Migdałowe serce 01 (AoixRuki - the gazette)
O wagarach i skórzanych spodniach
Otworzyłem zaspane oczy. Widziałem jak przez mgłę, więc zamrugałem kilkakrotnie i przetarłem powieki.
- Ruki -
poczułem ciepły oddech na karku. Zadrżałem. - Kochanie - mruczał słodko przy
moim uchu.
Odwróciłem
się w jego stronę. Uśmiechał się promiennie. Cmoknął mnie w usta.
- Aoi,
łobuzie - pstryknąłem go delikatnie w nos. Zaśmiał się i pogładził mnie po
policzku.
- Wszystkiego
najlepszego.
- Och, nie
przypominaj - burknąłem. Wydąłem dolną wargę i skrzywiłem się na co westchnął.
- Czemu aż
tak bardzo nie lubisz swoich urodzin? Powinieneś się cieszyć - palcem zataczał
kółka na moim policzku.
- Że się
starzeję? - prychnąłem - idealny powód do świętowania.
- Oj, Takanori
- mruknął - jestem o trzy lata starszy i jakoś nie narzekam.
Czułem, że
zaraz wybuchnę.
- Bo to ty -
podniosłem się dosiadu. - Ja się z tym źle czuję.
- Z czym?
- Z tym, że
robię się coraz starszy!
Wybuchłem.
- Ruki,
zawsze będziesz moim ślicznym aniołkiem - pogładził mnie po ramieniu, po czym
pocałował mnie krótko i wstał.
Naciągnął na
siebie bokserki i zgarnął swoje ubrania z podłogi. Wyszedł do łazienki
zostawiając mnie samego w jego łóżku.
Z Yuu znałem
się niecałe pół roku. Oficjalnie, status mojego chłopaka uzyskał nieco ponad miesiąc temu. Na początku imponowała mi jego dojrzałość, jednak z biegiem czasu
przekonałem się, że to chyba najzabawniejsza osoba, jaką mógłbym poznać. Był
także bardzo opiekuńczy i troskliwy. Co nie zmieniało faktu, że sam potrafił
się zachowywać jak dziecko. Aoi, bo tak przezwali go znajomi, był studentem. To
była kolejna rzecz, która na początku mnie w nim zainteresowała. Był na
pierwszym roku ekonomii. Yuu miał ciemne włosy do ramion i był ode mnie wyższy.
Charakteryzowała go wręcz chorobliwa szczupłość.
Poznałem go
na imprezie u znajomej. Yuu był jej jakimś tam kolegą kolegi przyjaciela kuzyna
jej chłopaka. Przyszedł do mnie, kiedy inni się w najlepsze bawili i zaczął
zagadywać. W sumie wywiązała nam się dość ciekawa rozmowa o kaczkach grających
na gitarach i żywych krasnoludkach ogrodowych.
Wstałem i
ubrałem swoje bokserki i koszulkę. W jego szafie znalazłem kilka czystych
koszulek. Wybrałem jakąś ciaśniejszą, która i tak była na mnie za duża.
Łazienkę zwolnił mi kilka minut później. Wyszedł przepasany ręcznikiem i z
wilgotnymi włosami. Uśmiechnął się do mnie, po czym potargał mi jeszcze bardziej brąz
kosmyki. Odgoniłem go wolną ręką, a następnie wszedłem do zaparowanego pomieszczenia.
Zamknąłem drzwi i rozebrałem się. Wszedłem do ciasnej kabiny puszczając z niej,
o zgrozo, lodowatą wodę. Pisnąłem niczym mała dziewczynka. Usłyszałem jak Yuu,
który najwyraźniej stał pod drzwiami, śmiał się.
Szybko
umyłem się w zimnej wodzie i ubrałem. Gdy tylko wyszedłem z łazienki poczułem
jak bawełniany materiał otula moje ramiona. Aoi narzucił na mnie bluzę i podał
kubek z kawą. Zaprowadził mnie do pokoju i ręcznikiem, który znalazł się w jego
rękach nie wiadomo, kiedy zaczął suszyć mi włosy. W jego ustach spoczywał
zapalony papieros.
- Dzisiaj
odwiozę cię wcześniej - porządnie czochrał mi włosy miękkim materiałem - Twoja
macocha wie w ogóle, że u mnie jesteś?
- Nie, że u
ciebie. Powiedziałem, że idę do kolegi.
- Pięknie -
zaprzestał wykonywanej czynności. - Wiesz, że mogę mieć problemy, jeśli twoi
rodzice się o tym dowiedzą?
- Ale się o
tym nie dowiedzą - wstałem. - W ich oczach jesteś starszym kolegą.
- Wiem -
westchnął. - Szykuj się - ponaglił mnie.
- Wezmę tylko
torbę i zrobię parę poprawek.
Ułożyłem
włosy i skorygowałem drobne niedoskonałości na twarzy. Shiro zawsze powtarzał, że
moje poprawki są niepotrzebne i, że nie powinienem się tak przejmować o wygląd.
- Takanori,
czekam w samochodzie. Klucz i drugie śniadanie masz na szafce - usłyszałem
trzask drzwi.
Na
wyświetlaczu telefonu zauważyłem, że jest za dwadzieścia ósma. Zajęcia
zaczynałem za trzydzieści pięć minut. Mój chłopak rzeczywiście się spieszył.
Ubrałem buty
i kurtkę. Na głowę nałożyłem czapkę. Schowałem zapakowane przez Yuu
kanapki i wyszedłem zamykając drzwi na klucz. Zbiegłem po schodach i wyszedłem
z bloku. Wzrokiem odszukałem zielonkawo-szarą toyotę i wszedłem do niej zajmując miejsce pasażera obok kierowcy.
- Skejcik -
uśmiechnął się odpalając silnik.
Wyjechaliśmy
z parkingu i ruszyliśmy w stronę, w której znajdowało się moje liceum.
- O której
dzisiaj kończysz? - zapytał, gdy stanęliśmy na światłach.
- O
szesnastej. Po lekcjach zabiorę się do domu. Muszę tam jednak czasami wpadać.
- Fakt.
Odbiorę cię po zajęciach, okej?
- Nie musisz.
Nic mi nie będzie jak pojadę metrem.
- Taka,
odbiorę cię - naciskał. - Z racji tego, że kończysz dzisiaj te siedemnaście
lat, a ja mam coś dla ciebie.
- Yuu, nie
chcę prezentów - burknąłem. - Nie chcę obchodzić w jakikolwiek sposób pamiątki
swoich narodzin.
- Oj
przestań. - położył mi rękę na kolanie. - Ale to będzie specjalny prezent ode
mnie.
- Nie chcę. -
burknąłem.
- Taka, no -
powędrował ręką wyżej, a ja poczułem falę gorąca. - Nie bądź taki.
- Yuu, patrz
na drogę - mruknąłem.
Zaśmiał się
i w ciszy dojechaliśmy pod szkołę. Stanął samochodem pod bramą i cmoknął mnie w
policzek.
-Do
zobaczenia.
-Pa -
wyszedłem z samochodu i ruszyłem do szkoły. Uchyliłem stare, rzeźbione w
drewnie drzwi, wszedłem do ogromnego holu, który dzielił się na pięć
korytarzy. Poszedłem tym na wprost do szatni, żeby zostawić kurtkę i czapkę.
Następnie udałem się pod klasę, w której miałem mieć lekcje.
Tak, ojciec
posłał mnie do naprawdę dobrej szkoły. Poziom i kultura były w niej na wysokim
poziomie. Stałym elementem placówki, jak każdej innej, był mundurek, do
którego jakoś się nie przywiązałem i nie miałem zamiaru. Na początku grozili,
że mnie tutaj nawet nie wpuszczą, jednak jak ujrzeli średnią 5.5, zaczęli
przymykać oko na drobne zmiany w moim ubraniu szkolnym. Czasami jednak
przychodziłem ubrany jak każdy, a to dokładnie wtedy, kiedy nie byłem u Yuu.
Moi opiekunowie zawsze pilnowali, żebym był wzorowym uczniem i wiedzieli o mojej
buntowniczej naturze, która dawała się we znaki od kołyski.
Moja rodzina
składała się z wiecznie zapracowanego ojca, macochy i dorosłego brata, który
wyniósł się z domu po ukończeniu liceum. Zazdrościłem mu, że był już na swoim.
Wracając do
szkoły, do zajęć pozostało piętnaście minut. Uczniowie mozolnie zbierali się
pod salami i szykowali do lekcji. Obrzucali mnie zdziwionymi spojrzeniami. Nie
z powodu mojego wyglądu, tylko z tego, że tak wcześnie byłem w szkole. Fakt,
kiedy bywałem u Aoia, byłem zawsze wcześniej, co innego w domu.
- Takanori,
ty już tutaj? - zapytała dziewczyna z mojej klasy, która właśnie przyszła.
- Tak jakoś
się złożyło.
- Jak nie ty
- pokręciła głową i usiadła obok mnie na ławce. - Masz jakieś problemy?
- Słucham?
- A, no bo
jesteś tak wcześnie - uśmiechnęła się.
- U mnie
wszystko dobrze - zapewniłem odwzajemniając gest.
Na 3 lekcji
napisałem do Yuu.
Mam
nadzieję, że masz jakiś nudny wykład, tak jak ja mam nudną chemię. (。・ω・。)
Schowałem
telefon do piórnika i spojrzałem na nauczyciela, który siedział przy biurku i
omawiał ostatnie sprawdziany.
Po chwili
urządzenie wydało z siebie wibrację, co sprawiło, że chłopak siedzący obok mnie zerknął na to co
robiłem. Zignorowałem jego zniesmaczony wyraz twarzy i odczytałem sms.
Tak się
składa, że mam cały dzień teorii i właśnie się dowiedziałem, że nasz psorek
jest na delegacji i będziemy mogli wcześniej się urwać. ヽ(‘ ∇‘ )ノ
Po chwili
przyszedł kolejny.
A ty,
kujonku, czemu nie uważasz na lekcjach tylko smsujesz? (゜◇゜)
Uśmiechnąłem
się pod nosem.
Bo są nudne.
Omawianie sprawdzianów i inne takie bzdety. I nie jestem kujonem!
- Pan
Matsumoto jak zwykle uzyskał... - urwał nagle nauczyciel. Schowałem telefon i
spojrzałem na belfra wyczekująco. - Mierną? Chyba się pomyliłem przy zliczaniu
- zaczął przeglądać mój sprawdzian i liczyć pod nosem. - To niemożliwe -
pokręcił głową. - Pan Matsumoto uzyskał 3 z pracy klasowej.
Po klasie
rozszedł się szmer i wszyscy odwrócili się w moją stronę. Wzruszyłem ramionami.
- Dostałeś trzy?
- zapytał chłopak, który siedział obok mnie. - TY? Jak to w ogóle możliwe?
-Zdarza się.
Przyszedł
kolejny sms. Odczytałem go pod ławką.
I co
dostałeś, mój prymusie? (* >ω<)
Położyłem
komórkę na ławce.
Dostałem 3.
Mówiłem, że nie jestem kujonem.
Po chwili
przyszła odpowiedź.
Niemożliwe.(°o°;) W każdym razie, co masz na ostatnich lekcjach?
Wf - napisałem.
Z Ryuichim
masz?
- Takanori, z
kim tak namiętnie piszesz? - kolega dźgnął mnie w bok.
-Ze znajomym
- mruknąłem odpowiadając na wiadomość.
Taaa,
okropny jest. (ノдヽ)
- Ładny?
- Nie twój
interes - burknąłem. - Zostaw moich znajomych. On nie jest gejem.
Pocieszę cię
tym, jak powiem, że też z nim miałem?
Po chwili
przyszło.
Nie chcesz
się może urwać z wfu?
- Trudno -
mruknął. - Nie chcesz później iść się ze mną zabawić? - położył rękę na moim
kolanie.
- Spadaj -
strąciłem ją.
Tak,
pocieszyłeś mnie, że też przechodziłeś przez to piekło.(*´・v・) Sprowadzasz mnie
na złą drogę. Nie mam stroju więc wolę iść gdzieś z tobą. ー( ´ ▽ ` )ノ
To fajnie,
nie mogę się doczekać ( ˘ ³˘)❤ -
odpowiedział.
Ja także.
Lekcje
zleciały szybko na pisaniu smsów z moim chłopakiem. W sumie to nawet lepiej.
Przed dwoma ostatnimi wyszedłem do parku przed szkołą, gdzie umówiłem się z
Yuu. Czekał na mnie siedząc na ławce.
- Cześć -
przywitałem się.
- Dzień dobry
- wstał. Przytulił mnie i cmoknął w policzek.
- Gdzie
idziemy? - zapytałem gdy ruszyliśmy przez park.
- Do
samochodu, a potem pojedziemy na lodowisko - uśmiechnął się szeroko.
- Lodowisko?
- powtórzyłem po nim trochę zaskoczony.
- Nie
przesłyszałeś się, lodowisko.
- Ale, ja nie
umiem jeździć na łyżwach. - zaprotestowałem.
Zaśmiał się
i pokręcił głową.
- Ale ja
umiem. - złapał mnie za rękę - Z okazji urodzin nauczę cię jeździć na łyżwach.
Wsiedliśmy
do samochodu i pojechaliśmy na lodowisko.
Aoi był
dobrym kierowcą. Jeździł według przepisów i nie popisywał się, jak to niektórzy
mieli w zwyczaju. Byłem mu za to wdzięczny, bo chyba nie wytrzymałbym, gdyby
pędził dwieście na godzinę przez miasto.
W sumie, to
nie wiedziałem za bardzo gdzie mnie wiózł. Nie znałem tej okolicy, jednak on
wydawał się doskonale wiedzieć jak się ma poruszać.
- Jesteśmy -
powiedział kilka minut później parkując.
- To jest to
lodowisko? - zapytałem patrząc na ogromny biały namiot, przed którym stanęliśmy.
- Tak -
wyszczerzył się.
Wysiedliśmy
z samochodu i weszliśmy do środka. Na sam wprost od wejścia była wypożyczalnia
łyżew, a po prawo lodowisko złożone z płyt sztucznego lodu. Po lewo było coś w
rodzaju kawiarenki.
Wypożyczyliśmy
dwie pary łyżew sportowych. Miałem to szczęście, że jak byłem mały i miałem
jeszcze kolegów, to często chodziłem z nimi jeździć na rolkach, więc z
założeniem łyżew i zapięciem nie miałem większych problemów. Weszliśmy na
lodowisko. Pierwsze, co zrobiłem, to złapałem się bandy by nie zaliczyć
przysłowiowego zająca.
- Ja nie wiem, czy to dobry pomysł. - powiedziałem do mężczyzny, który podjechał do mnie, z
gracją przystając przede mną.
- Daj rękę -
powiedział wyciągając swoją w moim kierunku.
Złapałem ją,
a Yuu przyciągnął mnie do siebie. Mieliśmy fart, że lodowisko o tej porze było
puste i mogliśmy trzymać się za ręce.
- Widzisz?
Jedziesz - uśmiechnął się gdy udało mi się w miarę trzymać równowagę, a nogi
nie rozjeżdżały się we wszystkie strony świata. - Mówiłem, że nauczę cię
jeździć.
- Jasne,
jasne, zaraz pewnie zaliczę orła i pociągnę cię za sobą.
Jeździliśmy
jakąś godzinę. W końcu starszy uznał, że da mi spokój. Oddaliśmy łyżwy i
poszliśmy kupić kawę w kawiarence.
- Dziwnie mi
się chodzi - powiedziałem czując się jak pingwin.
- Mi też -
podał mi kawę.
Poczułem
wibrację w kieszeni. Nie patrząc na wyświetlacz, odebrałem połączenie.
- Tak? -
upiłem łyk gorącego napoju.
- Takanori,
gdzie jesteś?
- Tara?
Znaczy e.. Yyy...? Em... Ja jestem jeszcze w szkole - skłamałem.
- Co ty tam
tak długo robisz?
- Miałem wf?-
powiedziałem siląc się na ton oskarżanego o nic dzieciaka. - Nie musisz do mnie
wydzwaniać bez powodu. Niedługo będę. - rozłączyłem się. - Zbierajmy się. Tara
wróciła wcześniej niż zwykle.
- Dopij kawę
- powiedział Yuu wyrzucając swoje opakowanie do kosza.
Posłusznie
wypiłem napój i wyrzuciłem kartonik. Poszliśmy do samochodu. Zapiąłem pas i ni
stąd ni zowąd na moich kolanach wylądowało wielkie pudło.
- Co to? -
zapytałem.
- Otwórz to w
domu. - poprosił.
Odwiózł mnie
na parking niedaleko mojego domu. Pożegnaliśmy się krótkim buziakiem i
poszedłem do siebie taszcząc pudło.
- Gdzieś ty
był? - przywitała mnie macocha, stojąca w progu.
- W szkole -
burknąłem robiąc sobie przejście i wchodząc do nagrzanego pomieszczenia.
- Nie kłam -
zamknęła drzwi i założyła ręce na piersi. - Dzwoniła do mnie twoja
wychowawczyni.
Cholera.
- I? - zdjąłem
kurtkę i buty.
- Jak ty w
ogóle wyglądasz?! - wydarła się. - Gdzie twoja marynarka?!
- W pokoju. -
chwyciłem torbę i z pudłem pod pachą skierowałem się w stronę korytarza.
- Takanori! -
ruszyła za mną. Jej obcasy wydawały z siebie nieprzyjemny pogłos. - Wracaj tu
młodzieńcze. Porozmawiamy trochę.
- Nie mam
ochoty. - wszedłem na kilka pierwszych stopni, gdy poczułem macoszą rękę na
ramieniu, która z wyrobioną na siłowni siłą, pociągnęła mnie do tyłu. - Co? -
odwróciłem się w jej stronę. - Co chcesz?
- Gdzie się
szlajałeś i z kim?
- Aż tak
bardzo zależy ci na tym? Nagle zacząłem cię interesować? - zmrużyłem oczy. -
Byłem na lodowisku. Zadowolona?
- Z kim?
Dlaczego uciekłeś z lekcji? Na dodatek dostałeś tróję z chemii!
- Byłem z
kolegą, poszedłem sobie, bo chciałem, a od trójki jeszcze świat się nie zawalił.
- Takanori!
Całkowicie
ją zignorowałem i poszedłem do pokoju. Zamknąłem drzwi i rzuciłem torbę obok
biurka. Pudło od Aoia ułożyłem na moim ogromnym łóżku. Ostrożnie podniosłem
wieczko i odłożyłem je na bok. Moim oczom ukazały się skórzane spodnie.
Zszokowany podniosłem odzienie i dokładnie mu się przyjrzałem.
- Cholera -
mruknąłem pod nosem badając delikatny materiał.
Zrzuciłem z
siebie rurki i przymierzyłem prezent. Spodnie były bardzo opięte i uciskały
mnie w kroku. Wszedłem do ogromnej szafy wbudowanej w ścianie i zapaliłem
światło. W sumie to bardziej mógłbym to nazwać garderobą. Podszedłem do lustra
i okręciłem się wokół własnej osi, dokładnie oglądając swoje odbicie. Zrobiłem
sobie przysłowiową selfie i wysłałem ją Yuu.
Widzę, że
masz wobec mnie pewne fantazje. - napisałem.
Po chwili
dostałem kilka smsów pod rząd.
Jak każdy. - pierwszy.
Ale widzę,
że trafiłem z prezentem. (^_−)☆ - drugi.
Wyobrażam
już sobie, jak stajesz mi w nich przed łóżkiem... - trzeci.
Aż mi się
gorąco zrobiło. - czwarty.
Zgryzłem
wargę. Aoi oczekiwał ode mnie, że będę się z nim kochał. Fakt, kilka(naście)
razy pieściliśmy się w łóżku, jednak nigdy nie przekroczył tej granicy. Wolałem
jeszcze trochę poczekać ze sprawą seksu. Kolejny fakt, Yuu też to rozumiał (żem
młody i niedoświadczony w tych sprawach), ale nie mógł czekać na mnie wiecznie.
Czyżbyś coś
sugerował? `(๑ △ ๑)`* - napisałem
sunąc ręką wzdłuż opiętego materiału.
Po chwili
jednak zdjąłem prezent od swojego chłopaka i schowałem go wraz z pudłem do
szafy. Ubrałem też luźniejsze spodnie.
Domyśl się. ( ̄ω ̄)
Chyba doszedłem już do tego wcześniej. - wystukałem.
Poczekam. - dostałem odpowiedź. - Tak długo jak będzie ci trzeba.
Nie chcę
żebyś czekał. - napisałem.
Ufam ci. - wysłałem jeszcze po chwili.
Zabrałem się
do lekcji. Nie chciało mi się robić jakiś całek czy czegoś. Musiałem jednak
poprawić oceny. Koło 20 zgłodniałem i tak jakby kucharka czytała mi w myślach,
przyniosła mi kolację. Podziękowałem i zabrałem się za jedzenie. Po dwudziestej drugiej poszedłem wziąć prysznic. Jakiś czas czytałem jeszcze książkę i położyłem się
spać.
Wstałem
kilka minut po siódmej. W ślimaczym tempie założyłem mundurek i zszedłem na
śniadanie. Zjadłem naleśniki, jak zwykle w samotności. Ojciec, o ile w ogóle
wrócił do domu, już dawno był w pracy, a moja macocha albo jeszcze spała, albo
też gdzieś wyszła.
- Panie
Matsumoto - powiedziała jedna z pokojówek. Nie zauważyłem kiedy się przy mnie
znalazła. Spojrzałem na nią unosząc lekko brwi. - Proszę, to do pana. -
odłożyła żółtą kopertę na długi, dębowy stół, który przykryty był
nieskazitelnie białym obrusem i, przy którym jadłem śniadanie.
Wziąłem
kopertę do ręki i spojrzałem na nadawcę. Był nim mój brat. Otworzyłem żółty
papier i pobieżnie zerknąłem na życzenia. W środku znalazłem jeszcze mały
wisiorek i karteczkę z dopiskiem.
Należał do
mamy. -
przeczytałem, dokładnie sunąc wzrokiem po delikatnych literach.
Wisiorek
schowałem do kieszeni, karteczkę zgniotłem i odłożyłem na brudny talerz. Kartkę
z życzeniami schowałem do koperty, którą pozostawiłem na stole.
Wyszedłem z
domu. Na podjeździe spotkałem osobę, z którą nie rozmawiałem już dobre kilka
tygodni.
Dopiero niedawno zerknęłam na twojego bloga. Piszesz naprawdę ciekawie, to muszę przyznać. Czasem zdarzy ci się jakiś błąd, z resztą, jak każdemu, ale jeden, co zauważyłam, popełniasz notorycznie.
OdpowiedzUsuńSłówko "wtedy" pisane oddzielnie.
Tak czy inaczej, zaciekawiłaś mnie, więc idę czytać dalej~
Piszę ten komentarz po raz drugi.
OdpowiedzUsuńSzczerze? Jestem zaskoczona, że pod pierwszym rozdziałem pierwszego tomu Migdała jest tylko jeden komentarz. Niestety, znam ten ból, kiedy 'czytelnik' woli skomentować krótko całe opowiadanie pod ostatnio opublikowanym rozdziałem, niżeli komentować każdy oddzielnie. Serio, dostałam lekkiego szoku.
Co do rozdziału i opowiadanie wgl, to chyba były twoje początki, co? Styl tutaj nie jest najlepszy, ale czytało mi się dosyć przyjemnie (bo niby ja doświadczona). Szczerze mówiąc Ruki mnie zawsze zniechęca do czytania czegokolwiek, zwłaszcza jeśli jest w pairingu. Żebyście sobie nie myśleli, to na każdego wokalistę mam cięte xD. Podoba mi się jak opisujesz Aoisia, bo ja go uwielbiam i tylko on tak mnie chyba zachęcił, no i porównanie do Mody Na Sukces! Lubię tego typu opowiadania. Takie obyczajowe, co można zauważyć po gatunkach opowiadań pisanych przeze mnie. Same kryminały i dramaty i obyczaje, tylko jedna komedia, nawet dwa wojenne o.o
Skuszę się na resztę serii~
pozdrawiam i nie zapraszam do siebie :*
Ale tu jest miło wrócić.
OdpowiedzUsuńCo prawda Migdała zdążyłam przeczytać już kilka razy ale jako, że ostatnio pojawiła się nowa seria a ja mam straszny humor (a nic go nie poprawia jak Migdał, ulubiony energetyk i nowa płyta Gazet) to powróciłam do pierwszej serii!
Dopiero teraz zauważyłam tę (naprawdę dużą) różnice stylu o której kilka razy wspominałaś!
Nie jest to w każdym razie napisanie źle!
Zauważyłam tylko kilka latających przecinków i jedno co kłuje mnie w oczy to odmiana "Aoi" na "Aoia" bo ja zawsze odmieniam jako "Aoiego"
Taka tu taki młodziutki i niedoświadczony, że aż to urocze XD
No cóż, postanowiłam tu napisać komentarz może będzie ci miło czy coś.
Lecę czytać dalej!
Pozdrawiam cieplutko i śle buziaki!
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, no jak widać nie przejmuje się gorszym wynikiem, a prezent mmmm...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej Autorko!
OdpowiedzUsuńNie mam w zwyczaju komentować opowiadań ale tym razem postaram się zostawić chociaż jakiś krótki komentarz pod każdym rozdziałem żebyś wiedziała, że nawet po latach ktoś wchodzi i czyta twoje opka!
Dziękuję za nietypowy paring, bo jestem już do bólu znudzona Reitukim i Aoihą.
PS. Moim wymarzonym paringiem byłby Aoi i Kai. \(^v^)/