Hesitating means death 02
Pytania i zakupy
Przeciskałem
się przez tłum starając się dojść do kawiarenki, która była moim celem.
Dotarłem do lady i zamówiłem Latte. Usiadłem przy dwuosobowym stoliku czekając
na zamówienie. W tym czasie patrzyłem na przechodniów. Wszyscy gdzieś się
spieszyli. Jedni rozmawiali przez telefony, inni biegli na ślepo taranując
innych. Nagle moją uwagę przykuła znajoma sylwetka. Kobieta weszła do
kawiarenki, w której się znajdowałem i podeszła do lady. Patrzyłem na nią
uważnie i chyba w końcu zorientowała się, że ktoś ją obserwował, bo zaczęła się
rozglądać.
Spostrzegła
mnie i uśmiechnęła się delikatnie. Bądź co bądź ale ten jej uśmiech zwaliłby
mnie z nóg, gdybym stał. Podeszła do mnie kelnerka i podała kawę. Nie zwróciłem
jednak na nią większej uwagi i wpatrywałem się w Uru jak w obrazek święty. W
lepszym, dziennym świetle prezentowała się jeszcze lepiej. Podeszła do mnie z
ciągle poszerzającym się bananem na ustach.
-Dzień
dobry - przywitała się - mogę się dosiąść?
Zamrugałem
kilkakrotnie. Jej uroda strasznie mnie onieśmielała.
-Dzień
dobry - odpowiedziałem. - Oczywiście.
Usiadła
na krześle naprzeciwko. Teraz zauważyłem, że trzymała kawę na wynos.
-Czemu
tu tak sam siedzisz? - zapytała.
-Tak
jakoś... Nie wiem. Lubię tak posiedzieć samemu. A ty? - starałem się sklecić coś
sensownego, jak widać, z marnym skutkiem.
-Jestem
tu, bo chciałam kupić kawę. Poza tym miałam iść na zakupy ze znajomym, ale coś
mu wypadło - miałem wrażenie, że wypowiedziała te słowa jakby drwiła sobie z
czegoś.
-Ja
mogę iść z tobą - mruknąłem cichutko.
-Słucham?
-Mogę
iść z tobą na zakupy - powiedziałem głośniej.
-Naprawdę?
Sam
straciłem się na śmierć. Jednak miałem okazję spędzić z nią trochę czasu i
zapytać się o Yuu.
Gdy
wypiłem swoją kawę poszliśmy do centrum handlowego. Uruha zaciągnęła mnie do
pierwszego lepszego damskiego sklepu. Kiedy ona buszowała między regałami, ja
trzymałem jej torbę i chodziłem za nią jak cień.
Kilka
godzin później, do torebki doszły torby z nowo kupionymi ubraniami i dodatkami.
Miałem to szczęście, że nie zaciągnęła mnie do działu z bielizną. Mój
testosteron z pewnością by tego nie wytrzymał.
-Uru
- zacząłem gdy szliśmy w stronę entego sklepu. Zerknęła na mnie z uśmiechem i
mruknęła 'hm?'. - Co się działo z Yuu? Jak się poznaliście?
-Trafiliśmy
do jednego sektora - powiedziała po chwili milczenia - i tam się poznaliśmy.
-Jak?
-Yuu
przyszedł do mnie, gdy wyciągano ludzi z ciężarówki. Zaczął mówić, że się boi
i, że nie chce umierać. - zamyśliła się. - Ostatecznie udało nam się uciec.
-To
straszne.
Pokręciła
głową.
-Nie.
Teraz już nie. Wojna się skończyła.
-Jak
się tam znalazł?
-Nie
wiem - przyznała - nigdy się o to nie pytałam.
-Co
zrobiliście po ucieczce? - dalej zadawałem pytania.
-Kazuki,
powiedz mi, do czego ci to potrzebne? - weszliśmy do kolejnego sklepu. - Yuu
sam ci to kiedyś powie, a poza tym - uśmiechnęła się - on na pewno nie chciałby
żebyś się martwił.
-Uru,
lubisz go? - przeglądała ubrania wiszące na wieszakach.
-Czemu
tak się o niego wypytujesz? - zmarszczyła brwi zniesmaczona tym, co znalazła. -
Yuu to Yuu. Można powiedzieć, że go kocham, ale jeśli mowa o gorącym uczuciu to
na pewno nie tutaj. Jest jak brat, który mi pomaga.
-Aoi,
- mruknąłem - tak go nazwałaś. Dlaczego?
-Zawsze
zadajesz tyle pytań? - jej ton głosu był lekko rozbawiony. Z drugiej strony miałem
jednak wrażenie, że chętnie by mi coś zrobiła. Wzięła kilka wieszaków z
ubraniami. - Kiedyś się tak przezywaliśmy. On został Aoi, a ja Uruha.
-To
nie jest twoje prawdziwe imię? - nie ukrywałem zdziwienia.
-Nie,
ale wszystkim się tak przedstawiam.
-Jak
się naprawdę nazywasz? - zainteresowałem się.
Uruha
zacisnęła dłonie w pięści i przygryzła wargę.
-Mam
brzydkie imię - powiedziała sucho. Zupełnie jak nie ona. Jakby jej imię było
czymś zakazanym.
-Nie
będę się śmiać, obiecuję - spojrzała na mnie z góry.
-Kouyou
- powiedziała, a ja przez chwilę nie wiedziałem o co jej chodziło. Doszło
jednak do mnie, że to właśnie jej imię.
-Kouyou
- powtórzyłem - ładne - uśmiechnąłem się.
Kto
nadaje takiej śliczne kobiecie uniwersalne imię?
-Nie
wydaje mi się - poszła do przymierzalni. Oparłem się o ścianę i czekałem aż
wyjdzie.
*
Pomogłem
zanieść jej zakupy do samochodu. Był to stary model, który chodził na paliwo.
Szczerze to po niej spodziewałem się jakiegoś nowoczesnego cacka.
-Wsiadaj,
podwiozę cię - uśmiechnęła się.
Posłusznie
zająłem miejsce obok kierowcy. Kouyou chwilę męczyła się z odpaleniem silnika.
-Co
cię tu właściwie sprowadziło? - zapytała gdy już jechaliśmy.
-Nie
miałem gdzie się podziać. Moi rodzice zginęli podczas wojny. Opiekował się mną
wujek, który został niedawno zamordowany. Niby brał udział w jakieś
manifestacji czy czymś.
-Dość
nieprzyjemna historia - mruknęła.
Prowadziła
sprawnie omijając inne samochody. Lewą rękę opierała o boczną szybę.
Dopiero
w tedy zwróciłem uwagę na jej lekko zaostrzoną szczękę. Nie rzucało się to w
oczy, jednak trochę odbierało z dziewczęcego wyglądu.
-Szukasz
pracy? - zapytała.
-Tak.
Byłem dziś na kilku rozmowach.
Westchnęła.
Zupełnie, jakby chciała mi powiedzieć, że praca to coś co mi się nie przyda.
-Znalazłeś
coś ciekawego? - widać było, że zmusiła się by o to zapytać.
-Nie
- przyznałem.
-W
takim razie, wstrzymaj się z tym. Yuu mówił, że wpadnie i, że na spokojnie
pogadacie. Na pewno chcesz się go o wszystko wypytać. Ja nie znam odpowiedzi,
na niektóre twoje pytania.
-Rozumiem.
Wiesz, nie chciałem być jakiś nachalny czy coś.
-Spokojnie,
nie gniewam się.
Dojechaliśmy
pod kamienicę. Odpiąłem pas i nacisnąłem klamkę, otwierając drzwi.
Niespodziewanie Uru pochyliła się w moją stronę i pocałowała w czoło.
-C-co
ty...?
-Bądź
grzeczny - znowu mnie pocałowała - i niczego nie zepsuj. Osobiście będę musiała
się w tedy tobą zająć.
-Słucham?
Wypchnęła
mnie z samochodu. Zanim drzwi się zamknęły widziałem jak do mnie machała.
Odjechała z piskiem opon.
Zdezorientowany
dotknąłem czoła. Poczułem tłusty błyszczyk, który starłem.
-Ty
jesteś tym chłopakiem, co się tu niedawno wprowadził? - usłyszałem za sobą.
Odwróciłem
się do starszej pani, która za mną stała.
-Tak.
-Wiesz,
że to niebezpieczne miejsce? - bardziej to stwierdziła. - Ty, chłopcze, jesteś
zagubiony. Zanim odejdziesz, zrób coś ze sobą.
-Słucham?
- zamrugałem kilkakrotnie.
Kobieta
weszła do budynku i zanim ją dogoniłem rozpłynęła się w powietrzu.
*
Kouyou
przyjechał idealnie przed treningiem. Stałem i patrzyłem jak wyciąga liczne
torby z zakupami.
-Po
co ci tego tyle? - zapytałem.
-Do
noszenia. - odpowiedział. - Jak mam udawać kobietę to chyba muszę być jako tako
wiarygodny.
-Pani
wybaczy, że pytałem - mruknąłem biorąc jedną z paczek i przeglądając jej zawartość.
Były w niej krótkie spodenki i kilka prześwitujących koszul.
-Tak
w ogóle to spotkałem Kazukiego - wyrwał mi torbę. - Poszedł ze mną na zakupy. -
ruszył w stronę budynku. - Obiecałem mu, że się spotkacie.
-Po
co się w to wtrącasz? - zirytowałem się.
-Bo
jesteś takim idiotą, że sam nic nie zrobisz, a cztery litery ruszysz dopiero
jak jemu zostanie dzień życia. - warknął. - Jestem jaki jestem, ale na to nie
mogę sobie od tak patrzeć. Poza tym więcej niż tygodnia mu nie daję.
-Kou...
-A
jak on zrobi coś głupiego, albo tamtym się wywinie to ty będziesz go musiał
zabić, a ja osobiście tego dopilnuję.
Nie
odezwałem się. Miał rację. Zresztą jak zawsze. Czasami naprawdę żałowałem, że
go poznałem. Moje życie wyglądało by w tedy zupełnie inaczej, a raczej w cale
by nie wyglądało.
Weszliśmy
do pokoju. Kouyou rzucił zakupy na łóżko i zdjął damskie ubranie. Założył
przylegającą koszulkę i luźny dres. Zmazał makijaż i poszliśmy na strzelnicę.
-Aoi,
Uruha! - zdjąłem słuchawki i spojrzałem na kobietę, która szła w naszą stronę.
Podeszła do mnie i podała mi kartkę.
Przeczytałem
całość i rzuciłem słuchawki na bok.
-Uruha,
idziemy!
Na
wskazane miejsce dotarliśmy niedługo potem.
-Ja
wejdę od tyłu, a ty od przodu - powiedział obchodząc stary budynek. Chwilę
patrzyłem na jego plecy aż w końcu się ruszyłem.
*
Poszedłem
na mały spacer. Mimo że byłem zmęczony po zakupach z Uru to nie miałem ochoty
na siedzenie w domu. W głowie miałem ciągle słowa staruszki.
-Dziwne
miejsce - mruknąłem do siebie.
Byłem
tutaj niecałe dwa dni, a w tym czasie spotkałem się z przyjacielem z
dzieciństwa, który chciał mnie zastrzelić, jakaś kobieta mi mówi, żebym coś ze
sobą zrobił, śliczna dziewczyna całuje mnie w czoło. Czułem się trochę jak w
filmie.
Pokonywałem
kolejne uliczki gdy nagle zrobiło się jakby jaśniej. Spojrzałem w górę i aż
uśmiechnąłem się widząc jak chmury zaczęły się rozrzedzać.
-Może
nie będzie źle? - mój banan się poszerzał.
Usłyszałem
za sobą strzał. Z ciągłym uśmiechem na ustach odwróciłem się i zamarłem.
Kilkanaście metrów dalej stał mężczyzna z bronią skierowaną w moim kierunku.
Zacząłem się cofać.
-Co
do...?
Poruszył
ustami i uśmiechnął się.
Zrobiłem szybki skok w bok i zacząłem uciekać.
Rzuciłem się w stronę najbliższej uliczki, która na moje szczęście nie była
ślepa. Przebiegłem może kilka metrów, gdy poczułem jak ktoś ciągnie mnie za
rękę w bok. Wpadłem do jakiegoś budynku. Wylądowałem na brudnej podłodze i
rzuciłem zszokowane spojrzenie osobie, która mnie uratowała bądź chciała samemu
zabić. Zauważyłem tylko czarny cień. Rozległo się kilka strzałów, po których
nastała grobowa cisza. Podniosłem się i na trzęsących nogach podszedłem do
otwartych na oścież drzwi.
-Nie
ruszaj się - ktoś odbezpieczył za mną broń.
----
Także tego...
Nie ma pięciu komentarzy, ale są dwa. Kiepsko. Jest to specjalny prezent z okazji urodzin Reity. Droga Tsukkomi zafundowała wam takie krótkie coś :)
Z tego, co widzę, nikomu nie zależy na Migdale i myślę, że druga seria zbyt prędko nie nadejdzie, a raczej w ogóle nie nadejdzie, jak tak dalej pójdzie.
Dla ciekawskich, Jeśli się odrodzę, spotkajmy się znowu 05 jest prawie skończone. Czwarty i piąty rozdział hmd są skończone. Ale z tego, co widzę, praktycznie nikomu na tym nie zależy.
Następna notka pojawi się po PIĘCIU komentarzach. Żeby to wszyscy zapamiętali. Komentować może każdy. Nie muszą być to słitaśne komentarze 'O BOSHE, RZYGAM TĘCZĄ! <333[...]33', napiszcie co sądzicie, nikogo nie zabiję, nie pogryzę, ani nie będę prześladować :D
A na sam, sam, sam koniec, speszyl podziękowania dla Yuuriko, która pięknie nabiła komentarze i wspiera mnie, właśnie komentując :)
Do następnego rozdziałuu~!
JAKIE 2? JA WALNĘŁAM 4 XDD
OdpowiedzUsuńNie ma za co ;)
I dlaczego ''nikomu nie zależy''?! Nie tobie to oceniać! Mi zależy bardzo, o, bo sobie potem reitukowe intrygi w migdale robię!
Aaaa już rozumiem, Kou udaje kobietkę! Nie musi się aż tak starać, ne? :D
MHAHAHA. ''O BOSHE, RZYGAM TĘCZĄ! <333[...]33'' żeby nie było, że tylko ja nie rzyguję.
Mi się niesamowicie podobało i jestem ciekawa ciągu dalszego, tak samo ''Jeśli [...] ''
Czemu Uruha nie lubi swojego prawdziwego imienia? XD Troche to dla mnie dziwne, że Kazu nie zorientował się po głosie, że to tak na prawdę facet. I co to za sektor, o który pojawia się w ich wymianie zdań? Dlaczego Uruha udaje dziewczynę?
OdpowiedzUsuńNo i w takim momencie skończyć! X.x Jestem ciekawa kto ratuje Kazukiemu tyłek. Jestem strasznie ciekawa co będzie dalej...
NO JAK NIE ZALEŻY?! Codziennie tu zaglądam, by sprawdzić, czy wrzuciłaś może kolejny rozdział "Jeśli się odrodzę". Nawet moje koleżanka, która ani trochę nie interesuje się Japonią, a już na pewno nie jrockowymi zespołami, wkręciła siew to opowiadanie!
Weny życzę!
Ayanou
Uru,baba XD Ciekawe jak zreaguje Kazuki jak się dowie XD Super! Next please! I czekamy na Jeśli się odrodzę. Nie gadaj głupot, że nikomu nie zależy :/
OdpowiedzUsuńRozdział fajny, tylko raczej przyzwyczajona do romansideł jestem, a tu tak dużo się dzieje. Widzę, że nikt nie zwrócił na to uwagi, a ja jednak zwrócę... jak zmieniasz w danym rozdziale osobę, z której punktu widzenia wszystko się dalej toczy to fajnie by było gdybyś pisała kto teraz mówi zanim zmienisz osoby. :3 Po za tym czekam na JEŚLI SIĘ ODRODZĘ, SPOTKAJMY SIĘ ZNOWU. Uwielbiam to opko! Pozdro. xd
OdpowiedzUsuńdidi. <3
Waa, fajne. Nie lubię mieszania zespołów, ale tu umiejętnie to zrobiłaś. Poza tym, nie wiem czemu, ale wyobrażam sobie zamiast Kazu - Reitę. Wiem, wiem, dziwacznie, ale... fajnie wychodzi XD
OdpowiedzUsuńJedną uwagę mam. Pod koniec dialogu Uru i Kazukiego zmieniłaś formę Uru na męską. Potem Kazu też zwracał się do niego, jak do chłopaka. To tyle.
Czekam na Migdał, ej! ;___; Nie rób mi tego ;___;
Mam nadzieję, że mimo wszystko będziesz prowadziła tamto opko także DLA SIEBIE, nie tylko DLA INNYCH. Bo to też jest wazne, ne?
A także kończ kolejną część ,,Jeśli się spotkamy (...)'', bo jestem tak zdesperowana, że mogłabym tu wchodzić codziennie, kilka razy dziennie, by UPEWNIĆ SIĘ, czy blogger na pewno aktualizuje spis opowiadań na moim blogu.
Weny, weny, weny, chęci i... tulam~! ♥
//Shima.
Ach, jeszcze jedno!
UsuńNaprawdę czytałoby się wygodniej, gdybyś zaznaczała zmianę narracji. W sensie, z perspektywy której osoby piszesz. Można się pogubić.
Hej,
OdpowiedzUsuńczemu musi udawać kobietę i ta cała sytuacja...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia