Migdałowe serce 07


O tym, co nie powinno ujrzeć światła dziennego



Wyszedłem z zatłoczonej sali i ruszyłem w stronę wyjścia ze szkoły. Byłem zadowolony, że skończyłem już pisać egzaminy. Jednak większe szczęście dawała mi świadomość, że Yuu wracał za trzy dni. Pełen dobrego humoru ruszyłem przez park pogwizdując wesoło.

-Taka-chan - mocny chwyt za rękę. Nagle moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa i zawisło w ramionach Rena. - Czekałem na ciebie - powiedział mi do ucha.

Nie mogłem się poruszyć. Chciałem uciec, ale bałem się. Cholernie się bałem. Objął mnie ramieniem i zmusił do spaceru.

-Piękna pogoda, prawda? - milczałem. - Prawie tak piękna jak ty - dalej siedziałem cicho. Dlaczego to zawsze mnie musiało spotykać? Musieli przyczepiać się do mnie niewyżyci faceci, którzy mieli mnie za łatwego i myśleli, że jak mi zrobią krzywdę, to mnie to nie zaboli? - Aoi będzie musiał się dowiedzieć o twojej zdradzie - powiedział niewzruszony. - Postępujesz wobec niego nie fair, zresztą wobec mnie też.

-Jaka zdrada? Co ty pieprzysz? - nagle znalazłem w sobie siłę, by się od niego uwolnić. Wyszarpałem się i odskoczyłem w bok. - Nigdy go nie zdradzę! - po tych słowach dostałem siarczystego policzka. Uderzenie było tak silne, że moje drobne ciałko nie wytrzymało. Zatoczyłem się i upadłem na kolana, łapiąc się za pulsujące miejsce. Momentalnie się rozpłakałem i skuliłem bojąc się następnego ciosu.

-Taka-chan, nie rozumiesz, że cię kocham? - kucnął przede mną i ujął moją twarz w dłonie. - Twoje słowa mnie zabolały, złotko.

-Ren, co ty robisz? - chyba pierwszy raz w życiu ucieszyłem się słysząc ten obojętny, pełny wyższości głos i widząc jego właściciela.

-Kouyou, to mój nowy chłopak - wziął mnie pod bok i podniósł niczym szmacianą lalkę. Spojrzałem na Uruhę, który unosił brwi robiąc minę 'nie wciskaj mi kitu'.

-Od kiedy niby to jest twój chłopak?

Reszta potoczyła się szybko. Nawet nie zauważyłem, kiedy Kouyou trzymał mnie za rękę i ciągnął biegnąc. Nie wiedziałem do końca, co się działo, dałem mu się prowadzić, chociaż ledwo nadążałem i kilka razy prawie się przewróciłem. Uruha nie pozwolił mi jednak na to. Przytrzymywał mnie i biegliśmy dalej. Zatrzymał się dopiero w jakiejś mi nieznanej okolicy. Oparł się zdyszany o budynek z jasnej cegły i odchylił głowę dysząc. Sam byłem w stanie agonii i to dosłownie. Usiadłem na chodniku i pochyliłem się do przodu starając się złapać oddech. Czułem, że tak łatwo się nie podniosę. Nogi miałem jak z waty i dopiero zaczynałem sobie zdawać sprawę, co właśnie się stało.

-Ty w ogóle rozumiesz, jakie to było niebezpieczne? - powiedział łapiąc oddech. - Jak ten facet jest niebezpieczny? To mogło się dla ciebie źle skończyć.

Nie odpowiedziałem. Zacisnąłem powieki i starałem się zignorować ból w dolnych kończynach. Nie miałem kondycji, więc taki bieg był dla mnie wielkim wyczynem.

-Miałeś szczęście, że akurat przechodziłem. Dlaczego w ogóle z nim poszedłeś, nie krzyczałeś, ani nic.

-Bałem się - mruknąłem pod nosem. Nie wiedziałem, czy Uruha był na mnie zły, czy po prostu adrenalina brała nad nim górę.

-To tym bardziej powinieneś był uciekać. Gdybym nie widział tego, jak do ciebie podchodził...

-Widziałeś to?! - momentalnie się ożywiłem. - Dlaczego wcześniej nic nie zrobiłeś?

-Słuchaj no - warknął. - Ciesz się, że byłem taki dobry i w ogóle zwróciłem na to uwagę. Mogłem to zignorować, pójść sobie, a ty pewnie teraz byłbyś rżnięty jak jakaś tania dziwka, więc chociaż małe dziękuję mi się należy.

Zamurowało mnie. Dałem sobie chwilę na zrozumienie jego słów i zdałem sobie sprawę, w jak bardzo niebezpiecznej sytuacji się w tedy znajdowałem. Mając przed oczami najczarniejszy ze scenariuszy tego, jak mogło się to skończyć, prawie się rozpłakałem. W tedy też dotarło do mnie, jak bardzo stałem się zależny od Yuu. Był przy mnie niemal zawsze. Odwoził mnie i przywoził ze szkoły, zabierał mnie w różne miejsca, chodził ze mną na zakupy, nie pozwalał, by w jakikolwiek sposób stała mi się krzywda, był wobec mnie czuły i opiekował się mną, jak nikt inny. Był moim aniołem stróżem.

-Dziękuję - bąknąłem wlepiając wzrok w swoje kolana - i przepraszam.

-Chodź - podał mi rękę. Złapałem ją i mało się nie przewróciłem. Kouyou przytrzymał mnie, a ja oparłem się o niego. - Możesz iść?

-Chyba - puścił mnie, a ja poleciałem jak długi na ziemię. - Jednak nie.

-Pewnie masz z Ryuichim wf?

-Skąd wiedziałeś? - podniosłem się z niemałym trudem.

-Zgaduję po twojej kondycji. Facet potrafi wyciskać z ludzi siódme poty, ale w rzeczywistości nie daje to żadnych skutków. Katuje i tyle.

-A ty skąd to wiesz? - zacząłem iść za nim.

-Yuu też z nim miał - wzruszył ramionami.

No tak. Yuu. Momentalnie sposępniałem przypominając sobie, jakim uczuciem go darzył. W sumie, gdyby nie Aoi, to Kouyou mógłby być zupełnie inny. Byłby miły, grzecznie by się odzywał, zwracałby uwagę na innych przechodniów i nie miałby całego świata gdzieś. Gdy dłużej się nad tym zastanawiałem, doszedłem do wniosku, że to nie mogło chodzić o zwykłe zauroczenie, tylko o coś innego. Jaki człowiek zmienia się tak z powodu nieodwzajemnionego uczucia?

-Kouyou, długo znasz Yuu? - zapytałem patrząc na jego plecy.

-Trochę - mruknął.

-Jak trochę? - dopytywałem się. Nie chciałem, by zbywał mnie lakonicznymi odpowiedziami.

-Tak to trochę - odparł.

-Ile trochę? - nie dawałem za wygraną. Chciałem usłyszeć pełną odpowiedź.

-Bardzo trochę - stanął i odwrócił się w moją stronę. - Aoi wszystko ci opowie. Wystarczy, że ładnie go poprosisz.

-Ty mi to opowiedz, proszę.

-Co ci to da, jak się dowiesz ile się znamy? - znowu wznowił chód. - Staniesz się przez to szczęśliwszy?

-Kocham go i chcę o nim wszystko wiedzieć. Także to - szedłem za nim. - Ty byś nie chciał?

-Nie - oczekiwałem, że taka będzie jego odpowiedź, jednak nie myślałem, że powie to tak stanowczym tonem. - Jakby chciał żebyśmy się kiedykolwiek poznali, to już dawno by nas sobie przedstawił - stanął na światłach, a ja obok niego.

-Chyba dobrze go znasz - mruknąłem. - Jak się poznaliście?

Nie odpowiedział. Spojrzałem na niego i zauważyłem, że patrzył przed siebie krzywiąc się. Powędrowałem za jego wzrokiem i dostrzegłem, że po drugiej stronie stała para trzymająca się za ręce. To na ten widok Kouyou robił kwaśną minę?

-Zdzira - mruknął.

-Co się stało? - zerknął na mnie i objął ramieniem. - Co ty wyrabiasz? - zasłonił mi twarz ręką. - Ej, puść mnie.

-Obejmij mnie - powiedział sucho. W sumie to prędzej odsunąłbym się od niego.

-Co?

-No dalej.

Posłusznie go objąłem. W tym czasie światło zmieniło się na zielone. Zaczęliśmy iść przed siebie.

-Cześć Kou-chan - powiedziała jakaś dziewczyna.

-Hej - przywitał się. Szliśmy jednak dalej objęci, dopóki nie weszliśmy do parku, który, jak się okazało, był tym samym parkiem znajdującym koło mojego domu.

-Po co to było? - zapytałem.

-Już nieważne - odwrócił się i ruszył w inną stronę. - Jesteśmy kwita.

-Jak to? - zacząłem za nim iść. - O co ci chodziło?

Przestawałem nadążać za jego tokiem myślenia.

Przyśpieszył kroku, a ja niemal za nim biegłem. Skręcił w boczną, ślepą uliczkę i straciłem go na moment z oczu. Gdy do niej wszedłem, jego tam nie było. Zniknął, rozpłynął się w powietrzu niczym magik.

*

-Jak się poznali?

-Tak, chciałbym to wiedzieć.

Akira przesunął dłonią po swoich włosach i westchnął patrząc gdzieś w bok. Widocznie nie miał ochoty odpowiadać.

-Raczej nie powinienem ci tego mówić - odchrząknął. - Wiem też tylko to, co powiedział mi Kou. Nie musi być to koniecznie prawda.

-Aki, proszę - przysunąłem się do niego i złapałem go za rękę. - To dla mnie ważne - zrobiłem maślane oczka. Wiedziałem, że nie wytrzyma długo i zaraz dowiem się całej historii.

-No dobra - westchnął. Ucieszyłem się, że udało mi się go złamać i dałem mu buziaka w policzek. Uśmiechnął się na ten gest z mojej strony. - Chodziło o problemy Shimy - zaczął. Objął mnie ramieniem. - Miał utarczki z jakimiś kolesiami i już sobie nie radził. Ale z pomocą przyszedł mu Yuu. I tak to się zaczęło. Niezbyt długa ta ich historia, ale zawsze coś.

-To tyle? - zapytałem trochę zawiedziony.

-Tylko tyle wiem - powiedział gładząc mnie po włosach. - Czemu ci tak na tym zależy?

-Chciałbym się dowiedzieć o przeszłości Yuu - wyjaśniłem. - A poza tym, jestem tego strasznie ciekawy.

-Myślę, że skoro Kouyou ci tego nie chce powiedzieć, mi opowiadał jakieś fragmenty, a Yuu nie zareagował jakoś entuzjastycznie, kiedy się o to spytałeś, to może nie powinieneś się już o to dopytywać?

-Dlaczego niby?

-Nie wiem - przyznał. - Może to jest rzecz, która nie powinna ujrzeć światła dziennego?

-Może - mruknąłem pod nosem. - W każdym razie, dzięki Aki - wstałem z ławki. - Muszę się przygotować na powrót Yuu - uśmiechnąłem się na samą myśl o tym, że już jutro miał przyjeżdżać.

-Wyczuwam romantyczną kolację przy świecach - zaśmiał się.

Przewróciłem teatralnie oczami i ruszyłem do centrum.

*

Siedziałem na plastikowym krześle, niecierpliwie tupiąc nogą. Samolot właśnie podchodził do lądowania. Pozostało mi kilka minut do spotkania z Yuu. Cieszyłem się na to, jak nienormalny. Nawet Tara w domu stwierdziła, że coś mi się chyba stało, bo tak zadowolonego, to mnie jeszcze nigdy nie widziała. Pomijając to, że po hali plątało się mnóstwo ludzi i było niewiarygodnie głośno, to i tak nic nie mogło zgasić mojej ekscytacji. Wstałem, gdy tylko drzwi od hali się otworzyły, a do środka zaczęła wchodzić kolejna chmara ludzi. Yuu także był wśród nich. Rozglądał się chwilę i nagle się uśmiechnął. Ruszyłem w jego stronę i zaraz stanąłem, jak wryty, gdy zobaczyłem, kto do niego podszedł. Uścisnęli sobie z Renem dłonie i coś do siebie mówili. Aoi znowu zaczął się rozglądać. W końcu jego spojrzenie spoczęło na mnie. Podszedł do mnie szybkim krokiem, ignorując Rena i objął mnie mocno.

-Ruki - powiedział czule.

Nie reagowałem na niego. Patrzyłem na Rena, który zbliżał się w naszą stronę. Tak bardzo chciałem stamtąd uciec, jak najdalej od niego.

-Yuu - głos mi zadrżał, a w oczach zebrały się łzy i bynajmniej, nie było to spowodowane szczęściem, lecz strachem. Chciałem jeszcze dodać, żeby mnie stamtąd zabrał, jednak lepka klucha, która znikąd pojawiła się w moim gardle, w cale mi tego nie ułatwiała.

-Mój piękny - przytulił moją głowę do swojego torsu tak, że nie widziałem już mojego oprawcy. - Tęskniłem - gładził mnie po włosach.

Powoli zaczynało do mnie docierać, że Shiro właśnie wrócił. Mój ukochany, który moje dobro mógłby postawić ponad własne życie. Poczułem pewnego rodzaju ulgę, gdy zdałem sobie sprawę, że te wbrew pozorom sile ramiona należą do niego. Rozluźniłem się i objąłem go.

-Yuu - chciałem być jak najbliżej niego.

Odsunął mnie od siebie i złożył na moich ustach pełen miłości pocałunek.

*

Całował mnie delikatnie po karku, schodził ustami niżej, wzdłuż kręgosłupa. Mruczałem z zadowolenia i przechodził mnie przyjemny dreszcz, za każdym razem, gdy dotykał językiem mojej skóry.

-Yuu - wygiąłem się. Nagle przestał. Zszedł ze mnie i usadowił się z boku. - Aoi? - odwróciłem się do niego.

-Skąd masz te malinki? - powiedział sucho. Jego mina była całkowicie poważna.

-Malinki? - powtórzyłem głupio. - Yuu, ja...

-Obiecałeś - wstał z łóżka zgarniając swoje spodnie i wyciągając z nich opakowanie papierosów i zapalniczkę. - Ja dotrzymałem słowa.

-Nie, Yuu, to nie tak! - wyciągnął papierosa z paczki i zapalił go.

-A jak? - zaciągnął się dymem i usiadł obok mnie. - Taka?

-Ren - mruknąłem pod nosem. Do oczu napłynęły mi łzy. - Ja nic nie zrobiłem - zakryłem twarz dłońmi. Objął mnie ramieniem.

-Spokojnie - pogładził mnie po ramieniu.

-Yuu, tak się bałem - skuliłem się. - To było straszne.

-Co było straszne? - zapytał czule.

Gdy się uspokoiłem opowiedziałem mu o wszystkim. Po kolei, tak, jak się to zaczęło. Yuu słuchał mnie uważnie.

-Kazał mi zrobić sobie dobrze - powiedziałem przez łzy, przypominając sobie całą sytuację. - Później chciał we mnie... - urwałem. - Ale powiedziałem mu wcześniej, że nigdy się z nikim nie kochałem - mój głos był strasznie piskliwy. - Dlatego się opamiętał i powiedział, że zostawi pierwszy raz tobie.

-Już starczy, Ru - przytulił mnie mocno.

-Czekał na mnie ostatnio - mówiłem dalej chcąc wyrzucić z siebie negatywne emocje. - Powiedział, że jestem nie fair wobec niego i ciebie - wtuliłem się w niego. - Uderzył mnie - pisnąłem.

-Uderzył cię?

Pokiwałem głową. Nagle puścił mnie i wstał ubierając się.

-Yuu? - przetarłem spuchnięte oczy. - Proszę, nie zostawiaj mnie.

-Zabiję go - warknął. - Zatłukę jak psa.

-Co takiego?

-Dlaczego nic mi nie powiedziałeś? - podszedł do mnie i złapał mnie za rękę. - Ruki, dlaczego?

-Bałem się go - powiedziałem cicho spuszczając wzrok.

-To teraz on będzie bał się mnie - wpił się w moje usta. Przytrzymał moją głowę i pochylił się nade mną, zmuszając mnie jednocześnie do tego, żebym się położył. - Kotku, obiecuję ci, że to był ostatni raz, kiedy ktoś cię dotknął.

-Proszę, nie idź nigdzie - objąłem go.

-Muszę - znowu mnie pocałował. - Dam nauczkę pewnej osobie. Niech wie, że nie wolno krzywdzić moich bliskich, a już na pewno nie ciebie.

-Nie, Yuu - nie chciałem go puścić. - Nie zostawiaj mnie już.

Niestety, nie miałem nawet o czym z nim dyskutować. Wstał, nie zważając na moje protesty i wyszedł, a ja za nim, pośpiesznie zakładając na siebie poszczególne części garderoby. Zamknąłem drzwi i szybko go dogoniłem.

-Yuu! - złapałem go za rękę.

-Kotku, wracaj do domu - ignorował mnie.

-Wrócę, ale z tobą - twardo trwałem przy swoim.

-Przeziębisz się - zdjął swoją bluzę i stanął na chwilę, żeby mi ją założyć. Zapiął mnie i założył kaptur. - Zmykaj do środka, będę za godzinkę.

-Ale...

Odwrócił się i szedł dalej. Nie wiedząc, co zrobić wyciągnąłem komórkę i zadzwoniłem do osoby, która pierwsza mi przyszła na myśl.

-Tak? - Akira odebrał po pięciu sygnałach. Jego głos był niezadowolony, tak jakby przerwał mu coś naprawdę ważnego.

-Aki, potrzebuję twojej pomocy - starałem się nie stracić Aoiego z oczu, co takie proste nie było. Było ciemno i na dodatek zaczynało mrzeć.

-Co się stało? - zapytał bardziej spokojnie.

-Boję się o Yuu, chyba poszedł się bić.

-Yuu poszedł się bić? - zaśmiał się. Nagle usłyszałem szum w słuchawce.

-Takanori, gdzie jesteś? - zapytał Uruha.

Wytłumaczyłem mu pokrótce swoje położenie, oraz to, gdzie zmierzałem. Kouyou kazał mi zostać w miejscu i powiedział, że zaraz przyjedzie. Faktycznie, nie minęło dziesięć minut, a ja usłyszałem warkot silnika Yamahy.

-Gdzie poszedł? - zapytał zajeżdżając obok mnie. Podał mi też kask, który założyłem wsiadając.

-Tam - wskazałem ręką stronę.

-Złap się mnie - powiedział. Posłusznie objąłem go w pasie, a on ruszył. Zamknąłem oczy i zacząłem się modlić, żebyśmy się nie zatrzymali na najbliższym drzewie.

Kouyou zjawił się naprawdę szybko. Usłyszał tylko, że Yuu może coś się stać, a on już był. Myślałem, że to, co do niego czuł już mu przeszło. Najwidoczniej się myliłem.

-Poczekaj tutaj - powiedział stając przy jakimś starym budynku, który najwidoczniej był szykowany do rozbiórki. Zdjął kask i odgarnął blond czuprynę niczym w jakiejś reklamie szamponu do włosów.

-Idę z tobą! - zszedłem z motocyklu i zacząłem pośpiesznie ściągać kask.

-Nie idziesz - powiedział twardo. - Zostajesz i pilnujesz mojej maszyny.

-Nie żartuj sobie, jak tam jest Yuu, to muszę go stamtąd wyciągnąć - zacząłem iść w stronę wejścia, a raczej czegoś, co miało być wejściem do starej hali. Niestety, stanowczy chwyt nie ułatwił mi tego. - Ej, puść mnie!

-Nie rozumiesz, że to niebezpieczne? - szarpnął mną i schylił się żeby się ze mną zrównać. - Narobisz mi i Shiro problemów, jak tam pójdziesz i coś ci się stanie. Dlatego poczekasz tutaj - puścił mnie i sam ruszył do rozpadającego się budynku. - Wrócę z nim za dziesięć minut.

I zniknął w ciemnościach. Chodziłem nerwowo wokół motocyklu odliczając pod nosem zdecydowanie zbyt szybko sekundy. Pozostało mi zaufać Kouyou, chociaż nawet sobie nie ufałem do końca. Skąd on w ogóle wiedział, że Yuu był tam na sto procent? Nie zastanawiałem się nad tym długo. Gdy tylko usłyszałem krzyk, od razu rzuciłem się biegiem do budynku. Przeszedłem przez dziurę w siatce, z której był zrobiony płot i podbiegłem do drzwi, które stawiały niemały opór. Pchnąłem je zbierając w swoim drobnym ciałku, całą siłę i udało mi się je otworzyć. Wszedłem do środka.

Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to dwóch mężczyzn stojących na oświetlonej części. Od razu poznałem Yuu, który stał w lekko pochylonej pozie. Drugim z nich był Ren. Widać było, że już zdążyli się pobić. Nie widziałem nigdzie Kouyou, za to dookoła kręciło się kilku typków w tatuażach. Widząc ich, nogi ugięły się pode mną, a serce zaczęło łomotać, tak, jakby chciało mi wyskoczyć z piersi, po plecach spłynął mi zimny pot, a na całym ciele pojawiła się gęsia skórka.

Yakuza.

Nie chcąc zwracać na siebie uwagi, podparłem się o ścianę i zacząłem iść wzdłuż niej. Starałem się cały czas mieć oko na Yuu oraz na tych, którzy byli najbliżej mnie. Nagle ktoś szarpnął mnie za rękę. Byłem gotów w każdej chwili zostawić tej osobie piękny prezent w postaci blizn na twarzy od moich paznokci. W porę się jednak opamiętałem, gdy zauważyłem, że to był Uruha.

-Co tu... - zacząłem, ale zakrył mi usta dłonią. Przyłożył palec do ust i zrobił dziubek mający oznaczać żebym był cicho.

-Będziesz miał okazję żeby zobaczyć Aoiego w akcji - powiedział mi na ucho.

Stałem z nim pod ścianą i patrzyłem na środek, gdzie Yuu i Ren przymierzali się do walki. Pierwszy ruszył się Ren. Rzucił się na Yuu z pięściami, ten za to zwinnie zrobił krok w bok, uderzając Rena w tył głowy. Odwrócił się w jego stronę i porządnym kopniakiem sprowadził go do parteru. Ren uderzył szczęką o beton i zawył z bólu.

-Jeszcze raz go tkniesz - warknął stawiając nogę na jego plecach. - Zbliżysz się do niego - pociągnął go za włosy. - Nie ręczę za siebie, jeśli go w jakikolwiek sposób skrzywdzisz.

Patrzyłem na to z szeroko otwartymi oczyma. Pierwszy raz widziałem Yuu w takim stanie. Zupełnie jakby był w jakimś amoku. Nie poznawałem go. Zawsze miałem go za kogoś spokojnego, unikającego przemocy. Jak bardzo się myliłem.

Shiro puścił go i zrobił kilka kroków w stronę wyjścia. Zdaje się, że nie zdawał sobie sprawy z obecności mojej i Kouyou.

-Ten dzieciak nie nadaje się do niczego innego, niż do pieprzenia. Nawet laski nie umie dobrze zrobić - Ren chciał się podnieść. - A ty jak widać nie chcesz korzystać z jego delikatnej dupy.

Po tych słowach Yuu zawrócił i kopnął go w twarz. Był to mocny kopniak. Dostrzegłem krew na ziemi. Aoi podniósł Rena trzymając go za koszulkę. Zamachnął się nim i rzucił go na filar. Ren uderzył o niego otwierając szeroko oczy i buzię. Z jego gardła wydobył się niemy krzyk. Opadł z hukiem na podłogę. Shiro nie pozwolił mu długo czekać. Podszedł do niego i zaczął go kopać.

-Jak bezmyślnie - mruknął Uruha.

-On go zaraz zabije! - złapałem go za rękę. - Zrób coś!

-A co ja mogę? - uniósł dłonie w geście bezradności. - Yuu trochę się zmienił, kiedyś nie działał tak brutalnie.

Zignorowałem go i sam rzuciłem się w stronę Aoiego i Rena.

-Ruki, wracaj tu! - krzyknął za mną Uruha.

Podbiegłem do Yuu i objąłem go od tyłu. Chciałem żeby przestał, dlatego pociągnąłem go do tyłu.

-Już wystarczy - powiedziałem w jego plecy. - Yuu, przestań już.

Powoli się uspokajał. Przestał kopać Rena, a jego przyśpieszony oddech zwalniał. Zupełnie jakby wybudzał się z transu.

-Ruki - odwrócił się w moją stronę mocno mnie obejmując.

-To teraz mamy większy problem - powiedział Kouyou wchodząc na środek i wskazując na kilku typków z bronią wycelowaną na naszą stronę. Przełknąłem ślinę i patrzyłem na nich z szeroko otwartymi oczami. - Panowie, uspokójcie się. Wszystko skończone - uśmiechnął się szarmancko, a całość, jak na komendę upuściła broń.

-Kouyou - powiedział Yuu. Zerknąłem na niego. Jego wyraz twarzy wyrażał ogromne zdziwienie. - Co tu robisz?

-Zawsze to ty mnie ratowałeś, teraz ja uratuję ciebie - odparł unosząc brwi z uśmiechem.


*

Siedziałem oszołomiony na ławce, dalej nie mogąc przyjąć do świadomości całej tej historii.

-Czyli wiesz już wszystko - powiedział Kouyou. - Dlatego możesz dać mi święty spokój - wstał i założył kask.

-Kouyou - powiedziałem, kiedy wsiadł na motocykl - dziękuję.

-Dbaj o siebie, a ty Aoi, pilnuj go lepiej - odparł.

-Uważaj na siebie - powiedział Yuu. - I dzięki za wszystko.

-Polecam się na przyszłość - powiedział włączając silnik i ruszając z miejsca.

Patrzyliśmy jakiś czas, jak odjeżdżał. Zerknąłem na Yuu, który siedział wbijając wzrok w kolana. Przysunąłem się do niego i oparłem głową o jego ramię.

-Nie boisz się mnie teraz? - zapytał.

-Dlaczego? - zamknąłem oczy. - Dalej jesteś moim Yuu.

Objął mnie ramieniem i zaśmiał się. Wtuliłem się w niego czując się bezpiecznie. Byłem też strasznie zmęczony i chciało mi się spać.

-Piękna noc - powiedział. Mruknąłem coś tylko i otworzyłem oczy patrząc w niebo. Warstwa chmur, która je wcześniej zasłaniała zniknęła odsłaniając błyszczące gwiazdy.

-Rzeczywiście - powiedziałem.

-Wracajmy - wstał. - Przeziębisz się jeszcze.

Wstałem za nim. Złapał mnie za rękę i wróciliśmy do jego ciasnego mieszkania.

----

pam pam pam 

Obiecałam, że cokolwiek będzie po pięciu komentarzach, jednak skończyłam to i pomyślałam ' po cholerę mam czekać, uszczęśliwię tych, którzy skomentowali '. Dlatego mocno ściskam wszystkich komentujących *tsukkomi tuli* Poczujcie mą miłość :D 
Pierwsza sprawa. Może wy o tym nie wiecie, ale ja wiem i dlatego pragnę poinformować, że Migdał zbliża się ku końcowi. Dlatego pytanie do was moi drodzy, chcielibyście kolejną serię tego opowiadania? Mam już zaczęty ósmą część, a dziewiąta powinna być ostatnią. Napiszcie co o tym sądzicie.
Dalej, "Jeśli się odrodzę spotkajmy się znowu" - czwarta część jest skończona i zależy to tylko i wyłącznie od was, a właściwie od pięciu komentarzy, kiedy ujrzy ono światło dzienne.
Tak, jestem zła, historia, która została tutaj opowiedziana zostanie wyjaśniona w kolejnym rozdziale >:D
To tyle :) 

Do następnego rozdziałuu~!

Komentarze

  1. Kolejna seria? TAAAAAAAAAK!!!! *Q* Już nie mogę się doczekać... Och niesamowicie piszesz,
    kocham to opowiadanie :D Niecierpliwie czekam na następną notkę

    OdpowiedzUsuń
  2. AH!!!!! Dzięki Ci wielkie za wrzucenie kolejnego opowiadania! Już mnie ciekawość zżerała! *HUUUUG*
    ZNOWU REN...ZNOWU REN.... URUHA, ZABIJ GADA! A no... uciec też możecie XD Dobrze, ze mu uratował tyłek. Tylko czemu Kouyou jest taki oschły D: OOOO! O co chodzi z tą dziewczyną, przed która tak "odwaliło" Uruszy? Ah, JAK JA CHCĘ WSZYSKO WIEDZIEĆ! D:
    Matko, już myślałam, że Aoi nie da Tace dopjść do słowa i zrobi mu awanturę za te malinki X.X
    "Zdjął kask i odgarnął blond czuprynę niczym w jakiejś reklamie szamponu do włosów. " Wyobraziłam sobie to i ... jebłam XD Kurwa nie mogę, Kou , blondyneczka reklamująca szampon do włosów, wyobraźcie sobie to XD
    O fuck, yakuza... Szczerze, myślałam, że Aoia spiorą czy coś,a tu nid XD nie, zebym go nie lubiła. Po prostu kocham widzieć swoje ulubione postaci, gdzy cierpią XD
    Fajnie by było przeczytać kolejną serię C:
    Mam nadzieję, że szybciutko wstawisz "Jesli się odrodzę (...)"
    Życzę wena~!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem jak najbardziej za kontynuacją! C:

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też jestem za kontynuacją! CCC:
    Najbardziej mnie ciekawi, dlaczego Rei był zły, gdy Taka zadzwonił.. Jak widać, był przy nim Uruha.... TYLKO NIE REITUHA, KURNA, TYLKO NIE REITUHA! Aki powinien się starać o Takę, a nie był zuy na niego, o! W końcu mu się podoba. A Uruha niech się stara o Aoia albo sobie kogoś znajdzie (TYLKO NIE REITA DDDDDDDDDDD:)
    Oh, ja na prawdę myślałam, że Aoiowi coś zrobią (wielki hejt na Aoia '' :c a Uru coraz bardziej cofa się hejt~ Moja blondyneczka XDDD TO NIE JA, TO MOJA SZAUMA!
    Jestem też ciekawa, co będzie z Kaiem *o* skoro Aki się tak ugania za innymi (Taka i jak myślę - Uruha ) to dlaczego Kai ma mu to cały czas wybaczać? Niech nie będą razem, a Akira niech znajdzie kogoś, kogo będzie kochał i będzie mu wierny, a nie krzywdził tak samo jego jak i swoją połówkę! Chciałabyś, żeby twój chłopak całował inną dziewczynę? ;__;
    Czekam na nowe notki *o*

    OdpowiedzUsuń
  5. Opowiadanie zbliża się ku końcowi?! Załamka! Tak bardzo chciałabym byś przedłużyła je tak jak tylko się da.... uwielbiam Cię za nie, jesteś po prostu genialna! To samo tyczy się Aoihy! Daj do niej już 4 część i pomimo, że opko smutaśne to chcem je przeczytać! Jeszcze takie zapytanie mam do Ciebie.. Informujesz może o nowych notkach? Jeśli tak to byłabym wdzięczna gdybyś pisała mi o nich na gg : 42476605 . Jeśli już Ci je podałam to wybacz, po prostu nie pamiętam. ._. XD
    Didisia ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. no to kiedy wrzucisz coś nowego? :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Lubię ten paring. Ruks z pewnością pasuje do Aoia, może nie tak bardzo jak do Reity, ale pasuje. Huh... szczerze mówiąc to ja też jestem za przedłużeniem opka. Zawsze możesz wplątać w życie głównej pary Kou ( którego swoją drogą, uwielbiam ). Mam nadzieje, że szybko coś wymyslisz. Czekam na nexta . ^^
    Nini. ~

    OdpowiedzUsuń
  8. Ojaaa... Ten part był genialny!
    Myslałam, że Aoi w momencie, gdy zauważył malinki u Taki, zwyzywa go, nie da mu dojść do słowa, albo niewiadomocojeszcze ;-;
    Ale spokojnie wysłuchał i poszedł pobić tego dziada. Jestem z ciebie dumna, Yuu! *fetysz na Aoiego jako superherodzielneseme w Aoiki* ♥
    Moment, kiedy Taka musiał go odciągać od tamtego padalca był... taki uroczy ;-; Naprawdę! W ogóle, to, ze Yuu poszedł się lać, było urocze.
    Czy ja jestem dziwna...?

    I czekam na kolejny part Aoihy. Bo mnie ciekawość straszliwie zżera ;-;

    I, tak. Jestem jak najbardziej za kontynuacją ,,Migdałowego Serca''!
    Chyba, ze wszystko, czego oczekuję napiszesz w dwóch przyszłych partach. Ale nie sądzę. Ja nigdy nie mam dosyć Aoiki *3*
    Shima kocha Aoiki~! ;-;

    Weny, kochana!

    //Shima

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej,
    jak dobrze, że Kyou tam był, Yuu w końcu dowiedział się o tym, a to Uruha powiedział, że wszystko dobrze i ci opuścili broń...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytam kiedy mogę :) Rozdział wyszedł świetnie. Masz rękę do pisania mimo, że zostało to napisane lata temu :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

DZIĘKUJĘ

Popularne posty