Migdałowe serce 08

O nieodwzajemnionym uczuciu


-Jutro czeka was klasówka, więc mam nadzieję, że dzisiejszy wieczór przeznaczycie na naukę - powiedział nauczyciel kończąc tym samym zajęcia.
-Jaka klasówka? - odwróciłem się do Akiry. Ten tylko wzruszył ramionami i pokręcił głową.
-Tanabe, z czego to ma być? - zapytał bruneta. Okularnik zerknął na niego i westchnął wstając i zaczynając się pakować.
-Bryły - odpowiedział. - Niech zgadnę, żaden z was nie ma zielonego pojęcia o bryłach i zaraz będziecie prosić, żebym wytłumaczył wam materiał - zawiesił tornister na ramię.
-Skąd wiedziałeś? - wraz z Reiem także się spakowaliśmy.
-Znam was nie od wczoraj - skrzywił się trochę. - Siedemnasta pasuje?
-Pewnie - ruszyliśmy we trójkę z klasy.
-Ja nie mogę - powiedziałem szybko. - Jakoś sobie poradzę.
-Jak to? Już któryś raz wykręcasz się od spotkania - powiedział Aki oskarżycielskim tonem.
-Umówiłem się i... - zawiesiłem głos. Powiedziałem to na głos?
-Znamy ją? - zapytał Kai. - Wyjaśniło nam się, dlaczego Uruha, taki zakręcony ostatnio chodził - zaśmiał się.
-Raczej jej nie znacie - mruknąłem speszony. Nie chciałem, żeby ktokolwiek dowiedział się o nim.
-Starsza? - dopytywał się Akira.
-Dwa lata - odpowiedziałem rumieniąc się. Przecież on nie jest dziewczyną! - Naprawdę, muszę już lecieć - przyśpieszyłem kroku i ruszyłem w stronę najbliższego busa.
-Przedstaw nam ją kiedyś! - krzyknął za mną Akira. Kilka osób odwróciło się w moją stronę. Spuściłem głowę, czując, że rumienię się po uszy. Głupi Ue-chan. Zrobił to specjalnie!
Wsiadłem do autobusu i pojechałem w miejsce, gdzie byliśmy umówieni.

*

Siedziałem na huśtawce patrząc na swoje kolana i okręcając się w kółko, trzymając się łańcuchów, na których była zawieszona huśtawka. Zaraz miał przyjść. Obiecał, że przyjdzie, a dla niego obietnice były ważne.
Chyba pierwszy raz zakochałem się i to w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Dla niego mogłem zrobić wszystko, mogłem nawet ogolić się na łyso, gdyby w jakiś sposób sprawiłoby mu to radość.
Ale on nigdy nic ode mnie nie chciał. Bolało mnie to trochę, bo chciałem się odwdzięczyć za to, co dla mnie zrobił.
-Kouyou - usłyszałem nad sobą. Odwróciłem głowę w stronę tego pięknego głosu. Od środka zaczęła mnie wypełniać prawdziwa euforia. - Długo czekałeś? - zapytał rzucając torbę na ziemię i zajmując drugą huśtawkę.
Yuu, przyszedłeś! Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że cię widzę!
-Nie - automatycznie zacząłem się szczerzyć.
-To dobrze - zaczął się lekko huśtać. - Jak w szkole? - zapytał chcąc zacząć jakiś temat. Wiedział, że sam się nie odezwę.
-Okej - spojrzałem na widok wesołego miasteczka. - Dostałem pięć z historii - pochwaliłem się.
-Serio? - ucieszył się. W końcu to on pomagał mi się przygotować do testu. - Kouyou, jestem z ciebie dumny - wstał i pogłaskał mnie po głowie. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz i już któryś raz tego dnia zarumieniłem się niczym cnotka. Byłem taki szczęśliwy, słysząc te słowa z jego ust. Chociaż powiedział to tak, jakby mówił do młodszego brata, to i tak poczułem się, jakbym był w stanie przenosić góry. I może tutaj tkwił nasz problem? Ja naprawdę go kochałem, on za to miał mnie za młodszego braciszka. Wiedział, co do niego czułem, jednak nie chciał mi dawać nadziei na nic więcej. Z drugiej strony, on też mnie kochał, ale nie w taki sposób, jak ja jego. - Zasłużyłeś na nagrodę - ujął moją twarz w dłonie i pogładził kciukiem po policzku. Patrzyłem na niego z szeroko otwartymi oczami. Co zamierzał? - To jak? - puścił mnie, a całe podniecenie uleciało ze mnie tak, jak powietrze z balonika. - Idziemy na lody? - uśmiechnął się szeroko.
-Pewnie - wstałem i chwyciłem swoją torbę.
Lody? W sumie to myślałem, że powie coś innego, albo nic nie powie i...
Znowu się przyłapałem na fantazjowaniu o nim. Zganiłem się w myślach i starałem iść z nim ramię w ramię. Chciałem mu pokazać, że nie jestem dzieckiem, które ociąga się i widzi tylko to, co chce.
Po drodze do lodziarni rozmawialiśmy o dość przyziemnych rzeczach, jak pogoda, czy plotki. Z Yuu mogłem porozmawiać o wszystkim. Od drobnych problemów, po tematy związane polityką. Był naprawdę obyty w wielu dziedzinach i myślał racjonalnie. Chyba właśnie to uratowało mnie tamtego dnia. Mogłem teraz tylko dziękować losowi, że był blisko.
-To ja chcę cytrynowe - powiedział z uśmiechem do miłej pani z budki z lodami. - A ty Kouyou?
-Ja chcę - przesunąłem wzrokiem po tabliczkach z nazwami lodów - migdałowe.
-Ile gałek?
-Ja poproszę dwie.
-Ja też.
Kobieta nałożyła nam po dwie gałki do rożków i podała je w serwetkach.
-Migdałowe serce - powiedział Yuu.
-Co takiego? - zmarszczyłem brwi. Ruszyliśmy przed siebie.
-Zobacz - wskazał na moje lody. - Wyglądają jak serce.
-Rzeczywiście - przyjrzałem im się. Naprawdę ułożyły się w coś na wzór serca.

*

-To najprostszy sposób na zrobienie tego zadania - powiedział okręcając długopis w palcach. - To jak? Teraz rozumiesz?
-Teraz tak, naprawdę dziękuję - przed oczami miałem masę liczb i wzorów, które nagle nabrały dla mnie sensu.
-To do, którego liceum się wybierasz? - zapytał.
-Myślałem nad jakimś, gdzie byłoby więcej godzin sztuki, lub jakieś takie koło - odparłem po dłuższym zamyśleniu.
-Powinieneś malować - stwierdził. - Lub rysować, ogólnie zajmować się tworzeniem.
-Tak uważasz? - zamknąłem zeszyt i schowałem długopis do piórnika.
-Twoje twory są przepiękne! Są takie... - szukał odpowiedniego słowa. - jedyne w swoim rodzaju, oryginalne.
-Przestań słodzić - spuściłem głowę rumieniąc się. - A ty, jak wybierałeś liceum?
-W sumie, to rodzice mi je wybrali. Nie zależało mi na tym - odparł kręcąc się w kółko na krześle. - Mają wobec mnie plany, studia i w ogóle - westchnął. - Jakoś się z tym nie czuję - przeczesał ręką włosy i dotknął kolczyka w wardze, jakby upewniając się, że na pewno był na swoim miejscu.
-Sądzę, że jeszcze się przekonasz - uśmiechnąłem się. - W końcu, to twoje życie.
-Nie wiem - westchnął. - Jakoś nie widzę swojej przyszłości - uśmiechnął się gorzko, a w jego oczach dostrzegłem smutek.
Chyba pierwszy raz zmartwiłem się tak czyimś zachowaniem.

*

-Takashima Kouyou - nauczyciel zawiesił głos, tworząc napięcie - pięć - powiedział w końcu, a ja nie mogłem uwierzyć w to, co usłyszałem. Pięć? Ja i piątka z matmy? Uczniowie w klasie zaczęli po kolei odwracać się w moją stronę. Zdaje się, że również niedowierzali.
-Od kogo ściągałeś? - Reita krzywił się lekko. Pokręciłem głową.
-Uczyłem się - odparłem dumnie. - To takie trudne?
-Ale to matematyka!
-To co z tego? - otworzyłem zeszyt, żeby zanotować temat. - Nawet taki debil z matmy, jak ja, może dostać pięć - otworzyłem tył zeszytu, gdzie miałem jakieś bazgroły. Wśród nich poniewierał jeden się napis.
Daj z siebie wszystko!
Uśmiechnąłem się i przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Kiedy to napisał?
Zacząłem kreślić po kartce szlaczki. Yuu, tak jak wszedł, tak nie chciał wyjść z mojej głowy.

*

-Nie smuć się - pogłaskał mnie po włosach. - Wiesz, że zasługujesz na kogoś lepszego.
-Naprawdę cię kocham - powiedziałem walcząc ze łzami. - Daj mi szansę - zacisnąłem dłonie w pięści. - Shiro - zgryzłem wargę.
-Uru-chan - położył mi ręce na ramiona - spójrz na mnie.
Podniosłem na niego głowę. Uśmiechnął się lekko i pochylił całując mnie w czoło. Zamrugałem kilkakrotnie zdziwiony, czując, jak się czerwienię. Zrobił to tak nagle. Dotyk jego miękkich ust był cudowny. Chciałem poczuć go jeszcze raz, dłużej.
-Dlaczego to zrobiłeś? - spuściłem głowę i wlepiłem wzrok w kolana.
-Nie wiem - usiadł obok mnie.
Siedzieliśmy w niezręcznej ciszy długie minuty. Żaden z nas nie miał odwagi się odezwać. Nie po tym, co zrobił. Czułem się, jakby miejsce, w które mnie pocałował, lekko łaskotało. To wszystko nie miało sensu. I ja i on byliśmy zupełnie różni, a mimo tego i tak lgnąłem do niego niczym mucha do lepu. Byłem ślepo zakochany w swoim wybawcy, księciu na białym koniu. Jednak książę spełnił swoją powinność i mógł odejść, jednak...
-Myślę, że mogę to dla ciebie zrobić - odezwał się pierwszy. - Nic nie obiecuję, jednak nie chcę żebyś przeze mnie chodził smutny.
I chyba tak zaczął się jeden z najpiękniejszych, jak i najsmutniejszych okresów mojego życia.

*

Oparłem się o jego ramię i zamknąłem oczy. Pogładził mnie po ramieniu i dalej czytał jakiś artykuł w gazecie. W pewnym momencie objął mnie ramieniem. Zerknąłem na niego. Jego twarz była nieporuszona i dalej czytał. Uśmiechnąłem się pod nosem i wtuliłem w niego.
-Kocham cię - powiedziałem rozanielonym głosem.
Nie zareagował. Zresztą, jak zwykle. Nigdy mi nie powiedział, że mnie kocha, bo w końcu, po co miałby kłamać?
Nawet nie zauważyłem, kiedy przysnąłem. Obudziłem się, leżąc w jego łóżku, przykryty kocem. Przytknąłem nos do poduszki i zaciągnąłem się zapachem Yuu, którym była przesiąknięta.
-Obudziłeś się - Ren wszedł do pokoju. - A tak w ogóle, to dzień dobry.
-Dobry. - podniosłem się do siadu. - Gdzie Aoi?
-Wyszedł gdzieś - usiadł przy biurku. - Nie, nie mówił gdzie - odpowiedział zanim zadałem pytanie. - Kazał cię tylko nie budzić.
-Aha - mruknąłem. - To dzięki - wstałem i ubrałem buty.
-Do usług - odparł bardziej skupiony na zawartości zeszytu.
Nałożyłem bluzę i wyszedłem z pokoju. Przeszedłem przez wąski korytarz internatu i zszedłem po schodach prowadzących na parter. Ruszyłem przez przestronny, jasny hol i wyszedłem przez szklane drzwi. Było chłodno i zbierało się na deszcz, dlatego założyłem kaptur.
-Kouyou - usłyszałem za sobą, gdy już szedłem chodnikiem. Odwróciłem się na pięcie i ledwo się powstrzymałem, żeby nie rzucić mu się w ramiona. - Już idziesz? - skrzywił się lekko i uniósł siatkę z zakupami.
-Um, moja mama będzie się martwić.
-W porządku - uśmiechnął się lekko. - To do zobaczenia - skręcił do internatu.
-Yuu! - ruszyłem za nim. Odwrócił się zdziwiony. Stanąłem kilka kroków przed nim i wziąłem głęboki wdech. - Bo ja... Ja sobie tak... - jąkałem się. - Nie musisz się zmuszać, powiedz, jak będziesz chciał przestać.
-Kouyou - skrzywił się. - Wiesz, że ja i Ren...
-Wiem - zacisnąłem wargi. - Ja to rozumiem - mruknąłem. - Co nie zmienia faktu, że cię kocham. Zakochałem się od pierwszego wejrzenia, w tedy, w parku - poczułem kluchę w gardle. - W tedy pierwszy raz poczułem te motylki, chociaż powinienem był uciekać, to nogi ugięły się pode mną nie ze strachu, lecz z twojego widoku - znowu robiłem się czerwony.
-Kouyou, ja też cię kocham - powiedział. - Martwię się o ciebie, ciągle o tobie myślę - pokręcił głową. - To się zrobiło zbyt męczące.
-Męczę cię? - mruknąłem zrezygnowany.
-Tak - zauważyłem, że krople zaczęły spadać z nieba. - Kocham cię, ale nie w taki sam sposób, jak ty mnie.
-Ja wiem - westchnął i podszedł do mnie. Ujął mój podbródek i lekko podniósł moją głowę. Pochylił się i delikatnie musnął moje usta swoimi.
-Kouyou - położył mi dłoń na policzku - nie uciekaj ode mnie wzrokiem - powiedział. - Masz śliczne oczy - zatoczył kółko kciukiem. - I słodko się rumienisz.
-Jak dziewczyna - mruknąłem czując jeszcze na ustach jego słodycz.
-No właśnie - westchnął. - Jak dziewczyna.
Zamrugałem kilkakrotnie i odsunąłem się. Nie mogłem uwierzyć w to, co właśnie padło z jego ust.
-Więc to jest problemem? Mój wygląd? - nie odpowiedział, co uznałem za potwierdzenie. - Ale ja nie jestem dziewczyną - zgryzłem wargę.
-Wiem, że nią nie jesteś - mruknął.
-Nieważne - odwróciłem się do niego. - To na razie.
-To nie miała tak zabrzmieć, Kou - złapał mnie za rękę. - Nie o to mi chodziło - deszcz padał coraz mocniej.
-Przestań - starałem się nie odwrócić w jego stronę. - Skoro i tak nie jestem w twoim typie, to chociaż daj mi odejść.
-Kouyou, ja cię kocham, ale nie...
-Nie w taki sam sposób, jak ja ciebie - wyrwałem dłoń z jego uścisku. - Nie jestem głupi, nie musisz powtarzać, żebym zrozumiał.
Odszedłem od niego i dopiero w tedy się rozpłakałem.
Co z tego, że przypominałem dziewczynę? Myślałem, że trzymał mnie na dystans, bo byłem od niego młodszy, albo martwił się, że coś mogłoby mi się przez to stać. Miałem nadzieję, że może w środku naprawdę mnie kocha. Nigdy bym nie pomyślał, że mu się nie podobałem od zewnątrz, że byłem zbyt kobiecy.
-Kretyn - burknąłem pod nosem. Nie wiedziałem do końca, czy było to skierowane do niego, czy do mnie.
Ale Yuu miał Rena. Wiedziałem, że świetnie się dogadywali, nawet jeśli Ren był od niego starszy. On mógł dać mu szczęście, a ja nie.

*

Po ukończeniu gimnazjum poszedłem do zwykłego liceum, chociaż miałem ambicje na jakieś artystyczne. Wraz z Akirą trafiliśmy do jednej klasy, a Tanabe do innej. Dopiero w tedy zauważyłem, że on i Reita, to coś więcej niż zwykła przyjaźń. Akira zerwał dla niego ze swoją dziewczyną. Jednak Kai, nie był co do tego przekonany. I ja i on wiedzieliśmy o naturze Akiego, oraz o tym, że trudno mu było dotrzymywać wierności.
-To jak z tym twoim? - zapytał, jak wracaliśmy do domu ze szkoły. - Tym Yuu, tak?
-Tak - cóż, w końcu musieli się dowiedzieć, że to nie była dziewczyna. - Jest jak jest. Nie zamierzam nic zmieniać - mruknąłem.
-Ale, kochasz go.
-I co w związku z tym? On nie kocha mnie, nie możemy być razem. Proste.
-I poddasz się?
-A co? Może mam latać za nim, jak jakiś desperata?
-No nie...
W końcu udało się Akirze przekonać Tanabe, że będzie mu wierny. Nie powiem, byli dość udaną parą. Nie kryli się ze swoim uczuciem, przez co mieli problemy. A raczej to Rei miał problemy. Rówieśnicy wyprowadzali go z równowagi i często wracali do domów z podbitymi oczami, bądź innymi uszkodzeniami na ciele. Akira nie mógł pozwolić, żeby ktoś dokuczał jego ukochanemu.
Aż pewnego dnia i mi trafiło się szczęście. Wszystko między mną, a Aoim ułożyło się, a mnie udało się znaleźć dziewczynę. Zdaje się, że Yuu tylko po części podzielał moje zadowolenie z życia. Powiedział mi, że on i Ren rozstali się.
-Ładna jest? - zapytał, gdy huśtaliśmy się, jak zwykle na placu zabaw z widokiem na wesołe miasteczko.
-Urocza - mruknąłem.
-Cieszę się, że kogoś sobie znalazłeś - powiedział szczerze.
-Ja też - uśmiechnąłem się pod nosem.
Jednak to, co do niego czułem nigdy nie minęło. Byłem zakochany w dziewczynie, jednak to on zajmował główne miejsce w moim sercu. Zawsze. Nawet jeśli pierwszy raz był właśnie z nią, to wyobrażałem sobie, że to z nim leżę nagi w łóżku i modlę się, żeby rodzice nie wrócili wcześniej do domu. Każdy czuły gest, każdy dotyk, tak bardzo chciałem, żeby należał do niego.
-Akuku! - wskoczyła mi na plecy. - Kou-chan, obudź się.
-Takako! - zaśmiałem się. - Złaź ze mnie.
Naprawdę, byłem z nią szczęśliwy. Ale stara miłość nie rdzewieje.
Nawet nie zauważyłem, jak bardzo się zmieniłem. Uświadomiła mi to dopiero ona, gdy ze mną zerwała. Szybko jednak pozbierałem się po jej stracie i znalazłem sobie nową dziewczynę.

*

Akira nie otrzymał promocji do następnej klasy i przeniesiono go do innej szkoły. Opowiadał, że spotkał tam jakiegoś chłopaczka, naprawdę uroczego, chociaż zamkniętego w sobie. Zastanawiało mnie, czy Kai o tym wiedział. W tedy też dowiedziałem się, że Yuu udało się kogoś znaleźć. Nie opowiadał mi o nim dużo, a ja nie pytałem. Mogłem temu chłopakowi tylko zazdrościć kogoś takiego, jak Shiro. Jednak Yuu wydawał się być naprawdę szczęśliwy. Cieszyłem się, z tego powodu, w końcu co lepszego mogłem robić?
Dopóki nie okazało się, że to jedna i ta sama osoba. Kręcił sobie z Akirą i Yuu. Miałem ochotę coś mu zrobić, za takie postępowanie wobec bliskich mi osób. Przyczepił się, jak rzep do psiego ogona. Cholerny gówniarz.
Jednak, pomyliłem się. On naprawdę go kochał, a ja nie miałem w tej sprawie nic do gadania. Mogłem jedynie dalej budować swój mur, by nikt nie mógł dostrzec gasnącego płomyka starego mnie i by nikt nie mógł mnie więcej zranić, tak, jak zrobił to on.

----
Tak, tak, krótki rozdział z perspektywy Uruszki. Małe wyjaśnienie, co zaszło między Kou, a Yuu. Dziewiąty powinien się niedługo pojawić, jednak wcześniej zrobię wam mały przerywnik w postaci krótkiego oneshota ^^ 
Jak zawsze, bardzo dziękuję za komentarze :D Piszcie, piszcie! Naprawdę się cieszę, czytając je. 
Oczywiście, cokolwiek pojawi się po pięciu komentarzach :)

Do następnego rozdziałuu~! 

Komentarze

  1. Aż mam łzy w oczach. Śliczne!
    Przepraszam, nie wiem co powiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow... Wszystko co piszesz jest takie... Piękne.
    Dzisiaj dopiero przeczytałam wszystkie rozdziały, więc dopiero teraz piszę komentarz! Piękne! Śliczne! A nawet przystojne!

    OdpowiedzUsuń
  3. Śliczne
    Wzruszyło mnie do głebi

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowny rozdział. Nie mogę doczekać się już następnej notki! Pozdrawiam serdecznie. <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Szkoda mi w tym wszystkim Kouyou ;A; Yuu- cham. Mógł od razu powiedzieć, ze przeszkadza mu wygląd Uruhy. T_T
    A ja bym się bardzo cieszyła, jakbyś wrzuciła kolejny part "Jeśli się odrodzę (...)" C:

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    poznaliśmy historie Kouyou jest taka smutna, ale nie powinien budować muru wokół siebie...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. Faktycznie krótki ale za to treściwy :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

DZIĘKUJĘ

Popularne posty