Migdałowe serce 09 END
O tym, czego nie było i o niczym nie wnoszącym epizodzie
Przeciągnąłem
się leniwie w łóżku i przekręciłem na bok. Uchyliłem zaspane powieki i ziewnąłem
głośno. Byłem sam w łóżku. Podniosłem się do siadu. Yuu nie było w pokoju.
Chcąc go znaleźć, wstałem i ubrałem jakąś podkoszulkę, która należała chyba do
niego. Chyba na pewno, bo była na mnie o wiele za duża. Nie chcąc poprawiać
koszulki, która odsłaniała moje ramię, wyszedłem z pokoju i ruszyłem w
poszukiwania Shiro. Nie trwały one długo. Siedział w salonie i palił papierosa.
Gdy tylko mnie zobaczył, zgasił używkę w popielniczce. Usiadłem obok niego
ignorując dym unoszący się w około i przylgnąłem do jego ramienia.
-Do
twarzy ci w moich rzeczach – poprawił swoją własność, którą miałem na sobie.
-Wiem
- ziewnąłem. - We wszystkim mi do twarzy.
-Aleś
skromny - objął mnie i cmoknął w policzek.
-Yuu
- musnąłem nosem jego szyję - chodź ze mną jeszcze spać - czułem, że zaraz
zasnę. - Zimno mi bez ciebie.
Aoi
zaśmiał się i wziął mnie na ręce wstając. Przyczepiłem się do niego niczym mała
małpka i dałem mu zanieść się do łóżka. Położył mnie na poduszce i ułożył się
obok, przykrywając nas kołdrą. Wtuliłem się w niego spokojny, czując ciepło
drugiej osoby.
-Wiesz,
że mamy niedokończoną pewną sprawę - powiedział mi zmysłowo do ucha. Odsunąłem
się od niego i podniosłem do siadu.
-Ty
chciałeś...? - nie mogło mi to przejść przez gardło.
-A
ty nie?
Pokręciłem
głową zaprzeczając.
-Boję
się - spuściłem wzrok. - Yuu, to było straszne - przed moimi oczami znowu
stanęły obrazy sprzed kilku dni i lat. - Czuję się jak szmata - prawie się
rozpłakałem.
-Cii
- podniósł się i objął mnie, tak, jakbym był zrobiony z porcelany. - Już nikt
cię nie skrzywdzi - kołysał mną lekko, chcąc mnie uspokoić. - Jeśli nie chcesz
żadnych zbliżeń, to nie musimy.
-Nie
zostawiaj mnie już nigdy - powiedziałem drżącym głosem.
*
Ostatnie
lekcje w szkole mijały dość powolnie. Siedziałem na ławce rezerwowych i
błagałem los, żeby nikt nikomu nie wybił palca i żebym nie musiał wchodzić na
boisko.
Gra
w kosza była czymś brutalnym. Wszyscy uganiali się za piłką, jakby była
niewiadomo czym. Wolałem siedzieć bezpiecznie na ławce i udawać, że mnie nie
ma.
-Ruki,
wejdź za mnie - Akira usiadł zdyszany obok mnie.
-Dasz
radę grać - powiedziałem. - Dobrze wam idzie - chciałem, żeby ruszył się na
boisko.
-Dajesz
Taka - klepnął mnie w plecy. Jak dla niego, to pewnie było klepnięcie, ale dla
mnie, było to dość silne uderzenie, przez, które spadłem z ławki. - Zostały
dwie minuty do końca meczu.
Podniosłem
się i ostrożnie wszedłem na boisko, w morze gigantów.
-Matsumoto,
łap! - nagle ktoś rzucił w moją stronę piłką. No tak, nie byłem przez nikogo
kryty.
Jakimś
cudem złapałem nadlatujący przedmiot i szybko odrzuciłem go do kogoś z drużyny.
Chłopak zrobił dwutakt i zdobył punkty. Odetchnąłem po tej porywczej akcji i
resztę czasu przeznaczonego na grę, ciągnąłem się za wszystkimi, jak cień.
-Pięknie
- Aki klasnął w dłonie i objął mnie ramieniem, gdy szliśmy do szatni. - Poszło
ci znakomicie.
-Rzeczywiście
- przyznałem. - Nikt mnie nie zdeptał, nie walnął, nie zabił, a drużyna
wygrała.
-Trzeba
to uczcić - zaśmiał się. - Dasz się zaprosić na obiad?
-Nie
mogę - wyplątałem się z jego uścisku. - Jestem umówiony z Yuu - wziąłem telefon
i sprawdziłem godzinę. - Powinien zaraz być - pośpiesznie zgarnąłem swoje
rzeczy i poszedłem pod prysznic. Zasłoniłem się żółtą zasłonką i rozebrałem się
odkręcając wodę. Umyłem się szybko, wytarłem i ubrałem. Wróciłem do szatni,
gdzie spakowałem swoje rzeczy i przeglądając się w małym, podręcznym lusterku
zrobiłem drobny makijaż.
-Matsumoto,
dla kogo się tak mizdrzysz? - zapytał jeden z chłopaków z mojej klasy, uznawany
za chojraka. Był napakowany i wysoki, ale w głowie, zamiast oleju miał siano.
Nigdy nie odczuwałem potrzeby, by w jakikolwiek sposób zbliżać się do niego, a
on do mnie. Jednak, jego drużyna przegrała i musiał się na kimś wyżyć. Jego
sportowa duma została tym w końcu urażona. - Dla chłopaka? - prychnął. -
Księżniczko - zaśmiał się zabierając mi lusterko.
-Oddaj
- wyciągnąłem przed siebie rękę po przedmiot, który trzymał wysoko. Chyba nie
myślał, że będę takim idiotą, żeby po to skakać? - Jeśli tego nie zrobisz, to
pogadamy inaczej.
-Ciekawe,
jak?
-Kopnę
cię w krocze - warknąłem. - Z całej siły.
-Nawet
nie poczujesz - zaśmiał się ktoś stojący z boku.
-A
się zdziwisz.
-No
dalej panienko - opuścił trochę rękę. - Ułatwię ci sprawę.
-Co
jest? - Reita wszedł do szatni przepasany ręcznikiem wokół bioder i z
wilgotnymi włosami, które oklapły mu swobodnie na sile ramiona. - Co chcesz od
Takanoriego?
-A
ty co, jego ochroniarz? - zmierzył Akirę wzrokiem. - A może chłopak?
-Może
- objął mnie. - A teraz oddaj to, co mu zabrałeś - powiedział twardo. - Albo to
ze mną będziesz miał do czynienia.
-W
porządku - powiedziałem. - Kupię sobie nowe lusterko - odwróciłem się. - Nie
będę się szarpał z gorylem.
-Coś
powiedział, szczylu?! - rzucił lusterkiem o ścianę, przez co się roztłukło.
Podszedł do mnie, łapiąc za ramię i przyszpilając do ściany.
-Puść
go, gnoju! - warknął Akira.
-Poczekaj,
zamknę szatnię - dobiegł nas dźwięk otwieranych drzwi i głos nauczyciela. - A
tutaj co się dzieje? Oda, puszczaj Matsumoto - wuefista wkroczył do szatni. -
Nie po to pokazuję absolwentowi tej placówki, co się zmieniło, żebyście wy się
tłukli. A ty Suzuki, ubieraj się!
-Nazwał
mnie gorylem - wycedził Oda, patrząc na mnie z chęcią mordu w oczach.
-I?
Nie musisz go bić.
Napakowany
chojrak przycisnął mnie jeszcze mocniej, przez co miałem wrażenie, że zaraz
zgniecie mi ramię.
-Ruki?
- usłyszałem Aoiego. Jeszcze jego tam brakowało. - Puszczaj go - warknął
podchodząc. - Masz trzy sekundy.
-Nie,
nie, spokojnie Yuu, on go zaraz...
-Jeden
- zaczął odliczać. Poczułem, że to mogłoby się źle skończyć, gdyby Yuu
zamordowałby kogoś w mojej szkole.
-Ej,
Yuu, spoko, on go zaraz puści - powiedział Aki, ubierając pospiesznie spodnie.
-Dwa
- zacisnął dłonie w pięści i zmrużył oczy. Przypominał trochę panterę, gotową w
każdej chwili rzucić się na ofiarę.
-Oda,
puść go - głos nauczyciela drżał ze zdenerwowania. - Słyszysz?
-Trzy.
Nie
czekając na żadną reakcję, Yuu wykręcił mu boleśnie rękę, tak, że uklęknął,
krzycząc. Szybko odsunąłem się od nich i wziąłem kilka głębszych wdechów.
-Nie
masz prawa go dotykać, rozumiemy się? - chojrak pokiwał głową. - Dowiem się, że
coś mu zrobiłeś, to rodzona matka cię nie pozna po zwłokach.
*
-Nie
musiałeś aż tak mocno wykręcać mu tej ręki - powiedziałem, gdy szliśmy do
samochodu. - Pewnie jutro będzie na mnie czekać wezwanie dla rodziców od
dyrektora.
-To
było w twojej obronie - mruknął. - A przynajmniej uciąłem sobie miłą pogawędkę
z panem Ryuichim - otworzył mi drzwi i zamknął je za mną, gdy wsiadłem.
-Myślałem,
że go nie lubiłeś - zapiąłem pas.
-Skąd
ten pomysł? - zdziwił się, także zapinając pas. - Chyba nigdy ci o nim nie
mówiłem. Fakt, było z nim męcząco, ale facet jest porządny.
-To
chyba coś mi się pomyliło - mruknąłem.
-Najwidoczniej
- przyznał.
W
centrum poszliśmy do McDonalda. Nie mieliśmy ochoty na nic lepszego, więc
wybraliśmy śmieciowe żarcie.
-Chcę
hamburgera - obejmował mnie w pasie, przyciskając do swojego boku.
-Będziesz
gruby - powiedziałem przesuwając wzrokiem po podświetlanych tablicach z
asortymentem. - Chcę sałatkę, dużą.
-Wiesz,
że sałatki są bardziej tuczące od hamburgerów?
-Trudno.
-Będziesz
moim słodki pulpecik - uszczypnął mnie lekko w policzek.
-A
ty będziesz pączuś - odgryzłem się, dźgając go w bok.
-Mogę
być i eklerkiem - zaśmiał się.
Po
posiłku poszliśmy, jak zwykle, połazić bez celu. Trzymaliśmy się za ręce,
całkowicie ignorując zniesmaczone tym widokiem spojrzenia. Byliśmy do tego
przyzwyczajeni i rzadko się zdarzało, żeby ktoś wyprowadzał nas z równowagi.
-Wiesz,
że będę grał towarzyski mecz u ciebie w szkole? - chodziliśmy w po centrum bez
celu.
-Mecz?
- zdziwiłem się. - W co będziesz grał?
-W
siatkówkę - wyszczerzył się, - To będzie trudne, ostatni raz grałem w liceum.
-Kiedy
grasz? - zapytałem.
-Za
dwa tygodnie - zaśmiał się i pokręcił głową. - To będzie zabawne.
*
-To
do zobaczenia - powiedziałem.
-Wpadnę
o osiemnastej, okej? - cmoknął mnie w policzek.
-Okej
- wysiadłem z jego toyoty.
Ruszyłem
w stronę bramy szkoły. Dostrzegłem Akirę idącego przede mną, dlatego przyśpieszyłem
kroku.
-Aki!
- odwrócił się. - Czekaj.
Dogoniłem
go i zrównałem z nim kroku.
-Hej
- przywitał się z uśmiechem na ustach. - Co słychać?
-Wszystko
w jak najlepszym porządku - uśmiechnąłem się lekko. - Aki, mam takie pytanie -
zacząłem, nie będąc do końca pewny, czy powinienem był je zadawać.
-Jakie?
- weszliśmy po trzech schodkach z marmuru i przeszliśmy przez ogromne,
rzeźbione w drewnie drzwi.
-Mam
właściwie pewną sprawę do Kouyou - mruknąłem. - Chciałbym mu coś dać.
-Kouyou?
- zdziwił się. - I pewnie chcesz się z nim spotkać?
-Dokładnie
- dotarliśmy do klasy od fizyki. - Nie wiesz może, gdzie mógłbym go znaleźć?
-Obawiam
się, że to chyba nie będzie możliwe - powiedział ponuro.
-Dlaczego?
-Bo
on zniknął.
Spojrzałem
na niego z ukosa, nie będąc do końca pewnym, co powiedział.
-Co
takiego? - nie ukrywałem zdziwienia. - Jak to, zniknął?
-Tak
to. Rodzicom powiedział, że wyjeżdża na kilka dni do kuzyna w Osace -
westchnął. - Nie wiem, gdzie naprawdę jest, ale wydaje mi się, że nie opuścił
miasta.
-Dlaczego
to zrobił? - usiedliśmy na ławce.
-Nie
wiem - pokręcił głową. - Dziwnie się zachowywał ostatnio. Taki przybity chodził
i w ogóle, jakby mu ktoś rodzinę wymordował.
-On?
-No
- znowu westchnął. - Zaczęło się tak, jak zadzwoniłeś i wybiegł ode mnie. Cwel,
ogrywał mnie wraz z Tanabe w makao - burknął pod nosem.
-Makao?
-Taka
gra karciana - wytłumaczył. - Od tamtej pory zachowywał się, jak nie on… -
przerwał. - A może Yuu coś wie? W końcu byli ze sobą blisko i może jemu powiedział?
-Możliwe
- mruknąłem. - Ale jesteś jego przyjacielem, aż dziwne, że nic ci nie mówił.
-Nie
tylko ciebie to dziwi. Znam go niemal od urodzenia.
Resztę
dnia zastanawiało mnie to, gdzie Takashima mógł się podziać. W końcu na pewno
powiedział komuś, gdzie poszedł. Tą osobą mógł być Yuu, jednak nie byłem pewny,
czy jakiekolwiek pytania o niego, byłyby dobre.
*
-Yuu
- wymruczał mu do ucha - proszę.
-Kouyou
- złapał go za biodra - będę delikatny - pocałował go w szyję.
Pochylił
się nad nim, a ten go objął. Wszedł w niego powoli, z przeciągłym jękiem na
ustach.
-Yuu!
- Uruha wbił palce w jego plecy. Sapnął i zacisnął powieki.
Otworzyłem
oczy i podniosłem się do siadu. Znowu byłem sam w łóżku. Przesunąłem ręką po
miejscu, gdzie powinien leżeć Aoi. Westchnąłem i wstałem ubierając bluzę i
kierując się na balkon. Yuu opierał się rękoma o barierkę i palił papierosa.
Otworzyłem cicho drzwi i podszedłem do niego, obejmując go i wtulając się w
jego szczupłe plecy.
-Nie
śpisz? - zgasił używkę na poręczy i odwrócił się w moją stronę i oplótł mnie
ramionami
-Miałem
zły sen - mruknąłem w jego tors.
-Opowiesz?
- zapytał gładząc mnie po plecach.
Pokręciłem
przecząco głową i wtuliłem się w niego mocniej.
Wróciliśmy
do mojego pokoju, gdzie na łóżku usadowił się kot.
-Chyba
zajęte - mruknął.
Dziwnie
się czułem po tym śnie. Byłem jakiś nie swój, kładąc się z Shiro do łóżka.
-Yuu,
blisko byłeś z Kouyou? - zapytałem.
-Dość
- mruknął. - Stało się coś?
-Tak
się tylko pytam - odwróciłem się do niego plecami. Przysunął się do mnie i
objął mnie. - Całowałeś się z nim?
-A
jak sądzisz?
-Sądzę,
że nie wiem.
-Ruki
- podniósł się do siadu i pociągnął mnie za ramię. - Jesteś zazdrosny, czy mi
się wydaje?
-Wydaje
- mruknąłem. Odkrył mnie i usiadł na moich biodrach, łapiąc jedną ręką za
nadgarstki i przyszpilając mnie nimi do łóżka. - Zejdź - poruszyłem się, przez
co nas o siebie otarłem. - Zejdź ze mnie.
-Mały
zazdrośnik - ułożył się idealnie na moim kroczu.
-Błagam,
Yuu - chciałem się wyrwać, co nie ułatwiało mi sprawy. - Zejdź - pochylił się,
całując mnie w obojczyk. - Yuu! - powiedziałem płaczliwie. Dopiero w tedy
dotarło do niego, że nie miałem ochoty na żadne zbliżenia. Zszedł ze mnie, a ja
skuliłem się, zaciskając powieki.
-Przepraszam
- powiedział. - Zapomniałem.
-Nie
rób tego więcej - głos mi drżał.
-Ale
mnie nie musisz się bać - pogładził mnie po plecach. - Kotku.
*
-Ruki,
tutaj! - zawołał Akira. Przecisnąłem się pomiędzy siedzeniami, a nogami osób
siedzących, co chwilę mówiąc przepraszam,
gdy ktoś nie zauważał, że chciałem przejść, lub, gdy kogoś przez przypadek
nadepnąłem. Dotarłem do Akiego i zająłem miejsce obok niego.
-I
jak? - zapytałem. - Która gra drużyna Yuu? - wziąłem od niego garść prażonego
popcornu.
-Piąta
- zmrużył oczy, widząc, jak znowu podkradłem mu popcorn. - Moje poprzednie
liceum też ma grać - oznajmił.
-Będą
twoi znajomi? - zainteresowałem się.
-Raczej
nie - mruknął.
Po
kilku minutach na boisko wyszły pierwsze dwie drużyny. Tak rozpoczął się
turniej towarzyski. Większość czasu, jak grali, siedziałem nieporuszony, podpierając
głowę na wewnętrznej stronie dłoni. Aki natomiast przeżywał wszystkie mecze po
kolei. Nawet nie zwrócił uwagi na to, że zabrałem mu popcorn i sam go jadłem.
Siedziałem tak, dopóki na boisko nie wyszła znajomo wyglądająca osoba.
-To
Kouyou! - Akira prawie wstał. - Co on tu robi?!
To
był Kouyou bez wątpienia. Wyszedł na boisko wraz z drużyną ostatniego liceum.
Dostrzegł nas i pomachał do nas z uśmiechem.
-Co
za koleś! - Akira prawie wyszedł z siebie. - Ma tupet żeby machać! - warknął. -
Rozmawiałeś z Yuu o nim? - zapytał.
-Nie
- pokręciłem głową. - Wolałem tego nie robić.
-Dlaczego?
-Bo
nie. Muszę ci wszystko tłumaczyć? - sam się zdenerwowałem.
-Pokłóciliście
się? - zapytał spokojnie.
-Nie
- burknąłem i oddałem mu popcorn. Resztę czasu przesiedziałem patrząc na
grającego Takashimę. Chłopak bardzo mocno ścinał piłkę. Przeciwna drużyna nie
mogła jej odebrać. Wynik był w sumie przesądzony. Uruha rozgromił przeciwników
i to w bardzo krótkim czasie.
Po
zakończonym meczu Akira zaraz ruszył z siedzenia i popędził z szybkością
strusia w stronę Kouyou, który widząc go, zaczął się śmiać.
-Ruki
- poczułem chłodną dłoń na ramieniu. Yuu zajął miejsce Reity i cmoknął mnie
dyskretnie w policzek. Najwidoczniej wszedł na trybuny od drugiej strony. Był ubrany
w krótkie granatowe spodenki i tego samego koloru koszulkę. - Jak się turniej
podoba?
-Nawet
fajnie - uśmiechnąłem się. - Nie mogę się doczekać, aż zobaczę, jak ty grasz.
-Uwierz
mi, to nic niezwykłego - zaśmiał się nerwowo.
-Denerwujesz
się? - zapytałem.
-Trochę
- przyznał. - Dawno nie grałem.
-Zobaczysz,
że pójdzie ci dobrze - złapałem go za rękę. - Będę kibicował.
-Postaram
się - wstał. - Specjalnie dla ciebie.
-Shiroyama!
- odwróciłem głowę w stronę Akiry. - Wiedziałeś, że on tu będzie? - podszedł do
nas, nie zwracając uwagi na ludzi, których deptał po nogach.
-On,
to znaczy? - uniósł brwi.
-Kouyou!
-Wiedziałem
- odparł. - Co w tym dziwnego?
-Bo
nie utrzymywał z nikim kontaktu - podszedł do niego i zmierzył się z nim wzrokiem.
-Jak
to? - zdziwił się Aoi. - Ze mną rozmawiał normalnie.
-To
dziwne, skoro wszyscy myśleli, że był w Osace.
-Dlaczego
mnie się czepiasz? - Yuu zmarszczył brwi. - Co ja mam do tego? - zdenerwował
się.
-Już,
chłopaki - wstałem i wszedłem między nich. - Uspokójcie się.
-Gdzie
on był przez ten czas? - Rei nie dawał za wygraną. - Musisz coś wiedzieć.
-Niby
skąd? - obaj mnie ignorowali. - Sam się go spytaj - warknął.
-Ty
masz mi odpowiedzieć - zrobił krok, prawie mnie depcząc. - Musisz coś wiedzieć!
- popchnął mnie lekko do przodu.
-Ale
nie wiem - syknął i zmrużył gniewnie oczy, widząc to, jak Aki mnie potraktował.
- Uważaj trochę - przysunął mnie w swoją stronę.
Po
chwili jednak odwrócił się i odszedł. Akira wypuścił powietrze i usiadł.
Zająłem miejsce obok niego.
-Co
to było? - miałem ochotę zgrzytać zębami. - Co on ci zrobił?!
-Jeszcze
nic - mruknął pod nosem.
Wymierzyłem
w jego stronę ostre spojrzenie i odwróciłem się od niego. Nie patrzyłem na
grających, dopóki nie oznajmiono, że drużyna Yuu wchodzi na boisko. W tedy
dopiero zacząłem kontaktować. Uważnie patrzyłem na poczynania Yuu. Wystawił
piłkę jakiemuś mężczyźnie, który nią ściął. Rozgrywka działa się równie szybko,
co w meczu, w którym grał Takashima. Drużyna, w której grał mój ukochany
wygrywała, z czego się cieszyłem i prezentowałem to swoje zadowolenie.
Klaskałem i krzyczałem, dotrzymując danego Yuu słowa, że będę mu kibicował. W
końcu nadszedł czas, kiedy Shiro musiał zaserwować. Był to decydujący punkt,
który miał przeważyć szalę zwycięstwa. Shiro wziął wdech i odbił dwukrotnie
piłkę. Podrzucił nią i uderzył serwując. Piłka zgrabnie przeleciała ponad
siatką i nad zawodnikami, którzy próbowali odebrać nadlatujący przedmiot. Przez
chwilę myślałem, że wyleci poza pole i cały się spiąłem. Ostatecznie wylądowała
pół metra od linii.
W
ten sposób mecz zakończył się zwycięstwem drużyny, w której grał Aoi. Później
ogłoszono dwudziestominutową przerwę. Zbiegłem z trybun, przeciskając się
pomiędzy ludźmi i podbiegłem do Yuu, przytulając się do niego.
-Jesteś
najlepszy! - oznajmiłem. - To było po prostu genialne.
-Chodź
- pociągnął mnie, wyprowadzając z tłumu i kierując się na korytarz. Usiedliśmy
na ławce i zacząłem mu zdawać mu relację ze swoich odczuć po meczu. Nie
szczędziłem przy tym gestykulacji. Yuu kręcił co jakiś czas głową i śmiał się z
mojej dziecinnej ekscytacji.
-Powinieneś
grać zawodowo - oznajmiłem. - Naprawdę!
-Przesadzasz
- mruknął rumieniąc się. - Twój doping podziałał - pocałował mnie we włosy. -
Dziękuję.
*
-Ostateczna
zagrywka. Licealiści kontra studenci, idą łeb w łeb!
-Taka!
- Yuu stanął na światłach. - Uspokój się!
-Chyba
zostanę fanem siatkówki - powiedziałem. - Wygraliście - mruknąłem wesoło.
-Tak,
wygraliśmy - westchnął i ziewnął. - Jestem wykończony.
-Nie
dziwię ci się. W końcu dawałeś z siebie wszystko.
Westchnął.
Nie tylko dlatego był wykończony.
-Dlaczego wszystkich unikałeś? - zmierzył
wyższego od siebie Kouyou spojrzeniem. - Okłamałeś swoich rodziców, a przy
okazji Akirę. Kouyou, dlaczego?
-Chciałem się od nich na trochę odciąć
- odparł patrząc Yuu prosto w oczy.
-Zaniedbując szkołę? Dlaczego ze mną
spotykałeś się normalnie? Nie rozumiem cię - pokręcił głową.
-Od ciebie nie chciałem - mruknął.
-Kouyou, to była najgłupsza rzecz,
jaką mogłeś zrobić - powiedział sucho. - Myślałem, że chociaż trochę dorosłeś.
-Nie ważne, jak bardzo się zmienię,
dla ciebie i tak będę dzieckiem - chciał odejść, ale Yuu przytrzymał go za
ramię.
-Nie skończyłem.
-Swoje mądrości zachowaj dla kogoś
innego - warknął, mierząc go lodowatym spojrzeniem.
-Nic się nie zmieniłeś - Aoi zaśmiał
się kręcąc głową. - Ciągle uciekasz przed problemami.
-Ciągle? - zmarszczył brwi. - Pierwszy
raz był dwa lata temu, teraz był drugi.
Shiro zamarł i zabrał rękę,
spuszczając wzrok.
-Widzę, że komuś wszedłem na sumienie
- uniósł drwiąco brwi i wyszedł, wymijając mnie.
-Yuu? - podszedłem do niego i
dotknąłem jego ramienia.
-Chodź, odwiozę cię - powiedział
łapiąc mnie za rękę i wyprowadzając z szatni.
Yuu powiedział mi tylko, że przez
dłuższy czas raczej nie spotkam się z Uruhą. Powiedziałem mu, że chciałem
podziękować za to, co Kouyou dla nas zrobił. Skrzywił się tylko i odwiózł mnie
do domu.
-Yuu,
ja... - stanął przed moim domem i wpił się w moje wargi. Zrobił to tak nagle,
że aż pisnąłem. Przytrzymał moją głowę, żebym się nie oddalił.
-Do
jutra - cmoknął mnie w nos. Po chwili wysiadłem i jakiś czas patrzyłem, jak
odjeżdżał.
Wszedłem
do swojego pokoju i rzuciłem się na łóżko. Po jakimś czasie przyszedł do mnie
kot. Zwierzę usadowiło się przy moim boku i zwinęło w kłębek. Zazdrościłem mu,
że nie musiało się niczym przejmować. Odsunąłem się lekko i podniosłem do
siadu. Z jednej strony cieszyłem się, że było wiadomo, co się działo z Kouyou,
a z drugiej byłem zły. Zły na niego, za to, że inni musieli się przez niego
martwić.
Wstałem
i poszedłem do łazienki. Zrzuciłem swoje ubranie i wszedłem pod prysznic.
Odkręciłem gorącą wodę i odwróciłem twarz w stronę natrysku.
Jedyne,
co mnie pocieszało to, to, że zbliżały się wakacje. Mogłem odpocząć od wszystkich
problemów i zaszyć w jakimś spokojnym gniazdku z Yuu. Myśląc o nadchodzącym
lecie, położyłem się do łóżka.
------
To chyba tyle. Rozdział jest co najmniej kiepski i naprawdę mi się nie podoba. W połowie czerwca powinna się pojawić druga seria. Od razu obiecuję, że będzie bardziej przemyślana i postaram się do tego czasu rozwinąć swoje niezbyt wysokie umiejętności pisania ( będzie level up! ^^ ). Bardzo bym też prosiła, żeby każdy napisał, co mu się nie podobało i, co się podobało w całej tej serii. To w tej chwili dla mnie bardzo ważne. Dzięki temu będę wiedziała, jakich błędów nie popełniać później, a jakie wątki rozwijać.
HMD 02 jest gotowe ( w tej chwili kończę trzeci rozdział )
Kolejna notka pojawi się oczywiście po pięciu komentarzach
Do następnego rozdziału!
Taka końcówka nic nie wyjaśniająca? :c
OdpowiedzUsuńNie zrozumiałam tekstu z tym pochyleniem. Ani trochę. Nie wiem, kto mówi do kogo, czy ktoś to po prostu obserwuje czy coś. Nie wiem.
Ja niestety jestem zapalonym reitukowcem, więc czytam z nadzieją ''AKIRA POCAŁUJ GO'' czy coś takiego xD
Ale skoro już Kai jest chłopakiem Rei'a, to niech go przynajmniej więcej będzie, bo to tak, jakby tego chłopaka wcale nie miał, to się nie dziwię, że się przystawiał do Taki.
Aoia nie lubiłam, nie lubię i lubić nie będę (w tym ff), za to Kou jest niesamowicie interesujący. Zazwyczaj w fickach strasznie go hejtuję, ale tu.. tu go uwielbiam. Strasznie tajemniczy i w ogóle.
No, niedługo czerwiec ;)
A mi jak zwykle się podoba! Czekam na nexta i przepraszam, że tak krótko, ale chora jestem i nie mam wgl siły pisać :c
OdpowiedzUsuńDidulka x3
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPOPRZEDNI KOMENTARZ BYŁ ZA DŁUGI ADSKGFDFKGH. Rozbiję na 2 części.
OdpowiedzUsuńMyślałam, że wcześniej to skomentowałam, przysięgam! Blogger często robi mi głupie psikusy. Mam już dość ><
Skomentuję raz jeszcze.
1) Bardzo, ale to BARDZO polubiłam to opowiadanie. Cudnie opisałaś uczucie, łączące Yuu i Takę. Ach, poczytałabym o nim jeszcze! ;_; Taki żal, że ta seria dobiegła końca. Jednak mam nadzieję, że napiszesz drugą, jak przewidywałaś. Shima bardzo prosi! ;__;
2) Naaah, Aośsuperherodzielneseme wkracza do akcji, by uratować Takę z opresji! Ach, kocham Aosia w roli superseme <3 Ziściłaś mój fetysz, kobieto! XD No, nie zbliżać się do Taki, bo będzie wpierdol! Yuu nikogo nie osczędza! Poza Taką... no, nieważne! <3
3) Takanori pulpecik, nah~~~ ♥
Usuń4) Jeżeli piszesz o snach, to zaznaczaj je pochyłą czcionką. Dopiero czytając rozdział drugi raz, domyśliłam się, że to sen Taki! Hm, Takanori ma sny erotyczne z Kouyou i Yuu w rolach głównych...? Co najmniej dziwne >:o
5) Ni kija nie zrozumiałam tego tekstu, który napisałaś pochyłą czcionką. To znaczy, zrozumiałam, ale... takie fragmenty najlepiej oznaczać jako ,,wspomnienie'', czy coś. I uwaga: raz pisałaś w narracji pierwszoosobowej, raz w trzecio... Nie wiem, czy taki był cel, czy po prostu nie rozumiem Twojego stylu... Nie wiem, ale radzę zmienić.
6) Teraz mała rada, dotycząca punktu wyżej! .3. Kiedy napiszesz rozdział polecam przeczytanie go jeszcze raz od początku z wielką dokładnością. Rozważaj każde zdanie, wtedy szybciutko wyłapiesz błędy logiczne i stylistyczne, które czasem się wkradają. Załapiesz, ze coś nie gra. Tyle z mojej strony.
Mam cichą nadzieję na drugą serię Migdała. No... kocham to opowiadanie! ;-;
Tulam, hugam, całuję <3
//Shima.
Świetne *-*
OdpowiedzUsuńTo jest świetne. Niesamowicie działasz na emocje. Z jednej strony... Chce się współczuć Uru, z drugiej mówię sobie- a spadaj od Aoi! Ruki×Aoi mój ukochany i tak niesamowicie rzadki pairing. Liczę na więcej z tego pairingu. Bardzo dobrze piszesz.
OdpowiedzUsuńTwoje umiejętności pisania w pierwszej serii nie były jakimś szczytem i nie wiadomo czym super, ale przyznam się, że pół dnia spędziłem na czytaniu, chociaż powinienem zajmować się milionem innych rzeczy haha Co do stylu - n i k t na początku nie pisze jak mistrz (gdybym pokazał Ci moje teksty z tego okresu, załamałabyś się). Podobał mi się wątek z tym biednym, odrzuconym chłopakiem; Bardzo dobrze wiem, jak złamane serce może wpłynąć na człowieka. Poza tym te wszystkie przesłodkie momenty Aoiego i Rukiego, aww, uśmiechałem się. I to jak go ciągle bronił! Było parę błędów, ale to był 2013, mamy 2017, nie będę Ci ich wytykał.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawy drugiej serii, także jeszcze dzisiaj zacznę czytać. Zobaczę też, jak bardzo Twój styl się zmienił ♥
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniale, co miał znaczyć ten sen, Kouyou się zaszyl i tylko Yuu wiedział o tym...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Podobają mi się dialogi, opisy, charaktery postaci, fabuła.
OdpowiedzUsuńNie podoba mi się zachowanie Akiry w stosunku do Rukiego. Trochę tak jakby chciał go mieć na własność.
Chciałabym dowiedzieć się co konkretnie stało się Rukiemu w przeszłości z dokładnym opisem całego procesu i sytuacji.
Całość czytało się przyjemnie i płynnie. Dziękuję, że napisałaś takie opowiadanie 🧡