Migdałowe serce II 01
O początku wakacji
-Szybciej
- powiedział Yuu.
-Już
nie mogę - zacisnąłem powieki i zgryzłem wargi. - To boli - jęknąłem.
-Dasz
radę - zwiększył tempo. - Jeszcze trochę.
-Nie
- wyjęczałem i wcisnąłem guziczek wyłączający bieżnię. Urządzenie powoli
zaczęło zwalniać, a ja oparłem się o uchwyty. - Zaraz umrę - odchyliłem głowę.
-Było
prawie dobrze - złapał mnie w pasie i ściągnął na podłogę. - Sam chciałeś
przyjść na siłownię - odgarnął włosy, które kleiły się do mojego czoła od potu.
- Dzielnie przeżyłeś ten tydzień - zaśmiał się, a ja uderzyłem go w jego
idealnie płaski brzuch. Objął mnie ramieniem i poszliśmy pod prysznic.
Przebraliśmy się i pojechaliśmy do centrum. Poszliśmy do restauracji żeby coś
zjeść.
-Chcę
sałatkę grecką - mruknąłem.
-To
ja chcę pieczonego łososia - odstawił menu na bok. - Jakie mamy plany na
wakacje? - zapytał.
-Odpoczynek
od wszystkiego - odparłem.
-Odpoczynek
mówisz? - uniósł brwi, a jego usta wykrzywiły się w jednoznacznym uśmiechu.
-Debil
- mruknąłem. - Nie wiem, co tam chodzi po tej twojej zboczonej główce i raczej
wiedzieć nie chcę.
-Kamasutra
i te sprawy - poszerzył uśmiech.
-Yuu!
- żałowałem, że nie miałem przy sobie wachlarza Tsukkomi[i],
chętnie bym mu nim w tedy zdzielił. - Mówiłem, że nie chcę wiedzieć!
-Żartuję,
spokojnie - zaśmiał się.
-Masz
szczęście - burknąłem.
Po
obiedzie zaciągnąłem Yuu na zakupy. Na początku nie chciał nawet patrzeć na
żadne sklepy, jednak, kto oparłby się mojemu urokowi i sile przekonywania? Cóż,
na pewno nie Aoi. W każdym razie, mój luby dzielnie kroczył za mną, a raczej
ciągnął się niczym cień.
-Spójrz
- złapałem go za nadgarstek i wskazałem na manekina, który był odziany w
granatową marynarkę z podwiniętymi rękawami, białą, długą koszulkę z nadrukiem
i obcisłe spodnie, tego samego odcieniu, co góra zestawu. - Pasowałaby ci -
pociągnąłem go bliżej wystawy sklepowej.
-Nie
jestem taki przekonany - objął mnie. - Chodź, mamy już dość sporo ubrań,
zrobisz mi jakiś pokaz w domu.
-Ale
Yuu - objąłem go i tupnąłem nogą, zupełnie niczym dziecko, które chciałoby
lizaka. - Chociaż przymierz. Nie mówię, że od razu cały zestaw.
-Ruki,
ja naprawdę nie mam ochoty - pogładził mnie po włosach. - Przyjdziemy tutaj
jutro, dobrze?
-No
zgoda - wydąłem dolną wargę.
-No
już, uśmiechnij się - pocałował mnie w czoło i wziął ode mnie resztę toreb.
Złapał mnie za rękę i ruszyliśmy do samochodu.
*
Obudził
mnie dźwięk wibracji mojej komórki. Uchyliłem zaspane oczy i sięgnąłem do
szafki, co było dość trudne, ze względu na Yuu, który obejmował mnie ciasno,
zupełnie niczym przytulankę.
-Taka
- wymruczał przyciskając mnie do siebie mocniej.
-Słucham?
- odebrałem telefon od potencjalnego samobójcy.
-O
której będziesz? - usłyszałem głos ojca.
-A
o której mam być? - ziewnąłem głośno. Yuu znowu coś mruknął i otworzył oczy.
-Najlepiej
by było gdybyś był zaraz. Wszyscy są spakowani i właściwie czekamy na ciebie.
-Co?
- nie rozumiałem, o co mu chodziło. Yuu musnął nosem mój policzek i pocałował
mnie.
-Tara
mówiła ci chyba o wycieczce.
-Jakiej
wycieczce? - wplątałem dłoń we włosy Yuu. - Pierwsze słyszę.
-W
takim razie dowiadujesz się o tym teraz.
-To
miłej podróży, ja zostanę i popilnuję dobytku - Yuu pogładził mnie po brzuchu.
- Bawcie się dobrze, gdziekolwiek jedziecie.
-O
nie, jedziesz z nami - powiedział twardo. - Masz godzinę na przyjazd i
spakowanie się - nagle przerwał. - Jesteś u Yuu? - zapytał już spokojniej.
-A
gdzie mam być?
-Spałeś
u niego? - zapytał trochę zmieszany. Nie miałem pojęcia, o co mogło mu chodzić.
-Raczej
- mruknąłem sunąc palcem po torsie Shiro.
-Często,
jak do ciebie dzwonię, to jesteś u niego - stwierdził. - Chyba mu nie
przeszkadzasz za bardzo? To w końcu poważny człowiek.
-Myślę,
że nie przeszkadzam mu tak bardzo – puściłem oczko Yuu. Nagle rzucił się na
mnie, siadając mi na biodrach i łaskocząc mnie. Zacząłem się śmiać i szarpać,
próbując się wydostać spod niego. - Nie, nie zostaw mnie! - krzyknąłem. - Nie
tam! - chichotałem jak nienormalny.
I w
ten sposób Yuu zakończył moją rozmowę z ojcem.
-Nigdzie
nie jedziesz - powiedział podwijając moją koszulkę i całując mnie po brzuchu. -
Nie pozwalam.
-Nie
potrzebuję twojego pozwolenia - uniosłem prowokująco brwi. - Mogę pojechać
gdzie chcę, kiedy chcę i jak chcę.
-Nie,
nie, nie - przesunął się wyżej i potarł nosem o moją szyję. - Nie puszczę cię.
Nagle
czarna kulka wskoczyła na łóżko i zaczęła się łasić.
-Tenshi
- wyciągnąłem rękę w stronę kota - ugryź złego Yuu.
-Nie
napuszczaj na mnie naszego dziecka - powiedział biorąc ją na ręce i schodząc ze
mnie. - Kizia-mizia - potarł nosem o jej pyszczek. Kotka polizała go i po
chwili ugryzła. - Coś mówiłem o gryzieniu! - puścił ją. - Twój kot się nie
słucha - złapał się za bolące miejsce.
-Jeszcze
przed chwilą to było nasze dziecko - wstałem.
-Widać
po kim ma charakter - mruknął zdejmując koszulkę i także wstając.
-I
po kim wygląd - stanąłem na palcach i sięgnąłem do jego ciemnych kosmyków.
Uraczył
mnie swoim pięknym uśmiechem i podniósł, przerzucając sobie przez ramię. Ruszył
do łazienki, gdzie postawił mnie w kabinie. Odkręcił wodę i przytrzymał mnie,
żebym się nie wyrwał. Po chwili moje roztrzepane loki przylgnęły do mojej
twarzy zasłaniając cały świat.
-Yuu,
puść mnie! - starałem się uwolnić z jego uścisku. - Shiroyama, proszę mnie
natychmiast puścić - odchyliłem się do tyłu i oparłem plecami o kafelki.
-Jak
pan sobie życzy - puścił mnie i sam wszedł pod prysznic przylegając do mnie
ciałem. - A swoją drogą, to dzień dobry kotku - odgarnął moje mokre włosy i
pocałował mnie.
-Dzień
dobry - zarzuciłem mu ręce na ramiona pogłębiając pieszczotę.
W
ten sposób mógłby się zaczynać każdy dzień.
Umyliśmy
się nawzajem nie oszczędzając przy tym łazienki i Tenshi, która wślizgnęła się
niewiadomo kiedy.
-Trzeba
to wytrzeć - uwiesiłem się na nim uśmiechając się szeroko.
-A
chce ci się? - położył dłonie na moich biodrach. Pokręciłem głową. - Mi też nie
- pocałował mnie krótko. - Kocham cię.
-Ja
ciebie mocniej kocham - powiedziałem drocząc się z nim.
-Ah,
tak? - uniósł brwi uśmiechając się.
-Tak
- pocałowałem go w policzek. - Koniec, kropka.
Ta
przyjemna chwila nie mogła trwać jednak wiecznie. Ubraliśmy się, a przynajmniej
do połowy i zabraliśmy się za porządkowanie łazienki. W tedy też Yuu jak zwykle
robił sobie żarty. W pewnym momencie ktoś zadzwonił do drzwi, a Shiro poszedł
otworzyć.
-Mój
kopciuszku - zaśmiał się otwierając.
-Wypraszam
sobie! - rzuciłem w niego ścierką, która wylądowała idealnie na jego głowie.
Nagle
zamilkł. To było wyjątkowo dziwne. Przynajmniej nie musiałem słuchać jego
docinek.
-Dobra,
oddaj mi ścierkę - podszedłem do niego i ją ściągnąłem.
-Ładnie
sobie poczynacie - warknął ojciec, a ja prawie zszedłem na zawał słysząc jego
głos. Już wiadomo, co tak sparaliżowało Aoiego.
-Dzień
dobry - wydukał czarnowłosy.
-Mógłbyś
mi wyjaśnić, - ojczulek wszedł do środka, omijając Yuu, który zamknął za nim
drzwi. Mój rodziciel wlepił we mnie niezadowolone spojrzenie. - dlaczego nie
odbierasz i, dlaczego ciągle jesteś tutaj?
-Może
dlatego, że nie chcę nigdzie jechać?
-O
nie mój drogi - zmrużył gniewnie oczy. - Masz pięć minut na ubranie się.
Wracamy do domu, pakujesz się i jedziemy.
-Od
kiedy to niby jeździcie na jakieś durne wycieczki, hę? Chcecie się bawić w
szczęśliwą rodzinkę? Żadne z was nie pamiętało nawet, że miałem urodziny, a od
ciebie zamiast życzeń, dostałem zwykły opieprz - zadarłem głowę do góry. - Nie
myśl sobie, że wciśniecie mi ten kit.
-Słuchaj
no, ty - podszedł do mnie i złapał za ramiona, przyciskając do ściany - jeszcze
raz usłyszę coś takiego, a nie ręczę za siebie.
-Jesteś
tchórzem - warknąłem. - Tylko dużo gadasz.
-Dobrze,
dobrze - Yuu wszedł między nas. - Niech pan da Takanoriemu pięć minut, zaraz
się ubierze, a ja go odwiozę. Nie ma potrzeby denerwować się tak z powodu
jednego wyjazdu - pogłaskał mnie po wilgotnych włosach. - Jest zły przeze mnie,
proszę mu darować.
-Pięć
minut - warknął. - Czekam w samochodzie.
-Odwiozę
go - objął mnie w pasie i przyciągnął do swojego boku.
-Yuu,
błagam cię - ojciec potarł skronie. - Chociaż ty nie utrudniaj mi życia.
Wyszedł,
a my jednocześnie wypuściliśmy powietrze z ulgą.
-Ja
nie chcę - jęknąłem chowając twarz w dłoniach.
-A
myślisz, że ja chcę? - objął mnie. - Raczej nie ma co z nim dyskutować.
Jak
zwykle miał rację. Nie pozostało mi nic innego, jak ubrać się. Spakowałem też w
podręczną torbę kilka rzeczy. Głównie były to ubrania.
-Gotowy?
- zapytał Shiro opierając się łokciem o framugę drzwi. Zmarszczyłem brwi i
wydąłem dolną wargę. - Kotku - skrzywił się.
Podszedłem
do niego, szurając nogami, niczym skazaniec idący na krzesło elektryczne.
-Yuu,
umrę bez ciebie.
-Nie
umrzesz - ujął moją twarz w dłonie i wpił się w moje wargi.
Oddałem
pocałunek i niemal od razu uchyliłem wargi. Wsunął swój język w moje usta i
dotknął koniuszkiem mojego, chcąc zachęcić mnie do zabawy. Wysunąłem język i
trochę nieumiejętnie dotknąłem jego. Nie przerywając Yuu podniósł mnie i usiadł
na łóżku tak, że siedziałem na nim w rozkroku, zginając nogi w kolanach.
Zarzuciłem mu ręce na szyję, a on przesunął dłońmi po moich pośladkach i
ucisnął je. Oderwałem się od niego momentalnie i zabrałem jego ręce.
-Łapy
przy sobie - warknąłem.
-Przepraszam
- objął mnie w pasie. - Zagalopowałem się.
Położył
się, a ja na nim, kontynuując pieszczoty. W sumie, to moglibyśmy tak zostać,
gdyby nie irytująca wibracja telefonu w mojej kieszeni.
*
Yuu
zszedł ze mną po schodach trzymając mnie za rękę. Wyszliśmy z bloku i
podeszliśmy do czarnego suzuki, w którym siedział mój ojciec.
-To
do zobaczenia - pogładził mnie po włosach.
-Pa
- burknąłem.
Pocałował
mnie czule.
Wrzuciłem
torbę na siedzenie i wsiadłem do samochodu.
-Szykuj
się na armię smsów - powiedziałem, zanim zamknąłem drzwi. Zapiąłem pas i
posłałem Yuu ostatnie spojrzenie. Uśmiechnął się krzywo i pomachał do mnie,
zanim odjechałem.
*
Właśnie robimy postój na stacji - napisałem.
Wyłączyłem
odtwarzacz i schowałem słuchawki do kieszeni.
-Takanori,
zastanawiałeś się nad wyborem studiów? - zapytała Tara.
-Studiów?
- powtórzyłem tępo. Na miłość moją i Yuu, skończyłem dopiero pierwszą klasę
liceum. Myślałem raczej o tym, jakby tu zaliczyć biegi na wuefie, a nie, gdzie
będę studiował. - Nie bardzo.
-Wiesz,
że oczekuję od ciebie, że przejmiesz po mnie firmę - ojciec wjechał na parking.
-Mama
wolałaby, żebym robił to, co bym chciał - mruknąłem pod nosem.
A wiesz już może, kiedy wracasz? - moje smsowanie z Shiro trwało.
Dokładnie za tydzień - odpowiedziałem wysiadając i idąc do
toalety.
Wszedłem
do śmierdzącej toalety i zaraz zapragnąłem stamtąd wyjść. Zapach fekalia,
benzyny, potu, papierosów i jakiś innych ekstraktów nie działał zachęcająco.
Dodatkowo jej widok był porażający. Brudne, odpadające kafelki, które ułożone
były trochę ponad połowę wysokości ścian. Resztę pokrywała wyblakła, żółta
farba z czarnym grzybem. Widząc to, na myśl przyszła mi grzybica stóp. Krzywiąc
się, załatwiłem swoją potrzebę i umyłem ręce. Szybko wyszedłem z pomieszczenia
na powietrze, które swoją drogą zbyt czyste nie było, jednak i tak przyjemniej
pachniało od tamtego kibla dla przystosowanych do ekstremalnych warunków
kierowców tirów. Mogliby chociaż jakiś odświeżacz tam zamontować.
Wszedłem
do samochodu i wyciągnąłem z podręcznego plecaczka miętową gumę do żucia. Od
razu wziąłem dwa plastry.
Tylko nie spal się na słońcu na plaży - napisał Aoi.
O to się nie martw - odpisałem, jednocześnie szukając w
plecaku aparatu. - Mam krem z filtrem dla
dzieci.
Gdy
znalazłem przedmiot, zacząłem przeglądać w nim zdjęcia. Wiele ich nie było.
Głównie były to zdjęcia kota z każdego tygodnia, odkąd go dostałem. Było też
kilka zdjęć Yuu zrobionych mu z zaskoczenia. Jak na przykład jadł, ziewał, czy
coś mówił.
Naprawdę z filtrem dla dzieci? - zapytał.
Żartuję przecież.
Było
też nasze nagie zdjęcie w łóżku. W sumie, to widać na nim było tylko nasze
nogi. I o dziwo znalazłem też jedno swoje zdjęcie, jak szukałem czegoś w
szafce. Najwidoczniej Yuu chciał się pobawić w niewyżytego paparazzi i
postanowił zrobić mi piękne zdjęcie, że tak ładnie to ujmę, od dupy strony.
-Taka,
jesteś głodny? - Tara pochyliła się do środka samochodu. Najwyraźniej zechciało
jej się chwilę pobyć troskliwą matką.
-Nie
bardzo - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. - Ale możecie wziąć mi coś słodkiego.
-Co
takiego? - zapytała.
-Pocky[ii]
- powiedziałem.
*
Na
miejsce dotarliśmy wczesnym popołudniem. Hotel był duży, luksusowy
pięciogwiazdkowy. Od razu przy wejściu powitał nas portier. Ojciec potwierdził
rezerwację i wydano nam klucz od pokoju.
-Życzę
miłego pobytu - mężczyzna uśmiechnął się i dalej pisał coś w jakimś notatniku.
Bagażowy
zabrał nasze walizki i pojechał już windą na piętro. My załadowaliśmy się w
drugą.
Jesteśmy na miejscu! - napisałem do Yuu.
Wysiedliśmy
z windy i poszliśmy za mężczyzną, który miał nasze bagaże.
-Ciężkie?
- zapytałem, idąc obok niego. Dzielnie pchał swój wózek do przodu.
-Nie
- odparł, zerkając na mnie.
Nasz
pokój dzielił się na dwa mniejsze. W większym było dwuosobowe łóżko, które
zajął mój ojciec z macochą. Mniejszy wziąłem ja. Oba pokoje miały wspólną
łazienkę, co mnie nie cieszyło.
Wygrzebałem
w torbie krótkie spodenki i przebrałem się w nie. Wziąłem swój plecaczek i
oznajmiłem swoim opiekunom, że wychodzę. Swoje kroki z hotelu od razu
skierowałem na plażę. Gdy tylko do niej dotarłem, zdjąłem buty i na boso
zacząłem się przechadzać po piasku. Wyciągnąłem aparat i szukałem okazji, by
uwiecznić jakąś chwilę, lub po prostu ładny widok. W pewnym momencie dostrzegłem
grupę ludzi grających w siatkówkę plażową. Podszedłem bliżej i doszedłem do
wniosku, że to licealiści. Usiadłem na piasku i patrzyłem, jak grali. W pewnym
momencie, piłka nadleciała w moją stronę. Udałem, że tego nie widziałem i
rozłożyłem się na piasku z powieścią Banany. Jakiś chłopak podbiegł w moją
stronę po piłkę i przy okazji obsypał mnie piaskiem. Obrzuciłem go
niezadowolonym spojrzeniem.
-Przepraszam
- powiedział zerkając na mnie.
-W
porządku - odparłem lustrując go wzrokiem.
Jego
wygląd jakoś mnie nie pociągał. Króciutkie, czarne włosy, sporo mięśni i przede
wszystkim, opalenizna, która już zupełnie mnie odrzucała.
-Wakacje?
- odrzucił piłkę i przyjrzał mi się uważnie.
-Tak
- odparłem.
-A
gdzie są twoi rodzice? - zapytał.
-A
czy ja wyglądam na dziecko, że mam chodzić wszędzie z rodzicami? -
zdenerwowałem się.
-No
w sumie... Wyglądasz mi tak na trzynaście, czternaście lat.
-A
ty mi na sześćdziesiąt - odgryzłem się, wracając do lektury.
-No
dzięki - zaśmiał się. - Hej, może chcesz zagrać?
-Nie,
dzięki - odparłem, starając się skupić na tym, co działo się w książce.
-Wolisz
siedzieć na piasku i nic nie robić?
-Czytam
- całkowicie go olewałem.
Chłopak
dał sobie w końcu spokój i poszedł, widząc moją postawę. Zadowolony, że
pozbyłem się szkodnika, dalej czytałem, aż poczułem wibrację w kieszeni.
Odebrałem, nie patrząc kto dzwonił.
-Tak?
- przerzuciłem stronę.
-Kotku
- zaczął Yuu - tęsknię za tobą.
-Ojej,
Aoi - wywinąłem się do pozycji siedzącej - ja też tęsknię.
-I
jak hotel? - zapytał. Wstałem, spakowałem książkę i ruszyłem wzdłuż plaży przy
brzegu, trzymając swoje buty.
-Jest
okej, mam swój pokój, ale dzielę łazienkę z ojcem i Tarą.
-Straszne
- powiedział udając przerażenie. - Jak ty zdążysz się wyszykować?
-Ja
też tego nie wiem - zignorowałem jego ton głosu. - A co robisz? - schyliłem
się, widząc coś błyszczącego w piasku.
-Przytrzymuję
słuchawkę ramieniem i ubieram buty.
-Gdzie
wychodzisz? - wziąłem owe błyszczące coś i przyjrzałem się mu dokładnie.
-Do
kina z Yune i Nanami.
-Znam
ich? Chyba znalazłem bursztyn - powiedziałem, chowając znalezisko do kieszeni.
(takanori cygan, plażę okrada XD dop. autora).
-O,
szczęściarz! Nanami tak, ale Yune nigdy ci nie przedstawiałem, kolega ze
studiów.
-Rozumiem
- usłyszałem dźwięk przekręcanego zamka od drzwi. O ile dobrze pamiętałem,
Nanami była lesbijką i jakoś nie darzyła mnie sympatią. Lubiła też przekomarzać
się z Aoim i go denerwować. - Na co idziecie? - zapytałem.
-Na
tą komedię z Harumą, nie pamiętam nazwy.
-Kojarzę,
o co ci chodzi. Zazdroszczę, będziesz mógł popatrzeć na boski uśmiech Harumy - powiedziałem
wzdychając, żeby go zdenerwować. - Jest uroczy.
-Kotku,
chyba pomyliłeś osoby - powiedział niewzruszony. Wiedział, że chciałem go
sprowokować.
-Oj,
nie sądzę - ruszyłem w stronę deptaka. - On naprawdę jest uroczy.
-Kotek,
nie przeciągaj struny - miałem wrażenie, że udało mi się wyprowadzić go z
równowagi. - Wiesz, że mogę być zazdrosny o wszystko, jeśli chodzi o ciebie.
-Pseplasiam
Yuu-san, możesz mnie ukarać, jak wrócę.
-Okej,
już ci szukam miejsca w kopalni, odpracujesz to wydobywaniem węgla.
-Spoko,
plantacji bawełny też poszukaj.
-Nie
pojedziesz do Afryki, zwiejesz stamtąd i będziesz się obijał, albo znajdą cię
tubylcy i zjedzą.
-Nie
zjedzą - założyłem buty. - A jak nasza córeczka, tęskni za mną?
-Strasznie.
Tak się przejęła, że położyła się na mojej świeżo wypranej bluzie i śpi na niej
aż do teraz, z małą przerwą na żarcie, kuwetę i dziesięć minut miauczenia.
-Biedactwo.
I ty ją samą zostawiłeś teraz? Jak mogłeś?
-To
prawie dorosła kobieta, da sobie radę bez pomocy ojca. Jestem tego w stu
procentach pewny.
-Może
i masz rację.
-Na
pewno mam. Przecież ja się nie mylę.
*
Rano
obudziło mnie donośne walenie w drzwi. Przekręciłem się na bok i mruknąłem coś
pod nosem.
-Takanori,
wstawaj, nie mamy czasu - powiedział ojciec. - Jedziemy na zwiedzanie, a
później jedziemy do ciotki i babci.
-Babcia
mieszka w Shounan - jęknąłem w poduszkę. - Nie w Okinawie - przekręciłem się na
bok.
Zwlekłem
się z łóżka i podreptałem do łazienki. W ślimaczym tempie wziąłem prysznic,
dokładnie szorując całe ciało i nucąc pod nosem. Ciepła woda działała na mnie
kojąco i pomagała mi pozbyć się resztek snu. Wytarłem się miękkim, hotelowym
ręcznikiem, okręciłem się nim wokół bioder i z drugim w dłoni wyszedłem do
pokoju. W sumie, to byłem już przyzwyczajony, że to Yuu suszył mi włosy. Bawił
się nimi i głaskał mnie po nich. Dawały mu tyle radości, że głowa mała.
Wyraźnie mi też zabronił ich ścinać, a co najwyżej podciąć, nie lubił też, gdy
je prostowałem i wymyślnie układałem. Zawsze w tedy wydawał z siebie jęk
niezadowolenia i krzywił się, jak dziecko, które dostało nie taki prezent, jaki
chciało.
Zaśmiałem
się pod nosem i ubrałem się, a następnie zacząłem suszyć włosy.
-Takanori,
pospiesz się - znowu donośne walenie do drzwi. - Śniadanie właśnie przynieśli,
a ty się guzdrzesz.
Burknąłem
coś pod nosem i wyszedłem z pokoju, pisząc do Yuu, że będziemy jechać do
ciotki, z którą ostatni raz widziałem się trzy lata wcześniej. Zjadłem szybko
coś drobnego, co było na tacy z jedzeniem i ruszyliśmy z hotelu do jakiegoś
skansenu. Ciągnąłem się za niewielką grupką zwiedzających i myślałem, że zasnę.
Los pokarał mnie ojcem z zamiłowaniem do historii. Podobnie było z Yuu. Dlatego
obaj umieli znaleźć ze sobą wspólny język i często potrafili rozprawiać na
jakieś historyczne tematy. Ja w sumie, to mogłem im tak gadać o chemii i
fizyce.
Po
skansenie, który przeszliśmy w cholernym ukropie, nadszedł czas na wyjazd do
ciotki, do której dotarliśmy około trzynastej.
-Taka,
jak ty wyrosłeś! - zaatakowała mnie na wstępie, ciągnąc za policzki, jakby były
zrobione z czegoś rozciągliwego. - I jakiś ty do Yuri[iii]
podobny! Wypisz, wymaluj, jesteś po prostu śliczny.
Kobieta
jeszcze jakiś czas mówiła, jaki to ja do mojej matki byłem podobny. No tak, tak
jak ona byłem drobny i miałem jej rysy twarzy. W sumie, to odnosiłem wrażenie,
że po ojcu odziedziczyłem tylko DNA i nazwisko.
-Taka,
słońce, idź do salonu, Shin-chan zaraz do ciebie przyjdzie - powiedziała wesoło
ciotka. - Albo wiesz, co? Idź do niej na górę, pamiętasz, który jest jej pokój?
- pokiwałem głową na potwierdzenie. Poszedłem schodami do kuzynki, do pokoju.
Zapukałem i wszedłem do środka, nie czekając na żaden odzew.
-Taka!
- kuzynka rzuciła mi się na szyję. - Taka, tak tęskniłam!
-Shinju[iv],
dusisz mnie - chciałem się wyswobodzić z uścisku dziewczyny, który, dusił mnie
niczym imadło.
Dziewczyna
puściła mnie i zszedłem z nią na dół, do reszty rodziny. Shinju była trochę
niższa ode mnie i była w moim wieku. W rzeczywistości nie byłem z nią w żaden
sposób spokrewniony, tak samo z ciotką. Ciocia Reiko była przyrodnią siostrą
mojego ojca, dlatego pomiędzy nami nie było żadnego pokrewieństwa.
-No,
Taka, ty też teraz do drugiej liceum? - ciotka przysunęła w moją stronę
filiżankę z herbatą. Pokiwałem głową na potwierdzenie. - To jeszcze dwa lata i
studia - stwierdziła. - A masz może jakąś dziewczynę, która ci się podoba?
Mój
ojciec dźgnął ją dyskretnie w bok, by przypomnieć jej jeden mały aspekt
odnośnie mnie. Szybko się zreflektowała i poprawiła pytanie. Obrzuciłem ją
tylko uśmiechem i pokiwałem głową na potwierdzenie. Byłem pewny, że jak tylko
gdzieś wyjdę, to zaraz się wszystkiego wywie od ojca lub Tary.
Tak,
jak się spodziewałem, w końcu temat rozmowy spadł na dość nieprzyjemny tor, a
tym tematem była moja matka. Za życia, była bliską przyjaciółką ciotki Reiko i
często się odwiedzały nawzajem. Dlatego, dobrze się znałem i dogadywałem z
Shin, chociaż ostatni raz, widziałem się z nią, gdy miała trzynaście lat.
Yuri
znała się nie tylko z siostrą ojca, ale i z matką Yuu. Poznała ją, gdy wraz z
mężem pojechała na jakiś bankiet dla biznesmanów. Były niemal nierozłączne.
Telefonowały ze sobą, pisały, odwiedzały się. Do tej pory pamiętałem, jak pani
Shiroyama przyniosła dla mnie wielkie opakowanie cukierków pudrowych. Jednak
nigdy wcześniej nie poznałem Yuu. Poznałem jego brata, siostrę, a o jego
istnieniu dowiedziałem się na jakiejś parapetówce. Yuri była także obdarzona
wielką empatią. Z racji tego, że matka Yuu i moja, były jak siostry, to zawsze
mogły na siebie liczyć. Kiedy rodzicielka mojego chłopaka przychodziła do nas
smutna, to Yuri zaraz skakała wokół niej i ją pocieszała. Aż pewnego dnia
przyszła cała zapłakana. Nie wiedziałem, o co chodziło, jednak mama powiedziała
mi, że ciocia Akiko (bo zwracałem się do niej ciociu) nie będzie mogła już zbyt
często przychodzić. Później dowiedziałem się, że bierze rozwód ze swoim mężem.
Kilka dni potem moja mama miała wypadek. Została potrącona przez pijanego
kierowcę. Nie udało jej się przeżyć. Na jej pogrzebie ostatni raz widziałem się
z ciocią Reiko, Akiko i Shinju.
Kilka
lat później, gdy już byłem z Yuu, nie chciał za bardzo rozmawiać o tym.
Wiedziałem tylko, że jego matka znalazła sobie kogoś i ojciec też, a jedyne, co
ich jeszcze utrzymywało w kontakcie, to wspólne dzieci, które i tak były już
dorosłe.
-Ale
Taka to kropka w kropkę Yuri - ciotka patrzyła na mnie uważnie. - Nawet dłonie
takie same!
-Przesadzasz
- ojciec zaśmiał się.
Zerknąłem
na Tarę, która musiała tego wszystkiego wysłuchiwać. Siedziała z kamienną miną
słuchała o zmarłej żonie swojego partnera. To tak, jakbym musiał słuchać, jacy
to Kouyou i Yuu byli razem szczęśliwi i co razem robili.
Jakiś
czas później, Shin wyciągnęła mnie na dwór. Chodziliśmy bez większego celu po
ulicach, rozmawiając.
-Ty
masz chłopaka, tak? - zapytała trochę niepewnie.
-Tak
- odpowiedziałem. - Spokojnie, przecież się nie obrażę, ani nic.
-No
dobra - uśmiechnęła się. - Tak dużo się wydarzyło, zmieniłeś się.
-Bez
przesady, ciągle jestem niski.
-Ale
wyższy ode mnie! Kiedyś byliśmy równi - wydęła wargi.
-I
chodziliśmy wszędzie, trzymając się za ręce - zaśmiałem się, przypominając
sobie okres, gdy byliśmy mali. Przed oczami stanęła mi mała dziewczynka z dwoma
warkoczykami i okularami w cienkiej, owalnej oprawie, a obok niej mały
chłopczyk z króciutkimi włoskami i trzymający model odrzutowca. - Myślę, że
byliśmy słodcy - stwierdziłem, obejmując ją w pasie.
-Takim
papuciem byłeś! - nabrała powietrza i wydęła policzki, także mnie obejmując. -
Mój słodki Taka - oparła się głową o moje ramię. - I jaki jest twój chłopak? -
zapytała.
-Jest
w porządku - odpowiedziałem. - W sumie, to większość wakacji spędzam u niego.
-U
niego? - podniosła głowę. - Jest starszy od ciebie?
-Trzy
lata - potwierdziłem kiwając głową. - Pamiętasz może ciocię Akiko? Przychodziła
do nas często.
-Taka
niska, trochę przy kości? - potwierdziłem. - Pamiętam ją, miała ładne włosy.
Takie prościutkie, niczym kartka.
-To
z jej najmłodszym synem się spotykam.
-Oho!
Masz jakieś jego zdjęcia? - zainteresowała się.
Potwierdziłem
i wyciągnąłem telefon, w którym miałem masę zdjęć Yuu. To jakieś, jak robił za
mojego modela, albo po prostu chciałem mu zrobić zdjęcie, jak czytał. Shinju
uważnie patrzyła na jego zdjęcia i co jakiś czas je komentowała.
-To
jest śliczne! - powiedziała, patrząc na zdjęcie, gdzie Yuu uśmiechał się cały
zaspany i rozczochrany. - Śpisz z nim w łóżku? - zapytała.
-Raczej,
w końcu to mój chłopak - usiedliśmy na ławce.
-Mnie
to by się czepiali - powiedziała przeglądając dalej zdjęcia. W sumie samego Yuu
miałem około dwustu fotek. - I zaraz miałabym wykład o zabezpieczeniach, o tym,
co mi starszy chłopak może zrobić - wypuściła głośno powietrze. - Czasami
wolałabym być chłopcem.
-Nie
byłabyś w tedy taka słodka, jak jesteś teraz - pstryknąłem ją w nos. - Sadako -
zaśmiałem się.
-Widzę,
że zaczynasz - zmrużyła gniewnie oczy.
-Co
ja poradzę, że jak wpadłaś w sukience do basenu, to wyglądałaś jak dziewczynka
z Ring-u[v]?
-To
było dawno i nieprawda - fuknęła, odwracając się do mnie plecami i zakładając
ręce na piersi. - Pulpet - odgryzła się.
-Ja
ci dam pulpeta - zacząłem czochrać jej włosy. - To była dodatkowa powierzchnia
erotyczna. Coś jak cycki, ale na całym ciele.
-Wmawiaj
sobie - odgoniła mnie i zaczęła poprawiać włosy. - Ale i tak szybko schudłeś,
serio. Jakieś dwa miesiące później było cię o połowe mniej.
-To
ty widziałaś podwójnie, do okulisty w tedy poszłaś, prawda?
-Spadaj
- dźgnęła mnie w bok.
Jak
mi tego brakowało.
Jakiś
czas później wróciliśmy do domu ciotki, gdzie pomogłem Shinju przygotować się
na randkę.
*
-Niestety,
nigdzie nie wyjdę, nie ma mnie w Tokio - powiedziałem.
-Co
z wami ludzie jest? - Rei wypuścił głośno powietrze. - Nie ma Tanabe, Shima
pojechał do dziewczyny, ty gdzieś u rodziny, nawet moja siostra wyjechała z
chłopakiem.
-Są
wakacje - wyjaśniłem. - Też gdzieś pojedź, albo znajdź sobie pracę, jak Yuu -
usiadłem na łóżku kuzynki i czekałem, aż wyjdzie z łazienki. - Albo sam
odpocznij, idź na rower, czy gdzieś.
-Dobra,
jakoś dam radę. To do zobaczenia.
-Na
razie - schowałem telefon do kieszeni i rozłożyłem się na miękkim łóżku.
Więc
wszyscy wyjechali. Nawet Kai zostawił Akirę i wyjechał z rodzinką. Kouyou też.
Cieszyłem się, że nie będzie się kręcił koło Aoiego. Może i mi pomógł i to
nawet bardzo, to nie ufałem mu na tyle, by mieć pewność, że nic nie zrobi.
Zresztą, niewiele też o nim wiedziałem.
Po
kilku minutach Shinju wyszła z łazienki ubrana tylko w czarną bieliznę.
Musiałem przyznać, że jakoś nie zrobiło to na mnie wrażenia. Nie, nie, Shin nie
była płaska, ani nic takiego. Była zgrabna, miała talię osy, jednak jeszcze nie
do końca rozwinięte swoje kobiece walory. A ja po prostu wolałem mężczyzn.
-Ubierz
tą - wskazałem na czarną, luźną bluzkę z kołnierzykiem wykonaną z cienkiego
materiału. Była zapinana na guziki pod szyję. - I te spodnie - pokazałem na
białe rurki. - A włosy zepnij w kok - potarłem brodę i zmrużyłem oczy niczym
rasowy stylista, który stara sobie wyobrazić efekt końcowy. Tak, mogłem zostać
stylistą. - Gdzie masz biżuterię?
-W
tych szufladach, w szkatułkach - odpowiedziała.
W
czasie, kiedy ona się ubierała, ja buszowałem w jej szafkach. W końcu znalazłem
kolorowe bransoletki i malutki wisiorek. Tak, tego szukałem.
-Ej,
która to w ogóle wasza randka? - zapytałem, dokładnie lustrując kształt
naszyjnika.
-Druga
- odparła naciągając na siebie obcisłe spodnie.
-I
kto tu jest pulpet? - zakpiłem. Pokazała mi środkowy palec i dalej walczyła z
ubraniem.
Pomogłem
jej się uczesać i umalować. Po prostu zrobiłem ją na bóstwo. Chłopak miał też
szczęście, że trafiła mu się taka ślicznotka, jak Shinju. Ze świecą takiej
szukać.
Nagle
rozległo się pukanie do drzwi, które zaraz się otworzyły. W progu stanął wysoki
blondyn. Wysoki? Blondyn? No ja nie wierzę.
-Co
tu robisz? - nie ukrywałem szoku, Kouyou zresztą też.
---
---
I w ten oto właśnie sposób rozpoczyna się druga seria Migdałowego serca. Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem znajdzie się więcej niż pięć komentarzy. Nie wiem też, czy trochę się zawiedliście początkiem serii. W każdym razie, mam zamiar ją przedłużyć ( czyli będzie więcej niż dziewięć części ). W końcu jest trochę niewyjaśnionych wątków.
Czy po drugiej serii będzie kolejna? - Nie wiem. To zależy od tego, jak rozwinie się akcja i od was.
Liczę na wasze opinie, ogólne pomysły, wyrazy radości, cokolwiek. Rozdział został też dodany z myślą o wszystkich komentujących. Dziękuję wam, przynajmniej wiem, że ktoś to czyta i czeka na kolejne notki.
I wszystkiego najlepszego dla Uruhy! :D
I wszystkiego najlepszego dla Uruhy! :D
Do następnego rozdziałuu~! ;3
[i] Tsukkomi
i Boke są postaciami występującymi w humorystycznych scenkach. Boke jest
postacią, która ciągle się myli, źle interpretuje, a Tsukkomi poprawia jego
błędy i uderza ją harisenem, czyli właśnie tym wachlarzem.
[ii] Zbożowe
paluszki oblane masą czekoladową. Popularne japońskie słodycze i ulubiona przekąską
waszej kochanej autorki ;).
[iii] Yuri dosł. lilia
[iv] Shinju dosł. perła
[v] The Ring
- japoński horror stworzony na podstawie powieści Koujiego Suzukiego
Jezu. Jedno U więcej i zostałabym matką! XDDD
OdpowiedzUsuńŁaa, dobry Kai, masz plusa! Zostaw tego świntucha, co się przymila jednocześnie do Uru, Ru i ciebie. Nie wart ;_; Idź do Yuu, o. A Rei niech skoczy z mostu XD
Nah, Kou spotyka się z kuzynką Ru? Owaaa, chcę dalej
Rozdział bardzo przyjemny. Szkoda, że ojciec Rukiego przerwał taką sielankę. Czasem miałabym go ochotę po prostu...... XD Wyobraziłam sobie małą Shinju i Ruksa XD Urocze. Kou i kuzynka Taki? No to ciekawe co teraz XD
OdpowiedzUsuńO matulu kochana, już się nie mogę doczekać kolejnej części~! Ciekawe jak długo Kou będzie z kuzynką Rukiego. I fajny rozdział. Taki o do poczytania. Weny życzę~!
OdpowiedzUsuńPodobało mi się nawet, ale jednak nie byłby to mój ulubiony rozdział. : p Mimo wszystko czekam na ciąg dalszy. ^^
OdpowiedzUsuńdidi. xd
SUUPER! TAK SIĘ ZACZYTAŁAM, ŻE MUSZĘ PRZECZYTAĆ RAZ JESZCZE BO JUŻ NIE PAMIĘTAM HAHA. CZEKAM NA NEXT ;**
OdpowiedzUsuńUru chodzi z kuzynka Rukiego ? to sie porobilo XD
OdpowiedzUsuńkyouki wraca do gry z komentowaniem rozdziałów. I tym razem niespodzianka - komentuję sławnego Migdała. Do pierwszej serii oczywiście wrócę i również skomentuję, ale teraz, potrzebuję czegoś, co jeszcze nie zostało przeze mnie przeczytane. Jeju, Ruks. Jak ja cię doskonale rozumiem! Również nie cierpię wspólnych wyjazdów z rodzinką... Ta, z rodzinką... Źle powiedziane. Może bardziej z ludźmi, których muszę tolerować jako tako. Ta cała Tara mi również gra na nerwach. Dyng, dyng. Słyszysz, Tsu? Ale jakoś mi się jej szkoda zrobiło, gdy musiała wysłuchiwać te wszystkie rzeczy o zmarłej żonie swojego partnera. To dość niewygodne... Ucieszyłam się w chwili, kiedy Ruki mógł się spotkać z Shinju. Dobrze jest mieć przy sobie przyjaciela na takie czas wolny. A szczególnie, gdy tylko się nudzisz i męczysz. Sama mam mieszane uczucia co do jej związku z Kou. Uruha wydaje mi się jakoś mocno podejrzany i nieprzyjemny, ale skoro powiedział, że jej nie skrzywdzi. Taka, w razie czego, dzwoń! Skopiemy mu tyłek!
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńzastanawiam się skąd jego ojciec wiedział gdzie mieszka Yuu, nagle wspólnywyjazd, no i jakoś ojciec nie zareagował na to że nie złożył mu życzeń, haha Kouyou umawia się z jego kuzynką...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Bardzo przyjemny rozdział. Poczułam powiew wakacyjnej bryzy mimo grudnia i nadchodzących świąt :)
OdpowiedzUsuń