Migdałowe serce II 03 + bonusik
O bolącym nadgarstku i o tym, że nie powinno się czytać cudzych listów
Wysiadłem
z samochodu i przeciągnąłem się niczym kot. W końcu dotarliśmy do domu.
Nareszcie mogłem się położyć w swoim łóżku i wziąć długą kąpiel. Uśmiechnąłem
się do siebie i wyciągnąłem torbę z bagażnika. Następnie podreptałem za Tarą do
domu, która otworzyła drzwi i wpuściła mnie do środka, a sama wróciła się po
resztę walizek. Szybko ruszyłem do swojego pokoju, gdzie wypakowałem się,
posegregowałem ubrania, wziąłem wspomnianą kąpiel i przebrałem się w luźne
spodenki i przyduży t-shirt. Rzuciłem się na swoje łóżko i wtuliłem się w poduszkę.
Matko, jak dobrze.
Jakiś
czas później, rozległo się pukanie do drzwi. Nic nie powiedziałem, tylko
odwróciłem głowę w stronę, z której dochodził odgłos.
-Śpisz?
- zapytał Yuu, wchodząc do środka i zamykając cicho drzwi. Podszedł do łóżka i
usiadł na jego skraju, czule odgarniając kosmyki moich włosów za ucho.
-Czekam
na ciebie - podparłem się i wyciągnąłem szyję w jego stronę. Musnął moje wargi
swoimi i położył się obok.
Przytuliłem
się do niego i wtuliłem się mocno w jego tors. Oplótł mnie ramionami, dając mi
poczucie bezpieczeństwa. Zaciągnąłem się jego zapachem i mruknąłem cichutko,
czując jego feromony. Przez chwilę poczułem się jak narkoman, który przez jakiś
okres czasu był na głodzie i znowu sięgnął po narkotyk. Byłem bez wątpienia
uzależniony od Aoiego, co było wyraźnie widać.
Yuu
przekręcił się na brzuch tak, że znalazłem się pod nim. Usiadł mi okrakiem na
biodrach i pocałował mnie czule. Oddałem pieszczotę i lekko przygryzłem jego
wargę. Zaśmiałem się i objąłem go za szyję.
-Tak
się bawimy? - wstał i podszedł do drzwi, przekręcając w nich kluczyk. Zamek
wydał z siebie ciche kliknięcie, oznajmiając, że od teraz nie ucieknę przed
stosunkiem, nawet gdybym bardzo chciał. Aoi odwrócił się z uśmiechem w moją
stronę. - I co teraz zrobisz? - podszedł do łóżka i wszedł na nie. - Jedyna
ucieczka to balkon lub łazienka - zbliżał się do mnie na czworaka, niczym
drapieżny kot. Odsunąłem się trochę i zaśmiałem się.
-Tylko
mnie nie jedz - usadowił się nade mną.
-Zrobię
coś gorszego - pochylił się, żeby mnie pocałować. - Dotknij - złapał mnie za
rękę i naprowadził ją na swoje krocze. - Mój przyjaciel chciałby sobie ulżyć.
Rozluźniłem
się, oddając się mu. Yuu zdjął swoją koszulkę, a następnie podwinął moją. Jedną
ręką uciskał na zmianę moje sutki, a drugą rozpinał klamrę i zamek swojego
paska, poruszając lekko biodrami. Zdjął moją koszulkę do końca i rozpiął w
końcu rozporek. Obcisły materiał rozsunął się, a Aoi westchnął z ulgą.
Najwidoczniej spodnie już go uciskały. Zaczął ssać moje sutki i przygryzać je,
na co mruczałem z zadowolenia. Zjechał ustami niżej, do moich spodenek. Zdjął
je bez zbędnych ceregieli i zaśmiał się perwersyjnie, widząc uwypuklenie na
moich bokserkach. Zarumieniłem się i odwróciłem głowę. Zsunął ze mnie bieliznę.
Powoli, jakby każdy zbyt gwałtowny ruch miał mi coś zrobić.
-Jesteś
piękny - powiedział. - Kotku, spójrz na mnie - powoli odwróciłem głowę w jego
stronę. - Jesteś cudowny.
-Masz
większego - mruknąłem. - I to o wiele większego.
Ścisnął
główkę mojego prącia, na co westchnąłem głośno i zacisnąłem dłonie na pościeli.
Nagle zdjął swoje spodnie i bokserki, ukazując nabrzmiałego penisa. Potarł nim
o mojego małego przyjaciela i mruknął z zadowolenia. Schylił się do spodni i
wyciągnął z ich kieszeni prezerwatywę. Rozłożył szeroko moje nogi i naślinił
trzy palce. Włożył je we mnie po kolei, lekko nimi poruszając
-Boli
- jęknąłem, zaciskając powieki. Przestał nimi poruszać i pogłaskał mnie po
policzku. Otworzyłem oczy i spojrzałem na niego z bólem. Widać było, że się
wahał. Zgryzł wargi i delikatnie poruszył palcami. Jęknąłem cicho z bólu, na co
znowu przerwał.
-Kotku,
będę delikatny - pocałował mnie i wyciągnął ze mnie palce. Rozpakował
prezerwatywę i założył ją na swoją erekcję. Wszedł we mnie powoli, jedną ręką
przytrzymując mnie za biodra, a drugą wplątał w moje włosy, tak żebym się nie
oddalił.
-Delikatny!?
- chciałem się wydrzeć, ale to, co zrobił, odebrało mi głos. - Delikatny?! -
powtórzyłem cieniutko.
-Już,
już, spokojnie, najgorsze za tobą - znów mnie pocałował. - Pasuje ci taka
pozycja? - podłożył mi poduszkę pod biodra i uniósł moje nogi, zginając je w
kolanach. Nie odpowiedziałem - Zaczynam.
Wykonał
powolny ruch biodrami i zaraz zatkał mi usta swoimi, żebym nie krzyczał. Jak
bolało. I na dodatek ta prezerwatywa, która cholernie obcierała. Wiedziałem, że
to dla mojego dobra, co nie zmieniało faktu, że bez niej czułbym się bardziej
komfortowo. Objąłem go i wbiłem mu palce w plecy. Poruszał coraz szybciej, a ja
stękałem z bólu, pomimo jego czułych ust i sprawnego języczka, który splatał
się z moim i jego dłoni zaciśniętej na mojej erekcji.
W
pewnym momencie, położył się na mnie, splótł nasze dłonie ponad moją głową i
przyspieszył. Był coraz bliżej mojej prostaty, co oznajmiłem mu mruknięciem
zadowolenia. Przyjemne mrowienie ogarnęło moje ciało i w pewnym momencie
poczułem, że dotarł. Uderzył ją kilkakrotnie i oderwał się od moich ust, sapiąc
głośno. Fala gorąca przeszła przez moje ciało, odbierając mi wszelkie zmysły.
Zatraciłem się w przyjemnej chwili. Tak dawno nie uprawialiśmy seksu. Ostatni
raz w marcu, przed wyjazdem Aoiego do Anglii. Później, z wiadomych przyczyn,
starał się nie być nachalnym. A teraz był początek lipca. Yuu nie mógł dłużej
na mnie czekać, co było w pełni zrozumiałe. Mruknął z zadowolenia i odchylił
głowę, samemu będąc bliskim końca. Ostatecznie doszedłem przed nim z jękiem.
Yuu poruszał się we mnie jeszcze jakiś czas, aż w końcu sam doszedł. Opadł na
mnie, regulując oddech. Ujął moją twarz w dłonie i wpił się w moje usta.
Poczułem, jak ze mnie wychodził i pewnie bym się wydarł, gdyby nie jego usta.
Wyszedł ze mnie cały. Jednak nie przestawał mnie całować. Matko, jakie już
miałem spuchnięte wargi.
Kiedy
przestał, położył się obok mnie, na plecach. Zdjął w końcu zużyte
zabezpieczenie, odkładając je na szafkę. Przekręciłem się na brzuch i mruknąłem
krótko.
Yuu
wziął mnie na ręce i kołysał mną lekko, dopóki nie zasnąłem.
*
Następnego
dnia wróciliśmy z Yuu do jego mieszkania. Uwielbiałem to miejsce, było takie
spokojne i z dala od wszystkich i wszystkiego.
-Kotku,
nie chciałbyś jutro pojechać do mojej matki? Ma niby do mnie jakąś sprawę.
-Do
cioci Akiko? - ucieszyłem się. - Jejku, tak dawno jej nie widziałem.
-Myślisz,
że cię pozna? - zaparkował pod blokiem. - Ładnych parę lat cię nie widziała.
-Dokładnie
to trzy - wysiedliśmy z samochodu. - A ona w ogóle o nas wie? - zapytałem.
-Nie
było łatwo jej wytłumaczyć, że znowu związałem się z mężczyzną i na dodatek z
synem jej przyjaciółki - otworzył przede mną drzwi i zaczęliśmy wchodzić po
schodach. - Ale jakoś zrozumiała i się z tym pogodziła. W sumie, to ostatnio
się o ciebie pytała.
W
środku, Yuu zaraz zasiadł do książek, a ja poszedłem do salonu, oglądać
telewizję. Bardzo romantycznie, nie powiem. Około siedemnastej, poczułem się
cały zdrętwiały, dlatego poszedłem do Yuu, który pochylał się nad książkami i
coś notował na boku. Oparłem się o framugę drzwi i westchnąłem.
-Co
się stało? - zapytał, nie podnosząc nawet głowy.
-Nudzi
mi się, głodny jestem, pupa mnie boli - powiedziałem, podchodząc do niego.
Złapałem go za ramiona i pogładziłem je. - Oderwij się od tego na trochę -
oparłem się o niego i pocałowałem go w kark.
-Kotku,
za chwilę się tobą zajmę, dobrze? - ignorował mnie. - Dziesięć minut.
-Mhm
- pocałowałem go w policzek i poszedłem do kuchni, żeby zrobić sobie coś do
jedzenia. Padło na gotowy makaron. Zagotowałem wodę i wlałem ją do opakowania.
Odczekałem trzy minuty i odlałem wodę, poczym wsypałem przyprawę. Nawet ja
mogłem siebie nazwać kucharzem.
Nagle
usłyszałem ciche miauknięcie pod stołem. Schyliłem się i zauważyłem Tenshi.
Wsypałem jej karmy do miseczki i wlałem mleczka. Kotka zaczęła chrupać głośno,
jedząc swój przysmak.
-On
cię karmił w ogóle? - pogłaskałem ją po grzbiecie, na co się wygięła i uniosła ogon.
Po
kilku minutach przyszedł Yuu. Poczochrał mi włosy i pocałował mnie w czoło.
Także zrobił sobie makaron i go zjadł.
-I
jak ci idzie? - zapytałem. - Kark ci nie zdrętwiał?
-Myślę,
że jest dobrze - uśmiechnął się. - Łatwiej jest mi się skupić, jak wiem, że
jesteś blisko i nic ci nie grozi.
Podszedłem
do niego i usiadłem mu na kolanach. Objął mnie, a ja pocałowałem go delikatnie.
Zaśmiał się i wstał, biorąc mnie na ręce i niosąc do sypialni, niczym pan
młody, pannę młodą. Położył mnie na łóżku i usiadł mi na biodrach, całując
mnie.
-Nie,
Yuu - chciałem go odepchnąć. To mogło pójść za daleko. Nie chciałem się z nim
kochać, jednak Aoi miał inne plany. Rozpiął klamrę swojego paska i guzik od spodni.
- Nie chcę.
-Nic
nie będzie - zapewnił mnie, mając usta tuż przy moim uchu. - Żadnego anala,
obiecuję, kotku.
-Tylko
oral? - chciałem się upewnić.
-Tylko
oral - rozpiął spodnie do końca i zsunął je z siebie. Yuu mogłem zaufać.
Zdjął
moją koszulkę, a następnie swoją koszulę. Pochylił się nad moim kroczem i
zębami począł rozpinać guzik moich spodni. Następnie zabrał się za rozporek.
Zdjął moje spodnie i zsunął ze mnie bokserki.
-Mały
zboczuś - powiedział, widząc mojego na wpół sterczącego penisa. - Mój mały,
słodki zboczuś.
Podniosłem
się do siadu i zsunąłem z Yuu bokserki. Ująłem jego członek w obie dłonie i
zacząłem nimi powoli poruszać. Westchnął przeciągle i położył się. Chwilę
patrzyłem na niego zdezorientowany, a on widząc, że nie wiem, jak się zachować,
wrócił do powszedniej pozycji i delikatnie pchnął mnie na poduszki.
-Tak,
kotku - powiedział z uśmiechem i pochylił się, dotykając wilgotnym językiem
mojego prącia. Mruknąłem cicho, a Yuu zaśmiał się. Wziął mnie w usta i zaczął
powoli poruszać głową. Mój kochanek, który zerkał na mnie, co chwilę dostawał
potwierdzenie, że jestem w pełni szczęścia, w postaci głośnego pojękiwania. W
pewnym momencie przyspieszył, a ja wysunąłem biodra do przodu i złapałem go za
włosy. Nie przeszkadzało mu to i dalej doprowadzał mnie do szaleństwa.
-Ja
zaraz... - jęknąłem głośno. Mruknął coś, a ja niemal krzyknąłem. Zadrżałem i
wygiąłem się w łuk. Yuu zaczął ssać samą moją główkę i mruknął, jak kot,
zaciskając powieki. Doszedłem w jego usta i opadłem na poduszki, dysząc. Yuu
usiadł mi na biodrach i pochylił się, całując mnie namiętnie. Nie chciał
zwalniać tempa. Otulił mnie swoimi ramionami i oderwał się na chwilę, by nabrać
powietrza. Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Shiro zaklął, a ja sam, wpiłem
się w jego wargi.
-Nie
przestawaj - powiedziałem w jego usta.
Dzwonek
się powtórzył, a my całkowicie go ignorowaliśmy.
-Yuu,
wiem, że tam jesteś! - doszło do nas. - Miałeś mi oddać książki!
-Kto
to? - oderwaliśmy się od siebie. Yuu nałożył bieliznę i zgrzytając zębami,
wstał.
-Kolega
ze studiów - odparł zły, że nam przerwano. Wyszedł na korytarz i po chwili
otworzył drzwi.
-Moje
ks... Stary, a tobie co?
-Bierz
te cholerne książki i znikaj - powiedział chłodno Yuu. - Trochę jestem zajęty.
-To
powodzenia, ogierze - zakryłem usta rękoma, żeby się nie roześmiać. - Jeszcze
jedna.
-Poczekaj
- usłyszałem szybkie kroki na panelach. Yuu wszedł do sypialni i podszedł do
szafki, biorąc z niej jakąś książkę i szybko wyszedł. - Masz i zabieraj się.
-No
dzięki. Ej, to ten twój chłopak już wrócił?
-Jak
widać. Mógłbyś się już stąd ruszyć?
Po
chwili trzasnęły drzwi, a Aoi zaraz zjawił się w pokoju. Niemal zerwał z siebie
bokserki rzucił się na mnie.
-Nie
łaskocz! - zapiszczałem, czując jego dłonie, jeżdżące po moim ciele. W pewnym
momencie, zacisnął dłoń na swoim przyrodzeniu i zaczął nią rytmicznie poruszać.
Pojękiwał i wymawiał moje imię. W pewnym momencie, odchylił głowę i sapnął
głośno. Masturbacja przede mną dawała mu widocznie mnóstwo przyjemności. Gdy
skończył, opadł na mnie i objął mnie. Leżeliśmy w ciszy długie minuty. W pewnym
momencie, podniósł się i położył obok mnie.
-Kocham
cię - powiedziałem, wtulając się w niego.
-Kotku
- pocałował mnie czule. - Kocham cię bardziej.
*
-Takanori,
słońce ty moje - Akiko ujęła moją twarz w dłonie i ścisnęła ją, jakby była
zrobiona z plasteliny. - Wyglądasz jak Yuri - zaszczebiotała czule.
-Mamo,
udusisz go - upomniał ją Yuu.
-No
ale przyznaj, że są podobni - puściła mnie i pogładziła po włosach. - Ale
wyrosłeś, a takim byłeś słodkim chłopcem - zaprowadziła nas do salonu.
-Ciągle
jest - mruknął Aoi.
-Przestań
się wymądrzać i zmiataj do kuchni po ciasteczka - fuknęła matka mojego
chłopaka. - I przy okazji, nastaw wodę na herbatę - powiedziała, wskazując mi
miejsce, w którym miałem usiąść. Posłusznie ległem na miękkiej sofie, a Yuu
podreptał do kuchni. - Taka-chan, w której ty teraz klasie będziesz? -
zapytała, siadając w fotelu. Praktycznie nic się nie zmieniła od naszego
ostatniego spotkania. Ciągle miała krótkie czarne włosy i była bardzo szczupła.
Nie przypominała jednak, w żaden sposób swojego najmłodszego syna.
Zastanawiałem się czasami, czy ona naprawdę go urodziła, bo jakby stanęli obok
siebie, to wydawałoby się, że nie ma między nimi żadnego pokrewieństwa.
-Drugiej
liceum - odpowiedziałem.
-A
jeszcze nie tak dawno chwaliłeś się, że idziesz do gimnazjum - zaśmiała się i pokręciła
głową. - Jak ten czas szybko płynie. A swoją drogą, to może mi powiesz, jak się
poznaliście z Yuu? Jestem tego strasznie ciekawa.
-Na
imprezie u znajomego w sierpniu - uśmiechnąłem się lekko. - Nic niezwykłego.
-Aż
się dziwię, że ktoś taki, jak ty, zwrócił na niego uwagę - pokręciła głową. -
Zupełnie różni jesteście.
-Dopełniamy
się - uśmiechnąłem się i zerknąłem na Shiro, który przyszedł z tacką, na której
ustawiona była góra ciasteczek. Aż mi się słabo zrobiło, widząc tą bombę
kaloryczną. Pani Shiroyama, chyba to wyczuła i zmrużyła oczy, patrząc na mnie
uważnie.
-Taka,
coś pobladłeś - Yuu postawił wypieki na stoliczku. Miałem wrażenie, że
specjalnie ułożył je przede mną.
-A
tak jakoś - zaśmiałem się nerwowo, a Aoi zmarszczył brwi. Najwidoczniej
zauważył, że coś było nie tak.
-Dobrze
się czujesz? - przyłożył mi dłoń do czoła i usiadł obok mnie.
-Wszystko
jest dobrze - uśmiechnąłem się.
-Ah,
Yuu - spojrzeliśmy na Akiko. Kobieta miała jakąś smutną minę i zauważyłem, że
trzymała białą kopertę. - Hizume przysłał mi list.
-List?
- mój chłopak objął mnie ramieniem. - Po co? Nie mógł zadzwonić?
-Bał
się - zamrugała kilkakrotnie. Podała mu kopertę i wstała. - Przeczytaj, ja
zrobię herbaty - wyszła do kuchni.
-Coś
się stało? - zapytałem, kładąc mu dłoń na kolanie.
-To
się okaże - wyciągnął złożoną na dwa, niewielką kartkę i zaczął czytać.
Eijiro,
był drugim mężem matki Yuu. Był dość zamożny, a na dodatek, pracował jako
prawnik. Mogłem się tylko domyślać, jakie sumy wyciągał od klientów za sprawy karne.
W każdym razie, prawnikiem był dobrym, pomijając fakt, że kasę przekładał ponad
dobro ludzkie. On i Yuu, nie ukrywali niechęci wobec siebie. Mężczyzna nie
tolerował orientacji swojego przybranego syna i ponoć często się o to z
kłócili. Akiko, była właściwie jego trzecią żoną. Pierwsza zmarła, a druga się
z nim rozwiodła, jak tylko zaszła z nim w ciążę i urodziła dziewczynkę, która
teraz miała chyba osiem lat. Yuu nie mówił o tym dużo, nie chciał. Jednak. od
samego początku powtarzał matce, że ten mężczyzna ją skrzywdzi, jednak nie
słuchała.
W
pewnym momencie, Yuu zaklął pod nosem i odłożył kartkę. Pogładziłem go po
ramieniu, chcąc go uspokoić. Cały dygotał i miałem wrażenie, że zaraz
wybuchnie. Bałem się go trochę. Wiedziałem, jaki był i dlatego, objąłem go lekko.
-Co
się stało? - zapytałem, gładząc go po policzku.
Wstał
nagle i poszedł do kuchni, zostawiając mnie samego. Rozmawiał głośno ze swoją
matką i po chwili wrócił do mnie.
-Wracamy
- powiedział, podrywając mnie do góry z kanapy i ciągnąc za rękę do wyjścia.
Boleśnie zaciskał dłoń na moim nadgarstku. Miałem wrażenie, że zaraz mi go
zmiażdży.
-Yuu,
to boli - powiedziałem, gdy byliśmy już na podjeździe. - Yuu, moja ręka -
powtórzyłem, ale do niego nic nie docierało. - Puść mnie! - chciałem się
wyrwać, jednak nie dawałem rady. - Shiroyama, do jasnej cholery! - zamachnąłem
się i uderzyłem go w twarz. - Uspokój się łaskawie - puścił mnie i przyłożył
dłoń do bolącego miejsca, stając. Był w głębokim szoku i nie mogło dotrzeć do
niego to, co właśnie zrobiłem. Zresztą, do mnie też. Obie ręce bolały mnie
teraz cholernie. Jedna od jego uścisku, druga od tego ciosu.
-Ruki
- powiedział, dotykając zaczerwienionego miejsca. - Ty właśnie...
-Powiesz
mi łaskawie, co się stało, czy też nie? - zapytałem z pretensją. - Prawie mi
rękę zmiażdżyłeś! - niemal dygotałem ze złości.
-Ja...
-Jak
masz się tak zachowywać, to ja ci podziękuję i możemy udawać, że się nawet nie
poznaliśmy - mówiłem zły, wyrzucając z siebie nagromadzone emocje. - Nie jestem
Kouyou, nie mam tyle siły, co on!
-Taka
- skrzywił się. - Kotku - chciał mnie przytulić, ale odsunąłem się od niego.
-Powiedz
mi, - wziąłem głęboki wdech - co się stało.
Chwilę
później, siedzieliśmy w samochodzie. Yuu nerwowo zaciskał dłonie na kierownicy
i patrzył w dół, na swoje uda. Zastanawiał się, jak ma ubrać w słowa to, co mi
chciał powiedzieć.
-Zostawił
ją - mruknął cicho. Wziął wdech i wydech, poczym kontynuował. - Zdradzał od
dłuższego czasu - pokręcił głową. - Sukinsyn - położyłem mu bolącą rękę na
kolanie. Zerknął na mnie i westchnął. - Przepraszam - powiedział i przytulił
mnie. - Kotku, boli cię?
-Jak
cholera - mruknąłem, chociaż Yuu miał teraz spuchnięty policzek. - Nie powinieneś
się tak denerwować.
-Ja
po prostu - głos mu zadrżał - mówiłem jej, że on ją skrzywdzi. Wielokrotnie jej
to powtarzałem - puścił mnie i zaczął oglądać mój nadgarstek, który nawiasem
mówiąc, spuchł i zsiniał.
-Chyba
musimy iść z tym do lekarza - spuścił głowę. - Przepraszam - powtórzył.
-Po
prostu odwieź mnie do domu - powiedziałem, zabierając rękę. - Musisz się uczyć,
a ja ci tylko przeszkadzam.
-Nie
dam rady się nawet teraz skupić. Kotku - pogłaskał mnie po policzku -
zabandażuję ci rękę.
-Dam
sobie radę - skłamałem. Przecież ja bez niego nie umiałem żyć.
Nie
chcąc się kłócić, odwiózł mnie do domu, w którym nie czułem się już tak dobrze
i swobodnie, jak w jego mieszkaniu. W kuchni, w apteczce, znalazłem bandaż
elastyczny i jakoś zabandażowałem bolący nadgarstek. Będąc nie w sosie,
ruszyłem do pokoju, w którym zamknąłem się na klucz.
-A
żeby to chuj strzelił - mruknąłem pod nosem, chowając twarz w poduszce.
*
-Takanori!
- poczułem uderzenie w plecy. - Stary, tak dawno cię nie widziałem.
-Rei
- wstałem chwiejnie z ławki, naciągając rękaw bluzy na nadgarstek - kopę lat -
uśmiechnąłem się krzywo, widząc, że nie był sam. - Uruha, hej - przywitałem się
w jakże entuzjastyczny sposób z blondynem.
-Też
się cieszę, że cię widzę, Taka - uśmiechnął się. - Rei, pospiesz się - ponaglił
blondyna.
-Ah,
tak. Zaraz wrócę z Kaiem - powiedział i szybko ruszył w stronę parku,
zostawiając mnie samego z Kouyou, który patrzył na mnie, uśmiechając się
drwiąco. No błagam, dlaczego?
-Znowu
coś zły jesteś - powiedział. - Tu chyba nie chodzi o mnie i o Shinju?
-Daj
spokój - prychnąłem, odwracając się do niego bokiem. - Jak chcesz, to sobie z nią
bądź.
-Ah
- przyłożył otwartą dłoń do czoła. - Wiem już.
-Co
wiesz?
-Byłem
ostatnio u Yuu - zaczął. - Chyba się na niego mocno wkurwiłeś, bo trzymał okład
na policzku - odwróciłem się w jego stronę i natrafiłem na jego sarnie oczy.
Zmrużył je i przekręcił głowę w bok. - Nie mam racji? Musieliście się
poszarpać, skoro tak cię ręka boli, że się za nią trzymasz.
-Nie
twój interes - warknąłem, co go tylko rozbawiło.
-Taka,
powiedział mi, co się stało - jego uśmieszek zniknął, a wyraz twarzy stał się
całkowicie poważny. - On taki jest i nic nie zrobisz.
-Nie
mogłeś tak od razu? - zauważyłem, zbliżających się w naszą stronę, Akirę i
Tanabe.
-Nie
byłbym sobą, gdybym kogoś nie zdenerwował - i znowu ten denerwujący uśmiech.
*
-Straszne
to było - powiedziałem, wychodząc z chłopakami z kina. Kai i Rei obejmowali
się, idąc kilka metrów przede mną i Kouyou, który szedł obok mnie i pisał sms.
-Ue-chan
zawsze chodzi na takie filmy - odparł, skupiony na swoim telefonie. - Ma
pretekst, żeby przytulić Kaia, a później u niego zostać.
-Boi
się? - Ue-chan...? Co to za zdrobnienie?
-Oczywiście,
że nie - schował komórkę do kieszeni dżinsów. - To tak dla picu - zaśmiał się i
pokręcił głową. Zrobił to tak naturalnie i swobodnie, że aż otworzyłem szerzej
oczy w niedowierzaniu. On się uśmiechał.
Nie był to jednak drwiący uśmieszek, jakim zawsze mnie obdarzał, tylko szczery,
delikatny uśmiech.
-Pierwszy
raz widzę, żebyś się tak uśmiechał - palnąłem głupio. Kouyou zamrugał
kilkakrotnie i potrząsnął głową, zakrywając twarz włosami. - Masz ładny uśmiech
- powiedziałem.
Zignorował
to jednak i szedł dalej. Speszyły go moje słowa?
-Shima,
Taka, co się tak ciągniecie? - Rei i Kai stanęli przed nami. Brunet opierał
głowę na ramieniu swojego chłopaka i coś do niego mówił. Akira zaśmiał się i
dał mu pstryczka w nos. - Możemy was zostawić, jak macie do pogadania na
osobności.
-Akira,
a chcesz w zęby? - burknął Uruha, kiedy byliśmy bliżej nich.
W
pewnym momencie, poczułem wibrację w kieszeni. Wyciągnąłem telefon i zerknąłem
na wyświetlacz. Dzwonił Yuu.
-Tak?
-Kotku,
odwróć się - powiedział. Odwróciłem się i zaraz się uśmiechnąłem. Shiro był
kilka metrów przed nami i szedł w naszą stronę. Pomachałem do niego i schowałem
telefon do kieszeni. Podszedł do mnie i porwał mnie w objęcia, unosząc kilka
centymetrów w górę. Odszukałem jego usta i pocałowałem go. Szybko przejął
pałeczkę i pogłębił pieszczotę.
-No
chłopaki, bez przesady - powiedział Kouyou, przerywając nam w najlepszym
momencie.
-Zazdrosny
jesteś - powiedział Yuu, stawiając mnie na ziemi i splatając nasze dłonie.
-Śledzisz
mnie? - zapytałem. - Nie mówiłem ci, że idę do kina.
-Nie,
nie - pocałował mnie krótko. - Wracałem od Yune.
-Pieszo?
-Pieszo
- zaczęliśmy iść całą piątką przed siebie. - Jakoś się nie spodziewałem, że cię
tu spotkam.
-Ale
ochłonąłeś trochę? - zapytałem.
-Już
jest dobrze - odgarnął jeden z moich niesfornych kosmyków za ucho. -
Przepraszam, jak twoja ręka? - zapytał troskliwie.
-Boli
- przyznałem. - Ale z twoim policzkiem już dobrze.
Yuu
chodził z nami przez resztę czasu. Nie odstępował mnie na krok niemal cały czas
we wszystkim mnie wyręczał. Co z tego, że ludzie obrzucali nas zniesmaczonymi
spojrzeniami. Przy Yuu mogłem zapomnieć o tym wszystkim.
-Może
zjemy coś słodkiego? - zaproponował Kouyou. - Jakieś ciacho albo lody, coś z
czekoladą, bitą śmietaną - mówił, rozmarzony o deserze. - Albo lizaka jakiegoś.
Mmm - mruknął.
-Maniak
- zaśmiał się Yuu, a Akira westchnął. - Ciebie to w fabryce czekolady zamknąć,
a dzień później, to by nie było nawet czego sprzątać.
-Kouyou,
a jak twoje zęby? - zapytał Kai. - Jak tyle tego umiesz zjeść.
-Zdrowe
- odparł. - Cukiernia! - zaszczebiotał w pewnym momencie blondynek, a mnie
niemal zemdliło, widząc słodkości na wystawie. - Zaraz wrócę - niemal w
podskokach wszedł do środka. Co z nim dzisiaj było? Naprawdę, nie zachowywał
się jak on.
-Taka,
może też coś chcesz? - zwrócił się do mnie Yuu, widząc, jak Rei i Kai wchodzili
do środka.
-Nie,
nie przepadam za słodkimi rzeczami - przyznałem. - Prócz kanapek z nutellą i
rogalikami z waniliowym nadzieniem - Aoi parsknął na moje słowa. - Co cię
śmieszy? - zapytałem.
-Te
rogaliki - wyszczerzył się, siadając na ławce. - I to nadzienie - posadził mnie
na swoich kolanach. - Nie uważasz? - pocałował mnie w policzek.
-Głodnemu
chleb na myśli - zarzuciłem mu ręce na ramiona. - Niewyżyty jakiś jesteś
ostatnio - stwierdziłem, sunąc palcem po jego łopatce. Shiro objął mnie w pasie
i pocałował w kącik ust.
-Powstrzymuję
się do naszego wyjazdu, żeby tam się tobą nacieszyć - powiedział mi do ucha. -
Chcę ci pokazać, jak baaardzo cię kocham - mruczał, całując mnie za uchem. -
Chętnie bym teraz poszedł z tobą gdzieś na osobności, gdzie nie ma żadnych
ludzi.
-Twoje
mieszkanie - podsunąłem. - A egzamin?
-Za
dwa dni - westchnął. - A później tylko ty, ja, jezioro i łóżko w domku
holenderskim - polizał mnie za uchem.
-Yuu,
błagam - jęknąłem. - Nie tutaj.
-Wstydzisz
się?
-Nie
- zaczął całować mnie po szyi. - Nie chcę, żeby inni musieli się na nas patrzeć
- odchyliłem głowę, eksponując szyję na więcej pieszczot.
-Kotku
- mruczał, zostawiając malinki. - Chodźmy do mnie.
-Ale
chłopacy - zaprotestowałem - i nie chcę teraz iść z tobą do łóżka.
-Możemy
zostać w salonie.
-Wiesz,
o co mi chodzi - oderwałem się od niego i zapiąłem bluzę, chcąc ukryć
zaczerwienienia na szyi. - Nie czuję się dobrze z myślą, że chciałbyś tylko
uprawiać ze mną seks.
-Taka,
to nie tak - położył głowę na moim ramieniu. - Kocham cię po prostu.
-Ale
czuję się pod presją, rozumiesz? Trzy lata, to jednak jest różnica.
-Przepraszam
kotku - westchnął. - Ciągle o tym zapominam - pogładził mnie po włosach. - Nie
zachowujesz się na swój wiek, to chyba dlatego. Podziwiam cię też - przyznał. -
Umiesz mi powiedzieć stop, pomimo tego, że jestem starszy i nie kryjesz się z
tym, co czujesz, a to jest bardzo ważne.
*
-Ja
się pójdę już położyć - powiedziałem do Yuu, który dalej siedział nad
podręcznikami, chociaż dochodziła północ. - Nie siedź za długo - podszedłem do
niego i pocałowałem go w policzek. Zerknął na mnie i uśmiechnął się. - Musisz
się wyspać.
-Kotku,
zaraz kończę - zapewnił mnie, wracając do zaznaczania czegoś w książce. -
Słodkich snów.
Poszedłem
do sypialni i rozebrałem się do bielizny. Położyłem się w łóżku i zaraz
zasnąłem.
Obudziłem
się około siódmej. Aoi spał obok mnie na brzuchu. Był bez koszulki i miał do
połowy ud zdjęte spodnie. Najwidoczniej padł, zanim się rozebrał. Zaśmiałem się
i przekręciłem na bok, wbijając w niego zaspany wzrok. Wymamrotał coś przez sen
i zaśmiał się. Ciekawe, co takiego mu się śniło.
Mój
chłopak obudził się dwie godziny później. Podniósł głowę i obrzucił mnie
nieprzytomnym spojrzeniem.
-Która
jest? - zapytał sennie, ziewając.
-Po
dziewiątej - odgarnąłem jego włosy, a on, znowu opuścił głowę na łóżko.
Wstał
jakiś czas później. Wziął prysznic, ubrał się, zjadł śniadanie i przyszykował
do wyjścia na egzamin.
-Taka,
wiesz może, gdzie zostawiłem notatki od Yune? - przeszukiwał szuflady biurka.
Pokręciłem tylko głową i podszedłem do wąskiego regału. Wziąłem teczkę z gumką
i otworzyłem ją, wyciągając z niej spięte metalowym spinaczem kartki, zapisane
drobnymi, koślawymi znaczkami. Podałem je Yuu, który wypuścił powietrze z ulgą.
-Nigdy
nie pamiętasz, gdzie co masz - westchnąłem.
-Bo
wiem, że ty pamiętasz - schował je do torby. - Daj mi buzi na odchodne -
przytulił mnie, przyszpilając do regału, który zatrząsł się i spadło z niego
kilka książek i jakaś gruba teczka. Yuu cmoknął mnie tylko w usta.
-Daj
z siebie wszystko - powiedziałem, patrząc mu w oczy. - Będę tutaj czekał.
-Dam
z siebie jeszcze więcej - pocałował mnie w czoło i wyszedł.
Westchnąłem
i zacząłem zbierać książki z podłogi i wkładać je na półki. W końcu, podniosłem
obszerną, wypchaną do granic możliwości teczkę, której odpadała gumka.
Westchnąłem na jego nieuporządkowanie i wyciągnąłem z szuflady dwie, nowe
teczki, by poukładać mu trochę. Otworzyłem starą teczkę, a moim oczom, ukazały
się piękne rysunki. Jedne były dynamiczne, inne statyczne, jednak wykonane z
wielką precyzją i dbałością o najmniejsze detale. Ich autor, musiał spędzić nad
nimi naprawdę wiele czasu i włożyć w swoją pracę mnóstwo serca i cierpliwości.
Wśród tych arcydzieł, znalazłem list. Najpierw jeden, później drugi, aż
uzbierał się cały gruby plik. Wszystkie koperty, były zaadresowane do Yuu, a
litery na nich, napisane zostały pięknym, schludnym pismem. Nie mogłem się
powstrzymać i zajrzałem do jednej, chociaż nie powinienem był tego robić. To
były w końcu prywatne listy Yuu. Niepewnie wyciągnąłem złożoną na cztery
kartkę. Ostrożnie rozłożyłem list i wziąłem głęboki wdech. Został napisany
dokładnie dwa lata wcześniej, w czerwcu.
Drogi Yuu!
Ostatnio bolał mnie brzuch, ale jest
już dobrze. Nie musisz się martwić, to przez te słodycze. Zastanawiam się
tylko, kiedy wypadną mi zęby.
Jutro idę z Ue-chanem nad rzekę, łowić
ryby. Dawno nie byliśmy razem w Kangawie i musimy sobie wiele przypomnieć. A
zwłaszcza to! Kiedyś udało mi się złapać trzykilogramowego pstrąga. Mam z nim
nawet zdjęcie.
Właściwie, to piszę to o pierwszej w
nocy. Nie mogę za bardzo spać, dlatego może to brzmieć, jakbym się czegoś
nawdychał. Tęsknię za Tobą i ciągle o Tobie myślę. Mam jednak nadzieję, że
Twoje wakacje w Mie będą udane i po wszystkim, znów będziemy mogli się
spotykać.
Kocham Cię, Kouyou
P.S. Pozdrów babcię.
Bez
namysłu, otworzyłem kolejny list.
Drogi Yuu!
Znalazłem czterolistną koniczynę. Tak
bardzo się jednak cieszyłem z tego powodu, że ją gdzieś zgubiłem, a szkoda.
Chciałem ją zasuszyć.
Ale teraz już dobrze? Nie nadwyrężaj
za bardzo tej ręki i może na jakiś czas odpuść sobie surfing, co?
Znowu wpadłem do wody, walcząc ze
spławikiem. Uciekła mi piękna, duża ryba. Akira śmiał się ze mnie, zamiast
pomóc mi się wydostać na brzeg.
Na obiad mieliśmy jednak co jeść.
Trochę pada, ale to chyba tak
przelotnie. Zapowiadali jutro burzę i trochę mnie to martwi, bo chcieliśmy
wypłynąć łódką na jezioro.
Zacząłem rysować Twój portret. Ale nie
dam Ci go nawet, jak już skończę. Będzie zbyt cenny, bym mógł go komukolwiek oddać.
Kocham Cię, Kouyou.
Do
końca to do mnie nie docierało. Pisali ze sobą. Yuu i Kouyou. Czytałem po kolei
wszystkie listy, aż dotarłem do jednego nad, którym spędziłem trochę więcej
czasu.
Drogi Yuu!
Wiem, że już niedługo się zobaczymy.
To tylko trzy dni, a ja mam wrażenie, że cała wieczność. Przez ostatnie
tygodnie, przestałem racjonalnie myśleć. Byłem trochę podenerwowany i jakby
zasmucony. Tęskniłem, a teraz tęsknię jeszcze bardziej. Mam dziwne uczucie
pustki, które znika z myślą, że wytrwałem już tyle, to dam radę jeszcze te trzy
dni.
Mimo wszystko wiem, że dla Ciebie
jestem tylko dzieckiem. Głupiutkim dzieciakiem, któremu wydaje się, że coś wie.
Zdaję sobie sprawę z tego, jak wiele już dla mnie poświęciłeś i ile wysiłku w
to włożyłeś. Boli mnie serce, kiedy o tym myślę. Jak bardzo wykorzystuję Ciebie
i Twój wolny czas. Przeszkadzam, ale mnie nie wyrzucisz.
Dla mnie, Jesteś ideałem.
Czasami, nienawidzę siebie, kiedy
myślę o tym, że nigdy mnie nie pokochasz tak samo, jak ja Ciebie.
Ale mam takie jedno, samolubne marzenie.
Wstyd jest mi je napisać, dlatego powiem Ci, jak wrócisz (oczywiście, jeśli
będziesz chciał).
A swoją drogą, to przybłąkał się do
nas szczeniaczek. Zaraz idziemy szukać dla niego domu. Jest cały czarny. Jedno
ucho ma postawione, a drugie oklapnięte. Myślę, że ma może cztery miesiące.
Akira zrobił mu zdjęcie, zobacz, jaki jest słodki!
Wziąłem
kopertę i wyciągnąłem z niej niewielką fotografię, przedstawiającą jakąś
dziewczynę, trzymającą ziewającego kundelka. Po lepszym przyjrzeniu, dotarło do
mnie, że to w cale nie była dziewczyna, tylko Kouyou. Uśmiechał się delikatnie
i drobnymi, bladymi ramionami przyciskał do siebie psa. Miał tutaj półdługie
włosy w odcieniu jasnego blond, które częściowo zasłaniały mu delikatnie
rumiane policzki. Wyglądał tak niewinnie, zupełnie jak nie on.
Cassie, bo tak ją nazwaliśmy, chyba
wróci z nami do Tokio, bo nikt jej nie chce, a na pewno nie oddamy jej do
schroniska.
Już nie mogę się doczekać, aż się
zobaczymy.
Kocham Cię, Kouyou.
Odłożyłem
kartkę na biurko i zakryłem twarz dłońmi. Poczułem dziwny ucisk w sercu.
Dlaczego? Przecież nawet go wtedy nie znałem. Miał swoje życie, swoje problemy.
Mógł robić, co chciał. Ale dlaczego tak mnie to zabolało?
Kocham Cię, Kouyou.
Miałem
ochotę podrzeć to wszystko i wyrzucić. Ledwo się powstrzymałem, żeby tego nie
zrobić. Schowałem wszystko z powrotem i odłożyłem teczkę na swoje miejsce i
poszedłem wziąć prysznic, a następnie się ubrałem.
Po
pierwsze, czułem się podle, że w ogóle zajrzałem do rzeczy Yuu. Po drugie,
zabolała mnie zawartość tych listów, a po trzecie, byłem trochę zły, że trzymał
te listy w swoim mieszkaniu, wiedząc, że ja u niego przebywałem.
Ale
to była tylko i wyłącznie moja wina.
----
Skarby moje, przez to, że zmieniły mi się trochę plany i pozmieniałam rozdział, następny Migdałek będzie najpóźniej gotowy na jutrzejsze popołudnie ( w najlepszym wypadku zaraz go skończę, tylko jestem leń i chyba się zaraz zdrzemnę. ). Co pozmieniałam? Cóż, miała być wielka kłótnia i brejknięcie ( dat inglisz X''D ) pomiędzy naszymi gołąbeczkami. Swoją drogą, to cały czas wszystko zmieniam. Z mojego początkowego założenia, Migdałowe serce, miało być jedną wielką tragedią i kończyć się śmiercią wszystkich bohaterów. Ale, jak widzicie, tak nie jest i nie będzie, bo wydaje mi się, że już wystarczająco dobijam wszystkich jso,ssz.
Ale! Mam dla was bonusik :)
Tsukkomi, jak wiecie, to leń i nic nigdy jej się nie chce. Miała kiedyś do napisania opowiadanie... po niemiecku. Tak, dobrze widzicie, po niemiecku. I na przerwie przed lekcją, stworzyła coś, co nazwała...
Migdałowe serce - historia prawdziwa
Pod spodem jest tłumaczenie ^^''
Uwaga, dla celów estetycznych, Ruki został kobietką
Beta: mój tata :D
Die Ruki war die Tochter eines bekannten
Firma Eigentümer. Sie wohnte in einem großen Haus in Japan. Das Mädchen hatte
langes braunes Haar und Augen, helle Haut, war zart und lieb. Ein junger Aoi
verliebte sich in Ruki. Er hatte schwarze Augen, Haar und helle Haut. Mit der
Zeit gewann er auch ihre Liebe und das Jawort ihres Vaters. Der Hochzeitstag
war schon bestimmt. Aoi wollte sich auf die Hochzeit vorbereiten und ging mit
seinen Freunden zum Tokyo Dome, kehrte aber nie wieder zurück. Vergebens
wartete Ruki auf ihn. Sie stürze sich von Tokyo Tower. Ihr alter Vater was sehr
traurig. Die Ruki ging als Geist im Tokyo Dome um. Sie steht da, warte auf ihre
Liebe und erschrecken die besichtigen.
Ruki była córką znanego właściciela firmy. Mieszkała w dużym domu, w Japonii. Dziewczyna miała długie, brązowe włosy i oczy, miała jasną skórę, była delikatna i urocza. Młody Aoi, zakochał się w Rukii. Miał czarne oczy i włosy i jasną skórę. Z czasem, wyznał jej swoją miłość i poprosił o jej rękę, jej ojca. Dzień zaślubin, zbliżał się wielkimi krokami. Aoi chciał się do niego przygotować i poszedł ze swoimi przyjaciółmi do Tokyo Dome ( to się odmienia? ), jednak nigdy nie wrócił. Ruki czekała na niego. Rzuciła się z Tokyo Tower. Jej stary ojciec, był zrozpaczony. Ruki, przyszła, jako duch do Tokyo Dome. Ona tam jest, czekając na swoją miłość i strasząc odwiedzających.
***
Moja germanistka nie mogła zrozumieć, że mówi się Aoi, nie A-oj. Swoją drogą, to po prostu przerobiona legenda o Loreley. Ale cii!!
No dobrze moje kochane żuczki, zabieram się sprawdzania kolejnego rozdziału, wyczekujcie go możliwe, że jeszcze dziś wieczorem :3
Oj, niegrzeczny, wścibski Ruki. Chciałabym go ukarać, mrrr...
OdpowiedzUsuńDobra, już się ogarniam.
Uwielbiam "Migdała"! Coraz bardziej uwielbiam też Uruszkę <3 Też tak mam, że jak widzę cukiernię, to wchodzę, nawet bez pieniędzy. W jednej mi nawet dają wczorajsze pączki i eklerki <3
Żal mi Kouyou, on nadal kocha Aosia, prawda? Napisz kiedyś opo, w którym będzie szczęśliwy, chociaż na drugim planie, proszę :3
Pozdrawiam i życzę duuużo weny! :D
CHCĘ PRZECZYTAĆ WIĘCEJ TYCH LISTÓW! One są takie urocze~
OdpowiedzUsuńAoia tu wręcz nienawidzę. ZGIŃ! ZGIŃ! I wtedy Uru teź i będzie romantiko!
Szory, Ru, ale idź sobie. Yuu jest starym, napalonym oblechem, ni chuja nie nadajesz się na dziwkę.
Najlepiej, to zrobić trójkąt z Kaiem i Reiowym, i będzie wszystko ok.
Czekam, czekam
OdpowiedzUsuńNie wyobrażam sobie tego jako dramatu... Mira chce happy end! Taki puchaty... Bardzo puchaty... Urusia... Da się zrozumieć, ale jakoś go tak nie lubię. Przynajmniej nie na tyle, żeby zabrał Aosia Ruksiowi. A co do bonusu...
OdpowiedzUsuńPatrzę, patrzę, a tam niemiecki. Jebłam moja droga, jebłam.
Ojeju... Co tu za akcja się dzieje. Przepraszam, że nie komentuję wszystkiego, ale mam mało czasu, a jestem jakby w ciągłym transie czytania tego opka. Chyba myśli zbiore dopiero gdzieś pod koniec. Teraz milcze i lecę czytać dalej. To się porobiło, nie powiem.xd Co raz ciekawiej.
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że jak tylko Taka wróci, to zaczną się mocno króliczyć. Ale sam Ruki jakoś za bardzo chętny na to nie jest, mimo pożądania. Pewnie przez fazę "boli jak skurwysyn". Rany, rany. to się trochę porobiło. Facet rani matkę Yuu, chociaż ten ją ostrzegał. I Yuu nie panując nad sobą zwichnął / skręcił / wykręcił (ja bym to tak nazwała) nadgarstek swojemu Kotkowi. Nie było to raczej umyślnie, ale dobrze, że sam Taka mu się postawił i doprowadzić porządku. Tak trzymać, Ruks! Trzeba umieć powiedzieć "nie". Cukomi moja droga, wiem, że Kou to twoje alter ego i ja mam takie wrażenie, że on trochę chce zrobić Tace pod górkę, samym tym, że się pojawia. Oj, Kouś. Za ucho bym cię wytargała z tekstem "daj im być szczęśliwymi". <3 I jeszcze to w kinie. "Odwróć się". <3 Ach, i jeszcze to mnie rozczuliło "gdy jesteś blisko, to łatwiej jest mi się skupić, bo wiem, że nic ci nie grozi". <3 Mega urocze. Mega, mega! Co do tych listów, nie pochwalam tutaj postępowania Rukiego... Nie powinien ich czytać nie tylko ze względu na swoje gorsze samopoczucie, a i również dlatego, że to są osobiste rzeczy Yuu...
OdpowiedzUsuń*doprowadził, polskijęzykabardzotrudna, ja przepraszam, jak coś źle napisałam, ale mieszają mi się języki, pewnie wiesz czemu...
UsuńHej,
OdpowiedzUsuńpięknie, jak widać Kouyuu bardzo go kochał, nie powinien jednak czytać tych listów, a Aoi taki zaborczy... :)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Kolejny ciekawy rozdział! Mam nadzieję, że po latach od napisania migdała Twoja wena tylko rośnie! :)
OdpowiedzUsuń