Migdałowe serce II 09
O nocnych koszmarach i konsekwencjach przeszłości
Akira
wypuścił głośno powietrze i pokręcił głową, przypatrując się zawartości kubka,
wokół którego splatał długie palce. Ze wstrzymanym oddechem czekałem, aż w
końcu powie, co sądzi o mojej sytuacji.
-Co
mam niby zrobić? - zapytałem, kiedy po dłuższym czasie nie dostałem odpowiedzi.
- Bo ja nie mam pojęcia - mruknąłem pod nosem.
-Tutaj
w sumie wychodzi ta różnica wieku - odezwał się w końcu. - Tak mi się wydaje -
zacisnął wargi, zastanawiając się nad doborem słów. Zerknął na mnie i na nowo
wlepił wzrok w środek kubka. - Bo Yuu ma już raczej ten nastoletni okres za
sobą i chyba myśli bardziej przyszłościowo.
-Czyli
co mam zrobić? - ciągle nie wiedziałem, jak się zachować w postawionej mi
sytuacji. - Aki, pomóż - jęknąłem.
-Jak
chcesz się do niego wprowadzić, to się wprowadź - wzruszył ramionami. - To
przecież twoja decyzja.
-Nie
pomagasz - mruknąłem pod nosem. - Ja bym chciał, ale się boję.
-Yuu
się boisz? - parsknął. - To inni powinni się go bać, a nie ty. W stosunku do
ciebie, to normalnie nie ten człowiek.
-Jego
się nie boję - zaprotestowałem. - A właśnie - przypomniała mi się pewna
sytuacja. - Co on ci powiedział, jak raz u mnie byłeś? Tak szybko wyszedłeś
wtedy.
Akira
zamarł i pobladł. Opuścił swobodnie dłonie na blat stolika i z pustą miną,
spojrzał w moje oczy. Przestraszyłem się go trochę.
-Nic
przyjemnego - odparł drżącym głosem. To na pewno był Akira?
-No
powiedz, Yuu się o tym nie dowie i tak, a o tamtym już dawno zapomniał -
uśmiechnąłem się zachęcająco.
-Nie...
-No
Aki-chan - wydąłem lekko wargi. Westchnął, kapitulując.
-Powiedział,
że jeśli się do ciebie zbliżę i cię skrzywdzę, to nie będę wiedział kiedy i
gdzie, ale mnie znajdzie i własnoręcznie wykastruje - odpowiedział cicho na
moje pytanie. - On jest przerażający - stwierdził.
-Dla
mnie jest miły - odparłem, chcąc jakoś bronić Yuu. - Powiedział tak pewnie w
żartach - uśmiechnąłem się. - Aki, nie bierz wszystkiego na poważnie -
zaśmiałem się, chyba trochę zbyt nerwowo, co zauważył mój rozmówca, unosząc
brwi.
*
Wyciągnięcie
Shiro na zakupy przyszło mi z wyjątkową łatwością. Ukochany nie protestował i
dzielnie kroczył ze mną, trzymając mnie za rękę oraz nosząc niektóre torby z
zakupami.
-Który
ci się bardziej podoba? - zapytałem, pokazując mu dwa swetry. Jeden miał
wcięcie w serek i był raczej cienki. Był w odcieniu khaki i zdobił go wzorek w
białe kropki. Drugi był grubszy i zapinany na guziki z opadającym na ramiona
kołnierzem. Był w odcieniu morelowym.
-Ale
to ty w nim będziesz chodził - stwierdził.
-Ale
chcę ci się podobać - pokręciłem lekko biodrami na boki, uśmiechając się. - To
który?
-Hmm
- przybrał pozę rasowego stylisty i mrużąc lekko oczy, wyciągnął palec
wskazujący prawej dłoni i po dłuższej chwili, wskazał morelowy sweter. - Myślę,
że ten najlepiej do ciebie pasuje - dodał już normalnie.
Po
zakupach, Yuu zabrał mnie do siebie. Napiliśmy się ciepłej herbaty i
obejrzeliśmy komedię, która aktualnie leciała w telewizji.
Po
obejrzanym filmie, Shiro zaczął mnie czule całować. Bardzo delikatnie, rozpiął
guziki mojej koszuli i zsunął ją z moich ramion. Przesunął opuszkami palców po
mojej nagiej skórze, jakby badając z czego byłem zrobiony. Objąłem go za szyję,
on, rozpiął rozporek moich spodni, a następnie zsunął je ze mnie.
-Kocham
cię - powiedział, zsuwając ze mnie bokserki.
-Yuu-chan
- wsunąłem dłoń pod jego koszulkę. - Bądź dzisiaj delikatny - poprosiłem,
przylegając do niego swoim nagim ciałem.
*
Obudziłem
się, leżąc na Yuu w jego łóżku. Podniosłem lekko głowę i z powrotem opuściłem
ją na jego tors. Oddychał spokojnie i miarowo. Będąc tak blisko niego,
ogarniało mnie błogie uczucie odprężenia i poczucia bezpieczeństwa.
-Yuu-chan,
kocham cię - szepnąłem, zamykając oczy i z uśmiechem, starając się jeszcze
zasnąć.
Obudziłem
się jakiś czas później. W sypialni było jasno, a ja byłem w niej sam.
Wyciągnąłem się leniwie w łóżku, przekręcając się na bok, w stronę drzwi.
-Jak
się spało, kotku? - Yuu opierał się niedbale o framugę drzwi, krzyżując ręce i
kostki.
-Wyśmienicie
- uśmiechnąłem się do niego i wyciągnąłem rękę. Podszedł do łóżka i przysiadł
na nim, przeczesując dłonią moje potargane kosmyki. Podniosłem się do siadu i
przytuliłem się do niego. Kołdra zsunęła się na moje biodra, ukazując
zaczerwienienia na skórze. Wyglądało to trochę, jakby ktoś zrobił mi kropki
czerwonym flamastrem.
*
-Jestem
- mruknąłem cicho, otwierając drzwi od domu. Jak zwykle, odpowiedziała mi
cisza. Odwiesiłem kurtkę na wieszak, po czym zdjąłem buty, ustawiając je równo
pod ścianą. Ruszyłem do swojego pokoju, w którym przebrałem się i zaraz
zasiadłem do lekcji. Byłem strasznie zmęczony po kółku chemicznym i chociaż
lubiłem tam chodzić, to byłem wycieńczony. Wolałem iść się zdrzemnąć, zamiast
rozwiązywać jakieś działania i ślęczyć nad kolejną lekturą. Oparłem się głową o
blat biurka. Byłem bardzo blisko krainy Morfeusza i pewnie bym już do niej
trafił, gdyby nie nagłe pukanie do drzwi. Skrzywiłem się zły, że zostałem tak
brutalnie wyrwany z błogiego stanu i posłałem niezadowolone spojrzenie w stronę
drzwi, które się uchyliły.
-Możemy
porozmawiać?
*
[Aoi]
Wlepiłem
wzrok w plecy Kouyou, który przede mną szedł. Rudzielec wesoło opowiadał mi o
swojej dziewczynie, u której ostatnio był. Otworzył drzwi do swojego pokoju i
wszedł do niego, a ja zaraz za nim.
-Gadaj
idioto, co się stało - powiedział nagle, siadając na łóżku. Zerknąłem na niego
i westchnąłem, kręcąc głową. Położyłem się obok niego, podciągając nogi, żeby
się zmieścić i objąłem ramionami poduszkę.
-Zmęczony
jestem - odpowiedziałem, zamykając oczy.
-W
to nie wątpię - przesunął się, żeby było mi wygodniej. - Ale znam cię zbyt
dobrze, żebyś mógł coś przede mną ukryć.
-Uru-chan,
nie mam ochoty o tym rozmawiać - poczułem ukłucie w piersi, przypominając
sobie, jak Taka odrzucił moją propozycję. Poza tym, wolałem nie mówić Kouyou
zbyt dużo o Takanorim, ze względu na tego pierwszego.
-Yuu,
możesz mi powiedzieć, nawet jeśli chodzi o niego - mruknął cicho, z widoczną
nadzieją, że to jednak nie chodziło o mojego chłopaka. - Wiesz, że zawsze cię
wysłucham.
-Kou,
nie chcę ci dodatkowo dupy zawracać.
-To
nie - prychnął, kładąc się obok mnie. Przez dłuższy czas leżeliśmy w ciszy,
wsłuchując się w swoje oddechy. Naprawdę, nie miałem ochoty rozmawiać o tym
odrzuceniu. Miałem jednak cichą nadzieję, że Taka się zgodzi. Byłbym chyba
wtedy najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. - Śpisz? - zapytał Kou, odwracając
się w moją stronę, co zarejestrowałem przez ruch jego ciała.
-Nie
- otworzyłem oczy i od razu napotkałem jego wzrok. Patrzył na mnie tymi swoimi
oczami, które zawsze przynosiły mi na myśl małego szczeniaczka. Tak, Kouyou bez
wątpienia był jak taki słodki, mały psiak, tylko udawał przed innymi twardego.
Gdzieś tam w środku, był ten delikatny i bezbronny chłopak, któremu uratowałem
życie.
-Nie
lubię, gdy tak na mnie patrzysz bez wyrazu - stwierdził, odwracając się na
plecy. - Nigdy tego nie lubiłem - mruknął bardziej do siebie. Zaśmiałem się i
podniosłem do siadu, lustrując go z góry. - Co cię bawi? - uniósł brwi w
zdziwieniu.
-Właściwie,
to ty mnie bawisz - stwierdziłem, opierając się o niego.
-Jestem
aż tak zabawny? - prychnął. - Chociaż ci się humor poprawi - dodał po chwili.
*
-Spaaaać
- jęknął młodszy, rzucając się na łóżko. Zaraz zakopał się pod kołdrą i wtulił
w poduszkę. - Dobranoc Yuu - mruknął. - Tylko zgaś światło.
-Jasne
- podszedłem do ściany, gasząc światło i położyłem się na materacu na podłodze.
Przykryłem się kołdrą, kuląc w kłębek. Po chwili zdałem sobie sprawę, że w
takiej pozycji często spał Takanori, kiedy zaczynaliśmy ze sobą chodzić. Zwijał
się do pozycji embrionalnej i spał, objęty własnymi ramionami, jakby nie
chciał, by ktoś się do niego zbliżył. Szybko się wyprostowałem i westchnąłem,
przeczesując włosy palcami. Taka ciągle był dla mnie jedną, wielką zagadką. Raz
był nieśmiały i małomówny, a zaraz później odważny i prowokacyjny. Z pewnością,
nie można było narzekać u niego na brak emocji.
-Yuu,
boję się - mruknął cicho Kou.
-Czego
się boisz? - zapytałem.
-Bo
się od siebie oddalamy, a ja tego nie chcę - powiedział. - To już na pewno ostatni
raz, kiedy u mnie nocujesz. Jesteś dorosły, ciągle zajęty, a wolny czas starasz
się przeznaczać dla Taki. To wiadome, że w końcu przestaniesz się nawet do mnie
odzywać.
-Bez
przesady - zaśmiałem się. Jego obawy, były po prostu dziecinne. - Dla ciebie
zawsze znajdę czas - zapewniłem go. Nie chciałem, żeby coś takiego, sprawiało
mu przykrość.
-Yuu,
chodź do mnie - powiedział. Powoli podniosłem się z materaca i wszedłem do
niego pod kołdrę, na o wiele wygodniejsze łóżko. Chłopak zaraz wtulił się we mnie,
a ja objąłem go lekko w pasie. Nie lubiłem takich sytuacji między nami, bo
bardzo dobrze, wiedziałem o tym, co Kouyou do mnie czuł. Chociaż miał
dziewczynę, z którą był niby szczęśliwy, to jednak jego uczucie nie minęło. -
Zostań tak ze mną - poprosił. - Na tą noc.
-Oj
Kou-chan - westchnąłem, gładząc go po plecach. Było mi go strasznie szkoda, bo
tak naprawdę, miał rację. Oddalaliśmy się od siebie coraz bardziej i było to
nieuniknione.
*
-Na
razie - nacisnąłem klamkę, odwracając się ostatni raz do stojącego za mną
Kouyou. Chłopak miał smutną minę i od rana był przygnębiony. Z głębokim
westchnięciem, podszedłem do niego i przytuliłem go. - Już, Kou-chan, przestań.
*
[Ruki]
Opadłem
bezwładnie na łóżko po kolejnej rozmowie o tym, czego się ode mnie oczekuje.
Nienawidziłem takich wykładów i za każdym razem, ojciec mówił mi praktycznie
ciągle to samo. Byłem pewny, że za kilka dni przyjdzie, żeby mi to powtórzyć.
-Oj
Ruki - mruknąłem do siebie, zakopując się w miękkiej pościeli, w której zaraz
zasnąłem.
*
Kaolu uśmiechnął się szeroko na mój
widok i poklepał miejsce obok siebie. Usiadłem przy nim, opierając się o jego
ramię.
-Zmęczony? - zapytał, podsuwając mi
herbatę na wynos.
-Strasznie - ziewnąłem. - Nie wyrabiam
już ze szkołą i innymi zajęciami - poskarżyłem się, biorąc herbatę i upijając
jej łyk. Miała dziwny posmak płynu do prania. Odłożyłem ją, krzywiąc się.
-Ale dasz radę z tą sesją, prawda?
-Dam, dam - ziewnąłem, czując się
jeszcze bardziej senny.
-Ah, to bardzo dobrze - zaśmiał się
bezdźwięcznie.
-Coś się stało? - zapytałem, mając
wrażenie, że ktoś przyczepił do moich powiek dwustukilogramowe worki z
cementem.
-Nic się nie stało - zapewnił mnie z
nutą szczęścia w głosie. - Cieszę się, że będziemy mogli dalej razem
współpracować.
-Ah... - ziewnąłem, opadając na blat
stolika i odpływając.
*
Obudziłem się w ciemnym pomieszczeniu.
Byłem przykryty czymś lekkim i najprawdopodobniej, leżałem na łóżku. Podniosłem
się do siadu, mrużąc oczy i starając się cokolwiek dostrzec w ciemnościach. Po
dłuższej chwili byłem w stanie rozróżnić kontury i doszedłem do wniosku, że
była to czyjaś sypialnia. Spuściłem nogi na podłogę i ostrożnie, zacząłem macać
szafkę, w poszukiwaniu włącznika od lampki, która na niej stała. W miarę szybko
go zlokalizowałem, a pokój wypełniła mleczna poświata. Miałem rację, to była
sypialnia. Wstałem z łóżka i zdałem sobie z czegoś sprawę. Byłem w samych
bokserkach. Panicznie zacząłem się rozglądać po pomieszczeniu, szukając swoich
ubrań. Nie znalazłem ich jednak, dlatego po cichu otworzyłem drzwi i wyjrzałem
na ciemny korytarz. Dostrzegłem, że z jednego pomieszczenia wydostają się smugi
światła, dlatego też szybko się tam skierowałem. Cichutko uchyliłem drzwi,
dostrzegając Kaolu i jakiegoś mężczyznę, rozmawiających przy stole. Facet był
trochę niższy od Kaolu i był też drobniejszy od swojego towarzysza. Miał na
sobie obcisłą bluzkę w odcieniu purpury i równie obcisłe spodnie. Rozmawiali o
czymś i rozrysowywali coś na kartkach.
-Taka, już wstałeś - Kao uśmiechnął
się, spoglądając w moją stronę.
-Gdzie ja jestem? - zapytałem,
całkowicie zdezorientowany. - Która godzina?
-Spokojnie, jesteś u mnie w mieszkaniu
- Sanuma uśmiechnął się pokrzepiająco. - A jest jakoś po drugiej. Zaniosłem cię
tutaj, kiedy zasnąłeś.
-Ale... Ja... Jak? - jąkałem się. -
Gdzie moje ubranie?
-Hej, uspokój się. Wszystko jest
dobrze - zapewnił mnie. Wstał i podszedł do mnie, łapiąc za nadgarstek i
ciągnąc lekko w stronę kanapy. Usiadł i posadził mnie sobie na kolanach. Był
zbyt blisko mnie. Chciałem wstać, ale objął mnie w pasie. - Pracujemy nad nową
sesją - powiedział, jak gdyby nigdy nic.
-Chcę się ubrać - mruknąłem cicho. -
Zimno mi.
-Zaraz będzie ci gorąco - mężczyzna
siedzący obok złapał mnie za ramiona i wpił się w moje usta. Kaolu trzymał mnie
w żelaznym uścisku, nie pozwalając mi się wyrwać i uciec. Jedna z jego dłoni
dotknęła mojego krocza. Ucisnął je i zaczął zsuwać ze mnie bokserki.
-Nie! - zacząłem się jeszcze bardziej
szarpać, próbując się wyswobodzić. - Zostaw mnie!!
-Taka-chan
- poczułem szturchnięcie w ramię. - Taka, kotku - otworzyłem oczy. Yuu pochylał
się nade mną ze zdezorientowaną miną, co widziałem przez żółtawe światełko,
jakie dawała lampka nocna. - Krzyczałeś - powiedział, otulając mnie ramionami,
kiedy podniosłem się do siadu. Więc to był tylko sen. Całe to zdarzenie, było
tylko głupim koszmarem. - Trochę mnie wystraszyłeś.
-To
tylko sen - czułem ulgę z tej świadomości, że to po prostu wyobraźnia
postanowiła mnie pomęczyć.
-Chcesz
mi go opowiedzieć? - odgarnął czule moje włosy. Na korytarzu rozeszły się ciche
kroki, a drzwi uchyliły się, czego Yuu nie zauważył. Zignorowałem ojca, który
najprawdopodobniej przyszedł zobaczyć, czemu się tak darłem.
-To
po prostu... To jeden z takich snów, w których ktoś mi robi krzywdę - odparłem,
mimo wszystko drżącym głosem i ze łzami w oczach. - Jak na przykład Ren -
pociągnąłem nosem.
-Już,
już - przycisnął mnie mocniej do siebie. - To minęło i nie wróci, a to był
tylko sen.
-Yuu,
ale ja się mimo wszystko boję - rozkleiłem się. - Bo nawet taki Aki... I ja...
To dla mnie za dużo.
-Spokojnie,
nie myśl o tym - pocałował mnie w czoło. - Wyobraź sobie na przykład, że jesteś
na tropikalnej wyspie - mówił czule, obok mojego ucha. - Widzisz to błękitne
niebo i czystą, oceaniczną wodę, ten gorący, jasny piasek, przesypujący się
gładko przez palce? - pokiwałem powoli głową. - Egzotyczne rośliny i zwierzęta,
wydające z siebie dziwaczne odgłosy? Je też umiesz sobie wyobrazić? - znów potwierdziłem
to ruchem głowy. - To teraz postaraj się dodać w tym wszystkim mnie - ojciec
oddalił się od pokoju, zamykając uprzednio drzwi. - Pomyśl, że stoję przed tobą
nago, zachęcając do wspólnych szaleństw. Jesteśmy tam tylko my - powoli
zaczynałem usypiać, otulony jego miękkim głosem i czułym dotykiem. Opowiadał mi
o tej pięknej wyspie, aż zasnąłem w jego ramionach.
*
-Taka-chan
- Yuu mruczał moje imię, całując mnie delikatnie w usta. Czule gładził mnie po
boku i odgarniał moje kosmyki. - Kotku, otwórz oczka.
-Za
chwilę - mruknąłem sennie. - Chcę jeszcze pospać - Yuu odsunął się i wstał, na
co szybko otworzyłem oczy i podniosłem się do siadu. - Gdzie idziesz? -
zapytałem.
-Do
kuchni po kawę - uśmiechnął się, ubierając koszulę i niedbale zapinając kilka
jej guzików. - Zaraz przyjdę - oświadczył z czułym uśmiechem na ustach.
*
[Pan
Matsumoto]
Yuu
przywitał się grzecznie i podszedł do szafki, wyciągając z niej kawę. Zerkałem
na niego, poprawiając jedną ręką krawat. Już i tak byłem spóźniony na
spotkanie. Nastawił wodę w czajniku elektrycznym i wsypał po łyżeczce kawy do
dwóch kubków.
-Mógłbym
z tobą porozmawiać? - zacząłem głosem nie tolerującym sprzeciwu. Czarnowłosy
spojrzał na mnie z ukosa, marszcząc brwi. - Chodzi o Takanoriego.
-Takę?
- ożywił się, słysząc to imię, a jego kwaśna mina całkowicie zniknęła.
Wystarczyło dla niego jedno, magiczne słowo. - Coś się stało?
-Usiądź
- poleciłem mu, wskazując na krzesło przy stole. Niepewnie zajął miejsce,
patrząc na mnie. - Słuchaj, ja jestem świadomy tego, że Takanori nie mówi mi i
Tarze wszystkiego, a w sumie to prawie nic nam nie mówi - westchnąłem. Te słowa
nie miały sensu. - Znam cię już trochę lat i chciałbym, żebyś chociaż ty był ze
mną szczery - kolejny raz westchnąłem. Nienawidziłem takich rozmów z młodymi
ludźmi. - Czy Takanori miał jakieś problemy, o których powinienem wiedzieć?
-Problemy?
- powtórzył, zaciskając wąsko wargi. - O jakie problemy panu chodzi?
-Utarczki
z rówieśnikami albo... - zawiesiłem na chwilę głos - z kimś starszym, może
jakieś problemy poza szkołą?
-Sądzę,
że o takich sprawach, powinien pan rozmawiać z synem - czajnik wydał z siebie
pstryknięcie, obwieszczając, że woda się ugotowała.
-Ale
pytam ciebie.
-Nie
wiem - mruknął, wstając i zalewając kawę wrzątkiem.
-Yuu,
nie okłamuj mnie. Nigdy na mnie nie patrzysz, kiedy próbujesz coś ukryć -
wypomniałem mu, na co cały się spiął. - Czego nie wiem, a powinienem?
Odwrócił
się w moją stronę i z westchnieniem, oparł się o szafkę. Czyli coś było. Zaczął
mi opowiadać, co się stało w życiu Takanoriego, dokładnie zważając na słowa.
-Yuu,
powiedziałeś mu o sobie? - zapytałem. - O tym, co było kiedyś?
-Sytuacja
tego wymagała - przygryzł dolną wargę. - Tam w środku, był też Kouyou. Pomógł
nam - westchnął.
-Yuu,
pamiętaj, że prędzej czy później odpowiesz za swoją przeszłość. Choćby w taki
właśnie sposób - pokręciłem głową. - To był nieszczęśliwy przypadek, że akurat
wy dwaj musieliście się spotkać.
-Proszę
pana, nigdy nie miałem takiego zamiaru. Nawet, jak Yuri mi o nim powiedziała.
-Yuri?
-Wygadała
się przez przypadek - wytłumaczył. - Pokazała mi jego zdjęcie, kiedy był mały.
Nawet wtedy, nie chciałem robić problemów.
-Yuu,
mimo wszystko, dbaj o niego.
*
[Ruki]
-Jestem
- Yuu wszedł do pokoju, trzymając dwa kubki z kawą. Uśmiechnąłem się, kiedy
usiadł na skraju łóżka i podał mi jeden.
-Dziękuję
- zaciągnąłem się zapachem napoju i upiłem łyk.
-Kotku,
spędźmy cały dzisiejszy dzień razem - powiedział nagle. - Pójdziemy do kina, na
obiad, gdzie będziesz chciał - odstawił kubek na szafkę, oczekując mojej
odpowiedzi. Zrobiłem to samo i spojrzałem na niego zdziwiony.
-Coś
się stało? - objąłem go za szyję i pociągnąłem do pozycji leżącej. Ułożył głowę
na moim torsie i wlepił we mnie swoje ciemne jak noc oczy. Wplątałem dłoń w
jego włosy, a drugą pogładziłem czule policzek.
-Mam
kaprys, żeby z tobą pobyć - powiedział z uśmiechem.
----
Czy tylko mi się to wydaje, czy Migdał z każdym kolejnym rozdziałem jest coraz gorszy? ._.
Dobra, nie wiem czy wszyscy zauważyli, że zniknęła rubryczka z Małym szantażem. Chodziło tu o 5 komentarzy. Doszłam do wniosku, że to tak właściwie nie miało sensu. Jeśli ktoś chce skomentować, niech komentuje. Chciałam po prostu wiedzieć czy wam się podoba czy nie. Oczywiście dalej czekam na wasze opinie, bo kocham je czytać i jestem wdzięczna, nawet za najkrótszy komentarz <3 To naprawdę potrafi motywować i pokazuje, że nie jest tak źle.
POWODZENIA W ROKU SZKOLNYM, MOI KOCHANI CZYTELNICY samych piątek i szóstek :D
A jeśli czyta to ktoś ze studenckiej grupy, to miłego dalszego się opierniczania do października xD
Do następnego rozdziałuu~! ;3
Zdecydowanie WYDAJE Ci się, że Migdał jest gorszy. Mnie się on z każdym rozdziałem podoba tak samo, a nawet coraz bardziej! Mimo że nie ma tam może jakiejś super trzymającej w napięciu akcji to i tak za każdym razem jestem ciekawa co będzie dalej. ;-)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Taka zgodzi się w końcu zamieszkać z Yuu... Byłoby super, a biedny Aoi nie chodziłby taki smutny.
Poza tym w czasie tej nocy z Kou... No kurczę, szkoda mi go trochę, nieszczęśliwa miłość naprawdę boli i takie zbliżenia z Yuu są dla niego na pewno na wagę złota, no ale myślę, że powinien iść do przodu, bo Yuu, nie daj Boże, w chwili słabości mógłby mu ulec, a to byłoby... A BRR, nawet nie myślę.
Życzę dużo weny, co zaowocuje szybkim dodaniem kolejnego rozdziału Migdała... No i życzę również dużo szczęścia dla Takanoriego i Yuu. ;-)
I dziękuję za Twoje "powodzenia", na pewno się przyda. xD
/Kasumi. - Wierna czytelniczka. ;-)
Super fajnie ci to wychodzi nie mów ze gorzej bo tak nie jest czekam także.na jeśli się odrodze
OdpowiedzUsuńJaki znowu gorszy, jest świetny. Czekam na kolejny rozdział, ale i także na kolejne rozdziały innych opowiadań. Dużo weny i chęci do pisania
OdpowiedzUsuńMIGDAŁ NIE JEST GORSZY!
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się Twój styl pisania <3
Tylko mi się zdaje, czy jednak między Aoiem i Uru może jeszcze do czegoś dojśc?
rozdzial swietny, ale nadal nie ogarniam watku z przeszloscia aoiego XD
OdpowiedzUsuńnie zgadzam się z Tobą. opowiadanie migdałowe serce jest równie zajebiste jak twoje pozostałe. ;) także, nawet tak nie myśl.:P
OdpowiedzUsuńtrochę mnie tu nie było, ale już nadrabiam małe straty. hm, przeszłość Aoi'ego jest bardzo interesująca. nie wiem za bardzo o co chodzi, ale może się w końcu domyślę. xd
chcę żeby Ruki sprawił w końcu przyjemność Aoi'emu i się do niego wprowadził. widać jak bardzo go to dręczy.
sen Taki był straaszny. mam nadzieję, że nic takiego się tu nie wydarzy.
czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy i pozdrawiam. :)
Dzięki, przyda się...
OdpowiedzUsuńJak ja nie lubię, kiedy się tak spóźniam, ale cóż, nie ode mnie nie zależy.
Migdał, to jedno z moich ulubionych opowiadań. Działą jak odstresowywacz^^. I bardzo mi się podoba. Ten rozdział był dobry, podobał mi się.
Krótki komentarz, ale mam jeszcze sporo do nadrobienia...
Pozdrawiam, i życzę dużo momentów inspiracji=^.^=
Rena X
Robi się co raz ciekawiej! Na prawdę uwielbiam to opowiadanie. Na próżno szukać takich. Ciekawe o co chodziło Aoi w rozmowie z ojcem Taki.
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńto był tylko sen, ale w pewien sposób Koalu mi się nie podoba, są jeszcze jakieś tajemnice Yuu...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Czytam zawzięcie tak często jak mogę i staram się zostawić nawet najkrótszy, ale jednak - komentarz. Wpadła pewna stagnacja wydarzeń ale to się zdarza w wielu opowiadaniach. Jestem pewna, że za niedługo się to rozkręcić na nowo :D
OdpowiedzUsuń