"Jeśli się odrodzę, spotkajmy się znowu" 09
Twoja zamarznięta twarz jest chłodna
Nawet nie szukasz oddechu
Miałem być przyzwyczajony do samotności,
więc dlaczego te łzy płyną?
Nie uśmiecham się we wspomnieniach,
które przypominam sobie jedno po drugim
Dripping insanity
(listopad
2012 )
[Ruki]
Akira
pochylił się lekko do przodu, zaciskając powieki. Złapałem go za rękę, chcąc
dodać mu otuchy. Rei przeżywał wszystko, co się działo z Kouyou, równie mocno
jak Yuu. Był załamany, jednak nie dawał tego po sobie poznać. Nie przy
wszystkich. Dopiero przy mnie się otwierał.
-Aki,
jedyne, co możemy zrobić, to ich wspierać - powiedziałem do mężczyzny, który
walczył ze łzami. - Yuu już sobie nie daje rady. To dla niego za dużo.
Siedziałem
przy nim, pocieszając go. On i Kou byli jak bracia. Znali się już wiele lat i
nie potrafił znieść tego, że jego przyjaciel powoli umierał. Dla mnie to było
równie ciężkie. Kouyou był kimś, kto nie mógł zwyczajnie zniknąć.
Rei
przytulił się do mnie, a ja go czule objąłem. Podzielałem jego smutek i także
miałem ochotę płakać.
-Taka,
mógłbyś dzisiaj ze mną zostać? - zapytał Suzuki. Wtulił się we mnie mocniej. -
Proszę - powiedział cicho.
Zostałem.
*
Czułem
się naprawdę szczęśliwy, będąc w ramionach swojego ukochanego. Musieliśmy być
blisko siebie, by zmieścić się na wąskim łóżku. Nie przeszkadzało nam to
jednak, a wręcz przeciwnie. Bycie tak blisko z Akirą napełniało mnie ekscytacją
i błogim poczuciem bezpieczeństwa.
-Taka
- zaczął cicho Rei, kiedy już zgasiliśmy wszystkie światła i została z nami
tylko ciemność i cisza. - Jak... Z nią? - zapytał. Nie musiał kończyć.
Wiedział, że zrozumiem.
-Chodzi
ci o to, czy od niej odchodzę, czy o jej stan?
-O
to i o to.
-Nie
wiem, kiedy to zrobię. Ona mnie potrzebuje - zacisnąłem wargi. Nie mogłem od
tak zostawić Naoko. Między nami zawsze wszystko się układało. Gdybym nagle
odszedł, mogłaby się załamać, a tego nie chciałem. Była dobrą, niczego nie
świadomą kobietą, która kochała mnie i dziecko, które nosiła w sobie. Malutką
duszyczkę, która zbliżała się, by ujrzeć ten straszliwy świat. W pewnym sensie
pragnąłem chronić to dziecię, czułem z nim więź, mimo że nawet się nie
narodziło. To było w końcu moje dziecko.
-Nie
musisz się spieszyć - powiedział mi do ucha. - Jest dobrze tak, jak jest.
-Ale
w końcu muszę to zrobić - odwróciłem się w jego stronę. - Kocham cię - wtuliłem
się w jego tors. - Nie chcę, byś musiał długo na mnie czekać.
Zaśmiał
się cicho, gładząc mnie po plecach. Zasnęliśmy obaj wtuleni w siebie.
*
Przytuliłem
delikatnie Naoko, która leżała na kanapie, oglądając program dla młodych matek.
Z wielkim uczuciem gładziła swój zaokrąglony brzuszek.
-Przynieść
ci może coś do picia? - zapytałem, widząc pustą szklankę po sorbecie.
-Nie,
dziękuję - odpowiedziała. - Dotknij - złapała mnie za nadgarstek i naprowadziła
moją dłoń na swój brzuch. - Czujesz, jak się porusza?
-Dziecko?
- zapytałem głupio. A co innego? Kosmita? Na potwierdzenie głupoty mojego
pytania, Naoko roześmiała się.
-Kochanie,
nie widzę innej opcji - dotknęła mojego policzka, uśmiechając się.
Dlaczego
musiałem się w niej odkochać? Przecież była piękną, mądrą kobietą. Kochała mnie
pomimo moich wad i zawsze mnie wspierała. Nic lepszego mnie niby nie mogło
spotkać, aż zacząłem w inny sposób postrzegać Akirę. Stał się dla mnie naprawdę
atrakcyjny i chciałem być blisko niego. Zakochałem się w swoim przyjacielu.
Starałem się, by nie wyszło to na jaw, jednak Kouyou zauważył, że względem
basisty zachowywałem się inaczej. Ostatecznie wyszło na to, że przyznałem się
przed nim, że może coś tam do niego czułem.
Na
wspomnienie o Kouyou, posmutniałem. Nie mógł od tak zniknąć, życie bez niego
nie byłoby takie same. Przecież był z nami zawsze. Wspierał każdego z osobna,
jak tylko mógł. Teraz przyszła pora, by zacząć wspierać jego.
*
Yuu
trzymał Kouyou za rękę, wpatrując się w niego jak w obrazek. Usiadłem obok
starszego i zacisnąłem wąsko wargi. Kou patrzył się w sufit, całkowicie nie
zainteresowany tym, że ktoś jeszcze przyszedł.
-Cześć
Kou - powiedziałem w końcu. - Jak się dziś masz?
Takashima
zerknął na mnie i zamknął na chwilę oczy, co miało znaczyć, że ma się dobrze.
Uśmiechnąłem się szeroko na to, że w pewnym sensie udało mi się z nim
porozumieć. Yuu zerknął na mnie i posłał mi lekki uśmiech, jakby chcąc
podziękować, że przyszedłem.
-Yuu
- powiedział Shima, co mnie zaskoczyło - spać mi się chce.
-Śpij,
skarbie - Shiroyama pogładził go po policzku. - Zostaniemy z Taką, nie martw
się - mówił z czułością do swojego ukochanego.
Kiedy
obaj mieliśmy pewność, że Kouyou spał, wyszliśmy z pokoju, żeby porozmawiać.
Jak patrzyłem na Yuu, to wydawał mi się być dziesięć lat starszy. Choroba
Kouyou strasznie na niego wpłynęła.
-Aoi
- zacząłem trochę niepewny - ile on jeszcze...? - nie chciałem tego kończyć.
Wiedziałem, jak trudny był to dla niego temat.
-Parę
miesięcy - mruknął. - Na pewno mniej niż pół roku.
-Bo...
Yuu, pamiętaj, że zawsze jesteśmy z tobą. Ja, Akira i Tanabe - mówiłem hardo,
chcąc go jakoś wesprzeć, podnieść na duchu. - Zrobimy wszystko, żeby wam pomóc.
-Taka,
cokolwiek byście zrobili, to nie zmieni rzeczywistości - odparł smutno. - Żadna
siła nie jest w stanie tego zmienić.
-Hej,
Yuu - złapałem go za ramiona. - Razem możemy zapewnić Kou, że może chociaż
trochę zacznie się uśmiechać, że przestanie się obwiniać o wszystko. Nie mów,
że nic nie można zmienić - starałem się złapać jego wzrok. - Możesz wszystko.
Kochasz go i nie możesz się bać. Kouyou nie chciałby żebyś się załamywał, bo on
też ciebie kocha i musisz mu to pokazać, rozumiesz? Yuu, po prostu...
-Taka
- strącił moje ręce ze swoich ramion - nie mów mi, co powinienem robić - starał
się mówić łagodnie, ale mu to nie wychodziło. Z każdym kolejnym wypowiedzianym
słowem, coraz bardziej pokazywał swoją frustrację. - Nie mów, jak mam wobec
niego postępować, bo na pewno wiem lepiej, jak się z nim obnosić.
-Yuu,
ja...
-Nie
wtrącaj się w to, rozumiesz? Masz na pewno dobre chęci, ale od tego trzymaj się
z daleka.
Wpatrywałem
się w Shiroyamę szeroko otwartymi oczyma. Był zły i nie ukrywał tego. W takim
stanie wrócił do Kou.
*
Powiedziałem
Tanabe o tej niezbyt przyjemnej rozmowie. Stwierdził, że Yuu miał trochę racji,
bo chciałem się wmieszać do ich życia prywatnego. Nie chciałem, żeby tak
wyszło. Chciałem podnieść Yuu na duchu, a w gruncie rzeczy jeszcze go
zdenerwowałem.
-Taka,
Yuu na pewno trwa przy Kou - stwierdził były lider naszego zespołu. - O to nie
musisz się martwić i nie dziwię się, że się zdenerwował - upił trochę kawy z
filiżanki.
-No
tak, ale ja nie chciałem - westchnąłem. - Źle mu to powiedziałem.
-Raczej
nic nie powinieneś był mówić. Samą swoją obecnością podniosłeś trochę ich obu
na duchu.
-Myślisz?
-Na
pewno - pokiwał głową, odchylając się na krześle. - Byłem u Kou jakiś tydzień
temu i był też Yuu. Wystarczyło, że posiedziałem z nimi w ciszy, a Kou nawet mi
odpowiedział, jak się już żegnałem.
-Naprawdę?
- zdziwiłem się.
-Um
- mruknął. - Nie potrzeba wielkich rzeczy, by sprawić komuś takiemu chociaż
odrobinę szczęścia - przerwał na chwilę. Wlepił swój wzrok w zawartość
filiżanki, krzywiąc się. - Yuu jest trochę już pogodzony z tym faktem, że to są
jego ostatnie chwile z Kouyou, dlatego nie chce nic zmieniać. Wszyscy
powinniśmy się na to przygotować.
-Czyli...
-Yuu
nie jest dzieckiem i wie, co robi - odrzekł. - Kouyou jest dla niego
najważniejszą osobą na świecie, nie myśl sobie, że on nie chce, by w tym
ostatnich chwilach uśmiechnął się chociażby na ułamek sekundy.
*
Objąłem
ramieniem Naoko, która powoli zasypiała obok mnie. Nie mogłem przestać myśleć o
tym, co powiedział mi Tanabe. Powoli docierało do mnie, jak wielki błąd
popełniłem w stosunku do Yuu i jak musiał się poczuć. Pewnie nie chciał mnie
teraz widzieć.
Następnego
dnia, udałem się z Naoko do lekarza na usg.
-Taka,
zobacz! - wskazała na szary ekranik który pokazywał płód. Wpatrywała się w
niego ze szczęściem wymalowanym na twarzy, a ja po raz kolejny zadałem sobie
nurtujące pytanie. Dlaczego przestałem kochać tak wspaniałą kobietę? Dlaczego
zakochałem się w swoim przyjacielu? - Taka, to będzie najpiękniejsze dzieciątko
na świecie.
-Na
pewno - uśmiechnąłem się.
*
Odwiedzanie
Yuu w domu z pewnością nie było dobrym pomysłem. Nie widziałem jednak innego
sposobu na wyjaśnienie wszystkiego. Dopiero, kiedy stanąłem pod drzwiami
dotarło do mnie, że mógłbym go jeszcze bardziej dobić. Nie chciałem się już
jednak wycofywać. Nacisnąłem dzwonek i czekałem, aż mi otworzy. Nic takiego
jednak nie nastąpiło. Czekałem kilka minut, ale on nie otwierał.
Może
śpi? - pomyślałem. Istniała taka możliwość, a z doświadczenia wiedziałem, że
Shiroyama po przebudzeniu potrafił być jak rozjuszony kocur. Kou często mówił,
że kiedy Yuu śpi, to trzeba mu dać spać i nie budzić, bo się potrafi boczyć
cały dzień. Przerażała mnie wizja stanięcia oko w oko z zaspanym Yuu, dlatego
szybko się ulotniłem spod drzwi. Zbiegłem ekspresem po schodach, nie chcąc
czekać na windę i wyleciałem z budynku, kierując się w stronę samochodu.
Wsiadłem do niego, odpaliłem silnik i ruszyłem do domu.
*
-Ja nie mogę iść - zaprotestował
Takashima. - Źle się czuję, zostanę w domu.
-Głowa cię boli? - zapytał troskliwie
Kai. - Może z tobą zostać?
-Dam sobie radę - uśmiechnął się
blado.
-No to zostaje nas czwórka - Rei
wyciągnął się na kanapie.
-Trójka - powiedział Aoi. - Mam już
coś do zrobienia.
-Co z wami dwoma? - wkurzył się Akira.
- Przecież wy nigdy nie odmawiacie alkoholu.
Zerknąłem na Kaia, który uśmiechał się
szeroko, zerkając na Uruhę i Aoiego. Trochę dziwnie to wyglądało i zacząłem się
zastanawiać, czy może coś mnie ominęło.
Dwa dni później, obaj gitarzyści
przyszli do studia roześmiani, ogłaszając nam wesołą nowinę.
-Od kiedy wy tak? - obruszył się
Reita. - Shima, idioto, nic mi nie powiedziałeś!
-Bo nie pytałeś - mruknął.
-Nie chcę wyjść na nietolerancyjnego -
zacząłem mimo wszystko zszokowany, że moi dwaj koledzy okazali się być gejami -
ale niby od kiedy wy tak... No, że z facetami - nie wiedziałem, jak wyrazić
swoją myśl.
-Wiesz Taka, ja praktycznie od zawsze
- odparł blondyn.
-Od zawsze? - pobladłem. Przecież tyle
razy u niego spałem, przebierałem się przy nim i w ogóle, byliśmy ze sobą
blisko. I nagle się okazało, że był gejem.
-Taka, teraz to zauważyłeś? - zapytał
Akira.
-Taka, nie chciałem nic mówić i Yuu
też - blondyn chciał jakoś ratować sytuację. - No bo tak by było lepiej -
westchnął. - Mówiłem, żeby z tym poczekać - zwrócił się do Aoiego, który
podpierał ścianę.
Po tej wieści, trudno było mi się
odnaleźć. Nie wiedziałem, jak zachowywać się w stosunku do Uruhy i Aoiego.
Chociaż tak po prawdzie, to nic się za bardzo nie zmieniło. Tylko to, że Shiro
i Shima witali się ze sobą uściskiem. Ich rozmowy wyglądały tak samo, ciągle
kłócili się o solówki i, co najważniejsze, nie zmieniły się ich stosunki do
reszty zespołu. Wszystko zostało po staremu, co bardzo mnie cieszyło i pomogło
się oswoić z sytuacją. Nie pokazywali tego swojego związku wszystkim i starali
się, by zostało to tylko między naszą piątką.
Pewnego dnia, zobaczyłem tych dwóch w
dość niezręcznej dla mnie sytuacji. Obaj przyjechali wcześniej do studia i z
braku pomysłu na spędzenie wolnego czasu, zaczęli się obściskiwać. Także
przyjechałem wcześniej z zamiarem spotkania się z Sakaiem. Widząc jednak tą
parkę w czułym uścisku, szybko stamtąd wybiegłem, by im nie przerywać.
Kilka dni później, zaszła pewna
kolejna zmiana. Gitarzyści przyszli do studia, trzymając się za ręce. Mieli
czule splecione dłonie i trzymali się blisko siebie przez cały dzień. Można by
rzec, że zachowywali się jak szczęśliwa, rasowa parka. Śmiali się ciągle i nie
szczędzili czułych gestów. Po prostu miłość jak się patrzy.
Kiedy nadeszła trasa koncertowa, ci
dwaj dzielili razem pokój. Bez trudu można było się domyśleć, dlaczego chcieli
mieć koniecznie łoże małżeńskie.
Ich spokojna miłość kwitła, nie
kłócili się często i nie wciągali nikogo w swoje sprawy. Problemy rozwiązywali
między sobą i nikt tak naprawdę nie wiedział, jak to z nimi jest.
Dopóki Kouyou nie zachorował.
*
Przytuliłem
się do Akiego na przywitanie i cmoknąłem go w policzek. Mężczyzna objął mnie w
pasie i położył mi głowę na ramieniu.
-Cześć
- mruknąłem, nie chcąc się od niego odrywać. - Jak dzień?
-W
porządku - puścił mnie. - Nic się nie zmienia.
-Aah
- mruknąłem cicho, zmierzając w stronę jego salonu. - A byłeś może ostatnio u
Kou? - zapytałem.
-Byłem
- odparł cicho. - Nie jest z nim dobrze. Stracił wolę życia - podszedł do
kanapy i usiadł na niej.
-Może
pójdziemy do niego razem? - zająłem miejsce obok niego, obejmując go.
-Yuu
może się ucieszy - wtulił się w mój tors. Pogładziłem go po plecach, czule
całując w czoło. Mruknął coś, powalając mnie na plecy i leżąc na mnie.
Wplątałem dłoń w jego włosy, uśmiechając się pod nosem.
*
Yuu
siedział pochylony przy łóżku Kou, który spał. Weszliśmy z Akim cichutko do
środka, starając się nie obudzić chorego. Shiroyama zmierzył nas spojrzeniem,
po czym cicho westchnął. Na pewno wolał być sam z Kouyou, a poza tym, był na
mnie zły.
-Hej
- mruknął cicho. Akira kiwnął tylko głową, a ja wlepiłem wzrok w śpiącego Kou.
Przełknąłem ślinę i starałem się opanować łzy. Przysiadłem na jednym z
plastikowych, rozkładanych krzesełek, nerwowo bawiąc się swoimi włosami. Takashima
wyglądał jeszcze gorzej od czasu, jak go ostatnio widziałem.
Suzuki
usiadł obok mnie, łapiąc mnie za rękę. Splótł nasze dłonie, czego Yuu nawet nie
zauważył. Najstarszy był pochłonięty obrazem Shimy.
To
był chyba najsmutniejszy widok, jaki mi dano było ujrzeć. Nie wiedziałem, ile
tak siedzieliśmy. Kou nie wybudzał się jednak, co najwidoczniej zmartwiło Yuu.
Wstał, chwiejąc się i podszedł do Takashimy. Pochylił się nad nim, a ten od
razu otworzył oczy.
-Ah
- Yuu wypuścił powietrze z ulgą, a Kouyou obrzucił go pytającym spojrzeniem. -
Chciałem ci poprawić poduszkę.
Takashima
powędrował wzrokiem na nas. Uśmiechnął się szeroko, widząc nasze splecione
dłonie.
-Cześć
wam - przywitał się. Yuu znowu usiadł, zerkając na nas. Dopiero wtedy zauważył,
że trzymaliśmy się z Akim za ręce. Zrobił zdziwioną minę, a później spojrzał na
Kou. Wychodziło na to, że Shima nawet jemu nic nie powiedział o mnie i Akim.
Takie dotrzymywanie sekretów było na wagę złota i jeszcze bardziej utwierdziło
mnie w tym, jaką wspaniałą osoby był Kouyou i jak bardzo los był
niesprawiedliwy.
*
Już
kilka godzin siedziałem nad tekstami piosenek. Wszędzie walały się kartki, a ja
sam pochylałem się nad biurkiem, namiętnie skrobiąc na papierze kolejne
linijki. Musiałem to wszystko z siebie wyrzucić, pozbyć się z pamięci
wspomnienia szpitalnej sali. Jednak nawet to nie potrafiło ukoić moich nerwów.
Ciągle widziałem tylko tę scenkę. Kouyou leżącego na łóżku i załamanego Yuu.
Tylko to miałem przed oczyma. Nie umiałem skupić się na niczym innym.
-Taka?
- usłyszałem za sobą troskliwy głos. Westchnąłem ciężko, odwracając się do
Naoko. Wpatrywała się we mnie ze smutkiem w oczach. Lekko obejmowała swój
brzuch, opierając się o ścianę. - Wszystko dobrze? - przygryzła dolną wargę,
marszcząc brwi. Widocznie się o mnie martwiła.
-Tak
- odpowiedziałem, mechanicznie wracając do swojego zajęcia.
-Rozmawiałam
z Akirą - powiedziała cicho. Zamarłem, spinając mięśnie. O czym mogła z nim
niby rozmawiać?
-I?
- udałem mało zainteresowanego, dalej skreślając jeden wyraz na kartce. - Mówił
coś ciekawego?
-Powiedział
mi o Kou. O tym, jak z nim teraz jest - powiedziała cicho, a mi trochę ulżyło.
Więc nic jeszcze nie wiedziała o mnie i o Akirze. Całe szczęście. Ale musiała
się jednak o tym kiedyś dowiedzieć. Ja i Aki chcieliśmy być ze sobą, kochaliśmy
się i nie chciałem przebywać od niego tak daleko. Jednak pozostawała Naoko.
-Ah,
o tym - mruknąłem zasmucony. Kobieta zmarszczyła lekko brwi. Chyba źle
odczytała mój ton głosu.
-O
czymś jeszcze mógł mi powiedzieć? - zapytała trochę podejrzliwie. Otworzyłem
szeroko oczy, odwracając się do niej. Nie mogłem jej powiedzieć teraz prawdy,
ze względu na stan, w jakim była.
-Chyba
nie - wzruszyłem ramionami. - A jak się czujesz? - zmieniłem szybko temat. Nie
chciałem by jakoś drążyła temat.
-Dobrze
- odpowiedziała, opuszczając zaraz pokój.
Na
całe szczęście nic się nie wydało. Mój związek z Akirą dalej był tajemnicą i
nie musiałem się niepotrzebnie tłumaczyć. Uśmiechnąłem się do siebie, mimo
wszystko smutno. Okłamywałem ją, mówiąc, że zostaję w studiu na noc, by pomóc
innym, a tak naprawdę zostawałem u Akiry. Okłamywałem ją ciągle, mówiąc, że ją
kocham i, że razem wychowamy wspaniałe dziecko. Źle się z tym czułem, ale co
mogłem zrobić?
*
Wściekłe
spojrzenie Shiroyamy nie wróżyło nic dobrego. Mężczyzna cały się w środku
gotował, niczym przykryty garnek zupy, który miał zaraz wykipieć. Lekko
czerwone ze złości policzki nadawały mu wyglądu typowego choleryka.
-Tak?
- zapytałem niepewnie. On tylko wziął głęboki wdech, starając się opanować
emocje. Coś kiepsko mu to szło.
-Wytłumacz
mi tylko, co Kouyou ma z tym wszystkim wspólnego - chodził w kółko po
szpitalnym korytarzu, niczym gotowa do skoku pantera. Naprawdę się go bałem.
-Bo
on tak jakby mnie zachęcił do działania - uśmiechnąłem się blado, chcąc
rozluźnić sytuację. On tylko zmarszczył brwi, żądając dalszych wyjaśnień. -
Powiedział, żebym pokazał Akirze swoje uczucia i, no... - zaśmiałem się
nerwowo, drapiąc się w tył głowy i rozglądając się.
-A
to, że zdradzasz swoją dziewczynę to już nic? - warknął. - Jak możesz robić to
tak wspaniałej kobiecie?
-Ja...
Ona i ja nie jesteśmy już tak ze sobą blisko - odparłem smutno. Było mi wstyd
za siebie, że postępowałem wobec niej tak, a nie inaczej.
-I
teraz najzwyczajniej w świecie zdradzasz ją i to na dodatek ze swoim kumplem? -
pokręcił głową. - Nie poznaję cię, zawsze ją kochałeś, była dla ciebie
wszystkim.
-Była
- trochę zaczynałem się denerwować. - Jak na to nie spojrzysz, to nie twoja
sprawa - syknąłem zły.
-Mam
sobie po prostu siedzieć z boku i patrzeć, jak niszczysz życie niewinnej
kobiecie? Naoko zrobiłaby dla ciebie wszystko, rozumiesz? A ty ją okłamujesz.
Ona nawet by nie pomyślała, że mógłbyś ją zdradzić z mężczyzną.
-Yuu,
myślałem, że będziesz się cieszyć, że jestem z Akirą - czułem się coraz gorzej.
Wszystko, co robiłem spotykało się z negatywną reakcją otoczenia. - Jakoś...
Dlaczego mi to robisz?
-Bo
zachowujesz się jak ostatni kretyn - wycedził. - Okłamywać osobę, która kocha
cię ponad wszystko. Nie mógłbym zrobić czegoś takiego Kouyou - pokręcił głową.
- Nikomu, na kim by mi zależało.
Yuu
odwrócił się na pięcie i wrócił na salę. Zostałem sam na wielkim, jasnym
korytarzu, z poczuciem winy i pewną myślą w głowie. Szybko skierowałem się do
wyjścia i postanowiłem to wszystko odkręcić, zanim było za późno.
*
-O
czym chcesz rozmawiać? - zapytała z uśmiechem. Usiadłem w fotelu, biorąc
głęboki wdech i szykując w głowie jakieś zdania, którymi mógłbym zacząć
wypowiedź. Bałem się jej powiedzieć, ale w końcu musiałem coś z tym zrobić.
-O
nas - zacząłem. Starałem się brzmieć i wyglądać na pewnego siebie. - Chodzi o
nasz związek - zmarszczyła niepewnie brwi. Czuła, że ta rozmowa będzie bardzo
ciężka.
-Co
masz na myśli? - zapytała.
-Naoko,
chcę być z tobą szczery - wziąłem głęboki wdech i starałem się patrzeć w jej
oczy. - Nie wiedziałem, jak ci to powiedzieć, ale sądzę, że muszę to w końcu
uczynić - przygryzłem dolną wargę. - Spotykam się z kimś od jakiegoś czasu -
powiedziałem. Nagle poczułem, jakby mi z pięć kilo ubyło. Dusiłem to w sobie od
dłuższego czasu i w końcu mogłem to powiedzieć na głos. - Nie chcę się z tobą
kłócić teraz, po prostu...
-Taka,
spokojnie - zauważyłem, że dłonie jej się trzęsły. - Po prostu tego więcej nie
rób.
-Posłuchaj,
ja nie chcę zostawać - otworzyła szeroko oczy. Musiała być mocno zaskoczona. -
Kocham tę osobę i chcę z nią być. Spakuje się jeszcze dzisiaj i się wyprowadzę.
-Nie,
Taka, nie - w jej oczach stanęły łzy. Zrozpaczona kobieta wstała, podchodząc do
mnie. - Dziecko, Taka, przecież jestem w ciąży - zaczęła płakać. - Nie możesz
mi tego teraz zrobić.
-Będę
ci pomagał - obiecałem, obejmując ją. Cała drżała, zanosząc się płaczem. -
Spokojnie, nie denerwuj się. Nie możesz.
Jeszcze
tego wieczora spakowałem się i wyprowadziłem do Akiry. Z jednej strony zrobiło
mi się lżej, a z drugiej, zostawiłem Naoko zupełnie samą. Tak się przecież nie
powinno robić.
----
Trochę kiepsko wyszło...
W kolejnej części wracamy do Aoiego i Uru :)
Do następnego rozdziałuu~! ;3
Mam wrażenie, że z każdym rozdziałem coraz ciężej mi się to czyta, jakbyś opisywała prawdziwą historię prawdziwych ludzi. Pod tym względem nie mogę wyjść z podziwu - jak to możliwe, że piszesz tak naturalnie. Postaci są świetne, z krwi i kości, nie jakieś wyimaginowane ideały.
OdpowiedzUsuńRukson jest ciekawą postacią, niby chce dobrze, ale coś mu nie wychodzi, nie bardzo wie co zrobić, wkopał się w niezłe bagno i teraz musi wypić piwo, którego sobie naważył. Yuu jest taki biedny i taki prawdziwy, że aż chce się go przytulić ;-; Podziwiam jego postawę, na jego miejscu już dawno bym spierdoliła na jakąś Antarktydę.
Nie uważam, żeby ten rozdział wyszedł "kiepsko", wręcz przeciwnie. Coraz bliżej śmierci Kou, więc coraz większe emocje wywołuje to opko, niekoniecznie radosne, ale chcę więcej, bo robi się coraz ciekawiej i sa,mfpafa, brak słów, pozdrawiam :3
W sumie cieszę się, że zrobiłaś rozdział z punktu widzenia Ruksa, bo pokazałaś jak mu z tym wszystkim jest
OdpowiedzUsuńPiękne ;w;
Wgl za każdym razem, gdy w zdaniu pojawiało się Uru/Takashima/Kouyou/etc. to mi się zbierało pod powiekami
Dziękuję za nocię
Pozdrawiam
Chizuru
takie smutne QnQ predzej czy pozniej Kouyou umrze, cos czuje ze Aoi sobie nie poradzi, zwazywszy na to ze juz ledwo daje rade :c
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest cudowne *^* Takie prawdziwe... Nie mogę się doczekać zakończenia, ale nie chcę śmierci Uru, on nie zasługuje na to... Przy czytaniu prawie każdego rozdziału mam łzy w oczach ;__;
OdpowiedzUsuńBiedy Yuu on juz nie daje rady wcale nie wyszlo kiepsko wyszlo fajnie nie moge sie doczekac zakoncznia
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Naoko :( ciekawe jak to przyjmie i czy sobie w ogóle poradzi bez Rukiego. Z kolei jestem również ciekawa czy to tylko chwilowe uczucie Takanoriego do Akiry, czy jednak nie.
OdpowiedzUsuńKażda notka w roli głównej z Aoim i Uru bardzo mnie zasmuca :( ciężko się czyta to, cały czas dopada mnie wzruszenie. ciągle mam nadzieję, że może jednak zdarzy się jakiś cud, a opowiadanie będzie trwać dużo dłużej. :)
ogólnie wiele pokazałaś w tym rozdziale. strasznie mi się podoba to jak piszesz. czekam z niecierpliwością na dalszy rozwój zdarzeń.
pozdrawiam i zyczę dużo weny twórczej. :)
niech sie na końcu pojawi aniołek i uzdrowi Urusia ;-;
OdpowiedzUsuńa Naoko niech sie spotyka z Yune, problem solved.
Nie wiem, co powiedzieć...
OdpowiedzUsuńNajpierw może przeproszę za niedodawanie komentarzy, ale internet bardzo mi szwankował ostatnimi czasy.
Nadal nie mam pojęcia, od czego zacząć, jeśli chodzi o fabułę.
Szkoda mi Naoko. Szkoda mi Rukiego i Reity. Szkoda mi Aoiego. I Uru też. Wszyscy borykają się z jakimiś problemami, dla nich najważniejszymi, jednocześnie dzieląc te problemy z innymi osobami, co chyba wcale nie pomaga. Nie, na pewno nie pomaga.
Na samym początku myślałam, że Taka zrobi coś z tą ciążą. Albo że okaże się ona być nieprawdziwa, byleby Naoko mogła zatrzymać Takę przy sobie. Rozczarowałam się. Cóż, chyba uległam fanfickowemu stereotypowi, głoszącemu to, iż każda pojawiająca się w fabule kobieta musi być straszną jędzą, łasą jedynie na bogactwo i rozgłos, vel sławę. Jak widać - nie zawsze tak jest i strasznie dziękuję Ci za zmienienie toru mego myślenia w tym kontekście.
Rozmowa Taki z Aoim nie należała do najprzyjemniejszych. Yuu jest zły na Takę, bo zdradził Naoko. Sądzę, że podciąga wszystko do sytuacji, w której sam się znajduje. Porównuje związek Taki i Naodo związku swojego i Kou. Nierozsądne, zważając też na rozsypkę psychiczną, w której aktualnie się znajduje...
Wykreowałaś tu charakter Taki na charakter małego dziecka, które jakby dopiero poznaje świat i ludzkie reakcje na niektóre rzeczy. Mam na myśli głównie rozmowę z Kaiem po ,,kłótni'' z Yuu. To było nawet urocze. Urocza jest też więź, łącząca Akirę i Takę. Nie mogę przestać się zachwycać. Kou jest cudowną osobą. To opowiadanie pokazuje, jak bardzo świat i życie jest niesprawiedliwe. Dziękuję Ci za nie.
Życzę weny w dalszym pisaniu i wytrwałości. A co do Migdałka. Może trzecia seria? ♥
Tulam mocniutko.
//Shima.
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział jest świetny, poświęcony Tace i Akirze, dobrze, że wiecej nie okłamywał jej...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, cały poświęcony Tace i Akirze, bardzo dobrze, że wiecej nie okłamywał jej...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Aga
Fajnie było przeczytać rozdział z punktu widzenia Rukiego, bo dobrze to pokazuje co się dzieje dookoła i rozluźnia to trochę czytelnika :) Tak jakby to była odskocznia od ciężkości tematu, która z rozdziału na rozdział coraz mocniej siada na czytelnika.
OdpowiedzUsuńDobrze, że Yuu potrząsnął Takanorim, a ten podjął działania i zakończył wypalony związek. :)
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniale, cały poświęcony Tace i Akirze, dobrze, że wiecej nie okłamywał jej...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza