Migdałowe serce II 15 END
O powrocie i narodzinach
Skuliłem
się, nie chcąc dopuścić do siebie niczego z zewnątrz. Chociaż w mieszkaniu było
blisko dwadzieścia trzy stopnie, to ja trząsłem się jak galareta.
-Taka?
- usłyszałem. Poczułem, jak materac ugina się pod czyimś ciężarem. Zacisnąłem
powieki i cały się spiąłem. - Umiałbyś zapomnieć o Yuu, gdybym okazał się być
lepszy od niego?
-Nigdy
- głos mi drżał.
-Obiecuję,
że nic ci nie zrobię - położył się obok, obejmując mnie przez kołdrę. - Będę ci
poświęcać czas, będę cię słuchał.
-Ale
ty mnie nie kochasz tak prawdziwie - powiedziałem cicho. - Podobam ci się, ale
mnie nie kochasz.
-O
czym ty mówisz? Kocham cię.
-Nakrzyczałeś
na mnie. Yuu tego nie robi.
-Nigdy?
- pocałował mnie za uchem.
-Nigdy.
Wydaje ci się, że mnie kochasz. Kao, to tylko złudzenie.
-Wydaje
mi się? - podniósł się na rękach i mnie odkrył. - Udowodnię ci to.
-Kaolu,
nie! - krzyknąłem przerażony, kiedy zerwał ze mnie koszulkę i zaczął rozpinać
klamrę mojego paska. Szarpałem się z nim, aż dostałem w twarz. Czy tak się
postępuje wobec osoby, którą się kocha? - Proszę, nie rób tego. Kao, błagam -
ryczałem. Mężczyzna chwilę walczył z moimi obcisłymi spodniami. W końcu się ich
pozbył, a ja zostałem w samych bokserkach. Zdjął je, a ja starałem się zakryć.
Kaolu zsunął z siebie spodnie, a następnie bokserki.
-No
dalej Ru - pochylił się, całując mnie.
-Ja
nie chcę - zabrał ręce z mojego krocza, a chwilę później wszedł we mnie.
Yuu, ratuj mnie.
Yuu, dlaczego ciebie tu nie ma?
Yuu, to boli.
Yuu, zobacz, co się dzieje.
Yuu...
*
Skuliłem
się w łóżku, kolejny raz mając ochotę coś sobie zrobić. Przez myśl przeszło mi,
żeby się zabić, co w sumie nie byłoby złym pomysłem. Ojciec i Tara mieliby jeden
kłopot z głowy, Kouyou byłby przeszczęśliwy i miałby wolną drogę do Yuu. Poza
tym nie miałem żadnych przyjaciół, a Shiro szybko pozbierałby się po mojej
śmierci. Kou by mu pomógł.
Był
dzień po moich urodzinach, po najgorszym dniu w moim życiu.
Otworzyłem zaspane oczy. Widziałem jak
przez mgłę, więc zamrugałem kilkakrotnie i przetarłem patrzadła.
-Ruki - poczułem ciepły oddech na
karku. Zadrżałem. - Kochanie. -Mruczał słodko przy moim uchu.
Odwróciłem się w jego stronę.
Uśmiechał się promiennie. Cmoknął mnie w usta.
-Aoi, łobuzie - pstryknąłem go
delikatnie w nos. Zaśmiał się i pogładził mnie po policzku.
-Wszystkiego najlepszego.
-Oh, nie przypominaj - burknąłem.
Wydąłem dolną wargę i skrzywiłem się na co westchnął.
-Czemu aż tak bardzo nie lubisz swoich
urodzin?
Miałbym
kolejną odpowiedź na to pytanie. Wszyscy mnie wykorzystywali, chcieli się ze
mną przespać. Nie miałem zaufania do ludzi i tylko Yuu potrafił do mnie jakoś
dotrzeć.
-Takanori?
- pukanie do drzwi przerwało panującą ciszę. Drzwi otworzyły się z hukiem i
ktoś zapalił światło w pokoju. - Człowieku, wstawaj! - krzyknął ojciec zrywając
ze mnie kołdrę. - Dzwonili ze szpitala, Tarze odeszły wody!
-Ah
- mruknąłem mało przejęty. - To fajnie. Wasze dziecko się rodzi.
Ojciec
wyciągnął mnie z łóżka i już po chwili byliśmy w samochodzie, jadąc do
szpitala. Nie rozumiałem, co się wokół mnie działo. Wszystko było jakby
odległe, mało ważne. Jakby tak naprawdę nie istniało.
Ojciec
chodził cały spięty po szpitalnym korytarzu. Strasznie się denerwował. Jego
kolejny potomek przychodził na świat.
Ciekawe,
czy narodzinach moich i mojego brata też się tak denerwował?
Moja
matka zaszła w pierwszą ciążę w wieku piętnastu lat. Wpadła z moim ojcem, który
miał wtedy osiemnaście lat. Cały świat załamał jej się na głowę. Ludzie
wytykali ją palcami, nikt nie chciał z nią rozmawiać, rodzina się od niej
odsunęła. Została zepchnięta na margines społeczeństwa. Tylko mój ojciec z nią
został. Pomimo młodego wieku, ciężko pracował i się uczył, byleby pomóc biednej
Yuri, która była w prawdziwym szoku. Chociaż jej partner doradzał jej, żeby
oddała dziecko zaraz po urodzeniu, to ona się uparła, że wychowa mojego
starszego brata, pomimo że się bała i nie miała kompletnego pojęcia, jak
obnosić się z małym dzieckiem.
Osiem
lat później, kiedy moi rodzice byli już małżeństwem, urodziłem się ja. Miałem
znacznie lepiej niż mój brat, który był wychowywany w skromnym mieszkanku.
Ojciec kończył naukę i szukał czegoś większego dla czteroosobowej rodziny. Mama
zabrała na ten czas mnie i brata do Kangawy, skąd pochodziła. Odpowiednie
mieszkanie znaleźli, kiedy miałem równo roczek. Tata miał już stałą pracę, a
mama postanowiła kontynuować naukę.
Dwa
lata później ojcu udało się założyć i rozkręcić firmę. Zaczął więcej zarabiać,
ale coraz rzadziej bywał z nami.
Kiedy
skończyłem cztery lata, rodzice zabrali mnie do psychologa. Martwił ich mój
brak zainteresowania rzeczami, jakimi powinni interesować się chłopcy w moim
wieku. Nie lubiłem klocków, samochodzików, czy podglądać z innymi koleżanek w toalecie.
Nie lubiłem bawić się z rówieśnikami, czułem się skrępowany w ich towarzystwie.
Nie biłem się, nie szalałem, za to przebierałem i czesałem lalki. W ten sposób
lekarz wysnuł teorię, że w przyszłości mógłbym mieć skłonności do interesowania
się tą samą płcią. Nikomu się to nie spodobało. Robili, co mogli, by to się
nigdy nie stało, jednak na próżno. W szóstej klasie powiedziałem mamie, że jest
pewien chłopak, którego bardzo lubię, ale on nie zwraca na mnie uwagi.
Rozpłakała się wtedy i powiedziała o tym ojcu. Oboje stwierdzili później, że
nie będą już walczyć z moją orientacją, ale pozwolą mi być takim, jakim jestem.
Obydwoje mnie zaakceptowali.
-Może
pan wejść - powiedziała pielęgniarka do mojego ojca, który zaraz wleciał do
sali. Kobieta spojrzała na mnie z uśmiechem. - Twoi rodzice? - pokiwałem głową
na potwierdzenie. - Gratuluję, masz zdrową siostrzyczkę.
Po
kilku minutach zostałem zaproszony na salę. Na środku jasnego pokoju stało
wielkie łóżko, na którym leżała Tara, obok niej na krześle siedział mój ojciec,
który trzymał malutkie zawiniątko. Podszedłem do nich i usiadłem obok, patrząc
na owe coś, czym okazało się być dziecko.
-Taka,
chcesz ją potrzymać? - Tara uśmiechnęła się do mnie, a ja otworzyłem szeroko
oczy. Nie czekając na moją odpowiedź, ojciec podał mi noworodka, a ja wziąłem
go drżącymi dłońmi, starając się, by mi nie wypadł.
Spojrzałem
uważnie na śpiącą twarz dziecka i coś ścisnęło mnie za serce.
-Jak
ją nazwiecie? - zapytałem, nie mogąc oderwać wzroku od tego maleństwa.
-Chciałam
ją nazwać Yuri - odezwała się Tara, a ja spojrzałem na nią zaskoczony.
-Yuri?
- powróciłem wzrokiem na dziecko, które było pogrążone we śnie. - Jak mama -
mruknąłem trochę zasmucony. Nie chciałem, by ta dziewczynka nosiła takie samo
imię jak moja matka.
-Taka,
wiem jak bardzo byłeś do niej przywiązany, dlatego myślałam, że to...
-Proszę,
nie - przerwałem jej. - Wszystko tylko nie to imię.
Po
dłuższym namyśle nowego członka rodziny nazwali Sora.
*
Siedziałem
przy łóżeczku dziewczynki już dłuższy czas. Spała jak aniołek i taka też była.
Cicha i delikatna. Nie umiałem oderwać od niej wzroku, a pozostałe rzeczy
rzuciłem w kąt, przypatrując się tej ślicznotce. Swoim zachowaniem bardzo
zdziwiłem ojca i Tarę. Oboje myśleli, że będę miał gdzieś ich dziecko, a tu
taka niespodzianka. Sam sobie się dziwiłem.
-Taka,
wszystko dobrze? - zagadnęła mnie Tara. - Dawno nie było Yuu, co u niego?
Posmutniałem
momentalnie i spuściłem wzrok.
-Nie
wiem, co u niego - mruknąłem, podciągając kolana pod brodę. - Nie rozmawiam z
nim.
Od
razu posypały się pytania, czy się pokłóciliśmy albo zerwaliśmy. Odparłem, że
mamy od siebie przerwę, co nie było do końca kłamstwem. Lepsze coś takiego niż
milczenie.
*
Wtuliłem
się mocniej w miękką poduszkę, którą obejmowałem ramionami i mruknąłem coś
krótko, kiedy poczułem, że kot bawi się moimi włosami.
-Tenshi
- powiedziałem cicho. - Idź sobie.
-Kotku,
nie pójdę - usłyszałem tuż przy swoim uchu.
Momentalnie
podniosłem się z miejsca, patrząc zdezorientowanym wzrokiem na osobę, która pochylała
się nade mną. Nie dowierzając, zapaliłem lampkę, której światełko pozwoliło mi
zobaczyć radosne, ciemne patrzadła.
-Yuu?
- zapytałem zdziwiony. Ten tylko zaśmiał się.
-Duch
święty - odparł z uśmiechem.
Zerwałem
się z łóżka i rzuciłem mu się na szyję. Bez wątpienia był dla mnie takim duchem
świętym.
-To
naprawdę ty - wplątałem jedną dłoń w jego przydługie kosmyki, a drugą położyłem
mu na policzku. Oddaliłem się lekko od niego, uśmiechając się. - Tak tęskniłem.
-Już
jestem.
Yuu
położył się obok mnie i zaczął mi trochę opowiadać, o tym, co musiał robić.
Gładziłem go lekko po ramieniu, bo wiedziałem, że nie łatwo mu to przychodziło.
-Wiesz,
jak miałem piętnaście lat poznałem dziewczynę - zmienił temat. - Była ładna,
zgrabna, miała poczucie humoru, ale należała raczej do tych łatwych. Spodobała
mi się oraz mojemu koledze z klasy. Konkurowaliśmy o nią, a los chciał, że
wybrała mnie. Zaczęliśmy ze sobą chodzić, byliśmy szczęśliwą, przykładną parką.
Ale ten kolega, nie mógł tego przeboleć. Pisał dla niej wierszyki miłosne,
robił z siebie kretyna, byleby zwrócić jej uwagę. Był w niej szalenie
zakochany, a nasza dwójka go wyśmiewała. Cierpiał z tego powodu i powoli tracił
chęci do czegokolwiek - przerwał na chwilę, biorąc wdech. - Pewnego dnia
zapytał mnie, co ma zrobić, by przestać cierpieć - ściszył głos. -
Odpowiedziałem mu wtedy, by się zabił. Kilka dni później, zaczepił mnie na
przerwie i spytał się, jaki sposób jest najlepszy. Miałem ochotę się z niego
śmiać, ale chciałem się dowiedzieć, co zrobi, dlatego odparłem, by się
powiesił, jak tak bardzo chciałby ze sobą skończyć. Dla mnie to było śmieszne,
ale on brał mnie całkowicie na poważnie. Na drugi dzień dowiedzieliśmy się, że
zrobił dokładnie to, co mu powiedziałem. Wymknął się w nocy z domu i powiesił w
pobliskim parku - zamknął oczy, przypominając sobie tamte wydarzenia. - Miałem
go za całkowitego idiotę. Zabił się, bo ja mu to powiedziałem. To był skrajny
przypadek tego, do czego umiałem doprowadzić ludzi. W każdym razie, niedługo po
tym wydarzeniu poznałem Rena - wzdrygnąłem się na dźwięk jego imienia, co
zauważył, dlatego objął mnie ramieniem. - Dla niego byłem taką samą zabawką jak
inni ludzie dla mnie. Wykorzystywał mnie na wszystkie możliwe sposoby. Ale
byłem mimo wszystko użyteczny. Potrafiłem załatwić dragi, dziwki, broń,
pieniądze. Mogłem pstryknąć palcami, a przede mną pojawiała się grupka ludzi,
mających wszędzie wtyki. To było niesamowite, ale i straszne. Żyłem tak, aż
poznałem Kou, ale to już wiesz.
-Uratowałeś
mu życie - mruknąłem cicho.
-Właśnie
- westchnął. - A może teraz ty coś powiesz? - pogładził mnie po ramieniu.
-Rodzina
mi się powiększyła - zaśmiałem się, wtulając się w niego. - Mam śliczną
siostrzyczkę.
-Powiększyła
się, mówisz? - zaśmiał się, zsuwając dłoń na moje udo. Momentalnie odskoczyłem
od niego na drugi koniec łóżka. - Co ty robisz? - roześmiał się, myśląc, że
chciałem się wygłupiać.
-Nie,
nic - zaśmiałem się nerwowo, wracając na swoje miejsce.
-Tak
dawno cię nie przytulałem - objął mnie, kładąc głowę na moim ramieniu. - Nie
uciekaj przede mną.
-Yuu,
mam takie pytanie - mruknął krótkie hm?.
- Jak tutaj wszedłeś?
-Drzwiami.
-No
rozumiem, że drzwiami, ale w jaki sposób?
-Twój
tata mnie wpuścił - mruknął cicho.
-Ah.
Siedzieliśmy
jakiś czas w ciszy. W końcu Yuu zaczął mnie delikatnie całować. Szybko
przerwałem jego pocałunki, odsuwając się od niego.
-Jeszcze
się położę - powiedziałem, wślizgując się pod kołdrę.
-No
dobrze - mruknął, patrząc na mnie z uśmiechem. - Kolorowych snów.
*
Rano
Yuu chciał mi pokazać jak bardzo za mną tęsknił nie tylko duszą, ale i całym
ciałem. Cały czas starał się nas stawiać w dwuznacznych sytuacjach, z których
ja niemal uciekałem. Najzwyczajniej pragnął uprawiać ze mną seks, a ja tak
chętny nie byłem. Zamiast tego, starałem się z nim rozmawiać o wydarzeniach z
ostatnich dwóch miesięcy. Shiro widział jednak, że specjalnie unikałem
bliskości z nim. Nie chciałem nawet, by trzymał mnie za rękę podczas spaceru.
-Kotku,
czy coś się stało? - zapytał. - Tyle czasu mnie nie było, a trudno mi ciebie
chociażby dotknąć.
-Nic
się nie stało - odparłem. Miałem mu niby powiedzieć, że zostałem zgwałcony,
kiedy go nie było? Bałem się teraz, by ktokolwiek mnie dotykał.
-Taka,
daj mi rękę - wyciągnął dłoń w moją stronę.
-Po
co? - zapytałem niepewnie.
-Jesteśmy
na spacerze. Chcę cię potrzymać - zaśmiał się.
Podałem
mu rękę, a on mnie za nią złapał. Splótł nasze palce i przysunął się do mnie.
Chodziliśmy dalej w krępującej ciszy. Yuu czuł, że coś się wydarzyło. Zerkał na
mnie co jakiś czas zmartwiony, ale nic nie mówił.
Po
powrocie ze spaceru, od razu poszedłem do Tary i Sory. Kobieta siedziała przy
niej i robiła dziwaczne miny, próbując rozśmieszyć swoją córkę.
-I
jak było na spacerze? - zapytała.
-W
porządku - spojrzałem na dziewczynkę i uśmiechnąłem się. Wyszedłem jednak, nie
chcąc im przeszkadzać. Na korytarzu wpadłem na Yuu.
-Porozmawiajmy
- powiedział. Ruszyłem do swojego pokoju, a on za mną. Czułem, że ta rozmowa
przyjemna nie będzie. Usiadłem na łóżku, a Shiroyama stanął przede mną. -
Chciałbym wiedzieć, co się stało, kiedy mnie nie było.
-Nic
takiego - mruknąłem cicho.
-Taka,
nie jestem ślepy. Co się stało? Nie wiem... - pokręcił głową, widząc, że nie
miałem ochoty mu odpowiadać. - Nie kochasz mnie? - milczałem. Strasznie go
kochałem. Nie umiałem się jednak odezwać, a łzy stanęły w moich oczach. -
Powiedz coś.
-Kocham
cię, Yuu - głos mi strasznie drżał i trudno było mnie zrozumieć. - Tylko
ciebie.
-A
powiesz mi, co się stało? - kucnął przede mną i złapał mnie za dłonie. - Taka,
mnie nie oszukasz.
Powoli
zacząłem mu opowiadać o całej tej historii z Kaolu. O tym, jak zaproponował mi
sesję, zaprosił na kawę, pocałował, a później zabrał do siebie.
-Zrobił
ci coś? - zapytał z bólem w głosie. Milczałem, nie umiejąc nic z siebie
wydusić. - Taka, zrobił ci coś? - ponowił pytanie, a ja powoli pokiwałem głową,
rozklejając się i zwijając w kłębek.
-Yuu,
to było okropne - poczułem jak mnie obejmuje. - On mnie... - urwałem, łapiąc
oddech. - To strasznie bolało, Yuu.
-Takanori...
-Przez
cały czas błagałem w myślach, żebyś się pojawił, żebyś mnie uratował. Yuu, ty
byś do tego nie dopuścił.
-Nie
- głos mu drżał. - Nigdy bym nie pozwolił na coś takiego.
-Proszę,
nie zostawiaj mnie już nigdy - przycisnął mnie do siebie, a ja dalej płakałem.
*
Yuu
został ze mną na kolejną noc. Nie opuszczał mnie nawet na krok. Siedział przy
mnie podczas obiadu, kolacji. Ciągle miał mnie na oku, chociaż w domu nie było
to takie potrzebne.
-Idę
się umyć - powiedziałem do Yuu, który wszedł do pokoju. Rozmawiał wcześniej z
kimś na korytarzu przez telefon, a ja odrabiałem lekcje. - Chcesz iść ze mną? -
zapytałem nieśmiało.
-Jeśli
chcesz - uśmiechnął się.
Złapałem
go za rękę i pociągnąłem do łazienki. Rozebraliśmy się i weszliśmy do kabiny,
odkręcając kurek z ciepłą wodą. Przylgnąłem do Yuu, a on objął mnie czule,
jakby zasłaniając mnie swoim ciałem przed wodą. Shiro gładził mnie po drobnych
plecach i całował we włosy. Stanąłem na palcach i wyciągnąłem szyję, chcąc go
pocałować. Yuu pochylił się, ułatwiając mi dostęp do swoich ust. Wplątał dłoń w
moje włosy i przycisnął mnie bardziej do siebie. Przejmował kontrolę nad
pocałunkiem.
-Yuu
- mruknąłem w jego usta. Mężczyzna nie przerywał. Pocałunek stawał się coraz
bardziej namiętny i pełen uczucia. Shiro wysunął język, zachęcając mnie do
zabawy. Złapałem go za przedramiona i jęknąłem cicho.
-Yuu,
może... Wykorzystamy fakt, że zostajesz na noc i... - poczułem jego dłonie na
moich pośladkach, na co lekko się wzdrygnąłem.
*
Yuu
opadł na mnie zmęczony, dysząc głośno. Głaskałem go po kruczoczarnych
kosmykach, regulując mocno przyspieszony oddech. Z jakiegoś powodu czułem się
szczęśliwy. Tak, jakby stosunek był czymś, czego zawsze potrzebowałem. Ten
błogi stan, kiedy Shiroyama trzymał mnie w swoich silnych ramionach, a teraz
leżał na mnie, całkowicie wyczerpany. Stawał się delikatnym i czułym mężczyzną.
-Yuu,
odwieziesz mnie jutro do szkoły? - zapytałem.
-Odwiozę
- odpowiedział w mój tors półprzytomnym głosem. - Zrobię wszystko.
Naciągnąłem
na nas kołdrę, a już chwilę później obaj oddaliśmy się w cudowne ramiona snu.
*
[Aoi]
Powoli
wszedłem na piętro i zadzwoniłem do drzwi. Usłyszałem kroki po drugiej stronie
i zgrzytanie przekręcanego zamka w drzwiach. Uśmiechnąłem się na widok lekko
zaskoczonego Kaolu.
-Yuu?
- zapytał. Miło z jego strony, że zapamiętał moje imię. - Coś się stało? Skąd
wiesz, gdzie mieszkam?
-Kaolu-san,
mam do ciebie sprawę, mogę wejść? - zapytałem niewinnie, ignorując jego pytanie.
-No
dobra - powiedział niepewnie. Na jego miejscu bym tego nie robił, ale tym
lepiej dla mnie.
Wszedłem
do ciasnego mieszkanka i od razu skierowałem się do salonu. Rozsiadłem się w
wygodnej, bordowej kanapie i założyłem nogę na nogę. Mężczyzna wszedł za mną i
obrzucił mnie trochę niezadowolonym spojrzeniem. Obdarzyłem go kolejnym
uśmiechem i wyciągnąłem się. Nie powiem, całkiem mięciutko.
Kaolu
usiadł w fotelu i wyprostowany niczym struna, patrzył na mnie. Nic nie mówiłem.
Obserwowałem jego zachowanie, a zauważyłem, że kropelki potu zaczęły się
pojawiać na jego czole.
-Jaką
masz sprawę? - zapytał po kilku długich minutach krępującej go ciszy.
-Przyszedłem
tu, żeby cię nauczyć, że nie należy ruszać czegoś, co należy do mnie, kiedy
mnie nie ma. Domyślasz się, o co może mi chodzić?
-Nie
mam pojęcia - pokręcił głową, kłamiąc mi w żywe oczy.
-Chodzi
mi o Takę. O jeden wieczór, kiedy przywlokłeś go do siebie i ładnie mówiąc,
zgwałciłeś. O to mi chodzi.
-Ale…
-Nie
ma żadnego ale - wstałem. - W tej
chwili jestem skłonny udusić cię gołymi rękoma, ale nie chcę odpowiadać za
morderstwo.
-O
czym ty…?
Do
mieszkania wpadła grupka zakapturzonych mężczyzn. Kaolu poderwał się z miejsca,
a ja odsunąłem się na bok.
-Jest
wasz, panowie - powiedziałem, ulatniając się z pomieszczenia.
----
W taki oto sposób kończymy drugą serię żuczki. Myślę, że łatwo się domyślić, cóż takiego później stało się z Kaoczanem, soł...
Muszę przyznać, że jestem nawet zadowolona z tej serii. Postacie wyszły takie, jakie były w zamierzeniu. Yuu miał być takim oto obrońcom, Kou dobrym duszkiem, który próbuje ugrać coś dla siebie, Aki i Tanabe podocznymi osobistościami, a Taka małym, słodkim, płaczliwym, momentami irytującym ( no pacz Chinatsu XD ) chłopaczkiem.
HEJ! Ale jeszcze jedna sprawa.
Druga seria nie powstałaby, gdyby nie Wy, moi ukochani czytelnicy. Dziękuję wam wszystkim serdecznie za wsparcie i motywujące komentarze ( tak, Chinatsu, Tobie za te hejty na bohaterów też dziękuję, bo je momentami podzielałam ^^ ). Mam nadzieję, że będziecie przy mnie, kiedy będą powstawać też inne serie i obyście się na mnie nigdy nie zawiedli.
Do następnej serii~! ;3
Nie wiem czy komentowałam coś, ale czytałam wszystko i cała seria jest po prostu boska. Idealne zakończenie, choć Takanori taki biedny tutaj, ale wszystko dobrze się skończyło nikt nie zginął więc wszystko jest w porządku ^_^
OdpowiedzUsuńTak! Należało się tej świni! Niech zdycha za tykanie Taki-chana!
OdpowiedzUsuńO matko, czy to już na prawdę koniec? Jakoś ten czas szybko zleciał... Za szybko. T.T
Takanori, Taka, Takuś... Jak to byle śmiało cię tknąć?! Niech zdechnie w męczarniach!
I wszystko dobrze się skończyło. :3
Czekam na kolejne opowiadania i pozdrawiam.
Hahaha, nie ma sprawy :D
OdpowiedzUsuńNu~? A będzie część 3? Bo nadal nie wiadomo co z Uru...
OdpowiedzUsuńnależało sie tej swini XD koniec serii? bede plakac QnQ szybkoo ce kolejna ;...; moje ulubione opowiadanie, a czytalam bardzo wiele
OdpowiedzUsuńAoi co się z tobą stało? ;____; Nie mogę się doczekać kolejnej serii
OdpowiedzUsuńAoi się zmienil czyzby na gorsze ze stal sie taki jak dawniej ..nie moge sie doczekac kolejnej serri
OdpowiedzUsuńuhuhu, ale Aoi zrobił milą niespodziankę Rukiemu :) od razu Taka staję się szczęśliwy ;)
OdpowiedzUsuńAoi chyba trochę przesadził z taką karą dla Kaolu. Oby nie miał przez to kłopotów.
koniec serii, szkoda :( mogłabym to czytać i czytać. z niecierpliwością czekam na kolejną serię migdałka ;) ciekawa jestem co nam zaproponujesz w kolejnej serii ^^
życzę dużo weny i pozdrawiam :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNo i wreszcie skończyłem drugą serię! Ostatnio jestem zabiegany, ale szczerze powiedziawszy i wcale nie wyolbrzymiając - cały czas myślałem o tym, żeby wrócić do domu i czytać dalej. Wreszcie zaczyna się dziać coś konkretnego. Negatywy - w 11 rozdziale rozbawiło mnie 'bezmyślne myślenie'. Pozytywy - czytało mi się lekko i Twój styl naprawdę się poprawił od czasu pierwszej serii! Nie mogę się doczekać, aż zacznę kolejną i jeszcze następne. To jak z rysownikami mang - z każdym kolejnym tomem widać postęp, z Twoimi tekstami jest identycznie, i bardzo przyjemnie się obserwuje ten proces. Idę spać z głową pełną Twojego opowiadania!
OdpowiedzUsuńDużo weny Ci życzę ❤
Hej,
OdpowiedzUsuńnaprawdę wspaniale, Taka uciekał nawet przed Yuu i ten się domyślił, że coś jest nie tak... podoba mi się taka pewna jego postawa...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
To była super cześć. Fajne zwroty akcji, ciekawa fabuła i dobrze zaplanowane postacie. Oby kolejne części były już tylko lepsze! :D
OdpowiedzUsuń