"Jeśli się odrodzę, spotkajmy się znowu" 13 END
Ponieważ dobre czasy będą wiecznie żyły w moim sercu
W moich wspomnieniach pokazujesz mi swoją beztrosko uśmiechniętą twarz
Płaczesz, tak jak zawsze, kiedy spotykam cię w swoich snach
Niech zostanie tak
Modliłem się cicho, by się nie obudzić
Sumire
(czerwiec
2014 )
Na
dworze wiał lekki, letni wiaterek. Wszystkie rośliny były w rozkwicie. Ludzie
jak zwykle byli zabiegani i nikt nie zwracał zbytnio na nikogo uwagi. Cały
świat pochłonięty był w swoich własnych sprawach.
Usiadłam
przed toaletką, patrząc w oczy swojego odbicia w lustrze.
-Dasz
radę - poklepałam się po policzkach.
Ktoś się rodził, ktoś umierał, bawił,
smucił. Każdy był zajęty sobą.
-Na
nerwy jest muzyka - Ni usiadła na stołeczku obok, władając do ucha jedną
słuchawkę i włączając muzykę na telefonie.
-Czego
słuchasz? - zapytałam, przybliżając się i biorąc drugą słuchawkę.
Nikogo nie porusza ludzka tragedia.
Świat ją wchłania, niczym gąbka wodę. Staje się niewidoczna.
-Gazetto!
- pisnęła radośnie. - Ten zespół jest niesamowity! Szkoda tylko, że zakończyli
działalność - westchnęła, a jej entuzjazm przygasł.
Nic nie może trwać wiecznie. Nic nie
może się kończyć. Cały świat zatacza błędne koło, niczym ten pijaczek, którego
spotyka Mały Książę.
-Ah,
znam ten zespół - uśmiechnęłam się i zaraz oddałam jej słuchawkę.
-Shiro,
jesteś ich fanką?! - zaklaskała w dłonie, a ja zaśmiałam się.
-Niekoniecznie
fanką. Niektóre nutki mieli fajne, no wiesz, Saraba, Ray i te inne.
-Te
inne? - dziewczyna zmarszczyła brwi i wydęła wargi. - Traktujesz ich
przedmiotowo!
-Szybko,
na scenę!
Nic nie ma sensu. Po co się starać,
skoro się umrze? Po co rodzić się, żyć?
-Wybacz
- klepnęłam ją po ramieniu i szybko wybiegłam na korytarz. - Dam radę -
mruknęłam jeszcze do siebie, zanim wyszłam na rozświetloną reflektorami scenę.
Kiedy już to zrobiłam, zaczęłam wpatrywać się w widownię. Bynajmniej nie z
powodu tremy, która powoli opuszczała moje ciało. W końcu dostrzegłam osobę,
której tak zawzięcie poszukiwałam. Nasze spojrzenia się spotkały, a on
uśmiechnął się, unosząc kciuk w górę. Teraz nic nie mogło pójść źle. Ten
pokrzepiający uśmiech pomógł mi odnaleźć siłę.
*
-Wujku!
- krzyknęłam, widząc mężczyznę, który rozglądał się w licznym tłumie płci
pięknej. Dostrzegł mnie po drugiej stronie korytarza i uśmiechnął się szeroko.
-Mika-chan!
- przepchał się jakoś do mnie, uważając przy tym, by nikogo nie nadepnąć. -
Kochanie, byłaś wspaniała! - oświadczył, zamykając mnie w swoim żelaznym
uścisku.
-Ah,
dziękuję - dałam mu buziaka w policzek. - Poczekasz na mnie przy wyjściu?
Pożegnam się z koleżankami i spakuję się.
-Oczywiście,
księżniczko - zaśmiał się, roztrzepując mi lekko fryzurkę.
Wróciłam
do garderoby po swoje rzeczy, które wpakowałam na szybko do torby. Miałam
szczęście, że kostium zdjęłam zaraz po występie i nie musiałam się męczyć w
tłoku.
-Shiro-chan,
już idziesz? - Ni pojawiła się przy mnie nie wiadomo kiedy.
-Wujek
po mnie przyjechał - odpowiedziałam, męcząc się z zamkiem. - Zostaję u niego na
dzień.
-Ile
ma lat? - zapytała, pomagając mi z zapięciem torby. Kochana Ni. - Jak jest
młody to możesz mi dać jego numer.
-Jest
stary! - udało nam się dopiąć bagaż do końca. - Nie chciałabyś się z nim
spotykać.
Ni
skrzywiła się na moje słowa i jęknęła cierpiętniczo. Ponarzekała, że pewnie mój
wujaszek to nie wiadomo jakie ciacho, a ja się wykręcam od odpowiedzi. W końcu
jednak musiałam iść. Pożegnałam się z nią i ruszyłam do wyjścia, gdzie miał na
mnie czekać wujek. Stał obok drzwi, patrząc się gdzieś w przestrzeń.
-Wujku
- podeszłam do niego, witając się z nim drugi raz. - Dawno się nie widzieliśmy.
-Całe
trzy lata - wziął ode mnie torbę i poszliśmy do jego samochodu. - Wyrosłaś -
stwierdził, otwierając przede mną drzwi. - Już nie masz warkoczyków i nie
nosisz aparatu za zęby.
-Przynajmniej
mam teraz proste zęby - wyszczerzyłam się w jego stronę.
Zaśmiał
się, zamykając za mną drzwiczki. Wsiadł na miejsce kierowcy i odpalił silnik.
-Od
kiedy jeździsz beemką? - zapytałam, kiedy wyjechaliśmy z parkingu. - Zawsze
miałeś volvo.
-Volvo
sprzedałem - odpowiedział. Zaraz utkwiliśmy w jakimś korku, jak to na Tokio
przystało. Całe to ogromne miasto składało się na korki, wieczne remonty i
przebudowy. Łatwo można było się w nim zgubić i zostać przez nie wchłoniętym.
Nie rozumiałam, jak wujek sobie w nim radził. Nie potrzebował żadnej mapy, gps
czy czegoś innego.
-Jak
tam w szkole? - zapytał.
-Jest
dobrze, co dzisiaj widziałeś.
-Mała
aktoreczka - skwitował.
-Jaka
tam mała, mam już siedemnaście lat - odwróciłam się w stronę szyby, obserwując
przechodniów, którzy wszędzie się gdzieś spieszyli. Byli zabiegani,
zapracowani. Ślepo szli przed siebie, nie umiejąc się zatrzymać. Po krótkiej
chwili znudziłam się tym widokiem i odwróciłam się do wujka.
-Szybko
to zleciało - stwierdził, podpierając się łokciem o boczną szybę. Ten korek nie
miał końca.
-Dla
mnie to się ciągnęło. Już za rok będę pełnoletnia, a rodzice ciągle traktują
mnie jak dziecko - burknęłam zła. - Nie pozwolili mi wrócić samej do domu.
-Martwią
się o ciebie. Na ich miejscu też bym zabronił ci jechać - zerknął na mnie. -
Propos twoich rodziców, rano dzwonił do mnie twój ojciec. Wszystko wskazuje na
to, że zostaniesz u mnie dwa dni.
-Dlaczego?
- zabrzmiało to trochę, jakby zostawanie u niego było najgorszą karą. Znów na
mnie zerknął, krzywiąc się. - Nie mam nic przeciwko, ale obiecał, że pojedziemy
nad morze - dodałam szybko. - A poza tym, ty masz dodatkowy problem.
-Nie
jesteś problemem. Cieszę się, że spędzę z tobą trochę czasu, chociaż boję się,
że zanudzisz się na śmierć - powiedział spokojnie.
-Nie
martw się... To dlaczego przyjadą później?
-Delegacja
się wydłużyła.
-Znowu?
- jęknęłam. - Zawsze tak jest. A później nawet mu się nie chce jechać na urlop!
-Ciężko
pracuje. Postaraj się go zrozumieć. Z pewnością wolałby spędzać ten czas z tobą
i twoją matką.
-Mówisz
jak jakiś psycholog - uniosłam brwi. - Szkoda, że ty nie jesteś moim ojcem.
-Mika,
nie mów tak - upomniał mnie. - Uwierz mi, jesteś oczkiem w głowie swojego taty
- zgasił silnik. - Chyba tu trochę postoimy.
Z
nudów zaczęłam bawić się telefonem, a wujek nucił coś pod nosem. W końcu
zajrzałam w kalendarz, patrząc czy miałam coś zaplanowane. Niczego takiego nie
było, ale coś nie dawało mi spokoju z jutrzejszą datą. Dziewiąty czerwca. Co
takiego było dziewiątego czerwca? Dotarło to do mnie po dłuższej chwili.
Wciągnęłam ze świstem powietrze, odwracając się do wujaszka.
-Coś
się stało? - zapytał.
-Wujku,
jesteś pewny, że nie będę ci przeszkadzać?
-Myślę,
że nie. Stało się coś?
-Jutro
jest dziewiąty - zacisnęłam wargi, wyłamując sobie palce i czekając na jego
reakcję. On tylko zaśmiał się cicho i pogłaskał mnie po włosach.
-Jesteś
kochana - stwierdził. - Chciałbym mieć taką córkę - w jego głosie wyczułam nutę
smutku. Chciałby mieć taką córkę?
-Wujku,
mogę o coś zapytać? - spuściłam wzrok na swoje kolana.
-Kiedyś
ci mówiłem, żebyś zwracała się do mnie po imieniu - powiedział weselszym tonem.
-Yuu
- poprawiłam się. - To mogę?
-Mów,
maleńka.
-Bo
chodzi mi o to... Skoro chciałbyś być rodzicem... Dlaczego byłeś z drugim
mężczyzną? - wydukałam nieskładnie, czekając na jego reakcję. On tylko
westchnął, zapewne spodziewając się innego pytania.
-Odpowiedź
jest prosta - spojrzał na mnie. - Kochałem go i nadal kocham.
-A
nie myślałeś, żeby ułożyć sobie życie z kimś innym? Z kobietą? - zapytałam od
razu. - Na pewno trudno jest zapomnieć o kimś... - urwałam, widząc jego minę.
Swoim pierwszym pytaniem z pewnością przywróciłam mu wiele wspomnień.
-Dokończ
- odwrócił się w drugą stronę. No i co ja zrobiłam?
-Zapomnieć
o kimś, przy kim było się tyle lat.
-Myślałem
nad tym - mruknął po kilku minutach nieprzyjemnej ciszy. - Tylko dlatego, że
jemu to obiecałem. Nie zdajesz sobie sprawy, ile wysiłku włożyłem w to, żeby
chociaż spróbować. Dla mnie to jednak nadal za wcześnie.
-Przepraszam.
Pewnie cię tylko zdenerwowałam - przygryzłam wargę. - Nie musisz mi o tym
mówić.
-Wiesz,
poczułem ulgę - spojrzałam na niego zdziwiona. - Nikt nigdy nie pytał się o to.
Wszyscy woleli unikać tego tematu. Tak jakby chcieli koniecznie o tym
zapomnieć. To strasznie przytłaczające, kiedy nikt nie chce cię wysłuchać.
-Czyli
ci pomogłam? - zapytałam niepewnie.
-Dokładnie
- uśmiechnął się, a korek ruszył.
*
-Remontowałeś
- stwierdziłam, rozglądając się po mieszkaniu, w którym jeszcze śmierdziało
farbą.
-Bystra
jesteś, sokole oko - powiedział, zamykając drzwi.
-Ale
śmieszne - burknęłam, na co się zaśmiał. - Gdzie śpię? - zapytałam, zdejmując
buty.
-Tam
- wskazał głową na drzwi od pokoju, także pozbywając się obuwia z nóg. -
Rozgość się - ruszył do kuchni.
Ruszyłam
do średniej wielkości pokoju, który w całości pomalowany był na intensywny
pomarańcz. Na środku stało szerokie łóżko, wyglądające na przesadnie miękkie.
Tuż przed nim była zajmująca całą ścianę szafa. I to tyle. Nie licząc dwóch
szafek nocnych przy łóżku i lampek na nich, pomieszczenie było puste.
Położyłam
się na łożu, zamykając oczy. Materac był strasznie miękki. Już czułam, że nie
wyśpię się w nocy.
Po
kilku minutach zwlekłam się z łóżka i uprzednio wyciągając z torby puchate
kapcie oraz zakładając je, poszłam do kuchni, z której dochodził do mnie
smakowity zapach. Wujek gotował jakąś zupę, stojąc przy kuchence. Włosy związał
w małą kiteczkę, przez co wyglądał trochę młodziej. Uśmiechnęłam się na ten
widok.
-Pomóc
ci? - zapytałam.
-Nie
trzeba - uśmiechnął się, patrząc na mnie. - Usiądź, odpocznij.
Zrobiłam
tak, jak powiedział. Obserwowałam go, jak przygotowywał potrawę. Sprawnie kroił
warzywa, mięso, przyprawiał. Skupiał na tym całą swoją uwagę. Jaka kobieta nie
chciałaby mieć takiego męża? Każda by chciała. Ale czy wujek chciałby mieć
żonę? Preferował raczej tę samą płeć, dlatego o żonie nie było mowy.
To
zadziwiające, że tak bardzo się zakochał. On - wieczny buntownik, muzyk,
indywidualista. Miłość stawiał na drugim miejscu, a jak już z kimś był to
raczej na krótki czas. Aż żałowałam, że lepiej nie poznałam tego Kouyou. Musiał
mieć w sobie to coś, skoro nawet po upływie takiego czasu, wujek nie potrafił o
nim zapomnieć.
Po
kilku minutach postawił przede mną talerz parującej zupy i wrócił do gotowania.
-Nie
jesz? - zapytałam.
-Za
chwilkę - podkręcił gaz pod jakimś bulgoczącym garnkiem.
-W
porządku - zaczęłam brodzić łyżką w talerzu. - Wujku...
-Yuu
- znowu mnie poprawił.
-Yuu
- wlepiłam wzrok w stół, który był przykryty gładkim, zielonym obrusem. - Jaki
był Kouyou? - zapytałam.
-Jaki
był? - powtórzył po mnie. - Shima był niezwykły - powędrowałam wzrokiem na
niego. Shima? Tak go nazywał? - Nigdy wcześniej nie spotkałem osoby tak bardzo
wymagającej od siebie i zawziętej, a jednocześnie delikatnej i troskliwej. To
był ewenement w skali światowej. Dlaczego tak nagle o niego pytasz? - odwrócił
się w moją stronę.
-Jestem
ciekawa... Jakby nie zrobiłoby ci to problemu... Opowiedziałbyś mi wszystko...
Waszą historię?
-Mika...
- skrzywił się, ale w końcu się zgodził.
*
Usiadłam
na kanapie, a wujek wziął z szafki obszerny album ze zdjęciami. Przysiadł się
do mnie i zaczął opowiadać o tym, jak to się w ogóle stało, że się zeszli, a
później trochę o ich związku. Pokazywał mi przy tym fotografie. W końcu
zakończył opowieść, jakby w połowie.
-A
to, że... No wiesz.
-To,
że zmarł? - zapytał, chowając zdjęcie do albumu.
-Właśnie.
On był chory, ale nikt mi nie powiedział na co. Tata twierdził, że nie wie,
mama też. To był jakiś trąd?
-Skądże
- mruknął cicho. - Twoi rodzice nie wiedzieli i raczej nadal nie wiedzą, na co
Shima był chory. Nie powiedziałem im. Uznałem, że nie ma takiej potrzeby, nie
byli z nim w żaden sposób związani, a rozmawiali z nim może kilka razy.
-Więc
co mu było? - oparłam się o jego ramię.
-Zdiagnozowano
u niego jakąś zmutowaną odmianę stwardnienia zanikowego. Ta choroba polega na
zaniku mięśni. Lekarze załamywali ręce, bo wszystko rozwijało się kilkanaście
razy szybciej, niż w normalnych przypadkach. Kouyou dostawał coraz silniejsze
leki, które tylko przyspieszały proces choroby - urwał, zaciskając wargi.
Objęłam jego rękę, czekając na coś więcej. - Przez cały ten czas starał się
walczyć. Chociaż to, co przeżywał było okropne, on nie chciał się poddawać.
-Od
początku było wiadome, w jaki sposób to się skończy. I mimo tego, nadal nie
chciał dać za wygraną?
-Bał
się strasznie i załamywał. Nie mogłem jednak na to pozwolić.
-Nie
opuściłeś go.
-Nie
mogłem nawet o czymś takim myśleć.
Wujek
spojrzał na mnie smutnym wzrokiem. W tym momencie zrozumiałam, że nie wybiera
się osoby, którą się kocha. Wujek Yuu i Kouyou po prostu zakochali się w sobie,
a los chciał, że byli tej samej płci. Ale teraz dotarło do mnie, że to nie ma
znaczenia.
-Przykro
mi - powiedziałam szczerze. - Był dla ciebie naprawdę ważny.
-To
teraz już nie ma znaczenia - uśmiechnął się smutno. - Kouyou zmarł zbyt
wcześnie, miał przed sobą jeszcze wiele lat życia, a stało się tak, a nie
inaczej. To, że ja czy ktokolwiek inny będzie o nim pamiętać nic nie zmieni.
-Mylisz
się, jak zawsze zresztą. Kouyou zawsze będzie żył w twoich wspomnieniach.
Dopóki ty o nim pamiętasz, on będzie, nie opuści cię.
-Mika
- wujek zrobił lekko zaskoczoną minę. Uśmiechnął się po chwili i lekko zaśmiał.
- Dziękuję.
*
-Masz
jakieś filmy na dvd? - zapytałam, przełączając kanały w telewizji. Wujek wrócił
akurat do mieszkania z balkonu. Jak zwykle był sobie zapalić.
-Zobacz
w szafce pod telewizorem - polecił, zamykając drzwi balkonowe.
Tak
też zrobiłam. Usiadłam przed szafką i wyciągnęłam z niej spore opakowanie z
filmami. Przeszukiwałam pudełka, szukając czegoś interesującego. Cóż, w
większości były to jakieś krwawe filmy, horrory albo thrillery. Nie lubiłam
takich.
-Masz
coś ciekawego? - zapytał wujek, a ja zaprzeczyłam. - Pójdę się położyć -
oznajmił. - Do jutra.
-Dobranoc
- wyszedł z salonu, a ja nadal szukałam filmu. W pewnym momencie natrafiłam na
kilka kopert z płytami dvd. Wszystkie były podpisane starannym pismem wujka
Yuu.
Wakacje
2010 - widniał podpis na jednej z nich.
Z
czystej ciekawości włożyłam płytkę do dvd i wcisnęłam play na pilocie. Po
chwili pokazał się obraz.
-Działa to ustrojstwo jeszcze? - na
ekranie pojawiła się twarz wujka, który majstrował coś jeszcze przy kamerze. -
Ah, jest! - odchrząknął. - Dzisiaj z panem Takashimą wybieramy się na nasz
wspólny urlop - powiedział z uśmiechem, a kamera pokazała walizkę na podłodze.
- Cały tydzień razem.
Po niedługiej chwili wujaszek schodził
z walizką po schodach. Wsiadł do samochodu i wyłączył kamerę.
Obraz pojawiał się przed kolejnym
mieszkaniem. Wujek akurat do niego wchodził.
-Cześć kochanie - powiedział do
mężczyzny w blond włosach, który najpewniej był Kouyou.
-Cześć - wujek został cmoknięty w
policzek. - Masz kamerę! - ucieszył się, biorąc stojącą na podłodze torbę.
Po chwili urządzenie zostało
przekazane w ręce blondyna. Wyszli z mieszkania i udali się do samochodu, w
którym Kouyou jeszcze jakiś czas nagrywał ich rozmowę i drogę, którą jechali.
Kolejna scena była w hotelowym pokoju.
Akurat do niego wchodzili.
-Wow! - Kouyou wchodził przed wujkiem,
który kamerował. - Jaki widok! - podszedł do ogromnych drzwi balkonowych i
otworzył je, wychodząc na taras. - Pięknie.
Wujek wyszedł za nim, nagrywając widok
na plażę i zachód słońca.
-Romantycznie - oświadczył. Po chwili
kamera pod dziwnym kątem pokazywała kafelki.
-Wyłącz już to.
-Jak wolisz.
Kamera kolejny raz została użyta w
łóżku. Konkretniej, to pokazywała śpiącego blondyna, który przytulał się do
poduszki.
-Najsłodszy widok na świecie -
powiedział wuj szeptem, a po chwili jego ręka odgarnęła niesforny kosmyk Kou. W
tym samym momencie blondyn otworzył zaspane oczy i mruknął coś niezrozumiale,
ziewając jednocześnie.
-Yuu, przytul - mruknął.
Wujek odłożył kamerę na szafkę nocną,
ale nie wyłączył jej. Przygarnąl do siebie zaspanego Kou, który objął go za
szyję i pocałował w policzek.
-Mam ochotę na rurki z kremem -
mruknął Shima.
Szybko
wyłączyłam projekcję. Płytę schowałam do opakowania i wszystko poukładałam na
swoje miejsca. Widziałam już za dużo i więcej widzieć nie chciałam. Po cholerę
to w ogóle włączyłam. To było tylko do użytku przez wujka, a zrobiłam coś tak
okropnego.
Ekspresowym
tempem wzięłam prysznic i poszłam się położyć, chociaż sen bardzo długo nie
nadchodził. Usnąć udało mi się dopiero około drugiej.
*
Obudziłam
się po dziewiątej. Leniwie zwlekłam się ze zbyt miękkiego łóżka i poszłam się
ubrać. Następnie udałam się do kuchni, w której siedział wujek i czytał gazetę,
popijając kawę. Uśmiechnął się na mój widok, a ja prawie wpadłam na krzesło. A
wszystko przez niewyspanie.
-Na
szafce stoi talerz z kanapkami - podpowiedział, kiedy zaczęłam się rozglądać za
czymś do jedzenia. Zlokalizowałam wzrokiem przedmiot i aż się ucieszyłam,
widząc kromki bez skórek. Najwidoczniej wuj zapamiętał, że ich nie cierpiałam.
Po
śniadaniu pojechałam ze swoim krewnym do miasta na zakupy. Prócz zwykłych
produktów spożywczych, wujek zaoferował się, że zabierze mnie do jakiegoś
swojego ulubionego sklepu i będę mogła coś dla siebie wybrać. Na początku
stawiałam się, ale on użył dość mocnych i dość sensownych argumentów; kasy i tak
ma pełno, chciałby, żebym miała coś od niego, prezentów się nie odrzuca. I jak
tu się nie zgodzić na zakupy? Nim się spostrzegłam wzbogaciłam się o cholernie
drogie spodnie, cholerniej drogą spódnicę
i najcholerniej drogi żakiet. Później
stwierdził, że muszę mieć do tego jakieś eleganckie buty i dodatki. Nie
spodziewałam się, że wujek będzie mnie nawet zachęcać do zakupów. Oczywiście
podziękowałam mu za wszystko serdecznie.
Po
piętnastej zjedliśmy obiad, po którym wuj oznajmił mi, że musi wyjść na jakieś
dwie godziny.
-A
nie mogę iść z tobą? - zapytałam. - Nie chcę zostawać sama.
-Jeśli
chcesz to nie ma problemu - uśmiechnął się.
Ubrałam
więc buty i zaraz wyszliśmy. Ku mojemu zdziwieniu, poszliśmy na piechotę,
chociaż padał deszcz. Na szczęście wuj miał ze sobą parasolkę, pod którą
szliśmy. A wczorajszy dzień był jeszcze taki słoneczny. Na szczęście po drodze
chmury rozrzedziły się i zrobiło się całkiem przyjemnie.
Kiedy
dotarliśmy na miejsce coś ścisnęło mnie w środku. Był to cmentarz. Szybko
przypomniałam sobie, jaki był dzień i dlaczego wuj tutaj przyszedł. W sklepiku
kupił jakieś białe kwiatki i niewielki znicz ( tam się ponoć pali kadzidełka
czy coś i zamiast nagrobków są jakieś takie słupki, ale mówi się trudno. dop.
aut. ) z tłuczonego szkła. Następnie udaliśmy się do odpowiedniej kwatery.
Był
to ładny, zrobiony z czarnego kamienia grób. Wyryte na głowicy znaki były
pomalowane złotą emalią, która ładnie komponowała się z nieskazitelną czernią.
Wuj wyciągnął z wazonu stare kwiatki, które mogły mieć kilka dni. Na ich
miejsce włożył te, które zakupił kilka minut wcześniej. Następnie wyciągnął z
kieszeni zapalniczkę i zapalił knot od wkładu do znicza. Postawił lampion obok
kilku innych, już palących się. Najwidoczniej ktoś był już tutaj przed nami.
Uważnie
wpatrywałam się w imię i nazwisko osoby, która została tutaj pochowana. Kouyou
Takashima, urodzony 9 czerwca 1981 roku, zmarł czternastego lutego 2013 roku.
Tylko to widniało na nagrobku. Żadnego zdjęcia czy jakiegoś napisu albo
figurki.
Wujek
złożył ręce do modlitwy i pochylił głowę. Zrobiłam to samo, odprawiając krótką
modlitwę. Zaraz jednak opuściliśmy tamto miejsce.
*
Mama
pomachała do mnie, a tata nerwowo zerknął na zegarek na nadgarstku. Westchnęłam
krótko i odwróciłam się na pięcie do wujka Yuu.
-Wolałabym
z tobą zostać - przytuliłam się do niego. - Byłbyś idealnym ojcem.
-Mi-chan,
z twoimi rodzicami byłoby ci o wiele lepiej - powiedział.
Oderwałam
się od niego ze smutnym uśmiechem na twarzy. Poczochrał mi ręką włosy i gestem
ponaglił, bym już szła. Posłusznie odwróciłam się od niego i biorąc w jedną
rękę torbę, a w drugą prezent od wuja, ruszyłam w stronę rodziców, którzy
czekali na mnie przy samochodzie na parkingu. Nagle usłyszałam za sobą krzyk
wuja;
-Mika,
uciekaj!
Zdezorientowana
chciałam się do niego obrócić, ale w połowie obrotu dostrzegłam jedynie
błękitną maskę samochodu, a moje ciało zarejestrowało silne uderzenie.
-Mika!
-Córeczko!
Później
była już tylko ciemność.
*
Ocknęłam
się w łóżku w sypialni wujka, którą zajmowałam od dwóch dni. Powoli podniosłam
się do siadu, ale na szczęście nie poczułam żadnego bólu. Wstałam z łóżka,
szukając kogokolwiek.
-Mamo?
Tato? Wujku? - zajrzałam do salonu i stanęłam jak słup soli, nie mogąc uwierzyć
własnym oczom. Na kanapie siedział szczupły, jasnowłosy mężczyzna, który czytał
jakąś książkę. Ubrany był dość zwyczajnie, w koszulkę i dżinsy.
-Kouyou?
- zapytałam cicho. Ten jednak usłyszał i podniósł na mnie wzrok.
-Obudziłaś
się - uśmiechnął się szeroko, a mnie przeszły nieprzyjemne dreszcze. Przecież
on nie żył od roku. - Yuu i twoi rodzice bardzo się o ciebie martwią - odłożył
książkę na stolik i wyciągnął się wygodnie.
-Co
się stało? - poczułam, że robi mi się słabo, dlatego oparłam się o framugę
drzwi.
-Nic
specjalnego. Potrącił cię samochód - odpowiedział, wstając.
-Nic
specjalnego?! - krzyknęłam. - Jak to się stało? Gdzie są moi rodzice i wujek i
co ty tutaj robisz?!
-Nic
specjalnego, bo śpisz teraz i nic ci nie jest - podszedł do mnie i położył mi
dłonie na ramionach. Zadarłam głowę w tył, by móc na niego patrzeć. -
Nieuważnie przechodziłaś przez parking. Twoi rodzice wraz z Yuu są w szpitalu, a
ja sobie tutaj siedziałem i czekałem, aż wstaniesz.
-To
dlaczego jestem tutaj, skoro powinnam być w szpitalu? - uniosłam brwi.
-A
nie chciałaś być tutaj? - przeszył mnie chłodnym spojrzeniem, aż mnie przeszły
ciarki. Był przerażający. - Zostać z Yuu?
-Chciałam
- nie mogłam odwrócić od niego wzroku. Czułam się, jakby mnie hipnotyzował. -
Ale... Dlaczego tu jesteś?
-Chciałaś
mnie lepiej poznać, prawda? - puścił mnie i znowu usiadł na kanapie. - Dlatego
wpadłem do twojego bardzo mocnego snu - powiedział, rozkładając ręce.
Zrobiłam
w jego stronę kilka kroków, ale zawahałam się jednak. On był... Dziwny. Nie
wydawał mi się być taki, jak opisywał go wujek.
-Nie
rozumiem - mruknęłam cicho.
-Nie
ma tu nic do rozumienia. Po prostu śnisz właśnie, że z tobą rozmawiam w tym
mieszkaniu. Tak naprawdę nie istnieję, mnie nie ma. Kiedy się obudzisz, zniknę
i już nigdy więcej mnie nie zobaczysz.
-Nie
istniejesz? - ostrożnie usiadłam obok niego.
-Nie
żyję - stwierdził sucho. - To tak, jakbym nie istniał, nie uważasz?
Siedzieliśmy
przez chwilę w ciszy. Tylko śniłam, że rozmawiałam ze zmarłym kochankiem
swojego wujka. Aha. Wszystko jasne. Mika, to przez to tokijskie powietrze.
Wdech, wydech, licz baranki.
-Jak
to jest... Nie żyć? - zapytałam. Kouyou roześmiał się na to pytanie, a ja
spojrzałam niepewnie na niego.
-Nawet
Yuu się o to nigdy nie zapytał - otarł łezkę. - Wygrałaś, Mika-chan.
-Yuu?
Jemu też się śniłeś?
-Śniłem
mu się bardzo często po swojej śmierci. Ale te sny wyglądają trochę inaczej niż
ten twój - westchnął. - Tęsknię za nim.
-Odpowiesz
na moje pytanie?
-Jak
to jest? - zamyślił się na moment. - To jest nijakie, szare, bezkształtne. To
po prostu pustka, którą jest się otoczonym zewsząd i nie ma od niej ucieczki.
-Bałeś
się umrzeć? - zadałam kolejne pytanie. Mężczyzna założył nogę na nogę oraz
splótł ręce.
-Bałem
się - pokiwał powoli głową. - To nic przyjemnego żyć ze świadomością, że masz
określoną ilość czasu, a zegareczek tyka, jak w jakiejś bombie. Spróbuj to
sobie wyobrazić.
-Nie
chcę - pokręciłam głową.
-A
powinnaś.
Pstryknął
palcami, a telewizor się włączył, ukazując... Mnie. Leżałam na szpitalnym
łóżku, podłączona do masy rurek i dziwacznej aparatury. Przy mnie siedzieli moi
rodzice. Mama była cała we łzach, a tata zaciskał wąsko wargi i trzymał ją za
rękę, także płacząc. Przełknęłam głośno ślinę, a w moich oczach zebrały się
łzy.
-Co
to jest? - wydusiłam z siebie.
-Rzeczywistość.
Właśnie teraz leżysz w śpiączce, a twoi rodzice obwiniają się za to. Twoja
matka nie wie co zrobić, histeryzuje, a ojciec myśli o samobójstwie. Tego
chciałaś?
-Nie!
Nigdy! O czym ty mówisz?!
-O
tym, co właśnie się wokół ciebie dzieje - pstryknął palcami, a na ekranie
ukazał się wujek Yuu. Siedział na krzesełku w szpitalnej poczekalni. Pochylał
się, opierając się łokciami o kolana i zakrywając twarz dłońmi. Drżał lekko, a
po dłuższym przyjrzeniu się, zdałam sobie sprawę, że płakał. - A on nie może
sobie wybaczyć, że nie odprowadził cię do samochodu, że nic nie zrobił.
-Dlaczego
mi to pokazujesz? - starłam kilka łez, które zaczęły spływać po moich
policzkach.
-Chcę
ci właśnie pokazać, że są ludzie, którzy cię kochają, a ty tego nie widzisz.
Mowa tutaj o twoich rodzicach - kolejny raz pstryknął, wracając na salę. -
Jesteś dla nich najważniejsza na świecie. Na razie nie umiesz tego docenić, bo
jesteś za młoda i za głupia. Kiedyś, kiedy zostaniesz sama, zrozumiesz, ile
szczęścia dawali tobie ci ludzie.
-Mówisz
to po własnym przykładzie? - syknęłam.
-Nie,
nie po własnym. Wymądrzam się, bo po prostu to wiem.
Zjawa
nagle wstała, chwytając mnie za rękę i ciągnąc do góry. Kompletnie nie
rozumiałam, o co mu chodzi.
-Chodź,
musisz sama to zobaczyć - przysłonił mi dłonią oczy, a gdy je odsłonił, nie
byliśmy już w mieszkaniu wujka, tylko w szpitalu, w sali, w której leżałam.
-Mamo
- szepnęłam, widząc jej zapłakaną twarz. - Nic mi nie jest! - wyrwałam się z
uścisku Kouyou i podbiegłam do niej, obejmując ją. - Mamusiu...
-Przecież
śpisz - usłyszałam za sobą parsknięcie ducha.
Spojrzałam
na ojca, który wlepiał wzrok we mnie, leżącą na łóżku. Powoli ruszyłam do
łóżka, pochylając się nad sobą. Spałam. Po prostu spałam.
-Będę
na zewnątrz - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się gwałtownie, ale Kouyou już nie
było. Powędrowałam wzrokiem po swoich rodzicach i zacisnęłam wąsko wargi.
-Przepraszam,
że jestem taką okropną córką. Kocham was - znowu poczułam łzy gromadzące się w
moich oczach. Szybko wyszłam z pomieszczenia na korytarz. Gdy tylko zamknęłam
za sobą drzwi, zamarłam. Kouyou siedział przy wujku, przytulając się do niego.
-Nic
jej nie jest - mówił miękkim głosem. - Uspokój się.
Ostrożnie
usiadłam obok niego i zacisnęłam dłonie w pięści.
-Przecież
nie istniejesz - rzuciłam.
-Przecież
nie zabronisz mi dotykać mojego ukochanego - odgryzł się, nawet na mnie nie
patrząc.
-Ukochanego?
-Tak
- oderwał się wujka, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. - Jestem z ciebie
dumny - powiedział nagle. - Doszłaś do jakiś wniosków, prawda?
-Tak
jakby.
-Widać.
Powoli znikasz.
-Co?
- spojrzałam po sobie. Moje ręce były półprzeźroczyste i z każdą chwilą
rozpływały się coraz bardziej. - Co się dzieje?! - spanikowałam, zrywając się z
miejsca.
-Budzisz
się - mężczyzna zaśmiał się dźwięcznie. - Mam do ciebie prośbę. Mogłabyś mu
powiedzieć - wskazał na wujka - że zasłonki w salonie są obskurne, kolor ścian
w na... Jego sypialni też pozostawia wiele do życzenia. I niech pójdzie w końcu
do fryzjera, bo mu coś zrobię normalnie. Tak się zaniedbał, nikt go nie
pilnuje.
-Coś
jeszcze? Powiedzieć, że go kochasz albo coś?
-Nie
- pokręcił głową. - On wie o tym doskonale - znowu się do niego przytulił, a z
jego ust nie schodził uśmiech. Obraz też powoli się rozpływał. - Powodzenia -
rzucił jeszcze, zanim znowu znalazłam się w ciemnościach.
*
[Aoi]
Po
tym, jak Mikę potrącił samochód, załamałem się. Dziewczyna obudziła się po
dwóch dniach i kiedy tylko się o tym dowiedziałem, poczułem się, jakby ktoś
przeciął linkę z ciążącym mi na sercu kamieniem. Nie zniósłbym tego, gdyby
zmarła. Utrata Kouyou była dla mnie okropnym ciosem i nie chciałem do tego
wracać. Gdy tylko się obudziła, zaczęła bredzić, że mam zmienić zasłonki w
pokoju dziennym, przemalować swoją sypialnię na inny kolor i iść do fryzjera.
Dziwne.
W
każdym razie, wypuszczono ją ze szpitala po kilku dniach. Była to zbawienna
wiadomość, przez którą miałem ochotę tańczyć. Nie straciłem kolejnej ważnej w
swoim życiu osoby.
Powoli
powlokłem się do sypialni i położyłem się do łóżka. Byłem bardzo zmęczony po
pracy. Wróciłem do branży muzycznej i akurat zajmowałem się komponowaniem
muzyki do tekstów Rukiego. On ich jednak nie śpiewał. Nie chciał już tego
robić. Jak to wyjaśnił?
Uruha nakłonił mnie do śpiewania. To
dzięki niemu wszystko się tak potoczyło. Bez niego nigdy więcej nie zaśpiewam
niczego.
Ru
związał się też z Reitą, który również muzykował i również komponował.
Natomiast Kai także odnalazł miłość i założył własną wytwórnię.
Wszyscy
żyli dalej i nikt nie patrzył w przeszłość. Nawet ja po utracie ukochanej osoby
starałem się iść do przodu. Choć nigdy nie zapomniałem. Kou zawsze był w moim
sercu.
-Nie
chciałbyś, żebym się poddawał, prawda? - mruknąłem do zdjęcia Shimy, które
stało w ramce na szafce nocnej. Szczerzył się na nim szeroko i obejmował swoją
ulubioną poduszkę, która nadal leżała obok mnie, po stronie, po której on
sypiał.
Zgasiłem
lampkę nocną i wtuliłem się w pościel, starając się zasnąć.
----
Mam nadzieję, że się nie zawiedliście *ociera łezkę*
Żuczki, dziękuję wam, że byliście ze mną, kiedy powstawało to opowiadanie. Przepłakałam przy nim mnóstwo czasu i nadal płaczę, kiedy o nim myślę. Tak strasznie jest mi szkoda wszystkich bohaterów.
A na koniec...
Tsukkomi powolnym krokiem zeszła po schodach i ruszyła do kuchni. Wyciągnęła z szafki paczkę chusteczek higienicznych i wstawiła wodę w czajniku na herbatę truskawkową.
-Coś się stało? - jej matka wychyliła się z salou.
Dziewczyna podpełzła do fotela w pokoju dziennym i usiadła na nim, zwijając się w kłębek i bujając się w przód i w tył, niczym dziecko z chorobą sierocą.
-Pamiętasz to opowiadanie z chorym facetem? To na bloga? - zapytała łamiącym się głosem. W jej oczach zebrały się łzy.
-Pamiętam - matka pokiwała powoli głową. - Co z tym w końcu.
-Właśnie je skończyłam! - Tsu wybuchła nagłym płaczem, kryjąc twarz w dłoniach.
-Dziecko, co ja z tobą mam - kobieta westchnęła ciężko.
Takie piekne, ze az nie wiem, co powiedziec ;__;
OdpowiedzUsuńChyba moge poprostu podziekowac za te serie, za caly Twoj trud, za nieprzejmowanie sie czyimis chamskimi docinkami i pogratulowac talentu jak i orginalnosci
Poprostu Cie kocham <3
Oh, to naprawdę miłe. Dziękuję bardzo ♡
UsuńTo było po prostu świetne. Byłam bardzo ciekawa jak to opiszesz. Nie spodziewałam się czegoś takiego, ale bardzo się ciesze, że właśnie tak to się skończyło. Ogólnie wspaniała seria i jedna z moich ulubonych.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że się podobało. To wiele dla mnie znaczy. Dziękuję ♡
UsuńCudowne... Mimo, że nie było tam typowo smutnych scen, to i tak cały czas miałam łzy w oczach. A jak Kouyou powiedział o tych firanach, to w ryk...
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję Cie za tą serię. Była piękna. Jedna z moich ulubionych, mimo, że w jakiś sposób nie lubię smutnych serii, a to wszystko dlatego, że po ich zakończeniu nie mogę się pozbierać przez co najmniej tydzień. Teraz pewnie też tak będzie, a nawet gorzej, bo to opowiadanie wywołało u mnie o wiele więcej emocji, niż jakiekolwiek inne. Jestem pełna podziwu, że można było napisać coś tak poruszającego. Życzę dużo weny i jeszcze więcej takich opowiadań.
Jeszcze raz bardzo, bardzo dziękuję!
// Yumi
Kiedy była mowa o firankach, to nic nie widziałam, tak bardzo płakałam. Bardzo dziękuję za słowa uznania ♡
Usuńnie wiem co powiedzec to bylo takie piekne wzruszenie sciska mu gardlo leca mi lzy po prostu cudne
OdpowiedzUsuńNie trzeba nic mówić. Dziękuję.
UsuńCudowne zakończenie. Będzie mi brakować ten serii z pewnością .. Wybacz, że moje komentarze rzadko się ostatnio pojawiają i są .. MAŁO TREŚCIWIE ale ta szkoła .. ><
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejną notę : D
Ah ta zła szkoła!
UsuńTsukkomi mam takie male pytanko nie musisz tego robic ale takie cos mi przyszlo samo czy moglabys napisac oneshota o Aoim zwiazenego z jego urodzinami bo teraz na facebook wszedzie jest ze jego urodziny wysylac zdjecia jego dodac usmiech i zyczenia??nie musisz sie godzic tak tylko pytam pozrawiam ciepelo
OdpowiedzUsuńRaczej nic takiego nie napiszę. Także pozdrawiam.
UsuńBede teskinc za JSO,SSZ <3
OdpowiedzUsuńJa również ♡
Usuńjeszcze nigdy w zyciu tak bardzo nie plakalam QnQ to bylo piekne, mistrzostwo
OdpowiedzUsuńDobrze jest od czasu do czasu popłakać. Dziękuję ♡
Usuńto było cudowne opowiadanie, od początku do końca :) szkoda że tylko tak się skończyło, smuteczek :( czekam na kolejne i życzę dużo weny :))
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, że się podobało. Od początku było wiadome, że seria skończy się w smutny sposób. Dziękuję ♡
Usuńc(;w;c) slicne
OdpowiedzUsuńMoje serce...tak mnie boli. ;-; Przez łzy ledwo widzę...poruszyłaś mnie.I to głęboko, dosadnie.Nie umiem tego opisać...ale dziękuję Ci.
OdpowiedzUsuńBuu to było śliczne
OdpowiedzUsuńZawsze, psia mać, narzekam, że wszystkie opowiadania mają happy end, a kiedy znajduję takie, jak Twoje, smutne i piękne, klnę i pragnę szczęśliwego zakończenia.
OdpowiedzUsuńTak strasznie się cieszę, że znalazłam to opowiadanie. Po części nawet spojrzałam inaczej na niektóre rzeczy, a to dzięki Tobie, autorko tego cuda. Aż mi przykro, że nie przeczytałam tego wcześniej, ale mniejsza z tym.
Płakałam wiele razy, wyczerpałam zapasy chusteczek, więc pozostawał tylko papier toaletowy. To drugie opowiadanie, które sprawiło, że płakałam. Naprawdę się postarałaś, bo żebym ja, nieczuła metalówa, której nie ruszył żaden dramat, ryczała?
Na pewno nieraz jeszcze je wspomnę, ale nie będę czytać tego opowiadania ponownie, ponieważ wzbudza we mnie tyle dziwnych emocji, których nie chcę...Zapewne nie tylko ja tak miałam, czytając je.
W każdym razie, jest mi smutno, ale to przejdzie, więc tylko dziękuję i gratuluję. Choć chciałabym napisać więcej, to jakoś nie potrafię znaleźć słów. Pomysł wspaniały, a pisząc dalej, będziesz się rozwijać i zachwycać tłumy...Dobra, już kończę, bo znowu się rozgaduję.
Zaluje, ze tak pozno weszlam na twoj blog i na to opowiadanie... Jezusie najswietszy, to nawet na Titanicu tak nie ryczalam. Masakra... To jest pierwsze opowiadanie, ktore doprowadzilo mnie do takiej histerii.
OdpowiedzUsuńIdealnie stworzylas klimat, opisalas chorobe Uruhy i doprowadzilas mnie tym do lez. Mysle, ze powinnas kiedys wydac jakas ksiazke, jesli juz tego nie zrobilas. :)
samotna-wisnia.blogspot.com
Jezu zeluje że nie znalazłam tei historia wcześniej . Kocham opowiadania które wywierają na mnie emocje. I to takie było. Chciałabym napisać tak wiele ale nie umiem ubrać tego w zdnania.Wiem jak to jest patszec jak ktoś ci bliski cierpi a ty jesteś bezradna. Mój brat jest horry....... Jest mały ma 10 lat a lekarze twierdzono że ,,śmierć" może przyjść w każdym momencie ale cieszę się każda chwila spędzona razem (mimo że tego nie okazuje). Tyle ile ja pszeszlam zrujnowalo moja psyhike i muwiac o mojich słabościach mam łzy w oczach. I wiem że nie tylko osoby chore potrzebują wsparcia ale każdy choć może wyglondac na twardego wewnątrz cierpi. Kiedyś przeczytałam że ,,Osoby które w dzień często się uśmiechają w nocy placza" czy to prawda? Nie wiem każdy musi sprawdzić to sam... Ale wracając do tematu świetny blog :D
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńpiękne zakończenie opowiadania, Yuu bardzo go kochał, i tak wielokrotnie mu się śnił...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Przeczytałem wszystko wczoraj w nocy, spokojnie mogę napisać, że jednym tchem, chociaż to opowiadanie sprawiało, że niejednokrotnie brakowało mi tchu. Musiałem dokładnie przemyśleć mój komentarz, poukładać wszystkie uczucia. Od początku wiadomo, że to nie skończy się dobrze, ale nawet będąc na to przygotowanym zakończenie uderza z całą siłą, prosto w serce. Trudno doprowadzić mnie do płaczu, ale tutaj prawie Ci się udało, miałem ściśnięte gardło. Dokładnie dwa razy zmagałem się ze śmiercią bliskich mi osób, obydwoje z nich umarło za wcześnie, zdecydowanie za wcześnie, przez chorobę. Ten tekst pokazuje, kolejny raz, jakie życie jest niesprawiedliwe. W jednej chwili masz wszystko, a za chwilę dowiadujesz się, że po prostu umierasz i nic nie możesz z tym zrobić, tylko czekać. Dobrze opisałaś ten ciągły strach przed doganiającą śmiercią, miałem ciarki.
OdpowiedzUsuńNa zakończenie - nadal nie przesłuchałem całej dyskografii the GazettE, ale powiem Ci, że żałuję, że nie zabrałem się za to wcześniej. W 2010 roku przysiągłem sobie, że nigdy nie tknę ich muzyki, bo są zbyt popularni i nie wiem co tam jeszcze sobie mówiłem. Teraz z przyjemnością ich słucham, i to dzięki Tobie!
Życzę Ci dużo weny, jak zwykle, szczęścia, i powodzenia na uczelni! Dasz sobie radę ze wszystkim ♥
Hejka,
OdpowiedzUsuńpiękne zakończenie tej historii, Yuu bardzo go kochał... często śnił o nim...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznieAga
To było piękne opowiadanie 🧡
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, i piękne zakończenie tej historii, Yuu bardzo go kochał...
weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Iza