I will be 01
A teraz wszyscy idą grzecznie podziękować Korkrtweet, która przez ostatni miesiąc biadoliła mi, bym cuś w końcu wstawiła. No i proszę! Stało się.
A teraz tak... dlaczego blog był zawieszony przez ten krótki czas? Ładnie mówiąc, wkurwiłam się, gdyż straciłam wszystkie opowiadania, przechodziłam przez krótkie załamanie, dobra ciocia wena sobie poszła na wakacje, a dodatkowo miałam zaliczenie z matmy, którego ostatecznie nie zaliczyłam...
Mam nadzieję, że się cieszycie z tego mojego powrotu. Macie taki prezent na dyngusa~
A teraz tak... dlaczego blog był zawieszony przez ten krótki czas? Ładnie mówiąc, wkurwiłam się, gdyż straciłam wszystkie opowiadania, przechodziłam przez krótkie załamanie, dobra ciocia wena sobie poszła na wakacje, a dodatkowo miałam zaliczenie z matmy, którego ostatecznie nie zaliczyłam...
Mam nadzieję, że się cieszycie z tego mojego powrotu. Macie taki prezent na dyngusa~
Moje wątpliwości powinny się rozwiać
Ponura atmosfera nie stwarza klimatu do rozmowy
Nieznacznie ogarnia nas oboje
Mayakashi
Smugi porannego światła, wpadające do sypialni przez nie do końca
zasłoniętą roletę, drażniły moją twarz. Zmarszczyłem nos, zakrywając się po
czubek głowy kocem. Coś poruszyło się na moim torsie.
-Oddawaj ten koc - doszedł do mnie zaspany głos, który przepełniony był
lekką irytacją. - Całą noc mi go zabierasz. A teraz jest mi zimno w stopy.
-Słońce - odwróciłem się na bok - świeci, cholera jedna.
-Koc! - zerwał go ze mnie i okręcił się nim. - Mój koc - dodał nie zważając
na moje wcześniejsze tłumaczenia o słońcu.
-Moje mieszkanie.
Dźgnął mnie w bok, dając mi tym samym do zrozumienia, że jego wcześniejsza
lekka irytacja wzrosła do silnej irytacji.
-Głupek - skwitował, podnosząc się z łóżka. - Jesteś głupkiem, Yuu.
Kouyou zawsze tak mówił, kiedy go denerwowałem. Wywróciłem jedynie oczami i
złapałem go za rękę. Spojrzał na mnie spod byka i zarzucił obrażony włosami.
Przysunąłem się do niego i usiadłem przy nim.
-Nie obrażaj się przez zwykły koc.
-Było mi zimno - odparł.
Objąłem go w pasie.
-Przepraszam - oparłem się o jego ramię. - I wszystkiego najlepszego.
Kou uśmiechnął się, obdarowując mnie delikatnym pocałunkiem.
Byliśmy razem cztery lata. Te cztery lata wcześniej nigdy bym nie pomyślał,
że będę z mężczyzną. Najwidoczniej Kou bez problemu potrafił zmienić czyjąś
orientację, bo zawsze twierdziłem, że jestem w stu procentach hetero.
Te cztery lata wcześniej Kouyou oznajmił mi, że chyba coś do mnie czuje.
Zdziwił mnie tym, przecież miał dziewczynę i to nie byle jaką. Była w wieku
Kouyou i znała się z nim praktycznie od dziecka. Nanami była piękna i lubiana
wśród wszystkich członków zespołu. Zdziwiłem się, że Kouyou tak nagle wyskoczył
z pociągiem do tej samej płci, skoro miał tak piękną i mądrą dziewczynę.
Takashima nigdy jednak nie chciał opowiadać mi o nich. Byłem ciekaw, co
konkretnie spowodowało ich rozstanie. Unikał tego tematu, twierdząc, że nie
chce do tego wracać. Podejrzewałem, że rozdzieliło ich coś mało przyjemnego,
dlatego przestałem naciskać na swojego partnera w tej sprawie.
-Może zjemy śniadanie? - zaproponowałem.
*
W studiu panowała dziwna cisza, jakby nie było w nim żywej duszy. I fakt,
nikogo w nim nie było, co było dla mnie i dla Shimy sporym zaskoczeniem.
-Może to nie to studio? - podsunął Kouyou.
-Jak nie to? Wczoraj tu przecież nagrywaliśmy.
-No to jesteśmy pierwsi - Takashima usiadł na krześle i założył nogę na
nogę.
Uśmiechnąłem się do niego, przekrzywiając lekko głowę. Shima uniósł
pytająco brwi, przeprowadzając ze mną niemą konwersację.
-Kou-chan, dzisiaj jest wyjątkowy dzień, prawda? W takim wypadku, co byś
powiedział na to, bym cię porwał na kolację, a później do siebie?
-Brzmi interesująco - jego kąciki ust uniosły się w nieznacznym uśmiechu. -
A co byśmy u ciebie robili?
-Moglibyśmy pograć - usiadłam na krzesełku stojącym obok niego. Shima
przygryzł lekko dolną wargę, słuchając planu na najbliższy wieczór. - Upić się
i uprawiać seks do białego rana.
-Wszystko, co uwielbiam - stwierdził, wyciągając telefon z kieszeni. Sprawdził
godzinę i schował komórkę z powrotem. - Ale chłopcy już się trochę spóźniają.
Może zadzwonię do Kaia albo Rukiego, co?
-Może lep...
Drzwi od pomieszczenia otworzyły się, uderzając z hukiem o ścianę. Do
środka wpadli Reita, Ruki i Kai.
-Panienki spóźnialskie - skwitowałem, wstając.
-Zamknij się, Aoi - warknął groźnie Ruki. Najwidoczniej miał okres.
-Hej, spokojnie - Kou wstał i objął moją rękę. Zdziwiłem się tym. Przecież
nigdy nie okazywaliśmy sobie nawet najmniejszych czułostek publicznie. Takie
rzeczy jak przytulanie i pocałunki były zarezerwowane tylko i wyłącznie dla
nas, nie dla publiki zwanej Trzech Idiotów i Reszta Świata.
-Kou? - mruknąłem, zerkając na niego. Mężczyzna pocałował mnie w policzek.
-Co wy? - skrzywił się Rei. - Ja was szanuję, ale przestańcie się
publicznie obłapywać.
Akira chwycił swój bas.
-Zazdrościsz im, bo twoja dziewczyna nie jest chętna do czułostek, co? -
syknął Ru, który chyba naprawdę miał zespół napięcia.
-Reita ma dziewczynę? - zapytał wyraźnie zaskoczony Kai.
Zapadła znacząca cisza, która sama w sobie mówiła, że basista nie miał
dziewczyny. Ruki powiedział to specjalnie, by dokuczyć starszemu. Kto jak kto,
ale Matsumoto potrafił być niezwykle złośliwy.
-Nie - burknął basista, odchodząc gdzieś na bok ze spuszczoną głową. Uciekł
pokonany, niczym pies z podkulonym ogonem.
-Trochę przesadziłeś - mruknął lider do Rukiego.
-Niech zacznie szanować innych, a nie zachowuje się jak dziecko.
Chwilę patrzyłem na Matsumoto i Tanabe, którzy trochę jeszcze dyskutowali o
sytuacji, która miała miejsce. Uru dalej kleił się do mnie, a ja stałem jak
kołek wbity w ziemię.
*
Zabranie Kou na romantyczną kolację nie było takie proste. Należało zacząć
od tego, że obaj nie byliśmy przekonani co do super ekskluzywnych restauracji,
gdzie najczęściej podawano potrawy znajdujące się w jadłospisach kuchni państw
europejskich. Musiałem najpierw zarezerwować stolik, wybrać odpowiednią
marynarkę, zamówić taksówkę, a przede wszystkim dopilnować, by Kouyou był u
mnie o umówionej godzinie. Mogłem się spodziewać, że przyjdzie ubrany w coś, co
spowoduje, że mój mały przyjaciel w spodniach będzie chciał się z nim
zakolegować. Zaśmiałem się na samą myśl o tym. Kou bardzo rzadko ubierał się
jakoś wykwintnie, ale jeśli chodziło o specjalne okazje jak randka, to powalał
na kolana.
Rozległ się dzwonek do drzwi. Kou zawsze dzwonił zamiast wchodzić, chociaż
miał klucz do mojego mieszkania. Otworzyłem mu.
-Dlaczego nigdy nie używasz klucza? - zapytałem, kiedy wszedł. Miał na
sobie mocno opięte dżinsy i szarą marynarkę.
-Przyzwyczajenie - uwiesił się na mnie. Objąłem go w pasie i pocałowałem.
-Yuu, co ty na to, żebyśmy zostali i zamówili pizze? - mruknął. - Doceniam
twoje starania, ale nie musimy się zmuszać do czegoś, na co obaj nie mamy
ochoty.
Oderwał się ode mnie i zaczął rozwiązywać mój krawat.
-To nie jest zły pomysł - mruknąłem, zsuwając ręce niżej. Kou uśmiechnął
się, kiedy pomasowałem jego pośladki. Rozwiązał supeł krawatu i zaczął rozpinać
moją koszulę.
-Przebierzemy się, obejrzymy jakiś miły film - rozpiął wszystkie guziki. -
Dlatego zabieraj te ręce - syknął, klepiąc mnie mocno w pośladki.
Odwołałem rezerwację i taksówkę. Kouyou w tym czasie przebierał się w mojej
sypialni. Skończyłem rozmawiać, zanim mój partner skończył wciskać się w dres.
Zamówiliśmy później pizze i znaleźliśmy jakiś ciekawy film. Do północy
siedzieliśmy na kanapie, zajadając się ciastem z ciągnącym serem. Było to o
wiele przyjemniejsze niż siedzenie w pięciogwiazdkowej restauracji wciśniętym w
niewygodny garnitur, bez możliwości zapalenia papierosa.
-Skarbie, a może pójdziemy już spać? - zapytałem, kiedy Kou oparł się o mój
tors i zamknął oczy.
-A chce ci się spać? - zapytał, uchylając jedną powiekę.
-Nie aż tak, ale może jesteś zmęczony.
-Nie jestem - podniósł się. - Wiesz, mam jeszcze sporo energii.
-Tak mówisz? To może damy jej upust, co? - złapałem go za podbródek. -
Tutaj na kanapie albo w sypialni w łóżku.
-Obojętnie gdzie - wsunął dłoń pod moją koszulkę. - Ale z tobą zawsze.
Chwilę później byliśmy w sypialni, pozbawiając siebie nawzajem ubrań. Całowałem
Kou po szyi, kiedy on ściągał moje bokserki. Odrzucił je na bok i zaraz
odszukałem jego usta, całując go oraz przygniatając do materacu. Shima
sprawnymi palcami masował mój kark i głowę, na co mruczałem z zadowolenia.
Kouyou oplótł mnie nogami w pasie. Sięgnąłem do szafki po lubrykant, ale Kou
mnie zatrzymał.
-Prezerwatywa - burknął.
Wywróciłem oczami.
-Na bazie wody, nie oleju. Dokładnie sprawdziłem skład - wziąłem plastikową
buteleczkę, a Kou zaraz się odprężył. Nigdy go nie okłamywałem i wierzył mi na
słowo. Byłem chyba jedyną tak szczerą osobą, z jaką przyszło mu obcować.
Nawilżyłem palce i wsunąłem je w niego po kolei, poruszając nimi
jednocześnie. Mężczyzna spiął się, odczuwając ból. Kou nie lubił tego momentu.
Kiedyś mi powiedział, żebym włożył sobie gałąź w dupę, bo to podobne uczucie.
Nie pytałem się już, skąd wiedział, jak to jest mieć gałęzie w odbycie, ale
pamiętałem, że strasznie długo śmiałem się z tego stwierdzenia i miny, jaką
wtedy miał.
-Yuu - sapnął, łapiąc za mój nadgarstek. - Już.
-Jesteś pewny? - wysunąłem powoli palce. - Będzie bolało.
-Jakbym tego nie wiedział - syknął.
-Kou, a co ty na to, żeby dzisiaj zrezygnować z prezerwatywy? - pochyliłem
się nad nim, całując go w jędrne usta. Oddał pocałunek, przygryzając lekko moją
wargę. - Będziesz sobie leżał na plecach, co ty na to?
Talashima zmarszczył brwi. Ewidentnie nie pasował mu ten pomysł. Pewnie
wolał, żebym to ja leżał. Z Kou praktykowaliśmy różnorakie pozycje, chociaż
najbardziej pasowało mu znajdowanie się nade mną. Mógł mieć wtedy więcej
swobody, a przede wszystkim kontrolę nad stosunkiem. Kou nie dominował jednak w
łóżku, a bardziej starał się rywalizować ze mną. Poza tym, miał momenty, kiedy
chciał po prostu, żebym był blisko i trzymał go w swoich ramionach. Kou w wersji
ciepłych kluch nie zdarzał się jednak często.
-A na pewno ze mnie wyjdziesz w odpowiednim momencie? - wahał się. No fakt,
w końcu w grę wchodziło jego zdrowie. Sam nie byłem do końca pewny, czy
wyszedłbym z niego tuż przed wytryskiem. Czasami mieliśmy stosunek przerywany,
ale Kouyou stresował się przy nim, chociaż nigdy się w nim nie spuściłem.
-Wyjdę - obiecałem, całując go.
Shima westchnął, rozkładając szeroko nogi. Wszedłem w niego powoli, mrucząc
mu do ucha, że jest dobrze. Wzdrygnął się, kiedy zmieniłem kąt, napierając na
jego ściankę. Uniosłem jego nogi, opierając je na swoich ramionach. Kou mocno
zacisnął wargi i zaczął poruszać biodrami. Gładziłem jego pośladki jeszcze
przez pewien czas, aż sam zacząłem poddawać się ruchom swojego ciała. Mój partner
nagle jęknął głośno, aprobując moje poczynania. Byliśmy ze sobą bardzo dobrze
zgrani i zdarzało nam się wydawać z siebie w tym samym momencie dźwięki.
Mozolne minuty powoli zaczęły przyspieszać, tak jak my. Sapanie Shimy powoli
zmieniało się w krótkie, głośne jęki, a moje mruczenie w przeciągłe stęknięcia
zadowolenia. W końcu poczułem silny ucisk w lędźwiach. Mieliśmy z Kou
jednocześnie orgazm, jednak zanim osiągnąłem spełnienie, szybko z niego
wyszedłem. Spuściłem się w swoją dłoń, a mój partner wytrysnął na swój brzuch.
*
Obudziłem się po dziewiątej. Kouyou spał jeszcze smacznie, wtulając się w
mój tors. Objąłem go, gładząc jego blade plecy. Mruknął coś przez sen,
poruszając się delikatnie. Chciałem budzić się tak z nim, ale problem tkwił w
tym, że mieszkaliśmy osobno. Głowiliśmy się też nad wyborem mieszkania, ale
ostatecznej decyzji nie potrafiliśmy podjąć. Poza tym, często przyjeżdżała do
mnie rodzina w odwiedziny. Pewnie nie byliby zadowoleni, gdyby okazało się, że
ostatecznie zamieszkaliśmy z Kou. Tak, moja, jak i jego rodzina wiedziała o
tym, że byliśmy ze sobą. Nie mieli nic do gadania, chociaż było to dla nich
szokiem. Dlatego specjalnie nie pokazywaliśmy uczuć publicznie. Zostały one
tylko między nami, a inni ludzie mieli lżej, bo zachowywaliśmy się przy nich
jak dobrzy koledzy.
Wyswobodziłem się z uścisku Takashimy i zwlokłem się z łóżka. Ubrałem
bieliznę i poszedłem do kuchni. Zaparzyłem kawę w dwóch kubkach i ruszyłem z powrotem
do sypialni. Przysiadłem na krawędzi łóżka, a kubki z kawą postawiłem na
szafeczce.
-Kochanie - pochyliłem się nad śpiącym Kou. Pocałowałem go w policzek. -
Kochanie.
-Jeszcze chwilkę - mruknął, przekręcając się na bok.
Objąłem go, całując po szyi. Odchylił głowę, mrucząc cicho.
-Yuu - wślizgnąłem się pod kołdrę, kładąc się na nim. Kou objął mnie, będąc
już całkowicie przytomnym.
Obsunąłem się, całując go po torsie. Ręką gładziłem jego podbrzusze.
Ocierałem się o niego jednocześnie, w konsekwencji czego zaczął pojękiwać.
Shima zaczął sunąć rękoma po moim całym ciele. Zaczął poruszać biodrami,
podniecając nas obu. Pozbyłem się w końcu swoich bokserek, a Shima złapał
mojego członka w obie dłonie. Zawisłem nad nim, jęcząc i poruszając dłonią na
jego przyrodzeniu. W końcu doprowadziliśmy się do orgazmu i wytrysku. Opadłem
na partnera, mrucząc jego imię.
Nagle drzwi sypialni otworzyły się.
-Gotowi? Trzy, dwa i... Szczęśliwej rocznicy!
Wydostałem się spod kołdry i spojrzałem zdezorientowanym wzrokiem na
Tanabe, Akirę i Takanoriego, którzy trzymali obwinięte wstążkami paczki i torby
pakunkowe.
-Jezu, akurat teraz?! - Kouyou starał się zakryć rumianą z podniecenia i
zawstydzenia twarz. Ktoś nas w końcu przyłapał. Niczym dwójkę nastolatków.
-Jak tutaj weszliście? - zapytałem. - I wczoraj mieliśmy rocznicę -
dodałem.
-Trzymasz klucz w skrzynce - odparł Taka.
Ach, klucz w skrzynce.
Kouyou zrzucił mnie z siebie, w konsekwencji czego prawie spadłem na
podłogę. Skulił się pod kołdrą, a ja tak siedziałem, nie wiedząc, co zrobić.
-Bo my właśnie wstawaliśmy - odchrząknąłem.
-Pięknie wstawaliście, a Kouyou przy tym ślicznie mówił twoje imię - zakpił
sobie Akira.
-Dajcie nam się ubrać, co?
*
-Ubranka dla dziecka? - Kou odpakował jedną z paczek. - Po co nam one?
-Wspominałeś mi coś o tym, że myślicie nad adopcją - Akira oparł się
niedbale o fotel. Spojrzałem na Kou, który zarumienił się, spuszczając głowę.
Tak, chcieliśmy z Kouyou zaadoptować dziecko.
-Rozmawialiście o tym? - zerknąłem na Akirę.
-Kou coś tylko wspomniał, nic wielkiego.
-Rozumiem - mruknąłem.
Rozmowy o dziecku były dla nas czymś intymnym. Wymienialiśmy się swoimi
spostrzeżeniami, uwagami i pragnieniami. Poczułem się przez chwilę, jakby ktoś
bezkarnie wszedł z brudnymi butami na czysty dywan i jeszcze wytarł w niego
podeszwy.
-To nie było nic wielkiego - Kouyou nadal na mnie nie patrzył. Wierzyłem
mu, że nie rozmawiał o tym z Akirą, zagłębiając się w szczegóły, ale poczułem
się zdradzony. Teraz ktoś jeszcze o tym wiedział.
-To może odpakujecie kolejne prezenty, co? - zaproponował Kai, chcąc złagodzić
atmosferę, jaka się wytworzyła. - Później pogadacie o czym tam chcecie.
Dostaliśmy jeszcze jakieś śmieszne ramki na zdjęcia, poduszki, przytulanki
i dziwaczne zabawki erotyczne.
-To tak dla urozmaicenia poranków - Taka się uśmiechnął.
*
Spojrzałem spod byka na Kouyou i pokręciłem lekko głową.
-Przepraszam - mruknął. - Ale, Yuu, to by wcześniej czy później wyszło na
jaw.
-Wiem, ale nie musiałeś o tym komukolwiek wspominać.
Kouyou usiadł w oliwkowym fotelu i założył nogę na nogę. Jego mina wyrażała
coś na wzór irytacji. Objął się ramionami i utkwił wzrok na bliżej
nieokreślonym punkcie.
-O to się gniewasz?
-Tak. To było coś, co miało zostać tylko między nami.
Oparłem się niedbale o ścianę.
-Skoro już inni o tym wiedzą, to dlaczego nie adoptujemy żadnego dziecka?
-Mieszkamy osobno, jak chciałbyś je wychować, co? To odpowiedzialność na
całe życie.
-A ile razy już o tym rozmawialiśmy. Myślisz, że nie dalibyśmy rady zająć
się dzieckiem, nawet gdybyśmy mieszkali osobno? Nie takie rzeczy robiliśmy, ale
ty nadal się wahasz. Co jest nie tak? Możesz to wytłumaczyć? - wstał.
-Boję, pasuje? Boję się, że zawiodę, że coś spieprzę, nie dam rady. Chociaż
bardzo bym chciał, to się boję.
Usta Kou wykrzywiły się w dziwnym grymasie. Podszedł do mnie powoli i
zmierzył mnie obojętnym spojrzeniem.
-Yuu, to bez sensu - spojrzał w bok i po chwilo znów skierował swój wzrok
na mnie. - Daj znać, kiedy się zdecydujesz - wyszedł z salonu.
-Kouyou, zaczekaj - ruszyłem za nim. Złapałem go za nadgarstek, kiedy
zakładał buty w przedsionku. - Zostań,
proszę.
-Wolę wrócić do siebie.
-Odwiozę cię.
-Sam siebie odwiozę.
Wyrwał rękę z mojego uścisku i wyszedł, trzaskając drzwiami.
-Kouyou! - chciałem za nim ruszyć, ale zaraz zrezygnowałem. Zatrzymałem
dłoń na klamce i spuściłem głowę. - Kouyou.
----
Liczę na wasze opinie, żuczki. Tsu wraca do życia.
I btw, tekst powyżej jest starszym bratem/siostrą "Jeśli się odrodzę, spotkajmy się znowu". Bardzo wiele scen z tego opowiadania zostało użytych w jso,ssz. Można powiedzieć, że jest to coś, co się działo z Kou i Yuu, zanim ten pierwszy zachorował.
Do następnego rozdziałuu~!
Cieszę się, że wróciłaś !
OdpowiedzUsuńNie trzeba dziękować :3 Czasem takie biadolenie wychodzi na dobre, zobaczysz Tsu pod tym postem ile duszyczek uszczesliwilas. Po przeczytaniu zapowiedzi i pierwszej części, wyczuwam w kościach ze to będzie twoje kolejne świetne dzieło, tylko błagam nie uśmiercaj Kou jak w jso,ssz bo to taki wyciskacz łez jest ze jak przeczytałam wieczorem to do 15 następnego dnia byłam smutna i łzy kręciły mi sie w oczach. Korkrtweet
OdpowiedzUsuńAww.. aoiha.. aż się stęskniłam za Twoimi opowiadaniami! Uwielbiam je, a zwłaszcza te z aoihą *-*
OdpowiedzUsuńTen rozdział bardzo mi się spodobał, a wiedząc, że jest to tak jakby.. cofnięcie się w czasie z tamtego opowiadania.. to z jeszcze większą niecierpliwością będę oczekiwać kolejnego rozdziału. ^^
Życzę duużo weny!
Jejciu co za niespodzianka. Mimo wydzieć coś nowego wyłącznie, że czekałam na to z zaciekawieniem. Podobało mi się. Trochę pludzu trochę "małżeńskich" kłótni dla zrównoważenia
OdpowiedzUsuńOczywiście bardzo, a to bardzo cieszę się z Twojego powrotu. Nie wena będzie z Tobą ^_^
A tak sobie właśnie dzisiaj pomyślałam, że przeczytałabym jakąś Aoihę... I to proszę! Nie dość, że Aoiha to jeszcze od Ciebie. Taka pisanka na święta... x"D
OdpowiedzUsuńTrzej Idioci i Reszta Świata rozwalili mnie na łopatki. Tak samo jak fragment o gałęzi w odbycie. Nie mogłam przestać się śmiać, to Twoja wina... x"D
W ogóle! Zastanawiało mnie czemu ze względu na zdrowie Kou muszą praktykować stosunek przerywany. W pewnym momencie pomyślałam, że Yuu może ma HIV czy coś... No, ale chyba nie. ULŻYŁO. x"DDD
I wyobraziłam sobie ich z małym dzieckiem! To byłoby takie słooodkie. *-* No, ale później zgasiłaś mój zapał tym, że w sumie na razie otwarcie mówią, że zamierzają nadal mieszkać osobno, a w dodatku Yuu się boi i Kou się obraził... No i nie wiem czego się dalej spodziewać, bo skoro to czasy przez chorobą Ururu z jso,ssz, to wychodziłoby na to, że jednak ostatecznie nie adoptują tego dziecka... ALE NIE WIADOMO. Będę czekała na kontynuację to się dowiem. C;
Cieszę się, że wróciłaś, tęskniłam za Twoimi nowościami. Życzę dużo weny i bezpiecznego przechowywania kolejnych rozdziałów! ;-D
Tsukkomi! ;^; Nawet nie wiesz jak sie ciesze, że wróciłaś! Już myślałam, że porzuciłaś tego bloga na zawsze, a tu sie nagle (po miesiącu) ukazuje twój powrót :) Życze więcej szczęścia w życiu i bardzo dużo weny~
OdpowiedzUsuńtaaak nareszcie :3 swietne opowiadanie sie zapowiada. Mam nadzieje ze tym razem z Happy End'em bo moje serce nie wytrzyma ;_;
OdpowiedzUsuńCudooooooowne, czekałam na Ciebie. ♥
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wróciłaś :D A to wyszło ci cudownie *Q* Haha, Kai, Rei i Ruks naprawdę mają wyczucie czasu :'D Życzę weny :3
OdpowiedzUsuńJaj! Ciesze sie, że w koncu wrocilas *^* a co do opowiadania... Zaczyna sie ciekawie... Najbardziej ciekawi mnie czy zaadoptuja to dziecko :3 ... Pozdrawiam i zycze duuuzo weny~!
OdpowiedzUsuńPszcze z radosci ze wrocilas...a czyli taki jakby squell czy jak tosie nazywa...no zajefajne...czekam na wiecej tego i na migdala...ciesze sie ze wrocilas bez twoich opowiadan bylo mi smutno i szaro...a ty ajesz takie kolory ze hej...pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOgólnie... JUPI! TENSKNIŁAM ><
OdpowiedzUsuńAle... Co tak długo?! Miałaś wrócić wcześniej i w ogóle...
Zadam teraz pytanie którego się nie spodziewałam... Kiedy HMD? XDD
A to tu o wyżej o, to bardzo fajne. Tylko mam nadzieję, że będą inne pary.
Bo Aoiha... To... Brr! Nie dla mnie!
Wena Ci Na Drogę!
Tak się zastanawiałam, za jaką serię mam się wziąć i padło na IWB. Zapowiadało się na typowo męsko-męsko-męski związek. (Chodzi o to, że nie zachowują się jak chore nastolatki i nie przytulają się na okrągło i te takie inne pierdoły) i to mi się spodobało.
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu, ale mam jakieś dziwne przeczucie, że to będzie smut. A po JSO,SSZ nie przeżyję kolejnego rozlewu toksyn ._.(czyt. Łez). A dzieci... cóż. Dzieci mnie przerażają i często mam wrażenie, że wszystko potrafią zepsuć. Chociażby ta kłótnia na końcu. No obawiam się trochę ;-;
Wracając do naszej dzisiejszej (tj. 28 stycznia xD) rozmowy z Twittera, to zaczęłam pisać ten One Shoot :"). Życzcie mi powodzenia.
A ja tymczasem pozdrawiam i życzę weny na nowe Aoihy ^.^
Hej,
OdpowiedzUsuńinteresująco, och musieli wpaść w takim momencie...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia