I will be 05

Piękny diabeł w łóżku 
Kusi mnie masturbacją
Piękny diabeł w łóżku
Uprawiajmy seks w ciemności


My devil on the bed


W całym studiu panowała ponura atmosfera, a to właściwie przeze mnie. Kouyou znowu rozmawiał z tym małym skurczybykiem o imieniu Takeru ( Pod rozdziałem wyjaśnię, o co chodzi dop. aut. ). Chłopak przyszedł do nas specjalnie, żeby zamienić słówko z moim partnerem. Ględził mu o jakiś duperelach, które mógłby opowiadać swojemu senpai, Rukiemu. Z pewnością znalazłby z nim więcej tematów do rozmów. Poza tym, mnie to irytowało. Irytował mnie ten chłopak, wzbudzał zazdrość, przez co później kłóciliśmy się z Kouyou i nie były to jakieś zwyczajne sprzeczki. Raz się nawet pobiliśmy, co w sumie wyszło nam na zdrowie. Chociaż później chodziliśmy w siniakach, to jakoś nam ulżyło i nawet lepiej, poczuliśmy się sobie jeszcze bliżsi! W końcu rzuciliśmy się na siebie jednocześnie i pobiliśmy się jak prawdziwi mężczyźni. ( Czyli o tak się pobili KLIK dop. aut. )
-Aoi-san, to ma być tak? - zawołał mnie jeden z dźwiękowców, przerywając mi moje wpatrywanie się nienawistnym spojrzeniem w Takeru. Przysięgam, jeśli kiedyś będę miał okazję z nim pić, to upiję go i włożę do promu płynącego na plantację bawełny.
-Już idę - odparłem, ruszając zły do staffu. Musiałem groźnie wyglądać, bo zaraz wszyscy się odsunęli, kiedy do niego przyszedłem. Zły Aoi jest zły.
Po rozwiązaniu problemu Kouyou nadal stał z Takeru. Nikt prócz mnie nie zwracał na nich większej uwagi, ale, no cholera jasna, Kai jak był przeciwny romansowaniu w studiu, tak teraz siedział przy perkusji i coś tam podkręcał. Zdenerwowałem się już i postanowiłem im przeszkodzić.
-Oi, oi! Take-chan - podszedłem do nich i objąłem swojego partnera w pasie. - Jak się masz?
Kouyou wyraźnie ucieszył się, że postanowiłem mu pomóc. Pewnie już kilka razy starał się wygonić Takeru, ale coś mu to nie szło, jak zawsze zresztą, kiedy wokalista już zaczynał pieprzyć o byle gównie, byleby móc patrzeć na obiekt swoich westchnień, którym był właśnie mój partner.
-A dobrze - wyraźnie zesztywniał na mój widok. - Właśnie rozmawiamy sobie.
-Widzę właśnie - uśmiechnąłem się. - Pozwól, że porwę Uru, mamy sporo pracy, prawda? - zsunąłem dłoń na udo Kou, który szybko pojął mój plan.
-Mhm - Kou przygryzł lekko wargę i przylgnął do mnie. Zdolna bestia.
-Aha, ja już zaraz idę.
W końcu.
-Ale... Aoi-san, mam takie pytanie.
-Słucham?
-Ile masz lat?
Stałem chwilę, wpatrując się w niego tępo. O co on mnie zapytał?
-Trzydzieści - chrząknąłem - jeden - chrząknąłem.
-Ach, trzydzieści jeden. Czyli Uruha-san ma dwadzieścia dziewięć?
-Tak - odparł Kouyou.
Po cholerę mu to. No trzymajcie mnie! Fangirle, widzicie i nie grzmicie. Ten pairing nawet by nie przetrwał!
-Chodź, Uru-chan - mruknąłem do Kou, ciągnąc go za rękę. - Do zobaczenia, Takeru.
-Papa - chłopak nam pomachał, a ja szybko porwałem Shime na drugi koniec pomieszczenia. Jak najdalej od takich typków.
-Dzięki, Yuu - sapnął, opierając się o mnie.
-Drobiazg, żabciu - cmoknąłem go w usta. - Ale stawiasz mi obiad.
-Hej, wy! - krzyknął Kai. - Coś wam mówiłem o tego typu rzeczach w pracy!
-Kou-chan, trzymaj mnie, bo go zaraz własnoręcznie rozdupczę - warknąłem, podwijając rękawy jak do bójki.
-Yuu, zluzuj poślady - Kou złapał mnie za bluzkę, kiedy chciałem już iść do Kaia. - Nie bije się kolegów w pracy. Potem możesz mu wpierdolić.
-Zapamiętam - odparłem i poszedłem zająć się swoimi sprawami.
Po kilku godzinach ktoś zadzwonił do Kouyou. Akurat siedziałem obok niego i piłem kawę, więc słyszałem, co mówił Kou. Dzwoniła Kagome. W sumie, to ucieszyłem się, bo może chciała podrzucić nam Sachiko.
-I jak? Kiedy mała znowu do nas wpada? - zapytałem, kiedy zakończył rozmowę. Posłał mi tylko jakieś nieobecne spojrzenie i zacisnął wargi. - Coś się stało?
-Nanami nie żyje.

*

Zamknąłem oczy i westchnąłem, przykładając szklankę z whisky z lodem do czoła. W tej chwili było to dla mnie jedyne ukojenie na gorący koniec sierpnia i rozdmuchane myśli. Kouyou nie chciał ze mną teraz rozmawiać o Nanami, dlatego dałem mu spokój. Wiedziałem jednak, że tak wcale nie będzie dla niego lepiej. Musiałem po prostu szanować jego zdanie, był przecież dorosły i nie potrzebował niańki.
Ciekawiło mnie też czy Nanami wpisała w dokumentach Sachiko Kouyou, jako jej ojca, a jednocześnie drugiego prawnego opiekuna. Jeśli tego nie zrobiła, to mała Shima została sierotą bez dachu nad głową. Chyba, że ubezpieczyła ją w jakiś inny sposób. Nie sądziłem, by mogła ot tak zignorować całą sytuację, pozostawić wszystko losowi. Żadna matka nie mogłaby postąpić w taki sposób wobec swojego dziecka.
Następnego dnia z samego rana obudził mnie dźwięk dzwonka mojej komórki. Nie, nie włączałem budzika. Ktoś inny postanowił mnie obudzić. Zsunąłem się lekko z łóżka i zacząłem na oślep przeszukiwać kieszenie dżinsów. W końcu znalazłem telefon. Odebrałem połączenie, po czym przystawiłem aparat do ucha.
-Tak? - stłumiłem potężne ziewnięcie, w konsekwencji czego w oczach stanęły mi łzy.
-Obudziłem cię? - zapytał Kou.
-Mhmmm - wróciłem do normalnej leżącej pozycji. Głowa trochę mnie bolała, zapewne przez to, że powszedniego dnia trochę wypiłem. - Udało ci się.
-Shiro, miałbym do ciebie gorącą prośbę.
-Słucham cię, książę - zamknąłem oczy. Mimo wszystko chciało mi się jeszcze spać, a dźwięk głosu mojego partnera był dla mnie, niczym piękna kołysanka.
-Sachiko nie ma kto się w tej chwili zająć, a ja z Kagome musimy załatwić kilka spraw. Może mógłbyś trochę...
-Czy ty coś sugerujesz? - otworzyłem oczy.
-Bystry jesteś, nie ma co - mruknął. - To mógłbym ją dzisiaj do ciebie podrzucić?
-A dostanę coś w zamian?
-Moją wdzięczność.
-Wdzięczność? W naturze, mam nadzieję.
-No oczywiście. Kupię ci truskawki.
Zaśmiałem się głośno. Kou mi zawtórował.
-Tak też może być. Ale nie zapomnij o czekoladzie i bitej śmietanie, okej? Wiesz, że truskawki jem tylko ze słodyczami.
-Och, przytyjesz, jak tak dalej będziesz robił. Ale to nawet dobrze. W końcu będzie można cię za coś złapać, a nie żebra liczyć.
-A do tej pory nie miałeś za co łapać?
-Łapać w kółko za jedną rzecz... To mnie już trochę znudziło.
Chwilę przetwarzałem jego słowa, co trochę utrudniał mi ból głowy. Nudził go seks ze mną?
-A za co chciałbyś łapać?
-No nie wiem - westchnął teatralnie. - Posłuchaj, Yuu, przyjadę z Sachiko za godzinę. Z pewnością dasz sobie z nią radę.
-Jasne - podniosłem się do siadu. Głowa boleśnie mi zapulsowała. - Kou, powiedz mi tylko, wiadomo, co z nią teraz będzie? Nanami musiała jakoś o nią zadbać.
-Sachi ma teraz rzekomo dwóch opiekunów. Mnie i Kagome. No i oczywiście ciebie, ale to nie o to chodzi. Mała na razie zostanie u Kagome, a potem pomyślimy - w jego głośnie wyraźnie wyczułem coś na wzór rezygnacji.
-Hej, Kou, dasz sobie radę. W razie czego, zawsze ci pomogę.
-Już za bardzo cię wykorzystuję.
-Kouyou, kocham cię, wiesz o tym przecież i od czegoś są te drugie połówki, prawda?
Wstałem i ruszyłem do kuchni, by zrobić sobie mocnej kawy.
-Może i tak - westchnął. - Będę za jakiś czas. Do zobaczenia.
-Narazie.

*

Sachiko wbiegła do salonu, zaciekawiona oglądając wszystkie rzeczy. Objąłem lekko Kouyou i pocałowałem go krótko w usta. Nie wyglądał dobrze.
-Może usiądź na chwilę? - złapałem go za dłonie. - Zrobię ci coś do jedzenia, napijesz się kawy.
-Shiro, jesteś kochany, ale muszę już jechać. W razie czego dzwoń, dobrze?
-Dobrze, ale poczekaj tu chwilę.
Szybko poszedłem do kuchni, w której zapakowałem przygotowane dla Kou kanapki do plastikowego pojemnika. Wyciągnąłem mały termos i przelałem do niego kawę z dzbanka. Wróciłem z tym do Kou, który pokręcił lekko głową.
-Yuu, naprawdę?
-Jak nie chcesz jeść tutaj - wzruszyłem ramionami, podając mu zestaw śniadaniowy. - W razie czego, też dzwoń.
-Kocham cię - rzucił mi się na szyję. - I przygotuj się na coś więcej niż truskawki - mruknął mi do ucha.
-Banany? - zaśmiałem się, gładząc go po plecach.
-Dokładnie.
Poszedłem zaraz do Sachiko, która z akurat skakała po kanapie. Uśmiechnąłem się na ten widok, a dziewczynka zaśmiała się głośno.
-Sachi, pomożesz wujkowi zrobić zakupy?

*

Stwierdzenie, że musimy zrobić zakupy naprawdę ucieszyło Sachiko. Dziewczynka była przeszczęśliwa i postanowiła mi pomóc w ich zrobieniu.
-Sachiko, odłóż tooo! - podbiegłem do dziewczynki, która zaczęła się bawić jakimiś puszkami. Sachi odłożyła puszki na miejsce, ale zaraz podleciała do działu z owocami. Biegłem za nią jak idiota po całym sklepie, byleby koszt demolki nie przekroczył mojej kwoty na koncie. Sachiko postanowiła mnie chyba pomęczyć.
Kiedy ją w końcu złapałem, to ciągle trzymałem ją za rękę. Nie podobało jej się to, ale tak było bezpieczniej dla niej, dla mnie i przede wszystkim dla innych klientów.
-Wujek, puść! - szarpała się lekko. - Wuuujeeeeek! - zapiszczała. To naprawdę było to samo dziecko?
-Sachiko, umówmy się, że jeśli będziesz ze mną wszędzie chodziła, to zrobimy babeczki. Dobrze?
-Babeczki!
-Lubisz babeczki? - uśmiechnąłem się do niej. Pokiwała energicznie głową, a jej włosy zaczesane w dwie kitki zafalowały zabawnie. - To chodź, wybierzemy jakieś, ale pamiętaj o naszej umowie.
I wybraliśmy czekoladowe babeczki z różowym kremem i tęczową posypką. Nie miałem pojęcia, w jaki sposób robić babeczki, bo to Kouyou zawsze piekł, ale na opakowaniu była instrukcja. Stwierdziłem, że sobie poradzę. W końcu poszliśmy na dział z prasą. Postanowiłem kupić jakiś rozkład programów telewizyjnych i przy okazji magazyn muzyczny.
-Wujek, wujek! - Sachiko wyciągnęła wolną rączkę w stronę jakiejś półki, kiedy już ruszaliśmy do kasy.
-Słucham cię, Sachi.
-Te panie nie mają ubrań! - oznajmiła. Powędrowałem wzrokiem tam, gdzie wskazywał jej paluszek i pobladłem. Staliśmy akurat obok działu z pornografią.
-Bo są biedne - wymyśliłem na szybko. Nawet nie zwróciłem uwagi na to, że pornografia znajduje się obok działu hobbystycznego. Chociaż... Trudno się temu dziwić.
-Biedne?
-Nie mają ubrań, dlatego są biedne - pociągnąłem ją w zupełnie inną stronę. Było blisko, było blisko!

*

Dzień z Sachiko minął mi dość nerwowo. Dziewczynka nie była wcale taka grzeczna, jaka się wydawała. Miałem wrażenie, że ktoś podmienił mi dziecko, bo ta mała nie zachowywała się tak, jak wtedy, kiedy Kouyou się nią zajmował. Biegała wszędzie, zaglądała mi do szafek i na każdym kroku zostawiała swoje zabawki. Zupełnie, jakby ktoś ją cukrem nakarmił.
-Sachiko, chodź, zjemy obiad - powiedziałem do dziewczynki, która aktualnie zajmowała się rysowaniem kredkami po moich nutach do najnowszych piosenek. Miałem szczęście, że zawsze robiłem odbitki, a w razie czego, Kouyou trzymał też moje kopie u siebie.
-Nie chcę - burknęła, nie oderwawszy się nawet od swojego zajęcia. Dzielnie mazała jakieś znaczki. Kucnąłem przy niej, zaglądając jej przez ramię.
-Jeśli zjesz obiad, to później zrobimy babeczki - powiedziałem.
Dziewczynka spojrzała na mnie błyszczącymi oczami. Wypisz, wymaluj Kou-chan.
-Ale najpierw rysunek.
-Dobrze, a co rysujesz? - usiadłem na podłodze. Stolik, na którym rysowała, był na tyle niski, że widziałem wszystko bez problemu.
-To jest mama - wskazała na postać, która zapewne miała na sobie różową sukienkę, a na koślawej twarzy szeroki uśmiech. - To tata - wskazała na wyższą osobę, obok.
-Mama i tata? - pogładziłem ją po plecach.
-Tak!
-Aha, tak, a to kto? - wskazałem na jakąś osobę obok. Była smutna w porównaniu do pozostałych dwóch postaci.
-Wujek Yuu - odparła. - Prawie zawsze jesteś smutny.
-Smutny? - przekrzywiłem głowę.
-Smutny albo zły.
Siedziałem przy niej nie odezwawszy się już słowem. Poczekałem, aż skończy swoje dzieło. Trochę zmartwił mnie fakt, że uważała mnie za takiego zgreda, któremu nic nie pasowało ( Co się dziwisz. dop. aut. ). Nie chciałem, żeby córka mojego partnera postrzegała mnie w taki sposób, nawet jeśli nie miała jeszcze skończonych pełnych czterech lat.
A może naprawdę byłem takim wiecznie złym snobem?

*

-Wujek! Pali się!
-Co się pali?
-Piekarnik!
Zerwałem się z kanapy i pobiegłem do kuchni. Całkowicie zapomniałem o tych babeczkach! Otworzyłem drzwiczki piekarnika, a na mnie zaraz buchnął smolisty dym. Otworzyłem okno na oścież, próbując przewietrzyć pomieszczenie. Chwyciłem za ścierkę i wyciągnąłem blachę z babeczkami, które bardziej przypominały węgiel niż wypiek.
-Jestem! - doszedł do mnie trzask drzwi i głos Kouyou. - Co tu się dzieje?! - mój partner wszedł do kuchni. Zauważyłem, że Sachiko kryła się za jego nogami. W rękach trzymał siatki z zakupami.
-Babeczkę? - pokazałem mu spaloną blachę, na co otworzył szeroko oczy.
-Nie, dzięki - odłożył zakupy na szafkę. - Wywietrz tu. Wrócę z Sachi za dziesięć minut.
I tak, jak nagle się pojawił, tak nagle wyszedł. Zostawił mnie z tym wszystkim.
Shima i Sachiko wrócili pół godziny później. Mieli kupne babeczki i jeszcze jakieś słodycze. Miło, nie powiem. Mała nie była aż tak bardzo rozczarowana, ale Kou powiedział, że niemal popłakała się na wieść, że nie zje domowych babeczek. Cóż, nie byłem najwyraźniej aż tak dobrym opiekunem.
-I załatwiłeś, co tam miałeś? - zapytałem, wyciągając zakupy, które przyniósł Takashima. Mężczyzna trzymał swoją córę na kolanach, a ona przeglądała jakąś książeczkę z obrazkami.
-Tak. Ale potem ci powiem, okej?
-No dobra - wyciągnąłem opakowanie truskawek. - No proszę, pamiętałeś.
-To znajdź jeszcze banany, czekoladę i śmietanę - mrugnął do mnie.
Zaśmiałem się i pokręciłem głową.
Wieczorem Shima położył Sachiko w jednym z trzech wolnych pokoi, jakie jeszcze były u mnie w apartamencie. Dziewczynka zasnęła mu na kolanach, kiedy oglądaliśmy telewizję.
-Na pewno śpi? - zapytałem, kiedy Shima zamknął za sobą drzwi od salonu.
-Na pewno - usiadł obok mnie, od razu przytulając się do mnie.
-To jak tam dzisiaj? - zapytałem, obejmując go. - Miałeś mi powiedzieć, co dzisiaj załatwiłeś.
-Wraz z Kagome załatwialiśmy sprawę z pochówkiem Nanami - odparł cicho. - I opiekę nad Sachiko. Raz będzie u nas, raz u Kagome. Jestem wpisany, jako jej drugi prawny opiekun.
-Jako jej ojciec?
-Tak - wtulił się we mnie. - Yuu, to co my teraz zrobimy?
-A co możemy zrobić? Zajęcie się małą jest najlepszą opcją. Nie sądzisz?
Westchnął głośno.
-Może zjemy teraz te truskawki? - zmienił temat.
Od razu się zgodziłem na konsumpcję owoców, które kupił Shima. Przygotowaliśmy sobie truskawki w czekoladzie i bitą śmietaną, a do tego wzięliśmy banany. Z gotowymi słodkościami usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy się nimi zajadać.
-Dziwne to - stwierdziłem, zmieniając kanały w telewizji. Leciał jakiś horror, ale nie miałem zamiaru go oglądać.
-Włączmy coś na DVD - zaproponował mój partner.
-Nie mam niczego ciekawego - westchnąłem.
-To może - Kou rozglądał się chwilę po pomieszczeniu. W końcu wziął jedną z truskawek i wcisnął mi ją do buzi. Spojrzałem na niego zaskoczony.
-Co ty robisz? - zapytałem po zjedzeniu owocu.
-Staram się być romantyczny, myślisz, że po co to wszystko?
Wywróciłem oczami. Kou zaśmiał się tylko, a po chwili włożył sobie truskawkę w usta i przybliżył się do mnie. Odgryzłem kawałek owocu i zjadłem go. Shima zjadł swoją połowę, a następie palcem nabrał trochę śmietany i włożył go do ust, ssąc.
-Ty perwersyjny tatuśku - zaśmiałem się, dotykając jego policzka.
Shima znowu nabrał śmietany palcem, i przystawił mi go do twarzy. Przesunąłem po nim językiem, a następnie go zassałem. Gdy skończyłem, mój partner zarzucił mi ręce na ramiona. Pocałowałem go czule, łapiąc go pod bokiem.
-Jutro znowu do pracy - mruknął Shima, kiedy oderwaliśmy się od siebie. Musiał mi przypominać? - I znowu Takeru się przyczepi.
-Kiedyś pobiję tego gnojka - syknąłem, zsuwając ręce na uda Kouyou.
-A ja ci pomogę - przylgnął do mnie, dając mi przesuwać rękoma po tych niesamowicie seksownych kończynach. - Yuu-chan, chodźmy do sypialni.
Przenieśliśmy się do niej powoli. Nie zapalaliśmy nawet światła, tylko po ciemku zaczęliśmy się rozbierać. Położyliśmy się nadzy do łóżka i chwilę leżeliśmy obok siebie.
-Yuu...
-Hm?
-Jestem twardy.
Odwróciłem się na bok i dotknąłem jego przyrodzenia. Był naprawdę twardy.
-I co my teraz zrobimy? - zapytałem z udawanym strachem w głosie.
-Nie mam pojęcia
Przesuwałem powoli ręką po jego członku. Sam już miałem wzwód, ale wolałem zająć się Takashimą.
-A jeśli będziemy cicho?
-My cicho?
Shima przesunął się i gestem ręki kazał mi się położyć. Zrobiłem to, a on bezceremonialnie wziął mnie w usta. Sapnąłem, a Shima powoli poruszał głową w górę i w dół. Pewnym momencie zaczął stymulować moje jądra. Zacisnąłem wargi, nie chcąc wydać z siebie żadnego dźwięku, chociaż było mi naprawdę dobrze. W końcu Kou przyspieszył. Powstrzymałem się, żeby nie łapać go za włosy. Nie był przecież jakąś dziwką do spełniania zachcianek seksualnych.
-Kou... Ja zaraz - jęknąłem cicho.
Takashima przerwał w tym momencie i położył się obok, plecami do mnie.
-Dobranoc - mruknął, wtulając się w poduszkę.
-Shima, no co ty.
Przecież w każdej chwili mogłem wystrzelić!
-Kochanie... Podasz mi zabezpieczenie z szafki?
Shima otworzył szafeczkę nocną i podniósł się do siadu. Przewracał w niej chwilę rzeczy, aż w końcu wyciągnął szeleszczące opakowanie. Wyciągnął jedną saszetkę ze środka i podał mi ją. Rozpakowałem prezerwatywę, a następnie...
-Tata - doszedł do nas cichy głos z korytarza.
-Schowaj to! - syknął Shima. Zerwał się na równe nogi. Założył coś na siebie i wyszedł z sypialni.
Westchnąłem głośno, opadając na poduszkę. Zostałem sam z niemałym problemem.

*

Następnego dnia Shima był na mnie zły, bo zająłem się sam sobą. No przepraszam bardzo, że już nie mogłem wytrzymać. On jednak nie mógł tego pojąć, dlatego zaraz, jak Kagome przyszłam po Sachiko, on się zmył. Pojechał do studia, nawet nie mówiąc o tym słowa.
-Dalibyście radę...
-Aoi może to zrobić sam, prawda? - przerwał Kou Rukiemu, który chciał coś zmienić w naszym solo. Zły Uruha to złośliwy Uruha.
-No nie wiem, to na dwie gitary.
-Aoi da sobie radę, nawet jeśli chodzi o dwie gitary.
Takashima odwrócił się i poszedł do Reity. Wokalista spojrzał na mnie z niemym pytaniem na twarzy. Nie, Kouyou nie był tylko zły, on był po prostu na mnie wkurwiony.
-Coś się stało? - Ruki zmarszczył lekko łuk brwiowy. Łuk brwiowy, bo brwi jako takich nie miał. Stylistka go ich ostatnio pozbawiła.
-Ciekawość to pierwszy stopień do piekła, dlatego uwierz mi, nie chcesz wiedzieć.
-No jasne, ale to się trochę odbija i na nas - na jego czole powstała głęboka zmarszczka. Miałem ochotę się śmiać z jego miny. Bez brwi wyglądał dziwnie. Jeszcze dziwniej wyglądał po ich narysowaniu, jakby ktoś je od szklanki dorobił. Nie różniło się to w sumie niczym od efektu, jaki miał po liftingu, ale sam fakt, że ktoś go zgolił przyprawiał mnie o napady śmiechu.
Swoją drogą, to nie tylko brwi nie miał...
Ruki nie posiadał również włosów na głowie ( Pozdrawiam Chinatsu! dop, aut. ), a wszystkie jego super stylizacje były perukami. Nieźle, no nie? Ciekawiło mnie tylko, co by było, gdyby taki tupecik spadł mu podczas koncertu, a fanki poznałyby jego mroczny sekret. Byłoby to coś na miarę apokalipsy zombie. Swoją drogą, to wypadałoby wybudować schron... Tak na wszelki wypadek. Ale mówiąc już całkiem poważnie, to biedny, łysy Matsumoto musiałby się wybrać na wygnanie i żyć na pustyni przez czterdzieści dni o ryżu i wodzie, niczym słynny Jezus z chrześcijańskiej mitologii. A przynajmniej czekać tyle, aż by mu kłaki na głowie odrosły. Do tego czasu pozostawał Łysym z Brazzers, a raczej Łysym z Gazettek.
-Chciałbyś wiedzieć?
-Po to się pytam.
-To powiem ci tyle, że kłótnie podczas seksu to nic przyjemnego.
Ruki stał chwilę, starając się zrozumieć, co powiedziałem. Kiedy już dotarło to do niego, to jego twarz przybrała kolor dojrzałego pomidora. Nie sądziłem, że będzie się krępował podczas rozmowy o czymś takim. A może zmieszał się, bo to chodziło o mnie i Kouyou? Kto go tam wie.
-No to... Nie stanął ci? - palnął. Patrzył w podłogę, w której chyba próbował wywiercić dziurę nogą. Teraz to ja się skrępowałem.
-Stanął - odchrząknąłem. - Zawsze staje na baczność, gdy jest warta.
Nagle zobaczyłem, że Takeru wchodzi do studia. Obrzuciłem go wściekłym spojrzeniem, kiedy spostrzegłem, jak podchodził do mojego faceta. W głowie ułożyłem już sobie nawet wyliczankę, specjalnie dla Takeru.

Raz, dwa, trzy, giniesz ty.

-Powiedz mi, dlaczego ten gówniarz się do niego przystawia? - syknąłem, mrużąc wściekle oczy. Shima przywitał się z kurduplem i posłał mi ukradkiem złośliwe spojrzenie. No tak! Teraz to Kou zrobi wszystko, bylebym poczuł się poniżony i zazdrosny. Okrutny był.
-Uruha musi być dla niego atrakcyjny. Wiesz, taki jego idol i tak dalej.
-Niech sobie będzie, ale wara od niego, bo tego małolata powieszę za fiuta na lampie. Będzie sobie dyndał, dopóki członek mu nie odpadnie.
-Sadystyczne zapędy Aoiego - mruknął Ruki.

Jak się później okazało, Shima zniknął po pracy z Takeru. Pięknie...



----


Wiecie, żuczki, I will be w oryginalnej wersji jest bardzo długie i ma sryliard wątków. Jednym z nich jest właśnie zauroczenie Takeru ( z Sug ) do Uruhy. Bo właściwie całą tą historię przedstawiam wam od środka... 

Jesteście ciekawi czwartej serii Migdała? Postaram się z nią ruszyć za jakiś czas... Miesiąc max. 
Oczywiście liczę na wasze opinie. Pozdrawiam też was z moim kotełem, który siedzi zawsze obok mnie, kiedy dodaję jakikolwiek rozdział. Możecie go nazywać drugim autorem! XD

Do następnego rozdziałuu~! 

Komentarze

  1. Nie, nie jestem ciekawa co będzie w 4 serii migdała. Jestem ciekawa I will be i HMD >:C

    RYŁAM KOLANAMI O BETON ZE ŚMIECHU TYLE RAZY, ŻE CHYBA NIE ZLICZĘ, OCH GOD.
    AOI STARY ZGRED I BIEDNE PANIE. ŁYSY BEZ BRWI Z BRAZZERS I DZIĘKUJĘ ZA POZDROWIENIA (bc jestem geniuszem i Godzilla x Twój pies rulez)

    Mimo tej jakże sad wiadomości, że Nanami nie żyje, to i tak całość zagłusza mi mój niesamowicie głośny i dziki śmiech, kiedy czytałam całą resztę. Kocham to XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Te wszystkie teksty Aoiego XD Tak bardzo w jego stylu. Niedobry Kouyou zostawił go samego jak mógł. W ogóle ta część jest genialna. Smutno, że Nanami już umarła ._. ale potem było tak śmiesznie, że zapomniałam nawet o tym XD Akcja w sklepie była genialna XD . Ja mam tylko nadzieje, że z Takeru nie dojdzie do czegoś "głębszego". Uruś niech już nie gniewa bo złość piękności szkodzi.W ogóle strasznie mi się ta część podobała i jeszcze mi banan z twarzy po przeczytaniu tego nie zszedł XD
    Pozdrawiam i życzę wenki ^_^

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietne to opowiadanie! Smialam sie jak glupia do telefonu :D pozdrawiam i zycze weny :3

    OdpowiedzUsuń
  4. coraz ciekawiej
    dop..wiem wiem ostatnio komentuje do kitu ale voz poradzic weny brak stres itp..trzymaj sie cieplo

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurde, i po co ten Takeru? On tylko komplikuje sprawy. Nie dość, że dziecko to jeszcze jakiś j-rockowiec -.-
    ..i - ACH, ten dział w sklepie! >< Ale Aoi zawsze gotowy na wszystko ^^
    nie rozumiem tej małej. (tak, już zdążyłam zapomnieć jej imię...) Yuu na serio taka sknera? Może faktycznie, bo czasami sama to odczuwam.
    - zły o to, że ktoś poza nimi wiedział o planowanej adopcji
    - zły, że Kouyou zrobił dziecko i zostawił
    - zły, że Takeru podrywa Kouyou
    Kurde, faktycznie trochę mu bije. Ale!, cóż się dziwisz - czterdziestka coraz bliżej :c
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej,
    mała już nie była taka grzeczna...och Kou się obraził...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

DZIĘKUJĘ

Popularne posty