I will be 05
Piękny diabeł w łóżku
Kusi mnie masturbacją
Piękny diabeł w łóżku
Uprawiajmy seks w ciemności
My devil on the bed
W
całym studiu panowała ponura atmosfera, a to właściwie przeze
mnie. Kouyou znowu rozmawiał z tym małym skurczybykiem o imieniu
Takeru ( Pod rozdziałem wyjaśnię, o co chodzi dop. aut. ). Chłopak
przyszedł do nas specjalnie, żeby zamienić słówko z moim
partnerem. Ględził mu o jakiś duperelach, które mógłby
opowiadać swojemu senpai, Rukiemu. Z pewnością znalazłby z nim
więcej tematów do rozmów. Poza tym, mnie to irytowało. Irytował
mnie ten chłopak, wzbudzał zazdrość, przez co później
kłóciliśmy się z Kouyou i nie były to jakieś zwyczajne
sprzeczki. Raz się nawet pobiliśmy, co w sumie wyszło nam na
zdrowie. Chociaż później chodziliśmy w siniakach, to jakoś nam
ulżyło i nawet lepiej, poczuliśmy się sobie jeszcze bliżsi! W
końcu rzuciliśmy się na siebie jednocześnie i pobiliśmy się jak
prawdziwi mężczyźni. ( Czyli o tak się pobili KLIK dop. aut. )
-Aoi-san,
to ma być tak? - zawołał mnie jeden z dźwiękowców, przerywając
mi moje wpatrywanie się nienawistnym spojrzeniem w Takeru.
Przysięgam, jeśli kiedyś będę miał okazję z nim pić, to upiję
go i włożę do promu płynącego na plantację bawełny.
-Już
idę - odparłem, ruszając zły do staffu. Musiałem groźnie
wyglądać, bo zaraz wszyscy się odsunęli, kiedy do niego przyszedłem. Zły
Aoi jest zły.
Po
rozwiązaniu problemu Kouyou nadal stał z Takeru. Nikt prócz mnie
nie zwracał na nich większej uwagi, ale, no cholera jasna, Kai jak był
przeciwny romansowaniu w studiu, tak teraz siedział przy perkusji i
coś tam podkręcał. Zdenerwowałem się już i postanowiłem im
przeszkodzić.
-Oi,
oi! Take-chan - podszedłem do nich i objąłem swojego partnera w
pasie. - Jak się masz?
Kouyou
wyraźnie ucieszył się, że postanowiłem mu pomóc. Pewnie już
kilka razy starał się wygonić Takeru, ale coś mu to nie szło,
jak zawsze zresztą, kiedy wokalista już zaczynał pieprzyć o
byle gównie, byleby móc patrzeć na obiekt swoich westchnień,
którym był właśnie mój partner.
-A
dobrze - wyraźnie zesztywniał na mój widok. - Właśnie rozmawiamy
sobie.
-Widzę
właśnie - uśmiechnąłem się. - Pozwól, że porwę Uru, mamy
sporo pracy, prawda? - zsunąłem dłoń na udo Kou, który szybko
pojął mój plan.
-Mhm
- Kou przygryzł lekko wargę i przylgnął do mnie. Zdolna bestia.
-Aha,
ja już zaraz idę.
W
końcu.
-Ale...
Aoi-san, mam takie pytanie.
-Słucham?
-Ile
masz lat?
Stałem
chwilę, wpatrując się w niego tępo. O co on mnie zapytał?
-Trzydzieści
- chrząknąłem - jeden - chrząknąłem.
-Ach,
trzydzieści jeden. Czyli Uruha-san ma dwadzieścia dziewięć?
-Tak
- odparł Kouyou.
Po
cholerę mu to. No trzymajcie mnie! Fangirle, widzicie i nie
grzmicie. Ten pairing nawet by nie przetrwał!
-Chodź,
Uru-chan - mruknąłem do Kou, ciągnąc go za rękę. - Do
zobaczenia, Takeru.
-Papa
- chłopak nam pomachał, a ja szybko porwałem Shime na drugi koniec
pomieszczenia. Jak najdalej od takich typków.
-Dzięki,
Yuu - sapnął, opierając się o mnie.
-Drobiazg,
żabciu - cmoknąłem go w usta. - Ale stawiasz mi obiad.
-Hej,
wy! - krzyknął Kai. - Coś wam mówiłem o tego typu rzeczach w
pracy!
-Kou-chan,
trzymaj mnie, bo go zaraz własnoręcznie rozdupczę - warknąłem,
podwijając rękawy jak do bójki.
-Yuu,
zluzuj poślady - Kou złapał mnie za bluzkę, kiedy chciałem już
iść do Kaia. - Nie bije się kolegów w pracy. Potem możesz mu
wpierdolić.
-Zapamiętam
- odparłem i poszedłem zająć się swoimi sprawami.
Po
kilku godzinach ktoś zadzwonił do Kouyou. Akurat siedziałem obok
niego i piłem kawę, więc słyszałem, co mówił Kou. Dzwoniła
Kagome. W sumie, to ucieszyłem się, bo może chciała podrzucić
nam Sachiko.
-I
jak? Kiedy mała znowu do nas wpada? - zapytałem, kiedy zakończył
rozmowę. Posłał mi tylko jakieś nieobecne spojrzenie i zacisnął
wargi. - Coś się stało?
-Nanami
nie żyje.
*
Zamknąłem
oczy i westchnąłem, przykładając szklankę z whisky z lodem do
czoła. W tej chwili było to dla mnie jedyne ukojenie na gorący
koniec sierpnia i rozdmuchane myśli. Kouyou nie chciał ze mną
teraz rozmawiać o Nanami, dlatego dałem mu spokój. Wiedziałem
jednak, że tak wcale nie będzie dla niego lepiej. Musiałem po
prostu szanować jego zdanie, był przecież dorosły i nie
potrzebował niańki.
Ciekawiło
mnie też czy Nanami wpisała w dokumentach Sachiko Kouyou, jako jej
ojca, a jednocześnie drugiego prawnego opiekuna. Jeśli tego nie
zrobiła, to mała Shima została sierotą bez dachu nad głową.
Chyba, że ubezpieczyła ją w jakiś inny sposób. Nie sądziłem,
by mogła ot tak zignorować całą sytuację, pozostawić wszystko
losowi. Żadna matka nie mogłaby postąpić w taki sposób wobec
swojego dziecka.
Następnego
dnia z samego rana obudził mnie dźwięk dzwonka mojej komórki.
Nie, nie włączałem budzika. Ktoś inny postanowił mnie obudzić.
Zsunąłem się lekko z łóżka i zacząłem na oślep przeszukiwać
kieszenie dżinsów. W końcu znalazłem telefon. Odebrałem połączenie, po
czym przystawiłem aparat do ucha.
-Tak?
- stłumiłem potężne ziewnięcie, w konsekwencji czego w oczach
stanęły mi łzy.
-Obudziłem
cię? - zapytał Kou.
-Mhmmm
- wróciłem do normalnej leżącej pozycji. Głowa trochę mnie
bolała, zapewne przez to, że powszedniego dnia trochę wypiłem. -
Udało ci się.
-Shiro,
miałbym do ciebie gorącą prośbę.
-Słucham
cię, książę - zamknąłem oczy. Mimo wszystko chciało mi się
jeszcze spać, a dźwięk głosu mojego partnera był dla mnie,
niczym piękna kołysanka.
-Sachiko
nie ma kto się w tej chwili zająć, a ja z Kagome musimy załatwić
kilka spraw. Może mógłbyś trochę...
-Czy
ty coś sugerujesz? - otworzyłem oczy.
-Bystry
jesteś, nie ma co - mruknął. - To mógłbym ją dzisiaj do ciebie
podrzucić?
-A
dostanę coś w zamian?
-Moją
wdzięczność.
-Wdzięczność?
W naturze, mam nadzieję.
-No
oczywiście. Kupię ci truskawki.
Zaśmiałem
się głośno. Kou mi zawtórował.
-Tak
też może być. Ale nie zapomnij o czekoladzie i bitej śmietanie,
okej? Wiesz, że truskawki jem tylko ze słodyczami.
-Och,
przytyjesz, jak tak dalej będziesz robił. Ale to nawet dobrze. W
końcu będzie można cię za coś złapać, a nie żebra liczyć.
-A
do tej pory nie miałeś za co łapać?
-Łapać
w kółko za jedną rzecz... To mnie już trochę znudziło.
Chwilę
przetwarzałem jego słowa, co trochę utrudniał mi ból głowy.
Nudził go seks ze mną?
-A
za co chciałbyś łapać?
-No
nie wiem - westchnął teatralnie. - Posłuchaj, Yuu, przyjadę z
Sachiko za godzinę. Z pewnością dasz sobie z nią radę.
-Jasne
- podniosłem się do siadu. Głowa boleśnie mi zapulsowała. - Kou,
powiedz mi tylko, wiadomo, co z nią teraz będzie? Nanami musiała
jakoś o nią zadbać.
-Sachi
ma teraz rzekomo dwóch opiekunów. Mnie i Kagome. No i oczywiście
ciebie, ale to nie o to chodzi. Mała na razie zostanie u Kagome, a
potem pomyślimy - w jego głośnie wyraźnie wyczułem coś na wzór
rezygnacji.
-Hej,
Kou, dasz sobie radę. W razie czego, zawsze ci pomogę.
-Już
za bardzo cię wykorzystuję.
-Kouyou,
kocham cię, wiesz o tym przecież i od czegoś są te drugie
połówki, prawda?
Wstałem
i ruszyłem do kuchni, by zrobić sobie mocnej kawy.
-Może
i tak - westchnął. - Będę za jakiś czas. Do zobaczenia.
-Narazie.
*
Sachiko
wbiegła do salonu, zaciekawiona oglądając wszystkie rzeczy.
Objąłem lekko Kouyou i pocałowałem go krótko w usta. Nie
wyglądał dobrze.
-Może
usiądź na chwilę? - złapałem go za dłonie. - Zrobię ci coś do
jedzenia, napijesz się kawy.
-Shiro,
jesteś kochany, ale muszę już jechać. W razie czego dzwoń,
dobrze?
-Dobrze,
ale poczekaj tu chwilę.
Szybko
poszedłem do kuchni, w której zapakowałem przygotowane dla Kou
kanapki do plastikowego pojemnika. Wyciągnąłem mały termos i
przelałem do niego kawę z dzbanka. Wróciłem z tym do Kou, który
pokręcił lekko głową.
-Yuu,
naprawdę?
-Jak
nie chcesz jeść tutaj - wzruszyłem ramionami, podając mu zestaw
śniadaniowy. - W razie czego, też dzwoń.
-Kocham
cię - rzucił mi się na szyję. - I przygotuj się na coś więcej
niż truskawki - mruknął mi do ucha.
-Banany?
- zaśmiałem się, gładząc go po plecach.
-Dokładnie.
Poszedłem zaraz do Sachiko, która z akurat skakała po kanapie. Uśmiechnąłem się na ten widok, a dziewczynka zaśmiała się głośno.
-Sachi, pomożesz wujkowi zrobić zakupy?
*
Stwierdzenie,
że musimy zrobić zakupy naprawdę ucieszyło Sachiko. Dziewczynka
była przeszczęśliwa i postanowiła mi pomóc w ich zrobieniu.
-Sachiko,
odłóż tooo! - podbiegłem do dziewczynki, która zaczęła się
bawić jakimiś puszkami. Sachi odłożyła puszki na miejsce, ale
zaraz podleciała do działu z owocami. Biegłem za nią jak idiota
po całym sklepie, byleby koszt demolki nie przekroczył mojej
kwoty na koncie. Sachiko postanowiła mnie chyba pomęczyć.
Kiedy
ją w końcu złapałem, to ciągle trzymałem ją za rękę. Nie
podobało jej się to, ale tak było bezpieczniej dla niej, dla mnie
i przede wszystkim dla innych klientów.
-Wujek,
puść! - szarpała się lekko. - Wuuujeeeeek! - zapiszczała. To
naprawdę było to samo dziecko?
-Sachiko,
umówmy się, że jeśli będziesz ze mną wszędzie chodziła, to
zrobimy babeczki. Dobrze?
-Babeczki!
-Lubisz
babeczki? - uśmiechnąłem się do niej. Pokiwała energicznie
głową, a jej włosy zaczesane w dwie kitki zafalowały zabawnie. - To chodź, wybierzemy
jakieś, ale pamiętaj o naszej umowie.
I
wybraliśmy czekoladowe babeczki z różowym kremem i tęczową
posypką. Nie miałem pojęcia, w jaki sposób robić babeczki, bo to
Kouyou zawsze piekł, ale na opakowaniu była instrukcja.
Stwierdziłem, że sobie poradzę. W końcu poszliśmy na dział z prasą. Postanowiłem kupić
jakiś rozkład programów telewizyjnych i przy okazji magazyn
muzyczny.
-Wujek,
wujek! - Sachiko wyciągnęła wolną rączkę w stronę jakiejś półki, kiedy
już ruszaliśmy do kasy.
-Słucham
cię, Sachi.
-Te
panie nie mają ubrań! - oznajmiła. Powędrowałem wzrokiem tam,
gdzie wskazywał jej paluszek i pobladłem. Staliśmy akurat obok
działu z pornografią.
-Bo
są biedne - wymyśliłem na szybko. Nawet nie zwróciłem uwagi na
to, że pornografia znajduje się obok działu hobbystycznego.
Chociaż... Trudno się temu dziwić.
-Biedne?
-Nie
mają ubrań, dlatego są biedne - pociągnąłem ją w zupełnie
inną stronę. Było blisko, było blisko!
*
Dzień
z Sachiko minął mi dość nerwowo. Dziewczynka nie była wcale taka
grzeczna, jaka się wydawała. Miałem wrażenie, że ktoś podmienił
mi dziecko, bo ta mała nie zachowywała się tak, jak wtedy, kiedy
Kouyou się nią zajmował. Biegała wszędzie, zaglądała mi do
szafek i na każdym kroku zostawiała swoje zabawki. Zupełnie, jakby ktoś
ją cukrem nakarmił.
-Sachiko,
chodź, zjemy obiad - powiedziałem do dziewczynki, która aktualnie
zajmowała się rysowaniem kredkami po moich nutach do najnowszych
piosenek. Miałem szczęście, że zawsze robiłem odbitki, a w razie
czego, Kouyou trzymał też moje kopie u siebie.
-Nie
chcę - burknęła, nie oderwawszy się nawet od swojego zajęcia.
Dzielnie mazała jakieś znaczki. Kucnąłem przy niej, zaglądając
jej przez ramię.
-Jeśli
zjesz obiad, to później zrobimy babeczki - powiedziałem.
Dziewczynka
spojrzała na mnie błyszczącymi oczami. Wypisz, wymaluj Kou-chan.
-Ale
najpierw rysunek.
-Dobrze,
a co rysujesz? - usiadłem na podłodze. Stolik, na którym rysowała,
był na tyle niski, że widziałem wszystko bez problemu.
-To
jest mama - wskazała na postać, która zapewne miała na sobie
różową sukienkę, a na koślawej twarzy szeroki uśmiech. - To
tata - wskazała na wyższą osobę, obok.
-Mama
i tata? - pogładziłem ją po plecach.
-Tak!
-Aha,
tak, a to kto? - wskazałem na jakąś osobę obok. Była smutna w
porównaniu do pozostałych dwóch postaci.
-Wujek
Yuu - odparła. - Prawie zawsze jesteś smutny.
-Smutny?
- przekrzywiłem głowę.
-Smutny
albo zły.
Siedziałem
przy niej nie odezwawszy się już słowem. Poczekałem, aż skończy
swoje dzieło. Trochę zmartwił mnie fakt, że uważała mnie za
takiego zgreda, któremu nic nie pasowało ( Co się dziwisz. dop.
aut. ). Nie chciałem, żeby córka mojego partnera postrzegała mnie
w taki sposób, nawet jeśli nie miała jeszcze skończonych pełnych
czterech lat.
A
może naprawdę byłem takim wiecznie złym snobem?
*
-Wujek!
Pali się!
-Co
się pali?
-Piekarnik!
Zerwałem
się z kanapy i pobiegłem do kuchni. Całkowicie zapomniałem o tych
babeczkach! Otworzyłem drzwiczki piekarnika, a na mnie zaraz buchnął
smolisty dym. Otworzyłem okno na oścież, próbując przewietrzyć
pomieszczenie. Chwyciłem za ścierkę i wyciągnąłem blachę z
babeczkami, które bardziej przypominały węgiel niż wypiek.
-Jestem!
- doszedł do mnie trzask drzwi i głos Kouyou. - Co tu się dzieje?!
- mój partner wszedł do kuchni. Zauważyłem, że Sachiko kryła
się za jego nogami. W rękach trzymał siatki z zakupami.
-Babeczkę?
- pokazałem mu spaloną blachę, na co otworzył szeroko oczy.
-Nie,
dzięki - odłożył zakupy na szafkę. - Wywietrz tu. Wrócę z
Sachi za dziesięć minut.
I
tak, jak nagle się pojawił, tak nagle wyszedł. Zostawił mnie z
tym wszystkim.
Shima
i Sachiko wrócili pół godziny później. Mieli kupne babeczki i
jeszcze jakieś słodycze. Miło, nie powiem. Mała nie była aż tak
bardzo rozczarowana, ale Kou powiedział, że niemal popłakała się
na wieść, że nie zje domowych babeczek. Cóż, nie byłem
najwyraźniej aż tak dobrym opiekunem.
-I
załatwiłeś, co tam miałeś? - zapytałem, wyciągając zakupy,
które przyniósł Takashima. Mężczyzna trzymał swoją córę na
kolanach, a ona przeglądała jakąś książeczkę z obrazkami.
-Tak.
Ale potem ci powiem, okej?
-No
dobra - wyciągnąłem opakowanie truskawek. - No proszę,
pamiętałeś.
-To
znajdź jeszcze banany, czekoladę i śmietanę - mrugnął do mnie.
Zaśmiałem
się i pokręciłem głową.
Wieczorem
Shima położył Sachiko w jednym z trzech wolnych pokoi, jakie
jeszcze były u mnie w apartamencie. Dziewczynka zasnęła mu na
kolanach, kiedy oglądaliśmy telewizję.
-Na
pewno śpi? - zapytałem, kiedy Shima zamknął za sobą drzwi od
salonu.
-Na
pewno - usiadł obok mnie, od razu przytulając się do mnie.
-To
jak tam dzisiaj? - zapytałem, obejmując go. - Miałeś mi
powiedzieć, co dzisiaj załatwiłeś.
-Wraz
z Kagome załatwialiśmy sprawę z pochówkiem Nanami - odparł
cicho. - I opiekę nad Sachiko. Raz będzie u nas, raz u Kagome.
Jestem wpisany, jako jej drugi prawny opiekun.
-Jako
jej ojciec?
-Tak
- wtulił się we mnie. - Yuu, to co my teraz zrobimy?
-A
co możemy zrobić? Zajęcie się małą jest najlepszą opcją. Nie
sądzisz?
Westchnął
głośno.
-Może
zjemy teraz te truskawki? - zmienił temat.
Od
razu się zgodziłem na konsumpcję owoców, które kupił Shima.
Przygotowaliśmy sobie truskawki w czekoladzie i bitą śmietaną, a
do tego wzięliśmy banany. Z gotowymi słodkościami
usiedliśmy na kanapie i zaczęliśmy się nimi zajadać.
-Dziwne
to - stwierdziłem, zmieniając kanały w telewizji. Leciał jakiś
horror, ale nie miałem zamiaru go oglądać.
-Włączmy
coś na DVD - zaproponował mój partner.
-Nie
mam niczego ciekawego - westchnąłem.
-To
może - Kou rozglądał się chwilę po pomieszczeniu. W końcu wziął
jedną z truskawek i wcisnął mi ją do buzi. Spojrzałem na niego
zaskoczony.
-Co
ty robisz? - zapytałem po zjedzeniu owocu.
-Staram
się być romantyczny, myślisz, że po co to wszystko?
Wywróciłem
oczami. Kou zaśmiał się tylko, a po chwili włożył sobie
truskawkę w usta i przybliżył się do mnie. Odgryzłem kawałek
owocu i zjadłem go. Shima zjadł swoją połowę, a następie palcem
nabrał trochę śmietany i włożył go do ust, ssąc.
-Ty
perwersyjny tatuśku - zaśmiałem się, dotykając jego policzka.
Shima
znowu nabrał śmietany palcem, i przystawił mi go do twarzy.
Przesunąłem po nim językiem, a następnie go zassałem. Gdy
skończyłem, mój partner zarzucił mi ręce na ramiona. Pocałowałem
go czule, łapiąc go pod bokiem.
-Jutro
znowu do pracy - mruknął Shima, kiedy oderwaliśmy się od siebie.
Musiał mi przypominać? - I znowu Takeru się przyczepi.
-Kiedyś
pobiję tego gnojka - syknąłem, zsuwając ręce na uda Kouyou.
-A
ja ci pomogę - przylgnął do mnie, dając mi przesuwać rękoma po
tych niesamowicie seksownych kończynach. - Yuu-chan, chodźmy do
sypialni.
Przenieśliśmy
się do niej powoli. Nie zapalaliśmy nawet światła, tylko po
ciemku zaczęliśmy się rozbierać. Położyliśmy się nadzy do
łóżka i chwilę leżeliśmy obok siebie.
-Yuu...
-Hm?
-Jestem
twardy.
Odwróciłem
się na bok i dotknąłem jego przyrodzenia. Był naprawdę twardy.
-I
co my teraz zrobimy? - zapytałem z udawanym strachem w głosie.
-Nie
mam pojęcia
Przesuwałem
powoli ręką po jego członku. Sam już miałem wzwód, ale wolałem
zająć się Takashimą.
-A
jeśli będziemy cicho?
-My
cicho?
Shima
przesunął się i gestem ręki kazał mi się położyć. Zrobiłem
to, a on bezceremonialnie wziął mnie w usta. Sapnąłem, a Shima
powoli poruszał głową w górę i w dół. Pewnym momencie zaczął
stymulować moje jądra. Zacisnąłem wargi, nie chcąc wydać z
siebie żadnego dźwięku, chociaż było mi naprawdę dobrze. W
końcu Kou przyspieszył. Powstrzymałem się, żeby nie łapać go
za włosy. Nie był przecież jakąś dziwką do spełniania
zachcianek seksualnych.
-Kou...
Ja zaraz - jęknąłem cicho.
Takashima
przerwał w tym momencie i położył się obok, plecami do mnie.
-Dobranoc
- mruknął, wtulając się w poduszkę.
-Shima,
no co ty.
Przecież
w każdej chwili mogłem wystrzelić!
-Kochanie...
Podasz mi zabezpieczenie z szafki?
Shima
otworzył szafeczkę nocną i podniósł się do siadu. Przewracał w niej
chwilę rzeczy, aż w końcu wyciągnął szeleszczące opakowanie.
Wyciągnął jedną saszetkę ze środka i podał mi ją.
Rozpakowałem prezerwatywę, a następnie...
-Tata
- doszedł do nas cichy głos z korytarza.
-Schowaj
to! - syknął Shima. Zerwał się na równe nogi. Założył coś na
siebie i wyszedł z sypialni.
Westchnąłem
głośno, opadając na poduszkę. Zostałem sam z niemałym
problemem.
*
Następnego
dnia Shima był na mnie zły, bo zająłem się sam sobą. No
przepraszam bardzo, że już nie mogłem wytrzymać. On jednak nie
mógł tego pojąć, dlatego zaraz, jak Kagome przyszłam po Sachiko,
on się zmył. Pojechał do studia, nawet nie mówiąc o tym słowa.
-Dalibyście
radę...
-Aoi
może to zrobić sam, prawda? - przerwał Kou Rukiemu, który chciał
coś zmienić w naszym solo. Zły Uruha to złośliwy Uruha.
-No
nie wiem, to na dwie gitary.
-Aoi
da sobie radę, nawet jeśli chodzi o dwie gitary.
Takashima
odwrócił się i poszedł do Reity. Wokalista spojrzał na mnie z
niemym pytaniem na twarzy. Nie, Kouyou nie był tylko zły, on był po prostu na
mnie wkurwiony.
-Coś
się stało? - Ruki zmarszczył lekko łuk brwiowy. Łuk brwiowy, bo
brwi jako takich nie miał. Stylistka go ich ostatnio pozbawiła.
-Ciekawość
to pierwszy stopień do piekła, dlatego uwierz mi, nie chcesz
wiedzieć.
-No
jasne, ale to się trochę odbija i na nas - na jego czole powstała
głęboka zmarszczka. Miałem ochotę się śmiać z jego miny. Bez
brwi wyglądał dziwnie. Jeszcze dziwniej wyglądał po ich
narysowaniu, jakby ktoś je od szklanki dorobił. Nie różniło
się to w sumie niczym od efektu, jaki miał po liftingu, ale sam
fakt, że ktoś go zgolił przyprawiał mnie o napady śmiechu.
Swoją
drogą, to nie tylko brwi nie miał...
Ruki
nie posiadał również włosów na głowie ( Pozdrawiam Chinatsu! dop, aut. ), a wszystkie jego super stylizacje
były perukami. Nieźle, no nie? Ciekawiło mnie tylko, co by było,
gdyby taki tupecik spadł mu podczas koncertu, a fanki poznałyby jego mroczny sekret. Byłoby to coś na miarę apokalipsy zombie. Swoją
drogą, to wypadałoby wybudować schron... Tak na wszelki wypadek.
Ale mówiąc już całkiem poważnie, to biedny, łysy Matsumoto
musiałby się wybrać na wygnanie i żyć na pustyni przez
czterdzieści dni o ryżu i wodzie, niczym słynny Jezus z chrześcijańskiej mitologii. A przynajmniej czekać tyle, aż by mu kłaki
na głowie odrosły. Do tego czasu pozostawał Łysym z Brazzers, a
raczej Łysym z Gazettek.
-Chciałbyś
wiedzieć?
-Po
to się pytam.
-To
powiem ci tyle, że kłótnie podczas seksu to nic przyjemnego.
Ruki
stał chwilę, starając się zrozumieć, co powiedziałem. Kiedy już
dotarło to do niego, to jego twarz przybrała kolor dojrzałego
pomidora. Nie sądziłem, że będzie się krępował podczas rozmowy
o czymś takim. A może zmieszał się, bo to chodziło o mnie i
Kouyou? Kto go tam wie.
-No
to... Nie stanął ci? - palnął. Patrzył w podłogę, w której
chyba próbował wywiercić dziurę nogą. Teraz to ja się
skrępowałem.
-Stanął
- odchrząknąłem. - Zawsze staje na baczność, gdy jest warta.
Nagle
zobaczyłem, że Takeru wchodzi do studia. Obrzuciłem go wściekłym
spojrzeniem, kiedy spostrzegłem, jak podchodził do mojego faceta. W
głowie ułożyłem już sobie nawet wyliczankę, specjalnie dla Takeru.
Raz,
dwa, trzy, giniesz ty.
-Powiedz
mi, dlaczego ten gówniarz się do niego przystawia? - syknąłem,
mrużąc wściekle oczy. Shima przywitał się z kurduplem i posłał
mi ukradkiem złośliwe spojrzenie. No tak! Teraz to Kou zrobi
wszystko, bylebym poczuł się poniżony i zazdrosny. Okrutny był.
-Uruha
musi być dla niego atrakcyjny. Wiesz, taki jego idol i tak dalej.
-Niech
sobie będzie, ale wara od niego, bo tego małolata powieszę za
fiuta na lampie. Będzie sobie dyndał, dopóki członek mu nie
odpadnie.
-Sadystyczne
zapędy Aoiego - mruknął Ruki.
Jak
się później okazało, Shima zniknął po pracy z Takeru. Pięknie...
----
Wiecie, żuczki, I will be w oryginalnej wersji jest bardzo długie i ma sryliard wątków. Jednym z nich jest właśnie zauroczenie Takeru ( z Sug ) do Uruhy. Bo właściwie całą tą historię przedstawiam wam od środka...
Jesteście ciekawi czwartej serii Migdała? Postaram się z nią ruszyć za jakiś czas... Miesiąc max.
Oczywiście liczę na wasze opinie. Pozdrawiam też was z moim kotełem, który siedzi zawsze obok mnie, kiedy dodaję jakikolwiek rozdział. Możecie go nazywać drugim autorem! XD
Do następnego rozdziałuu~!
Nie, nie jestem ciekawa co będzie w 4 serii migdała. Jestem ciekawa I will be i HMD >:C
OdpowiedzUsuńRYŁAM KOLANAMI O BETON ZE ŚMIECHU TYLE RAZY, ŻE CHYBA NIE ZLICZĘ, OCH GOD.
AOI STARY ZGRED I BIEDNE PANIE. ŁYSY BEZ BRWI Z BRAZZERS I DZIĘKUJĘ ZA POZDROWIENIA (bc jestem geniuszem i Godzilla x Twój pies rulez)
Mimo tej jakże sad wiadomości, że Nanami nie żyje, to i tak całość zagłusza mi mój niesamowicie głośny i dziki śmiech, kiedy czytałam całą resztę. Kocham to XD
Te wszystkie teksty Aoiego XD Tak bardzo w jego stylu. Niedobry Kouyou zostawił go samego jak mógł. W ogóle ta część jest genialna. Smutno, że Nanami już umarła ._. ale potem było tak śmiesznie, że zapomniałam nawet o tym XD Akcja w sklepie była genialna XD . Ja mam tylko nadzieje, że z Takeru nie dojdzie do czegoś "głębszego". Uruś niech już nie gniewa bo złość piękności szkodzi.W ogóle strasznie mi się ta część podobała i jeszcze mi banan z twarzy po przeczytaniu tego nie zszedł XD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę wenki ^_^
Swietne to opowiadanie! Smialam sie jak glupia do telefonu :D pozdrawiam i zycze weny :3
OdpowiedzUsuńcoraz ciekawiej
OdpowiedzUsuńdop..wiem wiem ostatnio komentuje do kitu ale voz poradzic weny brak stres itp..trzymaj sie cieplo
Kurde, i po co ten Takeru? On tylko komplikuje sprawy. Nie dość, że dziecko to jeszcze jakiś j-rockowiec -.-
OdpowiedzUsuń..i - ACH, ten dział w sklepie! >< Ale Aoi zawsze gotowy na wszystko ^^
nie rozumiem tej małej. (tak, już zdążyłam zapomnieć jej imię...) Yuu na serio taka sknera? Może faktycznie, bo czasami sama to odczuwam.
- zły o to, że ktoś poza nimi wiedział o planowanej adopcji
- zły, że Kouyou zrobił dziecko i zostawił
- zły, że Takeru podrywa Kouyou
Kurde, faktycznie trochę mu bije. Ale!, cóż się dziwisz - czterdziestka coraz bliżej :c
Pozdrawiam :*
Hej,
OdpowiedzUsuńmała już nie była taka grzeczna...och Kou się obraził...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia