I will be 06
Jeśli wiadome jest, że wszystko będzie mieć swój koniec
My z pewnością będziemy wieczni
Jeśli powiedziane jest, że nic nie jest pewne
Możemy przysiąc sobie jutro
Red
Takeru
niepewnie usiadł przy stole. Wyprostowany, niczym struna, rozglądał
się skołowany po sali restauracji, która była bogato zdobiona w
stylu europejskim. Kelner przyniósł nam karty dań i wodę.
Zacząłem studiować menu, nie zwracając zbytniej uwagi na
skrępowanego chłopaka.
-U-uruha-san,
te dania są bardzo drogie - powiedział cicho. Zerknąłem na niego
znad karty, unosząc lekko wyregulowane brwi. Denerwował mnie ten
cały Takeru, ale jeśli chciałem zdenerwować Yuu, to tylko w taki
sposób. Wiedziałem, że mój partner nienawidził wokalisty.
-To
co z tego? - odparłem. Posłałem mu ciepły uśmiech. - Nie martw
się o to.
-No
dobrze.
Rybka
połknęła haczyk...
Zjedliśmy
wraz z Takeru kolację. Później zaproponowałem chłopakowi, że go
odwiozę. Zgodził się na to bez wahania. Odprowadziłem go pod same
drzwi. Kiedy już chciałem odejść, on złapał mnie za koszulkę i
wciągnął do swojego mieszkania. Starał się mnie pocałować.
Zamknął wtedy oczy, dlatego nie widział grymasu, w którym
wykrzywiła się moja twarz. Połączenie obrzydzenia z szokiem. Mimo
wszystko nie pochyliłem się i nie ułatwiłem mu dostępu do swoich
warg.
-Muszę
już iść.
-Zostań
- poprosił niemal płaczliwym tonem. Otworzył oczy, które błyszczały się
w niemym błaganiu.
-Kiedy
indziej.
Szybko
ulotniłem się z jego mieszkania. Było blisko.
*
W
domu odsłuchałem wszystkie wiadomości, jakie Yuu nagrał mi na
skrzynkę. Mężczyzna przepraszał mnie w nich, błagał, abym się
do niego odezwał i, żebym dał spokój z Takeru. Oczywiście, że
nie oddzwoniłem. Wolałem porozmawiać z nim o tym w cztery oczy.
Następnego
dnia mieliśmy całym zespołem pracować nad szatą graficzną
nowego singla. Oczywiście całość była w rękach Rukiego, jednak
my także musieliśmy włożyć w to swoje pięć groszy. A to tylko po
to, żeby nie było, że się na wszystko zgadzamy. I tak już na
sporo pozwoliliśmy wokaliście. Elektroniczne wstawki były? Były. Jeszcze bardziej zniewieściały wygląd był? Był. Ruki stwierdził też, że kiedyś moglibyśmy dorobić dubstepowe wstawki do
muzyki, na co się nie zgodziłem. To byłaby już porażka na całej
linii! Takanori jednak nie ustępował, dlatego niestety w przyszłości
mogliśmy liczyć na coś tak gównianego ( diss na division XD dop.
aut. ).
Siedzieliśmy
właśnie w studiu, czekając na ostatniego osobnika, którym był
mój facet. Spóźniał się pół godziny, a on zawsze przychodził
na czas.
-Uruha,
zadzwoń do niego - polecił Kai.
-Dlaczego
ja? - burknąłem, zakładając nogę na nogę.
-Może
dlatego, że wy jesteście ze sobą trochę bliżej, masz z nim lepszy kontakt, a poza tym, jesteście ze sobą.
-No
i co z tego?
-Powinieneś
się nim zainteresować przecież.
-Powinienem,
ale nie muszę - wzruszyłem ramionami. W tym momencie pozostałej
trójce opadły szczęki. Pewnie normalnie już bym do niego
wydzwaniał, ale teraz nie miałem zamiaru tego robić. Yuu był
dorosły, umiał chyba sam trafić studia.
-Dobra,
to ja zadzwonię - perkusista poddał się i wyszedł na korytarz, by
zatelefonować do Shiro.
Ruki
spojrzał na mnie niepewnie, a Rei uniósł lekko brwi w zdziwieniu.
-Jak
mam mu za coś przyjebać, to mów - powiedział basista tonem pełnym
powagi. Dziękuję bogowie, że mam takiego kochanego przyjaciela,
który byłby w stanie wpierdolić mojemu partnerowi. Może nawet
kiedyś skorzystam...
-Na
razie nie trzeba. Ale w razie czego, to zwrócę się do ciebie.
-Jak
się zapytałem Aoiego, o co chodzi, to powiedział, że coś wam tam
z seks nie tak poszło - Ruki oblał się soczystym rumieńcem.
Zmrużyłem oczy, niczym żmija. Już czułem, jak opieprzę Shiro za
takie gadanie.
-Nie
stanął mu? - zapytał Rei.
-Też
go o to pytałem, a stwierdził, że mu stanął.
-Boże,
o czym wy gadacie? - wywróciłem oczami. - To nasza sprawa, o co
poszło. Czy ja się wam wtrącam do tego bardziej prywatnego życia?
-Nie
o to tu teraz chodzi - wokalista założył ręce na siebie. - Obaj
jesteście w zespole, więc pomyśl, jaki to ma wpływ na wszystko.
To pierwszy raz, kiedy tak otwarcie widać, że coś się tam u was
stało. Aoi nie potrafi się skupić na grze, stara się jakoś z
tobą rozmawiać, a ty go ignorujesz i jeszcze umawiasz się z jakimś
gówniarzem. Jak mamy być drużyną, skoro wy nie rozmawiacie ze sobą. Poza tym, taki
związek to jedno wielkie ryzyko. Może kiedyś przestaniecie czuć
do siebie to, co czujecie teraz i co wtedy? Znając was oboje te
osiem lat, nie sądzę, byście zostali razem w zespole.
-Jesteśmy
drużyną? - prychnąłem pod nosem. Co za określenie.
-Drużyną
pierścienia, a ja jestem Gandalf - burknął Matsumoto. - Albo się
dogadacie, albo zacznę czarować.
-Ta,
uważaj, bo obsypie nas brokatem - mruknął Reita.
-Coś
powiedział? - syknął Ruki. - Ale zboczyłem przez was z tematu!
Musicie się pogodzić, rozumiesz? - zwrócił się do mnie. - To
może zniszczyć zespół.
-Spokojna
twoja łysa główka - wyciągnąłem się wygodnie na kanapie. -
Wszystko jest pod kontrolą.
Do
pomieszczenia wrócił Kai, który krzywił się trochę. W dłoni
ściskał komórkę.
-Dodzwoniłeś
się? - spytał Akira.
-Tak...
Udało mi się.
-I
gdzie jest? Albo nie, niech zgadnę. Pił wczoraj, a teraz leczy
kaca, leżąc w łóżku, tak? - prychnąłem. To byłoby bardzo w
jego stylu. W sumie, w moim również.
-Jest
w szpitalu.
-A
nie mówiłem... Zaraz, co? W szpitalu?! - zerwałem się na równe
nogi. - Co mu się stało?!
-Żartuję
- zaśmiał się Kai, a ja posłałem mu wzrok jadowitej żmii.
Przez chwilę miałem wrażenie, że serce mi wyskoczy z piersi. Yuu
w szpitalu. W krótkiej sekundzie ułożyły mi się w głowie
najgorsze scenariusze. Zawał, wypadek, może ktoś go próbował
zabić. To nie było śmieszne.
-Oto, w jaki sposób nieczuły Uruha zmienia się z wrednego zgreda w przejmującego
się partnera - zaśmiał się Ruki.
-Mniejsza
z tym, gdzie on jest? - Akira również był tym rozbawiony.
Usiadłem
na miejsce, nie mogąc być dłużej obrażonym. Wyobrażenie sobie
życia bez Yuu podziałało na mnie jak zimny prysznic.
-W
sumie, to nie mogłem w to uwierzyć, kiedy mi powiedział, ale chyba
wszyscy musimy. Pojechał do Mie, ale powiedział, że jeszcze dzisiaj
będzie wracać.
-Po
co?
-Prosił,
żeby ci nie mówić, ale i tak się dowiesz - lider wzruszył
ramionami. - Powiedział, że to ma być jakaś niespodzianka dla
ciebie.
-Dla
mnie?
-Dla
nas wszystkich.
*
Około
dwudziestej pierwszej znalazłem się pod drzwiami mieszkania Yuu.
Jego samochód był na swoim miejscu parkingowym, dlatego zakładałem,
że właściciel pojazdu także był u siebie. Miałem dylemat czy powinienem dzwonić do
drzwi czy może raczej wejść od razu. Po kilku minutach stania pod drzwiami uznałem, że użyję dzwonka. Shiro ociągał się z
otwieraniem.
-Kou?
- wpuścił mnie do środka.
-Chciałem
z tobą porozmawiać - mruknąłem.
-Nie
wiem czy to odpowiednia chwila - stwierdził. Wskazał na buty
stojące na podłodze. Nie były Yuu ani moje.
-Akurat
teraz? - westchnąłem. - I to była ta niespodzianka?
-Błagam,
nie komentuj już tego.
Poszedłem
z Yuu do salonu, gdzie byli jego rodzice. Pani Shiroyama siedziała
na kanapie, oglądając telewizję, a jej mąż stał, patrząc przez
okno. Ciekawe, jakie widoki on tam chciał zobaczyć. Prócz osiedlowej drogi i chodnika, mógł podglądać sąsiadkę Yuu, która lubiła chodzić toples.
-Dobry
wieczór - przywitałem się z nimi. Od razu spotkałem się z
groźnym ostrzałem spojrzenia ojca swojego partnera, który gwałtownie odwrócił się w moją stronę. Nie był
zadowolony z faktu, że jego syn był związany z drugim mężczyzną,
na jego miejscu też bym pewnie nie był. No przepraszam bardzo, serce nie sługa. Z Yuu mogliśmy się kłócić się o jakieś pierdoły, ale bez siebie żyć i tak nie potrafiliśmy.
-Dobry
wieczór - matka Shiro chociaż mi odpowiedziała, ale ona też
wolałaby, żeby syn zadawał się z kobietą. - Co u ciebie słychać,
Kouyou? - rzuciła od niechcenia.
-U
mnie w porządku, dziękuję, że pani pyta.
-Zaraz
wrócimy - mruknął Shiro, ciągnąc mnie do kuchni. Dałem mu się
bez problemu tam zaciągnąć. - O czym chciałeś rozmawiać? -
zapytał.
-O
tym, co się ostatnio stało.
-Poszedłeś
gdzieś z Takeru.
-Postanowiłeś
spełniać się beze mnie, a na dodatek już prawie spałeś -
warknąłem. - A jeśli chodzi o Takeru, to byłem z nim na obiedzie,
więc nawet nie próbuj wysnuwać jakiś głupich teorii.
-No
dobrze. Uznajmy, że ci wierzę, ale co mnie ma w tym przekonać?
-Ty
chyba nie myślisz, że mógłbym iść z nim do łóżka? -
podniosłem głos, jednak zaraz go ściszyłem. - Błagam cię, to
chore.
-A
skąd mam wiedzieć, co robiliście?
-Wpieprzaliśmy
krewetki - syknąłem zły. - Posądzanie mnie o coś takiego -
pokręciłem głową. - Wiesz, co? Ty się lepiej pożegnaj z seksem
na najbliższy czas.
-Musisz
badania zrobić?
Nie
wytrzymałem. Zamachnąłem się i uderzyłem go w twarz. Shiro
zamrugał kilkakrotnie, dotykając zaczerwienionego odcisku mojej
dłoni na policzku. Wyszedłem z kuchni i szybko ubrałem buty.
-Kouyou,
czekaj, przepraszam! - Yuu rzucił się za mną. Czyli musiałem mu
walnąć, żeby się ogarnął?
-Do
widzenia, życzę dobrej nocy - zajrzałem jeszcze do salonu. Rodzice
Yuu mieli trochę zaskoczone miny.
-Kouyou,
zostań.
-Wybacz,
ale zapomniałem, że Takeru na mnie czeka - rzuciłem zjadliwie. -
To do widzenia, Shiroyama-san - rzuciłem, trzaskając za sobą
drzwiami.
*
Kagome
złapała mnie za dłoń i spuścił głowę, nie chcąc pokazywać
łez. Mimo wszystko sam miałem ochotę płakać. Oglądanie na
ekranie płonącej trumny nie należało do przyjemnych przeżyć, zważywszy na fakt, że w owej trumnie spoczywała bliska osoba.
Ścisnąłem drobną dłoń Kagome i z tępym wzrokiem patrzyłem na
ekran.
-Kouyou
- pisnęła - a jeśli się obudziła? Jeśli tak naprawdę cały
czas spała?
Objąłem
ją, wzdychając. Kobieta płakała rzewnie, nie ukrywając bólu.
Zamknąłem oczy, nie chcąc już o tym myśleć, nie chcąc pamiętać
tego, co łączyło mnie z Nanami.
Później
poszliśmy wysypać prochy przyjaciółki do morza. Zrobiliśmy to
oboje. Popiół został częściowo porwany przez podmuch ciepłego
wiatru. Drobinki rozproszyły się i wpadły do wody.
-I
co teraz? - Kagome mrużyła oczy przez rażące słońce. - Jej już
nie ma.
-Nie
ma - pokiwałem głową. Ściskałem w dłoni pustą urnę. Była dziwnie ciężka.
Staliśmy
nad zatoką, nie wiedząc, co ze sobą zrobić. Uczucie pustki, jakie
temu towarzyszyło, było nieznośne. Czegoś wyraźnie w tym
wszystkim brakowało, a raczej kogoś.
-Myślisz,
że kiedyś...?
-Na
pewno - przerwałem jej. - Kiedyś na pewno.
Kagome
przytuliła się do mnie. Mimo wszystko była tylko kobietą i
potrzebowała bliskości. Tego, by ktoś trzymał ją w ramionach,
zapewniając o tym, że wszystko będzie dobrze.
-Boję
się, Kouyou.
-Nie
bój się. Będę z tobą - zapewniłem ją.
Zamknąłem oczy. Wzmocniłem uścisk na jej drobnym ciele. Powoli docierała do mnie ta myśl. Ta smutna wiadomość, że jej już nie było.
Po
powrocie do mieszkania, czekała na mnie niespodzianka w postaci Yuu. Siedział w salonie.
-Kouyou,
to co powiedziałem... - wstał z kanapy i podszedł do mnie.
Skrzywiłem się tylko, kręcąc głową. Nie miałem ochoty na żadne
rozmowy odnośnie naszego związku. Chciałem jedynie wziąć
prysznic, położyć się do łóżka i spać.
-Yuu,
nie mam ochoty teraz o tym rozmawiać - zacząłem powoli rozpinać
guziki koszuli. - Chciałbym się położyć.
-Coś
się stało? - zapytał.
-Byłem
na kremacji Nanami - odparłem, ruszając do łazienki. Oczywiście
poszedł za mną.
-Nie
powiedziałeś, że to dzisiaj. Mogłem iść z tobą.
-Byłem
z Kagome - odparłem, zsuwając koszulę z ramion. Wrzuciłem
odzienie do kosza na brudną bieliznę i westchnąłem.
-Kou...
- oparłem się o Yuu - ...you, przepraszam za to, co powiedziałem.
-Też
cię przepraszam - zarzuciłem mu ręce na ramiona. Shiroyama objął
mnie mocno, a ja położyłem mu głowę rameniu.
Podjęliśmy
mądrą decyzję, by wykąpać się we dwoje. Do tego wzięliśmy
butelkę wina i kieliszki. Ot, romantyczna kąpiel uwieńczająca
naszą zgodę. Leżeliśmy tak w wannie, rozmawiając o wszystkim i o
niczym.
-A
twoi rodzice? - zapytałem, kiedy Yuu dolewał nam wina.
-Są
u mnie w mieszkaniu. Pewnie już przeszukali wszystkie szafki i
skrytki.
-Świerszczyki
wyrzuciłeś?
-Oczywiście
- zaśmiał się. Upił trochę trunku.
-A
po co w ogóle oni przyjechali?
-Tak
o, w odwiedziny. Nie wiem nawet na ile, a znając ich, to będą
siedzieć z dwa tygodnie - westchnął, odchylając głowę. -
Poprosili mnie najpierw, żebym do nich przyjechał, bo niby ważna
sprawa. Wrobili mnie.
-Och,
jak mogli - pokręciłem głową, wypijając duszkiem wino ze swojego
kieliszka.
-Okropnie
postąpili - pokręcił głowę.
-I
co my teraz zrobimy? - odłożyłem naczynie na brzeg wanny i
przylgnąłem do torsu Yuu.
-Możemy
tutaj zostać na wieki wieków. I się kochać - pocałował mnie we
włosy i także odłożył kieliszek.
-Panie
Shiroyama, cóż to za propozycja? - podniosłem się i usiadłem mu
na biodrach, ujmując jego twarz w wilgotne dłonie.
-Jedyna
w swoim rodzaju - oplótł mnie rękoma. - Możemy dokończyć to,
czego kilka dni temu nie skończyliśmy.
Pochyliłem
się, muskając jego wargi swoimi. Bawiliśmy się tak chwilę, w
końcu pogłębiając pieszczotę. Po każdym krótkim pocałunku,
odrywaliśmy się od siebie, patrząc na sobie w oczy. Yuu w końcu
naparł swoimi wargami na moje i, niczym pan i władca świata,
pochylił się, pozbawiając mnie pozycji dominującej. Woda w wannie
zafalowała mocno i trochę jej się wylało na podłogę. W końcu
wyszliśmy z wanny, wytarliśmy się i trzymając się za ręce,
poszliśmy do sypialni. Rzuciliśmy się do miękkiej pościeli.
Obdarowywaliśmy się pocałunkami, jednocześnie pieszcząc swoje
ciała. W końcu dałem się sprowadzić swojemu kochankowi do
pozycji klasycznej. Oplotłem go nogami i trzymając się go, niczym
rzep, pozwoliłem mu we mnie wejść. Na początku cholernie
bolało, ale w końcu Yuu wiedział, w jaki sposób się poruszać,
by sprawić mi przyjemność.
-Nie...
Dochodź... We mnie - wyjęczałem, puszczając go i rozstawiając
szeroko nogi. Znowu nie mieliśmy prezerwatywy.
Shiro
spełnił moją prośbę i wyszedł ze mnie tuż przed wytryskiem.
Wylał się na moje podbrzusze, a ja pobrudziłem i jego i siebie.
Opadłem swobodnie na łóżko, drżąc jeszcze z przeżytego orgazmu.
Regulowałem wraz z Yuu nierówne oddechy. Dawno nie czułem tego typu
bardzo silnego zaspokojenia po orgazmie, jak teraz. Zawładnęło mną
uczucie rozluźnienia i poczułem się bardzo senny. Zamknąłem
oczy.
-Też
to czujesz? - zapytał Yuu, który na mnie leżał.
-Co
takiego? - uchyliłem jedną powiekę, zerkając na niego. Miał
zamknięte oczy.
-To
cudowne uczucie, że seks był tak świetny, że zaraz zaśniesz.
Parsknąłem
mimowolnie.
-Tak.
Też to czuję.
Nawet
nie zauważyłem, kiedy zasnąłem. Miałem jednak dziwny sen.
Siedziałem z Nanami na jakiejś łączce otoczonej górami.
Trzymaliśmy się za ręce i nic nie mówiliśmy, nawet nie
patrzyliśmy na siebie. Wyraźnie czułem ciepłą dłoń kobiety. Zaciskała swoje drobne palce na moich. Chciałem z nią o czymś porozmawiać, ale jedyne, do czego byłem zdolnym, to podziwianie krajobrazu.
Kiedy
się obudziłem, Yuu nie było ze mną w sypialni. Zegarek na szafce
wskazywał osiemnastą, dlatego sądziłem, że wrócił już do
siebie.
-Kouyou?
- usłyszałem. Ciemna czupryna zajrzała do pokoju. A jednak był.
Uśmiechnąłem się do niego, a on wszedł do środka. Niósł na
tacy dwa kubki z parującą zawartością oraz talerz z kanapkami.
-Myślałem,
że poszedłeś - przesunąłem się, robiąc mu miejsce. Zabrałem
jeden z kubków.
-Chciałem
poczekać, aż się obudzisz - odstawił tacę na szafkę i usiadł
obok mnie. - Już do mnie dzwonili, bo długo się nie odzywałem.
-Troskliwi
rodzice, nie ma co - stwierdziłem.
-Kou,
a co ty na to, żebyś sprzedał to mieszkanie? - zapytał, kiedy
chciał już wziąć łyk herbaty. Spojrzałem na niego lekko
zdziwiony.
-Sprzedał
je i co? - odstawiłem kubek na tackę.
-Wprowadził
się do mnie. Mieszkalibyśmy razem.
-Twój
apartament jest zapisany na ciebie. Jesteś jedynym właścicielem, a
i pożyczka też jest wzięta na twoje nazwisko. Pomyśl, gdyby coś,
no wiesz, a my byśmy tak mieszkali, to co miałbym zrobić?
-Kouyou,
zawsze możesz zostać współwłaścicielem, zostały mi ostatnie
dwie raty do spłacenia, a poza tym, nie sądzę, żebyśmy mieli się
rozstać. Dopilnuję, by to się nie stało.
-Ale
mądrze gadasz - wywróciłem oczami.
-Ktoś
musi - pocałował mnie w policzek. - Proszę, zastanów się nad
tym.
-No
dobrze, powiedzmy, że mógłbym przystać na taki układ, ale co z
twoją rodzinką? Zrobią ci kiedyś niezapowiedzianą wizytę i co? Wpadną, niczym hiszpańska inkwizycja, której nikt się nigdy nie spodziewał. Myślisz, że byliby zadowoleni z faktu, że jestem tam dwadzieścia cztery na siedem?
-Ale
ty się upierasz. Kou, ty też jesteś moją rodziną. Nikt nie ma
prawa przyczepić się do tego, że cię kocham.
-No
proszę, proszę - położyłem się, kładąc ręce pod głową. -
Kiedy bardzo ci na czymś zależy, to zaraz wyskakujesz z pięknymi
wyznaniami. Jak nie ty.
-Jakoś
muszę cię przekonać.
-Przyznaj
się, że nie chcesz już sam spłacać czynszu! - podniosłem się
do siadu.
-Przejrzałeś
mnie - zaśmiał się. - To może chociaż zostaniesz u mnie na noc?
-Z
Shiro papa i Shiro mama pod jednym dachem? Chyba sobie żartujesz!
-Obiecuję,
że tym razem nie będą stać pod drzwiami i podsłuchiwać, a
ojciec nie będzie wpadał do pokoju, kiedy tylko któryś z nas coś
głośniej powie, a jemu wyda się, że to włamywacz.
-Wziął
mnie za włamywacza, a chciałem się tylko napić wody - zakryłem twarz dłońmi.
-Wiesz,
specjalnie to zrobił.
-Jakbym
nie wiedział. Rzucił się na mnie z premedytacją, kopnął w
krocze i jeszcze potem związał jakimś sznurem, a jak zapalił
światło, to wyjechał z tekstem, że mnie nie poznał, chociaż
krzyczałem, że to ja.
-On
cię po prostu uwielbia, tak jak twoi rodzice mnie.
-Czy
mój ojciec kiedykolwiek pobił cię i związał? Nie? No to sprawa
zamknięta.
-Będziesz
miał wspomnienia! No ale twój ojciec kiedyś mierzył do mnie z
broni!
-Mierzył
do ciebie?! - otworzyłem szeroko oczy. - Kiedy?
-Zabrał
mnie na polowanie, jak do ciebie przyjechaliśmy, pamiętasz?
-No,
pamiętam. Taki mokry z tego wróciłeś.
-Nie
pytaj dlaczego...
-Zmoczyłeś
się...?
-Kouyou,
no błagam - jęknął. - Tak - dodał cicho.
-To
musiało być straszne - przytuliłem go. - Moje maleństwo,
obiecuję, że nikt nie będzie już do ciebie mierzył z broni.
Nikt, prócz mnie.
-C-co?
- oderwał się ode mnie.
-No,
jak mnie kiedyś zdenerwujesz...
*
-Dobry
wieczór - powiedziałem, wchodząc z Yuu do apartamentu. Trzymaliśmy
się za ręce i ani śniło mi się go puszczać. Przeszliśmy do
salonu, w którym siedzieli rodzice mojego partnera. - Papa, mama,
jak się macie? - uśmiechnąłem się. Musiałem okazywać szacunek
dla stwórców mojej miłości. No niestety.
-Kouyou?
- matka Yuu zdziwiła się na mój widok. - Dobry wieczór.
-Kou
dzisiaj zostaje na noc - powiedział Yuu, który chyba chciał być
wyjątkowo nieznośny i cmoknął mnie w policzek.
Ojciec
Yuu tylko skrzywił się na to. Ta piękna, gejowska miłość.
Późnym
wieczorem nie spaliśmy jeszcze z Yuu, tylko leżeliśmy w łóżku,
rozmawiając.
-Myślisz,
że stoją pod drzwiami? - zapytałem, wtulając się w poduszkę.
Mężczyzna gładził mnie po nagich plecach.
-Możesz
iść i sprawdzić.
Parsknąłem.
-Jeszcze
mi się oberwie - odwróciłem się na plecy. - Ty idź sprawdzić.
-Nie
chce mi się - mężczyzna odwrócił się na bok i podparł głowę
ręką. - Powiedz mi, co jest trudnego w tym, że żadne z naszych
rodziców nie potrafi zaakceptować naszego związku.
-Bo
nasi rodzice nas kochają i chcą, żebyśmy mieli ułożone życie z
kobietami i dziećmi.
Między
nami zapadła cisza. Yuu jedynie westchnął, odwracając się na
plecy, a ja podniosłem się do siadu.
-No
tak - odparł cicho po jakimś czasie.
Wstałem
i założyłem koszulkę.
-Kouyou?
-Idę
do toalety - mruknąłem, wychodząc z sypialni. Zamknąłem się w
łazience i usiadłem na chłodnych kafelkach. Głowę włożyłem
między podciągnięte nogi.
-Głupek
- mruknąłem pod nosem.
*
Sachiko
wyrwała się z uścisku Kagome i podbiegła do mnie. Złapałem ją,
unosząc w górę. Dziewczynka zaśmiała się.
-Cześć,
księżniczko - powiedziałem, przytulając do siebie drobną
istotkę.
-Tata,
chodźmy na lody! - Sachi uwiesiła mi się na szyi.
-Już,
zaraz pójdziemy.
Kagome
podeszła do nas, uśmiechając się krzywo.
-Kou,
zostawię ją na dwa dni, dobrze? - podała mi torbę dziecka. -
Muszę coś zrobić.
-Jutro
mam pracę.
-Odwieziesz
ją do przedszkola.
Kagome
wzięła głęboki wdech. Jej drobne piersi uniosły się przy tym i zaraz
opadły.
-Dobrze
się czujesz? - zapytałem. - Może usiądziemy na jakiejś ławce w
cieniu?
-Muszę
już iść - zacisnęła wargi. - Sachi, ja idę.
-Pa
- dziewczynka oderwała się ode mnie i pomachała do Kagome.
-Słuchaj,
zaczyna nam się trasa koncertowa.
-Rozumiem.
Nie będę wtedy ci jej wciskać. Kou, naprawdę się spieszę.
Kobieta
odeszła, a ja zostałem z Sachiko w parku. Coś się stało. Czułem,
że Kagome czymś się martwiła. Poszedłem z Sachiko do mieszkania,
żeby zostawić jej torbę. Później poszliśmy na obiecane lody.
Sachi była naprawdę grzecznym dzieckiem. Nie uciekała, tylko
grzecznie szła, trzymając mnie za rękę. Po prostu złote dziecko.
-Tata,
a wujek Yuu przyjdzie?
-Może
wieczorem wpadnie opowiedzieć ci bajkę na dobranoc - uśmiechnąłem
się do maleństwa. Sachi powoli konsumowała swoją gałkę lodów.
-Tato,
to prawda, że wujek cię lubi?
-Wujek
mnie lubi?
-Kocha!
Zamrugałem
kilkakrotnie. Co ona powiedziała?
-Kto
ci o tym powiedział?
-Ciocia.
Ona powiedziała, że ty i wujek bardzo się lubicie i, kiedy wujek
jest z tobą, to jesteś bardzo wesoły. Ciocia powiedziała też, że
ty i wujek wszystko razem robicie! Siusiu też robicie razem?
Nie
wiedziałem, co jej odpowiedzieć ( Może potwierdzić to, że kiedy
idziesz do wc, to Jóczan trzyma cię za rączkę? dop. aut. ). Potwierdzić tego nie mogłem, ale zaprzeczyć też
nie.
-Nie
chodzimy razem do toalety - zaśmiałem się.
-Czyli
nie robicie wszystkiego razem!
-Widzisz?
Ciocia cię okłamała - powiedziałem z udawaną dezaprobatą.
Sachiko
zmarszczyła drobne brewki.
-Już
nie lubię cioci.
-Dlaczego?
-Bo
kłamie!
-Dorośli
często kłamią.
-Wszyscy
dorośli są kłamczuchami - powiedziała z oburzeniem.
Uśmiechnąłem
się lekko. Miałem tylko nadzieję, że kiedy Sachiko będzie już
dorosła, to nie będzie kłamczuchem.
*
Wieczorem
puściłem Sachiko jedną z najbardziej kultowych bajek świata.
Króla lwa. Pamiętałem, że jak oglądałem to po raz pierwszy w
wieku trzynastu lat, to strasznie płakałem, kiedy Mufasa zginął
i... W sumie, to wciąż na tym płakałem. Raz nawet z Yuu
postanowiliśmy obejrzeć tę produkcję i popłakaliśmy się we
dwoje. On też nie mógł przeboleć tego, jakim skurwysynem był
Skaza. Przez niego Simba został półsierotą, a do tego musiał
opuścić lwią ziemię!
Kiedy
tak siedziałem z Sachi i oglądałem bajką, przyszedł do nas Yuu,
który zaraz do nas dołączył.
-Będziesz
płakał? - zapytał mój partner, dyskretnie obejmując mnie
ramieniem. Właśnie wszystko szło w kierunku śmierci Mufasy.
-Nie
będę beczał przy dziecku - wtuliłem się w niego. Mieliśmy
szczęście, że Sachi siedziała przed nami na dużej poduszce w
kształcie jakiejś pufy czy tam fotela i pochłonięta była
produkcją. Mogłem swobodnie wtulać się w Shiro.
Kiedy
Simba podchodził do martwego ciała Mufasy i zaczął go prosić,
żeby wstał, łzy stanęły mi w oczach. Był to najgorszy moment.
-Płaczesz?
- zerknąłem na Yuu. On także ledwo mógł wytrzymać. Nie płakać
na Królu lwie, to jest dopiero wyzwanie.
-Nie
- głos mu zadrżał.
Byliśmy
dwoma starymi kapciami i dalej płakaliśmy na bajkach.
Sachiko
niestety nie dotrwała końca filmu i zasnęła. Przeniosłem ją do
oficjalnie jej sypialni i położyłem do łóżka.
-I
co robimy? - zapytałem Yuu, zsuwając z siebie spodnie. Położyłem
się obok niego.
-Chyba
idziemy spać - położyłem mu głowę na torsie i wtuliłem się w
niego. Zamruczałem z zadowolenia. - Kou-chan, zmieniasz się w lwa?
- zapytał, śmiejąc się.
-Daję
ci do zrozumienia, że jest trochę pod dwudziestej pierwszej i nie
jestem jeszcze senny.
-Tylko
ja mam ochotę iść już spać?
-Robiłeś
coś dzisiaj ciężkiego?
-Rodzice...
-Dobrze,
nie kończ, rozumiem - pocałowałem go w nagi tors. - I zostajesz u
mnie?
-Tak.
Dzisiaj pojechali - westchnął. - To wprowadzisz się w końcu?
-Moooże - mruknąłem, specjalnie przeciągając samogłoskę. - Jutro Sachiko będzie chyba musiała pojechać z nami do studia - zmieniłem temat. Nie miałem ochoty rozmawiać o przeprowadzce.
-Jak to? Kagome po nią nie przyjdzie?
-Musiała gdzieś pojechać. Nie powiedziała mi, gdzie.
Między nami zapadła cisza. Shiro nie był zadowolony z faktu, że moja córka miała towarzyszyć nam w pracy. Mnie również nie było to na rękę.
-Chyba pójdę zapalić - mruknął czarnowłosy, podnosząc się do siadu. Zmusił mnie tym samym do położenia się na poduszce.
-Załóż coś na siebie. Jest chłodno.
Przysiadł na krawędzi łóżka i pochylił się, wzdychając.
-Nie sądziłem, że będzie z tym tyle problemów - powiedział cicho. - Wiesz, chyba nie wiedziałem, na co się piszę.
-Co masz na myśli?
-Dziecko.
Zmarszczyłem brwi.
-Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Obaj wiedzieliśmy o tym doskonale. I tylko mi teraz nie mów, że się wycofujesz ze wszystkiego, bo jest trochę pod górkę. Obiecałeś mi, że razem się nią zajmiemy, a poza tym teraz jest już...
-Nie mam zamiaru się z niczego wycofywać - przerwał mi, wstając. Obrzuciłem go złym spojrzeniem. Nie lubiłem, kiedy mi przerywano. - Nie jestem przyzwyczajony do takich rzeczy.
-To po co zaczynasz mówić, że nie wiedziałeś, na co się piszesz. Jak ja mam to odebrać, co?
-Kouyou, błagam cię. Skończmy to teraz. Nie mam zamiaru się kłócić.
-Chcę tylko, żebyś odpowiedział. To tak wiele? - podniosłem się do siadu. Shiroyama założył bluzę.
-Dajmy spokój.
-Sam zacząłeś. Nie moja wina, że zachowujesz się tak głupio.
-Znowu głupio?
-Idź na tego pieprzonego papierosa - warknąłem, wstając.Wyszedłem z sypialni i poszedłem do kuchni, by napić się wody.
Ani noc, ani jutrzejszy dzień, nie zapowiadały niczego dobrego.
----
Miej do napisania opowiadanie o "postawie franciszkańskiej", napisz opowiadanie o pedofilii. XD
Padam na twarz, żuczki. Nie dość, że spać poszłam po godzinie drugiej w nocy, to jeszcze jestem na nogach od wpół do szóstej, a do domciu przyczłapałam po dziewiętnastej. Tak to jest, gdy pisze się do szkoły, a dodatkowo kręci filmy po niemiecku.
I tak na przyszłość, wszelkie informacje odnośnie opowiadań są zawsze podane w zakładkach.
I...
UWAGA UWAGA
Na początku czerwca powinna pojawić się czwarta seria Migdała.
Do następnego rozdziałuu~!
Rozdzial jak zawsze cudny, usmialam sie troche czytajac o ojcu Yuu xd ale tak swoja droga to Kou i Yuu cos za czesto sie kloca ostatnio... Oby nic się nie stalo... A co do czwartej serii migdala... Nie moge sie doczekac *O* ... Pozdrawiam i zycze weny ;3
OdpowiedzUsuńSuper opek. Ciekawe co dalej bedzie z ich zwiazkiem ;-;
OdpowiedzUsuń(czwarta seria migdala taaak!*-*)
Tsuu, Kocham Cię ! ♥
OdpowiedzUsuńto bylo cudne czekam na wiecej
OdpowiedzUsuńJupi! Pogodzili się <3 Trochę się martwie o Kagome. Czyżby coś jej było? Czyżby to ona była kolejną osobą na Twojej liście osób do uśmiercenia w tym opowiadaniu XD
OdpowiedzUsuńIV część Migała! Boziu drogi aż się boje co tam się będzie działo. Mówiłaś, że będzie szczęśliwie więc chyba moge spać spokojnie.
Pozdrowienie i wenki życzę ^_^
Zwroty Shiro mama i Shiro papa mnie rozwaliły. To zupełnie tak jakby Kou był małym chłopcem i wyciągał rączki do obcych rodziców (pomińmy to, że oni go nie lubią)... xDDDD
OdpowiedzUsuńStrasznie mi było przykro kiedy czytałam o tym, jak rozsypywali prochy Nanami. To okropne uczucie - świadomość, że zwykły pył był kiedyś osobą, którą się tak bardzo kochało. Jednak to dobrze, że Kou starał się być silny.
W ogóle Sachi już wie, że jej mama nie wróci? Jeśli nie wie to aż się boję jak będzie wyglądała rozmowa na ten temat... Biedna.
I ciekawi mnie strasznie ta tajemnicza sprawa, którą Kagome musiała załatwić. Mam nadzieję, że tym razem to nie będzie nic złego...
A Kou i Yuu... Faktycznie, strasznie dużo się kłócą od momentu, gdy pojawiła się Mała. Boję się trochę, że Yuu po jakimś czasie nie wytrzyma, nerwy wezmą górę nad rozsądkiem i powie coś w stylu "albo Sachi, albo ja". A to chyba jest logiczne, że Uruha wybrałby własną córkę, więc... Oby Aoi ogarnął zad, przyzwyczaił się do nowej sytuacji i niech przestaną się kłócić! Geje jedne...
Przesyłam dużo weny i uściski!~
O jak ja się bałam tego całego Takeru! Już myślałam, że Uruha polegnie, ten chłoptaś go upije, a Uruha lubi trunki, i się stanie ;/ Jednakże zachowam dla Kou garść zaufania i mam nadzieję, że takim świństwem mnie nie zaskoczy.
OdpowiedzUsuńDenerwują mnie ich kłótnie. To znaczy, za każdym razem czuję nieodpartą obawę, że po kolejnej kłótni już nie będzie tak różowo. I nie dziwię się Yuu, ja też nie lubię dzieci. Zważywszy na to, że Sachi jest dzieckiem, które przy tacie jest aniołkiem, a przy wujku jest diabłem. Co za wścibska baba...
Ajć, ten plaskacz od Uru trochę mnie zabolał ;/ ale to zapewne u nich typowe.
Jezu, na serio ojciec Kou mierzył do niego z broni? Naprawdę aż tak ich ojcowie nienawidzą świadomości, że ich synowie są ze sobą? Nie mogli by odpuścić? Czy po prostu musi się dziać? ._. Masakrycznie.
Ciocia Kagome się wygadała! ^-^ to takie słodkie. No ale mogła by być troszkę bardziej rozważna. Zwłaszcza, że to dziecko i to jeszcze Uruhy. Masakrycznie.
Czytamy dalej B)
Hej,
OdpowiedzUsuńoch cudownie, Kyu ignoruje Yuu, a później wspólne zamieszkanie, o co chodziło z tymi badaniami, powiedział to w nerwach...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia