Migdałowe serce III 12
O nieudanym ratunku
W głowie
szumiało mi od nadmiaru emocji. Trząsłem się niczym osika i nie
umiałem się na niczym skupić. Nikt nie miał żadnych wieści
odnośnie Takanoriego. Czułem, że za niedługi czas najzwyczajniej
w świecie oszaleję.
-Taka -
szepnąłem, obejmując się swoimi ramionami. Bałem się o niego.
Myślałem o najgorszych rzeczach. Był w końcu drobny i bezbronny.
Ktoś bez problemu mógłby go skrzywdzić.
Rozbrzmiał
dzwonek mojego telefonu. Sięgnąłem do stolika i odebrałem.
-Tak? -
mruknąłem cicho w słuchawkę.
-Dzień
dobry, Yuu. Dzwonił ktoś może do ciebie? - zapytał ojciec Taki.
-Nie -
odpowiedziałem. - Nikt go nie widział, nikt nic o nim nie słyszał.
-Policja
także nic nie znalazła - pan Matsumoto westchnął głośno. - Nie
brzmisz dobrze - przyznał.
Zapadła
między nami cisza. Matsumoto chciał się mnie chyba o coś spytać,
ale nie wiedział, w jaki sposób to zrobić.
-Yuu -
zaczął po dłuższym czasie - a rozmawiałeś ze swoimi starymi
znajomymi?
-Tak. Mają
zadzwonić, jeśli się czegoś dowiedzą.
-To dobrze.
Znów
zamilkliśmy.
-Nie chcę
stracić i jego - powiedział nagle. - Może i nic nie powinno mnie
to teraz obchodzić, bo jest dorosły, ale tylko on przypominał mi o
Yuri. Sam rozumiesz.
-Kochał
pan Yuri, chociaż stało się tak, a nie inaczej?
-Nie dało
jej się nie kochać.
Zacisnąłem
wąsko wargi.
-Yuri
pewnie powiedziałaby teraz coś w stylu rozwiązanie problemu
nadejdzie samo, a my musiny tylko obserwować rzekę.
-Obserwować
rzekę? - powtórzyłem.
-Sam nie
rozumiem, co chciała przez to komukolwiek przekazać, ale z jej ust
zawsze brzmiało to mądrze - westchnął. - Nie uważasz, że ona
była jak taka rwąca rzeka? Porywała wszystkich, płynęła szybko,
ale wyschła, wyparowała.
-Tęskni
pan za nią?
-Nie -
odparł. Zaskoczył mnie swoją odpowiedzią. - Yuu, zadzwoń, jak
już się czegoś dowiesz.
-Dobrze.
-Do
widzenia.
-Do
widzenia.
Odłożyłem
telefon. Zapowiadała się kolejna, samotna noc.
*
[Ruki]
Od kilku
dni przebywałem w zupełnie innym miejscu. Ren i Michio przenieśli
mnie do niego w walizce. Tak, związali mnie i wcisnęli do torby,
którą wpakowali chyba do bagażnika. Myślałem, że się tam
uduszę, a wieźli mnie dość długo. Zdrętwiałem przez ten czas.
Zamknęli mnie w jakimś magazynie, a później zatrudnili do pracy w
barze. Chodziłem w krótkich szortach i fartuchu, rozdając drinki.
-Skąd go
macie? - krzyknął jakiś przysadzisty mężczyzna. Złapał mnie za
nadgarstek. Próbowałem się wyrwać, ale nic z tego nie wyszło.
Był zbyt silny.
-Towar nie
na sprzedaż! - odkrzyknął Michio, który uważnie mnie obserwował
przez cały czas. - Patrz i dotykaj, ale go nie dostaniesz!
Mężczyzna
mnie puścił, a ja mogłem uciec na zaplecze. Schowałem się za
skrzynkami z alkoholem i objąłem się rękoma, płacząc. Nie
mogłem już tego wytrzymać. Każdy mnie dotykał, obrzucał
pożądliwym wzrokiem i proponował seks. Nie umiałem już tak
dłużej żyć.
-Takanori!
- usłyszałem zagniewany głos Rena. Pewnie się zdenerwował, że
mnie nie było. - Takanori!
Zamknąłem
oczy, modląc się, by mnie nie znalazł. Niestety, Ren zaraz się do
mnie dokopał. Złapał mnie za fartuch i pociągnął na równe
nogi.
-Nie becz -
potrząsnął mną. Pogorszył jedynie sprawę. Nic już prawie nie
widziałem przez łzy.
-Zostaw
mnie - głos mi się załamał. - Dlaczego, kurwa, dlaczego na mnie
padło, co?!
Ren znowu
mną szarpnął, w celu uciszenia. Zamknąłem oczy, nie chcąc na
niego patrzeć. Widocznie go tym jeszcze bardziej rozzłościłem.
Mężczyzna uderzył mnie w twarz.
-Przestań
- warknął groźnie przez zaciśnięte zęby. Złapał mnie za włosy
i wywlókł z magazynu. - Jeśli nie przestaniesz, to pozbędziemy
się tych ślicznych loczków. Chcesz tego?
-Rób co
chcesz - sapnąłem, z trudem wytrzymując ból. Ciągnął mnie za
włosy i mało mi ich nie wyrwał.
Za ladą
złapał za nożyczki i przystawił je do jednego pukla moich włosów.
Było mi szczerze obojętnie czy to zrobi, czy czy nie.
Zrobił to.
Najpierw
obciął mi mały kosmyk. Patrzyłem z szeroko otwartymi oczyma, jak
spadał na podłogę.
-Przestaniesz?
Szkoda byłoby takich włosów.
Obciął
kolejny, dłuższy kosmyk.
-Ren,
przestań - usłyszałem głos Michio za sobą. - To nic ci nie da.
Mężyzna
obrzucił go szaleńczym spojrzeniem. Michio cofnął się, a ja się
szarpnąłem, chcąc od niego uciec. Ren przystawił mi nożyczki do
twarzy.
-Szmata -
skwitował, odrzucając narzędzie. Puścił mnie, popychając na
Michio, który mnie złapał. - Masz szczęście.
*
Ren
poruszał się we mnie, dochodząc do samego końca. Zalewałem się
łzami, patrząc pustym wzrokiem w przestrzeń, gdyż nic więcej mi
nie zostało. Najgorsze w tym wszystkim było to, że obok nas stał
mężczyzna z kamerą i uwieczniał to, jak byłem poniżany.
Zamknąłem piekące oczy i ugryzłem się w nadgarstek, żeby nie
krzyczeć. Nie, nie mogłem tego zrobić, nie mogłem okazać
słabości.
-Wyślemy
to twojenu ukochanemu - powiedział kamerzysta.
Do Yuu?
Ach, przez ostatni czas nawet o nim nie myślałem. Nie chciałem.
-Zobaczy,
jak go zdradasz - dodał Ren.
-Nie...
Zdradzam Yuu - syknąłem. - Nigdy tego nie zrobię! Pieprzony
skurwysynie! - krzyknąłem, opadając bezwładnie na kanapę. -
Jesteś chory psychicznie, nienormalny!
-Takanori,
bo zaraz ci się oberwie.
-Mnie
możesz tłuc do woli, ale nie daruję ci, jeśli skrzywdzisz Yuu -
starałem się podnieść. - Nie... Nie daruję.
W końcu
Ren wytrysnął wewnątrz mnie. Wyszedł ze mnie i wymierzył mi
cios. Krzyknąłem, zakrywając głowę rękoma.
-Nienawidzę
cię - wydałem z siebie cichy pisk. -Nienawidzę cię, kurwa.
-Och, Taka
- Ren pogładził mnie po policzku. - Jutro wracasz do pracy.
Powinieneś iść spać.
-Ni...
Ren
zamachnął się, uderzając mnie z całej siły w głowę. Zepchnął
mnie z kanapy i dodatkowo uderzyłem szczęką o podłogę. Jęknąłem
z bólu i zamknąłem oczy.
-Słodkich
snów, złotko.
*
Następnego
dnia byłem cały obolały. Ledwo mogłem się poruszać i mówić.
Na policzku miałem siniaka, który spuchł i przypominał wielką,
dojrzałą śliwkę. Całe moje ciało pokryte było drobnymi i
większymi sińcami.
-Takanori,
długo jeszcze? - doszedł mnie głos Michio. Wszedł do łazienki, w
której akurat oglądałem swoje obrażenia. Skrzywił się na widok
mojego wychudzonego ciała, które pokrywały fioletowe plamy. Szybko
owinąłem się jakimś ręcznikiem i odsunąłem się w kąt
pomieszczenia.
-Zaraz
wyjdę - zakryłem twarz przydługimi włosami. Zacząłem drżeć ze
strachu.
-Mam coś
dla ciebie - powiedział. Wyszedł na chwilę i zaraz wrócił ze
sporym pudełkiem. - Może coś ci się przyda - mruknął, stawiając
przedmiot na klapie sedesowej. Wyszedł z łazienki, zamykając za
sobą drzwi.
Podszedłem
do pudła i uniosłem jego wieko. W środku były kosmetyki i
ubrania. Głównie była to jakaś fikuśna bielizna. Nie pozostał
mi jednak nic innego, jak użyć tych rzeczy. Te, które dostałem
wcześniej nie nadawały się do noszenia. Ren i Michio nie mieli
niestety pralki. Codziennie chodzili w nowych rzeczach.
Wyciągnąłem
białe figi z koronkowymi falbankami i wstążeczkami. Aż nie mogłem
uwierzyć, że miałem coś takiego nosić. Wsunąłem na siebie
bieliznę i skrzywiłem się. Majtki miały koronkowy tył, przez
który było widać moje pośladki. Jęknąłem mimowolnie i zabrałem
się za maskowanie niektórych siniaków. Tej śliwki na twarzy nie
mogłem jednak niczym zakryć. Pozostało mi ją tak zostawić.
Wyszedłem
z łazienki, a moje oczy od razu zostały przysłonięte opaską. Nie
wyrywałem się jak wcześniej.
Pozwoliłem im siebie związać i wyprowadzić z mieszkania.
*
Klienci,
którym roznosiłem drinki, byli dziś wyjątkowo śmiali. Łapali
mnie za pośladki, gwizdali za mną i komentowali moje jeszcze
bardziej skąpe odzienie.
W pewnym
momencie zauważyłem, że do lokalu weszła znajoma dla mnie, wysoka
postać.
Takamasa
wszedł do środka, a tuż za nim Kouyou. Trzymali się za ręce i
rozmawiali, szukając wzrokiem wolnego stolika. Na ich widok szybko
pochyliłem się nad jakimś facetem i zacząłem się go pytać czy
może czegoś potrzebuje. Kokietyrnym tonem zaproponowałem mu swoje
towarzystwo, jeśli oczywiście wziąłby kolejnego drinka, za
którego musiał zapłacić. Zgodził się, a ja pobiegłem zgłosić
zamówienie, uciekając za ladę barku. Gdyby Takashima mnie
zauważył, z pewnością zadzwoniłby do Yuu, a to by oznaczało, że
z pewnością by tutaj przyjechał, w konsekwencji czego, miałby
problemy.
Po
zaniesieniu drinka, przysiadłem się na chwilę do mężczyzny,
który chwilę opowiadał mi jakąś historię. Był naprawdę
pijany, a jego zachowanie wobec mnie było wręcz obleśne. W ten
sposób, mogłem się jednak ukryć przed Takamasą i Kouyou, którzy
mieli stolik ustawiony w oddzielnym lobby. Dzięki temu nie musiałem
chodzić do klientów z tamtej strony lokalu, a przy okazji miałem
świetną wymówkę.
-Chłopcze,
jak ci na imię? - zapytał pijaczek.
-Ikur,
proszę pana - wymyśliłem sobie imię na poczekaniu.
-Ikur? Co
to za skandynawskie imię?!
-Moja matka
pochodzi z Norwegii.
-Ach, z
Norwegii! Więc jesteś wikingiem?
-Nie
inaczej, proszę pana.
Facet był
zalany w trzy dupy.
Po jakimś
czasie, kiedy to przynosiłem mu kolejne drinki, urwał mu się film.
Kiedy wstawałem, zauważyłem Takashimę idącego w stronę barku.
Nie wiedząc, co ze sobą zrobić, wybiegłem z lokalu.
Znalazłem
się na szerokim parkingu, który oświetlany był przez dwie groźnie
mrugające lampy. Przeszedłem pod ścianą budynku, patrząc na
zaparkowane samochody. Objąłem się swoimi ramionami i zacząłen
klnąć na swoją głupotę. Było przeraźliwie zimno i zaczynało
mrzeć, a ja miałem na sobie jedynie ten skąpy kostium. Nagle
doszło do mnie ciche warczenie silnika samochodu. Odwróciłem się
w stronę, z której dochodził dźwięk. Jakieś auto wjechało na
parking, przy okazji oślepiając mnie światłem reflektorów.
Zmrużyłem oczy i już chciałem wrócić do środka, jednak coś
uparcie kazało mi zostać i marznąć.
Samochód
stanął na wolnym miejscu. Kierowca wyłączył auto, a
oślepiające światło zniknęło wraz z pomrukiem silnika. Ktoś
wyszedł ze środka. Trzasnęły drzwiczki. Oparłem się lekko o
ścianę i potarłem ramiona. Na co czekałem? Aż ktoś mnie weźmie
za prostytutkę? W tym stroju byłoby to nietrudne.
Osobnik z
auta powoli zbliżał się w moją stronę. Widziałem zarys jego
sylwetki, co nagle dało mi do myślenia. Serce przyspieszyło swoją
pracę, jednak nie mogłem się ruszyć.
Mężczyzna
przeszedł obok mnie, ale nagle się zatrzymał. Odwrócił się i
zaczął mi się przyglądać.
-Taka...? -
zapytał.
-Y-yuu -
wydukałem, czując, że trzęsą mi się nogi.
-Na bogów,
Takanori! - zaraz doskoczył do mnie i zamknął mnie w swoim
uścisku. - Znalazłem cię. Taka, w końcu.
-Yuu - oczy
zaszkliły mi się łzami. Chciałem, żeby mnie tak trzymał i nie
puszczał, ale szybko oprzytomniałem. Yuu był w niebezpieczeństwie,
znajdując się tutaj.
-Co się
stało? Kto to zrobił? - pytał. - Jak się czujesz?
-Musisz
stąd iść - wtuliłem twarz w jego tors. - Nie możesz tu zostać.
-Taka, co
ty mówisz? Zabieram cię stąd! - pociągnął mnie w stronę
samochodu. Nagle przypomniałem
sobie o Kouyou i Takamasie, którzy znajdowali się w lokalu. Jeśli
Ren się zorientował, że tam byli...
-Yuu, nie
możesz! - szarpnąłem się. - Tam jest...
Nagle
zauważyłem zarys postaci za Yuu. Dostrzegłem, że ta osoba
trzymała coś nad głową.
-Uważaj!!
- pisnąłem.
Niestety
było za późno. Shiro dostał czymś w głowę i poleciał
na mnie. Ciężar jego ciała niemal zwalił mnie z nóg, ale dałem
radę go utrzymać.
-Yuu!
-Zamknij
się - podniosłem wzrok na mężczyznę nade mną. Oczy rozszerzyły
mi się w szoku. Niemożliwe...
-Oda? -
palnąłem, rozpoznając chłopaka ze swojej licealnej klasy.
----
Powiem wam, że do zakończenia tej serii Migdałowego serca pozostały jakieś trzy rozdziały. Początkowo miało być ich dwadzieścia, ale nie dam rady ich napisać. Wybaczcie.
Swoją drogą, to właśnie piszę ostatni rozdział i... płaczę. Płaczę przez to, co robię bohaterom. ;_;
Do następnego rozdziałuu~!
Nie nie...ja chce zeby byli szczsliwie no chyba ze planujesz kolejna serie ostatnia...czekam na wiecej
OdpowiedzUsuńWyszłabym teraz na naprawdę niezłą sukę, jeśli dalej bym się cieszyła z nieszczęścia Taki. Nadal go naprawdę, naprawdę nie lubię i nadal się cieszę, że coś mu się chociaż troszkę stało, ale już nie będę przesadzać i w końcu powiem, że mi z tego powodu przykro. Kobieta zmienną jest, o. Jestem ciekawa jak to się skończy, ale przypuszczam, że niezbyt dobrze. Ale też mnie zainteresowało jak Aoi się tam pojawił.
OdpowiedzUsuńCzekam na HMD~!
Oh... Zaczyna sie robic coraz ciekawiej ^.^ mam tylko nadzieje, ze Taka i Yuu jakos sobie poradza... Pozdrawiam i zycze wenki :)
OdpowiedzUsuńPozytywnie mnie zaskoczyłaś, gdy zobaczyłam kolejną część Migdała już dzisiaj :3 Ale to smutne co się teraz dzieje ;_; Notka świetna, chociaż, jak wspomniałam, smutna. Mam nadzieję, że będzie jeszcze jedna seria. Życzę weny :3 Mam nadzieję, że dodasz rozdział szybko :3
OdpowiedzUsuńDlaczego to jest smutne? Nie może ;-; błagam Cię napisz kolejną serię skoro ta ma być taka smutna ;-; a notka jak zawsze super... nie wiem tylko co to za ten Oda... jeśli coś o nim było to już nie pamiętam ;-;
OdpowiedzUsuńNo nic... wenki~
Za każdym razem kiedy czytam jak Ren gwałci Takanoriego to aż mnie ściska w środku... Już tyle razy musiał to przechodzić i w ogóle... Poza tym to są tereny należące tylko do Yuu, więc wara swoim... No... Od niego!
OdpowiedzUsuńTen Michio momentami wydaje się w porządku... I jestem ciekawa czy w związku z jego osobą pojawi się jakiś wątek... No bo niby porwał Małego i go zgwałcił na początku, to jednak troszkę broni go przed Renem.
I w ogóle ciekawa jestem też co w ogóle Kouyou robił z tym swoim chłopakiem w tym klubie! Jeszcze się okaże, że to on zlecił porwanie Rukiego, bo chciał odzyskać Yuu, który swoją drogą również kij wie dlaczego tam przyjechał... Ale mu to ratowanie faktycznie nie wyszło. Skoro go niby już dostali to wypuszczą Takanoriego? ..Nie no, w sumie wątpię. Przecież widział ich twarze czy coś...
Teraz to się modlę tylko o to, żeby ich nie rozdzielili. Razem w szczęściu i w cierpieniu... Och, jakie to romantyczne...
Mam nadzieję, że zabijesz Rena w jednej z pozostałych części. Proszę... Ten szmaciarz ma tylko imię fajne, a wszystko inne... PF. Wykastrować i spalić.
I jeszcze na końcu Oda... Czyli Ruki od samego początku był otaczany przez członków jakiejś mafii. Biedny...
No czekam z niecierpliwością na kontynuację! Ściskam mocno i życzę weny na kolejną serię~! ;-D
Chcialabym Ci napisal ladnego koma, ale nie moge
OdpowiedzUsuńBo zwyczajnie brak mi slow ;)
Mam nadzieje ze bedzie Happy End.
OdpowiedzUsuńZ serii: ''Shima nadrabia rozdziały i komentarze''.
OdpowiedzUsuńAż ścisnęło mnie w sercu po przeczytaniu pierwszej sceny. Szkoda mi Yuu. Tak, szkoda!
Przez moment pomyślałam, że Michio mógłby być wybawcą Taki, kiedy uspokoił Rena, gdy ten obcinał Tace włosy. I kiedy dał mu te kosmetyki. Swoją drogą... Nie za bardzo torturujesz Macumoto? ;_; Jak Ren traktuje Takę. Borze leśny. Zaczynam bać się czytać kolejnych części!
I... Nie, nie, no po prostu nie! Yuuczek, znów nie posłuchałeś Taki. Znów źle się stało.
W ogóle co to za szajka? Oda, Ren, Michio. Mafia? Przerażające.
Biegnę czytać dalej. Mam nadzieję, że ich za bardzo nie rozłączyłaś. Ich - w sensie Yuu i Taki :c
No to się zadziało :O
OdpowiedzUsuńRuki pracujący jako kelnerko-szmatka :O x2
Yuu znokautowany :O x3
Co się w tym rozdziale zadziało?! Niesamowicie trzymasz w napięciu :D