Migdałowe serce III 13

O płonącym budynku i porywaczach



Przygarnąłem do siebie nieprzytomnego Yuu i zacząłem się lekko kołysać. Na jego głowie było spore rozcięcie, ale nie to mnie martwiło. Shiro nie budził się już dłuższy czas, co napawało mnie lękiem. Musiał się obudzić, otworzyć oczy. Musiał żyć, bo bez niego nie istniałem.
Drzwi od magazynu uchyliły się. Nawet nie podniosłem wzroku, by sprawdzić, kto wszedł. To mógł być Ren, Michio, Oda, wszystko jedno kto. Jednakże, jedna sprawa nie dawała mi spokoju. Co do tego wszystkiego miał Oda? Co ten osiłek z mojej byłej klasy miał wspólnego z Renem i Michio? Kiedy tak się nad tym zastanawiałem, to coś zaczęło mi świtać. Pewna sytuacja sprzed ponad roku.
-Ruki, rusz się do klientów - usłyszałem głos Michio. Przycisnąłem Yuu mocniej do siebie i zacisnąłem powieki. Nie miałem zamiaru gdziekolwiek iść.
Poczułem szarpnięcie za ramię. Nie dałem się jednak oderwać od Yuu ( No jaka pijawka dop. aut. ). Musiałem przy nim być, potrzebował mnie. Nie mogłem tak po prostu pozwolić na to, by ktoś mnie od niego oddzielił.
-Ren, on się nie chce ruszyć!
Dotarł do mnie odgłos szybkich, zdenerwowanych kroków. Drzwi huknęły i kolejna osoba próbowała zabrać mnie od ukochanego.
-Rusz dupę, kurwa! Albo cię tutaj zastrzelę!
-Śmiało! - krzyknąłem, patrząc Renowi prosto w oczy. - Możesz mnie zabić, ale nawet nie próbuj ruszać Yuu!
Ren zaśmiał się przenikliwie.
-I tak jest już trupem.
Zmrużyłem gniewnie oczy. Miałem ochotę rzucić się na niego z jakimś kijem czy czymś. Chciałem go po prostu zabić.

*

Yuu obudził się po kilku godzinach. Kiedy otworzył oczy, łzy same zaczęły spływać mi po policzkach.
-Taka? - sapnął, podnosząc się. Złapał się za głowę, sycząc lekko z bólu.
-Nic ci nie jest? - zapytałem.
-Głowa mnie boli. Co się stało? Jak się tutaj znalazłem... I co ci się stało w twarz?! - zauważył śliwkę na moim policzku.
-Tego jest więcej. Nie tylko na twarzy - spuściłem głowę. Musiałem szpetnie wyglądać. - A poza tym, to ktoś uderzył cię na parkingu w głowę.
-Krzyczałeś coś?
Pokiwałem głową na potwierdzenie.
-Nie płacz - ujął moją twarz w dłonie. - Taka-chan.
-Tak się o ciebie bałem - wtuliłem się w niego. - Myślałem, że się nie obudzisz.
-Już, cichutko - pocałował mnie we włosy. - Zabiorę cię stąd, słyszysz? Wszystko wróci do normalności. Jestem przy tobie.
-Yuu, to Ren. On to wszystko...
-Ren? - w jego głosie wyczułem zdziwienie.
-Um - wtuliłem się w niego. Objął mnie mocno, przyciskając do swojego ciała ( Nie to, że przerywam tak romantyczną chwilę, ale uciekajcie stamtąd! dop. aut. ). Znowu był blisko mnie.
Nagle drzwi od magazynu otworzyły się. Nie oderwaliśmy się nawet od siebie.
-No, gołąbki, chyba już za długo tu razem jesteście - warknął Ren. Wtuliłem się jeszcze mocniej w Yuu i zacisnąłem mocno powieki. Jak ginąć, to razem.
-Zostaw Takę w spokoju - odparł opanowanym głosem Yuu. - Przecież wiadomo, że chodzi ci o mnie.
-Ojej, Yuu, jesteś taki bohaterski. Poświęcić się dla kogoś, kogo kochasz. Jak w jakimś romansidle dla kobiet.
-Masz go zostawić. On ci nic nigdy nie zrobił.
-Ale ty kochasz. A to jest powód, żebyście obaj zdechli.
-Ren! - Yuu podniósł głos. - Zostaw go w spokoju! - Yuu zadrżał głos.
-Mam was obu dość - syknął. Oderwałem się od Yuu i odważyłem się spojrzeć na Rena. - Wygląda jak ta twoja... Nawet nie pamiętam, jak miała na imię.
Nagle dotarło do mnie, o co właściwie chodziło Renowi. Zazdrość. To była zwykła zazdrość.
Powoli wstałem, chociaż Shiro próbował mnie powstrzymać. Podszedłem do Rena i spojrzałem mu w prosto w twarz.
-Takanori! - krzyknął Yuu.
Serce waliło mi tak mocno, że miałem wrażenie, iż zaraz wyskoczy mi z piersi.
-Dlaczego to robisz? - zapytałem. Ren nie odpowiedział mi, tylko odpepchnął mnie na bok.
-Koniec tych żartów - wyciągnął pistolet zza pasa i skierował lufę w Yuu. Niewiele myśląc, rzuciłem mu się na plecy i zasłoniłem rękoma jego oczy. Ren zaczął się szarpać, ale nie dałem się z niego zrzucić.
-Yuu, rusz się! - krzyknąłem do mężczyzny, który patrzył na to wszystko zszokowany. Najwidoczniej oberwanie w głowę cegłą opóźniło jego myślenie. Shiro podniósł się błyskawicznie i wykręcił boleśnie nadgarstki Rena, wytrącając mu pistolet, który po upadku na podłogę wystrzelił w regał z puszkami z alkoholem. Yuu wymierzył Renowi cios z pięci w twarz. Mężczyzna przekręcił się na bok, a ja zeskoczyłem z niego. Shiro powtórzył swoje działanie, a Ren padł na podłogę.
-Co tu się dzieje?! - Michio wpadł do pomieszczenia. Widząc to, co właśnie robiliśmy z Yuu, wyciągnął pistolet i wycelował w Yuu.
Nie wiedziałem, co takiego robię. Najzwyczajniej w świecie rzuciłem się, by osłonić bliską mi osobę własnym ciałem. Kiedy dostałem w ramię, nie miałem pojęcia, co się stało. Po prostu mnie ogłuszyło.
-Taka!! - doszedł do mnie stłumiony głos Yuu. Wystrzał się powtórzył.
Upadłem na kolana, przyciskając dłoń do bolącego ramienia, jakby miało to mi pomóc. Yuu coś krzyknął. Spojrzałem na niego tępym wzrokiem. Był wściekły. Chyba jeszcze nigdy nie widziałem go w stanie takiej furii.
Yuu uderzył Michio z całej siły w szczękę, w konsekwencji czego trzasnął głową w metalowy regał. Osunął się na podłogę, a jego oczy zaszły białkami.
Kolejną osobą, która weszła do środka, był Oda. Chłopak niewiele myśląc, rzucił się na Yuu. Mężczyźni siłowali się chwilę. W końcu Oda boleśnie kopnął mojego chłopaka w krocze. Shiro krzyknął z bólu i niemalże ugięły się pod nim kolana. Nie dał się jednak zbić z nóg. Oda wykorzystał jednak fakt, że przez ból w dolnej partii ciała, Shiro miał ograniczone ruchy. Pchnął Yuu, który uderzył plecami o ścianę. Doskoczył do niego i szybkim ruchem wymierzył mu cios w brzuch. Shiro zacisnął pięści i uderzył chłopaka w twarz, ogłuszając go i dając sobie kilka sekund przewagi. Yuu natarł na przeciwnika całym ciałem i powalił go na podłogę. Oda chciał go z siebie zrzucić, ale nie dał rady. Yuu niemal od razu uderzył go boleśnie w nos, a następnie przewalił go na plecy. Usiadł na nim okrakiem i złapał go za głowę. Zamknąłem oczy, nie chcąc to patrzeć. Po pomieszczeniu rozszedł się głośny dźwięk skręcanych chrząstek.
Otworzyłem oczy.Zamrugałem kilkakrotnie i znów spojrzałem na Yuu, który wziął pistolet Michio i podszedł do Rena. Kucnął przed nim i przyłożył mu lufę do skroni.
-Yuu, no co ty - jęknął Ren, który leżał ledwo przytomny pod ścianą. - Nie możesz mnie zastrzelić.
-Za to wszystko, co mi zrobiłeś i to, jak skrzywdziłeś Takę, mogę.
-Skreślisz się już całkowicie - parsknął.
Shiroyama pokręcił jedynie głową.
Po magazynie rozszedł się głuchy strzał. Głowa Rena odchyliła się w bok, a z niewielkiego otworu w czole zaczęła sączyć się krew. Automatycznie zadziałał u mnie odruch wymiotny. Yuu odrzucił pistolet na bok i podszedł do mnie. Cały drżałem. Nie wiedziałem, co ze sobą zrobić.
-Takanori... - zaczął łagodnie, a ja spojrzałem na niego wystraszony. - Przepraszam, że musiałeś na to patrzeć - nagle zauważył, że trzymałem się za ramię. Zabrał moją rękę i otworzył szeroko oczy, widząc, że byłem ranny. - Trzeba cię opatrzyć. Mocno boli?
-Yuu, gdzieś tu powinien być Kouyou - zaszlochałem, znowu łapiąc się za ramię. - Widziałem go z Takamasą.
-Zaraz ich poszukam. Najpierw zajmę się tobą.

*

Bar, w którym kilkanaście minut wcześniej byliśmy, płonął. Ogniste języki objęły cały budynek i chłonęły go. Trudno było mi w to wszystko uwierzyć, a zwłaszcza w to, że Yuu był cały i właściwie nie miałem czym się martwić. Chociaż...
Takashima siedział na swoim motocyklu ze spuszczoną głową. Płakał. Nie dziwiłem mu się, bo na jego miejscu robiłbym to samo.
Takamasa chcąc jakoś obronić Kouyou przed napastnikami, podłożył się. Został właściwie zadźgany nożem przez Michio. Kouyou próbował go ratować, ale nie udało mu się. Ishihara zmarł na jego rękach.
-Co teraz zrobimy? - zapytałem, zerkając znacząco na blondyna. Yuu także na niego spojrzał.
-Odwieziemy go do domu.
-A ciało?
-Tym już się nie martw. Jutro porozmawiamy o tym wszystkim.

*

Powoli otworzyłem oczy i zerknąłem na zegarek. Dochodziła jedenasta. Wstałem żółwim tempem i poszedłem wziąć prysznic. Myłem się powoli, pozwalając swojemu ciału się odprężyć. Nie chciałem o niczym myśleć.
Powolnym krokiem zszedłem na parter. Ktoś rozmawiał z kimś głośno. Zignorowałen to i ruszyłem do jadalni. Podkradłem tosta z dżemem i wziąłem kubek z kawą, a następnie wróciłem do pokoju.
W pewnym momencie doszedł do mnie jakiś krzyk.
-Gdzie on jest?! - usłyszałem Jiro. Zbliżał się do mojego pokoju. Otworzył z hukiem drzwi i wlepił we mnie wzrok. - Takanori! - podbiegł do mnie i objął mnie, niemal wytrącając mi kubek z kawą.
-Cześć - mruknąłem do brata. Nie cieszyłem się specjalnie na jego widok.
-Takanori, jak my się wszyscy o ciebie martwiliśmy! Gdzieś ty był?
-Zamknęli mnie w jakimś magazynie - odpowiedziałem cierpko. Nie miałem ochoty z nikim rozmawiać. Wolałem siedzieć sam.
-Ale nic ci nie jest? - zapytał, ujmując moją twarz w dłonie.
-Nie. Wypuścili mnie stamtąd. Niewiele z tego pamiętam.
-To pewnie z szoku.
-Pewnie tak - zacisnąłem wargi. Musiałem dobrze wczuć się w rolę. - Takashima znalazł mnie, jak błąkałem się po jakimś odludziu i mnie tutaj przywiózł. Policja nie trafiła jeszcze na trop sprawców.
-Rozumiem. Ale po co cię porwali? O co im chodziło?
-Mówili coś o pieniądzach taty. Wiesz, pewnie chcieli mnie wziąć na okup - westchnąłem. - To było straszne.
-Trochę cię poturbowali. Wiesz, straszne rzeczy dzieją się ostatnio w tym Tokio. Na przedmieściach spłonął jakiś klub. W środku znaleziono szczątki kilku osób, a jadąc tutaj słyszałem w radiu o jakimś zasztyletowanym chłopaku. Raptem rok od ciebie starszy.
-To straszne - pokręciłem głową. - Co się dzieje z tym miastem?
-Raczej musimy się pogodzić z tym, że przestępczość rośnie i być bardziej czujnym. Wiesz to już po sobie.

-Tak, masz rację - pokiwałem głową ze zrozumieniem.



----


Zasypiam, żuczki... A jak wam poszła wgl matura? 


Ta seria Migdała jest już właściwie skończona, dlatego ostatniego rozdziału możecie już wyczekiwać.  Postaram się go w miarę szybko dodać. Wybaczcie też błędy. 

Do następnego rozdziałuu~! 

Komentarze

  1. Wow jaka akcja. Bałam się że będzie więcej ofiar. Oh biedny Kouyou i kto go teraz pocieszy ;_; Teraz to już kompletnie nie mam pojęcia co będzie dalej. Więc niecierpliwie czekam na ciąg dalszy, a w mięszyczasie sama spróbuje coś napisać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Noo... Zrobilo sie straaasznie ciekawie ;3 jedyne co mnie martwi nwm czemu, to to, ze mam wrazenie, ze Yuu "pocieszy" Kou w wiadomy sposob. ._. Oby niee... T.T. Tak czy siak pozdrawiam i zycze weny.:3

    OdpowiedzUsuń
  3. wow akcja krew wrogow zajefajnie lubie to

    OdpowiedzUsuń
  4. Wooow, no to niezła akcja. Ale powiem Ci, że aż normalnie zobaczyłam przed oczami ten moment kiedy Ruki został ranny, a Yuu wpadł w furię i rzucił się na nich jak zwierzę. Takie to romantyczne w sumie z jednej strony... Ale pewnie tylko dla mnie. To nic, jestem dziwna. xD

    Prosiłam w poprzednim komentarzu żebyś uśmierciła Rena, więc... DZIĘKUJĘ CI BARDZO, należało się chamowi! Obawiam się tylko, że przez to Yuu pójdzie siedzieć. W końcu nie ma zbyt czystej przyszłości, a teraz jeszcze to... Nie zdziwiłabym się gdyby tak to wyglądało: Yuu dostaje dożywocie. A w czwartej serii Ruki na początku go odwiedza, chociaż jest im bardzo ciężko. W końcu Aoi postanawia uciec z więzienia. Udaje mu się to, ale niestety zostaje złapany i ponownie wsadzony za kratki. Taka nie może tego wytrzymać i popełnia samobójstwo, a kiedy Yuu się o tym dowiaduje wiesza się w swojej celi. BAM! Alternatywna opcja... xDDDD

    Teraz tylko boję się jak będzie wyglądała ostatnia część, skoro przy niej płakałaś... DODAWAJ, DODAWAJ! *-*

    Ściskam mocno ~!

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowne. Mimo, że takie smutaśne to mi się podobało. Chcę więcej. <3

    OdpowiedzUsuń
  6. TAK STRASZNIE KAMIEŃ Z SERCA. Yuu żyje. Taka żyje. Są razem. I Ren jest trupem. I wszyscy. Tsu-san, mówiłam już, że Cię wielbię? Chociaż już przewiduję ów ostatni rozdział. Czuję, że nie będzie kolorowo, jako iż miałam okazję zerknąć na pogrubione zdanie. Rzuciło mi się w oczy słowo ''zerwanie''. NIE MOŻESZ. ;_;
    Swoją drogą, uwielbiam Twoje opisy walk. Naprawdę, świetnie Ci wychodzą!
    Nah, nie podejrzewałam, że Kaczuszka też na tym wszystkim ucierpi. Nie zrobiłaś z Yuu pocieszyciela, prawda? To nie Kou będzie przyczyną zerwania? Wyczuwam kilka wiader łez.
    Ta obojętność Taki... Na jego miejscu nie pozbierałabym się nawet po paru latach. A tu był taki spokojny podczas rozmowy z bratem... Taki leciutki szok ._.'

    W ogóle, uwielbiam ten moment, kiedy pod koniec opowiadania nagle jest tyle niewiadomych, tyle pytań i tak dalej, a w ostatnim rozdziale wszystko się wyjaśnia. Luv! ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejka,
    wspaniale po prostu, jedna wielka akcja... ocho biedny Kouyou kto go teraz nam pocieszy...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. To Myv sobie długo nie pożył :( Szkoda mi go bardzo, bo miałam nadzieję, że Kyou w końcu będzie szczęśliwy. Mam nadzieję, że Kyo nic sobie nie zrobi przez śmierć ukochanego i się ogarnie.

    Cokolwiek planujesz mam nadzieję, że jakimś cudem wszystko się pozytywnie ułoży i Ruki z Aoim dadzą radę przezwyciężyć ostatnie wydarzenia. :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

DZIĘKUJĘ

Popularne posty