Migdałowe serce III 14 END

O zerwaniu i nowym początku


Adia I do believe I falied you
Adia I know I let you down
Don't you know I tried so hard
To love you in my way
It's easy, let it go...



Dopiero rok po tych dziwnych wydarzeniach zacząłem jakoś funkcjonować. Policja nie doszukiwała się już niczego w tym moim zaginięciu, a wszystkie plotki, te bardziej i mniej prawdziwe, ucichły. Mogłem w spokoju się uczyć i skupić na przyszłości. Oczywiście dalej mieszkałem z Yuu, ale w zupełnie innym miejscu. Tamto mieszkanie postanowiliśmy sprzedać, a do nowego dołożyli nam się rodzice. Obaj wzięliśmy się też do roboty i to dosłownie. Shiro znalazł lepiej płatną pracę, niż ta dorywcza w sklepie, a i ja także postanowiłem wziąć się w garść i znalazłem sobie przyjemną posadkę w bibliotece. Wszystko szło w odpowiednim kierunku.
-Podoba mi się - mruknąłem do Yuu, który pokazywał mi materiały na zasłony do sypialni. W końcu nie do końca się jeszcze urządziliśmy i cały ten nasz gmach był dość nagi.
-Nie jest ciężki jak powszednie.
-To chyba to weźmiemy, co nie? - uśmiechnąłem się do niego i zrobiłem lekki dzióbek. Shiro pochylił się i cmoknął mnie w usta.
Kupiliśmy odpowiedni materiał i poszliśmy na obiad. Dawno tak razem nie wychodziliśmy i akurat dzisiaj mieliśmy okazję. Spędzanie czasu we dwoje było dla nas ostatnio dość wyjątkowe. Ot, Takanori porwał się na medycynę.
Później zrobiliśmy zakupy i poszliśmy do domu. Szliśmy z Yuu obok siebie w milczeniu. Mężczyzna już jakiś czas zachowywał się dziwnie względem mnie i zacząłem snuć różne rzeczy na ten temat. W końcu zapytałem się czy może kogoś ma, bo trudno było mi się z nim momentami dogadać. Jak mi na to odpowiedział? Podszedł do mnie i dotknął palcem wskazującym mojego czoła, mrucząc "Tu się puknij, to chyba największa głupota, jaką wymyśliłeś". Zdenerwowałem się wtedy na niego i chyba pierwszy raz pokłóciliśmy się na poważnie.
Wieczorem usiedliśmy we dwoje na kanapie i postanowiliśmy obejrzeć film. Yuu był jednak jakiś nieswój. Jakby nad czymś myślał. W końcu postanowiłem trochę go rozruszać.
-Yuu-chan - mruknąłem mu do ucha i zacząłem delikatnie całować go po szyi. Mężczyzna zerknął na mnie trochę zdziwiony.
-Taka?
-Wiesz, czego dawno nie robiliśmy? - usiadłem mu na kolanach, a jedną dłoń wsunąłem pod jego koszulkę.
-Nie jesteś zmęczony? - zapytał, sunąc dłońmi po moich plecach.
-Mam się świetnie - zacisnąłem wargi i wstałem z jego kolan. - Co z tobą, hm? Yuu, co się dzieje? Kompletnie cię nie poznaję.
-Nic się nie stało - mruknął. - Na razie... Słuchaj, musimy porozmawiać.
-O czym? - usiadłem obok niego. - Wiesz, że mnie możesz wszystko powiedzieć.
-Wiem... Ale jest coś, co mnie męczy, od kilku lat. Dokładnie, to odkąd cię poznałem.
-Co takiego? - uniosłem brwi. - Zrobiłem coś?
-Nie, Taka, ty nic nie zrobiłeś. To po prostu... Trudne.
-No słucham.
Yuu otworzył już usta, żeby się odezwać, ale zaraz je zamknął. Skrzywił się i pokręcił głową.
-Powiem ci to później, dobrze? Raczej nie jestem gotowy na coś takiego.
-Shiroyama, na bogów - wywróciłem oczami.
Yuu wplątał dłoń w moje włosy i pocałował mnie. Niemal od razu odwzajemniłem pocałunek i dałem się ponieść jego silnym ramionom, które przeniosły mnie do sypialni. Od razu rozebraliśmy się nawzajem, całując się jednocześnie i ocierając o siebie. Nawet nie zauważyłem, kiedy to Yuu położył mnie na plecy. Ułożył mnie w pozycji klasycznej i pochylił się nade mną.
-Yuu - sapnąłem, wyciągając do niego ręce. Dotknąłem jego policzków i uśmiechnąłem się.
-Kocham cię, Takanori - powiedział, patrząc mi w oczy. - Kocham cię najmocniej na świecie.
-Ja ciebie też kocham, Yuu. Najmocniej we wszechświecie.
Shiro zaśmiał się, a następnie pochylił się, całując mnie kolejny raz. Zaraz zaczął mnie przygotowywać, a następnie założył zabezpieczenie na swoje przyrodzenie. Położył się na mnie, a następnie wszedł we mnie. Zaplotłem ramiona i nogi wokół niego, a on zaczął się we mnie poruszać. Mruczałem mu do ucha, że bardzo go kocham, że mi dobrze, a on nie pozostawał mi dłużny. Z Yuu pasowaliśmy do siebie idealnie, czułem to. Dosłownie i w przenośni. Chociaż jego zachowanie w dalszym ciągu nie dawało mi spokoju. Pozwoliłem sobie jednak na chwilę zapomnienia. Całowaliśmy się z Yuu zapamiętale, jednocześnie zaspokajając pożądanie w dolnych partiach ciała. W końcu poczułem, że trafił w prostatę. Odchyliłem głowę, dając mu się całować po szyi. Zacisnąłem powieki i przyspieszyłem ruchy swoimi biodrami. Yuu zrobił to samo, zostawiając mi malinki na szyi. W końcu jęknął przeciągle, oznajmiając mi, że znalazł się w tej ciaśniejszej części mnie. Zaraz obaj doszliśmy, mrucząc z zadowolenia i spełnienia seksualnego.

*

Zamknąłem za sobą drzwi i odłożyłem mokrą parasolkę na szafkę. Było strasznie zimno i padał deszcz, przez który musiałem iść do mieszkania. Zdjąłem buty i potarłem ramiona, chcąc się rozgrzać. Marzyłem już tylko o kubku gorącej herbaty i miękkim łóżku.
-Yuu? - zauważyłem jego buty stojące przy ścianie. Poszedłem do sypialni, z której dochodził do mnie jego głos. Uchyliłem drzwi i wsłuchiwałem się pewien czas w to, co mówił mój chłopak.
-Nie, w porządku. To będzie trudne, ale nie ma o czym się przejmować. Dam radę. Porozmawiam z nim, jak tylko wróci. Dobrze, rozumiem - zaśmiał się. - To nic wielkiego, naprawdę. Pewnie będzie zszokowany, ale w końcu się z tym pogodzi
-Yuu? - wszedłem do sypialni. Shiroyama odwrócił się w moją stronę.
-Ach, Taka właśnie wrócił. Obiecuję ci, że z nim pogadam, no, to narazie - rozłączył się.
-Z kim rozmawiałeś? - zapytałem.
-Z Ayą, dziewczyną Yune - wstał i podszedł do mnie, dając mi buziaka w policzek. - Jesteś głodny?
-O czym z nią rozmawiałeś? - zmrużyłem oczy.
Shiro zaśmiał się i pokręcił głową.
-Jaki ty jesteś zazdrosny - uśmiechnął się, podprowadzając mnie do kuchni. - Aya jest w ciąży, a Yune o tym nie wie. Chcemy mu zrobić małą niespodziankę.
-Niespodziankę? - usiadłem na krześle. - Nie lepiej wprost mu to powiedzieć? Takie podchody może różnie odebrać. A jeśli pomyśli, że Aya poprosiła cię o pomoc, bo trochę im z tym dzieckiem pomogłeś?
-Tylko bez takich - Yuu zmierzył mnie wzrokiem. - Po co miałbym komukolwiek pomagać w robieniu dzieci? Mam już jedno.
-Słucham? - pobladłem. - Jakie dziecko?
-No siedzi tu przede mną - uśmiechnął się. - Ru-tan, nie wysnuwaj jakiś dziwnych pomysłów. Nie sypiam z nikim, prócz z tobą.

*

Dźwięk mojej komórki przerwał nam sen. Shiro mruknął coś, przyciskając mnie do siebie mocno. Odebrałem telefon, biorąc go z szafki.
-Tak? - powiedziałem cicho i bardzo sennie.
-Takanori, moglibyście dzisiaj z Yuu przyjechać? - zaczął mój ojciec, nawet się ze mną nie witając.
-No, moglibyśmy... - ziewnąłem. - Coś się stało?
-Dowiesz się, jak przyjedziecie.
-No dobra - zastanawiałem się chwilę czy powinienem się go jeszcze o coś pytać. Zrezygnowałem jednak. -  No to do zobaczenia.
-Narazie.
Odłożyłem telefon i zamknąłem oczy, chcąc jeszcze zasnąć. Nie miałem pojęcia, która była godzina ale jakoś się tym nie przejmowałem.
-Kto dzwonił? - sapnął Yuu.
-Satoru - wtuliłem się w poduszkę.
-Co chciał?
-Nie wiem. Nie pytałem się.
Yuu pocałował mnie za uchem, a ja mruknąłem z zadowolenia. Odwróciłem się do niego, dając mu się obcałować po twarzy.
-Taka, chyba już pora wstać - powiedział, podnosząc się lekko. Zapewne spojrzał na zegarek na szafce nocnej.
-Która jest godzina?
-Dochodzi jedenasta.
-Naprawdę?! - podniosłem się do siadu. Spojrzałem na zegarek, nie mogąc mu uwierzyć. Była za piętnaście jedenasta. - Jak to możliwe, że tak długo spałem? - zerwałem się z łóżka i pobiegłem do łazienki. Umyłem się ekspresowym tempem, a potem ubrałem.
-Taka...
-Yuu, zrobisz mi kawy? - zapytałem, zbierając podręczniki po pokoju.
-Takanori...
-I kanpakę, okej?
-Kotku, dzisiaj...
-I jakbyś mógł jeszcze...
-Jest sobota, głuptasie - Yuu złapał mnie za nadgarstki. Wypuściłem z ulgą powietrze, wypuszczając jednocześnie wszystkie książki. - Chodź, zjemy razem śniadanie - uśmiechnął się do mnie promiennie.

*

Poszliśmy z Yuu do kina na jakąś mało zabawną komedię. Opierałem się cały czas o ramię mojego chłopaka, który co jakiś czas całował mnie we włosy. Nie przejmowaliśmy się tym, że obok nas siedzieli ludzie. Po tym, co obaj razem przeszliśmy, takie rzeczy nie miały znaczenia.
Po seansie poszliśmy na obiad, a później pojechaliśmy do moich rodziców.
-Jak sądzisz, co mogliby od nas chcieć?
-Pewnie chcieliby, abyśmy zajęli się Sorą.
-Dawno jej nie widziałem. Pewnie sporo urosła - stwierdził Yuu.
-Wiedziałbyś, gdybyś się nie wykręcał od rodzinnych spotkań - wypomniałem mu. - Sora ma ponad dwa lata, więc z pewnością sporo urosła.
-A to moja wina, że czuję się trochę niezręcznie? To nie jest takie proste.
-Wiesz, odkąd wcisnąłeś mi to małe, srebrne kółeczko na palec, sam siebie skazałeś na takie spotkania, nie sądzisz?
-Też racja - westchnął. - A nie sądzisz, że powinniśmy im o tym powiedzieć? Bo w końcu możemy się pobrać...
-W końcu!
Shiro zaśmiał się i stanął na światłach. Położył dłoń na mojej i pocałował mnie w policzek.
-Nawet dzisiaj, jak przyjedziemy, to możemy im to powiedzieć.
-Jeśli zostaną, bo jak naprawdę będziemy niańkami dla Sory, to wątpię, że będziemy mieć okazję na takie wyznania.
-Bądźmy dobrej myśli.
Wszystko wychodziło na prostą. Ja i Yuu byliśmy razem już prawie cztery lata, co w tym momencie wydawało mi się naprawdę krótkim okresem czasu. Przeżyliśmy razem wiele dobrych i złych chwil, ale to, co było między nami na samym początku, nie wygasło.
-Swoją drogą, Yuu, rozmawiałeś ostatnio z Kouyou? - światło zmieniło się na zielone i mogliśmy ruszyć dalej.
-Kilka dni temu - pokiwał głową.
-I jak się ma?
-O wiele lepiej. Naprawdę, jakby coś się w nim przełamało. Rozmawiał ze mną tak swobodnie, jak kiedyś. Ale to dobrze.
-To bardzo dobrze! Martwiłem się o niego. Poza tym, gdyby nie on, to nie przyjechałbyś wtedy...
-Szybko cię w tym tłumie rozpoznał, nie ma co.
-Zauważyłem, że to on po części mnie zawsze ratuje. Jest zawsze obok. Jak jakiś anioł stróż, kurczę.
-Powiem mu to przy najbliższej okazji - zaśmiał się.
Kou zadzwonił do Yuu, kiedy tylko zobaczył mnie w klubie, dlatego Shiroyama tak szybko tam przyjechał. Właściwie, to znowu jemu zawdzięczałem ratunek.
-Możemy go zaprosić na ciasto - zaśmiałem się.
-A będziesz piekł?
-Jak kupisz mąkę
Kiedy Shiro wjechał na podjazd, pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to ogromny, srebrny mercedes. Wpatrywałem się w niego z zaciekawieniem, zastanawiając się, co robiło tutaj to monstrum.
-A może chcą się pochwalić nowym samochodem? - Shiroyama zaparkował za terenówką i zagwizdał z podziwu. - Albo będą chcieli cię zachęcić do zdania na prawko.
-Po co mi prawko w Tokio? Wygodniej jest poruszać się autobusem albo metrem.
Shiro pokiwał głową ze zrozumieniem i zmarszczył brwi, patrząc na samochód przed nami.
-To rejestracja z Shimane - powiedział nagle.
-I co z tego?
-Chodź lepiej - Shiro wysiadł, a ja zaraz za nim. Złapałem go za dłoń i od razu wyczułem, że był spięty.
-Co cię tak w tym samochodzie zdenerwowało? - zapytałem. Yuu jedynie pokręcił głową.
Weszliśmy do budynku, zdjęliśmy buty i poszliśmy do salonu. Na jednym z foteli siedział mój ojciec, a naprzeciw niego, w drugim fotelu, miejsce zajmował jakiś opalony mężczyzna. Krótkie włosy kręciły mu się delikatnie. Jego wyraz twarzy wyrażał głębokie znużenie.
-Dzień dobry - mruknąłem. Mimowolnie ścisnąłem mocniej dłoń swojego chłopaka. Na usta cisnęło mi się pytanie, kto to jest, jednak powstrzymałem się. Domyśliłem się, że to ten mężczyzna przyjechał mercedesem zaparkowanym na podjeździe.
-Siadajcie - Satoru wskazał nam wolną kanapę. Skrzywiłem się lekko.
-Co on tu robi? - rzucił, jakby gniewnie, Yuu. Nawet nie ruszył się z miejsca.
-Usiądźcie - opalony mężczyzna posłał Yuu trochę zirytowane spojrzenie. Przeszły mnie ciarki na widok tego chłodu w jego oczach.
-Chodź, Yuu - pociągnąłem swojego chłopaka, ignorując jego wcześniejsze zachowanie. Usiedliśmy na miękkiej kanapie, nie puszczając swoich dłoni. - Jest Tara? - rzuciłem do ojca.
-Wyszła właśnie z Sorą.
-Rozumiem - uśmiechnąłem się lekko. Zerknąłem na gościa, który aktualnie wpatrywał się nieobecnym wzrokiem w swoje splecione na kolanie dłonie. Musiał już tu jakiś czas siedzieć i chyba nie robiło mu różnicy czy coś powie, czy nie. Tak mi się przynajmniej wydawało. - Bo akurat nadarzyła się okazja, żeby wam o czymś powiedzieć.
Wszyscy milczeli. Satoru, Yuu, opalony mężczyzna. Tylko ja uśmiechałem się jak głupi do sera, nie pomyślawszy nawet o tym, by spytać się, po co zostaliśmy poproszenie o przyjechanie tutaj. Po prostu bardzo chciałem powiedzieć ojcu o tej radosnej informacji, jaką były nasze zaręczyny. Siedząc tak z nimi dotarło do mnie, że chyba nie jest to odpowiedni moment na takie wyznania. Mój uśmiech zbladł, a ciężka atmosfera panująca w pomieszczeniu dała mi się we znaki.
-O czym? - zapytał Satoru od niechcenia.
-Chcemy się pobrać z Taką - powiedział Yuu.
Opalony mężczyzna parsknął, a ja posłałem mu rozeźlone spojrzenie. Co było w tym takiego śmiesznego?
-Chcecie się pobrać? - ojciec był widocznie zdziwiony. Kto by nie był? - Jesteście pewni, co do tej decyzji?
-Wiesz co, Takanori, chyba będziecie musieli poczekać z tym ślubem - odezwał się gość. Już zignorowałem to, że nazwał mnie moim pełnym imieniem, którego nikt jeszcze tutaj nie użył. - Pozwól w końcu, że się przedstawię - wyprostował się, wypinając szeroką pierś do przodu. Był dość umięśniony. - Jestem Umehara Jun i przyjechałem tutaj specjalnie do ciebie z Matsue.
Matsue? - zamrugałem kilkakrotnie. W jego głosie dość wyraźnie było czuć jakiś inny akcent.
-Specjalnie dla mnie? Czego pan chce? - wzmocniłem uścisk na dłoni Yuu, zupełnie, jakby miało mi to pomóc.
-Przyjechałem powiedzieć ci o czymś, co powinieneś był wiedzieć już dawno temu.
Zmarszczyłem brwi, przetwarzając w głowie jego słowa. Niby co takiego miałem wiedzieć? O co mu chodziło?
-Słucham? - chciałem się upewnić co do jego słów.
-Zaraz ci wszystko wyjaśnię. Najpierw zadam ci jedno pytanie, dobrze?
-No dobrze - pokiwałem powoli głową. Nie byłem do końca pewny, co do tego.
-W jaki sposób zmarła twoja mama? - zapytał, a mnie coś ścisnęło w środku. Nie spodziewałem się, że obcy człowiek będzie się mnie pytał o moją matkę.
-Ona... - zacisnąłem wargi. Nie chciałem na to odpowiadać. Nie miałem zamiaru poruszać tematu mamy. Od dawna było wiadomo, że mogłem mówić o wszystkim, ale nie o niej. Miałem żal do samego siebie, że zmarła, że nie powiedziałem jej wielu tak ważnych rzeczy. Chciałem, by teraz była ze mnie dumna, by mogła być szczęśliwa z tego, że pomimo wielu problemów, potrafiłem ułożyć sobie życie.
-Spokojnie.
-Dlaczego pytasz się go o coś takiego? - syknął Yuu. Spojrzałem na niego zaskoczony. Nie spodziewałem się takiej reakcji z jego strony.
-Chłopcze, siedź cicho. Nie rozmawiam z tobą. Na ciebie jeszcze przyjdzie pora - odparł spokojnie Jun.
-Mamę potrącił samochód - odpowiedziałem cicho. Nie przeszło mi to tak łatwo przez gardło.
-Myślisz, że tak było naprawdę? - zapytał gość, mrużąc lekko oczy. - Sądzisz, że twoja mama zginęła pod kołami samochodu?
-Tak było ( potwierdzone info dop. aut. ).
-Może opowiesz to?
Przez myśl przeszło mi, żeby zapyskować. Przecież nie byłem u jakiegoś psychologa, a tak się czułem.
-Po co?
-Chcę dokładniej poznać twoją wersję.
Moją wersję? O czym on mówił?
-Nie ma czego opowiadać. Po prostu wróciłem ze szkoły, a jej już nie było. Zniknęła, a ostatnie, co pamiętam, to jak uścisnęła mnie mocno w progu mieszkania - poczułem lepką kluchę w gardle, którą próbowałem przełknąć. Mówienie o tym nie przychodziło mi łatwo.
-A gdybym ci powiedział, że Yuri nie potrącił żaden samochód, uwierzyłbyś mi?
-Raczej nie - pokręciłem głową.
-A gdyby potwierdziły to wszystkie osoby w tym pomieszczeniu? - uniósł lekko krzaczaste brwi. - Satoru, Yuu?
-Może wtedy.
-Bo widzisz, twoja droga matka nie została potrącona przez samochód. Yuri powiesiła się, kiedy tylko wyszedłeś do szkoły.
Na kilka długich sekund zapadła cisza. Patrzyłem po kolei na twarzy wszystkich zgromadzonych i nijak, nie mogłem niczego z nich wyczytać. Nie miałem pojęcia, o czym ten facet do mnie mówił. Jak to, powiesiła się? Przecież to kompletna bzdura!
-O czym pan mówi? Mam w to uwierzyć?
-Zapytaj się w takim razie Yuu, jak to było, jeśli mnie nie wierzysz.
Spojrzałem na nasze splecione dłonie, a następie powędrowałem wzrokiem na twarz Yuu. Mężczyzna zaciskał wąsko wargi i patrzył gdzieś w bok. Przesunąłem językiem po swoich suchych wargach i wziąłem głęboki wdech.
-Yuu, o co tutaj chodzi? - zapytałem.
-Tak właśnie było - odparł cicho, uparcie unikając mojego spojrzenia.
-Co takiego? - otworzyłem szeroko oczy. - Nie wierzę wam! To niemożliwe!
-A gdybym pokazał ci jej list pożegnalny? Uwierzyłbyś wtedy?
-Ha? Jeszcze czego! Będziecie mi pokazywać jakieś podrobione świstki! - wstałem, próbując pociągnąć swojego chłopaka ze sobą. - Chodź, Yuu, wychodzimy. Kiedy indziej będzie sobie robić ze mnie żarty.
-Taka, raczej powinieneś wysłuchać go do końca - Yuu nawet się nie ruszył.
-I ty przeciwko mnie? - chciałem puścić jego dłonią, ale była zbyt mocno zaciśnięta na mojej, bym mógł to zrobić. - Shiro, no, puść mnie.
-Zostań - Yuu posłał mi błagalne spojrzenie. - Musisz zostać.
-Takanori, usiądź - Satoru patrzył na mnie w podobny sposób.
Usiadłem powoli, chociaż wcale nie chciałem tego robić. Yuu puścił moją dłoń i pochylił się lekko do przodu.
-Co to za list? - zapytałem, masując lekko obolałą rękę.
Jun wyciągnął z kieszeni zszarzałą kopertę i położył ją na stoliku, podsuwając lekko w moją stronę. Wziąłem ją i delikatnie otworzyłem. Wyciągnąłem z jej środka równo złożoną kartkę. Rozłożyłem ją i pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, było szkicem żurawia. Patrzyłem chwilę na rysunek, rozpoznając styl swojej matki. Pismo także należało do niej.


Od jakiegoś czasu nie mogę spać. Boli mnie głowa.

Wczoraj padał deszcz, ale dzisiaj jest ładna pogoda. To dobrze. Kwiaty zakwitną.

Od jakiegoś czasu nie umiem dawać nikomu szczęścia.

Przyglądam się.

Od jakiegoś czasu boję się snów...


Pod tym znajdował się odpowiedni list.


Zaczynając od końca, powiem, że jest mi przykro. Nie znoszę już więcej tego, co się wokół mnie dzieje. Nie chcę dłużej tak żyć.
Takanori to zauważył. Spytał się czy coś mi się stało. Odpowiedziałam, że nie, a on przytulił mnie. Przepraszam, Takanori.
Nie rozmawiałam o tym z Yuu i nie chcę. Nie chcę go już widzieć. Nigdy.
Boli mnie serce.


Siedziałem jakiś czas, patrząc na przedostatnią linijkę.
-Yuu - zacząłem cicho. - Co ty masz wspólnego z moją matką? - spojrzałem na niego. Shiro jedynie pokręcił głową.
-Chciałem o tym z tobą porozmawiać.
-O tym? O czym, do cholery?! Nic już nie rozumiem! - odsunąłem się od niego.
-Taka, spokojnie - ojciec chciał mnie uspokoić.
-Powiedz mi, że chodzi o jakiegoś innego Yuu - powiedziałem, ze ściśniętym gardłem. - Yuu, słyszysz? - złapałem go za rękę.
Ale on jedynie milczał.
-Posłuchaj, Takanori - zaczął dość chłodno Jun. - Yuri popełniła samobójstwo z miłości.
-Z miłości?
-Z miłości do Yuu.
Miałem wrażenie, że czas się zatrzymał. Patrzyłem zszokowany na Juna, nie mogąc nawet mrugnąć. To było absurdalne, niedorzeczne. W głowie się nie mieściło, że coś takiego mogło mieć miejsce.
-Jak to? Z jakiej... Co?
-Opowiem ci trochę o twojej matce, dobrze? Widzę, że niewiele o niej wiesz.
Zamrugałem gwałtownie, chcąc powstrzymać łzy, które znikąd zaczęły mi się cisnąć do oczu. Pokiwałem powoli głową, by powiedział mi to, co miał do powiedzenia.
-Yuri urodziła się w Matsue. Tam dorastała i żyła, dopóki jej rodzice się nie rozwiedli. Przeprowadziła się z matką do Kantou, poszła do szkoły dla dziewcząt w Tokio, a potem spotkała Satoru, z którym zaszła w ciążę i urodziła twojego brata. Po śmierci jej ojca, matka Yuri wróciła do Matsue. Twoja mama także tam wracała, gdzie spotykała się ze mną. Pewne dnia, kiedy wróciła do Tokio, zadzwoniła do mnie i powiedziała, że jest ze mną w ciąży. Nie utrzymywała wtedy stosunków z nikim innym, a Satoru wyjechał w delegację. Urodziła to dziecko, chociaż było jej trudno. Jej mąż oczywiście o wszystkim wiedział i wykazał się wyjątkową dobrocią, by zgodzić się wychować nie swoje dziecko. Domyślasz się może, o co mi może chodzić?
-Ja... Ja nie wiem - pokręciłem głową.
-Mowa tu o tobie, Taka. Dwadzieścia jeden lat temu ja i twoja matka udaliśmy się razem na festiwal, w którego trakcie poszliśmy do składziku za jej domem, gdzie ładnie ujmując, zostałeś poczęty.
Patrzyłem tępym wzrokiem przed siebie, nie będąc do końca pewny, kim jestem.
-Czyli... Mój ojciec... Całe życie myślałem, że... - zacisnąłem dłonie na udach i spojrzałem na Satoru. - Myślałem, że mnie tak nie lubisz, bo byłem tym drugim, gorszym dzieckiem, w dodatku innym.
-Takanori, to nie do końca tak - Satoru starał się mi to jakoś wytłumaczyć. - Ja cię kocham jak syna, Taka, ty jesteś moim synem, zawsze nim będziesz.
-Dzięki, że mówisz mi to w takiej chwili, tatusiu - rzuciłem dość kąśliwie. - Całe moje życie to jakieś kłamstwo, tak? - spojrzałem na Shiro. W mojej głowie zrodziło się pytanie. - Wiedziałeś o tym?
-O wszystkim - odparł Yuu spokojnie.
-Wracając do twojej matki - Jun odchrząknął znacząco, chcąc ponownie zwrócić na siebie uwagę. - I Yuu. Może niech on ci wyjaśni, co było pomiędzy nim, a nią?
-Yuu? - wyczekiwałem odpowiedzi. Mężczyzna wziął wdech i spojrzał na mnie tym samym błagalnym wzrokiem.
-Twoja mama była mi bardzo bliska... Bliska... Mojemu sercu, że tak to ujmę.
-Twojemu sercu?
-Nikogo nie kochałem tak jak twojej matki. Nikogo, prócz ciebie - dodał ciszej.
-Piękna, nieszczęśliwa miłość, która przyczyniła się do śmierci Yuri - podsumował Jun. - To już prawie wszystko. Pozostaje jeszcze jedna kwestia, Takanori. Twoja matka poprosiła mnie kiedyś, żebym zabrał cię do Matsue, kiedy już dorośniesz. Z jakiegoś powodu zależało jej na tym. Wyjeżdżam jutro rano. Decyzja należy jednak do ciebie.
-Ja... Ja nie wiem... Muszę... - wziąłem gwałtowny wdech i szybko wstałem. Atmosfera w pomieszczeniu powoli mnie dusiła, zaciskała się na mnie, niczym pętla na szyi wisielca. - Muszę stąd wyjść.
Wybiegłem z domu na podjazd, całkowicie ignorując wołania Yuu za sobą. Biegł za mną, chciał mnie zatrzymać i w końcu mu się to udało. Niech was szlag moje krótkie nóżki!
-Takanori, czekaj - złapał mnie za ramiona. Wyrwałem mu się od razu. Miałem wrażenie, że jego dotyk wypalał mi skórę. - Taka, ja nie...
-Kurwa mać, Yuu! - krzyknąłem wściekły. - Ty sukinsynie, ty pierdolony łgarzu! Jak mogłeś mnie tak okłamywać, żyć z tym przez cały czas, co?
-Zrozum, że nie mogłem ci powiedzieć!
-Co z tego? Mogłeś się do mnie nie zbliżać, kiedy mnie zobaczyłeś, mogłeś sobie, kurwa, iść w drugą stronę, wypić kolejne piwo, a nie zaprzątać sobie głowę szesnastoletnim gówniarzem. Mogłeś i dlaczego tego nie zrobiłeś?!
-Uspokój się.
-Nie mam zamiaru! Jeszcze dowiaduję się, że kochałeś moją matkę! Gdzie my do cholery jesteśmy?! - zakryłem twarz dłońmi. Zdałem sobie sprawę, że moje zaufanie do Yuu całkowicie zniknęło, prysnęło, niczym bańka mydlana. A jeszcze kilkanaście minut wcześniej byłem skłonny być z nim do końca życia. - Powiedz mi jeszcze, że byłeś ze mną cały ten czas, bo wyglądam jak ona - w oczach stanęły mi łzy. Moje serce właśnie kruszyło się na miliony drobnych kawałeczków, co cholernie bolało. - Powiedz, że byłem takim zamiennikiem.
-Nie, Taka - chciał dotknąć mojego policzka, ale szybko odepchnąłem jego dłoń.
-Nigdy więcej mnie nie dotykaj. Masz mnie już nigdy w życiu nie ruszać, rozumiesz? - wysyczałem wściekły przez zaciśnięte zęby. Łzy swobodnie spływały po moich policzkach. Nie ścierałem ich.
Przez głowę przeleciały mi wszystkie nasze wspólne chwile. Kiedy chodziliśmy razem do kina, na zakupy, po plaży. Kiedy zamykaliśmy się w jego mieszkaniu, kiedy jedliśmy razem, braliśmy prysznic. Kiedy śmialiśmy się, kiedy płakałem, a on mnie pocieszał, razem pokonywaliśmy przeszkody. Kiedy przytulaliśmy się, całowaliśmy, uprawialiśmy seks. Kiedy Yuu oświadczył mi się w domku holenderskim. Każdy wspólny poranek, wspólna noc, krótka chwila przeznaczona chociażby na naukę historii, każdy najdrobniejszy czuły gest. To wszystko wydawało się być teraz bardzo odległe i nieprawdziwe, a jednocześnie bolesne. Jakby ktoś wszczepił mi swoje myśli i emocje. Jakby te ciepłe wspomnienia były niczym, a jednocześnie czymś poruszającym.
-Nienawidzę cię - zamknąłem oczy. W głowie strasznie mi szumiało. - Nienawidzę cię z całego serca, rozumiesz? Nienawidzę cię!! - otworzyłem oczy. Yuu był nieporuszony tym, co mu właśnie oznajmiłem.
-Krzycz - jego głos był chłodny, a jednocześnie łamiący się. - Wykrzycz to tyle razy, ile chcesz, jeśli tylko poczujesz się dzięki temu lepiej. Możesz mówić, co tylko zechcesz. Ulżyj sobie.
Zacisnąłem wargi i nienalże rzuciłem się na niego z pięściami. Z pewnością w ten sposób dałbym upust emocją, jednak istniała możliwość, że Shiroyama zechce się zrewanżować. Nie miałem z nim najmniejszych szans.
Wyminąłem go, ruszając do domu. Nie mogłem dłużej na niego patrzeć. Serce zbyt mocno mnie bolało.

*

Sora spała jeszcze na rękach Tary, która patrzyła z niedowierzaniem, jak wkładałem walizki do bagażnika mercedesa.
-Takanori, nie musisz tego robić - powiedział Satoru. Nawet na niego nie spojrzałem. Zamknąłem bagażnik.
-Nie muszę, ale chcę - pogłaskałem Sorę po głowie i pocałowałem ją w policzek. Dziewczynka zmarszczyła nosek i bardziej wtuliła się w swoją matkę.
-Satoru, zrób coś! - Tara niemal krzyknęła.
-Uspokójcie się - Jun wyszedł z domu. - To jego własna decyzja.
-Najgorsza w całym życiu! Takanori, nigdzie nie jedziesz, nie możesz!
-Obudzisz ją - Jun wskazał głową na Sorę.
-Taka, nie rób tego - Satoru także próbował mnie zatrzymać. Z marnym skutkiem
-Właśnie to robię - zmarszczyłem brwi na widok czarnowłosego mężczyzny, zbliżającego się w naszą stronę. Nie chciałem już go nigdy więcej oglądać.
-Takanori! - krzyknął Shiro, zaczynając biec. Wsiadłem do samochodu, jednak nie zdążyłem zatrzasnąć drzwi. Yuu szarpnął mocno za klamkę, kiedy tylko dobiegł. Uniemożliwił mi całkowite odcięcie się od niego. - Nie rób tego - regulował oddech. - Słyszysz? Nie możesz wyjechać.
-Yuu, jeśli myślisz, że mnie zatrzymasz...
-Błagam cię, Takanori - Shiro uklęknął przede mną, co zbiło mnie z tropu. - Nie jedź.
-Za późno - westchnąłem mimowolnie. Nagle przypomniałem sobie o dość istotnej rzeczy. Zsunąłem z palca pierścionek, co aż tak łatwo mi nie przyszło. W miejscu, gdzie była obrączka powstał odcisk. Wcisnąłem srebrny przedmiot Yuu.
-Taka...
-Zajmij się Tenshi - nie dałem mu dokończyć. Zamknąłem drzwi i zapiąłem pas.
Po chwili Jun wsiadł do środka. Zapiął pas, włączył silnik i ruszył. Patrzyłem przez pewien czas w boczne lusterko, ostatni raz oglądając ludzi, z którzy przez cały czas utrzymywali mnie w kłamstwach. Zostawiałem za sobą coś, co tak naprawdę cały czas mnie ograniczało. Najbardziej jednak bolał mnie fakt, że jedna z najbliższych mi osób okazała się zwykłym kłamcą. Czułem złość do samego siebie. W środku mnie powstała wielka dziura. Tak duża, że z pewnością zmieściłby się w niej Yuu i bez trudu mógłby się wygodnie ułożyć.
Do oczu napłynęły mi łzy. Za każdym razem, kiedy myślałem, że w końcu będzie dobrze, to coś musiało pójść nie tak. Z nami było najwidoczniej od początku źle. 
-W Matsue powinniśmy być za jakieś siedem godzin - powiedział Jun, chcąc zapewne zacząć ze mną rozmowę. Najwidoczniej tak jak ja nie lubił siedzieć w ciszy.
-To dobrze - odparłem, spoglądając z okna na ruchliwe, tokijskie ulice, które do tej pory niemal codziennie przemierzałem.
Kiedy tylko znaleźliśmy się poza miastem, poczułem się, jakby ktoś odciął mi kulę u nogi. Ulga, która mnie ogarnęła była nie do opisania. W końcu mogłem zacząć wszystko od nowa.

Żegnaj, Yuu.


----



Ciekawi mnie teraz, kto jest zaskoczony, a kto spodziewał się takiego zakończenia oraz, kto będzie mnie ścigał z siekierą albo z czymś innym... 

Przypominam tylko, że była ankieta, w której większość z was opowiedziała się za czwartą serią Migdała, w której zakończenie miało być szczęśliwe. 


Trollowałam was, nie płakałam na końcu tej serii, nie wiem jak wy...

Do następnej serii~!

Komentarze

  1. O-oh? A-ale... Nie no... A kij, wazne, ze ostatnia seria ma mieć szczęśliwe zakończenie XD troche mi smutno jakos, że po tym wszystkim co razem przeszli Taka zerwal z Yuu ;_; ale skoro 4 seria ma mieć szczęśliwe zakonczenie, to pewnie beda razem ^^ weny zycze :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Przez Ciebie teraz rycze jak bóbr ;_; Ale przynajmniej wszyscy żyją. Teraz tylko pozostało mi czekać na IV część.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nienawidzę Cię. ;______;
    Jak mogłaś mi to zrobić?
    Jak mogłaś zrobić to Yuu?
    Nie rozmawiam z Tobą. :l
    Foch!
    Ot, co! ;____;

    OdpowiedzUsuń
  4. orzesz w morde jak to nie bd ze soba foch...4 seria gadam z toba ale zrewanie nie

    OdpowiedzUsuń
  5. HAHA, TAK, PIĘKNIE, CUDOWNIE, DZIĘKUJĘ.
    FAJNIE BY BYŁO, JAKBY SOBIE JAKĄŚ LACHĘ ZNALAZŁ TERAZ, O. ALE TAKĄ SERIO SERIO, naprawdę dobrą osobę, która go będzie kochać. Bardziej, niż Yuu. No i z wzajemnością. Aż ja się wkurzyłam, kiedy to wszystko tak się zagmatwało. Nie chcę nawet znać konsekwencji, może ten koleś go zgwałci, jak zawsze. Szkoda mi trochę, że tak łatwo zostawił Yutakę z Akirą i Kouyou D: Będzie z nimi utrzymywać kontakt? Ale bardzo mi się podoba to ''żegnaj Yuu''. Oby na zawsze.
    Choć spodziewam się, że sam Taka też się powiesi, drogą matki. W końcu też z miłości do Yuu. Boże, co za kretyn.

    Byłam trochę wzruszona opowieścią Yuuri, ale nic nie poleciało.

    TAK SIĘ CIESZĘ, ŻE TO ZOSTAWIŁ CCCCCCCC:

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie płakałam na koniec, chociaż muszę przyznać, że było mi smutno. Zakończenia się nie spodziewałam. W sumie najlepiej zaczęłabym cię gonić z jakimś niebezpiecznym narzędziem w ręku, ale skoro ma być ta czwarta seria z happy endem, to tego nie zrobie :) pisz szybko dalej. Ciekawa jestem co też dalej wymyślisz. Mam tylko nadzieję, że Taka będzie szczęśliwy.

    OdpowiedzUsuń
  7. .A.
    .
    .
    .
    zabiłaś mi ćwieka x.x
    KOCHAM CIĘ POPROSTU C; nie, nie jestem sadystką lubującą się w cierpieniach Ruksa. Kocham Cie za niesztampowe pomysły <3
    Z każdym rozdziałem robisz mi większego smaka na kolejny chapter/shot/whatever
    Arigatou~

    OdpowiedzUsuń
  8. Ryczałam ;_______________; Ale pocieszam się tym, że następna seria ma być szczęśliwie zakończona. Zabić cię nie zabiję, bo nie byłoby cd. ;-; Nie spodziewałam się takiego końca. Życzę weny na c.d :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy będzie czwarta seria?? :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Gdzie jest mój tasak do cholery??!! Nie chce takiego zakończenia!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Doprowadziłaś mnie do łez, gratuluję!
    Podczas czytania początku, a konkretniej ''tych dobrych Aoikowych momentów'', jakoś tak... próbowałam przyswoić wiadomość, że niebawem wszystko się popsuje. Za bardzo wczuwam się w opowiadania, to straszne *kręci głową*.
    Dostałam lekkich palpitacji serca podczas czytania fragmentu rozmowy telefonicznej Yuu. ,,Ach, Taka właśnie wrócił. Obiecuję ci, że z nim pogadam, no, to na razie''. Już pomyślałam, że serio go zdradza. W ogóle od początku miałam takie dziwne przeczucie. Jednak niewiele się myliłam. To znaczy... Czy tę dziwną ,,miłość'' (nawet nie wiem, jak to do końca nazwać) między Yuu, a matką Taki mogłabym nazwać zdradą? Chyba.
    A niech cię, Shiro.
    Trochę dziwnie brzmiały słowa Taki. Że zaczyna od nowa. Tak bez Yuu? Nie, za dużo pytań.
    Mam jedynie nadzieję, że w czwartej serii (gawd, jak cudownie, że chcesz to kontynuować!) Yuu nie da o sobie zapomnieć. Że mimo wszystko jakoś znów się zejdą. Zbyt wiele czasu ze sobą byli, by teraz tak bezceremonialnie zrywać. Tsu-san, błagam cię, zrób coś! ;_;
    Pozwalam ci trollować, komplikować, bylebyś znów ich zeswatała. Proszęproszęproooooszę.

    Poza tym, wisisz mi chusteczki *ryczy dalej*

    Kocham cię za to opowiadanie, za I will be, którego Ci ani razu nie skomentowałam, w ogóle za tego bloga ii weny w tworzeniu kolejnej serii. I obyś wstawiła ją jak najszybciej. I żeby Taka i Yuu znów byli razem ;~; Nie możesz mi zniszczyć mojego ukochanego Aoiki ;;;;

    Przeprzeprzecudowne. Mimo smutnego zakończenia tej serii - i tak ją uwielbiam. Być może właśnie dlatego, że wiem, iż będzie kontynuacja. Ba, pewnie tylko dlatego.

    Tulę mocno i przepraszam za ewentualny chaos w komentarzu. Feelsy i te sprawy.

    OdpowiedzUsuń
  12. Wybacz, że nie komentowałam. Cala seria świetna, przeczytałam w trzy dni :3

    Pod koniec ryczałam strasznie ;-;

    OdpowiedzUsuń
  13. Ryczę TT.TT dlaczego tak ranisz czytelników?(i tak cie kochamy :* )
    Z niecierpliwością wyczekuję kolejnej serii! Już nwm co wymyślisz ale każdy kolejny napisany przez cb opek jest coraz lepszy. Życzę dużo pomysłów i wielu zawrotów akcji na kolejny sezon :)

    OdpowiedzUsuń
  14. O, no nie wierzę.... w 4 dni przeczytałam wszystko, od początku do końca... a na koniec jakoś tak smutno...
    A tak na poważnie, czekam z niecierpliwością na następną serię. Nie mogę siędoczekać, co będzie dalej :)
    życzę dużo weny i pomysłów :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Powinienem już spać, a czytam odkąd tylko wróciłem do domu. Cała ta seria była naładowana emocjami tak, że aż sam się od nich trzęsę. Czyli krótko mówiąc - nici ze spania, czytam dalej! W sumie sam nie wiem, czy chciałbym, żeby Taka znowu (kiedyś) był z Yuu, czy może jednak nie... Niby przyzwyczaiłem się do nich razem, aaale. Jest jakieś 'ale', którego nie umiem nazwać. Zobaczymy co takiego wymyśliłaś w następnym sezonie!

    OdpowiedzUsuń
  16. Hej,
    wspaniale, jedna wielka akcja, bedny Kouyou ktogo tersz pocieszy...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  17. Hej,
    bardzo mi smutno po tym co przeszli, Taja zerwał z Yuu, choć mam nadzieję, że jednak będą razem, Kou zauważył Take i od razu zadzwonił do Yuu..
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

DZIĘKUJĘ

Popularne posty