Migdałowe serce IV 01
Omnom, pierwszy raz chyba piszę dedykację dla kogokolwiek. Powiem tak...
Ze specjalną dedykacją dla mojej ulubionej autorki i wielkiej miłośniczki aoiki. Niech kiedyś odwiesi bloga. ;_;
O bolesnych wspomnieniach i nudyście
-Taka
- szepnął mi Yuu do ucha, wsuwając dłonie pod moją koszulkę. -
Jesteś taki śliczny, Taka - mruczał, rozbierając mnie powoli.
-Yuu,
ktoś może wejść - zacisnąłem ramiona na jego szyi. Pogładził
mnie po plecach i jak zawsze pocałował mnie we włosy.
-Nikt
tutaj nie wejdzie. Obiecuję ci, że nikt nam nie przerwie.
Położyłem
dłoń na jego policzku i pocałowałem go. Shiro położył swoją
rękę na mojej, wplątując w nią palce.
-Taka,
tylko ty się liczysz - zapewnił mnie.
-Yuu...
-Takanori,
wstawaj, śniadanie na stole!!
Otworzyłem
oczy i pierwsze, co zobaczyłem, nie było twarzą Yuu, a jasnym
sufitem mojego pokoju. Wpatrywałem się w niego przez jeszcze kilka
minut, nie mogąc pojąć, że to był sen. Yuu tutaj nie było. Ta
myśl przynosiła mi ulgę, gdyż nie musiałem znowu przechodzić tego,
co dziewięć miesięcy wcześniej. Bardzo chciałem wymazać ze
swojego życia te cztery stracone lata. Chciałem zapomnieć o kimś
takim jak Yuu.
Wstałem
z futonu i powolnym krokiem podszedłem do okna. Rozsunąłem zasłony
i ostrożnie otworzyłem okno. Do moich nozdrzy dotarł zapach
letnich traw, pomieszany z gorącym powietrzem. Owady bzyczały, psy
szczekały, a z pagórka, na którym znajdował się dom, rozchodził
się widok na panoramę Matsue.
Ubrałem
się i zszedłem na śniadanie, na które już od jakiegoś czasu
wołała mnie ciotka Noriko. Kobieta powitała mnie swoim serdecznym
uśmiechem.
-Jak
spałeś? - zapytała. Spiąłem się lekko. Poczułem się, jakby wiedziała
dokładnie, co mi się śniło.
-Dobrze
- usiadłem obok Chie. Dziewczyna patrzyła na mnie lekko spod byka.
Znowu coś zrobiłem?
-No
co? - zapytałem, biorąc tosta. Kuzynka powiedziała coś szybko. Niestety, ale jeszcze nie umiałem przyswoić do końca
tego akcentu z Matsue, dlatego jej nie zrozumiałem.
-Chie!
- Noriko podniosła głos na córkę. Dziewczyna wywróciła
teatralnie oczami, po czym wstała i wyszła. Z jakiegoś powodu nie
miałem z nią zbyt dobrego kontaktu.
-Może
lewą nogą wstała - podsunąłem ciotce, które westchnęła ciężko
na zachowanie córki.
-Nie
wydaje mi się, by chodziło o wstawanie lewą nogą - kobieta
odwróciła się do bulgoczącego garnka.
Wzruszyłem
ramionami, kończąc pochłanianie tosta.
Dzisiejszy
dzień był wyjątkowo słoneczny. Nie chciałem się jednak opalić,
dlatego zostałem w domu, a czas spędziłem głównie na
porządkowaniu swoich rzeczy i przeglądaniu podręczników. Musiałem
się przejść do biblioteki, by je oddać. Po godzinie drugiej
przyszła do mnie Miho.
-No-ri-chan!
- rozsunęła szybko drzwi, przez co zgromiłem ją wzrokiem. Bardzo
często wypadały z prowadnic, a chyba specjalnie chciała sprawić
mi z nimi problem. - Tanabata jest pojutrze, a ty tak tutaj siedzisz i
nawet się nie szykujesz! - weszła do pokoju. Jej krótka spódniczka
zafalowała lekko, kiedy poruszyła biodrami na boki. - Człowieku,
może pora sobie kogoś znaleźć i się ogarnąć?
-Wiesz
przecież, że nie jestem w tej chwili nikim zainteresowany -
odparłem cierpko. Kobieta nie zniechęciła się, a wprost
przeciwnie. Przez te dziewięć miesięcy udało jej się mnie
przejrzeć na wylot. Miałem wrażenie, że znam ją od lat.
Zasunęła
drzwi i usiadła przede mną. Z miną rasowego eksperta ujęła moją
twarz w dłonie i spojrzała mi prosto w oczy, zupełnie, jakby
zaglądała w moją duszę. Nie odwróciłem wzroku. Wiedziałem, że to
nie miałoby sensu, Miho w końcu dowiedziałaby się prawdy.
-Znowu
coś ci się śniło, mam rację? - wysnuła, jak zwykle zresztą,
trafną teorię. - Jesteś głupi, że dusisz to w sobie. Tak to
jeszcze bardziej boli, rozumiesz?
-Wiem.
Ale i tak nie chcę o tym rozmawiać.
-To
w takim razie idziemy jutro na otwarcie Tanabaty - oznajmiła. - A pojutrze napiszemy życzenia i powiesimy je na bambusie - klasnęła w
dłonie.
*
[Aoi]
Zarzuciłem
bluzę na nagie ramiona i powoli ruszyłem na balkon, by zapalić
papierosa. Usiadłem na krzesełku i wyciągnąłem używkę z
opakowania. Włożyłem ją do ust i zapaliłem zapalniczką.
Zaciągnąłem się, by następnie wypuścić szary obłoczek ustami.
Pogoda zapowiadała się na naprawdę paskudną. Niebo przykryte było
gęstym dywanem chmur. Dodatkowo wiał chłodny wiatr. Zamiast lata
przypominało to raczej wczesną jesień.
-Yuu?
- doszedł do mnie odgłos bosych stóp stąpających po panelach. Zaraz poczułem dotyk na ramieniu.
Kouyou usiadł mi na kolanach i wtulił twarz w zagłębienie pod moją
szyją. Objąłem go wolną ręką.
-Jak
się spało? - zapytałem.
-Dobrze
- musnął nosem mój policzek, by po chwili pocałować mnie w
niego. Kou nie przeszkadzał dym papierosowy, co zawsze mnie dziwiło.
- Jesteś może głodny?
-Może
ja dzisiaj zrobię śniadanie? - podsunąłem, bo wiedziałem, do
czego zmierzał. - A ty spokojnie się wyszykujesz.
Kouyou
westchnął tylko.
-Yuu,
to już dziewięć miesięcy, a ty ciągle zachowujesz się tak samo.
Jak tak dalej pójdzie, to uschniesz tutaj z tęsknoty, jak jakaś
zapomniana roślinka doniczkowa.
-No
to uschnę - wzruszyłem ramionami. - Czy kogoś to w ogóle
obchodzi?
-MNIE
to obchodzi - warknął zupełnie innym tonem. Wstał z moich kolan i
wrócił do mieszkania. Kouyou obchodziłoby to zawsze, bez względu
na wszystko.
Zgasiłem
niedopałek i wróciłem do mieszkania. O moje nogi zaraz otarło się
futrzane coś, co domagało się pieszczot i jedzenia. Wziąłem
kotkę na ręce i zaniosłem ją do kuchni. Dzwoneczek przy czerwonej
obróżce zwierzątka wydał z siebie charakterystyczny dźwięk, który zawsze wywoływał u mnie masę wspomnień. Ten kot
był jednym wielkim workiem wspomnień i nawet przeszło mi kilka
razy przez myśl, by go oddać. Byłem jednak dość przywiązany do
Tenshi, a ona do mnie. W końcu maleństwo znalazło się pod moimi
skrzydłami, kiedy miała niewiele ponad miesiąc.
Pod
moimi skrzydłami...
Takanori
nazwał Tenshi po tym, jak kolejny raz mnie ugryzła. Stwierdził, że
to imię pasuje do niej idealnie, chociaż ta czarna kupka futra była
nieznośna. Drapała meble i gryzła wszystkich, nie dawała się
dotykać. Tylko Taka mógł jakoś się nią zająć. Tenshi z
pewnością nie była aniołem.
Nakarmiłem
jedno z bolesnych wspomnień i zająłem się przygotowaniem
śniadania. W tym czasie Shima brał prysznic. No właśnie, Shima.
Kouyou
wyszedł z łazienki owinięty jedynie ręcznikiem wokół bioder.
Często tak chodził, nie krępował się przede mną.
-Czemu
nigdy nie zabierasz ze sobą ubrań? - uniosłem brwi, a on się
uśmiechnął i zrobił coś, co mnie zatkało.
Zsunął
ręcznik, który opadł na podłogę. Stał przede mną nago, tak jak
go natura stworzyła. Odwróciłem głowę w bok, nie chcąc na niego
patrzeć.
-Mogę
też chodzić tak - kątem oka zauważyłem, jak do mnie podchodzi.
-Kouyou,
proszę cię, załóż coś na siebie.
-Chcę
zostać nudystą.
-Uru...
-Słuchaj,
Yuu, dlaczego do niego nie zadzwonisz, nie pojedziesz? Dlaczego
marnujesz życie i siedzisz tutaj?
-To
już przeszłość.
-Gdyby
to rzeczywiście była przeszłość, to już byśmy uprawiali seks,
a ty odwracasz ode mnie wzrok. Niczego nie skończyłeś, niczego nie
zaczniesz. Tkwisz w miejscu i jeśli się nie ruszysz to wszyscy od
ciebie odejdą. Najpierw on, później ja.
Decyzja należy do ciebie. Albo wrócisz do niego, albo zaczynasz od
nowa, bez niego.
-Tylko,
że on nie chce ze mną rozmawiać, rozumiesz? On mnie nienawidzi,
nie chce mnie znać.
-Wiesz,
na jego miejscu pobiłbym cię, a doniósł na ciebie na policję za to wszystko, co zrobiłeś w ciągu całego swojego życia. A on po prostu pojechał i dał ci możliwość nowego życia. Zachował
się wyjątkowo łaskawie, chociaż ty wbiłeś mu nóż w plecy, a
potem wyciągnąłeś go i zadałeś cios prosto w serce. Może i
nigdy za nim nie przepadałem, to jednak był na tyle silny, żeby
cię zdeptać, ale jakim kosztem...
-Ubierzesz
się czy nie?! - krzyknąłem wściekły. Spojrzałem na przyjaciela,
który pokręcił jedynie głową.
-Szkoda
mi ciebie, Yuu - stwierdził, podnosząc ręcznik z podłogi. - Ale
Takanoriego chyba jednak bardziej.
-Daj
z tym spokój.
-Wybacz,
po prostu lubię się dowartościować, gnębiąc innych ( To tak jak
ja. Haj fajf, synuś! dop. aut. ).
Zgryzłem
wargi i przesunąłem wzrokiem po jego nagim ciele. Kouyou był
naprawdę atrakcyjnym mężczyzną, nie można było temu zaprzeczyć.
Nie miał w sobie jednak tego czegoś, co miał Takanori ( Charakteru
małej dziewczynki? dop. aut. ). Shima był po prostu moim
przyjacielem, nie było mowy o kimś więcej.
-Chciałbym
do niego pojechać - powiedziałem cicho. - Chciałbym wiedzieć, jak
się ma, czy może za mną chociaż trochę tęskni. Kou, to nie jest
tak, że zrezygnowałem, że mi automatycznie przestało na nim
zależeć.
-Ale
robisz absolutnie nic w tej sprawie, jakby ktoś taki jak Takanori
nie miał dla ciebie większego znaczenia - pokręcił głową. - A
pomyślałeś, że może pojechał tylko po to, by wiedzieć czy go
naprawdę kochasz i będziesz zdolny wyruszyć za nim do Matsue,
płaszczyć się na podłodze i błagać o wybaczenie? I co on może
teraz myśleć? Że się nim bawiłeś, przez ten cały czas, że
miałeś go za nic. Wyobraź sobie, jaki musi teraz czuć do siebie
wstręt i odrazę.
-Dobrze,
zrozumiałem - przerwałem mu. - Pojadę do niego. Nawet, jeśli on
mnie teraz nienawidzi, to...
-Porozmawiasz
z nim?
-Dokładnie.
Takashima
uśmiechnął się szeroko.
-Yuu,
ale pamiętaj, że jeśli nawet nic ci się nie uda zdziałać, to
nie próbuj nawet robić tego, co chciałeś jakiś czas temu.
-Daj
z tym spokój.
-Po
prostu się martwię. Nie chcę i ciebie stracić - odwrócił lekko
głowę.
-Kouyou,
obiecuję, że już nigdy nie będę próbował.
*
[Ruki]
Jedną
z rzeczy, która podobała mi się w niezobowiązującym seksie był
fakt, że mi i drugiej stronie chodziło tylko o zaspokojenie
pierwotnych potrzeb. Ja byłem zadowolony, Miho także, nikt o tym
nie wiedział i byliśmy szczęśliwi. Potrzebowaliśmy tego oboje.
Ja, żeby zapomnieć a zawodzie miłosnym, a Miho po to, żeby się
wyładować, bo obiekt jej westchnień był zajęty. To było takie
zapomnienie o wszystkim.
Miho
doskonale wiedziała, że ona mnie nie interesowała jako ktoś, z
kim mógłbym być. Powiedziałem jej otwarcie, że wolałbym, by
moja druga połówka miała co nieco między nogami.
Przyznanie się do bycia gejem przyniosło mi ogromną ulgę, bo
mogłem zachowywać się w sposób, w jaki chciałem. W Miho znalazłem
przyjaciółkę, która miała z kim chodzić na zakupy i plotkować
o facetach. Nawet w Tokio nikt nie był dla mnie tak tolerancyjny.
Chociaż stolica była miejscem, gdzie zlewały się różne ludzkie
dewiacje, to nie zaznałem tam zbyt dużej tolerancji.
-Taka,
a może pójdziemy nad jezioro? - zapytała Miho, kiedy leżeliśmy
na łóżku w jej mieszkaniu. Przez otwarte na oścież okno
dostawały się fale gorącego powietrza. - Mam ochotę się wykąpać.
-Możemy
pójść - odwróciłem się na plecy.
-Ubierzmy
się - kobieta wstała, zakładając na siebie ubrania. Podała mi
moje bokserki i spodnie.
-Miho, pojutrze jest ta Tanabata, tak?
-Uhm,
jutro. Mógłbyś? - przysiadła na łóżku, przystawiając mi
zapięcie od stanika. Zapiąłem jej haftki. - Dziękuję, Nori-chan.
-Czego
mógłbym sobie życzyć? - zapytałem. - Na Tanabacie byłem kiedyś
z mamą, ale to ona zawsze zapisywała życzenia.
-Możesz
życzyć sobie miłości - użyła dezodorantu i usiadła obok mnie.
- Bo chcesz być kochany, prawda?
-Bardzo
- westchnąłem.
-To
powiesz mi, jak się z nim rozstałeś? - objęła mnie lekko. -
Ciężko ci z tym.
-Gdybym
ci powiedział, to raczej byś mi nie uwierzyła, w jaki sposób do
tego doszło. To jest zbyt pokręcone.
-Mamy
całą drogę nad jezioro. Opowiesz mi wszystko ze szczegółami, a
jak już wyrzucisz z siebie to, co cię hamuje, to znajdziemy ci
męskiego i jednocześnie opiekuńczego chłopaka. Co ty na to?
*
[Aoi]
-Wyjeżdżasz?
- Satoru zmarszczył brwi, patrząc na mnie. - Miałeś zaczynać
staż. Gdzie ci się tak spieszy, że już musisz jechać?
-Do
Matsue - odpowiedziałem, a mężczyzna zapowietrzył się.
-Matsue?
-Nie
wiem, jak pan, ale już tak dłużej nie mogę. Codziennie chodzę z
myślą, że to moja wina, że wszystko zniszczyłem.
-Wiesz
przecież, że masz niewielkie szanse na rozmowę z Takanorim.
Ostatnim razem dość dobitnie nam zademonstrował i powiedział, że z Tokio nie chce
mieć już nic wspólnego. Nie rzucał słów na wiatr. Dzwoniłem do
niego kilka razy, nawet na święta się nie złamał i nie podszedł
do słuchawki. Jun powiedział mi jednak, że ma się dobrze, chodzi
na zajęcia i ma... - urwał.
-Ma
co?
-Chyba
sam się musisz o tym przekonać, bo ja nie mogłem w to uwierzyć.
-Proszę
pana, postaram się go sprowadzić.
-Myślisz,
że to możliwe?
-Tak
- skłamałem.
Mimo
wszystko, po tych wszystkich latach z Takanorim, znałem go na tyle,
że wiedziałem, że sprowadzenie go do Tokio będzie czymś niemal niemożliwym. Taka był wściekły na wszystkich, a zwłaszcza na mnie. Nie sądziłem też, że mógłby się ucieszyć na mój widok.
Nie
pozostało mi jednak nic innego, jak spróbować.
----
Takie tam wprowadzenie. I czy Shima już się domyśliła, że chodziło o nią na początku posta? XD
I... no właśnie! Margaret-chan coś wspominała, że ma urodziny, dlatego wszystkiego najlepszego! Więcej zboczonych fanficków, kasy na bilety na koncerty i innych takich~
I wybaczcie błędy. Znów wracam padnięta ze szkoły. *płacze*
Oczywiście czekam na wasze opinie. I spokojnie, wszystko się rozkręci.
Do następnego rozdziałuu~!
Jeju... Najbardziej co mnie cieszy to napewno to, ze Ulu postanowil walczyc o Take.:) na poczatku sie balam, ze jest juz z Kou... Nie mogę się doczekac następnego rozdzialu. Pozdrawiam i zycze Ci duuuuzo weny.;3
OdpowiedzUsuń*Yuu, nie Ulu... Glupi slownik w tel. -.-
Usuń"Wybacz, po prostu lubię się dowartościować, gnębiąc innych" noe no to bylo genialne zarabiste oby Taka jednak mu choc trch wybaczyl...kocham cie za to..czy dla mnie tez ylby dedyk?prosze<ozy psiaka
OdpowiedzUsuńOjejciu, ale się porobiło. Aż się boje jak może wyglądać ich wspólna rozmowa kiedy Aoi przyjedzie do Ru. Jednak mam nadzieje, że sobie wszystko jeszcze raz wyjaśnią. Och i dziękuje za życzenia <3
OdpowiedzUsuńWszyscy na to czekali! \(^O^)/
OdpowiedzUsuńCieszymy sie i życzymy dużo weny do kolejnej części.
Ta babka to świetna dziewczyna. Szkoda, że Taka z nią nie będzie tak na poważnie, naprawdę według mnie do siebie pasują. Tak samo Kou w końcu miałby możliwość pocieszenia się trochę u swojej starej miłości. ALE NIE, PO CO. *wkłada sobie dwa palce do gardła*
OdpowiedzUsuńJEEEJKU, TO TAKIE KOCHANE ;u; Dziękuję Tsu-san, normalnie wzruszyłam się na tę dedykację~ To chyba pierwsza w mojej blogowej karierze XD
OdpowiedzUsuńNie mogę się nawzdychać i nacieszyć, że kontynuujesz to cudeńko~
A teraz przejdźmy do tych bardziej rzeczowych rzeczy!
Takanori. Ma. Dziewczynę.
Nie. Właściwie Takanori ma niby-dziewczynę tylko do wiadomych spraw. ALE TO WCIĄŻ DZIEWCZYNA. Nie wierzę! Takaczan, ty głupi gejuchu, co z tobą? ;n;
Po przeczytaniu początku pierwszego fragmentu pisanego z perspektywy Yuu myślałam, że się zawiodę. Ale nie zawiodłam się. I chwała ci za to! BO KOU I ON? NIEHEH.
Normalnie zwątpiłam, kiedy Uru zrzucił z siebie ręcznik. Jak zwykle go kocham, tak w tym opku żywię do niego hejta. Frajer ( ._.). Chyba że ukazanie swej nagości miało być opowiedzeniem się po stronie Taki, by wrócił do Yuu. Hm, wtedy jestem w stanie podpisać traktat pokojowy. Oczywiście na określony czas, by nic mu nie strzeliło do głowy. Niech sobie nie myśli, no, no! Ogólnie cieszę się, że zmusił tego leniwca (czyt.: Jóczana) do działania. Nawet jeśli Taka za pierwszym razem nie zechce z nim porozmawiać, to pewnie po jakimś czasie (wcale nie sugeruję kilku miesięcy *ahem*) jego miękkie serduszko nie pozwoli tułać się Yuu samemu po Matsue. Tak sądzę •n•
*Shima i jej optymistyczne scenariusze*
Jejciu, jeszcze raz dziękuję za dedykację. Czuję się zaszczycona mianem Twej ulubionej autorki. Vice versa, kochana >3•
Teraz będę wyczekiwać kolejnej części z niecierpliwością. Straszną niecierpliwością...
Ale pociesza mnie fakt, że się opłaci! Awh, pisz mi dalej takie piękne aoiki ♥
Tulę i życzę hektolitrów weny w dalszym tworzeniu~
Aoi powinien przespać się z Kou i też skorzystać na tym skoro Ruki zrobił mu takie świństwo. Już Go nie lubie.
OdpowiedzUsuńSpedzasz mi sen z powiek genialnoscia tego tworu
OdpowiedzUsuńJuz myslalam, ze Aoi i Uru sa razem! Ze po Aoiu splynelo jak po kaczce zerwanie
OdpowiedzUsuńUru juz dziekujemyyy~
o niee
Nie ma seksu bez zobowiazan ;n; chyba ze Tace albo Miho cos wydarlo serce
A jakoze Taka jest gejem, skrzywdzona zostanie Miho...jak bardzo dobrych intencji by nie miala...nie lubie jej
Jakos sie zestresowalam, nwm czemu
Hej,
OdpowiedzUsuńrozdział wspaniały, już dziewięć miesięcy minęło od ich rozstania... jak widać Aoi z nikim się nie spotyka, za to Taka już tak... co próbował się zabić?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Oby Taka wrócił do Tokio 🧡 Albo Yuu został w Matsue 😁
OdpowiedzUsuń