Migdałowe serce IV 02

O spotkaniu



Wjechałem na dość dobrze znane mi podwórze i zaparkowałem samochód na tyłach domu, przed wiśniowym ogrodem. Wysiadłem z klimatyzowanego środka auta na gorący dwór. Ruszyłem do głównego wejścia, podziwiając widok, roznoszący się ze wzgórza. To wszystko przywracało wiele wspomnień.
Wszedłem po schodkach werandy i zadzwoniłem do drzwi. Chwilę musiałem odczekać, aż ktoś mi otworzy. W końcu drzwi otworzyła mi Noriko. Kobieta patrzyła na mnie przez jakiś czas, mrużąc lekko oczy.
-Dzień dobry? - mruknęła.
-Dzień dobry - uśmiechnąłem się.
-Pan to...?
-Shiroyama Yuu - skłoniłem się przed nią.
-Yuu, dziecko drogie! - kobieta pociągnęła mnie nagle do środka. Niemal na nią wpadłem. - Jak ty się zmieniłeś! Nie poznałam cię.
-Wyrosłem - zaśmiałem się.
Noriko zaraz zaprowadziła mnie do salonu. Posadziła mnie na tatami i pobiegła po herbatę. Rozglądałem się w tym czasie po całym pomieszczeniu. Praktycznie nic się nie zmieniło, odkąd byłem w tym domu ostatnim razem.
-Yuu-kun, co cię sprowadza? - zapytała Noriko, stawiając przede mną czarkę z herbatą.
-Chciałem porozmawiać z Taką - odpowiedziałem. Kobieta usiadła przede mną. - Wie pani, co się między nami stało, prawda?
-Tak, Jun mi to opowiedział.
-Dlatego muszę z nim porozmawiać. Wiem, że to prawie rok, ale muszę to zrobić.
Noriko zmarszczyła lekko brwi.
-Yuu, nie znam Takanoriego tak długo, jak ty, ale powiedz mi, jaki on był przed tym wszystkim?
-Są z nim jakieś problemy?
-Nie, nie - zaprotestowała. - To dobry chłopak. Miły, pomocny i bardzo inteligentny. Ale chodzi mi raczej o jakiś znajomych, z kim się spotykał. Nie chcę od razu całego życiorysu.
-Nie miał zbyt wielu przyjaciół, preferował raczej skromne grono osób. Łatwo też wpadał w tarapaty - oznajmiłem jej po dłuższym namyśle.
-W tarapaty? Co masz na myśli? Ktoś go prześladował?
-Można to tak ująć. Taka... Przyciągał do siebie niewłaściwe osoby.
Kobieta pobladła. Czułem już, że zaraz zasypie mnie gradem pytań. Na szczęście ktoś postanowił jej przeszkodzić.
-Dzień dobry! - Jun wszedł do salonu. Jakoś tak ucieszyłem się na jego widok. - Yuu! Miło cię widzieć, chłopcze.
-Dzień dobry - skłoniłem mu się nisko.
-Takanori wyszedł jakiś czas temu z koleżanką. Mówił, że wróci około szesnastej - powiedział, siadając obok Noriko. Nawet się o niego nie spytałem. Najwidoczniej moje działania były zbyt przewidywalne.
-Na ile zostaniesz? - zapytała Noriko.
-Jeszcze dzisiaj jadę.
-Taki kawał?! Chyba żartujesz. Zostajesz tutaj przynajmniej na tę noc. Wyśpisz się i wtedy bezpiecznie wrócisz.
-Ale...
-No nie ma mowy, że cię wypuścimy - zaśmiał się Jun.

*

[Ruki]

Mnie i Miho bardzo często brano za parę. Czy to, że chodziliśmy, trzymając się za ręce, oznaczało, że jesteśmy ze sobą? Nic bardziej mylnego! Bawiło nas to jednak, dlatego wkręcaliśmy ludzi. Ale kiedy tak udawaliśmy nasz związek, to myślałem sobie, jakie problematyczne by to musiało być, gdybyśmy naprawdę byli razem. Kobiety lubiły być rozpieszczane i obsypywane komplementami. Dodatkowo zawsze bardzo długo się szykowały. Z mężczyzną nie było takich problemów, był prosty w obsłudze.
-Nori-chan, to kiedy szukamy dla ciebie chłopaka? - zapytała Miho, kiedy wracaliśmy do domu z zakupów.
-Kiedyś - westchnąłem. - Pamiętaj, musi być opiekuńczy i przystojny.
-Poszukam takiego na gaybook'u ( fejzbuk ).
Odprowadziłem dziewczynę do jej mieszkania i wróciłem do siebie. Nie chcąc zwracać na siebie uwagi, cicho przemknąłem do pokoju, w którym rozpakowałem zakupy. Przebrałem się także w luźną bokserkę i krótkie szorty, a następnie zacząłem się przygotowywać na jutrzejszą Tanabatę. W pewnym momencie drzwi od mojego pokoju otworzyły się.
-Takanori, ktoś jest na dole - powiedziała Chie cicho.
-Gość? - spojrzałem na nią znad magazynu modowego. Facet też przecież może przeglądać magazyny modowe! ( Zwłaszcza, jeśli to Ruki dop. aut. )
-Um. Rozmawiali o tobie.
-O mnie? Pewnie sąsiad przyszedł i się o te studia pytał i egzamin. Pożyczyłem od niego książkę do nauki.
Dziewczyna chciała coś jeszcze powiedzieć, ale szybko wyszła, zasuwając za sobą gwałtownie drzwi.
Zamrugałem kilkakrotnie i wstałem z futonu. Cicho zszedłem do kuchni, by napić się wody. Zachowanie Chie ostatnio było dla mnie niezrozumiałe. Czternastolatka chodziła jakaś taka zła na wszystkich, a zwłaszcza na mnie. Nic jej przecież nie zrobiłem.
Nalałem sobie wody do szklanki i upiłem spory łyk. Z kuchni rozchodził się widok na tylny ogród, w którym rosły wiśnie i magnolie i rododendrony, które już przekwitły. Poza tymi roślinami, w ogrodzenie był niewielki staw, w którym pływały karpie, a gdzieś w jego tyłach znajdowała się średniej wielkości altana.
W pewnym momencie dostrzegłem samochód stojący w cieniu drzew. Chwilę zajęło mi rozpoznanie marki i odczytanie słabo widocznej rejestracji. Zielonkawa toyota z Tokio. Dłonie zaczęły mi drżeć. To musiał być jakiś inny samochód. Nie mógł być jego. Odłożyłem szklankę i szybkim krokiem skierowałem się do salonu. Rozsunąłem gwałtownie drzwi. To nie mogła być prawda.
-Ktoś przyjechał...? - wszedłem do środka i aż się zapowietrzyłem, widząc go. Nie mogłem w to uwierzyć. Siedział przede mną i patrzył na mnie równie zszokowany, jakby nie spodziewał się mnie nawet spotkać. Ogarnęły mnie różne ambiwalentne uczucia jak złość, tęsknota, smutek i nienawiść. Miał czelność pokazywać mi się na oczy, po tym, co zrobił. - Co ty tutaj, do cholery, robisz?! - wypaliłem do Shiroyamy, który wyglądał, jakby ktoś go kijem ogłuszył.
-Takanori... - powiedział cicho. Zacisnąłem dłonie w pięści, będąc gotowym w każdej chwili się z nim pobić.
-Mało mi życie zniszczyłeś? Czego jeszcze chcesz?!
-Takanori, spokojnie - powiedział Jun.
-Jak mam być spokojny, kiedy on tutaj jest?
-Takanori, chciałem z tobą porozmawiać - Yuu wstał.
-O czym niby? Już dawno skończyły nam się tematy, jakbyś nie zauważył.
-Takanori, uspokój się natychmiast - Jun i Noriko także wstali. - Siadaj tutaj. Powinniście porozmawiać.
I wyszli, zostawiając mnie z moim byłym chłopakiem. Mierzyliśmy się jakiś czas wzrokiem. Yuu niewiele zmienił się przez te dziewięć miesięcy. Może trochę schudł i miał krótsze włosy.
-Takanori, strasznie cię przepraszam - Shiroyama padł na podłogę, płaszcząc się przede mną. - Ja wiem, że nawet w taki sposób nigdy nie będę wstanie cię przeprosić, ale nic więcej nie mogę. Jest mi okropnie źle, że to się tak musiało potoczyć.
Usiadłem powoli naprzeciw niego..
-Wiesz doskonale, że ci nie wybaczę. Znasz mnie zbyt dobrze, a mimo to i tak się tutaj pokwapiłeś.
-Takanori, błagam - podniósł się, patrząc na mnie proszącym wzrokiem.
-Posłuchaj, no, Yuu. Byłeś jedyną osobą, której tak mocno zaufałem. Oddałem ci całe swoje serce, duszę, ciało, wszystko. Oszalałem na twoim punkcie. Kochałem cię całym sobą. To było tak piękne, że teraz tak strasznie mnie boli, bo okazałeś się być zwykłym kłamcą. Ty wiesz, jak się poczułem? Jak jakiś śmieć. Zdeptany, stary śmieć.
-Przepraszam.
-Za co? Za złamane serce? Że mnie okłamywałeś? Za Yuri?
-Za wszystko.
Parsknąłem.
-Powiedz mi, to co do mnie czułeś, co mi okazywałeś, to było chociaż prawdziwe?
-Oczywiście.
-Dlaczego mam ci wierzyć?
-Wszystko to, co między nami było, było prawdziwe. Takanori, kochałem cię i nadal kocham, i kochać nie przestanę. To z twoim ojcem, z samobójstwem Yuri... Nie miałem najpierw pojęcia, że o tym nie wiedziałeś, później Satoru mi o tym powiedział i po prostu... Miałem ci to w twarz wyznać? A to, że ja i twoja mama... Miałem siedemnaście lat, nie sądziłem też, że cię kiedykolwiek spotkam, a kiedy już się poznaliśmy, to nie myślałem o Yuri, tylko o tobie. Taka, nadal zależy mi na tobie.
-Yuu, dlaczego mam ci wierzyć? - powtórzyłem pytanie, marszcząc brwi.
-Nie musisz mi wierzyć. Po prostu zrozum, to, że cię kocham. Pozwól mi naprawić to, co zepsułem.
-Myślisz, że jest, co?
Siedzieliśmy jakiś czas w ciszy. Źle się czułem w jego towarzystwie, a jednocześnie, naprawdę za nim tęskniłem. Nie potrafiłem do końca zapomnieć tego, jak było kiedyś, jak bardzo się kochaliśmy i ile dla siebie znaczyliśmy. Byłem skłonny pokusić się o stwierdzenie, że wciąż coś do niego czułem. Poprawka, ciągle czułem do niego to samo, jednak on już na to nie zasługiwał.
-Yuu, ty i moja mama...
-To nic nie znaczyło. Nie byliśmy ze sobą i nic nie robiliśmy, jeśli o to ci chodzi ( A zaraz się okaże, że Yuu jest ojcem Taki. dop. aut. ).
Nie wiedziałem czy mu wierzyć, czy kazać znikać. To znaczy, chciałem go wyrzucić i to bardzo, ale jakoś tak... Nie potrafiłem tego zrobić.
-Długo zostajesz? - zapytałem.
-Jutro wyjeżdżam - odpowiedział.
-Jutro jest Tanabata - mruknąłem.
-Podobno ma padać.
Zacisnąłem wargi. Jeśli będzie padać, to sroki nie będą mogły przylecieć. Księżniczka i pasterz nie spotkają się. Życzenia się nie spełnią.
-To niedobrze.
-Trzeba będzie poczekać do przyszłego roku. Może będzie ładna pogoda wtedy.
-Oby.
Yuu uśmiechnął się do mnie krzywo. Dlaczego musiało stać się między nami tak, a nie inaczej?

*

Miho wparowała do kuchni, w której pomagaliśmy z Yuu przygotować kolację. Nie odzywaliśmy się do siebie. Czasami Yuu starał się zacząć jakiś temat, chociaż od razu zbywałem go półsłówkami. Noriko patrzyła to na mnie, to na niego, jakby starała się nas pogodzić wzrokiem.
-Nori-chan, niedobrze! - Miho uwiesiła się na mnie i, jak to miała w zwyczaju, pocałowała mnie w policzek. Zerknąłem na Shiroyame, który wydawał się być dość mocno zszokowany na ten widok. - Ma padać jutro! Co my zrobimy? - dziewczyna usiadła obok mnie, wtulając się we mnie.
-Pójdziemy w przyszłym roku - odparłem spokojnie.
-No w przyszłym roku też może padać!
-Nie będzie. Obiecuję ci.
Dziewczyna usiadła na krześle obok i zaczęła rozmawiać z Noriko. Moja ciotka i Miho bardzo dobrze się dogadywały. Przyjaciółka zerkała jednak co chwilę na Yuu, jakby zastanawiała się, kim on był. W końcu Shiro wyszedł z kuchni, pod pretekstem pójścia do łazienki.
-Miho-chan - zaczęła Noriko łagodnie - chyba go zdenerwowałaś.
-Czym? Kto to jest?
-To jest mój były chłopak - powiedziałem cicho.
-To on? To ten... No... O rany! Powiem ci, że niezły, ale chyba trochę stary.
-Ma dwadzieścia pięć lat.
-No, stary - westchnęła.
Wywróciłem oczami.
Po kolacji, odprowadziłem Miho do domu. Dziewczyna nie mogła przeżyć faktu, że ktoś taki, jak Yuu, wolał mężczyzn. Stwierdziła, że jakby był w naszym wieku, to mogłaby się za niego wziąć.
-No, to teraz się zejdziecie? - zapytała.
-Nie, nie sądzę.
-Przyjechał do ciebie z Tokio, błagał na kolanach o wybaczenie, a poza tym, przez cały czas patrzył na ciebie.
-A na ciebie się nie patrzył?
-To jego patrzenie na mnie, to było tak, jakby był zły, że mu kanapkę zjadłam. Zazdrosny był strasznie. Naprawdę nic do niego nie czujesz?
-To nie jest tak, że nic nie czuję. Mam do niego spory żal o to, co się stało i to się chyba nie zmieni. Poza tym, teraz mieszkam tutaj, więc taki związek nie miałby sensu.
-Byliście ze sobą tak długo, prawie cztery lata, a rozeszliście się w tak niefortunny sposób. On kocha ciebie, ty kochasz jego. Nic, tylko pchnąć was na siebie, zmuszając do pocałunku.
-Zabawne - zaśmiałem się.
-Daj mu chociaż szansę, co? To widać po tobie, że ty także za nim tęsknisz - pchnęła mnie lekko biodrem w bok. Również ją odepchnąłem. - To nie jest możliwe, by z dnia na dzień przestać kogoś kochać. A ty tutaj usychasz za nim z tęsknoty. Ktoś cię musi podlać i to z pewnością będzie on!
-Może ktoś inny mnie podleje? - podsunąłem. Dziewczyna jedynie westchnęła głośno.
Kiedy wróciłem na posesję, Yuu siedział na schodkach werandy. Wstał na mój widok. Chciał coś powiedzieć, jednak zrezygnował z tego. Stanąłem przed schodkami, patrząc na jego postać, oświetlaną przez lampkę na werandzie i blady blask księżyca.
Poczułem dziwne gorąco wypełniające mnie od środka.
Cykady dawały w trawie swój koncert. Pies szczekał w oddali na drobne gryzonie, które za bardzo zbliżyły się do domostwa. Sowa siedząca na drzewie, huczała, uważnie obserwując wszystko z góry. Gdzieś w dole, na głównej drodze, jeździł samochody. Ktoś zirytowany trąbił klaksonem. Klub powoli budziły się do życia, wypełniając się ludźmi i głośną muzyką.
Pomimo tylu dźwięków dookoła, słyszałem jedynie silne uderzenia mojego serca.
-Nie śpisz? - zapytałem.
-Nie mógłbym spać, wiedząc, że jeszcze nie wróciłeś.
Wszedłem powoli po schodkach na werandę. Musiałem zadrzeć głowę, by móc spojrzeć mu w oczy. To był ten sam Yuu, który spotkał mnie pierwszy raz na domówce, ten sam, który wyznał mi miłość. To był Yuu, który zawsze pomagał mi z historią i dbał o mnie, jak nikt inny. To był Yuu, który mi się oświadczył i, który był w stanie oddać za mnie życie.
To był mój Yuu.
-Lepiej idź spać. Jutro wracasz - spuściłem głowę, czując napływające do oczu łzy. Słowa Miho dały mi do myślenia i teraz sam nie wiedziałem, czego chciałem.
Nie wyjeżdżaj - szeptał cichy głosik w mojej głowie. - Yuu, zostań, błagam.
-A ty? Nie idziesz spać?
-Muszę pomyśleć - zacisnąłem wąsko wargi.
-Coś się stało?
-Idź już.
-Taka, widzę przecież, że...
Chciał złapać mnie za ramiona, jednak szybko od niego odskoczyłem.
-Yuu, posłuchaj - spojrzałem na niego. W oczach stały mi już litry łez. - Nie wiem, co robić. Chcę być teraz sam.
-Wiesz, że tak nie będzie lepiej.
-W żaden sposób nie będzie lepiej.
Shiro doskoczył do mnie, po czym objął mnie mocno. Wyrywałem mu się przez chwilę, jednak zaraz przestałem się szarpać. Łzy zaczęły mi spływać ciurkiem po twarzy. Shiroyama wzmocnił swój uścisk.
-Kocham cię - powiedział cicho. - I nie możesz tego zmienić.
Wtuliłem twarz w jego tors, mocząc łzami jego koszulkę. Zaciągnąłem się jego zapachem. Tak za tym tęskniłem.
-Kochasz mnie?
-Tylko - wplątał dłoń w moje włosy. - Takanori...
Stanąłem na palcach i oparłem dłonie na jego torsie. Pochylił się lekko, dzięki czemu z łatwością dosięgnąłem jego ust. Shiro nie naciskał. Jedynie zetknęliśmy się wargami.

-Ja ciebie też kocham.



----


A kto mi zabroni publikować rozdział dzień po dniu?

W oryginalnej wersji Taka miał mode hejtera Yuu i tak fajnie go wyzywał, kiedy się spotkali. D: Muszę szczerze powiedzieć, że wyszło to kiepsko, ale co się zrobi. Lepsze to niż wywody Taki o wielorybach ( jeszcze nie wiecie, khehe ).

Jak zawsze liczę na wasze opinie.

Do następnego rodziałuu~! 

Komentarze

  1. To niech ten następny rozdział też będzie dzień po poprzednim! My się nie obrazimy!
    Oesu! On go kocha! A on kocha go! Wiesz co to oznacza?! Miiiiłooooooość <3
    Wieeeeeeelkaaaaaa miłooooość! <3
    I niech tak pozostanie! Fochon na najbliższy rozdział. A zresztą co się będę! Na dwa!
    Tylko wiesz... Wieeeeeeeelkaaaaaaaaa miłoooooooooooość ma zostać! <3
    Ale, nie wybaczamy Yuu tak od razu! Hejt

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeju... Cudny rozdzial, az niewiem co napisac... Tak strasznie sie ciesze, ze sie pogodzili ;_; mam nadzieje, ze terazdo konca beda razem szczesliwi bez klotni ^^ ... Pozdrawiam i zycze duuuzo weny ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojejciu płacze ;_; Och aż nawet nie wiem co teraz napisać. To było takie...no... Końcówka była po prostu przekochana *dmucha w chusteczkę*

    OdpowiedzUsuń
  4. Pokuszę się o stwierdzenie, że ta seria Migdała jest jak dotąd najlepsza ze wszystkich. Znaczy, you know... Wszystko może się jeszcze zmienić, w końcu to dopiero początek... Ale do tej pory. Właśnie ten początek. Podoba mi się najbardziej. Dobra robota.

    Końcówka urocza! Troszkę smutna, ale mimo wszystko urocza. Czuję jednak, że postanowiłaś nas wszystkich strollować i pomimo miłosnego wyznania, w następnej części Takanori i tak powie, że mimo wielkiej i nieskończonej miłości, nie potrafi już żyć z Yuu w związku. Albo, że nie wróci, bo cośtam. No... Chyba, że Shiro się przeprowadzi do Taki. ...Nie wiem. Ale weź, TEN JEDEN RAZ STROLLUJ NAS SAMYM NIETROLLOWANIEM... :C

    Może następna część też będzie dodana dzień po dniu... A tak właściwie to ile rozdziałów będzie miała ta ostatnia (;"CCC) seria?
    Ściskam, buziakuję i przesyłam wagony weny!~

    OdpowiedzUsuń
  5. Jednak się zeszli? Ale żal ;_;
    *wciskania sobie palców w gardło ciąg dalszy*

    OdpowiedzUsuń
  6. Awwww *-*
    Urocze to było *-*
    Kumpela Taki mocno wkurzająca D: Fajnie że Yuu i Taka się zeszli :3
    Uwierz, nikt ci nie ma za złe takiego szybkiego opublikowania rozdziału XD Mam nadzieję, że następny pojawi się tak szybko, jak ten :D
    Życzę weny ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. JEHEHEHEJKU.
    Ta końcówka! Te litry łez przeszły z Taki na mnie. To było takie... Takie... *brak słów, łezki*
    Brakowało mi tego ;~; Z drugiej strony wiedziałam. W i e d z i a ł a m, że się złamie! Byłam pewna!
    Nie jestem w stanie sklecić porządnego komentarza. Za dużo filsów ;___;
    Po prostu dziękuję ci za ten cudowny rozdział. Wielbię cię ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. BTW, JA JUŻ WIEM O TYCH WIELORYBACH :(

    OdpowiedzUsuń
  9. Aww, ta końcówka ... CUDOWNA. : D ♥_♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Piekne, az sie poplakalam QuQ

    OdpowiedzUsuń
  11. Jeżu, to było takie, takie... słodziutkie! Akurat miałam ochotę na shounen-ai i zobaczyłam nowy rozdział Migdałka. ;~; Boski! *o*
    To, że Taka koniec końców ulegnie było pewne, ale to dopiero początek tej serii i mam wrażenie, że znów będą wzloty i upadki. Co prawda, Miho sama przekonała go do powrotu do Yuu, ale i tak jej nie lubię. Jakoś mam złe przeczucia co do tej jej "układu" z Takanorim.
    Końcówka, taka puchata, wzruszająca, przez nią jeszcze nie jestem w stanie napisać składnego komentarza. ;^;
    Czekam na dalsze części i weeny. :3

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej,
    cudownie, końcówka bardzo mi się podobała, wiem że trudno jest coś takiego wybaczyć, ale jednak byli cztery lata to jednak coś znaczy, i Yuu bardzo jest zazdrosny jak widać...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  13. W poprzednim rozdziale moje serce stanęło jak Uruha znalazł się w mieszkaniu Yuu. Nie sądziłam, że Uru może być zdolny do wypowiedzenia się pozytywnie o Takanorim.
    W tym rozdziale moje serce znowu zaczęło bić :D
    Bardzo się cieszę, że Yuu przyjechał, Taka się przełamał, a Miho dodała swoją cegiełkę do ich połączenia.
    :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

DZIĘKUJĘ

Popularne posty