Migdałowe serce IV 03

O nagłej decyzji i waleniach



Obróciłem się delikatnie na miękkim futonie i otworzyłem oczy. Sen? To był sen? Przekręciłem się na bok i zdałem sobie sprawę, że moja głowa nie znajdowała się na poduszce, tylko na ręku Yuu. Mężczyzna spał jeszcze, dlatego wykorzystałem moment i wtuliłem się w niego.
-Taka? - usłyszałem jego zaspany głos. Musiał się właśnie teraz obudzić?
-Co?
-Ja śnię? Uszczypnij mnie - niemal jednocześnie podnieśliśmy się do siadu. Uszczypnąłem czarnowłosego w ramię. - Aua - syknął. Nie starałem się być delikatnym.
-Nie śnisz - powiedziałem, wstając. Założyłem spodnie i poszedłem odsłonić okno. - Pada - oparłem się o parapet.
-A dzisiaj Tanabata - poczułem ramiona Yuu, oplatające mnie od tyłu.
-Dzisiaj miałeś wyjeżdżać - przypomniałem.
-Tak ci się spieszy mnie wyrzucać?
Wypuściłem głośno powietrze. Wyswobodziłem się z jego uścisku, po czym podszedłem do szafy, szukając w niej odpowiednich ubrań.
-Idź do swojego pokoju. Jeszcze ktoś cię tu zobaczy.
-A ty?
-Idę się umyć - powiedziałem, wychodząc z pokoju.
Cała ta posiadłość była niesamowita. Tradycyjny, japoński dom usytuowany wysoko na wzgórzu, niemal jak zamek Matsue. Na parterze ogromnego budynku znajdowała się spora łaźnia połączona z sauną oraz zwyczajny prysznic. Na pierwszym piętrze mieściła się zwyczajna, współczesna łazienka z wanną i prysznicem. To samo było z drugim piętrem. Swoje kroki kierowałem do pomieszczenia na pierwszym piętrze. Wziąłem prysznic, zastanawiając się nad tym wszystkim, co miało miejsce powszedniego wieczora. Powiedziałem Yuu, że go kocham. Nie wiedziałem, co teraz z tym zrobić. Nieważne, jak teraz na to patrzeć, nie mogliśmy się zejść.
-A niech to diabli - burknąłem, opierając czoło o kafelki.
Nie wiedziałem, co teraz robić. Shiro miał wyjeżdżać i co? Tak po prostu miałby wyjechać? Powiedzieć "No, przepraszam za to wszystko, kocham cię, no to tyle, spadam". A wszystko wskazywało na to, że tak będzie. Rozstaniemy się, ale nie jak ostatnio. To będzie o wiele spokojniejsza, ale równie bolesna rozłąka.

*

-Dzień dobry - powiedziałem, schodząc na śniadanie. Przy stole siedzieli już wszyscy, prócz Juna i mnie.
-Dzień dobry - odparła Noriko.
Bez słowa zająłem swoje miejsce i zacząłem jeść. Jedzenie z trudem przechodziło mi przez gardło. Miałem wrażenie, że zaraz się udławię.
-Chyba nie przestanie padać - westchnęła Noriko. - To prawdziwa ulewa.
-Jesteś pewny, że chcesz jechać w taką pogodę? - zapytałem Yuu.
-Nie bardzo - zmarszczył lekko brwi.
-Zostań jeszcze ten dzień - powiedziała błyskawicznie Noriko.
-Nie chcę robić problemu.
-Nie robisz problemu - zaprotestowała. Ciotka posłała mi znaczące spojrzenie. - Zostań tu najlepiej na kilka dni.
-Ale...
-Tak łatwo cię stąd nie wypuści - mruknąłem, dyskretnie dotykając nogi Yuu. Mężczyzna spojrzał na mnie. Był lekko zakłopotany.
-Miałem zaczynać praktyki.
-Aha, no właśnie! - ciotka się nagle ożywiła. - A studia?
-Obroniłem licencjat - mruknął. - a teraz chciałem zacząć staż.
-Jeszcze zdążysz go zacząć - stwierdziłem, ładując sobie do miski płatków kukurydzianych. Zalałem je mlekiem. Nagle poczułem szturchnięcie w łydkę. Podniosłem wzrok znad miski na Shiro, który nawet na mnie nie patrzył, tylko grzebał w talerzu.
-Co? - zapytałem.
Wszyscy na mnie spojrzeli.
-Co "co"? - zapytała Noriko.
Znowu poczułem szturchnięcie.
-Yuu, przestań.
-Co ja ci robię?
-Kopiesz mnie w łydkę.
-Nic nie robię.
Spojrzałem na Chie. Dziewczyna zerkała w inną stronę. Westchnąłem cicho. Znowu coś ode mnie chciała.
Po śniadaniu poszedłem do siebie do pokoju. Złożyłem futon i poskładałem swoje ubrania.
-Mogę wejść? - usłyszałem, kiedy to układałem bieliznę w szafce.
-Wchodź - odparłem.
Shiro wszedł do pokoju, ostrożnie zasuwając za sobą drzwi.
-Mam pytanie.
-Słucham.
-Pojedziesz ze mną do Tokio?
Opuściłem swobodnie ręce wzdłuż ciała i odwróciłem się w jego stronę. Zaciskał wąsko wargi, nerwowo bawiąc się swoimi dłońmi. Myślałem, że się przesłyszałem.
-Co? Do Tokio?
-Tak. Do Tokio.
-Nie mam zamiaru tam wracać - oznajmiłem.
-Nawet na kilka dni, by zobaczyć się z Satoru, Tarą i Sorą?
Coś we mnie drgnęło, kiedy wspomniał o Sorze. To był chyba zapalnik bomby.
-Nie jestem z nią nawet spokrewniony.
-Wiesz, ona tęskni za swoim braciszkiem. Ostatnio widziałem się z Satoru. Opowiadał mi o niej trochę i...
-Spotkałeś się z nim? Ha! Może przyjechałeś tutaj tylko po to, co? O nie, nie wrócę do Tokio.
-Takanori...
-Shiroyama Yuu, jeśli myślisz, że tak łatwo komukolwiek wybaczam, to się mylisz. To, że wczoraj powiedziałem ci, że cię kocham, nie oznacza, że mam zamiar wracać do ciebie czy do Tokio. Obie te rzeczy nie wchodząc w grę.
-Nie chcesz być ze mną?
-A miałoby to sens? Nie mam zamiaru się stąd ruszyć, ale ty musisz wracać do Tokio. Uważasz, że taki związek przetrwałby? Bo ja nie.
-Możemy spróbować.
-Co chcesz próbować? Wyglądam ci na jakiegoś chomika doświadczalnego? Pobędziemy razem kilka miesięcy, aż w końcu powiesz mi, że jednak nic z tego nie będzie. A bo odległość, a to koszta z dojazdem i inne bzdety. Myślisz, że zniósłbym coś takiego?
-Słuchaj, jeśli tak nam się nie uda, to znajdziemy inny sposób.
-Właśnie ci tłumaczę, że...
Yuu znalazł się przy mnie szybko i objął mnie mocno. Zacisnąłem wargi.
-Moim największym błędem było to, że tak łatwo pozwoliłem ci wyjechać - jego głos był dziwny. Łamał się. - Praktycznie nic nie zrobiłem, żeby cię zatrzymać. Po prostu dałem ci wolną rękę. To była twoja decyzja i nie miałem na nią wpływu. Czuję się winny wszystkiemu. To przeze mnie twoja matka nie żyje, przeze mnie się rozstaliśmy, przeze mnie wyjechałeś. Chciałem tylko...
-Shiro, rozumiem - pogładziłem go po plecach. - Ale na tłumaczenia jest już za późno. Nic już się nie da zmienić. Nie cofniesz czasu.
Nie wiem, ile czasu tak staliśmy i wsłuchiwaliśmy się w odgłos spadającego za oknem deszczu.

*

-Jutro?! - Noriko podniosła głos. Stanąłem przed drzwiami, zatrzymując dłoń na drzwiach. - Yuu, naprawdę, zostań jeszcze.
-Raczej nic z tego nie wyjdzie - głos Shiro zagłuszał odgłos spadającego deszczu. - Próbowałem z nim rozmawiać, ale nic z tego.
-Nie możesz się teraz poddać.
-Wątpię, by Taka zmienił decyzję.
-Błagam, zostań jeszcze.
Odszedłem od salonu i wyszedłem na werandę. Usiadłem na schodku osłoniętym przez daszek.
Czyli Yuu miał jutro wyjeżdżać do Tokio. Poczułem z tego powodu smutek, bo mimo wszystko, Yuu to Yuu. Był dla mnie ważny, mimo tego, co się między nami stało. On wyjeżdżał, ja miałem zostać. Znowu mieliśmy być osobno.
-Takanori? - usłyszałem za sobą. Odwróciłem się do Yuu, który trzymał paczkę papierosów. - Nie jest ci zimno? - zapytał. Byłem tylko w koszulce i krótkich spodenkach.
-Trochę - potarłem ramiona.
Shiro zdjął bluzę i mi ją podał.
-Będzie ci zimno - stwierdziłem.
-Ty masz już gęsią skórkę.
Włożył papierosa do ust i zapalił go zapalniczką.
-Jutro jedziesz - powiedziałem.
-Jadę - potwierdził.
Nic już do siebie nie mówiliśmy. Deszcz dudnił o blaszany dach składziku i dachówki domu. Poczułem swego rodzaju ból i zawód. W głębi miałem nadzieję, że jeśli powiem Yuu, że nie wyjadę, to on zostanie ze mną. Pomyliłem się. Już nie byliśmy dziećmi, by rozwiązywać problemy w taki sposób. Musiałem stawić czoła rzeczywistości.
-Jesteś pewny, że nie chcesz jechać? Choćby na tydzień - Shiro najwidoczniej postanowił jeszcze raz spróbować.
-Sam już nie wiem - coś skręciło mi żołądek. To była moja ostatnia szansa. - Może na kilka dni. Żeby zobaczyć się z Sorą czy Akirą.
-Pojechałbyś? - w jego głosie rozbrzmiała nutka nadziei.
-Tylko po to - wstałem, przełykając lepką kluchę w gardle. Nie czułem się na siłach, by wracać do stolicy. Coś w środku mnie wręcz krzyczało, bym tego nie robił. W głębi wiedziałem, że nie przyniesie to ze sobą niczego dobrego.

*

Jun zsunął z siebie cienką yutakę i odwiesił ją na wieszak. Zdjął bieliznę, po czym wszedł do gorącej wody.
-Myślałem, że jest z tobą Yuu - powiedział, zakładając ręce za głową. Ciągle nie potrafiłem się przyzwyczaić, że ten mężczyzna był moim prawdziwym ojcem. Nie potrafiłem zwracać się do niego tato. On jednak nigdy o to nie prosił. Z jego zachowania wynikało też, że w tej sprawie był całkowicie obojętny. On nie chciał dziecka. Przypadkowo zmajstrował mnie z moją matką na starych futonach w składziku. Byłem zwykłą wpadką.
-Nie wiem, gdzie jest - zanurzyłem się w wodzie po brodę.
-To... Pogodziliście się w końcu?
-Chyba - powiedziałem cicho. - Jutro jadę z nim do Tokio.
-Wracasz?
-Na kilka dni. Do Matsue wrócę pociągiem.
-I nie zejdziecie się?
Westchnąłem. Obsunąłem się, zanurzając się cały w wodzie. Ja i Yuu powinniśmy ustawić sobie status to skomplikowane.
Wynurzyłem się. Przetarłem oczy i wycisnąłem wodę z włosów.
-Nie wiem.
Siedzieliśmy w ciszy, dopóki do łaźni nie wszedł Yuu. Kiedy wszedł do wody, ja szybko z niej wyszedłem. Zakryłem się ręcznikiem, by nikt nie musiał oglądać długo moich genitaliów ( Pod mikroskopem chyba dop. aut. ). Ubrałem bieliznę i zarzuciłem na ramiona kimono, które niechlujnie związałem pasem. W takim stroju poszedłem do swojego pokoju. Usiadłem na futonie, patrząc na otwartą torbę, w której znajdowały się poskładane ubrania.
-Może nie powinienem tego robić - mruknąłem do siebie.
Zgasiłem światło, a zamiast tego zapaliłem małą lampkę. Położyłem się na boku, podkładając ręce pod głowę. Nie miałem pojęcia, co ze sobą zrobić.
-Takanori? - doszło do mnie. Spojrzałem na drzwi. Przez cienki materiał, którym były pokryte, przedostawał się znajomy cień. - Mogę wejść?
Wypuściłem głośno powietrze.
-Wchodź.
Yuu wszedł do pokoju. Zasunął za sobą drzwi i zastygł w miejscu.
-Chciałem porozmawiać.
-Znowu?
Mężczyzna podszedł do futonu i przysiadł na jego krańcu.
-Może jednak spróbowalibyśmy być ze sobą? - zaczął trochę nieśmiało. - Raczej dalibyśmy radę.
Podniosłem się do siadu.
-Wierzysz w to? Myślisz, że potrafilibyśmy tak? A gdybym cię nagle potrzebował? Przyjechałbyś ot tak?
-A coś stoi miłości na przeszkodzie?
-Są chwile, kiedy zamiast serca, musisz pokierować się rozumem. Na tym ta miłość polega.
Yuu otworzył usta i poruszał nimi chwilę jak ryba, chcąc coś powiedzieć. Zaraz jednak je zamknął i zaśmiał się.
-Ktoś mi kiedyś powiedział coś bardzo podobnego - pogłaskał mnie z czułością po policzku. Przeszły mnie przyjemne dreszcze, co chyba zauważył, bo uśmiechnął się i lekko do mnie przysunął.
-Ktoś jeszcze prawi ci takie mądrości? - dałem mu swobodnie wpleść palce w moje włosy.
-Teraz nie. To było dawno.
Przysunąłem się do niego.
-Yuu, jest już późno.
-Wiem o tym - uważnie na mnie patrzył. - Ale przyszedłem tutaj do ciebie.
-Do mnie?
Przesunąłem dłonią po odsłoniętym fragmencie jego torsu.
-Brakuje mi tego - powiedziałem cicho. - Kiedy byliśmy tylko we dwoje - wsunąłem dłoń pod bawełniany materiał. Dotknąłem stwardniałego sutka Shiro. Mężczyzna wsunął dłoń pod materiał odzienia i położył ją na mojej. Przesunął je lekko w stronę swojego serca. Biło równo, jednym tempem.
-Czujesz to? - zapytał.
-Bije - zabrałem rękę i przyłożyłem ucho do jego torsu.
-Tak - objął mnie. Odruchowo wtuliłem się w niego. - Bije dla ciebie.
W tym momencie poczułem się, jakbym się rozpływał w jego ramionach. Słyszałem, jak oddychał. Czułem ciepło jego ciała, które w pewnym sensie mnie przytłaczało. Ja byłem drobny, a on wysoki i umięśniony.
Poczułem jego dłoń, niepewnie zsuwającą się po moich plecach. Przeszedł mnie kolejny dreszcz. Nikt dawno nie dotykał mnie w taki sposób. Miałem wrażenie, że za chwilę zemdleję przez tę cudowną chwilę. Rozłożyłem szerzej nogi, a następnie oplotłem go nimi.
-Yuu, zostań też dzisiaj - powiedziałem mu do ucha. Mężczyzna pochylił się, kładąc mnie tym samym plecami na futonie. - I zrób to.
-Jesteś pewny? - zapytał, błądząc wzrokiem po kawałku mojego odsłoniętego torsu.
-Chcę tego - oznajmiłem. - Z tobą.
-Taka, jesteś taki uroczy - szepnął.
Dotknąłem jego policzka. Wierzchem dłoni przesunąłem po jego kilkudniowej brodzie. Pamiętałem, że kiedyś lubiłem to robić, zwłaszcza rano. Jego broda tak zabawnie drapała. Aż żałowałem, że sam nie miałem zarostu na twarzy.
Rozsunąłem poła jego kimona. Materiał ześlizgnął się swobodnie na futon, odsłaniając umięśnione ramiona i lekko wystające obojczyki. Z zafascynowaniem dotykałem jego ciała. Teraz było mi strasznie trudno uwierzyć w to, że minęło dziewięć miesięcy, odkąd ostatni raz byliśmy tak blisko siebie. Pamiętałem to tak dokładnie, że miałem wrażenie, że to wszystko wydarzyło się wczoraj. Że ten czas, kiedy byliśmy osobno, w ogóle nie istniał. Przy Yuu zawsze miałem wrażenie, że nic nie ma właściwie znaczenia. Gubiłem się, ale on zawsze doprowadzał mnie do celu. Był dla mnie niczym płonąca latarnia w środku ciemnej nocy.
Shiro bardzo delikatnie rozwiązał pas mojej yutaki. Kimono rozsunęło się, odsłaniając mój tors, brzuch oraz uda. Przesunął dłonią po moim płaskim brzuchu i przycisnął go lekko.
-Przytulankę z piszczałką ze mnie robisz? - parsknąłem.
-Bardzo bym chciał - zaśmiał się. - Masz taką delikatną skórę.
Chociaż Yuu miał bladą cerę, to w porównaniu z nim, byłem niczym ściana albo nieboszczyk. Moja skóra była jednocześnie gładka i miękka. Byłem też szczupły, chociaż po przyjeździe do Matsue zacząłem trochę ćwiczyć. Mogłem z dumą stwierdzić, że moje pośladki stały się atrakcyjnie zaokrąglone. Mimo tego, każdy mi mówił, że byłem tak drobny, że kiedy zakładałem jakieś kimono, to niemal w nim tonąłem.
Yuu pochylił się, niemal kładąc się na mnie. Zaczął całować mnie po nagim ciele, a ja jęknąłem cicho. Odwykłem od tego typu pieszczot. Mój partner powoli schodził niżej. Jego dotyk pobudzał całe moje ciało do przyjemnych drżeń. Kiedy lekko przygryzł mój lewy sutek, z mojego gardła wydobył się przedziwny odgłos. Szybko przystawiłem dłoń do ust i zacisnąłem na niej zęby. Ściany były przecież strasznie cienkie. Każdy mógł nas usłyszeć, a poza tym, Chie miała pokój naprzeciw mojego. Dziewczyna niby powinna respektować to, że starsi mają swoje sprawy, ale robiła to niezwykle rzadko i często się wtrącała. Byłoby nieprzyjemnie, gdyby wpadła do pokoju, bo dochodziły do niej odgłosy, które mogłyby imitować mruczenie walenia. Walenia. Takiego zwierzęcia, ale dosłownie też można by to wziąć. Od tyłu na przykład. No właśnie, na czym to...
-Przepraszam - mruknął, widząc moją reakcję. Pokręciłem jedynie głową.
-Rób tak, proszę - wygiąłem się w łuk.
Shio kontynuował swoje działania, a ja tłumiłem niepożądane odgłosy.
Po korytarzu rozeszły się głośne kroki. Rozsunęły się jakieś drzwi. Ktoś z kimś rozmawiał. Nie to było jednak w tej chwili ważne.
Yuu zsunął powoli moje bokserki. Zalała mnie fala gorąca, przez co momentalnie zacząłem szybciej oddychać. Podniecenie brało nade mną górę. Wygiąłem się lekko w bok, patrząc na Yuu, który podniósł się, by zdjąć swoją bieliznę.
-Masz jakieś prezerwatywy? - zapytał.
-W drugiej szufladzie komody - poinstruowałem go od razu o położeniu pożądanego obiektu.
Wstał i podszedł do mebla. Otworzył drugą szufladę, w której była moja bielizna. Chwilę grzebał między bokserkami, slipkami i męskimi stringami, aż znalazł szeleszczące opakowanie.
-Widzę, że jesteś przygotowany - stwierdził, machając lekko butelką lubrykantu, którą także wyciągnął z szafki.
-Bierz te gumki i chodź tu.
Zaraz wrócił na futon. Zgasiłem lampkę przy łóżku, a Shrio położył się obok mnie. Leżeliśmy chwilę w ciszy, wsłuchując się w swoje oddechy. W końcu podniosłem się i usiadłem na jego biodrach. Yuu podał mi prezerwatywę, a ja założyłem ją na jego przyrodzenie. Jego członek był twardy i pulsujący z podniecenia. Poruszałem na nim chwilę rękoma, aż się uniosłem i zacząłem na niego nabijać.
-Taka, czekaj - chciał mnie pewnie przygotować, ale zaprotestowałem, gwałtownie poruszając biodrami w dół. Nabiłem się na niego do końca. Łzy stanęły mi w oczach.
-Nie mogę się ruszyć - palnąłem po dłuższej chwili.
-Ja to zrobię - złapał mnie za biodra i podniósł się. Dłonie przesunął na moje pośladki, które uniósł. Nabiłem się zdecydowanie za mocno.
No i się zaczęło. Powoli poruszałem biodrami, chcąc jakoś się przyzwyczaić. W końcu wpadłem w to odpowiednie tempo. Nie za szybkie i nie za wolne. Unosiłem biodra, opierając się rękoma na brzuchu Yuu. Mężczyzna gładził mnie po plecach. Zacisnąłem wargi. Dawno nie uprawiałem seksu w taki sposób. Trochę się od tego odzwyczaiłem, jednak czułem swego rodzaju radość.
Nagle Shiro przewrócił mnie na plecy, co wcale mi się nie spodobało. Pocałował mnie, co szybko zneutralizowało mój gniew. Był to taki pocałunek z prawdziwego zdarzenia, który nadaje namiętności dwójce osób splecionej ze sobą ciałami. Shiro jednocześnie przytrzymywał mnie pod plecami i poruszał się w swoim ulubionym tempie. Oplotłem go ramionami, wbijając paznokcie w jego plecy. Czułem go w sobie aż za bardzo.
W końcu ruchy Yuu zmieniły się w mocne pchnięcia. Trafił w moją prostatę. Zacisnąłem zęby na jego ramieniu, by nie krzyknąć. Zadrżał. Nim się zorientowałem, zwolnił i znów zmieniliśmy pozycję. Shiro odwrócił mnie do siebie tyłem, unosząc moją nogę. Nie wiem czy chciał, żebym zapamiętał tę noc jako noc, podczas której uprawiałem najbardziej wyczerpujący seks w swoim życiu, ale jeśli tak, to mu się to świetnie udało. Chociaż byłem po przerwie, jeśli chodziło o stosunki z mężczyzną, to czułem się świetnie. Bolało mnie cholernie, a mimo to, strasznie mi się podobało. To był ten rodzaj bólu, który sprawiał strasznie dużo przyjemności.
Yuu mocno trzymał mnie pod kolanem i najzwyczajniej mnie posuwał. Dochodziłem do tego punku, w którym moje ciało nie mogło już wytrzymać. Samodzielnie ruszałem biodrami. Mój partner wolną ręką złapał za moje przyrodzenie i począł bardzo szybko poruszać dłonią. Wygiąłem się jeszcze mocniej. Znów trafił w moją prostatę. Nie wytrzymałem i pozwoliłem się ogarnąć orgazmowi. Shiro także się temu poddał. Zaraz doszedłem w jego dłoń. On także doszedł i niemal od razu ze mnie wyszedł. Puścił mnie, a ja padłem na futon. Tył pulsował mi nieprzyjemnie, jednak czułem się od bardzo dawna spełniony.

Shiro położył się obok mnie, a ja wtuliłem się w niego. Chciałem mu coś powiedzieć, ale nie dałem rady. Przykrył nas kołdrą. Zamknąłem oczy, delektując się ciepłem jego ciała. Zasnąłem, otulony jego silnymi ramionami.



----


Żeby nie było, że znowu tylko Migdał, to powiem, że następne będzie "Wszystko jest K.O.".

Wybaczcie błędy, latające przecinki i inne takie. Za to macie piękne walenie w wykonaniu Yuu i Taki. <3



Do następnego rozdziałuu~! 

Komentarze

  1. Rozdzial jak kazdy boski *O* trochę mnie wkurzala postawa Taki na poczatku... W koncu Yuu tak sie stara ;_; ale... Mam nadzieje, ze w nastepnym rozdziale sie zejda :D... Pozdrawiqm i zycze duuuzo weny :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Och chociaż na chwilę się z czegoś ucieszyłam. Taka mówi jedno i robi co innego XD Oni w ogóle są tacy kochani <3 Teraz zdaje sobie sprawę jak bardzo polubiłam ten paring O.o mówiłam to już kiedyś ne? Szczerze o po prostu rzygam tęczą (ノ◕ヮ◕)ノ*:・゚✧ Niech Yuu już się przeprowadzi do Taki i wtedy już będzie wszystko okej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieje ze szybko bedzie kolejny rozdzial. Taka mowi co innego, robi co innego. Sa tacy uroczyy QuQ

    OdpowiedzUsuń
  4. Aż do samego końca zastanawiałam się czy nas będzie troll i czy w połowie ktoś wejdzie do pokoju i im przerwie... ALE! Posłuchałaś mojej rady i strollowałaś mnie brakiem trolla... Dziękuję!

    No i w końcu znów seksy! A Yuu jaki wymagający się zrobił, nono... Jedna pozycja za mało... Ale dziewięć miesięcy bez seksu, staram się go zrozumieć... (Chyba, że było coś niecoś z Kou, tylko nie chcą się przyznać...)
    A Takanori się waha. Waha się we wszystkim. No co za człowiek... Zamiast brać takiego przystojnego faceta, który za nim prawie na kolanach chodzi i którego podobno kocha... Taka, nie masz się co martwić! Yuu Cię już nie zdradzi, drugiej mamy nie masz (UPS, nie jestem zabawna). No... Chyba, że Shiro się weźmie tym razem za Juna... KTO WIE...

    Podobało mi się! Brakowało mi seksów, brakowało mi bliskości między Taką i Yuu i wszystko mi zapewniłaś! Mam nadzieję, że jak wyjadą razem do Tokio to już będzie tylko lepiej i lepiej... Mam ochotę na troszkę pluszu, przepraszam. ♥

    Ściskam moooocno~! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A! No i cieszę się mega, że następne będzie "Wszystko jest K.O."! Mam nadzieję, że już w ten weekend. *-*

      Usuń
  5. Cuuuuuuuuuuuudowne to było ♥ Uwielbiam !

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak szybko już się zaczęli od nowa kochać fizycznie? Łeh, jaka szkoda. Biedny Kojo :C

    OdpowiedzUsuń
  7. BYŁY SEKSY! Takaczan, teraz musisz z nim być. Musisz, musisz, musisz ;-;
    Nie wiem, po raz kolejny chyba nie jestem w stanie sklecić nic normalnego poza: YUU, WALCZ *trzyma transparent*.
    I wszyscy walczcie, by Yuu tam został i nie wyjeżdżał. Albo żeby Takaczan nie rozmyślił się i pojechał z nim do Tokio...
    Dobra, dobra. I tak wiem, że nas strollujesz i zmienisz bieg wydarzeń w taki sposób, że się pogubimy. Uroki zarządzania fabułą fanficzków. Prawda, Tsu-san? :|

    Mimo wszystko to było cudne. Naprawdę. Dziękuję za ten rozdział ♥

    Jedna uwaga ode mnie. Te fajne, leciutkie kimonko, jakie noszą, to nie yutaka, tylko yukata XD Nie wiem, czy to autokorekta, czy zwykła pomyłka, ale parę razy wkradł ci się ten błąd. Śmiesznie by było, gdyby Takaczan nosił na sobie Yutakę. W sensie Kaia. *ahem* NIEWAŻNE XD
    No, to tyle!
    Tulę mocniutko, życzę mnóstwa weny i czekam na kolejne opowiadanka ;w;

    OdpowiedzUsuń
  8. Walenie spoko xD Opek udany :* Oby tak dalej! (jak dla mnie migdał mógłby być zawsze <3 ale K.O też lof jak wszystkie(poza jednym xD(nawiasy w nawiasach ja taka mądra)))

    OdpowiedzUsuń
  9. Ale to było super rawrrrr *---*

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej,
    no jak widać sam Taka chce aby Yuu został, no i och to było piękne...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo udane te walenie ;D
    Każdy kolejny rozdział jest coraz bardziej wciągający :]

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

DZIĘKUJĘ

Popularne posty