Migdałowe serce IV 05
O niekoniecznie miłym spotkaniu
-Odmówił?
-Uhm,
odmówił.
-Co
za palant. Nie widzi, że się dla niego starasz.
-Nie
mów tak o nim. On po prostu...
-Jest
idiotą.
-Kouyou!
Takashima
zaśmiał się, wypijając do końca piwo z butelki. Zmarszczyłem
brwi, patrząc na swoją.
-Gaz
uleci, jeśli się nie pospieszysz. Modlisz się nad tym piwem? -
powiedział, otwierając kolejną butelkę.
Jeśli
się nie pospieszę, to Taka wróci do Matsue.
-Nie
wiem, co robić.
-Masz
o niego walczyć.
Kapsel
odszedł od szklanej główki. Po pokoju rozeszło się syknięcie.
-Jak?
On nie chce do mnie wrócić.
-Nawet
nie wie, że chce - parsknął. Wziął kilka łyków
piwa.
-Powiedział
mi, że...
-Do
jasnej cholery - odłożył z hukiem butelkę na podłogę. - Jak ty
się zachowujesz, co? Od kiedy ciebie coś takiego rusza? Ogarnij się
w końcu, bo nawet mnie cierpliwość do ciebie kiedyś się skończy.
Westchnąłem.
Kouyou spojrzał na mnie lekko zamglonym wzrokiem. Rozumiem. Mam się
o niego starać. Ale czy jest w tym jeszcze jakiś sens?
Z tą myślą poszedłem spać.
W
nocy śniła mi się Yuri. Kobieta trzymała mnie za rękę i
prowadziła gdzieś w środku lasu.
-Yuri
- powiedziałem zatrzymując się. Kobieta puściła moją dłoń, odeszła kilka kroków, po
czym zatrzymała się i odwróciła do mnie. Była smutna. - Yuri, co
się stało?
-Chodź
ze mną - jej głos był przepełniony troską i ciepłem. - Musisz
mi pomóc.
-W
czym? - podszedłem do niej. Kobieta wtuliła się nagle we mnie.
Zamknąłem ją w swoim uścisku i pochyliłem się, wtykając nos w
jej kruczoczarne włosy. Pachniały czymś słodkim, jak zawsze.
-Yuu,
wiem, że to dla ciebie trudne - powiedziała w mój tors. - Ale
proszę, nie puszczaj mnie nigdy więcej.
Nie
mogłem zrozumieć, o czym mówiła do mnie zjawa, ale z jakiegoś
powodu ogarnął mnie ogromny niepokój.
-O
czym ty mówisz?
-Po
prostu mnie zatrzymaj. Boję się iść sama.
-Yuri,
gdzie chcesz iść?
-Chodź
tam ze mną.
-Gdzie?
Kobieta
objęła mnie za szyję. Przycisnąłem ją mocniej do siebie i cicho
westchnąłem. Była taka ciepła i krucha, zupełnie jak...
-Yuu,
gdzie jest Takanori?
I
wtedy wszystko zniknęło, zamieniając się w ciemną plamę.
Takanori...
Obudziłem
się.
*
[Ruki]
Następnego
dnia miałem strasznie podpuchnięte oczy. Zapewne od tego, że płakałem. Zwlokłem się z łóżka
i wziąłem prysznic. Ubrałem się w jakieś pierwsze lepsze ubrania, po czym poszedłem do ogrodu na tyłach domu. Padał deszcz, dlatego
zostałem pod daszkiem.
Czułem
się wyjątkowo pusto i nijako. Miałem wrażenie, że
całe te miesiące w Matsue były jednym, szybkim dniem. Szarym snem, który minął.
-Takanori?
- usłyszałem. Odwróciłem się do Satoru, który stał w drzwiach.
Mężczyzna znacznie schudł, a jego twarz straciła jakikolwiek
blask. Musiał się mocno martwić ostatnimi czasy.
-Dzień
dobry - mruknąłem cicho.
-Dzień
dobry.
-Tata!
- usłyszałem znajomy głosik. Zerwałem się na równe nogi i
podszedłem do drzwi.
-Sora-chan?
- Satoru przepuścił mnie w progu. Wszedłem do środka.
-Braciszek
Taka!! - usłyszałem pisk. Dziewczynka wybiegła do mnie z salonu i
rzuciła się na mnie. Wziąłem ją na ręce i mocno przytuliłem do
siebie. Tak strasznie za nią tęskniłem.
-Sora-chan,
jak ty wyrosłaś.
Kiedy
tak trzymałem to małe dziecko, poczułem silny żal i
rozgoryczenie. Co ona musiała czuć, kiedy tak nagle zniknąłem z
jej malutkiego światka. Zostawiłem ją samą z dorosłymi. Przeze
mnie była samotna.
-Taka,
tęskniłam - powiedziała, oplatając moją szyję swoimi pulchnymi
rączkami. - Nie zostawiaj mnie już.
-Nie
zostawię, Sora-chan - pocałowałem ją w policzek. - Moja mała
księżniczko.
Cały
czas do południa spędziłem z Sorą. Później zadzwonił do mnie
Yuu. Umówiliśmy się, że przyjedzie o pierwszej. Tak w sumie,
ucieszyłem się, słysząc jego głos. Tak po prostu.
-Taka,
a co z Yuu? - zapytała Tara, siadając na kanapie. Zmarszczyłem
lekko brwi, podając Sorze kolejnego klocka. Właśnie budowaliśmy z
nich wieżę.
-Obronił
licencjat, nie choruje - odparłem.
-Nie
o to mi chodzi.
-Chcesz
wiedzieć, co jest konkretnie z nami? - bardziej to stwierdziłem. No
w sumie, nagle z niekończącej się miłości zrobił się jeden
wielki bałagan.
-Dokładnie.
Wziąłem
głęboki wdech i pokręciłem głową.
-Nie
wiem.
-Nie
wiesz?
-On
ma swoje życie, ja mam swoje. Po tym wszystkim... - urwałem.
Momentalnie łzy napłynęły mi do oczu.
-Taka?
-Braciszku
- Sora uwiesiła się na mnie. Objąłem ją mocno.
-Boję
się z nim być, bo mnie to boli. Nie umiem mu tak po prostu
powiedzieć, że nie chcę, by odchodził, a ciągle daję mu ku temu
powody. To beznadziejne.
Rozpłakałem
się na dobre. Sora widząc moje łzy, przyniosła mi opakowanie
chusteczek.
-Dzięki,
Sora-chan - pogłaskałem dziewczynkę po główce. Było mi głupio,
że tak się przy nich rozpłakałem.
-Taka,
nie płacz już - siostrzyczka objęła mnie w pasie.
Kiedy
Shiro przyjechał, czułem się przy nim śmiesznie mały.
Oczywiście, że byłem niski, ale to było coś na wzór wstydu i
skruchy. Chciałem jeszcze raz porozmawiać o wszystkim z Yuu, ale
bałem się. Co jeśli zmienił zdanie?
-Jesteśmy
- powiedział, parkując pod blokiem. Okolica na szczęście nie
zmieniła się w żaden sposób.
-Yuu
- zacząłem nieśmiało - moglibyśmy porozmawiać o tym wszystkim
jeszcze raz?
-O
tym wszystkim?
Pokiwałem
powoli głową.
-Chodźmy
do mieszkania.
Wysiedliśmy
z auta i poszliśmy na górę. Kiedy przekroczyłem próg mieszkania,
spotkałem się z niekoniecznie miłą niespodzianką.
-Kouyou?
- zamrugałem kilkakrotnie, widząc mężczyznę w salonie. Siedział
na kanapie i bawił się z Tenshi.
Tenshi!
Moja kochana kicia!
-Cześć
Taka - blondyn zerknął na mnie i zaraz powrócił do lekkiego
tarmoszenia kotki.
-Co
tu robisz? - zapytałem. Spojrzałem na Yuu, który ruszył do
kuchni.
-Czekam
na ciebie - odparł.- Usiądź. Musimy porozmawiać.
Posłusznie
zająłem miejsce w fotelu. Takashima dalej bawił się z moim
maleństwem.
-O
czym chciałbyś porozmawiać? - spytałem.
-Kochasz
Yuu? - zapytał.
Zbił
mnie tym pytaniem z pantałyku. Nie miałem pojęcia, jaki to miało
cel.
-Kocham
- powiedziałem cicho.
-Kochasz
go? A co takiego mu robisz?
-Chcesz
wywołać u mnie poczucie winy? Za późno.
-Jedyne,
co chcę u ciebie wywołać do ból dupy spowodowany moim kopniakiem
- syknął. - Ocknij się, chłopcze. To co było kiedyś minęło.
Albo zostawisz za sobą przeszłość i dasz Yuu drugą szansę, albo
nawet tu już nigdy nie wracaj.
-To
miała być groźba?
-To
była moja rada. Grozić mogę ci w inny sposób.
Mierzyliśmy
się chwilę spojrzeniami. Takashima uśmiechał się w ten drwiący
sposób.
-Dlaczego
tu jesteś? - przerwałem ciszę. Yuu wciągnęła ta kuchnia czy
jak? Tak długo z niej nie wracał.
-Bo
widzisz, odkąd wyjechałeś, trochę się tutaj pozmieniało -
odparł. - Oczywiście Yuu nic ci nie powiedział, prawda?
-Nie
- pokręciłem głową.
Takashima
westchnął. Odgarnął blond kosmyki za uszy i chwilę patrzył na
swoje kolana.
-Kiedy
wyjechałeś z Tokio, wszystko jakby się załamało. Zabrakło cię,
a było to tak, jakby zburzono jakiś filar ogromnej budowli. Sam nie
spodziewałem się, że to mogłoby mieć takie konsekwencje.
-Nie
rozumiem.
-Zawsze
mi przerywasz. Naucz się w końcu słuchać!
-No
bo mówisz tak dziwnie.
-Staram
się to wszystko ładnie i poetycko ubrać w słowa, ale jak nie
chcesz, to nie. Kiedy wyjechałeś, Yuu próbował popełnić
samobójstwo.
Siedziałem
chwilę, wpatrując się w niego tępo.
-Co
takiego? - zamrugałem kilkakrotnie.
-No
dobrze. Powiem to jeszcze raz i więcej nie będę, więc patrz mi na
usta. Shiroyama chciał się zabić, kiedy wyjechałeś - powtórzył
powoli. - Teraz załapałeś?
-Dlaczego
chciał się zabić?
-Bo
go zostawiłeś - Kou zacisnął dłonie w pięści. - Tłumaczę ci
to ciągle. Jesteś tak pusty, że nawet tego nie potrafisz zrozumieć
( synek, nie tak ostro, bo znowu się hejty posypią :// ). Nie wiem,
co ten facet w tobie widzi, ale nie umie żyć bez ciebie. Nawet nie
zdajesz sobie sprawy z tego, co tutaj się działo. Nawet
powyrzucałem mu wszystkie ostre przedmioty, a noże zastąpiłem
plastikowymi.
-Serio?
-A
wyglądam, jakbym żartował? On bez ciebie nie umie sobie z niczym
poradzić. Ledwo zdał ten rok.
Siedziałem
chwilę, nie mogąc sobie wyobrazić, jak zachowywał się Yuu przez
ten czas. Przecież on był silny, radził sobie ze wszystkim. To
zawsze ja na nim polegałem.
W
tym momencie dotarło do mnie, jak ważny byłem dla Shiroyamy.
-Kouyou,
byłeś z nim przez cały ten czas?
-Ktoś
musiał - prychnął i wstał. Przybrał naprawdę groźny ton głosu.
- Posłuchaj, teraz wszystko jest w twoich rękach. Radzę ci szybko
naprawić waszą relację. Yuu jest już naprawdę zrezygnowany i
jeśli mu się coś przez ciebie stanie, to nie daruję ci tego.
Zrozumiałeś?
-Rozumiem
- wziąłem głęboki wdech. - Powiedz mi jeszcze, czy ty i on, kiedy
mnie nie było...
-Tak
- rzucił, nie dając mi dokończyć i wyszedł z salonu. Zaraz
trzasnęły drzwi wyjściowe.
Zabolało
mnie to na tyle mocno, że aż złapałem się za serce. Zaraz jednak
zdałem sobie sprawę, że to było kłamstwo. Czułem w kościach,
że Takashima chciał mi tylko dokuczyć. Wredna, farbowana małpa.
Zaraz
zaczęło mnie zastanawiać, gdzie podział się Yuu. Poszedł do
kuchni i już z niej nie wrócił. Zacząłem szukać go po pokojach.
W końcu znalazłem go w sypialni. Siedział na łóżku z
podciągniętymi pod brodę kolanami. Czarnymi kosmykami włosów częściowo zakrył wychudzoną twarz. On naprawdę chciał ze sobą
skończyć? Tak po prostu? Ciągle nie mogło to do mnie dotrzeć.
-Yuu
- wszedłem do środka. Mężczyzna zerknął na mnie, po czym
westchnął. - Słyszałeś wszystko, prawda? - przysiadłem obok
niego.
-Dał
ci chociaż trochę do myślenia? - odpowiedział pytaniem na
pytanie.
-Dał
- pokiwałem głową. - I... Wiesz... - złapałem go za podbródek i
uniosłem jego głowę, po czym wymierzyłem mu policzek. Shiroyama
otworzył szeroko oczy ze zdziwienia i uchylił usta, żeby coś
powiedzieć, ale nie pozwoliłem mu na to. Przylgnąłem do niego w
pocałunku, obejmując jego szyję rękoma. Mężczyzna wplątał
dłoń w moje włosy, pogłębiając pieszczotę. Zaraz jednak
oderwaliśmy się od siebie.
-To
pierwsze było za to, co powiedział mi Kou. Jesteś idiotą -
pogłaskałem go po zaczerwienionym policzku. - A to drugie, bo cię
kocham i wiesz co? Chcę z tobą znowu być, Yuu. Chcę, żeby było
tak jak kiedyś.
Przytuliłem
się do niego. Mężczyzna objął mnie swoimi silnymi ramionami i
pocałował mnie we włosy.
-Tak
się cieszę - głos mu drżał z emocji. - Taka, mój kochany Taka.
-Twój
kotek.
Parsknął
śmiechem, a ja wraz z nim.
-Wiesz,
wszystko fajnie, ale teraz - oderwałem się od niego i przystawiłem
mu lewą rękę do twarzy - oddawaj moją obrączkę!
Shiroyama
wybuchł gromkim śmiechem. Doprowadziłem go wręcz do łez. Mimo
wszystko, schylił się do szafki i wyciągnął błękitne
pudełeczko. Moje serce momentalnie przyspieszyło z pompowaniem
krwi, gdy przypomniało mi się, kiedy Yuu poprosił mnie pierwszy
raz o rękę. Od tego wydarzenia minęły już prawie dwa lata. Jak
ten czas szybko mijał. Jeszcze kilka dni wcześniej zarzekałem się,
że nawet nie chcę go znać, a teraz chciałem znowu z nim być.
Yuu
otworzył pudełeczko i uśmiechnął się lekko. Poczułem
ekscytację wypełniającą mnie po koniuszki palców, a nawet
końcówki włosów.
-Matsumoto
Takanori - zaczął oficjalnym tonem. - Czy zechciałbyś zostać...
Moim mężem?
Parsknąłem
śmiechem.
-Jak
to zabrzmiało! - nie mogłem przestać chichotać.
-Nie
psuj tego romantyzmu - wywrócił oczami. - To jak?
-Tak,
Shiroyama Yuu, zostanę.
Wsunął
obrączkę na mój palec, a ja wtuliłem się w niego.
-Tym
razem nie uciekłeś - stwierdził.
-I
nie mam zamiaru.
A
jeszcze rano płakałem, bo nie wiedziałem, co robić. Teraz byłem
pewny swojej decyzji, a wszystko we mnie krzyczało z radości.
*
Reszta mojego pobytu w Tokio minęła dość szybko. Przez większość czasu
siedziałem w domu z Sorą, która bez przerwy kleiła się do mnie.
Nie mówiłem jej o tym, że musiałem wracać do Matsue. Nie chciałem, by o tym wiedziała.
-Taka,
wrócisz do nas jeszcze? - zapytał Satoru w dniu, w którym miałem
wyjeżdżać.
-Na
pewno - uśmiechnąłem się do niego. Mężczyzna cicho westchnąłem. - Pogodziłem się też z Yuu.
-Naprawdę?
- Tara była widocznie ucieszona.
-Uhm
- wstałem od stołu.
Ale
najbardziej w tym wszystkim żałowałem, że nie spotkałem się z
Akirą. Chłopak nie odbierał ode mnie telefonu. Chciałem już
zapytać Kouyou, co się z nim stało, ale zrezygnowałem. Biłem się też po głowie, że nigdy nie poprosiłem Yutaki o numer telefonu. Nie miałem nawet, jak się z nimi skontaktować, a bardzo chciałem wiedzieć, co u nich słychać. Pozostawało mi tylko czekać, aż Akira oddzwoni albo samemu dalej się do niego dobijać.
Zapiąłem torbę i zszedłem z nią na parter. Dziwnie się czułem, znowu stąd wyjeżdżając.
-Shiro odwiezie mnie na stację - powiedziałem do Satoru, który chyba już się szykował, by mnie osobiście przetransportować. Jak na zawołanie rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi.
-Skoro już się umówiliście - mężczyzna zacisnął wargi.
Otworzyłem Yuu drzwi. Objęliśmy się lekko na przywitanie. Mężczyzna wziął moją torbę do samochodu, a ja jeszcze pożegnałem się z Satoru i Tarą. Sora na szczęście jeszcze spała. Małżeństwo wyszło na werandę, kiedy już poszedłem do Yuu, który czekał na mnie w samochodzie. Machali do nas, dopóki nie odjechaliśmy na stację. Patrząc tak na nich poczułem silny żal. Miałem wrażenie, że opuszczam swoją prawdziwą rodzinę i to na bardzo długi czas.
-To kiedy przyjedziesz? - zapytałem Yuu, gdy już wjeżdżaliśmy na stację. Przez całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie. Wolałem patrzeć na mijane przez nas tokijskie uliczki skąpane w słońcu.
-Za dwa tygodnie mogę najwcześniej.
-Dopiero? - nie ukrywałem rozczarowania.
-To może ty przyjedź znowu?
-Nie, to ty masz przyjechać do mnie.
Zaśmiał się lekko.
-Chyba będziesz musiał porozmawiać o tym z Noriko i Junem. Może im się nie spodobać, że będę przyjeżdżał.
-Czy ja wiem. Ciocia cię bardzo lubi. A Jun... Nawet nie wiem, ale chyba nic do ciebie nie ma.
-Czy ja wiem - udał zamyślenie. - Kiedyś się z nim strasznie pokłóciłem. Od tamtej pory był dla mnie trochę oschły, a ja dla niego.
-Nie zauważyłem, żebyście byli w bardzo złych stosunkach.
-Może z czasem to minęło.
Shiro zaparkował samochód przed stacją. Wziął moją torbę i ruszyliśmy do kasy. Kupiłem bilet i ruszyliśmy na peron. Staliśmy tak, nic nie mówiąc aż do przyjazdu pociągu.
-To do zobaczenia za dwa tygodnie - powiedziałem, biorąc od niego swój bagaż.
-Do zobaczenia - pogładził mnie po policzku. - Zadzwoń do mnie, kiedy przyjedziesz, dobrze?
-Dobrze - cmoknąłem go w policzek, ignorując wszystkich ludzi znajdujących się dookoła nas.
Wsiadłem do pociągu i chwilę szukałem wolnego miejsca do siedzenia. Gdy już takowe znalazłem, położyłem torbę na podłodze i usiadłem, wyglądając przez okno. Shiro stał po drugiej stronie i machał do mnie. Niemal przylgnąłem do szyby i też zacząłem do niego machać. W końcu maszyna ruszyła powoli. Shiroyama zaczął iść w raz z nią dalej mi machając. Uśmiechnąłem się szeroko, kiedy coraz bardziej przyspieszał z pociągiem. W końcu przestał nadążać.Wychyliłem się, jednak nie udało mi się go zobaczyć.
Do Matsue dojechałem kilka godzin później. Padał deszcz i było naprawdę chłodno jak na lipiec. Do domu wróciłem cały przemoczony. Przebrałem się w suche ubrania i zadzwoniłem do Yuu, żeby mu przekazać, że dotarłem bezpiecznie do Shimane. Shiro nie odbierał jednak. Oddzwonił dopiero wieczorem, kiedy jadłem kolację i opowiadałem wszystkim, jak było podczas mojego pobytu w Tokio. Wyjaśnił, że był na uczelni. Nie wnikałem już w to, że nie miał właściwie powodu, by tam być. Zdał egzaminy i mógł już zaczynać staż. Nie przejąłem się tym jednak zbytnio. Najwidoczniej miał tam jakąś sprawę do załatwienia.
Gdy kładłem się spać, poczułem dziwne ciepło w sercu. Dotarło w końcu do mnie, że znowu byłem z Yuu. Już nie mogłem się doczekać, by te dwa tygodnie minęły i, bym mógł się z nim znowu spotkać.
----
Kto już nie chodzi do szkoły, bo mu się nie chce? Przyznać się!
No żuczki, dotarliśmy do tego punktu w Migdale, kiedy nasze gołąbki się zeszły i wszystko ma być pięknie, ale czy tak będzie...? Powiem wam jeszcze w tajemnicy, że w tym rozdziale miała być aoiha, ale stwierdziłam, że już sobie to podaruję.
Jak zawsze liczę na wasze opinie i wybaczcie błędy.
Do następnego rozdziałuu~!
Jestem bardzo szczesliw, że Taka i Yuu w koncu sie zeszli... Ale mam wrazenie, ze coś jeszcze się stanie... Niekoniecznie dobrego... Oby to było tylko takie przeczucie i niech sie nie sprawdza T-T a rozdzial... Jak kazdy, baaaardzo mi sie podobal ^^
OdpowiedzUsuńTAK, przyznaję się, że byłam dzisiaj w szkole po raz ostatni na polskim i oficjalnie zaczynam wakacje, HELL YEAH! Migdał jest tego miłym początkiem!
OdpowiedzUsuńOI, no ucieszyłam się, że w końcu są razem ponownie! Jeśli chodzi o Migdała to moim skromnym zdaniem... Po prostu inaczej być nie może! Są sobie przeznaczeni, koniec kropka. Chociaż Kou też jest fajny... Jak bronił Shiroyamy... Prawdziwy przyjaciel, chciałabym takiego mieć, no ej. Nie dość, że umie obronić to Yuu też potrafił nagadać, chcąc jego dobra. Dobra robota, POPARCIE DLA KOU. Tylko powiedz synkowi, że nie wolno kłamać, bo dostanie po łapach... D:
No. I mamy miłość, wszystko fajnie... Ale i tak czuję, że w jakiś sposób jeszcze namieszasz... Nie byłabyś sobą, gdybyś nie namieszała. xD W każdym razie ważne, żeby ten definitywny koniec był szczęśliwy, no. <3
PS. Ewentualnie możesz nas strollować, Kou zakocha się w Takanorim i w ostatnim chapterze będzie trójkącik! ♥
Ściskam i czekam na więcej!~
Oj szkoda że tej aoihy nie było ale i tak rozdział piękny <333
OdpowiedzUsuńZałamałabym się Aoihą ;_; Ale na szczęście Yuu i Taka się pogodzili, więc jestem dość szczęśliwa ^_^ Wspaniały rozdział, nie mogę się doczekać następnego :3 Życzę weny :)
OdpowiedzUsuńboskie to bylo
OdpowiedzUsuńAiha by wgl do tego rozdziału nie pasowała :| Ale reszta boska! Wreszcie się zeszli <3
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej lubię Kojo! *pat pat po łepetynce* Tylko to kłamstewko... Ale jestem w stanie je wybaczyć. Zeswatał Aoiki, w końcu! Gawd, Kojo, spróbuj teraz tknąć Yuu, to ci coś urwę! Głowę na przykład. No.
OdpowiedzUsuńAhh, czyli Taka miał PMS. Zagadka życia rozwiązana. Pewnie za chwilę znów coś się wydarzy, Takaczan rzuci obrączką w Yuu, potem znów się zejdą i tak w kółko. Już ja wiem, co się święci, Tsu-san! Łagodzisz sprawę, by potem na nowo rozpieprzyć moje kokoro ;__;
Ale i tak wiesz, że kocham Migdałka, bo... Bo tak.
Awh, czekam z niecierpliwością na kolejny chapter i jeszcze raz przepraszam za takie straszne, niedopuszczalne (et cetera) opóźnienie w komentowaniu ;-;
Weny!
Aoki came back <3
OdpowiedzUsuńPiekny rozdzial!
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, Koau w końcu dał do myślenia i znów razem, ale wlasnie co robił na uczelni, bo chyba że nie jest tak dobrze jak mówił
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Gdyby nie było żadnej draki w kolejnych to bym się zdziwiła :D
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Taka i Yuu przeżyją ostatni rozdział. Kyou może odejść z opowiadania jak dla mnie :D Za dużo aoiha się naczytalam. :P