Migdałowe serce IV 08

O ognisku, dziwnych uczuciach i problemach przyjaciela


Czasami zastanawiałem się, co by było, gdybym urodził się kobietą. Czy uganiałyby się za mną tłumy napalonych facetów, musiałbym się depilować i ubierać w modne ciuszki? Moja odpowiedź siedziała tuż przede mną i właśnie piłowała paznokcie. Może to nie była typowa kobieta, ale niewiele do tego brakowało. Takanori namiętnie obracał pilniczkiem w dłoniach niczym fallusem swojego faceta i nic, powtarzam, nic nie było w stanie go oderwać od tego zajęcia.
-Takanori - powiedziałem.
Nawet na mnie nie zerknął.
-Ruki.
Znowu mnie zignorował.
-Debilu, mówi się do ciebie.
-Czego chcesz, kretynie?! - odłożył z hukiem pilniczek na stolik i spojrzał na mnie wściekły.
-Nic. Chciałem sprawdzić czy się od tego oderwiesz - uśmiechnąłem się do niego, co go jeszcze bardziej rozzłościło.
-Ty...
-Wiesz, nie ważne, co powiesz. I tak cię nie lubię.
-Też cię nie lubię - burknął.
-To przybij piąteczkę. Pierwszy raz się w czymś zgadzamy.
Przez chwilę myślałem, że Taka zaraz rzuci się na mnie z tymi zaostrzonymi paznokciami. Na szczęście do salonu weszły Miho i Shinju, a tuż za nimi Yuu, który niósł tackę z parującymi kubkami kawy.
-Co porabiacie? - zapytał Aoi. Dziewczyny usiadły obok mnie (serio zrobili mi harem!), a Shiro usiadł przy swoim chłopaczku.
-Właśnie znaleźliśmy coś, w czym się zgadzamy - mruknął Taka, biorąc od Yuu kubek, który mu podał.
-Naprawdę?
-Tak, ale Taka nie chce mi przybić piąteczki - westchnąłem i podałem kubki dziewczyną. Shinju oparła się wygodnie o moje ramię, a Miho usiadła po turecku.
Sam w sumie nie wiedziałem dlaczego dałem im się wciągnąć do tej paczki. Głównie było to za sprawą Yuu, który pewnie nie chciał być jedynym mężczyzną w tym zgrupowaniu. Taka zaliczał się raczej do kategorii pod mężczyzny. W każdym razie niemal codziennie chodziliśmy w piątkę na plażę, do pubów i do kina. Yuu i Taka ciągle się do siebie kleili. Do mnie natomiast przyczepiła się Shin. Z Miho praktycznie się nie znałem, ale ona również trzymała się obok mnie. Miałem obstawę w postaci dwóch niziutkich kobiet.
-To możemy pojedziemy całą grupą nad jezioro? - rzucił Shiro nagle. - Tak na dwa dni. Domek holenderski jest duży i pusty. Wypadałoby go odwiedzić.
-Masz domek holenderski? - zainteresowała się Miho.
-Nie jest mój, a mojego ojca. Jest jednak udostępniony dla całej rodziny.
-My chyba nie jesteśmy twoją rodziną - stwierdziła Shinju.
-Przyjaciele to jak rodzina, więc nie ma problemu, byśmy się tam wybrali na dzień czy dwa.
-To świetnie - stwierdził Taka, a ja jęknąłem w myślach.
Jakoś nie widział mi się ten pomysł. Wszyscy jednak z entuzjazmem przyjęli propozycję Shiro i rzucili się do pakowania. Nawet nie wiedziałem kiedy znaleźliśmy się w samochodzie i jechaliśmy nad jezioro. I nie pamiętałem też, żebym się w ogóle zgadzał jechać. Ale to nie zależało ode mnie. Nim się zorientowałem, byliśmy już nad jeziorem.
-Będzie fajnie - stwierdził Taka, kiedy Shiro otwierał drzwi domku. Gdy to zrobił, mały wbiegł do środka ciągnąc torbę jego i Yuu. - Zajmujemy dużą sypialnie!
-Ej, chwila! Jak to wy ją zajmujecie?! - za nim wpadła Shinju oraz Miho, której również nie podobało się oświadczenie Matsumoto.
-To ja biorę kanapę - mruknąłem pod nosem. Shiroyama parsknął na to.
-Da się ją rozłożyć i zrobić z niej łóżko.
-To świetnie.
Po niesprawiedliwym, jak to oznajmiły Miho i Shin, podziale pokoi poszliśmy z Yuu do lasu poszukać drewna na ognisko, a dziewczyny zostały w domku, żeby zrobić coś do jedzenia. Dziewczyny i Taka znaczy się...
-To jak teraz, zejdziecie się z Shinju? - zapytał Yuu, gdy zbieraliśmy jakieś kłody w lesie. Nie wydawał mi się być jakoś szczególnie zainteresowany mną i Shin. Pytał raczej od niechcenia.
-Raczej nie, chociaż Shin ma chyba jakieś nadzieje na to.
-Nawet wielkie. Ona naprawdę cię lubi.
-Też ją lubię.
Shiro zamruczał coś. Zerknąłem na niego. Wyglądał na zmartwionego.
-A Miho? Co o niej sądzisz?
-Jest bardzo ładna - stwierdziłem. - I ma całkiem niezły charakter.
-Tak sądzisz? - spojrzał w bok. Zmarszczyłem lekko brwi. Coś mi tutaj nie pasowało w jego zachowaniu.
-Spodobała ci się? - podsunąłem, a on spojrzał na mnie zaskoczony. - Mam rację?
-Nie, coś ty. Nie o to chodzi. Po prostu ona i Taka byli przez jakiś czas w głębszych stosunkach.
-Och, rozumiem - pokiwałem lekko głową. - I co z tego?
-Jak to "co z tego"? To nie jest takie proste, kiedy nie możesz przestać o tym myśleć, wyobrażasz ich sobie razem i nie umiesz się na niczym skupić.
-Rany, stary, było i minęło. Nie byliście razem, mógł robić, co chce, ty też święty nie jesteś, więc wkładaj lateks na drążek i idźcie nie majstrować razem dzieci.
-No tak, ale ja ją poznałem, rozumiesz? Jak mam rozmawiać z nią spokojnie z myślą, że robiła z nim coś, co ja zawsze mogłem? Widziała go nago, dotykała go tam, uprawiali seks. Wyobrażasz to sobie? Siedzi taka przede mną miła, ale jednocześnie wygadana, a ja dygocę z zazdrości, bo Taka robił to zawsze tylko ze mną, od pierwszego razu. Pewnie bym tak nie reagował, gdybym jej nie poznał, gdyby była jakąś przypadkową dziewczyną, nie jego przyjaciółką.
-Powiem ci tyle, mój kochany Yuu - odchrząknąłem. - Wiesz już, co musiał czuć Taka przez cały czas, kiedy się dowiedział, że się spotykaliśmy. I jak nie umiesz sobie z tym poradzić i nie jesteś w stanie robić tego z nim, to wal konia.
-Jak mam walić konia, skoro ciągle o tym myślę? A poza tym nie jestem z nim po to, żeby się zamykać w pokoju i onanizować.
-A jak sobie niby radziłeś, jak byliście przez ostatni tydzień osobno?
-Nie radziłem. Przez cały czas nic nie robiłem, rozumiesz? Ostatni raz uprawialiśmy seks miesiąc temu i od tamtej pory nic!
-Zazdroszczę ci silnej woli.
-Ta... Ale wiesz, ostatnio próbowaliśmy. I nie wyszło. Tak o nich myślałem, że kiedy już się przymierzałem do niego, to mi zmiękł.
Wybuchłem śmiechem i omal nie wyrzuciłem drewna z rąk. Shiroyama posłał mi rozeźlone spojrzenie, ale to mnie jeszcze bardziej rozbawiło. O mały włos, a udusiłbym się ze śmiechu. To byłaby najzabawniejsza śmierć na świecie.
-Śmiej się, śmiej! Zobaczymy czy będzie ci do śmiechu, kiedy ty tak stracisz erekcję - rzucił, a ja zacząłem gwałtownie mrugać, żeby się nie rozpłakać z tego śmiechu. Cóż, nie powinienem był tego robić, bo pewnie był już wtedy mocno zażenowany, ale nie mogłem się powstrzymać.
-W-wybacz, a-a-ale ja nie m-mam takich prob-b-blemów - starałem się powstrzymać śmiech.
-To zaczniesz mieć!
-Grozisz mi?
-Ktoś musi.
Po powrocie czekała na nas pyszna sałatka, która miała być tylko przystawką. Dziewczyny (w tym Takanori) szykowały spaghetti. Po okolicy roznosił się smakowity zapach sosu pomidorowego, w garnku bulgotał makaron, po kuchni roznosił się odgłos sprawnie siekanej cebuli. Nie spodziewałem się, że te dwie (i Takanori) zdziałają takie cuda.
-Chcesz piwa? - zapytał Yuu, gdy wygodnie rozsiadłem się na leżaczku na tarasie domku.
-Może później.
Mężczyzna przysiadł obok i westchnął cicho.
-Nadal się tym zadręczasz?
-To nie jest proste. Nie mogę przestać o tym myśleć.
Pokręciłem głową. Powoli miałem już tego wszystkiego dosyć.

*

Wieczorem wszyscy piliśmy i piekliśmy pianki nad ogniskiem. Śpiewaliśmy jakieś stare piosenki i śmialiśmy się z byle czego. Ciepły płomień unoszący się w górę dawał poczucie swobody i bezpieczeństwa. Miałem wrażenie, że zaraz się rozbierzemy i będziemy całkowicie nago tańczyć wokół paleniska trzymając się za ręce. Z każdą mijającą sekundą czułem się, jakbym odrywał się od swojego ciała. Coraz bardziej i bardziej, aż nie wiedziałem, co się wokół mnie dzieje. Rozmawialiśmy ze sobą, jakbyśmy znali się jak łyse konie. Powoli dałem się ogarnąć temu dziwnemu uczuciu (Ćpajo marihuanę, dlatego tak dop. aut.) aż nie wiedziałem już nic. Kompletnie odleciałem od tego świata. Skakałem gdzieś w kosmosie od planety do planety. To było dziwne. Chyba tylko ja się tak czułem.
-Kouyou, wszystko dobrze? - usłyszałem. Miałem wrażenie, że dźwięki docierają do mnie z drugiego końca świata i powoli się do m mnie zbliżały i wyostrzały.
-Trochę zbladłeś.
-Wszystko dobrze - uśmiechnąłem się, wracając do siebie. Zgniotłem w dłoni puszkę po piwie i wrzuciłem ją do reklamówki z innymi śmieciami.
-No, i na czym to ja...? A, tak! I wtedy powiedziała... - kontynuowała Miho.
Nie miałem pojęcia, co się ze mną stało. To uczucie, kiedy z nimi byłem, było takie miłe, że kompletnie zapomniałem, jak się zachowywać. Dawno tak z nikim nie przebywałem w większym gronie.
Dopiero wtedy dotarło do mnie, jak bardzo samotny byłem przez ten cały czas.

Kiedy zrobiło się już naprawdę chłodno, Miho i Shin oznajmiły, że pójdą się położyć. Wtedy zaczęliśmy się wszyscy zbierać do snu. Poznosiliśmy naczynia do kuchni, a reklamówki ze śmieciami zawiązaliśmy i zostawiliśmy obok kontenerów ze śmieciami, które stały przy wspólnej łaźni. Shiroyama pomógł mi rozłożyć kanapę i pościelić ją. Życzyliśmy sobie wszyscy nawzajem dobrej nocy i poszliśmy spać. Długo nie mogłem zasnąć. Patrzyłem przez okno na ciemne niebo, na którym migotały gwiazdy. Nie wiem ile na nie patrzyłem, w każdym razie, zasnąłem.
Następnego dnia wszyscy, bez wyjątku, mieli kaca. Byliśmy tak cholernie zmarnowani, że żałowałem wczorajszej otwartości i tego picia. Shin i Miho były jednak na tyle dobroduszne, że zrobiły ogromne śniadanie. Racja, jak ma się kaca, to trzeba dobrze zjeść. Ale co mnie w tym wszystkim dziwiło najbardziej, Takanori przestał mi działać na nerwy. To znaczy, nadal jak na niego patrzyłem, to mi bezpieczniki dobrego zachowania luzowały, ale tym razem robiły to spokojniej niż zwykle. Może to ten kac tak podziałał. Później Yuu, Taka i Shinju poszli do sklepu po coś na obiad. Zostałem sam z Miho, bo według nich nasza dwójka trzymała się najgorzej.
-I jak się czujesz? - Miho usiadła obok mnie na kanapie. Masowałem lekko skronie.
-Nie za dobrze - przyznałem. - Dawno tyle nie wypiłem.
-Słabiutki jesteś - stwierdziła.
-Coś ty powiedziała? - syknąłem zerkając na nią spod przymrużonych powiek. - Ja słabiutki?
-Wybacz, trafiłam prosto w krocze twojego ego? Ale jak na faceta, to rzeczywiście mało wypiłeś.
Coś mnie w środku ścisnęło. Dziewczyna sobie ze mnie drwiła.
-I co z tego? - burknąłem, a ona się zaśmiała. - Co?
-Jesteś całkiem słodki, kiedy masz takiego strasznego kaca i nie jesteś w stanie logicznie myśleć, bo ci głowę rozsadza. Naprawdę, jak taki mały chłopiec się zachowujesz.
-Przegięłaś - stwierdziłem.
Dźgnąłem ją w bok, a ona wygięła się i krzyknęła. Zaraz mi oddała. Nie mogłem tego tak zostawić, było w końcu 1:1. Pchnąłem ją na kanapę i złapałem jej nadgarstki przyszpilając je nad jej głową. Próbowała mnie kopnąć, dlatego usiadłem jej na nogach i wolną ręką zacząłem ją łaskotać. Śmiała się, krzyczała i błagała, żebym przestał. Oczywiście, że tego nie zrobiłem. To były takie słodkie tortury, że nawet nie zwracałem uwagi na ból głowy. Nagle Miho znalazła w sobie ostatki sił i wyszarpała się z mojego uścisku. Przekręciła się na brzuch i szybko się spode mnie wyślizgnęła. Nie mogłem jej jednak tak po prostu wypuścić. Położyłem jej dłoń na plecach i odszukałem zapięcie od stanika. Gdy to zrobiłem, złapałem je i pociągnąłem, strzelając jej nim w plecy.
-Zboczeniec! - uciekła na drugi koniec kanapy, a ja się zaśmiałem.
-Naprawdę, jesteś taka słodka, gdy się denerwujesz. Przypominasz wtedy taką małą dziewczynkę.
Miho posłała mi spojrzenie pełne żądzy mordu, a ja posłałem jej całusa, po czym wstałem i poszedłem po wodę do kuchni.
Około południa poszedłem na pomost. Słońce kryło się za szarymi chmurami, więc nie musiałem się martwić, że się spiekę na raczka. Spokojnie siedziałem i patrzyłem na wodę, która lekko falowała. Zamknąłem na moment oczy, rozkoszując się cichym szumem wiatru.
-Kouyou!
Zmarszczyłem brwi. Ten głos...
-Kouyou, tu jesteś! - wszedł na pomost, który poruszył się i wydał z siebie nieprzyjemny dźwięk, jakby ktoś walił młotkiem w betonową ścianę.
-Czego chcesz? - rzuciłem oschle do Takanoriego.
Chłopak usiadł obok mnie. Zerknąłem na niego spod przymrużonych powiek i wypuściłem powietrze ustami.
-Nie mogę się skontaktować z Akirą - powiedział cicho. - Nie odbiera telefonu.
Otworzyłem oczy, patrząc na niego zdziwiony.
-Ty nic nie wiesz?
-O czym nie wiem?
-Akira zmienił numer, wyniósł się też z Tokio.
-Nikt mi o tym nie powiedział. Co się stało?
Wzruszyłem ramionami.
-Kouyou! Powiedz mi, co się stało! Chcę się z nim zobaczyć.
-A Yuu nie będzie zazdrosny o takie gadanie? - starałem się odwrócić jego uwagę od tematu. - Podobno ostatnio coś wam nie poszło, hm?
Twarz Takanoriego momentalnie przybrała odcień dojrzałego pomidora. Zacisnął dłonie w pięści, a głowę odwrócił w bok.
-T... To nie o Yuu chodzi, on nie ma z tym nic wspólnego - wykrztusił z siebie nieskładnie.
-Ale przyznaj, że nie chciałbyś, żeby Yuu się o tym dowiedział. Wiesz, że mógłby być zazdrosny, dlatego nie pytałeś się go, tylko od razu przyszedłeś do mnie. I tak jest u was krucho, dlatego tak bardzo chcesz to trzymać przed nim w tajemnicy. Boisz się, że on ciebie nie zrozumie.
Przez chwilę Takanori nie robił nic, tylko patrzył na swoje nogi. Po krótkiej chwili skulił się, po czym objął się swoimi ramionami.
-Chciałem tylko wiedzieć, co z Akirą - ledwo usłyszałem, co powiedział. - Nie musisz być dla mnie zawsze taki wredny. Wiem, że mnie nie lubisz, ale powiedz mi po prostu, co się stało. Obiecuję, że już nigdy więcej nie będę nic od ciebie chciał. Nie widziałem Akiry prawie rok, chciałem się z nim tylko zobaczyć, to wszystko.
Włożyłem kij w mrowisko, wiedziałem o tym doskonale.
-Nie chcę o tym rozmawiać - syknąłem. - Mogę ci dać numer do Tanabe, on ci wszystko ładnie opowie.
-A dlaczego ty tego nie zrobisz? Co się stało, co?
-Słuchaj, Ruki, tutaj wszystko się zawaliło, rozumiesz? - wstałem. - Akiry tutaj nie ma i nie będzie. Ciesz się, że jest teraz jak jest. Może kiedyś wszystko wróci do normalności.
-Nie rozumiem.
-I nie zrozumiesz - westchnąłem. - Podam ci numer do Yutaki, z nim o tym pogadaj. Zapisz go gdzieś.

*

Po powrocie do stolicy przestałem z nimi gdziekolwiek wychodzić. Yuu dzwonił, ja nie odbierałem albo wykręcałem się jakimiś wymówkami. W końcu jednak przyszedł do mnie osobiście. Powiedział, że Miho i Shinju wyjeżdżają i chociaż mógłbym się z nimi pożegnać. Nie miałem zbytnio wyboru. Pojechałem z nimi (Yuu, Shin, Miho i Takanorim) na stację. Pierwsza wyjeżdżała Miho. Pożegnała się z nami dość wylewnie, a mi nawet podała swój numer, co mnie cholernie zaskoczyło. Nawet z nią jakoś dużo nie rozmawiałem.
-Nie męcz za bardzo Takanoriego - powiedziała mi do ucha. - Skopię ci dupę jeśli coś mu powiesz albo zrobisz przykrego.
-Mam się bać? - parsknąłem. - Dziewczyna mi grozi, kto by pomyślał.
Zaraz zapakowała się do pociągu. Poczekaliśmy aż odjedzie, a potem odwieźliśmy Shin do Hanedy na samolot. Miała wracać promem, ale niestety nie zdążyła.
-Kou, uważaj na siebie, dobrze? - cmoknęła mnie w usta na odchodne. - I nie wyżywaj się na Tace.
-Też na siebie uważaj - objąłem ją. Trochę mi brakowało spotkań z nią. Zawsze była dla mnie taka miła i ciepła. Nigdy nie powiedziała mi niczego głupiego czy przykrego. Nawet nie zauważyłem kiedy, ale nagle pocałowaliśmy się. Ona stanęła na palcach, wyciągając się w górę, a ja pochyliłem się i delikatnie ująłem jej twarz w dłonie. Nie wiedziałem, dlaczego na to w ogóle pozwoliłem. Coś mnie ciągle przyciągało do Shin. To nie było nic silnego, ale musiałem przyznać, że mi się podobała. Gdy się od siebie oderwaliśmy, zauważyłem, że Shinju zaczerwieniła się. Spuściła głowę i poszła sobie.
-Naprawdę nic między wami nie ma? - Shiroyama dźgnął mnie łokciem w bok. Patrzyłem na plecy odchodzącej Shin, które częściowo przysłaniały delikatnie pofalowane, brązowe włosy.
-Nie wiem - odparłem.
Nie miałem pojęcia, co się ze mną działo. Ostatni raz poczułem takie przygaszenie, kiedy Rei wyjeżdżał. Czułem się temu winny, wiedziałem, że po części zrobił to przeze mnie, ale nie dałem tego po sobie wtedy poznać. Odjechał, nawet nie żegnając się ze mną. Na jego miejscu pewnie postąpiłbym tak samo.
-Może pójdziemy coś zjeść? - zaproponował Takanori. Ciekawe czy dzwonił już do Kaia.
Samolot zaraz wystartował.
-Uhm. Możemy. Jestem strasznie głodny - powiedział Yuu.
Chwilę później odleciał. Jeszcze bardziej ogarnęła mnie ta dziwna pustka.
-To ja wrócę do siebie - powiedziałem.
-Chodź z nami - Yuu jakoś mocno zależało na tym, żebym był z nimi. - Co tak będziesz sam siedział, hm?
-Nie mam ochoty na nic - stwierdziłem.
Ruszyliśmy do wyjścia z lotniska. Gdy tylko znaleźliśmy się na dworze, uczucie pustki zniknęło. Miałem wrażenie, że ktoś odciął worki z cementem przyczepione do mojego pasa.
-Okej, to chociaż cię odwieziemy, co?
Zgodziłem się. Jechałem z tyłu, chociaż zawsze siedziałem obok Yuu, gdy kierował. Zdziwiłem się, że tak łatwo odpuścili, ale było mi to nawet na rękę. Naszła mnie ochota, żeby coś stworzyć. Gdy znalazłem się w swoim pokoju, od razu przystąpiłem do działania. Najpierw zrobiłem szkic, później starałem się dobrać odpowiednie barwy. Na koniec wszystko przeniosłem na płótno. Cieszyłem się, że udało mi się uzbierać na własną sztalugę. W końcu mogłem się poczuć jak prawdziwy artysta.

Przerwałem malowanie około pierwszej w nocy. Byłem tak zmęczony, że położyłem się spać w fartuchu ubrudzonym farbami.


-----

Dodawanie rozdziału na szybko bo burza. ;_;

Wybaczcie błędy. Oczywiście, jak zawsze zresztą, liczę na wasze opinie.

I w najbliższym czasie możecie się spodziewać hmd ( które mam nadzieję całkowicie zakończyć ). A po hmd będzie coś zupełnie nowego. Tsukkomię ma w planach dwie partówki ( ciągle te partówki! ) 
Pierwsza to... niespodzianka! Niektórzy wiedzą, niektórzy nie, ale sama się dziwię, że porwałam się na pisanie czegoś takiego. Chore psychiczne coś, co już niedługo tutaj się znajdzie ( Obiecałam Momo ;__; ).
I druga, która mam nadzieję pojawi się tutaj jeszcze w tym roku ( za dużo tego pisania, ugh ), o jakże pięknej nazwie "Life is beautiful". W tej mam zamiar wrócić do swojego starego, doprowadzającego do łez stylu.

I zapomniałam o oneshocie! Nikt mi nie przypomniał, nikt się nie upomniał, a leży u mnie niedokończony od kilku miesięcy, a mówiłam, że się tutaj znajdzie. Postaram się go skończyć i w najbliższym czasie się tutaj znajdzie. 

Do następnego rozdziałuu~!

Komentarze

  1. Swietny rozdzial jak zawsze ;) czekam na te partowki, o ktorych mowisz ^^

    Pozdrawiam i zycze weny ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. zarabiste urus otwrz sie na inychc...czekam na reszte..a mozna namawiac na paringi tez

    OdpowiedzUsuń
  3. Znowu płakałam ze śmiechu na pierwszym akapicie :"D Strasznie podoba mi się na narracja Twojego synusia :3 A Yuu już niech się tak nie przejmuje i nieh przestanie tyle myśleć, bo mu to najwyraźniej bardzo szkodzi. Jestem strasznie ciekawa o co chodzi z Akirą, Mmm ciekawe co am Shimuś po nocach namalował. No cóż pozostało mi tylko czekać ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Pierwszy akapit - boski. Nie wiem, jak Ty to robisz, ale za każdym razem, kiedy czytam Twoje opowiadania to musi się znaleźć dla mnie coś tak śmiesznego, że już po skończeniu czytania dalej nie wyrabiam ze śmiechu. Dziękuję Ci za to. ;_; No ewentualnie smutnego, że ryczę gapiąc się w ekran, tak jak "Jeśli się odrodzę, spotkamy się znowu". ;w;
    Bardzo mi się podoba to, że kilka rozdziałów ma być z perspektywy z Kouyou, naprawdę zrobiłaś mu w tym rozdziale taki mały haremik, a tu wszystkie musiały już wyjechać i praktycznie znów został sam. Szkoda. Zastanawia mnie, co on takiego namalował.
    Ale przede wszystkim jestem bardzo ciekawa co z Akirą i dlaczego Kouyou nie może tego po prostu Takanoriemu powiedzieć, tylko ma dzwonić do Tanabe. Mam nadzieję, że niedługo się wszystko wyjaśni. ;_;
    Pozdrawiam i dużo weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
  5. Co z Reita? Kouyou ma cos wspolnego z jego zniknieciem.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ah, Migdał~ ♥
    Jestem w szoku, że Kouyou postanowił tak zsolidaryzować się ze wszystkimi. No, prawie ze wszystkimi... Ale jednak!
    Jak dobrze, że Yuu i Taka wciąż są razem. Choć powiem, że podobają mi się te rozmowy Yuu i Kou. Są takie... takie rozbrajająco szczere XD Uwielbiam narrację z perspektywy Kojo. Tak trzymaj~!
    Senpai, coś ty z biednym Akirą zrobiła! Gdzie on jest? ;__; Jejku, nurtuje mnie to strasznie. Szczególnie ,,Ciesz się, że jest teraz jak jest''. O to, tutaj. Zabił się, wyjechał, wróci? ;; TYLE PYTAŃ.
    No i ten opis, gdy Kouyou coś malował. Był zbyt dokładny, jak na nic nieznaczącą scenkę, więc to musi być coś istotnego D< Może to obraz dla Taki na przeprosiny i zgodę? XDD
    Nie, wiem, że nie. Wybacz. Ale naprawdę, jestem strasznie wszystkiego ciekawa.
    Czekam na część kolejną ii w ogóle, hmd! Iii poza tym, co ja widzę! Nowe minipartówki *^* I oneshot *^*
    Jejku, czy to niebo? ♥
    Życzę weny na te nowe opowiadanka! Awh, tulę mocno~

    OdpowiedzUsuń
  7. Wreszcie o Uruszku więcej napisałaś ♥
    Minipartówki i oneshot ;^; daj daj dajjjj! Już się doczekać nie mogę!

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej,
    och ten wspólny wyjazd to był dobry pomysł, co się stało, te słowa że się wszystko zawaliło...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  9. Podobają mi się rozdziały pisane z punktu widzenia Kyou mimo wciąż trwającego na niego hejta :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

DZIĘKUJĘ

Popularne posty