Migdałowe serce IV 08
O ognisku, dziwnych uczuciach i problemach przyjaciela
Czasami
zastanawiałem się, co by było, gdybym urodził się kobietą. Czy
uganiałyby się za mną tłumy napalonych facetów, musiałbym się
depilować i ubierać w modne ciuszki? Moja odpowiedź siedziała tuż
przede mną i właśnie piłowała paznokcie. Może to nie była
typowa kobieta, ale niewiele do tego brakowało. Takanori namiętnie
obracał pilniczkiem w dłoniach niczym fallusem swojego faceta i
nic, powtarzam, nic nie było w stanie go oderwać od tego zajęcia.
-Takanori
- powiedziałem.
Nawet na mnie nie zerknął.
-Ruki.
Znowu
mnie zignorował.
-Debilu,
mówi się do ciebie.
-Czego
chcesz, kretynie?! - odłożył z hukiem pilniczek na stolik i
spojrzał na mnie wściekły.
-Nic.
Chciałem sprawdzić czy się od tego oderwiesz - uśmiechnąłem się
do niego, co go jeszcze bardziej rozzłościło.
-Ty...
-Wiesz,
nie ważne, co powiesz. I tak cię nie lubię.
-Też
cię nie lubię - burknął.
-To
przybij piąteczkę. Pierwszy raz się w czymś zgadzamy.
Przez
chwilę myślałem, że Taka zaraz rzuci się na mnie z tymi
zaostrzonymi paznokciami. Na szczęście do salonu weszły Miho i
Shinju, a tuż za nimi Yuu, który niósł tackę z parującymi
kubkami kawy.
-Co
porabiacie? - zapytał Aoi. Dziewczyny usiadły obok mnie (serio
zrobili mi harem!), a Shiro usiadł przy swoim chłopaczku.
-Właśnie
znaleźliśmy coś, w czym się zgadzamy - mruknął Taka, biorąc od
Yuu kubek, który mu podał.
-Naprawdę?
-Tak,
ale Taka nie chce mi przybić piąteczki - westchnąłem i podałem
kubki dziewczyną. Shinju oparła się wygodnie o moje ramię, a Miho
usiadła po turecku.
Sam
w sumie nie wiedziałem dlaczego dałem im się wciągnąć do tej paczki. Głównie było to za sprawą Yuu, który pewnie nie chciał
być jedynym mężczyzną w tym zgrupowaniu. Taka zaliczał się
raczej do kategorii pod mężczyzny. W każdym razie niemal codziennie
chodziliśmy w piątkę na plażę, do pubów i do kina. Yuu i Taka
ciągle się do siebie kleili. Do mnie natomiast przyczepiła się
Shin. Z Miho praktycznie się nie znałem, ale ona również trzymała
się obok mnie. Miałem obstawę w postaci dwóch niziutkich kobiet.
-To
możemy pojedziemy całą grupą nad jezioro? - rzucił Shiro nagle. - Tak na dwa dni. Domek holenderski jest duży i pusty. Wypadałoby go
odwiedzić.
-Masz
domek holenderski? - zainteresowała się Miho.
-Nie
jest mój, a mojego ojca. Jest jednak udostępniony dla całej
rodziny.
-My
chyba nie jesteśmy twoją rodziną - stwierdziła Shinju.
-Przyjaciele
to jak rodzina, więc nie ma problemu, byśmy się tam wybrali na
dzień czy dwa.
-To
świetnie - stwierdził Taka, a ja jęknąłem w myślach.
Jakoś
nie widział mi się ten pomysł. Wszyscy jednak z entuzjazmem
przyjęli propozycję Shiro i rzucili się do pakowania. Nawet nie
wiedziałem kiedy znaleźliśmy się w samochodzie i jechaliśmy nad
jezioro. I nie pamiętałem też, żebym się w ogóle zgadzał jechać. Ale to nie zależało ode mnie. Nim się zorientowałem, byliśmy już nad jeziorem.
-Będzie
fajnie - stwierdził Taka, kiedy Shiro otwierał drzwi domku. Gdy to
zrobił, mały wbiegł do środka ciągnąc torbę jego i Yuu. -
Zajmujemy dużą sypialnie!
-Ej,
chwila! Jak to wy ją zajmujecie?! - za nim wpadła Shinju oraz Miho,
której również nie podobało się oświadczenie Matsumoto.
-To
ja biorę kanapę - mruknąłem pod nosem. Shiroyama parsknął na
to.
-Da
się ją rozłożyć i zrobić z niej łóżko.
-To
świetnie.
Po
niesprawiedliwym, jak to oznajmiły Miho i Shin, podziale pokoi
poszliśmy z Yuu do lasu poszukać drewna na ognisko, a dziewczyny
zostały w domku, żeby zrobić coś do jedzenia. Dziewczyny i Taka
znaczy się...
-To
jak teraz, zejdziecie się z Shinju? - zapytał Yuu, gdy zbieraliśmy
jakieś kłody w lesie. Nie wydawał mi się być jakoś szczególnie
zainteresowany mną i Shin. Pytał raczej od niechcenia.
-Raczej
nie, chociaż Shin ma chyba jakieś nadzieje na to.
-Nawet
wielkie. Ona naprawdę cię lubi.
-Też
ją lubię.
Shiro
zamruczał coś. Zerknąłem na niego. Wyglądał na zmartwionego.
-A
Miho? Co o niej sądzisz?
-Jest
bardzo ładna - stwierdziłem. - I ma całkiem niezły charakter.
-Tak
sądzisz? - spojrzał w bok. Zmarszczyłem lekko brwi. Coś mi tutaj
nie pasowało w jego zachowaniu.
-Spodobała
ci się? - podsunąłem, a on spojrzał na mnie zaskoczony. - Mam
rację?
-Nie,
coś ty. Nie o to chodzi. Po prostu ona i Taka byli przez jakiś czas
w głębszych stosunkach.
-Och,
rozumiem - pokiwałem lekko głową. - I co z tego?
-Jak
to "co z tego"? To nie jest takie proste, kiedy nie możesz
przestać o tym myśleć, wyobrażasz ich sobie razem i nie umiesz się na niczym skupić.
-Rany,
stary, było i minęło. Nie byliście razem, mógł robić, co chce,
ty też święty nie jesteś, więc wkładaj lateks na drążek i
idźcie nie majstrować razem dzieci.
-No
tak, ale ja ją poznałem, rozumiesz? Jak mam rozmawiać z nią
spokojnie z myślą, że robiła z nim coś, co ja zawsze mogłem? Widziała go nago, dotykała go tam,
uprawiali seks. Wyobrażasz to sobie? Siedzi taka przede mną miła,
ale jednocześnie wygadana, a ja dygocę z zazdrości, bo Taka robił
to zawsze tylko ze mną, od pierwszego razu. Pewnie bym tak nie
reagował, gdybym jej nie poznał, gdyby była jakąś przypadkową
dziewczyną, nie jego przyjaciółką.
-Powiem
ci tyle, mój kochany Yuu - odchrząknąłem. - Wiesz już, co musiał
czuć Taka przez cały czas, kiedy się dowiedział, że się
spotykaliśmy. I jak nie umiesz sobie z tym poradzić i nie jesteś w
stanie robić tego z nim, to wal konia.
-Jak
mam walić konia, skoro ciągle o tym myślę? A poza tym nie jestem
z nim po to, żeby się zamykać w pokoju i onanizować.
-A
jak sobie niby radziłeś, jak byliście przez ostatni tydzień
osobno?
-Nie
radziłem. Przez cały czas nic nie robiłem, rozumiesz? Ostatni raz
uprawialiśmy seks miesiąc temu i od tamtej pory nic!
-Zazdroszczę
ci silnej woli.
-Ta...
Ale wiesz, ostatnio próbowaliśmy. I nie wyszło. Tak o nich
myślałem, że kiedy już się przymierzałem do niego, to mi
zmiękł.
Wybuchłem
śmiechem i omal nie wyrzuciłem drewna z rąk. Shiroyama posłał mi
rozeźlone spojrzenie, ale to mnie jeszcze bardziej rozbawiło. O
mały włos, a udusiłbym się ze śmiechu. To byłaby najzabawniejsza śmierć na świecie.
-Śmiej
się, śmiej! Zobaczymy czy będzie ci do śmiechu, kiedy ty tak
stracisz erekcję - rzucił, a ja zacząłem gwałtownie mrugać, żeby
się nie rozpłakać z tego śmiechu. Cóż, nie powinienem był tego robić, bo pewnie był już wtedy mocno zażenowany, ale nie
mogłem się powstrzymać.
-W-wybacz,
a-a-ale ja nie m-mam takich prob-b-blemów - starałem się
powstrzymać śmiech.
-To
zaczniesz mieć!
-Grozisz
mi?
-Ktoś
musi.
Po
powrocie czekała na nas pyszna sałatka, która miała być tylko
przystawką. Dziewczyny (w tym Takanori) szykowały spaghetti. Po
okolicy roznosił się smakowity zapach sosu pomidorowego, w garnku
bulgotał makaron, po kuchni roznosił się odgłos sprawnie
siekanej cebuli. Nie spodziewałem się, że te dwie (i Takanori)
zdziałają takie cuda.
-Chcesz
piwa? - zapytał Yuu, gdy wygodnie rozsiadłem się na leżaczku na
tarasie domku.
-Może
później.
Mężczyzna
przysiadł obok i westchnął cicho.
-Nadal
się tym zadręczasz?
-To
nie jest proste. Nie mogę przestać o tym myśleć.
Pokręciłem
głową. Powoli miałem już tego wszystkiego dosyć.
*
Wieczorem
wszyscy piliśmy i piekliśmy pianki nad ogniskiem. Śpiewaliśmy
jakieś stare piosenki i śmialiśmy się z byle czego. Ciepły
płomień unoszący się w górę dawał poczucie swobody i
bezpieczeństwa. Miałem wrażenie, że zaraz się
rozbierzemy i będziemy całkowicie nago tańczyć wokół paleniska
trzymając się za ręce. Z każdą mijającą sekundą czułem się, jakbym odrywał się od swojego ciała. Coraz bardziej i
bardziej, aż nie wiedziałem, co się wokół mnie dzieje.
Rozmawialiśmy ze sobą, jakbyśmy znali się jak łyse konie. Powoli
dałem się ogarnąć temu dziwnemu uczuciu (Ćpajo marihuanę,
dlatego tak dop. aut.) aż nie wiedziałem już nic. Kompletnie
odleciałem od tego świata. Skakałem gdzieś w kosmosie od planety
do planety. To było dziwne. Chyba tylko ja się tak czułem.
-Kouyou,
wszystko dobrze? - usłyszałem. Miałem wrażenie, że dźwięki
docierają do mnie z drugiego końca świata i powoli się do m mnie
zbliżały i wyostrzały.
-Trochę
zbladłeś.
-Wszystko
dobrze - uśmiechnąłem się, wracając do siebie. Zgniotłem w dłoni puszkę po piwie i
wrzuciłem ją do reklamówki z innymi śmieciami.
-No,
i na czym to ja...? A, tak! I wtedy powiedziała... - kontynuowała
Miho.
Nie
miałem pojęcia, co się ze mną stało. To uczucie, kiedy z nimi
byłem, było takie miłe, że kompletnie zapomniałem, jak się
zachowywać. Dawno tak z nikim nie przebywałem w większym gronie.
Dopiero
wtedy dotarło do mnie, jak bardzo samotny byłem przez ten cały
czas.
Kiedy
zrobiło się już naprawdę chłodno, Miho i Shin oznajmiły, że
pójdą się położyć. Wtedy zaczęliśmy się wszyscy zbierać do
snu. Poznosiliśmy naczynia do kuchni, a reklamówki ze śmieciami
zawiązaliśmy i zostawiliśmy obok kontenerów ze śmieciami, które
stały przy wspólnej łaźni. Shiroyama pomógł mi rozłożyć
kanapę i pościelić ją. Życzyliśmy sobie wszyscy nawzajem dobrej nocy
i poszliśmy spać. Długo nie mogłem zasnąć. Patrzyłem przez
okno na ciemne niebo, na którym migotały gwiazdy. Nie wiem ile na
nie patrzyłem, w każdym razie, zasnąłem.
Następnego
dnia wszyscy, bez wyjątku, mieli kaca. Byliśmy tak cholernie
zmarnowani, że żałowałem wczorajszej otwartości i tego picia.
Shin i Miho były jednak na tyle dobroduszne, że zrobiły ogromne
śniadanie. Racja, jak ma się kaca, to trzeba dobrze zjeść. Ale co
mnie w tym wszystkim dziwiło najbardziej, Takanori przestał mi
działać na nerwy. To znaczy, nadal jak na niego patrzyłem, to mi
bezpieczniki dobrego zachowania luzowały, ale tym razem robiły to
spokojniej niż zwykle. Może to ten kac tak podziałał. Później
Yuu, Taka i Shinju poszli do sklepu po coś na obiad. Zostałem sam z
Miho, bo według nich nasza dwójka trzymała się najgorzej.
-I
jak się czujesz? - Miho usiadła obok mnie na kanapie. Masowałem
lekko skronie.
-Nie
za dobrze - przyznałem. - Dawno tyle nie wypiłem.
-Słabiutki
jesteś - stwierdziła.
-Coś
ty powiedziała? - syknąłem zerkając na nią spod przymrużonych
powiek. - Ja słabiutki?
-Wybacz,
trafiłam prosto w krocze twojego ego? Ale jak na faceta, to
rzeczywiście mało wypiłeś.
Coś
mnie w środku ścisnęło. Dziewczyna sobie ze mnie drwiła.
-I
co z tego? - burknąłem, a ona się zaśmiała. - Co?
-Jesteś
całkiem słodki, kiedy masz takiego strasznego kaca i nie jesteś w
stanie logicznie myśleć, bo ci głowę rozsadza. Naprawdę, jak
taki mały chłopiec się zachowujesz.
-Przegięłaś
- stwierdziłem.
Dźgnąłem
ją w bok, a ona wygięła się i krzyknęła. Zaraz mi oddała. Nie
mogłem tego tak zostawić, było w końcu 1:1. Pchnąłem ją na
kanapę i złapałem jej nadgarstki przyszpilając je nad jej głową.
Próbowała mnie kopnąć, dlatego usiadłem jej na nogach i wolną
ręką zacząłem ją łaskotać. Śmiała się, krzyczała i
błagała, żebym przestał. Oczywiście, że tego nie zrobiłem. To
były takie słodkie tortury, że nawet nie zwracałem uwagi na ból
głowy. Nagle Miho znalazła w sobie ostatki sił i wyszarpała się
z mojego uścisku. Przekręciła się na brzuch i szybko się spode
mnie wyślizgnęła. Nie mogłem jej jednak tak po prostu wypuścić.
Położyłem jej dłoń na plecach i odszukałem zapięcie od
stanika. Gdy to zrobiłem, złapałem je i pociągnąłem, strzelając
jej nim w plecy.
-Zboczeniec!
- uciekła na drugi koniec kanapy, a ja się zaśmiałem.
-Naprawdę,
jesteś taka słodka, gdy się denerwujesz. Przypominasz wtedy taką
małą dziewczynkę.
Miho
posłała mi spojrzenie pełne żądzy mordu, a ja posłałem jej
całusa, po czym wstałem i poszedłem po wodę do kuchni.
Około
południa poszedłem na pomost. Słońce kryło się za szarymi
chmurami, więc nie musiałem się martwić, że się spiekę na
raczka. Spokojnie siedziałem i patrzyłem na wodę, która lekko
falowała. Zamknąłem na moment oczy, rozkoszując się cichym
szumem wiatru.
-Kouyou!
Zmarszczyłem
brwi. Ten głos...
-Kouyou,
tu jesteś! - wszedł na pomost, który poruszył się i wydał z
siebie nieprzyjemny dźwięk, jakby ktoś walił młotkiem w betonową
ścianę.
-Czego
chcesz? - rzuciłem oschle do Takanoriego.
Chłopak
usiadł obok mnie. Zerknąłem na niego spod przymrużonych powiek i
wypuściłem powietrze ustami.
-Nie
mogę się skontaktować z Akirą - powiedział cicho. - Nie odbiera
telefonu.
Otworzyłem
oczy, patrząc na niego zdziwiony.
-Ty
nic nie wiesz?
-O
czym nie wiem?
-Akira
zmienił numer, wyniósł się też z Tokio.
-Nikt
mi o tym nie powiedział. Co się stało?
Wzruszyłem
ramionami.
-Kouyou!
Powiedz mi, co się stało! Chcę się z nim zobaczyć.
-A
Yuu nie będzie zazdrosny o takie gadanie? - starałem się odwrócić
jego uwagę od tematu. - Podobno ostatnio coś wam nie poszło, hm?
Twarz
Takanoriego momentalnie przybrała odcień dojrzałego pomidora.
Zacisnął dłonie w pięści, a głowę odwrócił w bok.
-T...
To nie o Yuu chodzi, on nie ma z tym nic wspólnego - wykrztusił z
siebie nieskładnie.
-Ale
przyznaj, że nie chciałbyś, żeby Yuu się o tym dowiedział.
Wiesz, że mógłby być zazdrosny, dlatego nie pytałeś się go,
tylko od razu przyszedłeś do mnie. I tak jest u was krucho, dlatego
tak bardzo chcesz to trzymać przed nim w tajemnicy. Boisz się, że
on ciebie nie zrozumie.
Przez
chwilę Takanori nie robił nic, tylko patrzył na swoje nogi. Po
krótkiej chwili skulił się, po czym objął się swoimi ramionami.
-Chciałem
tylko wiedzieć, co z Akirą - ledwo usłyszałem, co powiedział. -
Nie musisz być dla mnie zawsze taki wredny. Wiem, że mnie nie
lubisz, ale powiedz mi po prostu, co się stało. Obiecuję, że już
nigdy więcej nie będę nic od ciebie chciał. Nie widziałem Akiry
prawie rok, chciałem się z nim tylko zobaczyć, to wszystko.
Włożyłem
kij w mrowisko, wiedziałem o tym doskonale.
-Nie
chcę o tym rozmawiać - syknąłem. - Mogę ci dać numer do Tanabe,
on ci wszystko ładnie opowie.
-A
dlaczego ty tego nie zrobisz? Co się stało, co?
-Słuchaj,
Ruki, tutaj wszystko się zawaliło, rozumiesz? - wstałem. - Akiry
tutaj nie ma i nie będzie. Ciesz się, że jest teraz jak jest. Może
kiedyś wszystko wróci do normalności.
-Nie
rozumiem.
-I
nie zrozumiesz - westchnąłem. - Podam ci numer do Yutaki, z nim o
tym pogadaj. Zapisz go gdzieś.
*
Po
powrocie do stolicy przestałem z nimi gdziekolwiek wychodzić. Yuu
dzwonił, ja nie odbierałem albo wykręcałem się jakimiś
wymówkami. W końcu jednak przyszedł do mnie osobiście.
Powiedział, że Miho i Shinju wyjeżdżają i chociaż mógłbym się
z nimi pożegnać. Nie miałem zbytnio wyboru. Pojechałem z nimi
(Yuu, Shin, Miho i Takanorim) na stację. Pierwsza wyjeżdżała
Miho. Pożegnała się z nami dość wylewnie, a mi nawet podała
swój numer, co mnie cholernie zaskoczyło. Nawet z nią jakoś dużo
nie rozmawiałem.
-Nie
męcz za bardzo Takanoriego - powiedziała mi do ucha. - Skopię ci
dupę jeśli coś mu powiesz albo zrobisz przykrego.
-Mam
się bać? - parsknąłem. - Dziewczyna mi grozi, kto by pomyślał.
Zaraz
zapakowała się do pociągu. Poczekaliśmy aż odjedzie, a potem
odwieźliśmy Shin do Hanedy na samolot. Miała wracać promem, ale
niestety nie zdążyła.
-Kou,
uważaj na siebie, dobrze? - cmoknęła mnie w usta na odchodne. - I
nie wyżywaj się na Tace.
-Też
na siebie uważaj - objąłem ją. Trochę mi brakowało spotkań z
nią. Zawsze była dla mnie taka miła i ciepła. Nigdy nie
powiedziała mi niczego głupiego czy przykrego. Nawet nie zauważyłem
kiedy, ale nagle pocałowaliśmy się. Ona stanęła na palcach,
wyciągając się w górę, a ja pochyliłem się i delikatnie ująłem
jej twarz w dłonie. Nie wiedziałem, dlaczego na to w ogóle
pozwoliłem. Coś mnie ciągle przyciągało do Shin. To nie było
nic silnego, ale musiałem przyznać, że mi się podobała. Gdy się
od siebie oderwaliśmy, zauważyłem, że Shinju zaczerwieniła się.
Spuściła głowę i poszła sobie.
-Naprawdę
nic między wami nie ma? - Shiroyama dźgnął mnie łokciem w bok.
Patrzyłem na plecy odchodzącej Shin, które częściowo
przysłaniały delikatnie pofalowane, brązowe włosy.
-Nie
wiem - odparłem.
Nie
miałem pojęcia, co się ze mną działo. Ostatni raz poczułem
takie przygaszenie, kiedy Rei wyjeżdżał. Czułem się temu winny,
wiedziałem, że po części zrobił to przeze mnie, ale nie dałem
tego po sobie wtedy poznać. Odjechał, nawet nie żegnając się ze
mną. Na jego miejscu pewnie postąpiłbym tak samo.
-Może
pójdziemy coś zjeść? - zaproponował Takanori. Ciekawe czy
dzwonił już do Kaia.
Samolot
zaraz wystartował.
-Uhm.
Możemy. Jestem strasznie głodny - powiedział Yuu.
Chwilę
później odleciał. Jeszcze bardziej ogarnęła mnie ta dziwna
pustka.
-To
ja wrócę do siebie - powiedziałem.
-Chodź
z nami - Yuu jakoś mocno zależało na tym, żebym był z nimi. - Co
tak będziesz sam siedział, hm?
-Nie
mam ochoty na nic - stwierdziłem.
Ruszyliśmy
do wyjścia z lotniska. Gdy tylko znaleźliśmy się na dworze,
uczucie pustki zniknęło. Miałem wrażenie, że ktoś odciął
worki z cementem przyczepione do mojego pasa.
-Okej,
to chociaż cię odwieziemy, co?
Zgodziłem
się. Jechałem z tyłu, chociaż zawsze siedziałem obok Yuu, gdy
kierował. Zdziwiłem się, że tak łatwo odpuścili, ale było mi
to nawet na rękę. Naszła mnie ochota, żeby coś stworzyć. Gdy
znalazłem się w swoim pokoju, od razu przystąpiłem do działania.
Najpierw zrobiłem szkic, później starałem się dobrać
odpowiednie barwy. Na koniec wszystko przeniosłem na płótno.
Cieszyłem się, że udało mi się uzbierać na własną sztalugę.
W końcu mogłem się poczuć jak prawdziwy artysta.
Przerwałem
malowanie około pierwszej w nocy. Byłem tak zmęczony, że
położyłem się spać w fartuchu ubrudzonym farbami.
-----
Dodawanie rozdziału na szybko bo burza. ;_;
Wybaczcie błędy. Oczywiście, jak zawsze zresztą, liczę na wasze opinie.
I w najbliższym czasie możecie się spodziewać hmd ( które mam nadzieję całkowicie zakończyć ). A po hmd będzie coś zupełnie nowego. Tsukkomię ma w planach dwie partówki ( ciągle te partówki! )
Pierwsza to... niespodzianka! Niektórzy wiedzą, niektórzy nie, ale sama się dziwię, że porwałam się na pisanie czegoś takiego. Chore psychiczne coś, co już niedługo tutaj się znajdzie ( Obiecałam Momo ;__; ).
I druga, która mam nadzieję pojawi się tutaj jeszcze w tym roku ( za dużo tego pisania, ugh ), o jakże pięknej nazwie "Life is beautiful". W tej mam zamiar wrócić do swojego starego, doprowadzającego do łez stylu.
I zapomniałam o oneshocie! Nikt mi nie przypomniał, nikt się nie upomniał, a leży u mnie niedokończony od kilku miesięcy, a mówiłam, że się tutaj znajdzie. Postaram się go skończyć i w najbliższym czasie się tutaj znajdzie.
Do następnego rozdziałuu~!
Swietny rozdzial jak zawsze ;) czekam na te partowki, o ktorych mowisz ^^
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zycze weny ;3
zarabiste urus otwrz sie na inychc...czekam na reszte..a mozna namawiac na paringi tez
OdpowiedzUsuńZnowu płakałam ze śmiechu na pierwszym akapicie :"D Strasznie podoba mi się na narracja Twojego synusia :3 A Yuu już niech się tak nie przejmuje i nieh przestanie tyle myśleć, bo mu to najwyraźniej bardzo szkodzi. Jestem strasznie ciekawa o co chodzi z Akirą, Mmm ciekawe co am Shimuś po nocach namalował. No cóż pozostało mi tylko czekać ;)
OdpowiedzUsuńPierwszy akapit - boski. Nie wiem, jak Ty to robisz, ale za każdym razem, kiedy czytam Twoje opowiadania to musi się znaleźć dla mnie coś tak śmiesznego, że już po skończeniu czytania dalej nie wyrabiam ze śmiechu. Dziękuję Ci za to. ;_; No ewentualnie smutnego, że ryczę gapiąc się w ekran, tak jak "Jeśli się odrodzę, spotkamy się znowu". ;w;
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba to, że kilka rozdziałów ma być z perspektywy z Kouyou, naprawdę zrobiłaś mu w tym rozdziale taki mały haremik, a tu wszystkie musiały już wyjechać i praktycznie znów został sam. Szkoda. Zastanawia mnie, co on takiego namalował.
Ale przede wszystkim jestem bardzo ciekawa co z Akirą i dlaczego Kouyou nie może tego po prostu Takanoriemu powiedzieć, tylko ma dzwonić do Tanabe. Mam nadzieję, że niedługo się wszystko wyjaśni. ;_;
Pozdrawiam i dużo weny życzę!
Co z Reita? Kouyou ma cos wspolnego z jego zniknieciem.
OdpowiedzUsuńAh, Migdał~ ♥
OdpowiedzUsuńJestem w szoku, że Kouyou postanowił tak zsolidaryzować się ze wszystkimi. No, prawie ze wszystkimi... Ale jednak!
Jak dobrze, że Yuu i Taka wciąż są razem. Choć powiem, że podobają mi się te rozmowy Yuu i Kou. Są takie... takie rozbrajająco szczere XD Uwielbiam narrację z perspektywy Kojo. Tak trzymaj~!
Senpai, coś ty z biednym Akirą zrobiła! Gdzie on jest? ;__; Jejku, nurtuje mnie to strasznie. Szczególnie ,,Ciesz się, że jest teraz jak jest''. O to, tutaj. Zabił się, wyjechał, wróci? ;; TYLE PYTAŃ.
No i ten opis, gdy Kouyou coś malował. Był zbyt dokładny, jak na nic nieznaczącą scenkę, więc to musi być coś istotnego D< Może to obraz dla Taki na przeprosiny i zgodę? XDD
Nie, wiem, że nie. Wybacz. Ale naprawdę, jestem strasznie wszystkiego ciekawa.
Czekam na część kolejną ii w ogóle, hmd! Iii poza tym, co ja widzę! Nowe minipartówki *^* I oneshot *^*
Jejku, czy to niebo? ♥
Życzę weny na te nowe opowiadanka! Awh, tulę mocno~
Wreszcie o Uruszku więcej napisałaś ♥
OdpowiedzUsuńMinipartówki i oneshot ;^; daj daj dajjjj! Już się doczekać nie mogę!
Hej,
OdpowiedzUsuńoch ten wspólny wyjazd to był dobry pomysł, co się stało, te słowa że się wszystko zawaliło...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Podobają mi się rozdziały pisane z punktu widzenia Kyou mimo wciąż trwającego na niego hejta :)
OdpowiedzUsuń