Migdałowe serce IV 12

O feriach i nocnym telefonie


-Czyli chcesz mi powiedzieć, że przyjedziesz na ferie?
-Tak, będę się u ciebie kisił przez dwa tygodnie.
-To świetnie.
Yuu zaśmiał się dźwięcznie.
-A ty masz kiedy wolne?
-Zaraz po twoim. Ale raczej zostanę w pracy.
Westchnął.
Poprawiłem spinkę, którą upiąłem irytujące kosmyki włosów. Powinienem był już dawno pójść do fryzjera, ale zwyczajnie nie miałem na to czasu. Siedziałem praktycznie cały czas z nosem w książkach i nie było mowy o wypadach do fryzjera. Czasami Yuu jeszcze do mnie dzwonił, by jakoś podnieść mnie na duchu w tym wszystkim. On sam nie miał lekko i dzielnie pracował na dziale finansów w firmie marketingowej, a po tym wszystkim dawał korepetycje z matematyki. Z tego, co mi mówił, planował zrobić zaocznie pedagogikę i zwyczajnie zatrudnić się w szkole. Kto jak kto, ale Yuu miał potencjał do tłumaczenia trudnych zagadnień, ale zmarnowałby się w szkole.
-Rozumiem, praca jest bardzo ważna.
-Przepraszam. Chciałem przyjechać, ale sam widzisz.
-To nic takiego. Naprawdę. Dbaj o swoją pracę.
-Dbam i to nawet za bardzo. Tobą powinienem się zajmować, a nie obliczeniami. Ty wiesz, jakie to okropne, gdy kładziesz się spać z myślą „chciałbym, by przyśnił mi się Taka-chan”, a zamiast tego w głowie pojawiają mi się cyfry z wydatków, podatków i jakiś durnych opłat za niewiadomo co, bo ktoś tam ściągnął z czegoś za dużo i nie zgłosił tego. Złodzieje jedne.
Zaśmiałem się dźwięcznie.
-Jaki ten świat podły - stwierdził po chwili. - To jedyne, czego się nauczyłem przez ten czas. Ludzie są okrutni, pogoda jest do dupy, a ja mam skakać na nodze z opakowaniem kawy na wynos ze starbucks’a w jednej ręce, w drugiej świeżutkie wypieki z najlepszej cukierni, w buzi najnowsze wyliczenia opodatkowania dla szefa, a na plecy przyjmować dodatkowe zlecenia. Po cholerę robiłem tego pieprzonego magistra.
-Misiu, spokojnie - mruknąłem. - To nie koniec świata. Dasz sobie radę.
Potarłem zmęczone powieki palcami.
-Kotku, przepraszam, że ci tak ględzę, naprawdę. Nie mam już momentami siły do tego idioty... Znaczy mojego szefa.
-Nie przejmuj się nim. Kiedyś na pewno umrze.
-Świetnie by było.
Przez krótką chwilę żaden z nas się nie odzywał.
-Słuchaj, Taka - zaczął nagle Yuu spokojniejszym i wyważonym tonem. - Ostatnio kręci się przy mnie dziewczyna.
-Dziewczyna?
-Daję jej korepetycje.
-Ile ma lat? - zainteresowałem się.
-Szesnaście. Ma szesnaście lat, rozwiedzionych rodziców, którzy obrzucają ją prezentami, gdy nie mogą się nią zająć i spore problemy z matematyką. Poza tym jest tancerką i zaprosiła mnie ostatnio na swój pokaz, ale odmówiłem.
-Yuu, dlaczego mi to mówisz? - zapytałem.
-Bo uznałem, że powinieneś o tym wiedzieć. Ona się... Dość mocno stara, żeby to całe swoje uczucie mi wyeksponować... No - odchrząknął.
-Mam być zazdrosny?
-Nie. Chcę tylko, żebyś wiedział.
-Ufam ci, jeśli o to chodzi. Jak zrobisz, tak zrobisz, ale jeśli się dowiem, że coś było, to trzeciej szansy nie dostaniesz. Zapomnij.
-Do niczego nie doszło i nie dojdzie.
Zamknąłem książkę, wstałem od biurka, po czym zszedłem do kuchni. Nikogo w niej nie było, a zegar na ścianie wskazywał wpół do pierwszej w nocy. Wstawiłem wodę na herbatę.
-Yuu, co ty byś zrobił, gdybym powiedział ci, że nie chcę już przyjeżdżać do Tokio? - zapytałem, opierając się o blat szafki. Telefon przyciskałem ramieniem do ucha.
-W ogóle?
-W ogóle.
-Pewnie byłoby mi przykro. I pewnie miałoby to jakiś głębszy podtekst, mam rację?
-Może. Ale wiesz, po prostu jestem już tym zmęczony. Przyjeżdżamy do siebie na krótko, jesteśmy tak zmęczeni, że tylko leżymy na kanapie i oglądamy filmy, a potem znowu się rozstajemy. Skąd mam mieć pewność, że z nikim nie sypiasz?
-Stąd, że kocham ciebie i wiesz, że jestem ci wierny jak pies.
Shiro nagle zamilkł. Była to tak nienaturalna cisza, że aż mnie coś ścisnęło w żołądku.
-Jesteś tam? - zapytałem dla pewności. Woda się zagotowała. Wyciągnąłem z szafki kubek,  włożyłem do niego torebkę herbaty, po czym zalałem ją wrzątkiem.
-Zapomniałem ci powiedzieć - mruknął ponuro. - Słuchaj, Taka, wczoraj... Przedwczoraj znaczy, Tenshi odeszła.
-Tenshi? - powtórzyłem. - Nasza Tenshi?
-Nasza mała córeczka.
Stałem przez kilka minut z telefonem przy uchu i z rozszerzonymi z niedowierzania oczyma, patrzyłem tępo w przestrzeń.
-Co? Jak to się stało? - głos mi się łamał.
-Sam nawet nie wiem. Jak wróciłem z pracy, to nie żyła.
-Co z nią zrobiłeś?
-Zakopałem ją w ogrodzie u mamy.
Westchnąłem.
-Myślisz, że to było ze starości? - zapytałem.
-Miała sześć lat. Nie wiem czy to takie możliwe.
-To co jej się stało? - mój głos przepełniony był głębokim smutkiem.
-Nie wiem.
-Nie wiem - powtórzyłem po nim i prychnąłem. - Mówisz o tym tak lekko.
-Taka, mimo wszystko, Tenshi była zwykłym kotem. W jaki sposób mam o tym mówić?
-Nie była zwykłym kotem. Była dla mnie jak dziecko.
-No dobrze. W takim razie, posłuchaj - odchrząknął. - Ludzie umierają, ale żyje się dalej. Trzeba się po prostu przyzwyczaić do braku tej osoby. Nic się nie zrobi.
-Wiem, że żyje się dalej. Nie zmieni to jednak faktu, że ją kochałem.
Spojrzałem na zegarek. Wskazywał za piętnaście pierwszą.
-Chyba pójdę się już położyć.
-Dobranoc, kotku.
-Dobranoc, misiu.
Wróciłem do pokoju z kubkiem herbaty. Popijałem ją, przeglądając ostatnie zagadnienia, jakie omawialiśmy na lekcji. Nie dopijałem napoju do końca, gdy skończyłem się uczyć. Zostawiłem herbatę do połowy wypitą i położyłem się spać.

*

-Nori-chan - dobrze się czujesz? - zapytała Miho, gdy szliśmy razem na obiad. - Źle wyglądasz - przyznała.
-Nie wyspałem się.
-Co, znowu rozmawiałeś z Yuu do późna, tak?
-Nie - zaśmiałem się. Raz rozmawialiśmy z Yuu przez ponad cztery godziny przez telefon. On mi mówił o swojej pracy i szefie-idiocie, a ja jemu o studiach i irytujących wykładowcach. Siedzieliśmy wtedy do drugiej i rano o mało nie zaspałem na zajęcia. - To znaczy, też z nim rozmawiałem, ale chodzi o to, że Tenshi zdechła - mruknąłem. - Ta kotka, która była u Yuu. Pamiętasz ją?
-To maleństwo z czerwoną obróżką?! - pisnęła, otwierając szeroko oczy. - O nie, to okropne.
-Niestety - mruknąłem ponuro.
Miho wydawała się być bardziej zasmucona ode mnie. Dziewczyna popłakała się, ale zaraz uspokoiła i zjedliśmy już normalnie obiad.
-A co na to Yuu? - zapytała, gdy kończyliśmy jeść. - Weźmie nowego kota?
-Nie wiem. Nie rozmawiałem z nim o tym jeszcze.
Miho spojrzała na mnie smutno. Odgarnęła krótkie włosy za uszy, a następnie podparła głowę dłońmi opartymi o blat stolika.
-Coś się stało? - zapytała cicho. - Z tobą i z nim?
-Z nami?
-Od jakiegoś czasu dziwnie mówisz o Yuu. Odkąd przyjechałeś od tego Akiry.
-Nie mówiłem nic teraz konkretnie o Yuu - skrzywiłem się, gdy wspomniała o Reiu. Zdążyłem już schować ten incydent głęboko w swojej podświadomości. To było w końcu w zeszłe wakacje.
-Przypomnę ci, że kochasz Yuu. Nie ważne, co by się miało dziać, ty go straszliwie kochasz, a on za ciebie byłby w stanie oddać życie. Tego nic nie zmieni.
-Miho...?
Kobieta westchnęła.
-Mam ostatnio straszne dreszcze i nie mogę spać. Nachodzą mnie dziwne sny. Właściwie to jeden sen.
-Opowiesz mi go? - dotknąłem jej lekko drżącej dłoni. Podniosła na mnie ciemne oczy i niczym spłoszony ptak, zabrała szybko rękę.
-Jesteś tego pewny?
-Wiesz, duszenie w sobie tego nic ci nie da. Powiedz mi po prostu, nic więcej. To jakiś koszmar?
-Śni mi się, bardzo wyraźnie, jak ktoś umiera.
-K t o ś  u m i e r a ?
-Nie wiem kto to jest, bo nie widzę dokładnie twarzy. Nie mam pojęcia czy to kobieta, czy mężczyzna. To nagła śmierć. Ta osoba umiera tak niespodziewanie, że za pierwszym razem, gdy mi się to śniło, obudziłam się z krzykiem - pokręciła głową. Słuchałem jej uważnie. - Ten ktoś za każdym razem zaczyna krwawić. Zajmuje się swoimi codziennymi sprawami i nagle ze wszystkich otworów w ciele tego kogoś, zaczyna sączyć się krew. To istny wodospad czerwieni. Ta osoba pada momentalnie, za każdym razem gdzieś indziej, i mijana przez innych, umiera. Nikt się nie zatrzymuje, nikt się nie interesuje powiększającą się kałużą krwi.
-To tylko sen - zapewniłem ją z uśmiechem. - Nie przejmuj się czymś takim.
Miho zacisnęła wąsko wargi. Po chwili po jej policzku spłynęła pojedyncza łza.
-Czasami  mam wrażenie, jakbym to ciebie widziała w tym śnie - powiedziała łamiącym się głosem.

*

Po powrocie do domu nie miałem pojęcia, w jaki sposób się zachować. Czułem się dziwnie po tym, co powiedziała mi Miho i chyba trochę się bałem. Nie wiedziałem do końca czego, ale przerażała mnie wizja wykrwawienia się na śmierć w miejscu publicznym. I nie to, że wierzyłem w jakieś tam prorocze sny. To po prostu było bardzo nieprzyjemne.
-Taka, wszystko dobrze? - zapytała ciocia przy kolacji. - Wyglądasz blado.
-Nic mi nie jest - pokręciłem głową. Jedzenie ledwo przechodziło mi przez gardło.
-Stało się coś?
Podniosłem na nią wzrok znad talerza. Noriko patrzyła na mnie zmartwiona. Jako syn Yuri, byłem dla niej bardzo ważny. Nic dziwnego, że tak się mną przejmowała.
-Nie. Nic się nie stało. Jestem po prostu zmęczony.
Noriko lekko zmrużyła oczy. Tylko nasza dwójka była w kuchni.
-Chodzi o Yuu? - zapytała cicho.
-Nie. Nie chodzi o niego.
Kobieta jakby odetchnęła.
-Skoro jesteś zmęczony, to idź się połóż. Przyniosę ci coś dobrego do jedzenia.
Przystałem na jej propozycję i poszedłem do pokoju. Gdy tylko do niego wszedłem, od razu ogarnęło mnie uczucie, jakby ktoś do niego wchodził. Rzeczy były niby na swoim miejscu, ale jednocześnie nie były. Ktoś ich dotykał, przeglądał, a potem odłożył na miejsce. Takie rzeczy zauważa się od razu. Zajrzałem do szuflad w biurku. Nic nie ubyło, ale papiery były niechlujnie złożone w kupkę. Nigdy bym ich tak nie zostawił. Ale poza tym, moje oszczędności wetknięte w te papiery, były nietknięte. Suma się zgadzała, dlatego lekko odetchnąłem. Trochę gorzej było, gdy przeglądałem komodę. Ktoś nieumiejętnie poprzerzucał mi całą bieliznę, którą tak pieczołowicie posegregowałem. Nie znalazłem jednak żadnych braków tej części garderoby. Tak samo było w szafie. Nic nie ubyło, ktoś jedynie zrobił mi bałagan i myślał, że nie zauważę.
Pozostawało jednak pytanie, kto to zrobił i dlaczego. Nie miałem niczego do ukrycia, a moje rzeczy do interesujących nie należały. A jak ktoś chciał coś pożyczyć, to wystarczyło poprosić. Chyba... Chyba, że to było coś, o co nie można było tak wprost poprosić, a przynajmniej ta osoba tak myślała.

*

Rozpoczęcie ferii oznaczało całe dwa tygodnie w stolicy. Yuu nie mógł się tego doczekać, bo w końcu mieliśmy być razem dłużej niż dwa dni. Też się na to cieszyłem, bo szczerze nie miałem ochoty ciągle zalegać w domu i przeszkadzać cioci i babce. Poza tym, Chie działała mi cholernie na nerwy. Dziewczyna nawet jeszcze nie skończyła piętnastu lat, a zachowywała się jak dwudziestoletnia dziunia. Ciocia z nią rozmawiała kilkakrotnie na temat jej zachowania, Jun też to zrobił, ale to nic nie dało. Chie na dobre zmieniła się w pustą lalę.
Jednak w dniu, w którym miałem wyjeżdżać, coś się zmieniło.
Siedziałem na podłodze i pakowałem do walizki złożone koszulki, kiedy to Chie weszła do mojego pokoju. Dziewczyna najpierw lekko uchyliła drzwi i wetknęła głowę do środka. Spytała, czy może wejść. Naturalnie, że jej pozwoliłem.
-Coś się stało? - kontynuowałem swoje zajęcie. Dziewczyna usiadła naprzeciw mnie na kolanach. Nigdy nie rozumiałem tej pozycji, była strasznie niewygodna.
-Mam do ciebie pytanie.
-Słucham. Pytaj, o co chcesz.
-Jaki to jest być gejem? - rzuciła, a ja spojrzałem na nią zaskoczony.
-Normalnie...
-Uprawiasz seks z facetem?
-Na bogów, dziewczyno, o co ci tym razem chodzi? - nie kryłem rozdrażnienia.
-No, powiedz mi.
-Robisz o tym referat na biologię, czy co? Możesz sobie sama na to odpowiedzieć.
-Uprawiasz ten seks czy nie?
-Nie. Nigdy tego nie robiłem. Z Yuu się tylko przyjaźnię. To normalne, że dwóch kumpli się chajta, co nie?
-Ale śmieszne - prychnęła, a ja wywróciłem oczami.
-Powiedz szczerze, po jakiego grzyba ci to, hm?
-Pytam z ciekawości.
-Masz jeszcze jakieś ciekawe pytania?
Zamilkła. Utkwiła wzrok z swoich kolanach.
-A kiedy zacząłeś... No wiesz... Kiedy pierwszy raz  t o  zrobiłeś?
-T o ?
-Pierwszy raz.
-W sensie mój pierwszy stosunek?
Kiwnęła głową.
-Osiemnaście lat - skłamałem. Wolałem jej nie mówić prawdy.
-I jak było?
Spojrzałem na nią tępo, a ona się speszyła.
-Jak chcesz ze mną porozmawiać o seksie, to mów wprost. Moje doświadczenia nie powinny cię obchodzić.
-No to, co to za rozmowa?
-To powiem ci, że pierwszy raz boli. U kobiet i u mężczyzn.
-A mocno?
-Cholernie mocno - postanowiłem ją postraszyć. - U kobiet jest to strasznie bolesne. Ledwo idzie wytrzymać.
Chie przez pewien czas patrzyła na mnie bez wyrazu.
-Słuchaj, nie zaczynaj tego zbyt wcześnie, bo możesz mieć potem problemy. Nie mówię tu wyłącznie o ciąży, bo nawet jeśli teraz nie zajdziesz, to później możesz mieć problemy ze zdrowiem. Seks wbrew pozorom to poważna sprawa, a jak cię tak bardzo rozrywa pożądanie, to możesz sobie sama pomóc, albo jak masz chłopaka, to możecie sobie nawzajem pomóc.
-Tak sobie radzisz bez Yuu?
-Każdy tak sobie radzi. To jest właśnie sposób na przetrwanie osobno albo gdy się nie chce zajść w ciążę.

*

Pogoda w Tokio była dość przyjemna. Świeciło słońce, a całą okolicę przykrywał śnieg okryty ciemnymi smugami. Typowo tokijska zima. Tak, kto nigdy nie był w Tokio, powinien wiedzieć, że zima tam jest raczej łagodna, chociaż momentami potrafi nieźle zmrozić. Nie powodowała jednak ciągłych problemów z komunikacją miejską, a jak już, to robiła to raz, a porządnie.
Złapałem na dworcu taksówkę i podałem kierowcy adres Yuu. Shiroyama był w pracy i nie miał jak mnie odebrać z dworca, dlatego musiałem się zabrać do niego taksówką. Jakby się nad tym zastanowić, to odkąd zaczął pracować, to zawsze wsiadałem w taksówkę na dworcu, jechałem do mieszkania i przygotowywałem późno obiad. Byłem zadowolony, kiedy Yuu smakowało coś, co mu przyrządziłem. W celu doskonalenia umiejętności kulinarnych, pożyczałem od cioci Noriko książkę kucharską i spisywałem z niej co ciekawsze przepisy.
To była już taka rutyna. Yuu późno wracał (nawet w te weekendy!), odpoczął chwilę, zjadł ze mną, dawał z dwóm osobom korepetycje i resztę wieczoru spędzaliśmy razem. Oglądaliśmy wtedy zazwyczaj jakieś filmy, chodziliśmy na spacery albo do baru. Tak to wyglądało. Niezbyt romantycznie, ale teraz miałem być dwa tygodnie z Yuu, nie tylko weekend. Napawało mnie to słodką radością i ekscytacją.
Yuu uprzedził mnie, że ktoś może do niego wcześniej przyjść na korepetycje, ale kiedy zobaczyłem nastolatkę siedzącą na schodkach przy drzwiach mieszkania, lekko się zdziwiłem. O ile dobrze pamiętałem, Yuu mówił mi, że korepetycje zaczyna o czwartej, a była druga z groszem, gdy dotarłem do domu.
Przeszedłem obok dziewczyny. Była zadbana i nawet ładna. Spod beżowej czapki z pomponem wystawały jej średniej długości, lekko pofalowane włosy. Były pofarbowane na ciemny blond. Poza tym, miała na sobie pikowaną, szarą kurtkę, a na kolanach trzymała torbę.
-Przyszłaś do Shiroyamy? - zapytałem, szukając klucza w kieszeni.
Dziewczyna dopiero wtedy się mną zainteresowała. Ożywiła się i szybko wstała, mało się nie wywracając.
-Tak, na korepetycje.
Zmierzyłem ją wzrokiem. Była mniej więcej mojego wzrostu. Trudno było mi to ocenić, gdyż miała na sobie buty na obcasie. Była szczupła, co stwierdziłem po całkiem zgrabnych nogach. Nos miała lekko zadarty i przydługi. Usta miała stosunkowo małe i wąskie, za to jej oczy były duże i przywodziły mi na myśl stare, europejskie lalki.
-Nie za wcześnie? - odszukałem klucz i otworzyłem drzwi. - Lepiej idź gdzieś jeszcze.
-Nie mam gdzie. Zawsze tutaj siedzę.
-Nie masz szkoły?
-Skończyłam już lekcje.
Pokiwałem lekko głową.
-W takim razie wejdź.
Wpuściłem ją do środka. Sam również wszedłem. Zdjąłem buty i zaproponowałem dziewczynie herbatę. Zgodziła się ze mną wypić, chociaż widać było, że zastanawiała się, kim jestem. Nie wiedziałem czy powiedzieć jej, że ja i Yuu byliśmy narzeczeństwem. Zastanawiało mnie też, czy może to była ta sama dziewczyna, o której wspomniał mi Yuu. Jeśli to była właśnie ta sama osoba i Yuu naprawdę się nią w ogóle nie zainteresował, to musiał mnie cholernie kochać.
-Pan jest jakimś kuzynem Yuu? - zapytała, gdy podałem jej herbatę. Usiadłem naprzeciw niej.
-Po czym to wnioskujesz? - przymknąłem oko na to, że powiedziała o Yuu jego imieniem.
-Po zdjęciach w gabinecie i salonie.
Uśmiechnąłem się szeroko. Wziąłem łyk herbaty.
-Taak - mruknąłem. - Powiedz mi, ile ty masz lat?
-Szesnaście.
-Och, naprawdę? Dałbym ci więcej. A często tak przychodzisz wcześniej do Yuu? W tym czasie mogłabyś się zająć czymś innym.
-Zawsze - odparła cicho.
Pokręciłem lekko głową.
Siedziałem z nią do szesnastej, kiedy to przyszedł Yuu. Gdy mnie zobaczył, uścisnął mnie mocno i chciał pocałować, ale na widok dziewczyny, tylko poczochrał mi włosy.
-Cieszę się, że jesteś, Taka - uśmiechnął się. - Widzę, że już się poznaliście z Omi.
No faktycznie. Nawet nie spytałem się, jak ma na imię. Ale nie było mi to potrzebne do szczęścia.
-Tak się złożyło - uśmiechnąłem się szeroko do dziewczyny. Speszyła się lekko, po czym obrzuciła Yuu takim spojrzeniem, jakim nikt nigdy nie miał prawa go obrzucać, a zwłaszcza w mojej obecności. Patrzyła na niego tak błagalnie i jednocześnie zalotnie, że mi się nóż w kieszeni otwierał. Yuu jednak nawet na nią nie zwrócił uwagi. Zdawało się, że traktował ją jak jakiś mebel, szary, nijaki przedmiot.
-To my pójdziemy - powiedział Yuu.
-Jasne. Zrobię kolację.
I poszli do gabinetu Yuu. W tym czasie przygotowałem kolację i trochę posprzątałem w salonie, łazience oraz sypialni. Poodkurzałem i poukładałem wszystko. Dokładnie wytarłem podłogi, wytrzepałem poduszki na balkonie i wywietrzyłem pomieszczenia. Zmieniłem pościel w sypialni, wstawiłem pranie i przygotowałem resztę rzeczy na wieczór.
W sumie, to nie miałem nic konkretnego na myśli. Chciałem spędzić czas z Shiroyamą. On też pewnie tak chciał.
Na kolację przygotowałem całą rakietę przeróżnych sushi. Znałem możliwości Yuu, jeśli chodziło o jedzenie, dlatego postarałem się przyrządzić sporo porcji. Gdy skończyłem układać kawałki na talerzu, Shiro zaszedł mnie od tyłu. Złapał mnie za biodra i lekko musnął nosem moje ucho, by zaraz pocałować mnie w policzek. Spojrzałem na niego z uśmiechem. Prawie trzygodzinne korepetycje dla jednej osoby z lekka go zmęczyły.
-Muszę wyjść na kilka minut - mruknął ściszonym głosem.
-Po co? - nie starałem się być specjalnie cicho.
-Idę odprowadzić Omi.
-Odprowadzić? - zmarszczyłem brwi. Lekko pomasował moje ramiona.
-Wyjaśnię ci, jak przyjdę, dobrze?
-Niech będzie. Ale powiedz mi jeszcze, czy to ta sama dziewczyna, o której mi wspomniałeś?
-To ta sama. Naprawdę, powiem ci wszystko.
I wyszedł z Omi. Nie miałem pojęcia, co mogło być takiego wyjątkowego w tej dziewczynie, ale skoro musiał ją odprowadzić, to coś to musiało znaczyć. Zastanawiałem się czy mogliby mieć romans za moimi plecami. On - przystojny i mądry korepetytor, ona - lekko głupawa, słodka uczennica. Na samą myśl o tym, skrzywiłem się. Yuu był jednak zbyt szczery, by być z kimś innym.
Kiedy wyszli, nakryłem stół do kolacji. O wpół do ósmej, Yuu jeszcze nie wrócił, dlatego wziąłem prysznic i przebrałem się w świeże ubrania. Gdy skończyłem, było za dziesięć ósma. Jego jeszcze nie było. To jego kilka minut było całkiem długie. Zirytowałem się i ledwo powstrzymałem się, by nie zacząć jeść. Ostatecznie tylko wypiłem herbatę, a gdy minęła ósma, zadzwoniłem do Yuu.
-Gdzie jesteś? - rzuciłem bez przywitania, gdy tylko odebrał.
-Przed drzwiami.
Usłyszałem, jak drzwi frontowe się otwierają. Poszedłem do przedsionka, w którym zastałem Yuu. Ale nie samego Yuu. Wraz z nim przyszła Omi. Czy on jej nie miał przypadkiem odprowadzić...?
Shiro posłał mi spojrzenie w stylu „spokojnie, wszystko ci wyjaśnię, tylko, błagam, nie rób scen. Albo dobra, potem możesz je robić, ale nie przy niej.” Tak zrozumiałem jego niemą wypowiedź, na którą odparłem „obyś miał dobrą wymówkę”.
-Przepraszam, że tak wyszło - mruknęła Omi. Głowę miała spuszczoną.
-Nie, nic się nie stało - Yuu zdjął płaszcz i buty. Widząc, że Omi nawet się nie ruszyła, tylko ze skruchą podziwiała panele, zdjął jej czapkę. - Hej, uśmiechnij się.
-Nie wiem, co się stało. Może mi wyjaśnisz, hm? - nie wytrzymałem. Musiałem się o to zapytać. Tyle czasu na niego czekałem i było to właściwie po nic.
Omi podniosła wzrok. Jej mina całkowicie zbiła mnie z pantałyku. Dziewczyna była cała zapłakana, miała rozmazany makijaż. Zamrugałem kilkakrotnie na ten widok.
-Co się stało? - podszedłem do dziewczyny i ująłem jej twarz w dłonie. - Dlaczego płaczesz?
-T-to nic... - zaszlochała.
-Coś ty jej zrobił?! - zwróciłem się do Yuu.
-To nie ja - mężczyzna podniósł ręce w obronnym geście.
-Tak, jasne. No już, rozbierz się, zrobię ci coś ciepłego do picia - pospieszyłem Omi w zdejmowaniu wierzchniego ubrania. - A z tobą mam do pogadania - zwróciłem się do Yuu.
Nie miałem pojęcia, dlaczego Omi płakała, ale wydawało mi się być to czymś bardzo poważnym. Dziewczyna nie mogła opanować szlochu nawet na chwilę. Bałem się, że jak będzie pić herbatę, to się nią zakrztusi.
-Powiesz mi, co się stało? - zapytałem, gdy siedziałem przed nią przy stole w kuchni. Oczywiście poczęstowałem ją sushi, chociaż zbyt wiele go nie zjadła. Dziwnie mi było patrzeć, jak ktoś coś je i jednocześnie płacze. To był w pewnym sensie dołujący widok.
-To nic - pokręciła głową.
-Jakby to było nic, to byś nie płakała. No dalej, powiedz mi. Zrobi ci się lżej.
-Taka, nie musisz na nią naciskać - mruknął Yuu. Stał, opierając się o szafkę.
-Cicho bądź - przerwałem mu, co lekko rozbawiło Omi. Yuu tylko westchnął. - On kompletnie nie umie pocieszać kobiet. Wiesz co powiedział swojej siostrze, jak nie mogła zajść w ciążę?
-No, Taka...! - Shiro się zaczerwienił.
-Co powiedział? - Omi jakby na chwilę zapomniała o płaczu i zainteresowała się.
-Powiedział...
-Nic! - Yuu doskoczył do mnie szybko i zakrył mi usta dłonią. - Nic nie powiedziałem!
Zabrałem jego dłoń ze swojej twarzy. Zaśmiałem się tylko, kręcąc lekko głową.
-No dobrze, nie będę mówił - mrugnąłem do Omi. Dziewczynie naprawdę poprawił się humor.
Omi nie została u nas jednak zbyt długo. Jakoś po dziewiątej przyszedł po nią starszy mężczyzna. Okazało się, że był jej dziadkiem. Podziękował nam za opiekę nad wnuczką i oboje poszli.
-To o co chodziło? - zapytałem, gdy Yuu zamknął drzwi za nimi. Mężczyzna posłał mi zmęczone spojrzenie, po czym podszedł do mnie i mocno się do mnie przytulił.
-Chwila. Muszę się z tobą dobrze przywitać.
Shiro musnął wargami mój policzek i zaraz przesunął nimi w kierunku moich ust. Oplotłem jego szyję swoimi ramionami, przyciągając go mocniej do siebie. Pocałowaliśmy się czule. Shiro lekko złapał mnie za biodra, nie odrywając się od moich ust. Czule muskaliśmy się wargami jeszcze przez jakiś czas. Dawno się nie całowaliśmy i moje ciało przeszywały przyjemne dreszcze . W końcu powoli oderwaliśmy się od swoich ust. Dalej jednak go obejmowałem.
-Kotku, cieszę się, że jesteś - mruknął.
-Misiu, to powiesz mi, co się stało?
-Jej rodzice nie mogli się dogadać, pokłócili się i jej się oberwało. To znaczy, nikt jej nie uderzył, ale sam rozumiesz.
-Trochę mi jej szkoda - zsunąłem ręce na jego plecy. - Ale to, w jaki sposób na ciebie patrzyła, trochę mi się nie podoba.
-Ona tak na mnie zawsze patrzy - westchnął. - Irytują mnie te jej zaloty.
-Z a l o t y - mruknąłem pod nosem. - Robi coś jeszcze?
-Rzuca dwuznacznymi wypowiedziami, stara się mnie dotknąć. Co może robić dziewczyna w jej wieku? Staram się ją ignorować.
-Yuu, chyba ci za bardzo ufam - oderwałem się od niego. - Kręci się wokół ciebie młodziutka, śliczna dziewczyna. Spędzasz z nią kilka godzin w tygodniu sam na sam. Jej dziewictwo może być mocno zagrożone.
-Jakie dziewictwo...
-A nie jest? Ma dopiero szesnaście lat. No, chyba że osobiście to sprawdziłeś.
Yuu wywrócił tylko oczami, po czym złapał mnie za rękę i pociągnął do kuchni.
-Czasami mówi mi takie różne... Na przykład to - westchnął. - W sumie, to wolałbym się przespać z dziewicą - mruknął.
Uderzyłem go w brzuch. Złapał się za niego, zginając w pół.
-To idź sobie i znajdź jakąś dziewicę - burknąłem. Wziąłem talerz i naładowałem na niego sushi.
-Gdybym miał spać z dziewczyną, oczywiście, a tego nie robię - dodał.
-Odebrałem to inaczej.
-Kotku - zabrał mi talerz i odłożył go na szafkę. Spojrzałem na niego zaskoczony. Uklęknął przede mną, ujął moje dłonie w swoje i wziął głęboki wdech. - Matsumoto Takanori, czy jesteś w stanie mi uwierzyć, że kocham cię z całego serca i nie jestem w stanie dopuścić do świadomości tego, że mógłbym być z kimś innym na co dzień i w nocy? Myślisz, że moja miłość do ciebie jest tylko czczymi słowami, rzucanymi na wiatr? Sądzisz, że byłbym w stanie cię zdradzić i teraz tak przed tobą klęczeć w kuchni, wyglądając przy tym jak dziwak?
-Misiu, wstań już, proszę. Wierzę ci, że mnie kochasz - powiedziałem szybko.
Shiro rozpromienił się. Zjedliśmy razem późną kolację, oglądając wieczorne kabarety. Yuu rzucił potem propozycją, byśmy wzięli razem prysznic. Zgodziłem się. Rozebraliśmy się i umyliśmy się nawzajem, a następnie położyliśmy się do łóżka.
-Zmieniłeś pościel? - zapytał, gdy zgasiliśmy już światło.
-Miło, że zauważyłeś. Posprzątałem też w salonie i kuchni.
-Dziękuję - pocałował mnie w usta. - To miłe.
Wtuliłem się w bok Yuu, a on objął mnie ramieniem. Zamknąłem oczy. Krótko później oddałem się w ramiona snu.
Następnego dnia obudził mnie dzwonek do drzwi. Uchyliłem zaspane powieki, po czym wtuliłem się mocniej w Shiroyamę, który również dopiero się obudził. Mężczyzna przekręcił się na bok, po czym lekko się podniósł.
-Yuu, ktoź brzyszedł - mruknąłem zaspanym głosem.
-Mhmm - ziewnął, po czym podniósł się ślimaczym tempem. Zarzucił coś na ramiona, wetknął nogi w kapcie i powłócząc nogami, poszedł otworzyć. W tym czasie przekręciłem się dwukrotnie z boku na bok.
Usłyszałem, jak Yuu otwiera drzwi.
-O-omi? - doszedł do mnie zaskoczony głos mojego chłopaka. - Coś się stało?
-Chciałam po prostu przyjść i posiedzieć - odparła dziewczyna. - Przeszkadzam?
-Nie... Dopiero wstałem i... - Yuu urwał. - Wejdź. Zrobię ci coś ciepłego do picia.
Drzwi się zamknęły. Yuu poszedł do kuchni i zaraz potem do sypialni.
-Co się dzieje? - zapytałem cicho. Wydawał mi się być lekko zdenerwowany.
Westchnął siadając na łóżku. Podniosłem się i usiadłem obok niego.
-Spokojnie - objąłem jego rękę, chcąc go jakoś uspokoić. - Kochanie, jestem tu z tobą.
-Chyba tylko ty mnie podtrzymujesz na duchu.
Yuu lekko złapał mnie za podbródek, po czym delikatnie mnie pocałował. Uśmiechnąłem się mimowolnie podczas tego pocałunku.
-A co ty na to, żebyśmy wieczorem trochę razem poszaleli? - dotknąłem jego policzka, gdy się lekko odsunął. - Należy ci się przecież rekompensata za czas spędzony osobno i moje humorki.
Yuu zaraz się ożywił. Ubrał się szybko, a gdy miał już wyjść z sypialni, obdarzył mnie natarczywym, pełnym pożądania pocałunkiem ( Po ludzku: chciał mu zjeść twarz jak na amerykańskich filmach. dop. aut. ).
-Czyli wieczorem będziesz w pełnej gotowości? - zamruczał mi zmysłowo do ucha.
-Nawet w pełniejszej gotowości - odparłem. Palcem sunąłem po jego torsie. - Yuu dam ci się dzisiaj pobawić. Wszystko będzie tak, jak chcesz.
-Taka, już wystarczy, bo zaczynam się podniecać - pogłaskał mnie po policzku.
Oficjalnie zaczęliśmy grę wstępną.
Gdy Shiro wychodził, to zabrał ze sobą Omi. Stwierdził, że odwiezie ją do szkoły. W sumie to zaczęło mnie zastanawiać, czy ona często go tak nachodziła. To już mogło w sumie podchodzić pod prześladowanie. Wychodził do pracy, ona już u niego była, wracał z pracy, czekała na niego. Przerażające to było.
 Wstałem po dziewiątej, wypiłem kawę, ubrałem się i napisałem do Yuu ciekawego smsa.

Chciałbyś zobaczyć, jak się masturbuję?

No tak, jak mieliśmy mieć grę wstępną, to na całego.
Przysiadłem z kubkiem herbaty na kanapie w salonie. Telefon położyłem na stoliku. Odpowiedź dość długo nie nadchodziła, dlatego włączyłem telewizję i przez jakiś czas starałem się znaleźć coś interesującego. Nagle telefon na stoliku wydał z siebie wibrację. Szybko po niego sięgnąłem i odczytałem sms, przygryzając lekko dolną wargę.

Beze mnie się bawisz? (º º )

Uśmiechnąłem się pod nosem.

Tak. Zaraz dojdę.

Zacisnąłem usta. Tym razem odpowiedź przyszła szybko.

Wiesz, że mi stanął?

Zaśmiałem się głośno.

Pokaż!

Kilka chwil później Yuu wysłał mi zdjęcie swojego krocza z dużym uwypukleniem.

Ładnie? - dał podpis.

Od razu mu odpowiedziałem.

Ohohohoh. ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Przygryzłem sobie dolną warę. Yuu zaraz odpowiedział.

Masz tu spory orzech do zgryzienia, nie sądzisz?

Pisałem z Yuu jeszcze długi czas. W końcu zrobiliśmy sobie małą przerwę od tych erotycznych wiadomości. Poszedłem potem do sklepu i kupiłem coś na kolację oraz na łóżkowy maraton. Gdy wróciłem, było po trzynastej i jak ostatnio, zastałem kogoś pod drzwiami.
-Omi? - zamrugałem kilkakrotnie na jej widok. - Dlaczego nie jesteś w szkole?
Dziewczyna również wydawała mi się być mocno zdziwiona moją obecnością. Wyglądała tak samo jak wczoraj.
-D-dzień dobry - powiedziała cicho.
Wpuściłem ją do środka. Byłem cholernie zdziwiony jej obecnością.
-Nie powinnaś być w szkole? - zapytałem. - Może mam cię do niej odprowadzić?
-Nie chcę tam wracać - mruknęła. Szybko zdjęła buty i płaszcz, po czym zabrała mi zakupy i poszła z nimi do kuchni. Rozebrałem się i udałem się za nią.
-Dlaczego? Coś się stało w szkole?
-Nie - burknęła. - Nic się nie stało.
Dziewczyna zaczęła wyciągać wszystkie zakupy. Delikatnie zabrałem z jej trzęsących się rąk puszkę. Odłożyłem ją na bok.
-Powiesz mi? - złapałem ją za dłonie.
-Nie chcę - zamknęła oczy. - Nie chcę o tym rozmawiać.
-Ktoś ci coś zrobił?
Pokręciła gwałtownie głową, po czym mi się wyrwała.
-Przyszłam do Yuu, nie do ciebie. Z nim chcę o tym porozmawiać.
Wziąłem głęboki wdech. Pokiwałem powoli głową i lekko potarłem skronie.
-Co on ma do tego?
-Nic.
-Nic? Zupełnie nic?
-Zupełnie.
-To dobrze - uśmiechnąłem się lekko. Nagle przyszedł mi do głowy pewien pomysł. - Wiesz, co? Chodźmy na kawę. Zapraszam cię.
-Mnie? - wydała mi się być mocno zaskoczona.
-Ciebie. No dalej, ubieraj się - złapałem ją za nadgarstek i pociągnąłem w stronę drzwi.

*

Omi zaplotła dłonie wokół filiżanki z gorącą czekoladą i wpatrywała się w nią, jakby miała w niej znaleźć odpowiedź na pytanie czy to jajko było pierwsze, czy też może kura. Upiłem łyk swojej kawy i założyłem nogę na nogę.
Kawiarnia, w której siedzieliśmy nie była mocno zatłoczona, jednak panował w niej ciągły ruch. Nasz stolik był usytuowany z przodu lokalu, blisko wejścia. Był jednak lekko zasłonięty przez ozdobny parawan.
-Ładna jest pogoda - mruknąłem, zerkając przez okno. Było bardzo słonecznie - Lubię taką zimę. Sprawia wrażenie miłej i ciepłej.
-Zima miła i ciepła?
-Czasami jest chłodna.
Omi zacisnęła lekko wargi.
-Dzisiaj znowu się na mnie uwzięli - mruknęła cicho.
-Kto się na ciebie uwziął?
-Ludzie w klasie.
Skrzywiłem się lekko.
-Chyba wiem trochę, co czujesz. Też zazwyczaj byłem w klasie kozłem ofiarnym.
Omi spojrzała na mnie jakby oburzona.
-Naprawdę? Dokuczali ci z powodu złej oceny albo lekko rozmazanego tuszu? Ciągnęli cię za włosy i klepali po pośladkach bez większego powodu? Mówili „masz takich rodziców, a żadne z nich nie zwraca na ciebie uwagi”?
Westchnąłem lekko, pochylając się się do przodu, by zmniejszyć między nami dystans.
-Traktowali cię tak okropnie w szkole? No powiedz.
-Traktowali mnie gorzej - powiedziałem cicho. - Ale nie tylko w szkole.
-Co ci robili?
Pokręciłem głową.
-To zahaczało o tak głębokie poniżenie, jakie tylko można przeżyć.
Omi lekko pokiwała głową. Chyba mnie zrozumiała.
-Wiesz, mi, mimo wszystko, jest naprawdę trudno. Chyba tylko Yuu mnie naprawdę rozumie.
-Yuu ci się podoba, prawda? - wziąłem łyk kawy.
Zaczerwieniła się.
-Widać to mocno?
-Takie rzeczy widzę zawsze.
-Mam... Mam mu powiedzieć?
-On o tym na pewno wie - uśmiechnąłem się. - Ale to nic nie zmieni, Yuu nie jest osobą, która zawraca sobie głowę takimi sprawami.
-Takimi sprawami?
Wywróciłem oczami.
-Nie odwzajemnia uczuć, gdy nie ma takiej potrzeby lub, gdy niczego nie czuje do drugiej osoby. Jest dość chłodny.
-Nie wydaje się być taki - przygryzła dolną wargę, odwracając wzrok na bok.
-Jest wbrew pozorom skomplikowaną osobą. Może na zewnątrz wydaję się być tak prosty, jak to tylko możliwe, ale czasami trudno jest się domyśleć, co mu chodzi po głowie.
Omi spojrzała na mnie, po czy przekręciła lekko głowę w bok.
-Nie znam go w sumie tak dobrze. Nie wiem o nim wielu rzeczy, ale chciałabym go poznać. Dowiedzieć się, jaki jest naprawdę - mówiąc to, jej twarz pokryła się lekkim rumieńcem.
Coś wewnątrz mnie wydało z siebie ciche syknięcie złości. To był ten sam odgłos, który wydaje z siebie człowiek naprawdę zdenerwowany, gdy już któryś raz już mu się coś nie udaje albo bezskutecznie coś komuś tłumaczy. Ta irytacja powoli wychodziła na wierzch. Przestawałem nad tym panować.
-Między wami jest dziesięć lat różnicy. Sądzisz, że to by się udało? Uważasz, że Yuu zawraca sobie głowę osobami o tyle lat młodszymi osobami? Daje ci tylko korepetycje, dla niego to nic nie znaczy.
Omi otworzyła lekko usta. Wiedziałem doskonale, że moje słowa ją dotknęły i dość brutalnie uświadomiły jej, że Shiroyama nawet na nią nie zwróci uwagi. Nie wiem w sumie, kto był teraz bardziej rozgoryczony. Ja, że nie mogłem jej powiedzieć wprost, że Yuu był moim partnerem, czy ona, bo skreśliłem jej nastoletnie marzenia o dorosłym facecie z zarostem i samochodem.
-Wiem to.
-To po co dajesz sobie taką głupią nadzieję? Nie miej mnie za kogoś wrednego. Mówię to szczerze i tylko dla twojego dobra. On ma już kogoś i na nikogo innego nie spojrzy.

*

Gdy wróciłem do mieszkania, spotkałem się z miłą niespodzianką, którą był Yuu robiący obiad. Mężczyzna uśmiechnął się na mój widok, a ja się do mnie przytuliłem.
-Czemu jesteś tak wcześnie? - zapytałem.
-Urwałem się po prostu i przy okazji wziąłem jutro cały dzień wolny - wyjaśnił. - To przecież bez sensu. Przyjechałeś, a ja jestem w pracy cały dzień. Pewnie potwornie się nudzisz.
-Nudzę się tak mocno, że aż poszedłem na kawę z Omi - oderwałem się od niego.
Shiroyama spojrzał na mnie mocno zaskoczony. Usiadłem na krześle, a on zamieszał coś w bulgoczącym garnku.
-Znowu poszła sobie ze szkoły?
-Znowu? Czyli często tak do ciebie przychodzi? Wczoraj też ją zastałem przed drzwiami. Wytłumacz mi, proszę, co z nią jest nie tak?
-Ma problemy i nie umie się odnaleźć.
-Dlatego przychodzi do ciebie?
-Słuchaj, znam trochę jej rodziców. Są znajomymi mojego ojca i tak jakoś wyszło, że sam miałem okazję ich poznać. To naprawdę trudni ludzie. Nie umieją okazać Omi uczuć i tylko od niej wymagając wielu rzeczy. Jedynie matka wspiera ją w pasji do tańczenia, bo jest to w pewnym sensie jej niespełnione marzenie z dzieciństwa.
-Dlaczego nie uświadomisz jej rodzicom tego, co się dzieje? - starałem się brzmieć spokojnie. - Chcesz być potem oskarżony o molestowanie? Ta dziewczyna ma szesnaście lat i jest w ciebie ślepo zapatrzona. Po mojej dzisiejszej rozmowie z nią, stwierdziłem, że jak czegoś nie zrobisz, to może się to naprawę źle skończyć.
Shiro cicho westchnął, a ja poszedłem do salonu.
Później Yuu odwołał wszystkie korepetycje na dzień dzisiejszy i następny. Zapowiadało się, że będzie tylko we dwóch przez ten czas i nawet mi to odpowiadało. Wieczorem poszliśmy razem na długi i romantyczny spacer po mieście. Trzymaliśmy się przy tym za ręce i wszystko wydawało się być takie, gdy byliśmy trochę młodsi. Pamiętam, że kiedy byłem w liceum, to często wychodziliśmy na takie spacery. Rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, o największych głupstwach i sprawach bardzo poważnych. Czas mijał tak szybko, że wydawało się, iż wcale nie istniał. Kochaliśmy się tak mocno, że to było wręcz nieprawdopodobne, że taka miłość naprawdę istniała.
Po powrocie do mieszkania, wypiliśmy gorącą herbatę, a potem się położyliśmy do łóżka. Początkowy plan był taki, że pójdziemy spać, ale przypomniało mi się, że przecież obiecałem Yuu, że się zabawimy.
-Yuu-chan - wsunąłem mu dłoń pod koszulkę, a kolanem naparłem na jego kroczę. - Yuu, pamiętasz, że coś ci obiecałem?
-Pamiętam – powiedział. Był już chyba trochę zmęczony, jednak podniósł się i pocałował mnie czule. - O takich rzeczach nie zapominam.
Zaśmiałem się. Pościel zaszeleściła, gdy siadał na mnie okrakiem, całując mnie jednocześnie. Dotknąłem jego krocza. Najpierw przesunąłem po nim lekko dłonią, a później ścisnąłem je.
-Często robisz to beze mnie? - zapytałem, gdy przesunął się ku mojej szyi. Masowałem jego przyrodzenie przez materiał bokserek. Czułem, jak powoli nabrzmiewało i twardniało. Shiro przyssał się do mojej szyi, robiąc mi malinkę w wyjątkowo widocznym miejscu.
-Czasami - zamruczał, przesuwając lekko nosem po miejscu, w którym zostawił mi po sobie ślad. - Ale wolę to robić z tobą.
-Myślisz wtedy o mnie? Wyobrażasz sobie, że to ja ci to robię, że kochasz się ze mną?
-Zawsze. Zawsze myślę wtedy o tobie.
Zdjął ze mnie koszulkę, później z siebie.
-Kiedy to ostatni raz robiliśmy? - zapytałem, sunąc na oślep po jego nagim torsie. – Nie brakuje ci częstych stosunków?
-Nie brakuje mi samego seksu - zaczął lekko zsuwać ze mnie bokserki. - Brakuje mi twojej bliskości.
-Ojej, to słodkie - stwierdziłem, a on parsknął. Zsunął ze mnie bieliznę do końca i po chwili wziął mnie w usta. Zaczął powoli ssać moje przyrodzenie. Jęknąłem, oddając się temu rozkosznemu momentowi. Jedną ręką przytrzymywał mojego członka i poruszał nią lekko, a drugą uciskał lekko moje jądra. Zajęczałem mu przyjemnie, gdy zassał mocno mojego żołędzia. Otoczył go swoim wilgotnym językiem i zaraz wyciągnął moje przyrodzenie z ust. Zamruczałem z niezadowolenia. Shiro położył się, a ja podniosłem się niechętnie i szybko pozbyłem się jego bokserek. Pochyliłem się nad jego wpół sterczącym prąciem. Ująłem je w dłonie i lekko musnąłem jego żołędzia ustami. Wziąłem go do ust i od razu zacząłem poruszać głową. Yuu sapnął. Unosiłem i opuszczałem głowę w jego ulubionym, szybkim rytmie, poruszałem lekko językiem, zapewniając mu dodatkowej przyjemności. Shiro wydawał z siebie odgłosy pełne wdzięczności dla moich poczynań. W końcu jednak musiałem przerwać, bo czułem, że był już bliski wytrysku.
Położyłem się przed nim na poduszkach, rozkładając szeroko nogi. Yuu. Sięgnął jeszcze tylko do szafki po prezerwatywę. Założył ją na swoje przyrodzenie i przysunął się do mnie. Powoli wsunął we mnie główkę swojego penisa. Mruknąłem cicho i zaplotłem ramiona na jego szyi.
-Boli? - zapytał. - Może najpierw palcami…?
-Nie. Już zacząłeś - pocałowałem go w policzek, a później w kącik ust. Niezdarnie szukałem jego, warg, a gdy już to zrobiłem, pocałowaliśmy się. Mój kochanek wsunął się wtedy we mnie bardziej Uniosłem się lekko, opierając się o chłodną ramę łóżka. Przesunąłem się na uda Yuu i już byłem gotowy.
Mężczyzna objął mnie, a ja położyłem mu głowę na ramieniu.
-Kotku, mogę już?
Pokiwałem głową na potwierdzenie. Już byłem gotowy.
Zaczął się poruszać, a ja wzmocniłem uścisk na jego szyi. Przylgnąłem do niego mocno i oplotłem go nogami. Yuu poruszał biodrami i jednocześnie gładził mnie lekko po plecach.
-Tak dobrze… Yuu… - zajęczałem cicho.
-Będzie lepiej - zapewnił mnie.
Shiro powoli przyspieszał ruchy bioder. W końcu sam zaczął lekko poruszać swoimi, gdyż zaczynałem czuć swoistą przyjemność. Wchodził we mnie coraz bardziej, a ja coraz częściej wydawałem z siebie odgłosy potwierdzające, że jest mi dobrze. Yuu zaczynał sapać i momentami pojękiwać. Odchyliłem głowę, gdy już naprawdę nie mogłem wytrzymać. Jego pchnięcia z każdą chwilą były coraz mocniejsze.
-Szybciej, Yuu! - wbiłem mu palce w plecy. Drapałem go po nich, jakby miało go to zmusić do szybszych i mocniejszych ruchów, o ile takowe były jeszcze możliwe.
Nagle Yuu złapał mnie dziwnie pod kolanami, unosząc mnie oraz rozkładając szerzej moje nogi. Złapałem się go mocniej i chwilę później sięgnąłem nieba , gdyż uderzył w moją prostatę. Wydałem z siebie tak głośny odgłos rozkoszy, że Yuu chyba nawet przeszedł dreszcz. Ja również drżałem z podniecenia. Moje uda dygotały, wyczekując zbliżającego się orgazmu.
-Yuu! Yuu, już nie…! Yuu, ja…!
Wstrząsnął mną orgazm, nim zdążyłem o czymkolwiek pomyśleć. Wytrysnąłem między nasze ściśnięte ciała. Zaraz po mnie doszedł mój chłopak. Jęknął przy tym przeciągle, powtarzając moje imię. Zamknąłem oczy i wtuliłem się w niego.
-Yuu, naprawdę cię kocham - powiedziałem cicho. Gładziłem go lekko po plecach, po śladach, które mu zostawiłem.
-Ja ciebie też kocham, Taka. Strasznie cię kocham.

W nocy zadzwonił do Yuu telefon. Odebrał i wymienił kilka słów ze swoim rozmówcą. Pokłócili się chyba o coś. Shiro był roztrzęsiony. Nie spał potem, tylko leżał przy mnie. Budziłem się kilkakrotnie, czując na sobie jego wzrok.
-Co się stało? - zapytałem zaspanym głosem około piątej. - Kto dzwonił?
-Nic się nie stało - pogłaskał mnie po policzku. Zamknąłem oczy, czując jego przyjemny dotyk. - Śpij, będę cię pilnował. Porozmawiamy Później.
-Też… śpij.
-Dobrze, Taka. Spróbuję.

Zanim znowu zasnąłem, w mojej głowie jeszcze przez jakiś czas rozbrzmiewało będę cię pilnował. Rano miało się okazać, przed czym Yuu miał mnie pilnować.



----


Pam, pam, pam, przed państwem Migdał skończony na prośbę Korniczka, która mi płakała, że nie ma co czytać.

Rozdział super długi! ( hehe ) Osiemnaście stron.  Po prostu szaleństwo.
I btw, zebrałam się w końcu w sobie i wzięłam się za przepisywanie lotra. Jesteście ze mnie dumni? Momo na pewno. Tak długo już na to czeka, że to aż wstyd. Ew. No nic żuczki, wybaczcie błędy i oczywiście liczę na wasze opinie odnośnie powyższego posta.

Do następnego rozdziałuu~! 

Komentarze

  1. Omom. Jestem dumna z naszej Tsu! Rozdział taki cudowny! Pisz dalej dla nas kochana. ; )

    OdpowiedzUsuń
  2. oj oj oj czemu przeryweasz w takim memencie to jest cudne ale i tajemnicze troszke mroczne proroczy sen,ta cala Omi,i to ze Aoi bd pilnowal Rukiego...cos sie wydarzy czuje to?wenki zycze do migdałka oraz innych opowiesci bay bay buzika

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurde, w takim momencie przerwać... Zastanawia mnie to włamanie do ich mieszkania kiedyś, te rozgrzebane rzeczy ostatnio i to zakończenie. Jakiś prześladowca?

    OdpowiedzUsuń
  4. Wow ale dużo!
    Super Migdał *.*
    Warto było czekać

    OdpowiedzUsuń
  5. przepraszam że dopiero dzisiaj, ale nauka skutecznie odciąga mnie od zakładania tutaj.Opłacało się płakać tobie nad uchem że nie mam czego czytać :* Oczywiście rozdzialik super, natomiast przetrwałaś w takim momencie że mój apetyt na czytanie zamiast się zaspokoić to wzrósł kilkukrotnie. whatever, czekam na dalsze losy pana Jó i Taki.
    Trzymaj się ciepło, i wiedz że jakby co to użytkownik Korkrtweet jest dostępny.
    Kornik/Korkrtweet*
    * jak tam chcecie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej. Trafiłam na twój blog niedawno i przeczytałam wszystkie notki w 2 dni. Masz świetny styl pisania...no i ten...nie mogę się doczekać następnej notki. Vanja

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    ech czemu Taka nie powiedział Omi, że są narzeczeństwem z Yuu, za często się pijawia, i przed cxym ma to pilnować a te sny straszne...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten rozdział był po prostu wspaniały i bardzo dobrze napisany 🧡

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

DZIĘKUJĘ

Popularne posty