Migdałowe serce IV 14

O cyckach



Następnego dnia Taka był bardzo niemrawy. Patrzył na mnie jak mała zagubiona owieczka na pasterza i nawet nie ruszał się z łóżka. Wziąłem wolne w pracy, co nie spodobało się szefowi.
-Shiroyama, to drugi raz w tym tygodniu - oznajmił srogim tonem.
-Wiem, bardzo przepraszam. Moja młodsza siostra się rozchorowała i nikt prócz mnie nie może się nią zająć.
Mężczyzna westchnął.
-Wiesz, zostań już z nią do końca tygodnia. Jutro rano wyślę ci kwity i zwyczajnie odrobisz swoje w domu. Nie spiesz się. Jak jest chora, to po prostu się nią zajmij.
-Dobrze, dziękuję bardzo.
-Oczywiście to urlop bezpłatny.
-Tak, tak - skrzywiłem się. Bezpłatnie czy nie, wolałem zostać z Taką. Chociaż facet i tak kazał mi wykonać pracę, ale nie w biurze, a u siebie. Jakby nie patrzeć, powinienem był dostać za to wynagrodzenie.
-No to do zobaczenia w poniedziałek. Niech ta twoja siostra zdrowieje.
-Dobrze. Dziękuję.
Rozłączyłem się z westchnięciem. Taka leżał obok mnie i patrzył na mnie na wpół przymrużonymi oczyma.
-Jak tyś to zrobił? - pogłaskałem go po głowie. - Tak się nagle rozchorowałeś.
-Tak wyszło - przybliżył się, wtulając się w mój bok. Objąłem go ramieniem.
-Ale do końca tygodnia jestem z tobą sam. Nie cieszysz się?
-Nie. Możesz mieć kłopoty w pracy.
-Kogo ona teraz obchodzi. Chcę się tobą zająć - pocałowałem go w czoło. - Taka, kochanie. Marzę tylko o tym, by być z tobą.

*

Jakiś czas później przyszła Omi. Dziewczynę zaskoczył mój widok w drzwiach. Pewnie spodziewała się Taki albo nikogo.
-Dlaczego nie jesteś w szkole? - spytałem prosto z mostu.
-Dzień dobry - powiedziała trochę oszołomiona.
-Wchodź - przepuściłem ją w drzwiach i zamknąłem je za nią. Zaraz poszedłem do sypialni, w której leżał Takanori. - Muszę wyjść na razie.
-To Omi? - upewnił się. Pokiwałem głową.
-Zaprowadzę ją do szkoły. Za jakiś czas powinienem wrócić. Zadzwoń, jeśli się gorzej poczujesz.
-Jasne - odwrócił się do mnie plecami. Zakaszlał, a kołdrę naciągnął bardziej na ramiona.
Wywróciłem oczami. Wszedłem na łóżko i zawisłem nad Taką. Spojrzał na mnie, a ja pocałowałem go w policzek.
-Gniewasz się?
-Nie. To nic takiego.
-Taka-chan - znowu go pocałowałem. - Nie bądź zazdrosny. Nie masz o co.
Uśmiechnął się tylko, dotykając mojego policzka.
-Im szybciej pójdziesz, tym szybciej wrócisz.
Ja i Omi zaraz byliśmy już w samochodzie. Dziewczyna siedziała przy mnie nic nie mówiąc. Zastanawiałem się momentami, o czym ona mogła tak intensywnie myśleć, że nawet się nie odzywała.
-Czemu nie chodzisz do szkoły? - zapytałem.
Kątem oka zauważyłem, że spojrzała w moją stronę. Starałem się jednak patrzeć przed siebie na drogę.
-Po co mam tam chodzić?
-Żeby się uczyć, zdać do następnej klasy, znaleźć pracę, spotykać się z przyjaciółmi. Każda normalna nastolatka to robi.
-Ale ja nie. Nie jestem najwidoczniej normalna. Nienawidzę swojej klasy.
-Dlaczego? Zrobili ci coś bardzo złego?
Burknęła coś pod nosem.
-Mów głośniej.
-Jest tam chłopak, z którym raz się... No wiesz. Miałam go za kogoś lepszego, ale on powiedział o tym wszystkim i teraz każdy ma mnie za dziewczynę na jeden raz. Kilka osób proponowało mi nawet za to pieniądze. Ty też chciałbyś wracać do takiej szkoły?
-Możesz mi potem wskazać osoby, które proponowały ci seks - mruknąłem. - Wymyślę dla nich jakąś karę.
-Ach, dzięki - mruknęła.
Zatrzymałem samochód na światłach.
-No to... Yuu, ile lat ma Taka? - zapytała. Teraz to ja się mocno zdziwiłem, patrząc na nią.
-A coś się stało?
-No bo... On ma siedemnaście, tak?
-Siedemnaście? - powtórzyłem. - Skąd ci to do głowy przyszło.
-Tak wygląda. Jak taki niespełna siedemnastoletni chłopaczek.
Parsknąłem śmiechem.
-Aż mi się przypomniało, jak ludzie mówili, że chyba jestem pedofilem, kiedy zaczęliśmy się spotykać. Ale powiedz mi, po co ci jego wiek? Wiem, że wygląda jak nastolatek, ale to mi się nawet podoba.
-Bo ja myślałam... Myślałam, że jak tak gustujesz w młodszych, to może i ja mam szanse.
-Omi-chan, Taka ma już ponad dwudziestkę na karku, studiuje nawet medycynę.
Otworzyła szeroko oczy.
-On? Studiuje? Medycynę?
-Konkretnie wybrał sobie specjalizację w chirurgii dziecięcej. Jest na trzecim roku.
-Wow - mruknęła.
Światła zmieniły się na zielone. Ruszyliśmy dalej.
-To ile się spotykacie?
-Długo. Ponad sześć lat.
Pokiwała głową.
-Wywiad robisz? - parsknąłem.
-Nie, nie.
Dziewczyna zamyśliła się na moment.
-Też bym chciała kogoś tak poznać, zakochać się i być z nim na zawsze.
-Piękna wizja, no nie?
-Cudowna. A jak się poznaliście?
Zacisnąłem wargi.
-Na jakiejś imprezie. To był całkowity przypadek.
-Nie mów, że najpierw uprawialiście seks, a potem dopiero zaczęliście się sobą interesować - zaśmiała się.
-Omi, powiedz mi, czym ty się interesujesz właśnie w tej chwili? - zapytałem. Trochę się zirytowałem. - Co cię tak bardzo obchodzi moje życie prywatne? Mój związek nie powinien cię wcale obchodzić.
-Ale...
-Nie "ale". Zrozum po prostu, że Takanori i ja oraz inne rzeczy z tym powiązane, to taki temat tabu. Rozumiesz?
Zauważyłem, że lekko zmarszczyła brwi na dźwięk pełnego imienia mojego narzeczonego. Nikt go tak w sumie nie nazywał często. Wszyscy skracali sobie długie Takanori do Taka, które dość zabawnie z nim kontrastowało (Taka - wysoki dop. aut.). Sam Taka twierdził, że jeszcze na pewno urośnie. Osobiście nie chciałem tego, bo niebyłby już tak samo mały i "poręczny". Ze swoim wzrostem mógł się wszędzie wcisnąć i w sumie te jego małe rączki były napraaawdę magiczne. Gdybym miał się jeszcze rozstreszczać nad zaletami jego wzrostu, to pewnie sporo by tego wyszło.
-Przepraszam - mruknęła.
-Już nie przepraszaj. Skończmy po prostu ten temat.
Odwiozłem Omi do szkoły i szybko wróciłem do mieszkania. Taka nie był jednak sam, co mnie zaskoczyło.
-Mama? - mruknąłem, widząc kobietę przy moim chłopaku. Takanori siedział przy stole w kuchni i z cierpiętniczą miną grzebał w talerzu z jakąś zupą.
-Jak ty się nim zajmujesz, co? Włóczysz się, kiedy on tu kona - wskazała na Takę, który poruszał ustami.
"Pomóż" - odczytałem jego bezdźwięczną prośbę.
-Mamo, byłem odwieźdź podopieczną do szkoły i zaraz tu wróciłem.
-Kochankę?
-Jaką kochankę?! Toż to gówniara szesnastoletnia - potarłem skronie. - Błagam, zostawmy już ten temat. Wróciłem i... I co ty tu robisz, co?
-Obiecałam Tarze, że podrzucę Tace nowy projekt do wglądu. Gdy go zobaczyłam - pokręciła głową. - No błagam. Aż chce się nim zająć.
-Ciociu, nie musisz... - Taka chciał zaprotestować.
-Milcz, młodzieńcze. Nie sądziłam, że wychowałam ci tak nieodpowiedzialnego narzeczonego.
Spojrzałem na mamę, a potem na Takę.
-Kochanie, wracaj do łóżka - powiedziałem. Matsumoto błyskawicznie przemieścił się do sypialni. Zamknął za sobą drzwi.
Westchnąłem, siadając przed swoją matką.
-Dlaczego musisz mi to robić przed nim? - zapytałem. - Nie jestem idealny, ale staram się dla niego.
-Ja tylko...
-Proszę cię. Jestem już dorosły. Wcześniej mogłaś odpowiadać za moje błędy, jednak teraz to ja ponoszę odpowiedzialność za swoje czyny. Nie musisz wtrącać się w nasz związek. Już wystarczy, że chcecie nam zrobić wesele.
-Tak bardzo go nie chcecie?
-To wam zależy na tej szopce.
Moja matka pokręciła głową.
-Jeszcze zmienisz zdanie, Yuu. Ty i on będziecie nam jeszcze dziękować.

Kilka godzin później zadzwonił mój telefon. Przyrządzałem akurat obiad i odebrał Taka, który zaszył się z kołdrą na kanapie. Okazało się, że był to Kouyou. Mężczyzna zadał mi dość jednoznaczne pytanie.
-Był ktoś od nich u ciebie?
-Nie - wyjrzałem na korytarz. Z salonu dobiegał odgłos włączonego telewizora. Takanori już się aż tak mocno nie przejmował mną i Taką. - Dzisiaj nie widziałem nikogo.
-Mówiłeś Tace?
-O tym, że mnie śledzą? Nie. Na szczęście nie robią tego jakoś dokładnie i regularnie.
-Coś są słabo zorganizowani.
-Kiepskie dowodzenie - mruknąłem. - Ale w razie czego, nasza umowa jest nadal aktualna, prawda?
-Yuu, obiecałem ci, no nie? Jesteś moim przyjacielem, a przyjaciół nie opuszczam w potrzebie.
-Dziękuję - odetchnąłem. Usiadłem na krześle i podparłem ręką głowę. - Bezpieczeństwo Taki jest dla mnie w tej chwili najważniejsze.
-Chronić pana młodego - zaśmiał się, a ja mu zawtórowałem. - Nigdy nie sądziłem, że to powiem, ale cieszę się, że bierzecie ślub.
-Czyżbym słyszał czystą ironię?
Kou wypuścił głośno powietrze.
-Cholera, masz mnie!
-Czyli jednak się nie cieszysz, że się pobieramy?
-Nie no, to dobrze. Będziecie uwiązani do siebie łańcuchem przysięgi małżeńskiej jak pies do budy.
-Zabawne, ale całkiem trafne porównanie.
Kou zamilkł na jakiś czas.
-To będzie trudne, wiesz o tym, prawda? Nie będę mógł być z nim zawsze.
-Tak, Kou, wiem. Ale i tak dziękuję, że się zgodziłeś.
-Drobiazg.
Na tym zakończyliśmy rozmowę.

Dwa dni później Taka czuł już się o wiele lepiej. Przez te dwa dni prawie cały czas spał, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. On drzemał, a ja odrabiałem swoje w domu. Niewdzięczny szef. Dopiero w niedzielne popołudnie Taka zaczął jakoś się czuć. Jego buźka nabrała kolorów i był bardziej rozmowny.
-Yuu-chan - objął mnie od tyłu, gdy próbowałem coś ugotować.
-Tylko nie wycieraj nosa w moją koszulkę - powiedziałem, bardziej skupiając się na zupie w garnku. - Jak się czujesz?
-Już mi lepiej. Naprawdę.
-To dobrze.
Taka trzymał się tak mnie przez cały czas. Tuptał za mną, obejmując mnie jednocześnie w pasie. Mała przylepa.

Nazajutrz poszedłem do pracy i mało nie zasnąłem w niej. Wiadomo, znowu nie spałem. Dodatkowo, Takanori trochę mnie pomęczył, mówiąc mi o czymś przez praktycznie całą noc. Zasnął przed czwartą, a ja po czwartej. Gdy się obudziłem, on spał. Było trochę po szóstej. Leżałem, patrząc na Takę pogrążonego w naprawdę spokojnym śnie. Często miałem okazję patrzeć na niego, kiedy spał, ale rzadko jego wyraz twarzy był wtedy taki zadowolony i odprężony, a oddech równomierny i lekki. Z delikatnością dotknąłem jego policzka.
-Aż mi się miło robi, gdy na ciebie patrzę - powiedziałem cicho. - Wiesz, chciałbym tak zawsze na ciebie patrzeć rano. Do końca życia. Mógłbym cię chronić własnym ciałem, byleby nie zakłócać tego spokoju, jaki masz na twarzy, kiedy śpisz. Piękne to, no nie?
Zabrałem rękę.
Taka odchylił lekko głowę w bok. Minimalnie. Zmarszczył brwi, ale po chwili jego twarz znowu była pięknie odprężona.
-Chciałbym ci powiedzieć mnóstwo rzeczy, ale wiem, że będziesz się martwił. Ale nie przejmuj się, naprawdę. Dam sobie radę ze wszystkim. Dla ciebie. I wiesz co? Nie załamuj się, kiedy mnie już nie będzie. Kochaj wtedy, kogo chcesz i bądź z tą osobą szczęśliwy. Bo tego chcę dla ciebie najbardziej.
Taka zmarszczył uroczo nos, uśmiechając się przy tym. Musiał mieć naprawdę miły sen. To dobrze. Aż sam się na ten widok uśmiechnąłem.
Chociaż w snach można zapomnieć o rzeczywistości.
Po powrocie z roboty czekała na mnie w domu niespodzianka. Do drzwi przyczepiona była karteczka. Zerwałem ją i przeczytałem wiadomość zostawioną na niej.

Przygotowałem ci kąpiel. Skorzystaj z niej od razu.

P.S
W twoim imieniu odwołałem wszystkie korepetycje na dzisiaj. Podziękujesz mi potem~♥

Uniosłem brwi w zdziwieniu. Co ten Takanori planował?
Zgodnie z jego poleceniem na karteczce, wziąłem kąpiel. Było mi tak dobrze, że się nie spieszyłem. Taka specjalnie podmienił kosmetyki (pewnie powszednie wyrzucił) do ogólnej pielęgnacji ciała. Zamiast wyrazistego zapachu typowo męskiego żelu, mogłem wąchać przyjemnie cytrusowy płyn do kąpieli. Z ciekawości sprawdziłem skład jednego z tych jego kosmetyków. Zero SLS. Tego bym się po nim spodziewał.
Gdy skończyłem się myć, poszedłem do sypialni. Na łóżku leżały poskładane ubrania, a na nich była kolejna karteczka.

Misiu, załóż to~♥

Co go wzięło z tymi serduszkami? - pomyślałem. Mimo wszystko to było miłe i słodkie. Nie miałem pojęcia, co mógł planować, ale frajdę sprawiało mi trzymanie się jego wskazówek.
Ubrałem się w to, co mi przygotował. Były to całkiem nowe ubrania, jeszcze pachniały sklepem. Wyraźnie widziałem typowy, miejski styl Takanoriego. Czarna bokserka z nadrukowanym napisem do it harder. Zaśmiałem się, po zobaczeniu tego. Poczucie humoru trzymało się mojego humoru jak nigdy. Do tego były czarne slipy w różowe usta, pocałunki, czy jak to inaczej nazwać. Potem ubrałem spodnie z eko skóry. Ledwo się w nie wcisnąłem. Opinały mnie zdecydowanie za mocno i cisnęły w strategicznych miejscach.
-Co ja jestem? - mruknąłem pod nosem.
Oto ja, Shiroyama Yuu, ubrałem skórzane spodnie.
Przemieściłem się do salonu. Na drzwiach od pomieszczenia była kolejna karteczka.

Nie wchodź ♥

Nacisnąłem klamkę. Drzwi były zamknięte na klucz.
-Czytać nie umiesz? - Taka wyskoczył nagle z kuchni. Odskoczyłem zaskoczony od drzwi. Taka zamachnął się na mnie chochlą i uderzył mnie nią w tors. - Nie wchodź, to znaczy, że masz nie wchodzić. Takie to trudne?
Zmierzyłem Takę wzrokiem od stóp do głowy. Mój przyszły mąż (żona?) miał na sobie czarne, rurki oraz fioletową koszulkę z wcięciem w serek. Część jego stroju zakrywał ciemnoniebieski fartuch.
-Co to za cyrk?
-Cicho bądź. Chodź na obiad - złapał mnie za rękę, po czym pociągnął mnie do kuchni. Na stole był rozłożone jakieś potrawy, na których widok zaczęło mnie ssać w żołądku.
-Co to za uczta? - zapytałem. Taka staną tyłem przede mną i odgarnął włosy. Rozwiązałem supeł od jego fartuszka.
-Obiad - wzruszył ramionami. Złożył fartuch, po czym schował go do szafki.
Obrzuciłem wzrokiem stół. Sałatka z tuńczyka, kurczak w sosie, kilka, drobnych porcji sushi, yakitori, tonkatsu i... Smażona wołowina. Na to ostatnie mocno się zdziwiłem.
-Wołowina?
-Jest jak guma, ale ją lubisz, prawda?
-No... No tak. Taka, wszystko dobrze?
Matsumoto odwrócił się w moją stronę. Uśmiechnął się i pokręcił głową.
-Raz zrobiłem wołowinę, a ty się pytasz, czy wszystko dobrze.
-Bo to... Dziwne dość.
-Misiu, no co ty - zaśmiał się. Podszedł do mnie, po czym pocałował mnie w policzek.
Złapałem go za nadgarstki. Spojrzał na mnie zaskoczony, ale nie odsunął się. Patrzył na mnie, a ja na niego, uważnie badając najdrobniejsze szczegóły na jego twarzy.
Im dłużej przebywałem z Takanorim, tym bardziej się przekonywałem, że on i Yuri mieli tyle samo wspólnych cech jak i różnic. Był jej synem, co się temu dziwić, prawda? Ale to nie chodziło o zwykłe więzy krwi. On był nią, a ona była nim. Jednocześnie oboje nie mieli ze sobą nic wspólnego. Jakby byli swoimi odbiciami.
Czułem, że Yuri jest gdzieś przy Tace w takich chwilach, jak ta. Trzymam go za ręce, nasze ciała stykają się ze sobą. Patrzymy sobie bez skrępowania w oczy, a powietrze wokół nas przepełnione jest intymnością. A Yuri? Yuri stoi oparta na ścianę i patrzy. Uważnie śledzi każdy ruch Taki i mój. Dostrzega każdy ruch, mrugnięcie, czy oddech. Beznamiętnie ogląda.
Ale jednocześnie jej tu nie ma. Nie istnieje. Jesteśmy sami. Jest głupim złudzeniem.
Czasami myślałem, czy naprawdę popełniła samobójstwo z mojego powodu. Gdyby tak było, musiałaby być we mnie zakochana. Zakochana w siedemnastoletnim smarkaczu, który był nią tylko zafascynowany. Dawałem jej to odczuć we wszystkim. W końcu nie zniosła tego. Nie potrafiła dłużej wytrzymać swojego nieszczęśliwego życia. Nie mogła dłużej żyć ze świadomością, że nikt jej nigdy nie kochał i nie miał nigdy pokochać. Czuła się przeklęta. Ludzie kochali nie ją, a jej urodę i ciało. Była nikim i zdawała sobie z tego sprawę. To ją skłoniło do samobójstwa.
Z tego, co wiedziałem, po urodzeniu Jiro, Yuri miała depresję, z której wyszła. Przez jakiś czas była nawet szczęśliwa. Sato powiedział, że jej nie zostawi samej, ale zrobił to tylko i wyłącznie dla dziecka. Nie sypiał z Yuri i nie kochał jej wcale. Czuł się z nią jednak silnie związany. Była jego przyjaciółką od serca. Nie żoną, czy kochanką. Jednak dogadywali się dobrze.
Po narodzinach Taki, wszystko się zmieniło. Yuri i Satoru oddalili się od siebie. Przestali być dla siebie bliscy. Takanori dorastał otoczony opieką matki i starszego brata. Jiro był jego jedynym, męskim wsparciem. Jednak starszy brat szybko zaczął żyć na własny rachunek. Taka został sam w najtrudniejszym okresie, okresie dojrzewania. Yuri nie była w stanie być dla niego jednocześnie matką i ojcem, a Satoru nie potrafił rozmawiać z nieswoim dzieckiem.
-Wszystko dobrze? - zapytał. - Nie wysypiasz się ostatnio. Jesteś strasznie blady.
-Nie przejmuj się - puściłem jego ręce.
Taka obrzucił mnie spojrzeniem pełnym oburzenia.
-Nie rób sobie ze mnie jaj. Mam się nie przejmować? Twoje życie wisi na włosku, a ja mam być spokojny?
-No tak.
-Śmieszne, naprawdę - wycedził, a mnie przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
-Kotku, to tylko chwilowe.
Takanori zignorował tę uwagę. Zaraz usiedliśmy do stołu. Nawet się do siebie nie odzywaliśmy.

*

-Jesteście w końcu!
-Przepraszamy za spóźnienie.
-Już chcieliśmy zacząć bez was.
-Co zacząć?
Przyjechaliśmy do mojej mamy, która nagle zadzwoniła do nas. Zaproszenie było nagłe, ale skorzystaliśmy z niego, a raczej to Taka o tym zadecydował. Nie pytał się mnie o zdanie, co mnie zaskoczyło. Staraliśmy się razem wszystko planować.
Zdjęliśmy ubranie wierzchnie, po czym poszliśmy do salonu. Chciałem złapać Takę za rękę, jednak on szedł przede mną w sporym oddaleniu i wciąż był zły. Nie odzywał się do mnie, a jak już musiał, to bardzo złośliwie. Patrzyłem tak na plecy Takanoriego i nawet nie zauważyłem (a przynajmniej nie od razu) wielkiego napisu zawieszonego na ścianie "Sto lat Yuu". Ale od razu rzuciła mi się w oczy moja oraz Taki familia.
-Wszystkiego najlepszego, Yuu!
Spojrzałem krzywo na cały ten tłum, jednak zaraz się uśmiechnąłem. Czyli o to chodziło.
Taka stanął pod ścianą, kiedy mama pociągnęła mnie do stołu, na którym stał tort. Szybko zapalili świeczki na nim, a ja musiałem wymyślić jakieś życzenie. To był chyba najgorszy problem. Powiodłem wzrokiem za Takanorim, który patrzył gdzieś w przestrzeń. Powoli zaczynałem się martwić, bo jego naburmuszenie jeszcze nie minęło.
-Taka, chodź tu - powiedziałem. Mężczyzna podniósł na mnie wzrok. Wszyscy inni również na niego spojrzeli w pewnym sensie zaskoczeni. Taka zawsze stał przy mnie, a teraz nawet nikt go nie zauważył. Podszedł do mnie, zaciskając usta, co nie uszło mojej uwadze. Gdy tylko znalazł się przy moim boku, przyszło mi na myśl jedno. Żeby już zawsze z nim być. Zdmuchnąłem świeczki, a wszyscy zaczęli śpiewać sto lat. Gdy skończyli, Takanori błyskawicznie gdzieś się wycofał, a ja zostałem zaatakowany falą życzeń i prezentów.

Sam w sumie nie wiedziałem, kto wpadł na pomysł, żeby zrobić taką imprezę. Byli na niej Satoru i Tara z Sorą oraz Jiro z Yasumi i ich córką. Miałem szczęście, że starszy brat Takanoriego zaakceptował nasz związek, bo nigdy nie chciałem miecz nim na pieńku. Oczywiście była też moja mama i, co mnie zdziwiło, moja siostra z mężem i sześcioletnim synem. Męża mojej siostry nigdy nie spodziewałem się zobaczyć. Nie lubił mnie. Był również mój brat z żoną, synem i pół kolejnym członkiem rodziny w drodze. Były jeszcze dwie moje ciotki oraz koleżanka mamy. W takim składzie wszyscy siedzieli przy stole i jedli, a dzieciaki bawiły się po kątach.
-No, chłopcy, może dziwnie to brzmi, ale teraz wy będziecie brać ślub - parsknęła moja matka. Wypiła sobie drinka, a zbyt mocnej głowy to ona nie miała, dlatego trochę się śmiała.
Zerknąłem na Takę, który siedział obok mnie. Patrzył w swój talerz.
-No tak, teraz my - uśmiechnąłem się.
-Jak wam idą przygotowania? - zagaiła ciocia.
-Jakoś... Trudno to nazwać typowymi przygotowaniami. Może Taka coś o tym powie? No, nie, Taka? Bardziej w to się angażujesz.
Takanori spojrzał najpierw na mnie, a potem na tłum wpatrzonych w niego oczu.
-Słucham?
-Mówimy o waszym ślubie - podpowiedziała mu Tara.
-Żadnego nie było przecież jeszcze.
-Ale są jakieś plany, prawda?
-A, no tak. Plany.
-I jak wam idzie?
Matsumoto wzruszył ramionami. Moja ciotka poczuła się chyba urażona jego zachowaniem, jednak ja i Tara od razu wyczuliśmy, że jest coś nie tak.
-Dobrze się czujesz? - zapytałem.
Takanori spojrzał na mnie, pełnymi jakiś dziwnych obaw oczami. Coś się stało, a on mi nie powiedział.
-Mógłbyś pójść ze mną do łazienki? - pochylił się w moją, a ja w jego stronę, dlatego praktycznie mówił mi to na ucho.
-Słabo ci? - oddaliliśmy się minimalnie od siebie. Powiedziałem to jednak na tyle głośno, że usłyszeli nas pozostali zgromadzeni.
-Nie o to chodzi - pokręcił głową. - Nie w tym sensie. Po prostu zaraz nie wytrzymam - wymamrotał.
-To chodź - wstałem, łapiąc go pod rękę. Coś się musiało dzisiaj stać, że miał atak w takim momencie. - Przepraszam, zaraz przyjdziemy.
Poszedłem z Taką do swojego pokoju. Mężczyzna szybko wbiegł do łazienki z nim złączonej, rozebrał się i wskoczył do wanny. Odkręcił wodę, a ja zaciągnąłem lekko zasłonkę i usiadłem na podłodze, opierając się o wannę.
-Co się stało? - spytałem.
Odpowiedź jednak nie nadchodziła. Woda lała się z prysznica, a ja cicho westchnąłem.
-Taka? - podniosłem się, odchylając lekko zasłonkę. Matsumoto siedział, obejmując swoje nogi. Kiwał się w przód i w tył. Wystraszyłem się, widząc go w takim stanie. - Takanori, co ci?
Podniósł na mnie wzrok. Płakał.
-Przepraszam. To twoje urodziny, ale nie dałem już rady.
-Stało się coś dzisiaj?
Taka milczał.
-Stało się...
-Dlaczego mi nie powiedziałeś, że tu są? - zapytał. - Myślałem, że umrę ze strachu. Szli za mną cały dzień.
-Kotku, ja...
-Szli za mną krok w krok. Rozumiesz? To było okropne. Miałem wrażenie, że coś mi zrobią.
Pogłaskałem go po mokrych włosach. Zaczął jeszcze mocniej płakać.
-Wszystko dla ciebie przygotowałem. Ale nie dam już rady. Przepraszam, Yuu.

*

Wróciliśmy do reszty po prawie godzinie. Wszyscy od razu zaczęli nam dogadywać, że wiadomo, co takiego robiliśmy. Taka nawet na te docinki nie reagował. Ja jedynie uśmiechałem się za każdym razem, gdy ktoś rzucił czymś takim. Usytuowaliśmy się z Takanorim na kanapie w pokoju dziennym, gdzie byliśmy sami. Taka przytulał się do mnie, a ja obejmowałem go ramieniem.
-Dlaczego mi tego wcześniej nie powiedziałeś?
-Bo to twoje urodziny. Nie chciałem cię martwić.
Westchnąłem.
-Ale wiesz, w domu mam dla ciebie specjalny prezent - zamruczał mi przy uchu.
-Prezent? A co to mi chcesz jeszcze dać?
-Siebie.
Poczułem ekscytację zbierającą się w moim brzuchu. Taka zaśmiał się. Chyba robiło mu się lepiej.
-Naprawdę?
-Uhm - objął moją rękę.
-To chyba wracamy już, no nie?
Takanori zaśmiał się. Wyobraziłem sobie, jak nagi Taka zawinięty we wstążeczkę wyskakuje z pudełka. Rozmarzyłem się na to tak bardzo, że aż poczułem, że robi mi się ciasno w spodniach.
-Chyba nie. Przyjęcie jeszcze trwa.
-Kotku, stanął mi - mruknąłem przez zaciśnięte zęby.
Taka spojrzał na moje krocze, a ja założyłem nogę na nogę, by ukryć jakoś erekcję. Nie było mi z tym wcale komfortowo.
-Nikt nie zwróci na to uwagi - zapewnił mnie.
Cała impreza przebiegła spokojnie i obyła się bez incydentów. Takanori i ja ulotniliśmy się w końcu pod pretekstem, że jutro mam pracę i mam jeszcze parę rzeczy do zrobienia. Do zrobienia z Takanorim, oczywiście, ale tego nikomu nie powiedziałem.
-Fajnie było - mruknąłem, kiedy siedzieliśmy w samochodzie i jechaliśmy już do siebie. - Dzieciaki miały chyba największą frajdę z tego wszystkiego.
-Chyba - mruknął bez przekonania. Zerknąłem na niego.
-Coś nie tak?
Pokręcił głową.
W ciszy pojechaliśmy do domu. Gdy już byliśmy w mieszkaniu, Takanori zamknął się w salonie od środka. Nawet nie zauważyłem kiedy. Gdy mnie wpuścił, zdębiałem. Taka przebrał się w opięte, krótkie spodenki oraz bokserkę. Ustawił wszędzie świeczki oraz podgrzewacze, które po chwili stały się jedynym oświetleniem. Złapał mnie za ręce, po czym podprowadził mnie do kanapy. Usiadłem na niej, czekając na rozwój sytuacji.
Taka usiadł obok mnie. Sięgnął po pilot od telewizora oraz dvd. Na ciemnym ekranie zaraz pojawił się obraz. Nie byle jaki obraz. Takanori postanowił puścić mi film pornograficzny.
Zamurowało mnie. Przełknąłem ślinę, zerkając to na mojego narzeczonego, to na ekran. Taka z uwagą patrzył na ekran telewizora. Oddychał równo. Miałem wrażenie, że jego spodenki zaraz pękną w szwach. Poprawiał swoją pozycję co jakiś czas. Wiercił się, dyskretnie poprawiając strój.
Ale mimo wszystko, podobało mi się to, jak Takanori wyglądał. Ubranie po części odsłaniało blade, zgrabne nogi Taki. Jego krocze uciśnięte było przez materiał spodni, dlatego bez trudu byłem w stanie dostrzec jego przyrodzenie. Bokserka dopasowała się do niego jak druga skóra.
Zacisnąłem wargi, kiedy na ekranie w końcu zaczęli się pieścić. Mężczyzna zabawiał się piersiami swojej partnerki. Kobieta pojękiwała przy tym, a ja wypuściłem głośno powietrze. Nie uszło to uwadze Taki. Oparł się o moje ramię, wyciągając się. Wystawiał na próbę moją samokontrolę na próbę. Gdybym zaczął teraz, zepsułbym pewnie cały zaplanowany przez niego wieczór.
-Myślisz, że ma sztuczne cycki? - zapytał.
Zerknąłem na ekran. Kobiece piersi nie podniecały mnie same w sobie. Bardziej podniecało mnie to wszystko, co się działo w filmie.
-Może i ma sztuczne. Nie znam się tak dobrze.
Taka parsknął.
-Wydaje mi się, że są sztuczne. Są za ładne.
-Za ładne, mówisz? - zerknąłem na Takę i kolejny raz przełknąłem ślinę. Taka masował swoje sutki, nie odrywając wzroku od filmu.
-Są sztuczne - podsumował. W tym samym momencie przestał dotykać swoich sutków.
Kobieta w filmie zaczęła robić dobrze swojemu partnerowi. Taka siedział jednak i patrzył, a ja skręcałem się w agonii tuż obok niego. To Taka miał zrobić pierwszy krok, nie ja. Odchyliłem głowę, słuchając wydobywając się z głośników pomruków. Czułem, jak na moje czoło wstępują kropelki potu. Mój penis był twardy i nabrzmiały. Ledwo już znosiłem te tortury.
-Wszystko dobrze? - zapytał Taka. Na początku z pewnością przemawiała przez niego troska, ale kiedy zobaczył moje krocze, troska zamieniła się w kokieteryjną zabawę.
Zdaje się, że on również nie był w stanie już tego wytrzymać. Położył swoją delikatną dłoń na moim kolanie. Przesunął nią w stronę mojego uda.
-Uhm - zerknąłem na niego. Starałem się panować nad ciężkim oddechem, ale nie umiałem. Dodatkowo jego ciemne oczka świdrowały mnie na wylot.
-Yuu - zamruczał mi do ucha. Myślałem, że zaraz stopnieję przed nim.
Matsumoto uklęknął przy mnie. Dotykał mnie po wewnętrznych stronach moich ud. Niby to niechcący otarł się ręką o sam czubek mojej erekcji. Zadrżałem.
-Już nie wytrzymam.
-Nie? - pocałował mnie lekko.
Objął mnie, napierając kroczem o moją rękę, którą podpierałem się o kanapę. Poruszał biodrami, a ja wyraźnie czułem jego erekcję.
Takanori nie przerywał molestowania mojej ręki. Obejmował mnie ramieniem za szyję, a prawą ręką sunął po moim torsie. Masował na zmianę moje sutki, badał każdy, nawet najdrobniejszy mięsień mojego brzucha. W końcu jego rączka spoczęła na moim kroczu. Gdy tak się stało, ruchy jego bioder zmieniły się w powolne ocieranie. Sunął w górę i w dół. Spojrzałem na jego rękę na moim prąciu ukrytym jeszcze w spodniach.
-Jaki twardy - zamruczał zmysłowo do mojego ucha. Przygryzł lekko jego płatek, kiedy naparł mocniej kroczem na moją rękę. Po chwili znowu wrócił do lekkich ruchów biodrami. - To musi już boleć, prawda? Jest już taki nabrzmiały - mówił prosto do mojego ucha.
-T-taka...
-Hm? - zaczął całować mnie wzdłuż mojej szczęki. - Słucham misiu - nosem przesunął po moim policzku.
Palce Taki muskały sam czubek mojej erekcji. Czasami przesuwał nimi po całej jej długości.
-Lubisz mnie torturować, no nie?
-Skąd ci to przyszło do głowy?
W końcu nastąpiła długo wyczekiwana przeze mnie chwila. Taka powoli rozpiął guzik moich spodni oraz rozporek. Wsunął dłoń pod materiał spodni i bokserek. Zacisnął drobną rękę na moim penisie, a po chwili wysunął go z pętającego materiału tak, że stał na baczność. Zacisnąłem powieki, mrucząc z zadowolenia.
-Och, tak dobrze, prawda? - zaczął poruszać ręką na całej długości mojego prącia.
Taka odsunął się od mojej ręki i przestał mnie obejmować oraz robić mi dobrze. Klęczał dalej przy mnie i poruszała ręką na swoim kroczu. Odchylił głowę, drugą ręką przesuwając po swoich udach.
-Yuu, tak - zamruczał, odchylając głowę. Złapał za moją rękę i przesunął ją ku swojemu kroczu. Kiedy moja ręka dotknęła jego erekcji, poczułem, że znowu ja tu dominuję. Powoli poruszałem dłonią na jego kroczu, a Taka pojękiwał przy tym. Jego ciało było znacznie delikatniejsze od mojego, dlatego jemu wystarczył najdrobniejszy dotyk.
Rozpiąłem spodenki Taki. Chciałem je zsunąć, ale on odsunął się ode mnie. Zdjął swoją bokserkę, po czym uniósł znacząco brwi, bym i ja pozbył się górnej części odzienia. Zrobiłem tak. Takanori wówczas wstał z kanapy i stanął przede mną.
-Wiesz, na co mam ochotę? - uklęknął przede mną. - Mam ochotę na to, byś mnie wziął od tyłu i posuwał z całych sił. Mocno, tak, żebym krzyczał - rozsunął moje nogi. Jego głowa znalazła się przy moim kroczu. - Dawno nie czułem takiego zwierzęcego pożądania, a ty?
-Zwierzęcego...
-Chcesz tego, prawda? Zawsze chcesz, ale nigdy tak nie robisz ze względu na mnie. Ale wiesz, już nie mam siedemnastu lat. Nie odmawiam ci niczego. Chcę się bawić podczas seksu na wszystkie możliwe sposoby. Chcę cię zaspokajać. Nigdy nie byłeś ze mną do końca spełniony, prawda? - spojrzał mi w oczy. Nie byłem pewny czy było to pytanie retoryczne. - Wiem, że nie byłeś. Zawsze stawiałeś moje dobro ponad własne zachcianki. Zawsze w tej samej, bezpiecznej pozycji, zawsze w łóżku.
-Takano...
-Dlatego teraz weźmiesz mnie tutaj, na tej kanapie i będziesz bawił się moim ciałem.
-Ale jak nie...
-Zrób to, rozumiesz? - wstał nagle z podłogi i usiadł mi na udach. - Masz to zrobić. Każę ci to zrobić.
-Nawet jak będzie bolało?
-Ma mnie boleć. Chcę to poczuć do bólu.
Pogładziłem go po torsie. Taka zadrżał. Nawet jeśli teraz chciał, żeby było mocno, to nadal miał delikatne ciało.
-Nie wiem czy potrafię.
-Potrafisz.
-W takim razie...
Błyskawicznie zerwałem z Taki spodenki oraz bokserki. Szybko pojął, co chciałem zrobić, dlatego zszedł ze mnie i zaczął ciągnąć za moje nogawki od spodni. Pomogłem mu się pozbyć ich oraz mojej bielizny. Zdjęliśmy skarpetki, rzucając je w kąt (Dlaczego nikt nigdy nie pisze o skarpetkach? Może jest im przykro? dop. aut. ). Takanori usiadł mi na biodrach, od razu zachłannie wpijając się w moje wargi. Zacisnął ręce na moich ramionach, a ja szybko przewróciłem go na kanapę. Uderzył o nią plecami.
-No nie - stęknął.
-To naprawdę, że nie dajesz mi spełnienia - zamruczałem przy jego uchu. - Jesteś cudny.
-Ale chcę być lepszy. Chcę być twoim kochankiem w łóżku, nie słodkim Taką.
-Nie chcesz być moim słodkim Takanorim?
-Nie. Nigdy więcej nie będę tym samym, małym i uroczym Taką - podniósł się, a ja wraz z nim. - Pieprz mnie.
Taka dotknął mojego policzka, po czym zniżył się błyskawicznie i zaczął ssać żołądź mojego przyrodzenia. Jęknąłem, odchylając głowę.
-Och... Taka.
Matsumoto pochylił się mocniej, biorąc mojego penisa w całości do ust. Zaczął poruszać głową w górę i w dół, przytrzymując jedną ręką moje prącie u nasady, a drugą lekko masował moje jądra.
-O Boże, Taka - odchyliłem głowę, oddychając głośno. Mały wiedział, co zrobić, żeby było mi dobrze.
Moje ciało przechodziły przyjemne dreszcze. Taka raz przyspieszał, a raz zwalniał. W końcu przerwał, po czym usiadł mi na biodrach. Oparł się rękoma o mój tors. Pocałowałem go od razu i złapałem w pasie, nie dając mu możliwości ucieczki. Ugryzł mnie w górną wargę, co mnie cholernie zabolało. Poczułem w ustach smak krwi, jednak nie przerywałem oralnej penetracji Taki. Wilgotne pocałunki powoli przeniosłem na jego szyję. Zszedłem z nimi do jego ramion, aż w końcu lekko zacisnąłem na jednym wargi. Jęknął, głaszcząc mnie po głowie.
-Mocniej.
Taka uniósł biodra. Ukąsiłem lekko go pod obojczykiem.
-Mocniej! Tylko na tyle jesteś w stanie sobie pozwolić?
Parsknąłem. Zaraz zacząłem ssać jego sutki. Taka starał się nie pojękiwać przy tym, ale doskonale wiedziałem, że mu się to nie uda. Jego brodawki były twarde i mocno odstawały. W końcu jedną przygryzłem, na co on prawie krzyknął. Od razu tego pożałowałem, bo sprawiłem mu silny ból.
-Jeszcze - wplątał dłonie w moje włosy, a ja uniosłem głowę, patrząc na niego. Jego twarz wyrażała pełne skupienie i podniecenie.
-Na pew...
-Yuu!
Przygryzłem drugi sutek. Taka odchylił się w rozkoszy.
Nagle Takanori wyrwał się z mojego uścisku. Stanął na czworaka na kanapie, wypinając się w moją stronę.
-Chcesz? - zapytał. Mój członek zapulsował, domagając się penetracji Taki. - Prezerwatywy są w paczce za kanapą wraz z żelem.
Odwróciłem się i szybko odszukałem za kanapą pakunek. Wyciągnąłem go. Wszystko było estetycznie zapakowane w papier i owinięte kokardką, ale teraz tym się nie przejąłem. Rozwiązałem kokardkę, zerwałem papier i wysypałem z dziwne ciężkiego kartonu wszystko, co w nim było, na podłogę. Pejcz, kajdanki, opaska, dildo, dwie paczki prezerwatyw żel analny kulki analne i knebel.
-Mam tego na raz użyć? - zapytałem.
-Jeśli chcesz - odwrócił się w moją stronę. Podniósł pejcz, po czym zamachnął się nim na mnie. Uderzył batem ze świstem w powietrze tuż przy mnie.
-Misiaczku, nie każ swojemu kotkowi dłużej czekać.
Przełknąłem ślinę. Głos Taki przepełniała wyższość, co nagle zrobiło się dla mnie pociągające. Nigdy taki nie był podczas seksu.
-Już - szybko wyciągnąłem jedną z prezerwatyw. Taka odrzucił pejcz, po czym wrócił do swojej pozycji. Założyłem zabezpieczenie i uklęknąłem za swoim kochankiem. Pochyliłem się nad nim, po czym wszedłem w niego gwałtownie do końca. Taka wciągnął ze świstem powietrze.
-Nareszcie.
-Tego chciałeś? - zapytałem. Pochyliłem się nad nim, gryząc go w ucho. Taka zajęczał cicho. - Tygrysie.
-Zrób już użytek ze swojego kutasa, bo zaraz zmięknie w mnie.
Zrobiłem dokładnie tak, jak mi kazał. Zacząłem poruszać biodrami. Najpierw powoli, potem szybciej i szybciej, aż w końcu wpadłem w tępo, w którym Takanori zaczął wydawać z siebie dosyć wymowne dźwięki.
-Dobrze ci? - zapytałem. Niemal przykrywałem go swoim ciałem. Moja klatka piersiowa ocierała się o jego plecy. Taka tylko zajęczał i sapał głośno. Zsunąłem jedną z dłoni na jego pośladek. Klepnąłem go. - Odpowiedz!
-Tak, dobrze mi! - niemal krzyknął. Klepnąłem go znowu.
-Tak? - podsniosłem się i spojrzałem na Takę z góry. Drżał cały z podniecenia.
-Och, Yuu.
Nagle powiedział coś tak nieskładnie, że zrozumiałem, że otarłem się o okolice jego prostaty. Taka sam poruszał biodrami. Złapałem jego prącie oblepione preejakulatem i szybko zacząłem poruszać ręką. Wygiął się, bardzo szybko poruszając biodrami.
-Nie, Yuu, ja zaraz... Ja... Przestań... Yuu!
Czułem silny ucisk w lędźwiach, dlatego już nie starałem się zwalniać. Takanori już szczytował. Jego penis był strasznie twardy i nabrzmiały. Zaraz trysnęła z niego sperma. Doszedł, a ja spuściłem się zaraz po nim. Jęknąłem głośno, mając orgazm. Czułem jak ciecz pełna plemników opuszcza moje ciało. Dawno nie miałem tak obfitego wytrysku. Taka regulował pode mną oddech, a ja pozbywałem się z siebie resztek nagromadzonego ejakulatu. Wyszedłem zaraz z niego i zdjąłem prezerwatywę, która była w opłakanym stanie. Kilka chwil dłużej, a mogłaby pęknąć.
-Yuu... - Taka przewrócił się na bok. Zamknął oczy.
-Boli? - zapytałem.
-Zanieś mnie do łóżka. Sam nie dam rady.
Wstałem z kanapy i wsunąłem pod niego ręce. Chwyciłem go i najdelikatniej, jak tylko umiałem, podniosłem. Taka jęknął coś. Ostrożnie zaniosłem go do sypialni i położyłem na boku w łóżku. Kucnąłem przed nim.
-Posprzątam tam, dobrze? Zaraz przyjdę.
Nieznacznie kiwnął głową. Szybko uporałem się z bałaganem w salonie. Prezenty od Taki schowałem do szafki z bielizną. Wróciłem do swojego małego pasjonaty SM i położyłem się obok niego. Leżał na boku, tyłem do mnie kołdra przykrywała go do pasa. Sunąłem palcem po jego plecach, kreśląc jakieś figury geometryczne.
-Dziękuję ci za dzisiaj - powiedziałem.
-To nic - powiedział cicho.
-Mocno boli?
-Nie - westchnął.
-Na pewno?
-Przytul mnie - mruknął.
Przysunąłem się do niego. Moje ciało idealnie przylegało do jego. Jedną ręką objąłem go w pasie, a drugą wsunąłem mu pod głowę. Taka znowu westchnął.
-Cały dzień jesteś jakiś nieswój - stwierdziłem.
-Gryzie mnie coś, odkąd zrobiliśmy te głupie przymiarki. Trochę dzisiaj myślałem o naszym przeszłym małżeństwie.
-I...? - zapytałem niepewnie.
-Co się dzieje, kiedy dwoje ludzi jest ze sobą? - mówił naprawdę cicho. Głos mu drżał mocno.
-Kochają się?
-Tak. Kochają się. Czują do siebie ten psychiczny pociąg, chemię, no i oczywiście fizyczny. Uprawiają seks.
-Jak my.
-No właśnie. Jak my. Ale co się czasami dzieje, kiedy kochają się tak naprawdę mocno i chcę być już ze sobą zawsze? Chcą czymś zwieńczyć tę miłość.
-Biorą ślub?
-Biorą ślub. Ale czasami starają się o coś innego. Przed ślubem, po ślubie. Czasami to się dzieje przypadkowo, ale zawsze muszą się kochać w ten fizyczny sposób.
-No nie wiem... Dziecko, czy coś.
Taka nie odpowiedział.
-Chodzi o dziecko? - zapytałem niepewnie. Raniona Taki zadrżały. Pociągnął nosem. - Kotku, co się stało?
-Dziecko - powiedział cichutko. - Nigdy nie urodzę ci dziecka.
Przełknąłem ślinę.
-Ale ja...
-Nigdy, rozumiesz? Weźmiemy ślub, ale nigdy nic się więcej nie stanie. Wcześniej nawet o tym nie myślałem. Nie zastanawiało mnie to. To nie fair, że nie mogę tego dla ciebie zrobić.
Pogładziłem go po brzuchu.
-Przecież nie musimy... I nie zależy mi na tym mocno. Wystarczy, że mam ciebie.
-Chciałbym je dla ciebie nosić, urodzić i wychować. Chciałbym, żeby to było dziecko takie piękne ja ty. Chciałbym, mieć świadomość, że urodziłem mojemu jedynemu takie cudne maleństwo. Chciałbym, żebyś był ze mnie i z naszego dziecka dumny.
Nagle Taka całkiem się rozkleił. Przygarnąłem go do siebie mocniej.
-Ale tego nie zrobię, bo jestem mężczyzną. Dlaczego nie jestem kobietą, Yuu? Dlaczego nie mogę być z tobą w normalnym, heteroseksualnym związku? Dałbym chyba wszystko, byleby móc dać ci normalną rodzinę, być twoją żoną, urodzić ci dzieci. Mógłbyś mnie trzymać za piersi, szerokie biodra, a nie za płaską dechę.
-Przykro ci, bo nie będziemy mieć swoich dzieci. Ale to jest powód do płaczu. Takanori, możemy być szczęśliwi bez dzieci.
Taka milczał.
-Kotku?
-Może masz rację. Yuu... Wszystkiego najlepszego - mruknął jeszcze.
Od tamtego wieczora Takanori był strasznie przygnębiony. W końcu postanowiłem jakoś z nim o tym porozmawiać. Prawie doszło między nami do kłótni, ale ostatecznie Takanori chyba zrozumiał, że żadne dzieci nie są nam potrzebne.


Gdy tylko Taka wrócił do Matsue, rozpoczął się w moim życiu paskudny okres. Zadzwonił do mnie były przyjaciel z Mie. Podał mi dokładną datę mojej śmierci.


-----


"WSTAW KURWA TEN TEGO MIGDAŁA" Kornik po dowiedzeniu się, że napisałam rozdział.
Całość nie jest sprawdzona, ponownie przeczytana czy coś takiego i w kilku miejscach miałam coś jeszcze chyba dopisać (chyba na pewno), ale Kornik mnie zaraz pobiję, dlatego wybaczcie błędy i inne takie...

Do następnego rozdziałuu~! 

Komentarze

  1. Yay. Pierwsza! Supi rozdział. XD

    OdpowiedzUsuń
  2. Ty chcesz zabić Yuu! Nie zezwalam na to!
    Wow seksy wow taka masochista wow fajnie opisane wow podobały mi się baaaaaaardzo wow.
    Yuu taki kochany ;-;
    Niecierpliwie wyczekuje ślubu chociaż wątpię by należał do zwykłych spokojnych uroczystości.

    OdpowiedzUsuń
  3. Doczekałam się!
    Rozdział bardzo mi się podobał, zresztą jak każdy.
    Nawet gdybym chciała coś skrytykować, to nie potrafię XD

    Yuu [*]

    OdpowiedzUsuń
  4. Woew super Ruki sado maso fajnie wyszlo..ale ale chcesz zabic Yuu no nie no nie zezwalam..no chyba ze zrobic 2 wersje zakonczenia smutna i szczeliwa

    OdpowiedzUsuń
  5. Kornik, Kornik, jo jo ty nie zwalaj na mnie winy kochana :D Rozdzialik super, wyczekany, wypłakany i tak dalej. Co ty zrobiłaś z Takaczanem ? Dorasta ? Niee... Podoba mi się taki Takaczan. No i nie mogę się doczekać ślubu ! Co do tej daty śmierci... Chyba nie chcesz uśmiercić Jó czana ? Takanori jeszcze nie wie jak się używa rączek do.. no ten tego ;D
    Korkrtweet

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejka,
    wspaniały rozdział, och niegrzecznych Taks, nie mów że Yuu umrze, ta końcówka mnie przeraża...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja nie nie mogę... jak Yuu umrze to takiego rozdziału nie skomentuje. Szargasz moje nerwy, a ja się tu o niego martwię! (i po cichu liczę, że będzie żył).
    Smutek :(

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

DZIĘKUJĘ

Popularne posty