Migdałowe serce IV 14
O cyckach
Następnego
dnia Taka był bardzo niemrawy. Patrzył na mnie jak mała zagubiona
owieczka na pasterza i nawet nie ruszał się z łóżka. Wziąłem
wolne w pracy, co nie spodobało się szefowi.
-Shiroyama,
to drugi raz w tym tygodniu - oznajmił srogim tonem.
-Wiem,
bardzo przepraszam. Moja młodsza siostra się rozchorowała i nikt
prócz mnie nie może się nią zająć.
Mężczyzna
westchnął.
-Wiesz,
zostań już z nią do końca tygodnia. Jutro rano wyślę ci kwity i
zwyczajnie odrobisz swoje w domu. Nie spiesz się. Jak jest chora, to
po prostu się nią zajmij.
-Dobrze,
dziękuję bardzo.
-Oczywiście
to urlop bezpłatny.
-Tak,
tak - skrzywiłem się. Bezpłatnie czy nie, wolałem zostać z Taką.
Chociaż facet i tak kazał mi wykonać pracę, ale nie w biurze, a u
siebie. Jakby nie patrzeć, powinienem był dostać za to
wynagrodzenie.
-No
to do zobaczenia w poniedziałek. Niech ta twoja siostra zdrowieje.
-Dobrze.
Dziękuję.
Rozłączyłem
się z westchnięciem. Taka leżał obok mnie i patrzył na mnie na wpół przymrużonymi oczyma.
-Jak
tyś to zrobił? - pogłaskałem go po głowie. - Tak się nagle
rozchorowałeś.
-Tak
wyszło - przybliżył się, wtulając się w mój bok. Objąłem go
ramieniem.
-Ale
do końca tygodnia jestem z tobą sam. Nie cieszysz się?
-Nie.
Możesz mieć kłopoty w pracy.
-Kogo
ona teraz obchodzi. Chcę się tobą zająć - pocałowałem go w
czoło. - Taka, kochanie. Marzę tylko o tym, by być z tobą.
*
Jakiś
czas później przyszła Omi. Dziewczynę zaskoczył mój widok w
drzwiach. Pewnie spodziewała się Taki albo nikogo.
-Dlaczego
nie jesteś w szkole? - spytałem prosto z mostu.
-Dzień
dobry - powiedziała trochę oszołomiona.
-Wchodź
- przepuściłem ją w drzwiach i zamknąłem je za nią. Zaraz
poszedłem do sypialni, w której leżał Takanori. - Muszę wyjść
na razie.
-To
Omi? - upewnił się. Pokiwałem głową.
-Zaprowadzę
ją do szkoły. Za jakiś czas powinienem wrócić. Zadzwoń, jeśli
się gorzej poczujesz.
-Jasne
- odwrócił się do mnie plecami. Zakaszlał, a kołdrę naciągnął
bardziej na ramiona.
Wywróciłem
oczami. Wszedłem na łóżko i zawisłem nad Taką. Spojrzał na
mnie, a ja pocałowałem go w policzek.
-Gniewasz
się?
-Nie.
To nic takiego.
-Taka-chan
- znowu go pocałowałem. - Nie bądź zazdrosny. Nie masz o co.
Uśmiechnął
się tylko, dotykając mojego policzka.
-Im
szybciej pójdziesz, tym szybciej wrócisz.
Ja
i Omi zaraz byliśmy już w samochodzie. Dziewczyna siedziała przy
mnie nic nie mówiąc. Zastanawiałem się momentami, o czym ona
mogła tak intensywnie myśleć, że nawet się nie odzywała.
-Czemu
nie chodzisz do szkoły? - zapytałem.
Kątem
oka zauważyłem, że spojrzała w moją stronę. Starałem się
jednak patrzeć przed siebie na drogę.
-Po
co mam tam chodzić?
-Żeby
się uczyć, zdać do następnej klasy, znaleźć pracę, spotykać
się z przyjaciółmi. Każda normalna nastolatka to robi.
-Ale
ja nie. Nie jestem najwidoczniej normalna. Nienawidzę swojej klasy.
-Dlaczego?
Zrobili ci coś bardzo złego?
Burknęła
coś pod nosem.
-Mów
głośniej.
-Jest
tam chłopak, z którym raz się... No wiesz. Miałam go za kogoś
lepszego, ale on powiedział o tym wszystkim i teraz każdy ma mnie
za dziewczynę na jeden raz. Kilka osób proponowało mi nawet za to
pieniądze. Ty też chciałbyś wracać do takiej szkoły?
-Możesz
mi potem wskazać osoby, które proponowały ci seks - mruknąłem. -
Wymyślę dla nich jakąś karę.
-Ach,
dzięki - mruknęła.
Zatrzymałem
samochód na światłach.
-No
to... Yuu, ile lat ma Taka? - zapytała. Teraz to ja się mocno
zdziwiłem, patrząc na nią.
-A
coś się stało?
-No
bo... On ma siedemnaście, tak?
-Siedemnaście?
- powtórzyłem. - Skąd ci to do głowy przyszło.
-Tak
wygląda. Jak taki niespełna siedemnastoletni chłopaczek.
Parsknąłem
śmiechem.
-Aż
mi się przypomniało, jak ludzie mówili, że chyba jestem
pedofilem, kiedy zaczęliśmy się spotykać. Ale powiedz mi, po co
ci jego wiek? Wiem, że wygląda jak nastolatek, ale to mi się nawet
podoba.
-Bo
ja myślałam... Myślałam, że jak tak gustujesz w młodszych, to
może i ja mam szanse.
-Omi-chan,
Taka ma już ponad dwudziestkę na karku, studiuje nawet medycynę.
Otworzyła
szeroko oczy.
-On?
Studiuje? Medycynę?
-Konkretnie
wybrał sobie specjalizację w chirurgii dziecięcej. Jest na trzecim
roku.
-Wow
- mruknęła.
Światła
zmieniły się na zielone. Ruszyliśmy dalej.
-To
ile się spotykacie?
-Długo.
Ponad sześć lat.
Pokiwała
głową.
-Wywiad
robisz? - parsknąłem.
-Nie,
nie.
Dziewczyna
zamyśliła się na moment.
-Też
bym chciała kogoś tak poznać, zakochać się i być z nim na
zawsze.
-Piękna
wizja, no nie?
-Cudowna.
A jak się poznaliście?
Zacisnąłem
wargi.
-Na
jakiejś imprezie. To był całkowity przypadek.
-Nie
mów, że najpierw uprawialiście seks, a potem dopiero zaczęliście
się sobą interesować - zaśmiała się.
-Omi,
powiedz mi, czym ty się interesujesz właśnie w tej chwili? -
zapytałem. Trochę się zirytowałem. - Co cię tak bardzo obchodzi
moje życie prywatne? Mój związek nie powinien cię wcale
obchodzić.
-Ale...
-Nie
"ale". Zrozum po prostu, że Takanori i ja oraz inne rzeczy
z tym powiązane, to taki temat tabu. Rozumiesz?
Zauważyłem,
że lekko zmarszczyła brwi na dźwięk pełnego imienia mojego
narzeczonego. Nikt go tak w sumie nie nazywał często. Wszyscy
skracali sobie długie Takanori do Taka, które dość zabawnie z nim
kontrastowało (Taka - wysoki dop. aut.). Sam Taka twierdził, że
jeszcze na pewno urośnie. Osobiście nie chciałem tego, bo niebyłby
już tak samo mały i "poręczny". Ze swoim wzrostem mógł
się wszędzie wcisnąć i w sumie te jego małe rączki były
napraaawdę magiczne. Gdybym miał się jeszcze rozstreszczać nad
zaletami jego wzrostu, to pewnie sporo by tego wyszło.
-Przepraszam
- mruknęła.
-Już
nie przepraszaj. Skończmy po prostu ten temat.
Odwiozłem
Omi do szkoły i szybko wróciłem do mieszkania. Taka nie był
jednak sam, co mnie zaskoczyło.
-Mama?
- mruknąłem, widząc kobietę przy moim chłopaku. Takanori
siedział przy stole w kuchni i z cierpiętniczą miną grzebał w
talerzu z jakąś zupą.
-Jak
ty się nim zajmujesz, co? Włóczysz się, kiedy on tu kona -
wskazała na Takę, który poruszał ustami.
"Pomóż"
- odczytałem jego bezdźwięczną prośbę.
-Mamo,
byłem odwieźdź podopieczną do szkoły i zaraz tu wróciłem.
-Kochankę?
-Jaką
kochankę?! Toż to gówniara szesnastoletnia - potarłem skronie. -
Błagam, zostawmy już ten temat. Wróciłem i... I co ty tu robisz,
co?
-Obiecałam
Tarze, że podrzucę Tace nowy projekt do wglądu. Gdy go zobaczyłam
- pokręciła głową. - No błagam. Aż chce się nim zająć.
-Ciociu,
nie musisz... - Taka chciał zaprotestować.
-Milcz,
młodzieńcze. Nie sądziłam, że wychowałam ci tak
nieodpowiedzialnego narzeczonego.
Spojrzałem
na mamę, a potem na Takę.
-Kochanie,
wracaj do łóżka - powiedziałem. Matsumoto błyskawicznie
przemieścił się do sypialni. Zamknął za sobą drzwi.
Westchnąłem,
siadając przed swoją matką.
-Dlaczego
musisz mi to robić przed nim? - zapytałem. - Nie jestem idealny,
ale staram się dla niego.
-Ja
tylko...
-Proszę
cię. Jestem już dorosły. Wcześniej mogłaś odpowiadać za moje
błędy, jednak teraz to ja ponoszę odpowiedzialność za swoje
czyny. Nie musisz wtrącać się w nasz związek. Już wystarczy, że
chcecie nam zrobić wesele.
-Tak
bardzo go nie chcecie?
-To
wam zależy na tej szopce.
Moja
matka pokręciła głową.
-Jeszcze
zmienisz zdanie, Yuu. Ty i on będziecie nam jeszcze dziękować.
Kilka
godzin później zadzwonił mój telefon. Przyrządzałem akurat
obiad i odebrał Taka, który zaszył się z kołdrą na kanapie.
Okazało się, że był to Kouyou. Mężczyzna zadał mi dość
jednoznaczne pytanie.
-Był
ktoś od nich u ciebie?
-Nie
- wyjrzałem na korytarz. Z salonu dobiegał odgłos włączonego
telewizora. Takanori już się aż tak mocno nie przejmował mną i
Taką. - Dzisiaj nie widziałem nikogo.
-Mówiłeś
Tace?
-O
tym, że mnie śledzą? Nie. Na szczęście nie robią tego jakoś
dokładnie i regularnie.
-Coś
są słabo zorganizowani.
-Kiepskie
dowodzenie - mruknąłem. - Ale w razie czego, nasza umowa jest nadal
aktualna, prawda?
-Yuu,
obiecałem ci, no nie? Jesteś moim przyjacielem, a przyjaciół nie
opuszczam w potrzebie.
-Dziękuję
- odetchnąłem. Usiadłem na krześle i podparłem ręką głowę. -
Bezpieczeństwo Taki jest dla mnie w tej chwili najważniejsze.
-Chronić
pana młodego - zaśmiał się, a ja mu zawtórowałem. - Nigdy nie
sądziłem, że to powiem, ale cieszę się, że bierzecie ślub.
-Czyżbym
słyszał czystą ironię?
Kou
wypuścił głośno powietrze.
-Cholera,
masz mnie!
-Czyli
jednak się nie cieszysz, że się pobieramy?
-Nie
no, to dobrze. Będziecie uwiązani do siebie łańcuchem przysięgi
małżeńskiej jak pies do budy.
-Zabawne,
ale całkiem trafne porównanie.
Kou
zamilkł na jakiś czas.
-To
będzie trudne, wiesz o tym, prawda? Nie będę mógł być z nim
zawsze.
-Tak,
Kou, wiem. Ale i tak dziękuję, że się zgodziłeś.
-Drobiazg.
Na
tym zakończyliśmy rozmowę.
Dwa
dni później Taka czuł już się o wiele lepiej. Przez te dwa dni
prawie cały czas spał, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. On
drzemał, a ja odrabiałem swoje w domu. Niewdzięczny szef. Dopiero
w niedzielne popołudnie Taka zaczął jakoś się czuć. Jego buźka
nabrała kolorów i był bardziej rozmowny.
-Yuu-chan
- objął mnie od tyłu, gdy próbowałem coś ugotować.
-Tylko
nie wycieraj nosa w moją koszulkę - powiedziałem, bardziej
skupiając się na zupie w garnku. - Jak się czujesz?
-Już
mi lepiej. Naprawdę.
-To
dobrze.
Taka
trzymał się tak mnie przez cały czas. Tuptał za mną, obejmując
mnie jednocześnie w pasie. Mała przylepa.
Nazajutrz
poszedłem do pracy i mało nie zasnąłem w niej. Wiadomo, znowu nie
spałem. Dodatkowo, Takanori trochę mnie pomęczył, mówiąc mi o
czymś przez praktycznie całą noc. Zasnął przed czwartą, a ja po
czwartej. Gdy się obudziłem, on spał. Było trochę po szóstej.
Leżałem, patrząc na Takę pogrążonego w naprawdę spokojnym śnie. Często miałem okazję patrzeć na niego, kiedy spał, ale rzadko jego wyraz twarzy był wtedy taki zadowolony i odprężony, a
oddech równomierny i lekki. Z delikatnością dotknąłem jego
policzka.
-Aż
mi się miło robi, gdy na ciebie patrzę - powiedziałem cicho. -
Wiesz, chciałbym tak zawsze na ciebie patrzeć rano. Do końca
życia. Mógłbym cię chronić własnym ciałem, byleby nie zakłócać
tego spokoju, jaki masz na twarzy, kiedy śpisz. Piękne to, no nie?
Zabrałem
rękę.
Taka
odchylił lekko głowę w bok. Minimalnie. Zmarszczył brwi, ale po
chwili jego twarz znowu była pięknie odprężona.
-Chciałbym
ci powiedzieć mnóstwo rzeczy, ale wiem, że będziesz się martwił.
Ale nie przejmuj się, naprawdę. Dam sobie radę ze wszystkim. Dla
ciebie. I wiesz co? Nie załamuj się, kiedy mnie już nie będzie.
Kochaj wtedy, kogo chcesz i bądź z tą osobą szczęśliwy. Bo tego
chcę dla ciebie najbardziej.
Taka
zmarszczył uroczo nos, uśmiechając się przy tym. Musiał mieć
naprawdę miły sen. To dobrze. Aż sam się na ten widok
uśmiechnąłem.
Chociaż
w snach można zapomnieć o rzeczywistości.
Po
powrocie z roboty czekała na mnie w domu niespodzianka. Do drzwi
przyczepiona była karteczka. Zerwałem ją i przeczytałem wiadomość
zostawioną na niej.
Przygotowałem
ci kąpiel. Skorzystaj z niej od razu.
P.S
W
twoim imieniu odwołałem wszystkie korepetycje na dzisiaj.
Podziękujesz mi potem~♥
Uniosłem
brwi w zdziwieniu. Co ten Takanori planował?
Zgodnie
z jego poleceniem na karteczce, wziąłem kąpiel. Było mi tak
dobrze, że się nie spieszyłem. Taka specjalnie podmienił
kosmetyki (pewnie powszednie wyrzucił) do ogólnej pielęgnacji
ciała. Zamiast wyrazistego zapachu typowo męskiego żelu, mogłem
wąchać przyjemnie cytrusowy płyn do kąpieli. Z ciekawości
sprawdziłem skład jednego z tych jego kosmetyków. Zero SLS. Tego
bym się po nim spodziewał.
Gdy
skończyłem się myć, poszedłem do sypialni. Na łóżku leżały
poskładane ubrania, a na nich była kolejna karteczka.
Misiu,
załóż to~♥
Co
go wzięło z tymi serduszkami? - pomyślałem. Mimo wszystko to było
miłe i słodkie. Nie miałem pojęcia, co mógł planować, ale
frajdę sprawiało mi trzymanie się jego wskazówek.
Ubrałem
się w to, co mi przygotował. Były to całkiem nowe ubrania,
jeszcze pachniały sklepem. Wyraźnie widziałem typowy, miejski styl
Takanoriego. Czarna bokserka z nadrukowanym napisem do
it harder.
Zaśmiałem się, po zobaczeniu tego. Poczucie humoru trzymało się
mojego humoru jak nigdy. Do tego były czarne slipy w różowe usta,
pocałunki, czy jak to inaczej nazwać. Potem ubrałem spodnie z eko
skóry. Ledwo się w nie wcisnąłem. Opinały mnie zdecydowanie za
mocno i cisnęły w strategicznych miejscach.
-Co
ja jestem? - mruknąłem pod nosem.
Oto
ja, Shiroyama Yuu, ubrałem skórzane spodnie.
Przemieściłem
się do salonu. Na drzwiach od pomieszczenia była kolejna karteczka.
Nie
wchodź ♥
Nacisnąłem
klamkę. Drzwi były zamknięte na klucz.
-Czytać
nie umiesz? - Taka wyskoczył nagle z kuchni. Odskoczyłem zaskoczony
od drzwi. Taka zamachnął się na mnie chochlą i uderzył mnie nią
w tors. - Nie wchodź, to znaczy, że masz nie wchodzić. Takie to
trudne?
Zmierzyłem
Takę wzrokiem od stóp do głowy. Mój przyszły mąż (żona?) miał
na sobie czarne, rurki oraz fioletową koszulkę z wcięciem w serek.
Część jego stroju zakrywał ciemnoniebieski fartuch.
-Co
to za cyrk?
-Cicho
bądź. Chodź na obiad - złapał mnie za rękę, po czym pociągnął
mnie do kuchni. Na stole był rozłożone jakieś potrawy, na których
widok zaczęło mnie ssać w żołądku.
-Co
to za uczta? - zapytałem. Taka staną tyłem przede mną i odgarnął
włosy. Rozwiązałem supeł od jego fartuszka.
-Obiad
- wzruszył ramionami. Złożył fartuch, po czym schował go do
szafki.
Obrzuciłem
wzrokiem stół. Sałatka z tuńczyka, kurczak w sosie,
kilka, drobnych porcji sushi, yakitori, tonkatsu i... Smażona
wołowina. Na to ostatnie mocno się zdziwiłem.
-Wołowina?
-Jest
jak guma, ale ją lubisz, prawda?
-No...
No tak. Taka, wszystko dobrze?
Matsumoto
odwrócił się w moją stronę. Uśmiechnął się i pokręcił
głową.
-Raz
zrobiłem wołowinę, a ty się pytasz, czy wszystko dobrze.
-Bo
to... Dziwne dość.
-Misiu,
no co ty - zaśmiał się. Podszedł do mnie, po czym pocałował
mnie w policzek.
Złapałem
go za nadgarstki. Spojrzał na mnie zaskoczony, ale nie odsunął
się. Patrzył na mnie, a ja na niego, uważnie badając
najdrobniejsze szczegóły na jego twarzy.
Im
dłużej przebywałem z Takanorim, tym bardziej się przekonywałem,
że on i Yuri mieli tyle samo wspólnych cech jak i różnic. Był
jej synem, co się temu dziwić, prawda? Ale to nie chodziło o
zwykłe więzy krwi. On był nią, a ona była nim. Jednocześnie
oboje nie mieli ze sobą nic wspólnego. Jakby byli swoimi odbiciami.
Czułem,
że Yuri jest gdzieś przy Tace w takich chwilach, jak ta. Trzymam go
za ręce, nasze ciała stykają się ze sobą. Patrzymy sobie bez
skrępowania w oczy, a powietrze wokół nas przepełnione jest
intymnością. A Yuri? Yuri stoi oparta na ścianę i patrzy. Uważnie
śledzi każdy ruch Taki i mój. Dostrzega każdy ruch, mrugnięcie,
czy oddech. Beznamiętnie ogląda.
Ale
jednocześnie jej tu nie ma. Nie istnieje. Jesteśmy sami. Jest
głupim złudzeniem.
Czasami
myślałem, czy naprawdę popełniła samobójstwo z mojego powodu.
Gdyby tak było, musiałaby być we mnie zakochana. Zakochana w
siedemnastoletnim smarkaczu, który był nią tylko zafascynowany.
Dawałem jej to odczuć we wszystkim. W końcu nie zniosła tego. Nie
potrafiła dłużej wytrzymać swojego nieszczęśliwego życia. Nie
mogła dłużej żyć ze świadomością, że nikt jej nigdy nie
kochał i nie miał nigdy pokochać. Czuła się przeklęta. Ludzie
kochali nie ją, a jej urodę i ciało. Była nikim i zdawała sobie
z tego sprawę. To ją skłoniło do samobójstwa.
Z
tego, co wiedziałem, po urodzeniu Jiro, Yuri miała depresję, z
której wyszła. Przez jakiś czas była nawet szczęśliwa. Sato
powiedział, że jej nie zostawi samej, ale zrobił to tylko i
wyłącznie dla dziecka. Nie sypiał z Yuri i nie kochał jej wcale.
Czuł się z nią jednak silnie związany. Była jego przyjaciółką
od serca. Nie żoną, czy kochanką. Jednak dogadywali się dobrze.
Po
narodzinach Taki, wszystko się zmieniło. Yuri i Satoru oddalili się
od siebie. Przestali być dla siebie bliscy. Takanori dorastał
otoczony opieką matki i starszego brata. Jiro był jego jedynym,
męskim wsparciem. Jednak starszy brat szybko zaczął żyć na
własny rachunek. Taka został sam w najtrudniejszym okresie, okresie
dojrzewania. Yuri nie była w stanie być dla niego jednocześnie
matką i ojcem, a Satoru nie potrafił rozmawiać z nieswoim
dzieckiem.
-Wszystko
dobrze? - zapytał. - Nie wysypiasz się ostatnio. Jesteś strasznie
blady.
-Nie
przejmuj się - puściłem jego ręce.
Taka
obrzucił mnie spojrzeniem pełnym oburzenia.
-Nie
rób sobie ze mnie jaj. Mam się nie przejmować? Twoje życie wisi
na włosku, a ja mam być spokojny?
-No
tak.
-Śmieszne,
naprawdę - wycedził, a mnie przeszedł nieprzyjemny dreszcz.
-Kotku,
to tylko chwilowe.
Takanori
zignorował tę uwagę. Zaraz usiedliśmy do stołu. Nawet się do
siebie nie odzywaliśmy.
*
-Jesteście
w końcu!
-Przepraszamy
za spóźnienie.
-Już chcieliśmy zacząć bez was.
-Co
zacząć?
Przyjechaliśmy
do mojej mamy, która nagle zadzwoniła do nas. Zaproszenie było
nagłe, ale skorzystaliśmy z niego, a raczej to Taka o tym
zadecydował. Nie pytał się mnie o zdanie, co mnie zaskoczyło.
Staraliśmy się razem wszystko planować.
Zdjęliśmy
ubranie wierzchnie, po czym poszliśmy do salonu. Chciałem złapać
Takę za rękę, jednak on szedł przede mną w sporym oddaleniu i
wciąż był zły. Nie odzywał się do mnie, a jak już musiał, to
bardzo złośliwie. Patrzyłem tak na plecy Takanoriego i nawet nie zauważyłem (a przynajmniej nie od razu) wielkiego napisu zawieszonego na ścianie
"Sto lat Yuu". Ale od razu rzuciła mi się w oczy moja
oraz Taki familia.
-Wszystkiego
najlepszego, Yuu!
Spojrzałem
krzywo na cały ten tłum, jednak zaraz się uśmiechnąłem. Czyli o
to chodziło.
Taka
stanął pod ścianą, kiedy mama pociągnęła mnie do stołu, na
którym stał tort. Szybko zapalili świeczki na nim, a ja musiałem wymyślić jakieś życzenie. To był chyba najgorszy problem.
Powiodłem wzrokiem za Takanorim, który patrzył gdzieś w
przestrzeń. Powoli zaczynałem się martwić, bo jego naburmuszenie
jeszcze nie minęło.
-Taka,
chodź tu - powiedziałem. Mężczyzna podniósł na mnie wzrok.
Wszyscy inni również na niego spojrzeli w pewnym sensie zaskoczeni.
Taka zawsze stał przy mnie, a teraz nawet nikt go nie zauważył.
Podszedł do mnie, zaciskając usta, co nie uszło mojej uwadze. Gdy
tylko znalazł się przy moim boku, przyszło mi na myśl jedno. Żeby
już zawsze z nim być. Zdmuchnąłem świeczki, a wszyscy zaczęli
śpiewać sto lat. Gdy skończyli, Takanori błyskawicznie gdzieś
się wycofał, a ja zostałem zaatakowany falą życzeń i prezentów.
Sam
w sumie nie wiedziałem, kto wpadł na pomysł, żeby zrobić taką
imprezę. Byli na niej Satoru i Tara z Sorą oraz Jiro z Yasumi i ich
córką. Miałem szczęście, że starszy brat Takanoriego
zaakceptował nasz związek, bo nigdy nie chciałem miecz nim na
pieńku. Oczywiście była też moja mama i, co mnie zdziwiło, moja
siostra z mężem i sześcioletnim synem. Męża mojej siostry nigdy
nie spodziewałem się zobaczyć. Nie lubił mnie. Był również mój
brat z żoną, synem i pół kolejnym członkiem rodziny w drodze.
Były jeszcze dwie moje ciotki oraz koleżanka mamy. W takim składzie
wszyscy siedzieli przy stole i jedli, a dzieciaki bawiły się po
kątach.
-No,
chłopcy, może dziwnie to brzmi, ale teraz wy będziecie brać ślub
- parsknęła moja matka. Wypiła sobie drinka, a zbyt mocnej głowy
to ona nie miała, dlatego trochę się śmiała.
Zerknąłem
na Takę, który siedział obok mnie. Patrzył w swój talerz.
-No
tak, teraz my - uśmiechnąłem się.
-Jak
wam idą przygotowania? - zagaiła ciocia.
-Jakoś...
Trudno to nazwać typowymi przygotowaniami. Może Taka coś o tym
powie? No, nie, Taka? Bardziej w to się angażujesz.
Takanori
spojrzał najpierw na mnie, a potem na tłum wpatrzonych w niego
oczu.
-Słucham?
-Mówimy
o waszym ślubie - podpowiedziała mu Tara.
-Żadnego
nie było przecież jeszcze.
-Ale
są jakieś plany, prawda?
-A,
no tak. Plany.
-I
jak wam idzie?
Matsumoto
wzruszył ramionami. Moja ciotka poczuła się chyba urażona jego
zachowaniem, jednak ja i Tara od razu wyczuliśmy, że jest coś nie
tak.
-Dobrze
się czujesz? - zapytałem.
Takanori
spojrzał na mnie, pełnymi jakiś dziwnych obaw oczami. Coś się
stało, a on mi nie powiedział.
-Mógłbyś
pójść ze mną do łazienki? - pochylił się w moją, a ja w jego
stronę, dlatego praktycznie mówił mi to na ucho.
-Słabo
ci? - oddaliliśmy się minimalnie od siebie. Powiedziałem to jednak
na tyle głośno, że usłyszeli nas pozostali zgromadzeni.
-Nie
o to chodzi - pokręcił głową. - Nie w tym sensie. Po prostu zaraz
nie wytrzymam - wymamrotał.
-To
chodź - wstałem, łapiąc go pod rękę. Coś się musiało dzisiaj
stać, że miał atak w takim momencie. - Przepraszam, zaraz
przyjdziemy.
Poszedłem
z Taką do swojego pokoju. Mężczyzna szybko wbiegł do łazienki z
nim złączonej, rozebrał się i wskoczył do wanny. Odkręcił
wodę, a ja zaciągnąłem lekko zasłonkę i usiadłem na podłodze,
opierając się o wannę.
-Co
się stało? - spytałem.
Odpowiedź
jednak nie nadchodziła. Woda lała się z prysznica, a ja cicho
westchnąłem.
-Taka?
- podniosłem się, odchylając lekko zasłonkę. Matsumoto siedział,
obejmując swoje nogi. Kiwał się w przód i w tył. Wystraszyłem
się, widząc go w takim stanie. - Takanori, co ci?
Podniósł na mnie wzrok. Płakał.
-Przepraszam.
To twoje urodziny, ale nie dałem już rady.
-Stało
się coś dzisiaj?
Taka
milczał.
-Stało
się...
-Dlaczego
mi nie powiedziałeś, że tu są? - zapytał. - Myślałem, że umrę
ze strachu. Szli za mną cały dzień.
-Kotku,
ja...
-Szli
za mną krok w krok. Rozumiesz? To było okropne. Miałem wrażenie,
że coś mi zrobią.
Pogłaskałem go po mokrych włosach. Zaczął jeszcze mocniej płakać.
-Wszystko
dla ciebie przygotowałem. Ale nie dam już rady. Przepraszam, Yuu.
*
Wróciliśmy
do reszty po prawie godzinie. Wszyscy od razu zaczęli nam dogadywać,
że wiadomo, co takiego robiliśmy. Taka nawet na te docinki nie
reagował. Ja jedynie uśmiechałem się za każdym razem, gdy ktoś
rzucił czymś takim. Usytuowaliśmy się z Takanorim na kanapie w
pokoju dziennym, gdzie byliśmy sami. Taka przytulał się do mnie, a
ja obejmowałem go ramieniem.
-Dlaczego
mi tego wcześniej nie powiedziałeś?
-Bo
to twoje urodziny. Nie chciałem cię martwić.
Westchnąłem.
-Ale
wiesz, w domu mam dla ciebie specjalny prezent - zamruczał mi przy
uchu.
-Prezent?
A co to mi chcesz jeszcze dać?
-Siebie.
Poczułem
ekscytację zbierającą się w moim brzuchu. Taka zaśmiał się.
Chyba robiło mu się lepiej.
-Naprawdę?
-Uhm
- objął moją rękę.
-To
chyba wracamy już, no nie?
Takanori
zaśmiał się. Wyobraziłem sobie, jak nagi Taka zawinięty we
wstążeczkę wyskakuje z pudełka. Rozmarzyłem się na to tak
bardzo, że aż poczułem, że robi mi się ciasno w spodniach.
-Chyba
nie. Przyjęcie jeszcze trwa.
-Kotku,
stanął mi - mruknąłem przez zaciśnięte zęby.
Taka
spojrzał na moje krocze, a ja założyłem nogę na nogę, by ukryć
jakoś erekcję. Nie było mi z tym wcale komfortowo.
-Nikt
nie zwróci na to uwagi - zapewnił mnie.
Cała
impreza przebiegła spokojnie i obyła się bez incydentów. Takanori
i ja ulotniliśmy się w końcu pod pretekstem, że jutro mam pracę
i mam jeszcze parę rzeczy do zrobienia. Do zrobienia z Takanorim,
oczywiście, ale tego nikomu nie powiedziałem.
-Fajnie
było - mruknąłem, kiedy siedzieliśmy w samochodzie i jechaliśmy
już do siebie. - Dzieciaki miały chyba największą frajdę z tego
wszystkiego.
-Chyba
- mruknął bez przekonania. Zerknąłem na niego.
-Coś
nie tak?
Pokręcił
głową.
W
ciszy pojechaliśmy do domu. Gdy już byliśmy w mieszkaniu, Takanori
zamknął się w salonie od środka. Nawet nie zauważyłem kiedy.
Gdy mnie wpuścił, zdębiałem. Taka przebrał się w opięte,
krótkie spodenki oraz bokserkę. Ustawił wszędzie świeczki oraz
podgrzewacze, które po chwili stały się jedynym oświetleniem.
Złapał mnie za ręce, po czym podprowadził mnie do kanapy.
Usiadłem na niej, czekając na rozwój sytuacji.
Taka
usiadł obok mnie. Sięgnął po pilot od telewizora oraz dvd. Na
ciemnym ekranie zaraz pojawił się obraz. Nie byle jaki obraz.
Takanori postanowił puścić mi film pornograficzny.
Zamurowało
mnie. Przełknąłem ślinę, zerkając to na mojego narzeczonego, to
na ekran. Taka z uwagą patrzył na ekran telewizora. Oddychał
równo. Miałem wrażenie, że jego spodenki zaraz pękną w szwach.
Poprawiał swoją pozycję co jakiś czas. Wiercił się, dyskretnie
poprawiając strój.
Ale
mimo wszystko, podobało mi się to, jak Takanori wyglądał. Ubranie
po części odsłaniało blade, zgrabne nogi Taki. Jego krocze
uciśnięte było przez materiał spodni, dlatego bez trudu byłem w
stanie dostrzec jego przyrodzenie. Bokserka dopasowała się do niego
jak druga skóra.
Zacisnąłem
wargi, kiedy na ekranie w końcu zaczęli się pieścić. Mężczyzna
zabawiał się piersiami swojej partnerki. Kobieta pojękiwała przy
tym, a ja wypuściłem głośno powietrze. Nie uszło to uwadze Taki.
Oparł się o moje ramię, wyciągając się. Wystawiał na próbę
moją samokontrolę na próbę. Gdybym zaczął teraz, zepsułbym
pewnie cały zaplanowany przez niego wieczór.
-Myślisz,
że ma sztuczne cycki? - zapytał.
Zerknąłem
na ekran. Kobiece piersi nie podniecały mnie same w sobie. Bardziej
podniecało mnie to wszystko, co się działo w filmie.
-Może
i ma sztuczne. Nie znam się tak dobrze.
Taka
parsknął.
-Wydaje
mi się, że są sztuczne. Są za ładne.
-Za
ładne, mówisz? - zerknąłem na Takę i kolejny raz przełknąłem
ślinę. Taka masował swoje sutki, nie odrywając wzroku od filmu.
-Są
sztuczne - podsumował. W tym samym momencie przestał dotykać
swoich sutków.
Kobieta
w filmie zaczęła robić dobrze swojemu partnerowi. Taka siedział
jednak i patrzył, a ja skręcałem się w agonii tuż obok niego. To
Taka miał zrobić pierwszy krok, nie ja. Odchyliłem głowę,
słuchając wydobywając się z głośników pomruków. Czułem, jak
na moje czoło wstępują kropelki potu. Mój penis był twardy i
nabrzmiały. Ledwo już znosiłem te tortury.
-Wszystko
dobrze? - zapytał Taka. Na początku z pewnością przemawiała
przez niego troska, ale kiedy zobaczył moje krocze, troska zamieniła
się w kokieteryjną zabawę.
Zdaje
się, że on również nie był w stanie już tego wytrzymać.
Położył swoją delikatną dłoń na moim kolanie. Przesunął nią
w stronę mojego uda.
-Uhm
- zerknąłem na niego. Starałem się panować nad ciężkim
oddechem, ale nie umiałem. Dodatkowo jego ciemne oczka świdrowały
mnie na wylot.
-Yuu
- zamruczał mi do ucha. Myślałem, że zaraz stopnieję przed nim.
Matsumoto
uklęknął przy mnie. Dotykał mnie po wewnętrznych stronach moich
ud. Niby to niechcący otarł się ręką o sam czubek mojej erekcji.
Zadrżałem.
-Już
nie wytrzymam.
-Nie?
- pocałował mnie lekko.
Objął
mnie, napierając kroczem o moją rękę, którą podpierałem się o
kanapę. Poruszał biodrami, a ja wyraźnie czułem jego erekcję.
Takanori
nie przerywał molestowania mojej ręki. Obejmował mnie ramieniem za
szyję, a prawą ręką sunął po moim torsie. Masował na zmianę
moje sutki, badał każdy, nawet najdrobniejszy mięsień mojego
brzucha. W końcu jego rączka spoczęła na moim kroczu. Gdy tak się
stało, ruchy jego bioder zmieniły się w powolne ocieranie. Sunął
w górę i w dół. Spojrzałem na jego rękę na moim prąciu
ukrytym jeszcze w spodniach.
-Jaki
twardy - zamruczał zmysłowo do mojego ucha. Przygryzł lekko jego
płatek, kiedy naparł mocniej kroczem na moją rękę. Po chwili
znowu wrócił do lekkich ruchów biodrami. - To musi już boleć,
prawda? Jest już taki nabrzmiały - mówił prosto do mojego ucha.
-T-taka...
-Hm?
- zaczął całować mnie wzdłuż mojej szczęki. - Słucham misiu -
nosem przesunął po moim policzku.
Palce
Taki muskały sam czubek mojej erekcji. Czasami przesuwał nimi po
całej jej długości.
-Lubisz
mnie torturować, no nie?
-Skąd
ci to przyszło do głowy?
W
końcu nastąpiła długo wyczekiwana przeze mnie chwila. Taka powoli
rozpiął guzik moich spodni oraz rozporek. Wsunął dłoń pod
materiał spodni i bokserek. Zacisnął drobną rękę na moim
penisie, a po chwili wysunął go z pętającego materiału tak, że
stał na baczność. Zacisnąłem powieki, mrucząc z zadowolenia.
-Och,
tak dobrze, prawda? - zaczął poruszać ręką na całej długości
mojego prącia.
Taka
odsunął się od mojej ręki i przestał mnie obejmować oraz robić
mi dobrze. Klęczał dalej przy mnie i poruszała ręką na swoim
kroczu. Odchylił głowę, drugą ręką przesuwając po swoich
udach.
-Yuu,
tak - zamruczał, odchylając głowę. Złapał za moją rękę i
przesunął ją ku swojemu kroczu. Kiedy moja ręka dotknęła jego
erekcji, poczułem, że znowu ja tu dominuję. Powoli poruszałem
dłonią na jego kroczu, a Taka pojękiwał przy tym. Jego ciało
było znacznie delikatniejsze od mojego, dlatego jemu wystarczył
najdrobniejszy dotyk.
Rozpiąłem
spodenki Taki. Chciałem je zsunąć, ale on odsunął się ode mnie.
Zdjął swoją bokserkę, po czym uniósł znacząco brwi, bym i ja
pozbył się górnej części odzienia. Zrobiłem tak. Takanori
wówczas wstał z kanapy i stanął przede mną.
-Wiesz,
na co mam ochotę? - uklęknął przede mną. - Mam ochotę na to,
byś mnie wziął od tyłu i posuwał z całych sił. Mocno, tak,
żebym krzyczał - rozsunął moje nogi. Jego głowa znalazła się
przy moim kroczu. - Dawno nie czułem takiego zwierzęcego pożądania,
a ty?
-Zwierzęcego...
-Chcesz
tego, prawda? Zawsze chcesz, ale nigdy tak nie robisz ze względu na
mnie. Ale wiesz, już nie mam siedemnastu lat. Nie odmawiam ci
niczego. Chcę się bawić podczas seksu na wszystkie możliwe
sposoby. Chcę cię zaspokajać. Nigdy nie byłeś ze mną do końca
spełniony, prawda? - spojrzał mi w oczy. Nie byłem pewny czy było
to pytanie retoryczne. - Wiem, że nie byłeś. Zawsze stawiałeś
moje dobro ponad własne zachcianki. Zawsze w tej samej, bezpiecznej
pozycji, zawsze w łóżku.
-Takano...
-Dlatego
teraz weźmiesz mnie tutaj, na tej kanapie i będziesz bawił się
moim ciałem.
-Ale
jak nie...
-Zrób
to, rozumiesz? - wstał nagle z podłogi i usiadł mi na udach. -
Masz to zrobić. Każę ci to zrobić.
-Nawet
jak będzie bolało?
-Ma
mnie boleć. Chcę to poczuć do bólu.
Pogładziłem
go po torsie. Taka zadrżał. Nawet jeśli teraz chciał, żeby było
mocno, to nadal miał delikatne ciało.
-Nie
wiem czy potrafię.
-Potrafisz.
-W
takim razie...
Błyskawicznie
zerwałem z Taki spodenki oraz bokserki. Szybko pojął, co chciałem
zrobić, dlatego zszedł ze mnie i zaczął ciągnąć za moje
nogawki od spodni. Pomogłem mu się pozbyć ich oraz mojej bielizny.
Zdjęliśmy skarpetki, rzucając je w kąt (Dlaczego nikt nigdy nie pisze o skarpetkach? Może jest im przykro? dop. aut. ). Takanori
usiadł mi na biodrach, od razu zachłannie wpijając się w moje
wargi. Zacisnął ręce na moich ramionach, a ja szybko przewróciłem
go na kanapę. Uderzył o nią plecami.
-No
nie - stęknął.
-To
naprawdę, że nie dajesz mi spełnienia - zamruczałem przy jego
uchu. - Jesteś cudny.
-Ale
chcę być lepszy. Chcę być twoim kochankiem w łóżku, nie
słodkim Taką.
-Nie
chcesz być moim słodkim Takanorim?
-Nie.
Nigdy więcej nie będę tym samym, małym i uroczym Taką - podniósł
się, a ja wraz z nim. - Pieprz mnie.
Taka
dotknął mojego policzka, po czym zniżył się błyskawicznie i
zaczął ssać żołądź mojego przyrodzenia. Jęknąłem,
odchylając głowę.
-Och...
Taka.
Matsumoto
pochylił się mocniej, biorąc mojego penisa w całości do ust.
Zaczął poruszać głową w górę i w dół, przytrzymując jedną
ręką moje prącie u nasady, a drugą lekko masował moje jądra.
-O
Boże, Taka - odchyliłem głowę, oddychając głośno. Mały
wiedział, co zrobić, żeby było mi dobrze.
Moje
ciało przechodziły przyjemne dreszcze. Taka raz przyspieszał, a
raz zwalniał. W końcu przerwał, po czym usiadł mi na biodrach.
Oparł się rękoma o mój tors. Pocałowałem go od razu i złapałem
w pasie, nie dając mu możliwości ucieczki. Ugryzł mnie w górną
wargę, co mnie cholernie zabolało. Poczułem w ustach smak krwi,
jednak nie przerywałem oralnej penetracji Taki. Wilgotne pocałunki
powoli przeniosłem na jego szyję. Zszedłem z nimi do jego ramion,
aż w końcu lekko zacisnąłem na jednym wargi. Jęknął, głaszcząc
mnie po głowie.
-Mocniej.
Taka
uniósł biodra. Ukąsiłem lekko go pod obojczykiem.
-Mocniej!
Tylko na tyle jesteś w stanie sobie pozwolić?
Parsknąłem.
Zaraz zacząłem ssać jego sutki. Taka starał się nie pojękiwać
przy tym, ale doskonale wiedziałem, że mu się to nie uda. Jego
brodawki były twarde i mocno odstawały. W końcu jedną
przygryzłem, na co on prawie krzyknął. Od razu tego pożałowałem,
bo sprawiłem mu silny ból.
-Jeszcze
- wplątał dłonie w moje włosy, a ja uniosłem głowę, patrząc
na niego. Jego twarz wyrażała pełne skupienie i podniecenie.
-Na
pew...
-Yuu!
Przygryzłem
drugi sutek. Taka odchylił się w rozkoszy.
Nagle
Takanori wyrwał się z mojego uścisku. Stanął na czworaka na
kanapie, wypinając się w moją stronę.
-Chcesz?
- zapytał. Mój członek zapulsował, domagając się penetracji
Taki. - Prezerwatywy są w paczce za kanapą wraz z żelem.
Odwróciłem
się i szybko odszukałem za kanapą pakunek. Wyciągnąłem go.
Wszystko było estetycznie zapakowane w papier i owinięte kokardką,
ale teraz tym się nie przejąłem. Rozwiązałem kokardkę, zerwałem
papier i wysypałem z dziwne ciężkiego kartonu wszystko, co w nim
było, na podłogę. Pejcz, kajdanki, opaska, dildo, dwie paczki
prezerwatyw żel analny kulki analne i knebel.
-Mam
tego na raz użyć? - zapytałem.
-Jeśli
chcesz - odwrócił się w moją stronę. Podniósł pejcz, po czym
zamachnął się nim na mnie. Uderzył batem ze świstem w powietrze
tuż przy mnie.
-Misiaczku,
nie każ swojemu kotkowi dłużej czekać.
Przełknąłem
ślinę. Głos Taki przepełniała wyższość, co nagle zrobiło się
dla mnie pociągające. Nigdy taki nie był podczas seksu.
-Już
- szybko wyciągnąłem jedną z prezerwatyw. Taka odrzucił pejcz,
po czym wrócił do swojej pozycji. Założyłem zabezpieczenie i
uklęknąłem za swoim kochankiem. Pochyliłem się nad nim, po czym
wszedłem w niego gwałtownie do końca. Taka wciągnął ze świstem
powietrze.
-Nareszcie.
-Tego
chciałeś? - zapytałem. Pochyliłem się nad nim, gryząc go w
ucho. Taka zajęczał cicho. - Tygrysie.
-Zrób
już użytek ze swojego kutasa, bo zaraz zmięknie w mnie.
Zrobiłem
dokładnie tak, jak mi kazał. Zacząłem poruszać biodrami.
Najpierw powoli, potem szybciej i szybciej, aż w końcu wpadłem w
tępo, w którym Takanori zaczął wydawać z siebie dosyć wymowne
dźwięki.
-Dobrze
ci? - zapytałem. Niemal przykrywałem go swoim ciałem. Moja klatka
piersiowa ocierała się o jego plecy. Taka tylko zajęczał i sapał
głośno. Zsunąłem jedną z dłoni na jego pośladek. Klepnąłem
go. - Odpowiedz!
-Tak,
dobrze mi! - niemal krzyknął. Klepnąłem go znowu.
-Tak?
- podsniosłem się i spojrzałem na Takę z góry. Drżał cały z
podniecenia.
-Och,
Yuu.
Nagle
powiedział coś tak nieskładnie, że zrozumiałem, że otarłem się
o okolice jego prostaty. Taka sam poruszał biodrami. Złapałem jego
prącie oblepione preejakulatem i szybko zacząłem poruszać ręką.
Wygiął się, bardzo szybko poruszając biodrami.
-Nie,
Yuu, ja zaraz... Ja... Przestań... Yuu!
Czułem
silny ucisk w lędźwiach, dlatego już nie starałem się zwalniać.
Takanori już szczytował. Jego penis był strasznie twardy i
nabrzmiały. Zaraz trysnęła z niego sperma. Doszedł, a ja
spuściłem się zaraz po nim. Jęknąłem głośno, mając orgazm.
Czułem jak ciecz pełna plemników opuszcza moje ciało. Dawno nie
miałem tak obfitego wytrysku. Taka regulował pode mną oddech, a ja
pozbywałem się z siebie resztek nagromadzonego ejakulatu. Wyszedłem
zaraz z niego i zdjąłem prezerwatywę, która była w opłakanym
stanie. Kilka chwil dłużej, a mogłaby pęknąć.
-Yuu...
- Taka przewrócił się na bok. Zamknął oczy.
-Boli?
- zapytałem.
-Zanieś
mnie do łóżka. Sam nie dam rady.
Wstałem
z kanapy i wsunąłem pod niego ręce. Chwyciłem go i
najdelikatniej, jak tylko umiałem, podniosłem. Taka jęknął coś.
Ostrożnie zaniosłem go do sypialni i położyłem na boku w łóżku.
Kucnąłem przed nim.
-Posprzątam
tam, dobrze? Zaraz przyjdę.
Nieznacznie
kiwnął głową. Szybko uporałem się z bałaganem w salonie.
Prezenty od Taki schowałem do szafki z bielizną. Wróciłem do
swojego małego pasjonaty SM i położyłem się obok niego. Leżał
na boku, tyłem do mnie kołdra przykrywała go do pasa. Sunąłem
palcem po jego plecach, kreśląc jakieś figury geometryczne.
-Dziękuję
ci za dzisiaj - powiedziałem.
-To
nic - powiedział cicho.
-Mocno
boli?
-Nie
- westchnął.
-Na
pewno?
-Przytul
mnie - mruknął.
Przysunąłem
się do niego. Moje ciało idealnie przylegało do jego. Jedną ręką
objąłem go w pasie, a drugą wsunąłem mu pod głowę. Taka znowu
westchnął.
-Cały
dzień jesteś jakiś nieswój - stwierdziłem.
-Gryzie
mnie coś, odkąd zrobiliśmy te głupie przymiarki. Trochę dzisiaj
myślałem o naszym przeszłym małżeństwie.
-I...?
- zapytałem niepewnie.
-Co
się dzieje, kiedy dwoje ludzi jest ze sobą? - mówił naprawdę
cicho. Głos mu drżał mocno.
-Kochają
się?
-Tak.
Kochają się. Czują do siebie ten psychiczny pociąg, chemię, no i
oczywiście fizyczny. Uprawiają seks.
-Jak
my.
-No
właśnie. Jak my. Ale co się czasami dzieje, kiedy kochają się
tak naprawdę mocno i chcę być już ze sobą zawsze? Chcą czymś
zwieńczyć tę miłość.
-Biorą
ślub?
-Biorą
ślub. Ale czasami starają się o coś innego. Przed ślubem, po
ślubie. Czasami to się dzieje przypadkowo, ale zawsze muszą się
kochać w ten fizyczny sposób.
-No
nie wiem... Dziecko, czy coś.
Taka
nie odpowiedział.
-Chodzi
o dziecko? - zapytałem niepewnie. Raniona Taki zadrżały. Pociągnął
nosem. - Kotku, co się stało?
-Dziecko
- powiedział cichutko. - Nigdy nie urodzę ci dziecka.
Przełknąłem
ślinę.
-Ale
ja...
-Nigdy,
rozumiesz? Weźmiemy ślub, ale nigdy nic się więcej nie stanie.
Wcześniej nawet o tym nie myślałem. Nie zastanawiało mnie to. To
nie fair, że nie mogę tego dla ciebie zrobić.
Pogładziłem
go po brzuchu.
-Przecież
nie musimy... I nie zależy mi na tym mocno. Wystarczy, że mam
ciebie.
-Chciałbym
je dla ciebie nosić, urodzić i wychować. Chciałbym, żeby to było
dziecko takie piękne ja ty. Chciałbym, mieć świadomość, że
urodziłem mojemu jedynemu takie cudne maleństwo. Chciałbym, żebyś
był ze mnie i z naszego dziecka dumny.
Nagle
Taka całkiem się rozkleił. Przygarnąłem go do siebie mocniej.
-Ale
tego nie zrobię, bo jestem mężczyzną. Dlaczego nie jestem
kobietą, Yuu? Dlaczego nie mogę być z tobą w normalnym,
heteroseksualnym związku? Dałbym chyba wszystko, byleby móc dać
ci normalną rodzinę, być twoją żoną, urodzić ci dzieci.
Mógłbyś mnie trzymać za piersi, szerokie biodra, a nie za płaską
dechę.
-Przykro
ci, bo nie będziemy mieć swoich dzieci. Ale to jest powód do
płaczu. Takanori, możemy być szczęśliwi bez dzieci.
Taka
milczał.
-Kotku?
-Może
masz rację. Yuu... Wszystkiego najlepszego - mruknął jeszcze.
Od
tamtego wieczora Takanori był strasznie przygnębiony. W końcu
postanowiłem jakoś z nim o tym porozmawiać. Prawie doszło między
nami do kłótni, ale ostatecznie Takanori chyba zrozumiał, że
żadne dzieci nie są nam potrzebne.
Gdy
tylko Taka wrócił do Matsue, rozpoczął się w moim życiu
paskudny okres. Zadzwonił do mnie były przyjaciel z Mie. Podał mi
dokładną datę mojej śmierci.
-----
"WSTAW KURWA TEN TEGO MIGDAŁA" Kornik po dowiedzeniu się, że napisałam rozdział.
Całość nie jest sprawdzona, ponownie przeczytana czy coś takiego i w kilku miejscach miałam coś jeszcze chyba dopisać (chyba na pewno), ale Kornik mnie zaraz pobiję, dlatego wybaczcie błędy i inne takie...
Do następnego rozdziałuu~!
Yay. Pierwsza! Supi rozdział. XD
OdpowiedzUsuńTy chcesz zabić Yuu! Nie zezwalam na to!
OdpowiedzUsuńWow seksy wow taka masochista wow fajnie opisane wow podobały mi się baaaaaaardzo wow.
Yuu taki kochany ;-;
Niecierpliwie wyczekuje ślubu chociaż wątpię by należał do zwykłych spokojnych uroczystości.
Doczekałam się!
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podobał, zresztą jak każdy.
Nawet gdybym chciała coś skrytykować, to nie potrafię XD
Yuu [*]
Woew super Ruki sado maso fajnie wyszlo..ale ale chcesz zabic Yuu no nie no nie zezwalam..no chyba ze zrobic 2 wersje zakonczenia smutna i szczeliwa
OdpowiedzUsuńCudowny !!!
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńKornik, Kornik, jo jo ty nie zwalaj na mnie winy kochana :D Rozdzialik super, wyczekany, wypłakany i tak dalej. Co ty zrobiłaś z Takaczanem ? Dorasta ? Niee... Podoba mi się taki Takaczan. No i nie mogę się doczekać ślubu ! Co do tej daty śmierci... Chyba nie chcesz uśmiercić Jó czana ? Takanori jeszcze nie wie jak się używa rączek do.. no ten tego ;D
OdpowiedzUsuńKorkrtweet
To nie jest smieszne...
OdpowiedzUsuńHejka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, och niegrzecznych Taks, nie mów że Yuu umrze, ta końcówka mnie przeraża...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Ja nie nie mogę... jak Yuu umrze to takiego rozdziału nie skomentuje. Szargasz moje nerwy, a ja się tu o niego martwię! (i po cichu liczę, że będzie żył).
OdpowiedzUsuńSmutek :(