Migdałowe serce IV 16
O tym, jak mijał czas, o kłótniach i obietnicach oraz wyjeździe
Shiroyama leżał obok mnie. Spał. Oddychał
powoli i głęboko. Byłem odwrócony do niego tyłem. Nie mogłem nawet zmrużyć oka
po tym wszystkim, co wydarzyło się rano. Trząsłem się cały i miałem zaciśnięty
żołądek. Shiro rozumiał moje nerwy, jednak w ciągu całego dnia w ogóle mnie nie
dotknął. Teraz też mnie nie obejmował, chociaż miał w zwyczaju przytulać się
podczas snu. Miałem nadzieję, że rano wszystko jakoś się naprawi.
Całą noc nie spałem. Doskonale wiedziałem,
kiedy Shiro wstał i poszedł zapalić. Patrzył na mnie przez jakiś czas, czułem
jego spojrzenie na swoich plecach. Nic jednak nie powiedział, nie sprawdzał czy
śpię. Wyszedł po cichu z pokoju. Kilka minut potem poszedłem się umyć.
Napuściłem wodę do wanny i usiadłem w niej. Głowę miałem pustą i lekką jak
nadmuchany balon. Oparłem się o brzeg wanny, starając się uspokoić. Powoli
liczyłem pod nosem od jednego do stu, a później od stu do jednego. To jednak
nie pomagało. Złapałem się za głowę, szarpałem za włosy, aż w końcu zanurzyłem
się w wodzie cały. Siedziałem tak, dopóki nie zabrakło mi powietrza.
-Kurwa mać - zakryłem twarz dłońmi. Zacząłem
płakać. - Mam dosyć. Mam dosyć...
Nagle rozległo się pukanie. Podniosłem głowę,
wyczekująco patrząc w stronę drzwi.
-Taka, mogę wejść? - usłyszałem przytłumiony
głos Yuu. Brzmiał obojętnie.
Ochlapałem twarz wodą. Poklepałem się w
policzki, zaciskając powieki.
-Wchodź - odpowiedziałem. Starałem się
zapanować nad głosem.
Drzwi rozsunęły się. Odwróciłem się
błyskawicznie, chcąc udawać obojętność. Shiro zasunął drzwi. Oczami wyobraźni
widziałem, jak rozwiązuje pas kimona, które niedbale trzyma się na jego
umięśnionym ciele. Poła cienkiego materiału rozsuwają się, ukazując mięśnie na
brzuchu. Zsuwa z ramion kimono i odwiesza je na haczyk. Nagi podchodzi do
szerokiej wanny. Wsuwa najpierw jedną, potem drugą nogę do wody. Ciecz faluje
pod wpływem jego ruchów.
-Dobrze się czujesz? - usiadł obok mnie.
Spojrzałem na niego. Marszczył brwi.
-To nic - odpowiedziałem.
-Takanori, to wczoraj...
-Nie chcę o tym rozmawiać. Wiem, że to ważne,
jednakże nie potrafię teraz o tym mówić.
-Przepraszam - złapał mnie za rękę. Przesunął
palcem po rozcięciu na wewnętrznej stronie mojej dłoni. - To moja wina.
Wypuściłem głośno powietrze. Shiro objął mnie,
po czym pocałował mnie w policzek.
-Okłamujesz mnie, prawda? - spojrzałem na
niego. Zrobił lekko zaskoczoną minę. Czekał aż będę kontynuować. - Twierdzisz,
że nic ci nie będzie, kiedy tam pojedziesz. Tak mi bez przerwy wmawiasz.
Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć prawdy? Za kogo ty mnie w końcu masz? Wiem,
że każdy ma przed sobą jakieś drobne sekrety, ale to, do cholery, jest czymś,
co dotyczy nas obu. Kochasz mnie, tak? Ja ciebie również kocham i czuję się z
tym wszystkim okropnie.
Shiro milczał przez dłuższy czas. Patrzył na
delikatnie falującą wodę. Krople wody skapywały powoli z nieszczelnego kranu,
jakby odmierzały czas. Zastanawiałem się, o czym Yuu może myśleć.
-Dobrze - przerwał ciszę. - Zabiorę cię ze
sobą. Zrobię to jednak tylko wtedy, jeśli zrobisz to, co ci powiem.
-Co masz na myśli?
-Kotku, muszę cię trochę przygotować do tego
wyjazdu. Poćwiczysz troszkę, sam rozumiesz.
Zmarszczyłem brwi. Coś mi tutaj nie pasowało.
*
Yuu uśmiechnął się do mnie pogodnie, a ja
zacisnąłem dłonie w pięści. Wydawał mi się być całkowicie zrelaksowany. Miał
rozluźnione mięśnie, a ręce założył na biodra. Przełknąłem ślinę.
-No to zaczynasz? Tak jak mówiłem.
Zacisnąłem wargi w wąską linię. Ruszyłem
szybkim krokiem w jego stronę. Zamachnąłem się z forhend-u, chcąc uderzyć go w
brzuch. Moja ręka nie dotknęła jednak jego ciała. To była chwila. Yuu złapał
mnie za drugą rękę, wykręcając ją i jednocześnie zakładając mi ją na plecy.
Odwróciłem się mimowolnie pod wpływem jego działań. Złapał mnie za nadgarstek
ręki, którą zaciskałem w pięść. Podciął mnie, w konsekwencji czego upadłem na
kolana.
-Puszczaj!
-Ile razy mam ci to pokazywać? - puścił mnie,
po czym kucnął przy mnie. Potarłem obdarte i obolałe nadgarstki. Shiro
westchnął, widząc moją naburmuszoną minę. - Wiem, że nie jest przyjemnie. Nic
ci jednak na to nie poradzę.
-Nie umiem się bić - burknąłem.
Mój przyszły mąż pogłaskał mnie po głowie.
Wykorzystałem moment, kiedy to jedna z jego rąk była zajęta i pchnąłem go na
tatami. Shiro upadł na miękkie maty, wybuchając śmiechem.
-No proszę, jak chcesz, to potrafisz
sprowadzić mnie do parteru - przekręcił się na brzuch, wijąc się ze śmiechu z
mojego zachowania. Prychnąłem i zaraz usiadłem mu na plecach w odcinku lędźwiowym.
-Wio! - poklepałem go po łopatkach.
-Wyglądam ci jak koń?
-No wiesz, możemy to zrobić na jeźdźca. Wtedy
z pewnością będziesz konikiem.
-Zabawne. Ale masaż możesz mi zrobić. Pasuje
mi to.
Zacząłem lekko masować jego plecy, uważając
przy tym na bandaże na moich rękach. Yuu zamruczał cicho, kiedy z wyczuciem
sunąłem dłońmi po jego idealnym ciele. W końcu z całkowitą premedytacją
uderzyłem go w prawy pośladek. Podskoczył lekko, napinając się.
-A to co ma być?
-Masz taką świetną pupę - stwierdziłem,
klepiąc go na przemian po pośladkach.
-Nie miałem cię przypadkiem uczyć? -
przekręcił się na plecy, zrzucając mnie z siebie.
-Czemu ci nie pasuje, kiedy tak dotykam twoich
pośladków? - spytałem, ignorując jego wypowiedź.
-To wcale nie tak - wstał. - Lubię, kiedy mnie
dotykasz. Ale wiesz, jak szybko się przy tobie podniecam, no nie?
Poczułem się całkowicie zbity z tropu.
-Co to ma być? To brzmi, jakbyś nagle zaczął
unikać seksu. Seksu ze mną.
Yuu popatrzył na mnie w dosyć wymowny sposób.
Wstałem, mierząc się z nim wzrokiem.
-Lubisz, gdy o ciebie zabiegam, prawda? -
podszedł do mnie powoli jak skradający się kot. - I nie wiesz, co zrobić, kiedy
przestaję się starać.
-Ciekawa teoria - stwierdziłem. Patrzyliśmy
sobie prosto w oczy.
-Przyznaj się lepiej, że nie lubisz, kiedy
przestaję na ciebie naciskać.
-Może - uniosłem jedną brew ku górze. - Ale to
działa w obie strony.
-Co masz na myśli?
-Gdybym był zbyt łatwy, przestałbyś naciskać.
A gdyby tak się stało, nie czerpałbyś z tego żadnej przyjemności.
Shiroyama przez moment nie wiedział, co mi
odpowiedzieć. Odbiłem piłeczkę, a on jej nie odebrał. Ten mecz mogłem z dumą
uznać za wygrany.
-No, ciekawe - mruknął w końcu.
Parsknąłem, klepiąc go po torsie. Shiroyama
przyciągnął mnie do siebie, łapiąc mnie za rękę. Wykręciłem dłoń z jego
uścisku, po czym uderzyłem go w brzuch, tak jak próbowałem wcześniej. Nie
zrobiłem tego mocno, ale tak, by to poczuł. Skrzywił się nieznacznie.
-I jak? - zarzuciłem mu ręce na szyję. - Udało
mi się.
-Brawo - objął mnie w pasie. Pocałowaliśmy się
krótko. Shiro przesunął nagle jedną rękę na moje pośladki.
-A ty gdzie z tą rączką?
-Sama się zsunęła. Nie wiem jak.
Zaraz kontynuowaliśmy nasz lewe trening ataku
i samoobrony. Straciłem już rachubę, ile razy Shiroyama wykręcił mi ręce,
podciął mnie, czy najzwyczajniej w świecie przewrócił na tatami. Nie oszczędzał
mnie. Wiedziałem, że robił to, by mnie odpowiednio przygotować. Można by rzec,
że cały dzień dostawałem od niego wycisk. Przerwaliśmy dopiero, gdy wróciła
ciocia, a było to późnym wieczorem.
-Jestem wykończony - uwiesiłem się na Yuu.
Mężczyzna wziął mnie nagle na ręce. Zaniósł mnie po schodach do pokoju. Położył
mnie ostrożnie na futonie. Rozłożyłem szeroko nogi i uniosłem biodra.
-Może chciałbyś?
-Myślałem, że jesteś wykończony - usiadł na
piętach przede mną.
W odpowiedzi wzruszyłem lekko ramionami,
uśmiechając się lubieżnie.
Shiro bez zastanowienia usytuował się między
moimi nogami. Mruknąłem cicho, kiedy wsunął chłodną dłoń pod moją koszulkę.
-A może najpierw weźmiemy kąpiel?
Skorzystaliśmy z Yuu z łaźni. Napełniliśmy
wannę wodą i wskoczyliśmy do niej. Mruknąłem przeciągle, kiedy Shiro objął mnie
w pasie. Przez pewien czas siedzieliśmy w ciszy, rozkoszując się gorącą wodą.
-Trochę mnie zaskoczyłeś - powiedział Yuu,
przerywając ciszę. - Chodzi o dzisiejszy dzień.
-Wszystko mnie boli. Co w tym zaskakującego?
-Nie o to chodzi. Podnosiłeś się za każdym
razem, kiedy upadałeś. Wszystko cię bolało, byłeś zły, ale i tak wstawałeś.
-Moja chora ambicja - stwierdziłem. - Jak coś
robię, to muszę być najlepszy. Porażki nie wchodzą w grę. A poza tym, robię to
dla ciebie - oparłem się o niego. - Chcę, żebyś był ze mnie dumny.
Shiroyama pocałował mnie we włosy.
-Już jestem z ciebie dumny. Jesteś moim
wspaniałym Takanorim.
Zaśmiałem się. Zaraz pocałowaliśmy się z Yuu.
Z początku delikatnie, niewinnie. Zaraz ten czuły pocałunek przeistoczył się w
bardziej namiętny. Usiadłem Shiro na biodrach, a ten objął mnie w pasie. Wsunął
język do moich ust i splótł go ze swoim. Mruknąłem, zsuwając rękę. Dotknąłem
jego stwardniałych sutków. Usłyszałem mruknięcie wydobywające się z jego ust,
gdy ścisnąłem jeden.
-Zróbmy to tutaj - przerwałem pocałunek. -
Kochaliśmy się kiedyś w takim miejscu?
-Taka-chan - wplątał dłonie w moje mokre
włosy. - Tym razem chcę, żebyś był moim małym, słodkim kotkiem. To jest dla
mnie najbardziej podniecające - powiedział mi wprost do ucha.
-Zabrzmiałeś jak pedofil.
Shiro zaśmiał się. Zsunąłem rękę do jego
członka i zacząłem powoli poruszać na nim ręką. Mężczyzna mruknął z
zadowolenia. Położyłem głowę na jego ramieniu.
-Ale powiedz, nie podoba ci się, kiedy robimy
to trochę inaczej? - nie przestawałem poruszać ręką na jego penisie, który był
już całkiem twardy. Czułem, jak nabrzmiewał w mojej dłoni. Yuu był z każdą
chwilą coraz mocniej podniecony, mogłem to idealnie poznać po mimice jego
twarzy. Starał się nie patrzeć mi zbyt długo prosto w oczy, co chwilę odwracał
wzrok. Jego policzki były nieznacznie zaróżowione, usta ledwo widocznie
rozchylone. Oddech był cięższy i zdawało mi się, że lekko marszczył brwi.
Kiedyś tego aż tak nie dostrzegałem. Yuu skutecznie ukrywał swoje podniecenie,
w przeciwieństwie do mnie.
-Podoba mi się wszystko, co robię z tobą.
Lubię urozmaicenia. Ale kiedy widzę ciebie takiego o wiele pewniejszego siebie,
bardziej dominującego, to czuję się słaby i mały. Przyzwyczaiłem się, że kiedy
pochylam się nad tobą, wchodzę do twojego wnętrza, to mam przed sobą twarz
słodkiego chłopca, którego chcę chronić. Za każdym razem przeszywa mnie to samo
uczucie, że nie chcę, by coś ci się stało. Próbowałem myśleć o tym inaczej,
przecież nie jesteś dzieckiem. Ale nie umiem. Myśl o tym małym i słodkim Tace
podnieca mnie za każdym razem tak samo. Czasami rozmyślam tak o tobie, kiedy ja
jestem w Tokio, a ty w Matsue. Wyobrażam sobie twoje piękne, chłopięce ciało,
które tak kocham dotykać i pieścić. Nie potrafię znieść świadomości, że ktoś
inny miałby to robić.
-Nikt inny nie będzie mnie nigdy tak dotykał -
spojrzałem Shiro prosto w oczy. - Jesteśmy sobie przeznaczeni, Yuu.
Uśmiechnął się do mnie. Złapał mnie za biodra,
unosząc mnie delikatnie. Objąłem go za szyję, nabijając się na jego penisa.
-Tak, Takanori, jesteśmy sobie przeznaczeni -
przesunął dłonie na moje uda. - Jesteś tylko mój, a ja twój.
*
Następnego dnia Shiro musiał wyjechać do
Tokio. Nie chciałem się z nim rozstawać nawet na te kilka dni, dlatego od rana
byliśmy okropnie nieznośni dla innych. Chodziliśmy za rękę, przytulaliśmy się i
całowaliśmy na każdym kroku, a o czułych słówkach już nawet nie wspomnę.
Akurat postanowiliśmy iść do ogrodu z tyłu
domu. Wiśnie akurat zaczynały kwitnąć.
-W piątek przyjadę do Tokio - zapewniłem go. -
Poza tym, Tara ma dla mnie próbki materiałów.
-Tyle roboty z tym ślubem. - westchnął.
-Weźmiemy ślub i szybko się ulotnimy. Co ty na
to?
Stanęliśmy tuż przed altaną. Shiroyama ujął
moje dłonie w swoje. Spojrzałem na niego, cicho wzdychając. Wygląd Yuu zmienił
się przez te sześć lat, odkąd się poznaliśmy. Był znacznie mocniej umięśniony,
opalił się trochę i obciął włosy tak, że sięgały mu niewiele za uszy. Z wyglądu
nie przypominał już tego bladego, szczupłego studenta. Wydoroślał znacznie, a
na jego twarzy widniało coraz więcej zmartwień. Ale to mi w niczym nie
przeszkadzało. To wciąż był mój ukochany Yuu. Starszy i może z trochę innym
sposobem postrzegania świata, ale z takim samym sposobem kochania mnie.
-Mówisz?
-No pomyśl. Wszyscy się schleją, a my zajmiemy
się sobą i potem upijemy się we dwóch.
Parsknął śmiechem.
-Tradycja nakazuje przekazania panny młodej
rodzinie pana młodego. Impreza się szybko kończy, bo młodzi idą do rodziców
pana młodego i tam sobie mieszkają.
-Wierzysz, że coś takiego będzie u nas? I nie
będę mieszkał z twoją mamą, ani ty z moimi rodzicami. Mamy w Tokio wspólne
mieszkanie.
-Wiem, kotku - pocałował mnie w czoło. Był to
delikatny, lekki pocałunek. Zupełnie jakby całował w główkę maleńkie dziecko.
Przymknąłem powieki, po czym przytuliłem się do niego. Objął mnie, jakbym miał
się zaraz rozpłynąć.
-Yuu, nie ucieknij tylko ode mnie, dobrze? Nie
zniósłbym tego.
-Nie ucieknę - zapewnił mnie, przyciskając
moją głowę do swojego torsu.
Wziąłem wdech, rozkoszując się zapachem Yuu.
Słodka woń jego ciała zmieszana z perfumami i dymem papierosowym. Uwielbiałem
ten zapach. Dla niektórych mogłoby być to okropne połączenie, ale dla mnie nie.
Kiedy czułem to, wiedziałem, że jestem przy tej jedynej, ukochanej osobie, w
której ramionach zawsze znajdowałem schronienie.
*
Po tym jednym, marcowym weekendzie, miałem
wrażenie, że czas przyspieszył. Na odległość musiałem kontrolować przebieg
przygotowań do ślubu. Codziennie rozmawiałem z Tarą w sprawie ubrań, odbierałem
skany, czy sam dzwoniłem do poszczególnych miejsc. Yuu nie wtrącał się w to
zbyt mocno. Wolał zostawić wszystko w moich rękach. Oczywiście informowałem go
o wszelkich poprawkach, zmianach i innych, na pozór nieważnych, rzeczach.
Pytałem się go o opinię, ale jemu to wszystko było chyba naprawdę obojętne. Raz
się nawet na niego o to zezłościłem. W ten oto sposób zaczęliśmy sobie nawzajem
wypominać, że jak to na początku było z zaręczynami, wielkimi wyznaniami
miłosnymi i naszymi prywatnymi planami zawarcia związku. Yuu wściekł się w
końcu na mnie. Stwierdził, że za bardzo zaangażowałem się w ten głupi ślub.
-Ty wiesz co? Sam jesteś głupi!
-Prawdę ci mówię. To nie my mieliśmy się
zajmować organizacją. Też nie chciałeś tego wszystkiego. Nie pamiętasz teraz?
-To masz zamiar pozwolić innym w całości
zorganizować swój własny ślub, tak? Pomyśl o tym trochę, Shiro. Masz zamiar
pozwolić swojej matce i Tarze na wszystko?
-No nie o to mi chodzi...
-A o co? - przyłożyłem słuchawkę do drugiego
ucha. Wolną ręką zacząłem szukać listy dań w obszernym, wypchanym zeszycie
podpisanym przeze mnie cyrk.
-Rozmawiamy tylko o tym. Jedynie to się teraz
dla ciebie liczy. Bezsensowna uroczystość, która niczego nie wniesie.
Wyprostowałem się niczym struna.
-Bezsensowna uroczystość. Twoim zdaniem ślub
ze mną to bezsensowna uroczystość?! - tym razem nie kryłem zdenerwowania. - A
co ma niby, kurwa, dla ciebie sens, co? Najpierw mi się oświadczyłeś, to też
było bez sensu? Wiesz co? Nie chce mi się z tobą gadać.
-Takanori, uspokój się. To nie tak, że...
Rozłączyłem się, po czym rzuciłem telefonem i
zeszytem o szafkę. Byłem taki wściekły, że przez następne dwa tygodnie nie
odzywałem się do Yuu. Nie odbierałem telefonu, nie odpisywałem na smsy. Przez
te dwa tygodnie sporo się zmieniło w moim podejściu do całej tej sytuacji. Miał
trochę racji, że za mocno się w to zaangażowałem. Ale to tyle. On sam zaczynał
mnie cholernie irytować swoją postawą.
Jednakże po dwóch tygodniach wszystko wróciło
do normy. Przyjechałem do Yuu na weekend i przedyskutowaliśmy całą sytuację w
cztery oczy. Doszliśmy do zgody i porozumienia. Yuu uspokoił się, gdy
obiecałem, że przestanę aż tak mocno angażować się w cały ten ślub. On
natomiast obiecał poświęcać trochę więcej uwagi całemu przedsięwzięciu. Poza
tym, obiecaliśmy sobie, że wytrwamy w naszym postanowieniu dotyczącym
stosunków. Yuu cierpiał za każdym razem, gdy chciał zainicjować jakąś pieszczotę
i zaraz ją przerywał. Sam musiałem mu mówić przytul
mnie, złap za rękę, pocałuj.
Pod koniec kwietnia przyjechałem do Tokio na
cały tydzień. Yuu oczywiście nie było w domu, kiedy dotarłem do stolicy. Za ten
czas odkurzyłem trochę całe mieszkanie i stwierdziłem, że wypiorę firanki oraz
umyję okna. Shiroyama przyszedł kilka minut przed szesnastą. Kiedy tylko
przekroczył próg, rzuciłem mu się na szyję i zainicjowałem pocałunek. Moje
ciało łaknęło jego bliskości. Przylgnąłem do niego. Yuu objął mnie w pasie.
Czułem, że walczył z tym, by nie zsunąć rąk na moje pośladki. W końcu zacisnął
dłonie na moich biodrach, by nie dać się ponieść pokusie.
-Jestem - mruknął w moje usta.
-Witaj z powrotem - odparłem.
Odsunąłem się od Yuu, poprawiając luźną
koszulkę, która należała właściwie do niego. Z jakiegoś powodu poczułem
naprawdę silną chęć bycia z Yuu. Naszła mnie ochota na jakieś zbliżenie między
nami. Wiedziałem jednak, że muszę się powstrzymać. Shiroyama widział moją
wewnętrzną walkę z samym sobą. Obrzucił mnie dwuznacznym uśmiechem.
-Chciałbyś, prawda? - wyczułem nutę kpiny w
jego głosie.
-Nie - burknąłem.
Praktycznie do samego wieczora zajmowałem się
sprawami organizacyjnymi ślubu na przemian ze studiowaniem podręczników. Yuu
dokańczał wypełniać kwity i przyjmował dzieciaki na korepetycje. Byłem tak
cholernie zajęty swoimi sprawami, że nawet Omi mi nie przeszkadzała, a
siedziała u nas do jakiejś dwudziestej. W pewnym momencie musiało to zabawnie
wyglądać, kiedy cała nasza trójka siedziała w salonie. Ja trzymałem książkę na
kolanach, obok notes, długopis i telefon niemal ciągle przy uchu. Robiłem
jednocześnie notatki na zajęcia, zapisywałem kolejne poprawki odnośnie ślubu i
starałem się uczyć, Yuu niczym jakiś księgowy rozłożył wokół siebie masę
kwitów, zeszytów i z kalkulatorem w ręku wypełniał druczki. Omi tak siedziała w
ciszy, patrząc się to na Yuu, to na mnie.
Około dwudziestej trzeciej, poszedłem się
położyć. Byłem strasznie zmęczony i marzyłem tylko o ciepłym łóżku. Wślizgnąłem
się pod kołdrę, a głowę przyłożyłem do miękkiej poduszki. Kilka minut później
przyszedł do mnie Yuu. Objął mnie w pasie, przylegając idealnie do mojego ciała.
Pocałował mnie we włosy.
-Dobranoc, śpiąca królewno - wymruczał tuż
przy moim uchu.
-Dobranoc, mój książę z bajki - odparłem
półprzytomnie. Nie minęła minuta, a zasnąłem.
Obudził mnie dziwny trzask. Otworzyłem powoli
oczy. Mój półprzytomny, zamglony wzrok skierowany był na sufit. Odwróciłem
głowę w stronę, gdzie powinien leżeć Yuu. Jego tam jednak nie było. Kołdra
została niedbale odrzucona na bok, poduszka miała wyraźny ślad czyjejś bytności
na sobie. Podniosłem się do siadu, po czym sięgnąłem po budzik, który stał na
szafce po stronie Shiro. Padłem brzuchem na łóżko, wyciągając rękę w stronę
urządzenia. Złapałem zegarek, po czym wolną ręką przetarłem zaspane oczy. Urządzenie
pokazywało kilka minut po szóstej. Odstawiłem budzik na swoje miejsce, by zaraz
wypełznąć z łóżka. Narzuciłem na ramiona bluzę Yuu i poszedłem na boso do
kuchni.
-Misiu? - mruknąłem zaspanym głosem, kiedy zobaczyłem
Yuu. Mężczyzna stał przy szafce. Robił kawę.
-Obudziłem cię? - zapytał troskliwie.
-Mhm - podszedłem do niego, po czym
przytuliłem się. - Coś się stało?
-Nie mogłem spać.
-A to...? Coś ci spadło?
Shiro odchrząknął.
-Potrąciłem ręką miskę.
Zmarszczyłem brwi. Shiro napiął momentalnie
wszystkie mięśnie, po czym je rozluźnił. Nie, to nie była żadna miska.
-Musisz uważać - pocałowałem go w policzek.
Przesunąłem dłońmi po jego plecach.
-Chcesz kawy? - szybko zmienił temat.
-Chętnie się napiję.
To był niby zwyczajny poranek. Wypiliśmy razem
kawę, zjedliśmy śniadanie i ubraliśmy się. Shiro był jednak bardzo nerwowy. Z
trudem panował nad emocjami, drżały mu dłonie, przygryzał wargi i nie potrafił
znaleźć sobie miejsca. Widziałem doskonale jego zdenerwowanie.
W końcu on poszedł do pracy, a ja uczyłem się
do końcowych egzaminów. Około dwunastej do drzwi zadzwonił listonosz. Miał list
polecony dla Yuu.
-Jest pan Shiroyama Yuu? - zapytał mężczyzna z
kanciastymi okularami. Miał rzadki, siwy wąs i śmierdziało od niego potem. Jego
twarz była zmęczona i pomarszczona. Uniform miał jednak schludnie wyprasowany,
jak na porządnego pracownika poczty przystało. Wyciągnął teczkę z grubej,
przetartej, skórzanej torby.
-Nie - odparłem.
-Mógłby pan odebrać?
-Nie ma problemu.
Mężczyzna podsunął mi potwierdzenie doręczenia
oraz długopis. Zmarszczyłem brwi, odczytując nazwę miejscowości i nazwisko nadawcy.
List został nadany z Mie, z miejscowości, w której wychował się Yuu. Nazwisko
jednak nic mi nie mówiło. Złożyłem parafkę i oddałem kartkę mężczyźnie.
Listonosz wręczył mi polecony i przy okazji zwykłe listy wraz z jakimiś
ulotkami.
Zamknąłem drzwi na klucz i poszedłem z pocztą
do salonu. Polecony położyłem na stole i przez chwilę patrzyłem na niego.
Koperta była biała, zwyczajnej wielkości. Były przyklejone do niej dwa znaczki.
Ciekawiło mnie, co znajdowało się w środku, jednak musiałem poczekać na Yuu, by
się tego dowiedzieć. Zajrzałem do innych listów, które zaadresowane były i do
mnie, i do Yuu.
Szanowni Państwo Y.T. Shiroyama lub Matsumoto.
Tak zaadresowana była większa ilość kopert. Wszystkie listy były potwierdzeniami
przybycia na ceremonię, lub też przeprosinami z powodu braku możliwości
pojawienia się na naszym ślubie. Ze wszystkimi zaproszonymi gośćmi już
rozmawialiśmy. Odmawiali jedynie ci, którym nie odpowiadało, że dwóch mężczyzn
wiąże się ze sobą na stałe. Byli to w dużej części krewni Yuu, w mniejszej moi,
którzy wiedzieli, że mój homoseksualizm był w pewnym sensie wrodzony. Po tylu
latach ze mną wszyscy się przyzwyczaili i było im szczerze obojętne, z kim się
zwiążę na stałe. Rodzina Yuu była trochę inna pod tym względem. Yuu nie mówił
nikomu z dalszej rodziny, że jest ze mną, dopóki nie minęły dwa lata, odkąd
zaczęliśmy się spotykać. Jego matka i rodzeństwo wiedzieli o tym od początku,
tak jak o tym, że wcześniej też się umawiał z mężczyznami. Gdy oznajmił swojemu
ojcu, że mnie kocha, wszystko jakby bardziej się rozlało. Dalsza rodzina Shiro
dowiedziała się o naszym związku, co zbyt pozytywnych skutków nie miało. Wiele
osób stwierdziło, że powinno się nas leczyć.
Shiro wrócił z pracy po drugiej. Robiłem
wówczas obiad, jednocześnie sporządzając notatki i czytując podręcznik. Mojemu
narzeczonemu towarzyszyła jego matka, co mnie z lekka zaskoczyło. Chwilę
później okazało się, że nastąpiła awaria w kanalizacji u niej w domu.
-Jutro już wrócę do siebie. Mam nadzieję, że
to nie sprawi wam problemu.
-Nie, nie - pokręciłem głową. - To żaden
problem.
Akiko uśmiechnęła się do mnie pogodnie, po
czym pogłaskała mnie z czułością po moich spiętych wsuwkami włosach. Posłałem
jej zdziwione spojrzenie.
-Tak sobie właśnie pomyślałam, że twoja mama
miała tyle samo lat, co ty teraz, kiedy cię urodziła.
Zacisnąłem wargi. Poczułem ukłucie w środku.
Sprawiło mi ono wręcz fizyczny ból.
-Osiem lat wcześniej urodziła Jiro.
-I pomyśleć, że obaj jesteście już dorośli.
Po obiedzie w końcu powiedziałem Yuu, że czeka
na niego list. Spiął się, gdy mu go wręczyłem. Wydawało mi się, że Shiro
podejrzewał, co mogła zawierać przesyłka. Otworzył i przeczytał list w
samotności, w oddzielnym pokoju. Wyszedł po niemalże pół godzinie studiowania
treści listu w samotności. Kiedy go zobaczyłem, wydał mi się być mocno
podłamanym na duchu. Oznajmił mi jednak, że dostał szczegóły odnośnie naszej
wycieczki.
-Co dokładnie? - dopytywałem. Shiroyama
pokręcił głową.
-Dokładna data i przypomnienie o tym, że masz
ze mną jechać.
Całkiem oczywiste te rzeczy - mruknąłem w
myślach.
Zbyt oczywiste.
Następnego poranka obudziłem się w ramionach
Shiroyamy. Mężczyzna obejmował mnie niczym przytulankę i spał spokojnie.
Wtuliłem się w niego jedynie, uważając, by go nie obudzić. Dawno nie widziałem
takiego spokoju na jego twarzy, musiał mieć naprawdę piękny sen. Zbudziłem go
całkiem niechcący, kiedy chciałem iść do toalety. Otworzył oczy tak nagle, że
się wystraszyłem.
-Och - mruknął, przeskakując wzrokiem po
pokoju. Wydawał mi się być bardzo rozczarowany rzeczywistością.
-Co ci się śniło? - spytałem.
Spojrzał na mnie. Wyciągnął lekko rękę, łapiąc
za moją koszulkę.
-Ty.
Poszedłem do łazienki i zaraz wróciłem do Yuu.
Mężczyzna na wpół siedział. Wślizgnąłem się pod kołdrę, przylegając do jego
ciepłego ciała. Objął mnie z czułością, składając jednocześnie pocałunek na
moim policzku. Przez dłuższy czas obaj siedzieliśmy w ciszy, przytulając się.
Czułem, że Yuu był czymś zdenerwowany. Od wczoraj zachowywał się nerwowo. Teraz
jednak starał się zachować względny spokój.
-Za dwa dni jedziemy - powiedział nagle.
Spojrzałem na niego niezrozumiale. Szybko jednak się zreflektowałem.
-Za dwa dni? Tak szybko?
Westchnął, a ja oparłem się o jego tors. Spletliśmy
nasze dłonie w uścisku, który z początku miał nam obu dodać otuchy.
-Wcale nie chcę tam jechać.
-Nikt nie chce - utkwiłem wzrok w białej,
puchowej pościeli.
-Mam do ciebie prośbę. Jutro spotkam się z
Kouyou i chciałbym, żebyś porozmawiał z nim wraz ze mną.
-Brzmi poważnie - stwierdziłem. - Ale jak
tobie na tym zależy, to mogę się z nim zobaczyć.
Poczułem jak jego ręka zsuwa się na moje
biodro.
-A jesteś pewny, że nie chcesz...?
-Wiesz, że chcę. Ale obiecaliśmy sobie coś,
tak? Obietnica to obietnica.
-Taka-chan - mruknął mi do ucha. - Uprawiajmy
seks, to niczemu nie zaszkodzi. Wiem, że ty również tego pragniesz.
Dotknąłem policzka Shiro i zaraz go
pocałowałem w usta. Mężczyzna uznał to za moje pozwolenie. Odwzajemnił
pieszczotę i pochylił się. Sprawił, że leżałem na plecach, a on pochylał się
nade mną. Przez pewną chwilę patrzył na mnie, a ja na niego. W końcu pocałował
mnie kolejny raz.
-Wieczorem może...
-Nie chcę czekać do wieczora. Nie chcę dłużej
znosić tego okropnego uczucia, że nie mogę kochać się z tobą.
-Twoja mama - przypomniałem mu.
Zaśmiał się, układając się nade mną.
-No to co.
Zauważyłem, że rozłożyłem szeroko nogi, a Yuu
miał krocze idealnie nad moim. Odwróciłem głowę w bok, przy czym z moich ust
wydobyło cierpiętnicze westchnięcie.
-Wieczorem będziemy sami. Staniemy się tak
mocno spragnieni siebie, że będziemy w stanie pieprzyć się całą noc. Ta opcja
mi się najbardziej podoba.
Shiro jednak nie chciał mnie słuchać. Złączył
nasze wargi w uczuciowym, dojrzałym pocałunku. Nie był to niewinny całus, ani
też gorący, pełen namiętności pocałunek z udziałem języka. Wypośrodkowane
uczucia w taki sposób bardzo mi się udzieliły. Objąłem go obiema rękoma, byleby
przedłużyć tę chwilę. Obsunąłem się na materac. Leżałem teraz płasko na łóżku.
Nagle rozległo się ciche pukanie do drzwi.
Odwróciłem głowę w ich stronę, Shiro nadal próbował mnie całować.
-Chłopcy, zrobiłam wam śniadanie - mama Yuu
wetknęła lekko głowę do naszej sypialni, uchylając drzwi. Uśmiechała się
pogodnie do nas.
-Dz... Dziękujemy - wydukałem, pąsowiejąc na
twarzy.
-Dziękujemy, nie musiałaś - Yuu zaprzestał
swoich działań.
-Stwierdziłam, że pewnie będziecie głodni. No
to ja zrobię jeszcze zakupy, zanim wrócę do siebie.
-Co? Ale chwila! - próbowałem wstać, jednakże
Yuu mi to uniemożliwiał. - Sam mogę zro...
-Takanori, nie - jej ton był twardy i pewny.
Przełknąłem ślinę. - Zajmę się wszystkim.
Kobieta wyszła, zamykając za sobą drzwi od
sypialni. Kilka chwil później usłyszeliśmy trzask drzwi frontowych. Zostaliśmy
sami.
-Jezusie Świebodziński, co to było? -
wygrzebałem się spod Yuu. Ten spojrzał na mnie w dosyć wymowny sposób.
-Dla niej to nic nowego. Widziała moje
rodzeństwo w takich sytuacjach i zawsze reagowała w stylu „wasza miłość jest
piękna, ale nie zapomnijcie o prezerwatywie”.
Parsknąłem śmiechem. Yuu zawtórował mi.
-Ale ja i tak nie zajdę w ciążę - skwitowałem,
w dalszym ciągu się śmiejąc. Poczułem bolesne ukłucie. Mój śmiech przybrał
żałosnego tonu, dlatego szybko przestałem.
-No nie zajdziesz - pocałował mnie w policzek.
- Ale to nic.
Westchnąłem ciężko.
-Ze wszystkich rzeczy na świecie najbardziej
chciałbym ci urodzić dzieci.
-Takanori, rozmawialiśmy o tym.
-Tak, wiem. Pamiętam. Nie mogę tego zrobić.
Yuu popatrzył na mnie z pewną dozą
współczucia. Podniosłem się do siadu, zsuwając nogi na podłogę. Mężczyzna
usiadł przy mnie.
-Ciekawe, co twoja mama zrobiła nam na
śniadanie.
-To pewnie jakaś uczta na sto osób. Wiesz,
musi dbać o swoje biedne i wychudzone dzieciaki.
-Wcale nie jestem wychudzony -
zaprotestowałem.
Objął mnie z czułością.
-Mój najdroższy Tako - pocałował mnie w czoło.
Wywróciłem oczami, po czym rzuciłem mu się na
szyję, popychając go na łóżko. Czarnowłosy uśmiechnął się pod nosem.
Reszta dnia zleciała bardzo szybko. Kiedy Yuu
poszedł do pracy, Akiko oznajmiła, że ona i Tara mają coś dla mnie. Sam na
początku nie wiedziałem, co to może być, ale kiedy pokazały mi dwa gotowe
stroje, to prawie się rozpłakałem. Shiro miał założyć na nasz ślub białą
koszulę z głębokim wcięciem, i dopasowane spodnie z dzianiny. Do tego miał
prostą, czarną marynarkę ze złotymi guzikami. Jako dodatek był osobny
kołnierzyk z muszką.
Ja miałem założyć obcisłe, białe spodnie z
wysokim stanem oraz koszulkę na krótki rękaw. Do tego miałem mieć długi,
rozpinany kardigan z cieniutkiej i drobnej koronki.
-Jakie to piękne - stwierdziłem, ujmując w
dłonie delikatny materiał. - Nie wierzę, że mam ubrać coś tak cudownego.
-Sam to w sumie zaprojektowałeś - odparła
Tara.
-Wiem, ale nie spodziewałem się, że to będzie
takie ładne.
Nie mogłem wytrzymać tego ogromnego
podniecenia, jakie wywołał u mnie widok strojów ślubnych. Wyobraziłem sobie,
jak stoimy odziani w te ubrania w urzędzie. Shiro ujmuje moją dłoń, a ja jego,
po czym wsuwamy sobie na palce błyszczące obrączki. Czułem gorąco unoszące się
w sali.
Jest duszno, klimatyzacja się popsuła. Przez
uchylone okno wpadają leniwe promienie popołudniowego słońca. Zgromadzeni
wstrzymują oddechy, podczas gdy my składamy sobie przysięgę wieczności. Drżę z ekscytacji.
Chociaż wcześniej pewnie się denerwowałem, to teraz nie potrafię wyobrazić
sobie większego szczęścia. Patrzę na Yuu, który stara się nie popełnić żadnej
gafy. W jego spokojnych oczach widzę tańczące iskierki radości, a kąciki ust
same unoszą się ku górze, tworząc uśmiech. Rozluźniam się. Czuję, że jestem we
właściwym miejscu przy właściwej osobie.
W końcu podpisujemy się pod aktem ślubu. Lekko
zmęczony urzędnik, przeciera szybko czoło chusteczką i stara się uśmiechać.
Cierpliwie czeka aż obaj złożymy podpisy. Ręka drży mi i boję się, że
najważniejszy w swoim życiu dokument podpiszę koślawo jak małe dziecko, które
dopiero uczy się pisać. Yuu chyba nie ma tego problemu. W końcu obaj
podpisujemy akt śubu. Moje serce przyspiesza. Łopocze tak mocno, że wydaje mi
się, że wszyscy to słyszą.
Jedynie Yuu zerka na mnie z uśmiechem. Pewnie
widzi, że moje policzki tak nagle się zaczerwieniły, jakby ktoś mnie wrzucił do
wrzątku. Nachodzi mnie ochota, by się do niego przytulić.
-Od tej chwili są państwo prawnie…
Nie słucham mowy końcowej. W głowie szumi mi
tak mocno, że chyba zaraz zemdleję.
-Małżeństwem - dociera jeszcze do mnie zanim
całkowicie przestaję nad sobą panować. Gdy tylko pada to słowo, Yuu nie czeka
na pozwolenie pocałunku. Ujmuje moją twarz w dłonie i całuje mnie. Swoim
zwyczajem zarzucam ręce na szyję, jakbym chciał w ten sposób powiedzieć „do
diabła z tym wszystkim, całuj mnie porządnie”. Zamykam oczy, przywierając do
jego torsu. Yuu obejmuje mnie w pasie. Zgromadzeni wstają ze swoich miejsc i
zaczynają bić nam brawo. Yuu z namiętnością wpija się w moje wargi.
Dzwonek do drzwi.
Otworzyłem oczy, wyrwany z wizji pięknego
ślubu. Leżałem na kanapie w naszym mieszkaniu, była końcówka kwietnia, za oknem
świeciło słońce. Przez krótki moment miałem wrażenie, że wydawało mi się, że
ktoś dzwonił, jednak dźwięk dzwonka się powtórzył. Zwlekłem się z kanapy i
poszedłem otworzyć. Jak bardzo zdziwiłem się, gdy ujrzałem Kouyou.
-Dobry - mruknął, wchodząc do środka.
Zamrugałem kilkakrotnie. Władował się do środka bez jakiejkolwiek zgody.
-Hej - odparłem, zamykając drzwi. - Yuu nie
ma.
-Wiem, że go nie ma. Przyszedłem do ciebie -
zdjął buty i ramoneskę.
-Do mnie?
-Do ciebie. Nie zajmę ci dużo czasu. Śmiem
nawet twierdzić, że będzie to mniej niż dziesięć minut.
Kiwnąłem głową ze zrozumieniem. Mężczyzna
posłał mi znudzone spojrzenie, jakby wcale nie chciał tu być.
Usiedliśmy w salonie w fotelach. Zapytałem
Takashimy, czy czegoś się napije, ale odmówił. Jego wyraz twarzy sugerował, że
jest z lekka znużony i zmęczony. Powstrzymywał się przed ziewaniem.
-Sprawa jest dosyć ważna - powiedział,
pochylając się w moją stronę.
-Jaka sprawa?
-Już ci tłumaczę.
-Ale...
-Cholera jasna, naucz się słuchać! Zawsze mi
przerywasz. Dowiesz się zaraz.
Wziął głęboki wdech, a ja zacisnąłem wargi.
Nie miałem ochoty z nim rozmawiać, on również nie przejawiał chęci do
pogawędek.
-Ty i Yuu jedziecie, prawda?
Kiwnąłem głową. Już nie chciałem się nawet
odzywać.
-Kiedy tam dotrzecie, Yuu cię komuś
przedstawi. Wysoki, szczupły facet. Będzie kuśtykał na jedną nogę. Poznasz go
od razu. Yuu ma do niego sporo zaufania i pewnie resztę ci dokładnie wyjaśni. W
każdym razie, gdyby coś się miało naprawdę dziać, to będziesz musiał wybiec
tylnymi drzwiami do ogrodu. Za fontanną i altaną jest płot. Jedna z desek jest
poluzowana. Odsuniesz ją i przeciśniesz się, a później bez trudu dotrzesz na
parking, wystarczy, że będziesz szedł ścieżką.
Przełknąłem ślinę.
-Dlaczego mi to mówisz? O co chodzi?
-Bez powodu - uśmiechnął się, a mnie przeszedł
nieprzyjemny dreszcz. Poczułem się tak samo, kiedy wraz z Yuu wynosiliśmy z
domu mężczyznę zwiniętego w dywan. Miałem ochotę zwymiotować na wspomnienie tej
bijatyki w domu i późniejszej sytuacji w lesie. Yuu zapewniał, że w stu
procentach nic mi nie grozi i starałem się mu ufać. Nic jednak nie mogło
wymazać tych okropnych wspomnień.
-Pójdę już - wstał. Ruszył do drzwi.
-Czekaj, Kouyou! - podążyłem za nim. Mężczyzna
błyskawicznie ubrał buty, narzucił skórzaną kurtkę na ramiona i wyszedł bez
słowa. Wybiegłem na boso na klatkę schodową. - Takashima!
Machnął do mnie ręką i zbiegł po schodach.
Jego kroki rozchodziły się echem. W końcu opuścił budynek, a ja przez pewien
czas stałem i patrzyłem w punkt, w którym zniknął mi z oczu.
*
Myślałem o tej nagłej wizycie Kou i jego
słowach do samego wieczora. Nawet zadzwoniłem do Miho i jej o tym powiedziałem.
Ta jednak nie miała pojęcia, o co mogło chodzić Takashimie. Życzyła mi jeszcze
dobrej zabawy na wyjeździe z Yuu.
-Ale wiesz, my się nie będziemy bawić. Musimy
tylko załatwić zaległe sprawy i wrócimy jak najszybciej.
-No, ale jak zostaniecie na noc...
-Nie, no daj spokój. Nie będziemy uprawiać tam
seksu.
-Zapomniałam, że wy w scrabble gracie.
Yuu wrócił tego dnia późno. Odwołał już
wszystkie korepetycje na najbliższe kilka dni i wziął wolne w pracy. Był
strasznie zmarnowany, kiedy przyszedł. Od razu zrobiłem mu coś do jedzenia.
-Jeszcze tylko jutro - powiedział będąc w
swego rodzaju zadumie. Opadł z rezygnacją na oparcie krzesła i pustym wzrokiem
spojrzał na talerz z jedzeniem stojący przed nim.
-Coś się stało? - spytałem.
Siedziałem naprzeciw Yuu. Ręką opartą na stole
podpierałem brodę i patrzyłem na niego. Promienie zachodzącego słońca wpadające
przez okno, oświetlały jego osobę. Miałem ochotę objąć go, ale z jakiegoś
powodu wydało mi się to w tej chwili nieodpowiednie.
-Jestem zmęczony - westchnął. - Pierwszy raz w
życiu czuję tak silne wyczerpanie. To straszne. Chyba się starzeję - pokręcił
głową.
-Masz dwadzieścia sześć lat. Całe życie
jeszcze przed tobą.
-Mam dwadzieścia sześć lat. Ukończyłem
ekonomię, pracuję w jakiejś podrzędnej firmie na marnym stanowisku, od ponad sześciu
lat jeżdżę tym samym, używanym samochodem, a w całym swoim życiu skrzywdziłem
więcej osób, niż bym tego naprawdę chciał. Tak cholernie wszystko zmarnowałem.
-Nie mów tak - wyprostowałem się. - Proszę
cię, nie mów tak.
-Kiedy tak jest.
-Nie. Nie jest tak. Nic nie zmarnowałeś.
Przetarł dłonią oczy i wziął głęboki wdech.
-Cały czas mam wrażenie, że na ciebie nie
zasługuję. Tak cholernie cię kocham, że to aż boli.
Wstałem i podszedłem do niego. Ująłem jego
twarz w dłonie. Spojrzał na mnie. Jego oczy były chłodne i pełne smutku niczym
zimowa noc. Pogładziłem jego policzek. Przymknął powieki pod wpływem mojego
dotyku. W tym samym momencie zamachnąłem się i uderzyłem go w twarz. Otworzył
oczy, dotykając swojego policzka, który zaczerwienił się.
-Takanori...
-Jesz to albo schowaj do lodówki. Pójdziemy
jutro na zakupy, jasne? Obiecałeś mi to kilka dni temu.
Zamrugał kilkakrotnie. Puściłem go.
-Dlaczego to zrobiłeś?
-Żebyś się ocknął. Tobie nie można pozwolić
użalać się nad sobą, ciebie trzeba brutalnie przywracać do rzeczywistości.
Zjedz to, dobrze? Wyjdziemy gdzieś.
-Nie wiem, czy chcę gdzieś wychodzić.
-Wystarczy, że ja chcę.
Gdy wyszliśmy na spacer, zmierzchało.
Początkowo szliśmy obok siebie w ciszy. Yuu trzymał ręce w kieszeniach bluzy, a
ja trzymałem je swobodnie opuszczone wzdłuż ciała. Był chyba na mnie zły. Nie
patrzył na mnie, ani nie odzywał się. W końcu objąłem jego rękę, przytulając
się do niego.
-Wolałbyś zostać w domu, prawda?
-Wolałbym - przyznał.
-Mogłeś mi powiedzieć, że boli cię głowa, że
chcesz iść spać, a poza tym, uderzyłem cię w twarz, powinieneś był być na mnie
wściekły, oddać mi.
-Nie miałem zamiaru cię okłamywać i w sumie
nie wypuściłbym cię samego. I nie mógłbym cię uderzyć w ramach zemsty.
Kochany - pomyślałem sobie, opierając się o
niego swobodnie. Przymknąłem na chwilę powieki. Czułem się bezpieczny. Ufałem
Shiro.
-Dalej uważasz, że twoje życie jest
zmarnowane?
-Nie do końca.
-Nie do końca?
-Przy tobie nic nie może być zmarnowane.
Gdy wróciliśmy do mieszkania, niemal od razu
poszliśmy się położyć spać. Następny dzień spędziliśmy wyłącznie we dwójkę.
Rano zjedliśmy na kanapie śniadanie. Były to tosty z dżemem, które popijaliśmy
mlekiem prosto z kartonu. Potem wzięliśmy razem prysznic i ubraliśmy się.
Wyszliśmy na spacer, trzymając się za ręce. Później metrem pojechaliśmy do
dzielnicy handlowej. Tam zahaczyliśmy o kino. Obejrzeliśmy nudną komedię.
Chociaż oglądaniem bym jeszcze tego nie nazwał. Zerkanie na ekran w przerwach
między pocałunkami... No cóż, sala była praktycznie pusta, a my siedzieliśmy na
samym końcu w rogu. Po kinie poszliśmy na zakupy. Podniecony buszowałem między
wieszakami, a Yuu czekał tylko, kiedy będzie mógł wziąć ode mnie kolejną torbę
z zakupami. Tak nam minął czas do czternastej. Później poszliśmy na obiad i
wróciliśmy do domu.
-A mówiłem ci, że nasze ubrania są już gotowe?
- zapytałem, gdy usiedliśmy razem na kanapie.
-Nie.
-Ojej!
Wyciągnąłem telefon z kieszeni i błyskawicznie
znalazłem zdjęcie stroju Yuu. Pokazałem mu je.
-Wow - wyrzucił z siebie. Wziął ode mnie
telefon i dokładnie się przyjrzał.
-Nieźle no nie?
-Niesamowite - podsumował. Oddał mi telefon.
Odłożyłem urządzenie na stolik. - Ale chciałbym zobaczyć, jak ty będziesz
wyglądać.
-To tajemnica.
Usiadłem mu na kolanach. Objąłem go za szyję.
-Tajemnica? - złapał mnie za biodra. - Kotku,
nie bądź taki.
-Nie powiem - pocałowałem go w policzek. -
Zobaczysz mnie siódmego.
-Ale to jeszcze dwa miesiące - zaprotestował.
-To nic. Do tego czasu już byś pewnie
zapomniał.
-A może nie?
Zaśmiałem się, całując go w usta. Poczułem,
jak Yuu uśmiecha się pod wpływem mojego całusa.
Nagle przeszły mi przez myśl, by powiedzieć
mu, że przyszedł do mnie wczoraj Takashima. Przypomniało mi się, że przecież
chciał z nim rozmawiać. A może już to zrobił? Uznał, że nie będzie mnie tym
kłopotać lub coś w tym guście.
-Mam ochotę cię przelecieć - stwierdził.
Parsknąłem śmiechem na tę uwagę.
-A ja mam ochotę, żebyś mnie przeleciał.
Przełożyłem jedną nogę i usiadłem na nim
okrakiem. Yuu wsunął ręce pod moje pośladki i zaczął je uciskać. Zadrżałem. Pocałowaliśmy
się powoli. Shiro zaniósł mnie do sypialni i położył na łóżku.
-Kochaj mnie, Yuu - powiedziałem cicho.
-Tylko ciebie.
Rozebraliśmy się. Shiro położył się wygodnie,
a ja usiadłem mu na biodrach. Patrzył na mnie, sunął delikatnie dłońmi po moim
ciele, jakby nigdy wcześniej tego nie robił. Położyłem mu obie dłonie na
policzkach, a chwilę później pochyliłem się, całując go czule. Złapał mnie w
pasie i nie przerywając pocałunku, przerzucił mnie na plecy, a sam znalazł się
nade mną.
-Miałem już nigdy nie być taki uległy -
westchnąłem, patrząc w bok. Yuu zaśmiał się, sunąc ustami po mojej szyi.
Wszystko działo się powoli i naturalnie.
Kochanek obdarowywał całe moje ciało delikatnymi pocałunkami. Cicho wzdychałem,
podczas gdy on z pasją pieścił mnie i wprawiał w coraz większą chęć oddania mu
się całkowicie. Mógłbym to zrobić. Mógłbym być znowu jego ukochanym chłopcem.
Już prawie nawet znowu rozłożyłem przed nim szeroko nogi, by mógł zrobić ze mną
wszystko. Nie mogłem jednak do tego dopuścić. Podparłem się rękoma, podnosząc
się. Shiro spojrzał na mnie zaskoczony.
-Połóż się - poprosiłem.
Yuu od razu się położył. Obrzuciłem pożądliwym
spojrzeniem jego dojrzałe, męskie ciało. Był idealny pod każdym względem.
Szerokie, umięśnione ramiona, wyrzeźbiony brzuch i silne nogi. Mógłbym patrzeć
na niego całe życie, zazdroszcząc mu tego cudownego ciała. Gdybym nawet
próbował, to nigdy bym tak nie wyglądał. Byłem za mały, zbyt drobny, by być
kimś tak pięknym. Nie ukrywałem, że pociągała mnie jego atletyczna budowa. Przesunąłem
dłońmi po jego torsie i brzuchu. Robiłem to delikatnie, jakbym dotykał go po
raz pierwszy. Niewinnie przesunąłem palcem wzdłuż jego pachwiny. Nie reagował
prawie wcale, powstrzymywał się. Jedynie sterczące przyrodzenie zdradzało jego
stan.
Przeszło mi przez myśl, że to ciało jest moje.
Tylko ja tak dotykałem i patrzyłem na Yuu. Był moim jedynym, a ja byłem jego.
Nikogo tak nie pragnąłem.
-Takanori, powiedz mi - cichy głos Yuu wyrwał
mnie z zamyślenia - byłbyś w stanie się odkochać we mnie?
Spojrzałem mu w oczy. Jego wzrok nie zdradzał
niczego. Czarne niczym głęboka studnia tęczówki patrzyły na mnie wyczekująco.
Na krótki moment zamarłem w bezruchu.
Oczywiście, że nie byłbym w stanie się odkochać.
-Raz próbowałem. Nawet gdybym naprawdę chciał,
nie mógłbym.
Uśmiechnął się gorzko. Nie wiem czemu, ale to
był najsmutniejszy uśmiech, jaki w życiu widziałem. Bez trudu odczytałem ten
niemy rodzaj współczucia. Kompletnie zbiło mnie to z tropu.
Yuu podniósł się, ujmując moją twarz w dłonie.
Patrzył na mnie uważnie. Kciukiem przesunął po moich wargach i policzku.
Opuszkiem musnął czubek mojego nosa. Odgarnął moje włosy do tyłu.
-Jesteś piękny - szepnął.
Spuściłem wzrok, zaciskając przy tym wąsko
wargi. Yuu nie raz komplementował moją urodę, jednakże tym razem moje ciało
zareagowało w dziwny sposób. Poczułem gorąco uderzające moje policzki, a
następnie miłe ciepło wypełniające mnie od środka. Po plecach przebiegł mi
dreszcz podniecenia.
-Wiesz, że tak się nie czuję - oparłem ręce na
jego torsie. Mój oddech przyspieszył.
Yuu położył głowę na moim ramieniu.
-Szkoda, że tak nie uważasz - powiedział
wprost do mojego ucha.
Trwaliśmy tak krótką chwilę. Yuu mruczał mi do
ucha komplementy. Mówił, że jestem jego największym skarbem, że jest
szczęśliwy, że ma kogoś takiego. Usłyszałem również, że by mnie z chęcią porwał
i zabrał gdzieś daleko.
W końcu oderwaliśmy się od siebie. Yuu wziął z
szafki żel analny i rozprowadził specyfiku na swoim członku. Usiadł po turecku
i wyciągnął ręce w moją stronę. Usiadłem mu na udach, rozkładając szeroko nogi.
Shiro lekko podrażnił chłodnymi palcami, oblepionymi lubrykantem, moje wejście.
Wsunął we mnie jednocześnie dwa palce, co wywołało u mnie ciche mruknięcie.
Dawno tego nie robiliśmy. Przylgnąłem do jego torsu i kiedy on mnie rozciągał,
ja sunąłem językiem na przemian po jego sutkach. W końcu zacząłem je ssać i
przygryzać. Trudno w to uwierzyć, ale miałem prawdziwą ochotę zrobić Yuu
dobrze.
Shiro złapał mnie pod udami i uniósł mnie.
Objąłem go za szyję i spojrzałem mu prosto w oczy. Nabił mnie na siebie. Z mojego
gardła wyrwał się przeciągły jęk, wzniosłem oczy w górze. Yuu pocałował mnie,
zaczynając się poruszać. Zacisnąłem powieki, kładąc mu głowę na ramieniu.
-Yuu - sapnąłem wprost do jego ucha. - Tak
dobrze.
Shiro przyciskał mnie mocno do siebie. Trzymał
mnie w swoim żelaznym uścisku i poruszał się we mnie. Również starałem się
wykonywać ruchy biodrami, jednakże w tej pozycji było to trudne. Objąłem go
nogami w pasie, byleby być bliżej niego. Rozluźniłem uścisk wokół jego szyi.
Zacząłem masować jego kark i plecy. Yuu zamruczał.
-Taka... - sapnął. Nie wytrzymał i położył
mnie na plecach. W dalszym ciągu obejmowaliśmy się. Yuu niemal leżał na mnie.
Całował moją szyję i policzki, wsuwał język między moje rozchylone wargi i obaj
zatracaliśmy się w namiętnych pocałunkach. Nagle poczułem cudne mrowienie.
Drgnąłem, odchylając głowę. Wbiłem Shiro paznokcie w skórę. Nie byłem w stanie
zapanować nad własnymi ruchami, dlatego zacząłem do drapać.
-Jeszcze nie - zwolnił lekko. Spojrzałem na
niego, a on pocałował mnie w policzek.
-Już nie wytrzymam.
Shiro naparł mocniej na moje ciało, w
konsekwencji czego trafił prosto w moją prostatę. Odchyliłem się mocno. Jego
ruchy stały się silne i pojedyncze. Łóżko drżało za każdym razem, kiedy tak
robił, a z moich ust wydobywał się pojedynczy, cienki jęk.
-Yuu, tak! - przyspieszył, a mnie przeszedł
silny dreszcz ekstazy. Nie byłem w stanie dłużej się powstrzymywać. Doszedłem
pierwszy, ciężko dysząc. Yuu skończył zaraz po mnie. Zadrżał z głębokim
pomrukiem i miał wytrysk, który wyraźnie czułem. Wyszedł ze mnie szybko i
sięgnął po chusteczki, wytarł nas.
Yuu położył się obok mnie. Podłożył ręce pod
głową, patrząc w sufit. Przylgnąłem do jego boku i położyłem mu głowę na
torsie. Shiro wyglądał na strapionego.
-Było źle? - zapytałem cicho. Sunąłem palcem
po jego brzuchu.
-Żartujesz? Było cudownie! - objął mnie.
-To dobrze - uśmiechnąłem się. - Już myślałem,
że ci się nie podobało.
Shiro pocałował mnie w policzek. Mruknąłem z
zadowolenia.
-Zastanawia mnie czy po ślubie wciąż będziesz
mnie tak kochał - westchnąłem. - I czy zawsze będziesz ze mną.
-Zawsze, kotku, zawsze.
Wtuliłem się w niego.
-Wiesz, że musimy się jeszcze spakować -
przypomniałem mu.
-Poleżmy jeszcze. Nie mam ochoty się stąd
ruszać.
Trwaliśmy tak przytuleni do siebie z jakąś godzinę.
W końcu słońce zaczęło zachodzić. Piękne, pomarańczowo-złociste promienie
wpadały do sypialni. Yuu wstał przede mną. Yuu ubrał bokserki i koszulkę i
wyciągnął walizkę z szafy. Ja potrzebowałem więcej czasu. Trochę mnie bolało w
dolnej części pleców i byłem pewny, że ból nie ustąpi do jutra.
-Yuu - wyciągnąłem ręce w stronę swojego
partnera. Widząc, że miałem pewne problemy, złapał mnie za dłonie, po czym
pomógł mi wywinąć się do siadu.
-Aż tak boli? - pogłaskał mnie po włosach.
-Bywało gorzej.
Jakoś zarzuciłem na siebie bieliznę i
koszulkę. W kuchni wziąłem proszki przeciwbólowe. Poszedłem do Yuu, który już
poukładał swoje ubrania w walizce. Postanowiliśmy, że spakujemy się do jednej
torby. Shiro pomógł mi z układaniem ubrań, których jednak zbyt dużo nie brałem.
Później zrobiliśmy razem kolację. Zjedliśmy, siedząc w salonie na kanapie i
popijając białe wino. Wypiłem tylko jedną lampkę ze względu na wcześniej wzięte
leki. Lekarstwo już wcześniej zaczęło działać, czułem się lekko otępiały i ból
zelżał. Shiro wypił więcej ode mnie, ale nie na tyle, by się upić.
-Mam ochotę na powtórkę - powiedziałem nagle.
Spojrzałem na Yuu, a on uniósł lekko brwi.
-Powtórkę?
-Powtórkę. Teraz, tutaj. Cholera jasna, jestem
napalony jak nigdy.
Yuu patrzył na mnie przez pewien czas jakby
zszokowany. Przesunąłem językiem po wargach i zacząłem dotykać się po
wewnętrznej stronie ud. Miałem ochotę eksplodować, gorąco ogarnęło całe moje
ciało. Kompletnie nie wiedziałem, co ze sobą robię. Pragnąłem się kochać z Yuu
znowu i znowu, i znowu. Bez końca być z nim jednym. Pieścić się z nim, zabawiać
się w perwersyjne gierki. Moje ciało nigdy się tak nie zachowywało, zawsze
potrzebowałem dłuższej przerwy, by znowu móc się kochać, ale tym razem było
inaczej.
-Nie wiem czy...
-Ach! - zacisnąłem dłoń na swoim kroczu. Shiro
był zdezorientowany. W końcu mnie dotknął, kiedy obsunąłem się na kanapie,
wypychając biodra do przodu. Położył rękę na moim kroczu. Przesuwał po nim
dłonią w górę i w dół. Ściskał, po czym znowu puszczał, jakby badał, czy na
pewno było prawdziwe. W końcu wsunął rękę w moją bieliznę i robił dokładnie to
samo. Zamruczałem, czując jego ciepłą dłoń na moim penisie.
-Szybko się podnieciłeś - stwierdził.
-Nie wiem, co się dzieje - położyłem dłoń na
jego kroczu. - Zawsze się szybko podniecam.
-Zaraz po seksie? - palcem pocierał mojego
żołędzia. Z mojego gardła wyrwał się jęk. - Nigdy nie podniecasz się tak od
razu po stosunku.
-Nie pasuje ci to?
-Lubię, kiedy jesteś podniecony.
-No to nie narzekaj.
Przesunąłem się, po czym zsunąłem z niego
bieliznę. Yuu nie był specjalnie podniecony. Był miękki jak masło, gdybym miał
to do czegoś porównać. Szybko wziąłem sprawy w swoje ręce. Ściskałem go w
dłoniach, pocierałem, robiłem dobrze. W końcu poczułem, jak nabrzmiewa. Rośnie,
pęcznieje niczym balon. Kiedy już praktycznie stał naprężony, uklęknąłem między
jego nogami. Koniuszkiem nosa przesunąłem po jego jądrach, trzonie penisa, a
następnie napletku. Zacząłem całować przyrodzenie Yuu z taką pasją, jakby to
były jego wargi. Drżał z podniecenia. W końcu wziąłem go powoli do buzi.
Najpierw samą główkę, jakbym smakował nowego dania. Wsunąłem go głębiej, jak
tylko mogłem. Powoli ocierałem się o niego językiem.
-Kotku... - złapał mnie za ramiona.
Zacząłem powoli poruszać głową. Yuu mruczał i
pojękiwał. Nazywał mnie swoim kochanym kotkiem. Gdy przyspieszyłem, wypchnął
biodra, wsuwając się głębiej w moją buzię. Złapałem za trzon jego penisa. Drugą
ręką sam siebie zacząłem zaspokajać. Wypiąłem pośladki, w dalszym ciągu klęcząc
przed nim. Wyobraziłem sobie, jak bierze mnie od tyłu. Jak wsuwa się we mnie i
z całej siły mnie pieprzy. Testosteron uderzył mi do głowy. Czułem jego preejakulat
w ustach i swój w dłoni. Jęknąłem. Wyciągnąłem go z ust, brutalnie przerwałem
ten piękny seks oralny. Podparłem się ręką o podłogę, odchyliłem głowę i
masturbowałem się z wyobrażeniami gorącego seksu z Yuu.
-Weź mnie…
Położyłem się, rozchylając nogi. Nieustannie
zaspokajałem się przed Yuu jedną ręką. Drugą przesunąłem po swoich udach.
Wsunąłem w siebie od razu dwa palce. Moje wejście wciąż było podrażnione po
ostatnim stosunku.
Usiadł przede mną na podłodze. Spojrzeliśmy
sobie w oczy. Pożądał mnie, od razu to zauważyłem. Pragnął mnie i już nie mógł
wytrzymać. Niespodziewanie pochylił się, po czym zaczął ssać moje przyrodzenie.
Przestałem się onanizować. Wziął mnie głęboko, jakby nie robiło mu to różnicy,
czy będzie miał torsje, czy dojdę w jego usta. Ssał mnie krótki czas i zaraz
zaczął całować moje uda. Przygryzał je, zostawiał ślinę, pieścił moją delikatną
skórę i znaczył mnie malinkami. Przesunął się ku moim pośladkom. Je również
całował, ssał i przygryzał. Wszystko to po to, by niespodziewanie przesunąć
językiem po mojej dziurce. Wciągnąłem ze świstem powietrze i złapałem go za
ramiona. A on powoli sunął tam językiem, by przerwać to równie nagle, jak
zaczął.
-Chodź, będziemy się pieprzyć do rana.
Podniosłem się. Odwróciłem się do niego tyłem,
układając się na pieska. Wszedł we mnie i złapał mnie pod udem, unosząc moją
nogę. Wbił mi palce w skórę. Od razu zaczął się we mnie poruszać. Robił to
szybko, mocno. Tak, jakby nie widział mnie długi czas i chciał mi pokazać, jak
cholernie tęsknił i co się w nim nagromadziło. Czułem, że w końcu udało mi się
uwolnić wszystkie jego brudne myśli, które do tej pory trzymał w zamknięciu w
swoim prywatnym pokoju zabaw erotycznych. Wiedziałem, że Yuu fantazjował o
namiętnym seksie, ale wolał mi o tym nie mówić. A szkoda. Byłbym skłonny dać
się unieruchomić i maltretować, byleby przeżyć z nim namiętny, pełen perwersji
seks.
-Mocniej!
-Jak?
Uderzył mnie w pośladek.
-Mooocniej!!
To było wspaniałe. Yuu był wspaniały. Oddech
miałem płytki i szybki, jakbym biegł sprintem. Podobnie było z moim kochankiem.
Wirowaliśmy razem jak złączeni w tańcu. Miałem ochotę się śmiać, a w moich
oczach zebrały się łzy. Chciałem krzyknąć, że to już, kiedy to kończyny ugięły
się pode mną. Szybko zorientowałem się, że to przez napór rozgrzanego ciała mojego
kochanka. Położyłem się na twardej i zimnej podłodze, dalej doświadczając
przyjemności.
-Lubisz tak? - zapytał wprost do mojego ucha.
-Kocham.
Mój penis napierał na podłogę, ocierał się o
nią. W końcu miałem kolejny orgazm. Byłem tak szczęśliwy, że prawie zapomniałem
o oddychaniu. Moja miłość pieprzyła mnie na podłodze w naszym mieszkaniu.
Czułem się świetnie i chciałem więcej. Yuu też miał orgazm. Kiedy skończył,
poczułem niewyobrażalną radość, że doszedł wewnątrz mnie, że nie przerwał.
Chwilę jeszcze leżał na mnie. W końcu podniósł się, wyszedł ze mnie i położył
się obok na plecach. Przesunął ręką wzdłuż mojego kręgosłupa.
-Taka? - odgarnął moje włosy, które
przysłaniały mi twarz. Łzy płynęły ciurkiem po moich policzkach, na ustach
gościł szeroki uśmiech, a po udach spływało jego nasienie.
-Jestem taki szczęśliwy - oznajmiłem mu.
Miałem ochotę się śmiać jak szalony. Dopiero teraz docierało do mnie, że to
bolało. Odwróciłem się w jego stronę.
Przytulił mnie do siebie.
-Dlaczego? - spytał.
-Jak to? Odbyliśmy przed chwilą drugi stosunek
w ciągu ostatniej doby. Zrobiliśmy to razem, byliśmy jednym. To wspaniałe.
Położyłem dłoń na jego policzku. Pocałował
mnie nagle. Oddałem pieszczotę i rozchyliłem wargi. Yuu wsunął między moje usta
swój język i splątał go z moim. Zakręciło mi się w głowie.
-Kocham cię - powiedział, kiedy nagle zabrakło
nam sił do dalszych pieszczot. - Pamiętaj o tym.
-A ty pamiętaj, że ja ciebie też kocham.
Shiro podniósł się, biorąc mnie na ręce.
Zaniósł mnie do łóżka zupełnie, jakbym był śpiącym dzieckiem. Oparłem głowę na
jego torsie i zarzuciłem mu ręce na ramiona.
-Kiedyś byłem lżejszy, prawda? - przymknąłem
powieki.
-Kiedyś byłeś drobnym siedemnastolatkiem,
teraz jesteś dorosłym mężczyzną.
Położył mnie na łóżku.
-Nie czuję się dorosły - przekręciłem się na
bok. - Mam tylko wrażenie, że jestem stary i brzydki.
-Nie jesteś brzydki, ani stary - przysiadł
obok mnie. - Masz piękne ciało.
-Robi mi się oponka. Zupełnie przestałem
ćwiczyć. Nie przeszkadza ci to?
-A tobie to przeszkadza?
-Chyba tak.
Położył się przy mnie.
-Dla mnie to bez różnicy. Nigdy bym pewnie
nawet nie zwrócił na to uwagi - przylgnął do mojego ciała. Przesunął ręką po
moim brzuchu. - Jak dla mnie jest idealny. Płaski i delikatny brzuch.
-Misiu, przestań - poczułem, że się
czerwienię. Yuu pocałował mnie w kark, zabierając rękę.
Przez kilka chwil leżeliśmy w ciszy.
-Taka, nie musisz się specjalnie dla kogoś
zmieniać. Jeśli czujesz się ze sobą dobrze, to nie ma sensu. Lubię twoje ciało.
Będę je lubić też i za dziesięć, dwadzieścia lat bez względu na jego stan.
-Będę kiedyś stary - powiedziałem pod nosem.
-Ja też będę stary. Starość dopadnie kiedyś
każdego.
-Przeraża mnie to - pokręciłem głową. - Nie
chcę być stary.
Yuu objął mnie mocno w pasie.
-Nie pociesza cię to, że zestarzeję się wraz z
tobą? Wyobraź sobie. Będziemy siedzieć, takie dwa przygłuche dziadki i będziemy
krzyczeć do siebie, bo nie będziemy mogli się zrozumieć.
-Zabawne - stwierdziłem.
-„Taka, podaj mi pilota!” - udał głos
niedołężnego staruszka. – „Co ci obiad?”, „Leci nowy odcinek Mody na sukces!”
Wybuchłem śmiechem, a Yuu mi zawtórował.
-Ale kiedyś nie będziemy mogli się tak kochać,
jak robiliśmy to dzisiaj.
-Myślisz, że mnie coś powstrzyma?
-Zapomniałem, że twojego popędu nie jest w
stanie ugasić żaden wóz strażacki, a tym bardziej starość.
Shiro wybuchł tak głośnym śmiechem, że aż
podskoczyłem.
-Właśnie mnie rozłożyłeś na łopatki. Gratuluję
- pocałował mnie za uchem.
-Dawno tak nie rozmawialiśmy - stwierdziłem
nagle. - Tak swobodnie i szczerze.
-Kiedyś tak ciągle rozmawialiśmy, no nie?
Trochę się jednak zmieniło przez te lata. Obaj jesteśmy dorośli, chyba zapomnieliśmy
o tym, jak się kiedyś zachowywaliśmy.
Zamilkliśmy na jakiś czas.
-Tak było ciągle. Byliśmy tacy otwarci, dopóki
nie ta cała sprawa z Yuri. To nas w pewnym sensie zniszczyło.
-Wiem, że nadal kryjesz w sobie urazę do mnie
po tym. Może nie zdajesz sobie z tego do końca sprawy, ale tak jest. Czuję to.
Czasami nie chcesz spojrzeć mi w oczy, jakbyś się bał czegoś. Jakby to cię
miało skrzywdzić.
-Czasami tak mam.
-Taka, patrzysz mi tylko w oczy tylko w
chwilach tych miłosnych uniesień. Zapominasz wtedy, że jest przeszłość i
przyszłość. Skupiasz się tylko na obecnej chwili. Nie chcę, żeby tak było.
Pragnę, żebyś mi to wszystko wybaczył. Zawsze chciałem cię bronić przed innymi,
a sam zraniłem cię najmocniej i wiesz o tym doskonale. Może i mnie znowu
kochasz, ale straconego zaufania nie jesteś w stanie odbudować.
-Ufam ci. Naprawdę ci ufam.
-Czasami, gdy przyjeżdżasz, pytasz się czy z
kimś spałem, jesteś zazdrosny - podniósł się do siadu. Dalej leżałem na boku,
odwrócony do niego tyłem. - Wiesz, co raz zrobiła Omi? Desperacko próbowała
mnie uwieść. Wtedy przez dłuższy czas nie przyjeżdżałeś, ja do ciebie też nie
wpadałem. Byliśmy chyba pokłóceni. Czułem się źle. Szef dołożył mi obowiązków i
nawet nie dostałem za to dodatkowego wynagrodzenia. Chciałem się do ciebie
przytulić i ci o tym powiedzieć. Chciałem cię pocałować, rozebrać i uprawiać
seks. Ale byłeś daleko, wściekły na mnie. A ona tak po prostu usiadła mi na
kolanach w kusej spódniczce, która jej się podwinęła. Widziałem jej majtki,
nagie uda. Byłem zszokowany jej zachowaniem. Małolata zaczęła się do mnie
dobierać. Młodziutka, śliczna dziewczyna z piersiami jak dojrzałe pomarańcze. Fajnie,
no nie? Nie - westchnął. - Na początku byłem jak sparaliżowany. Zaplotła
ramiona wokół mojej szyi, tak jak ty to często robisz i pocałowała mnie w
policzek. Powiedziała, że wie doskonale, czego potrzebuję, a ona może mi to
dać. Rozpięła koszulę, ujęła moją dłoń i skierowała ją na swoją miękką pierś.
Tak cholernie dawno nie dotykałem kobiecego ciała. Nagle dotarło do mnie, że to
przecież zdrada. Nie mogłem tego zrobić. Ona już wsunęła dłoń pod moją
koszulkę...
-Przestań - w o czach stały mi łzy.
Wziął głęboki wdech.
-Dotykała mnie.
-Yuu! - podniosłem się.
-Chciała rozpiąć mi spodnie. Kiedy już to
robiła, złapałem ją za biodra.
-Wystarczy, rozumiesz? - złapałem go za
ramiona. - Nie chcę tego słuchać.
-Zsunąłem ją z siebie. Nie wiedziała, co
robię. Spytała, czy wolę najpierw, żeby zrobiła mi loda, a potem przeszli do
konkretów. Poprosiłem ją wtedy, żeby zapięła koszulę i usiadła na swoim
miejscu. Czułem, że jeśli nie złagodzę sytuacji, to może się to źle skończyć.
Zraniłem nieletnią dziewczynę, która chciała się ze mną przespać. Widziałem łzy
w jej oczach. Podałem jej chusteczkę, a ona spytała się mnie wściekła, czy do
takiego stanu chciałem ją doprowadzić. Przecież nie powiedziałaby tobie o tym.
Pomyślałem sobie wtedy, że gdyby naprawdę doszło między nami do czegoś, to
zaraz bym do ciebie przyjechał, pobiegł, no nie wiem co. Zrobiłbym to,
powiedziałbym ci bez wahania, a potem bym się zabił ze wstrętu do samego
siebie. Nie powiedziałem jej tego. Zaraz odprowadziłem ją osobiście do domu,
pod same drzwi. Pozwoliłem jej przytulić się do mojej ręki, gdy szliśmy. Potem
porozmawiałem z jej matką. Nie wspomniałem o tym incydencie. Pochwaliłem Omi za
to, że zrobiła spory postęp w robieniu zadań. Jej matka się ucieszyła, a ona
patrzyła na mnie niezrozumiale. Myślała, że powiem o tym wszystkim. Nie
zrobiłem tego. Potem zapytała się mnie, dlaczego. Odparłem, że chyba nie chce,
żebym był oskarżony o molestowanie. Popłakała się. Dawno nie widziałem, żeby
ktoś tak mocno to robił. Siedziałem tak przed nią, nic nie mówiąc, a ona
szlochała przede mną, jakby na raz straciła całą rodzinę. To było w jej pokoju,
dlatego szybko chciałem wyjść, ale nie mogłem przecież. W końcu przestała.
Twarz miała spuchniętą, oczy zaczerwienione. Ściskając w dłoniach zużytą
chusteczkę zapytała, czy to, co do ciebie czuję, jest tak silne, że nie mogę
sobie na nic takiego pozwolić.
Potwierdziłem to. Powiedziałem, że to dla niej na pewno trudne, ale kocham cię
i gdybym skoczył sobie w bok, to tak samo, jakbym ci wbił nóż w plecy.
Wyjaśniłem jej, że kiedyś mocno cię zraniłem i teraz chcemy utrzymać nasz
związek w takim stanie, jaki jest. Przeprosiła mnie i obiecała, że już nigdy
więcej nie będzie czegoś takiego próbować.
Na tym skończył. Spojrzałem mu w twarz, nie
zważając na samotną łzę spływającą po moim policzku.
-Zabolało, no nie? - wziął głęboki wdech. -
Prawda zawsze boli.
-Boli? To nie jest ból. Nic z nią nie robiłeś,
a mam ochotę wyrzucić cię za drzwi, a potem pójść do niej i obić jej tę
twarzyczkę. Dlaczego mi to powiedziałeś? Dlaczego teraz?
-Może, żeby oczyścić sumienie… I przy okazji
udowodnić ci, że możesz mi ufać, bo nigdy cię nie zdradzę.
-Oczyścić sumienie - powtórzyłem, odwracając
się do niego bokiem. - Niby w jakim celu?
Położył swoją dłoń na mojej i ścisnął ją.
Poczułem się, jakby ktoś wbił mi bardzo malutką, ostrą igłę prosto w serce.
Jednocześnie miałem wrażenie, jakbym zdjął z siebie coś bardzo ciężkiego. Od
środka wypełniła mnie ulga.
-Sam nie wiem. Miałem taką potrzebę.
Powinienem był ci to dawno powiedzieć, ale do tej pory uważałem, że nie ma takiej
potrzeby.
Przygryzłem wargę.
-To było tutaj, tak? W twoim gabinecie?
-Tak.
Odwzajemniłem uścisk jego dłoni. Wstałem,
ciągnąc go za sobą. Zaprowadziłem go do gabinetu i usadziłem w jego fotelu.
-Usiadła ci na kolanach okrakiem?
Spojrzał na mnie niezrozumiale, ale skinął
głową. Przysiadłem na jego nogach i przesunąłem się bliżej jego krocza. Moje
prącie otarło się o jego. Objąłem go za szyję, jednocześnie składając pocałunek
na jego policzku.
-Co ty zamierzasz?
-Mam pytanie – zignorowałem go. - Co czułeś,
kiedy dotykałeś jej piersi? Było ci dobrze? Podnieciłeś się?
-Nie.
-Kłamiesz.
-Nie kłamię - zaprotestował gwałtownie. - Nie podnieciłem
się.
-Czyli nawet odrobinę ci nie stanął - ująłem jego
penisa w dłoń i powoli poruszałem nią w górę i w dół.
-Takanori - westchnął.
-Nie miałeś erekcji? Nie masturbowałeś się
potem? Było ci to obojętne? Nie myślałeś potem o niej w ten sposób?
Shiro gwałtownie złapał mnie za ramiona i
odsunął mnie od siebie. Puściłem jego przyrodzenie.
-Nie - patrzył mi w oczy. - Nigdy bym tego nie
zrobił.
Odwróciłem wzrok. Ulga. Tak, ogarnęła mnie
jeszcze większa ulga.
-To dobrze.
Zabrałem jego ręce ze swoich ramion i znowu
się do niego przytuliłem. Objął mnie, składając pocałunek na moim policzku.
Zsunąłem jedną rękę do jego przyrodzenia, przygryzłem płatek jego ucha.
-Yuu-chan, czy była zmysłowa? - zacząłem całować
jego szyję. - Dotykała twojego brzucha, tak? Pieściła cię tu? - potarłem palcem
o jego wędzidełko. Jęknął.
-Taka, przestań - złapał mnie za biodra i
chciał mnie odsunąć od siebie, ale nie dałem się. - Dwa razy. Uprawialiśmy seks
już dwa razy dzisiaj.
-Co ci szkodzi trzeci raz?
-Nie wiem, czy chcę to robić trzy razy pod
rząd.
-Ale ja chcę - przesunąłem obiema rękoma po
jego brzuchu. - To, co mi powiedziałeś, zraniło mnie. Nie ukrywam, że jestem
zazdrosny. Ona cię dotykała, to dlaczego ja nie mogę znowu?
Chciał wstać.
-Wiem, kochanie, że…
-Nie odrzucaj mnie - podniosłem głos.
Zaplotłem mocno ręce wokół jego szyi i nie chciałem go puścić. Złapał mnie pod
kolanami, wstając. - Powiedziałeś mi coś takiego, nie możesz teraz tak po
prostu odmówić.
-Czyli chcesz, żebym uprawiał z tobą znowu
seks.
-To nie jest tylko seks. Lubię cię czuć w sobie, rozumiesz? Lubię to, kiedy
jesteś we mnie, penetrujesz mnie. Jesteś wtedy tak blisko, jakbym pragnął,
żebyś zawsze był. Ja wcale nie chcę, żebyśmy to znowu zrobili, my musimy to
zrobić.
Yuu już nic nie mówił. Pocałował mnie w czoło
i położył mnie plecami na swoim biurku. Objąłem go nogami w pasie, a on wszedł
we mnie. Oparł się rękoma o blat, pochylając się nade mną. Zacisnąłem wargi w
wąską linię.
-Boli?
-Nie - pokręciłem głową. - Jest dobrze.
Zaczął się poruszać. Faktycznie, trzeci raz
pod rząd bardzo mnie bolał. Nie dałem tego jednak po sobie poznać. Złapałem go
jedną ręką, a drugą się podparłem o biurko. Yuu pocałował mnie krótko, po czym
złapał mnie za pośladki. Szybko trafił w moją prostatę. Odchyliłem się.
Przesunąłem gwałtownie ręką po biurku i zrzuciłem z niego jakieś papiery. Yuu
zaczął mnie zaspokajać ręką. Świat znowu zaczął wirować, a ja wraz z nim.
-Mocniej!
Przygryzłem mocno wargę. Tym razem poszło
szybko. Doszliśmy razem, opadając na to nieszczęsne biurko.
-Muszę tu posprzątać - westchnął, kiedy
półleżał na mnie. Był jeszcze w moim wnętrzu.
-Potem posprzątasz - wtuliłem się w niego. -
Jutro rano…
*
Następnego dnia miałem wielką ochotę przeleżeć
całe swoje życie do końca w łóżku. Zamiast być jako-taki wypoczęty, byłem jak
zdeptany przez stado dzikich koni. Z Yuu było znacznie lepiej, chociaż też nie
był kwitnący.
-Masz te swoje trzy stosunki w jeden dzień -
stwierdził. Właśnie wychodziliśmy z mieszkania, Shiro zamykał je na klucz.
-Fajnie było. Tobie też się podobało, więc się
nie bulwersuj.
Schował klucz do kieszeni. Chwycił naszą torbę,
a wolną rękę splótł z moją. Zeszliśmy bardzo, ale to bardzo-bardzo, powoli z
czwartego piętra. Yuu przez cały ten czas nie czepiał się, że tak powoli idę.
Wprost przeciwnie. Trzymał mnie za rękę, pomagając mi pokonać każdy schodek,
jakby to była dla mnie jakaś wielka przeszkoda.
Zapakowaliśmy się do jego Toyoty. Chwilę
ponarzekał przy włączaniu silnika, że w końcu musi kupić nowy samochód, bo ten
już ledwo zipie. Nie widział sensu w ciągłym wymienianiu części.
-To jaki byś chciał samochód? - zapytałem,
kiedy ruszyliśmy.
-Jakąś terenówkę, chociaż one sporo palą. Może
znalazłbym coś w komisie z używanymi.
Pokiwałem głową ze zrozumieniem.
Podróż minęła nam spokojnie Robiliśmy kilka
razy postoje, ale to z mojego powodu i, powiem dosadnie, bólu dupy. Pomijając
to, było całkiem dobrze. Rozmawialiśmy wesoło ze sobą, starając się nie myśleć
o nieprzyjemnościach, jakie mogły nas czekać.
A czekało na nas, a może raczej na mnie, wiele
nieprzyjemnych rzeczy. Sam się jeszcze długi czas zastanawiałem później czy
mogliśmy to jakoś przeskoczyć, czy może raczej było to nieuniknione. Nikt
jednak nie mógł mi udzielić odpowiedzi.
----
Serdecznie gratuluję tym, którym chciało się to czytać, przetrwali do końca i nie załamali się przez wszystkie te błędy. Jesteście wielcy!
Troszeczkę mnie nie było. Ale wracam i obiecuję, że następny rozdział pojawi się już niedługo. W sumie, to sam ten szesnasty Migdał ma 70 stron (tak, dobrze widzicie), ale stwierdziłam, że nie wrzucę tak długiego rozdziału. To o tutaj ma 27 stron. I tak stwierdzam, że chyba przestanę pisać długie notki. Naprawdę się przy nich staram, bo zawsze było "czemu tak krótko", ale teraz mało kto się odzywa. Idk, mam nadzieję, że się podobało i nie zanudziło was to. Wybaczcie błędy.
Do następnego rozdziałuu~!
Jeej. Nareszcie rozdział. Biorę się za czytanie. Pieeerwsza. *-*
OdpowiedzUsuńTSuU TO BYŁO TAKIE ASDFGHJKLBXJXJD ŻE JA NIE MOGĘ. DŁUGOŚĆ ROZDZIAŁÓW JEST IDEALNA. TO MÓJ PIERWSZY KOMENTARZ POD JAKIMKOLWIEK ROZDZIAŁEM. WCZEŚNIEJ PO PROSTU NIE CHCIAŁO MI SIĘ LOGOWAĆ, ALE JUŻ NAPRAWIAM SWÓJ BŁĄD. MAM NADZIEJĘ ŻE ANI TACE ANI SHIRO NIC SIĘ NIE STANIE. WEZMĄ ŚLUB I ODJADĄ NA JEDNOROŻCU W KIERUNKU BLEDNĄCEJ TĘCZY. WENY KOCHANA ŻYCZĘ I WYTRWAŁOŚCI.
OdpowiedzUsuńextra ci to wyszlo
OdpowiedzUsuńJak zwykle świetnie
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział. Ach, przez cały dzień miałam w głowie te dzikie seksy Yuu i Taczki. Margarecia lubi, bardzo lubi to. A mówiłaś, że nie umiesz pisać seksów a jednak potrafisz jak chcesz :).
OdpowiedzUsuńUrzekły mnie te wszystkie opisy w jakich Takanori opisywał Yuu. To było takie kochane. Okropnie też spodobał mi się opis wyobrażenia ślubu przez Takanoriego.
Naucz mnie pisać cokolwiek poza seksami X"D
A mówiłam, że zazdroszczę Takanoriemu w tym rozdziale? *trochę niewyżyta*
PS: Też chce pisać takie długie rozdziały ;-;
Z rozdziału na rozdział coraz mniej lubię tę serię. Ale to nie dlatego, że się stoczyła. XD Po prostu zdaję sobie sprawę, że nie spotkam takiego swojego Yuu i robi mi się smutno, ale nie jestem tu, żeby emować. Generalnie nie mam co narzekać na długość rozdziału - jest tak, jak powinno być. I od razu szczerze ci się przyznam, że pominęłam opisy seksu, bo od kiedy napisałam własne, jakoś nie mogę się przemóc. XD" WTF. Znów odbiegam od tematu...
OdpowiedzUsuńYuu tam zginie, prawda? Zginie? ;; Jak możesz mi to robić, tak się znęcać, buu! ;; I to tak przed ślubem. Weź, chyba cię znielubię. A tak poważnie, to czekam na następny rozdział, cokolwiek w nim nie napiszesz. Naprawdę. Życzę weny! <3
No i zrobię sobie reklamę, czemu nie? Dodałam Red u siebie, jeśli dalej chcesz czytać, to zapraszam. ;;
Nadal uważam, że Migdał jest lepszy niż moje życie i chyba tak zostanie.
OdpowiedzUsuńNie wiem jak to zrobiłaś, ale dziwacznie przywiązałam się do tej serii i ciężko mi będzie, gdy dobiegnie końca.
Co do rozdziału, to jest jak zawsze. Niby co nowego mam napisać? Podoba mi się, to jasne.
Cieszę się, że Uruha się pojawił, ponieważ jest on moją ulubioną postacią.
Poza tym to seks z Yuu na podłodze jest tym, czego teraz potrzebuję. W sumie zawsze tego potrzebuję.
Tylko cicho, bo mama by mnie zabiła, gdyby się dowiedziała!
Czekam na więcej, pomimo że kolejny rozdział = zakończenie coraz bliżej.
Yuu, nie umieraj, ok? Trochębardzo Cię lubię.
Wow jakie długie o.o tak dalej
OdpowiedzUsuńHejka,
OdpowiedzUsuńfantastyczny rozdział, aż Taki to nie poznaje, ale co Yuu narzekał jak ten miał ochote bardzo na numerek... bardzo boje się tego wyjazdu...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Świetny rozdział. Jestem pod wrażeniem. Dopiero przez twoją wzmiankę się zorientowałam, że był tak długi :O
OdpowiedzUsuńRewelacja! Wspaniały! Cudowny rozdział! Dużo emocji, seksu i bólu dupy xD
Mówiłam już , że ten rozdział jest niesamowity? :D