OTP Challenge 10
With animal ears
Z Yuu mieliśmy kolejną bezsenną noc. W sumie jak zwykle. To
była gorąca, zimowa noc. Już dawno nie byliśmy tacy zajęci.
-Weź to przesuń w lewo - wysyczałem do Shiroyamy.
-Łatwo ci powiedzieć. Pchnij do mnie.
-Nie!
Próbowaliśmy ustawić jakoś choinkę. Gdy wnosiliśmy ją do
mieszkania, to złamał nam się czubek, a potem oberwaliśmy kilka gałęzi.
Zupełnie przypadkowo. Wcześniej krzyczałem na Yuu, jednak teraz musiałem być
cicho. Dochodziła pierwsza w nocy. Yuu robił się powoli bardziej marudny ode
mnie. Burczał, że się nie wyśpi, że znowu będzie miał podkrążone oczy.
-Ustawimy to i będzie cacy. Jeszcze musimy ją ubrać -
powiedziałem, upewniając się, że choinka już na nas nie poleci. Byliśmy cali w
igłach.
-Sam ją ubierzesz.
-Chyba sobie ze mnie kpisz!
Tak się złożyło, że poszliśmy spać dopiero około trzeciej.
Yuu chrapał strasznie, dlatego musiałem wziąć stopery do uszu i przeniosłem się
na kanapę. Spałem tak do szóstej, dopóki Yuu się nie obudził i do mnie nie
przyszedł.
-Chrapałeś - burknąłem, gdy usiadł obok mnie. Miał ze sobą
kołdrę i poduszkę. Położył się przy mnie, przesunąłem się, robiąc mu miejsce.
Przykrył nas obu kołdrą i objął mnie. Wtuliłem się w ciepłe ciało Yuu,
pomrukując z przyjemności. Jakoś nie mogłem się na niego gniewać za chrapanie,
byłem za mocno zmęczony, a poza tym, on był taki mięciutki... Musiałbym go w
końcu wysłać na siłownię, bo kluska się z niego robiła. Wiadomo, ja to byłem
ciepłe kluchy, ale dlatego, że uwielbiałem się migdalić, jednak Yuu robił się
miękki na brzuchu i torsie. Za miękki...
Wyciągnąłem go później na bieganie. Pojedyncze kupki śniegu
zalegały okolicę, nie było aż tak zimno, ludzie normalnie chodzili ulicami w
samych bluzach. Dawno nie było aż tak brzydkiej zimy. Yuu narzekał, że zabrałem
go na bieganie w taką paskudną pogodę, akurat zaczynało mrzeć.
-Przestań, nigdy ze mną nie biegasz.
-Kouyou, weź... ja nam zrobię śniadanie - burczał, gdy
wychodziliśmy z apartamentowca. - Poza tym dzisiaj są święta, wigilia, tak ci
przypominam. Trzeba się przyszykować na wieczór.
-Nigdzie nie wychodzimy - wypomniałem mu - sam
powiedziałeś, że święta chcesz spędzić wyłącznie ze mną. I nikt też do nas nie
przychodzi. Tylko jutro idziemy się spotkać z Akirą, Taką i Tanabe.
Złapałem Yuu pod rękę. Jęknął.
-Jesteś okrutny.
-Dlatego ze mną jesteś. Zrobimy później razem śniadanie i
wszystko przyszykujemy na wieczór, okej?
-No dobra - mruknął. Już się ze mną nie kłócił.
Przebiegliśmy razem pół kilometra. Po tym dystansie Yuu
złapała kolka, nie mógł oddychać i coś zaczęło go łamać w kościach. Pół
kilometra ciągnąłem go do domu.
-Jestem więcej niż pewny, że nic ci nie jest - mruknąłem,
gdy smażyłem omlet. Byłem jeszcze w sportowym uniformie.
-No nie wiem. Wydaje mi się, że coś mi w kolanie
przeskoczyło - Yuu siedział przed wyspą. Kroił pomidory i szynkę. Wrzuciłem
utarty ser na prawie ścięte jajka. Yuu podał mi resztę pokrojonych składników.
Przełożyłem omleta na pół i odczekałem, aż zarumieni się z obu stron,
odwracając go co jakiś czas. W końcu był gotowy. Przekroiłem nam go na pół i
obaj zjedliśmy w salonie, popijając kawę i oglądając poranne wydanie
wiadomości.
Do wieczora zajmowaliśmy się w zasadzie niczym. Upiekliśmy
razem ciasto i babeczki, która później obaj prawie całe zjedliśmy. Potem
jeszcze Yuu namówił mnie do zrobienia ciasteczek świątecznych z imbirem i
cynamonem. Obaj je lubiliśmy i zawsze wychodziły nam pysznie. Zrobiliśmy je w
świątecznych kształtach - jakieś gwiazdeczki, czapeczki, choineczki, skarpetki
- i przystroiliśmy na zielono i czerwono.
-Teraz dopiero czuję święta - powiedziałem, gdy
skończyliśmy ozdabiać ciastka.
-Ja też - Yuu objął mnie od tyłu i pocałował mnie za uchem.
Uśmiechnąłem się pod wpływem tej pieszczoty. - I jesteśmy sami.
W całym domu unosił się zapach cynamonu i imbiru. Z Yuu
śpiewaliśmy świąteczne piosenki, jedliśmy mandarynki i chodziliśmy w ciepłych,
świątecznych skarpetach, swetrach w norweskie wzory oraz mikołajowych czapkach.
Zrobiliśmy coś lekkiego na kolację. Zjedliśmy w salonie przy świecach i winie.
O dziwo, nie było między nami jakiejś intymnej atmosfery, zachowywaliśmy się
jak zwykle. Co innego, gdy dawaliśmy sobie prezenty. Siedzieliśmy na kanapie,
dookoła poustawialiśmy zapachowe podgrzewacze, mieliśmy po lampce czerwonego
wina. Byliśmy blisko siebie, Yuu patrzył na mnie z pewnym pożądaniem w oczach.
Ja natomiast starałem się odgrywać niewiniątko. Dałem mu prezent - cała paczka
nowych kostek do gry... co więcej. On dał mi to samo. Śmialiśmy się z siebie
nawzajem i piliśmy wino.
-Wiesz, że nie tylko to mam dla ciebie? - powiedział, sunąc
palcem po wewnętrznej stronie mojej dłoni. Opieraliśmy się o kanapę, patrząc
sobie w oczy. Głos Yuu był niski i zmysłowy, jakby próbował mnie uwieść, co
znakomicie mu wychodziło. Byłem już w zasadzie jego.
-Też nie mam dla ciebie tylko kostek.
-Tak? - uśmiechnął się.
-A tak - odwzajemniłem gest, zaciskając dłoń na jego palcu.
- Yuu, co byś jeszcze chciał? - przysunąłem się do niego. Przyłożyłem wargi do
jego ucha. - Mogę dzisiaj robić wszystko, naprawdę.
-Wszystko? - objął mnie w pasie.
-Mogę być naprawdę niegrzeczny albo będę potulny jak
baranek.
-Możesz być i tym, i tym - zaczął całować mnie po szyi.
Zamruczałem, przymykając powieki. Yuu zsunął się niżej, muskał wargami i
wilgotnym językiem moje jabłko Adama, obojczyki, zaczął rozpinać mi koszulę.
Wplątałem dłoń we włosy Shiro. Przeczesałem palcami jego
kruczoczarne kosmyki. Zerknąłem na zegarek na dekoderze. Czerwone cyfry
pokazywały 00:00. Już północ? Yuu całował moje ciało powoli, wprawiał mnie w
dreszcze podniecenia. Oddychałem ciężko przez usta. Przesunąłem dłonie trochę
wyżej, gdy Yuu znalazł się na poziomie mojego pępka. Chciałem zacisnąć dłonie
na włosach na czubku jego głowy, kiedy nagle poczułem coś dziwnego. Otworzyłem
oczy, patrząc z góry na Shiroyamę. Stęknął z bólu.
-Co to?! - odskoczyłem od niego. Yuu miał... kocie uszy!
-Kouyou!
-Yuu!
-Ty masz...
-Ty masz kocie uszy!!
Yuu otworzył szeroko oczy. Pomacał się po głowie i niemal
krzyknął. Miał urocze, czarne kocie uszka.
-A ty masz psie uszy!
Uchyliłem usta z zaskoczenia i pomacałem się po głowie.
Cholera, faktycznie!
-Co to ma być?! - uszy Yuu oklapły lekko na boki jak kotu,
który się denerwuje. Brakowało mu jeszcze ogona.
-Skąd mam wiedzieć!
Yuu spojrzał na mnie uważnie. Pomacał moje psie uszy.
Zamruczałem, to było takie przyjemne.
-Jak to się stało?
-Bo ja wiem. Jest wigilia. Dzisiaj zwierzęta mówią ludzkim
głosem, a nie ludzie się w nie zmieniają.
-Najwidoczniej w Japonii wygląda to trochę inaczej.
Yuu przesunął się bliżej mnie. Obejrzał moje uszy dookoła,
po czym oświadczył:
-Jest dobrze. Nie śmierdzisz jak pies.
-Yuu! - uderzyłem go w bok. Zaśmiał się. - Ale możemy chyba
kontynuować.
-Tak? - postawił uszy, zwracając je ku mnie. Ojej, mogłem
teraz czytać z mowy jego uszu!
-Tak - czułem, że moje uszy stają w podobny sposób.
Pochyliłem się i przygryzłem kocie uszko Yuu. Było cieplutkie. Jęknął, co
przypominało miauknięcie. - Kocie.
-Nie powiem do ciebie psie, bo to tak brzydko. Czemu nie
możesz mieć uszów króliczka?
-Powiedziałbyś do mnie króliczku?
-Króliczek brzmi zdecydowanie słodziej od pieska.
Yuu mruczał, gdy drapałem go za uszami. Później on zaczął
drapać mnie i...
-Oo... jak dobrze - wygiąłem się, kiedy on drapał mnie za
uchem i jednocześnie masował moje krocze. Nie sądziłem, że psom jest tak
dobrze, gdy drapie się je za uszami. - Och... Oooochh - sapnąłem. Czułem, że
topnieję. Gdybym miał ogon to bym pewnie machał nim we wszystkie strony.
Yuu prężył się przede mną. Miałem wrażenie, że mam przed
sobą prawdziwego, zmysłowego kota. Mruczał, całował mnie, przygryzał. Również
mruczałem, ale nie tak pięknie jak on.
I nagle bęc! Coś stuknęło, pękło, przesunęło się.
Usłyszeliśmy szum i nagle poczułem, jak coś ostrego dotyka mojego ciała. Spadła
na nas choinka. Bombki potoczyły się po podłodze i się potłukły. Zakląłem,
próbując się uwolnić spod drzewa.
-Myślałem, że porządnie są przyczepiłeś! - oznajmił Yuu
oskarżycielskim tonem.
-Też tak myślałem - westchnąłem.
Wygrzebaliśmy się spod światełek choinkowych i popatrzyliśmy
na złamane drzewko.
-Przynajmniej w tym roku nie spłonęła - powiedział Yuu z
rezygnacją. Jego kocie uszy ponownie oklapły na boki.
-No fakt, dobrze, że tym razem nie musieliśmy używać
gaśnicy i dzwonić po straż pożarną.
Chwilę jeszcze popatrzyliśmy na choinkę. Jak to dobrze, że
nic się nie zapaliło! Wszędzie stały podgrzewacze, które na szczęście nie
zajęły ogniem drzewka. Pogasiliśmy wszystko, po czym poszliśmy do sypialni. Tam
kontynuowaliśmy naszą zwierzęcą zabawę.
----
Dodaję rozdział, siedząc w pokoju z ukochanym pieskiem pod nogami i słodziutkim kotkiem na kolanach. Mam nadzieję, że się podobało. To już dziesiąta część OTP Challenge! Jak ten czas szybko leci.
Do następnego~!
Mrrr :3
OdpowiedzUsuńOj tam, bojler czy nie bojler Uruha i tak poleci na Aoisia.~
OdpowiedzUsuńTeż bym się śmiała, jakbym dawała lov na gwiazdkę mangę yuri a ona mi mangę yaoi. Boże... x"D I te uszy... no nie! Zaryłam głową o stół! Chociaż, Aoisiek jest jedynym kotem, którego toleruję... /^^
Pozdrowionka :* powodzonka dotrwania do końca ♡~~
Super rozdział, uszy xd
OdpowiedzUsuńŚwięta, święta i po świętach~ Nasze otp jak zwykle musi się droczyć ze sobą, co wręcz uwielbiam, bo wychodzą z tego takie zabawne teksty oraz sytuacje, ach~ Uruś jako bezlitosny trener! *znowu pojawia się transparent z napisem "Go Go, Mr. Shiroyama!". Kulturalna dżdżownico, bo zwiotczejesz nam!
OdpowiedzUsuńPiesek i kotek. Hm. Dobrze, że nie mieli ogonów, co by było, gdyby... *KYOU, ODGOŃ NIE CZYSTE MYŚLI, A KYSZ!* Hej, hej, ale wyobraź to sobie, co by było, gdyby serio mieli te uszy i można byłoby wiedzieć na koncertach, co w danej chwili czują! I jak to przy zwierzęcych zabawach bywa, choinka zawsze musi wylądować na podłodze... A nie, ona tylko zemdlała, pamiętaj! Wracasz do domu, a pies "CZŁOWIEK, CHOINKA ZEMDLAŁA, POMÓŻ". <3
Hejeczka,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, o ja cudownie tekst jak dobrze, że w tym roku nie... był boski choć biedne drzewko tak potraktowane, a te dodatki zwierzęce... ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia