OTP Challenge 12

Making out



-Całe następne dwa dni wolne? - poczułem, jak coś mi skacze w brzuchu. Ekscytacja brała nade mną górę. - Ale... ale całe?
-Całe. Właśnie nawet sam to po mnie powtórzyłeś - odparł menadżer.
Oczy zabłysły mi z ekscytacji. Popatrzyłem na Kou. Siedział, opierając się czołem o gryf gitary, którą obejmował. Przysypiał, już nawet zaczynał pochrapywać. Nie dziwiłem mu się. Też byłem strasznie zmęczony.
-Czyli za dwa wracamy do pracy? - lider rozprostował się, wstając.
-Dokładnie - Saka westchnął. - Czasami mam wrażenie, że gadam do dzieci albo ściany...
-Wolne!! - Takanori zerwał się z miejsca i wybiegł z sali konferencyjnej, zabierając po drodze swoją czarną, połyskującą torebkę na ramię od Gucciego. Niemal się za nim kurzyło. Trzasnął drzwiami i tyle go było. Pewnie ruszył do jakiegoś baru dla transseksualistów. Ja, Kou, Yutaka i Akira wyszliśmy już normalnie, pożegnawszy się uprzednio z Sakaiem i resztą staffu. Poszliśmy do windy.
-Cudnie - powiedział Kouyou, opierając się wygodnie o ścianę w windzie. - Dwa dni wolnego. Wyśpię się.
-Jasne - wymamrotałem.
Kou posłał mi szeroki, znaczący uśmiech.
Akira westchnął, a Yutaka wyciągnął komórkę.
-Zróbmy zdjęcie w lustrze na uczczenie naszego wolnego! - oznajmił pełen ekscytacji.
-Ale nie ma Taki.
-I dobrze - burknął Aki. - Wybiegł jak ciota, to nie będzie go na zdjęciu.
-Będzie potem narzekał - jęknąłem.
-Już słyszę jak piszczy grupowe zdjęcie beze mnie?! - poparł mnie Kou
-No i dobrze.
-Racja, rób to zdjęcie, bo zaraz wysiadamy.
I zrobiliśmy grupowe zdjęcie w lustrze (selfie?). Tułów i nogi, bez twarzy. Przecież nie można tak bez makijażu...
Wysiedliśmy z windy. Pogadaliśmy jeszcze kilka minut, wypalając przy tym po papierosie i udaliśmy się w swoje strony.
-No, Shima, to jesteśmy umówieni? - powiedział Akira za moim facetem, zanim doszliśmy do samochodu. Kou się odwrócił, a ja, trochę zdezorientowany i podejrzliwy, wraz z nim.
-No jasne. U ciebie? - Kouyou uśmiechnął się szeroko.
-Chyba... chyba tak - odparł z lekka niepewny Akira, zerkając na mnie. Kouyou spojrzał w moją stronę i wywrócił oczami.
-To do zobaczenia.
-Pa.
Akira szybko wsiadł do samochodu. Odjechał. My również wsiedliśmy do mojego samochodu. Spojrzałem na Kou pełen ciekawości.
-Umówiliście się?
-Tak - odparł bez zająknięcia, zapinając pasy. Cały Kou.
-To fajnie. Mogłeś mi powiedzieć - zapiąłem pasy. Włożyłem klucz do stacyjki. Zwolniłem ręczny, wrzuciłem pierwszy bieg i puściłem sprzęgło. Zrobiłem to zbyt gwałtownie, szarpnęło nami. Oczami wyobraźni widziałem, jak Shima kolejny raz wywraca oczami. - Chciałem spędzić z tobą całe wolne.
-To fajnie. Mogłeś mi powiedzieć - odszczekał się.
-Jesteśmy razem...
-Jesteśmy razem, ale nie jestem twoim niewolnikiem, który musi ci meldować za każdym razem, gdzie się wybiera i z kim będzie. Trochę zaufania. Nie musisz mnie od razu atakować i tak bym ci powiedział, że wychodzę.
-Teraz to ty mnie atakujesz - burknąłem, wyjeżdżając z parkingu.
Całą drogę nie odzywaliśmy się do siebie. Teraz mogłem zadać sobie pytanie, który z nas był bardziej zdenerwowany. W domu było już trochę lżej. Jakby mieszkanie nas obu uspokoiło. Shima oparł się o mój tors, a ja objąłem go w pasie. Staliśmy tak kilka minut w przedsionku, dopóki nie postanowiliśmy zrobić obiadu. Zjedliśmy razem i poszliśmy na zakupy. Później wróciliśmy do domu i poszliśmy razem do łóżka, gdzie pieprzyliśmy się jak króliki. Dosłownie.
-Yuu... Yuu... Mhmm...
Całowałem Kouyou po szyi, kiedy on powoli się na mnie nabijał. Jęknął cienko, kiedy przygryzłem jego skórę. Czułem, jak jego ciało mnie przyjmuje. Zajęczałem, jednocześnie go całując. Sapnął, opierając się rękoma na moim torsie. Popatrzyliśmy na siebie.
-Duży - oznajmił, uśmiechając się blado. Przygryzł wargę, po czym uniósł i opuścił kilkakrotnie biodra. - Och...
-Zawsze taki był.
-Nie - pokręcił głową. - Nie, nie, niee, ach... - przyspieszał ruchy biodrami. Sapnąłem, odchylając głowę. Był taki przyjemnie ciasny.
-Kou...
Położył się bardziej na moim torsie, w dalszym ciągu podpierał się rękoma. Pogładziłem go po plecach i sam zacząłem poruszać biodrami. Jęknął, gdy począłem go penetrować pod trochę innym kątem. Czułem jego oddech na skórze, miał otwarte usta. Sapał.
-Yuu... Yuu-chan...
Yuu-chan?! Myślałem, że się rozpłynę. Już dawno nie nazwał mnie w taki sposób.
-Dobrze? - złapałem go za biodra. Czułem, jak drżał z podniecenia.
-Tak...
Poruszałem się w nim coraz szybciej, mocniej. Nagle prawie krzyknął. Podniósł się gwałtownie na rękach, nie przerywałem penetracji. Miałem wrażenie, że Shima w tej jednej chwili stracił zmysły. Miał zamglony wzrok i rozchylone wargi, z których wydobywały się przeróżne odgłosy, które utwierdzały mnie, że mój sprzęt działał lepiej niż dobrze.
-Nie mogę, Yuu! - odchylił się mocno, poruszał biodrami, wpasowując się w moje ruchy. Głos miał cienki i drżący.
-Możesz - złapałem go jedną ręką za pośladek i mocno go ścisnąłem. Zauważyłem, że Kou sięgnął do swojego penisa. Zaczął poruszać na nim ręką. W końcu nie wytrzymał i doszedł. Sperma trysnęła w jego dłoń i na mój tors. Sapał, w dalszym ciągu poruszając biodrami.
-Ale tak wytrysk bez orgazmu?
-Cicho bądź.
Miałem wrażenie, że się czerwieni. Kto by pomyślał! Nie wytrzymał.
Zmieniłem pozycję. Odwróciłem Kou na plecy, położyłem sobie jego nogi na ramionach. Pochyliłem się nad nim, wchodząc w niego ponownie. Zamruczał, obejmując mnie za szyję.
-Yuu - zamruczał mi do ucha. Pocałowaliśmy się głęboko i namiętnie, zanim ponownie zacząłem się poruszać. Oddychałem płytko.
-Nie chcesz tak spędzić ze mną pozostałych dwóch dni? - znowu zacząłem się w nim poruszać. Odchylił głowę z jękiem. Zacisnął ramię wokół mojej szyi, zsunął rękę na moje plecy, zaczął mnie drapać, sapnąłem, gdy był mi paznokcie w palce.
-Ch-chcę...
-Słucham?
-Chcę! - niemal krzyknął w tym samym momencie, w którym trafiłem go blisko prostaty. - Chcę! Chcę! Chcę!!
-Głośniej. Krzycz!
-Yuu! Yuu!!
Włosy kleiły mi się od potu do czoła, podobnie było z  Kou. Był w tej chwili taki uległy, taki drobny pode mną. Miałem go, był mój. Czułem się teraz, jakby podlegała mi jakaś nieokiełznana siła - właśnie taki był mój kochanek. Z lekka nieprzewidywalny, ale mój. Tylko mój. To wszystko rozpalało we mnie jakiś ogień. Wnętrze Kou, ja w nim, my dwaj razem jako jedno. Czułem się taki jedyny, jego. Tylko mnie w tej chwili potrzebował, tylko ja mogłem dać mu szczęście i wiedział o tym doskonale.
-Jesteś mój - powiedziałem, wisząc nad nim. Moje usta dzieliły od jego rozchylonych warg milimetry.
-Tak... Tak, Yuu...!
-Kouyou - pocałowałem go kolejny raz, wpychając mu język do ust. Mruknął, gdy obce ciało znalazło się w jego buzi. Całowaliśmy się tak, a ja poruszałem się coraz szybciej. Kou nie wytrzymał, jego noga zsunęła się z mojego ramienia. Chwyciłem go pod kolanami, odchylając jego nogi bardziej ku niemu.
-Yuu!!!
Posuwałem go mocno, oddając się w objęcia pożądania. Kou podpierał się na łokciach, jego klatka piersiowa unosiła się i opadała szybko. Sapaliśmy, było gorąco. Czułem żar, jaki płonął między nami. Mocno, mocniej, coraz mocniej. Chciałem wejść w niego głębiej, próbowałem, ale jego ciało stawiało opór. Przymknąłem powieki. Powtarzał moje imię, sapanie było coraz głośniejsze. Nie byłem pewny czy to on, czy ja.
I w końcu nie byłem już w stanie wstrzymywać orgazmu. Czułem, że dochodzę, że jestem u kresu wytrzymałości. Drżałem, postękiwałem. Kou nadal powtarzał moje imię. Nogi mu się trzęsły. Był taki rozkoszny, taki jedyny, tylko mój.
Doszedłem, cały dygocząc w obezwładniającym orgazmie. Kou opadł nagle bezwładnie na łóżko. Też to poczuł, w tym samym momencie, co ja. Spojrzałem na niego. Był piękny, cudowny. Tylko on mógł leżeć zmęczony po seksie, oddychać płytko jak po długim, wycieńczającym biegu, być cały spocony i jednocześnie być tak seraficznym, by wprawiać mnie w jeszcze większe pożądanie.
Kilka minut później leżeliśmy obok siebie. Mój krasnolicy ukochany wtulał się we mnie. Całowałem go po tych rumianych policzkach, nie mogąc się nacieszyć jego pięknem. Sunąłem wargami po jego wystających kościach policzkowych, ściskając go w ramionach. Chciałem tak hołubić go przez resztę życia, nie wypuszczać z objęć, kochać go, kochać się z nim w nieskończoność być jednym.
-Uwielbiam cię - sapnąłem, nie mogąc przerwać pieszczot. Masował mój kark i plecy, pomrukiwał w upojeniu.
-A ja ciebie ubóstwiam.
-To nie to samo? - zaśmiałem się, na krótki moment przerywając czułostki.
-Może - cmoknął mnie w usta. Uśmiechnąłem się szeroko. Byłem w siódmym niebie, będąc z Kouyou. Mając jego piękne, męskie ciało tak blisko, doznawałem najczystszego szczęścia. Jakbym wypił napój o nazwie euforia, a tą euforią był Shima.
Pieściliśmy się ze sobą jeszcze długi czas. W końcu po prostu leżeliśmy obok siebie nadzy i rozmawialiśmy.
-Odechciało mi się spotykać z Akirą - westchnął, przewracając się na brzuch.
-Tak? - przysunąłem się do niego. Objąłem go ramieniem i pocałowałem w policzek. Starałem się brzmieć niewinnie. - Co tak nagle?
Posłał mi zadziorne spojrzenie, po czym rzucił się nagle na mnie. Powalił mnie na plecy, siadając na mnie okrakiem.
-Ty już dobrze wiesz dlaczego.
Pochylił się nade mną. Pocałowaliśmy się głęboko i czule, zatracając się w sobie nawzajem bez pamięci.
Tak mogłoby wyglądać każde wolne...


----

Krzyczę na kota. Takanori wypad z ekranu! Kot, zboczeniec seksy mi sprawdza. No... Nie bez powodu imię odziedziczył po Migdałowym Tace, to teraz pilnuje, żeby Yuu uprawiał w opowiadaniach bezpieczny seks! (Albo jest zazdrosny)

Do następnego~!

Komentarze

  1. Każdy part tego opowiadania bardzo mi się podoba :) To stało się już rutyną ze wchodzę tu każdego dnia i czytam twoje opowiadanie. Weny :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Są seksy! Są! Hahahha. Idealny part Tsu. Do następnego : D

    OdpowiedzUsuń
  3. Melduję się, przeczytane, idę do kolejnej notki xd

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie muszę chyba mówić, jak wielkiego buraka spaliłam, prawda? Wiedziałam, że tutaj będzie króliczenie się! Wiedziałam! I mimo wszystko, scenka ta jest jak dla mnie... bardzo dobrze napisana. Yuu użył ostateczniści, aby Kou nie spotykał się z Akirą... Trochę okrutne. :c Yuu, znowu jesteś mendą. Po raz kolejny! A myślałam, że głodny, zły Kou + jego bezlitosny trening czegoś cię nauczył...

    OdpowiedzUsuń
  5. Hejeczka,
    wspaniale, no, no pięknie takie cudowne och jacy byli zaskoczeni i niedowierzali że mają wolne no naprawde bosko... Yuu wie jak przekonać Kou do tego tylko aby wolne spędził z nim...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

DZIĘKUJĘ

Popularne posty