OTP Challenge 16
During their morning rituals
Obaj z Kouyou nienawidziliśmy rano wstawać. Zaraz po
przebudzeniu, leżeliśmy jeszcze obaj przez dobre dwadzieścia minut, zbierając
się w sobie, by podnieść trzydziestoparoletnie kończyny z ciepłego łóżka.
Czasami zdarzało się, że ponownie zasypialiśmy, a wówczas nie przychodziliśmy
na właściwą godzinę do pracy. Wtedy byliśmy potępiani przez menadżera, resztę
zespołu i pierdyliard podmiotów odpowiedzialnych za funkcjonalność naszego
bandu.
Ten poranek był identyczny jak wszystkie inne poranki.
Szary, nieprzyjemny, odpychający i zimny. Jakby istniały jakieś inne ranki...
Chciałem zakopać się w pierzynie i przeleżeć w tym ciepłym kokonie do końca
swych rachitycznych dni. Mój mężczyzna zwyczajowo miał stopery w uszach i
słyszał tyle, co ja po koncercie Slipknota, podczas którego stałem przy samym
głośniku. Zabawa przednia, za to mój laryngolog odczuł swoistą trwogę po
wglądzie w moje uszy, bębenki i inne pomniejsze transze. Wyciągnąłem
najdroższemu zatyczki z uszu, po czym z namaszczeniem zasunąłem mu kuksańca w bok.
-Co? - łypnął na mnie nieprzyjemnym spojrzeniem. Jakoby
cienie pod zjawiskowymi oczyma nie wskazywały na ukontentowanie.
-Wstawaj - nakazałem, podnosząc się w tempie godnym
leniwca. Zsunąłem stopy na chłodną podłogę, przeszedł mnie paskudny dreszcz. Dygotałem
na samą myśl o całkowitym wyzwoleniu się z upojnych więzów snów łoża
małżeńskiego. - Znowu się spóźnimy. Pourywają nam głowy.
-Jeszcze pięć minut - stęknął, przykrywając się kołdrą po
samiuteńki czubek nosa. Westchnąłem z rezygnacją.
-Kouyou, nie mamy pięciu minut, kurwa, więc rusz odwłok i
zapierdalaj do łazienki, żeby umyć ten zasrany zad.
-Pierdol się. Sam masz zasrany zad - odparł zacietrzewiony.
Wyklinając wniebogłosy, udałem się ku łazience. Umyłem
pobieżnie ciało, po czym wdziałem prozaiczne odzienie. Szanowny Król Łóżka i
Wcale Nie Mam Zasranego Tyłka raczył zwlec się z barłogu, podczas gdy ja
dokonywałem konsumpcji kanapki. Swoim zwyczajem podzieliłem się z nim
posiłkiem, by charłak nie wzbudzał więcej niepotrzebnych podejrzeń, że go nie karmię.
Były to dotkliwe insynuacje wobec mojej osoby - lawirant pochłaniał znaczną
ilość naszych zapasów, narzekając jeszcze, że mu mało. Był zwyczajnie w czepku
urodzony, natura obdarzyła go wyjątkowo chyżą przemianą materii. Jakże mu tego
zazdrościłem!
Zjedliśmy we dwóch śniadanie i jak zwykle, wypiliśmy po
kubku ciemnej, mocnej kawy. Obaj zapieraliśmy się przy tym, iż kawa musi być czarna
i gorzka, by idealnie pasowała do każdego odstręczającego poranka. Za każdym
razem się sprawdzało - kawa uwieńczała nasz wstrętny humor i obrzydzenie, jakie
odczuwaliśmy względem wszelkiej godziny porannej.
-Idę pod prysznic - oznajmił mój wybranek, dopijając do
ostatniej kropelki ocucający, a jednocześnie wyniszczający napój. Odłożył
głośno kubek na stół, by zaraz pognać jak ten struś do łazienki.
Tak było zawsze. Nieprzyjemne wstawanie, smaczne, kolorowe
kanapki, które kunsztownie układałem na nijakim talerzu oraz piołunowa kawa.
Nerkę bym oddał, byleby uczynić w jakiś sposób te poranki przyjemniejszymi.
Czasami się tak zdarzało - kiedy mój efeb w swym
roztargnieniu zapominał o ręczniku lub ubraniu, które miał założyć. Spoglądałem
wówczas ukradkiem, jak stara się niepostrzeżenie przemknąć do sypialni, by
dopaść do szafy i szybciutko wynaleźć cokolwiek do ubrania. Stawał się wówczas
cherubinem naszych szarych, rutynowych poranków, rozświetlając je swą zacną
golizną.
Genialne, hahahaha. :D
OdpowiedzUsuńBedzie cos wiecej? :(
OdpowiedzUsuńMusi byc! :3
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPoranki bywają naprawdę paskudne. Miło jest pozostać kokonikiem do swojego czasu, kiedy to naprawdę nam się nie zachce wstać. <3 A mnie często budzą, przez co jestem bardzo niezadowolona... Marudny Kou, który nie ma zasranego tyłka! Malwa znowu wszczyna kłótnie, idź kurde skocz z mostu Aoj, co? >____>" Jeszcze mojej ukochanej kaczuszki nie karmisz porządnie! *ja bym to mu dała gofry i wino* *wydało się, jestem wściekłą rzoną*
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńfantastyczne, tak szare poranki i trochę rozpogodzenia przez golizne cherubinka ;)
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia