Dancing
-Gdzie to zrobiłeś?!
-Nie pamiętasz?
-Nie!
-Kiedy chodziłeś na kurs tańca, a ja
siedziałem z boku.
Zmarszczyłem mocno brwi.
-A no, faktycznie - przyznałem.
-Tańczyłeś tango argentyńskie! - prawie
opluł się ze śmiechu, przekręcając stronę w albumie. Dźgnąłem go w bok.
-Przynajmniej umiem teraz tańczyć! -
fuknąłem na niego. Kou oparł się o moje ramię, całując mnie w szyję.
-Mój tancerz - skwitował, patrząc na
kolejne zdjęcia. - A to? Patrz, to twoja siostrzenica, no nie?
Westchnąłem, patrząc na malutką córkę
mojej siostry. Zawinięta w becik, z buzi wystawał jej balonik śliny.
Rozczuliłem się nad widokiem tego maleństwa.
-Słodziutka. Mój cukiereczek.
W tym momencie Kou przekręcił kolejną
stronę.
-Uwaga, może powodować cukrzycę.
Wywróciłem oczami, mój facet Posłał mi
szeroki uśmiech.
-Hej, Kou. Może zatańczymy? - wstałem,
podając mu rękę. Spojrzał na mnie niezrozumiale, jakbym proponował mu napad na
bank albo wyjazd na misję do Afganistanu. Niepewnie złapał mnie za rękę.
-Nie umiem.
-Nauczę cię tańczyć tango - odparłem z
uśmiechem.
-Nie potrafię... Nie czuję rytmu.
-Grasz na gitarze, musisz czuć to coś!
-odrzekłem, przyciągając go do siebie. Złapałem go w pasie, po czym musnąłem
czubkiem swojego nosa o jego. Zmarszczył lekko brwi ze złości.
-Nie umiem - burknął.
-Shima, myszko - zrobiłem do niego maślane
oczy. Westchnął, kapitulując.
-W porządku. Niech ci będzie - odparł.
Ułożyłem nas w odpowiedniej pozycji.
Splotłem nasze dłonie, złapałem go w pasie, jego rękę położyłem na swoim
ramieniu.
-Dlaczego to zawsze ja muszę robię za
babę? - mruknął niepocieszony, kiedy zrobiłem pierwszy krok.
-Ta noga do tyłu, ja stawiam do przodu.
Teraz w lewo. Raz-dwa, raz-dwa... Prosto się trzymaj.
-Jesteś ode mnie niższy - wytknął mi. -
Muszę się garbić.
Zrobiliśmy kilka kroków. Obrót i z
powrotem. Kou zaplątały się nogi, prawie na mnie wpadł, jednak zdołał utrzymać
równowagę. Był uroczo niezgrabny w takich chwilach jak ta.
-Zatańczmy lambadę albo makarenę -
mruknął, gdy zrobiliśmy kolejny obrót.
-Nie, tango jest cudowne!
-Nie mamy nawet podkładu.
-Nie potrzebujemy - mrugnąłem do niego.
Shima szybko przerwał taniec. Powiedział,
że się zmęczył i chyba tak było. Dyszał, nie mogąc już dłużej ustać. Przysiadł
na kanapie, opierając się kolana. Oddychał ciężko, jego czoło błyszczało od
potu.
-Nie lubię tańczyć.
-Zauważyłem.
Nagle wpadłem na pewien pomysł. Znalazłem
płytę z powolną muzyką i puściłem ją na wieży. Kou podniósł na mnie głowę.
-Co kombinujesz?
-Taniec. Tym razem nie tango.
Shima wstał powoli, podchodząc do mnie. Od
razu objąłem go w pasie. Zgarbił się, kładąc mi głowę na ramieniu. Oplótł mnie
swoimi ramionami i zaśmiał się. Muzyka grała w tle, a my dwaj obejmowaliśmy
się, okręcając się wokół własnej osi.
Przepraszam że dawno nie komentowałam ale nie miałam dostępu do internetu.
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału to bardzo mi się podobał ( zresztą tak jak wszystkie poprzednie :p) i przyjemnie się czytało ^.^
Szkoda, że nie ma kolejnych części Challenge :(
OdpowiedzUsuńGdzie reszta? :c
OdpowiedzUsuńTeż nad tym ubolewam :(
OdpowiedzUsuńTango argentyńskie. XD Yuu, zadziwia mnie! Biedny Kou. Po raz kolejny padł ofiarą dzikich rytmów naszego Shiroyamy. Ale na szczęście nasz starszy wymyślił powolny taniec, który na pewno był bardzo przyjemnym punktem ich całego dnia. W sumie, to bardzo przyjemne zatańczyć taki wolny taniec ze swoją drugą połówką. (:
OdpowiedzUsuńHejeczka,
OdpowiedzUsuńcalkiem urocze, nie lubi tańczyć, a fajnie się bujał do piosenki...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia