I will be 12
Kiedy
nasze dłonie są ze sobą ściśnięte,
Pojawia
się nieznany zapach pochodzący z naprzeciwka
Chociaż
mogę oddychać normalnie,
Rozpadam
się
Tak
mi się wydaje…
Calm
Envy
Jak na końcówkę
lutego mieliśmy naprawdę piękną pogodę. Słońce przyjemnie grzało, śnieg już
praktycznie stopniał i chociaż zrobiło się przez to niemałe błoto, to było mi
zupełnie dobrze. Lubiłem wiosnę, a pełną piersią czułem to, jak powoli się
zbliża. Szczerze, to już nie mogłem się doczekać, bo miałem dość noszenia
ciężkiej kurtki oraz szalika.
Nawet jeśli
początki tych pięknych, słonecznych dni spędziliśmy z Yuu w moim rodzinnym
domu. Z moimi rodzicami.
Mój partner już
na wstępie został obrzucony błotem.
-Yuu! Jak cię
dawno nie widziałam! – mama starała się zachować serdeczny ton głosu, witając
nas w przedsionku, do którego akurat weszliśmy. – Chyba przytyłeś, co nie? Mhm,
niedobrze, powinieneś więcej ćwiczyć i lepiej się odżywiać.
-Ta… - mruknął
Shiro, starając się uśmiechać do mojej mamy. – Trochę się rozleniwiłem.
Po tym
nieprzyjemnym stwierdzeniu mama w całości skupiła się na swojej wnuczce.
Sachiko widziała się z moją mamą zaledwie dwa razy w życiu i jakoś średnio
wychodziło jej używanie terminu babcia. To samo dotyczyło mojego ojca, którego
również z trudem nazywała dziadkiem.
Mała Sachiko
była bardzo ruchliwym i energicznym dzieckiem. Wszędzie było jej pełno, nawet w
domu moich rodziców. Żywe srebro! Uwielbiała wszystko wiedzieć, wypytywała o
pewne rzeczy i kompletnie nie rozumiała zakazów. Ktoś mógłby powiedzieć, że
była po prostu niegrzeczna, ale to właśnie były uroki dzieciństwa. Sachi
skradła serce moim rodzicom swoim zabójczym spojrzeniem szczeniaczka, które na
mnie na szczęście przestało działać w jakikolwiek sposób i potrafiłem być wobec
niej stanowczy. Oczywiście nie przesadnie, to była łagodna stanowczość. Yuu
twierdził, że to milusińskie spojrzenie ma po mnie i coś w tym było. Ile razy
bym nie patrzył na Shiro, prosząc o coś, to on po jakimś czasie kompletnie
topniał i zgadzał się na wszystko.
Tak i tym razem,
Sachi przysporzyła pewnych problemów, ściągając cały obrus ze stołu, a wraz z
nim zastawę, która stłukła się w drobny mak. Ledwo przyjechaliśmy, a już był
wielki krzyk oraz płacz.
Sachiko wręcz
wrzasnęła, płacząc, gdy kawałek talerza uderzył ją w głowę. Akurat usiedliśmy
na chwilę w salonie wraz z moją mamą, a Sachi, jak to Sachi, wybrała się na
wyprawę po domu. Byliśmy już przyzwyczajeni z Yuu, by chować wszystkie
potencjalnie łatwo się tłukące oraz ostre przedmioty, bo nasza córka
przechodziła przez ten okres, kiedy wszędzie się wciskała, chwytała różne rzeczy
i cholera wie, co mogła zrobić z nimi albo sobie, gdy któryś z nas spuścił ją z
oka. Dlatego też, z tego przyzwyczajenia, jakoś nie przejąłem się, gdy Sachi
nagle zniknęła z salonu. Dorastałem w tym domu, więc siłą rzeczy też czułem się
jak u siebie. No nic…
Yuu był
pierwszym, który zerwał się z miejsca, po czym popędził do naszej księżniczki,
gdy ta tylko krzyknęła. Byłem zaraz za nim, cały objęty przerażeniem, że stało
się coś naprawdę okropnego. Zastaliśmy Sachiko kulącą się na podłodze. Obok
leżał obrus oraz ta nieszczęsna, odświętna zastawa. Yuu dopadł do naszego
dziecka. Wziął ją z podłogi, mocno do siebie przygarniając. Zupełnie nie
obchodziły mnie te potłuczone miski, szklanki i talerze. Liczyła się tylko
Sachi.
-Co się stało? –
mruknął do niej. Mała cała się trzęsła, płakała rzewnie. Po jej pulchnych
policzkach płynęły dwa rwące strumienie łez. – Czemu płaczesz?
-Gdzie cię boli?
– dopadłem do nich, ujmując buzię swojej córki w dłonie. – Pokaż, co się stało?
Kochanie moje.
-Auć! – jęknęła,
pokazując na swoją główkę.
-Uderzyłaś się?
Niespodziewanie
zaczęła jeszcze mocniej płakać. Westchnąłem w duchu. Zauważyłem, że moja mama
stoi skołowana w wejściu do kuchni. Pewnie nie wiedziała czy ma dołączyć do
naszego kółka super opiekunek, czy rozpaczać nad swoją ukochaną zastawą.
Sachi nabiła
sobie guza. Przyznam szczerze, że w pewnym sensie chciało mi się śmiać z tej
sytuacji. Pierwszy w życiu guz? To mogłem odkreślić ze swojej rodzicielskiej
listy.
Skończyło się na
tym, że ja poszedłem z małą do łazienki, by zrobić jej zimny okład, a Yuu
pomógł mojej mamie posprzątać cały ten bałagan. Liczyłem na to, że może chociaż
oni nie wdadzą się w jakieś słowne pyskówki, no ale, kiedy ja poszedłem z
córką, do domu przyszedł mój ojciec. Wybitnie nienawidził Yuu. Dosłownie.
Rozpoczęła się między nimi zażarta dyskusja o wszystkie te stłuczone,
porcelanowe cudeńka, o to, że marnuję się przy Yuu i pewnie Sachi nie byłaby
taka rozbestwiona, jak to Yuu mi później zacytował, gdybym był z kobietą.
Shiroyama chyba nie miał już sił i ochoty na to, by dłużej znosić te wszystkie
przykre obelgi. W pewnym momencie, gdy tak stałem z Sachi w łazience, byłem w
stanie usłyszeć ich zażartą, jednak na szczęście przytłumioną kłótnię. Po
chwili doszły do mnie ciężkie, rozwścieczone kroki. Yuu wszedł szybko po
schodach, następnie do łazienki.
-Wyjeżdżamy –
warknął. Był cały czerwony na twarzy. Czoło błyszczało mu ze złości od potu. –
To był zły pomysł, żeby tu przyjeżdżać.
-Shiroyama! –
krzyknął mój ojciec.
-Nie, spokojnie.
Jest jak zwykle, zaraz się wszystko uspokoi – mruknąłem do Yuu, z anielską cierpliwością
przytrzymując Sachiko oraz przykładając jej zimny kompres.
-Przecież to
jakaś katastrofa, on mnie tam zaraz pobije!
-Trzeba było się
nie kłócić – odparłem.
-Kouyou! Po
czyjej ty jesteś stronie?
-Yuu, tak jest
za każdym razem. Zaraz wam przejdzie.
No i faktycznie.
Przeszło im po jakiś pięciu godzinach. Yuu przez ten czas siedział praktycznie
ciągle zamknięty w moim starym pokoju, który teraz służył za pokój gościnny.
Mama i tata zupełnie go przerobili. Stały tam dwie rozkładane kanapy, w
konsekwencji czego zawsze można było je rozłożyć i potencjalny gość mógł zostać
na noc. Był tam też nieduży, płaski telewizor, szafa, gdzie trzymali jakieś
niepotrzebne rupiecie oraz stolik, fotel i regał z książkami. Przezorny Yuu był
zawsze ubezpieczony, dlatego wziął ze sobą niedokończone nuty piosenki, którą
aktualnie komponował i przez całe pięć godzin układał melodię.
-Yuu jest
pracoholikiem? – spytał tata. Piłem z nimi kawę w salonie. Yuu nie chciał z
nami pić. – Niedobrze jest być z kimś takim. Tacy ludzie troszczą się tylko o
karierę, nie o osoby, z którymi są.
-Tato –
westchnąłem – on się próbuje czymś zająć. Yuu nie jest pracoholikiem. Znasz go
nie od dziś, powiedz mi, czemu tak bardzo go nie lubisz? To mój wybór, że
jestem z nim w związku, dlaczego więc nie potrafisz tego zaakceptować?
-Twoja matka też
tego nie akceptuje – oburzył się.
-Ale mama nie
wrzeszczy na niego, nie wyzywa go i nie przyprawia o stany zawałowe. Tylko ty
się na nim wyżywasz. Przecież go lubiłeś, zanim zostaliśmy parą. No i to wciąż
ten sam Yuu, z którym tak lubiłeś zawsze pożartować oraz porozmawiać.
-Nie wiedziałem,
że jest peda… gejem.
-Chociaż wyrażaj
się przy mnie.
-Poprawiłem się
– prychnął.
Moja mama nagle
wyszła z salony, biorąc ze sobą Sachi. Już czułem, że zaczynała się poważna
rozmowa ojca z synem, w której ona nie chciała uczestniczyć. Nic dziwnego.
-Tato, mówiłem
ci to już wiele razy, ale powtórzę i teraz. Kocham Yuu. I to bez względu na to,
że jest mężczyzną, w porządku? Jest dobrym człowiekiem i naprawdę byłbym
szczęśliwy, gdybyś chociaż przestał sprawiać mu, a przy okazji i mnie,
przykrość.
-Wiesz, że nie
takiej przyszłości dla ciebie chciałem. Ty i jakiś facet. Co z tego, że nam się
kiedyś dobrze rozmawiało. Teraz to zupełnie co innego.
-Zupełnie co
innego?
-Dlaczego nie
postawisz się w mojej sytuacji? Co byś zrobił, gdyby Sachiko w przyszłości
stwierdziła, że woli kobiety? Patrząc na to, jak jest wychowywana, to całkiem
możliwe, ale lepiej odpukać. No, w każdym razie. Pomyśl. Nie czułbyś się z tym
źle?
Zamilkłem na
kilka sekund, patrząc na niego z bólem. Co ja mogłem mu powiedzieć? Nie umiałem
wyobrazić sobie Sachiko z kimkolwiek, prócz ze mną i z Yuu.
-Nie wiem. Na
pewno bym na nią nie wrzeszczał. Jeśli byłaby szczęśliwa, to bym to
zaakceptował. Chociaż…
Zacisnąłem usta
w wąską linię. Poczułem, że w środku robi mi się słabo. Nigdy nie myślałem o
tym tak poważnie czy to, że Sachiko jest wychowywana przez dwóch mężczyzn może
na nią wpłynąć. Ale teraz zacząłem intensywnie myśleć nad tym czy faktycznie
będzie się interesowała płcią przeciwną, czy będzie miała te same priorytety co
rówieśniczki, czy będzie w ogóle kobieca. I przyznam się, że zacząłem się bać.
Bo nigdy w życiu nie chciałbym, by moje dziecko zostało wyrzutkiem
społeczeństwa, by odbiegało od innych.
-Chociaż? –
zmarszczył brwi.
-Nie chciałbym,
żeby przechodziła to samo, co ja i Yuu – powiedziałem cicho, drżącym głosem. –
Chciałbym, by mogła żyć normalnie. Ale to już będzie zależało od niej.
Rozległy się
ciche kroki po schodach. Yuu w końcu zdecydował się, by wyjść z pokoju.
Przeszedł obok salonu, w którym siedziałem ze swoim tatą.
-Yuu? –
podniosłem się z fotela.
-Idę zapalić –
odparł.
-Poczekaj, pójdę
z tobą.
Usiedliśmy na
werandzie, wypalając papierosa na pół. Yuu był wciąż zły, ale jedynie milczał.
-Przepraszam –
powiedziałem, naciągając na siebie mocniej kurtkę. Było około osiemnastej,
zmrok zapadł już zupełnie. Wiał zimny, nieprzyjemny wiatr, który niósł ze sobą
świeży zapach morskiej bryzy.
-Moi rodzice
wcale nie traktują cię lepiej – odparł.
-No niby tak,
ale jednak. Pewnie się teraz źle czujesz.
-Spodziewałem
się tego.
-Ja myślałem, że
skoro jesteśmy z Sachi, to jakoś… będzie lżej.
-Nie jest, no
nie? – westchnął. – Swoją drogą, gdzie jest Sachiko?
-Wyszła z mamą
na spacer.
-Wyjdziemy po
nie? – zaproponował.
-Pewnie.
Podnieśliśmy się
z werandy, po czym ruszyliśmy w stronę bramy. Wcisnąłem ręce głęboko w
kieszenie, Yuu zrobił to samo. Szliśmy w milczeniu, kompletnie nie będąc w
nastroju na jakiekolwiek rozmowy. Czułem jednak, że będę musiał podzielić się
moimi obawami. Martwiło mnie, że Yuu może to źle odebrać, ale nie mogłem tego
też ot tak zostawić dla siebie. Same zmartwienia.
Sachiko i moja
mama powoli zbliżały się w naszą stronę. Kiedy tylko mała zobaczyła, że
jesteśmy tuż przed nimi, wyrwała się rozradowana, po czym pobiegła do nas. Ku
mojemu zaskoczeniu, nie przybiegła do mnie, czego bym się po niej spodziewał,
ale pobiegła do Yuu. Wskoczyła mu na ręce, a ten z radością przygarnął ją do
siebie, po czym pocałował w czoło. Poczułem przyjemne ciepło ogarniające mnie
od środka.
-Wujek,
pójdziemy się kąpać? – zarzuciła mu ręce na szyję.
-No jasne. Ty
już powinnaś iść spać – odparł Shiroyama. Postawił małą na ziemi, a ta złapała
za rękę najpierw jego, a później mnie.
-Chodźcie! –
zarządziła nasza córka. Moja mama zaśmiała się na jej zachowanie. Również się
roześmiałem.
Szliśmy tak z
małą Sachiko, która trzymała nas obu za ręce. Czułem się naprawdę szczęśliwy,
mogąc jeszcze pogłębiać tę więź między nami. Nawet jeśli żaden z nas nie mógł
zastąpić jej matki.
Wieczorem, kiedy
Sachiko już spała, powiedziałem Yuu o swojej rozmowie z tatą. Pamiętam jego
lekko zaskoczone spojrzenie, którym mnie obdarzył.
-Czyli zaczęły
się pogadanki o wychowywaniu dziecka? – prychnął. – Kocham takie rzeczy.
-No więc widzisz
– westchnąłem. – Boję się, że Sachi będzie miała w przyszłości problemy z
koleżankami, no i z chłopcami. Może będzie wolała dziewczyny.
-Kouyou,
poważnie? Nawet jeśli będzie lesbijką, to co? Do jasnej cholery, nie możesz
przebywać ze swoim ojcem, bo robisz się jak on – prychnął.
-Mów ciszej, bo
ją obudzisz – burknąłem, wskazując na łóżko, gdzie spała nasza księżniczka. –
Ja po prostu się martwię, że będzie mieć przez to problemy.
Yuu wywrócił
oczami, po czym objął mnie mocno. Poczułem się nieco zdezorientowany.
-Jesteś naprawdę
dobrym tatą – oznajmił, mówiąc wprost do mojego ucha. Przeszył mnie przyjemny
dreszcz. – Ale nie martw się o to. Kagome często spędza z nią czas, więc będzie
miała swój żeński wzorzec. A problemy, jeśli będzie wolała tę samą płeć? Pomyśl
sobie, że kiedy ona dorośnie, świat będzie wyglądał nieco inaczej i może
związki jednopłciowe nie będą wówczas wielką tragedią.
-To my jesteśmy
tragedią?
Mężczyzna
pocałował mnie w policzek. Uśmiechnąłem się pod wpływem tej pieszczoty.
-Może nie
tragedią, ale do ideału nam daleko.
W nocy spaliśmy
przytuleni do siebie. Yuu trzymał mnie w pasie, a ja zarzuciłem mu ręce na
szyję. Nie pamiętam, by śniło mi się cokolwiek, ale w każdym razie, spaliśmy
naprawdę długo. Obudziliśmy się dopiero po 10 i Sachiko nie było w pokoju z
nami. Z początku się zmartwiłem, jednak usłyszałem, jak moja mama rozmawia z
nią o czymś na dole. Odetchnąłem. Yuu z rana, jak to Yuu, był niemałym
pieszczochem. Musnął nosem moją szyję, poczułem, jak składa na niej pocałunek.
Westchnąłem, przeciągając się.
-Kocie, chyba musimy
wstać.
-Jeszcze pięć
minut – jęknął Yuu, kładąc się na mnie. Jęknąłem.
-Gorąco –
próbowałem ściągnąć z nas kołdrę, ale nie dałem rady.
-Powinniśmy się
rozebrać – mruknął, całując mnie w usta. Przymknąłem lekko powieki pod wpływem
tej pieszczoty.
-Pamiętasz, że
jesteśmy u moich rodziców? – westchnąłem, gdy zaczął sunąć dłonią po moim
torsie. – Tych samych rodziców, których ty nie lubisz i którzy nie tolerują
naszego związku.
-Pieprzyć to.
Zerżnę cię.
-Jak zawsze
romantyczny – zaśmiałem się, zrzucając go z siebie. – Później, napaleńcu. Teraz
idź się umyć, bo jak wejdzie tu mój ojciec, to jeszcze się znowu pobijecie albo
cholera wie co.
-Pobijemy się
znowu?
-No dobra, może
nie pobijecie, ale wiesz o co mi chodzi.
-To nie troska
przez ciebie przemawia – oświadczył oskarżycielskim tonem, podnosząc się
leniwie z ciepłego łóżka.
-No nie.
Zgadłeś. Chcę zjeść śniadanie.
Jeszcze tego
samego dnia Yuu pokłócił się z moim ojcem na tyle poważnie, że naprawdę prawie
się pobili. Odciągałem Yuu od taty, a moja mama zagradzała mu drogę. Przyznam
szczerze, że też bym prawie pobił się z moim ojcem. Nazwał Yuu piątym kołem u
wozu, wyzwał go od ciot i pedałów, powiedział, że nigdy nie powinniśmy byli się
spotkać, bo zrobiłem się niby zniewieściały i mogłem w ogóle obrać inną drogę
życiową, bo praca muzyka to nic pewnego, a nasza córka będzie miała z nami
okropne życie oraz lepiej by było, gdybym nigdy nie dowiedział się o jej
istnieniu. Sam muszę przyznać, że mnie ruszyło takie gadanie, ale to Yuu rzucił
się w obronie honoru. To był też kluczowy moment w całym tym naszym przyjeździe
do rodziców. Yuu naprawdę puściły nerwy.
-Zasrany homofobie!
– krzyknął Yuu do mojego ojca. Spojrzałem na niego z szeroko otwartymi oczami.
Nigdy w życiu nie odezwał się tak do żadnego z moich rodziców. W ogóle nie
słyszałem nigdy, by mówił tak do kogokolwiek. – Powinieneś być dumny ze swojego
syna! Wspierać go!
Yuu mi się
wyrwał, ale nie podszedł do mojego ojca. Po prostu stał i z dystansu mówił mu
wszystko, co chciał powiedzieć.
-On by ci nigdy nie
powiedział czegoś takiego, do cholery. Rozumiem, że możesz czepiać się mnie,
mieć do mnie pretensje, chociaż szczerze nie wiem o co, ale dlaczego, kurwa,
gnębisz jeszcze swoje dziecko?! Tak nie postępuje żaden rodzic, wiesz? Kouyou
jest wspaniałym mężczyzną oraz ojcem. Jeśli ktoś go wychował w ten sposób, to
na pewno nie byłeś ty. Aha i osobiście postaram się, żeby Sachiko miała jak
najlepsze dzieciństwo i by wyrosła na równie cudowną osobę, co jej ojciec.
Gwarantuję ci, że będę przy wszystkim i nie odpuszczę, choćbyś miał mnie wciąż
tyrać i nienawidzić.
Popatrzyłem na
Yuu pełen wielu ambiwalentnych emocji. Z jednej strony byłem wzburzony i
zrezygnowany, a z drugiej wzruszony i podbudowany. W jednej chwili naprawdę się
ucieszyłem, że mam obok siebie kogoś takiego jak Yuu. Pożałowałem też, że nie
dałem mu rano dupy, bo naprawdę, za taką przemowę zasługiwał na to, by mnie porządnie
zerżnąć. Albo to jego ckliwa przemowa podziałała na mnie tak podniecająco.
Mój ojciec
później ani razu nie odezwał się do Yuu. Przez resztę dnia siedział cicho, do
mnie jedynie coś mruczał wielce obrażony, chociaż sam zaczął. Shiro w zasadzie
nie był lepszy, ale jemu to na szczęście szybko przeszło. Nie potrafił się
długo dąsać, kiedy Sachiko była z nami. Córka skutecznie rozwiała wszystkie
nasze zmartwienia. Tę drugą, nieco lepszą połowę dnia spędziliśmy na dworze z
córką, w dużej mierze na plaży, puszczając latawca. Później wypiliśmy gorącą
czekoladę w kawiarni i około szesnastej wróciliśmy do domu moich rodziców.
Sachiko zrobiła się już marudna ze zmęczenia i przysnęła w samochodzie.
-Mam dziwne
wrażenie, że jak wrócimy do domu, to nie będzie tam żadnych naszych rzeczy –
oznajmiłem, opierając się o boczną szybę. Również byłem zmęczony jak Sachi i
szczerze, to miałem wielką ochotę przespać się jak ona. Z plaży nie było wcale
daleko do mojego domu, jakieś piętnaście, dwadzieścia minut samochodem, a ja
praktycznie odpływałem. Dobrze, że Yuu tym razem prowadził.
-Tak myślisz? –
zaśmiał się. – Nie zdziwiłbym się, jakby z moich rzeczy płonęło ognisko na
podwórku, a twój tata tańczyłby wokół odprawiając jakieś rytuały.
-Co? Dlaczego??
-A dlaczego nie?
Żeby mnie wypędzić. Kto go tam wie, jakie on na mnie klątwy rzuca. A zwłaszcza
teraz.
-Ten typ tak ma.
-Obyś ty się
taki na starość nie zrobił. Bo weźmiemy rozwód!
-Rozwód? –
roześmiałem się. Zamknąłem oczy, myśląc o szumu morza, pochmurnym niebie i
plaży. – Nawet nie zawarliśmy związku, a ty mi o rozwodzie mówisz. Tylko byś
spróbował zostawić mnie z naszym dzieckiem. Wtedy bym ci zrobił piekło gorsze
niż mój ojciec.
Yuu nie
odpowiedział, dlatego zerknąłem na niego. Patrzył przed siebie, prowadząc i
uśmiechał się pod nosem.
-Co cię tak
bawi? – spytałem.
-Nic. Tak tylko
się cieszę, że powiedziałeś naszym dzieckiem.
-Oczywiście! To
nasza córka.
W domu mama
czekała na nas z późnym obiadem. Ucieszyłem się, że chociaż ona się na nas nie
obraziła. Po obiedzie pocałowałem ją w policzek, co ją nieco zaskoczyło, ale
chyba też i sprawiło przyjemność. Co jak co, ale to była moja matka i kochałem
ją, mimo wszystko. Swojego ojca też kochałem, chociaż był naprawdę trudnym
człowiekiem. Oboje mogli uprzykrzać mi życie, narzekać na to, że zmarnowałem
szansę na dalszą naukę, wmawiać mi, że Yuu nie jest dla mnie. Ale ja wciąż ich
kochałem i nie potrafiłem przestać, bo w głębi wiedziałem, że oni chcieli dla
mnie wyłącznie dobra.
W każdym razie,
wieczorem Sachiko stwierdziła, że chce spać z nami w łóżku, dlatego mogliśmy
zapomnieć o tym, że się chociaż trochę popieścimy z Yuu. Ale przyznam się, że
nie poczułem się z tym źle, gdy mała Sachi władowała się między nas dwóch.
Wprost przeciwnie. Poszliśmy więc we trójkę spać, przytulając się do siebie.
Następnego dnia
wróciliśmy do Tokio. Tata pożegnał nas w swoim bojowym nastroju, mama
ponarzekała, że przyjechaliśmy na naprawdę krótko. Usprawiedliwiłem mnie i Yuu
pracą.
-A wy jak zwykle
o pracy – burknął ojciec. – Już widzę, jakie to dzieciństwo będzie mieć wasze
dziecko.
-Najlepsze –
odparł Yuu, biorąc Sachiko na ręce. – Pożegnaj się z dziadkiem.
Sachi pomachała
do mojego taty, później jeszcze mama ją przytuliła oraz pocałowała w czoło na
pożegnanie. Chociaż tyle z tego, że moja matka w miarę zaakceptowała fakt, że
jesteśmy razem.
*
Późnym
wieczorem, kiedy położyliśmy już Sachiko spać, poszliśmy się kochać z Yuu.
Upewniliśmy się jeszcze, że drzwi od sypialni są dobrze zamknięte i wtedy
zaczęliśmy zabawę. Yuu leżał na plecach, a ja usiadłem mu na biodrach,
zasłaniając mu wcześniej oczy krawatem. Pocałowałem go, wsuwając mu język w
usta. Oddał pieszczotę, łapiąc mnie za pośladku i uciskając je. Jęknąłem cicho,
zsuwając się ku jego szyi, którą namiętnie obcałowałem, zrobiłem mu nawet malinkę
z boku. Westchnąłem przeciągle, a ja nie przerywałem. Całowałem go coraz niżej,
po obojczykach, ramionach, torsie. Uszczypnąłem Shiro w sutki, stęknął, po czym
dał mi klapsa.
-Tak się ze mną
bawisz?
-A nie mogę? –
zamruczałem, ściągając z niego krawat i pochylając się do namiętnego, gorącego
pocałunku.
Pieściliśmy się
tak, szamocząc się w pościeli, aż w końcu Shiro złapał mnie za przyrodzenie.
Nie wytrzymałem, rozłożyłem przed nim szeroko nogi i dałem mu zrobić sobie
dobrze. Wziął mnie w usta, jakiś czas poruszał namiętnie głową i językiem,
sprawiając mi tym samym nieziemską przyjemność. Czułem, że płonę, że zaraz się
roztopię jak lód pozostawiony na słońcu. Yuu był cudownym kochankiem.
Namiętnym, uczuciowym, momentami nieco zaborczym, czego potrzebowałem, by
czasem poczuć jego dominację nade mną.
-Yuu, wystarczy –
jęknąłem, wplątując dłoń w jego włosy. – Bo ja… nie wytrzymam.
Ale Shiro nie
przerywał. Wprost przeciwnie, przyspieszył ruchy głową, pieścił jedną dłonią
moje jądra. Mało bym nie krzyknął z rozkoszy, kiedy poczułem, że mam wytrysk.
Doszedłem tak w usta Yuu. Zacisnąłem zęby na poduszce, by przypadkiem nie
jęknąć za głośno. Shiro połknął moje nasienie.
-Nie musiałeś –
wymamrotałem, chowając twarz w dłoniach. Seks oralny zawsze sprawiał mi dziką
satysfakcję, kiedy to ja robiłem Yuu dobrze, ale kiedy on obciągał mi,
pozostawało we mnie jakiś dziwne uczucie dezorientacji. Było mi aż za dobrze.
-Daj spokój.
Odwróć się na brzuch.
-Od tyłu? Nie
chcę od tyłu.
-Dlaczego? –
pocałował mnie za uchem, po czym zaczął mi zmysłowo mruczeć. – Wejdę do końca.
Kochanie, zerżnę cię porządnie. Będzie dobrze, zobaczysz.
-Tak? –
zaplotłem ramiona wokół jego szyi. – Zerżniesz mnie?
-Obiecuję.
Ułożyłem się na
pieska. Yuu tak jak obiecał, tak też zrobił. Założył prezerwatywę, po czym z
zadowoleniem wszedł we mnie mocnym ruchem. Jęknąłem znamiennie, gdy począł
poruszać się wewnątrz nie. Nie wytrzymałem i jęknąłem naprawdę cienko i głośno
z rozkoszy. To było prawdziwe rżnięcie, Yuu nie bawił się w żadne pocałunki i
czułostki. Czułem, że za niedługo będę wyśpiewywał arie o tym, że jest mi
dobrze i seks jest właśnie tym, czego potrzebowałem. Coś w tym było, bo nawet
jeśli bolał mi później tyłek, to po seksie byłem zazwyczaj mniej marudny.
Shiro stęknął,
powoli zbliżając się do orgazmu. W końcu i ja poczułem, że jestem bardzo
blisko. Trzęsły mi się nogi, zgiąłem ręce, wypiąłem się bardziej, po czym
doznałem prawdziwej przyjemności, jaką był orgazm. Prawie bym tam padł przed
Yuu, jednak przytrzymał mnie mocno za biodra i zaraz później i on doszedł w
gorącej ekstazie. Jęknął, wykonując ostatnie ruchy, uderzając w moje pośladki.
Wyszedł ze mną,
zdjął prezerwatywę. Poleciałem do przodu przed nim, będąc wciąż wypiętym.
Rękoma objąłem poduszkę. Regulowałem oddech. Czułem, jak pot spływa mi po
karku, jak wilgotny jestem pod kolanami. Przymknąłem powieki w błogiej
przyjemności, Shiro ułożył się obok mnie na plecach.
-Dobrze mnie
posunąłeś – stwierdziłem.
-Tak?
-Mhm. Bardzo
dobrze. Daję 10 na 10.
Shiroyama
zaśmiał mnie, po czym przygarnął mnie do siebie. Zadowolony ułożyłem się obok
swojego mężczyzny. Nie miałem już na nic siły. Bycie pracującym rodzicem, a do
tego seks naprawdę mnie dobiło. Zamknąłem oczy, czując, że za chwilę zasnę tak
zupełnie nago. Yuu pocałował mnie jeszcze w policzek, złapał mnie za dłoń,
mocno splątując nasze palce. Chwilę tak leżeliśmy we dwóch, zupełnie
wyczerpani. Już miałem odpłynąć do krainy snów, kiedy to Yuu jeszcze się
odezwał.
-Hej, Kouyou…
zostaniesz moim mężem?
----
Troszeczkę mnie nie było (no wow, bitch, ponad miesiąc, kopę lat Tsukkomeł), winę zrzucę na sesję (taka prawda!). Jest wpół do czwartej nad ranem i poważnie rozważam to czy potrzebuję snu, czy mocnej kawy. Okej! Anyway! Przed wami dwunasty rozdział I will be. Przez chwilę pomyślałam, że w sumie mógłby to być ostatni rozdział, ale pfffff, kto mi aoihy zabroni przedłużać. Wspólne mieszkanie jest, dziecko jest, jeszcze ślubu mi tu brakuje i po prostu idealna familia.
WIELKIE OGŁOSZENIE, które pewnie zostanie tylko przeczytane przez garstkę osób, które czytają I will be. Buu, Żuczki! Czy ja wam kiedyś coś nie wspominałam o piątej serii Migdała? W każdym razie, więcej informacji już niedługo, bo 10 marca, kiedy YBT obchodzić będzie swoje czwarte urodziny!
Do następnego rozdziałuu~! ❤
Hmmm... Piąta seria Migdała, powiadasz? (Taaaaaaaaaak!!!)
OdpowiedzUsuńNo rozdział jak zwykle świetny, co tu dużo mówić, aoihy nigdy za wiele, nie wiem co napisać...
Ten, tego... Śpij! Sobota w końcu. Chyba, że masz jakąś pracę... Nie wnikam, ale jak będziesz spać to może przyśni Ci się jakiś superhiperultramegaświetny pomysł i szybciej będę mogła czytać cokolwiek na twoim blogu, bo wszystko mi się w huy podoba!
Standardowe pozderki i życzenia weny, tej kutwy, co się pojawia zawsze w najnieodpowiedniejszym momencie...
Pamiętaj, czekam z niecierpliwością.
Umiliłaś mi tym czas w szkole XD
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam 3 razy i płakałam ze śmiechu.
Yuu, wyzywający ojca Kou od homofobów - perełka.
Ojciec Kou jako szaman odprawiający rytuały nad ogniskiem...widzę to!
Przez cały rozdział miałam nadzieje, że albo Yuu zajebie ojcu Uru albo ojciec Uru zajebie Yuu!
Rozczuliłam się, gdy mała podbiegła do Yuu...ale ciągle jej nie trawię!
Kocham, gdy piszesz te wszystkie przemyślenia postaci podczas ruchania.
Te porównania!
Nie masz w tym równych!
Nie wieeeeeeem co mogę napisaaaaać.
Więc zostawiam cię z tym pseudo komentarzem.
Pozdrawiam cieplutko, życzę weny i czekam na następne!
Hej,
OdpowiedzUsuńwspaniały rozdział, no ta wizyta u rodziców Kou straszna, czemu tak traktują Yuu?
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia