Migdałowe serce: Essence of love

Essence of love



Powrót do Tokio po tygodniu w Matsue wprawiał mnie w silne drżenie radości. W końcu dwa dni błogiego spokoju z ukochaną osobą miały być moim zasłużonym odpoczynkiem od nauki. Shiro nie pozwolił mi brać ze sobą żadnych książek, bym przypadkiem się nie uczył po kątach. Oczywiście, że zabrałem ze sobą jeden podręcznik. Przypuszczałem jednak, że go nawet nie dotknę. Shiro był bardzo podekscytowany na ten weekend. Ja sam również się cieszyłem, ale on był takim wulkanem szczęścia. Jeszcze nie tryskał... Lawą, oczywiście... Ale przypuszczalnie miał zacząć.
W każdym razie! Cieszyłem się bardzo, że spędzimy z Yuu trochę czasu razem, bo ostatnio nam tego brakowało. Shiro miał pracę, żalił mi się często, że szef znowu robi sobie z niego gościa od przynieś-zanieś-pozamiataj, co go cholernie denerwowało. W końcu nie był już żadnym stażystą, radził sobie świetnie z poważnymi zleceniami. Wiedziałem, że zawsze się ze wszystkim starał, dlatego po prostu uznali, że mogą zrzucić na niego całą czarną robotę. Aż mnie to denerwowało! Stresowali niepotrzebnie mojego narzeczonego, co momentami odbijało się na naszym związku, chociaż Shiro z całych sił starał się zostawiać sprawy zawodowe poza domem. Niestety, czasami się spinał, denerwował się o byle głupotę i wychodziło to tak, że obaj na siebie krzyczeliśmy.
Gdy wszedłem do mieszkania, zdałem sobie sprawę, że nie mam za bardzo, co w nim robić, bo było czysto. Czysto w cholerę! Shiro nawet okna umył. Byłem naprawdę strasznie zaskoczony, bo całe mieszkania aż błyszczało, mógłbym bez obaw jeść z podłogi. Szczęka mi mało nie opadła na ten widok. Wszystkie rzeczy równo poukładane, nawet w szafce z butami.
− Jestem… − powiedziałem niepewnie. Rozglądałem się chwilę po mieszkaniu. Przeszło mi przez myśl, że chyba wszedłem do nie swojego domu. Zdjąłem płaszcz, odwieszając go na haczyk, po czym zrzuciłem z nóg buty. Tenshi wyjrzała zaspana z salonu. Przeciągnęła się, ziewając. Leniwym krokiem podeszła do mnie, otarła się o moje nogi i zaczęła głośno mruczeć, pomiaukując. Wziąłem maleństwo na ręce, tuląc je do siebie oraz lekko całując w pyszczek. Po krótkiej chwili wyrwała mi się, bo nie lubiła nigdy być długo przez kogokolwiek trzymana, po czym poszła do kuchni. − Yuu, jesteś tutaj?
− Uhm! − usłyszałem z sypialni. − Jeszcze trochę! Aa-ah...!
Drgnąłem. Co to miało znaczyć? W mojej głowie od razu zapaliła się czerwona lampka. Szybko poszedłem do sypialni. Gwałtownie otworzyłem drzwi, niemal uderzając nimi o ścianę.
− Co ty wyprawiasz?! – huknąłem na swojego faceta.
Yuu nie zwrócił jednak na mnie żadnej uwagi, ale to nawet lepiej. Stał do mnie tyłem, w uszach miał słuchawki, z których leciała muzyka i podnosił ciężarki. Odetchnąłem. Już myślałem, że niewiadomo, co on beze mnie tutaj robił. Uśmiechnąłem się pod nosem i oparłem się o ścianę, podziwiając, jak mój mąż ćwiczy. Mięśnie Yuu były napięte, a jego ciało błyszczało się od potu. Brakowało jeszcze, by ktoś (na przykład ja) wysmarował go oliwką. Z jakiegoś powodu ten widok był dla mnie cholernie pociągający. Mój mężczyzna w samych, opiętych spodniach dresowych i ciężary. Połączenie idealne.
W końcu podszedłem do Yuu. Wyciągnąłem mu jedną słuchawkę z uszu i jednocześnie przesunąłem palcem po jego wilgotnym karku.
− Misiu, wystarczy.
Drgnął z zaskoczenia.
− Takanori? − wyciągnął drugą słuchawkę, odwracając się. Hantle położył na podłodze. − Myślałem, że będziesz później, miałem po ciebie jechać na stację.
− Przyjechałem wcześniejszym pociągiem − przygryzłem wargi, podziwiając wyrzeźbiony przód Shiro. Mężczyzna chciał mnie objąć, ale szybko się odsunąłem. − Do mycia!
− Oj, no weź...
− Jesteś cały spocony. Śmierdzisz!
Umyjesz się ze mną.
Wywróciłem oczami. Shiroyama przytulił mnie nagle. Przycisnął mój policzek do swojego mokrego podkoszulka. Jęknąłem cierpiętniczo, zostałem jego ręcznikiem.
Według zamierzenia Shiroyamy, poszliśmy się umyć razem. Umyłem Shiro dokładnie całe plecy. Przylgnąłem do niego całym ciałem. Yuu nie miał nic przeciwko moim działaniom, dlatego bezwstydnie masowałem dłońmi jego lędźwie. Przesunąłem ręce na biodra Yuu. Bardzo lubiłem jego ciało pod tym względem, że było zupełnie inne od mojego, uzupełnialiśmy się.
− Mały zboczeniec – powiedział, gdy zsunąłem dłonie na jego pośladki. Każda okazja do macania była dobra.
− Ja cię tylko myję − odparłem, masując dokładnie jego pośladki. − Podobno mężczyźni zaczynają uprawiać sport, by zahamować popęd seksualny. Podnoszą ciężary, biegają... Ty też tak robisz?
− Może.
− Może?
− Co jesteś dziś taki ciekawski? – odwrócił się ku mnie.
− Po prostu zastanawiam się czy mój facet jest tak bardzo napalony, gdy mnie nie ma, że aż musi wyciskać siódme poty.
− Jakbyś nie wiedział.
Umyliśmy się, ubraliśmy i Yuu zrobił mi obiad. Tak, Yuu zrobił obiad, aż muszę to powtórzyć. I to naprawdę dobry obiad! Zrobił okonomiyaki. Shiro z reguły nie gotował, kiedy ja przyjeżdżałem, bo wtedy to ja zajmowałem kuchnię, dlatego też byłem naprawdę zaskoczony. Wtedy, kiedy ja chciałem już coś ugotować, to Yuu powiedział, że mam się nie kłopotać, tylko usiąść gdzież z boku, a on się wszystkim zajmie. Moja mina w tamtym momencie była z pewnością bezcenna, coś w stylu „kim jesteś i co zrobiłeś z moim facetem”. Żeby też nie było, to nie tak, że Shiro w ogóle nie gotował albo nie umiał, bo to nie prawda. Często mi pomagał w kuchni, ale wolałem jednak gotować sam, a zwłaszcza wtedy, kiedy gotowałem z myślą o Yuu.
− Nie poznaję cię dzisiaj – stwierdziłem, gdy Yuu podał mi obiad. Roześmiał się jedynie.
− Nie mogę chociaż raz zrobić dla ciebie obiadu? – pocałował mnie w czoło.
Zmrużyłem podejrzliwie oczy, patrząc na niego, gdy tylko odwrócił się z powrotem w stronę szafki. Tenshi przebiegła pod stołem, ocierając się o moją nogę. Pewnie zwabił ją smakowity zapach, jaki się roznosił po całym mieszkaniu. Bezkarnie zajęła miejsce Yuu, który, zamiast zgonić ją z krzesła, jak to miał w zwyczaju, to wziął ją na ręce, podrapał lekko za uchem i usadowił naszą córcię na wolnym krzesełku, na którym leżała jej specjalna podusia. Coś mi tu śmierdziało. Podstęp? Całkiem możliwe. Albo coś się stało, a on mnie chciał na to jakoś przygotować. Lata oglądania filmów romantycznych przygotowały mnie na kilka opcji w tym momencie.
Opcja pierwsza: Chce być po prostu miły bez żadnego większego powodu.
Dobra, Yuu z reguły był dla mnie miły. Gdyby było inaczej, to nigdy bym z nim nie zdecydował się na ślub. Ale w tym momencie to jego bycie miłym wyrastało nieco poza skalę.
Opcja druga: Chce ci zrobić niespodziankę.
Niespodzianka w wykonaniu Yuu? Nieraz mnie zaskakiwał w pozytywny i negatywny sposób, dlatego niezmiernie trudno byłoby mi powiedzieć, z czym tym razem mógłby wyskoczyć.
Opcja trzecia: Zrobił coś i teraz chce się podlizać, żebyś nie był aż tak zły.
No, to już bardziej prawdopodobne. Tylko zastanawiałem się, co mógłby zrobić? Wyprał moją różową koszulkę z białymi rzeczami?
Opcja czwarta: Zrobił coś aż tak złego, czego nawet ci nie powie, ale chce nieco zwalczyć swoje wyrzuty sumienia i teraz będzie cię traktował jak księżniczkę… księcia.
W tym też coś było. Cały mankament polegał jednak na tym, że on potrafił zrobić coś naprawdę nieprzyjemnego, ale później i tak mi o tym mówił. Po prostu wiedział, że prędzej czy później dowiem się o wszystkim i nie było sensu w robieniu jakiś tam tajemnic.
Opcja piąta: Ma podwyższone libido.
Nie. Yuu całe życie miał podwyższone libido i w sumie nie musiał uciekać się do jakiś sztuczek. Poza tym byliśmy parą kilka lat, a nie jakimś raczkującym związkiem, więc mówienie otwarcie o tym, że mamy ochotę na seks nie było czymś strasznym.
Opcja szósta: Uderzył się w głowę.
W sumie…
Opcja siódma:  Zdradza cię!
No dobra, najczarniejszy scenariusz, który nie miał prawa się spełnić nigdy. Yuu, wydrapałbym oczy, a tą potencjalną osobę, z którą miałby się ruchać na boku, wysadziłbym w powietrze. No, gdyby ktoś mi zrobić takie świństwo, to bym nie darował i chyba dokonałbym morderstwa doskonałego. Poza tym, czy Yuu mógłby mnie zdradzać?
W zasadzie tak. Mógłby, bo większość czasu spędzaliśmy osobno, sam się budził, sam kładł się spać. Może w końcu zaczęła doskwierać mu samotność? O rany.
W zasadzie nie. Nie mógłby, bo w sumie twierdził, że mnie kocha, a jak się kogoś kocha, to się tej osoby nie zdradza.
− Nie jesz? – spytał Yuu, siadając przede mną przy stole z talerzem. Podpierałem się łokciem i tak patrzyłem na niego, biorąc pod uwagę wszystkie za i przeciw tego, co mogło się stać.
− Już, zaraz. Na razie myślę – odparłem, patrząc tak, jak zaczyna jeść.
− Mhm, smacznego. Nad czym tak myślisz?
− Nawzajem. Myślę o tym, o czym ty możesz myśleć.
Yuu spojrzał się na mnie znad talerza. Jedną brew uniósł ze zdziwieniem w górę.
− Powiedzieć ci o czym myślę?
− No.
− Myślę o tym, że jak zaraz nie zjesz, to wystygnie i będzie niedobre.

Tego samego dnia wieczorem oglądaliśmy z Yuu jakiś film, który leciał w telewizji. Jakiś facet bez przerwy zdradzał swoją dziewczynę, chociaż obiecywał jej, że nie będzie, że to już ostatni raz i wcale nie chciał tego zrobić, że to tak wyszło i ona powinna go zrozumieć. A ona mu ciągle wybaczała! Bo go kochała!! Popijaliśmy tak z Yuu wino i jedliśmy popcorn z mikrofali, oglądając cały film w wielkim wzburzeniu. No, przynajmniej ja tak oglądałem, bo Yuu chciał zmienić kanał, ale się zaparłem, ponieważ chciałem wiedzieć czy ona w końcu go zostawi.
− Co za świnia – stwierdziłem, pakując sobie garść popcornu w usta. – Jak można kogoś tak w ogóle traktować – powiedziałem z pełną buzią.
− Zdarzają się tacy – stwierdził Yuu.
− No co za debil totalny, no. Spójrz na to! Ona go tak kocha, a on się obraca za jakimś dupami, które lecą tylko na kasę, cholera no.
− Może lepiej przełączę kanał? Za bardzo się denerwujesz.
− Nie! – fuknąłem, chwytając za pilot, by Yuu przypadkiem nie próbował zmienić mi kanału.. – Patrz! Znowu idzie na dziwki! A mówiła mu, prosiła…
− Po co w ogóle być kimś w takim razie. Po co zdradzać? – mruknął Yuu. Oparłem się o jego ramię i poprosiłem, żeby dolał mi wina. – Dla ciebie już chyba starczy z tym winem.
− Oj weź, jest piątek wieczór a my oglądamy dramat romantyczny. Nie ma lepszej okazji do napicia się wina.
Obejrzeliśmy film do końca i mało się nie popłakałem na scenie finałowej. Ale w końcu go zostawiła! Cieszyłem się tak bardzo, że mało nie przewróciłem pustych kieliszków z winem ze stolika. Yuu jedynie rozbawiła moja reakcja.
− Widzisz? Widzisz?! Ciągle jej powtarzałem, żeby zostawiła tego gnoja, że zasługuje na lepiej. Posłuchała mnie!
− W końcu ktoś się ciebie słucha – roześmiał się Yuu, zakładając mi na głowę miskę po popcornie. – Pasuje ci taka czapka, wiesz.
− Tak? O, zacznę tak chodzić na co dzień.

Niedługo później, po kolacji, Yuu powiedział, że ma dla mnie niespodziankę. Otworzyliśmy kolejną butelkę wina i tak w doskonałych nastrojach po prostu siedzieliśmy oraz rozmawialiśmy, przytulając się do siebie na kanapie.
− Niespodziankę? − uniosłem lekko brwi znad lampki wina. Opcja numer dwa!!! − Zawsze wyskakujesz z czymś takim po kolacji, kiedy w romantycznej atmosferze popijamy trunki, zauważyłeś?
− Może i tak − obdarował mnie uśmiechem. − Ale to nie byle jaka niespodzianka.
− No co tam dla mnie masz? − zaśmiałem się. Odłożyłem kieliszek na stolik. Mężczyzna wyszedł z pokoju. Wrócił po kilku chwilach z dużą paczką estetycznie zapakowaną w holograficzny papier ozdobny. Różowa tasiemka, którą owinięty był prezent, związana była w delikatną kokardkę. Otaksowałem spojrzeniem pakunek.
− Co to? − spytałem. Shiro podał mi prezent. Z ciekawością lekko potrząsnąłem zawartością. Coś zaszeleściło.
− Pomyślałem, że może ci się spodoba − stwierdził, czerwieniąc się. − I wszystkiego najlepszego.
− Z jakiej okazji? − odwiązałem wstążkę. Zdarłem papier i bez jakichkolwiek zahamowań otworzyłem paczkę.
− Jutro są walentynki.
Podniosłem głowę na Yuu. Był skrępowany. Nie wiedział, gdzie utkwić wzrok.
− Nigdy nie obchodziliśmy walentynek.
− Wiem... Ale tak sobie pomyślałem, że zrobię ci jakiś prezent. Bierzemy ślub i... − zapowietrzył się
− Hej, spokojnie. Wdech i wydech. Jeszcze się tutaj udusisz.
− Stwierdziłem, że to dobra okazja, by udowodnić mojemu przyszłemu mężowi, że strasznie go kocham i chcę być z nim już na zawsze – powiedział jednym tchem. − Przy okazji chciałem sprawić ci jakąś przyjemność.
Z moich ust wyrwało się ciche aww.
− Yuu, to takie miłe.
Zajrzałem do środka i zaniemówiłem z wrażenia. W środku był zestaw pachnących kulek do kąpieli i olejków do masażu. Poza tym w środku było mnóstwo słodyczy. Czekoladki, pralinki, cukierki, ciasteczka, draże, ptasie mleczko, raffaello i wiele, wiele innych słodkości.
− Ooch! − wziąłem w ramiona kilka paczek słodyczy. Tuliłem je niczym przytulankę. Shiro zaśmiał się.
− Nie wiedziałem jakie wziąć... I to nie wszystko.
− Nie? − zdziwiłem się.
− Poszukaj tam jeszcze czegoś.
Zacząłem grzebać w słodyczach, aż na samym dnie znalazłem białą kopertę. Otworzyłem ją ostrożnie. W środku były dwa bilety do SPA.
− Yuu... To...
− Są ważne do niedzieli. Wiem, że powinienem był to z tobą wcześniej ustalić, ale to miała być niespodzianka.
− Och, Yuu − odłożyłem wszystko na bok. Rzuciłem się swojemu ukochanemu na szyję. − Nie wiem co powiedzieć. Nie mam nic nawet dla ciebie.
− Wystarczy mi to, że ci się podoba i jesteś teraz ze mną.
− Ale...
− Bez takich − wplątał dłoń w moje włosy. − Kocham cię, Taka.
Uśmiechnąłem się pod nosem.
Rano zaczęliśmy się pakować. Ja niby nie musiałem, bo w sumie miałem już wszystkie rzeczy w torbie. Stwierdziłem jednak, że Yuu tak bardzo postarał się dla mnie, że wypadałoby jakoś się dla niego odstawić. Byłem zły na siebie, że musiałem zostawić większość swojej odświętnej bielizny w Matsue. Większość ubrań, jakie miałem u Shiro było zwyczajne. Nie nadawały się na wieczór. Wiedziałem, że Yuu nie obchodziły moje ubrania, a bardziej to, co było pod nimi, jednak chciałem dobrze wyglądać.
− Właśnie rozmawiałem z mamą, wpadnie dzisiaj wieczorem i jutro rano do Tenshi, żeby ją nakarmić. Spakowany? − zapytał Yuu, wchodząc do sypialni. Siedziałem w morzu ubrań na podłodze. − Ojej, Takanori.
− Nie komentuj tego − syknąłem. Potarłem skronie. Yuu usiadł obok mnie po turecku.
− Może ci pomóc?
Oparłem się o jego ramię.
− Mhm − pokiwałem głową.
Shiroyama pozbierał losowe koszulki, bokserki i skarpetki, po czym wrzucił je do torby. Spojrzałem na niego z politowaniem.
− Świetna ta twoja pomoc − stwierdziłem z nutą kpiny. Yuu parsknął śmiechem.
− Wiem.
Nie było rady. Musiałem wziąć to, co miałem.

*

SPA było wielkie, usytuowane w górach nad gorącymi źródłami. Praktycznie całą okolicę zajmował zielony iglasty las. W górę prowadziła tylko jedna droga, w dodatku była wąska i tak nie często uczęszczana, dlatego z początku myśleliśmy, że może się zgubiliśmy po drodze. Całe szczęście, że po drodze znaleźliśmy jakiś drogowskaz, który głosił, że zmierzamy jednak w dobrym kierunku. Poza tym, mieliśmy też pewne trudności z pokojem. Z początku pani w recepcji chciała nad dać oddzielne pokoje, na co my, że chcemy mieć wspólny pokój. No tak, no dobrze. Wspólny pokój, dwa oddzielne futony. Z początku myśleliśmy, że to nie problem z dwoma futonami, bo znając nas, to i tak położylibyśmy się spać w jednym, ale… czy byśmy się zmieścili? Podzieliłem się z Yuu swoimi obawami na ten temat, dlatego spytał się pani recepcjonistki, jakiej mniej więcej są wielkości materace. Po dowiedzeniu się, że mają w zasadzie pół metra szerokości, Yuu stwierdził, że w zasadzie nie przeszkadza, żebyśmy je złączyli. Złapałem go za rękę, przystając na ten pomysł. W tym samym momencie recepcjonistce mało oczy nie wypadły z orbit. Pospieszyła ze stwierdzeniem, że nie ma problemu, by załatwić podwójny futon. No i pięknie.
Weszliśmy do naszego pokoju, trzymając się za ręce. Pokój był duży z oknem wychodzącym na las. Uśmiechnąłem się mimowolnie na to wszystko. Ładny, tradycyjny japoński wystrój, duży futon, piękny widok z okna, SPA oraz gorące źródła i ja z Yuu. Czego chcieć więcej?
− Ładnie tu − stwierdziłem.
Yuu odstawił nasze rzeczy. Przez jakiś czas oglądaliśmy jedynie pokój. W pewnym momencie, kiedy wyglądałem przez okno i patrzyłem na las, Yuu zaszedł mnie od tyłu. Przylgnął swoim ciałem do mojego, obejmując mnie w pasie.
− Hm? − mruknąłem, odwracając się w jego stronę.
− Cieszę się, że ci się podoba – pocałował mnie we włosy. – Swoją drogą, może wybierzemy się już na jakiś zabieg?
Ucieszyłem się potwornie, gdy założyliśmy yukaty. Shiroyama wyglądał w tym cudownie, naprawdę. Zdaje się, że Yuu w yukacie był takim moim małym fetyszem. W końcu udaliśmy się na zabiegi. Obaj najpierw skorzystaliśmy z masażu, a następnie zajęły się nami kosmetyczki, która zrobiły nam maseczkę z białej glinki. Mina Yuu była bezcenna, kiedy jedna z kobiet delikatnie rozprowadzała mu specyfik na buzi.
− To mi na pewno nie wybieli twarzy? – spytał niepewnie mój mąż. Mało mi brakowało, by się tam nie rozpłakać ze śmiechu. Kosmetyczka, która zajmowała się mną parsknęła śmiechem, a ta, która ślęczała nad Yuu, z trudem się przed tym powstrzymała. – No co, chcę się upewnić.
− Nie, misiu, nic ci się nie wybieli – starałem się nie śmiać, by nic mi nie zaczęło pękać na twarzy, ponieważ czułem, jak glinka zaczyna zasychać.
− Rany, jakie dziwne uczucie – westchnął.
− Ściąga? – zapytała rozbawiona kosmetyczka.
− Tak to się mówi? Chyba tak, ściąga. To ma tak robić? Kurczę, nigdy w życiu nie miałem czegoś takiego na twarzy.
− No już, cicho – zaśmiałem się.
Yuu był jak urocze małe dziecko, które poznaje nowe rzeczy, gdy chodziło o wszelkie zabiegi kosmetyczne. Był tak zachwycony białą glinką, że stwierdził, że musimy to koniecznie kupić. Dobry plan, naprawdę! W sumie, to cieszyłem się, że takim sposobem jestem w stanie nakłonić Yuu do lepszego dbania o siebie. Nie to, że w ogóle o siebie nie dbał, no ale nie zawracał sobie nigdy głowy jakimiś większymi zabiegami pielęgnacyjnymi. Z dumą wspominam czasy zapoznania go z kremem do rąk, balsamem do ciała oraz pomadką ochronną. Z tym ostatnim były spore problemy, bo stwierdził, że pomadki są p e d a l s k i e. No cholera jasna, jakby on sam taki nie był. Podobny problem był z kremem nawilżającym do twarzy oraz kremem pod oczy. Nie wspominając już o przekonaniu go do samych kosmetyków naturalnych. W końcu jednak stopniowo, krok po kroku Yuu dał się nawet przekonać do ogolenia pach, gdy było gorąco. W końcu sam stwierdził, że owłosione pachy i wysoka temperatura to nic przyjemnego. Byłem dumny z mojego misia-pysia, że zrobił tak wielki krok w codziennej pielęgnacji. Mało tego, czasami nawet pozwalał mi robić sobie peeling! Świat oszalał, a słowa nie mogły opisać tego, jak szczęśliwy byłem.
Ale coś za coś. Bo za każdym razem, kiedy ja nakłaniałem swojego faceta do czegoś związanego z pielęgnacją, to on chciał, żebym się nie malował. I tak, tym sposobem Yuu sprawił, że w trzeciej liceum nie używałem już żadnych kosmetyków do makijażu i w sumie to mógłbym teraz tylko strasznie mu za to dziękować. Shiro zawsze mi powtarzał, że nie muszę się malować, bo mam ładną cerę. Szkoda, że ja tak przez długi czas nie uważałem. Nigdy w życiu nie mógłbym wyjść bez korektora pod oczami czy zakryć jakiegoś ewentualnego pryszcza. Po prostu nie i już. Ale, co mi się najbardziej w tym wszystkim podobało, Yuu nigdy nie użył argumentu w stylu „jesteś facetem, nie powinieneś się malować”. Nigdy! I dobrze.
Po glince, kochane panie kosmetyczki zrobiły nam masaż twarzy z nawilżającym olejkiem. Było mi tak dobrze, że prawie bym tam zasnął, gdyby nie to, że zaraz panie zrobiły nam peeling na dłonie oraz stopy z parafiną. Na tym w sumie też i skończyły się nasze zabiegi. Trochę szkoda, no ale w końcu mieliśmy czas dla siebie. Zamówiliśmy sobie obiad do pokoju, a następnie zrobiliśmy krótką drzemkę, która trwała w zasadzie prawie do siedemnastej. Obudziłem się, bo Yuu mnie przygniótł przez sen, dlatego musiałem obudzić i jego, żeby ze mnie zszedł, bo ledwo mogłem oddychać. Nikomu nie polecam, by przygniótł was wasz facet, który waży dwa razy tyle co wy.
Wieczorem poszliśmy do gorących źródeł. Patrzyłem z uwielbieniem na nagiego Yuu. Jego wyrzeźbiony brzuch, umięśnione ramiona i obojczyki... Chodzący seks, no nie? Muskaliśmy się dłońmi schowanymi pod wodą, obdarowując się znaczącymi uśmieszkami. Bądźmy szczerzy, były walentynki, jaka normalna para nie byłaby wtedy w nastroju? Poza tym, po takiej dawce przyjemnych zabiegów, nie było mowy o tym, że nie będziemy w dobrych humorach. Całe szczęście, że gorące źródła były dość opustoszałe, co nas zupełnie zaskoczyło. W końcu był weekend, w dodatku walentynki. No proszę was, ludzie, już się gzicie w pokojach?
− Tak się zastanawiam gdzie są ci wszyscy ludzie – powiedziałem, splatając lekko swoją dłoń z dłonią Yuu.
− No a jak sądzisz?
− Misiu, to może my też powinniśmy się zająć tym samym?
− Tak uważasz?
− Mhm…
− Więc idziemy na kolację?
− Na kolację?
− Żeby później spalić kalorie.
Roześmiałem się, opierając się o jego ramię. No tak, to był dobry plan.


Po kolacji poszliśmy do pokoju, trzymając się za ręce. Yuu zasunął za nami drzwi, po czym oplótł mnie w pasie. Już nastawiłem się na jakiś porządny, namiętny pocałunek, kiedy to zauważyłem, że moja komórka dziko wibrowała na szafce. Wyrwałem się narzeczonemu i odebrałem.
− Tak?
− Taka? Tyle już dzwonię. Jesteś w Tokio? − Satoru.
− Aktualnie nie – odparłem, starając się nie brzmieć jak ktoś, komu właśnie przerwano drzemkę i był bardzo z tego powodu zły.
− Miałeś przyjechać.
− Przyjechałem wczoraj. Ale wyjechaliśmy z Yuu na weekend.
Satoru westchnął.
− Dziewczyny mają nowe projekty.
Jęknąłem.
− Następnym razem, dobrze? Teraz naprawdę nie mam jak tego przejrzeć.
Yuu objął mnie od tyłu w pasie. Przylgnął idealnie do mojego ciała, musnął czubkiem nosa płatek mojego ucha.
− To niby pilne.
Jęknąłem niezadowolony.
− Nie, nie. Spędzamy razem walentynki.
− Za rok też je razem spędzicie jako małżeństwo − oponował.
− I to nasze ostatnie walentynki jako narzeczeństwo.
No błagam.
− Na pewno nie przyjedziemy − zaprotestowałem. Yuu zaczął całować mnie po szyi. Mało bym tam nie zajęczał z zadowolenia, kiedy to wargi mojego faceta zaczęły z czułością sunąć po mojej skórze. Pogłaskałem go po głowie. − Będę znowu za tydzień.
Yuu rozwiązał sznur mojego kimona. Jego pocałunki składane na mojej szyi były coraz bardziej znaczące. W końcu porządnie się do mnie przyssał, robiąc mi malinkę. Nijak nie mogłem powstrzymać westchnięcia przyjemności.
− No błagam cię. Tara i Akiko szaleją w pracowni, Sora jest chora, a ja...
− Sora jest chora?! Yuu, przestań − odepchnąłem od siebie Yuu. Jęknął niezadowolony. − Co się stało? Czemu się rozchorowała?
− To tylko przeziębienie.
Westchnąłem.
− Na pewno? Tylko przeziębienie? Byliście z nią u lekarza?
− Tak, spokojnie. Dostała leki, nie musisz się martwić.
Chwilę jeszcze z nim porozmawiałem. Yuu w tym czasie, nieco chyba niezadowolony oraz znudzony, położył się na futonie, tyłem do mnie. W końcu skończyłem rozmawiać z Satoru, odłożyłem telefon na szafkę, po czym usiadłem obok swojego mężczyzny.
− Misiu – mruknąłem, dotykając lekko jego ramienia.
− Hm?
− Zły jesteś?
− Jak człowiek jest głodny, to jest zły.
− Niedawno jedliśmy przecież.
− Nie o tym mówię – odwrócił się do mnie, łapiąc moje ramiona. Przerzucił mnie na drugą stronę, a następnie usiadł mi na biodrach. Świetnie, na to czekałem. – Po prostu mam ochotę cię zjeść.
Zaśmiałem się, po czym pociągnąłem Yuu za poła kimona, przyciągając go do pocałunku. Rany, ile można było czekać. Shiro całował mnie, wisząc nade mną i jednocześnie masując moje krocze. Cholera, jaki on był dobry w tych gierkach. Na świecie nie było drugiej takiej osoby, która mogłaby na mnie tak działać, jak Yuu. Pragnąłem wszystkiego, co było z nim związane, między innymi seksu.
No i się zaczęło. Yuu bez żadnego zbędnego certolenia zdjął z siebie yukatę. To nic, że nie tak dawno widziałem go nago w gorących źródłach, teraz był po prostu mój, bez żadnych innych ludzi. Mogłem swobodnie podziwiać jego umięśnione ciało, umierając w środku z zachwytu. Dziękuję bardzo, że rodzice Yuu uprawiali seks i teraz ja mogłem robić z nim to samo. Bez efektów ubocznych w postaci dziecka, co było nieco przykre, ale teraz nie o tym. Byłem wniebowzięty, zsunął lekko moją yukatę z ramion, by zacząć mnie po nich całować. Wsunął nieznacznie dłoń pod materiał mojego ubrania, dotykając mojego brzucha oraz ud. Odchyliłem głowę, dając mu się pieścić. Prawie bym tam umarł z przyjemności. W końcu zsunął ze mnie bieliznę, odrzucając ją za siebie. Oplotłem go nogami oraz ramionami w pasie, co Yuu wykorzystał, całując mnie głęboko, wsuwając delikatnie język w moje usta. Zacisnąłem na nim z całej siły nogi, mrucząc przy tym z zadowolenia. Zacząłem masować jego kark, delikatnie podrapałem go za uchem, po czym zsunąłem tak dłoń wzdłuż jego kręgosłupa, drapiąc go z uczuciem.
− Shiro – jęknąłem, gdy ten podniósł się lekko, patrząc na mnie z góry. Nie podobało mi się wcale to, że tak bardzo się oddalił. Przesunąłem dłońmi po jego torsie, podszczypując mu sterczące z podniecenia sutki. Zaraz jednak mój miś usiadł przede mną, zachęcająco rozstawiając ręce. Niemal od razu rzuciłem się na niego. Usiadłem mu na udach, Yuu ujął moją twarz w dłonie, całując mnie kolejny raz. Wymienialiśmy się pocałunkami jeszcze kilka minut. W tym czasie sięgnąłem do krocza Yuu, masując je jedną ręką, drugą wplątałem w jego włosy.
Nie mam pojęcia, ile tak się nawzajem pieściliśmy. Yuu w końcu na nowo przewalił mnie na plecy, później znów ja byłem nad nim i tak w kółko. Pościel między nami zupełnie się zmiętoliła, przeturlaliśmy się z futonu na tatami, później z powrotem na futon, aż w końcu Yuu usiadł mi na biodrach, złapał za moje nadgarstki, przyszpilając je nad moją głową i chwilę tak patrzył na mnie z góry, spoglądając w moje oczy.
− Nie mam siły – stwierdził, dysząc ze śmiechem. Również dyszałem. Roześmiałem się na jego stwierdzenie.
− Nawet nie przeszliśmy do niczego konkretnego – stwierdziłem, próbując nieco uregulować ciężki oddech. – Ale poproszę przerwę.
Leżeliśmy więc tak we dwoje. Shiro milusio masował mnie jedną ręką po plecach, a drugą trzymał mnie za pośladki. Ja leżałem na nim, lekko całując jego szyję.
W końcu tak zasnęliśmy. Śmiać mi się chce, gdy o tym pomyślę, ale naprawdę, nawet nie wiem kiedy odpłynąłem, Yuu też zasnął i spaliśmy kamiennym snem do samego rana. Obudziłem się dopiero około dziewiątej i obudziło mnie chrapanie Yuu. Leżałem na nim, na oślep i cały zaspany zatkałem mu usta dłonią, mamrocząc, by przestał. Następnie wymacałem gdzieś z boku poduszkę i przyłożyłem mu ją do twarzy.
− Udusisz mnie – burknął Yuu strasznie niezadowolonym tonem, bo go obudziłem. Zabrał poduszkę ze swojej twarzy, po czym podłożył ją sobie pod głowę.
− To weź nie chrap.
− Nie moja wina – objął mnie w pasie. – Weź mi przypomnij, uprawialiśmy seks?
− Nie – wymamrotałem z policzkiem przyciśniętym do jego torsu.
− Dobra. To jeszcze nie mam zaników pamięci, chociaż tyle.
− Jesteśmy za starzy na takie rzeczy… Miotanie się we wszystkie kierunki świata i później jakieś jeszcze…
− No niestety.
Więc przeżyliśmy walentynki bez walentynkowego seksu. No i jak tu żyć?

Na całe szczęście wszystko odrobiliśmy sobie wieczorem tego samego dnia. Jak dobrze, że do Matsue wyjeżdżałem dopiero jutro rano, bo miałem jedynie popołudniu wykłady. Dlatego nie musieliśmy się tak spinać czy na pewno wszystko mam, czy wszystkie inne sprawy są pozałatwiane. To była naprawdę leniwa niedziela. Wróciliśmy popołudniu do Tokio. Zrobiliśmy zakupy w markecie i zamówiliśmy pizzę. Wieczorem ulokowałem się z laptopem w łóżku z zamiarem oglądania serialu. Wziąłem sobie karton z niedokończoną przez nas pizzą jedząc ją, zacząłem szukać ostatniego odcinka, który oglądaliśmy z Yuu. Misiu powiedział, że zaraz do mnie przyjdzie, tylko upewni się, że ma wszystkie papiery przygotowane na jutro. Jadłem tak sobie pizzę, leżąc w łóżeczku w samej koszulce oraz bokserkach i przeglądałem Internet. W końcu przyszedł do mnie mój facet. Z racji takiej, że leżałem na boku, to położył się obok, za mną. Podparł się ręką pod głową, a drugą objął mnie w pasie.
− Mamy coś ciekawego – spytał?
− Patrzę czy może w mój uniwerek nie pierdolną meteor – oznajmiłem. – Nie płakałbym.
− Nie myślałeś może, żeby się przenieść do Tokio? – pocałował mnie za uchem.
− E-e – pokręciłem głową. – Jak wyrobiłbym różnicę programową? Poza tym, specjalnie się wyniosłem właśnie z Tokio.
Yuu już nic nie mówił o mojej uczelni. Posprawdzałem czy są jakieś ogłoszenia, jednak nic nie było ciekawego, dlatego zaczęliśmy razem oglądać serial. Podczas gdy tak śledziliśmy poczynania bohaterów, Yuu zsunął rękę na mój tyłek. Złapał mnie za pośladki, nieznacznie je masował. Nie zwróciłem mu nawet na to uwagi, chociaż kiedyś pewnie bym się oburzył, że tak mnie po prostu łapie za szanowną. Moje nastawienie do tego typu rzeczy zupełnie się zmieniło w ciągu ostatnich lat. Jest dobrze, niech trzyma co jego.
No i oglądaliśmy. Yuu się w pewnym momencie oburzył na zachowanie jednej z bohaterek. Laska najpierw obiecywała swojemu facetowi jakieś super rzeczy, randkę niewiadomo gdzie, a następnie wszystko odwoływała w ostatniej chwili. Musiała to robić ze względów zawodowych i rodzinnych, a jej facet zaczynał się już nieco irytować.
− No ja bym jej dał klapsa – stwierdził w końcu Yuu. – Ile można się wodzić za nos.
− Przecież to nie jej wina.
− To niech mu to zwyczajnie wyjaśni, a nie się bawią w kotka i myszkę.
− O rany, jaki drażliwy – mruknąłem z kpiną w głosie.
− Bo też dostaniesz zaraz klapsa.
− Czy to groźba? – powiedziałam prowokująco. Zbyt długo nie musiałem czekać na reakcję.
Yuu klepnął mnie mocno w pośladki. Rozszedł się całkiem miły dla ucha dźwięk. Po chwili ścisnął mój tył jak gdyby nigdy nic, dość mocno wpijając mi palce w skórę.
− Masz takie jędrne pośladki – stwierdził.
− Czy dawanie klapsów miało być pretekstem do bezkarnego macania?
− To muszę mieć jakiś pretekst?
− W zasadzie to nie.
Odwróciłem się w jego stronę, zarzucając mu ręce na szyję. Pocałowaliśmy się lekko. Shiro bez najmniejszego oporu trzymał mnie za tył, a ja byłem tym wniebowzięty. Zastopowaliśmy odcinek serialu i zaczęliśmy się powoli rozbierać. W tym samym momencie, kiedy już byliśmy nadzy i chcieliśmy przystąpić do konkretnych działań, na łóżko wskoczyła nasza kotka, a konkretnie to wskoczyła na Yuu, który leżał na mnie, przymierzając się do tego, by we mnie wejść. Mało nie umarłem ze śmiechu, widząc, jak Tenshi z dumą rozsiadła mu się na plecach, kompletnie nie przejmując się niczym.
− Dzięki, Tenshi – wymamrotał Yuu, podczas gdy kotka zaczęła lizać go w plecy.
− Ma wyczucie – otarłem łezkę z kącika oka. Wysunąłem się spod Yuu, by ostrożnie zdjąć z niego nasze dziecko. Maleństwo kompletnie nie miało ochoty ruszać się z mojego mężczyzny. Kotka zaczęła się układać do snu, zwijając się w kłębek. No nic, tylko jej pozazdrościć, że umiała zasnąć w każdych warunkach. Zepchnąłem lekko misię z Shiro. Kocica jednak nie zniechęciła się aż tak, chociaż zaczęła niezadowolona machać puchatym ogonem. Leniwie położyła się obok, patrząc na naszą dwójkę nieprzychylnym, zielonym okiem. My tak patrzyliśmy na nią, czując to krępujące spojrzenie.
− Tyle razy mówiłem, żeby zamykać drzwi i jej tu nie wpuszczać – stwierdził Yuu, zerkając na kota, który tak patrzył na nas ze wzrokiem mówiącym no dalej, nie krępujcie się, jestem tylko kotem. – Później wszędzie w pościeli jest jej sierść.
− To ty nie zamknąłeś drzwi – wytknąłem mu.
Yuu wywrócił oczami. Postaraliśmy się jednak zignorować nasze dziecko, które tak sobie patrzyło, jak jej rodzice uprawiają seks. Zaczęliśmy się więc na nowo całować. Masowałem lekko kark oraz plecy Yuu. W końcu rozpakował prezerwatywę, a następnie ją założył. Cała reszta poszła gładko. Wszedł we mnie ostrożnie, mrucząc przy tym z zadowolenia. Sam przygryzłem nieco dolną wargę, czując jak bardzo mi dobrze. Oplotłem swojego mężczyznę nogami w pasie. Zaczął się poruszać, co mnie zaraz przyprawiło o napad przyjemności. Odchyliłem głowę, co mój miś zaraz wykorzystał, całując mnie po szyi oraz robiąc mi parę malinek. No dobra, musiałem to przyznać, potrzebowałem takiej chwili zupełnego się oddania swojemu mężczyźnie. My dwoje, łóżko i… kot. No cóż, w końcu i kota zignorowaliśmy. Yuu splótł nasze dłonie, niemal kładąc się na mnie. Jego ciało napierało na moje, ale tym bardziej czułem, że jestem z nim blisko. Zaczęliśmy się na nowo całować, czułem, jak Shiro coraz mocniej mnie penetruje, zajęczałem z rozkoszą w jego usta. To był ten moment, kiedy powoli zaczynałem czuć nadchodzący orgazm. Mój partner zaczynał poruszać biodrami coraz mocniej i szybciej. W pewnym momencie zwolnił, podniósł się, chwytając mnie pod kolanami, a następnie rozchylając szeroko moje nogi.
− Może chcesz jaśka? – spytał.
− Mhm, daj mi.
Yuu wyszedł ze mnie. Zdjął prezerwatywę, odkładając ją na szafkę nocną, a następnie podał mi poduszkę. Włożyłem sobie jaśka pod biodra, w tym czasie Shiro założył nową prezerwatywę. Przymierzył się do tego, by znów we mnie wejść. Wsunął się w moje wnętrze, rozchyliłem nogi, uginając je w kolanach. Ponownie zaczął się we mnie poruszać, pod nieco innym kątem. Yuu zajęczał donośnie po dłuższej chwili, co do zbyt powszechnej czynności nie należało, ale oznaczało dwie rzeczy: było mu bardzo dobrze i był bliski orgazmu. Ucieszyłem się więc nie na żarty, o rany. Złapałem go za ramiona, mrucząc, że mi dobrze, a on wisiał nade mą i posuwał mnie intensywnie. Ile ja bym mógł oddać za to, by ta chwila trwała wiecznie, ale niestety, nie dało się. Miałem tak świetny orgazm, że aż podrapałem Yuu do krwi po plecach. Shiro doszedł chwilę później. Widziałem, jak jego twarz rozpiera ulga w chwili, gdy miał wytrysk. Rozchylił wargi, dysząc O rany, to było świetne.
Byłem całkowicie rozanielony po stosunku. Opierałem się o nagi tors Yuu, kot leżał przy moim boku, drapałem go tuż przy uchu, na co mruczał zadowolony.
− Wiesz co, znajomy ze studiów zaprosił mnie ostatnio na imprezę w piątek – zaczął Yuu.
Zerknąłem na niego, domyślając się już do czego to zmierza. Świetnie, czekał z tym aż do seksu. Cwaniaczek.
− Tak?
− Tak. Miałbyś coś przeciwko, jakbyśmy poszli?
− Sam nie wiem. Miałem plan, żeby zostać w Matsue i się uczyć.
− Jeden wieczór. Uczyć możesz się też tutaj.
− Nie, misiu. Jakoś nie mam ochoty na imprezy. Niech się sesja skończy, wtedy możemy się gdzieś razem wybrać.
Shiro westchnął.
− No dobrze.
− Ale możesz iść przecież sam.
− Mogę?
− A ja ci bronię?
− Wolę się spytać. No ale iść gdzieś tak bez ciebie…
− A kto jeszcze będzie?
− Noo, będzie Yune z Ayą, Nanami ze swoją dziewczyną, przyjdzie też tych dwóch facetów, których ci kiedyś przedstawiłem, jak się minęliśmy z nimi w markecie. Hm… Będzie cała ta grupka, która była z nami oraz z Yune i Nanami na sondzie ulicznej, pamiętasz? Pokazywałem ci ich.
− Pamiętam. A ile będzie kobiety?
Shiroyama dość mocno się zawahał.
− Nie jestem pewny. Kilka… naście.
Zmarszczyłem brwi, odwracając się do niego.
− Kilka? Naście?
− W sensie, że ich kilkanaście będzie. I to będą głównie dziewczyny zajęte, część z nich jest już zamężna.
− Ale część nie. Będą się na ciebie rzucać jak dzikie zwierzęta. Ty sobie wypijesz, one też i się skończy niewiadomo czym. Nigdzie nie idziesz.
− Może trochę zaufania?
− Przecież ci ufam. Nie ufam tylko pijanym i napalonym laskom.
Sam jemu też zawsze mówiłem gdzie i z kim idę. Wypytywał się kto będzie, o której wrócę, czy ktoś mnie odwiezie albo odprowadzi. Martwił się, ja również martwiłem się o niego, gdy wychodził. Zawsze go prosiłem, gdy wychodził, żeby dał mi znać, że już dotarł albo, kiedy już wróci do domu i twierdziłem, że jak jest możliwość, to niech go ktoś odwiezie, żeby nie musiał nigdzie chodzić sam w nocy pod wpływem alkoholu. Teraz to było zupełnie normalne, kiedyś inaczej podchodziliśmy do tego typu spraw. Patrząc na wszystko wstecz, to zdawałoby się, że mieliśmy do siebie nieco większe zaufanie, ale po prawdzie, to było gówniane pseudozaufanie. Nie wypytywaliśmy się prawie o nic. Mówiliśmy sobie, że okej, fajnie, tylko uważaj na siebie, napisz mi jak wrócisz, baw się dobrze. Wiedziałem, że w głębi obaj w takich chwilach siedzieliśmy jak na szpilkach, bo co jak kogoś tam pozna? A jak pójdzie z kimś do łóżka? Albo ktoś mu coś dosypie do piwa? Albo ktoś go pobije, jak będzie wracał do domu? Teraz nie było nawet mowy o tym, że któryś z nas miałby gdziekolwiek wyjść bez wywiadu składającego się z minimum pięćdziesięciu pytań. O matulu, dlatego dobrze, że osobno wychodziliśmy gdziekolwiek raz na ruski rok.
No ale nie mogłem zabraniać Yuu gdziekolwiek wychodzić. Dlatego poszedł w piątek sam, beze mnie. Dostałem od niego milion telefonów, chociaż nawet się o to nie prosiłem, ze zdaną całą relację z każdego półgodziny imprezy. Mówił, że właśnie skończył pić to piwo, które pił wtedy, kiedy ostatnio do mnie dzwonił, był raz zapalić, rozmawiał ze swoim znajomym ze studiów i zjadł bardzo dobrą zakąskę. Nie musiałem nawet tam być, żeby znać każdy jego krok, Shiro sam mi o wszystkim mówił, tak samo ja mówiłem jemu. Mieliśmy tak zaawansowaną relację, że bez skrępowania mówiliśmy sobie, co robiliśmy w toalecie.
Mój mężczyzna wrócił z imprezy po pierwszej w nocy. Szedłem akurat spać i już leżałem pod kołdrą z telefonem, żeby napisać mu, by wysłał mi wiadomość, jak już będzie z powrotem. Akurat zadzwonił.
− I jak tam? – odebrałem.
− Dobrze, właśnie wszedłem do domu.
− Uhuh, to w porządku. Nikt cię nie zaczepiał po drodze? Wszystko było okej?
− Nie, nie. Nic się nie działo, było spokojnie, jak wracałem.
− Bosko. Bo ja właśnie już idę spać. Też się połóż, jasne? A dużo wypiłeś?
− Trzy piwa, mówiłem ci przecież.
− Sprawdzam.
Shiro zaśmiał się jedynie. Życzyliśmy sobie dobrej nocy i poszliśmy spać.

*

W następnym tygodniu, gdy byłem już po skończonych egzaminach, przyjechałem do Tokio na dwa dni, tylko po to, żeby przejrzeć te rzeczy, które miały przyszykowane dla nas mama Yuu oraz Tara. Obie strasznie się ucieszyły na mój widok.
− Dobrze, że jesteś. Wyjeżdżamy dzisiaj i wracamy jutro rano – oznajmiła Tara, miotając się po salonie, składając ubrania. Przysiadłem na oparciu fotela, przeglądając nowy, nieco ulepszony projekt mojej propozycji strojów ślubnych. Były całkiem niezłe.
− Tak? Dokąd jedziecie?
− Nad morze do kurortu wypoczynkowego. I nie możemy wziąć ze sobą Sory. Pomyśleliśmy z Satoru, że fajnie by było, gdybyś mógł się nią zająć.
Spojrzałem na swoją macochę, jakby mnie kopnęła w krocze. O rany, naprawdę? Już mieliśmy z Yuu plany na popołudnie. Mieliśmy iść do kina, na zakupy, a później obiad. Poza tym, w zaplanowanych mieliśmy też nieco łóżkowych szaleństw. Byłem już na to wszystko tak bardzo nastawiony, że się prawie zezłościłem, że tak zburzyli mi oraz Yuu plan na spędzenie razem czasu.
− Na pewno nie możecie wziąć Sory? – spojrzałem znacząco na Tarę. Mój ton głosu był równie znaczący. – Ewentualnie mogliście mi wcześniej powiedzieć, że wyjeżdżacie, to by nie było problemem, serio, ale teraz…
− A co? Macie jakieś plany z Yuu?
− No, chcieliśmy się wybrać na zakupy, do kina. No i wiesz… Pobyć razem.
− Pobyć razem? A co za problem być razem wraz z Sorą?
Wzniosłem oczy ku górze. Naprawdę nie miałem już na to wszystko siły. Wiedziałem, że nic nie zdziałam w związku z Sorą oraz tym całym wyjazdem. Poza tym, nie chciałem zostawiać swojej małej, niewinnej siostrzyczki na lodzie.
− No żaden.
− Słuchaj, ona śpi jak kamień. Położysz ją spać w salonie, zamkniesz drzwi i tyle. Nic jej nie obudzi.
− O rany – potarłem skronie. Trafiła w samo sedno problemu.
− Naprawdę, o to nie musicie się martwić, jak będziecie chcieli uprawiać seks.
− Kto tu mówi o seksie – wymamrotałem.
− Taka, nie rób ze mnie idiotki. Przecież wszyscy dobrze wiemy, że nie widujecie się zbyt często, no a jednak jesteście parą. Spokojnie, to normalne.
Jęknąłem, pocierając skronie.
− No czemu się tak wstydzisz? Przecież obaj jesteście dorośli.
− Po prostu nie mogę uwierzyć, że mówisz o nas w tak lekki sposób.
− Wiesz co? Ja też.
− Halo? Dzień dobry! – usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi frontowych. Przyszedł po mnie Yuu. Wszedł do salonu, uśmiechając się szeroko do mnie oraz Tary. Wziął mnie za rękę, splatając nasze palce.
− Dzień dobry, Yuu – odpowiedziała Tara. – Jak się masz?
− A dobrze, dziękuję. A pani?
To zaraz przestaniesz się tak czuć – powiedziałem w myślach, zerkając krzywo na swojego uśmiechniętego od ucha do ucha męża. Zdaje się, że nawet nie przeczuwał, że za chwilę ten jego boski humor zupełnie się spierdoli.
− Wspaniale, Yuu. Jak mi miło, że pytasz – zaświergotała Tara. – Posłuchaj, Taka, pójdę po Sorę i jej rzeczy z góry. Już ją wam oddaję. Pięć minutek.
− Dobra.
Tara poszła schodami na piętro, a ja widziałem, jak mina Yuu powoli przybiera zupełnie inny wygląd. Jego uśmiech zbladł, zmarszczył brwi, jakby dowiedział się właśnie o czymś naprawdę okropnym. Obrzucił mnie pytającym spojrzeniem, a ja posłałem mu wzrok, mówiący tak, wiem kochanie, ja też o tym nie wiedziałem.
− Sora? – wymamrotał.
− Sora. Zaraz ci wszystko wyjaśnię. Moja siostra zostaje z nami do jutra.
− Do jutra?!
− Ciii! Tak, do jutra.
Ile ja bym oddał za jakąś dobrą opiekunkę do dziecka.

Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Mieliśmy zupełnie rozbity dzień przez to wszystko. Yuu był wściekły. Nie na mnie, nie na moją siostrę, ale na Tarę i Satoru, że tak po chamsku nas wrobili. Z całej tej złości spalił pół paczki fajek w godzinę. W końcu kazałem mu przestać tak palić, bo już chyba był o krok od raka płuc. Jeszcze tego by nam brakowało. Ale jak się okazało, z Sorą nie było tak źle, naprawdę. W końcu dostrzegłem to, że Yuu jest świetnym materiałem na ojca. To znaczy, wcześniej też to dostrzegałem, tylko teraz po prostu się w tym utwierdziłem. Moja młodsza siostra od zawsze szalała za Shiro, śmiało mógłbym powiedzieć, że mogłaby rywalizować ze mną w konkursie o to, które z nas go bardziej kocha. Bądźmy jednak szczerzy, bywała naprawdę nieznośna, a Yuu? Yuu ją potrafił bardzo dobrze znosić. Po prostu nic go nie wytrącało z równowagi. Nic! Sora złapała go za nogę, przyczepiając się do niego jak rzep? Malutka, trzymaj się mocno, bo się jeszcze potłuczesz. Rozlała sok na jego świeżo wypraną koszulkę? Spokojnie, mamy dobry odplamiacz, wszystko się wypierze. Porozrzucała jego papiery do pracy? W porządku, są kopie na pendrivie oraz w chmurze. Jego po prostu nie dało się złamać. W końcu oboje zasnęli w salonie na kanapie. Sora leżała a torsie Yuu, zadowolona i rozwalona jak księżniczka, a on ją obejmował ramieniem, żeby w razie czego z niego nie zleciała. Oczywiście uwieczniłem tę chwilę na zdjęciu. Nie widziałem w całym swoim życiu nic słodszego.
− Ojej, ojej, moje dwa maluszki – zaszczebiotałem, robiąc im całą sesję zdjęciową. Szykowałem się już mentalnie, że będę miał cukrzycę od tego.
W końcu stwierdziłem, że pora zrobić obiad, bo zbliżała się piętnasta, a my kompletnie nic nie zrobiliśmy. Zostawiłem więc tę dwójkę i poszedłem ugotować coś, co mogłoby też smakować Sorze. Problem tkwił jednak w tym, że za bardzo się nie orientowałem, co ona lubiła. To znaczy, ogólnie wiedziałem. Mała była fanką brokułów oraz malin. Stwierdziłem więc, że zupa krem z brokułów będzie dobrym rozwiązaniem. A przynajmniej tak mi się wydawało. W lodówce nie mieliśmy żadnych brokułów, więc musiałem iść do sklepu. Dlatego też wybrałem się na ekspresowe zakupy do sklepu na rogu. Kupiłem to co chciałem, po czym zabrałem się za robienie zupy.
Shiro i Sora obudzili się akurat, kiedy przerzucałem warzywa do blendera. Z góry antycypowałem, że moja siostrzyczka będzie miała spore trudności z zaśnięciem w nocy po takiej drzemce. Zacząłem żałować, że tak im pozwoliłem spać.
− Co robisz? – spytał Yuu, przecierając oczy. Trzymał Sorę za rękę jak taki kochany, przesłodki tatuś, który właśnie drzemał ze swoją malutką córeczką. Moja siostra ziewnęła, po czym przetarła rękawem bluzeczki zaspane oczka.
− Zupę krem. Jak wam się spało, miśki moje?
− Cudnie – oznajmił Shiro, cmokając mnie w policzek. – Pewnie żeś się wynudził, gdy odpłynęliśmy.
− Nie bardziej niż zwykle.
− Dzięki wielkie.
Do wieczora było w miarę spokojnie. Yuu tylko stwierdził, że potrzebuje mięsa na obiad, dlatego zrobił sobie jakiś stek i zjadł go z sałatą z dressingiem. Pytałem się też Sory czy może jest jednak głodna po zupie, ale twierdziła, że nie.
Około dwudziestej pierwszej stwierdziliśmy, że czas najwyższy położyć krewetkę spać, ale, co było naprawdę dołująca, w tym samym czasie Sora dostała jakiejś głupawki. Zaczęła skakać po meblach, piszczeć oraz żywo protestować, że nie chce się myć. Kot uciekł do naszej sypialni, aż tak się wystraszył zachowaniem mojej młodszej siostry.
− Sora, no, pora iść się umyć – jęknąłem, łapiąc siostrę w pasie, próbując ją jakoś uspokoić.
− Nie! – zapiszczała mi głośno do ucha. Myślałem, że zaraz mi bębenki wybuchną. Niewiele też brakowało do tego, by sąsiedzi pomyśleli, że katujemy tu jakiegoś dzieciaka i wezwali policję. Nie, spokojnie, to tylko moja rozpieszczona siostra.
− Sora, jak pójdziesz się umyć, to coś ci dam – powiedział Yuu.
Siostrzyczce rozbłysły oczy. Czy wspominałem już, że Yuu byłby cudownym ojcem? Z tym podejściem mógłbym z nim nawet wychować całe przedszkole. Mała diva niemal od razu przestała się rzucać. W podskokach znalazł się przy Shiroyamie, który bez najmniejszego problemu umiał jej wmówić każdą głupotę.
− Co?  Co? – zapytała cała podekscytowana. Była jak taki mały szczeniaczek, któremu ktoś ma dać zaraz coś pysznego do jedzenia.
− Buziaka – rzucił jak gdyby nigdy nic.
Ale co było najlepsze, Sora na to przystała bez żadnego jęknięcia. Zadowolona pobiegła do naszej łazienki, a ja za nią, by jej pomóc. Podczas gdy ja pomagałem Sorze się umyć, on przyszykował dla niej dodatkowe miejsce u nas w łóżku. Zgodnie stwierdziliśmy, że Sora nie będzie spać na kanapie czy w tej małej klitce, która miała niby służyć za pokój gościnny. Co to, to nie. W życiu bym nie przymusił siostry do tego. Poza tym miała spać u nas pierwszy raz, więc wiadome, że to poważne doświadczenie dla tak małego dziecka.
Pomogłem jej się umyć oraz ubrać, po czym zaprowadziłem ją do Yuu, który miał jej dać obiecanego całusa. O! Jaki to był śliczny buziak! Shiro pocałował moją malutką siostrzyczkę w policzek. Malusia była tak rozanielona, że prawie się popłakała, jak Yuu ją cmoknął. No nie było się co dziwić, takiego całusa chciałby każdy.
Udało nam się ukołysać do snu moją siostrę po następnej godzinie, jednak w końcu się udało. Podczas gdy ona już smacznie spała w łóżku, mając je całe dla siebie jak królowa, my poszliśmy jeszcze do salonu, by po prostu posiedzieć we dwoję w spokoju. Oparłem się zmęczony o Yuu, a on objął mnie, ziewając. Obaj byliśmy wykończeni po tak długim zajmowaniu się Sorą.
− Przepraszam, Yuu – wymamrotałem sennym głosem. Zamknąłem oczy, myśląc już tylko o ciepłym łóżku oraz silnych ramionach mojego mężczyzny. – Za ten dzień, za Sorę. Mieliśmy ten czas spędzić zupełnie inaczej.
− Nie przepraszaj nawet, bo to nie z twojej winy – zamruczał, opierając się czołem o moją głowę. – Sora potrafi być męcząca, ale właśnie dzisiaj dostrzegłem, jak bardzo Satoru i Tara muszą ją kochać.
− Ja też ją kocham – dodałem.
− Wiesz co? Ja też ją bardzo kocham. Jak niczego nie psuje, to jest przesłodka.
− Ach, naprawdę? – zaśmiałem się. – Mała gwiazdeczka z niej.
− No nie? – parsknął. – I jest prawie tak samo uparta jak ty.
− Nie mów!
− Nie mówię. Tak tylko zauważyłem.
Pocałował mnie we włosy, po czym przycisnął mnie mocniej do siebie. Czułem się tak cudownie w ramionach Yuu, że mógłbym zaraz odpłynąć do krainy snów niczym Sora.
− Ale mnie kochasz? – mruknąłem.
− Kocham. Strasznie cię kocham.
− Nawet jak jestem taki nieokrzesany i humorzasty?
− Nawet wtedy cię kocham.
− Ja ciebie też kocham. Nawet jak czasem coś przeskrobiesz i jesteś niegrzeczny. Chociaż może wtedy kocham cię najbardziej.
Odwróciłem się do Yuu, po czym pocałowałem go w usta. Mruknął z przyjemności, po czym on sam złożył drobnie pocałunku na mych policzkach oraz czubku mojego nosa.
− Chodźmy lepiej spać, bo coś czuję, że jutro czeka nas kolejny pracowity dzień z krewetką – oznajmił.
Wstaliśmy więc powoli z kanapy. Niemal szurając nogami poszliśmy wziąć razem szybki, wspólny prysznic, a następnie położyliśmy się do łóżka. Yuu zajął miejsce po prawym boku Sory, a ja po prawym. Leżeliśmy tak przez jakiś czas w zupełnej ciszy oraz ciemnościach, aż  końcu złapaliśmy się za dłonie, trzymając ręce na poduszce, nad głową Sory. Zacisnąłem palce na ciepłej dłoni Yuu i już nie musiałem długo czekać.
Sen przyszedł po mnie w jednym momencie, oddałem się mu więc bez żadnego wahania.


----

Hej, Żuczki! Tym razem mamy nie samego Yuu, ale Yuu x Taka! Trochę ostatnio mocno zaniedbuję ybt oraz pisanie, ale naprawdę się staram. Mam trochę ostatnio dużo na głowie ze względu na sesję, ale serio staram się pisać. Chociaż ten shot przeleżał u mnie nieco ponad dwa lata, jednak w końcu zdecydowałam się go wstawić, zmieniając parę rzeczy. Mam nadzieję, że wam się podobało. Jak zawsze szalenie będę czekać na wasze opinie.
Buziaki i trzymajcie się cieplutko!

Do następnego rozdziałuu~!     

Komentarze

  1. To było takie... Takie... Takie słodkie, tulaśne i pluszowe! No normalnie jak nie Ty... Kim jesteś i co zrobiłaś z Tsukkomi?
    Nawet mój koń, jak mu nakładam glinkę leczniczą na nogi, nie boi się, że go wybieli XD Matko jedyna, Yuu XD Cytując moją koleżankę: "Kisnę".
    Szczerze się ucieszyłam, że nie sam Yuu, tylko Taka też (stęskniłam się za nim <3). Chociaż... Czekam na Kouyou! Kiedy będzie Kojooooooot, noooooooooo?
    Mówiłam, że Cię kocham? Nie? Tak? To na wszelki wypadek powiem jeszcze raz: Kocham Cię, kobieto.
    Zawsze dodajesz posty w momencie, gdy mam już depresję i Twe twory sprawiają, że łatwiej kontynuuje mi się tę marną egzystencję. Serio, nie wiem jak Ty to robisz, ale robisz i błogosławieństwo na Twą duszę/serce/mózg/wenę. A szczególnie na wenę!
    A jeżeli chodzi o aktywność na ybt to nie narzekamy chyba. Znaczy... Gdyby było jeszcze częściej, a nawet codziennie po dwa razy to nie bylibyśmy źli (przynajmniej ja na pewno nie), ale osobiście wolę, żebyś była zadowolona z tego, co tworzysz, a nie wrzucała co popadnie, bo akurat Ci się napisało i w sumie to wygląda jak tekst, a czytelnicy wiecznie chcą więcej, więc A, macie! Chociaż w sumie u Ciebie wszystko jest zajebiste, więc nie jestem pewna, czy mój wywód ma sens.
    W każdym razie, pisz co tylko chcesz, a my będziemy się cieszyć jak Sora z całusa od Yuu. A nawet bardziej <3
    Myślę, że to wszystko co chciałam powiedzieć... Chyba. Jutro jadę nad morze (oceny wystawione to mogę pokazać szkole, jak bardzo głęboko w du...szy ją mam) także już teraz pozdrawiam z wakacji!
    Jeszcze raz: weny! I papa :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ile pluszu *o*
    Co wcale nie oznacza, że to źle!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

DZIĘKUJĘ

Popularne posty