Hesitating means death 05

Beze mnie...


Zrobiłem niepewny krok na skrzypiącej podłodze. Na oślep starałem się wybadać pomieszczenie, w którym się znajdowałem. Nie szło mi to specjalnie dobrze. Potknąłem się o coś i poleciałem jak długi na podłogę.
-Ostrożnie, do cholery! - warknął ktoś.
-Dobry wieczór wszystkim - nagle w chatce nastała jasność. Zmrużyłem oczy przed światłem.
-U-uruha - powiedziałem, patrząc na zmokniętego mężczyznę.
-Wstawaj, a nie, w szmatę się bawisz i podłogi wycierasz - powiedział podając mi rękę. Wstałem i zacząłem się rozglądać.
Chatka była malutka. Były w niej trzy łóżka i średniej wielkości stół, przy którym poustawiane było pięć krzesełek. Pod ścianą stała duża, dębowa szafa, a obok niej regał z książkami.
-Kouyou! - pisnął chłopak, który siedział przy stole i wcześniej kazał mi być bardziej ostrożny. Podleciał do Uru i odepchnął mnie ręką, tak, że prawie poleciałem na ścianę. - Jesteś! - przytulił się do niego.
-Reno, obiecałem przecież. I mamy gościa - Kouyou pocałował go w czoło. - Zboczuś mały - powiedział gładząc go po włosach.
-Nie czytaj moich myśli! - zaczerwienił się i szybko odskoczył od niego. - Jesteś okropny! Obiecałeś!
-Wiesz, że nad tym nie panuję - wzruszył ramionami. - A w ogóle, to poznajcie się. Reno, to jest przyjaciel Aoiego, Kazuki, Kazuki, to jest mój kuzyn, Reno.
-Kuzyn? Czytanie w myślach? - powtórzyłem zbity z pantałyku.
-Ah, Kazuś, nic nie wiesz przecież - Uruha wyszczerzył się, a Reno spojrzał na niego z wyrzutem. - Aoi nic ci nie wspominał o tym, żeby uważać na mnie? - pokręciłem głową. - A właśnie, obudził się? - zwrócił się do Reno.
-Nie. Miał gorączkę, ale już jest lepiej.
-Co się stało? - nic już nie rozumiałem. - Co jest z Shiro?
-Śpi - Kouyou głaskał Reno po włosach, który patrzył na mnie z chęcią mordu wymalowaną na twarzy.
Reno był kopią Uruhy. Wyglądali niemal identycznie, z tym, że Reno przynosił na myśl małego, słodkiego chłopca. Chyba naprawdę byli rodziną.
-Ale, czemu mam na ciebie uważać? - nic z tego nie rozumiałem i chciałem, żeby ktoś mi wszystko porządnie wytłumaczył.
-Dziękuję, że uważasz, że mam seksowne nogi i miło, że kolejna osoba myśli o mnie, masturbując się - powiedział, na co najzwyczajniej w świecie zaczerwieniłem się.
-Co takiego? - myślałem, że się przesłyszałem. Skąd on o tym wiedział?
-Masturbujesz się myśląc o facetach? - Reno skrzywił się lekko. - To nie jest normalne, jesteś gejem?
-Myślałem, że jest kobietą! - mój głos podskoczył o oktawę. - Poza tym, kto to mówi?
-Dajcie spokój, obudzicie Yuu - przerwał nam Kouyou. - Chodzi mi o to, że lepiej uważać na to, co się myśli, Kazu - spojrzał na mnie znacząco i uśmiechnął się lekko. - A teraz wybacz, ale mamy do załatwienia z Reno sprawę na osobności - pociągnął chłopaka za rękę i podszedł do środka pokoju. Schylił się i podniósł klapę, która była w podłodze. Uniósł ją i niemal wrzucił do niej Reno. - Nie zwracaj na to uwagi - mrugnął do mnie. - Aoi śpi tam - wskazał głową na jedno z łóżek i zniknął w podłodze, zamykając za sobą klapę.
-Na co mam nie zwracać uwagi?
Odpowiedź przyszła kilka minut później. Głośne jęki dochodzące spod podłogi, były wyraźną odpowiedzią. Najwyraźniej Uruha i Reno pochodzili z patologicznej rodziny.
Przysunąłem krzesło do łóżka, na którym leżał Yuu. Był szczelnie przykryty kołdrą, dlatego w ogóle go nie zauważyłem. Usiadłem i dokładnie przyjrzałem się jego śpiącej twarzy. Marszczył brwi, a na jego czole było mnóstwo drobnych kropelek potu.
-Yuu - szepnąłem zaciskając dłonie na pościeli. Położyłem głowę na łóżku, czując zmęczenie. Zamknąłem oczy i niedługo później odpłynąłem.

*
[Aoi]

-Kazuś wstawaj, wstawaj - mówił Kouyou, chcąc obudzić Kazukiego.
-Daj mu spokój - przeciągnąłem się i chciałem wstać. Zamiast tego, syknąłem z bólu i skrzywiłem się. - Po cholerę mnie ratowałeś - warknąłem.
Uruha przekrzywił głowę i podszedł do mnie. Pchnął mnie na łóżko i zmrużył oczy.
-Ja miałem cię zabić - powiedział, jakby to była najważniejsza rzecz w jego życiu. - Obiecałem ci, rozumiesz?
-Mogłeś mnie zwyczajnie dobić.
-Nie - pokręcił głową. - To nie byłoby to samo.
-Marzy ci się to? - usiadł mi na biodrach.
-Nawet nie wiesz, jak bardzo - pocałował mnie w policzek. - On też za tobą tęsknił - powiedział mi do ucha.
-Skąd...? Złaź! - warknąłem.
-Oh Yuu, nie powinieneś się zapominać - zszedł ze mnie i przeciągnął się. - Przypominam ci, że ty i Kazuki jesteście martwi, dlatego macie się nigdzie nie pokazywać - zdjął spodnie i podszedł do łóżka, gdzie leżała granatowa spódnica. - Nie chcę mieć więcej problemów.
-Mogę ci obiecać, że nic się więcej nie wydarzy.
-No ja myślę - naciągnął na siebie obcisłe odzienie, które sięgało mu przed kolana, jasną bluzkę i żakiety, w tym samym odcieniu, co dół odzienia. - Zostawię z wami Reno - zaczął przeczesywać szczotką włosy. Usiadł na łóżku i założył nogę na nogę.
-No dobra - przyjrzałem się jego kobiecemu przebraniu. Bardzo trudno było go odróżnić od kobiety. Zachowywał i poruszał się jak kobieta. Grał tak dobrze, że nawet największa dama nie zarzuciłaby mu złych manier, czy złego ubioru. Jedyne, co było trochę podejrzane, to płaski przód.
-Yuu, przez kilka dni będziecie sami - związał włosy w niewielką kitkę i wsunął w nie kilka wsuwek. - Mam do pogadania z jednym gościem - mruknął.
-Gdzie twoje kabaretki? - zaśmiałem się. - Wątpię, by ktokolwiek poleciał na akwizytorkę.
-Mężczyźni są okropni - potarł ręką skronie. - Nawet nie wyobrażasz sobie, jakie obrzydliwe myśli chodzą po ich głowach - wstał i wziął czarną torebkę. - Chciałbym nie umieć czytać w myślach i żebym nigdy się tutaj nie znalazł.
-Aż tak bardzo tego żałujesz?
-Kiedy muszę robić to, co będę robił przez najbliższych kilka dni - wyciągnął lusterko i jakieś kosmetyki. - Nienawidzę patrzeć na tych wszystkich starych, obleśnych typków. Po samej ich mimice mogę stwierdzić, że chętnie by mnie przelecieli - zaczął nakładać podkład na twarz. - To tak, jakby ktoś im pokazał okładkę świerszczyka. Staje im i zaczynają się ślinić na samą myśl o tym, co mogłoby być w środku.
-Współczuję - przyznałem.
-Nie współczuj mi, tylko wszystkim kobietom, które musiały przez coś takiego przechodzić - zabrał się za tuszowanie rzęs.
-Mają to szczęście, że nie umieją czytać im w myślach - poprawiłem ręką włosy.
-Nie muszą umieć czytać w myślach, by się tego domyślić - wziął szminkę w odcieniu czerwieni wpadającej w pomarańcz i zaczął malować usta.
-Nie czujesz się z tym źle? - zapytałem, na co pokręcił głową. - W końcu to trochę niesprawiedliwe.
-A jest coś jeszcze w ogóle sprawiedliwego? - zacisnął usta i zrobił dzióbek. Poprawił palcem miejsce, gdzie szminka wyjechała poza linię ust. - Gdzie nie spojrzysz, tam każdy krzywdzi siebie nawzajem. Nawet, jeśli nie będzie miał z tego korzyści, a po prostu dowartościuje się moralnie, bo z jego punktu widzenia jest silniejszy - pochował wszystko do torebki, którą zapiął i poprawił spódnicę, która lekko mu się podwinęła. - Ten świat, w którym istniały takie morale jak prawdziwa miłość, szczerość, życzliwość, czy wiara w cokolwiek, już dawno został zniszczony.
-Więc uważasz, że dzisiaj nikt nie może się prawdziwie zakochać, być szczerym z innymi i z samym sobą, pomagać innym bezinteresownie, ani wierzyć w ten świat, czy w cokolwiek innego?
-Zupełnie, jakbyś czytał w moich myślach - uśmiechnął się i schylił po czarne szpilki.
-A cuda? W to też nie wierzysz?
-Wiesz, co ci powiem? - zmrużył oczy. - Cuda są chyba jedną z niewielu rzeczy, jakie do siebie dopuszczam. Tymi cudami jesteście ty i Kazuki. Żyjecie, a nie powinniście i chyba to jest cud - podszedł do mojego łóżka i usiadł na nim. - Uważaj na siebie - mruknął cicho. - Wiesz, że tutaj nie jest bezpiecznie.
-Kouyou - złapałem go za podbródek i pocałowałem w policzek. - Obiecuję, że jak wrócisz, to się z tobą prześpię - powiedziałem mu do ucha.
-Najpierw musisz wyzdrowieć - nadstawił drugi policzek, w który także dostał całusa. - A poza tym, nie sądzę, by Kazuki był z tego zadowolony.
-Przecież z nim nie jestem - objąłem go w pasie, pomimo rwącego bólu w klatce piersiowej. - Nikt nie musi o tym wiedzieć.
-Ale on cię kocha - pocałowałem go w kark. - Nie zostawiaj malinek - wyeksponował szyję na więcej pieszczot.
-A ja jego - przyznałem. - Wiem, że mnie potrzebujesz - zjechałem jedną ręką na jego udo. – Beze mnie jesteś do niczego - przesunąłem nią na kolano. Westchnął tylko.
-Chciałbym, żebyś mógł poczuć to samo, co ja - dotknął ręką mojego krocza. - Tą nienawiść do wszystkich, chore marzenia o normalnym życiu - pogładził je i ścisnął. - Żebyś zobaczył, jak bardzo cię pragnę, ile różnych typów pożądania potrafi odczuwać ktoś taki, jak ja.
-A ja chcę ci tylko ulżyć - odchyliłem głowę, oddając się jego dłoni, która pieściła moją męskość przez materiał dresu. - I przy okazji samemu się wyżyć - mruknąłem cicho.
-Myślisz, że przez seks ze mną, umiałbyś przestać o nim myśleć? Mógłbym stać się takim zamiennikiem? - zabrał rękę.
-A nie?
-Nie - pokręcił głową. - Za dużo mi do niego brakuje - powiedział smutno. - Nienawidzę ich wszystkich - jego głos stał się bardziej piskliwy. Zakrył twarz dłońmi i skulił się. - Nienawidzę ich za to, co mi zrobili - mówił. - Przez nich teraz...
-Żyjesz - przerwałem mu, gładząc go po plecach. - Dlatego ci współczuję - powiedziałem czule. - Nacierpiałeś się, by inni mieli piękne życie, śpiąc na pieniądzach, które nie istnieją.
-Sama świadomość tego jest dla mnie czymś okropnym.
-Pomyśl, że jesteś tu dla mnie, że jestem tylko ja. Potrafisz wyobrazić sobie tą pustkę? Przestrzeń, w której nie ma niczego, nawet kolorów, ani przezroczystości - oparłem się plecami o ścianę, a on odwrócił się w moją stronę. - Nie ma ani dobra, ani zła. Wiatru, zimna, ciepła, słońca, deszczu. Tylko ja - przekrzywiłem głowę. - Jesteś w stanie myśleć o czymś tak abstrakcyjnym?
-Pustka, której nie ma, ale jest, w której jest jeden człowiek - myślał na głos.
-Co jest tą pustką? - zapytałem.
-Coś, co jest, ale jednocześnie nie istnieje - spojrzał w bok. - I ty - odchylił głowę i zacisnął wargi w wąską linię. - To ja.
-Dokładnie - położyłem się. - Nie ważne, jak bardzo jest ci źle i tak jesteś pusty. Nawet jeśli chcesz krzyczeć, nikt nie przejmie się pustką. To coś, w czym nie ma dźwięku, więc jesteś jak ryba. Ruszasz ustami, ale nikt cię nie usłyszy.
-To przykre - spuścił głowę. - Ale masz rację.
-Dlatego jestem ja - spojrzałem na niego. - Możesz być nie wiadomo jak beznadziejny, jak bardzo będziesz nienawidził, ja będę.
-W końcu odejdziesz - przygryzł dolną wargę. - Zostawisz mnie.

-Zostawię, - pokiwałem głową - ale ty nie zostawisz mnie, nawet jeśli umrę.

Komentarze

  1. Nie żeby coś, ale Uruha na pewno jako kobieta wygląda równie seksownie i okazale w tym czym się wystroił. Mm. ^^ A ta bezpośredniość Aoi'a! WTF? ' Prześpię się z Tobą.. ' Omg, no po prostu przeżyłam lekki szok, ale nie ukrywam, że genialnie podeszłaś do sprawy. Byłam pewna, że skoro paring to Aoi x Kazu, to skupisz się raczej na nich, a tu taka miła niespodzianka, Uruś musi mieć też swój udział i bardzo dobrze. Kompletnie rozjebało mnie to co działo się tam na dole... może jednak to przemilczę? Haha, biedny Kazu. XD Ciekawi mnie czy pod nieobecność Uruszanej kobitki między Kazu a Aoi'm się coś wydarzy... Hm... no cóż pozostaje mi tylko czekać na następną część bo ta chociaż krótka była świetna! Pozdrawiam cieplutko. XD

    Didi. ^^

    Hah, pierwszaaaa!

    OdpowiedzUsuń
  2. Eeeeej to jest good! very very good! czekam na nexta! Aooooi :3

    OdpowiedzUsuń
  3. No cóż rzec - zajebistość bijąca z każdego słowa tej notki wielokrotnie powalała mnie na podłogę ;_;
    Rozmowa Aoi'ego i Uruhy była świetna. A ten kuzyn... nie powiem, trochę mnie to zbiło z pantałyku xD
    Pozdrawiam i życzę weny ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajne. Nie doszukałam się błędów ani nic do czego mogłabym się doczepić. Wrzucaj kolejną część.
    Rui ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Styl... Matko, tak strasznie kocham Twój styl ;_; Wiem, że to wiesz! Lubię się powtarzać.
    Uruha i Reno Z PEWNOŚCIĄ pochodzili z jakiejś patologicznej rodziny. Zabiłaś mnie tym XD
    Aoi, ty przebrzydła kreaturo, zdecyduj się, czy chcesz być z Kou, czy z Kazu. A tak w ogóle... Kou żyje? Jest duchem...? Właściwie... Czym on jest? D: Bo w sumie odczuwa ludzkie bodźce, ale... to, że odczuwa wiele typów pożądania i tym podobne, trochę zbiło mnie z tropu. I że czuje tak wielką nienawiść do wszystkich. To wcale nie brzmi, jakby był z tego świata. No ale sam Yuu powiedział, że żyje... No i później fragment ,,coś co jest, ale tak naprawdę nie istnieje''. Kou, czym ty, do cholery, jesteś? ,_,
    Bezpośredni Aoi jest bezpośredni. Zbyt bezpośredni. Nawet takie nieokreślone coś, jak Uru (bo nie powiem, że to człowiek. Nie wiem, o!) ma uczucia! ;-;

    Weny, kochana!

    //Shima.

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajne, super, genialne, cudowne i nie wiem co jeszcze zabrakło mi pozytywnych określeń haha no dobra nie zabrakło ale po co mam więcej wypisywać jak wiadomo że mi się podoba ?? xdd weeeeeeeeeny !!! < 333

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej,
    Kazuki i Yuu jak na razie są bezpieczni, cały świat myśli że nie żyją, dowiedział się trochę o Uruha...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

DZIĘKUJĘ

Popularne posty