Migdałowe serce II 02
Dla Ukusia, osoby, bez której "Migdałowe serce" nigdy by nie powstało
O tym, jak bardzo można być lekkomyślnym
Obrzuciłem
Kouyou zdziwionym spojrzeniem. Starszy tylko zmrużył lekko oczy i zmarszczył
brwi.
-Kouyou,
jesteś! - Shin podeszła do niego, a Kou objął ją ramieniem.
-Niedawno
przyjechałem - pocałował ją w policzek.
Stałem
chwilę, ciskając z oczu piorunami. Miałem ochotę mu powiedzieć, że jeśli w
jakikolwiek sposób ją skrzywdzi, to zostanie bezpłodny w trybie
natychmiastowym. Dodatkowo, amputowałbym mu obie ręce, żeby nie mógł się
onanizować.
-Znacie
się? - Shin zerkała to na mnie, to na Uru, który wydawał się być rozbawiony
całą tą sytuacją. W sumie, to było trochę komiczne. Trochę. Ten facet mnie
prześladował, czy jak?
-Tak
się jakoś złożyło - odparłem spokojnie i podałem jej torebkę. - Poczekaj na
dole - dałem jej buziaka w policzek. - Ten typ - wskazałem głową na Kouyou -
musi wysłuchać mojego wykładu, zanim cię zabierze.
Kuzynka
zmrużyła oczy, jakby chciała powiedzieć, że nie muszę bawić się w jej ojca. Ostatecznie
wyszła. Czekałem, aż ucichną jej kroki po schodach i zmierzyłem blondyna ostrym
spojrzeniem. Widząc moją minę wywrócił oczami i usiadł na łóżku.
-Co
chcesz? - zapytał znudzony. - Zabiłem ci kogoś albo kota przejechałem? -
przeczesał dłonią blond kosmyki. Dopiero wtedy zwróciłem uwagę na rudawe
refleksy. Przefarbował się?
-Nie
- oparłem się plecami o ścianę. - Zrobisz jej coś, sprawisz, że przez ciebie
będzie płakać, to popamiętasz mnie do końca życia - wysyczałem gniewnie.
Chciałem, by moje słowa do niego dotarły i wyryły się w pamięci. - Zrozumiałeś?
-Ta
- wstał i ruszył do drzwi. - Nie chciałbym mieć przeciwko siebie chłopaka Yuu.
-Kouyou,
jeszcze jedno - jego dłoń spoczęła na klamce. - Dziękuję za wtedy, kiedy
potrzebowałem pomocy... Kiedy Aoi jej potrzebował. Naprawdę, jestem ci dłużny.
-To
nic.
-Kochasz
go, prawda? - wlepiłem wzrok w podłogę i zacząłem bawić się swoimi dłońmi. -
Dlatego tak szybko...
-Zapomnij
o tym - przerwał mi. - Ani ja, ani Shiroyama, nie chcemy do tego wracać -
powiedział sucho. - Po prostu zostaw naszą przeszłość w spokoju i ciesz się
tym, że go masz - jego głos przepełniała gorycz. Zupełnie go nie poznawałem.
Był jakby zrezygnowany, podłamany. Jakby ktoś zrobił mu krzywdę. - Wrócę z nią
przed dwudziestą trzecią - zmienił temat. - Nie musisz się martwić, nie
skrzywdzę jej.
Wyszedł,
zostawiając mnie samego w pokoju.
*
(Aoi)
Przekręciłem
się na drugi bok i westchnąłem głośno. Głowa mnie cholernie bolała i strasznie
mnie suszyło. Oblizałem spierzchnięte wargi i wstałem powoli. Kac morderca
atakował. Ruszyłem powoli do kuchni, zgarniając z szafki nocnej paczkę
papierosów i zapalniczkę. Zapaliłem po drodze jednego i rzuciłem opakowanie na
kuchenny stół. Wstawiłem wodę na kawę i udałem się do salonu, gdzie Yune leżał
na kanapie i spał. Wziąłem popielniczkę i wróciłem z nią do kuchni. Wybadałem w
kieszeni spodni telefon i odczytałem sms od Rukiego. Uśmiechnąłem się lekko i
odłożyłem komórkę na stół.
Yune
wstał jakąś godzinę później. Jego także męczył kac. Usadowił się na krześle i
jęknął przeciągle. Podałem mu wodę i tabletki przeciwbólowe.
-Matko,
Yuu - rozłożył się na blacie. - Co się stało?
-Przeleciałeś
striptizerkę w klubie, po tym jak ją zrzuciłeś ze stołu i wszedłeś na niego
sam, rozbierając się przed wszystkimi - zapaliłem kolejnego papierosa. - No nie
patrz tak na mnie - powiedziałem, widząc jego tępy i zaspany wyraz twarzy. -
Była zadowolona, ty zresztą też.
-Żartujesz,
tak? - uniósł brwi i zmrużył oczy.
-Tym
razem nie - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. - Spokojnie, zawsze mam przy sobie
prezerwatywę i nie zapomniałem o kumplu. Raczej nie nabawiłeś się żadnej rzeżączki.
-No
kurwa - położył dłonie na głowie. - Aya mnie zabije.
-Nie
dowie się - wzruszyłem ramionami. - Ostatni raz byłem gdzieś z tobą sam -
burknąłem. - Miałem iść tylko do kina, a nie wstąpić jeszcze do klubu ze
striptizem.
-Daj
spokój, dawno nie byłeś się rozerwać, to było ci potrzebne.
-Jak
świni siodło - wywróciłem oczami. - Kiedyś myślałem, żeby zabrać Takę do klubu.
-To
czemu tego nie zrobiłeś? - zapytał, odkręcając butelkę z wodą i wypijając część
jej zawartości duszkiem.
-Bo
jest za młody?
-No
i?
-Nie
wpuściliby go, geniuszu. Pomyśl trochę, on ma dopiero siedemnaście lat.
-Co
ciebie tak do młodszych ciągnie, hę? - uniósł brwi. - Najpierw Kou, teraz Taka,
wiesz, że to się chyba leczy. To się bodajże pedofilia nazywa.
-Chyba
nikt ci dawno mordy nie obił - warknąłem, zaciskając dłonie w pięści.
-Ej,
dobra luz, taki żart - uniósł ręce w poddańczym geście. - Nie tak ostro, stary.
Ale wiesz, coś mnie ciekawi.
-Co
takiego? - zmarszczyłem brwi.
-No
bo ty, to tak ogólnie jesteś homo i w ogóle - znowu napił się wody. - To jak to
jest, z takim facetem?
-Co?
- skrzywiłem się, nie rozumiejąc, o co mu chodziło.
-No,
jak się z nim... No wiesz - zrobił specyficzny gest. - O to mi chodzi, jak go
penetrujesz, albo on ciebie. Jak to jest?
-Zajebiście
- odparłem. - Przyjemniej niż z kobietą, a teraz idź jeszcze spać, bo coś
głupoty pieprzysz.
-Ale
serio?
-Tak
Yune, serio.
Udało
mi się zaprowadzić go na kanapę i położyć spać. Sam też się jeszcze poszedłem
zdrzemnąć. Później ogarnąłem się i wyszedłem na drugą zmianę, wcześniej
wywalając tego debila z mojego mieszkania. Mimo wszystko, lubiłem go.
Akceptował mnie i nie uciekał z krzykiem, kiedy go na przykład dotknąłem lub
jakoś się zbliżyłem. Ułatwiał mi tym wiele rzeczy. Inni widzieli też przez to,
że nie jestem chodzącą epidemią HIV tylko, że jestem zwykłym człowiekiem,
jednak z trochę innymi preferencjami.
-Cześć
Yuu - rzuciła Shion, wchodząc do sklepu, gdzie pracowałem. Układałem akurat
gazety na półkach przy wejściu. - Co powiesz? - stanęła obok mnie i zamrugała
kilkakrotnie, trzepocząc swoimi doczepianymi i za bardzo wytuszowanymi rzęsami,
które oklejone były masą grudek. Zerknąłem na nią, a ona uśmiechnęła się
szeroko, wytrzeszczając na mnie oczy, co nie wyglądało słodko, lecz strasznie.
-Rozkładam
gazety - odpowiedziałem, wkładając pornosa na odpowiednie miejsce, a ona dalej
stała i się patrzyła. Miałem jej już dość. Od kilku miesięcy robiła sobie
nadzieję, że nagle się w niej zakocham. Niedoczekanie jej. - Może coś kupisz? -
zaproponowałem. - Przyczynisz się do rozwoju gospodarki i dług zmaleje?
-No
nie wiem - przybliżyła się do mnie, a ja odsunąłem się o krok, niby to
poprawiając czasopismo. - Jesteś wolny po pracy? - zapytała.
-Nie,
jestem już umówiony.
Oh,
jak smutno - mruknąłem w myślach, widząc jej zawiedzioną minę. Przykro mi, nie
ta drużyna.
-A
z kim? - dopytywała się.
-Z
kolegą - odparłem. Co ją to obchodziło?
-Bo
mam dwa bilety na Eien no zero i nie mam z kim iść i tak sobie...
-Niestety,
nie mogę - przerwałem jej. - Wybacz, może innym razem - zbyłem ją i szybko
odszedłem na zaplecze.
Wieczorem,
ułożyłem sie na kanapie w salonie. Czułem się jakoś tak nieswojo. W mieszkaniu
było cicho, aż za cicho. Brakowało czegoś, a raczej kogoś. Chociaż bardzo
lubiłem ciszę i spokój, to teraz ciążyła mi ona nieprzyjemnie. Nikt się nie
przytulał, nikt nie opowiadał jakiś historii, nie krzyczał Yuu-chan, ani nie narzekał, że chce mu się spać, albo, że jest
głodny. Tak, bez Rukiego było naprawdę pusto. Ten chłopak w kilka miesięcy
przewrócił moje spokojne życie do góry nogami. Stał się powodem, dla którego
zacząłem zwracać większą uwagę na drobne rzeczy, czy potrzeby innych. Do tej
pory miałem przed oczami obraz chłopaka siedzącego na kanapie i nie
rozmawiającym z nikim, ani nie bawiącym się. Chociaż ten chłopak, przyczepił
się do mnie niczym rzep psiego ogona, to nie żałowałem, że się do niego przysiadłem.
W sumie, to nie spodziewałem się, że wyjdzie z tego jakaś głębsza znajomość. Po
prostu chciałem go rozruszać, rozweselić, bo wyglądał, jakby mu kto pół rodziny
wymordował. Był też podobny do Kouyou i chyba to najbardziej mnie do niego
przyciągnęło. Jak on, wydawał się być nieśmiały i mieć problemy. Po prostu, coś
mnie przyciągało do takich ludzi.
Dźwięk
dzwonka od telefonu przerwał ciszę. Westchnąłem i odebrałem.
-Tak?
- rzuciłem.
-Yuu-chan
- powiedział słodko Taka. - Jak dzień?
-Kotku
- zaśmiałem się - wszystko dobrze, właśnie myślałem o tobie.
-Myślałeś
o mnie? Oh, jak uroczo. Wiesz, właśnie szykuję się do kąpieli.
-Mały
perwers - pokręciłem głową. - Też bym się wykąpał, ale mam prysznic.
-To
chodź do mnie, wykąpiemy się razem - zaśmiał się. - Yuu, nie mam do kogo się
przytulić - poskarżył się. - I mi tak smutno samemu.
-Na
to, to chyba nic ci nie poradzę - odparłem.
-Wiedziałeś,
że Kouyou też tu będzie? - zapytał. Kouyou...
-Nie
- odpowiedziałem szczerze. - Nic mi nie mówił.
-Spotyka
się z moją kuzynką - burknął. - Kogo jak kogo, ale jego się nie spodziewałem na
Okinawie.
-Z
twoją kuzynką? - zdziwiłem się.
-Taka
przyszywana, ale zawsze coś. Shinju, mówiłem ci o niej kiedyś.
-Mówiłeś
- przyznałem. - Ale jaja - parsknąłem.
-To
nie jest śmieszne - mówił zły. - A jak ją zgwałci, czy coś? Ja mu nie daruję,
jak coś jej zrobi.
-Taka-chan,
Kou nie jest gwałcicielem - westchnąłem. - Nic jej nie zrobi, zanim się do niej
zbliży, to raczęj będzie chciał się poumawiać.
-Nie
wiem - mruknął.
No
proszę, jaki ten świat mały.
*
(Ruki)
Przesunąłem
ręką po piasku i przekręciłem się na bok. Nuda. Tak określiłbym cały ten urlop.
Moi opiekunowie albo chodzili po jakiś muzeach albo wylegiwali się na plaży,
tak jak teraz. Przez cały ten czas, przesłuchałem całą swoją dyskografię na
mp3, przeczytałem całą Kronikę ptaka nakręcacza, wykorzystałem ponad
połowę darmowych smsów i rozmów z Yuu i nabawiłem się odcisków od tego ciągłego
chodzenia po zabytkach.
Tak
miały zlecieć moje cudowne wakacje, które miałem spędzić wraz z Aoim, w jego
mieszkaniu. Na co komu takie wakacje?
Przynajmniej
w taki sposób zleciały pierwsze cztery dni. Czwartego dostałem sms od bardzo
tajemniczej osoby.
Pulpet.
Skąd masz mój nowy numer, Sadako? - odpowiedziałem.
Poprosiłam wujka, pulpeciku mój ty.
W
taki sposób zaczęło się smsowanie z Shinju. Doszło do tego, że musiałem wykupić
kolejny pakiet. Przynajmniej miałem zajęcie.
Skąd w ogóle znasz Kouyou?
Grał kiedyś mecz w siatkówkę, a ja
robiłam zdjęcia -
odpowiedziała - i zaczęliśmy rozmawiać.
Czas
na pisaniu zleciał szybko. Nawet nie zorientowałem się, kiedy wracaliśmy do
hotelu i szykowaliśmy się do kolacji. Później, jak zwykle rozmawiałem z Yuu.
Ten wyjazd, był jedną wielką rutyną.
*
Mijałem
różne stragany i straganiki, szukając pamiątek. Chciałem kupić coś Yuu i
Akiemu. Nie było to jednak takie proste. Pamiątki były takie, jakie były.
Kiczowate i zazwyczaj oznaczone etykietką Made
in China. Gorzej być nie mogło.
Nagle
przede mną wyrósł ciemnowłosy chłopak. Był średniego wzrostu i lekko
umięśniony. Momentalnie się zatrzymałem i zamarłem z szeroko otwartymi oczami i
lekko rozchylonymi ustami. Zdjąłem okulary z wrażenia i przyjrzałem mu się
dokładniej. Nosił niebieskie soczewki, czarną bokserkę i dżinsowe spodnie na
trzy czwarte. Był szczupły i blady, jednak nie, tak jak Yuu.
Był
idealny.
-Przepraszam!
- szybko do niego ruszyłem, wyciągając aparat z torby. Odwrócił się w moją
stronę i zamrugał kilkakrotnie, widząc mnie. - Bo, chciałbym zrobić zdjęcie i
idealnie się nadajesz - przedstawiłem swoją propozycję. - To jak?
-Jaki
słodki - zamrugał kilkakrotnie i uśmiechnął się. - Nie mam nic przeciwko -
odparł.
*
-Riou,
tak? - pomieszałem słomką shake’a. - Chciałeś być modelem?
-Kręci
mnie to - przyznał. - Ale nikt za bardzo nie był mną zainteresowany.
-Niemożliwe
- mruknąłem. - Jak dla mnie, nadajesz się idealnie.
-Chciałbym
- westchnął. - Wiesz, muszę ci przyznać, że tak uroczego siedemnastolatka, to
jeszcze nie spotkałem. Jak laleczka normalnie.
-Miło
- uśmiechnąłem się. - Wolisz chłopców, prawda? - wyszczerzyłem się, a on
zarumienił się. - To widać.
-Rozumiem
- mruknął. - W takim razie, może chcesz gdzieś ze mną iść? Obiad, kawa, może do
mnie? - przybliżył się. Był blisko, za blisko. Odsunąłem się dyskretnie i
skrzywiłem się. No proszę, tylko bez takich.
-Mogę
iść na kawę - odparłem. - Pozostałe dwie propozycje raczej nie wchodzą w
rachubę.
-A
to dlaczego? - znowu się do mnie przysunął.
-Mam
już kogoś. Jest strasznie o mnie zazdrosny, dlatego nie jest to najlepszym
pomysłem.
-Chłopak?
- nie ukrywał zdziwienia, a jego oczy przybrały wielkość spodków filiżanki. -
No proszę, to się dobraliśmy - zaśmiał się, a ja uśmiechnąłem się szeroko. -
Zazdroszczę mu i nie dziwię się, że on jest o ciebie zazdrosny.
-Wiesz,
w sumie to nie mówię pierwszej lepszej osobie z ulicy o swojej orientacji -
skrzywiłem się, przypominając sobie o tym, jak już pierwszego dnia powiedziałem
Reicie o tym Reicie i o Yuu. Teraz to się w sumie powtórzyło.
-Długo
razem jesteście? - zapytał. Co go to do cholery obchodziło? Godzinę ledwo znam
człowieka.
-Pół
roku - odparłem.
I
poszliśmy na kawę. W sumie, to nie było tak źle. Koleś rozmawiał ze mną
normalnie, opowiadał kawały. Yuu nie opowiadał kawałów. Nie musiał tego robić,
by zainteresować kogoś swoją osobą. W sumie, to spotkanie było okej, dopóki nie
przysunął się do mnie i nie położył mi dłoni na kolanie.
-Podobasz
mi się - wymruczał, a ja momentalnie poderwałem się z miejsca. - Nie uciekaj -
złapał mnie za rękę. - Twój chłopak się nie obrazi, jak polecisz sobie trochę
na bok.
-Nie
chcę - chciałem mu się wyrwać. - Jestem kiepski w te klocki - pociągnął mnie na
miejsce.
-Pójdziemy
do hotelu - polizał mój policzek - i tam wszystko ci wyjaśnię, krok po kroku.
-Ale...
Wyprowadził
mnie z budynku i pociągnął w jakąś uliczkę. No to się wkopałem.
-Puść
mnie - zacząłem się szarpać. Matko, Yuu ratuj mnie przed zboczeńcem. - Nie chcę
z tobą iść, nie rozumiesz? - wyrwałem mu się i szybko ruszyłem w drugą stronę.
-Wracaj
tu - usłyszałem za sobą i zacząłem od razu biec. Ile bym dał, żeby był tu Yuu.
Przy nim nic takiego by się nie stało. I w ogóle, to dlaczego wszyscy ludzie
chcieli mnie przelecieć? Czy ja wyglądałem jak jakaś tania dziwka?
Szybko
wróciłem do hotelu, gdzie przesiedziałem do końca dnia.
Nazajutrz
praktycznie cały dzień pisałem z Shinju. Dowiedziałem się, że Uruha wrócił do
Tokio i najprawdopodobniej przyjedzie jeszcze do niej za dwa tygodnie, tym
razem na dłużej. W sumie, to cieszyłem się, że kogoś sobie znalazła. Miałem
jednak nadzieję, że Kouyou jej nie zmieni. Nie chciałbym stracić jej, jako
przyjaciółki.
-Taka,
wiesz może, kiedy Yuu ma ostatni egzamin? - zapytał mój ojciec przy obiedzie.
-Chyba
za tydzień - mruknąłem trochę zdziwiony tym, jak mnie nazwał i tym, że
interesował się Yuu. - A stało się coś?
-Ostatnio
rozmawiałem z jego ojcem i... - urwał. - Zresztą, Yuu sam ci powie.
-Ej,
jak zacząłeś, to skończ.
-Nie,
nie - uśmiechnął się, co było już wyjątkowo dziwne. Ktoś go podmienił, albo
uderzył się w głowę? Nigdy nie widziałem, jak się uśmiechał, a na dodatek,
nigdy nie zdrabniał mojego imienia. Ogólnie, obydwoje z Tarą zachowywali się
dziwnie. Byli zbyt mili.
-Może
jednak mi powiecie? - mruknąłem. - To coś złego?
-Raczej
nie - odpowiedziała Tara. - Chyba się ucieszysz - uśmiechnęła się. To jakaś
ukryta kamera?
-A
jaki to ma związek z jego egzaminami? - zainteresowałem się. - No powiedzcie.
-Niespodzianka,
Yuu byłby zły, gdybym ci powiedział.
*
-Domek
holenderski? - usiadłem na łóżku z wrażenia. - Cały twój?
-Dokładnie.
Cały mój, z zasięgiem, internetem, bliski cywilizacji - przerwał na chwilę. -
Miałeś się o nim trochę później dowiedzieć - westchnął.
-Yuu,
ty burżuju - zaśmiałem się.
-I
kto to mówi. Poza tym, jest tam dość spora sypialnia z wygodnym łóżkiem -
miałem wrażenie, że uśmiechnął się szeroko. - Tylko ty i ja - mruknął
rozmarzony. - Kotku, specjalnie dla ciebie, kupiłem podwójną paczkę gumek.
-Czy
mi się wydaje, czy ty się cofasz, zamiast się rozwijać i teraz jesteś na
poziomie trzynastolatka?
-Możliwe,
że masz rację - zaśmiał się. - Smutno mi bez ciebie i pieprzę głupoty z
tęsknoty.
-Oh,
mój eklerku - powiedziałem czule. - Wiesz, że jutro wracam? Przyjdziesz do
mnie? - zapytałem.
-Myślę,
że tak. Nee, Ruki-chan, wiesz, że mam za tydzień ostatni egzamin?
-Wiem,
wiem, nie będę przychodził, dam ci się skupić na nauce - położyłem się na
łóżku. - A jak ci poprzedni poszedł?
-Nie
o to mi chodziło kotku - oczami wyobraźni widziałem, jak pokręcił głową. - Nie
będę mógł wychodzić, chyba że do biblioteki. Możesz u mnie siedzieć, ile ci się
podoba. A za egzamin mam pięć.
-Ahaa
- ziewnąłem. - Yuu, przeszkadzają ci włosy łonowe?
-Idź
już spać - powiedział ze śmiechem. - Jakieś mi dziwne pytania zadajesz.
-Nie,
nie, nie, serio się pytam - przekręciłem się na plecy. - Bo się tak
zastanawiałem i w sumie, to nie wiem, bo chciałem je zgolić.
-Nie
przeszkadzają mi - zaśmiał się znowu. On coś ćpał, że się tyle śmiał? - Kotku,
podobasz mi się, taki jaki jesteś.
-A
jak przytyję, albo zgolę się na łyso i zacznę malować sobie twarz ciemnym
fluidem?
-To
cię odchudzę, poczekam, aż włosy odrosną, a fluid będę ci zmazywać. Ale i tak
będę cię kochać. Wiesz, jeszcze nikogo nie obdarzyłem takim uczuciem, jakim
ciebie obdarzam. Chyba się nie pomylę, jeśli powiem, że zwariowałem na twoim
punkcie.
-Oh,
Yuu - poczułem ciepło wypełniające mnie od środka. Jego wyznanie, było po
prostu urocze. - Zostaniesz jutro na noc? - zapytałem. - Tak dawno nie spaliśmy
razem. Musimy to nadrobić, nie sądzisz?
-Zostanę
i nigdzie nie pójdę.
-Yuu
- zacząłem, niezbyt pewny, czy powinienem był mu o tym mówić - jakiś facet
próbował zaciągnąć mnie do hotelu - mruknąłem.
Po
drugiej stronie nastała cisza. Chyba jednak nie powinienem był mu o tym mówić.
Czułem, że tylko go zdenerwowałem, a zegarek z czujnikiem zaczął tykać,
odliczając czas do jego wybuchu. No brawo Takanori.
-Nie
poszedłeś z nim? - jego głos był przerażająco spokojny. - Ruki, kotku, nic ci
nie zrobił? - zapytał troskliwie.
-Uciekłem
mu - mruknąłem cicho. - Nic mi nie zrobił.
Później
opowiedziałem mu, jak doszło do całej tej sytuacji, a Aoi strzelił mi wykład o
tym, jaki to nieostrożny jestem i jak bardzo lekkomyślne było moje zachowanie.
W sumie, to miał rację, a ja niestety musiałem mu to przyznać.
-Ale
na pewno nic ci nie jest? - upewnił się jeszcze. - Nic ci nie zrobił?
-Na
pewno, jestem zdrów jak ryba.
Chwilę
jeszcze z nim porozmawiałem, dopóki nie powiedział, że musi wracać do nauki. No
tak, studia i tak dalej. Pomimo tego, że Yuu spędzał ze mną mnóstwo czasu, to
dalej był jednym z najlepszych na uczelni i dostawał miesięczne stypendium.
Często też tłumaczył mi różne rzeczy z historii. I w tym wszystkim, potrafił
znaleźć czas dla siebie, znajomych i dla mnie. Cyborg, nie człowiek.
Na
drugi dzień, pobiegłem z samego rana do księgarni, gdzie kupiłem książkę ze
starymi zdjęciami Okinawy i jakimiś ciekawostkami. Następnie kupiłem Reicie
poduszkę z napisem I love Okinawa.
Później wróciłem do hotelu, skąd zaraz zabraliśmy się do samochodu i ruszyliśmy
do domu.
----
Tak tylko mówię, że większość była pisana podczas szkolnego biwaku. Część o włosach łonowych pisana wcześnie rano. ^^''
Zabijcie mnie, bo wcale się nie rozwijam z pisaniem, tylko cofam. Nie mam pojęcia, kiedy będzie "Jeśli się odrodzę, spotkajmy się znowu", "Hesitating means death", czy kolejna część "Migdałowego serca". Mam zaczęty oneshot z vivid, oraz początek opowiadania z Keke. Nie wiem, kiedy cokolwiek dodam. Przepraszam wszystkich czekających T__T
Dobra wiadomość jest taka, że siódma część hmd jest prawie skończona i to jej możecie najwcześniej wyczekiwać.
Dziękuję wam za komentarze, postaram się wziąć w garść i ruszyć moją leniwą dupę. Może w końcu schudnę te 'dwa kilo'.
Do następnego rozdziałuu~! ;3
REJ DOSTAŁ PODUSZKĘ XD
OdpowiedzUsuńCzo? Ale ja tak bardzo czekam T_T
Prooszęę, dodaaj :c
Ruki debilu przestan gadac z jakimiis nieznajomymi typami. masz Yuu to sie ciesz a od reszty trzynaj sie z daleka xd
OdpowiedzUsuńOouh, to było naprawdę cudowne... a jak dobrze się czytało, coś niesamowitego. Na długo odpoczęłam od czytania yaoi, a dziś patrzę, Tsu coś wstawiła i no po prostu humor od razu mi się poprawił. ;p
OdpowiedzUsuńBiedny Rukuś, cały czas tylko pakuje się w jakieś tarapaty! On naprawdę potrzebuje Aoia, do tego by go pilnował chociażby! Ru, zginiesz bez Niego, albo coś Ci się stanie, ja to wiem! Masakra... z tymi włosami łonowymi, przez jakieś kilkanaście minut nie mogłam przestać się śmiać, boosh, co te wyjazdy robią z autorkami! : D Rozdział jest naprawdę nieziemski i z niecierpliwością, czekam na kolejny. Uwielbiam czytać Twoje opka, są wyjątkowe i bardzo, baardzo ciekawe przynajmniej. ^.^
Następny rozdział już Ru i Aoi się spotkają prawda?? Obyy... na pewno się za sobą nieźle stęsknili, uuh... w takim nardzie do następnego i no czekam z niecierpliwością na coś nowego! ^.^
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńNastępneeeeee </3
OdpowiedzUsuńCieszę się, że znalazłam tego bloga przedwczoraj :D Cuuudownie piszesz!!! Życzę ci mnóstwa weny.
OdpowiedzUsuńA co do opo. Ruki nie można wszytkim na prawo i lewo mówić takich rzeczy. Zły Ruki. Aoi jest cudowny!
Właśnie zdałam sobie sprawę, że przez ostatnie dwie godziny czytałam "Migdałowe serce" i muszę przyznać, że się uzależniłam. To jest urocze, puchate i tak bardzo kocham Aosia <3 a oprócz jego to uwieelbiam Uruszkę. Oj, Kaczuś <3 zazdroszczę Shinju, też bym się z nim chętnie umówiła... Uruha fangirl mode: on
OdpowiedzUsuńPisz pisz, Migdał wymiata \m/
Pozdrawiiam i wielbię!
Migdał to nie jest raczek. Kłamałaś, Tsu. :c Migdał to taki plusz, że mam ochotę sama iść do mojej drugiej połówki i... ach! Migdał uzależnia. Pragnę Migdała więcej. Jeju. Ruks znowu spotyka kogoś podejrzanego i napalonego. On to ma szczęście, tak dobrze mi znane... (Jakbym widziała trochę siebie, i w tym przypadku - mam nieprzyjemne sytuacje z mężczyznami...) Ostatecznie dobrze, że mu się wyrwał. Uf. Troskliwość Yuu. <3 Kochany. Tylko sama nie wiem czy Taka byłby zadowolony z faktu, że Aoi zatapia się w kluby ze striptizem... No cóż. Taka wróci i nareszcie nasza parka spędzi ze sobą więcej czasu!
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńocho domek holenderski tylko dla nich ;) Yuu tak tęsknił brakuje mu Takoriego...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Jestem, czytam ale nie mam siły na konkretny komentarz. Rozdział cudny :)
OdpowiedzUsuń