Migdałowe serce II 05

     O większym rozmiarze i nocnych wyprawach



     Yuu zaparkował przed średniej wielkości, otynkowanym na pomarańczowy odcień domkiem, ogrodzonym, niskim drewnianym płotem. Przed budynkiem, rosło mnóstwo kwiatów, które były posadzone w schludnych i zadbanych grządkach, otoczonych drobnymi kamieniami. Wszystko w tym ogrodzie było idealne. Nawet równo skoszona, czysto zielona trawa, na której nie było żadnego kamyczka ze żwirowej ścieżki, prowadzącej prosto od furtki, aż do dwóch, szarych schodków. Całość była tak schludna, że aż raziło w oczy.

     Wysiedliśmy z samochodu i ruszyliśmy ku furtce. Yuu otworzył ją przede mną i puścił mnie przodem, do tego rajskiego ogrodu. Żwir zaskrzypiał pod moimi nogami, a ja zacząłem napawać się cudownym widokiem kwitnących kwiatów. Były takie piękne i jednocześnie delikatne. Ogarnął mnie ogromny spokój, jakbym położył się w wannie pełniej ciepłego mleka i oddał się jego uspokajającemu działaniu.

     Weszliśmy po dwóch stopniach, a Shiro zadzwonił dzwonkiem do ciemno brązowych, wąskich drzwi. Szczekanie psa dochodzące ze środka mieszkania, przerwało ciszę, która do tej pory panowała.

     -Idę! - tupanie bosych stóp o podłogę, rozległo się po drugiej stronie. Po chwili, zazgrzytał zamek od drzwi, które uchyliły się, ukazując kawałek blond czupryny, a następnie jej właściciela. Kouyou był cały rozczochrany i najwidoczniej, dopiero wstał, gdyż miał na sobie tylko szary podkoszulek i bokserki. Trzymał psa za obrożę, który z wywieszonym ozorem, machał radośnie długim ogonem.

     -Cassie, maleńka - Yuu pochylił się w stronę zwierzaka i wyciągnął rękę, głaszcząc go. Takashima puścił swojego pupila, a ten od razu, skoczył na mojego towarzysza, któremu najwidoczniej to nie przeszkadzało.

     -Cześć wam - mruknął gospodarz, wpuszczając nas do środka.

     -Hej - przywitał się Yuu, a ja tylko się uśmiechnąłem do blondyna.

     Poczułem coś mokrego przy dłoni i zdałem sobie sprawę, że pies mnie obwąchiwał. Chciałem zabrać rękę, jednak, gdy tylko nią ruszyłem, zwierzak przestał machać ogonem i zamarł.

     -Cassie, wypad do dzieciaków - Kou podszedł do jakiś drzwi i uchylił je. Suczka zaraz mnie zostawiła i podreptała do pokoju.

     -Oszczeniła się? - zapytał Yuu z wyraźną radością w głosie.

     -Kilka dni temu - odparł Uru, wyprowadzając nas z ciemnego korytarza i prowadząc po schodach na piętro. - Kotek ma się dobrze - powiedział, idąc przed nami. Dopiero wtedy, zwróciłem uwagę na to, jak zgrabnie się poruszał. Delikatnie, zarzucał na boki biodrami i cały czas, trzymał się prosto. Zerknąłem na Yuu, ale ten gapił się po ścianach. Miał szczęście. Jakoś nie czułbym się dobrze z myślą, że mój chłopak, patrzył się na opięty przez bieliznę tyłek innego mężczyzny. Nie darowałbym. Miałem też wrażenie, że Takashima robił to specjalnie. Nie wiedziałem w jakim celu, ale takie odniosłem wrażenie.

     -Tego nie było - Yuu przystanął i wskazał na obrazek oprawiony w antyramę, wiszącą na błękitnej ścianie.

      -Niedawno go skończyłem - Uruha, odwrócił się i złapał za klamkę od drzwi. Podczas gdy Yuu patrzył na rysunek na korytarzu, Kouyou wpuścił mnie do pokoju, który najwidoczniej należał do niego.

     Wszystkie ściany pomieszczenia były w odcieniu pastelowej zieleni. Na wejściu, po lewej stronie przy ścianie, stało szerokie, wyglądające na miękkie łóżko. Dalej było biurko zagracone liczną ilością kartek i przyborów do rysowania. Po prawej stronie, stała duża szafa, a obok niej, komoda, na której poustawiane były liczne zdjęcia, płyty cd i wieża z głośnikami, dalej były dwa stojaki. Na jednym, stała gitara akustyczna, a na drugiej elektryczna. Obok niej, zauważyłem też piecyk, kable i distortiona. Na wprost od wejścia, znajdowało się ogromne okno, z którego rozchodził się widok na ogród i ulicę.

     -Ładnie - mruknąłem pod nosem. Wtedy też, dostrzegłem kota, leżącego na dywanie. Zwierzątko zaraz poderwało się na nogi i podbiegło do mnie, ocierając się. Wziąłem Tenshi na ręce, głaszcząc ją i wsłuchując się w jej mruczenie, które przypominało mi warkot silnika sportowego auta. -Moje maleństwo - powiedziałem czule i musnąłem swoim nosem o jej.

     W końcu, miałem swojego kotka przy sobie. 



*


     -Zgadnij, kto zaliczył egzamin na 5 - Yuu wszedł do mojego pokoju, podczas gdy ja stałem przepasany ręcznikiem wokół bioder i patrzyłem się na koszulki, leżące na łóżku. Nie wiedziałem, w co się ubrać.

     -Gratulacje - mruknąłem, wpatrując się to, w jedną bluzkę to, w drugą. Odwróciłem się do niego i wyciągnąłem w jego stronę ręce, chcąc pokazać, że chciałem, żeby mnie przytulił. Podszedł do mnie i objął mnie w pasie. Wyciągnąłem szyję i dałem mu buziaka w policzek. - A to nagroda za znakomite wyniki z egzaminów.

     -Oj widzę, że coś nie w humorze jesteś - pocałował mnie krótko w usta. - Nie mam racji, kotku?

     -Nie mam, w co się ubrać - pożaliłem się. - I bielizna zrobiła się na mnie ciasna - dodałem ciszej, co i tak usłyszał. Zaśmiał się i pokręcił głową.

     -A widzisz? Twój przyjaciel rośnie - puścił mnie i usiadł na łóżku, odgarniając z niego kilka koszulek na bok.

     -Szkoda, że nie ja - burknąłem. - Zrobił się taki nabrzmiały ostatnio - powiedziałem, podchodząc do komody i wyciągając z niej parę bokserek. - I się wydłużył.

     -To normalne, że rośnie - powiedział tonem profesora zwyczajnego. - W końcu jeszcze dojrzewasz.

     -No ale aż tak? - zrzuciłem ręcznik i zacząłem wkładać bieliznę. - To tak nagle się zrobiło - poprawiłem bokserki na kroczu. Podszedłem do Yuu, który złapał mnie za biodra i przyjrzał się mojemu problemowi. - Chyba nic z nim nie jest? - zapytałem, kiedy delikatnie zsuwał ze mnie bokserki.

     -Mhmm - mruknął, patrząc na moje wiotkie prącie. - Wygląda normalnie - chciał dotknąć, za co zaraz dostał po łapach. - No co?

     -Ty byś od razu macał - burknąłem, czując się trochę, jak kobieta u ginekologa. - Nie dotykaj.

     -Przestań, przecież to nic niezwykłego, że go dotykam - westchnął, jednak nie ponowił swojego ruchu. - A boli cię? - zapytał, naciągając na mnie bokserki.

     -Nie.

     -To nie ma czym się martwić - uśmiechnął się, a ja usiadłem mu na kolanach. - Mierzyłeś go? - zapytał, na co się zarumieniłem. Była to jednoznaczna odpowiedź na jego pytanie. - Oho! I ile ma teraz? - milczałem, zaciskając wąsko wargi. - No dalej, przecież nikomu nie powiem.

     -Szesnaście - mruknąłem pod nosem, na co Yuu, wydał z siebie krótkie aww, a ja zrobiłem się jeszcze bardziej czerwony.

     -Kotku, oficjalnie przeszedłeś na emkę - pocałował mnie. - No, to idziemy na zakupy - uśmiechnął się. - Płacę za twój większy rozmiar - stwierdził, co oznaczało, że prócz zwyczajnej bielizny, dojdą też inne rzeczy. 



*


     Przejrzałem się w lustrze i zmieszany, przesunąłem opuszkami palców, po stroju, który mało co zakrywał, a dodatkowo, był bardzo opięty. Składał się z lateksowych slipek i krótkiej bluzki na ramiączkach. Dodatkowo, w zestawie była obroża i bacik.

     -I? - Yuu zajrzał do środka przymierzalni. - Mmm - wydobył z siebie, patrząc na mnie. Wręcz chłonął mój widok wzrokiem. - Pasu...

     -Nie podoba mi się - burknąłem, przerywając mu. - Źle się w tym czuję.

     -No okej - mruknął. - To może chociaż stringi?

     -Yuu, sam w nich będziesz chodził - zacząłem ściągać to coś, co miałem na sobie. Z marnym jednak skutkiem, dlatego poprosiłem o jego pomoc.

     -Ale, jak będą na ciebie, to na mnie będą za małe - ściągnął ze mnie górę. - A poza tym, to później będziesz z nich zadowolony.

     -Nie sądzę. Stringi nie są wygodne, a dodatkowo, wrzynają się w dupę.

     I na tym, zakończyła się nasza rozmowa na temat stringów. 



*


      Szliśmy do samochodu, taszcząc ze sobą torby z zakupami. Byłem z nich naprawdę zadowolony, co jednocześnie wprawiało Yuu w radość, chociaż to on, robił za tragarza. Wiedział jednak, że jak miałem dobry humor, to i mogłem się na więcej zgodzić, dlatego nie wyrażał protestów. Dodatkowo, kiedy dotarliśmy do samochodu, schował wszystkie pakunki na tylne siedzenie i podleciał do mnie, żeby otworzyć przede mną drzwi. Uśmiechnąłem się i zająłem miejsce pasażera.

      Pojechaliśmy do mojego domu i poszliśmy do mojego pokoju.

     -Kotku, przebierz się - pocałował mnie, odkładając zakupy.

     -Za chwilę - mruknąłem, stając na palcach i całując go w usta.

     Usiadł na łóżku, a ja obok niego. Splótł nasze dłonie i pocałował mnie czule. Pochylił się lekko i przesunął językiem po mojej wardze. Od razu, wpuściłem go do środka, pozwalając mu dominować. Całkowicie, zatraciliśmy się w pieszczocie i nawet nie zauważyłem, kiedy znalazłem się pod nim.

     -Yuu - wymruczałem, gładząc go po plecach. Byłem zadowolony z tego, że chociaż byliśmy, w takiej pozycji, a nie innej, to on nie posuwał się dalej. W końcu, udało mi się go nauczyć, że wszystkie zbliżenia, musiały być uzgadniane ze mną, a nie według jego zachcianki.

     -Takanori - drzwi się otworzyły i stanęła w nich Tara. Widząc nas, zamarła, my zresztą też. Yuu, pierwszy się ocknął i zszedł ze mnie, siadając obok. - Mamy do pogadania - podniosłem się do siadu i zerknąłem na nią. Widać było, że nigdy nie chciała oglądać nas w takiej sytuacji.

     -No dobra - mruknąłem, wstając. - Zaraz przyjdę - powiedziałem do Shiro, wychodząc za swoją macochą z pokoju.

     -Nie wiedziałam, że Yuu jest u ciebie - mruknęła, idąc przede mną. Zabrzmiało to, jakby się tłumaczyła, że bez pukania weszła do pokoju. - Posłuchaj, nie chcę, żeby zrobił ci krzywdę, dlatego, wolałabym, żebyś ograniczył z nim kontakty - dalej szła, nie zerkając nawet na mnie. Stanąłem na jej słowa i wlepiłem wzrok w jej plecy.

     -Co proszę? - poczułem ogarniającą mnie złość. Kobieta zatrzymała się tuż przed schodami i odwróciła w moją stronę. - Słyszysz siebie?

     -Wiesz, że chodzi mi o twoje dobro.

     -Od kiedy niby? O tym chciałaś rozmawiać?! Przykro mi, ale jest to prośba nie do spełnienia - wycedziłem.

     -Nie o tym chciałam...

     -Nie mam zamiaru mieć z tobą cokolwiek wspólnego - wysyczałem gniewnie i odwróciłem się, szybkim krokiem, wracając do swojego pokoju. Złapałem trochę zdziwionego Yuu za rękę i pociągnąłem za sobą.

     -Oi, Taka, co jest? - zapytał, kiedy wymijaliśmy Tarę na korytarzu.

     -Nie mam zamiaru tutaj zostawać - warknąłem. Minęliśmy się z lekko zdezorientowanym ojcem.

     -Takanori! - Tara szła za mną, stukając obcasami po panelach. - Wracaj tu, natychmiast!

     -Nie jesteś moją matką - odwróciłem się do niej, mrużąc oczy. - Kończę osiemnastkę i się wyprowadzam, amen - trzasnąłem drzwiami na odchodne. 



*


     -Niezbyt miło - stwierdził Rei, dalej zajadając się makaronem. - A Yuu to słyszał?

     -Wytłumaczyłem mu to później - westchnąłem i odłożyłem pałeczki. - Już nie jestem głodny - mruknąłem.

     -Oj Taka - blondyn położył dłoń na mojej. - Będzie dobrze - uśmiechnął się.

     Później, chodziliśmy bez większego celu po centrum. Aki opowiadał mi o czymś, ale jakoś nie słuchałem. Nie umiałem go słuchać. Akira najwidoczniej to zauważył i szturchnął mnie w bok.

     -No co? - zapytałem z pretensją, gładząc się po boku.

     -Ocknij się - powiedział Akira. - Nie słuchasz.

     -No bo... Eh - westchnąłem głośno, a Aki mnie przytulił.

     -No już, Ruki - cmoknął mnie w czoło. - Przecież nie mogą ci zabronić spotykania się z nim.

     -No ale - skrzywiłem się. Suzuki pogładził mnie po plecach, a ja wtuliłem się w niego. Nie wiedziałem, jak skończyć zaczęte zdanie, dlatego urwałem i tuliłem się do niego. Wyobraziłem sobie, jak zareagowałby na to Yuu. Przed oczami stanęły mi nagłówki gazet Tajemnicze zaginięcie licealisty, wciąż trwają poszukiwania ciała. Tak, Yuu byłby do czegoś takiego zdolny. Mógłby w sumie wykonać jeden telefon i byłoby po sprawie. O Akim ślad by zaginął i całość, zostałaby owiana mroczną tajemnicą. Czasami przerażało mnie to, jak bardzo był wpływowy i, jakie miał znajomości. Był wręcz nietykalny.

     Rozpatrując to dalej, Yuu, był mi jednak całkowicie podporządkowany. Przychodził praktycznie na każde moje zawołanie, ciągle o mnie dbał i nie pozwoliłby, żeby coś mi się stało. Mógłby nawet postawić całą yakuzę na nogi, gdyby istniało prawdopodobieństwo, że mogła mi się stać krzywda. Z jednej strony, to dobrze mieć takiego chłopaka, który wzbudzał niegdyś we wszystkich strach i respekt, a z drugiej, to trochę przerażające.

     -Wiesz, gdyby Yuu nas teraz zobaczył, - mruknąłem - to już byś był w drodze na ostry dyżur. 



*


     -Aoi, twojemu chłopaczkowi, nie jest za wygodnie? - zapytał jakiś facet, którego nawet nie znałem. Na jego słowa, Yuu objął mnie ramieniem i zaciągnął się cygarem. Wypuścił ustami kilka obłoczków w postaci okręgów i zerknął na mężczyznę obok, który próbował spojrzeć mu w karty.

     -To znaczy? - zapytał, lustrując rozdanie i zerkając na mnie z uśmiechem.

     -Siedzi ci na kolanach i cały czas się do ciebie klei - facet skrzywił się, patrząc na swoje karty.

     -Zabronisz mi siedzieć na kolanach własnego chłopaka? - zapytałem zirytowany i jeszcze mocniej do niego przyległem. Kilka osób zmierzyło nas spojrzeniem, na co zaśmiałem się cicho.

     -Masz odpowiedź - Yuu skrzywił się i wyciągnął cygaro z ust, cmokając. - Kto to rozdawał w ogóle? - jęknął i położył karty na stole, pokazując karetę. Wszyscy dookoła zaczęli wyrażać swe niezadowolenie i wstawać od stołu.

     -Oszust - burknęła jakaś kobieta.

     -Nie oszust, po prostu mam szczęście - Yuu zaśmiał się i pocałował mnie. - Moje prywatne szczęście - szepnął mi do ucha.

     Zabawnie było mi patrzeć, jak Shiro ogrywał ludzi w pokera. On sam, miał z tego niezły ubaw, widząc ich zdenerwowane miny. Sadysta normalnie.

     Po zakończonych rozgrywkach, pożegnaliśmy się z towarzystwem i przechadzaliśmy się po ciemnych uliczkach. Trzymaliśmy się za ręce i rozmawialiśmy wesoło. Było po prostu miło.

     Później, poszliśmy do niego, gdzie najzwyczajniej w świecie, poszliśmy do łóżka. W końcu się zgodziłem, chociaż nie chciałem na początku.

     Następnego dnia, z samego rana, kiedy to leżeliśmy nago w łóżku, przykryci jedynie kołdrą, ktoś zaczął się dobijać do drzwi. Osoba molestowała dzwonek i, co chwilę pukała, jakby jej się strasznie gdzieś spieszyło. Yuu ubrał bokserki i zaspany, poszedł otworzyć, a mi przysnęło się na nowo. Obudziło mnie szarpnięcie za ramię. Powoli, odwróciłem się na plecy i uniosłem zaspane powieki, by po chwili, nabrać głośno powietrza i podnieść się do siadu.

     -Jezusie Świebodziński - powiedziałem, widząc ojca. No tylko nie takie widoki z samego rana, bo chyba na zawał zejdę - pomyślałem.

     -Do domu - wysyczał i wskazał palcem na drzwi. - Musimy porozmawiać.

     -Na pewno nie - burknąłem i odsunąłem się, przez co śliska kołdra zsunęła się ze mnie, pokazując malinki na obojczykach. Yuu i te jego fetysze.

     Ojciec, zauważając różowe punkciki, zdenerwował się i to strasznie. Pociągnął za kołdrę i zerwał ją ze mnie do końca. Zakryłem rękoma krocze i odsunąłem się.

     -Co ty robisz?! - obrzuciłem go złym spojrzeniem i zacząłem naciągać na siebie kołdrę.

     -Kurwa mać, mieliście z tym zaczekać - ojciec odwrócił się do Yuu, który stał obok drzwi i zaciskał dłonie w pięści. - Dlaczego go nie upilnowałeś?

     -Nie jest dzieckiem - stwierdził mój partner. - Nie musi się pytać o zgodę.

     -Yuu, zawiodłem się - powiedział ciągle zły mój rodzic. - Miałem cię za bardziej odpowiedzialnego. A ty - zwrócił się do mnie - masz szlaban do odwołania - wysyczał gniewnie.



*


     Zostałem zamknięty w więzieniu. Jak inaczej mógłbym to nazwać? Nie mogłem nigdzie wychodzić i tylko Yuu, nie mógł do mnie przychodzić. Przez kilka pierwszych dni, jeszcze jakoś znosiłem samotność, ale później, zacząłem wariować. Cztery ściany, wyglądały, jakby się ze mnie śmiały i miałem ochotę je czymś pomazać za karę, że mnie wyśmiewały. Uparcie, ściskałem w dłoni telefon, czekając, aż Yuu zadzwoni. Ale, w końcu i telefon, został mi zabrany. Brak kontaktu z Yuu, równał się brakiem życia, co równało się ze stanem bliskim depresji.

     -Proszę pana - usłyszałem, kiedy kuliłem się na łóżku. Zerknąłem w stronę drzwi, w których stała służąca. - Czy wszystko dobrze? - zapytała. Chciałem w nią rzucić czymś ciężkim. Przecież nic nie było dobrze. Nie miałem kontaktu z moją ukochaną osobą, nie mogłem wyjść z domu. Na pewno, powinienem być szczęśliwy.

     Podeszła do mojego łóżka i dopiero wtedy, zwróciłem uwagę na to, że trzymała tackę z obiadem i ciasteczkami.

     -Zabieraj to - warknąłem. Dziewczyna zamarła i zrobiła krok w tył. Ostatecznie, położyła tacę na komodzie i skłoniła się, po chwili wychodząc.



                                                                               *


     Na początku sierpnia, ktoś z zewnątrz zaczął się mną interesować. Byli to Akira i Kouyou. Tego drugiego, w ogóle bym się nie spodziewał. W każdym razie, wpadli do mojego pokoju i gapili się przez dłuższy czas, jak usychałem z tęsknoty.

     -No pięknie - Rei usiadł obok mnie na łóżku, a Kouyou oparł się o ścianę i założył ręce na siebie. - Taka, żyj! - Aki potrząsnął mną za ramiona.

     -Daj spokój, oni muszą ze sobą pogadać, a tak, to jeszcze mu kark złamiesz - powiedział Uruha. - No zobacz, jak mu głowa dynda - westchnął i podszedł do łóżka, również na nim siadając.

     -No to sprowadź tu Yuu - burknął Akira.

     -Ue-chan, jakiś ty nie mądry - Takashima pokręcił głową. - Taka, nie wiem, czy cię pocieszę, ale ty i Yuu jesteście w podobnym stanie - chłopak, chciał coś jeszcze powiedzieć, ale zamarł nagle i wyciągnął telefon z kieszeni. Po chwili, podał go mi. Patrzyłem chwilę na wyświetlacz, aż w końcu do mnie dotarło, co zrobił.

     Wybieranie: Yuu

     -Kouyou! - zapiszczałem, rzucając mu się na szyję. Odepchnął mnie od razu i odsunął się.

     -Tylko bez takich. Mam dzień dobroci, więc korzystaj, bo się rozmyślę.

     Przystawiłem aparat do ucha, wyczekując, aż Yuu raczy odebrać. Z każdym sygnałem, czułem narastającą ekscytację.

     -Kouyou, już ci mówiłem, że nie chcę pomocy i nic mi nie jest - usłyszałem.

     -To nie Kouyou - zaśmiałem się, a po drugiej stronie nastała cisza.

     -Ruki? - zapytał trochę niepewnie.

     -Tak - na moją twarz wstąpił szeroki uśmiech, a Kouyou westchnął, kładąc się na łóżku i podkładając sobie ręce pod głowę.

     -Czemu dzwonisz z telefonu Kou? - zapytał.

     -Jest u mnie, wraz z Akim - odpowiedziałem.

     Rozmawialiśmy później jeszcze długi czas. Yuu zdawał mi relacje z tego, co się działo, jak nie miał ze mną kontaktu, a ja opowiadałem mu, jak strasznie za nim tęskniłem i, jak bardzo źle się bez niego czułem. No bo, o czym miałem mu mówić?

     -Taka, jak przekroczysz abonament...

     -Kou mi właśnie grozi, że coś mi zrobi, jak przekroczę abonament - powiedziałem, na co blondyn już któryś raz westchnął.

     -Jak coś, to mu oddam kasę, spokojnie.

     Później, wpadliśmy na pewien plan, który postanowiliśmy zrealizować.



                                                                                *



     Jeszcze raz sprawdziłem, czy wszystko miałem. Telefon Kouyou, portfel, zapasowy klucz od bramki i od domu, latarka. Przećwiczyłem w myślach kod, wyłączający alarm i upewniłem się, czy na pewno tak on brzmiał. Zgasiłem światło i uchyliłem drzwi, sprawdzając, czy aby na pewno nikt nie kręcił się po korytarzu. Zamknąłem za sobą drzwi, tak cicho, jak tylko się dało. Ostrożnie, ruszyłem w stronę schodów i zszedłem po nich. Czułem się trochę, jak w jakimś filmie szpiegowskim. Gdyby mnie ktoś teraz złapał, to byłoby po mnie. W przedsionku, wpisałem kod wyłączając alarm i wyszedłem z domu. Odetchnąłem dopiero, gdy znalazłem się poza posesją. Poczułem, jak adrenalina z mojego ciała powoli uchodzi i zachciało mi się śmiać, skakać i tańczyć z radości. Wziąłem wdech miejskiego powietrza i ruszyłem w stronę parkingu, gdzie miał na mnie czekać Yuu. Stał przy swoim samochodzie i gdy tylko mnie zobaczył, podbiegł do mnie, porywając mnie w objęcia.

     -Taka - odszukał moje usta i zaczął mnie całować. Uwiesiłem się na nim, pogłębiając pieszczotę. W końcu, mogliśmy być razem.

                                                                                *



     To był pierwszy raz, kiedy byłem w klubie. Yuu, nie odstępował mnie na krok i trzymał mnie za rękę. Wiedział, jakie szumowiny mogły kręcić się po takich miejscach i wolał, żebym był blisko. Usiedliśmy przy niewielkim stoliku i zaraz podeszła do nas skąpo ubrana kelnerka, wypinająca silikonowe cycki i trzymająca drobny notatnik i długopis.

     -To co zwykle? - zwróciła się do Yuu.

      -Dzisiaj nie - uśmiechnął się. - Dwie cole z lodem - odparł. Kobieta zapisała zamówienie i zmierzyła mnie spojrzeniem, jakby oceniała, czy powinna się pytać mnie, czy coś chcę, czy ta druga cola z lodem jest właśnie dla mnie. Ostatecznie nic nie powiedziała i odeszła, kręcąc tyłkiem.

     -Widzę, że z ciebie, to stały bywalec - powiedziałem, lustrując wzrokiem lokal. Nie wyróżniał się niczym specjalnie. Barek, kilka stolików, kelnerki przynoszące na myśl przydrożne panie, dym papierosowy unoszący się w powietrzu, przestrzeń do tańczenia i głośna, klubowa muzyka.

     -Czasami tu przychodzę - wzruszył ramionami. - A poza tym, ta kobieta, jest ze mną w grupie na roku.

     -Ona? - zamrugałem kilkakrotnie. - Serio?

     -No - westchnął. - Była łącznikiem z rektoratem w ostatnim semestrze, a pracę ma taką, bo ma. Chłopak jej załatwił, tak samo jak te dwie piłki z przodu - pocałował mnie w policzek. - Przynajmniej jakoś opłaca stancję.

      -Dużo wiesz na ten temat - stwierdziłem.

     -Gdzieś mi się obiło o uszy i tyle - uśmiechnął się szeroko. - Tylko nie gap się na nią, bo ten osiłek przy barku to właśnie jej chłopak - powiodłem wzrokiem po mężczyznach siedzących przy barze i zauważyłem faceta, którego masa mięśni, pięciokrotnie przewyższała masę mózgu. Wyglądał strasznie, a jego mina mówiła 'komu by tutaj dziś wpierdolić?'.

     -Straszny - powiedziałem i w tym samym momencie, mężczyzna na nas spojrzał i wstał, kierując kroki w naszą stronę. Zerknąłem na Yuu, który nijak się tym nie przejął. No tak, wiecznie spokojny...

     -Shiroyama - zagaił stając przed stolikiem. Usiadł na krześle na przeciwko nas i wlepił wzrok w mojego chłopaka. - Dawno cię nie było.

     -Owszem - odparł. - Jakoś nie miałem zbytnio czasu i ochoty, żeby przychodzić w takie miejsca.

     -Jakieś problemy? - zapytał osiłek, strzelając palcami, na co przeszły mnie dreszcze. - Mów, kto ma do szpitala trafić, że nie mogło cię tutaj być.

     -Oh nie, nie - Shiro zaśmiał się i pokręcił głową. - Nie ma takiej potrzeby. Miałem zaliczenia, później urlop i tak wyszło, że mnie w mieście nie było - wytłumaczył z uśmiechem na ustach.

     -Rozumiem - mruknął facet, chociaż jego mina, mówiła co innego. - A to kto? - wskazał na mnie. - Pierwszy raz, widzę tu tego maluszka.

     M-maluszka?! - oburzyłem się, jednak nic nie powiedziałem.

     -Ah, jesteś pierwszym tutaj, który ma zaszczyt poznać mojego ukochanego chłopaka - Yuu objął mnie ramieniem. - Nazywa się Takanori.

     -Chłopaka? - powtórzył facet z niedowierzaniem. - Znam cię już kilka dobrych lat i teraz się dowiaduję, że jesteś gejem? Na dodatek, spotykasz się z dzieckiem.

     -Mogę cię zapewnić, że Taka-chan, to stuprocentowy, zdrowy, młody mężczyzna - Yuu uśmiechnął się jednoznacznie, unosząc brwi. - Nie powinieneś nazywać go dzieckiem. W końcu, siedzi obok i słucha, a poza tym, w jakim świetle by to mnie stawiało?

     -Przepraszam. Masz rację - powiedział nagle osiłek, co mnie nieźle zdziwiło.

     W tym samym momencie, kelnerka przyniosła nasze cole. Paker klepnął ją w pośladek, na co dostał tacką w łeb, a Yuu zaczął się śmiać, przez co też prawie oberwał od niej w głowę.

     -I ciebie to śmieszy, jak mnie obmacuje przed ludźmi? - zapytała zła.

     -Miałaś minę, jakby ci się podobało - odparł Aoi, ciągle się podśmiechując i podając mi szklankę. Kobieta pokręciła głową i odeszła.

     -Bo jej się podobało - jej chłopak wyszczerzył się w uśmiechu. - Lubi, jak ją się po tyłku klepie, ale wstydzi się przy wszystkich. A on też taki wstydliwy jest, że go nawet dotknąć nie można? - kiwnął na mnie głową.

     -Jak widzisz, dotykam go normalnie - Yuu przycisnął mnie do siebie mocniej i kolejny raz, pocałował mnie w policzek, a ja pokręciłem głową. - No co? - zapytał z uśmiechem.

     -Nic, skarbie - objąłem go w pasie.

     -W razie czego, to trzymam dla was pokój na zapleczu - facet wstał od naszego stolika. - Yuu, po znajomości, dla ciebie na koszt firmy.

                                                                              *

     -Aaaah, Yuu!! - krzyknąłem, rozrywany od środka przez rozkosz, jaką przeżywałem z ukochanym. Tak, w końcu poszliśmy skorzystać z pokoju na zapleczu, chociaż początkowym pomysłem, było tylne siedzenie samochodu. - Tak Yuu, tak!! - dawałem upust emocją, które dodatkowo napędzały Shiro. Wbiłem mu paznokcie w ramiona i dyszałem ciężko, przeżywając te cudowne chwile.

     -Taka-chan - jego oddech, także był ciężki i mocno przyspieszony. - Nie wiedziałem, że... Umiesz tak... Słodko krzyczeć - wydał z siebie przeciągły jęk. - Kotku, jesteś cudny - wysapał, poruszając się jeszcze szybciej.

     Zacisnąłem powieki i zgryzłem wargi, czując, że zaraz dotrze do mojego punktu g. Niewiele mu brakowało. Kiedy w końcu trafił w prostatę, wygiąłem się i odchyliłem głowę, jęcząc głośno.

     -Kotku - ścisnął moje pośladki mocniej i zaczął mnie całować po szyi. Krzyczałem coś o tym, że jest najlepszy, że w pieprzeniu, nie ma sobie równych i, że seks z nim, to podróż z ziemi do nieba. Chyba coś takiego...

     Po wszystkim, ubraliśmy się i wyszliśmy z pokoju. Yuu podtrzymywał mnie pod bokiem, bo trochę trudno mi się szło. Ale warto było. Wtuliłem się w niego, dając się prowadzić.

     -Dzięki za pokój - powiedział Yuu, przystając na chwilę obok osiłka. Ten, zerwał się z miejsca i mu się skłonił.

     -W cale nie było słychać tych wrzasków. Mały ma niezły głos - stwierdził.

     -W końcu, to mój mały - Yuu posłał mi znaczące spojrzenie.

     -Bierzesz coś? - zapytał paker.

     -Mój penis jest wystarczająco duży, że nie muszę brać żadnych sterydów, prawda Taka-chan?

     -Duży? - zadrżałem i przygryzłem dolną wargę. - Powtórzmy to w samochodzie - poprosiłem. - Yuu, to było wspaniałe.

     Mój chłopak zaśmiał się i pożegnał z tym umięśnionym facetem. W drodze do mojego domu, starałem się nie myśleć o rozłące, która miała nas czekać. Yuu także nie chciał, żebym wracał, chociaż musiałem. Dochodziła czwarta, a na dworze powoli się rozjaśniało. Nie chciałem też spotkać ojca, czy Tary z samego rana.

     -Kotku, dasz radę wrócić sam na górę? - zapytał troskliwie. Zerknąłem na niego. Miał strasznie smutny wyraz twarzy.

     -Dam - odparłem. Dotknąłem jego kolana i przygryzłem wargę. - Yuu, nie chcę tam wracać - głos mi zadrżał.

     -Też tego nie chcę - westchnął. - Nic na to nie poradzę.

     Na parkingu, przytulił mnie mocno. Przez cały ten czas, kiedy trzymał mnie w objęciach, mogłem wręcz poczuć tą miłość, jaką mnie obdarzał. Łzy zgromadziły się w moich oczach na samą myśl o tym, że znowu będę sam.

     -Nie zapomnij oddać Kouyou telefonu - mruknąłem, kiedy mnie puścił, a samotna kropla spłynęła po moim policzku. - To nie fair - wtuliłem twarz w jego tors. - Co ja niby zrobiłem? Yuu - załkałem.

     Pogładził mnie po plecach, chcąc dodać mi otuchy.

     -Zawsze możemy to powtórzyć - mruknął. - Co ty na to?

     Od razu się zgodziłem. Mogłem nawet codziennie wymykać się z domu, byleby się z nim zobaczyć.

                                                                                *

     Z każdym kolejnym dniem, coraz bardziej wyczekiwałem naszych spotkań. Przez połowę sierpnia, spotykaliśmy się dwa razy w tygodniu, w poniedziałki i czwartki. Chodziliśmy po ulicach, do jakiś nocnych lokali, czy na punkty widokowe. Musieliśmy jakoś wykorzystać te kilka godzin, kiedy mogliśmy ze sobą przebywać.

     Aż pewnego dnia, dowiedziałem się czegoś, co wywołało kolejne zmartwienia w moim krótkim życiu.



----

Mam złą wiadomość dla wszystkich, którzy czekają na Jeśli się odrodzę, spotkajmy się znowu. Rozdział ukaże się dopiero w sierpniu lub na początku września.

Do następnego rozdziałuu~! ;3

Komentarze

  1. TAK, AOJ, CIERP, CIERP!!!


    KOUYOU WKRACZA DO AKCJI? PROOOSZĘĘ, KOJO, KOCHANIE, KTÓRE WSZYSTKO NISZCZY, ZNISZCZ CHOCIAŻ TO <3

    ...Jak to we wrześniu...? Ja uwielbiam ''Jeśli się odrodzę, spotkajmy się znowu'' :ccc

    OdpowiedzUsuń
  2. A i czasem mam wrażenie, jakbyś niepotrzebnie stawiałam przecinek, np. tu;
    Przed budynkiem>,<rosło mnóstwo kwiatów
    Ale to tylko wrażenie.
    Tak jakbym napisała ''Ale to tylko, wrażenie''

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fail XD
      *tak, jakbym
      TO PEWNIE TEŻ JEST ZŁE XD
      Nie ważne, nic nie mówiłam, ok? XD

      Usuń
  3. Aoś, kochanie moje <3 Jakie to było smutne, kiedy obaj usychali z tęsknoty ;-; Na szczęście mój wspaniały Kou wkroczył do akcji, wielbię go zawsze i wszędzie.
    Moja reakcja na wieść o jso,ssz: NOOOOOOOOOOOOOO!!!!!
    Nie wiem, czy wytrzymam, to takie piękne jest ;-;
    Ale zakończyłaś w takim momencie tego "Migdałka", że masz wpierdziel xD żartuję, oczywiście. Kto by mi takie cudowne ficki pisał, jak nie Ty?
    Dziękuję za umilanie mi życia Twoją twórczością <3
    Forever Cię wielbię i tulam ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. notka, rewelacja ;D szczerze nie mam i nie wiem czego za bardzo się przyczepić. xD ojciec grubo przesadził z tym szlabanem, ja już dawno bym uschła z tęsknoty. :( w ogóle świetny opis otoczenia ^^ czekam na kolejne i zapraszam na do mnie na nowy rozdział ;) gazetto.blog.pl pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. swietne. mam wrazenie jakby Ruki mial raka po ostatnim tekscie O.o

    OdpowiedzUsuń
  6. Bossskie genialne cudo czekam na kolejne oraz na jeśli się odrodze szkoda ze we wrześniu dopiero bd

    OdpowiedzUsuń
  7. O. Moja. Tsukkomi. Wielbię cię!
    Mam przez ciebie cukrzycę. To było tak urocze, tak słodkie, że czekanie na kolejną część zniosę gorzej, niż znosiłam.
    Kouyou zbawiciel, kurczę blade. Nie spodziewałam się tego po nim. Bardziej po Akirze, choć ten pewnie nawet by się nie domyślił. Taka ma okropnego ojca. Co do tego nie ma najmniejszych wątpliwości. Yuu miał rację. Dlaczego Taka miałby pytać ojca o zgodę?
    ,,Tak, tato. Dobrze, tato. Wiem, tato. Ale chciałbym zapytać, czy mogę przespać się ze swoim chłopakiem. Naprawdę, tato? Dziękuję, tato.''
    Inaczej tego nie widzę...
    To 'usychanie z tęsknoty' mnie rozczuliło. Kiedy Kou użyczył Tace telefon, to tak, jakby dziecko ujrzało największego lizaka na świecie. Tyle szczęścia!
    Takanori ninja. W końcu w pełni wykorzysta swój wzrost. Bo małe trudniej zauważyć, prawda?
    I muszę się do czegoś przyczepić. Nie byłabym to ja ;-;. Z góry przepraszam i nie odbierz tego źle ;;
    Chodzi o przecinki. Nie, nie o niedobór. O nadmiar. Rozdział trochę przez to stracił na przyjemności w czytaniu. Czytając, mój mózg traktuje przecinek jako spację. A takie przerwy co jedno słowo były dość... uciążliwe. Podam parę przykładów, gdzie przecinki mogłaś całkowicie darować:
    >,, Ale, w końcu i telefon, został mi zabrany.''
    >,,Przed budynkiem, rosło mnóstwo kwiatów(...)''
    >,,Delikatnie, zarzucał na boki biodrami i cały czas, trzymał się prosto.''
    >,,(...)chociaż to on, robił za tragarza.''
    Czyż to wszystko nie brzmiałoby lepiej bez przecinków? Mogłabym wymieniać o wiele więcej, ale to bez sensu. Oczywiście nie hejtuj Shimy ;;. Chcę tylko pomóc, bo lubię pomagać i mieć satysfakcję, że w czymś pokierowałam. Po prostu musisz wyczuć, gdzie robi się ten ''oddech'' w czytaniu zdania i tam postawić przecinek. Nic prostszego. Wystarczy troszkę poćwiczyć i zrozumieć, o co chodzi :3
    Okay, teraz nie wiem, co sądzić o tej końcówce i jak nastawiać się na kolejną część. Nie mam pojęcia, czy może chodzić o jakąś śmiertelną chorobę, czy o coś pokroju przeprowadzki...
    Jedynym wyjściem jest wstawienie kolejnej części! ♥
    Tak, idę na łatwiznę, bo nie mogę się doczekać, wybacz.

    Szkoda, że ,,Jeśli się odrodzę(...)'' wstawisz tak późno... No nic, mimo wszystko, warto będzie poczekać~
    Pozdrawiam, tulam i życzę weny w pisaniu! ♥

    (Z góry też przepraszam, jeśli w komentarzu pojawią się jakieś niespójności, czy powtórzenia ;;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej,
    wsoaniale, obaj bardzo cierpią, taka postac Yuu bardzo mi się podoba...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawa jestem co Ruki miał na myśli na koniec rozdziału. Czyżby wyprowadzka? A może chcą go oddać do szkoły z internatem? :O

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

DZIĘKUJĘ

Popularne posty