Migdałowe serce II 06
O szokującej wiadomości i początku roku
-Dziecko?
- powtórzyłem głupio jakby to słowo miało jakiś głębszy sens.
-Tak.
Urodzi się za siedem miesięcy - ojciec ścisnął dłoń Tary, która patrzyła na
mnie z lekkim uśmiechem na ustach. - Mieliśmy ci to wcześniej powiedzieć -
wziął głęboki wdech. - Takanori, liczymy na wsparcie z twojej strony.
Zostaniesz starszym bratem.
Chwilę
patrzyłem na nich w ciszy. Tara chciała się odezwać, jednak szybko porzuciła
ten pomysł i zacisnęła wąsko wargi.
-Planujemy
też się pobrać.
I
nagle wszystko dookoła zwolniło. Mój mózg powoli przyswajał informacje. Krok po
kroku. Nic jednak z tego nie miało sensu. Przecież on mamie obiecywał, że z nią
będzie, że będzie ją zawsze kochał, nie inną kobietę. To był kolejny cios, a ja
znowu poczułem taką dziwną pustkę, zmieszaną ze złością jak przedstawił mi Tarę
i oznajmił, że z nami zamieszka. Teraz to się powtórzyło. Cholernie chciałem
pójść do swojej matki, jak kiedyś i się przytulić do jej pleców. Ona
zapytałaby, co się stało, a ja bym odparł, że chciałem zabrać jej trochę
pewności siebie.
Ale
mama zmarła. Zostawiła mnie praktycznie samego. Nie miałem nikogo, dopóki nie
poznałem Yuu, a teraz nawet z nim nie mogłem się zadawać.
-Chcę
stąd wyjść - mruknąłem pod nosem. - Już nie chcę tutaj siedzieć - spojrzałem na
nich. - Nie każcie mi tu dłużej być.
-Takanori,
rozmawialiśmy o twoim szlabanie - odezwała się Tara. - I doszliśmy do wniosku,
że to jednak nie ma sensu. Ale wolelibyśmy, żeby Yuu nie był jedyną wartością w
twoim życiu - położyła mój telefon na stoliku i przysunęła go w moją stronę. -
Masz jeszcze szkołę, rodzinę.
Rodzinę?
-Takanori,
powinieneś bardziej myśleć o swojej przyszłości. Yuu też ma swoje własne
sprawy, a ty zamiast się uczyć, to przesiadujesz u niego - ojciec wziął głęboki
wdech. - Taka, to ostatnio... To był pierwszy raz?
Milczałem,
co uznał za jednoznaczną odpowiedź. Westchnął i pokręcił głową.
*
-Pierwszy
raz korzystam w twoim domu z kuchni - stwierdził Yuu, smarując chleb masłem
robiąc kolejną kanapkę.
-Wcześniej
nie było takiej potrzeby - wyciągnąłem popcorn z mikrofali. - Podasz mi tą
miskę?
-Tą?
-Tak.
Shiro
podał mi plastikowe naczynie w kolorze zieleni, a ja otworzyłem opakowanie
popcornu i wsypałem go do miski. Po pomieszczeniu rozeszła się przyjemna woń
świeżego popcornu. Mruknąłem z zadowolenia, zaciągając się smakowitym zapachem.
Nagle
do kuchni wszedł ojciec. Szperał jakiś czas po szafkach i lodówce, aż wyciągnął
paczkę chipsów, krakersy, opakowanie lodów waniliowych i bitą śmietanę w
dozowniku. Zaraz wyszedł, a ja westchnąłem głośno.
-Taka,
wiesz, że nic się na to nie poradzi - Yuu objął mnie, gładząc po plecach.
-Czasami
się zastanawiam, po co się urodziłem. Nikt się nawet nie cieszy, że jestem, na
urodziny życzenia składa mi tylko brat, a i też nie zadzwoni tylko wysyła
kartkę. Na święta, jako jedyny nie dostaję prezentów tylko kopertę z kilkoma
banknotami, nikt się ze mną nigdy nie wita, nie żegna, nie pyta jak się czuję -
żaliłem się w jego koszulkę. - Nikt mi tutaj nie mówi proszę, przepraszam,
dziękuję tylko masz, przesuń się, mógłbyś jeszcze zrobić to, nie starasz się,
przestań być taki niepoważny, chcesz coś w ogóle osiągnąć w życiu. Ojciec nigdy
nie powiedział, że jest ze mnie dumny, nawet jak wygrałem olimpiadę z chemii
albo miałem najwyższą średnią w szkole. Zawsze było tylko wiem, że stać cię na więcej - pokręciłem głową. - Yuu, nie
zostawiaj mnie nigdy, błagam. Jesteś jedyną osobą dla, której w ogóle jeszcze
żyję.
-Ru-tan,
masz teraz mnie - pocałował mnie w czoło. - Obiecuję, że cię nie opuszczę aż do
śmierci - uniósł prawą rękę i wystawił mały palec.
-Obiecujesz?
- upewniłem się. - Yuu, ja też cię nie zostawię - zrobiłem ten sam gest, a on
złączył nasze palce i potrząsnął lekko dłońmi.
-Oficjalnie
jesteś mój do końca swojego życia - uśmiechnął się szeroko.
-A
ty mój - wtuliłem się w niego.
*
Oparłem
się o ramię swojego partnera i jedząc popcorn, dalej wpatrywałem się w ekran
monitora, na którym leciał horror. Aoi objął mnie w pasie i przycisnął do
swojego boku. Nasz wieczór filmowy trwał już kilka godzin i powoli kończyły nam
się zapasy jedzenia. Nie chciało nam się jednak schodzić do kuchni, dlatego
woleliśmy przetrwać resztę seansu na pozostałościach popcornu.
-Ona
zginie? - zapytałem, dalej patrząc na ekran i wkładając w usta przetworzoną
kukurydzę.
-Nie
- odpowiedział Yuu, który trochę się nudził. Już kiedyś oglądał ten film. -
Odratuje się w ostatniej chwili.
-A
jej facet?
-Zombie
go zeżrą.
-A
ich córka?
-Ona
zaginie i nie będzie wyjaśnienia, co się z nią stało.
-To
już nie musimy tego oglądać - wyciągnąłem się i ziewnąłem. - Dziwny ten film -
stwierdziłem, wstając.
-Trochę
psychiczny - przyznał, podchodząc do komputera i wyłączając film. Wyciągnął
płytkę ze stacji dysków i schował ją po koperty. - Jest też druga część, ale
nie oglądałem.
-Z
cyklu: jak zjeść zombie ciąg dalszy.
-Ponoć
tak - zaśmiał się, wyłączając komputer. Postawiłem monitor na swoim miejscu i
zapaliłem światło. Westchnąłem na widok pozostałości jedzenia i brudnych
naczyń.
-Pozbierajmy
to teraz - mruknąłem.
Dość
szybko uwinęliśmy się z ogarnięciem tego syfu. Musieliśmy też zachowywać się
cicho, bo było już późno i byłoby źle gdyby ojciec do nas przyszedł i zaczął
się czepiać o zakłócanie ciszy nocnej.
-Spać
mi się chce - oparłem się o Shiro. Złapał mnie i podniósł do góry,
przytrzymując jedną ręką za pośladki, a drugą głowę. Objąłem go tylko, a on
zaniósł mnie do pokoju. Oczy same mi się zamykały i niewiele mi brakowało, żeby
usnąć. - Yuu, jak ty mnie dajesz radę unieść? - zapytałem sennie.
-Jesteś
leciutki - posadził mnie na łóżku.
-Aha
- mruknąłem, zdejmując koszulkę i rzucając ją w kąt. Ległem na miękkie łoże i
zamknąłem oczy.
-Jeszcze
dół - Yuu pogładził mnie po włosach. - Kotku, zaraz możesz sobie spać.
Z
zamkniętymi oczami zacząłem rozpinać zamek od spodni. Zsunąłem je z siebie i
wczołgałem się pod kołdrę. Po chwili Yuu położył się obok i objął mnie.
-Śpiący
królewicz - powiedział, a ja wtuliłem się w niego.
*
Przytulanie
się do Yuu było ostatnio jedną z moich ulubionych czynności. Tuliłem się do
niego praktycznie wszędzie. Kiedy robił śniadanie, golił kozią bródkę, palił,
czytał, rozmawiał przez telefon, oglądał telewizję, odkurzał. Zawsze,
przylegałem do niego jak jakaś pijawka i nie chciałem puścić. Był jednak
przyzwyczajony, więc nic sobie z tego nie robił. Co innego reszta domowników.
Shiro
robił właśnie nam śniadanie, a ja jak zwykle przyległem do jego pleców i
zamknąłem oczy. Strasznie chciało mi się spać.
-Takanori,
co ty robisz? - usłyszałem.
-Śpię
- odpowiedziałem ojcu, nie otwierając nawet oczu. Rzeczywiście, byłem coraz
bliżej krainy snów.
-Ruki,
ręce - powiedział Yuu, przywracając mnie do rzeczywistości. Zdałem sobie
sprawę, że ściskałem lekko jego krocze. Zabrałem ręce i zaśmiałem się. - A mnie
się czepiasz - odwrócił się i podał mi kanapkę.
-Aż
się prosi, żeby ścisnąć - wgryzłem się w jedzenie i stanąłem obok.
Przypomniałem sobie o obecności ojca. Robił kawę i nawet na nas nie patrzył.
-Przerażasz
mnie - powiedział, także biorąc kanapkę i jedząc ją. Zaśmiałem się i oparłem
głową o jego ramię.
-Yuu,
wiesz jaki dziś dzień? - zapytałem.
-Dwudziesty
sierpnia - odparł.
-No
dobrze, a co jeszcze? - podał mi kolejną kanapkę.
-Sobota.
-Nie
pamiętasz? - wydąłem wargę. - Jak ty tak możesz?
-I
rok od naszego poznania. Nie myśl sobie, że zapomniałem - uśmiechnął się
szeroko i mrugnął do mnie.
Zapowiadała
się ciekawa rocznica.
*
-Kotku
- Yuu przylgnął do mnie od tyłu i złapał mnie za biodra - skoro to nasza
rocznica, to możemy...
-Nie
- odpowiedziałem szybko, rozprowadzając gąbeczką fluid. - Właściwą rocznicę
mamy w grudniu, pamiętasz?
-W
sylwestra.
-No
właśnie - korektorem punktowym począłem maskować cienie pod oczami i drobne
niedoskonałości. - Tak romantycznie - poruszyłem biodrami, co sprawiło mu
wyraźną przyjemność. - Yuu, a pójdziemy później na zakupy? - znowu otarłem go o
swoje pośladki. Mruknął tylko krótkie potwierdzenie. - No to ja jestem
szczęśliwy - odwróciłem się i zarzuciłem mu ręce na ramiona. - A ty Yuu, co byś
chciał?
Po
co pytałem?
*
-Mógłbyś
mi powiedzieć, skąd to wziąłeś? - zapytałem, lustrując kostium. Był to gorset
złączony ze slipkami, z których wystawał koci ogon. - Trochę mnie to przeraża,
jakie rzeczy u siebie trzymasz.
-To
akurat moja słodka tajemnica - puścił mi oczko, na co przeszedł mnie
nieprzyjemny dreszcz. - To podniecające, nie uważasz? - Usiadł i zapalił
papierosa. Wypuścił szary obłoczek ustami i uśmiechnął się do mnie.
-Wiesz,
że jak tak dalej pójdzie, to mnie dzisiaj z dwa razy zaliczysz - pokręciłem
głową. - A wolałbym jakoś milej spędzić czas.
-Oj
Taka, po prostu się w to ubierz, a przelecieć cię mogę kiedy indziej.
Ale
i tak było jak powiedziałem. No ale to było nawet przyjemne. Nie bolało aż tak
jak kiedyś i swobodniej było mi się później poruszać.
-Yuu,
to już drugi raz - opadłem na niego dysząc. - Już nie mogę. To mój limit.
-Już?
- jego głos był trochę zawiedziony.
-Nie
produkuję tyle testosteronu, co ty. Poza tym jesteś w wieku idealnym do rozrodu
i tylko seks ci w głowie.
-Tylko
ty mi w głowie - pocałował mnie. - Seks jest trochę dalej w rankingu ważnych
rzeczy.
-Więc
jednak - zaśmiałem się. - Nie zmienia to faktu, że nie dam już rady.
*
Z
początkiem września poczułem pewnego rodzaju ulgę. Miałem konkretny powód, by
być przez kilka godzin poza domem, a poza tym w szkole byli ludzie. Nie
musiałem się już martwić o to, że sfiksuję.
-Gotowy
- wyszedłem z łazienki do Yuu, który czekał na mnie w sypialni. Czytał gazetę i
mruknął krótkie potwierdzenie, że zaraz wychodzimy. Spojrzał na mnie i
uśmiechnął się szeroko.
-Taka-chan
w mundurku, jak ja dawno czegoś takiego nie widziałem - wstał i podszedł do
mnie luzując mój krawat. - Udusisz się.
-Miało
być na perfekcjonistę - mruknąłem podczas, gdy on wiązał od nowa węzeł.
-To
będzie na normalnego człowieka - odparł poprawiając mi jeszcze kołnierzyk
koszuli. - Pięknie - westchnął i pokręcił głową. - Jak to moje dziecko szybko
dorasta.
-Dziecko?
- zmrużyłem oczy i ścisnąłem wargi.
-Mój
młody mężczyzna - poprawił się gładząc mnie po plecach.
*
Akira
ziewnął głośno i mlasnął, zupełnie nie przejęty karcącymi spojrzeniami
nauczycieli. Lekkoduch wielki.
-Aki,
ludzie patrzą - mruknąłem cicho. Wychowawczyni wlepiła we mnie swoje wąskie
niczym szparki od drzwi oczy i pokręciła głową. Słyszałem już jej karcący głos;
Matsumoto, oceny to masz piękne, ale
twoje zachowanie pozostawia wiele do życzenia.
-To
tutaj zawsze tak długo trwa? - zapytał nawet nie ściszając głosu.
-Zawsze
- odparłem. - Pani Yamada się patrzy - syknąłem.
-Mogłaby
dekolty większe nosić - burknął blondyn pod nosem. - Wtedy historia nie byłaby
męczarnią.
Westchnąłem
i pokręciłem głową szykując się na reprymendę od nauczycielki. Rzeczywiście, w
klasie poprosiła nas żebyśmy zostali i wygłosiła nam monolog na temat naszego
zachowania podczas apelu. Oh, żyć nie umierać z taką kochaną panią.
-I
jak? - Yuu uśmiechał się szeroko, kiedy wsiadałem do jego samochodu. Wypuściłem
głośno powietrze i wydąłem wargi, zapinając pas.
-Nie
pytaj - odpowiedziałem, gdy ruszył. - Na dzień dobry opieprz za rozmowy na
apelu, chujowy plan, a dodatkowo, muszę sobie wybrać dwa pozalekcyjne zajęcia i
jedno musi być związane ze sportem.
-Kotku,
będzie dobrze - położył mi dłoń na udzie. - Jestem z tobą, więc się nie martw.
Uśmiechnąłem
się lekko i poczułem, jak moje ciało się odpręża. Yuu, miał właśnie takie
kojące działanie.
*
Kartkowałem
książkę starając się znaleźć odpowiedzi na pytania, które otrzymałem jako
dodatkową pracę domową i jednocześnie karę za złe zachowanie podczas rozpoczęcia.
-Nad
czym tak dumasz? - zapytał Shiro. Sam czytał jakąś książkę od ekonomii.
-Nad
pracą domową z historii - westchnąłem głośno. - O co w tym chodzi? - podsunąłem
mu kartkę z pytaniami i pokazałem palcem na dwudzieste pierwsze. Wziął świstek
do ręki i zlustrował jego całość, a następnie wskazane przeze mnie pytanie.
-To
było w dwudziestym szóstym - odpowiedział i zaczął się rozwodzić nad opisem
sytuacji. Jego wyjaśnienia były bardzo obrazowe. Starał się wytłumaczyć mi
wszystko jak najprościej, by w końcu coś dotarło i zostało w mojej pustej
główce. - Rozumiesz? - zapytał. Pokiwałem głową na potwierdzenie. - No to super
- uśmiechnął się, po czym oddał mi kartkę.
-Powinieneś
być nauczycielem - napisałem poprawną odpowiedź. - Umiesz tłumaczyć jak nikt inny.
-Wrodzony
talent - uśmiechnął się szeroko. - Kotku, jeśli chodzi o historię to jestem do
twojej dyspozycji.
-Dzięki,
Yuu - podparłem się rękoma na stole, a następnie pochyliłem się dając mu
buziaka w policzek.
*
Okręciłem
biodra ręcznikiem i susząc włosy drugim, poszedłem do sypialni. W szafce
znalazłem swoje bokserki, które zaraz ubrałem. Ręczniki odwiesiłem na kaloryfer
i ległem na łóżko. Po kilku minutach przyszedł do mnie Yuu. Wyciągnąłem w jego
stronę ręce, a on położył się i mnie przytulił.
-Kocham
cię - wtuliłem się w niego - Yuu.
-Ja
ciebie też kocham.
-Yuu,
zabawmy się trochę - mruknąłem i przesunąłem ręką po jego pośladku. - Mam taką
cholerną ochotę na ciebie - poczułem jego dłonie na moich udach.
-Wiesz,
że mnie nie trzeba dwa razy prosić - przekręcił mnie na plecy całując
namiętnie. Gładziłem jego plecy i pośladki. No cóż, seks z chłopakiem stawał
się w końcu prawdziwą przyjemnością. Przygryzł lekko moją wargę i pogładził
mnie po nagim torsie ściskając mój sutek. Mruknąłem z zadowolenia w jego usta i
uchyliłem swoje wpuszczając go do środka. Wepchnął mi swój język do środka
splatając się z moim. Ucisnął lekko moje krocze przez co jęknąłem. Nie
pozostałem mu dłużny i zgiąłem kolano i poruszyłem nim napierając na jego
męskość. Wydał z siebie gardłowy jęk i zdjął moje bokserki, a następnie swoje.
Rozłożyłem szeroko nogi i przygryzłem wargi patrząc, jak ślinił palce.
-Kotku,
dzisiaj bez durexa. (nie mogłam się
powstrzymać XD dop. autora)
*
-Matsumoto
Takanori.
-Mmh
- mlasnąłem i uchyliłem powieki. Aki dźgnął mnie w bok i coś powiedział, ale
nie dotarło to do mnie.
-Matsumoto!
- ryknął nauczyciel, sprowadzając mnie na ziemię. Podniosłem się z ławki,
prostując się i starając nie ziewać. - Co z tobą? - po klasie rozszedł się
szmer. Zauważyłem, że wszystkie spojrzenia uczniów były skierowane w moją
stronę. - Od dłuższego czasu powtarzam twoje nazwisko, a ty sobie śpisz.
-Ja
po prostu... - szukałem jakiejś wymówki, no przecież nie powiem nauczycielowi,
że się nie wyspałem, bo się pieściłem w łóżku z jego byłym wychowankiem. - Źle
się czuję - powiedziałem pierwszą swoją myśl.
-Do
pielęgniarki - belfer machnął ręką i wrócił do sprawdzania listy obecności. Aż
się zdziwiłem, że tak łatwo mi odpuścił. Może dlatego, że był początek roku?
Zerknąłem na Akirę, który uśmiechał się jednoznacznie, chcąc mi pokazać, że
wie, że z Yuu trochę się zabawialiśmy w łóżku. Wywróciłem oczyma i wstałem,
udając się do drzwi, a następnie do pielęgniarki, żeby jej wcisnąć kit o bólu
głowy.
*
-No
proszę, ktoś tu nagrzeszył w nocy - Akira zaśmiał się i pokręcił głową.
Strasznie go bawiło moje dzisiejsze nastawienie do świata, a raczej jego brak.
- Widzę, że nie szczędzicie sobie cielesnych przyjemności.
-Seks
z Yuu, to więcej niż przyjemność - podparłem łokcie na ławce i położyłem brodę
na dłoniach. - Można powiedzieć, że to czysta poezja zamknięta w podłużnym...
-Rozumiem,
rozumiem, facet ma naoliwiony odpowiednio sprzęt i pieprzy, niczym łysy z
Brazzers - przerwał mi i pokręcił głową. - Lecę do sklepiku - wstał. - Chcesz
coś?
-Kawę,
jak już pytasz - wyciągnąłem kilka drobniaków z kieszeni i mu je podałem. - Bez
cukru, ze śmietanką.
-Zaraz
będę - wyszedł z klasy.
-Gejem?!
- zapiszczała jedna dziewczyna. Zaraz ściszyła głos i pochyliła się do
koleżanek.
-Chcesz
powiedzieć, że on się umawia z jakimś kolesiem? - usłyszałem szept.
-Widziałam
ich nawet! To było obrzydliwe. Jak tacy mogą się marnować? - dziewczyny
spojrzały na mnie, a ja im pomachałem. Niech sobie nie myślą, że nie słyszałem.
Szybko się odwróciły i zaczęły szeptać między sobą.
*
Nie
obchodziło mnie to, co ludzie mówili o mojej orientacji. Byłem już do tego
przyzwyczajony, jednak, kiedy jeden chłopak na wuefie rzucił we mnie piłką
krzycząc; łap pedałku, miałem ochotę
mu coś urwać. Uchyliłem się jednak, a piłka trafiła w głowę pana Ryuichiego,
który zdenerwował się i kazał całej grupie robić okrążenia. W szatni na
szczęście nikt się nie przyczepił i mogłem wziąć szybki prysznic, a następnie
ulotnić do najbliższego przystanku i pojechać do domu. Będąc w swoim pokoju,
położyłem się w łóżku i niemal zasnąłem. Uniemożliwił mi to sms od Yuu, w
którym mi oznajmił, że właśnie dojechał do Mie.
To dobrze ^^
Podróż bez zbędnych komplikacji? - zapytałem.
Wstałem
i zszedłem na dół, na obiad.
Korek był i trochę się nastałem.
Ojej, biedaczku.
Po
obiedzie zasiadłem do lekcji. Nie było ich wiele, ale trzeba było je zrobić.
Później zabrałem się za przeglądanie książki historycznej, którą podrzucił mi
Yuu przed wyjazdem. Stwierdził, że może mi się przydać. Nie wiedziałem po co,
ale Yuu się troszczył i tyle.
No
właśnie, Yuu miał jeszcze wakacje i wyjechał do Mie na kilka dni. Zostawił mnie
samego z książką od historii. Miałem trochę mieszane uczucia co do jego
wyjazdu. W końcu zawsze, jak byliśmy osobno, to ktoś mnie molestował, próbował
zgwałcić. Wolałem już nawet nie wychodzić z domu, żeby mieć święty spokój od
tych wszystkich dewiantów, czyhających na me delikatne ciało.
*
-Latający
za pałami? - powtórzyłem, przekrzywiając głowę w bok. - O co wam chodzi?
-Od
dzisiaj będziesz się tak nazywać - stwierdził jeden z grupki chłopaków,
stojących w półokręgu przed moją ławką. - Pasuje ci.
-Odpierdolcie
się łaskawie - burknąłem, wracając do rozdziału w książce od Shiro. - Pobawcie
się w coś bardziej twórczego, nie wiem, idźcie szydełkować, puszki zbierać.
-Matsumoto,
masz coś w kąciku ust.
-E?
- przesunąłem ręką po wargach i odruchowo sięgnąłem do plecaka po kieszonkowe
lusterko przypominające czarną puderniczkę, które dostałem od Yuu.
-To
chyba sperma - cała grupka wybuchła śmiechem, a ja zgromiłem ich wzrokiem.
Niemal zgniotłem w dłoni lustereczko, zaciskając dłonie w pięści.
-Dajcie
mu spokój - wszyscy odwrócili się w stronę Ody, który stał tuż obok. - Jak nie
chcecie, żeby były cerber yakuzy się do was dorwał, to dajcie mu spokój -
chłopak zmierzył mnie spojrzeniem i zauważył, co trzymałem. Przełknął głośno
ślinę i widać było, że jego dłonie zaczęły lekko drżeć. Starał się jednak nad
sobą panować. - To taka rada z mojej strony - odchrząknął i odwrócił się, odchodząc.
Najwidoczniej bliskie spotkanie trzeciego stopnia z Yuu mocno wyryło się w jego
psychice. A swoją drogą, to skąd on takie rzeczy o nim wiedział? Powiodłem za
nim wzrokiem, nie ukrywając zdziwienia.
Czyżbym
o czymś nie wiedział?
*
-Takanori,
podaj mi gazetę - powiedziała Tara. Posłusznie dałem jej to, o co mnie
poprosiła i wróciłem do czytania książki. Musiałem przyznać, że ta lektura od
Yuu była w ciekawy sposób opisana.
-Co
słychać w szkole? - zapytała od niechcenia.
-Wszystko
w porządku - odpowiedziałem.
-A
jak tam z Yuu?
-Też
w porządku - przerzuciłem stronę.
-Nie
przychodzi coś ostatnio.
-Jest
u rodziny w Mie.
-Mie
jest daleko - stwierdziła. - A kiedy wraca?
-Jakoś
za trzy dni - zerknąłem na nią. Patrzyła na mnie z delikatnym uśmiechem na
ustach, gładząc swój lekko zaokrąglony brzuszek. Wydawało mi się, że ten
uśmiech nie był skierowany do mnie, tylko do tego nienarodzonego dziecka.
Poczułem ucisk w środku. To dziecko, chociaż jeszcze go nie było na świecie, już
zostało przeze mnie znienawidzone.
-----
Ktoś tu wsadził nokie w fotel...
Pomijając fakt, że naginam rzeczywistość z ogólnie panującymi zasadami w Japonii ( początek i koniec roku szkolnego, itepe itede ) to chyba nie jest aż tak tragicznie. Tsukkomi zbiera się psychicznie po tym, jak opuściła ją kolejna ważna istota w jej życiu, dlatego wybaczcie wszystkie kłamstewka i niedociągnięcia.
Spieszę z podziękowaniem dla Shimy i Chinatsu, które zwróciły uwagę na moją interpunkcję. Obiecuję poprawę! Chociaż tych skurwysynów (czyt. przecinków) nie da się upilnować. Jeszcze raz dziękuję. Może zacznę się trochę rozwijać ^^''
Wiem, że miał być oneshot, ale dupa. Nie wyszło. Przepraszam.
Do następnego rozdziałuu~!
Ależ nie ma za co, kochana! Spieszę z pomocą zawsze i wszędzie~ ♥ Dodam też, że powyższy rozdział wyszedł świetnie, jeśli o interpunkcję chodzi. Oby tak dalej.
OdpowiedzUsuńNawet nie masz pojęcia, jak bardzo ucieszyłam się, kiedy zobaczyłam kolejną część ,,Migdała''. Naprawdę!
Moja perełka w tym rozdziale - moment tej jakże uroczystej przysięgi złożonej przez Takę i Yuu. Uroczo wyszło! Co ja mówię... Cały rozdział... Ba! Całe opowiadanie, także pierwsza seria, należy do najbardziej uroczych, jakie dane mi było przeczytać. Uwielbiam Cię za Twoją twórczość i życzę dalszej niewyczerpanej ilości pomysłów na kolejne cudowne historie. Aoiki, czy też nie, cokolwiek. Choć prawdę mówiąc, mało tego pairingu w internetach, a to mój ulubiony ;-;
Wracając do tej właściwej części komentarza...
Dziecko?! Coś czuję, że Taka zostanie odsunięty na jeszcze dalszy plan (o ile istnieje ten dalszy, niż dotychczas...).
Yuu jest taki kochany~ Tak dzielnie broni Takę i... i w ogóle. Rozczulające. Słodkie. Urocze. Kochane. Milioninnychrównieuroczychprzymiotników. Nie umiem określić. Brak mi na to słów. Postaram się więcej nie poruszać tego wątku, choć będzie to trudne (o ile w ogóle możliwe .___.).
Czytając fragment o tym zwracaniu się do Taki, to trochę tak, jakbym czytała o sobie. A raczej o domownikach, ewentualnie i dalszej rodzinie. Zawsze coś komuś nie pasuje. W dodatku nic się na to nie poradzi. Cholernie przytłaczające.
Jak tak dalej pójdzie, to Yuu z Taki zrobi seksoholika. Nic nie chcę mówić, ale... chyba wszyscy wiedzą, co mam na myśli.
Tak myślałam, ze w szkole Tace żyć nie dadzą. Swojego życia nie mają, chamy.
Strasznie mi się podobało! Już nie mogę się doczekać kolejnej części ;w; Jak zwykle zresztą... Wybacz. Tak już mam.
Życzę przeogromnej weny~ ♥
//Shima.
Opko świetne ale czekam na jeśli się odrodze dużo. Weny życzę
OdpowiedzUsuńpodobało mi się :) Ruki w mundurku, wyobraziłam sobie to :D fajnie się czyta wspólne chwile Rukiego z Aoim, jest to bardzo sympatyczne ^^ so, czekam na kolejne notki ^^
OdpowiedzUsuńAww tyle słodkości w jednym opku. Kocham to.
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńoch będzie mieć rodzeństwo, szkoda, że nikt go nie zauważa, że tak traktuje ho nawet ojciec... och chciałabym więcej Yuu mafijnego...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Boze kocham
OdpowiedzUsuńJestem, czytam, nie wiem co napisać. Może napiszę, że po tylu latach myślę, że opowiadanie dalej jest interesujące ale mamy już takie czasy, że jak wszystko jest dobrze to ludzie lecą z kolejnymi rozdziałami, a jak coś jest nie tak lub coś im się nie podoba to dopiero komentują.
OdpowiedzUsuńNie jest to nawiązanie do Shimy i Chinastu, które zwróciły uwagę na przecinki, a ogólne spojrzenie na obecne czasy i moje własne odczucia.
Miło się czyta :)