Migdałowe serce II 11
O tym, jak skręciłem kostkę i o nagłej zmianie zachowania
Yuu
zamknął drzwi i odwrócił się z uśmiechem w moją stronę. Już wiedziałem, co się
zapowiadało.
-To
co? - podszedł do mnie powoli, kładąc mi dłonie na biodrach. - Scrable?
Roześmiałem
się, a Yuu wraz ze mną, poczym mnie objął. Nie powiem, umiał poprawiać humor i
cudownie mu to zawsze wychodziło.
-Taka
gra wstępna? - zarzuciłem mu ręce na ramiona, wtulając się w niego. - Zostań
tak ze mną - poprosiłem. Naprawdę chciałem, by mnie tak jeszcze trzymał w
uścisku. - Zmęczony jestem - zamknąłem oczy. Mogłem tak teraz odpłynąć w jego
ramionach.
Podniósł
mnie lekko i przeniósł do sypialni. Położył mnie na łóżku i zdjął ze mnie
ubrania, poczym przykrył mnie kołdrą. Ułożył się obok mnie, przytulając mnie do
siebie.
-Jaki
ty jesteś troskliwy - powiedziałem mu na ucho.
-Jak
zawsze - uśmiechnął się, całując mnie czule. - Ale serio pograłbym w Scrable.
*
Przerabialiśmy
na wdż materiał związany z homoseksualistami oraz homofobią. Musiałem przyznać,
że to była jedna z zabawniejszych lekcji. Mogłem się o sobie dowiedzieć dość
sporo rzeczy, o których sam pojęcia nie miałem. W międzyczasie pisałem do Yuu
smsy, cytując belferkę, która mówiła, jakby przed wejściem do sali coś jarała.
Matko, co za ludzie mnie uczyli.
Po
lekcji, rozmawiałem o tym z Akirą. On także miał ubaw z nawiedzonej
nauczycielki.
-Jakby
Tanabe to usłyszał, to by pewnie wstał, zaczął klaskać i wręczyłby jej Nobla w
dziedzinie głupoty - Akira podpierał się o ścianę ręką i pokładał się ze
śmiechu.
-Ah
- zakryłem twarz dłońmi, również się śmiejąc. W pewnym momencie w mojej głowie
powstała pewna nurtująca myśl, która się prosiła, by wyjść na światło dzienne.
- Aki, a co z wami? - zapytałem. - Z tobą i Tanabe - dopowiedziałem, widząc
jego pytającą minę.
-A
co ma być? - odpowiedział pytaniem na pytanie. - Ostatnio się trochę
posprzeczaliśmy, ale szybko sobie wszystko wyjaśniliśmy.
-I
dalej jesteście ze sobą?
-A
czemu mielibyśmy nie być?
-Ah,
no bo tak rzadko coś mówisz o Tanabe i myślałem, że może coś się stało między
wami - starałem się mu to jakoś wyjaśnić.
-Nic
się nie wydarzyło - uśmiechnął się. - Żaden z nas w ciąży nie jest.
Po
zajęciach poszedłem z Akirą na obiad. Lubiłem z nim jeść. Wszystkie moje troski
znikały przy nim i to było bardzo ciekawe zjawisko. Śmialiśmy się i wesoło
rozmawialiśmy. Mogłem przestać się zamartwiać codziennością.
Później
rozeszliśmy się do domów. Powoli zaczynała się zima i było naprawdę chłodno.
Okręciłem się szczelnie szalikiem wokół szyi i pozwoliłem myślą popłynąć
swobodnie swoim własnym torem. Nie zwracałem uwagi na nic i to był błąd. W
takich chwilach bezmyślnego myślenia, kiedy głowa zamiast logicznie ogarniać
otoczenie, błądzi gdzieś hen na zielonych łączkach, dzieją się różne rzeczy.
Nastąpiłem
nogą na zamarzniętą kałużę, chcąc sobie spokojnie przejść dalej. Zignorowałem zamarznięty
zbiorniczek wody i jak na zawołanie, straciłem równowagę. Starałem się ustać,
co niestety przychodziło mi bez skutecznie. Wymachiwałem dziwacznie rękoma i
ułożyłem wymyślnie nogi, zbliżając się ku płaskiej powierzchni, o którą zaraz
uderzyłem. Bardziej od pośladków, zabolała mnie jednak lewa kostka. Przekląłem
głośno, mając ochotę zabić kogokolwiek za miejsce położenia kałuży.
*
-Artysta
- westchnął Yuu, kręcąc głową, jednocześnie mnie przytrzymując i prowadząc do
samochodu. - Czasami brak mi na ciebie słów.
-To
wina tej kałuży - skwitowałem.
-Daj
ty spokój biednej kałuży. Skąd mogła wiedzieć, że będzie tam przechodziła taka
sierotka o imieniu Takanori z zupełnym brakiem koordynacji ruchowej.
Odszkodowania i tak ci nie wypłaci - władował mnie na siedzenie i dał mi moje
kule na kolana. Usiadł po stronie kierowcy, włączając silnik.
-No
to ją do sądu pozwę - powiedziałem, zapinając pas. Czarnowłosy roześmiał się na
moje słowa.
-Na
pewno znajdzie dobrego adwokata i stawi się na rozprawie - odpowiedział
sarkastycznie.
Resztę
drogi do mojego domu milczeliśmy. Yuu był trochę zły, że skręciłem sobie kostkę
i to dość niefortunnie. Ja i tak dalej obwiniałem kałużę.
Zaparkował
na podjeździe blisko drzwi. Nie chcąc już się męczyć z podtrzymywaniem, wziął
mnie na ręce i zaniósł do środka. Później wrócił jeszcze po mój plecak i kule.
-Dasz
radę wejść na górę? - zapytał troskliwie. Pomógł mi zdjąć kurtkę, poczym
odwiesił ją na wieszak. - Przyjadę jutro rano - poprawił moje włosy, które
opadły mi na twarz.
-Miałem
nadzieję, że zostaniesz - powiedziałem z nutą smutku w głosie. Popatrzył na
mnie chwilę, jakby badając wzrokiem wypowiedziane przeze mnie słowa. Westchnął
i pokręcił głową.
-Dzisiaj
nie mogę - odpowiedział. Czy mi się wydawało, czy głos mu zadrżał?
-W
porządku - mimo wszystko czułem się trochę nieswojo z tą odmową. Yuu zawsze się
zgadzał na wszystko i był na każde moje zawołanie. A teraz nagle dostałem
negatywną odpowiedź. Nie byłem do tego przyzwyczajony. - Umówiłeś się z kimś? -
miałem przecież prawo wiedzieć takie rzeczy. Był w końcu moim chłopakiem.
-Tak
- odparł z pewnym wahaniem, jakby zastanawiał się, co miałem na myśli przez
moje pytanie i jakiej odpowiedzi oczekiwałem oraz, jak mogłem takową odebrać. -
Z Yune - dodał, wiedząc, że zaraz zadałbym pytanie, z kim się umówił.
-Przepraszam,
że zawracam ci głowę - mruknąłem trochę zły z tego powodu, że spotykał się z
kolegą, a mnie chciał zostawić.
-Kocie
- westchnął na mój ton głosu. - Do jutra - wyszedł szybko, czym zbił mnie z
pantałyku. Nie przytulił mnie nawet, nie pocałował, nie wykonał żadnego czułego
gestu wobec mnie. Rzucił na odchodne jakieś do
jutra, czym mnie cholernie zdziwił. Nie zachowywał się jak on. Był szorstki
i zabolało mnie to.
W
podskokach ruszyłem do salonu, gdzie siedziała Tara. Zdenerwowała się, widząc,
że miałem gips na nodze. Wyjaśniłem jej pokrótce, w jaki sposób doszło do
całego zdarzenia. Później dostałem dodatkowy opiernicz od ojca, że nie uważam,
jak chodzę, ani nie myślę. Takie miałem wsparcie ze strony mojej wspaniałej
rodziny.
*
Jakimś
sposobem udało mi się namówić Yuu, by został na weekend. Musiałem go wręcz
błagać o to. W końcu się jednak zgodził.
-Yuu
- przyległem do jego boku, obejmując go w pasie - co się dzieje? - zapytałem.
-Hm?
- objął mnie ramieniem. - Co ma się dziać?
-Jesteś
jakiś nie swój - wtuliłem się w niego. - Martwisz mnie tym trochę - dodałem.
-Wydaje
ci się - odpowiedział.
-Yuu!
- podniosłem się na rękach. - Znowu to robisz! Ostatnio jak chciałem o tym
porozmawiać, to odpowiedziałeś dokładnie tak samo. Co się dzieje, hm?
-Mówię
ci, że nic. Zrozum to w końcu.
-Nie
jestem ślepy - warknąłem już zły. - Albo mi powiesz, albo...
-Albo?
- dobre pytanie. Nie wiedziałem, w jaki sposób mógłbym mu zagrozić.
-Nie
kochasz mnie? - podsunąłem nagle, co go widocznie zaskoczyło.
-Co
proszę? Taka, jak możesz tak mówić? - także się podniósł.
-Bo
ja się tak czuję - łzy stanęły mi w oczach, a głos zaczął drżeć. - Yuu, ja...
-Taka
- objął mnie czule - przepraszam, że tak to wszystko odbierasz.
-To
powiesz mi, co się dzieje? - wtuliłem się w niego, delikatnie muskając ustami
jego skórę.
-Nic
szczególnego - odpowiedział. - Po prostu... Ostatnio miałem małe problemy.
-Problemy?
- zamrugałem kilkakrotnie. - Kochanie, co się stało? - ująłem jego twarz w
dłonie. Przesunąłem kciukiem po jego policzku i pocałowałem go delikatnie w
usta.
-Taka,
to nic specjalnego - oddał pieszczotę, sunąc dłońmi pod moją koszulkę. - Mogę
ci zrekompensować moje zachowanie - powiedział mi na ucho. Złapał mnie za
biodra, zmuszając, żebym się położył.
-W
takim razie, czekam.
Mój
partner od razu przystąpił do działania. Zdjął ze mnie koszulkę, odrzucając ją
na bok i zaczął całować mój tors. Mruczałem cicho za każdym razem, kiedy
zahaczał o któryś z moich sutków. Wplątałem dłoń w jego ciemne kosmyki, a on
przyssał się do jednego z sutków. Jęknąłem głośno, zaciskając powieki. Yuu
wiedział, że była to najwrażliwsza część mojego ciała, dlatego nie przerywał,
dopóki nie powiedziałem, że zaczęło mnie to boleć. W końcu dał im spokój, sunąc
ustami niżej. Pogładziłem jego kark i odchyliłem głowę, czując, jak uciska
jedną ręką moje krocze. Sapnąłem, kiedy wzmocnił uścisk.
-Yuu
- jęknąłem, podczas gdy on ugniatał moje krocze. Momentalnie zalała mnie fala
gorąca, a oddech przyspieszył. Wsłuchiwał się w moje jęki, samemu się
podniecając.
Zsunął
ze mnie bokserki, a następnie swoje. Pocałował mnie kolejny raz, zahaczając
swoim na wpół stojącym prąciem o moje. Mruknął z zadowolenia i powtórzył tą
czynność. Jęknąłem kolejny raz, a on oparł mnie wygodnie o poduszki, rozsuwając
szeroko moje nogi, jednocześnie uważając na mój gips. Pocałował mnie, sięgając
do szafki nocnej i wyciągając z szuflady prezerwatywę. Rozpakował ją i założył
na swojego penisa i zaraz we mnie wszedł. Wypowiedziałem jego imię zdecydowanie
zbyt głośno. Mężczyzna poruszył biodrami, wchodząc we mnie głęboko. Powoli
wpadał w jeden rytm, pozwalając mi się przyzwyczaić. Po niedługim czasie,
przywykłem do jego obecności w sobie, a on przyspieszył. Automatycznie jęknąłem
i sapnąłem głośno. Yuu nie był jakoś skory do ukazywania emocji, co nie
napawało mnie radością. Czułem, że myślami był gdzieś indziej, nie tutaj ze
mną. Nie skupiał się na mnie wystarczająco, co tylko dało mi do zrozumienia, że
nie robił tego, bo naprawdę chciał. Zamiast samemu skupiać uwagę na stosunku,
zacząłem się zastanawiać, nad czym myślał i czym były te jego niby problemy.
Przestałem odczuwać jakąkolwiek przyjemność i poczułem, jak tracę wzwód.
Podniosłem się, obejmując go za szyję.
-Przestań
- powiedziałem. - To nie ma sensu.
-Taka,
co ty? - zatrzymał się zdziwiony. W końcu mieliśmy uprawiać seks, a ja mu
wyskakuję z tym, że ma przestać. - Jakie nie ma sensu?
-O
czym ty myślisz, hę? Bo na pewno nie o mnie, nie o tym, co jest tu i teraz -
wyszedł ze mnie, a ja go puściłem i opadłem na poduszki. - Źle się z tym czuję.
Westchnął
tylko i wstał, kierując się do łazienki. Przekręciłem się na bok i wypuściłem
głośno powietrze. Zbyt łatwo odpuścił. Myślałem, że będzie się ze mną spierał,
robił cokolwiek, by kontynuować stosunek. Zawiodłem się na nim cholernie i
poczułem silny ucisk. Co się z nim tak nagle stało?
Wrócił
do sypialni po kilku minutach. Położył się obok mnie, nawet mnie nie przytulił,
ani nic.
*
Rano
obudziłem się sam w łóżku. Yuu nie wyszedł jednak z domu, co dały mi do zrozumienia
jego spodnie wiszące na oparciu krzesła. Myślałem, że wyjdzie jeszcze zanim się
obudzę. Podniosłem się z łóżka i nałożyłem na siebie bokserki. Skacząc na
jednej nodze przemieściłem się do drzwi łazienki. Już miałem pukać, kiedy
doszło do mnie głośne przekleństwo. Nacisnąłem klamkę i uchyliłem drzwi,
zaglądając do środka. Yuu pochylał się nad umywalką.
-Wszystko
dobrze? - zapytałem, kuśtykając w jego stronę.
-Zaciąłem
się - odparł zły, przemywając wodą miejsce, gdzie przeciął sobie skórę. Westchnął,
patrząc w lustro, gdy po jego brodzie spłynęło kilka czerwonych kropelek. Starł
je palcem i schował maszynkę do golenia do swojej kosmetyczki. - Nie nadwyrężaj
nogi - powiedział, zerkając na mnie.
-I
tak jest w gipsie - odparłem, podskakując do umywalki. Wziąłem szczoteczkę i
pastę z zamiarem umycia zębów. Zerknąłem na Shiro, który zdjął swoją bieliznę i
przeciągnął się, wchodząc pod prysznic. Musiałem przyznać, że ostatnio przybrał
na masie. Zaczął ćwiczyć, a efekty tych treningów były widoczne. Przy nim, moje
ciało było wyjątkowo kruche i wiotkie.
Umyłem
zęby i ruszyłem do kąpieli. Nalałem sobie wody do wanny i zdjąłem bokserki.
Stanąłem przed ogromnym lustrem na ścianie i zacząłem patrzeć na swoje ciało.
Byłem drobny, blady i jakiś taki nijaki. Całość dopełniał jeszcze gips na
nodze, który utwierdzał mnie w przekonaniu, że byłem fajtłapą.
-Taka
- w odbiciu zauważyłem, jak Yuu położył mi swoją ciepłą i wilgotną dłoń na
ramieniu. Stanął za mną, przylegając do mnie swoim mokrym ciałem i objął mnie.
- Nad czym myślisz? - zapytał tuż obok mojego ucha. Spojrzał na nasze odbicie,
uśmiechając się lekko. Nagle zachowywał się jak zwykle. Jakby prysznic zmył z
niego tamto oschłe zachowanie.
-O
tym, że jestem łamagą - odparłem.
-Kotku,
nie jesteś - zaprzeczył czule. - Jesteś wspaniały.
-Spójrz
na to chuchro - nakazałem mu, patrząc dalej w swoje odbicie. - Jestem...
-Piękny
- przerwał mi. - Według mnie jesteś najpiękniejszą istotą, jaka mogła chodzić
po tej ziemi.
Poczułem
czerwień ogarniającą moje policzki. Yuu zaśmiał się, całując mnie w policzek i
przenosząc do wanny. Położył mnie w niej, uważając na mój gips, który został
wyżej na krawędzi wanny.
-Nie
- pokręciłem głową. Yuu zaśmiał się, całując mnie delikatnie w usta. - Byłeś
zły - stwierdziłem.
-Przeszło
mi - odparł.
*
Yuu
szybko poruszał biodrami, wchodząc we mnie głębiej. Obaj byliśmy podnieceni do
granic możliwości i tylko orgazmu brakowało nam do szczęścia. Rozchylał szeroko
moje nogi, trzymając je pod kolanami. Tym razem czułem się lepiej podczas
stosunku. Yuu był bardziej czuły i pojękiwał co jakiś czas. Całował mnie też co
chwilę i to bardzo namiętnie. Wręcz tryskała ze mnie chęć do współżycia.
-Ah
- jęknąłem cieniutko. - Tam! - potwierdziłem mu, że wchodził we mnie pod
odpowiednim kątem i dotarł do mojej prostaty. Zgryzłem wargi i złapałem rękoma
za poduszki, które były za mną. Przyspieszył gwałtownie, doprowadzając mnie do
szaleństwa. Czułem, że zaraz dojdę.
-Taka-chan
- mój partner zwolnił, przez co jęknąłem niezadowolony. - Kotku...
-Jeszcze
- puściłem poduszki i wyciągnąłem ręce w stronę jego ramion. Pochylił się, a ja
go objąłem - Yuu, błagam - powoli zaczął przyspieszać, a z moich ust wydostało
się przeciągłe jęknięcie. Odchyliłem głowę, wplątując dłoń we włosy Shiro.
Masowałem jego kark i plecy, by usłyszeć jego podniecające pomruki. W końcu na
nowo znalazł punkt g. Wbiłem mu palce w plecy, tłumiąc przeciągły jęk. Zacząłem
poruszać biodrami, chcąc samemu się na niego nabić. Zaraz potem doszliśmy prawie
jednocześnie. Opadłem leniwie na poduszki, regulując oddech. Yuu wyszedł ze
mnie i położył się miedzy moimi nogami na moim brzuchu, dysząc ciężko.
Wplątałem dłoń w jego ciemne kosmyki, uśmiechając się. Tego mi było trzeba.
*
-Taka
i co ja teraz zrobię? - westchnął Kaolu, patrząc na moją nogę w gipsie. -
Kochaniutki, to było robione na ciebie - wskazał manekina, na którym wisiał
gotowy strój. Pokręcił głową i pomasował sobie skronie, zamykając oczy i
zastanawiając się, co zrobić w takiej sytuacji.
-A może
bym siedział podczas sesji? - zaproponowałem. Mężczyzna spojrzał na mnie,
starając się przyswoić moje słowa. Następnie zerknął na Yuu, który trzymał mnie
pod bokiem.
-Ty
- wskazał palcem na Shiroyamę, który zrobił zdziwioną minę. - I ty - wskazał na
mnie. - Będziecie we dwóch.
-Co?
- Yuu widocznie nie nadążał. Ja zresztą też nie ogarniałem, o co chodziło
Asanumie. - Nie ma mowy. Nie wrobicie mnie w żadne zdjęcia.
-Nie
ma odwrotu - oznajmił stylista, ignorując protest Yuu i odwracając się do nas
tyłem. Pochylił się nad swoim biurkiem, szukając czegoś i olewając nas już po
całości.
-Jeszcze
czego - Shiro zazgrzytał zębami. - Mam już wystarczająco swoich spraw.
-Yuu,
spokojnie - położyłem mu dłoń na policzku. - Kao, a nie możemy odwołać tej
sesji? - zwróciłem się do stylisty.
-Nie
- odparł szybko. - Nie wykręcicie się już.
-Słuchaj
no - Yuu prawie mnie puścił ze złości. - Nie biorę w tym udziału, rozumiesz?
Taka też nie może.
-Już...
-Bez
dyskusji - warknął Shiro. - Chodź kotku - zwrócił się do mnie. Spojrzałem na
zszokowanego Kaolu. Trochę szkoda mi się go zrobiło, ale w moim obecnym stanie,
mogłem zapomnieć o sesjach.
*
Yuu
od dłuższego czasu nie odbierał telefonu. Mówił, że przyjedzie po mnie, a tu
nagle go nie ma. Zawsze był przed czasem i wychodził po mnie. Zdenerwowany,
spróbowałem po raz enty się do niego dodzwonić. Wybrałem numer i wsłuchiwałem
się w dźwięk sygnału.
-Nagraj...
Rozłączyłem
się zły, prawie rzucając telefonem o ścianę.
*
[Aoi]
Kouyou
zmierzył mnie uważnym spojrzeniem. Usiadł obok mnie i złapał mnie za rękę.
-To
rzeczywiście masz problem - powiedział cicho.
-Słuchaj,
jesteś jedyną osobą, która mi może pomóc - odwróciłem się w jego stronę. Miałem
nadzieję na wsparcie z jego strony. - Kou, wiesz o wszystkim i teraz potrzebuję
cię jak nigdy w życiu - przemawiała przeze mnie jawna desperacja. Byłem w
stanie go prosić o coś, czego normalnie bym mu nie zaproponował. - Proszę,
zajmij się Taką, jak mnie nie będzie.
Momentalnie
odsunął się ode mnie, otwierając szeroko oczy. Spodziewałem się takiej reakcji
z jego strony. Zaskoczyłem go swoją prośbą i byłem tego świadomy.
-Yuu,
mogę zrobić wszystko, co nie jest z nim związane - odparł chłodno. Nie lubił
Takanoriego i nigdy tego przede mną nie ukrywał.
-Kou,
tylko tobie na tyle ufam...
-Yuu,
nie! - wstał zdenerwowany. - Nie rozumiesz? Wszystko prócz niego.
-Proszę
cię - głos mi zadrżał. - Kou, nie odmówisz mi - oznajmiłem, również wstając i podchodząc
do niego. Chłopak zaciskał wąsko powieki. - Przecież mnie kochasz - objąłem go.
Wiedziałem, że postępowałem wobec niego nie fair. Był moim przyjacielem, a ja
wykorzystywałem wobec niego jego największą słabość. Uczucie do mnie. - Ten
jeden raz, Kou - powiedziałem mu do ucha. Pogładziłem go po karku i
przycisnąłem go mocniej do siebie. - Proszę, zgódź się.
-Zrobię
to - mruknął cicho. - Ten jedyny raz, rozumiesz?
-Kouyou!
- niemal krzyknąłem uradowany. - Dziękuję ci. Zrobię, co tylko zechcesz - puściłem
go, szczerząc się od ucha do ucha. - Mam wobec ciebie dług.
-Możesz
go już spłacić - powiedział, kładąc dłonie na moich policzkach przysuwając
twarz do mojej. Delikatnie musnął moje wargi swoimi, by po chwili pocałować
mnie czule. Z szoku nie zamknąłem nawet oczu. Nagle poczułem słony smak w usta.
Po policzkach Kou spływały łzy.
-Uru
- powiedziałem, kiedy odsunął się ode mnie delikatnie. Ciągle byłem w szoku.
-Przepraszam
- szepnął.
-Jesteśmy
kwita - objąłem go, gładząc po plecach.
-Yuu,
tylko wróć do niego - powiedział. - Nie daj sobie nic zrobić.
----
Zaskoczeni końcówką? xD
Do następnego rozdziałuu~! ;3
Oho!
OdpowiedzUsuńOd samego początku nie było kryzysów, więc czuję, że teraz właśnie przyszedł na niego czas... Szczerze mówiąc to nie wiem co powiedzieć. Zaskoczyłaś mnie i totalnie się tego nie spodziewałam. Mam nadzieję, że nie zrobisz krzywdy Yuu i że on nie zrobi czegoś głupiego! Chociaż... Patrząc na jego przeszłość to się boję, że to na pewno nic mądrego nie będzie. No i ten pocałunek... Kurczę. Nie wiem. Dziwnie się czuję, przeżywam jakoś wyjątkowo...
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
/Kasumi.
To było świetne, tylko zastanawiam się co się dzieje Z Yuu *błagam nie zabija go*
OdpowiedzUsuńTakie zwroty akcji jak w snk! xD
OdpowiedzUsuńBardzo mnie ciekawi, co zamierza zrobić Yuu. Zachowuje się bardzo... tajemniczo... mogę się tylko domyślać, ale cokolwiek napiszesz, z pewnością nas to zaskoczy, soł czekam niecierpliwie na ciąg dalszy.
Końcówka bardzo mi się podobała. Aoi zachował się odrobinę perfidnie, ale Kouyou, zdolna bestia, wykorzystał sytuację, jestem z niego dumna!
Ale że co ma się coś złego stać Yuu..zachowaywal sie oschle dla Taki nieladnie czekam na heatnig...oraz na jesli sie odrodze
OdpowiedzUsuńCzuje niedosyt Migdałowego serca!!! I proszę jeszcze o Jeśli się odrodzę...
OdpowiedzUsuńwidzę, że zaczyna się znowu dużo dziać. ^^ co ten Yuu kombinuje? strasznie mnie zaciekawiłaś. mam nadzieję, że nie zostawi Taki tak bez słowa i liczę, że wróci szybko cały i zdrowy. ^^ czekam z niecierpliwością na dalszy rozwój zdarzeń :)
OdpowiedzUsuńWitam Twojego bloga odkryłam kilka dni temu i muszę powiedzieć,że jestem w głębokim szoku oczywiście pozytywnym. Piszesz bardzo dobrze a twoje opowiadania są po prostu super.
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńdlaczego Yuu tak się zachował, i co się dzieje czemu Kou ma się zaopiekować Taką...
Dużo weny życzę...
Pozdrawiam serdecznie Basia
Pierdzielisz.. ja zaraz nie wytrzymie
OdpowiedzUsuńO kurde, to mnie zaskoczyłaś do granic. W co się Aoi wplątał?! :O
OdpowiedzUsuńLecę czytać dalej - na raty, bo już późno ale no... Trzeba się dowiedzieć co się dzieje! :D