Migdałowe serce II 11

O tym, jak skręciłem kostkę i o nagłej zmianie zachowania



Yuu zamknął drzwi i odwrócił się z uśmiechem w moją stronę. Już wiedziałem, co się zapowiadało.
-To co? - podszedł do mnie powoli, kładąc mi dłonie na biodrach. - Scrable?
Roześmiałem się, a Yuu wraz ze mną, poczym mnie objął. Nie powiem, umiał poprawiać humor i cudownie mu to zawsze wychodziło.
-Taka gra wstępna? - zarzuciłem mu ręce na ramiona, wtulając się w niego. - Zostań tak ze mną - poprosiłem. Naprawdę chciałem, by mnie tak jeszcze trzymał w uścisku. - Zmęczony jestem - zamknąłem oczy. Mogłem tak teraz odpłynąć w jego ramionach.
Podniósł mnie lekko i przeniósł do sypialni. Położył mnie na łóżku i zdjął ze mnie ubrania, poczym przykrył mnie kołdrą. Ułożył się obok mnie, przytulając mnie do siebie.
-Jaki ty jesteś troskliwy - powiedziałem mu na ucho.
-Jak zawsze - uśmiechnął się, całując mnie czule. - Ale serio pograłbym w Scrable.

*

Przerabialiśmy na wdż materiał związany z homoseksualistami oraz homofobią. Musiałem przyznać, że to była jedna z zabawniejszych lekcji. Mogłem się o sobie dowiedzieć dość sporo rzeczy, o których sam pojęcia nie miałem. W międzyczasie pisałem do Yuu smsy, cytując belferkę, która mówiła, jakby przed wejściem do sali coś jarała. Matko, co za ludzie mnie uczyli.
Po lekcji, rozmawiałem o tym z Akirą. On także miał ubaw z nawiedzonej nauczycielki.
-Jakby Tanabe to usłyszał, to by pewnie wstał, zaczął klaskać i wręczyłby jej Nobla w dziedzinie głupoty - Akira podpierał się o ścianę ręką i pokładał się ze śmiechu.
-Ah - zakryłem twarz dłońmi, również się śmiejąc. W pewnym momencie w mojej głowie powstała pewna nurtująca myśl, która się prosiła, by wyjść na światło dzienne. - Aki, a co z wami? - zapytałem. - Z tobą i Tanabe - dopowiedziałem, widząc jego pytającą minę.
-A co ma być? - odpowiedział pytaniem na pytanie. - Ostatnio się trochę posprzeczaliśmy, ale szybko sobie wszystko wyjaśniliśmy.
-I dalej jesteście ze sobą?
-A czemu mielibyśmy nie być?
-Ah, no bo tak rzadko coś mówisz o Tanabe i myślałem, że może coś się stało między wami - starałem się mu to jakoś wyjaśnić.
-Nic się nie wydarzyło - uśmiechnął się. - Żaden z nas w ciąży nie jest.
Po zajęciach poszedłem z Akirą na obiad. Lubiłem z nim jeść. Wszystkie moje troski znikały przy nim i to było bardzo ciekawe zjawisko. Śmialiśmy się i wesoło rozmawialiśmy. Mogłem przestać się zamartwiać codziennością.
Później rozeszliśmy się do domów. Powoli zaczynała się zima i było naprawdę chłodno. Okręciłem się szczelnie szalikiem wokół szyi i pozwoliłem myślą popłynąć swobodnie swoim własnym torem. Nie zwracałem uwagi na nic i to był błąd. W takich chwilach bezmyślnego myślenia, kiedy głowa zamiast logicznie ogarniać otoczenie, błądzi gdzieś hen na zielonych łączkach, dzieją się różne rzeczy.
Nastąpiłem nogą na zamarzniętą kałużę, chcąc sobie spokojnie przejść dalej. Zignorowałem zamarznięty zbiorniczek wody i jak na zawołanie, straciłem równowagę. Starałem się ustać, co niestety przychodziło mi bez skutecznie. Wymachiwałem dziwacznie rękoma i ułożyłem wymyślnie nogi, zbliżając się ku płaskiej powierzchni, o którą zaraz uderzyłem. Bardziej od pośladków, zabolała mnie jednak lewa kostka. Przekląłem głośno, mając ochotę zabić kogokolwiek za miejsce położenia kałuży.

*

-Artysta - westchnął Yuu, kręcąc głową, jednocześnie mnie przytrzymując i prowadząc do samochodu. - Czasami brak mi na ciebie słów.
-To wina tej kałuży - skwitowałem.
-Daj ty spokój biednej kałuży. Skąd mogła wiedzieć, że będzie tam przechodziła taka sierotka o imieniu Takanori z zupełnym brakiem koordynacji ruchowej. Odszkodowania i tak ci nie wypłaci - władował mnie na siedzenie i dał mi moje kule na kolana. Usiadł po stronie kierowcy, włączając silnik.
-No to ją do sądu pozwę - powiedziałem, zapinając pas. Czarnowłosy roześmiał się na moje słowa.
-Na pewno znajdzie dobrego adwokata i stawi się na rozprawie - odpowiedział sarkastycznie.
Resztę drogi do mojego domu milczeliśmy. Yuu był trochę zły, że skręciłem sobie kostkę i to dość niefortunnie. Ja i tak dalej obwiniałem kałużę.
Zaparkował na podjeździe blisko drzwi. Nie chcąc już się męczyć z podtrzymywaniem, wziął mnie na ręce i zaniósł do środka. Później wrócił jeszcze po mój plecak i kule.
-Dasz radę wejść na górę? - zapytał troskliwie. Pomógł mi zdjąć kurtkę, poczym odwiesił ją na wieszak. - Przyjadę jutro rano - poprawił moje włosy, które opadły mi na twarz.
-Miałem nadzieję, że zostaniesz - powiedziałem z nutą smutku w głosie. Popatrzył na mnie chwilę, jakby badając wzrokiem wypowiedziane przeze mnie słowa. Westchnął i pokręcił głową.
-Dzisiaj nie mogę - odpowiedział. Czy mi się wydawało, czy głos mu zadrżał?
-W porządku - mimo wszystko czułem się trochę nieswojo z tą odmową. Yuu zawsze się zgadzał na wszystko i był na każde moje zawołanie. A teraz nagle dostałem negatywną odpowiedź. Nie byłem do tego przyzwyczajony. - Umówiłeś się z kimś? - miałem przecież prawo wiedzieć takie rzeczy. Był w końcu moim chłopakiem.
-Tak - odparł z pewnym wahaniem, jakby zastanawiał się, co miałem na myśli przez moje pytanie i jakiej odpowiedzi oczekiwałem oraz, jak mogłem takową odebrać. - Z Yune - dodał, wiedząc, że zaraz zadałbym pytanie, z kim się umówił.
-Przepraszam, że zawracam ci głowę - mruknąłem trochę zły z tego powodu, że spotykał się z kolegą, a mnie chciał zostawić.
-Kocie - westchnął na mój ton głosu. - Do jutra - wyszedł szybko, czym zbił mnie z pantałyku. Nie przytulił mnie nawet, nie pocałował, nie wykonał żadnego czułego gestu wobec mnie. Rzucił na odchodne jakieś do jutra, czym mnie cholernie zdziwił. Nie zachowywał się jak on. Był szorstki i zabolało mnie to.
W podskokach ruszyłem do salonu, gdzie siedziała Tara. Zdenerwowała się, widząc, że miałem gips na nodze. Wyjaśniłem jej pokrótce, w jaki sposób doszło do całego zdarzenia. Później dostałem dodatkowy opiernicz od ojca, że nie uważam, jak chodzę, ani nie myślę. Takie miałem wsparcie ze strony mojej wspaniałej rodziny.

*

Jakimś sposobem udało mi się namówić Yuu, by został na weekend. Musiałem go wręcz błagać o to. W końcu się jednak zgodził.
-Yuu - przyległem do jego boku, obejmując go w pasie - co się dzieje? - zapytałem.
-Hm? - objął mnie ramieniem. - Co ma się dziać?
-Jesteś jakiś nie swój - wtuliłem się w niego. - Martwisz mnie tym trochę - dodałem.
-Wydaje ci się - odpowiedział.
-Yuu! - podniosłem się na rękach. - Znowu to robisz! Ostatnio jak chciałem o tym porozmawiać, to odpowiedziałeś dokładnie tak samo. Co się dzieje, hm?
-Mówię ci, że nic. Zrozum to w końcu.
-Nie jestem ślepy - warknąłem już zły. - Albo mi powiesz, albo...
-Albo? - dobre pytanie. Nie wiedziałem, w jaki sposób mógłbym mu zagrozić.
-Nie kochasz mnie? - podsunąłem nagle, co go widocznie zaskoczyło.
-Co proszę? Taka, jak możesz tak mówić? - także się podniósł.
-Bo ja się tak czuję - łzy stanęły mi w oczach, a głos zaczął drżeć. - Yuu, ja...
-Taka - objął mnie czule - przepraszam, że tak to wszystko odbierasz.
-To powiesz mi, co się dzieje? - wtuliłem się w niego, delikatnie muskając ustami jego skórę.
-Nic szczególnego - odpowiedział. - Po prostu... Ostatnio miałem małe problemy.
-Problemy? - zamrugałem kilkakrotnie. - Kochanie, co się stało? - ująłem jego twarz w dłonie. Przesunąłem kciukiem po jego policzku i pocałowałem go delikatnie w usta.
-Taka, to nic specjalnego - oddał pieszczotę, sunąc dłońmi pod moją koszulkę. - Mogę ci zrekompensować moje zachowanie - powiedział mi na ucho. Złapał mnie za biodra, zmuszając, żebym się położył.
-W takim razie, czekam.
Mój partner od razu przystąpił do działania. Zdjął ze mnie koszulkę, odrzucając ją na bok i zaczął całować mój tors. Mruczałem cicho za każdym razem, kiedy zahaczał o któryś z moich sutków. Wplątałem dłoń w jego ciemne kosmyki, a on przyssał się do jednego z sutków. Jęknąłem głośno, zaciskając powieki. Yuu wiedział, że była to najwrażliwsza część mojego ciała, dlatego nie przerywał, dopóki nie powiedziałem, że zaczęło mnie to boleć. W końcu dał im spokój, sunąc ustami niżej. Pogładziłem jego kark i odchyliłem głowę, czując, jak uciska jedną ręką moje krocze. Sapnąłem, kiedy wzmocnił uścisk.
-Yuu - jęknąłem, podczas gdy on ugniatał moje krocze. Momentalnie zalała mnie fala gorąca, a oddech przyspieszył. Wsłuchiwał się w moje jęki, samemu się podniecając.
Zsunął ze mnie bokserki, a następnie swoje. Pocałował mnie kolejny raz, zahaczając swoim na wpół stojącym prąciem o moje. Mruknął z zadowolenia i powtórzył tą czynność. Jęknąłem kolejny raz, a on oparł mnie wygodnie o poduszki, rozsuwając szeroko moje nogi, jednocześnie uważając na mój gips. Pocałował mnie, sięgając do szafki nocnej i wyciągając z szuflady prezerwatywę. Rozpakował ją i założył na swojego penisa i zaraz we mnie wszedł. Wypowiedziałem jego imię zdecydowanie zbyt głośno. Mężczyzna poruszył biodrami, wchodząc we mnie głęboko. Powoli wpadał w jeden rytm, pozwalając mi się przyzwyczaić. Po niedługim czasie, przywykłem do jego obecności w sobie, a on przyspieszył. Automatycznie jęknąłem i sapnąłem głośno. Yuu nie był jakoś skory do ukazywania emocji, co nie napawało mnie radością. Czułem, że myślami był gdzieś indziej, nie tutaj ze mną. Nie skupiał się na mnie wystarczająco, co tylko dało mi do zrozumienia, że nie robił tego, bo naprawdę chciał. Zamiast samemu skupiać uwagę na stosunku, zacząłem się zastanawiać, nad czym myślał i czym były te jego niby problemy. Przestałem odczuwać jakąkolwiek przyjemność i poczułem, jak tracę wzwód. Podniosłem się, obejmując go za szyję.
-Przestań - powiedziałem. - To nie ma sensu.
-Taka, co ty? - zatrzymał się zdziwiony. W końcu mieliśmy uprawiać seks, a ja mu wyskakuję z tym, że ma przestać. - Jakie nie ma sensu?
-O czym ty myślisz, hę? Bo na pewno nie o mnie, nie o tym, co jest tu i teraz - wyszedł ze mnie, a ja go puściłem i opadłem na poduszki. - Źle się z tym czuję.
Westchnął tylko i wstał, kierując się do łazienki. Przekręciłem się na bok i wypuściłem głośno powietrze. Zbyt łatwo odpuścił. Myślałem, że będzie się ze mną spierał, robił cokolwiek, by kontynuować stosunek. Zawiodłem się na nim cholernie i poczułem silny ucisk. Co się z nim tak nagle stało?
Wrócił do sypialni po kilku minutach. Położył się obok mnie, nawet mnie nie przytulił, ani nic.

*

Rano obudziłem się sam w łóżku. Yuu nie wyszedł jednak z domu, co dały mi do zrozumienia jego spodnie wiszące na oparciu krzesła. Myślałem, że wyjdzie jeszcze zanim się obudzę. Podniosłem się z łóżka i nałożyłem na siebie bokserki. Skacząc na jednej nodze przemieściłem się do drzwi łazienki. Już miałem pukać, kiedy doszło do mnie głośne przekleństwo. Nacisnąłem klamkę i uchyliłem drzwi, zaglądając do środka. Yuu pochylał się nad umywalką.
-Wszystko dobrze? - zapytałem, kuśtykając w jego stronę.
-Zaciąłem się - odparł zły, przemywając wodą miejsce, gdzie przeciął sobie skórę. Westchnął, patrząc w lustro, gdy po jego brodzie spłynęło kilka czerwonych kropelek. Starł je palcem i schował maszynkę do golenia do swojej kosmetyczki. - Nie nadwyrężaj nogi - powiedział, zerkając na mnie.
-I tak jest w gipsie - odparłem, podskakując do umywalki. Wziąłem szczoteczkę i pastę z zamiarem umycia zębów. Zerknąłem na Shiro, który zdjął swoją bieliznę i przeciągnął się, wchodząc pod prysznic. Musiałem przyznać, że ostatnio przybrał na masie. Zaczął ćwiczyć, a efekty tych treningów były widoczne. Przy nim, moje ciało było wyjątkowo kruche i wiotkie.
Umyłem zęby i ruszyłem do kąpieli. Nalałem sobie wody do wanny i zdjąłem bokserki. Stanąłem przed ogromnym lustrem na ścianie i zacząłem patrzeć na swoje ciało. Byłem drobny, blady i jakiś taki nijaki. Całość dopełniał jeszcze gips na nodze, który utwierdzał mnie w przekonaniu, że byłem fajtłapą.
-Taka - w odbiciu zauważyłem, jak Yuu położył mi swoją ciepłą i wilgotną dłoń na ramieniu. Stanął za mną, przylegając do mnie swoim mokrym ciałem i objął mnie. - Nad czym myślisz? - zapytał tuż obok mojego ucha. Spojrzał na nasze odbicie, uśmiechając się lekko. Nagle zachowywał się jak zwykle. Jakby prysznic zmył z niego tamto oschłe zachowanie.
-O tym, że jestem łamagą - odparłem.
-Kotku, nie jesteś - zaprzeczył czule. - Jesteś wspaniały.
-Spójrz na to chuchro - nakazałem mu, patrząc dalej w swoje odbicie. - Jestem...
-Piękny - przerwał mi. - Według mnie jesteś najpiękniejszą istotą, jaka mogła chodzić po tej ziemi.
Poczułem czerwień ogarniającą moje policzki. Yuu zaśmiał się, całując mnie w policzek i przenosząc do wanny. Położył mnie w niej, uważając na mój gips, który został wyżej na krawędzi wanny.
-Nie - pokręciłem głową. Yuu zaśmiał się, całując mnie delikatnie w usta. - Byłeś zły - stwierdziłem.
-Przeszło mi - odparł.

*

Yuu szybko poruszał biodrami, wchodząc we mnie głębiej. Obaj byliśmy podnieceni do granic możliwości i tylko orgazmu brakowało nam do szczęścia. Rozchylał szeroko moje nogi, trzymając je pod kolanami. Tym razem czułem się lepiej podczas stosunku. Yuu był bardziej czuły i pojękiwał co jakiś czas. Całował mnie też co chwilę i to bardzo namiętnie. Wręcz tryskała ze mnie chęć do współżycia.
-Ah - jęknąłem cieniutko. - Tam! - potwierdziłem mu, że wchodził we mnie pod odpowiednim kątem i dotarł do mojej prostaty. Zgryzłem wargi i złapałem rękoma za poduszki, które były za mną. Przyspieszył gwałtownie, doprowadzając mnie do szaleństwa. Czułem, że zaraz dojdę.
-Taka-chan - mój partner zwolnił, przez co jęknąłem niezadowolony. - Kotku...
-Jeszcze - puściłem poduszki i wyciągnąłem ręce w stronę jego ramion. Pochylił się, a ja go objąłem - Yuu, błagam - powoli zaczął przyspieszać, a z moich ust wydostało się przeciągłe jęknięcie. Odchyliłem głowę, wplątując dłoń we włosy Shiro. Masowałem jego kark i plecy, by usłyszeć jego podniecające pomruki. W końcu na nowo znalazł punkt g. Wbiłem mu palce w plecy, tłumiąc przeciągły jęk. Zacząłem poruszać biodrami, chcąc samemu się na niego nabić. Zaraz potem doszliśmy prawie jednocześnie. Opadłem leniwie na poduszki, regulując oddech. Yuu wyszedł ze mnie i położył się miedzy moimi nogami na moim brzuchu, dysząc ciężko. Wplątałem dłoń w jego ciemne kosmyki, uśmiechając się. Tego mi było trzeba.

*

-Taka i co ja teraz zrobię? - westchnął Kaolu, patrząc na moją nogę w gipsie. - Kochaniutki, to było robione na ciebie - wskazał manekina, na którym wisiał gotowy strój. Pokręcił głową i pomasował sobie skronie, zamykając oczy i zastanawiając się, co zrobić w takiej sytuacji.
-A może bym siedział podczas sesji? - zaproponowałem. Mężczyzna spojrzał na mnie, starając się przyswoić moje słowa. Następnie zerknął na Yuu, który trzymał mnie pod bokiem.
-Ty - wskazał palcem na Shiroyamę, który zrobił zdziwioną minę. - I ty - wskazał na mnie. - Będziecie we dwóch.
-Co? - Yuu widocznie nie nadążał. Ja zresztą też nie ogarniałem, o co chodziło Asanumie. - Nie ma mowy. Nie wrobicie mnie w żadne zdjęcia.
-Nie ma odwrotu - oznajmił stylista, ignorując protest Yuu i odwracając się do nas tyłem. Pochylił się nad swoim biurkiem, szukając czegoś i olewając nas już po całości.
-Jeszcze czego - Shiro zazgrzytał zębami. - Mam już wystarczająco swoich spraw.
-Yuu, spokojnie - położyłem mu dłoń na policzku. - Kao, a nie możemy odwołać tej sesji? - zwróciłem się do stylisty.
-Nie - odparł szybko. - Nie wykręcicie się już.
-Słuchaj no - Yuu prawie mnie puścił ze złości. - Nie biorę w tym udziału, rozumiesz? Taka też nie może.
-Już...
-Bez dyskusji - warknął Shiro. - Chodź kotku - zwrócił się do mnie. Spojrzałem na zszokowanego Kaolu. Trochę szkoda mi się go zrobiło, ale w moim obecnym stanie, mogłem zapomnieć o sesjach.

*

Yuu od dłuższego czasu nie odbierał telefonu. Mówił, że przyjedzie po mnie, a tu nagle go nie ma. Zawsze był przed czasem i wychodził po mnie. Zdenerwowany, spróbowałem po raz enty się do niego dodzwonić. Wybrałem numer i wsłuchiwałem się w dźwięk sygnału.
-Nagraj...
Rozłączyłem się zły, prawie rzucając telefonem o ścianę.

*

[Aoi]

Kouyou zmierzył mnie uważnym spojrzeniem. Usiadł obok mnie i złapał mnie za rękę.
-To rzeczywiście masz problem - powiedział cicho.
-Słuchaj, jesteś jedyną osobą, która mi może pomóc - odwróciłem się w jego stronę. Miałem nadzieję na wsparcie z jego strony. - Kou, wiesz o wszystkim i teraz potrzebuję cię jak nigdy w życiu - przemawiała przeze mnie jawna desperacja. Byłem w stanie go prosić o coś, czego normalnie bym mu nie zaproponował. - Proszę, zajmij się Taką, jak mnie nie będzie.
Momentalnie odsunął się ode mnie, otwierając szeroko oczy. Spodziewałem się takiej reakcji z jego strony. Zaskoczyłem go swoją prośbą i byłem tego świadomy.
-Yuu, mogę zrobić wszystko, co nie jest z nim związane - odparł chłodno. Nie lubił Takanoriego i nigdy tego przede mną nie ukrywał.
-Kou, tylko tobie na tyle ufam...
-Yuu, nie! - wstał zdenerwowany. - Nie rozumiesz? Wszystko prócz niego.
-Proszę cię - głos mi zadrżał. - Kou, nie odmówisz mi - oznajmiłem, również wstając i podchodząc do niego. Chłopak zaciskał wąsko powieki. - Przecież mnie kochasz - objąłem go. Wiedziałem, że postępowałem wobec niego nie fair. Był moim przyjacielem, a ja wykorzystywałem wobec niego jego największą słabość. Uczucie do mnie. - Ten jeden raz, Kou - powiedziałem mu do ucha. Pogładziłem go po karku i przycisnąłem go mocniej do siebie. - Proszę, zgódź się.
-Zrobię to - mruknął cicho. - Ten jedyny raz, rozumiesz?
-Kouyou! - niemal krzyknąłem uradowany. - Dziękuję ci. Zrobię, co tylko zechcesz - puściłem go, szczerząc się od ucha do ucha. - Mam wobec ciebie dług.
-Możesz go już spłacić - powiedział, kładąc dłonie na moich policzkach przysuwając twarz do mojej. Delikatnie musnął moje wargi swoimi, by po chwili pocałować mnie czule. Z szoku nie zamknąłem nawet oczu. Nagle poczułem słony smak w usta. Po policzkach Kou spływały łzy.
-Uru - powiedziałem, kiedy odsunął się ode mnie delikatnie. Ciągle byłem w szoku.
-Przepraszam - szepnął.
-Jesteśmy kwita - objąłem go, gładząc po plecach.
-Yuu, tylko wróć do niego - powiedział. - Nie daj sobie nic zrobić.

----

 Zaskoczeni końcówką? xD


Do następnego rozdziałuu~! ;3

Komentarze

  1. Od samego początku nie było kryzysów, więc czuję, że teraz właśnie przyszedł na niego czas... Szczerze mówiąc to nie wiem co powiedzieć. Zaskoczyłaś mnie i totalnie się tego nie spodziewałam. Mam nadzieję, że nie zrobisz krzywdy Yuu i że on nie zrobi czegoś głupiego! Chociaż... Patrząc na jego przeszłość to się boję, że to na pewno nic mądrego nie będzie. No i ten pocałunek... Kurczę. Nie wiem. Dziwnie się czuję, przeżywam jakoś wyjątkowo...

    Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.

    /Kasumi.

    OdpowiedzUsuń
  2. To było świetne, tylko zastanawiam się co się dzieje Z Yuu *błagam nie zabija go*

    OdpowiedzUsuń
  3. Takie zwroty akcji jak w snk! xD
    Bardzo mnie ciekawi, co zamierza zrobić Yuu. Zachowuje się bardzo... tajemniczo... mogę się tylko domyślać, ale cokolwiek napiszesz, z pewnością nas to zaskoczy, soł czekam niecierpliwie na ciąg dalszy.
    Końcówka bardzo mi się podobała. Aoi zachował się odrobinę perfidnie, ale Kouyou, zdolna bestia, wykorzystał sytuację, jestem z niego dumna!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale że co ma się coś złego stać Yuu..zachowaywal sie oschle dla Taki nieladnie czekam na heatnig...oraz na jesli sie odrodze

    OdpowiedzUsuń
  5. Czuje niedosyt Migdałowego serca!!! I proszę jeszcze o Jeśli się odrodzę...

    OdpowiedzUsuń
  6. widzę, że zaczyna się znowu dużo dziać. ^^ co ten Yuu kombinuje? strasznie mnie zaciekawiłaś. mam nadzieję, że nie zostawi Taki tak bez słowa i liczę, że wróci szybko cały i zdrowy. ^^ czekam z niecierpliwością na dalszy rozwój zdarzeń :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam Twojego bloga odkryłam kilka dni temu i muszę powiedzieć,że jestem w głębokim szoku oczywiście pozytywnym. Piszesz bardzo dobrze a twoje opowiadania są po prostu super.

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej,
    dlaczego Yuu tak się zachował, i co się dzieje czemu Kou ma się zaopiekować Taką...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  9. Pierdzielisz.. ja zaraz nie wytrzymie

    OdpowiedzUsuń
  10. O kurde, to mnie zaskoczyłaś do granic. W co się Aoi wplątał?! :O
    Lecę czytać dalej - na raty, bo już późno ale no... Trzeba się dowiedzieć co się dzieje! :D

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

DZIĘKUJĘ

Popularne posty