Ja do ciebie 01 (minipartówka)

Różowata łuna światła powoli zaczęła pojawiać się na horyzoncie. Ptaki rozpoczynały swój codzienny koncert, a nocne zwierzęta chowały się w swoich kryjówkach, czekając aż minie dzień i by ponownie mogły z nich wyjść. Yuu już od dłuższego czasu nie mógł spać i po prostu siedział na parapecie, obserwując krajobraz, jaki rozchodził się z jego okna. Po kilku minutach niezbyt chętnie zwlókł się ze swojego siedziska i podreptał do kuchni, by zrobić sobie kawy. Niedługo później wrócił na parapet i sącząc napój, wpatrywał się w powoli rozjaśniające się niebo, które zaczęło przybierać bladoniebieskiego odcieniu.
Po godzinie siódmej do jego pokoju zawitała zaspana matka ubrana w szlafrok frotte i miękkie kapcie. Patrzyła na chłopaka, zastanawiając się, czy mogła postąpić inaczej. Czy mogła postąpić w taki sposób, by jej syn był szczęśliwy. Sama tego nie wiedziała. Było jej jednak niezwykle przykro, gdy tak obserwowała zasmuconego chłopaka.
-Znowu nie mogłeś spać? - zapytała zachrypniętym głosem. Odchrząknęła i wyczekiwała odpowiedzi, która nie nadeszła jednak tak szybko. Wiedziała, że był na nią zły i miał do niej ogromny żal, a codzienna tęsknota i problemy ze snem były tego idealnym dowodem. Yuu ogromnie przeżywał stratę.
-Tak - powiedział ledwo słyszalnie, namiętnie wpatrując się w śnieżnobiałą chmurkę, sunącą powoli po niebie.
-Co chcesz na śniadanie? - zapytała, a on tylko oparł się głową o szybę. Nie był głodny, a kiedy tylko pomyślał o jedzeniu to skręcał mu się żołądek. Matka Yuu, widząc jego postawę, wyszła z pokoju syna i poszła do kuchni, by przygotować posiłek.
Yuu siedział przez jeszcze kilka minut. Zszedł z parapetu, gdy tylko usłyszał dźwięk wiadomości sms. Wziął telefon leżący na biurku i odblokował ekran, odczytując smsa.

Śniłeś mi się dzisiaj w nocy.

Yuu uśmiechnął się do ekraniku i zaraz wystukał odpowiedź.

A co robiłem w twoim śnie?

Ściskając komórkę, usiadł na łóżku i wpatrywał się w nią jak w obrazek święty, wyczekując odpowiedzi.

Chodziłeś po brzegu morza w słoneczny dzień.

Yuu uśmiechnął się, widząc odpowiedź. Nie rozumiał, dlaczego zakochał się w kimś takim jak on. Dlaczego to musiał być mężczyzna? Kouyou, dlaczego?

***

Yuu był jednym z najlepszych uczniów. Był inteligentny, miły, potrafił wybrnąć z niemal każdej sytuacji. Nie dziwne, że uczniowie i nauczyciele go lubili i został wybrany przez nich na przewodniczącego szkoły. Był pomysłodawcą wielu akcji i wycieczek, mediatorem pomiędzy społecznością uczniowską, a belframi. Prymus i ideał co roku dostający nagrody.
Ale jak w tym natłoku zajęć znaleźć czas dla siebie?
Yuu często miał problem w wygospodarowaniu chwili dla siebie. To pomagał komuś z matmą, to dorabiał w pracy, uczył się albo zostawał w szkole na zajęcia dodatkowe, które często późno się kończyły. Chłopak nie narzekał jednak na ten natłok obowiązków. Wiedział, że uczciwa praca popłaca i kiedyś zaprocentuje to w jego dorosłym życiu, które miał już niedługo rozpocząć.
-Yuu-kun, jutro przyjeżdża do nas ten nowy uczeń - powiedziała sekretarka, u której Shiroyama czasami zostawał, by pomóc jej przy bazie danych. Chociaż kobieta jeździła na liczne kursy w celu dokształcenia się w obsłudze komputera, to ciągle sprawiało jej to trudności, a Yuu czuł się zobowiązany do wsparcia sekretarki. - Przyszedłbyś może wcześniej, by go oprowadzić i zaprowadzić pod klasę? - zapytała, zerkając na kalendarz wiszący na ścianie. Poprawiła grube, prostokątne oprawki i jakiś czas wpatrywała się w kartkę, na której nad wypisanymi dnami widniało zdjęcie nocnej panoramy Londynu. Cały kalendarz miał właśnie takie zdjęcia i zatytułowany był "Najpiękniejsze miasta nocą". W kalendarzu były jeszcze zdjęcia takich miast jak Mediolan, Nowy Jork, Paryż, czy Sydney.
-Z chęcią - odparł chłopak, także spoglądając na kalendarz i szukając czegoś, co mogło przyciągnąć wzrok kobiety. Dostrzegł, że jutrzejszy dzień był zaznaczony w kółeczko i podpisany "Nowy". Domyślił się, że chodziło o tego nowego ucznia, który miał od jutra zacząć uczęszczać do jego szkoły.
Jego szkoły.
Yuu często tak myślał. Poświęcał się dla tej placówki, spędzał w niej większość swojego wolnego czasu. Nie dziwne, że miał takie a nie inne myślenie. Szkoła była jego drugim domem.
-Dawno nie mieliśmy żadnego nowego ucznia - stwierdził, powracając wzrokiem na monitor komputera i dalej sprawdzając czy zapis w bazie danych był poprawny. - Z której jest klasy?
-Z pierwszej - sekretarka zerknęła na Yuu, który westchnął na jej słowa. Pierwszaki zawsze uważał za nieprzyjemne dzieci, którym trudno było przestrzegać zasad, a czegoś takiego ułożony przewodniczący nie cierpiał, chociaż przymykał na to oko. - Przeszkadza ci to?
-Może troszeczkę - zacisnął usta w wąską linię. Przeszkadzało mu to bardzo. Od początku roku Shiroyama starał się naprostowywać nowych uczniów, a ten jeden mógł wszystko zniweczyć. - Nie będzie obeznany w szkole, trochę mnie to martwi, bo tych nowych różnie się traktuje - skłamał.
-Wiesz, podziwiam to w jaki sposób troszczysz się o innych - kobieta wygodnie oparła się o fotel. - Będzie cię tutaj brakować, kiedy pójdziesz ma studia.
Na twarz Yuu wstąpił mimowolny uśmiech. To były ciepłe słowa, które słyszał od nauczycieli już od początku roku. Z pewnością trudno byłoby znaleźć kogoś na jego następcę, a on sam wiedział o tym doskonale.
-Bez przesady. Z pewnością znajdzie się ktoś lepszy - speszył się, a sekretarka pokręciła głową, wprawiając w ruch swoje krótkie włosy.
-Nie sądzę.
Nazajutrz Shiroyama przyszedł do szkoły wcześniej, tak jak został poproszony. Okazało się nawet, że przybył przed nowym uczniem. Rozsiadł się wygodnie w fotelu w gabinecie sekretarki i wyciągnął zeszyt od japońskiego, by powtórzyć to i owo. Czas do zjawienia się wyczekiwanego gościa zleciał mu wyjątkowo szybko. Nowym uczniem był chłopak o blond kosmykach, wyjątkowo wąskich oczach i szerokim nosie. Nie miał typowo zarysowanej szczęki, a wręcz przeciwnie, była ona owalna, co odbierało mu z typowego  męskiego wyglądu. Yuu zawsze twierdził, że kwadratowa szczęka u mężczyzny jest jak piersi u kobiety - odwzorowywała płeć.
-Akira Suzuki - przedstawił się sekretarce, która właśnie spożywała śniadanie i popijała je kawą, siedząc za swoim biurkiem. Kobieta szybko przełknęła kęs razowej bułki i wyciągnęła z szuflady cienką teczkę. Otworzyła ją, wyciągając liczne kartki i legitymację Akiry.
-Jesteś w klasie pierwszej... - sekretarka zmrużyła oczy, starając się odczytać profil klasy - ce, biologiczna, tak? - zerknęła na chłopaka.
-Tak - pokiwał głową, a Yuu uniósł brwi w zdziwieniu. Do tej klasy nikt już nie miał być przydzielany, liczyła trzydzieści osób, co i tak było za dużo. Może przeniesienie blondyna było tak nagłe, że musiano przydzielić go do tej klasy?
-Tutaj masz plan - kobieta położyła na blacie biurka kartkę. - Legitymację wydam ci po lekcjach, dobrze?
-Nie ma problemu - nowy uśmiechnął się serdecznie, czym od razu zapunktował sobie u Shiroyamy.
-To dobrze, to teraz Yuu oprowadzi cię po szkole - sekretarka spojrzała na zegarek wiszący na ścianie. - Macie pół godziny do zajęć.
Akira dopiero wtedy zwrócił uwagę na siedzącego w mało wygodnym, beżowym fotelu, czarnowłosego, szczupłego chłopaka. Yuu posłał mu ciepły uśmiech, wstając ze swojego miejsca.
-Yuu Shiroyama - przedstawił się przewodniczący, a twarz blondyna wykrzywiła się w grymasie niezadowolenia, co trochę zdziwiło tego pierwszego. Szybko jednak zrezygnował z wszelkich pytań na ten temat i zabrał nowego na wycieczkę krajoznawczą po szkolnym budynku, która - wbrew pozorom, jakie mogła sprawiać od zewnątrz - była dość duża.
Shiroyama pokazywał Suzukiemu klasy, stołówkę, bibliotekę i inne mniej bądź bardziej ważne miejsca. Wytłumaczył mu także, jakie zasady panowały w szkole i jaką rolę on w niej odgrywał.
-W tej klasie jest Kouyou Takashima? - zapytał w pewnym momencie Suzuki, przerywając przewodniczącemu jego wywód na temat dyrekcji. Shiroyama zerknął na niego zdziwiony, marszcząc brwi. Nie lubił, kiedy wchodzono mu w słowo.
-Jest - odpowiedział. Znał Kouyou i to dość dobrze. Udzielał mu korepetycji z biologii od trzech lat.
-Znasz go?
-Znam - Yuu czuł już irytację. Dlaczego miałby nie znać Kou? Był przewodniczącym i jego obowiązkiem było znać uczniów ze szkoły, a poza tym byli dobrymi kolegami.
-Blisko jesteście?
Yuu otworzył szeroko oczy. Co to było za pytanie?
-Słucham?
-Już nieważne - burknął Akira. - Zaprowadź mnie pod klasę i daj mi spokój.
Yuu czuł, że żyłka mu pęknie w oku, kiedy słyszał ton blondyna. Zacisnął jednak dłonie w pięści i przygryzł dolną wargę, by przypadkiem nie powiedzieć zbyt wiele i później nie mieć wyrzutów sumienia. Najzwyczajniej spełnił prośbę... Wróć, rozkaz młodszego i odprowadził go pod klasę, w której miał mieć zajęcia. Zostawił go bez słowa i poszedł na lekcje.
Przez resztę dnia Yuu zdążył zapomnieć o blondynie i skupić się ma swoich obowiązkach. Uśmiechnięty pomagał innym, nie zważając na siebie.
Po osiemnastej Shiroyama udał się do Kouyou, by jak zwykle w środy udzielić mu korepetycji z biologii, co regularnie robił od trzech lat. Przez ten czas zdążył bardzo dobrze poznać Kou i jego rodzinę. Darzył chłopca sympatią i nie ukrywał tego. Cieszył się, kiedy u niego bywał, bo często rozmawiali także o motoryzacji i instrumentach. Umieli się dogadać.
Po udzielonych korepetycjach, Shiro został u Takashimy dłużej, przypominając sobie o pytaniach, jakie zadał mu dzisiaj Suzuki. Postanowił zapytać Takashimę o tego dziwnego chłopaka.
-Kouyou, macie nowego ucznia w klasie, prawda? - zaczął rozmowę, pakując podręcznik do torby na ramię.
-No tak - odpowiedział mu młodszy, zerkając na niego niepewnie.
-Znasz go może? Pytał się o ciebie.
-Pytał się o mnie? - zabrzmiało to bardziej jak stwierdzenie. Shiro kiwnął nieznacznie głową, potwierdzając swoje słowa. - Znam go... Tak trochę.
-Rozumiem - mruknął Yuu, otaksowując spojrzeniem zmartwionego kolegę.
Takashima był dwa lata młodszy od Shiroyamy. Był jednak od niego wyższy o pół głowy i wcale nie wyglądał jak dziecko. Shima sprawiał wrażenie dojrzałej osoby z silną osobowością, co podkreślał pozaszkolnym ubiorem i blond kolorem włosów. W rzeczywistości, przechodził po prostu okres buntu i był delikatniejszy od niejednej dziewczyny. Na porażki często reagował płaczem i zniechęceniem do dalszego działania, ale od czego był Yuu?
-Pytał o coś jeszcze?
-Właściwie, to tak - powiedział Shiro po chwili wahania. - Zapytał, czy jesteśmy ze sobą blisko.
W tym momencie Takashima zamarł, spoglądając niepewnie na bruneta. Yuu zrobił jednak obojętną minę, nie dając po sobie poznać, że zdenerwowało go to pytanie. On i Shima byli tylko kolegami. Niestety, tylko kolegami.
-Dziwne - rudy zaśmiał się nerwowo, drapiąc w tył głowy. Yuu uśmiechnął się, w pełni rozumiejąc jego skrępowanie w tej sprawie. Lubił Takashimę, a Takashima lubił jego. Ich relacje nie wyszły jednak poza pokój młodszego i pozostały koleżeńskimi spotkaniami.
-Będę się zbierał - oznajmił Yuu, wstając. - Powodzenia - roztrzepał Kouyou włosy i wyszedł z jego pokoju. Takashima przez pewien czas siedział przy biurku i bezmyślnie patrzył w drzwi, za którymi zniknął obiekt jego westchnień.

*

-To będzie niesamowity mecz! Yuu, musisz z nami pójść! - trajkotał mu kolega tuż nad uchem. Yuu nie miał jednak ochoty chodzenia na jakiekolwiek mecze. Poza tym miał mnóstwo nauki i obowiązków domowych. Nie chciał ich zaniedbywać, a sport nie kręcił go aż tak bardzo.
-Naprawdę nie mogę - westchnął, kręcąc głową. Stanęli przed przejściem dla pieszych i czekali na zielone światło. - Przepraszam.
Był środek listopad. Na dworze było zimno, ślisko i nieprzyjemnie. Drzewa były już całkowicie nagie, a wieczorami rzucały upiorne cienie. Yuu wyjątkowo nie lubił tej pory. Nie mógł chodzić w krótkim rękawie i musiał zakładać wełniany szalik, który uparcie wciskała mu jego matka. Szalik był granatowy, z grubymi frędzlami na końcach.
W końcu ruszyli dalej. Światło zmieniło się na zielone, a samochody stanęły. Przeszli przez jezdnię, kiedy nagle Shiroyama zauważył znajomą postać w szarym tłumie. Kouyou był ciągnięty za rękę przez jakiegoś faceta. Yuu zaraz go rozpoznał i trochę się w nim zagotowało. Shima był ciągnięty przez Suzukiego.
Co to ma znaczyć? - warknął w myślach. Pożegnał się z kolegami i zaraz ruszył w stronę Kou i tego chłopaka. Niewiele myśląc, złapał Suzukiego za rękaw pikowanej kurtki i szarpnął nim, odwracając go w swoją stronę. Ten zrobił zdziwioną minę, a Shiroyama zamarł w miejscu, nie mając pojęcia co dalej robić.
-Yuu? - Kouyou pociągnął nosem. Miał katar i problemy z zatokami, a nie miał ze sobą czapki czy założonego kaptura.
-Coś się stało? - zapytał Akira.
-Ja tylko... Kou, gdzie masz czapkę? - rzucił Yuu z pretensją w głosie w stronę swojego młodszego przyjaciela. - Twoja matka znowu będzie musiała wydawać pieniądze na leki, jak się przeziębisz.
-Zapomniałem - mruknął Kouyou ze skruchą w głosie. Shiroyama westchnął, kręcąc głową.
-I tak już wracamy - odezwał się Akira. Shiro niechętnie zaszczycił go swym spojrzeniem, które do tej pory pochłaniało widok skruszonego Takashimy. Kou był dla niego naprawdę ważny. - Chciałeś coś jeszcze?
O nie, nie będzie się smarkacz tak do mnie odzywał - pomyślał Yuu.
-Dlaczego tak go szarpałeś?
-Wydawało ci się - odparł blondyn.

-Na pewno nie - w Shiro zapłonęła chęć bolesnego pobicia młodszego. Działał mu na nerwy, a poza tym kłamał mu w żywe oczy. Nie mógł też pozwolić, by ktokolwiek na jego oczach był traktowany jak worek treningowy, a już na pewno nie Kouyou. - Nie rób tego więcej, bo mnie popamiętasz - syknął, mrużąc oczy. Suzuki uniósł jedynie brwi, wyrażając tym samym swoją ignorancję, a Takashimę przeszły dreszcze. Pierwszy raz widział takiego Yuu. 

----

Nie mam pojęcia, co to jest ;_; 

Żuczki moje ukochane! Życzę wam miłych, spokojnych i radosnych świąt. Zdrowia, szczęścia oraz spełnienia wszystkich dżej-rokowych marzeń. To coś wyżej możecie potraktować jako prezencik ode mnie. :D

Znowu usunęłam przez przypadek komentarz, przeglądając bloggera przez telefonie... Przepraszam! ><' 

Do następnego rozdziałuu~! ;3

Komentarze

  1. Co to jest? Ty się pytasz, co to jest?!
    To... To jest genialne! Karmisz mojego wena, który na chwilę obecną chyba także odczuł skutki świątecznej przerwy...
    Suzuki, strasznie podejrzany typ. Tak, Yuu. Broń Kouyou. Przecież widać, że coś jest nie tak!

    W końcu doczekałam się czegoś Twojego. Te opowiadania są jak balsam dla zmęczonej psychiki.
    Od razu przepraszam, że nie skomentowałam wcześniejszych cudeniek, podczas gdy Ty komentujesz każdy mój bazgroł. Wybacz, naprawdę...

    Czekam z niecierpliwością na kolejne części. W sumie, części czegokolwiek.
    I, oczywiście, Tobie również życzę wspaniałych świąt! Jakiegoś j-rockersa pod choinką. Związanego. Czy coś... Także motywacji w pisaniu i raczeniu nas swoim talentem! Cherry Xmas~ ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest... świetne! Uwielbiam Twój styl pisania :3 Akira mnie denerwuje, jeszcze zrobi coś Kouyou i co wtedy? Mam nadzieję, że mimo iż ma to być minipartówka , to nie skończy się baardzo szybko ;-;
    Tobie także życzę wesołych świąt, szczęścia i dużo, dużo weny!
    // Yumi

    OdpowiedzUsuń
  3. Hm Ineteresujace ciekawr nawet fajne...sorki ze porzed światmi nie mam za bardzo wenynastepnym razem sie poprawie:)tez zycze wesolych i prezentow kupe

    OdpowiedzUsuń
  4. moj komentarz usunelas.:c
    korkrtweet

    OdpowiedzUsuń
  5. Hahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahaahahahahahahahaha!!

    To jwst mega! Yuu kocham Cię!!
    WESOŁYCH ŚWIĄT! <3

    Natsu.

    OdpowiedzUsuń
  6. kocham, świetne. Akira podejrzany typ z dala od Kou...

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja nie wiem co to, ale super jest.xd

    OdpowiedzUsuń
  8. Hej,
    ciekawi mnie bardzo Akira, jak widać Kaoyou jest zakochany w Yuu…
    Multum weny życzę…
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

DZIĘKUJĘ

Popularne posty