Migdałowe serce III 08
O śnie i liście
Ciche
kroki rozchodziły się po korytarzu. Przekręciłem się na bok i podniosłem się do
siadu.
-Yuu?
- zmrużyłem oczy, starając się dostrzec cokolwiek w ciemnościach.
-Tak?
- usłyszałem obok siebie zaspany głos ukochanego.
Drzwi
od naszej sypialni kliknęły. Ktoś do niej wszedł.
-Tutaj
jesteś - poczułem, jak ktoś zaciska dłonie na mojej szyi.
-Yuu,
pomóż - szarpnąłem się i złapałem swojego chłopaka za ramię. Jego ręka
rozpłynęła się nagle w powietrzu, a ja zostałem sam z moim przyszłym zabójcą.
Otworzyłem
szeroko oczy. Dyszałem ciężko i byłem cały zlany potem. Podniosłem się lekko i
rozejrzałem po jasnej sypialni. Coś brzęczało tuż obok mnie. To była moja
komórka. Chwyciłem ją, jednak nie zdążyłem odebrać.
Więc
to był tylko sen?
Trzymając
telefon, wstałem z łóżka i poszedłem do kuchni. W tym czasie telefon znowu
zaczął dziko wibrować.
-Tak?
- odebrałem, sięgając po miskę.
-W
końcu się obudziłeś - usłyszałem czuły głos Shiro.
-Długo
już się dobijasz?
-Z
godzinę. Masz twardy sen.
Wsypałem
trochę płatków do miseczki, a następnie zalałem je chłodnym mlekiem.
-Coś
się stało? - zapytałem.
-Chciałem
sprawdzić, czy nic ci nie jest.
Wyjrzałem
na korytarz i spojrzałem na drzwi. Były nie tknięte.
-Jest
dobrze - zawahałem się chwilę. - Ale miałem dziwny sen - powiedziałem, siadając
z płatkami przy stole.
-O
czym? - spytał.
-O
morderstwie.
-Morderstwie?
Zamieszałem
łyżką w misce.
-Ktoś
mnie udusił... A przynajmniej chciał to zrobić. Obudziłem się, kiedy zaciskał
mi ręce na szyi.
Odsunąłem
od siebie miskę. Momentalnie straciłem apetyt.
-Nie
myśl o tym. To był tylko zły sen, a ostatnio wiele się wydarzyło.
-Spróbuję
- mruknąłem, patrząc na swoją dłoń, która miała zadrapania po wewnętrznej
stronie. Była to ta sama ręka, którą złapałem Yuu we śnie. Musiałem ką mocno
zacisnąć, kiedy spałem. A może ktoś naprawdę próbował mnie udusić? Co jeśli ta
osoba rozpłynęła się tak samo jak Yuu, kiedy tylko otworzyłem oczy? Może nie
byłem sam w mieszkaniu? Może ktoś krył się w cieniu i czekał na moment mojej
nieuwagi?
-A
dałbyś radę spakować się w godzinkę? - zapytał.
-Spakować?
- zdziwiłem się. - Po co?
-Chcę
cię stąd zabrać na jakiś czas. Oboje musimy odreagować, nie uważasz?
-Nie
wiem czy chcę się stąd ruszać - pokręciłem głową. Yuu i tak nie mógł tego
zobaczyć.
-Już
wziąłem wolne. Poza tym, spędzilibyśmy dwa dni z dala od wszystkich. Tylko ty i
ja - wymruczał uwodzącym głosem. - Daleko od hałasów, ludzi...
-Rozumiem
- westchnąłem cicho. - Walizka jest w szafie, tak?
*
Dokładnie
myłem każdy fragment swojego ciała. Prysznic idealnie orzeźwiał i pomagał
pozbyć się natrętnych myśli. Odprężyłem się maksymalnie i cicho mruknąłem z
zadowolenia.
Nagle
poczułem stanowczy chwyt czyjś dłoni, które zacisnęły się na moich biodrach. Krzyknąłem,
szarpiąc się. Spazmatycznie zacząłem łapać powietrze. Spanikowany, szukałem
krótkimi rączkami czegokolwiek do obrony.
-Taka-chan?
- Yuu przylgnął do mnie, a nogi ugięły się pode mną. Wystraszył mnie.
-To
tylko ty - wysapałem, opierając się rękoma o kafelki. Gdyby nie to, że w
dalszym ciągu mnie trzymał, pewnie bym upadł.
Yuu
był nagi. Musiał się rozebrać przed wejściem do łazienki. Przesunął ręce wyżej
i objął mnie w pasie.
-Kotku
- wymruczał mi do ucha.
-Wystraszyłeś
mnie - zakręciłem lejącą się wodę i odwróciłem się w jego stronę.
-Przepraszam
- pochylił się, całując mnie krótko w usta.
Wyswobodziłem
się z jego uścisku i poszedłem się ubrać. Czułem się co najmniej dziwnie.
Jakbym nie był sobą, tylko jakąś podstawioną kukłą. To uczucie towarzyszyło mi
do końca dnia i mieszało się z silnym niepokojem.
*
Usiadłem
na pomoście i objąłem kolana ramionami. Słońce powoli wschodziło, wyłaniało się
znad koron wysokich sosen, którymi porośnięty był las, otaczający jezioro.
Zamknąłem oczy, czując znowu ten dziwny strach przed niewiadomo czym. Nie
umiałem się odnaleźć.
Słońce
cicho zawisło na błękitnym niebie, po którym powoli sunęły pojedyncze, puchowe
chmurki. Miałem ochotę położyć się na którejś i odpłynąć w jakieś dalekie
miejsce.
Wstałem
i ruszyłem powoli w stronę domku holenderskiego. Yuu jeszcze spał, kiedy
wszedłem do sypialni. Nic dziwnego, było bardzo wcześnie. Położyłem się obok
niego, a następnie skuliłem w kłębek.
Udało
mi się dostać na studia. Udało mi się, chociaż to nie był wielki wyczyn. Z
moimi wynikami każda uczelnia mogłaby się o mnie zabijać. Mogłaby...
Shiro
obudził się dopiero po dziewiątej. Przez ten cały czas pozwoliłem swoim myślą
płynąć swobodnie. Mężczyzna objął mnie od razu i pocałował w czoło.
-Dzień
dobry, kotku.
-Dzień
dobry - dałem mu się wycałować po twarzy.
Shiro
zaproponował wspólny prysznic. Wzięliśmy go, chociaż ledwo zmieściliśmy się w
kabinie. Zjedliśmy śniadanie na tarasie, a potem poszliśmy na spacer do lasu.
Trzymaliśmy się za ręce, a Yuu opowiadał mi jakieś historie. Nie słuchałem go.
Patrzyłem ciągle pod nogi, czując rozrywającą mnie od środka obawę. Obawę przed
jakąś niewidzialną siłą, która kroczyła za nami powoli.
Taki
stan zaczął się u mnie dwa tygodnie wcześniej, kiedy to ktoś włamał się do
naszego ciasnego mieszkanka w Tokio. Od tamtej pory bałem się wszystkiego
dookoła. Nawet jakiś cichy szmer wywoływał u mnie akcję zatrzymania serca.
-Może
popływamy później? - zapytał mój chłopak. - Pogoda jest ładna, słoneczko
świeci.
-Wolałbym
zostać w domku - powiedziałem cicho. - Głowa mnie boli - skłamałem.
-W
porządku - Yuu przyłożył dłoń do mojego czoła. Spojrzałem na niego, a on z
uśmiechem odgarnął moje loczki z twarzy. - Wracajmy już.
Po
obiedzie wyszliśmy na krótko nad wodę. Pomoczyliśmy nogi i wróciliśmy do domku.
Zaszyłem się na kanapie w salonie i przez resztę czasu czytałem książkę. Shiro
nie przeszkadzał mi, tylko przygotowywał kolację w mini kuchni.
Po
wieczornym posiłku usiedliśmy z kieliszkami i butelką czerwonego wina na
podłodze przed kanapą. Rozmawialiśmy miło i w końcu udało mi się odprężyć.
Romantyczną atmosferę dopełniały ustawione wszędzie, zapalone świeczki Strach
zniknął i był ze mną tylko mój Yuu.
-Wiesz
co - zaczął w pewnym momencie - mam dla ciebie małą niespodziankę.
-Niespodziankę?
- zmarszczyłem brwi, dopijając do końca zawartość kieliszka, który odłożyłem na
bok. Shiroyama zrobił to samo. - Cóż to za niespodzianka?
Yuu
uśmiechnął się niepewnie. Wyciągnął z kieszeni spodni malutkie, pudełeczko o
odcieniu indygo, a następnie mi je podał.
-Co
to? - zapytałem, z ciekawością obracając przedmiot w dłoniach.
-Otwórz,
a się dowiesz.
Zerknąłem
na niego, a następnie powoli uniosłem wieczko owalnego pudełeczka.
W
środku była drobna, srebrna obrączka. Był to prosty pierścionek bez żadnych
zdobień i niepotrzebnych dodatków.
-Obrączka
- powiedziałem, wpatrując się w nieskazitelnie piękny przedmiot.
-Tak,
to obrączka - Yuu potwierdził moje słowa z lekkim rozbawieniem w głosie. -
Obrączka zaręczynowa.
-Nie
rozumiem - spojrzałem na niego, kręcąc lekko głową.
-Wiesz,
Taka, kiedy ktoś kogoś mocno kocha, to chce z tą osobą być na zawsze. Pragnie z
nią pokonywać przeszkody, jakie niesie ze sobą życie, być wsparciem i
przystanią, do której ta druga osoba może zawsze przybić. Bez względu na
wszystko, chce dawać z siebie wszystko - zerknął na chwilę w bok, zacinając się
i jednocześnie rumieniąc. Tak, Yuu się zaczerwienił. - I chciałbym właśnie być
kimś takim dla ciebie. Chciałbym być twój do końca życia. Bez względu na
wszystko.
-To
znaczy...?
-Takanori,
jesteś pierwszą i ostatnią osobą, której mówię coś takiego. Wiem, że to nigdy
nie przejdzie na tym świecie. Nikt prócz nas nie musi jednak o tym wiedzieć -
wziął głęboki wdech. Widać było, że szykował się do tego, ale zjadał go stres.
- Wyjdziesz...
-Yuu,
wybacz, ale - wcisnąłem mu pudełeczko z pierścionkiem, czując, że mi niedobrze
- zaraz zwymiotuję.
Zerwałem
się z podłogi i pobiegłem do łazienki. Tam rzuciłem się do muszli klozetowej.
Zwróciłem kolację, obiad i pewnie jeszcze śniadanie, plus wczorajsze posiłki. W
pewnym momencie poczułem dłoń, która czule odgarnęła moje włosy z twarzy. Druga
ręka gładziła mnie po plecach. Zacisnąłem powieki, czując, że mi słabo. Gdy
tylko skończyłem wymiotować, Shiro podniósł mnie z podłogi i zaniósł do łóżka.
Przyniósł mi szklankę letniej wody i jakieś proszki. Po zażyciu leków, skuliłem
się mocno.
-Przepraszam
- powiedziałem, kiedy tylko Shiro położył się przy mnie, obejmując mnie. -
Wszystko ci zepsułem.
-To
nie twoja wina - zapewnił mnie, delikatnie masując mój brzuch. - Nie miałeś na
to wpływu.
-Niby
tak, ale tak bardzo się postarałeś, a ja nawet nie odpowiedziałem.
-Nie
zadałem nawet jeszcze pytania.
-Wiem,
ale jestem w stanie się domyśleć, o co chciałeś zapytać. Dlatego nie kończ już
tego.
-Rozumiem
- mruknął ze smutkiem.
-I
tak odpowiedziałbym ci, że się zgadzam - przekręciłem się do niego, krzywiąc
się. - Bez względu na to, co powie o tym świat, ja odpowiem ci tak.
Yuu
uśmiechnął się szeroko. Po chwili wyciągnął z kieszeni to samo, błękitne
pudełko. Wyjął z niego pierścionek i wsunął mi go na serdeczny palec lewej
ręki. Pasował idealnie.
-Na
zawsze razem - głos drżał mu ze szczęścia.
-Na
zawsze.
*
Następnego
dnia, czułem się jak worek nieszczęść i tak też wyglądałem. Shiro zarządził, że
wracamy do Tokio i tak też zrobiliśmy. Położyłem się na tylnym siedzeniu w
samochodzie i tam spędziłem całą podróż powrotną. W tym czasie uważnie przyglądałem
się obrączce na swoim palcu. Mały głosik w środku mojej głowy szeptał, że źle
zrobiłem, że później będę żałował swojej decyzji. Teraz jednak przyćmiewała go
radość. Yuu i ja mieliśmy być na zawsze razem. Na wieki wieków. Nic nie miało
prawa nas rozdzielić.
Przyłożyłem
dłoń z obrączką do serca i z uśmiechem, odpłynąłem na małej, puchowej chmurce
do krainy snów.
W
Tokio znowu wróciliśmy do rutyny, z tą zmianą, że ja i Yuu byliśmy zaręczeni.
Nikt jednak o tym nie wiedział, bo po co? To i tak nic by nie zmieniło. Nie
zdejmowałem jednak obrączki i Yuu też tego nie robił (bo miał taką samą jak
ja). To była taka nasza mała przysięga, że już zawsze będziemy razem.
Pewnego
dnia Yuu powiedział, że czeka na mnie list w kuchni. Zdziwiłem się. Od kogo
niby mógłbym dostać list?
Otworzyłem
kopertę i wyciągnąłem z niej kartkę papieru. Zacząłem czytać list i zaraz
przestałem.
-Yuu!
- zawołałem swojego narzeczonego, który przyszedł po chwili. Dałem mu list, a
on zaczął go czytać. Spojrzał na mnie, gdy skończył, a ja schowałem twarz w
dłoniach.
-Takanori,
znajdę tego sukinsyna.
Drogi
Takanori!
Jestem zauroczony Twą urodą. Jesteś niesamowicie
piękny, delikatny i uroczy. Na samą myśl o Tobie, mam ochotę coś sobie zrobić,
bo nie mogę Cię zdobyć. Nie wiesz kim jestem, nie zauważasz mnie, a szkoda.
Miewam myśli i sny erotyczne z Tobą.
Jesteś w nich bezbronny i delikatny. Rzadko pokazujesz rogi. W łóżku jesteś
jednak niesamowity. Seks z Tobą jest spełnieniem wszystkich marzeń. Jesteś
wilgotny i ciasny, a dodatkowo słodko jęczysz. Jesteś duszkiem zesłanym przez
niebiosa. Nikt się z Tobą nie równa. Orgazmy z Tobą są niesamowite, a mój
wytrysk w Tobie zawsze obfity. Czasami robisz mi loda. Masz niesamowicie
sprawne usta i język. Nie przeszkadza Ci, kiedy nazywam Cię dziwką, kiedy
jestem brutalny. Lubisz to. Poddajesz mi się całkowicie.
Uwielbiam Cię, kocham. Wariuję bez
Ciebie.
Twój wielbiciel
----
Widzę, że mnóstwo osób czekało na kontynuację hmd, wow, ogrom ludu. Nie no, sarkazm.
Trochę mi przykro przez to, że tak mało osób się zainteresowało tym opowiadaniem. Osobiście uważam, że jest o wiele lepsze od jso,ssz czy migdała. Jeśli wam się nie podoba, to napiszcie konkretnie co. Nie wiem... Ruki wam się nie spodobał?
No ale teraz *smark w chusteczkę i kaszlu-kaszlu* mam nadzieję, że chociaż wyrazicie opinię na temat tej części Migdałowego serca.
Do następnego rozdziałuu~!
Ja czekam na to opko *·* ono jest swietnee... ciekawa jestem kto jest tym cichym wielbicielem :3 wybacz ale z tych emocji nie potrafie wymyslec jakiegos sensownego komentarza... :3
OdpowiedzUsuńZycze weny *·*
Yumi~
OMG! Tak czekałam, z każdą kolejną częścią cieszę się tak samo. Znowu się będzie działo, uhuhu jestem strasznie ciekawa kto napisał ten list....
OdpowiedzUsuńTe wszystkie obawy Takanoriego i ta jedno niepewność w wielu sprawach mnie niepokoją. No i jeszcze poprzedni rozdział, dzięki któremu dalsza część będzie jasna... Niepokojąca ciekawość mnie zżera. Naprawdę, robi się coraz bardziej ciekawie! I również jestem strasznie ciekawa, kto jest tym Tajemniczym Wielbicielem... Hm, może to znów Kaolu? O ile kumple Yuu nie rozerwali go na strzępy poprzednim razem... No nie wiem, nie wiem. Coś mi tu śmierdzi...
OdpowiedzUsuńW każdym razie odcinek świetny, dobra robota! Czekam z niecierpliwością na kontynuację i mam nadzieję, że pomiędzy Yuu a Taką nic się nie popsuje... Są razem tacy uroczy... No i te oświadczyny! Awww, to było takie urocze, naprawdę! Należy im się bycie razem na wieki wieków!
Życzę dużo weny! ;-)
Ja hmd bardzo lubię, bardzo. Jest świetne. A ja nie komentuję, bo to ja :x Przepraszam~
OdpowiedzUsuńKońcówka jest genialna :D A jak Taka uciekł, kiedy mu się oświadczył :D *Yuuri tak bardzo nie lubi Taki, ojoj, wielki powrót*. Czy ten ktoś, kto jest autorem listu jest już nam znany z Migdała? Czy może to nowa postać? :3
Dziękuję :3
OdpowiedzUsuńTeraz cały czas będę o tym myśleć..! Czuj się winna ;_;
No nic... Muszę czekać, prawda? No to poczekam. Ale jakby następny rozdział był ciut szybciej to bym była szczęśliwa :3
Kocham to opowiadanie *-* a rozdzial jak kazdy jest swietny ;3 pozdrawiam i zycze weny ^^
OdpowiedzUsuńAż mi głupio, przepraszam ; ___ ;
OdpowiedzUsuńPustki na moim blogu, brak moich komentarzy na Twoim... Chyba nawet w ich pisaniu się wypaliłam... To dla mnie naprawdę trudne, bo nie ma nic gorszego niż chęci i jednoczesny brak weny.
Czytałam wszystkie poprzednie części opowiadań, jakie wstawiałaś. Jeśli mi się uda, postaram się dodać komentarz także do HMD. Nie, wróć! Na pewno mi się uda. I na pewno dodam.
Ale teraz wrócę to tego powyższego cudeńka ♡
Nah, martwi mnie zachowanie Taki. Ciągły strach i niepewność... Yuu-chan, zrób coś! ;;
Ucieczka w momencie zaręczyn... Zaiste, genialnie, Taka! Aż nie chcę sobie wyobrażać, jak wtedy czuł się Yuu XD
Ten list. Strasznie mnie nurtuje. S t r a s z n i e. Niepohamowana ciekawość mnie zżera... Teraz będę się zastanawiać któż to taki przez najbliższe sryliard dni. Borze, widzisz i nie szumisz ;-;
Podsumowując - wyszło Ci świetnie. Rozdział był naprawdę wciągający i przeczytałam go dosłownie na jednym tchu. Cudowne. Uwielbiam Twój talent ;;
Życzę mnóstwa weny i chęci w pisaniu! Twórz nam dalej tak cudowne opowiadania~ ♡
szok i radosc jednoczesnie szok przez ta koncke a radosc ze zareczyny
OdpowiedzUsuńojoj seks przedmałżeński w poprzednich częściach.... nie ładnie Tsu...wymioty podczas zaręczyn ....PRZYPADEG ? NIE SĄDZĘ ;))
OdpowiedzUsuńKorkrtweet
Uwielbiam to, uwielbiam ; ** Czekam na kolejny rozdzial , aaawwww *__*
OdpowiedzUsuńTyle sie dzieje! ;) i jak tu nie kochac Migdala?
OdpowiedzUsuńZaręczyny Ruksia i Aoi'ego były mimo wszystko genialne >w< A ten końcowy list...aż oczy wybałuszyłam i się zmieszałam.Fuj, wielbiciel, fuj xd
OdpowiedzUsuńA opowiadania, wszystkie, które wyszły spod twoich paluszków, kocham miłościom wieczną :3
psychopata jakis QnQ niech Aos znajdzie, spierze i bedzie spokoj, zero pedofili :3
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział *___*
OdpowiedzUsuńNajmniej spodziewana osoba...TO NA PEWNO OD KAI'A TEN LIST!
OdpowiedzUsuńwiedzialam ze i w tej czesci ktos bedzie chcial go zgwalcic!
OdpowiedzUsuńWiedziałam, że będzie tajemniczy wielbiciel ale wciąż podejrzewam Kaolu, chociaż jest to sprzeczne z tym, że wciąż go nie zauważa przez co zaczynam powoli wątpić , że to Kao. Ciekawa jestem rozwiązania tej sytuacji.
OdpowiedzUsuńList świetny!