Migdałowe serce III 09
O tym, co zdarzyło się w Shimane i o samobójstwie
-Nie
masz o co się martwić. Yuu to złote dziecko - zaśmiała się, a ja skrzywiłem
się, że myślała o mnie w ten sposób.
-Dziecko
- burknąłem pod nosem. - Mam siedemnaście lat.
-Rozumiem,
zadzwonię, jak już dojedziemy. Do zobaczenia za tydzień - schowała telefon i
uśmiechnęła się pod nosem. - Nie cieszysz się, że zabieram cię do siebie? Do
Shimane jest wprawdzie trochę daleko, ale to nic - sprawnie prowadziła, nie
spuszczając oczu z jezdni.
-Cieszę
się. Zawsze chciałem spędzić z tobą trochę czasu sam na sam.
-Yuu,
jesteś niemożliwy - zaśmiała się dźwięcznie.
-Tak
sądzisz? Osobiście myślałem, że to ty taka jesteś. Masz przede mną masę
sekretów. Jak właśnie to, że nie jesteś z Kantou!
-Kiedy
moi rodzice się rozwiedli, moja matka się tam przeprowadziła i zabrała mnie ze
sobą. Zależało jej na tym, bym była kimś światowym, a w Kantou z pewnością jest
o to łatwiej. Posłała mnie więc do szkoły dla dziewcząt w stolicy. Ale ty coś
chyba wiesz o chodzeniu tam, gdzie chcieliby twoi rodzice, prawda?
-Tak
jakby - westchnąłem.
-Lubię
cię, Yuu, wiesz? Jesteś naprawdę dobry, bez względu na to, co mówią inni.
-Dziękuję,
że tak sądzisz.
Między
nami zapadła cisza, którą przerywał warkot silnika samochodu i klimatyzacja.
-Zależy
mi na tobie. Jesteś dla mnie naprawdę ważna.
-Wydaje
mi się, że nie jesteś na tyle dojrzały, by zrozumieć to zależy.
-Co
masz na myśli?
-Jesteś
młody i myślisz tylko o jednym. Twoje zależy
mi, nic tak naprawdę teraz nie znaczy. Nie umiesz odróżnić miłości od
zauroczenia. Kiedy dorośniesz, będziesz umiał odnaleźć ten złoty środek.
-Za
rok będę już dorosły.
-Dorosły
na papierze. Prawdziwa dorosłość zaczyna się o tutaj - zdjęła jedną rękę z
kierownicy i popukała mnie lekko palcem w czoło. - Zapamiętaj to sobie.
*
Rodzinny
dom Yuri był naprawdę duży i urządzony w tradycyjny sposób. Otaczał go pokaźny
ogród, pełen kwiatów i wiśni. Nigdy bym się nie spodziewał, że dorastała ona w
takim miejscu.
-I
jak ci się tutaj podoba? - usiadła obok mnie na schodkach werandy. - Nie jest
chyba aż tak nudno, co?
-Nie.
Dom jest niesamowity, a ogród piękny - uśmiechnąłem się do niej. Nie patrzyła
jednak na mnie, tylko na szkicownik na swoich kolanach.
-Nie
uważasz, że jest tu za cicho?
-Jest
dobrze. To uspokajająca cisza.
-Rozumiem
- uśmiechnęła się.
Patrzyłem
na jej profil, chcąc zapamiętać każdy szczegół. Yuri była drobna, niewysoka.
Miała ciemne, długie włosy, a cerę jasną i bez skaz, przez co kojarzyła mi się
z porcelanową lalką. Często nosiła sukienki. Lubiła je i teraz też miała jedną
na sobie. Była to przewiewna, sięgająca jej kolan, a kiedy siedziała to do
połowy zgrabnych, gładkich ud, w kwiatowe wzory sukieneczka. Jedno ramiączko
sukni ciągle jej spadało, przez co widać było fragment białego biustonosza.
Yuri miała piersi proporcjonalne do jej ciała. Jej biust nie był pokaźnych
rozmiarów, jak ona sama. Jednak mimo wszystko była pociągająca. Coś w niej mnie
przyciągało.
-Nie
patrz na mnie, jakbyś chciał mnie zjeść - mruknęła, nie podnosząc na mnie
wzroku. - To krępujące.
-Wybacz.
Zerknęła
na mnie, uśmiechając się lekko.
-Chyba
się zauroczyłeś, co?
-Aż
tak to widać?
-Nie,
czuję to. Czuję, że coś jest na rzeczy. Ale już ci coś o tym powiedziałam.
-Jestem
gówniarzem.
-Nie
gówniarzem, tylko niedojrzałym, młodym mężczyzną. Nie umiesz zrozumieć, że
miłość to nie to samo, co zauroczenie. To są dwa różne stany, które często mylą
się ludziom i dochodzi między nimi do nieporozumień.
-To
wytłumacz mi, w jaki sposób to odróżnić.
-Wystarczy,
że pomyślisz i sercem, i tym, co masz w głowie. Ludzie, którzy słuchają tylko
tego pierwszego są zgubieni na zawsze. Musisz znaleźć coś pomiędzy tym, a tym.
Nie jest to proste.
-To
trudne - spojrzałem w niebo, mrużąc lekko oczy.
-Nikt
nie mówił, że życie jest proste. To ciągły tor przeszkód. Kiedy już ci się
wydaje, że najgorsze za tobą, to natrafiasz na taką, której pokonanie zajmie ci
o wiele więcej czasu i pochłonie mnóstwo energii.
*
-Jun!
- Yuri podbiegła do mężczyzny, który właśnie wszedł do domu. Uwiesiła mu się na
szyi, a on ją objął. Kobieta stanęła na palcach i pocałowała go krótko w usta.
Zaraz się od siebie oderwali, jakby całego zajścia nie było, jakby Yuri nie
całowała się na moich oczach z jakimś mężczyzną. Ja to jeszcze pół biedy, ale
przecież miała męża.
-Dzień
dobry - mężczyzna skłonił mi się lekko.
-Dobry
- mruknąłem.
-Jun,
to jest właśnie Yuu - kobieta uśmiechnęła się szeroko. - Syn mojej najlepszej
przyjaciółki. Mówiłam ci o nim, pamiętasz?
-Pamiętam.
Miło mi cię poznać, Yuu.
-Pana
również.
Kimkolwiek
pan dla niej jest - dodałem w myślach.
-Może
przyniesiecie ze składziku dodatkowe futony? Pomogę cioci i Noriko w kuchni.
-Co
pysznego gotujecie? - Jun objął ją w pasie.
-Dowiesz
się później - Yuri, wyrwała się z jego uścisku. - W razie czego, poproście Chie
o pomoc, pewnie jest w ogrodzie.
Wyszliśmy
z Junem na dwór. Mężczyzna był mojego wzrostu. Był umięśniony, a z samej jego
postawy wydostawała się pewność siebie. Czułem się przy nim jak dziecko.
-Blisko
jesteś z Yuri? - zapytałem.
-To
moja przyjaciółka - odpowiedział.
Nie
wiedziałem, że przyjaciele się całują.
-Rozumiem.
W
ciszy wzięliśmy futony ze składziku i wywiesiliśmy je, by się wywietrzyły. Chie
- siostrzenicy Yuri - nigdzie nie spotkaliśmy. Dziewczynka musiała bawić się
gdzieś indziej.
Po
obiedzie Yuri wyszła z Junem na spacer. Widać było po niej, że jest w nim
zakochana, a on w niej. Bolało mnie to w środku, naprawdę czułem zazdrość.
Chciałem, by ze mną tak wychodziła i trzymała za rękę, by mnie całowała na
przywitanie i zawieszała się na mnie. Pragnąłem tego. Pragnąłem jej. Całej.
Zadzwonił
mój telefon. Odebrałem, chociaż się wahałem. To był Ren.
-Tak?
-Cześć
słodziaku, jak ci mija wolne?
-Powoli.
Tutaj wszystko płynie wolniej.
-Nudzisz
się - stwierdził. - Poznaję po głosie.
-Trochę
za tobą tęsknię. Brakuje mi cię tutaj.
-Zwłaszcza
w nocy.
-Dokładnie.
-Jesteś
słodki. Chętnie bym cię teraz przeleciał. Po powrocie przygotuj się, że nie
usiądziesz przez kilka dni. Dopilnuję tego osobiście.
-To
okrutne - westchnąłem. - Wiem, że lubisz sado-maso, ale postaraj się być kiedyś
delikatny, co?
-Dobrze
to ująłeś, kiedyś tam będę delikatny.
*
Wieczorem
chciałem iść do pokoju Yuri i porozmawiać z nią. Chciałem usłyszeć jej głos,
ujrzeć piękną twarz. Kobieta była już jednak zajęta. Przez szparkę w
niedomkniętych drzwiach zauważyłem, że była z Junem. Mężczyzna siedział na niej
i całował ją, rozbierając. Szybko wróciłem do swojego pokoju. Rzuciłem się na
futon, wtulając się w poduszkę. Przez ten widok moje serce złamało się na pół,
a następnie rozpadło na tysiące kawałeczków. Yuri nie miała mnie nigdy
pokochać. Mówiła od początku, że nic do mnie nie czuje.
Śniła
mi się w nocy. Byłem w jej pokoju, na miejscu Juna. Bawiłem się jej ciałem, doprowadzałem
je do przyjemnych drżeń podniecenia. Kochałem się z nią.
*
Yuri
znowu namiętnie szkicowała coś na kartce. Była artystką. Malowała, rysowała i
nawet w wolne się tym zajmowała.
-Co
to będzie? - zapytałem, zaglądając jej przez ramię.
-Żuraw
- odparła. - Samotny żuraw na łące.
-Samotny?
- uważnie patrzyłem na zarys zwierzęcia. - Musi być smutny.
-Każdy
żuraw jest smutny.
-Każdy?
-Nawet
te szczęśliwe są tak naprawdę smutne. Nawet szczęśliwy człowiek jest smutny.
Usiadłem
obok niej.
-Zastanawiałeś
się nad tym, jakby to było, gdyby obrazy mogły ożywać? Gdyby stawały się
częścią rzeczywistości?
-A
nie są?
-Chodzi
mi o ich treść.
-Czyli,
jakbyś narysowała kota, to on by mógł ożyć?
-Na
przykład.
-To
trochę straszne.
Zaśmiała
się i spojrzała w niebo.
-Narysowałbyś
mnie, gdybym zmarła, bo w ten sposób mógłbyś przywrócić mnie do życia? -
zapytała.
-Pewnie
tak.
-Ja
też tak robię. Rysuję rzeczy, które niegdyś były dla mnie bliskie. Chcę, by
zawsze przy mnie były. Ale to tylko uwiecznianie wspomnień, które bledną i z
czasem nie będą możliwe do odczytania. Wszystko, co zgniło, nie może istnieć -
spojrzała mi prosto w oczy. - Nigdy tego nie rób, bo zmarnujesz tylko czas. Nie
da się przywrócić do życia niczego i nikogo.
*
Ren
był zawsze brutalny, a zwłaszcza podczas seksu. Często się na mnie wyżywał.
Zbliżenia były ogromnym minusem naszego związku. On nie zważał na to, że mnie
bolało.
-Ren!
- jęknąłem, podpierając się rękoma na biurku. Mężczyzna jedynie pochylił się
nade mną. - Ren, boli - zacisnąłem powieki, starając się powstrzymać łzy.
Niestety na próżno. Zacząłem płakać, nie mogąc już wytrzymać.
-Aoi-chan,
kiedyś byłeś bardziej ciasny - mruknął, zwalniając na moment. Przyspieszył
zaraz. Złapał za mojego członka, poruszając dłonią w rytm ruchów swoich bioder.
Drugą ręką przytrzymał mnie pod udem i uniósł moją nogę.
-Ren!
- odchyliłem głowę. Wiedziałem, że lubił moje jęki. Uwielbiał je.
Zaraz
doszedłem w jego dłoń, a on we mnie. Gdy tylko ze mnie wyszedł, opadłem na
podłogę, dławiąc się swoimi łzami. Strasznie bolało.
-Aoi,
płaczesz? - kucnął obok mnie. - Nie płacz.
-To
bolało - zacisnąłem dłonie, chlipiąc.
-Słodziaku
- przygarnął mnie do siebie. Wtuliłem się w niego, nie mogąc już wytrzymać. -
Aż tak boli? - pokiwałem głową. Pogładził mnie po plecach. - Zaraz przestanie,
no już, cichutko - mruczał.
Był
sadystą.
*
-Samobójstwo?
- otworzyłem szeroko oczy, nie mogą uwierzyć w to, co właśnie usłyszałem. - To
niemożliwe! Ona nigdy by tego nie zrobiła!
-Yuu,
ona naprawdę to zrobiła - pan Matsumoto zmierzył mnie chłodnym spojrzeniem. -
Powiesiła się w piwnicy.
Siedziałem
oszołomiony jego słowami. Powiesiła się? Tak po prostu odebrała sobie życie i
zostawiła mnie? Nie, nie mogła tego zrobić.
-Zostawiła
jakiś list? - zapytałem cicho.
-Tak.
Ale nie było w nim nic o powodzie tejże decyzji - mężczyzna westchnął. - Wiem,
że byliście blisko, dlatego powiem ci, że pogrzeb odbędzie się w Shimane, nie
tutaj.
-Aż
tam?
-Tam
się urodziła, wychowała, a teraz spocznie na wieki.
Nie
sądziłem, że wrócę do Shimane w takich okolicznościach.
----
Po dłuższym zastanowieniu zdecydowałam się na ten rozdział. Potem jedziemy z perspektywą Kou i rozwiązaniem sprawy z tajemniczym wielbicielem Taki i na końcu właściwy wątek, który będzie prowadził do zakończenia serii.
Ale, ale!
Tsukkomi ma dla was 3 opcje zakończenia Migdała. Nazwijmy je A, B, C.
A - definitywne zakończenie, szczęśliwe;
B - definitywne zakończenie, ale byście mnie pewnie rozszarpali, bo nie takie bardzo szczęśliwe;
C - zakończenie pozostawiające otwartą furtkę do czwartej, ostatniej serii Migdałowego serca, która oczywiście by powstała. Nie byłoby jednak takie bardzo miłe, ale nikt by nie ucierpiał na życiu ( w opowiadaniu ).
Proszę, byście nie robili spamu odnośnie tych zakończeń. Powstanie ankieta, w której będziecie mogli zaznaczyć takie, jakie wam odpowiada. W razie pytań piszcie albo w komentarzach, albo na gg.
Do następnego rozdziałuu~!
A cóż się stało, że mi się migdał spodobał. Wątek z Yuri jest fajny, bardzo~ A jak mnie zabolało, kiedy się powiesiła... Ał...
OdpowiedzUsuńTego Rena to nie lubię D: Nie za znęcanie, nie za lgnięcie do Taki... tak po prostu. Dziwny gościu. Ale ale, więc kim właściwie był Jun? Był? He? A może to Jun teraz psycholi do Taki! O! Bo podobny do Yuri jest, to mu się spodobało! Mi to by nie przeszkadzało, hee~
Wybieram opcję A lub B ^^
Ale ci powiem, że naprawdę mi się rozdział podobał. Wszystko było tak świetnie opisane, że mimo migdała czytało mi się taak fajnie~
Ciekawa rektospekcja Yuu nie moge sie docekac co dalej
OdpowiedzUsuńBardzo mi sie podobala ta czesc ^^ ale dalej meczy mnie kto jest tym wielbicielem Taki... :33 pozdrawiam i zycze weny :33
OdpowiedzUsuńWybrałabym C, ale... Za bardzo się zżyłam z tym wszystkim i chciałabym szczęśliwe zakończenie, czyli A.
OdpowiedzUsuńJestem zaciekawiona... Coś z Renem jeszcze będzie! Prawda?
Cudowny rozdzial~
OdpowiedzUsuńBardzo miło mi, że mogę dowiedzieć się czegokolwiek o Yuri. Zszokowało mnie to, że się powiesiła :O
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że sprawy się szybko rozwiążą :)