I will be 08

Pies ograniczony przez uczucie, które podąża za nim
Grzechy i wierność wykluczają się nawzajem
Bezpodstawne plotki, które rodzą się z niczego.


Sludgy cult 




Zamieszanie panujące za kulisami było okropne. A to ktoś się darł, że trzeba coś poprawić, bo makijaż nie tak, oj nie, nie, bo Kaolu tego tak nie zostawi, nu-nu-nu, bądź też znowu było coś nie tak ze sprzętem lub ktoś miał do czegoś wątpliwości. W każdym razie, nie było to nic przyjemnego.
-Gdzie są moje fajki?!
-W dupie - burknął Reita w odpowiedzi Rukiemu, który zaraz napuszył się jak rozjuszony kocur. Wywróciłem tylko oczami na ich zachowanie. Nie mogłem zrobić niczego więcej, bo aktualnie byłem w rękach Kaolu, który wykonywał jakieś dziwne zabiegi na mojej twarzy. Znowu robił ze mnie babę. Na litość boską, czemu byłem taki głupi w młodości i zgodziłem się na założenie zespołu visual kei?
-Uruha, chodź tu szybko! - usłyszałem Kaia.
-Nie... Mogę - mruknąłem.
-Co?!
-Nie mogę!
Po kilku minutach stylista w końcu mnie wypuścił. Niemal zerwałem z siebie fartuch, niedbale podając go Kaolu (niech staff zna swoje miejsce, a co) i ruszyłem do Kaia. Stał na korytarzu i rozmawiał z Kagome. Trochę zaskoczył mnie jej widok.
-Myślałem, że przyjdziesz później - objąłem ją na przywitanie.
-Ale przyszłam wcześniej - poprawiła mi gorset, który miałem na sobie. Kai burknął coś, że go ignoruję i zaraz poszedł. - Chciałyśmy ci z Sachi życzyć powodzenia. To pierwszy koncert z tej trasy, no nie? Od tego, jaka będzie, zależy ten koncert.
-Racja - zaśmiałem się. Kagome posłała mi ciepły uśmiech, a jej drobne ramiona uniosły się lekko. - A gdzie masz Sachiko? - zapytałem, rozglądając się lekko.
-Jest tu prze... - odwróciła się i zamarła. - Gdzie ona jest?!
-Mnie się pytasz?
W ten sposób rozpoczęła się wielka panika. Ja spanikowałem, Kagome i reszta zespołu również. Przeszukiwaliśmy wszystkie, nawet najmniejsze zakamarki w poszukiwaniu mojej córki, która ostatecznie się nie znalazła, a przynajmniej nie od razu.
-Spuściłam ją na moment z oczu - Kagome niemal płakała, siedząc na kanapie w makeroomie. Obejmowałem ją lekko ramieniem, żeby ją jakoś pocieszyć. Nie powiem, sam się denerwowałem.
-Już, spokojnie - mruknął Aoi. Usiadł po drugiej stronie obok niej. - Znajdzie się.
-A jak nie?! - zaszlochała w jego stronę.
-No... To trudno.
Była to bardzo głupia odpowiedź ze strony Yuu. Kagome się wściekła, zamachnęła się z obu rąk i przywaliła mu z liścia w oba policzki (jakie combo X'D dop. aut.). Yuu przez chwilę nie kontaktował. Złapał się za twarz i zaczął ją lekko masować.
-Z-za co?! - był zaskoczony reakcją mojej przyjaciółki.
-Też bym ci walnął, ale mam trochę dalej - wychyliłem się zza Kagome, by mieć lepszy widok na drugiego gitarzystę.
-Ale jak ja z takim heyah na mordzie wyjdę przed publikę? - zdenerwował się.

-No trudno - wzruszyłem ramionami, po czym wstałem. - Wystąpisz z takimi ozdobionymi policzkami.
-Na pewno nie!! - nagle zza szafy przy drzwiach wyskoczył Kaolu. Stylista wyposażony był w pas, w którego kieszonki, niczym granaty, włożone były różnej wielkości pędzle do makijażu. Jego mina wyrażała coś na wzór mieszanki szoku i zdeterminowania. - Do mnie, Aoi-san! Musimy to zakryć! 
Yuu posłusznie poszedł z Asanumą, a ja westchnąłem głośno. Kagome szlochała, Ruki kłócił się o coś z Reitą i Kaiem, staff latał dookoła, dopieszczając najmniejsze szczegóły, a ja tak stałem w samym środku tego bałaganu.
-Mamy, problem, mamy problem! - doszło nagle do nas.
-Co się dzieje? - lider oderwał się od kłótni z wokalistą i basistą.
-Jakieś dziecko wlazło na scenę i nie chce z niej zejść! - orzekł ktoś z obsługi.
Wszyscy spojrzeli na mnie i na Kagome.
-Sachiko! - oboje zerwaliśmy się biegiem w stronę sceny. Niemal przewróciłem się na schodach prowadzących na scenę. Stanęliśmy w takim miejscu, by rozgrzane z podniecenia fanki nie mogły nas zobaczyć. Kagome ścisnęła mnie za rękę, kiedy zobaczyła Sachi, a wokół niej kilka osób z obsługi, próbujących ją zabrać. Fani piszczeli na widok dziewczynki. Krzyczeli, jaka jest urocza, słodka i śmiali się.
-Co robimy? - zapytała piskliwie Kagome. Cała się trzęsła. - Musimy ją zabrać.
-Ty po nią na pewno nie wyjdziesz. To będzie podejrzane, jak to zrobisz.
-Jeszcze pomyślą, że to moje dziecko i mam z którymś z was romans.
-No właśnie -zacisnąłem wąsko wargi i poprawiłem obcisłe spodenki. - Chyba nie mamy wyboru. Wyjdę po nią.
-Chyba żartujesz! Od razu się domyślą, że jesteście spokrewnieni.
-Mówi się trudno. Zobacz, jaka jest wystraszona! Nie pozwolę, żeby tak tam siedziała - ruszyłem na sam środek sceny. Rozległy się jeszcze większe wrzaski na mój widok. Uwaga, sam bóg we własnej osobie idzie.
-Takashima, wracaj!! - usłyszałem za sobą Kagome. Zignorowałem ją i podszedłem do Sachi. Pochyliłem się nad nią, a ona obrzuciła mnie wystraszonym spojrzeniem.
-Sachi, chodź do taty - mruknąłem.
Jej oczy robiły się coraz większe, aż przypominały dwa, ogromne talerze z czarnymi kropeczkami na środku. Te dwa talerze wypełniły się zaraz wodą. Sachiko rozpłakała się na mój widok. W sumie, to nie dziwne. Sam bym się pewnie rozpłakał na jej miejscu. Musiałem jednak działać, a ta, cholera jasna, nie chciała do mnie nawet podejść. Nie wiedząc, co zrobić, wziąłem Sachiko niczym jakiś dywan, pod pachę i ruszyłem biegiem ze sceny. Towarzyszyły mi przy tym takie wrzaski;

-Kyaaa~!
-Uruha!!
-Kawaii!

Itepe.

Pierwszy koncert miał niby pokazać, jaka będzie cała trasa, tak? 


*


Rzuciłem się na hotelowe łóżko i jęknąłem z bólu.
-Moje ręce - wtuliłem twarz w poduszkę. - Cierpię.
-Cierp - burknął Yuu. - Ja cierpię, to ty też.
Podniosłem głowę i obrzuciłem go złym spojrzeniem. Siedział na fotelu, masując nadgarstki.
-Jednak bycie z tobą w związku do czegoś zobowiązuje - stwierdziłem. - Jak ty mogłeś dzisiaj w ogóle powiedzieć coś takiego Kagome, co? - podniosłem się do siadu. - "Trudno". Widziałeś przecież, jaka była zdenerwowana.
-A potem mi strzeliła w twarz - mruknął pod nosem.
-Należało ci się. Szkoda, że nie zrobiła tego mocniej. Może coś by ci się w tym twoim łbie poprzestawiało i zacząłbyś się normalnie zachowywać.
-O co ci znowu chodzi, co? Czepiasz się mnie bez powodu. Dodatkowo, to ja najmocniej ucierpiałem.
-Nic ci przecież nie jest.Tak, jak ona cię uderzyła, tak ja ciebie klepię w pośladki, więc nie płacz już, że cię kobieta pobiła.
Shiro wypuścił głośno powietrze, a ja opadłem na łóżko.
-Przestańmy się może kłócić podczas trasy koncertowej - wstał i podszedł do mojego łóżka. Przysiadł na jego krawędzi i pogłaskał mnie po zlepionych lakierem włosach. 
-To nie stwarzaj powodów do kłótni - zamknąłem oczy. Jego dłoń przyjemnie sunęła po mojej czuprynie.
-Nie stwarzam.
-Stwarzasz.
-Nie...
-Widzisz, znowu się zaczyna! - przekręciłem się z boku na plecy. Spojrzałem Shiro w twarz. - Wcześniej się tak nie kłóciliśmy.
-To pewnie przejściowe - położył się obok mnie. - Musimy się jeszcze oswoić z tym, ze Sachiko jest z nami.
-Ja już się z tym oswoiłem. A jak ty jeszcze nie możesz, to nie moja wina. A teraz idź na swoje łóżko, bo chcę wygodnie rozprostować członki.
-Może mi pomóc?
-Trzy razy nie, spieprzaj do siebie.
Następnego dnia cały zespół przeżył niemały szok na widok Rukiego. Siedział w hotelowym holu na kanapie, namiętnie wypalając papierosy i pisząc coś na żółtych, samoprzylepnych karteczkach. 
-Coś się stało? - zapytał Kai.
Wokół Matsumoto poniewierało się mnóstwo tych żółtych kartek. Na każdej z nich było napisane coś w stylu "wynieść śmieci" albo "kupić świeże mleko". Przekręciłem lekko głowę w bok, nie do końca rozumiejąc jego intencje odnośnie tych zapisków.
-Tak - wokaliście trzęsły się dłonie. 
-A co?
-Nieważne.
To nie tak, że odpowiedzi miał jak typowa kobieta, nie, nie. On tak wcale nigdy nie odpowiadał, nie zachowywał się, nie ubierał. No właśnie! A co do jego ubioru...
-Czy ty przypadkiem przedwczoraj nie miałeś na sobie tej bluzki? - zapytał Reita. Wokalista obrzucił swoje odzienie szybkim spojrzeniem, po czym wrócił do zapisywania czegoś na karteczkach. Chwilę później znowu spojrzał na koszulkę, którą miał na sobie, zamierając z szeroko otwartymi oczyma.
-Na matkę Koronka! - wstał, upuszczając wszystkie karteczki. Część z nich przykleiła się do niego, stolika, bądź do kanapy. - Jak mogło do tego dojść? W jaki sposób?! Jak...?!
-Wyczuwam histerię za trzy, dwa... - Aoi zaczął odliczanie, a ja parsknąłem śmiechem.
-Nie! Tak nie może być! - wokalista padł na podłogę niczym bohater jakiejś tragedii. Po chwili zaczął wygłaszać ckliwy monolog na temat swej nieuwagi przy dobieraniu garderoby, tego, jaki był zagubiony w swoim życiu, że nie potrafił wziąć innej koszulki. Niemalże płakał, klęcząc przed nami. Kilka osób z recepcji podeszło do nas i zaczęło się pytać, czy wszystko dobrze. Zapewniliśmy obsługę, że nie trzeba wzywać karetki, ekipy ratunkowej, czy też wozu strażackiego. Takanori chwilę jeszcze posiedział na podłodze, płacząc nad swoją garderobą. W końcu usiadłem obok niego, gładząc go po łysej główce. Spojrzał na mnie swymi wielkimi, zapłakanymi i przekrwionymi oczętami. Z nosa ciągnęły mu się, ładnie powiedziawszy, gluty, które co chwilę wciągał. Skrzywiłem się. To nie wyglądało smacznie.
-Już, otrzyj łezki i wydmuchaj nosek - wyciągnąłem z kieszeni opakowanie chusteczek (nie wiem, czemu noszę chusteczki w kieszeniach, nie pamiętam nawet, bym je tam wkładał). Wyciągnąłem jedną, rozłożyłem ją i przyłożyłem ją wokaliście do twarzy. - Nie płacz już, no, dmuchaj, bo się tym zadławisz...
Zacisnąłem lekko dłoń na nosie Taki, a on mocno wydmuchał nos. Gdy tylko skończył, rzuciłem brudną chusteczkę Aoiemu.
-Kochanie, wyrzuć to, dobrze?
-Ko-cha-nie - powtórzył Yuu. Trzymając przed sobą, z jawnym obrzydzeniem, usmarkany przedmiot (Wystawcie to na jakiejś aukcji, posypią się miliony X'D dop. aut.). Posłusznie poszedł wyrzucić chusteczkę.
-Dziękuję, Kouyou - Takanori przytulił się do mnie. Objąłem go, krzywiąc się. Jego twarz była jeszcze w smarkach i łzach. 


*


 -Misiu, mam do ciebie takie pytanie - mruknął Yuu, gdy siedzieliśmy w autokarze. Jechaliśmy akurat do następnej miejscowości, w której mieliśmy mieć koncert.
-Słucham - powiedziałem niepewnie.
-Dlaczego dla mnie nigdy nie jesteś taki miły, jak byłeś dzisiaj dla Rukiego? To było takie troskliwe, kochane i...
-Bo nie zasługujesz.
-Ale... jak to?!
-Nie zasługujesz na takie traktowanie z mojej strony. Zapomnij. Nie wystarczy ci, że mnie posuwasz w tyłek? Że jestem z tobą praktycznie dwadzieścia cztery na siedem, chociaż mieszkamy osobno? Że robię ci śniadania? Mało ci mojej troski i miłości? Mam ci jeszcze dupę podcierać może, co?
-Niekoniecznie. No, ale mnie tak nie przytulasz, kiedy coś się dzieje.
-Bo nie wpadasz w histerie, to po pierwsze, a po drugie, jesteś babą czy facetem, że mam cię tulić i głaskać po główce, kiedy coś się stanie?
-A Ruki też jest mężczyzną! - zaprotestował.
-Znajdź mi na to dowód - odchrząknąłem. Zaraz oberwałem w tył głowy opakowaniem brokatu.
-Słyszałem!
-No, znaczy, Ruki to wyjątkowy wyjątek - mruknąłem ciszej.

Po dotarciu na halę, w której mieliśmy mieć koncert, wyłączyli prąd w całym mieście.

W całym mieście.

Całym! 

Jaki był pierwszy koncert, taka miała być cała trasa koncertowa, tak?



----



Tak na poprawę humoru na pierwszego września. Nie mam pojęcia, jak to wyszło, ale mam cichą nadzieję, że wam się podobało, chociaż wyszło trochę krótko. Wybaczcie błędy i liczę na wasze opinie. I co chcielibyście przeczytać następne? 

Powodzenia w szkole! Samych dobrych ocen i czasu na rozwijanie waszych pasji i zainteresowań. A studentom życzę miłej resztki wakacji~!

Do następnego rozdziałuu~! 

Komentarze

  1. Cudowny rozdział. czekam na ciąg dalszy. *-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietny rozdzial! :D az mi humor poprawil, bo bylam zalamana powrotem do szkoly. ;_;

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne na poprawienie humoru ( który jest kiepski bo szkoła ;-;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kyaaaa! Nareszcie ;3; (przepraszam za to "kyaaaa" ;;)
    Już myślałam że tu uschnę z tęsknoty ;; Tylko czemu tak krótko TT-TT

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    świetny rozdział, jaki pierwszy koncert, taka cała trasa, Yuu oberwał mógł bardziej uważać na to co mówi...
    Dużo weny życzę...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

DZIĘKUJĘ

Popularne posty