Migdałowe serce: Youth

  Youth     



Yuu stukał palcami w kierownicę. Wypuszczał co jakiś czas powietrze ustami i przygryzał dolną wargę. Opierałem się łokciem o boczną szybę i patrzyłem na płynące po niebie chmury. Białe, puszyste kłębki przypominające watę cukrową sunęły po mlecznoniebieskim tle. Ktoś nagle zatrąbił.
-Kurwa! - Shiro uderzył w kierownicę pięściami, myślałem, że poduszka powietrzna się otworzy. Podskoczyłem, zaskoczony jego nagłą reakcją. - Do chuja pana, człowieku. Jeszcze raz zatrąbisz. Widzisz, że jest korek.
-Uspokój się - wywróciłem oczami. - Debil będzie trąbił.
I w tym momencie kierowca za nami użył klaksonu po raz kolejny.
-Zaraz wyjdę i...
-Yuu, przestań - złapałem go za rękę. - Narobisz problemów.
Shiroyama westchnął, opadając na fotel. Odchylił głowę.
-Jak ty możesz być taki spokojny? Spóźnisz się na rozpoczęcie.
-Nie szkodzi. Nie muszę tam być.
-Twoja ostatnia klasa i chcesz ją zaczynać w taki sposób?
Zaśmiałem się. Shiro spojrzał na mnie niezrozumiale.
-To tylko rozpoczęcie. Przynajmniej posiedzę z tobą. Wątpię, że będę miał wiele czasu w roku.
Shiro uśmiechnął się do mnie krzywo.
-Damy radę - pogłaskał mnie po policzku.
Dotarliśmy na rozpoczęcie z godzinnym spóźnieniem. Ja udałem się na plac apelowy, a Yuu odparł, że pójdzie do sklepu i w razie czego, mam zadzwonić. Rozpoczęcie minęło szybko. To znaczy, jak dla mnie. Ominęła mnie większa część apelu. Później dostaliśmy plan od wychowawczyni i pogadankę o tym, że to ostatnia klasa i musimy się przyłożyć do nauki. Same pierdoły i oczywiste oczywistości.
-Hej, Matsumoto, gdzie się szlajałeś? - zagadnął znajomy. Szedłem z nim, Akirą i jeszcze dwoma kolegami w stronę parkingu. To były jedyne osoby, które mnie w miarę akceptowały i, które miały charakter zbliżony do mojego. Nie byliśmy blisko.
-Stałem w korku - odparłem. Zauważyłem, że Shiro opierał się o drzwi swojej toyoty i palił papierosa. Udawałem, że go nie widzę.
-Ojciec cię podwoził?
-Nie, mój szofer – przechodziliśmy akurat obok Yuu. Mężczyzna parsknął na moje słowa, co usłyszała cała nasza piątka. Wszyscy spojrzeli na Yuu, oprócz mnie. Uśmiechnąłem się pod nosem.
-Twój szofer stoi tu - zawołał Yuu za mną.
Odwróciłem się na pięcie w jego stronę. Chłopcy również to zrobili, chociaż oni nie wiedzieli za bardzo, o co chodzi. Akira jedynie westchnął, kręcąc głową.
-Nie zauważyłem - ruszyłem do Shiroyamy. Rzucił niedopałek na ziemię, po czym przydeptał go butem.
-To słabo z twoim wzrokiem.
-To na razie, Taka - powiedział Akira, szybko się oddalając.
-Pa! - rzuciłem za nim. Pozostała trójka patrzyła na nas z lekka zdezorientowana.
Yuu objął mnie ręką w pasie, po czym cmoknął mnie w policzek. Wsunąłem dłoń w tylną kieszeń jego spodni.
-No... To trzym się, Taka!
-Bywaj!
-Siema!
-Cześć wam! - odparłem, patrząc za nimi. Yuu jedynie popatrzył na moich znajomych z klasy, po czym zaśmiał się w głos. Spojrzałem na niego z wymowną miną. – A ciebie co tak rozbawiło?
-Nie… nic konkretnego. Jedziemy do ciebie czy do mnie?
Shiro pchnął mnie lekko na swój samochód. Oparłem się o drzwiczki, zaplatając ręce wokół szyi swojego chłopaka. Pochylił się nade mną, patrząc mi prosto w oczy. Miałem wrażenie, że oddech mi przyspiesza, że serce zaczyna mi mocniej bić. Nie wiedzieć czemu, ale w tym jednym momencie Yuu zaczął pociągać mnie dziesięć razy bardziej niż zazwyczaj.
-Do ciebie - odpowiedziałem jeszcze, zanim on pożądliwie wpił się w moje usta.

Przez wrzesień Yuu miał dla mnie mnóstwo czasu. Nudził się, dlatego zawoził i odbierał mnie ze szkoły. Chodziliśmy razem na obiady, do biblioteki i w inne miejsca. Problemy zaczęły się, gdy zaczął się rok akademicki. Nie mieliśmy dla siebie aż tyle czasu. Staraliśmy się jednak dzwonić do siebie i czasami spotykać się w weekendy. Doszło jednak do tego, że Tara się mnie spytała, czy się rozstaliśmy. Oczywiście, że nie.
-Robisz coś w ten piątek? - spytał Yuu, kiedy rozmawialiśmy przez telefon. Pisałem akurat pracę na japoński. Obracałem długopis między palcami, odchyliłem się na krześle. Miałem już serdecznie dość nauki.
-Hm, a co? – spytałem nieco kokieteryjnie.
-A nie chcesz się spotkać?
-Chcę.
-Urwę się z zajęć i cię odbiorę. Pasuje?
-No dobrze.
Wpadłem na lepszy pomysł. Yuu urywał się z zajęć, co znaczyło, że ja też powinienem. W piątek nie poszedłem na zajęcia wychowania fizycznego, pojechałem od razu na uczelnię swojego chłopaka. Akurat trwały zajęcia, gdy do niej dotarłem. Miałem rozkład zajęć Yuu, dlatego skierowałem się do odpowiedniej sali. Wyjrzałem przez oszklenie w drzwiach. Duża aula, majestatyczna katedra podstarzałego profesora i znudzeni studenci. Zaśmiałem się na widok Yuu, który czytał coś pod ławką. Odsunąłem się od drzwi i czekałem na koniec zajęć. Gdy takowy w końcu nastąpił, studenci wypadli z sali. Była pora obiadowa, dlatego nie dziwiłem im się, że wystrzelili z auli niczym dzikie zwierzęta w stronę wodopoju. Yuu wyszedł jakoś na końcu. Szedł z Yune i jakąś dziewczyną, która trzymała ich obu pod rękę. Uśmiechała się radośnie i nadawała niczym Radio Wolna Europa.
-Yuu - mruknąłem do swojego chłopaka, kiedy ten mnie zauważył. Wyswobodził się z uścisku dziewczyny, po czym szybkim krokiem ruszył w moją stronę.
-Taka? - objął mnie, a następnie czule pocałował. Zaplotłem ręce wokół jego pasa.
-Urwałem się z zajęć - wyjaśniłem.
-Naprawdę? To świetnie - złapał mnie za rękę. - Idziemy?
-Koniecznie.
-To cześć wam! - Shiro pomachał Yune i tej dziewczynie. Ruszyliśmy w stronę wyjścia.
-Dokąd to? - spytała dziewczyna.
Yuu odwrócił się i wykonał jakiś gest, na który tamta dwójka wybuchła śmiechem. Domyśliłem się, co to było, dlatego uszczypnął go w bok.
-Zboczeniec - parsknąłem.
-Twój zboczeniec.
Poszliśmy na obiad, a później do Yuu, gdzie spędziliśmy czas na czułostkach. Skończyło się na seksie. Cudnym, namiętnym seksie. Yuu rżnął mnie (dosłownie), a ja jęczałem pod nim, krzyczałem prawie. Yuu był niesamowity.
-Yuu... Yuu...!! - siedziałem mu na biodrach, obejmowałem go za szyję, a on mnie rżnął.
-Kotku...
Uprawialiśmy świetny seks. Yuu i jego penis byli niezastąpieni.
-Dochodzę, dochodzę! - krzyknąłem. Shiro posuwał mnie z całej siły, łóżko trzęsło się pod nami. - Yuu! O matko! Yuu! Ach! Aach!!
Doszedłem. On zaraz za mną. Zacisnąłem wargi, dając mu się ponieść do krainy czarów. Orgazm był cudny, odbierał zmysły.
Leżałem później na boku, tyłem do Yuu. Shiro przykrył mnie kołdrą, po czym wsunął się pod nią. Przylgnął do moich pleców i przytulił mnie w pasie. Zamknąłem oczy, a on odgarnął moje włosy i pocałował mnie w kark.
-Dobrze w końcu spędzić z tobą trochę czasu –zamruczał przy moim uchu.
Uśmiechnąłem się, czego nie mógł zobaczyć. Pocałował mnie w policzek. Ująłem jedną z jego dłoni, która spoczywała na moim brzuchu. Zamknąłem oczy.
-Yuu, mogę się zdrzemnąć?
-Zanudzam cię?
-Nie. Przy tobie po prostu...
Zaśmiał się.
-Śpij sobie. Na pewno jesteś zmęczony.
-Mhm - odwróciłem się w jego stronę. - Przy tobie czuję się bezpieczny.
Ułożył się na plecach, a ja jemu na torsie. Zamknąłem oczy, wtulając się w niego. Nawet nie wiem, kiedy zasnąłem.
Obudziłem się jakiś czas później. Yuu spał, obejmując mnie. Było mi gorąco, wręcz wilgotno w jego mocnym uścisku. Pocałowałem go w policzek. Zamruczał coś, po czym uchylił jedno oko, zerkając na mnie. Parsknąłem.
-Książę się obudził?
-Nie śpisz? - objąłem go za szyję.
-Nie.
Pocałowaliśmy się czule. Shiro ujął moją dolną, a ja jego górną wargę. Przeszedł mnie dreszcz. Mruknąłem z zadowolenia, kiedy podniósł się, siadając mi okrakiem na biodrach. Ręce ułożył po bokach mojej głowy, oparł się wygodnie, a ja objąłem go za szyję. Wymienialiśmy się pocałunkami jeszcze kilka chwil. W końcu przerwał nam dzwonek telefonu. Yuu zamarł pochylony nade mną z miną, jaką ma człowiek, kiedy wysłuchuje jakiegoś moralistycznego kazania. Westchnąłem tylko.
-Co jak to twój ojciec? - zsunął się ze mnie. Sięgnąłem do kieszeni spodni leżących na podłodze, szybko wyciągnąłem komórkę. Tak, to był mój ojciec.
-Pewnie wie o wagarach. Będę mieć szlaban do dwudziestki.
Odebrałem. Yuu ułożył się obok mnie, głowę położył mi na nagich udach.
-Tak? - mruknąłem.
-Gdzie jesteś? – zaczął bez przywitania.
No to pięknie. Nawet już nie musiałem pytać czy coś się stało. To było zbyt oczywiste. Nie wiedziałem jednak teraz czy lepiej kłamać dla dobra Yuu, czy lepiej od razu się przyznać.
-U Yuu.
-U Yuu? Powinieneś być w domu, do cholery. Mój potencjalny partner przychodzi na obiad z rodziną za godzinę. Kurwa, rozumiesz?
Wywróciłem oczami. Te jego pieprzone interesy.
-Wypadło mi z głowy. Przyjdę najszybciej jak się da.
-Pospiesz się - wysyczał gniewnie.
-Jasne, tato - wymamrotałem, nim się rozłączył. Jęknąłem, odrzucając komórkę przed siebie. Wylądowała na splątanej przez nas kołdrze. Yuu popatrzył na mnie z dołu. Wyglądał słodko jak dziecko albo kotek.
-Muszę wracać.
-Już?
Pogłaskałem go po ciepłym licu.
-Może jutro się spotkamy?
-Jeśli znajdziesz czas.
-Znajdę - cmoknąłem Yuu w usta. - Kocham cię.
Shiro uśmiechnął się pod nosem.
-Ja ciebie mocniej kocham - odparł, splatając nasze dłonie.
-Na pewno nie.
-Ach tak?
-Tak.
I zaczął mnie łaskotać. Śmiałem się głośno, prosząc, by przestał. Miotaliśmy się na łóżku, plącząc się jeszcze bardziej w kołdrze i prześcieradle. Ugryzłem Yuu nawet mocno w ramię, aż w końcu spadliśmy z hukiem na twardą podłogę. Obaj zaczęliśmy się śmiać.
-I tak ja cię mocniej kocham - uderzyłem go w bok, kiedy skręcaliśmy się w spazmach śmiechu na podłodze. Kołdra zsunęła się na nas, okrywając połowicznie nasze ciała, prześcieradło owinęło mi się wokół stopy niczym sznur, który przywiązał mnie do łóżka chłopaka.
-Nie dyskutuj lepiej ze mną – ugryzł mnie w czubek nosa. Zawisł nade mną, patrząc mi prosto w twarz – Ja cię mocniej kocham. Najmocniej we wszechświecie. Jesteś mój.
-Mhm… - zamruczałem, przyciągając go do pocałunku.

Yuu odwiózł mnie do domu. Mężczyzna z trudem się ze mną żegnał, kiedy zaparkował samochód na parkingu. Całowaliśmy się przez pewien czas. Czule muskaliśmy się wargami, ssaliśmy je, aż w końcu wsuwaliśmy sobie nawzajem języki w usta.
-Nie chcę tam iść - powiedziałem w usta Yuu.
-Ale musisz.
-Nie chcesz poczekać na mnie w moim pokoju? Zrobilibyśmy to drugi raz...
Yuu rozbłysły oczy. Zaśmiałem się na jego reakcję.
-No w zasadzie...
-To jak? - cmoknąłem go w usta. - Kochanie moje.
-Może jednak jutro?
-Mhm... No w zasadzie.
-Twój ojciec jest przeuroczy, ale jak się dowie, że ty i ja byliśmy razem, podczas gdy ty powinieneś być w szkole...
-A ty na ćwiczeniach – dodałem.
Yuu jęknął, pocierając skronie.
-No. Pozabijają nas. Chociaż poprosiłem Yune, żeby wpisał mnie na listę...
-Zdrajca! - odsunąłem się od niego.
-Napiszę ci usprawiedliwienie – trącił mnie zaczepnie w bok z tym swoim łobuzerskim uśmieszkiem.
-Phi!

Wszedłem powoli do domu. Zamknąłem za sobą cicho drzwi, zsunąłem z nóg buty, kurtkę odwiesiłem na wieszak. Wziąłem swój plecak i ostrożnie ruszyłem do pokoju.
-Takanori? – usłyszałem za sobą nieco przytłumiony głos. Nie byłem pewny czy mam zacząć pędzić do pokoju i zamknąć się na wszystkie spusty, czy też raczej stanąć i należycie wysłuchać kazania i ponieść konsekwencje.
Cholera - zakląłem w myślach.
-Tak? - zatrzymałem się tuż przed schodami. Ojciec wyjrzał z salonu. Zacisnąłem wargi, miałem wrażenie, że się czerwienię. Ten jedynie zmierzył mnie tym swoim ojcowskim, srogim spojrzeniem.
-Masz szczęście, że klient przesunął spotkanie. Będzie za godzinę. Ubierz się porządnie.
Myślałem, że mnie opieprzy, ale powiedział tylko to i odszedł. Poszedłem do pokoju, wziąłem prysznic i jakiś czas wybierałem strój. Stałem w samych bokserkach, gdy Tara i ojciec weszli bez pukania do mojego pokoju. Zerknąłemna nich niepewnie i jednocześnie nieco zły. Może nieco prywatności...?
-Takanori... Dlaczego byłeś u Yuu?
Spojrzałem na nich zaskoczony.
-To mój chłopak - odparłem.
-No tak, ale on... - Satoru zaciskał wargi. - Ma swoje sprawy, a ty swoje.
-Nie rozumiem.
-Urwałeś się z zajęć, on też. Tak się nie robi.
Stałem przed nimi prawie nagi. Na torsie i obojczykach miałem malinki od Yuu.
-Nie spotykajcie się...
-Co?!
-Chyba nie chcesz mieć znowu szlabanu?
-Hej, jesteście śmieszni. Nie możecie zabronić mi spotykać się z nim.
Tara wzięła głęboki wdech.
-Może nie aż tak...?
-Możesz się z nim spotykać. Ale nie u niego.
-Nie? To niby gdzie?
-Tutaj. U nas - odparła Tara.
-Ty go nie znosisz! Twierdzisz, że jest pedałem, tak samo mówisz o mnie i...
-Takanori - warknął ojciec. - Uważaj na słowa. Tak będzie wygodniej.
-Wygodniej? Będziecie mieli nade mną kontrolę. Już ją macie i... Nie pozwolę, żebyście mieli kontrolę nad Yuu.
-A co jeśli on cię tylko wykorzystuje?
Prychnąłem. Założyłem na ramiona koszulę.
-Od prawie dwóch lat? Nie sądzę.
-Wiesz, że takie związki... One nie są trwałe.
-Takie związki? - założyłem spodnie, patrząc gdzieś w dół.
-Homo. Geje. Cokolwiek.
Potarłem skronie.
-I to tylko przez urwanie się z lekcji?
Narzuciłem na siebie koszulę, po czym ją zapiąłem. Tata podszedł do mnie, zmniejszając odległość między nami do półtorej metra. Spiąłem się. Rzadko kiedy aż tak się do mnie przybliżał.
-Takanori, martwimy się.
-Nie wtrącajcie się w moje życie uczuciowe. Okej? Jeśli ja i Yuu się rozstaniemy to nasza sprawa.
-Takanori... On jest starszy. Skrzywdzi cię.
-Jeśli mnie skrzywdzi, to wtedy będziecie mogli suszyć mi głowę.
Satoru westchnął. Wyglądało na to, że się denerwował.
-Jest coś jeszcze.
-Co? - burknąłem, siadając na łóżku. Czułem się teraz nieco niczym obrażone małe dziecko.
-Seks - dokończyła Tara.
Zamrugałem kilkakrotnie.
-Co z seksem?
-Ty i Yuu... Wasze... - Satoru wykonał gest dłonią, szukając słowa.
-Zbliżenia? - podsunąłem coś neutralnego.
-Wasze zbliżenia – podchwycił. - O tym też wolelibyśmy wiedzieć.
-Co?! - zerwałem się z miejsca. Tara zacisnęła wargi, Ojciec nie wiedział, jak się zachować. - Nie, mowy nie ma. Na pewno nie!
-Chyba nie robicie tego tak często? - spytała Tara.
Już otworzyłem usta, żeby się odszczekać, jednak nic nie powiedziałem. Zapowietrzyłem się.
-Nie - wymamrotałem.
-Uprawiacie bezpieczny seks? - Tara wydawała się bardziej otwarta w tych tematach.
-No tak - mruknąłem.
-Jak coś to zawsze możesz z nami o czymś porozmawiać.
-No jasne.
Tara westchnęła, ojciec potarł skronie, był czerwony na twarzy.
-Słuchaj, my się tylko o ciebie martwimy. Znamy cię i wiemy, że prędzej wyjechałbyś za granicę niż mówił nam o... Stosunkach z Yuu - oznajmił tata. - My wcale nie chcemy wiedzieć co i jak wy tam... Naprawdę.
-Wy czegoś nie rozumiecie - podniosłem na nich głowę. - To, że ja jestem dzieciakiem to fakt, ale Yuu już nim nie jest. Dba o mnie, pamięta o prezerwatywie i... Jest wyrozumiały, nie wywiera na mnie presji i nigdy nie postawił mnie w żadnej przykrej sytuacji. Jeśli kiedyś będę potrzebował porady w dziedzinie gejowskiego seksu to w ostateczności do was przyjdę. Poza tym, Yuu się bada, też mnie namówił.
-Co?! Nic nie powiedziałeś! – wybuchł tato.
-Po co? To tylko okresowe badanie, każdy je robi.
-Kiedy ostatnio?
-Badanie? Dwa miesiące temu.
-I?!
-Jestem negatywny. Yuu też.
Odetchnęli. Naprawdę, jakby uleciało z nich całe napięcie.
-Dzięki bogom!
-AIDS tak się denerwowaliście?
-Między innymi.
Popatrzyłem na nich z rezerwą. Czułem się teraz bardziej niż dzieciak, jak dzieciątko. Miałem wrażenie, że ta dwójka będzie mnie kontrolować już zawsze. Nawet w kwestii życia seksualnego.



-Poważne rozmowy na temat seksu? - Yuu uniósł znacząco brwi, patrząc na mnie znad hamburgera, w którego właśnie miał zamiar się wgryźć. Zamówił go, pomimo moich protestów i narzekań, że będzie później gruby i będzie miał problemy ze zdrowiem.
-Mhm - westchnąłem, grzebiąc w sałatce widelcem. Jakoś nie miałem w ogóle apetytu, a po ostatnich dniach z Tarą i ojcem, to już w ogóle byłem nie do życia.
-Chyba tym razem przesadzają – oznajmił z przekonaniem w głosie, po czym z apetytem wgryzł się w tłustą kanapkę.
-Chyba mówisz to pierwszy raz i tylko dlatego, że to dotyczy bezpośrednio ciebie.
-No... Może – odparł, przeżuwając.
Podparłem się ręką na stole.
-Musimy coś z tym zrobić, zanim im do reszty odbije.
Yuu zamyślił się nad czymś na moment.
-Przypomniało mi się - zaczął, ostrożnie dobierając słowa. - Ostatnio mama pytała się mnie czy się zabezpieczamy.
-I?
-Powiedziałem, że zawsze mamy gumkę. Może to ma jakiś związek?
-Możliwe.
Shiro podrapał się po nieogolonej brodzie. Miał za sobą nieprzespaną noc, pod oczami odznaczały mu się głębokie sińce, był blady i zmęczony. Nie spał dobrze od kilku dni, nie wiedziałem dlaczego.
-Dobrze się czujesz? - spytałem troskliwie.
-Jestem senny - wymamrotał, jedząc do końca hamburgera. Wziął łyk niedobrej kawy o wodnistym smaku, po czym westchnął.
-Co się dzieje?
-Studia.
-Aż tak was męczą?
Yuu uśmiechnął się do mnie blado.
-Studia to nie tylko nauka.
Wywróciłem oczami. No fakt, jak mogłem się nie domyślić. Yuu wspominał, że czasami wychodzi na nocki ze znajomymi. Byłem więcej niż pewny, że upijał się w trupa, brał coś, zasypiał w jakimś podejrzanym miejscu, a później budził się, mało co pamiętając z minionej nocy. Z taką luką w pamięci szedł na zajęcia, gdzie skupiał się maksymalnie na wykładzie, pomimo kaca. Zmuszał się do zapamiętywania informacji i robienia notatek.
-Co ty na to, żeby jedną z takich nocy spędzić u mnie? - zapytałem, jakby od niechcenia. Nabrałem trochę sałatki na widelec. Przeżułem, połknąłem. Zimna sałata chrupała mi w buzi.
-Szalona noc u ciebie?
-Szalona noc ze mną.
Zaśmiał się.
-Będę mógł zostać? Po tych ostatnich atakach na naszą seksualność?
-Pff - prychnąłem. - Nie martw się tym.

Yuu został u mnie na weekend i w końcu się wyspał. Nawet mnie nie tknął, gdy tylko położył się w moim łóżku, zapadł w sen. Nie minęła nawet godzina 23, a on chrapał, rozwalony na kołdrze. Przykryłem go kocem, żeby nie zmarzł, a sam poszedłem po coś do jedzenia i picia. Wszedłem do kuchni, a ojciec obrzucił mnie znaczącym spojrzeniem.
-Bez szaleństw tylko.
-Jesteśmy spokojni.
-Mówię poważnie - Satoru wziął łyk herbaty, po czym zmarszczył krzaczaste brwi. - Żeby się obyło bez jakiś...
-Yuu śpi - przerwałem mu.
Zamrugał kilkakrotnie w zaskoczeniu.
-Śpi?
-Śpi. Jedyne, co może wam przeszkadzać to jego chrapanie. Padł jak kawka. Możesz sam sprawdzić.
-Ale tak... On zasnął? A przyszedł do ciebie?
-Przyszedł do mnie, ale jak jest zmęczony, to może iść spać. No nie?
Przynajmniej wiem, że śpi w moim, a nie w cudzym łóżku - dodałem w myślach.
Yuu spał, a ja położyłem się obok niego. Wtuliłem się w jego bok. Leżałem tak, słuchając jak oddycha. Obudził się około trzeciej, spałem już wtedy, wtulony w niego. Obudził mnie czułymi pocałunkami. Westchnąłem, kiedy poczułem, jak delikatnie dotyka mojego brzucha.
-Yuu, jest środek nocy - jęknąłem sennie.
-Wiem - odparł.
Odsunąłem się od niego. Podniosłem się, lustrując cały pokój. Było ciemno. I tyle.
-Przytul mnie - mruknąłem.
Yuu objął mnie. Wtuliłem się w jego tors. Leżeliśmy przyciśnięci do siebie, kiedy poczułem, jak coś twardego dotyka mojego uda. Popatrzyłem na Shiro.
-To był twój penis?
-Możliwe.
Parsknąłem. Wsunąłem rękę między nasze ściśnięte ciała. Dotknąłem erekcji Yuu, która ograniczana była przez bokserki. Był duży i twardy.
-Masz jakieś sny erotyczne?
Teraz on parsknął.
-Czy ja wiem.
-Mhm - przerzuciłem mu jedną nogę przez biodro. - Mnie nie oszukasz.
Zrobiliśmy to pod kołdrą. Było gorąco, ale żadnemu z nas to nie przeszkadzało. Leżałem pod Yuu, on mnie całował jak coś świętego. Zsunął ze mnie bokserki, rozchyliłem nogi. Yuu wziął ode mnie z szafki prezerwatywę. Nałożył ją na swojego penisa, jednocześnie mnie rozciągając. Przygryzałem wargi, starając się być cicho.
-Pierwszy raz robimy to pod kołdrą - mruknął.
-Następnym razem zrobimy to w szafie.
I tak uprawialiśmy seks. Wtulałem się w Yuu, a on poruszał biodrami. Musiałem być cicho, dlatego w pewnym momencie, gdy chciałem jęknąć, ugryzłem go w ramię. Syknął z bólu, gdy zacisnąłem szczękę.
-Auć! Takanori!
Zacząłem lizać miejsce, gdzie go ugryzłem. Sapał cicho, niemal leżąc na mnie i rozchylając moje nogi. Obejmowałem go rękoma. Chciałem krzyknąć, gdy miałem orgazm, jednak się powstrzymałem.
-Taka...
-Yuu... Yuu... Jest cudownie, Yuu... Mój Yuu...
Doszedłem pierwszy. Jak zwykle zresztą. Nie umiałem tak powstrzymywać orgazmu i wytrysku jak Yuu, chociaż się starałem. On był jednak znacznie bardziej doświadczony. Podczas gdy ja sypiałem tylko z nim od dwóch lat, tak on pierwszy raz miał już w wieku czternastu lat. Tyle lat różnicy, czułem, że nie sprostam jego wymaganiom. Jednak Yuu nie oczekiwał ode mnie wiele. Prosił, żebym go obejmował, mówił, że go kocham. Jakby szukał potwierdzenia miłości.
Yuu doszedł, pojękując. Opadł na mnie bezwładnie. Pocałowałem go czule w czoło, a on mnie w szyję.
-Zacisnąłeś się - wymamrotał.
-Było mi za dobrze. To dlatego.
Rozluźniłem się kilka minut później. Yuu leżał na mnie i rozmawialiśmy o czymś po cichu. Wszystko po to, by odwrócić moją uwagę od nieprzyjemnej sytuacji. Zacisnąłem się, kiedy Yuu był wewnątrz mnie. Musiał poczekać, aż się rozluźnię albo nie czekać i zadać mi potworny ból. W końcu ze mnie wyszedł.
-Nareszcie...
Objął mnie w pasie. Westchnąłem cicho, głaszcząc go po włosach.
Następnego dnia obudziło mnie walenie do drzwi. Uchyliłem zaspane powieki. Yuu przytulał mnie mocno i ani myślał, by mnie puścić.
-Chłopcy!
-Hm...
Uchyliłem zaspane powieki. Było już całkiem jasno, wyraźnie widziałem kontury wszystkich mebli. Drzwi od mojego pokoju otworzyły się, do środka wszedł tata. Spojrzałem na niego. Był niezadowolony z czegoś.
-Ta?
-Wiecie, która godzina? - syknął.
-Powinniśmy wiedzieć? - pogłaskałem Yuu po włosach, gdy ten zaspany pocałował mnie w szyję. Chyba nie do końca zdawał sobie sprawę z obecności mojego ojca.
-Tak. A przynajmniej Yuu powinien.
-Która godzina?
-Dochodzi czternasta.
-Czternasta?! – Yuu niespodziewanie otrzeźwiał i zerwał się do siadu. - Muszę być za godzinę do pracy!
-Mówiłem - westchnął tata. - A z tobą muszę porozmawiać.
-Ze mną? - jęknąłem.
Yuu wstał z łóżka i pobiegł do łazienki. Wskoczył pod prysznic, usłyszeliśmy lejącą się wodę z deszczownicy.
-Co się stało? - mruknąłem niepewnie.
-Uprawialiście seks? - spytał prosto z mostu. Nie wiem, kto był w tej chwili bardziej skrępowany i czerwony na twarzy.
-Co...?
-Mówiliśmy z Tarą...
-Wy tak na serio?!
-Tak.
Jęknąłem kolejny raz, przykrywając twarz jaśkiem. Gdy Shiro wybiegł do pracy, Satoru zasypał mnie gradem pytań odnośnie mojej nocy z Yuu.


Yuu wpadł do mnie wieczorem po pracy. Pocałowaliśmy się czule na powitanie, gdy tylko wszedł. On położył mi dłonie na biodrach, a ja objąłem go za szyję. Yuu przycisnął mnie lekko do ściany, nie spieszył się z pocałunkiem.
-I jak się miewasz? - spytałem, gdy przerwaliśmy pieszczotę.
-Mam dla ciebie propozycję – oznajmił, ignorując moje pytanie.
-Propozycję?
Uśmiechnął się szeroko.
-Wyjazd na zamknięcie sezonu żeglarskiego. Moje rodzeństwo też tam będzie.
Złapaliśmy się za dłonie. Yuu pocałował mnie w czoło.
-No nie wiem...
-Mój brat rozmawiał z twoim i też będzie z Yasumi.
-Zgodziła się?
-Jak widać.
-No nie wiem...
-Zrobimy zawody - uśmiechnął się.
I tak wyjechaliśmy w następny weekend do domku holenderskiego. Kage była ze swoim mężem, Mahiro z narzeczoną, mój brat z Yasuni i ich córką, no i ja z Yuu. Mój brat, brat Yuu, mąż Kage i oczywiście Yuu od razu stwierdzili, że będą robić zawody. Na szczęście Kage i Yasumi od razu przemówiły im do rozumu. Zapowiadało się na deszcz, a wiatr był wyjątkowo porywisty. Sam się bałem, że szkwał mógłby przewrócić którąś z łódek.
-Nawet mi się nie ważcie - oznajmiła Kage. Yuu lekceważąco wywrócił oczami, co jedynie rozwścieczyło jego siostrę. Kage rzuciła w niego jabłkiem. Yuu się odsunął, ale za to ja dostałem w klatkę piersiową. - O mój Boże, Taka!
Czułem, że tracę oddech.
-Nic ci nie jest? - Yuu pochylił się ku mnie. - Chcesz go zabić?!
-Przecież nie chciałam! Taka, przepraszam. Wiesz, że to było w tego bałwana.
-W porządku... – wymamrotałem, starając się unormować oddech. Cholera, nie czułem płuc.
-Chłopaki, idziecie? – Jiro wszedł do domku holenderskiego. Pod pachą trzymał zwinięty fok, a w drugiej ręce miał kapok. Kage posłała mu spojrzenie pełne oburzenia.
-Jiro!
-No co? – mój brat nie wydawał się w żaden sposób przejęty tym, że siostra Yuu może w każdej chwili zrobić użytek z tej miski jabłek, którą miała na podorędziu.
-Wy chyba nie jesteście poważni? Zawody w taką pogodę?!
W tym momencie do kuchni weszła Yasumi z moją bratanicą na rękach. Kage od razu wykorzystała fakt, że Yasumi dla mojego brata była jak najwyższa świętość i autorytet.
-Oczadziałeś?! – Yasu huknęła na swojego męża. – Ty to ty, ale chyba nie każesz Tace i Yuu pływać w taką pogodę?! Jak nic zbiera się na deszcz, przeziębią się.
-Nic nam nie będzie – wymamrotał Yuu. Nie uszło to jednak uwadze mojej szwagierki.
-Nie wtrącaj się, jak dorośli rozmawiają.
-Przecież też jestem dorosły – odparł Yuu w oburzeniu.
-Dla niektórych zawsze będziesz słodkim, młodszym braciszkiem – zaśmiał się Jiro. – Dziewczyny, dajcie spokój. Zrobimy jedną rundkę, chłopacy już ubierają żaglówkę. Mamy kamizelki, pływać też wszyscy umieją. Już się podzieliliśmy. Ja płynę z Mahiro i Shujim.
-Shuji też płynie?! – Kage niemal złapała się za serce. – On nie ma pojęcia o żeglowaniu!
-Dlatego płynie z nami, a Yuu i Taka będą razem.
Do kuchni weszła żona Mahiro, Kin. Kobieta popatrzyła z powątpieniem na całe to zgromadzenie.
-Co się stało? – spytała. Ton jej głosu nie wskazywał na żadnej zainteresowanie z jej strony.
-Twój mąż właśnie wybiera się na żagle z moim mężem – oznajmiła Kage, zakładając ręce na siebie.
-Aha… - wymamrotała Kin w dziwnym otępieniu. – Robimy coś do jedzenia?
Jiro wybuchł śmiechem, a Yuu jedynie westchnął. Jak sam mi kiedyś powiedział, nikt w jego rodzinie za bardzo nie przepadał za Kin, za to Mahiro był w nią strasznie zapatrzony.
-No co? – Kin zamrugała kilkakrotnie, zaskoczona reakcją mojego brata.
-Kobieto, stań po naszej stronie – mruknęła Yasumi.
-I tak pójdą żeglować, i tak. O co wam chodzi?
I stało się tak, jak powiedziała Kin. Poszliśmy na żagle i tak, i tak. Najpierw musieliśmy z Yuu ubrać żaglówkę, z czym pomógł nam Jiro. Przyniósł nam fok, kiedy my we dwóch wzięliśmy bom od omegi. Yuu szybko przypomniał mi, od czego są jakie sznurki, co mogę dotykać, a czego nie oraz jak się zachowywać podczas zwrotów.
-Pamiętaj, że masz przechodzić na drugą stronę, żeby zachować równowagę – powiedział. Przymocowywał ostatnie szekle i robił jeszcze jakieś węzły na sznurkach. – Pamiętasz, jak się wiązało ratowniczy na sobie?
-Chyba tak.
-Chyba?
-No, obwiązujesz się tym wokół pasa, krzyżujesz, robisz pętelkę…
-Spójrz.
Yuu wziął linkę, po czym sprawnie i szybko pokazał mi, jak zrobić węzeł.
-Teraz ty spróbuj.
Rozwiązał węzeł, po czym dał mi linkę. Obwiązałem się nią wokół pasa, zrobiłem pętlę na krzyż i przez dłuższy czas po prostu stałem i patrzyłem się na ten sznurek w swoich dłoniach.
-I to teraz ma przejść pod spodem i mam zrobić następną pętlę, tak…?
Yuu westchnął. Stanął za mną, rozplątał ten supeł, który zrobiłem i z powrotem wcisnął mi sznurek w dłonie. Złapał mnie za nadgarstki. Trzymając mnie za ręce zaczął pokazywać, jak poprawnie mam zrobić pętlę.
-Patrz uważnie. To przechodzi pod spodem, robisz pętlę, zakręcasz, przeciągasz tutaj, wtedy koniec sznurka wkładasz w pętlę i zaciskasz ją. Voilà!
Yuu mnie puścił i pociągnął za linkę. Wszystko ładnie się trzymało.
-Ostatni raz kazałeś mi to wiązać w zeszłym roku – wymamrotałem.
-Chyba zacznę cię zmuszać do wiązania tego codziennie…
-U ciebie w sypialni?
Yuu wybuchł śmiechem, zawtórowałem mu.
-No, kto wie. Jak będziesz niegrzeczny.
Odwróciłem się w jego stronę. Yuu uśmiechał się szeroko od ucha do ucha. Naciągnął mocniej czapkę na moją głowę, tak, że prawie naszła mi ona na oczy. Przemiłe ciepło wypełniło mnie od środka. Aż tak bardzo byłem zakochany w Yuu?
-Hej! Skończcie się tam migdalić! – usłyszeliśmy Jiro z drugiego pomostu. Mężczyźni już odwiązywali żaglówkę.
-Chyba musimy się pospieszyć – wymamrotał mój chłopak. – Ale węzła lepiej nie rozplątuj.
-Nie…?
-Na wszelki wypadek.
Wszedłem do żaglówki i zająłem swoje miejsce na lewej burcie. Yuu odwiązał łódkę, po czym sprawnie do niej wskoczył. Żaglówka zachybotała się na boki.
Zaczęliśmy zawody.
W całej tej naszej rywalizacji chodziło po prostu o to, że mieliśmy przepłynąć wokół wysepki, a następnie dotrzeć do bojki, która była linią mety. Jak się później okazało, przepłynięcie wokół wyspy było cholernie trudne. Wyścig zaczęliśmy nierówno. Nie mogliśmy złapać wiatru, chociaż tak cholernie wiało. Z początku spychało nas w zupełnie inną stronę. Yuu jednak był całkiem poważny, jeśli chodziło o zawody.
-Wciągnij prawy fok! – nakazał mi.
Wyciągnąłem prawy fok do końca, tak jak mi kazał. Przekręcił ster w drugą stronę, naciągnął talię. Dziób przekręcił się lekko w prawo, w tym samym momencie Yuu błyskawicznie zluzował talię i przesiadł się obok mnie. Łódka niespodziewanie ruszyła, łapiąc wiatr w żagle.
-Nareszcie!
-Takie rzeczy wymagają czasu.
Zmrużyłem oczy, patrząc na żaglówkę, którą sterował mój brat i brat Yuu. Byli już dobre pięćdziesiąt metrów przed nami.
-Nie wyrównamy tego – oznajmiłem.
-Wątpisz we mnie?
-Za jakieś trzysta metrów dotrą do wyspy…
-To dobrze. Zobaczymy, jak sobie poradzą.
Spojrzałem na Yuu zaskoczony. On jedynie posłał mi oczko.
Żaglówka nabierała tempa. Musieliśmy się opierać nogami o przeciwną burtę i odchylać się do tyłu. Płynęliśmy niemalże na boku, ale to chyba sprawiało Yuu ogromną frajdę. Uśmiechał się od ucha do ucha, a jego oczy błyszczały w ekscytacji. Fakt, to była adrenalina. Ja jedynie błagałem w myślach, żebyśmy nie zrobili grzybka…
Zbliżaliśmy się do wyspy. Yuu patrzył uważnie przed siebie, na omegę, którą płynęli Mahiro, Jiro i Shuji.
-Robimy zwrot przez sztag! – oznajmił niespodziewanie.
Spojrzałem na niego zaskoczony. Co? Jak? Gdzie?!
-Co?!
-Luzuj fok!
Shiro zluzował grot, przekręcił ster. Kazał wybrać mi drugi fok. Żaglówka niespodziewanie zmieniła lekko kierunek. Zmieniliśmy z Yuu miejsca i przeszliśmy na drugą burtę.
-Teraz popłyniemy z wiatrem – oznajmił z zawadiackim uśmieszkiem.
I faktycznie, płynęliśmy całkiem sprawnie, ale tylko przez kilka minut. W przeciwieństwie do żaglówki, w której był mój brat.
-Zabraliście nam wiatr! – krzyknął Mahiro, kiedy przepływaliśmy obok nich.
-Tak sobie wmawiaj!
Zauważyłem, że ułożenie żagli było u nich zupełnie inne, niż u nas. Chyba w końcu zrozumiałem strategię, którą kierował się Yuu.
Płynęliśmy dość szybko, dopóki do dotarliśmy do martwego punktu. Całe szczęście, że udało nam się nabrać nieco prędkości i Yuu, widząc, że tracimy wiatr, rozpoczął mechaniczne płynięcie.
-Chyba tu sobie nieco podryfujemy – oznajmił, wzdychając. Zaczął energicznie rumplować, chcąc wyjść z martwego punku.
-Na to wygląda – chwyciłem pagaj i począłem wiosłować to z jednej, to z drugiej strony, by chociaż trochę pomóc Yuu.
W ten oto sposób pokonaliśmy jakieś sto albo dwieście metrów. Nie byłem pewny ile, na wodzie odległości nie wydawały się aż tak oczywiste. Zaczynaliśmy jednak wychylać się zza wyspy. Nagle Yuu przestał machać sterem.
-Co jest? – spytałem, zerkając na swojego chłopaka.
-Złap się czegoś, za chwilę będzie szkwał.
Uniosłem brwi w zdziwieniu. Yuu błyskawicznie zrobił zwrot rumplując, zaciągnął wszystkie możliwe linki i uniósł miecz. Kiedy wykonywał te wszystkie czynności zauważyłem, jak woda niespokojnie drga i robią się fale. I nagle to poczułem. Silny podmuch wiatru zawiał mi prosto w twarz. Żaglówka niebezpiecznie przechyliła się na burtę, na której siedziałem.
-Taka! – krzyknął Yuu. Złapał mnie za rękę, jednak było już za późno. Omega przechyliła się, aż w końcu odwróciła się do góry dnem. Obaj wypadliśmy za burtę.
Byłem pod wodą przez kilka pierwszych sekund. Wynurzyłem się, gwałtownie nabierając powietrza. Zupełnie nie byłem przygotowany na kąpiel w zimnych wodach jeziora. Całe szczęście, że miałem na sobie kapok.
Żaglówka przede mną powoli, lecz nieubłaganie szła na dno. Musieliśmy ją szybko postawić z Yuu, nim zupełnie zatonie, jednak… Yuu nigdzie nie było.
-Yuu?! – krzyknąłem, rozglądając się gwałtownie. Poruszanie się w kamizelce nie było zbyt wygodne. – Yuu?!
Ogarnęła mnie panika. Yuu nie było na powierzchni, co oznaczało, że wciąż musiał być pod wodą. Dlaczego się nie wynurzał, skoro miał na sobie kamizelkę. Co się stało?
-Hej! Nic wam nie jest?! – z daleka doszedł do mnie głos Jiro. – Niezły podmuch był!
-Nie ma Yuu! – krzyknąłem w stronę brata.
-Co?!
-Nie ma Yuu!!!
Nie wiedziałem, co mam robić. Yuu nigdzie nie było.
-Yuu!
Próbowałem zanurkować, jednak nie byłem w stanie tego zrobić w kamizelce. Już chciałem się rozpiąć, kiedy ktoś zasłonił mi oczy. Szarpnąłem się mocno, niemal krzycząc z zaskoczenia. Odwróciłem się do Yuu, który był tuż za mną. Czarne włosy oklapły mu na twarz, woda ciekła mu po twarzy.
-Yuu!
-Wystraszyłem cię? – zapytał, odgarniając mi mokre włosy za uszy.
-Tak, do cholery! Wystraszyłeś mnie na śmierć!!
-Złapałem twoją czapkę – oznajmił, wymachując moim nakryciem głowy, które w tej chwili zmieniło się w gąbkę.
Nie miałem pojęcia czy trzęsę się ze strachu, złości czy ulgi. Miałem ochotę wrzeszczeć na Yuu, a jednocześnie wyprzytulać go z ulgi za wszystkie czasy. W końcu jednak wszystko skończyło się tak, że byłem na niego wściekły. Powiedział, że słyszał, jak go wołam. On po prostu popłynął po moją czapkę, a później postanowił mnie nastraszyć i tak podpływał do mnie pod wodą… Menda.
Postawiliśmy żaglówkę i zawinęliśmy do pomostu. Na tym też zakończyliśmy zawody i ogłosiliśmy remis. Nie pomogłem Yuu rozebrać omegi, zostawiłem go z tym i wściekły poszedłem do domku holenderskiego. Yasumi zdenerwowała się na mój widok, a wraz z nią Kage. Bratowa mało nie udusiła mi brata, kiedy ten pojawił się w domku holenderskim. Szybko jednak swoją uwagę przeniosła na Yuu, który również ociekał wodą.
-Przeziębicie się obaj, zobaczycie… Mówiłam, żeby dać sobie z tym spokój! – burczała Kage, susząc głowę mojemu i swojemu bratu.
Wziąłem gorący, prysznic, po czym przebrałem się w suche ubrania. Dostałem później gorącą herbatę od Kin oraz koc. Przez resztę wieczoru nie odezwałem się też słowem do Yuu, chociaż kilkakrotnie starał się ze mną pogadać. Odezwałem się do niego dopiero wtedy, gdy zapadła noc. Reszta ferajny ulokowała się w trzech mini sypialniach, mnie wraz z Yuu wygonili na kanapę w salonie. Zostaliśmy potraktowani stwierdzeniem, że jesteśmy najmłodsi, to dlatego.
-Długo będziesz się jeszcze na mnie gniewał? – spytał Yuu, leżąc po swojej stronie. Podkładał ręce pod głowę i patrzył na mnie.
Nie odpowiedziałem mu, tylko uderzyłem go poduszką w twarz.
-Rozumiem, że tak – wymamrotał, krzywiąc się.
-Jak mogłeś mnie tak nastraszyć – burknąłem na niego. – Prawie zszedłem tam na zawał! Myślałem, że coś ci się stało!
-Hej, aż tak się o mnie martwisz?
Kolejny raz uderzyłem go poduszką w twarz. Za tym ciosem nadszedł następny.
-Tak! Ty debilu skończony!
-Dobra, nie bij mnie chociaż! – złapał poduszkę i mi ją brutalnie wyrwał. Nie obyło się bez szarpaniny, bo nie miałam zamiaru puszczać swojej broni.
-Jesteś głupi buc! – burknąłem, zakładając ręce na siebie.
-Oj, kochasz tego buca – uklęknął przede mną.
-No właśnie wiem i tu, do cholery, tkwi problem…
Yuu objął mnie mocno. Przylgnąłem do jego torsu, a on pocałował mnie we włosy.
-Przepraszam…
-Ty wiesz, gdzie te swoje przeprosiny możesz sobie wsadzić.
Zaśmiał się, po czym kolejny raz pocałował mnie we włosy.
-Kocham cię, mój mały panie obrażalski.

*

Mieliśmy umowę, że nikt nie będzie wspominał rodzicom moim, ani Yuu o tym, co się wydarzyło nad jeziorem. Wszyscy uznali, że lepiej nie robić dodatkowych problemów. Niestety, mój wspaniałomyślny brat niechcący wygadał się o tym, jaką to nieziemską kąpiel zaliczyliśmy z Yuu nad jeziorem. Było to podczas rodzinnego obiadu. Tego samego wieczora ja i Shiro mieliśmy wychodzić na imprezę. Niestety, od razu dostałem karę, jaką był zakaz jakiegokolwiek wyjścia.
-Że niby nigdzie nie możesz wyjść? – powiedział Yuu, gdy zadzwoniłem do niego, by powiadomić go o całej sytuacji.
-Przepraszam, misiu. Jiro się niechcący wygadał.
-Super masz brata – mruknął z nutą ironii w głosie.
-Spierdalaj, to mój jedyny brat.
-No, spokojnie. Już nic nie mówię… O której średnio Tara i Satoru chodzą spać?
-Bo ja wiem… Tara zawsze kładzie się wcześniej… Jakieś dwie, trzy godziny po położeniu Sory spać. A tata… Sam nie wiem, on to jakiś cichociemny jest.
-Umówmy się, że przyjdę po ciebie o dwudziestej trzeciej.
-Przecież nie mogę nigdzie wyjść.
-Wiesz… nikt nie musi wiedzieć, że gdziekolwiek wyszedłeś. Po prostu bądź gotowy.
Tak jak się umówiliśmy. Czekałem na Yuu w swoim pokoju o dwudziestej trzeciej. Byłem w pełni ubrany. Dopasowana koszulka, cienki kardigan, spodnie i buty. Siedziałem tak na swoim łóżku, aż nagle usłyszałem pukanie w szybę. Podskoczyłem zaskoczony. Ostrożnie podszedłem do okna balkonowego i odsłoniłem je. Yuu stał na moim balkonie i szczerzył się do mnie. Od razu mu otworzyłem.
-Jak?! – zamknąłem za nim drzwi.
Wbrew pozorom całkiem łatwo można się tutaj wspiąć – odparł, obejmując mnie w pasie. – Gotowy?
-Tak, prawie. Wezmę jeszcze kurtkę i…
Pukanie do drzwi.
-O kurwa…
Szybko rzuciłem się, by wyłączyć światło. Yuu padł na podłogę i wczołgał się pod moje łóżko.
-Takanori?
Błyskawicznie wskoczyłem pod kołdrę. Musiałem teraz udać naprawdę zaspanego.
-Taaak? – powiedziałem przeciągle.
Satoru uchylił drzwi od mojego pokoju i do niego zajrzał. Zapaliłem lampkę przy łóżku i zmrużyłem mocno oczy.
-Śpisz?
-Właśnie chciałem… Mhm… Coś się stało?
-Chciałem tylko… to wcale nie tak, że robimy z Tarą wszystko na przekór tobie… i że traktujemy cię jak dziecko… My się po prostu martwimy.
-Wiem.
-Poza tym… nie uważamy też, że Yuu jest dla ciebie nieodpowiedni. Tylko… Nie wiem, jak to powiedzieć. Po prostu obaj macie nieco inne priorytety i to… to może zacząć wam w końcu przeszkadzać.
-To chyba dobrze, że nie jesteśmy tacy sami.
-To bardzo dobrze! Ale… To cię będzie sporo kosztować, bo oboje wiemy, jak bardzo Yuu jest dla ciebie ważny.
-Nie musicie się aż tak martwić. To moje błędy, ja za nie odpowiadam.
-Racja. No nic. To dobranoc, Takanori. Też się pójdę już położyć.
-Dobranoc… tato.
Zamknął drzwi, wychodząc z mojego pokoju. Odczekałem chwilę i zerwałem się z łóżka.
-Yuu?
-Pod łóżkiem…
Wyszliśmy z Yuu przez balkon. Mój chłopak naprawdę miał rację, że wspinaczka do mojego pokoju nie była trudna. Mógłbym nawet powiedzieć, że była dość odprężająca.
Dotarliśmy na imprezę nieco spóźnieni, jednak nikt nie robił nam o to wyrzutów. Wszyscy z otwartymi ramionami powitali Yuu, a wraz z nim mnie. Mój chłopak dumnie ogłaszał, że jesteśmy parą, co niektórych naprawdę wprawiało w konsternację. Shiroyama jednak dla swoich znajomych był kimś na wzór lidera. Wszyscy zawsze go słuchali, gdy mówił, nikt mu nie przerywał. Każdy chciał z nim chociaż chwilę porozmawiać, zapytać o dzień, zwrócić chociaż w najmniejszym stopniu jego uwagę. Podobnie było tego wieczoru ze mną. Prawie każdy próbował do mnie zagadywać i to pewnie wyłącznie dlatego, że byłem z nim.
-Yuu, to twój chłopak? On naprawdę jest gejem? – dopytywała mnie jakaś dziewczyna, która patrzyła na mnie z jawną frustracją.
-No…
Błagam, pomocy!
I nagle pomoc nadeszła. Był nią Yune, przyjaciel mojego chłopaka, który dosłownie mnie uwolnił od tej psychopatycznej lafiryndy.
-Dzięki wielkie – mruknąłem.
-Sporo dziewczyn jest tutaj zabujana w Yuu – oznajmił Yune. Spojrzałem na niego z zainteresowaniem. – Nie dziw się, jak będą chciały cię spacyfikować.
-Nie pocieszyłeś mnie, wiesz.
-Nie miałem zamiaru – zaśmiał się. – Swoją drogą, gdzie jest Aoi?
-Yuu…? Yuu ostatni raz widziałem go przy barze – odpowiedziałem, odwracając się w stronę wspomnianego przeze mnie miejsca.
-Takuś! – usłyszałem tuż nad sobą, ktoś gwałtownie złapał mnie za ramiona. Podskoczyłem z zaskoczenia.
-Yuu, nie strasz mnie!
Shiro pocałował mnie niespodziewanie. Wpił się w moje wargi, namiętnie, obejmując mnie jedną ręką za szyję, a drugą zsunął na moje pośladki. Pchnął mnie nieco w bok, przyciskając moje ciało do ściany.
-Co ty robisz…? – jęknąłem cicho, gdy zaczął zsuwać ze mnie kardigan.
-Gorąco tu, nie jest ci gorąco?
-Nie tu, chodź gdzieś indziej.
-Kotku – zamruczał mi do ucha.
Zaciągnąłem Yuu na zaplecze, gdzie prawie by mnie zaczął rozbierać, gdyby nie to, że przeszkodził mu jakiś jego kumpel. Facet wybuchł śmiechem na nasz widok.
-Słodcy jesteście! – oznajmił. – Yuu, Yuu, mam miłość!
-Masz?! O! No proszę!
-Chodźcie, czekamy na was.
W zasadzie, to nie planowałem tego wieczoru się naćpać, ale wyszło jak wyszło. Shiro i ja wypaliliśmy razem skręta na pół, a później wzięliśmy tabletki z metamfetaminą. Dopiero wtedy zaczęła się przednia zabawa. Pierwszy raz brałem tabletki i  czułem się po nich, jakbym latał. Chciało mi się biegać, wrzeszczeć, pozbyć się energii, która znikąd pojawiła się we mnie. Yuu zachowywał się  podobnie do mnie. Obaj tańczyliśmy, skakaliśmy i tarzaliśmy się po podłodze. Pamiętam, że wrzeszczałem do niego, że go kocham, że kocham wszystkich ludzi. Yuu krzyczał do mnie, że mogę kochać tylko jego, że jeśli będę chciał od niego kiedyś odejść, to mnie zabije. Nie wiem, w sumie, to było naprawdę urocze. W tej jednej chwili kochaliśmy się i nienawidziliśmy jednocześnie. Wypełnieni tymi skrajnymi uczuciami szarpaliśmy się, przytulaliśmy i całowaliśmy. Shiro nagle wywlókł mnie na zewnątrz, dosłownie. Ciągnął mnie za sweter, chociaż nawet się za bardzo nie stawiałem. Znaleźliśmy się na dworze, na skraju wynajętego baru oraz lasu. Uderzyłem Yuu z całej siły w twarz, gdy tylko mnie puścił. Nie oddał mi, tylko mnie przytulił mocno, a ja objąłem go za szyję, zawisając na nim.
-Mam broń – powiedział.
-Zastrzel mnie – jęknąłem mu do ucha.
Poczułem, jak Yuu wyciąga ze swojej kurtki pistolet. Usłyszałem, jak go odbezpiecza.
-W głowę, proszę… Strzel mi w głowę. A później zastrzel siebie…
Yuu przyciskał mnie do siebie mocno. Mój oddech przyspieszał, szumiało mi w uszach.
Shiroyama uniósł wysoko jedną rękę, a następnie strzelił w nocne niebo. Krzyknąłem, a następnie zacząłem płakać. Yuu roześmiał się. Wystrzał mnie ogłuszył, nie miałem pojęcia czy naprawdę we mnie strzelił, czy strzelił w siebie. Wrzasnąłem, by ktoś zadzwonił po karetkę, ale wtedy Yuu pchnął mnie na ziemię. Upadłem, wtedy na mnie usiadł i objął mnie tak mocno, że prawie się udusiłem.
Około czwartej minęło działanie narkotyków. Yuu i ja leżeliśmy na stole. Bolała mnie głowa, a w ustach miałem gorzki smak. Shiro trzymał rękę na moim kroku oraz całował mnie po szyi. Nie pamiętałem, dlaczego leżeliśmy na stole, ale jakoś poczułem ulgę, że byliśmy akurat na stole, a nie w jakimś innym miejscu. Byłem jednak cały spocony i bez spodni. Yuu był natomiast w całości ubrany i chyba bardziej przytomny niż ja.
-Yuu... gdzie są moje spodnie? – jęknąłem, próbując się podnieść, co mi oczywiście nie wyszło.
-Zarzygane... w łazience…
-A…

*

Wizyta w domu u mamy Yuu była czymś na miarę święta. Shiro rzadko zabierał mnie do cioci Aki. Jak twierdził, ona mogłaby mnie zagłaskać na śmierć. Coś w tym było, za każdym razem, gdy bywaliśmy w rodzinnym domu Yuu, to ciocia gruchała nade mną i co rusz wciskała mi coś do jedzenia.
-Bo ty taki szczuplutki i malutki jesteś – tłumaczyła się, dając mi dokładkę obiadu, chociaż się o to nie prosiłem.
-Ciocia… ja już więcej nic nie zmieszczę.
-Jak to nie? Na pewno głodny jesteś! Tak szybko to zjadłeś.
Jęknąłem w duchu, gdy matka mojego chłopaka postawiła przede mną talerz z obiadem. Po minie Yuu, który siedział naprzeciw nie, widziałem, że śmiał się ze mnie w duchu.
-Ale…
-No, już, już! Wcinaj!
Nie wiem jak wcisnąłem w siebie kolejną porcję obiadu i udało mi się nic nie zwymiotować. Jakoś uniknąłem drugiej dokładki i deseru, który ciocia chciała mi już wepchnąć.
-Wiesz, mamo, Taka jest fit – oznajmił Yuu.
-Fit? – powtórzyła nieco zdziwiona.
-No… nie objada się, unika słodyczy. Je zdrowo i w ogóle.
-Naprawdę? To dobrze! Powinieneś brać z niego przykład – odparła ciocia Aki. Shiro westchnął.
-No właśnie – poparłem cioteczkę.
-To ty byś może poszedł ze mną chociaż raz na siłownię, hm? – zaproponował Yuu. – Dieta to nie wszystko.
-Ty na siłowni tylko pakujesz, to nie dla mnie – burknąłem.
-Mógłbyś pokazać Tace jakieś proste ćwiczenia – oznajmiła moja teściowa.
-Jasne. Może kiedyś.
I skończyło się tak, że wyszliśmy od mamy Yuu obładowani opakowaniami z ciasteczkami, ciastami i rogalikami, które upiekła specjalnie dla mnie. Wszystko to Yuu pomógł mi zabrać do domu. Tara i ojciec mieli naprawdę zaskoczone miny na nasz widok, kiedy wtłoczyliśmy się tak do środka z całym tym pakunkiem.
-Jakiś napad na cukiernię zrobiliście? – spytała Tara.
-Nie, mama Yuu to dla nas upiekła.
-Akiko? – mój ojciec nie krył zaskoczenia. – Chyba musimy jej podziękować. Yuu, może wpadłbyś kiedyś do nas ze swoją mamą?
Shiro jedynie uśmiechnął się lekko na tę propozycję.
-Mama pewnie by się ucieszyła – odparł.
-Tak, tak… A, podobno ostatnio z kimś się zaczęła spotykać. Jak im…
-Nic nie wyszło – przerwał Shiro mojemu tacie. Spojrzałem na niego nieco zaskoczony. Nic mi nie mówił, że jego mama spotyka się z kimś nowym. Po ostatnim facecie mówiła, że da sobie spokój.
-Ach, no. Szkoda.
Poszliśmy na górę do mojego pokoju. Yuu miał mi potłumaczyć temat z historii, gdyż zupełnie go nie rozumiałem. Jednak w tej chwili Yuu nie wydawał się w nastroju na tłumaczenie mi czegokolwiek.
-Nowy facet? – spytałem, siadając na swoim łóżku. Przekartkowałem podręcznik.
-Wiesz, jaka jest moja mama. Była skłonna oddać temu facetowi wszystko. Jak każdemu chyba zresztą.
-Jest za dobra.
-Fakt. Jest za dobra.
Ostatecznie skończyło się na tym, że oglądaliśmy razem stary album ze zdjęciami. Były tak fotografie mojego młodszego brata i moje, kiedy mieszkaliśmy jeszcze w starym, komunalnym mieszkaniu.
-Królik! – powiedział Yuu, przekręcając stronę. Zdjęcie, o którym mówił przedstawiało trzyletniego mnie wraz z łaciatym króliczkiem.
-Musieliśmy go oddać, bo okazało się, że jestem uczulony – odparłem. – Jiro podobno mówił później, że mnie nienawidzi, że przeze mnie musieliśmy oddać Krowę.
-Krowę?
-Tak nazwałem królika.
Yuu wybuchł śmiechem. Przeszliśmy do następnej fotografii. Było to jedyne zdjęcie, które przedstawiało moich rodziców oraz mnie z bratem. Zdjęcie było zrobione u znajomych na grillu. Jiro siedział u taty na kolanach, a ja u mamy. To było niefortunne zdjęcie, ale teraz mnie ono naprawdę bawiło. Jiro popchnął mnie, a ja się przewróciłem i z płaczek pobiegłem do mamy, a on pobiegł do taty. Wtulałem się w szyję Yuri, płacząc, a ona uśmiechała się z rozbawieniem w obiektyw.
-Yuri – mruknął Yuu, patrząc na fotografię.
-Zawsze biegałem do mamy – zaśmiałem się z zażenowaniem i już chciałem przekręcić stronę, kiedy zauważyłem, że Yuu tak dziwnie patrzył się na to zdjęcie. Nie miałem pojęcia czy był smutny, ale pewne było, że ogarnęła go nostalgia.
-Masz więcej zdjęć z ciocią? – spytał.
-Nie za wiele. Nie lubiła się fotografować.
Shiro westchnął, po czym zamknął album. Posłałem mu zaskoczone spojrzenie.
-Koniec tego dobrego. Nauka cię wzywa.
-A ciebie co ugryzło?
-Dbam tylko, żebyś nie dostał bani z ulubionego przedmiotu. No, już! Marsz po książkę, zobaczymy, co tam masz.
-Ta, dbasz…
Shiro westchnął, po czym położył się plecami na łóżku. Spojrzałem na niego z góry.
-Mówił ci ktoś już, że wyglądasz jak twoja mama? – spytał.
-Wszyscy, z jakieś milion razy.
Yuu dotknął mojej dłoni, po czym musnął lekko palcem wskazującym jej wnętrze. Przeszedł mnie miły dreszcz, chociaż Yuu wciąż wyglądał na nieco zasmuconego.
-Jesteś zupełnie taki sam jak ona.
-Wiem.
-Naprawdę – pociągnął mnie na siebie. Padłem na niego, Shiro objął mnie, całując we włosy. – Kropka w kropkę. Jak dwie krople wody.
Leżałem tak na Yuu przez kilka minut, aż w końcu przekręciłem się na bok, kładąc się przy nim. Rzadko mogłem widzieć Yuu w stanie tak skrajnej nostalgii.
-Lubiłeś moją mamę, no nie?
Spojrzał na mnie. Zdaje się, że przez kilka pierwszych sekund nie wiedział, co powiedzieć.
-Bardzo – odpowiedział w końcu cicho.
Pocałowałem Yuu czule w usta, po czym on delikatnie pogłaskał mnie po policzku. W tamtym momencie nie chciałem wiedzieć więcej. Nie chciałem też, by cokolwiek zniszczyło tę chwilę.
W końcu jednak on wstał. Wstałem i ja. Nie chciałem już uczyć się z historii, dlatego Yuu poszedł do siebie.
Gdy żegnałem go w drzwiach, miałem wrażenie, że jakaś dziwna cząstka domu odchodzi wraz z nim. To był moment, gdy pierwszy raz poczułem coś tak osobliwego. W tej chwili naprawdę pokochałem Yuu całym swoim młodziutkim sercem i już nigdy nie miałem przestać.


----

Właśnie odkryłam, że blogspot ma nową funkcję, jaką jest wstawianie znaków!
I przy okazji wrzucam to, chociaż powinnam uczyć się na kolokwium, ale dobra. Jebać studia, Żuczków ma się jednych i najukochańszych.
Poza tym, kto się nie spodziewał Migdałowego serca? No, piąta seria toto nie jest (i nie będzie), no ale... Poskładałam to wyżej z wyciętych fragmentów Migdała i w tym momencie żałuję, że niektóre sceny zostały usunięte. W każdym razie, mam nadzieję, że się podobało i nie patrzcie na błędy... Dopiero skończyłam i spieszę się na pociąg, więc wrzucam wam cieplutki rozdzialik, Żuczki.
Do następnego~!💖

Komentarze

  1. Aaaaaaaaa jak ja za nimi tęskniłam! Boże, aż ciepło mi się na serduchu zrobiło ♥ Szkoda, że nie mam kataru, bo gluty z nosa już mi nie ciekną :/
    Po prostu rozdział cud, miód i malina! Tak napędziłaś mi stracha, bo myślałam, że naćpany Yuu zastrzeli Takę, ale dobrze, że tego nie zrobił XD
    Lepiej tej dwójce nie dawać narkotyków, serio X'D
    Jóczan jest naprawdę kochanym człowiekiem i sama zachowywałabym się tak samo jak Taka (w sumie lepiej jakby Jóczan nagle stał się Reitą w mojej sytuacji XD) i te zawody w żeglowaniu...dobrze, że nic im się nie stało i że żaden z nich nie wylądował w szpitalu, bo to złamałoby moje małe kokoro ;u;
    Boże, czekam na więcej takich opowiadań jak i kolejnych shotów Migdała ♥♥♥♥
    Pozdrawiam i życzę dużo weny!
    Akię~

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże, jak ja czekałam na powrót tej dwójki!
    No i się doczekałam! W dodatku w jakim stylu!
    Zupełnie coś innego jeśli chodzi o tą jakże uroczą parkę.
    Ale! Troszkę się zawiodłam...naprawdę miałam nadzieje, że Yuu się tam zacznie topić! A tu tylko sobie skurwiel żarty z Taki stroił...
    Kocham te teksty Taki o penisie Yuu.
    "Yuu i jego penis byli niezastąpieni." P E R E Ł K A.
    Mam nadzieje, że pojawi się jeszcze coś z uwielbianą przez czytelników twojej twórczości Migdałową parą!
    Pozdrawiam cieplutko, życzę weny i czekam na kolejne!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

DZIĘKUJĘ

Popularne posty