I will be II 03
Zanieśliśmy z
Yuu nasze bagaże do mojego starego pokoju. Mama i tata w tym czasie zdołali
porwać Sachiko do reszty rodziny. Oczywiście, przyjechaliśmy jako ostatni i
tylko na nas trzeba było czekać z obiadem. Wniosłem cięższą walizkę na piętro,
żeby Yuu nie narzekał, że każę mu dźwigać ciężary, podczas gdy on umiera z bólu
pleców. I jasne też było to, iż mój zacny mąż już miał przecudowny humor. Gdy
tylko weszliśmy do domu, moja matka, swoim już zwyczajem, powiedziała, że
przytył. Mój ojciec następnie dodał, że jak tak dalej pójdzie ze swoim zdrowym trybem życia, to utyje tak
bardzo, że skończy z cukrzycą albo zawałem. Byłem w stanie dostrzec, jak bardzo
Shiro powstrzymywał się, by nic nie odpowiedzieć, co ledwo mu wyszło. Już
widziałem, jak cały się gotował ze złości. Czułem, że jeszcze kilka takich
wrednych docinek i wybuchnie.
− No, twoi
starsi jak zwykle mnie kochają – stwierdził, stawiając torbę Sachiko obok
drugiej kanapy.
− Nic na to nie
poradzę – westchnąłem. Odłożyłem naszą torbę na podłogę. Rozpiąłem ją, po czym
wyciągnąłem z niej kapcie dla mnie oraz Yuu. Założyliśmy je, by nie chodzić na
boso. Znając Sachiko, to pewnie spakowała tylko klapki do łazienki, jednak
nawet już z tym nie walczyłem. Skoro chciała chodzić na boso, to niech chodzi.
− Nie zdziwię
się, jak na moje urodziny powiedzą, że już wybrali dla mnie garnitur do trumny,
a i trumnę też, przy okazji. Następny rodzinny obiad przypadkiem skończyłby się
zatruciem arszenikiem albo inną cykutą i oni by już dopilnowali, żeby moje
ciało deportowano do Albanii.
− Dlaczego do
Albanii? Gdzie w ogóle jest Albania??
− W Europie…
chyba.
− Przecież nie
zostawilibyśmy cię z Sachiko, przestań opowiadać głupoty.
− Bardziej
przeraża mnie fakt, że nie zaprzeczyłeś temu, że mogliby to wszystko zrobić.
− No wiesz, Yuu,
nigdy nie mówię nie i nigdy niewiadomo, czego można się spodziewać.
Shiro spojrzał
na mnie, jakbym właśnie mu powiedział, że na święta nie będzie choinki ani
prezentów. To wcale nie tak, że myślałem, że moi rodzice byliby zdolni do tego
wszystkiego. Chyba…
Na dole wszyscy
czekali już tylko na nas. Nie była to oficjalna impreza urodzinowa taty, takowa
miała odbyć się dopiero jutro. Był to zwykły, rodzinny obiad. Ponownie
przywitaliśmy się z resztą mojej rodziny, nasza Sachiko już w najlepsze zgadała
się z całym kuzynostwem, dzieciaki siedziały w jednej grupie, namiętnie o czymś
rozprawiając. Zajęliśmy więc krzesła. Mój ojciec siedział na tym honorowym,
pojedynczym miejscu, ja po jego prawej, a Shiro obok mnie. To było zawsze moje
miejsce, odkąd byłem małym dzieckiem. Mama śmiała się, że z niektórych rzeczy
nigdy się nie wyrasta i specjalnie trzymała dla mnie to miejsce. Podziękowałem
jej, bo szczerze, to nie chciałbym siedzieć gdzieś indziej.
Gdy zaczęliśmy
jeść, wszyscy chyba na moment zapomnieli o napięciach między Yuu, a moimi
rodzicami. Mama podała mu ochoczo sałatkę (wiadomo, dietetycznie), za co on jej
uprzejmie podziękował. No ale naprawdę, nikt mu nie robił żadnych przytyków,
jeszcze nie padła żadna kąśliwa uwaga odnośnie tego, że jesteśmy homoseksualną
parą. Niby przez te wszystkie lata każdy zdążył się przyzwyczaić oraz nas
zaakceptować, jednak czasami nie mogło się obyć bez jakiegoś wybitnego żarciku.
Zdarzało się, że my też się z tego śmialiśmy. No co, jednak mieliśmy do siebie
jakiś dystans, a jak coś było śmieszne, to czemu mielibyśmy się powstrzymywać?
Większa część
obiadu minęła w naprawdę pokojowej atmosferze. Shiro nawet pożartował z moją
najstarszą siostrą, Kaede, z którą miał naprawdę dobre stosunki. Trochę gorzej
z tą młodszą, Katsuko, ale się starali, to dobrze. Ja również z jego
rodzeństwem nie byłem jakoś blisko i może to i lepiej. Shiro papa i Shiro mama
wystarczyli mi w zupełności.
− A jak u was w
pracy? – zagadnęła mama, dokładnie krojąc mięso na talerzu. – Macie jakieś
wolne?
− Nie bardzo,
gonią nas projekty – odparłem.
− Mhm, za
miesiąc mamy koncerty, później nowy album – przytaknął mi Yuu.
− Ach, to
kompletnie nie macie teraz pewnie czasu dla Sachiko – podłapał mój ojciec.
Drgnąłem. O nie,
zaczęło się.
− Staramy się –
odchrząknąłem. Chciałem jakoś wyjść z tej sytuacji z twarzą. Córka, wbrew
pozorom, stała u nas na piedestale. Dla Sachiko moglibyśmy stanąć na głowie,
przerwać koncert w połowie, rzucić wszystko inne, byle nie działa jej się
krzywda i była szczęśliwa.
− A jak bardzo?
– dopytywał się mój tata. – Sachiko, skarbie. Tatuś ma dla ciebie czas? –
spytał. Mała spojrzała na niego. Z początku była nieco niezadowolona, że jej przerwano
rozprawę z kuzynem. Zerknęła na mnie i na Yuu, a następnie ponownie spojrzała
na mojego ojca, mrużąc przy tym nieco oczy oraz przekrzywiając nieznacznie
głowę. Jakby była niepozornym szczeniaczkiem, który tylko z zainteresowaniem
chciał wiedzieć, co się działo.
− Który? –
odpowiedziała pytaniem na pytanie.
W tym momencie
mojego tatę zatkało, a mnie zachciało się śmiać. Popatrzyłem na Yuu, który miał
minę, jakby chciał powiedzieć that’s my
girl i ja również miałem wielką ochotę zrobić to samo. Od razu było widać,
że Yuu miał ogromny wkład w wychowanie naszej księżniczki.
− Ach, no… obaj
– powiedziała mama, którą również wyraźnie rozbawiło pytanie naszego dziecka.
− Mają –
odparła, po czym wróciła do przerwanej rozmowy.
Pozamiatała.
Po obiedzie,
oczywiście, nadeszła pora na deser oraz kawę. Szczerze, to już nie miałem
ochoty na jedzenie, chciałem tylko zrobić drzemkę i patrząc na Yuu, mogłem
powiedzieć, że pragnął tego samego. Niestety, trzeba było dopełnić dorosłych
formalności. Dzieci wyruszyły na eskapadę na dwór, a nasz dojrzały krąg
wzajemnej adoracji i nienawiści, rozsiadł się w salonie z kawą, herbatą oraz
przeróżnymi ciastami, które wyszły spod ręki mojej mamusi. Matka była wspaniałą
kucharką oraz panią domu. Nie, nie kurą domową, tylko panią domu. Jej słowo,
mimo wszystko, zawsze liczyło się najbardziej, to ona trzymała całą rodzinę w
ryzach, nawet jeśli miała swoje wady. Nawet Yuu twierdził, że chociaż nie
potrafi się zbyt dobrze dogadać z moją rodziną, to do mojej mamy ma pewien
respekt. Poza tym, uwielbiał jej ciasta, no kto ich nie uwielbiał.
− Tak się
zastanawialiśmy ostatnio, Yuu – podjęła moja mama. Miała naprawdę poważny ton
głosu. Z automatu przerwaliśmy pałaszowanie ciasta, wszyscy na nią spojrzeli –
czy może nie myślałeś nad tym, żeby samemu zadbać o jakieś, uhm… rodzeństwo dla
Sachiko?
Myślałem, że
upuszczę talerz z ciastem. Mąż Katsuko, Yamato, zaczął się krztusić, a Kaede
prawie się oblała herbatą. Shiro patrzył zaskoczony, na moich rodziców.
− Mamo, co ty
mówisz? – powiedziałem zły, chociaż bardzo się starałem tak nie brzmieć.
− To raczej
sprawa Kou i Yuu – poparła mnie starsza-młodsza siostra. Jak nigdy stanęła po
mojej stronie.
− Jest
jedynaczką. A wy, jak już jesteście razem, to moglibyście się jakoś w tej
sprawie dogadać – powiedział tata, który w ogóle nie miał zawahania w głosie.
Brzmiał wręcz oskarżycielsko. – Poza tym, Yuu, nie czułbyś się lepiej, mając
swoje dziecko?
Myślałem, że
zaraz walnę swojemu ojcu. Przysięgam, jeszcze nigdy w życiu tak bardzo nie
pragnąłem nikogo uderzyć. Spojrzałem na swojego męża, który teraz zwyczajnie
milczał, patrząc nieco zrezygnowanym wzrokiem na moich rodziców. Świetnie, tak
bardzo chciałem, by jakoś ten weekend wyszedł, ale już pojawiły się problemy. I
to cholerne.
− Póki jesteś
jeszcze w miarę młody. Cała ta wasza rodzina byłaby nieco pełniejsza. Nie
sądzicie? – tata nie przerywał. – Twoi rodzice też by się pewnie ucieszyli, że
mają wnuka od ciebie. Albo wnuczkę.
− Błagam, przestań
– syknąłem.
− Ja
przepraszam, ale już mam jedno dziecko – powiedział Yuu spokojnie. Zbyt
spokojnie, co oznaczało, że był cholernie zły. Ba, wściekły. Sam bym chyba
wpadł w furię, jakbym to ja był na jego miejscu. – Nie widzę potrzeby, żeby
bawić się w jakieś… ugh, nawet mi to nie przejdzie przez usta.
− Ach, nie patrz
na to w ten sposób – tata machnął ręką. – Teraz jest tyle możliwości…
− Ach tak? To
jak mam na to patrzeć? – Shiro zadrżał głos, jednak starał się trzymać fason.
Twardy był, nie ma co. Ja bym już pewnie rzucał kurwami na prawo i lewo. – Poza
tym, jak już powiedziałem, mam już jedno dziecko, które kocham i więcej nie
chcę. A moi rodzice przecież mają ode mnie wnuczkę, więc nie rozumiem, po co to
wszystko? – odłożył talerzyk od ciasta na stolik, wygładził nieco ubranie. –
Jak właśnie na siłę szukaliście czegoś, żeby mi dokuczyć, to musicie się
bardziej postarać. A teraz przepraszam.
Wstał, po czym
poszedł na górę. Wszyscy siedzieli w milczeniu, wsłuchując się w kroki
Shiroyamy, wchodzącego po schodach, a następnie w odgłos zamykanych drzwi.
Spojrzałem wściekły na swoich rodziców. Moje rodzeństwo nie odzywało się już
ani słowem. Byłem więc tylko ja i tych dwoje.
− No to, kurwa,
dziękujemy – warknąłem, wstając.
− Kou, nie
wiedzieliśmy, że go to może urazić…
− No jasne! No
bo skąd mogliście wiedzieć – odparłem sarkastycznie. – Yuu przez cały czas się
starał, żeby nic nie zepsuć, a wy jak zwykle swoje. To facet na medal i z
pewnością o niebo lepszy ojciec niż ty – wskazałem na ojca głową.
− Kouyou! – moja
mama była zaskoczona, że powiedziałem coś takiego. O nie, nie miałem nawet
ochoty bawić się w grzeczności.
− Wszystkiego
najlepszego, t a t o – rzuciłem jeszcze, zanim poszedłem na górę.
Yuu leżał na
łóżku, podkładając ręce pod głowę. Spojrzał na mnie, jak tylko otworzyłem
drzwi. Westchnął przeciągle.
− Yuu,
przepraszam – zacząłem, zamykając drzwi. Przysiadłem obok niego na łóżku.
− A ty za co?
− Za nich.
Powiedzieli ci takie okropne rzeczy.
− Też się mnie
kiedyś spytałeś czy nie chcę dziecka. Pamiętasz?
− No tak, ale…
− Ale ty się
spytałeś, bo się o mnie martwiłeś. I nie chciałeś na siłę sprawić mi
przykrości. I wtedy było mi tak miło, że się mną przejmujesz, że nawet mówisz
takie głupstwa. Serio, to było na swój sposób urocze.
− Rany, to było
dawno. Sachiko była wtedy malutka.
Położyłem się
obok niego. Yuu patrzył w sufit, ja na niego. Było mi tak strasznie wstyd za
swoją rodzinę, a jednocześnie tak potwornie miałem ochotę im wygarnąć. Ledwo
się przed tym powstrzymywałem.
− Ale wiesz, ja
ją tak serio kocham – powiedział, przygryzając z frustracji dolną wargę. – Tak
bardzo, jakby była moją biologiczną córką. I wcale nie czuję się gorszy z tym,
że nią nie jest, nie wstydzę się tego. Ona jest taka… nie da się jej nie
kochać. To moja córka, a ja nie dam nikomu mówić, że tak nie jest. Nawet, jak
zazwyczaj mówi do mnie wujku.
− Dzisiaj
nazwała cię przy wszystkich tatą – westchnąłem. – Byłem taki dumny.
− A ja jak
byłem! – zaśmiał się.
To w zasadzie
nie był pierwszy raz, gdy Sachiko mówiła, że Yuu jest jej ojcem. Nierzadko
zdarzało się, że powiedziała do niego tato i to tak naturalnie, bez
poprawiania. Niby sami ją nauczyliśmy tego, że ja byłem tatą, a Yuu wujkiem,
jednak czuliśmy, że całe to nazewnictwo było tylko po to, żeby nieco łatwiej
się nam żyło. Prościej w końcu było wytłumaczyć, że ten facet, do którego jest
podobna, to jej ojciec, a ten drugi, to jej wujek. Odbywało się też bez
problemów na tle homofobicznym, a i czasami sytuacja wymagała szybkiego dojścia
do tego czy chodzi jej akurat o mnie czy o Yuu. W każdym razie, mój facet był
jej drugim ojcem i byłem szczęśliwy, że tak wspaniały człowiek ją ze mną
wychowuje.
− Wyjeżdżamy? –
zaproponowałem.
− Teraz? –
spojrzał na mnie zaskoczony. – Dopiero przyjechaliśmy.
− Ach, no wiem.
Ale już naopowiadali takich bzdur, że nie mam w ogóle ochoty na nich patrzeć.
− Sachiko będzie
przykro, jeśli teraz wyjedziemy. Poza tym, wyszła gdzieś ze wszystkimi. I twój
tata ma jutro imprezę urodzinową.
− Jego
najbardziej nie mam ochoty oglądać – fuknąłem. – Aż wstyd się przyznać, że to
mój ojciec.
− Rodziny się
nie wybiera – stwierdził.
− No. Czasami
nie – odwróciłem się w jego stronę, po czym pocałowałem go w czoło – mój mężu.
Zaśmiał się, po
czym objął mnie w pasie. Zdaje się, że w takich momentach, tylko w swoich
ramionach mogliśmy znaleźć spokój.
Wieczór nie
należał do najprzyjemniejszych. Yuu w ogóle nie odzywał się do moich rodziców,
chociaż mama go przeprosiła za wcześniejszą sytuację. Shiro jedynie uśmiechnął
się blado, mówiąc, że nic się takiego nie stało, że zdarza się. Sachiko tylko
zdezorientowana pytała, co się wydarzyło, jak wyszła z kuzynostwem do parku.
Oczywiście mówiliśmy, że nic takiego. W końcu to nie była też sprawa, która
powinna ją interesować. Jednakże, z czystej ciekawości, Yuu spytał się jej przy
wszystkich, co by powiedziała na to, jakby miała mieć młodsze rodzeństwo. Do
końca życia nie zapomnę miny naszej córki. Był to szok, zaskoczenie oraz
podejrzliwość w jednym.
− Nie? – burknęła.
– Nie chcę??
− Jesteś pewna?
– dopytywał Yuu, trzymając ją na kolanach. Moi rodzice patrzyli na małą,
starając się wyglądać obojętnie. Siostry się śmiały, ich mężowie również. – Nie
chciałabyś siostrzyczki albo braciszka?
− A po co? –
fuknęła. – Fe, fe, fe!
Mała po chwili
zrobiła minę, jakby coś do niej dotarło bardzo oczywistego. Och, no błagam,
ktoś powinien był to nagrać.
− Nie chcę
rodzeństwa – mało się nie rozpłakała. Shiro, widząc łzy w jej oczach,
przygarnął ją mocno do siebie, lekko nią kołysząc. – W ogóle, żadnego. Nie
róbcie mi rodzeństwa, błagam.
Mało się nie
oplułem herbatą, jak powiedziała ostanie zdanie. Na szczęście, nikt nie miał w
planach robienia rodzeństwa. Jeden bies w zupełności nam wystarczył.
I niby reszta
wieczoru zleciała na spokojnie, jednak Sachiko oznajmiła w pewnym momencie, ze
boli ją głowa. Przyłożyłem jej dłoń do czoła, by sprawdzić temperaturę. Raczej
nie miała gorączki, przynajmniej tak mi się wydawało. Yuu również sprawdził jej
temperaturę i zgodził ze mną, że nie odczuł jakiś anomalii.
− Pewnie cię
przewiało – powiedziałem, wzdychając ciężko. – Wzięłaś czapkę, tak jak cię
prosiłem?
− Wzięłam –
burknęła.
− To sam nie
wiem – pogłaskałem ją po włosach. Mała przytuliła czoło do mojego ramienia.
− Może chcesz
coś na ból głowy? – spytał Shiro.
− Od razu
dajecie jej leki?! – wybuchła mama. – Tak się rodzi lekomania!
− Ale skoro raz
na ruski rok boli ją głowa, to czemu nie dać jej tabletki, żeby przestało? –
obruszył się Shiro. Rodzice mieli się nie wtrącać w to, jak wychowujemy Sachiko
i jak zwykle o tym zapominali.
− Mamo, sama
bierzesz milion różnych leków, a nam wmawiasz lekomanię.
− No właśnie,
daj spokój – poparła mnie Kaede. – To lepsze, niż miałaby się męczyć z bólem.
− Ale ja mam
problemy ze zdrowiem! – fuknęła. – I jestem już stara.
− Oj daj spokój,
mamo – Katsuko wywróciła oczami. – Wcale nie jest z tobą tak źle. Naprawdę.
Poza tym, Sachi
zaczęła narzekać, że jej niedobrze. Świetnie, brakowało jeszcze grypy żołądkowej
lub jakiegoś zatrucia. Chociaż w sumie, czym mogłaby się zatruć? Nikomu nic nie
było, a mała nagle stwierdziła, że nadszedł kres jej życia.
− Umieram –
jęknęła, niemal kładąc się na mnie.
− Jeszcze nie
umierasz – odparłem.
− Nie, ja to
czuję. Jestem już stara, schorowana, umieram.
− Skoro ty jesteś
stara, to ja już jestem eksponatem w muzeum – skwitował Shiroyama.
Skończyło się
tak, że zaraz po kolacji mała dostała paracetamol od Yuu, a następnie poszła
spać. Kolację też tylko podzióbała jak jakiś wróbel. Tak nagle źle się poczuła,
że aż się nieco zmartwiliśmy tym wszystkim, jednak staraliśmy się nie
panikować. W porządku, dostała tabletkę, prześpi się, będzie lepiej.
Następnego dnia,
w dniu imprezy urodzinowej taty, obudziliśmy się w pokoju bez Sachiko.
Spojrzałem na wypoczynek, który zajmowała mała. Pościel, w której spała,
zniknęła. Obok kołdry i poduszki leżały świeże złożone w kostkę poszewki oraz
prześcieradło. Patrzyłem tak chwilę na to wszystko, nie do końca jeszcze
rozumiejąc, że nie ma starej pościeli i nie ma Sachiko.
− Shiro, Sachi
już wstała? – szturchnąłem męża w bok. Yuu przekręcił się na bok, po czym podniósł
się, podpierając się jedną ręką na kanapie.
− C-co? –
wymamrotał sennie. Ziewnął tak, że byłem w stanie zobaczyć wszystkie jego
implanty.
− No, popatrz.
Gdzie jest mała? – zsunąłem nogi na zimną podłogę. Aż przeszedł mnie
nieprzyjemny dreszcz. – Może mama zmieniła pościel.
− Tak się
wkradła tutaj, jak spaliśmy? Bosko.
− Daj spokój.
Ubraliśmy się,
po czym zeszliśmy na dół. Moja mama oraz siostry były już na nogach, a wraz z
nimi Sachiko. Płeć piękna spojrzała na nas z szerokim uśmiechem, a następnie
wróciła do przygotowywania śniadania. Tylko Sachiko na nas nawet nie zerknęła i
przywitała się tak niemrawo, jakby odebrało jej głos.
− Jak się
czujesz, kochanie? – spytałem, podchodząc do Sachiko. Z automatu przystawiłem
jej rękę do czoła, którą ona odtrąciła. Spojrzałem nań zaskoczony.
− Dobrze –
wymamrotała, odwracając się ode mnie.
Świetnie,
humorki od rana. Tego mi było trzeba.
− Może chcecie
kawę? – spytała mama, przygarniając do siebie moje dziecko. No nie, poczułem
się zdradzony.
− Ach, ja
chętnie – powiedział mój mąż. – Może wam w czymś pomóc?
− Nie, nie
trzeba – odpowiedziała Katsuko, jak zwykle miała ten swój ważniacki ton głosu. –
Usiądźcie sobie w salonie albo jadalni i nie przeszkadzajcie. Wcześnie
wstaliście.
− Tak wyszło.
Mój ojcowski
radar działał. Najpierw wyczułem brak Sachiko w spokoju, teraz byłem pewny, że
coś musiało się wydarzyć, ale nikt w ogóle nie chciał mi powiedzieć, co się
stało. Tylko każdy udawał, że wszystko jest w porządku.
− Sachi,
zaniesiesz pałeczki do jadalni? – spytała moja mama, podając małej na tacce
cały pakiet kilku par identycznych pałeczek. Widać, że był to nowy zestaw,
który tylko czekał, aż zostanie użyty. Mama z pewnością specjalnie trzymała go
na tę okazję.
− Pewnie –
odparła, biorąc ochoczo tackę. Przeszła obok mnie i Yuu.
Katsuko wstawiła
wodę na kawę, Kaede coś mieszała na patelni, pewnie omlet. Yuu oparł się
wygodnie o szafkę, rozmawiając z nią o czymś. Popatrzyłem na swoją mamę, która
wyraźnie coś ukrywała. Z kim jak kim, ale z nią nie dałoby się chodzić na
włamy, jej twarz od razu by mówiła, że właśnie obrabowała sąsiadów z kosztownej
biżuterii.
− Coś się stało?
– stanąłem blisko mamy i starałem się mówić dość cicho.
− Czemu pytasz?
− Sachiko…
− Ach, no wiesz…
babskie sprawy – odpowiedziała z uśmiechem.
Zamrugałem
kilkakrotnie z zaskoczenia. Szczerze, to nie do końca takiej odpowiedzi się
spodziewałem i aż musiałem się oprzeć o szafkę. Mama roześmiała się, widząc
moją reakcję, siostry oraz Shiro popatrzyli na nas z zainteresowaniem.
−
Co się stało? – zapytała Katsuko.
−
Ach, o rany – złapałem się za głowę.
−
Mhm, chodźcie na bok, porozmawiamy.
Mama
wzięła mnie oraz Yuu na stronę. Byłem o krok od zawału. Ani szkoła, ani
telewizja, nie przygotowały mnie na życie z dojrzewającą córką. Usiedliśmy na
górze, w moim pokoju. Szczerze, to czułem się, jakbym był na dywaniku u
dyrektora w liceum, a nie na pogawędce z moją mamą. Ona usiadła na kanapie, na
której spała Sachi, my na naszej. Położyła ręce na złączonych kolanach, po czym
ściszonym głosem zaczęła mówić o tym wszystkim, co się działo z Sachiko i jak
powinniśmy się zachować. Shiro, który dopiero się dowiedział o tym, co się
zadziało z naszym dzieckiem, aż złapał mnie mocno za ramię z szoku. Och, no
cóż. Pierwsze koty za płoty.
Kagome
miała rację. I to był mój błąd, że nie przygotowałem się na to lepiej.
Przyjaciele zawsze wiedzą lepiej ode mnie, w jaki sposób żyć, chociaż
wychowywaliśmy się w takim samym środowisku. Ja nie wiem, może coś było ze mną nie
w porządku.
−
Obaj jesteście mężczyznami – oznajmiła moja mama. Po trzydziestu sześciu latach
życia w końcu zostałem upewniony co do swojej płci, dziękuję. – i pewnie nie
bardzo się orientujecie w tym wszystkim. Sachiko nie ma mamy, która mogłaby jej
to wszystko… uhm… wyjaśnić? Wprowadzić ją w te wszystkie rzeczy, bo jednak to
nie jest proste. Nie aż tak, jak się wydaje. Ona dużo teraz czuje, przeżywa.
Targają nią emocje i hormony, no i z pewnością trudno jest się jej odnaleźć w
tej sytuacji. Musicie okazać jej więcej swobody oraz zrozumienia. Sachi jest
młodą kobietą i…
Potok
słów, który już do mnie nie docierał. Nie to, że byliśmy z Yuu totalnymi
debilami, co nie umieją się obchodzić z kobietą podczas miesiączki. Obaj
mieliśmy swój kilkuletni staż w kwestii okresowych historii. Poza tym, oboje
posiadaliśmy matki i wiedzieliśmy, jakie one potrafiły być… niemiłe… podczas
tych dni. Bardziej raczej chodziło o świadomość, że Sachiko zaczęła dojrzewać.
Właśnie teraz, już, tutaj!!! W jednym momencie przestała być malusim bobasem, a
stała się młodą kobietą. Świecie drogi, ja nie byłem na to gotowy. Tak samo jak
na wizytę w urzędzie skarbowym czy zakładzie ubezpieczeń społecznych.
Aż
mi się niedobrze zrobiło z tego wszystkiego. Za dużo się działo w jednym
momencie. Agresja taty na Yuu, Sachiko, impreza taty, przygotowania do wydania
nowej płyty. Coś czułem, że do moich leków nasennych dojdą jeszcze jakieś
proszki na uspokojenie. Podejrzewałem, że Shiroyama również zacznie z nich
korzystać.
No
ale, żyło się dalej. Nieważne, jak bardzo byliśmy z Yuu otumanieni dzisiejszymi
newsami, trzeba było dalej funkcjonować oraz robić dobrą minę do złej gry. To
był niemały wyczyn z naszej strony, że udało nam się jakoś przetrwać cały ten
dzień i nie wylądować w szpitalu psychiatrycznym lub na OIOMIE. Przeżyliśmy
urodziny taty, ale przede wszystkim, Yuu je przetrwał. Chociaż łatwo nie było.
No ale, to raczej nic zaskakującego. Prawda?
----
Zebraliśmy
się tu dzisiaj, by móc z wdzięcznością podziwiać błyskawicznie wstawiony rozdział.
Lol,
Just kidding. Nie tak oficjalnie.
Oto
tutaj ode mnie nowy, cieplutki rozdział I will be. Oby się spodobał, w końcu
każdy rozdział (nie tylko iwb) składa się w 90% z moich łez, potu, krwi,
utraconych marzeń na poważną pisarską karierę, 4% to sierść mojego kota, która
z niewiadomych przyczyn zawsze trafia do jedzenia, 3% to resztki motywacji i
chęci do życia, 2% to pomysł oraz 1% to coś, co niektórzy nazywają umiejętnościami
vel talentem.
Jak
widzicie, trochę jest składników. XD
W
każdym razie, odpowiadając na wszelkie pytania, mam się dobrze, wakacje lecą
super, idę do sądu! Spokojnie, policja dorosłości jeszcze nie pozwała mnie za
szerzenie w internecie poprawności politycznej.
Trzymajcie
się cieplutko, Żuczki! Zdrowia, szczęścia, pomyślności i~
Do
następnego rozdziałuu~!
Miłe zaskoczenie z tym rozdziałem ^-^
OdpowiedzUsuńMniemam że z racji zaistniałego faktu Sachiko raczej nie stanie się bardziej spokojna w szkole.
"Sachiko, skarbie. Tatuś ma dla ciebie czas? [...] − Który? – odpowiedziała pytaniem na pytanie.
W tym momencie mojego tatę zatkało, a mnie zachciało się śmiać. Popatrzyłem na Yuu, który miał minę, jakby chciał powiedzieć that’s my girl i ja również miałem wielką ochotę zrobić to samo. Od razu było widać, że Yuu miał ogromny wkład w wychowanie naszej księżniczki." Piękne.
Saaaachi WYJAŚNIŁA XDDDD
OdpowiedzUsuńYuu, no weź, jeszcze jednej córci nie chcecie? Sztywni są jak urzędasy w gipsie.
Sachi dojrzewa... Zaczęło się. Dojrzewanie is coming czy coś... XD
Jak tam jest tyle składników, to się nie dziwię, że trochę Ci przyrządzenie rozdziału zajmuje... XD
Sądy są nawet spoko, tak w ogóle.
No i ten... Rozdział był jak zwykle świetny, już nawet chyba nie muszę pisać, bo znasz moje zdanie. Tylko krótki (nie ważne jak będzie długi, dla mnie i tak będzie ZA KRÓTKI).
Pozdrawiam, życzę szybkiego zbierania składników na następny rozdział no i ~
Papa~!
Sachiko dojebała z tym "który" XDDD
OdpowiedzUsuńSzczerze, to marzy mi się w tej serii by Yuu miał swoje dziecko XDDDD
Czuję, że jeszcze jeden wyjazd Yuu do teściów, a skończy się to czyimś pogrzebem.
Dojrzewanie Sachiko zwiastuje kłopoty XDDD
Yuu najlepszy tata!
Aż się zastanawiam co ty tu odjebiesz jeszcze XDDD
Pozdrawiam cieplutko, życzę weny i czekam na kolejne!