Migdałowe serce: OTP Challenge 01

DISCLAIMER

Nie wiem czy wszyscy wiedzą, co jest moim Migdałowym OTP, ale jeśli nie wiecie, to zaraz się dowiecie. Od razu mówię, że cały Challenge jest czytany na własną odpowiedzialność. Nie biorę na siebie ewentualnego zdegustowania, obrzydzenia, odrzucenia.

Holding Hands



Kiedy byłem małym chłopcem i przyjechałem na wakacje do Tokio, wujek Satoru zabrał mnie oraz moje rodzeństwo do domu strachów. Ciocia Yuri poszła wraz z nami, twierdząc, że ktoś musi pilnować całej naszej ferajny, bo wujek się do tego zupełnie nie nadawał. Pamiętam jak dziś, kiedy to w duszny, letni dzień weszliśmy przez wąski, ciemny tunel do niezbyt miłego pomieszczenia. Wewnątrz śmierdziało stęchlizną i bardzo chciałem stamtąd wyjść, chociaż nawet jeszcze nie widzieliśmy niczego strasznego.
Zapuściliśmy się w głąb wąskiego tunelu. Siostra i brat szli przodem wraz z wujkiem oraz kuzynem Jiro, a ja byłem zaraz za nimi. Powoli zacząłem się rozglądać. Z każdym metrem ściany i sufit coraz gęściej pokryte były sztuczną pajęczyną, a nad podłogą unosiła się mgła. Zwolniłem nieco, przyglądając się dziwnym kukłą wiszącym pod sufitem. Teraz bym powiedział, że pewnie były śmieszne, ale gdy byłem tym dzieciakiem w wieku pięciu lat, to czułem się tym wszystkim potwornie przejęty. Tu jakieś pajęczyny, wszędzie mgła, na dodatek pod sufitem jakieś przerażające kukiełki.
Niespodziewanie z przodu doszedł do mnie nieco przytłumiony krzyk rodzeństwa oraz kuzyna, a następnie ich głośne śmiechy. Zdałem też sobie sprawę z tego, że kompletnie straciłem ich z oczu. Nieco spanikowany szybkim krokiem ruszyłem przed siebie. Przeszedłem może parę metrów, kiedy to coś przede mną spadło. Krzyknąłem, odskakując w tył. Z sufitu spadł neonowy kościotrup, który wystraszył mnie nie na żarty, bo aż się rozpłakałem.
− Yuu, w porządku? – spytała ciocia Yuri, o której obecności prawie w ogóle zapomniałem, a wciąż za mną szła, pilnując, bym się nie zgubił.
− Uhm – bąknąłem, odwracając się do niej. Broda mi drżała, pociągnąłem nosem.
− Nie bój się, to tylko zabawka – powiedziała, podchodząc do mnie. Trąciła kościotrupa nogą, który bezwładnie przekręcił się na bok. – Widzisz? Nic ci się nie stanie, nic tutaj nie jest prawdziwe.
− Nie?
− Nie, sam spróbuj.
Podszedłem do kościotrupa, po czym ostrożnie kopnąłem go w czaszkę. Nie wstał, nie zareagował w żaden inny sposób, dlatego rozochocony kopnąłem go nieco mocniej.
− Nie jest prawdziwy.
− Nie jest – zaśmiała się, po czym podała mi rękę. – Chodź, pójdziemy do reszty, pewnie już są w połowie.
Ochoczo złapałem ciocię Yuri za dłoń. Ścisnęła mocno moją rękę, a następnie pociągnęła dalej w głąb tunelu strachów. Powiem szczerze, że przy niej już niczego się nie bałem. Może nieco drżałem, gdy coś na nas niespodziewanie wyskakiwało, ale dzielnie pokonałem z nią cały dom strachów. Już nawet nie płakałem.
Ale i tak najbardziej miłe dla mnie było to, jak ciocia trzymała mnie za rękę. Miała miękką, kobiecą dłoń. Ciepłą i delikatną, jakby stworzoną właśnie do tego, by uspokajać dziecięce serca w takich oto chwilach. To była ręka, która mogłaby mnie już zawsze doprowadzać do porządku, trzymać za moją rękę albo odgarniać zbłąkane kosmyki z twarzy. Takie miałem odczucia w stosunku do jej ręki jako pięciolatek. Gdy byłem dorosły, raczej z trudem byłem w stanie przypomnieć sobie jej dotyk, jednak wciąż pamiętałem ten miły dreszcz na skórze, który mnie przechodził. Ta dziecięca ekscytacja oraz zawstydzenie potrafiły wprawiać w prawdziwe zażenowanie.
− Już się nie boisz? – spytała, gdy szliśmy spokojnie we dwoje. Zaciskałem swoją spoconą dziecięcą rączkę na jej dorosłej, pewnej siebie dłoni, jakbym miał już jej nigdy nie puścić.
− Już nie – odparłem, kręcąc głową.
− To dobrze. Ale zaraz wychodzimy z tunelu.
− Ech, już? – jęknąłem.
− Nie cieszysz się? – zaśmiała się.
− Wcale.
− Ojej, Yuu – westchnęła jedynie.

Wyszliśmy z ciemnego tunelu do wujka, mojego rodzeństwa oraz kuzyna. Cała czwórka czekała już na nas znudzona obok wyjścia i zdaje się, że mieli już wielką ochotę nas zostawić. Podeszliśmy do nich z ciocią Yuri, jednak nie puściliśmy rąk. Ciocia trzymała mnie już przez resztę czasu, bym nigdzie się nie zgubił. A ja nie miałem wcale nic przeciwko.


----


Hej, Żuczki~! To tyle na dziś ode mnie. Mam nadzieję, że podobało wam się.

Aha, a wiecie, że Margaret wróciła do pisania? Również z OTP Challenge?! Wpadajcie do niej na bloga, link macie w zakładkach po prawej stronie.


Do następnego~!

Komentarze

  1. MARGARET WRÓCIŁA?!?! CO TY GADASZ???!!! Zaraz idę czytać w takim razie.
    Huh. Co ten Yuu? Czemu kopie biednego kościotrupa?? Może on wcale nie chciał pracować w tym domu strachów, ale musi wyżywić rodzinę??? A ten się będzie nad nim znęcał. Zero współczucia...
    No ale ogólnie to... OTP! Jej~
    Gimme more czy jak to tam się mówi
    Do następnego ~
    Papa~!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochane! Uśmiechałem się, czytając. Aż mi się przypomniało, jak sam byłem w domu strachów. Powiem tak - nigdy więcej, nawet mając 23 lata, czyli teraz. W życiu nie kopnąłbym kościotrupa, za bardzo bym się bał, że złapie mnie za nogę.
    cieszę się, że wreszcie mogę czytać coś od Ciebie, nawet tak krótkiego! Biorę się za następne porcje nowości.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

DZIĘKUJĘ

Popularne posty