I will be II 07
Serce załopotało
mi niewyobrażalnie szybko, jakby za jeden krótki moment miało mi wyskoczyć z
piersi. Aż się za nie złapałem, bo chyba bałem się, że naprawdę zaraz mi gdzieś
ucieknie. Byłem też jedynie w stanie wpatrywać się w naszą córkę, która
zmieszana patrzyła na nas spod swoich rozczochranych włosów. Nie docierało
jeszcze do mnie, że to wszystko działo się naprawdę.
− Żądam
wyjaśnień – powiedział Yuu twardym, ojcowskim tonem. W jednej chwili jego głos
przywrócił mnie do porządku. Spokojnie Kouyou, nie możesz dawać się emocjom,
nie w takim momencie. – Jak to się stało, że jesteś teraz tutaj, a nie na
obozie?
− Przyjechałam
wczoraj.
− Przyjechałaś?
– dopytywałem. – Jak?
− Autostopem.
Myślałem, że
zemdleję. Złapałem Yuu za ramię, by przypadkiem nie upaść, zdaje się, że on
również odrobinę się zachwiał. Jak przyjechała? Autostopem??
− Powiedz, że to
żart – wymamrotał Yuu, który chyba wcale nie liczył na to, że to wszystko okaże
się jednym wielkim kłamstwem.
− Mówię prawdę.
− Ja pierdolę –
nie wytrzymałem. – Przyjechałaś tutaj sama? Autostopem? Czy ty myślisz,
dzieciaku?! – krzyknąłem. Sachiko spojrzała na mnie szeroko otwartymi oczami,
których białka przebijały się pod kaskady czarnych włosów. – Ktoś mógł ci coś
zrobić, porwać, zgwałcić, zabić! Nie rozumiesz?? W dodatku uciekłaś z obozu,
co? Sachiko, czy ty zdajesz sobie sprawę, coś zrobiła?? Rozumiesz???
Zastanawiasz się czasami nad tym, co wyprawiasz?! To było cholernie
niebezpieczne, to cud, że nic ci się nie stało, że jesteś tutaj… teraz… w
jednym kawałku.
Głos mi się
załamał pod koniec i myślałem, że z całej tej wściekłości zacznę płakać. Ledwo
powstrzymywałem łzy, jednak Sachiko się to nie udało, bo zaczęła płakać. Łzy
spływały ciurkiem po jej policzkach, odwróciła od nas głowę i zakryła twarz
ramieniem. Nie czułem się nawet źle z tym, że się rozpłakała. Może w końcu
dotarło do niej, jak lekkomyślne było jej zachowanie.
− Sachiko,
odsłoń twarz – powiedział Yuu, podchodząc do niej. Mała nie zareagowała,
dlatego, Shiroyama sam odsunął jej rękę, a następnie odgarnął jej włosy do
tyłu. Wówczas obaj zamarliśmy. – Co ci się stało?
Sachiko zaczęła
jeszcze bardziej szlochać, cała drżała. Wtuliła się w Yuu, który jednak nie
pozwolił jej się tak łatwo do siebie przytulić. Sachiko miała podbite oko,
spuchnięty policzek i rozciętą wargę. Wyglądała, jakby kilkakrotnie dostała w
twarz od kogoś dziesięć razy silniejszego.
− Skąd masz tego
siniaka? Kto ci to zrobił? – spytałem, podchodząc do córki. Dłonie mi drżały.
Mała pokręciła
głową, spuszczając wzrok gdzieś na dół. Wyglądała teraz jak wystraszone
zwierzątko, które tylko czeka na sposobność, by się gdzieś schować. A my z Yuu
byliśmy przerażeni.
− Kto cię
uderzył? – zapytał Yuu. Sachi pokręciła głową. – Kto to zrobił?
− Ja tylko… Ja
nic nie… Nie zrobiłam.
− Kto ci walnął?
– rzuciłem zmęczony całą tą sytuacją.
Sachiko
popatrzyła nieśmiało na naszą dwójkę. Zdaje się, że właśnie znaleźliśmy powód
wszystkich naszych problemów z nią.
To, jaką aferę
zrobiliśmy z Yuu było czymś nie do opisania. Chwilę po tym, jak odkryliśmy obecność
córki w domu, zadzwoniliśmy do opiekunów i spytaliśmy się czy nie brakuje im
może jednego uczestnika wycieczki. Oczywiście, nikt nie chciał się przyznać, że
nie było Sachiko. Nikt też chyba nie był specjalnie przejęty, że jakieś dziecko
zniknęło. Jednak właśnie to nas najbardziej zirytowało.
Mała nie miała
jednak zamiaru powiedzieć nam, co takiego skłoniło ją do ucieczki z obozu.
Stwierdziliśmy więc z Yuu, że nie będziemy się prosić o to, by nam powiedziała,
tylko wzięliśmy sprawy w swoje ręce. Szybko się ubraliśmy i zapakowaliśmy w
samochód wraz z córką, która niemal wyrywała się z mojego uścisku, gdy
prowadziłem ją za rękę do auta. Piszczała, płacząc, że nie chce tam jechać i
nie ma potrzeby, by tam wracać. Byliśmy jednak z Yuu nieugięci. Dopilnowaliśmy,
by zapięła pasy, a następnie sami wsiedliśmy. Ja za kierownicą, Yuu na miejscu
pasażera. Popatrzyłem w lusterko, zerkając na Sachiko, która szlochała,
mamrocząc, żebyśmy tam nie jechali.
− Albo powiesz
nam, co się takiego dzieje, albo naprawdę skończymy z ciągłym głaskaniem po
głowie – powiedziałem, ruszając z miejsca. – Robisz problemy w szkole, teraz jeszcze
w klubie aikido. Czy naprawdę jest jakiś wielki powód, przez który się tak zachowujesz,
czy po prostu masz jakieś widzimisię?
− Czy może robią
ci problemy przez nas? – spytał Yuu nieco spokojniej niż ja. No tak, my to się
wymienialiśmy tymi nastrojami. Raz on był wulkanem emocji, a raz ja. Może to i
nawet lepiej, potrafiliśmy zachować równowagę.
Sachiko milczała
przez kilka dłuższych sekund. Popatrzyliśmy z Shiroyamą na siebie, wymieniając
przy tym porozumiewawcze spojrzenia. Akurat wyjechałem z parkingu podziemnego
na drogę.
− Sa…
− Nie –
odpowiedziała w końcu.
− Na pewno? –
naciskałem.
− Na pewno.
− Posłuchaj, bo
jeśli to przeze mnie i przez tatę, to może lepiej…
− No przecież
mówię, że to nie o to chodzi! – niemal krzyknęła na nas, znowu wybuchając
płaczem. Aż mnie zatkało na moment. To był taki krzyk frustracji, jakiego
jeszcze nigdy w życiu nie słyszałem. O nie, musieliśmy załatwić całą tę sprawę
teraz.
Sachiko milczała
przez resztę drogi. Patrzyła naburmuszona w okno, a ja zerkałem na nią co jakiś
czas z lusterka. W dalszym ciągu nie mogłem przeżyć tego, że była taka
poobijana. Kto śmiał w ogóle podnieść rękę na moje dziecko? To ja nigdy jej nie
uderzyłem, Yuu również ani razu jej nie zbił. Nie wyobrażałem sobie, że mógłbym
kiedykolwiek uderzyć swoją małą księżniczkę, po prostu nie. Oczywiście, były
chwile, podczas których miałem wielką ochotę jej coś zrobić, bo kto jak kto,
ale ona naprawdę potrafiła być nieznośna, jednak i tak tego nie zrobiłem. Coś
by mi to dało? Chyba tylko wielkie wyrzuty sumienia, że podniosłem rękę na tak
uroczą istotkę. Ponieważ Sachiko, pomimo swoich wad, była najsłodszą dzieciną
na całym świecie.
Dotarcie do
ośrodka, w którym powinna była być aktualnie nasza córka, zajęło nam dłużej,
niż byśmy się spodziewali. To jeszcze bardziej nas zezłościło, że Sachiko
pokonała sama taki kawał drogi. I nikt, kompletnie nikt nie zwrócił uwagi na
to, że jest nieobecna na zajęciach, posiłkach. Przecież to był jakiś obłęd! To
mała dziewczynka, jak można jej nie upilnować? Zaparkowałem na parkingu przy
ośrodku. Sachiko z początku nie chciała w ogóle wysiąść, jednak jakoś udało się
ją wyciągnąć z samochodu. Yuu trzymał ją za rękę, prowadząc do recepcji, a
następnie do kierownika obozu. Prawdziwy burdel miał się dopiero zacząć.
Mieliśmy jednak szczęście, że żaden z nas nie uderzył kierownika.
− Dzień dobry –
przywitałem się z daleka, widząc mężczyznę, który był odpowiedzialny za nasze
dziecko.
− Dzień dobry –
podniósł na nas głowę znad telefonu. Facet opierał się o ścianę. Spojrzał na
nas, uśmiechając się przy tym nieznacznie w kącikach wąskich ust. – Och, a ja
się zastanawiałem, dlaczego Sachiko nie było na rozgrzewce.
− Zastanawiał
się pan? – stanąłem tuż przed facetem. Zmierzyłem go wzrokiem, był niższy ode
mnie, jednak wiedziałem, że gdybym miał się z nim bić, to przegrałbym i tak.
Trener aikido kontra fajtłapowaty gitarzysta? To nie mogłoby się dobrze
skończyć. – Sachiko uciekła i przyjechała do domu. Zupełnie sama.
− Huh?! – trener
mało nie krzyknął. – Jak to możliwe?!
− To raczej my
powinniśmy zadać to pytanie – wciął się Yuu, który patrzył na trenera równie
wściekle, co ja. – Mała sama pokonała niezły kawał drogi aż do Tokio.
Autostopem! Zdaje sobie pan z tego sprawę?!
− To się w
głowie nie mieści – oznajmił mężczyzna, jakby był w naprawdę głębokim szoku.
Ale czy aby na pewno? Pokręcił zaskoczony głową, jakby ktoś mu właśnie
powiedział, że ulubiony serial nie będzie mieć kontynuacji. – Pytałem dzisiaj
żonę i powiedziała, że Sachiko po prostu gorzej się poczuła, ale nic jej nie
jest.
− Co nas, do
cholery, obchodzi pana żona.
− Ach, no
powinna obchodzić, bo zajmuje się dziewczynkami. Rozumieją panowie, dba o nie,
pilnuje, by wszystko było w porządku.
− Gdzie
aktualnie znajduje się pańska żona?
Niedźwiedzie
trzymajcie mnie! Chwila moment, a pierwszy raz w całym moim życiu uderzyłbym
kobietę. Żona trenera była rzekomo odpowiedzialna za dziewczynki, tak? Bosko,
że w ogóle nie upilnowała naszego dziecka.
Trener wskazał
nam pokój, w którym przebywała jego żona i powiedział, że za chwilę do nas
dołączy. Udaliśmy się tam wraz z Sachiko, by rozmówić się z kobietą i załatwić
wszystko, co chcieliśmy. Nie mogliśmy popuścić tego, że nasze maleństwo zostało
wystawione na takie ryzyko, że ktoś ją uderzył. O nie, planowaliśmy już wielką
zemstę. Kobieta przechadzała się po mini salonie, rozmawiając przez telefon i
gestykulując przy tym wściekle, jakby w jednym momencie cały świat zawalił jej
się na głowę, a ona szukała rozwiązania z sytuacji bez wyjścia. Bez problemu
domyśliliśmy się, co mogło być powodem jej nagłego wzburzenia. Nie dbając o
jakiekolwiek grzeczności weszliśmy do środka. W tym samym momencie kobieta
dostrzegła nas. Jej mina z zaciętej zmieniła się w przerażoną. Stanęła jak
wryta w podłogę, co tylko nas uzmysłowiło, że doskonale zdawała sobie sprawę,
że jest w totalnie czarnej dupie. Spojrzała na naszą dwójkę, a następnie na
małą Sachiko, która tylko mruknęła nieśmiałe dzień dobry.
− Muszę kończyć
– powiedziała drżącym głosem w słuchawkę, po czym się rozłączyła. Schowała
telefon do kieszeni, a szczęka jej mało nie opadła. Świetnie, więc nie trzeba
było nikogo uświadamiać w zaistniałej sytuacji. – Ojeju, Sachiko! Gdzieś ty się
podziewała? Wszędzie cię szukałam – oznajmiła.
− Zgubiła pani
małą dziewczynkę – powiedział Yuu oskarżycielskim tonem.
− Wszystko
wyjaśnię! – krzyknęła, podnosząc ręce w poddańczym geście. – Błagam, to wcale
nie tak, jak wygląda. Ja naprawdę… ja… To tylko…
− Da pani spokój
– odparłem. – Gwarantuję też, że prawnik już o wszystkim wie (here i am
dop.aut.).
− Nie, naprawdę,
to da się jakoś polubownie rozwiązać.
− Proszę pani,
teraz nie o tym – westchnął Yuu zmęczonym tonem. – Usiądźmy i porozmawiajmy o
tym, czemu w ogóle Sachiko uciekła i dlaczego tak wygląda.
− Świetnie, też
bym bardzo chciał wiedzieć, co się stało – powiedział trener aikido, wchodząc
do pokoju. Jego żona w jednym momencie zbladła i już myślałem, że zemdleje tam
ze stresu.
Niedługo później
okazało się, co sprawiło, że Sachiko miała takie problemy z rówieśnikami i nie
tylko. Molestowanie. Chociaż może molestowanie było zbyt mocnym słowem i
końskie zaloty mogło być odpowiednim określeniem. Z początku ciężko było nam w
to uwierzyć, ale jeszcze tego samego dnia, podczas rozmowy z jednym chłopców
oraz jego rodzicami, którego Sachiko wskazała, że ją pobił, przyznał się, że
zaczepiał naszą córkę, dotykał ją. Jak się okazało, chodzili też razem do klasy
i był to jeden z chłopców, którego kiedyś pobiła. Sachiko powiedziała, że
strzelał jej zapięciem od biustonosza, ktoś jeszcze potwierdził, że czasami
łapał ją w pasie i nie chciał puścić. Myślałem, że z Yuu kogoś zamordujemy, że
to wszystko się działo, a Sachiko nie chciała nic powiedzieć przez cały ten
czas. Bo się wstydziła, bo myślała, że może jednak reaguje zbyt gwałtownie na
takie zachowanie.
Od razu
wypisaliśmy Sachiko z klubu aikido. Byliśmy oburzeni i obiecaliśmy, że i tak
nie odpuścimy tej sprawy tak łatwo. Opiekunowie nie zauważyli, że mała
dziewczynka wymknęła im się w biały dzień! Przecież coś mogło jej się stać. A
poza tym, nie dostaliśmy zgłoszenia, że nasze dziecko zniknęło. Szykował się
niezły proces z całym klubem. Poza tym, postanowiliśmy, że przeniesiemy ją do
prywatnej szkoły, chociaż tak z początku nie bardzo podobał mi się ten pomysł.
Teraz jednak wiadomo było, na czym polegał cały dramat, jaki nasze dziecko
przechodziło w szkole, dlatego bez wahania znaleźliśmy jakąś szkołę z dobrą
opinią i jeszcze tego samego dnia postaraliśmy się o przeniesienie.
Zaoferowaliśmy placówce dość sporą sumę, byle na pewno przyjęli małą i nie
musiała dłużej chodzić do klasy z tamtym chłopcem.
Tego samego dnia
wieczorem usiedliśmy z Sachiko w salonie i zaczęliśmy z nią rozmawiać o tym, co
się stało, o tym, czego ona nie chciała nam powiedzieć. I wówczas otworzyły nam
się oczy, jak bardzo nasze dziecko było prześladowane. Obejmowaliśmy ją
praktycznie jednocześnie, a ona płakała, dławiąc się łzami i już dłużej nie
mogąc tłumić w sobie tego, co robiła tak długi czas. Pozostawała jednak jeszcze
jedna kwestia, którą musieliśmy z nią poruszyć, a mianowicie, cały ten poranek,
którego ona była świadkiem.
− Posłuchaj,
kochanie, dzisiaj rano… Ja i wujek myśleliśmy, że cię nie ma. I robiliśmy coś…
czego raczej nie powinnaś słyszeć, wiedzieć o tym. Przynajmniej nie teraz –
powiedziałem, próbując jakoś to ubrać w słowa. Kto by chciał przyłapać swoich
rodziców na seksie, niech pierwszy rzuci kamień.
− Myśleliśmy, że
cię nie ma – dodał Yuu.
− Tak i po
prostu dlatego… err… Stwierdziliśmy, że pozwolimy sobie na coś, co robią
dorośli, gdy się bardzo lubią.
− Uprawialiście
seks – powiedziała.
Yuu opluł się
wodą, którą akurat pił i mało się nią nie zadławił. To było zbyt bezpośrednie! Sam
poczułem, jak pąsowieję na twarzy. Gratulacje, nasze dziecko wiedziało więcej
niż my w jej wieku.
− No… No tak –
oznajmiłem.
− Okej –
powiedziała jak gdyby nigdy nic. – Nie przeszkadza mi to.
− Że co? – Yuu
kaszlał, próbując się nie zadławić. Poklepałem go po plecach, by nie umarł.
− Bo pamiętam,
jak raz pani nam puściła taki film o leczeniu… tak jak tata i wujek się lubią,
o tym. I mówiła, że powinno się koniecznie leczyć, jak ktoś się lubi tak samo
jak tata i wujek, bo niby nie powinno tak być. I pamiętam, jaka byłam wtedy zła
i powiedziałam, że moi tatusiowie są w porządku, nie są chorzy i w ogóle są
najlepsi na świecie. Była na mnie wkurzona. No bo serio, wujek czasami choruje,
bo go głowa boli i plecy, ale tak to przecież jesteście zdrowi.
− Dziecko –
objąłem ją mocno, jakbym tulił do siebie jakiś wielki skarb. Ale to właśnie
była Sachiko, ona była naszym najcenniejszym na świecie skarbem.
− Nie wierzę –
westchnął Yuu. – Sachiko, jesteś najcudowniejsza.
− Dzięki –
westchnęła.
I pomimo tego
wszystkiego, byliśmy wielce dumni z Sachiko. Ten jeden raz musieliśmy przyznać,
że wykonaliśmy kawał dobrej roboty, jeśli chodziło o wychowanie małej.
− Inna sprawa,
Sachiko – odchrząknął Yuu. – Robił ci ktoś może problemy z naszego powodu?
− Huh?
− Że ja i tatuś
tak bardzo się lubimy i mieszkamy razem. Nikt ci nie dokuczał z tego powodu?
− Czasami –
odparła, zamyślając się na moment. – Głównie po tym, jak mówili na lekcji o
tym, że wujka i tatę powinno się leczyć, ale tak to nie bardzo.
− Świetnie,
przynajmniej w szkole masz w miarę tolerancyjne towarzystwo.
Byliśmy naprawdę
zaskoczeni, że Sachiko w żaden szczególny sposób nie ruszyło to, że
uprawialiśmy seks. Co więcej, powiedziała o tym tak, jakby to naprawdę było nic
wielkiego, coś zupełnie normalnego. To znaczy, seks sam w sobie był czymś
normalnym, po prostu to, jak mała dziewczynka przyjmowała to do wiadomości,
było czymś niesamowitym. A może po prostu nie była jednak aż tak świadoma, czym
to w zasadzie jest? Na pewno wiedziała, że jest coś takiego jak kopulacja,
obcowanie płciowe, zapłodnienie i inne tego typu rzeczy. Rozumiała, w jaki
sposób do tego wszystkiego dochodzi, ale może nie zdawała sobie do końca sprawy
z tego, jaki seks był w rzeczywistości. Nie miała pojęcia, że nie był po prostu
formalnością odgrywaną pomiędzy dwojgiem ludzi, którzy w pewnym momencie
stwierdzili, że zostaną parą i może nie całkiem się lubią. To nie była tylko
forma przedłużenia gatunku, dopełnienia tych wszystkich spraw, które oczywiście
były ważne, ale nie najważniejsze. Mała nie miała pojęcia, że stosunek płciowy
nie tyle służy do prokreacji, co do sprawienia przyjemności, pogłębienia więzi.
Nie wiedziała, że partnerzy kochają się ze sobą, gdy chcą poczuć swoją
bliskość, by jakoś też przekazać drugiej osobie, że ją kochają. Przynajmniej to
oznaczał seks dla mnie i dla Yuu. Kochaliśmy się nie tylko po to, by zaspokoić
popęd płciowy, ale też dlatego, że byliśmy dla siebie atrakcyjni w sposób
fizyczny i psychiczny. Mieliśmy do siebie zaufanie i znaliśmy się na tyle, by
móc bez zahamowań robić to wszystko, co powinno na zawsze zostać w łóżku.
Sachiko na pewno miała już swego rodzaju popęd, ale jeszcze nie do końca
rozumiała te sprawy. Bardzo też nie chciałem, by zaczynała to rozumieć, bo to
tylko przybliżało ją do dorosłości. Ale co my tak naprawdę mogliśmy na to
poradzić? Dorastania Sachi nijak nie dało się zahamować.
Następnego dnia
wpadła do nas Kagome wraz ze swoimi maluchami. Sachiko, czując się jak starsza
odpowiedzialna siostra, bawiła się z Soutą. Pomogła małemu zbudować wieżę, co
niezmiernie ucieszyło i ją, i jego. Zadowoleni z siebie zburzyli później
wszystko, bawiąc się w Godzillę. Młodsza latorośl Kagome drzemała zadowolona w wózku.
Rany, jakie to maleństwo było przecudowne! Gruchałem nad córcią przyjaciółki,
jakby była moim dzieckiem, aż Yuu powiedział, żebym trochę się uspokoił. Fakt,
powiedział to żartobliwym tonem, jednakże wiedziałem, że naprawdę chciał, żebym
się uspokoił. Co mogłem poradzić, że nie mogłem zajmować się Sachiko od jej
najmłodszych lat i teraz naprawdę chciałem móc opiekować się małym dzieckiem.
To śmieszne, jak zmienia się światopogląd faceta na przestrzeni lat. Najpierw
jest na nie, jeśli chodzi o dzieciaka, później nie przeszkadzają mu cudze, a na
końcu pragnie mieć swoje i jak ich nie ma, to każde obce dziecko traktuje z
rozmarzeniem o tym, że chciałby posiadać własne. Tak też było ze mną i z Yuu w
zasadzie też, tylko nie chciał się przyznać. On też gruchał zawsze nad małymi
dziećmi, tylko w bardziej subtelny sposób. Dało się jednak zauważyć w jego
zachowaniu, że chciałby móc jeszcze zajmować się małym dzieckiem.
− O rany, wy
wiecie, jakie ona ma ostatnio kolki? – jęknęła Kagome, próbując nam uświadomić
jakoś, że bycie odpowiedzialnym za takiego szkraba to nie tylko fajerwerki przy
narodzinach i później ciągłe bawienie się w parku i ewentualne problemy z
zasypianiem. – Nie wiem dlaczego. Mały taki nie był. Nie wiem, u niego jakoś te
pierwsze dwa latka zleciały bezproblemowo.
− Souta nie
przysporzył zmartwień, teraz mała musi – zaśmiał się Yuu. Kagome posłała mu mordercze
spojrzenie, sięgając po ciastko.
− A weź –
fuknęła. – W ogóle, jaka drama z tym obozem Sachiko.
− Co nie? –
westchnąłem. – Dobrze, że małej nic się nie stało. Chyba bym coś sobie zrobił,
naprawdę.
− Ale co to za
idioci, że nieupilnowani małej dziewczynki? Chore – pokręciła głową. – Dobrze,
że ją wypisaliście. Wciąż nie mogę uwierzyć, że doszło do czegoś takiego.
− Uwierz, że my
też.
− Wuuujeeek! –
Souta podbiegł nagle do Yuu. – A mogę gitarę?
− Souta, po co
ci gitara? – spytała Kagome, wzdychając przy tym głęboko. Zdaje się, że ona
czasami już nie miała siły i cierpliwości do własnych dzieci. Jakoś jej się nie
dziwiłem, bo syn przyjaciółki był żywym srebrem, chyba nawet gorszy od Sachiko.
− Chcę pograć! –
oznajmił, chwytając Yuu za rękę i skacząc przy tym w miejscu niczym
niecierpliwy króliczek. Sachiko podeszła do stołu i wzięła ciastko, po czym
wcisnęła mi się na kolana.
− No okej – powiedział
mój partner.
− Błagam, Yuu,
nie – jęknęła Kagome, niemal zakrywając twarz dłońmi. – Będzie rzępolić i
obudzi małą.
− To zostaniemy
w studio.
Po chwili poszli
we dwóch do naszego domowego studia. Sachiko zaraz do nich dołączyła, biorąc na
zapas kilka ciastek. Gdy tylko drzwi się zamknęły za nimi, jęknąłem
cierpiętniczo, zakrywając twarz dłońmi. Oparłem się łokciami na stole, a Kagome
spojrzała na mnie, jakby tylko czekała, co jej powiem. No tak, ona już
wiedziała, że coś się jeszcze stało.
− No słucham.
− Czy ty
rozumiesz, że mała słyszała mnie i Yuu? – podparłem czoło na dłoni, patrząc na
przyjaciółkę. Kagome zrobiła nieco zmieszaną minę.
− Słyszała was?
W jakim sensie?
− O rany –
westchnąłem. – Słyszała nas, jak się pieprzymy.
W jednym
momencie twarz Kagome zrobiła się cała czerwona. Nie to, że nigdy nie
rozmawialiśmy o seksie. Halo, przyjaźniliśmy się od najmłodszych lat, więc siłą
rzeczy swoje razem przeżyliśmy. Tylko chyba nigdy nie mówiłem jej o tym, odkąd
byłem z Yuu. Całkiem możliwe, że myślała, że zaliczamy się do tej części
gejowskich par, która tego nie robi, bo po prostu nie lubi seksu analnego. A to
ci zaskoczenie. Niby wspominałem od czasu do czasu, że coś tam robimy, ale
chyba nigdy tak otwarcie nie przyznałem: tak, ruchamy się.
− Że co? –
wykrztusiła z siebie. – Jak to możliwe?
− No po prostu…
Bo myśleliśmy, że jej nie ma. Poważnie, trochę się poprawiło między nami, gdy
byliśmy sami. Nawet znowu zaczęliśmy… uhm… robić… to. I to było rano. Yuu ją
znalazł później w jej pokoju. W taki sposób się dowiedzieliśmy, że uciekła z
obozu.
− Ale
rozmawialiście z nią o… tym później? – spytała widocznie skrępowana.
− Tak i jakoś
dobrze to przyjęła. Znaczy, hm… przyjęła? Zwyczajnie stwierdziła, że okej, w
porządku, dorośli robią takie rzeczy. Tylko, że mi i Yuu jest teraz dość
niezręcznie przy niej. Wyobrażasz to sobie? Po kilku, jak nie kilkunastu
miesiącach w końcu mieliśmy do tego okazję i mam wrażenie, że następny raz
będzie, gdy wyprowadzi się na swoje.
− Serio? To
współczuję. Ale przecież macie też trasy, to jak jesteście razem w pokoju nie
możecie czegoś porobić?
− Wiesz, nie
bardzo. Jesteśmy w pracy, to po pierwsze, a po drugie to ciągły stres, no i
jesteśmy zmęczeni, więc nawet nam się nie chce. Poza tym, ściany w hotelach są
cienkie i wszystko słychać. Raz to kiedyś zrobiliśmy w hotelu, a później każdy
się tak na nas dziwnie patrzył, jakbyśmy robili niewiadomo co.
− Bo robiliście
niewiadomo co!
− No raczej
wiadomo co – zaśmiałem się. Kagome mi zawtórowała.
Siedzieliśmy
później przez kilka sekund w milczeniu. Ona jadła ciastka, ja popijałem nieco
już wystygniętą kawę. Przyjaciółka westchnęła w pewnym momencie.
− Kurczę, jak
cicho – stwierdziła.
− Co nie?
− Oni naprawdę
są w tym studio? Kompletnie ich nie słychać.
− Są, to w końcu
dźwiękoszczelne pomieszczenie.
− Hm… To może w
studio…?
− Kagome! –
roześmiałem się. Przyjaciółka posłała mi lekki uśmiech. – Nie sądziłem, że od
ciebie to usłyszę.
− Skoro to
dźwiękoszczelne pomieszczenie.
− Ale wiesz, tam
jest strasznie niewygodnie. Mamy tylko kanapę skórzaną i ona wcale nie jest
dobrą opcją, by to robić.
− Ach, no skoro
tak mówisz.
Jakiś czas
później wrócili do nas Souta, Sachiko i Yuu. W tym czasie córka Kagome się
obudziła, więc byliśmy w kuchni, podgrzewając dla niej mleko. Trzymałem małą,
kiedy przyjaciółka sprawnie przelewała wszystko do butelki. Później wykonała
swoją matczyną powinność.
− Souta, zaraz
będziemy iść do domu – powiedziała do syna, gdy wszedł wraz z Sachi oraz Yuu do
kuchni.
− Już? – jęknął.
– Nie chcę! Ja chcę zostać!
− Nigdzie nie
zostajesz, tata czeka na nas w domu z kolacją.
− Ja chcę
zostać! – powtórzył, niemal tupiąc nóżką.
− Oj, Kagome,
może przecież zostać u nas, rano go odwieziemy – powiedział Yuu, opierając się
o szafkę.
− Absolutnie,
będzie płakać w nocy – odparła. Zerknęła na Yuu, po czym błyskawicznie spuściła
głowę. – Zbieramy się do domu i koniec.
Zdaje się, że po
moim wcześniejszym wyznaniu Kagome czuła się skrępowana nie tyle co przy mnie,
co przy Yuu. Ja to byłem jeszcze mną, jej przyjacielem, jednak z Yuu nie
łączyła już jej taka relacja. Pewnie wolała nie wiedzieć o niektórych kwestiach
z naszego życia dlatego, że Shiro nie był dla niej nikim specjalnym. I to ją
krępowało. Co zauważyłem, ona i mój facet nie umieli przez te wszystkie lata
przełamać tej bariery nieśmiałości, by zacząć rozmawiać ze sobą jakoś bardziej
przyjacielsko. Fakt faktem, oszczędzali sobie wszelkich formalnych zwrotów, ale
też dało się wyczuć brak tej przyjacielskiej bliskości, a dzwonili do siebie
tylko wtedy, gdy z jakiegoś powodu nie mogli się ze mną skontaktować. Poza tym,
wszystko kończyło się na stwierdzeniach: twój facet, twoja przyjaciółka.
Także mój facet
stał, opierając się o szafkę, a moja przyjaciółka karmiła swoje niemowlę.
− To Souta nie
może zostać? – spytała Sachi zrezygnowana.
− Nie, myszko –
odparła Kagome. – Może innym razem, ale dzisiaj na pewno nie.
− A jutro?
- jej głos w jednym momencie przepełnił
się nadzieją.
− Zobaczymy –
zaśmiała się.
Spojrzeliśmy z
Yuu po sobie. Coś nam bardzo nie pasowało w zachowaniu Sachiko, na co dopiero
zwróciliśmy uwagę. Po tym, jak Kagome wyszła, zapytałem się córki o to, jak jej
się spędzało czas z Soutą. Jej odpowiedź bardzo mnie zaskoczyła, bo
powiedziała, że było super. Wcześniej aż tak nie reagowała na małego, a teraz
nagle to tak oznajmiła. Zawsze mówiła, że było okej, w porządku. Nigdy nie reagowała
aż tak entuzjastycznie. Shiro też to zauważył. Przy kolacji poruszył temat
tego, jak mała opiekowała się kuzynem.
− Fajnie by było
tak mieć młodszego brata, co, Sachiko? – zagadnął zaczepnie.
− Jasne –
odparła. W jej głosie ani trochę nie pobrzmiewało sarkazmem. Oboje
popatrzyliśmy na nią zaskoczeni, a następnie na siebie.
− Chciałabyś
mieć młodsze rodzeństwo? – spytałem, przekrajając parówkę. Nie to, że jedliśmy
parówki śniadaniowe na kolacje.
− Super by było.
− Naprawdę? –
Yuu mało się nie zakrztusił.
Jakiś czas
wcześniej był poruszany ten sam temat i mała Sachi płakała, że absolutnie nie
chce mieć rodzeństwa. Zdębieliśmy z Shiro i to dosłownie. My też wcale nie
mieliśmy jakiś wielkich chęci, by mieć następne dziecko. To znaczy, z jednej
strony chcieliśmy bardzo, ale z drugiej nie mieliśmy w ogóle czasu. Ledwo
znajdowaliśmy czas, by zajmować się Sachiko, a co dopiero niemowlakiem, który
wymagał nieustannej opieki. Gdybyśmy mieli więcej czasu, to wtedy jasne, z
wielką chęcią wzięlibyśmy pod swoje skrzydła jeszcze dziesiątkę dzieci. Gdy tak
wieczorem leżeliśmy z Yuu w łóżku, spytałem się go czy może wolałby, żeby
Sachiko miała rodzeństwo.
− No wiesz,
czemu nie – odparł, odwracając się do mnie. Spojrzeliśmy sobie prosto w oczy.
− Ale takie małe
bobo – dodałem. – Zupełnie malutkie. Nie takie, jaka była Sachiko.
− Dał ci ten
dzień do myślenia, co?
− A tobie nie?
Yuu westchnął.
− Naprawdę
mógłbym, ale nie dalibyśmy rady zająć się małym dzieckiem. Wiesz o tym
przecież.
− Wiem.
− Ale możemy
spróbować.
− Huh? Co niby
spróbować? – wcale nie kryłem zaskoczenia.
Yuu w jednym
momencie położył się na mnie, splatając nasze dłonie. Pocałował mnie namiętnie,
wsuwając mi język w usta. Jęknąłem miło, uśmiechając się przy tym. Zdaje się,
że już wiedziałem, o co mu chodziło z tym próbowaniem.
− Uhm, ale –
oderwałem się od niego na moment, co mu się bardzo nie spodobało, więc zaczął
całować mnie po twarzy – ty je urodzisz.
− Że co? –
podniósł się ze mnie. Wisiał nade mną, patrząc oburzony w moje oczy. – To chyba
ja miałem być ojcem.
− Będziesz ojcem
i matką.
− Wolnego!
− Ciszej, bo
Sachi obudzisz – ująłem jego twarz w dłonie, przyciągając go do pocałunku.
Następnego dnia
rano Sachiko przyszła do nas do pokoju. Spaliśmy jeszcze, Yuu po swojej stronie
łóżka, ja po swojej. Przytulałem się do poduszki i w zasadzie już tylko
drzemałem, gdy mała zapukała do drzwi. Uchyliłem zaspane powieki, a Sachi
zajrzała do środka. Widząc, że patrzą na nią spod przymrużonych powiek, weszła
od razu do sypialni, zamykając za sobą drzwi, po czym wcisnęła się obok mnie
pod kołdrę. Zrobiłem jej trochę miejsca, by mogła się swobodnie położyć.
− Co się stało?
– spytałem półszeptem, by nie obudzić Yuu, który jeszcze spał w najlepsze i
pochrapywał przy tym niczym suseł. Spojrzałem na zegarek, dochodziła dopiero
szósta, było jeszcze zupełnie ciemno. – Coś ci się śniło?
− Nie –
mruknęła, wtulając się we mnie. – Ale spać nie mogę.
− Mhm – objąłem
małą ramieniem, przytulając ją do siebie. Sachi zaplotła rączki wokół mojej
szyi, pogładziłem ją po plecach. – Spróbuj zasnąć, jest jeszcze bardzo
wcześnie.
− Wiem.
I leżeliśmy tak,
aż zdałem sobie sprawę, że Sachiko usnęła, przytulona do mnie. Również chciało
się jeszcze spać, ale jakoś nie mogłem. Myślałem o tym, że mała będzie szła do
nowej szkoły i trochę mnie to jednak martwiło. Bo co jeśli cała sytuacja
powtórzy się w nowej szkole? Miałam szczerze wielką nadzieję, że tak nie
będzie, jednak i tak się martwiłem. Wcale nie chciałem, by Sachiko znowu
chodziła taka poobijana, by rówieśnicy robili jej problemy. Czułem jednak, że
pewnych sytuacji nie mogliśmy uniknąć, a jedynie znieść jakoś z wysoko
uniesioną głową.
Kilka godzin
później wstaliśmy całą trójką i poszliśmy zjeść śniadanie. Z racji, że nie
mogliśmy zostawić małej samej na cały dzień w domu, to wzięliśmy ją ze sobą do
studia. Mała z początku nie chciała dać się przekonać na jakiekolwiek wyjścia z
powodu podbitego oka, jednak Yuu powiedział jej, że będzie wujek Takanori,
który ją fajnie pomaluje i dopiero wtedy się zgodziła. Wszyscy nieźle się
zdziwili, widząc Sachi taką poturbowaną, jednak nikt nic nie powiedział.
Później dopiero wyjaśniliśmy Trzej Idiotom, co takiego się stało i byli równie
oburzeni, co my. Poprosiliśmy też Rukiego, żeby pomalował jakoś Sachiko, na co
zgodził się bez żadnego oporu. Zakrył jej twarz podkładem, zrobił super
smoky-eye, i kreski eyelinerem takie, że Amy Winehouse, by mogła wstać z grobu,
żeby pogratulować tego wspaniałego kunsztu oraz niesamowitej precyzji. Sami z
Yuu patrzyliśmy na to z daleka, już nic nie mówiąc. Nasza córka na jeden dzień
chodziła w odjebanym makijażu w stylu visual-kei.
− Tak ogólnie,
to nie mam jakoś konceptu na nową piosenkę – powiedział w pewnym momencie Ruki,
wzdychając przy tym teatralnie. Opadł bezwiednie na kanapę niczym mdlejąca
panna w jakiejś rzymskiej tragedii. Wszelkie papiery odrzucił dramatycznie na
podłogę. Ten to dopiero potrafił robić sceny.
− A co Diry
ostatnio zrobiły? – spytał Reita, przysiadając obok wokalisty. Wziąłem od Yuu
jakieś nuty do nowej piosenki i zacząłem je przeglądać.
− Nie wiem –
odparł wokalista.
− To się dowiedz
i zrób tak samo – uciął lider. Ten to był dopiero gorzkawy ostatnio.
− Myślałem, żeby
się jakoś zainspirować Yuu biegnącym na golasa dookoła bloku.
− Ej –
warknąłem, patrząc morderczym spojrzeniem na Rukiego. Matsumoto zerknął na
mnie, przełykając niezręcznie ślinę. No właśnie, tylko bez takich. I wcale nie
chodziło o to, że Sachiko była w tym samym pomieszczeniu, bo ona to akurat
miała nas gdzieś. Siedziała w kącie zadowolona ze swojego makijażu i czytała
grzecznie książkę. Byłem szczerze pod wrażeniem, jak potrafiła czasami połykać
grube tomiska w przeciągu kilku dni. Ogólnie w całym jej pokoju było mnóstwo
książek, nie mieściły się już na półkach, na których i tak były upchane tak, że
nie było między nimi nawet najmniejszej szczeliny, więc Sachi zaczęła składować
je na podłodze. Kupki książek w zastraszająco szybkim tempie rosły niczym ona
sama. Wiedzieliśmy z Yuu, że musieliśmy zrobić dla niej jakąś bibliotekę, bo
liczyliśmy, że w takim tempie cały jej pokój w przeciągu roku stanie się po
prostu jednym wielkim składowiskiem książek.
Jednak nie o to
mi wcale chodziło, gdy zwróciłem uwagę Matsumoto. O nie! Po prostu to było z
czystej zazdrości i chciałem mu jakoś dyskretnie przekazać, że ma się
odpieprzyć od mojego gołego faceta. Pewnie jeszcze jakiś tydzień temu bym mu na
to w ogóle nie zwrócił uwagi, jednak biorąc pod uwagę fakt, że jak
odświeżyliśmy nieco z Yuu nasz związek, to na nowo mogłem być o niego
zazdrosny. Wcześniej zapewne nawet bym nie zdał sobie sprawy z tego, że Ruki
powiedział coś takiego o moim mężu, że zainspirowałby się nim biegnącym nago
dookoła bloku. Aktualnie połowa mnie wiedziała, że przecież żartował i nie było
o co robić scen, no i błagam, przecież tak bardzo staraliśmy się nie być
zazdrosnymi o siebie w pracy, to druga część mnie syczała wściekle na
wokalistę, jakbym był rozjuszonym kotem z ogonem napuszonym niczym wiewiórka i
próbował bronić tego, co moje. Właśnie tę połowę na moment dopuściłem do głosu
i o cholera, Trzech Idiotów popatrzyło na mnie naprawdę zlęknionym wzrokiem,
jakbym miał ich zaraz pozabijać. Yuu też przez chwilę tak na mnie patrzył,
jednak zaraz uzmysłowił sobie, o co mi chodziło. Położył mi rękę na ramieniu, a
ja objąłem go w pasie, jakbym miał go sobą zasłonić i ewentualnie gdzieś z nim uciec.
Do not touch my husbando, okej?
− Dobra, nie
będę, przepraszam – powiedział wokalista, unosząc ręce w poddańczym geście albo
jakby miał się zaraz bronić.
− Uru, zluzuj
gacie – Rei wywrócił oczami. – Kto by chciał się czymś takim inspirować.
− Inspiruj się
czymś innym – fuknąłem, ucinając temat. Jeszcze chwila, a bym tam chyba
naprawdę zaczął syczeć.
No i jakoś to
leciało. Z początkiem marca Sachiko poszła do nowej szkoły. W jej starej
zdążyliśmy z Yuu jeszcze zrobić niezłą scenę o to, jak bardzo rodzice chłopców
nie dbają o to, w jaki sposób traktują oni dziewczynki. Szczerze? Właśnie tak
rośli przyszli damscy bokserzy, gwałciciele i degeneraci. Nie odpuściliśmy do
końca, bo wiedzieliśmy, że coś takiego może spotkać kogoś innego, inną
dziewczynkę, która byłaby mniej waleczna od naszej córki i nie umiałaby się
postawić facetowi. Może nawet i obecnie była w tym gronie jakaś dziewczynka
podobnie traktowana, tylko bała się przyznać. Ale i na przyszłość,
wiedzieliśmy, że coś takiego trzeba zwalczać. W końcu mogło przecież dojść do
czegoś o wiele gorszego. Nie obyło się też bez potraktowania mnie i Yuu jak kompletnych
śmieci tylko dlatego, że obaj byliśmy facetami i pewnie to samo robiliśmy, gdy
byliśmy młodsi, a poza tym, to po Sachiko było już widać, w jakiejś skrzywionej
rodzinie się wychowuje, skoro na zwykłe głupawe zaczepki kolegów reagowała
agresją. I powiedziała nam to matka chłopca, który pobił naszą córkę do tego
stopnia, że chodziła z podbitym okiem, rozciętą wargą i paskudnie napuchniętym
policzkiem.
− Może lepiej
porozmawiajmy o tym, że pański syn, bijąc naszą córkę, celował w twarz? To
naprawdę obrzydliwe, jak w ogóle w można uderzyć kobietę, a tym bardziej w
twarz? W ogóle, kogokolwiek pobić w ten sposób, przecież trzeba mieć nierówno
pod sufitem. Na pewno nie wyniósł tego z lekcji aikido, a prędzej z domu, także
bardzo pani współczuję, jeśli mąż jest taki sam – oznajmił Yuu, któremu już się
trzęsły ręce po tym, co nam powiedziała. Mąż kobiety, który siedział obok niej,
wstał, zaciskając dłonie w pięści. Zdaje się, że już widać było, kto tutaj nie
radził sobie z agresją najbardziej.
− Odszczekaj to,
pedale – rzucił wściekle.
− Jeszcze czego
– warknąłem, wstając, by móc w razie czego obronić Yuu. Byłem wyższy od tego
faceta i całkiem możliwe, że wprawiło go to w zakłopotanie, bo momentalnie się
skulił.
− Halo, panowie!
Proszę się uspokoić! – dyrektorka również wstała, jakby miała się za moment
rzucić pomiędzy nas. Osobiście nie miałem zamiaru się z nikim bić, ale jeśli
ktoś chciał zaatakować kogoś mi bliskiego, to przykro mi, ale byłem pierwszy do
obrony.
Mierzyłem się
przez pewien czas wzrokiem z mężczyzną, aż w końcu obaj usiedliśmy na nasze
miejsca. Cały się w środku telepałem z nerwów. Nikt nie będzie nazywał Yuu
pedałem, oczywiście, oprócz mnie.
− Niby ojciec i
matka, ale rodzina chyba jednak nie do końca normalna – skomentowałem.
− Panie Takashima,
proszę przestać – powiedziała zdenerwowana dyrektorka. My to jej dawaliśmy
rozrywki, nie ma co.
− Jeszcze słowo,
a rozkwaszę ci nos – wysyczał facet.
− Groźby są
karalne – odparł Yuu.
− Przestań –
kobieta szarpnęła męża za ramię. – Wszystko pogarszasz.
− Zaraz państwa
wyproszę – powiedziała pani dyrektor, nie mogąc dłużej z nami wytrzymać.
A chcieliśmy
tylko zwrócić uwagę na to, jak edukowani są chłopcy. Ani Yuu, ani ja nie
zaczepialiśmy w ten sposób koleżanek, gdy chodziliśmy do szkoły. Może nasze
dziewczyny, ale tylko wtedy, gdy już ze sobą sypialiśmy i w zasadzie tylko
wtedy. To miało być wówczas takie zabawne rozdrażnienie jej i zachęta do czegoś
więcej. Ale na litość, nigdy w życiu nie dotknęlibyśmy obcej dziewczyny. Czy
tak trudne to było do zrozumienia, że trzeba było szanować cielesność drugiej
osoby? Nie tylko kobiet, ale kogokolwiek. Nikt przecież nie chciał być
dotykanym przez kogoś obcego, to było obrzydliwe. A na pewno nie chciały już
tego dorosłe kobiety czy dorastające dziewczynki. Nie oznaczało nie i niektórym
powinno się to wbić młotkiem do łba.
W każdym razie,
cieszyliśmy się, że Sachiko nie musiała już wracać do tej szkoły i mogła zacząć
wszystko od nowa w innym otoczeniu. Z jednej strony bardzo się cieszyliśmy,
jednak z drugiej mieliśmy mieszane uczucia. Bo co jeśli cała sytuacja się
powtórzy? Wszystko jeszcze miało się okazać, a my z płytą tuż za rogiem oraz
innymi ważnymi projektami, mogliśmy mieć w tym ograniczony udział. Ale byliśmy
dobrej myśli. Przynajmniej na razie.
---
Witam serdecznie
moje Żuczki na nowym ybt! Mam nadzieję, że nie pogniewacie się na mnie, że
obecny wygląd trochę z nami zostanie, jednak będę go na bieżąco poprawiać,
ponieważ jest trochę rzeczy, które mi nie odpowiadają. Ale nie o wygląd się
tutaj rozchodzi, ale o rozdział. Mam nadzieję, że się podobało.
I do zobaczenia
już w następnej notce, która powinna pojawić się jeszcze w tym miesiącu, bo w
końcu mam nieco więcej czasu na pisanie. To tyle dziś ode mnie. Życzę wam
spokojnych wakacji i błogiego odpoczynku.
Do następnego
rozdziału~!
Weszłam poczytać Migdała, ale nowy rozdział I will be nie może czekać, nie?
OdpowiedzUsuńNigdy bym się nie spodziewała, że Sachiko chodziła poobjijana z takiego powodu. Dziwię się, że Aoiha nie zrobili większej awantury rodzicom szanownego kolegi.
Uwielbiam Rukiego w tym opowiadaniu, jego friendship z Sachiko to cud, miód i orzeszki.
Dziękuję za rozdział, wyszedł Ci świetnie.
Hejka! Wbijaj do mnie!
OdpowiedzUsuńhttps://kuroshitsujizbior.blogspot.com/
Anime się skończyło, a na rozdział mangi trzeba długo czekać? Śpieszę z pomocą! Nie zwlekaj i zagłębij się w wiktoriańską Anglię razem z Mrocznym Kamerdynerem i Psem Królowej!