Migdałowe serce: Afterglow


Afterglow



Zbliżał się ostatni egzamin w tym semestrze. Sesja letnia, było gorąco, parno. Bolała mnie głowa od ciągłej nauki i wysokiej temperatury. Siedziałem w moim pokoju, nerwowo strzelając palcami, powtarzając materiał, jaki miał się pojawić na egzaminie. Mało mi brakowało do tego, by wyrzucić wszystkie notatki wraz ze sobą z okna, byle już nie musieć tego wszystkiego powtarzać.
− Okej, to powiedz mi… hm… Jakie są sposoby leczenia wad rozszczepowych kręgosłupa – powiedział Yuu, który leżał na futonie z moimi notatkami. Jednocześnie wachlował się nimi i odpytywał mnie z materiału.
− No błagam cię – jęknąłem zabierając mu notatki. Spojrzał na mnie niepocieszony, że zabrałem mu jego wachlarz. Przekartkowałem skrypt, szukając czegoś innego. – Operacja, rehabilitacja. Zależy też, którego odcinka kręgosłupa dotyczy rozszczepienie i jak rozległe jest. Pytasz o same pierdoły, a omijasz te naprawdę ważne i trudne rzeczy.
− Dla mnie to trudne – odparł. – Bo co to w ogóle jest rozszczepowa wada kręgosłupa?
− Że masz niedorozwinięte kręgi kręgosłupa.
− Ale mi wytłumaczyłeś.
− No dobra, nie marudź. To po prosu wada rozwojowa. Kręgosłup ci się rozszczepia, kiedy łuk i trzon niektórych kręgów się nie łączą, więc zostaje wolna przestrzeń.
− Że co? – zamrugał kilkakrotnie
− Popatrz – odwróciłem skrypt na tylną, pustą stronę, wziąłem długopis, po czym zacząłem rysować. – To jest prawidłowo rozwinięty kręgosłup – powiedziałem, na szybko szkicując kręgi. Nie miałem jakiegoś wielkiego talentu artystycznego, ale liczyła się obrazowość. Prawda? – A to jest kręgosłup, gdy dochodzi do rozszczepienia – obok zacząłem rysować drugi kręgosłup, tym razem z wadą. – W łukach kręgowych brakuje tylnej części, więc kręgi nie mogą się zamknąć. Im większy rozszczep, tym gorzej. Można zapobiec temu poprzez badanie ultrasonograficzne i operację na płodzie, chociaż nie zawsze da się zobaczyć wadę, więc słabo. Ogólnie wynikiem tego wszystkiego może być wodogłowie lub jakieś inne deformacje czaszki, przepuklina, bóle pleców i inne takie. Poza tym, jest to najczęstszy powód śmierci małych dzieci. Ale to tak w skrócie.
− Masakra – podsumował.
– Co nie?
– No. Nie wiedziałem, że tak brzydko rysujesz.
− Mhm. Yuu, wiesz co? Może pójdziesz na dół do cioci i pomożesz jej przy obiedzie? – spytałem.
− To brzmiało tak, jakbyś powiedział: zejdź na dół i zobacz czy cię tam nie ma. Ty wiesz co? Siedzimy już nad tym od trzech godzin bez choćby małej przerwy. Może rozprostujemy nogi albo ogólnie… oderwiemy się od tego?
− Nie mam czasu.
− Tylko na chwilę – nalegał. Podniósł się z pozycji leżącej, po czym usiadł przede mną. Włosy mu się delikatnie zmierzwiły od tego ciągłego leżenia.
Nim cokolwiek powiedziałem, Shiro już mnie całował czule. Z początku nie miałem wcale ochoty na pieszczotę, jednak po chwili zacząłem ją oddawać. Trochę gorzej było, gdy uzmysłowiłem sobie, że Yuu wcale nie chce poprzestać wyłącznie na pocałunkach. Napierał na moje ciało swoim, zsunął jedną rękę na moje biodro, a drugą wplątał w moje włosy. Nim zdołałem zaprotestować, już pod nim leżałem, a on podwijał mi koszulkę.
− Ciocia i Chie są na dole… Przestań – nakazałem mu ostrym tonem, próbując go odepchnąć. To mi nic nie dało, Yuu był zbyt silny. Sunął ciepłymi dłońmi po moim brzuchu torsie, plecach. Całował mnie po szyi, mrucząc przy tym z zadowolenia niczym silnik luksusowego samochodu. – Słyszysz? Prze… przestań!
Szarpnąłem się mocno w momencie, gdy zaczął masować moje sutki. Jakimś sposobem udało mi się spod niego wydostać i poprawić ubranie. I to było dosłownie na kilka sekund przed tym, jak ciocia delikatnie zastukała w drewnianą ramę drzwi, po czym przesunęła je, zaglądając do środka. Spojrzałem na nią szeroko otwartymi oczyma. Miałem cichą nadzieję, że nie słyszała, jak się szarpaliśmy.
− I jak wam idzie? Przyniosłam lemoniadę – powiedziała z uśmiechem, wchodząc do pokoju jak gdyby nigdy nic. Postawiła drewnianą tacę z dzbankiem lemoniady oraz szklankami obok nas.
− Dziękujemy. Całkiem dobrze… Szło. Ehm… Ciociu, nie potrzebujesz może pomocy? Yuu się bardzo nudzi i chętnie służy pomocną dłonią.
− Kto powiedział, że się nudzę? – fuknął mój narzeczony.
Ciocia Noriko roześmiała się, zakrywając usta delikatną dłonią. Pokręciła lekko głową, jakby chciała powiedzieć, że co to jej dzieci znowu wymyślają.
− Nudzisz się? – zwróciła się do Yuu.
− Wyjątkowo się nudzi – odpowiedziałem za niego. Shiro spojrzał na mnie, jakby bardzo chciał mi dać klapsa za karę.
− Zawsze możesz pomóc mi przy obiedzie i w ogrodzie. Miałam właśnie podlewać kwiaty i brać się za potrawkę.
− To świetny pomysł – oznajmiłem.
− Jasne, mogę pomóc – odparł Yuu, wiedząc, że i tak będzie musiał iść z ciocią, więc nie było nawet co dyskutować. Wstał, poprawiając ubranie i włosy.
− Naprawdę? Jesteś kochany, Yuu – zaszczebiotała. – Zdjąłbyś mi może garnek do potrawki z górnej szafki w kuchni i przyniósł marchew oraz cebulę ze spiżarki?
− Pewnie.
− Dziękuję! Zaraz do ciebie przyjdę. Muszę tylko o coś spytać Takę.
− Mhm.
Shiro wstał, po czym wyszedł z pokoju, zasuwając za sobą drzwi. Trwaliśmy z ciocią przez kilka sekund w ciszy, dopóki nie usłyszeliśmy, jak Shiroyama schodzi po schodach. Ciocia zaraz usiadła obok mnie na tatami.
− Wszystko w porządku? – spytała. – Wygoniłeś go stąd, jakby ci coś zrobił.
− Nie no, on się naprawdę nudzi. Jego za bardzo nie obchodzą jakieś medyczne bzdury. I już mnie zaczął denerwować.
− Nie cieszysz się, że przyjechał?
− Cieszę się. Jasne, że się cieszę. Po prostu nie ma tutaj nic za bardzo do roboty, więc zaczął mi dokuczać z nudów.
− O, jakie końskie zaloty – zaśmiała się.
− Dokładnie – zawtórowałem jej.
Yuu zrobił mi wielką niespodziankę przyjeżdżając do Matsue. Wiedział, że mam już ostatni egzamin, więc ustawił sobie urlop i wziął jeszcze dodatkowe wolne w pracy, w konsekwencji czego miał pełne trzy tygodnie wolnego. Trzy tygodnie! To było jak sen, mogliśmy spędzić ze sobą tyle czasu. Nie powiedział mi, że przyjedzie, dał jedynie znać Noriko, że wpadnie na dwa dni, po czym mnie porywa stąd na wakacje. Przyjechał powszedniego dnia wieczorem i to, w jaką euforię wpadłem, gdy tylko go zobaczyłem, przekraczało wszelkie granice zdrowego rozsądku. Nie mogłem zasnąć z całego tego szczęścia. Mówiłem już na wpół śpiącemu Yuu, jaką przyjemność mi sprawił, dotykałem jego twarzy, głaskałem go po policzkach, jakby nie wierząc, że to był naprawdę on. A Shiro? On już jedną nogą był w krainie snów. Wybudzał się jeszcze tylko na moment, by odpowiedzieć mi na pytanie, chociaż nie byłem do końca pewny czy w ogóle mnie rozumiał. W końcu postanowiłem dać mu spokój, gdyż miał za sobą prawie cały dzień jazdy i był zmęczony. Głaskałem go delikatnie po włosach, za uchem. Yuu aż wyciągał się przez sen niczym leniwy kocur i wtulał się we mnie. No co ja mogłem poradzić na to, że Shiroyama był moim ukochanym milusińskim?
– Skoro twierdzisz, że nic się nie stało – powiedziała, posyłając mi przy tym subtelny uśmiech.
– Wszystko w porządku – odparłem. – Nie musi się ciocia denerwować.
Noriko wyszła za moment z pokoju, zostawiając mnie samego. Odetchnąłem. Nareszcie mogłem się jeszcze pouczyć na jutrzejszy egzamin. A nauka szła mi dość opornie. Nie wiem, może to dlatego, że myślałem już tylko o tym, że będę z Yuu przez tyle czasu sam, że spędzimy we dwoje wakacje, że wyjedziemy gdzieś. Od środka rozrywała mnie ogromna ekscytacja, bo ile można było żyć oddzielnie? Nie widzieliśmy się z Yuu przez ostatnie dwa tygodnie, ja nie mogłem przyjechać do niego z powodu sesji, on nie mógł przyjechać do mnie przez pracę i apodyktycznego szefa, który nakładał na niego tyle obowiązków, że czasami, gdy rozmawialiśmy w weekendy na skype, to było mi go szkoda, że w swoje dni wolne musiał i tak siedzieć nad rzeczami do pracy. Musiałem też przyznać, że okropnie dłużył mi się czas bez mojego chłopaka, w dodatku czułem się gorzej, gdy nie było go obok. Źle spałem, nic mi się nie chciało, nie potrafiłem zmotywować się do zrobienia czegokolwiek. Zdaje się, że z nim było podobnie, jednak nie mówił mi nigdy o tym. Brakowało mi wszystkiego, gdy musieliśmy spędzać czas osobno – jego dotyku, zapachu, uśmiechu, głosu. Po prostu wszystkiego! To było okropne.
Po następnych dwóch godzinach w końcu postanowiłem zrobić przerwę. Głowa już zaczynała mnie boleć, oczy mnie szczypały, jakbym przepłakał pół dnia. Wyciągnąłem się, rozprostowując kości, coś strzeliło mi w karku i krzyżu. Jęknąłem. Bosko, już miałem szkielet jak pięćdziesięciolatek. Zszedłem po cichu schodami w dół, a następnie dyskretnie zajrzałem do kuchni. Yuu i Chie kłócili się o coś przy stole, a ciocia Noriko jedynie podśmiechiwała się z nich pod nosem, stojąc przy kuchence. Wszedłem do pomieszczenia, ciocia od razu na mnie spojrzała.
– Już myślałam, że cię te książki wessały – zaśmiała się cioteczka na mój widok.
– Na szczęście nie – roześmiałem się.
– Taka – Yuu poderwał się z miejsca na mój widok, mało nie wywracając krzesła, które nieprzyjemnie szurnęło o podłogę. Ciocia, kuzynka i ja spojrzeliśmy na mojego chłopaka z zaskoczeniem.
– Słucham cię.
– Uhm… Nie… nieważne – wymamrotał, po czym usiadł z powrotem.
Ciocia Noriko posłała mi pytające spojrzenie, wzruszyłem jedynie ramionami. Kilka minut później usiedliśmy do obiadu. Po posiłku udaliśmy się z Yuu na krótki spacer po ogrodzie. Trzymaliśmy się za ręce i chodziliśmy między krzewami, niewielkimi drzewkami oraz kwiatami, aż minęliśmy altanę, a następnie wyszliśmy na sporą łąkę za posesją. Czułem, jak nasze dłonie pocą się w uścisku, jednak żaden z nas nie miał ochoty puścić drugiego. Usiedliśmy w nieskoszonej trawie – Yuu po turecku, a ja jemu na nogach, obejmując go za szyję. Słońce grzało jak szalone, mrużyłem oczy, patrząc na swojego przyszłego męża, tak samo on robił. Dookoła nie było jednak nikogo, widok z okien domu już nie obejmował tego miejsca, w pobliżu też nie było żadnych zabudowań. Łąka rozciągała się przez kilkanaście kilometrów i z dwóch stron kończyła się lasem. Wokół, oprócz nas, nie było żadnej żywej duszy. Co najwyżej żaby w trawie i próbujące je złapać bociany, które klekotały w oddali, chodząc na tych swoich długich niczym szczudła i czerwonych nogach. Trwaliśmy tak z Yuu przez kilka minut, rozmawiając o pewnych sprawach, mając na uwadze to, że nikt nas nie podsłuchiwał. To znaczy, nie to, że ktoś celowo słuchał naszych rozmów, gdy byliśmy w domu, skądże. Po prostu ściany były cienkie, w zasadzie prawie w ogóle ich nie było, więc z łatwością dało się wyłapać każdy szczegół rozmowy. Poza tym, potrzebowaliśmy takiej intymnej chwili dla siebie, a z Chie, mającą pokój naprzeciw mojego oraz troskliwą cioteczką, było to niemal niemożliwe.
– Co takiego chciałeś mi powiedzieć przed obiadem? – spytałem, wplątując palce w jego włosy i całując go po głowie. Ostatnio zmienił szampon i teraz wąchałem go, próbując się przyzwyczaić do nowego zapachu. A pachniało naprawdę ładnie. To był męski szampon do włosów, ale nie był w ogóle ostry w zapachu, jak niektóre potrafiły być.
– W zasadzie to nic konkretnego – odparł. Trzymał rękę na moim pasie, obejmując mnie. Co jakiś czas całował mnie w szyję. Jego wargi delikatnie łaskotały, na co chichotałem za każdym razem, gdy muskał nimi moją skórę. Musiałem jednak przyznać, że nie były w najlepszej kondycji, dlatego kazałem mu pić więcej wody i używać balsamu do ust. Nie zmieniało to jednak faktu, że dotyk ukochanego wpędzał mnie w dziką euforię, jakby te motylki w brzuchu unosiły mnie wprost do nieba. – Chciałem ci powiedzieć, że dobrze, że przyszedłeś. Ale jakoś tak zatkało mnie, gdy cię zobaczyłem.
– Zatkało cię?
– Nie sądziłem, że to kiedykolwiek powiem, ale po prostu uderzyło mnie to, jak długo potrafisz się uczyć i w dalszym ciągu wyglądać olśniewająco.
– Wcale nie – szturchnąłem go w bok, chowając twarz w jego szyi. – Przecież powinienem się przebrać, wziąć prysznic…
– I co? – mruknął, przewracając mnie na plecy. Upadłem w trawę, śmiejąc się, a on usiadł mi okrakiem na biodrach. – Ja też powinienem.
– Wykąpmy się razem – powiedziałem, ujmując jego twarz w dłonie. Przesunąłem kciukiem po tych szorstkich wargach, aż dotknąłem jego powiek, które przymknął na moment, chowając przy tym te czarne i głębokie niczym zimowa noc oczy. Ktoś mógłby powiedzieć, że to było zimne spojrzenie, ale ja, za każdym razem, gdy patrzyłem w oczy mężczyzny, czułem się, jakby otulony miękkim kocykiem. Pocałowałem ukochanego w czubek nosa, delikatnie się podnosząc.
– Cieszę się, że jesteś – powiedziałem niemal szeptem. Otworzył wówczas oczy, patrząc prosto w moje. Na jego usta wstąpił czuły uśmiech.
Po kilku minutach wróciliśmy do domu. Usiadłem dalej do nauki, a Yuu, nie chcąc mi przeszkadzać, poszedł do cioci Noriko oraz babci, by dotrzymać im towarzystwa. Babcia prawie w ogóle nie pamiętała Yuu z młodości, gdy przyjeżdżał do Matsue z moją mamą. Noriko wielokrotnie jej mówiła; Spójrz, pamiętasz tego chłopca, który bywał tu z Yuri? To on, tak się zmienił, prawda, że wyprzystojniał? Jednak babcia jakby kompletnie o nim zapomniała. Może to i lepiej, że nie pamiętała o Yuu, że nie kojarzyła go z Yuri. Było mi lżej dzięki temu. Nie chciałem, by ktoś kojarzył ich razem, by mówiono, że jest ze mną, bo wyglądałem jak ona. Momentami jednak przerażało mnie to, że naprawdę byłem jakby klonem swojej mamy. Raz powiesiłem jej zdjęcie na lustrze, po czym stanąłem przed nim, przyglądając się jej i sobie. Przez moment nie byłem nawet pewny czy aby na pewno wciąż jestem sobą. Czy to tak naprawdę ja byłem na zdjęciu, a to ona przeglądała się w lustrze. Okropne było jeszcze to, że niektórym zdarzało nazwać mnie Yuri. Raz ciocia Noriko nazwała mnie imieniem swojej siostry, babci zdarzało się to naprawdę często. Była też sytuacja, kiedy Jun wpadł do nas na obiad i powiedział coś w rodzaju, „Yuri, mogłabyś…” i dopiero po chwili zorientował się, że wcale nie byłem nią. Spojrzałem na swojego prawdziwego ojca z lekkim uśmiechem, po czym odpowiedziałem, że mógłbym. Wielu osobom, które znały moją mamę, wyrywało się, że jestem taki jak ona, że to niesamowite, bo czują się, jakby to z nią rozmawiali. W takim momentach miałem ochotę przejechać sobie po twarzy jakimś ostrym narzędziem, byle już nie musieć słyszeć, że ja i moja zmarła matka byliśmy niczym dwie krople wody.
– I jak? – spytał Yuu, zaglądając do mojego pokoju. Słyszałem, jak szedł po schodach.
– Jakoś – westchnąłem, zamykając książkę, nad którą aktualnie siedziałem. Zasunął za sobą drzwi, po czym usiadł obok mnie. Podał mi kubek herbaty. Podziękowałem mu za napój, po czym wziąłem mały łyczek.
Był już wieczór, mocno po dwudziestej trzeciej. Chie siedziała w swoim pokoju, rozmawiając przez telefon z koleżanką, a ciocia oglądała w salonie telewizję, śmiejąc się przy jakimś programie rozrywkowym. Wziąłem następny łyk herbaty, po czym odłożyłem ją na bok.
– Głowa mnie boli.
– Powinieneś już dzisiaj odpuścić – oznajmił mój narzeczony, odsuwając ode mnie książki oraz notatki. Objął mnie subtelnie w pasie, a ja oparłem się o jego pierś. – Jutro dalej będziesz walczył.
– Pewnie.
Chwilę później położyliśmy się na materacu. Wtulałem się w tors Yuu, a on głaskał mnie po plecach. Dopiero wtedy, kiedy się położyliśmy, naprawdę poczułem, jak bardzo zmęczony byłem i jak bardzo wszystko mnie bolało. Plecy, kark, głowa, nogi, oczy, po prostu wszystko. Pomyślałby kto, że w tym wieku powinien był cieszyć się dobrym zdrowiem, że nic nie powinno mnie boleć, a ja czułem się, jakby moje ciało miało już przynajmniej pół wieku, a dusza drugie tyle. Poprosiłem w końcu Yuu, czy mógłby mnie wymasować, gdyż naprawdę ból pleców był nieznośny. Wymasował mnie dość mocno, za co byłem mu wdzięczny. Poza tym, nie wymasował mi jedynie pleców, ale też i nogi, w tym stopy oraz ręce. Mruczałem z głową przyciśniętą do poduszki, a on śmiał się, że zostanie chyba moim osobistym masażystą. W zasadzie, to już nim był, bo gdy tylko była okazja, to prosiłem go o masaż. Żeby nie było, że go wyzyskiwałem, też bardzo często masowałem Yuu, z tym, że nie tak często jak on mnie.
– Wiesz co? – westchnąłem, gdy skończył mnie masować. Odwróciłem się z powrotem na plecy, a on tak mi siedział okrakiem na biodrach. – Chciałbym już być po tym gównie i chciałbym, żebyśmy mogli być już tylko we dwoje. Sami.
– A wiesz, jak ja bym tego chciał? – położył się na mnie, zaplatając ramiona wokół mojego ciała. Musnął wargami moje ucho i zaczął szeptać tym swoim niskim, ponętnym głosem. – Myślałem, że jak przyjadę wcześniej, to będzie mi lżej, ale czuję się jeszcze gorzej. Im dłużej jestem bez ciebie, tym bardziej mam wrażenie, że świat robi się skrzywiony i czuję się jak małe dziecko bez opieki, ale teraz, gdy wszystko jest proste, wcale nie jest lepiej.
– Nie?
– Nie – westchnął. Zadrżałem, całe moje ciało przebiegły dreszcze, co z pewnością mu nie umknęło. – Bo chciałbym teraz robić z tobą bardzo dorosłe rzeczy.
– Co byś chciał zrobić? – zacząłem lekko drapać go po karku, mając przy tym pełną świadomość, że to miejsce go pobudzało.
– Poślubić cię. Teraz, w tym momencie.
– O tak – westchnąłem namiętnie. – Co jeszcze?
– Później wziąć kredyt na wymarzony dom…
– Mów mi jeszcze.
– Który spłacalibyśmy przez resztę życia, ale mieszkalibyśmy w tym domu we dwoje.
– Och! Tak!
– Ale oprócz tego, bardzo chciałbym usłyszeć, jak głośno jęczysz moje imię, kiedy doprowadzam cię do orgazmu, poczuć, jak wbijasz się paznokciami w moje plecy, drapiesz mnie do krwi. Chciałbym szamotać się z tobą w pościeli, szarpnąć cię za włosy i poruszać się, i mieć w tobie wytrysk.
– Zdajesz sobie sprawę z tego, że też bym tego chciał? – westchnąłem. Objąłem go nogami w pasie.
– Jacy jesteśmy jednomyślni. Dopasowani do siebie.
– Raczej stworzeni dla siebie.
– Tylko dla siebie – pocałował mnie w szyję. Mruknąłem z przyjemności.
– Mam nadzieję, że zrobimy te wszystkie rzeczy. I to nieraz.
– Mówisz o kredycie?
– Nie! – zaśmiałem się. – Chodziło mi o drugą część.
– Oczywiście. Poza tym, wiesz, jaki robię się drażliwy, gdy przez dłuższy czas ze sobą nie śpimy. Musimy nadrobić cały ten okres. I z chęcią zacząłbym już teraz, gdyby nie fakt, że chciałbym, żebyśmy mieli bardziej intymną atmosferę.
– Przeszkadzają ci papierowe ściany?
– Może nie tyle, co ściany, co obecność twojej cioci i kuzynki, które na pewno by nas usłyszały. Spojrzałbyś im później w oczy?
– Musiałbym – odparłem. – Poza tym, raczej by nas zrozumiały, a szczególnie ciebie.
– Mnie?
– Raczej widać, jak bardzo napalony i sfrustrowany seksualnie jesteś.
– Ach… Bardzo widać?
– Ja to widzę dość mocno. Może dlatego, że przy tobie jestem?
– Masz więc swoją odpowiedź – odparł, całując mnie głęboko. Westchnąłem w jego usta. Czułem, że większość naszego wspólnego urlopu spędzimy w łóżku i nie miałem wcale nic przeciwko temu.
Jednak do samego egzaminu Yuu nawet nie próbował niczego w moim kierunku. Wiedział, że byłem zestresowany studiami i bardzo wspierał mnie w tych ostatnich dniach przed egzaminem. Robił mi posiłki, przynosił mi różne rzeczy, gdy go prosiłem i ogólnie był naprawdę kochany i mało irytujący. W nocy spał po prostu grzecznie przytulony, jakby był niewinnym dzieckiem, które potrzebuje tylko odrobiny miłości od drugiej osoby. Z pewnością, gdybyśmy tylko byli sami i nie wisiałoby nad nami widmo ważnego zaliczenia, to pieprzylibyśmy się od rana do nocy i na odwrót. W zasadzie, to nawet się cieszyłem odrobinę, że nie uprawialiśmy seksu, bo czułem, że zwyczajnie nie usiadłbym jak człowiek przez najbliższy miesiąc.
Cóż jednak mogłem zrobić. W dniu egzaminu mało nie zwymiotowałem z nerwów. Yuu stał nade mną, wachlując mnie wabi, podczas gdy ja ubierałem się w koszulę. Powtarzał mi bez przerwy, że wszystko dobrze pójdzie, że muszę tylko uwierzyć w siebie, w końcu tyle się uczyłem. Odwiózł mnie na egzamin, jednak poprosiłem, żeby po mnie nie przyjeżdżał, bo byłem już umówiony z Miho.
– Dobrze pójdzie – powiedział, patrząc na drogę. Zerknąłem na swojego narzeczonego bez przekonania.
– Mam przeczucie, że obleję.
– Na pewno nie. A nawet jeśli, tfu, to co to za student bez dwói? Zawsze musi być ten pierwszy raz.
– Jestem bardzo na nie, jeśli chodzi o to. Ty też nie miałeś niedostatecznych na studiach.
– No co ty, zdarzyło się kilka razy.
– No, kilka razy. Ale to jest medycyna, a nie jakaś ekonomia.
– Auć – mruknął.
– Przepraszam. Ale wiesz, o co mi chodzi. Nie?
– Wiem, kotku, wiem. Szczerze, to ekonomia jest daleko za medycyną, chirurgią.
– Mogłem wybrać specjalizację onkologiczną albo neurologiczną – mruknąłem. – A ty mogłeś iść na prawo, w końcu lubisz historię. I to, i to jest nudne.
– Chyba coś ci się w głowie poprzestawiało od tej nauki – zaśmiał się.
– No a nie? Ja cię widzę w todze, na sali sądowej, jak zacięcie próbujesz wybronić swojego klienta – seryjnego mordercę.
Shiroyama zerknął na mnie na moment, po czym pokręcił głową. Zdaje się, że miał ochotę mi powiedzieć, żebym wysiadał i szedł pieszo na ten głupi egzamin. Wiedział też jednak, że po prostu żartowałem sobie z tego, bo chyba nikt tak jak Yuu nie gardził wszelkimi jednostkami związanymi z prawem. Nie dziwiłem mu się wcale.
Mój przyszły mąż podwiózł mnie pod wydział i życzył powodzenia, po czym odjechał. Nie minęło pięć sekund, gdy zostałem sam z obszernym skryptem, kilkoma długopisami i portfelem, jak dopadła do mnie Miho. Przyjaciółka chwyciła mnie dość mocno za ramię, jakby miała mi je za chwilę wyrwać.
– Pół godziny, do cholery – warknęła bez przywitania.
– Naprawdę przyszłaś tak wcześnie na egzamin? – wyplątałem się z jej uścisku, po czym poprawiłem garnitur. Miho, jak na nią przystało, łypnęła na mnie wściekle, niczym pies, który ostrzega, że za chwilę się rzuci do gardła.
– Wiesz, że nie potrafię powtarzać materiału w domu. Zaraz mam sraczkę ze stresu.
– Lepiej mieć sraczkę na uczelni ze wszystkimi – poklepałem ją po ramieniu.
Weszliśmy do wnętrza budynku wydziałowego, po czym zajęliśmy miejsce na jednej z niewielu wolnych ławek. Do egzaminu pozostało pół godziny i sam już nie wiedziałem, co czułem w związku z tym. Kilka dni przed chodziłem cały zestresowany i zesrany, jak to Yuu zwykł mówić w takich chwilach. Rano było mi nijak, a teraz znów odczuwałem stres głęboki i obrzydliwy jak wrzący olej, do którego właśnie włożono frytki. Nasiąkałem całą tą tłustą mazią i coś mi się w żołądku wywracało, jakby wewnątrz mnie odbywała się rewolucja bolszewicka. To również było czymś, co Yuu powtarzał w chwilach stresu i musiałem w końcu przestać słuchać tych jego historycznych bredni.

***


Do domku holenderskiego dotarliśmy późnym wieczorem. Zdążyliśmy jeszcze po drodze zrobić drobne zakupy w pobliskim markecie – wbiegliśmy do niego kilka minut przed zamknięciem i na szybko zgarnęliśmy z półek rzeczy na kolację i śniadanie. Gdy tylko wyszliśmy, zgaszono za nami światła i zamknęli sklep, więc mieliśmy naprawdę sporo szczęścia. Do domku holenderskiego zajechaliśmy, gdy dochodziła dwudziesta trzecia. Yuu otworzył drzwi, po czym puścił mnie przodem. Gdy tylko zapaliłem światło w korytarzu, ogarnęła mnie miła nostalgia. Pamiętałem, jak kiedyś Yuu mnie tutaj zabrał i jak mi się oświadczył w tym miejscu. To była wyjątkowa chwila, pomijając fakt, że się zrzygałem, ale wspominałem to z miłym uczuciem w sercu.
– Dawno mnie tu nie było – oznajmiłem, odkładając lżejszą torbę z zakupami na szafkę w kuchni.
– Faktycznie – oznajmił, stawiając drugą, ciężą torbę z zakupami, obok mojej. – To miejsce przywołuje wspomnienia, no nie?
– Tak – odparłem.
Spojrzeliśmy tylko na siebie. Oparłem się o szafkę, a Yuu stanął przede mną, ujmując moją twarz w dłonie. Pocałowaliśmy się lekko, niezbyt zaborczo, ale też bardzo uczuciowo. Objąłem go jedną ręką w pasie, a drugą podparłem się na blacie wąskiej szafki, siadając na niej. Yuu pomógł mi nieznacznie, podnosząc mnie za biodra. Zaraz kontynuowaliśmy czułe pocałunki. Nareszcie byliśmy razem, sami. W końcu tylko we dwoje, w miejscu, w którym czuło się, jakby było się na końcu świata. W jednej chwili poczułem się, jakbym odpływał gdzieś daleko. Wargi Yuu stykające się z moimi, jego ciepłe palce przesuwające się z pożądaniem po moich plecach, moje dłonie wplątane w jego włosy. Gorąco wypełniło mnie od środka, jednak wiedziałem, że by przejść do dalszej części wieczoru, musiałem się przygotować. Odsunąłem się lekko od swojego partnera, a on, delikatnie pocałował mnie ostatni raz w kącik ust. Spojrzeliśmy na siebie, wiedząc, że nie mogliśmy się spieszyć, nie po takim czasie.
– Muszę się umyć – powiedziałem.
– Ja również – odparł.
Po całym dniu jazdy obaj potrzebowaliśmy odświeżającego prysznica. Poszliśmy więc jeszcze po nasze torby z samochodu. Wziąłem swoją kosmetyczkę, po czym zająłem łazienkę. Pomieszczenie było dość małe, jednak bez problemu mogły się w nim zmieścić dwie osoby jednocześnie. Chciałem się jednak umyć sam, bez Yuu, gdyż musiałem wykonać kilka ważnych czynności.
Zacząłem od umycia włosów i nałożenia na nie maski. Następnie zrobiłem peeling na całe ciało, ogoliłem zaraz nogi, pachy oraz część ciała, która wymagała ode mnie wielkiej precyzji.
– Nie zatnij się, nie zatnij się… – mamrotałem do siebie, kucając pod prysznicem i mając nogi jednocześnie w tak dużym rozkroku, w jakim tylko mogłem. Byle było stabilnie i się nie poślizgnąć. Nie lubiłem tego robić, ale równie mocno, co robić tego, nie lubiłem być owłosiony w tych miejscach, dlatego z precyzją chirurga próbowałem pozbyć się włosów łonowych. Udało mi się, postarałem się to zrobić naprawdę dokładnie i ostrożnie, by nie zrobić sobie krzywdy. Umyłem jeszcze dokładnie całe ciało, spłukałem maskę z włosów, wysuszyłem się i nakremowałem delikatnym balsamem, a następnie musiałem przystąpić do wybierania stroju na wieczór. Przemknąłem w samym ręczniku do sypialni, w której były nasze rzeczy, a następnie znalazłem odpowiednią bieliznę – koronkowe bokserki. Założyłem jeszcze na siebie swoje spodenki do spania i koszulkę, aż usłyszałem, jak Yuu mnie woła.
– Tak?
– Umyłeś się? – usłyszałem jego kroki. Szybko wciągnąłem na siebie spodenki, żeby nie widział bielizny, mało się przy tym nie przewracając.
– Tak, misiu – odparłem, zamykając jeszcze stopą wieko swojej walizki, żeby nie widział przypadkiem reszty rzeczy, które wziąłem na wyjazd. Zajrzał do sypialni.
– Okej – powiedział, przyglądając mi się chwilę. Zdaje się, że myślał, że zastanie mnie na łóżku wygiętego w jakiejś przedziwnej pozie. – W sumie chciałem się umyć w międzyczasie w drugiej łazience, ale tam jest wanna. Swoją drogą, znalazłem wino w szafce. Tylko, że jest słodkie – wskazał na podłogę. Dopiero wtedy zauważyłem, że przy łóżku stała butelka wina, a na szafce nocnej dwa kieliszki. Aż zrobiło mi się słabo na widok alkoholu. Poza tym, samo łóżko było pościelone i zauważyłem, że Yuu przywiózł naszą pościel z Tokio, za co byłem mu wdzięczny. Nienawidziłem spać w cudzej pościeli.
– Nie przeszkadza mi słodkie – odparłem. – To może idź pod prysznic, a ja już zacznę przygotowywać kolację.
– Dobrze.
Yuu poszedł pod prysznic, a ja zabrałem się za przygotowywanie kolacji. Robiąc wcześniej nasze szybkie zakupy postanowiliśmy, że zrobimy na kolację risotto z ryżem, dlatego zacząłem od przygotowania warzyw. Umyłem je, pokroiłem i po kolei dodawałem na skwierczącą patelnię. Yuu w tym czasie umył się i przebrał w czyste ubrania. Jemu prysznic zajął znacznie krócej, no ale cóż, ja musiałem dokonać znaczących przygotowań. Prawda?
– Jeszcze kilka minut temu miałeś proste włosy – stwierdził, obejmując mnie od tyłu.
– No nie? – zaśmiałem się, odgarniając wierzchem dłoni nie do końca suchego loka. – Strasznie się kręcą.
– Wyglądasz jak baranek – zaśmiał się, całując mnie w to moje afro.
– Tylko błagam, nie dotykaj ich – jęknąłem. – Niech się ładnie skręcą same, jak je rozczeszesz, to będę miał szopę.
– A kto cię będzie niby oglądać, jak będziesz mieć tę swoją szopę?
– Ty?
– A ile razy już cię takiego widziałem, hm? Setki, jak nie tysiące razy.
Mimo wszystko, Yuu nie dotykał moich włosów, bo wiedział, że rozczesanie ich sprawi mi przykrość. W duchu dziękowałem swojemu partnerowi, że był tak wyrozumiały, gdy chodziło o tego typu rzeczy.
Dokończyliśmy razem gotować. Zrobiliśmy risotto, które zjedliśmy w salonie przed telewizorem. Oglądaliśmy jakieś nudne filmy i zdaje się, że były na tyle nudne, że aż usnąłem. Pewnie zmęczenie i wyzwolenie od stresu dało o sobie znać w jednej chwili, bo nawet za bardzo nie wiedziałem, kiedy odleciałem. Po prostu półleżałem obok swojego narzeczonego, wtulając się w jego ramię, a obudziłem się rano, w łóżku. Yuu obejmował mnie ciasno, a ja aż westchnąłem, czując, jak jego silne ramiona niemal mnie dusiły z tego pragnienia. Cały dzień był taki napalony, że w końcu się ze sobą prześpimy, a zasnąłem. Nie moja wina, że nie dałem rady, ale z drugiej strony, on też by pewnie nie wytrzymał, gdyż przez wiele godzin prowadził samochód. Cóż, w każdym razie, obudziłem się w gorącym, wilgotnym uścisku, z którego ledwo udało mi się uwolnić. Załatwiłem swoją potrzebę w łazience, umyłem zęby i zrobiłem sobie kawę. Wróciłem z kubkiem napoju do sypialni, gdzie mój partner już nie spał, tylko półleżał, oczekując na to, aż do niego wrócę.
– A z ciebie to jak zwykle ranny ptaszek – westchnął ciężko.
– Dzień dobry? – zaśmiałem się. – A z ciebie śpioch.
Shiro wyciągnął rękę po mój kubek z kawą. Podałem mu go, wziął łyk, po czym odłożył go na szafkę. Usiadłem swojemu partnerowi na biodrach, a następnie pocałowaliśmy się na dzień dobry. Niespodziewanie mój partner zsunął się nieznacznie na moją szyję, całując mnie w nią, jakby jutra miało nie być. Westchnąłem przeciągle, przez całe moje ciało przeszły dreszcze podniecenia. Wplątałem jedną dłoń w jego rozczochrane włosy, a drugą drapałem go po karku. Zdaje się, że wszystko zmierzało do jednego i już nie mogłem się doczekać, aż w końcu to się stanie. Yuu położył się na mnie. Objąłem go nogami w pasie i poruszałem znacząco biodrami, pragnąc przy tym, by był już wewnątrz mnie. On również poruszał biodrami, ocierając się o mnie zmysłowo, jakby już penetrował moje wnętrze.
– Misiu – westchnąłem, gdy poczułem, jak Yuu robi mi soczystą malinkę na szyi.
– Nawet nie wiesz, ile na to czekałem – zamruczał mi zmysłowo wprost do ucha. Znowu przeszedł mnie cudowny dreszcz. – Byłeś grzecznym chłopcem?
Przesunął językiem wzdłuż linii mojej szczęki, musnął wargami moją szyję. Wsunął dłoń pod moją koszulkę, dotykając mój lewy sutek.
– Tak.
– Na pewno?
– Mhm… na pewno – jęknąłem.
– Zatem…
W tym samym momencie doszedł do nas odgłos z korytarza. Dźwięk otwieranych drzwi wejściowych, następnie ktoś zapukał do sypialni. Zamarliśmy z Yuu w naszej jakże erotycznej pozycji. Patrzyliśmy na drzwi, które zaraz się otworzyły, a w progu stanął starszy brat mojego przyszłego męża.
– Cześć, dzieciaki! – przywitał się z szerokim uśmiechem. Poczułem, jak moje policzki oblewają się czerwienią. Zerknąłem na Yuu, który zszokowany patrzył na brata. Również się zarumienił. –  Yuu, wiem, że to nagle, ale mógłbyś mi pomóc z ubraniem żaglówki? Podobno ryby nieźle biorą i chciałbym jeszcze dzisiaj kilka złowić.
– Popierdoliło cię? – wykrztusił z siebie Yuu.
– Hm? No jak chcesz, to możesz płynąć ze mną.
– Nie o tym mówię, debilu.
Na kilka dłuższych sekund nastała cisza. Myślałem, że w tym momencie zapadnę się pod ziemię ze wstydu. Specjalnie wyjechaliśmy z Yuu na kompletnie odludzie, żeby mieć spokój od ludzi i móc nacieszyć się sobą. Cóż…
– Och! – zakrzyknął Mahiro, jakby nagle właściwe trybiki w jego głowie naskoczyły na swoje miejsca. – O to chodzi… Nie przeszkadza mi to, naprawdę. Ale robicie to tak przed ślubem? Rodzice wiedzą?
Yuu zszedł ze mnie, podniósł się z łóżka, po czym wyprowadził brata z sypialni. Leżałem tak jeszcze kilka minut, patrząc z niedowierzaniem przed siebie. Pięknie. Po prostu cudownie! Nie sądziłem, że nasze wolne zostanie tak podle zniszczone. Yuu po dłuższej chwili wrócił do sypialni i mało nie trzasnął drzwiami. Spojrzałem na niego i już wiedziałem, że był zwyczajnie wściekły.
– Nie wierzę w to, co się właśnie stało – zaśmiałem się nerwowo, a on położył się obok mnie, wzdychając głęboko.
– Zawsze robią wejścia od nagłej i niespodziewanej.
– Wiesz co? Dobrze, że nie przyszedł później. Moglibyśmy być wtedy w nieco mniej przyjemniej sytuacji.
– No tak – zaśmiał się. – I wielka szkoda, że nie jesteśmy właśnie podczaj niej.
– Możemy by…
– Yuu! To jak z tą żaglówką?! – krzyknął Mahiro z podwórka.
No i tak się złożyło, że byliśmy skazani na brata Yuu. Mój narzeczony mówił, żebyśmy wyjechali, jednak zaprotestowałem, twierdząc, że przecież dopiero co przyjechaliśmy, więc mogliśmy się chociaż trochę nacieszyć czystym powietrzem i ciszą. Za dwa dni i tak mieliśmy jechać do Tokio, a to oznaczało duże miasto, hałas i podsłuchujących sąsiadów. Jakby nie patrzeć, to nigdzie nie mogliśmy zapewnić sobie chociaż odrobiny prywatności. Poza tym, dzień z Mahiro… On był naprawdę uroczy, no ale nie chcieliśmy z nim spędzać naszych ostatnich tygodni jako narzeczeństwo.
– No cholera, bzykać mi się chce – powiedział w pewnym momencie Yuu, gdy przygotowywał ze mną obiad. Ledwo powstrzymałem się przed tym, by się nie roześmiać w głos. On był już naprawdę sfrustrowany, a teraz to już w ogóle nie mógł wytrzymać. Mnie po tym poranku odrobinę przeszła ochota na cokolwiek, chociaż dało się między nami wyczuć seksualne napięcie.
– Poetycko to ująłeś.
– Zrozum, że nie uprawialiśmy seksu kilka tygodni. Nie chce ci się? Nie masz ochoty po prostu spędzić w łóżku parę godzin ze mną i po prostu się pieścić?
– Jasne, że chcę. Ale Mahiro.
– Pieprzyć Mahiro.
– Wolałbym, żebyś to mnie pieprzył, a nie swojego brata.
– Wiesz, że nie o to chodziło – westchnął, podchodząc do mnie. Objął mnie pasie, oparł policzek na mojej głowie. Wsunąłem dłonie w tylne kieszenie jego spodni. – Nie pomagasz.
– Hm… Jak długo nie robiłeś tego sam ze sobą? – spytałem.
– A co?
– Tak pytam. Zastanawia mnie, jaka jest twoja siła woli.
– Ani razu, odkąd się widzieliśmy po raz ostatni. Chociaż bardzo chciałem.
– Och, naprawdę?
– Nie wierzysz mi?
– Sprawdzę to przy najbliższej okazji.
– Mówisz?
– Mhm. Wiem przecież, jakie są twoje wtryski, gdy robimy to często albo gdy robimy to po dłuższym czasie. Ewentualnie, jak szybko dochodzisz.
– Zwracasz na to uwagę? – nie ukrywał zdziwienia.
– Oczywiście. Poza tym, wiesz, jak inaczej twoje ciało reaguje? Jest takie czułe i chyba nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak sam z siebie potrafisz się wyginać w łóżku, gdy cię dotykam.
– Coś takiego – zaśmiał się. – Jestem ekspertem od twojego ciała, nie mojego.
– Od swojego też powinieneś być ekspertem – odparłem, zarzucając mu ręce na ramiona. Delikatnie oplotłem go za szyję, przyciągając go do siebie. Podrapałem go delikatnie w tył głowy, na co zamruczał lekko.
W jednej chwili zaczęliśmy się całować, zapominając, że brat Yuu był z nami. Shiro nie mógł już wytrzymać i mało brakowało do tego, by za moment miał mnie wziąć na szafce w kuchni. Zrobiło mi się cholernie gorąco w momencie, gdy usadzał mnie na wcześniej wspomnianej szafce i podwijając mi przy okazji koszulkę. Szybko się jednak opanowaliśmy. Przecież Mahiro mógł wejść do środka w każdej chwili! Yuu popatrzył na mnie wyraźnie niepocieszony, że znowu nic nam z tego nie wyjdzie.
Ale, jakby tego było mało, jeszcze tego samego dnia przyjechała do nas żona Mahiro wraz z dziećmi. Może i nie byłoby to aż tak złe, jednak dzieci, myśląc, że w głównej sypialni była pościel ich rodziców, zaczęły skakać po łóżku. Jakie były nasze miny, gdy zaszliśmy po swój dobytek, wiedząc, że w sypialni już dłużej nie zagrzejemy miejsca, a dzieci hasały po naszych rzeczach. Mało mi szczęka nie opadła, a Yuu, wiedząc, że miałem prawdziwą obsesję na punkcie czystej pościeli i mało tam nie zemdlałem ze złości, wyprowadził mnie do salonu, po czym dał mi szklankę wody. To się nie mogło dziać naprawdę! Mahiro i Kin patrzyli na nas zdziwieni, gdy siedziałem niemal sparaliżowany na kanapie ze  szklanką wody, a Yuu klęczał przede mną, wachlując mnie jakimś dawno przeterminowanym kolorowym czasopismem.
– Oddychaj, oddychaj, słońce już nisko… – powtarzał łagodnym tonem.
– Moja pościel… Brudna…
– To nic, to nic takiego – zapewniał mnie. – Oddychaj. Pojedziemy kupić nową pościel, tak? A tę wyrzucimy. Dobrze? Oddychaj, głęboko. Wdech i wydech. To nic takiego.
– Co wy odpierdalacie? – spytał Mahiro.
– Idź lepiej po swoje dzieciaki, bo OCD Taki chyba właśnie przekroczyło normę.
– Nie mam pierdolonego OCD – rzuciłem zły, że Yuu zarzucał mi jakieś choroby psychiczne (OCD – zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, popularnie znane jako nerwica natręctw dop.aut.).
– Niby co takiego?
– Co się dzieje? – żona Mahiro wkroczyła do sypialni. Po krótkiej chwili usłyszeliśmy, jak uspokaja dzieci i każe im natychmiast wyjść z pomieszczenia. Cóż, było już za późno. Moja pościel była brudna.
To był ciężki dzień pełen krzyków małych dzieci. Brat Yuu z żoną jakoś niespecjalnie interesowali się tym, by uspokoić dwójkę maluchów i dać im jakieś zajęcie. Shiro powiedział nawet w złości, że nigdy nie chce mieć dzieci, że wolałby już adoptować tysiąc małych, hałaśliwych szczeniaczków, ale i tak byłoby to lepsze niż mieć chociaż jedno dziecko. W tamtym momencie nawet się z nim zgodziłem. By dopełnić naszej wściekłości, Mahiro wysłał swoje dzieci z nami do lasu, gdy oznajmiliśmy, że idziemy się przejść. Chcieliśmy w końcu zaznać odrobiny spokoju. Yuu zacisnął dłonie w pięści i wściekle zrobił już krok w kierunku swojego brata. Szybko skoczyłem przed niego, kładąc mu ręce na piersi i mówiąc, że już w porządku, że będzie dobrze. Tak naprawdę, to dzieci nie były niczemu winne, tylko rodzice. Kin nie do końca przejmowała się maluchami, Mahiro też jako tako nie wprowadził jakiejkolwiek dyscypliny. Powiedziałbym, że byli wyluzowanymi rodzicami, aż za bardzo wyluzowanymi.
– Wujek! – krzyknął pięciolatek, Kohaku. Chłopczyk był bardzo podobny do Mahiro z wyglądu, jaki i z charakteru. – A daleko jeszcze?
– Kawałek – odparł Yuu.
– A bardzo daleko? – spytała Rina. Dziewczynka była półtorej roku młodsza od brata i wcale mocno nie przypominała Kin. Powiedziałbym raczej, że była podobna do mamy Yuu, co w pewnym stopniu mnie rozczulało. Shiro niósł swoją bratanicę na barana, bo bał się, że ją gdzieś zgubimy. Już wystarczyło, że jedno dziecko plątało się pod nogami, jednak Kohaku był bardzo głośny, więc ciężko byłoby nie zauważyć, że gdzieś zniknął. Rina była nieco spokojniejsza od swojego brata, no i lubiła, kiedy wujek Yuu ją nosił.
– Niedaleko.
– A dokąd idziemy? – dopytywał Kohaku.
– W pewne fajne miejsce.
– A gdzie to?
– W okolicy.
– A daleko…
– Hej, Kohaku! – przerwałem im, widząc, że Yuu już uchodziła para z uszu ze zdenerwowania. – A znasz jakąś fajną piosenkę?
– Mhm! – odparł, kiwając głową. Odwrócił się do nas, mało się nie przewracając o wystający korzeń drzewa. – Znam!
– A zaśpiewałbyś może?
– Błagam, nie – wymamrotał Yuu.
– Okej! – zakrzyknął uradowany chłopiec. Już po chwili śpiewał jakąś piosenkę dla przedszkolaków, którą próbował uczyć i mnie, i Yuu. Rina też znała tekst, dlatego niedługo później wszyscy śpiewaliśmy wesołą pioseneczkę o marszowym rytmie.
Obeszliśmy tak jezioro do połowy, aż postanowiliśmy, że zajdziemy na brzeg. Yuu chyba dziesięć razy powtarzał, żeby żadne z dzieci przypadkiem nie wpadło na pomysł, żeby wejść do wody, ale tyle razy, ile to powiedział, tyle razy Kohaku i Rina postanowili zamoczyć nogawki spodenek. Kohaku zaczął skakać w wodzie, Rina zaczęła robić to samo, co on. Jaką panikę mieliśmy, gdy nagle Rina dziwnym sposobem straciła równowagę i upadła na pupę. Przemokła do suchej nitki. Zdenerwowani próbowaliśmy jakoś ją wytrzeć moją bluzą. Zdjęliśmy małej spodenki i stwierdziliśmy, że wracamy do domku. Yuu znów niósł małą w drodze powrotnej, a ja miałem oko na Kohaku, który był bardzo niezadowolony, że już musieliśmy wracać. Całkiem niespodziewanie, Yuu nagle stanął jak wryty. Zrobiłem może jeszcze trzy kroki, gdy to odwróciłem się do swojego narzeczonego. Pierwszy raz widziałem, żeby miał taką minę. Nie patrzył na mnie, tylko gdzieś w przestrzeń, a oczy miał przy tym tak szeroko otwarte w szoku, jakby zobaczył ducha.
– Coś się stało? –spytałem niepewnie.
– Rina – zaczął Yuu drżącym głosem. – Czy ty właśnie zrobiłaś siku?
– Tak – odparła trzylatka, kiwając głową.
Mało mi szczęka nie opadła. Dziewczynka wydawała się w ogóle nieprzejęta tym, że właśnie obsikała swojego wujka, za to on i ja byliśmy w niemałym szoku. Błyskawicznie wróciliśmy do domku. Yuu od razu pobiegł pod prysznic, a ja odprowadziłem dzieci do ich rodziców. Mahiro i Kin siedzieli zadowoleni na werandzie, popijając nasze wino i jedząc to, co przygotowaliśmy z Yuu na obiad.
– A jemu co się stało? – spytał Mahiro, gdy Yuu przebiegł obok nich i zamknął się w łazience. – Brzuch go boli?
– Raczej nie. Wiesz co, chyba trzeba Rina wykąpać, bo nam się zsiusiała po drodze.
– Rina! – żona Mahiro poderwała się na nogi. Podałem jej spodenki małej. – Tyle razy było mówione, że masz powiedzieć, gdy musisz siku!
Kin zaprowadziła małą do drugiej łazienki z wanną, żeby ją wykąpać. Mała popłakała się, gdy podniesiono na nią głos. Nic już o tym nie powiedziałem, tylko usiadłem obok Mahiro, który akurat dopijał wino. Kohaku pobiegł do domku i kilka sekund później usłyszałem, że w telewizji leciała jakaś kreskówka.
– Co ten Yuu – zaśmiał się Mahiro.
– To chyba nie w porządku, że tak nagle siusia. Nie ma problemów z pęcherzem? – spytałem, ignorując jego wcześniejszą uwagę. Osobiście byłem dość mocno przejęty tą sytuacją. No halo, w końcu dziecko mi naszczało na męża.
– Nie. Małe dzieci tak mają, że zapominają o tym, żeby powiedzieć, że muszą siku. Musiała się z wami dobrze bawić, więc to w pewnym sensie komplement.
Spojrzałem na niego krzywo, a on roześmiał się. Jakoś nie byłem przekonany co do jego stwierdzenia.
– Jasne.
– Tylko żartuję! Gówniana sprawa, no nie? Z tymi dziećmi. Ale możesz się cieszyć, że was to nie czeka. Chwalmy bogów, że geje nie muszą przejmować się potomstwem.
– Cieszę się jak cholera – odparłem, zaciskając zęby ze złości. Nie powiem, ten komentarz tylko dolał oliwy go ognia. Wstałem, po czym ruszyłem do salonu. Pomyślałem, że dobrze by było, żebym przyniósł Yuu jakieś rzeczy na przebranie i ręcznik do łazienki.
– Ale… O rany. Przepraszam! Taka, hej! Takanori! Tak mi się powiedziało – ruszył za mną. Uklęknąłem przed walizką Yuu. Wyciągnąłem z niej jego bieliznę i świeżą koszulkę na przebranie. Kohaku siedział na kanapie, nawet nie zwracając na nas uwagi. Gapił się w ekran telewizora jak w jakiegoś bożka. – To nie miało tak zabrzmieć.
– A jak miało zabrzmieć? – zapytałem, nawet na niego nie zerkając.
– No nie tak. Nie chciałem cię urazić.
– Masz szczęście, bo prawie się udało.
– Przecież widać, że jesteś zły. No przepraszam.
– Rany, Mahiro – westchnąłem, pocierając skronie. Brat Yuu potrafił być czasami naprawdę hałaśliwy i denerwujący. W ciągu jednej sekundy zaczęła boleć mnie głowa. – Przestań.
– Przestanę, jak mi powiesz, że jest okej. Nie chcę, żeby mój… bratowy się na mnie boczył.
– Jest okej – odparłem.
– No dobra. Bo wiesz, mi tylko chodziło o to, że jednak biologicznie jest to niemożliwe. Ale i tak to trochę przykro, że nie możecie mieć swojego potomstwa. Znaczy, pewnie nawet nie chcecie, bo patrząc po was…
– Skąd możesz wiedzieć, co chcemy, a co nie? – zdenerwowałem się nie na żarty. Podniosłem się z rzeczami Yuu w rękach. Miałem wrażenie, że coś mnie kłuje w sercu. Długo myślałem o tym, że z Yuu nie będziemy mogli mieć swoich dzieci i wiele razy rozmawialiśmy o tym. Postanowiliśmy jednak, że nie będziemy wracać do tego tematu, bo nie miało to sensu. Stwierdziliśmy też, że jeśli kiedyś będziemy bardzo chcieli mieć dziecko, to przecież są na to inne sposoby, więc zwyczajnie doszliśmy do łagodnego porozumienia. Teraz jednak Mahiro nieświadomie wywlekał na wierzch wszystkie te rzeczy, o których bardzo próbowałem nie myśleć. A słyszeliśmy to z Yuu już wielokrotnie, że dwóch facetów nie może mieć dzieci. Cholera jasna! Świetnie! Nie urodziliśmy się wczoraj, doskonale wiedzieliśmy, że z samych plemników nic się nie urodzi.
– Takie sprawiacie wrażenie.
– Posłuchaj – wziąłem głęboki wdech i wydech, zamykając przy tym na krótki moment oczy. – Wiemy, że nie możemy mieć swoich dzieci. Zdajemy sobie sprawę z tego bardzo dobrze. Naprawdę. Dziękuję, że musiałeś mi o tym teraz przypomnieć. Marzyłem, by wybrać się na wspólny odpoczynek z narzeczonym i słuchać o tym, że żaden z nas nie jest zdolny do zapłodnienia drugiego ani do urodzenia dziecka. Przez chwilę o tym nie myślałem, ale dzięki, że mi przypomniałeś, że jesteśmy w takiej, a nie innej sytuacji.
– Więc jednak się gniewasz?
– Błagam, nie mów mi więcej takich rzeczy – poczułem, jak łzy mi się zbierają w oczach i ledwo udało mi się zapanować nad drżącym głosem. – Nie musisz.
Mahiro spojrzał na mnie z pewnym dystansem. Nie wytrzymałem, samotna łza spłynęła mi po policzku, jednak zaraz ją starłem, pociągając przy tym nosem. Wyminąłem go, po czym poszedłem do Yuu, żeby zanieść mu rzeczy. Narzeczony akurat wychodził spod prysznica. Popatrzył na mnie niepewnie, gdy podawałem mu ręcznik. Ubrania położyłem na krawędzi zlewu.
– Coś się stało? – spytał.
– Nie – pokręciłem głową. Shiro wytarł ciało ręcznikiem, po czym zaczął wkładać na siebie rzeczy, które mu przyniosłem. Postanowiłem dać mu spokój i poszedłem na werandę. Wziąłem brudne talerze i kieliszki oraz butelkę. Zmyłem w kuchni naczynia, butelkę po winie wyrzuciłem do kosza. Yuu przyszedł do mnie, siadając przy stoliku. Patrzył, jak zmywam po jego bracie i bratowej, ale nic nie powiedział. To dobrze, bo chyba bym nie zniósł tego, gdyby wciąż dopytywał czy wszystko w porządku.
Siedzieliśmy później z Shiro na pomoście. Wciąż nie mógł uwierzyć, że jego bratanica go obsikała, do mnie również to nie docierało. Kto by pomyślał, że coś takiego nam się kiedyś przytrafi! Yuu, na całe szczęście, nie był tym jakoś mocno podłamany, chociaż bez wątpienia wolałby wymazać ten incydent z pamięci. Postanowiliśmy też, że następnego dnia wyjedziemy do Tokio. To było przykre, że przyjechaliśmy tu jako pierwsi, ale musieliśmy ustąpić bratu Yuu, który praktycznie wypchnął nas z domku. Shiro twierdził, że wcześniej nie był aż taki. To znaczy, potrafił dość mocno zaleźć za skórę, jednak po poznaniu Kin kompletnie stracił głowę i zaczął robić wszystko pod jej dyktando. Dlatego nie bylibyśmy zaskoczeni, gdyby okazało się, że to ona koniecznie chciała tu przyjechać, chociaż Yuu powiedział wszystkim z rodziny, że będziemy zajmować domek holenderski przez najbliższe kilka dni. Trochę zirytowała nas cała ta sytuacja, jednak z drugiej strony i tak niewiele mogliśmy zrobić. Mnie i Shiro wciąż traktowano jak dzieci i to tylko dlatego, że byliśmy najmłodsi z rodzeństwa. No właśnie! Ja to już w ogóle byłem traktowany jak niemowlę czasami. Jiro, mój brat, do mnie odnosił się jak do dziecka, jednak do Yuu był już nastawiony jak na dorosłego człowieka. Chociaż dorosłego to może za dużo powiedziane. Traktował Shiro, jakby nie był już nastolatkiem, ale nie był też jakiś super dorosły. Co z tego, że było między nimi tylko pięć lat różnicy, że Yuu był po studiach i pracował jak każdy normalny człowiek, żeby się utrzymać. W oczach mojego brata i swojego rodzeństwa wciąż nie był w pełni samodzielny.
Noc spędziliśmy w mniejszej sypialni. Łóżko, na którym musieliśmy spać, uchodziło za dwuosobowe, jednak obok dwuosobowego chyba nawet nigdy nie stało. W pomieszczeniu znajdowały się w zasadzie dwa takie łóżka. Yuu powiedział, że to był pokój, w którym zazwyczaj spał kiedyś z Mahiro. Brat Shiro zajmował to drugie łóżko.
– Jak byłem mały, to jakoś mi to nie przeszkadzało – powiedział Yuu, komentując to, jak wąskie było łóżko. Niby mogliśmy się położyć obok siebie, ale bardzo mocno ściśnięci ze sobą jak sardynki w puszce.
– Bo byłeś mały i spałeś sam – odparłem, próbując znaleźć wygodną pozycję.
– Też racja.
– Rany! Jaka beznadziejna sytuacja – westchnąłem, układając się w końcu na boku. Uznałem, że będzie to najlepsza pozycja, chociaż istniało prawdopodobieństwo, że rano obudzę się bez czucia w prawej ręce. Yuu położył się za mną, obejmując mnie w pasie. – Gdybyśmy my tak zrobili, to chyba by się ziemia zatrzęsła.
– Nie wywołuj trzęsienia ziemi, błagam. Jeszcze tego nam brakuje.
– Wiesz, o co mi chodzi.
– Wiem, kotku – westchnął, odgarniając mi delikatnie włosy za uszy z policzka. Uważał, żeby przypadkiem nie rozczesać mi loków palcami. – Ale dobrze, skończmy rozmawiać o złych rzeczach. Czy są jakieś plusy tej sytuacji? Na pewno jakieś są.
– Wypili nam wino, zjedli nasz obiad, zajęli nam sypialnię, małe dziecko na ciebie nasikało… – zacząłem wyliczać.
– Czy to są według ciebie plusy?
– A jakieś widzisz?
– Plusem dla mnie jest to, że mam świetny pretekst, żeby móc cię całą noc przytulać.
– Wiesz, że mógłbyś to robić w znacznie wygodniejszym, szerszym łóżka, ale zaraz. Chyba ktoś nas stamtąd wyrzucił.
– Próbuję znaleźć jakieś romantyczne aspekty tej sytuacji.
– Romantyczne? – odwróciłem się w jego stronę. Przyłożyłem mu dłoń do czoła, badając jego temperaturę ciała. – Ty się dobrze czujesz? Pierwszy raz słyszę, żebyś w ogóle użył tego słowa.
– Co w tym złego?
– Zaskoczyłeś mnie po prostu.
– O, no i to jest plus. Wywołałem w tobie jakieś uczucia. Teraz, w tej sypialni, na tym ciasnym łóżku.
– Szkoda, że innych uczuć nie da radę tu wywołać – znów odwróciłem się do niego tyłem. Shiroyama westchnął.
– Jutro wszystko sobie odbijemy – obiecał.
Shiro wstał jeszcze na chwilę, żeby zgasić światło, po czym wślizgnął się ponownie pod kołdrę. No właśnie, moja pościel. Po prostu odwróciliśmy poszewkę na lewą stronę i tak ją ponownie ubraliśmy na kołdrę. Powiedziałem, że jakoś dam radę spać, skoro i tak na drugi dzień mieliśmy wracać do Tokio.
Gdy już tak leżeliśmy kilka minut i zasypialiśmy, nagle doszedł do nas jakiś niepokojący dźwięk. W jednej chwili otworzyłem oczy. Yuu westchnął tylko ciężko, klnąc coś pod nosem. Przez moment nie byłem pewny czy to aby na pewno nie był wytwór mojej wyobraźni napędzany brakiem seksu przez prawie trzy tygodnie.
– Oni wstydu nie mają – wymamrotał Shiro.
– Myślałem, że ty w tej rodzinie uchodzisz za bezwstydnika – odparłem, próbując nie wsłuchiwać się w to, że żona brata Yuu miała właśnie całkiem niezły orgazm.
– Jakieś resztki jeszcze mam – odparł, wtykając nos w moje włosy. – Chociaż może właśnie w tej chwili zanikły.
– Nawet się nie waż – warknąłem, czując, jak jego ręka zaczęła się nieco zsuwać. Nie miałem pojęcia, co Yuu poczuł w całej tej sytuacji, ale mnie ogarnęło zażenowanie. Kin i Mahiro właśnie dochodzili, z pokoju obok dochodziły ich delikatnie przytłumione jęki i westchnięcia. Poza tym, było słychać, jak całe łóżko się trzęsło.
– No dobra – przycisnął mnie do siebie mocniej, przełożył lekko nogę przez moje biodro tak, że prawie przykrywał mnie swoim ciałem. – Ale jutro wracamy do domu.
– Zdecydowanie.
Następnego dnia obudził nas pisk i krzyk. Drzwi od pokoju, w którym spaliśmy, otworzyły się, a Kohaku i Rina wskoczyli na nas. Może bardziej skoczyli na Yuu, który praktycznie przykrywał mnie swoim ciałem, ale to lepiej dla mnie. Miałem swoją żywą tarczę.
– Wujek, wujek! – piszczało rodzeństwo.
Shiroyama jęknął coś, ale nie miał wcale zamiaru wstać. Przekręcił się jeszcze bardziej na brzuch, w konsekwencji czego położył się na mnie całkowicie. Myślałem, że mnie zgniecie przez krótki moment. W dodatku dźgał mnie porannym wzwodem w nerki, co w ogóle przyjemne nie było.
– Błagam, walnij mnie, jeśli kiedyś sam z siebie powiem, że chcę mieć dziecko – mruknął Yuu z policzkiem przyciśniętym do mojego.
– Mhm – burknąłem.
Dzieci skakały po nas i szarpały nami. Nie widząc jednak żadnej reakcji z naszej strony, dały sobie spokój i wybiegły na zewnątrz, piszcząc przy tym, jakby ktoś je ze skóry obrywał. Zepchnąłem z siebie Yuu, który ani myślał się ze mnie ruszać, po czym wstałem. Miałem ochotę jak najszybciej się stamtąd wyrwać, ale Yuu, jak to Yuu, nie miał wcale ochoty wstać z łóżka. Widząc, że rozłożył się wygodnie na łóżku i jeszcze przykrył się kołdrą, wyszedłem z pomieszczenia i poszedłem do kuchni, skąd dochodził do mnie odgłos rozmowy Mahiro i Kin. Para gotowała coś na śniadanie. Stałem kilka sekund, patrząc na nich w milczeniu, aż mnie zauważyli.
– Och, Takanori! – Kin pierwsza mnie dostrzegła. – Ubrałbyś się. Bycie gejem i czucie się dobrze sam ze sobą nie zwalnia cię z obowiązku zakrywania ciała. Nie każdy chce na to patrzeć.
– Dzień dobry – odparłem. Świetnie, że miałem na sobie spodenki i koszulkę Shiro, która sięgała mi prawie do kolan. Może pomyślała, że nie miałem nic pod spodem?
– O, cześć Taka. Jak ci się spało?
– Bardzo dobrze – odparłem, mało nie zgrzytając zębami.
– A Yuu jeszcze śpi? Niedobrze, jedzenie wystygnie. Zrobiłam omlety. Obudź go.
– Nie – odparłem.
Kin odwróciła się do mnie, jakby nie była pewna czy właśnie jej odmówiłem. Mahiro jedynie zerknął na swoją żonę, a następnie powędrował spojrzeniem na mnie. Minę miał taką, jakby chciał mi powiedzieć, że nie wiem, w co się właśnie wpakowałem.
– Słucham?
– Nie – powtórzyłem. – Nie będę go budzić.
– Dlaczego?
– Bo i tak by nie chciał twoich omletów – odparłem, wzruszając ramionami. – Chciałem zrobić kawę, mogę do szafki?
– Jasne – odparł Mahiro, odsuwając się, by zrobić mi miejsce. Musiałem stanąć na palcach i niemal wspiąć się na szafkę, żeby wyciągnąć z szafki kawę, bo ktoś mi zrobił na złość, że włożył ją na ostatnią półkę. Prawdopodobnie Kin albo Mahiro to zrobili, żeby żadne z ich dzieci do niej nie dosięgło.
Zagotowałem wodę, a następnie zalałem nią sypaną kawę. Kin i Mahiro nic nie mówili. Żona Mahiro po prostu stała z założonymi rękoma, patrząc na mnie obrażonym wzrokiem. Brat mojego narzeczonego jeszcze coś tam robił – wyciągnął talerze i pałeczki, które porozkładał przy stole. Nie mówiąc już do nich ani słowa, poszedłem do pokoju z dwoma kubkami kawy. Yuu spał w najlepsze, dlatego odłożyłem kawę na półkę, a następnie uchyliłem okno, mając nadzieję, że aromat kofeinowego napoju i świeże powietrze jakoś go obudzą, jednak się przeliczyłem. Yuu miał coś takiego, że mógł nie spać całą noc i zasnąć rano. I właśnie z rana też najlepiej mu się spało. Sam nie wiedziałem, dlaczego tak akurat miał, no ale taki już był. Stwierdziłem więc, że nie będę go budzić. Ubrałem się więc, a następnie położyłem się na drugim, niepościelonym łóżku, po czym napisałem do Miho o całej tej sytuacji. Przyjaciółka zadzwoniła do mnie kilka minut później.
– Naprawdę na Yuu nasikał dzieciak?! – śmiała się w słuchawkę. – Jak żałuję, że mnie tam nie było!
– Weź przestań, to było obrzydliwe. Wypłukał te ubrania i powiesił, ale i tak zapakowałem je w oddzielną reklamówkę, żeby przypadkiem się nie zmieszały z resztą rzeczy. Przecież trzeba to wyprać.
– Ja bym to wyrzuciła. Albo spaliła.
– Trochę szkoda wyrzucić nową koszulkę. W zasadzie, to ja mu ją kupiłem.
– To już wiesz, co dzieci sądzą o twoim guście.
– Oo! Ty zakłamana żmijo!! Powiedziałaś, że ci się podoba, jak wysłałem zdjęcie!!!
– Tak powiedziałam? Już nie pamiętam. Może byłam pijana.
– W każdym razie, postaram się wyprać tak z pięć razy tę koszulkę, ale to już w Tokio. Tutaj nie ma pralki.
– Dzisiaj wyjeżdżacie?
– Tak, myślę, że jak Yuu się obudzi, to w godzinkę się zbierzemy.
– To on jeszcze śpi? – normalnie usłyszałem, jak kręci głową z dezaprobatą. – Dochodzi dziesiąta. Kiedy on chce tam jechać? W nocy? Niepoważne.
– A ty jak zwykle.
– No co?
– No nic. Nie lubisz go.
– Bo pamiętasz, jak się poznaliśmy, to…
– Tak, pamiętam. Ale wiesz, jaka to była sytuacja.
– No dobra, niech ci będzie.
Yuu obudził się kilka minut po dziesiątej. Wyciągnął się wygodnie, zadowolony z siebie, że udało mu się przespać jeszcze dwie godziny po tym, jak wpadła do nas dwójka rozbestwionych dzieci. Mężczyzna oparł się na łokciach, podnosząc się do pozycji półleżącej. Zlustrował mnie zaspanym wzrokiem.
– A ty już ubrany? – ziewnął.
– Wiesz, że jest po dziesiątej?
– Tak? – wywindował się do siadu. – Ale się zdrzemnąłem.
– Tak, kochanie. Dwie godziny drzemki. Zrobiłem ci kawę, ale już zdążyła pięć razy wystygnąć.
– Zimną też wypiję.
– Podgrzeję ci ją w mikrofali. Wyszykuj się lepiej, bo mieliśmy wyjeżdżać, pamiętasz?
– No jasne.
Zagrzałem swojemu partnerowi kawę w kuchence mikrofalowej. W tym czasie, kiedy ja stałem w kuchni i jednocześnie zastanawiałem się, co moglibyśmy jeszcze zjeść przed wyjazdem, ubrał się i do mnie przyszedł. Shiro założył tank top, który odsłaniał jego umięśnione ramiona i lekko podkreślał wyrzeźbioną sylwetkę. Aż mi się gorąco zrobiło, gdy zobaczyłem go w takim ubiorze.
– Dlaczego częściej tak się nie ubierasz? – westchnąłem, przyciągając go delikatnie do siebie za top. Położył mi ręce na biodrach, pochylając się lekko ku mnie w rozkroku. – Wiesz, jak seksownie wyglądasz?
– Tak sądzisz?
– Tak przecież jest – zarzuciłem mu ręce na szyję. – Aż mam ochotę, żebyś mnie wziął w te swoje silne ramiona, przerzucił przez kolano i dał mi klapsa.
– Z wielką chęcią.
– Ale nie tutaj – cmoknąłem go w czubek nosa. – U nas będzie najlepiej.
– Oczywiście – odparł, pochylając się lekko, by mnie pocałować w czoło. Sama myśl o tym, że moglibyśmy zacząć się całować w usta dawała mi poczucie, że zwyczajnie przelecielibyśmy się na podłodze w kuchni. A tak bardzo chciałem zacząć się z nim całować, cholera, aż wszystko we mnie krzyczało. Biorąc jeszcze pod uwagę fakt, jak kusząco się ubrał, ciężko było mi się pohamować przed tym, by nie zrobić czegoś więcej niż tylko przytulić się do niego.
– Darowalibyście sobie – powiedziała Kin, wchodząc do kuchni. Spojrzałem na nią zza Yuu, ledwo powstrzymując się przed tym, by nie wywrócić oczami. Ona jednak nie omieszkała spojrzeć na nas, jakbyśmy byli najbardziej obrzydliwą rzeczą, jaką kiedykolwiek widziała. Odsunęliśmy się od siebie mimowolnie. – Yuu, zrobiłam omlety, ale chyba już wystygły – dodała po chwili.
– Dziękuję. Odgrzejemy je i zjemy.
– To omlety dla ciebie – odparła, płucząc kubek po kawie. Odłożyła go na suszarkę. Co mnie obrzydziło – nawet go nie umyła.
Shiro przez moment nie wiedział, co powiedzieć. Patrzył zaskoczony na swoją bratową, a ta posyłała mu spojrzenie pełne wyższości. Zdaje się, że aż zaniemówił z wrażenia.
– Jasne. Dziękuję – powtórzył. – Ale chyba nie jestem głodny. Zjemy później coś po drodze.
– Po drodze? – nie ukrywała zdziwienia. – Jedziecie dokądś?
– Do Tokio – odparł jeszcze Shiro, ciągnąc mnie w stronę sypialni. Możliwe, że Kin chciała coś jeszcze mu powiedzieć, ale Yuu nie dał jej nawet takiej możliwości. Niemal wepchnął mnie do pomieszczenia, błyskawicznie zasuwając drzwi. – Ja pierdolę, jaka ona jest okropna.
– Jest zła na mnie – wyjaśniłem.
– Na mnie, na ciebie. Nic nowego.
– Nie do końca. Powiedziałem wcześniej, że cię nie obudzę na jej głupie omlety i mało mi oczu nie wydrapała.
– Wydrapałaby ci oczy nawet i bez tego – pokręcił głową. Uśmiechnął się mimowolnie na moje słowa. – Kin jest chyba homofobem, ale nie przyznała się jeszcze przed nikim.
– Och, no kto by się spodziewał.
– Co nie? – roześmiał się.
Opuściliśmy domek holenderski niedługo później. Swoim zwyczajem, kilka razy upewniałem się, że na pewno wszystko mam i żadna moja rzecz przypadkiem nie wpadnie w posiadanie Kin. Powrót do Tokio zajął nam kilka godzin ze względu na korki oraz fakt, że po drodze zrobiliśmy się naprawdę głodni, więc nasz postój na stacji benzynowej trwał dłużej niż planowaliśmy. W stolicy znaleźliśmy się kilka minut po siedemnastej. Wstąpiliśmy jeszcze do sklepu na zakupy spożywcze, a następnie pojechaliśmy prosto do domu.
– O rany – jęknął Yuu, gdy już wjechał w naszą dzielnicę. – Trochę mi przykro, że tak szybko tu wróciliśmy.
– To wszystko przez twojego brata – wytknąłem mu.
– Wszystko zrzuć na moją rodzinę – burknął pod nosem.
– A niby nie? Musisz przyznać, że tym razem, to w stu procentach jego wina.
– No faktycznie, tym razem masz rację.
– Zawsze mam rację.
– Prawie zawsze, a to wielka różnica.
– Teraz tak będziesz mi wmawiał.
– Stwierdzam fakt – westchnął. – A powiedziałem mamie, żeby doglądała nam roślin w domu. Pewnie za wiele się nie nachodziła tutaj.
W tym samym momencie rozległ się dzwonek telefonu Yuu. Wziąłem go z półki, sprawdzając, kto dzwonił.
– O wilku mowa – powiedziałem, pokazując mu, że dzwoniła jego mama.
– Odbierz.
Poszedłem za jego poleceniem. Przeciągnąłem zieloną słuchawkę, a następnie przystawiłem komórkę do ucha.
– Halo?
– Och… Takanori! – niemalże krzyknęła w słuchawkę. – Dzień dobry, kwiatuszku, co u ciebie słychać? Tak dawno cię nie widziałam!
– Cześć, ciociu – roześmiałem się. – Wszystko w porządku.
– Tak? A jak sesja? Yuu coś wspominał, że masz ostatni egzamin.
– Tak. Już jestem po. Możliwe, że zdam.
Możliwe – prychnął Yuu pod nosem. Posłałem mu mordercze spojrzenie.
– Jak to „możliwe”? Z pewnością zdasz! Nie znam mądrzejszej i inteligentniejszej osoby od ciebie. Nawet nie dopuszczam do siebie myśli, że mógłbyś nie zaliczyć czegoś.
– To był ciężki egzamin, ale jestem dobrej myśli.
– Ważne, że już się skończyło, nie?
– Tak, zdecydowanie.
– A jak wasz wyjazd nad jezioro? Dobrze się bawicie?
– Uhm… no wiesz… Przyjechał Mahiro z Kin i dziećmi i nie chcieliśmy im przeszkadzać.
Shiro właśnie zajechał na parking. Stanął, profilaktycznie zaciągnął ręczny. Wysiedliśmy. Yuu wziął nasze rzeczy z bagażnika, po czym ruszyliśmy w stronę bloku.
– Mahiro?! Przecież miał jechać do domu w Mie i zacząć przygotowania do remontu.
– Och? Nic o tym nie wiem. W każdym razie, właśnie wracamy do nas. Jednak dawno nie było mnie w domu.
Po drugiej stronie zapadła cisza. Przez chwilę spanikowałem, że może niechcący się rozłączyłem, co już kilka razy mi się zdarzyło, jednak ciocia zaraz się odezwała. Ton miała dosłownie, jakby wstała z grobu.
– Do Tokio?
– Do Tokio. W zasadzie, to już do nas wchodzimy – powiedziałem to, otwierając Yuu drzwi na klatkę, gdyż miał zajęte obie ręce.
– Och…! Wiecie co, może powinniście jednak gdzieś wyjechać. Na pewno jesteś zmęczony po sesji, a poza tym, odpoczynek w Tokio to nie to samo, co na łonie natury.
– Faktycznie, ale może za kilka dni – zaczęliśmy wspinać się po schodach.
– A czemu nie teraz? Jak jesteście spakowani.
Zaśmiałem się, próbując zapanować nad lekką zadyszką, którą dostałem, wchodząc po schodach. Jednak mieszkanie na trzecim piętrze było bolesne i zdążyłem już o tym zapomnieć.
– Nie wiemy w sumie, gdzie moglibyśmy pojechać – wysapałem do telefonu. – Rany, przepraszam, ale tu jest tyle schodów.
– Kondycji nie masz – rzucił Shiroyama uszczypliwie. On trzymał się znacznie lepiej niż ja. Stanęliśmy pod naszymi drzwiami. Yuu wyciągnął klucz z kieszeni, po czym włożył go do zamka.
Drzwi, jak się okazało, były otwarte. Weszliśmy więc do środka i stanęliśmy jak wryci, bo to, co było naszym mieszkaniem, przestało je przypominać. Ciocia Akiko była w środku. Wyjrzała z salonu, przystawiała telefon, podobnie jak ja, do ucha. Uśmiechnęła się do nas niezręcznie.
– Cześć, chłopcy – powiedziała, rozłączając się i chowając komórkę do tylnej kieszeni starych ogrodniczek.
Zerwana podłoga oraz zdrapana farba, brak jakichkolwiek mebli oraz łazienka w rozsypce. Nie miałem pojęcia, co o tym wszystkim myśleć. W momencie, gdy zobaczyłem, że w toalecie wystają tylko jakieś kraniki ze ścian, złapałem Yuu za ramię, jakbym próbował utrzymać równowagę, chociaż wcale nie czułem się, jakbym miał upaść. W życiu bym nie powiedział, że to kiedykolwiek było nasze mieszkanie.
– Poprosiłem cię tylko, żebyś podlała nam kwiaty – jęknął Yuu do swojej mamy, która uśmiechała się do nas niezręcznie – a nie, byś wywracała całą chatę do góry nogami.
– Nie jest wywrócona do góry nogami – zauważyła.
– Ale niewiele do tego brakuje – fuknął.
– Och, przestań! To miał być prezent. Już od jakiegoś czasu to planowaliśmy, a nadarzyła się okazja. Gdybyście byli teraz nad jeziorem, to nie widzielibyście tego wszystkiego, a wrócilibyście do nowego, pięknego mieszkania.
– Trzeba było upilnować Mahiro.
– A co ja jestem? Jego ma… niańką? – szybko się poprawiła. – Za kilka dni wszystko wróci do normy.
– Ale mogłaś się chociaż zapytać o naszą zgodę na to.
– Wtedy to nie byłaby niespodzianka.
– Nie no, wszystko w porządku – wtrąciłem się – ale gdzie mamy spać? W ogóle, żyć?
– No cóż…
Tym sposobem wylądowaliśmy na kilka dni u Tary i Satoru. Szału, jaki nastał, gdy Sora zobaczyła Yuu, nie byłby w stanie opisać żaden wybitny pisarz. Zakochana złośnica kleiła się do niego i ciągle próbowała zagadywać, a jak tylko mówił coś do mnie, to niemal od razu się wtrącała. Musiałem przyznać, że ta miłość Sory do Yuu z wiekiem robiła się coraz bardziej nie do zniesienia.
– Ja pierdolę, już dawno nie byłem tak wściekły – mówił Shiro, pomagając mi nałożyć prześcieradło na moje stare łóżko. – Nie można było uprzedzić? Kurwa mać, co oni sobie myśleli. Już się kompletnie rządzą naszym życiem.
– Tam się źle naciągnęło.
– Hm?
– Prześcieradło, zobacz – pokazałem mu palcem, na nierówności, jakie powstały z jego strony.
– Bez różnicy.
– Jest różnica, bo w nocy się zwinie. Popraw to.
– A ty wcale nie masz nerwicy natręctw – mruknął pod nosem, poprawiając mimowolnie prześcieradło.
– Daj mi spokój.
– Mhm. Może być?
– Pięknie.
Ubraliśmy jeszcze poszewki na kołdrę oraz na poduszki. Później poszedłem wstawić nasze brudne rzeczy do prania, a później nastawiłem je w suszarce. Pod sam wieczór, gdy dochodziła północ, a my dwoje leżeliśmy na łóżku, oglądając serial na laptopie, ktoś zapukał do drzwi. Yuu nieco przysypiał, gdyż był bardzo zmęczony, a niespodziewany odgłos stukania go rozbudził.
– Mogę wejść? – doszedł nas głos Satoru po drugiej stronie.
– Jasne – odpowiedziałem, zastopowując odcinek.
Satoru otworzył ostrożnie drzwi, wetknął głowę do środka, jakby upewniając się, że na pewno nie byliśmy w żadnej dwuznacznej sytuacji. Widząc, że po prostu leżeliśmy, nic nie robiąc, wszedł już pewniej do pokoju. Zamknął za sobą cicho drzwi.
– Wszystko w porządku? – spytał mój przybrany ojciec. – Podczas kolacji byliście jacyś nie w sosie. Zwłaszcza ty, Yuu.
– Nie mamy gdzie mieszkać – odparł mój partner.
– Po remoncie będziecie mieć piękne mieszkanie.
– Tak?
– Oczywiście. Innego byśmy wam nie oddali. To taki prezent przedślubny. Żeby wasze dzieci mogły się wychowywać w odpowiednich warunkach.
Wziąłem kilka głębokich wdechów i wydechów. Świetnie, jeszcze on musiał poruszać ten temat. Yuu popatrzył na mnie niepewnie. Spojrzałem na sufit, czując, jak łzy mi się cisną do oczu. To już było dla mnie za dużo.
– Taka już ćwiczy poród – zaśmiał się Satoru, widząc moje zachowanie.
– Musisz jeszcze ty?! – mało nie krzyknąłem, ale głos załamał mi się w brawurowy sposób. Satoru zdębiał. Uśmiech zszedł z jego twarzy, otworzył szerzej oczy z szoku. Ewidentnie nie oczekiwał akurat takiej reakcji.
– Ale o co ci chodzi? – spytał zaskoczony.
– Nie chcę słyszeć słowa o dzieciach. Nigdy więcej! – wstałem z łóżka, ruszając do łazienki. Nie udało mi się zapanować nad sobą, łzy już ciekły mi ciurkiem po policzkach.
– Myślałem, że lubisz dzieci.
– I w tym problem – odpowiedział mu Yuu.
– Sam jesteś problemem! – krzyknąłem jeszcze na swojego narzeczonego, nim trzasnąłem drzwiami. Usiadłem na podłodze, opierając się o nie plecami. Rozkleiłem się już kompletnie. Dlaczego na każdym kroku musiano mi przypominać, że nie będziemy mieć z Yuu swoich dzieci. Nie, żebym o tym nie wiedział.
– Taka – usłyszałem lekko przytłumiony głos Yuu. Zapukał do drzwi. – Kotku, otwórz.
– Nie – burknąłem, obejmując ramionami nogi. Oparłem policzek na kolanach.
– Kotku – westchnął – Satoru już wyszedł.
– No i?
– No i to. Liczę do dziesięciu. Jak nie otworzysz, to wyważę drzwi.
– Jasne – prychnąłem.
– Jeden – zaczął odliczanie – dwa…
Szczerze, to nic sobie z tego nie zrobiłem. Yuu powoli odliczał, a ja wciąż trwałem w swojej pozycji. W końcu Shiroyama policzył do dziesięciu. Zamek w drzwiach lekko zazgrzytał, po czym kliknął. Otworzył drzwi, a ja mało się nie przewróciłem.
– To tak się teraz wyważa drzwi? Wytrychem? – powiedziałem, odchylając głowę, by na niego spojrzeć. Stał nade mną, z tej perspektywy wydawał się pięć razy większy niż w rzeczywistości.
– Wsuwką – wszedł do łazienki, po czym usiadł przede mną na podłodze. – Co ci jest?
– Nic – odparłem, nawet na niego nie patrząc.
– Mhm. Okej – westchnął. – Rozumiem, że kwestia dzieci jest dla ciebie drażliwa. Dla mnie też, ale…
– Dla ciebie? W jakim sensie?
Znów westchnął.
– Też mnie boli to, że nie możemy mieć swoich dzieci. I tak, wiem, że powiedziałem, że nie chcę ich mieć, ale to dlatego, że Kohaku i Rina mnie zdenerwowali.
– Przepraszam.
– Za co?
– Za to, jak się zachowuję. I za to, że nie możemy mieć dzieci.
– Kotku – objął mnie – nie przepraszaj za to. Chodź, położymy się spać i jutro wszystko będzie lepiej. Zobaczysz.
Ale następny dzień wcale nie był lepszy. Tara i Satoru przyszli do nas około dziewiątej. Zapukali najpierw do pokoju, jednak żaden z nas nic nie odpowiedział, dlatego postanowili zajrzeć do środka. Oczywiście, że jeszcze spaliśmy. Leżeliśmy na łyżeczkę, Yuu swoim zwyczajem obejmował mnie w pasie i miał przerzuconą nogę przez mój bok. Wtulał twarz w moje włosy, a ja trzymałem go za rękę tak, jakbym pilnował, by się nie oddalił ode mnie ani o centymetr. Z początku byli zmieszani, widząc nas w takiej pozie, którą mogli podziwiać w całej okazałości, gdyż odrzuciliśmy kołdrę z tej racji, iż było nam za gorąco. Poza tym, ich pukanie wcale nas nie obudziło – spaliśmy jak zabici.
Satoru w końcu obudził nas, odsłaniając okna i trącą nas w ramiona. Nie powiem, zdenerwowałem się.
Najpierw poprosili nas, byśmy pomogli z kilkoma rzeczami. Yuu pomógł Satoru poskręcać szafki do garażu, a ja z Tarą pomalowaliśmy płot oraz pergolę. Później, jak się niefortunnie złożyło, musieli gdzieś pilnie wyjechać, dlatego zostawili nas samych z Sorą. Satoru i Tara wrócili do domu dopiero około siedemnastej, więc w tak piękny sposób przeleciał nam cały dzień.
Nazajutrz, około godziny siódmej, zadzwonił tata Yuu z pytaniem czy ten może mu pomóc z kilkoma rzeczami. Chodziło głównie o zakup materiałów do remontu starego domu. Mój partner zgodził się dość niechętnie, ale jednak.
– Tak w zasadzie, to dawno nie spędzałem czasu z tatą – oznajmił, naciągając na siebie koszulkę. Siedziałem jeszcze zaspany w skotłowanej pierzynie. Yuu natomiast już zdążył wziąć prysznic i ogolić się. Sam nawet nie wiedziałem, kiedy to zrobił, musiałem zasnąć po telefonie od jego ojca, który obudził nas obu.
– To dzisiaj będziesz mieć okazję – odparłem, opierając się policzkiem o dłoń. Byłem naprawdę zaspany.
– Racja – uśmiechnął się, przysiadając obok mnie. – A ty baw się dobrze dzisiaj z rodzinką – poczochrał mnie lekko po włosach. I tak miałem je dzisiaj myć, więc nawet nie protestowałem, że to zrobił.
– A ty z tatą też. Rozważnie dobierajcie rury i inne takie.
– Nie będziemy rur kupować – roześmiał się.
– No trudno. Szkoda.
– Wracaj jeszcze spać – pocałował mnie delikatnie. Oddałem pieszczotę, obejmując go za szyję.
– Taki mam plan – powiedziałem w jego usta, teraz samemu wychodząc z inicjatywą czułego pocałunku. – A może zjesz coś jeszcze przed wyjściem?
– Nie, zjem już na mieście – cmoknął mnie w sam środek czoła, po czym podniósł się, wyplątując z mojego uścisku.
– Okej – padłem plecami na łóżko, po czym mu pomachałem. – Pa.
– Pa – odmachał mi, wychodząc z pokoju. Po chwili wrócił z powrotem, wtykając głowę do pokoju. – Alarm jest włączony?
– Dwa, osiem, trzy, trzy, pięć, trzy – podałem mu kod, wtulając się w poduszkę.
– Dwa, osiem, trzy, trzy, pięć, trzy – powtórzył po mnie dla pewności. – Dzięki. Do później!
– Mhm – zamknąłem oczy, bez trudu zatapiając się na nowo w swój senny światek.
Obudziłem się z godzinę później. Pierwsze, co zrobiłem, to wziąłem prysznic i umyłem włosy. Później ubrałem się w bluzę Yuu wkładaną przez głowę i luźne spodenki. Na całe moje szczęście, nikogo nie było w domu. Satoru musiał wyjść wcześniej do pracy, a Tara pewnie gdzieś była z Sorą na dworze. Zjadłem śniadanie, wypiłem kawę i resztę czasu spędziłem w pokoju. Uporządkowałem nieco nasze rzeczy. Chciałem wyciągnąć ubrania z torby Yuu, bo miał ten okropny nawyk, by podczas wyjazdów ich nie poprawiać i nie składać od nowa. Wyciągnąłem więc kilka koszulek, gdy coś znalazłem. Aksamitny woreczek, a w środku nic innego, jak wibrator. Absolutnie nowiutki, nieruszany, różowy, przystosowany do stymulacji prostaty. Mało nie krzyknąłem, widząc, ile miał trybów.
Niespodziewanie rozległo się pukanie do drzwi.
– Takanori? Jesteś?
Wrzuciłem szybko całą zawartość walizki Yuu z powrotem do środka, w tym wibrator. Tara zajrzała do środka.
– Jestem – powiedziałem.
– Nie jest ci gorąco w tej bluzie? Cały czerwony jesteś na twarzy.
– Mhm, chyba odrobinę.
– A Yuu nie ma? – rozejrzała się lekko po pokoju.
– Wyszedł rano. Jest z tatą – podniosłem się z podłogi, poprawiając nieco spodenki. – Coś się stało?
– Chciałam się spytać czy nie chcesz może lemoniady. Właśnie zrobiłam.
– Jasne.
– No to chodź – uśmiechnęła się do mnie.
Spędziłem z Tarą i Sorą następne trzy godziny. Siostra zaciągnęła mnie do zabawy w dom, a w tym czasie Tara uzgadniała z kucharzem jadłospis na obiad. Cudowna sprawa, że nie musiała prawie nic robić w domu, tylko zarządzać poszczególnymi podmiotami pracującymi na terenie posesji. Trzy gosposie, kucharz, który zajmował się przygotowaniem obiadu i kolacji oraz ogrodnik, który pracował trzy razy w tygodniu. Tym sposobem mogła skupić się na sobie oraz wychowywaniu córki, która niewątpliwie była jednym z najbardziej rozpieszczonych dzieci na świecie.
Około godziny pierwszej Yuu wrócił do domu. Siedziałem wówczas z Sorą w salonie, pijąc herbatkę u hrabiny. Narzeczony wszedł do pokoju dziennego, rozciągając się nieco.
– Rany, jaki ukrop – powiedział. – Mamy coś zimnego do picia?
– Herbatkę u hrabiny – odparła Sora. Mała zerwała się z miejsca i pobiegła do Yuu z zabawkową filiżanką, w której była prawdziwa zimna herbata.
– Och, dziękuję panienko – roześmiał się, głaszcząc moją siostrę po głowie.
– Hrabino – poprawiłem swojego mężczyznę.
– Właśnie – poparła mnie Sora.
– Och, wybacz mi, hrabino. Cóż to za niedopatrzenie z mej strony!
– Hańba – wstałem. – Hrabino, na twoim miejscu wysłałbym go na wieczną banicję. Nie zasługuje na to, by pić z nami herbatę.
Sora spojrzała na mnie, kiwając głową. Zdaje się, że nie do końca rozumiała słowo banicja, ale to nic.
– Cóż, sam się na nią wyślę – Shiroyama ukłonił nam się lekko, odkładając plastikową filiżankę. – Planujemy ciąg dalszy zakupów z mym ojcem, ale koniecznie muszę wziąć prysznic.
– Teraz? – podniosłem się z miejsca. Yuu ruszył już na górę. Gdy tylko wszedł na schody, przypomniało mi się o jego walizce. – Sora, skarbie, idź na razie do mamy, dobrze? Niedługo wrócę.
– Tak, teraz!
Dziewczynka pokiwała głową, po czym pobiegła do Tary, a ja pobiegłem za Yuu. Dopadłem do niego na piętrze, wskakując mu na plecy. Przecież nie mogłem pozwolić na to, by zobaczył, że znalazłem ten wibrator. Zepsułbym mu całą niespodziankę! Nie to, że już jej w pewnym sensie nie zepsułem, no ale nie chciałem mu odebrać tej przyjemności, jaką było wręczenie mi prezentu.
– Koniecznie teraz musisz się myć?
– Tak, muszę. Jestem spocony jak świnia. Mógłbyś ze mnie zejść?
Wpadliśmy do pokoju. Zszedłem Yuu, po czym zaszedłem mu drogę, uwieszając mu się na szyi. Było mi gorąco na samą myśl, że może odkryć moją małą tajemnicę.
– Zszedłem – pocałowałem go lekko w usta. – To może ty pójdziesz pod prysznic, a ja przyniosę ci rzeczy?
– Nie trzeba, sam mogę je sobie…
Pchnąłem go na łóżko. Shiroyama był zaskoczony, ale zbyt mocno nie protestował, gdy usiadłem na nim okrakiem. Spojrzał na mnie, jakbym był niespełna rozumu. Przyszpiliłem go za nadgarstki do łóżka, pochyliłem się nad nim, całując go. Oczywiście, że oddał pieszczotę. Może nie był w to aż tak bardzo zaangażowany, jak bym chciał, by był, ale to nic.
– Wow, ale tu gorąco – westchnąłem, poruszając zalotnie biodrami. – I ty jesteś taki gorący. Twój… pot. Uhm, zapach. Wiesz co? Zignoruj swojego ojca i pieprz się ze mną. Czy nie tego obaj chcemy od kilku dni?
– Brzmi przekonywująco, ale czeka na mnie na dole na podjeździe…
– Kocha, to poczeka.
– Widzę, że ty już dłużej nie możesz czekać – roześmiał się.
– Mam swoje limity, misiu. To już trwa zbyt długo.
Ściągnąłem z niego koszulkę, a następnie zacząłem rozpinać pasek i rozporek jego spodni. Czy miałem ochotę na seks? W tamtym momencie w ogóle. Ale musiałem coś wymyślić, żeby odciągnąć go od tej durnej walizki z wibratorem na wierzchu.
– Wiem, kochanie, ale…
– Mam ochotę cię ujeżdżać jak dzikiego wierzchowca – westchnąłem mu zmysłowo do ucha. Ściągnąłem jego spodnie do kolan, kiedy to podniósł się.
– Kotku, naprawdę muszę…
Wstał, ale ja z niego nie zszedłem. Uwiesiłem się na nim, oplatając go nogami i rękoma jak jakiś pasożyt. Próbował zrobić kilka kroków, próbując jednocześnie mnie z siebie zrzucić, ale skończyło się tak, że potknął się o swoją walizkę i wpadł wraz ze mną na drzwi od łazienki.
– Cholera, nic ci nie jest? – złapał mnie jedną ręką za pośladki, a drugą oparł się o drzwi, do których przylegałem plecami.
– Wszystko w porządku. Ale już dawno nie robiliśmy tego na stojąco, wiesz…
– Zrobimy wszystko, jak tylko wrócę, a teraz…
Nagle ktoś zapukał do pokoju. Drzwi od sypialni otworzyły się, a w ich progu stanął ojciec Yuu.
– Wiesz co, w zasadzie…
Urwał. Patrzył na nas w milczeniu, a my na niego. Yuu bez koszulki i ze spuszczonymi w dół spodniami, z ręką na moich pośladkach, ja oplatający go zmysłowo. Ojciec Yuu, tak szybko, jak wszedł do pokoju, tak szybko z niego wyszedł, już nic nie mówiąc.

***

Zszedłem po cichu po schodach do salonu. Ishida siedział na kanapie wraz z Tarą i Sorą, która teraz jego próbowała wciągnąć w herbatkę u hrabiny. Musiałem przyznać, że ojciec Yuu miał przy tym trochę zabawy, bo ochoczo odpowiadał jej udawanym, dostojnym tonem. Tara zdążyła mnie już zauważyć, jednak nic nie powiedziała, dając Ishidzie dokończyć jakże udany podwieczorek z hrabiną.
– Jaki świetny dzieciak – podsumował, gdy Sorze znudziło się już bawienie w hrabinę. Dziewczynka zaczęła sprzątać zabawkową zastawę stołową. – Moja córka nie lubiła się bawić w takie rzeczy. Wielka szkoda.
– Kage, tak? – upewniła się Tara. Zacząłem powoli iść w stronę kanapy, na której ostrożnie usiadłem, by przypadkiem nie spłoszyć swojego teścia.
– Tak, tak.
– Ale jest wspaniałą kobietą. Miałam okazję ją poznać.
– Och, naprawdę?
– Tak, podczas zakupów. Wpadłam na nią i na Yuu w centrum handlowym. Jest przemiła.
– To jak miód na serce dla starego ojca – roześmiał się Ishida, zerkając na mnie. Szybko powrócił spojrzeniem na Tarę.
– Tak. Uhm, Taka? Wszystko w porządku? – spytała Tara.
– Tak. Nie. Znaczy tak. Ehm… Chodzi o to... Co zaszło w pokoju.
– Powinnam się interesować, co zaszło w pokoju? – zapytała podejrzliwie moja macocha.
– Nie – odpowiedzieliśmy z Ishidą jednocześnie.
– To wcale nie było to, na co wyglądało – kontynuowałem. – Zwyczajnie… Odkryłem małą tajemnicę Yuu i chciałem to koniecznie ukryć przed nim.
– Tę tajemnicę? – Tara wzięła Sorę na kolana.
– Nie. Chciałem ukryć przed nim to, że ja wiem.
– Aha… – Ishida nie wydawał się być przekonany. – W porządku. W każdym razie, nie interesuje mnie to aż tak. Obaj jesteście dorośli, a ja wszedłem do pokoju nie czekając, aż któryś z was mi odpowie, że mogę. Mogłem sobie uniknąć pewnych widoków.
– Chwila moment. Czy wy robiliście to?!
– Nie robiliśmy tego!! I to od dawna. Ale nie w tym rzecz! Yuu się potknął i próbował ratować nas oboje i wylądowaliśmy tak dziwacznie. Dwuznacznie.
– Bardzo dwuznacznie – przyznał mój niedoszły teść. – Wiesz co, wolałbym jednak o tym zapomnieć.
– Tak, ja również. Ale Yuu o tym nie zapomni.
– Jesteście dorośli – powtórzył.
– O rany – ledwo powstrzymałem się przed tym, żeby nie wywrócić oczami. Tara aż zgromiła mnie wzrokiem, gdy zauważyła, że już miałem to zrobić. – Przepraszam.
– W porządku. Wiesz co, może powiesz Yuu, że jednak sam dokończę te zakupy? I tak zostało nam niewiele rzeczy – poderwał się z miejsca.
– Co? Nie, nie!
– Tak chyba będzie lepiej. To do później.
Szybko wyszedł, nim zdążyłem cokolwiek zrobić. Drzwi trzasnęły, Ishida odjechał niemalże z piskiem opon. Opadłem zrezygnowany na kanapę, wypuszczając głośno powietrze ustami. Świetnie, Yuu miał okazję, żeby zbliżyć się ze swoim ojcem, a ja mu to zepsułem.
– Ale jestem osłem.
– Możesz mi wyjaśnić, co się wydarzyło? – Tara założyła ręce na piersi.
– Stwierdzisz, że masz pasierba debila, ale jasne.
– W zasadzie, to nie jesteś moim pasierbem.
– Pocieszające – wywróciłem oczami.
– No dobra, mów.
– Chciałem zrobić porządek w walizce Yuu – zacząłem. – Bo jest dość niechlujny, gdy chodzi o utrzymanie tego typu rzeczy w ładzie. Więc wyjąłem te pomięte koszulki, a w środku był…
– Hm?
– Sora – pokazałem siostrzyczce, że ma zakryć uszy. Dziewczynka uczyniła to bez protestów. – Wibrator.
– Och! – Tara mało nie podskoczyła. – Jego?
– Nie, on nie używa  takich rzeczy. Był nowy, to raczej prezent dla mnie. I gdy go znalazłem, to ty zaraz przyszłaś, więc szybko wrzuciłem wszystko z powrotem do środka, zostawiając na wierzchu to moje znalezisko. Więc zorientowałby się, że zaglądałem mu do rzeczy. Chciałem później iść i to jakoś poukładać, żeby nie wyglądało tak, że zaglądałem do jego torby, ale bawiłem się z Sorą i przypomniało mi się o tym dopiero, gdy już szedł na górę. Chciałem jakoś odciągnąć jego uwagę, próbowałem go nakłonić, żeby wziął prysznic, a ja mu przyniosę jego rzeczy. Trochę nie wyszło. Później próbowałem… no. Ale też nie wyszło. Mało się nie pozabijaliśmy, ale kiedy już myślałem, że jest po wtokach, to nagle wszedł tata Yuu i zobaczył, jak jego prawie kompletnie nagi syn trzyma mnie za dupę, przyciskając do drzwi.
Tara pokręciła głową.
– Czasami nie wierzę w to, jak dziwne problemy potrafisz robić.

Yuu było bardzo przykro po tym, jak dowiedział się, że jego ojciec postanowił dokończyć zakupy bez niego. Może nie dawał tego po sobie poznać, ale przecież to było oczywiste. Poza tym, wszystkie jego entuzjastyczne reakcje były dość mocno wymuszone. Przepraszałem go przez resztę dnia, chociaż twierdził, że w porządku, to nie była moja wina. Ale to wszystko było przeze mnie! Tylko on nie wiedział. Gdy poszedł wziąć prysznic, po tym, jak jego ojciec zastał nas w wymownej pozie, poukładałem jego rzeczy w torbie mniej więcej tak, jak były wcześniej, chowając przy okazji wibrator. Coś czułem, że go jednak nie dostanę.
Następnego dnia rano zrobiłem i przyniosłem Yuu śniadanie do łóżka. Był na wpół przytomny, gdy wszedłem do pokoju, a on podniósł się, patrząc na mnie nieco jeszcze pozbawionym świadomości wzrokiem. Uśmiechnął się do mnie lekko.
– Dzień dobry, przystojniaku – powiedziałem, kładąc mu tacę ze śniadaniem na kolanach. Cmoknąłem go w czoło, odgarniając mu przy okazji przydługie włosy z twarzy. Musiałem w końcu postawić mu ultimatum, że albo pójdzie ściąć te kłaki, albo sam to zrobię.
– Dzień dobry – odparł.
Auć, zabolało. Jego ton głosu był ciepły, ale nie dodał żadnego uroczego przydomka, co uzmysłowiło mi, że jednak miał mi trochę za złe to, jak potoczył się wczorajszy dzień. Wow, a podobno to kobiety się boczyły i były trudne w obsłudze.
– Chciałem cię jakoś przeprosić za wczoraj. Głupio wyszło i to przy twoim tacie.
– To był pewnie dla niego szok. W zasadzie, to nigdy nawet nie widział nas tak blisko siebie.
– Nie? – nie kryłem zdziwienia.
– Nie.
– Jak to możliwe? – zaśmiałem się. – Przecież potrafimy być naprawdę nieznośni.
– Tak wyszło. Poza tym, z reguły widuję się z nim bez ciebie.
– Myślisz, że powinienem spędzać więcej czasu z twoim tatą? – wyprostowałem się. – Aha, no jedz, bo wystygnie. I dolałem ci śmietanki do kawy.
– Dziękuję. Zaraz ocenię, na ile gwiazdek zasługuje ten omlet.
– Na pięć!
– Mhm. Wiesz co, wydaje mi się, że powinieneś więcej czasu spędzać ze swoim ojcem.
– Z Satoru? Przecież ciągle pracuje.
– Mówię o Junie – Shiro wziął łyk kawy. Wyraził dla niej aprobatę swoistym pomrukiem, świadczącym, że mu smakowała. – Nie sądzisz, że spędzasz z nim za mało czasu?
– On też ciągle pracuje – wywróciłem oczami.
– Ty się nigdy tego nie oduczysz – rzucił, mając na myśli moje wywracanie oczami na prawo i lewo.
– Zejdź ze mnie. Wiesz przecież, że to nie takie proste. Praktycznie go nie znam, nie wiem, co lubi, jaki jest. I po dwudziestu latach dowiedziałem się, że jest moim ojcem. Czy to już brazylijska telenowela?
– Nie, ale możemy się o to postarać. Spróbujcie. Chociaż trochę. Nikt nie mówi zaraz, że macie być jak perfekcyjny syn i ojciec.
Westchnąłem, kładąc się plecami na łóżku. Yuu pokiwał głową, biorąc pierwszy kęs omleta. Powiedział, że dobry, ale on by go jeszcze nieco dłużej trzepał i bardziej doprawił. Dał mi cztery gwiazdki.
– Chciałbym mieć perfekcyjnego ojca i być dla niego perfekcyjnym synem. A mam dwóch ojców, zmarłą matkę, macochę, sam jestem beznadziejnym dzieckiem i jeszcze niszczę twoje relacje z tatą. Przykro mi.
– Tego już się chyba nie da bardziej zepsuć – zaśmiał się.
– Nie mów tak! – podniosłem się. – Przecież zadzwonił do ciebie wczoraj i poprosił, żebyś zrobił z nim zakupy. Zależy mu również.
– Chciałbym w to wierzyć.
– Yuu – jęknąłem – to twój tata. Wiem, że to ciężki temat dla nas obu, ale gdyby mu nie zależało i nie chciał robić tych zakupów akurat z tobą, to by nie budził cię rano.
Westchnął głęboko, odchylając głowę. Tak, relacja Yuu z jego ojcem była chyba bardziej skomplikowana niż enigma. Ishida był ciężki w obyciu, szczególnie, gdy chodziło o Yuu. Szorstki, dosadny, brak w nim było jakiejkolwiek subtelności, a o empatii, to już nie wspomnę. Mój partner twierdził, że zawsze było z nim ciężko, ale z czasem, to wszystko jeszcze się pogorszyło i już w ogóle nie umiał dotrzeć do swojego ojca. Widziałem, jak Shiro było przykro, że praktycznie nie spędzali czasu, gdy był dzieckiem i miał do niego o to żal.
– Chyba masz rację.
– Zawsze mam.
– Prawie zawsze – zaśmiał się, pochylając się lekko, by pocałować mnie w czoło – kochanie.
I wszystko wróciło na swoje miejsce.

Tego samego dnia mama Yuu zaproponowała nam, że możemy pomieszkać trochę u niej z racji, że to w głównej mierze przez nią nie mieliśmy gdzie się podziać. Przystaliśmy na to, bo nie mieliśmy dłużej ochoty, by siedzieć Satoru i Tarze na głowie. Zajęliśmy więc pokój Yuu. Musiałem przyznać, że z Akiko było naprawdę miło. Yuu wyszedł na zakupy, ja zrobiłem z nią obiad. Ciocia bardzo cieszyła się, że spędzałem z nią czas, że mogła pobyć trochę z Yuu.
– Ale to nieprawdopodobne – westchnęła w pewnym momencie. Wyciągnąłem ciastka z piekarnika, a ona oparła się łokciami o blat szafki.
– Co takiego? – postawiłem blachę na kuchence. Zdjąłem rękawice i podparłem się lekko pod bokami.
– Że bierzecie ślub – westchnęła. – Najciężej mi uwierzyć w to, że Yuu zakłada swoją rodzinę.
– Naprawdę? – zaśmiałem się.
– Wiesz, Taka, zawsze myślałam, że zostanie wolnym strzelcem. Nigdy nie zapowiadało się, że będzie z kimś dłużej. Na zawsze. Zwykle był w jakichś krótkich i mało poważnych związkach, nie starał się, a jak już choć trochę się angażował, ale pojawił się jakiś problem, to się wycofywał. Ma to zdecydowanie po swoim ojcu. Ale przy tobie jest zupełnie inaczej. Stara się, jak tylko może.
– Ojej. W sumie, to nie wiedziałem, że aż tak było kiedyś.
– Zdecydowanie na ciebie nie zasługuje. Przysięgam, że go uduszę, jeśli coś spartoli.
– Ciociu! – parsknąłem.
– Kogo chcesz dusić? – Yuu wszedł do kuchni wraz z zakupami. Postawił torbę na stole.
– Ciebie – odparła Akiko.
– Świetnie, własna matka chce mnie zabić.
– Nie, jeśli będziesz grzeczny – odparłem.
– Przecież jestem! Widzę, że zrobiliście tu jakąś zmowę, gdy mnie nie było.
– Żebyś wiedział. Pamiętaj, że takie szczęście nie trafia się dwa razy – Akiko pogroziła mu puszką ciecierzycy w zalewie, którą wyjęła z torby z zakupami.
– Przecież wiem – Yuu objął mnie w pasie. – Oo! Ciastka!!
– Zostaw, gorące – zaśmiałem się, chcąc go powstrzymać, gdy już sięgał po jedno ciastko z blachy.
Shiroyama jakiś czas później spytał się czy nie mam może ochoty wyjść na imprezę, bo dostał zaproszenie od znajomych. Piątek wieczór, lato, wiadomo, że chciało się imprezować. Ale nie mnie. Choć nie było to nic nowego. Yuu narzekał, że jako student powinienem być imprezową duszą, biorąc jeszcze pod uwagę fakt, że byliśmy w związku na odległość, więc praktycznie mogłem robić co chciałem. A w ciągu całych moich studiów byłem może na trzech imprezach. Nie powiem, miło być poznać studentów z innych kierunków i zbliżyć się nieco do tych, z którymi studiowałem, ale jakoś zawsze miałem poczucie, że w tym samym czasie powinienem się uczyć. Teraz niby nie musiałem, bo skończyłem sesję, ale z jakiegoś powodu pozostawała we mnie niechęć do zabaw w dużym tłumie. Shiro raz nawet stwierdził, że zdziadziałem, gdy rozmawialiśmy ze sobą w pewien piątek i na pytanie, jakie mam plany na wieczór, odparłem, że idę spać. Czy się zdenerwowałem? Jasna sprawa. Ale później nad tym myślałem i może trochę miał rację. Co jednak mogłem poradzić na to, że takie rzeczy wcale mnie nie interesowały? A poza tym, była jeszcze jedna kwestia z tym związana.
– Na pewno nie chcesz iść ze mną? – spytał Yuu, naciągając na siebie koszulkę. – Później będziesz żałować.
– Skąd ta pewność, że będę żałować? – prychnąłem. – Spędzę trochę czasu z moją teściową, poczytam, obejrzę coś.
– Byle nie nasz serial.
– No nie bez ciebie. Co ty.
– To dobrze. Ale chodzi mi o to, że jednak ucieka ci młodość. Bo jak często wychodzisz w ogóle ze znajomymi?
– Wiesz, że na medycynie…
– Tu nie chodzi o studia – usiadł przede mną na łóżku. – Nawet, gdy masz wolne i czas dla siebie, to i tak wolisz zostać w domu.
– Introwertycy tak mają.
– Błagam cię – prychnął. – Po pierwsze, nie jesteś introwertykiem. Po drugie, nawet introwertycy wychodzą w piątkowe wieczory częściej niż ty.
– Czy w tym momencie próbujesz mnie obrazić?
– N-nie…? – powiedział niepewnie, jakbym zadał mu podchwytliwe pytanie. – To by oznaczało, że bycie introwertykiem jest czymś złym.
– Naprawdę próbujesz mnie obrazić.
– Kotku – jęknął – chodzi mi o to, że później, gdy będziesz starszy i siedząc w piątkowy wieczór z książką, zastanawiać cię będzie, co takiego robiłeś dziesięć lat wcześniej. Wiesz, co wtedy pomyślisz? Że robiłeś dokładnie to samo.
– Kto powiedział, że za dziesięć lat będę robić to samo?
– Ja – poklepał mnie po kolanie. – Znam cię. I za dziesięć lat, gdy ja już będę wybawiony za wszystkie czasy i idealnie przygotowany na to, by być twoim mężem, to ty będziesz żałować, że zmarnowałeś młodość na dokładnie te same nudne rzeczy.
– Ty się od gimnazjum nie możesz wybawić. I pewnie, gdybyś mógł, to imprezowałbyś co weekend.
– Jestem już na półmetku – odchrząknął, przykładając pięść do ust. Wolną rękę splótł z moją. Zaśmiałem się w duchu.
– Tak? To faktycznie, za dziesięć lat będziesz gotowy, by zostać moim mężem.
– Jestem gotowy już teraz – pochylił się, całując mnie w dłoń.
– A to są ostatnie podrygi twojej wolności, zanim na resztę życia zwiążesz się z tym okropnym nudziarzem od rozszczepowych wad kręgosłupa.
– Kotku, to będą najlepsze lata mojego życia.
– Wiem – uśmiechnąłem się do niego ciepło. – I spędzisz je ze mną, dlatego nie musimy teraz razem chodzić na wszystkie imprezy. To twoi znajomi i chcą się widzieć z tobą, nie ze mną. Moją gębę będziesz jeszcze miał okazję oglądać przez resztę życia, a ich niekoniecznie.
– To wcale nie złościsz się o to, że chcę wyjść? – nie krył zdziwienia.
– Złościć się? Powiedz mi szczerze, kiedy ostatni raz wychodziłeś ze znajomymi?
Yuu zastygł na kilka chwil w bezruchu, chyba próbując sobie przypomnieć, kiedy był ten ostatni raz, gdy mówił mi, że z kimś wychodzi. Nie to, że podejrzewałem go, że mógłby mi nie mówić o pewnych sprawach, a nawet jeśli, to chyba wolałem jednak o nich nie wiedzieć.
– Kilka miesięcy temu. Nie wiem w sumie – odparł w końcu.
– A ile razy od tamtego czasu gdzieś cię zapraszali?
– Wiele razy – przyznał.
– Właśnie. Ale miałeś pracę, przyjeżdżałeś do Matsue albo ja do Tokio i nie było sposobności, by gdzieś się z nimi wybrać. Dlatego dzisiaj wyjdziesz i będziesz się dobrze bawić.
– Brzmi jak rozkaz – zaśmiał się.
– To jest rozkaz! Do ślubu masz być wybawiony.
Tym sposobem zostałem sam z mamą Yuu. Wieczorem usiadłem wraz z nią przed telewizorem i oglądaliśmy jakieś komedie romantyczne. Musiałem przyznać, że czas spędzony z przyszłą teściową był bardzo udany. Rozmawialiśmy, plotkowaliśmy i jedliśmy dobre rzeczy. W pewnym momencie zapytała się mnie jednak, dlaczego nie chciałem wyjść z Yuu.
– Mam pewien problem – zacząłem.
– Słucham cię, kochanie. Na pewno coś doradzę.
– Z alkoholem.
– Na bogów, dziecko! – aż podniosła się z miejsca.
– Nie! Nie taki problem! Inny problem.
– Ach, już mnie przeraziłeś – westchnęła, siadając z powrotem na miejsce. – Co to za problem?
– Chodzi o to, że kiepsko znoszę napoje wyskokowe. W przeciwieństwie do Yuu. Szybko się upijam, a jak jestem pod wpływem to robię się dziwny.
– Och. Ale chyba nie musisz pić na imprezach?
– Niby nie, no ale czasami trzeba wypić to jedno piwo. Chociaż tak dla towarzystwa, no wiesz.
– Wiem, skarbie.
– I moja głowa jest za słaba nawet na to jedno piwo. A raz, jak wziąłem bezalkoholowe, to każdy po kolei stwierdził, że wyłazi ze mnie gej.
– Och, chamsko.
– Co nie? Dlatego nie chcę robić Yuu wstydu. Raz, że raczej nie do końca pasuję do jego towarzystwa, a dwa, to nie potrafię znieść alkoholu. Kiedyś aż tak nie było, ale to chyba z wiekiem mam coraz słabszą głowę.
– Ach, twój narzeczony na to nie narzeka.
– To niesprawiedliwe!
Roześmialiśmy się oboje. To był dość błahy problem, ale poczułem się o niebo lepiej po zwierzeniu się z tego cioci.
– Ale wiesz, na pewno nie robisz Yuu wstydu. I jestem pewna, że gdybyś powiedział, że nie chcesz pić, to zwyczajnie przyjąłby to do wiadomości. Może by cię podpuszczał na drineczka, bo znam go i wiem, jak złośliwy potrafi być, ale nie zmuszałby cię do niczego.
– Tak sądzisz?
– Och, kochanie, jestem tego pewna. Następnym razem po prostu mu powiedz.
Postanowiłem więc, że porozmawiam z Yuu o tym następnego dnia. Około godziny pierwszej w nocy napisałem do niego sms, w którym obwieściłem, że idę spać i mam nadzieję, że się dobrze bawi. Położyłem się do łóżka. Odpowiedź zwrotna od mojego narzeczonego nadeszła dość szybko; życzył mi słodkich snów i obiecał późno nie wracać. Uśmiechnąłem się mimowolnie na tę wiadomość.
Około czwartej rano zadzwonił telefon. Podniosłem się zdezorientowany, biorąc komórkę, na oślep odbierając połączenie.
– Halo? – rzuciłem tak zaspanym głosem, że pewnie brzmiałem, jakbym wstał ze snu zimowego.
– Kotku – usłyszałem po drugiej stronie. Zdaje się, że ktoś tu był zupełnie zalany. – Otworzysz mi… drzwi? Nie wiem… gdzie mam… yy… klucz.
– Jasne, już idę. Stoisz pod drzwiami?
– Ta.
– Minutka – podniosłem się z łóżka, zapalając lampkę przy łóżku. Zacząłem szukać kapci, ale nigdzie nie mogłem ich znaleźć.
– Dzięki, kocie. Jaki… uhm… jesteś dobry.
– Już idę – rozłączyłem się, po czym zbiegłem boso na parter. Nie chciałem nawet pytać Yuu, ile wypił, bo jak tylko otworzyłem drzwi, to padł na mnie i prawie obaj się przewróciliśmy.
Zaprowadziłem go na górę, pomimo jego usilnych protestów, że będzie spać na dole na podłodze. Podpowiedziałem mu kanapę i odparł, że to świetny pomysł. Przekonałem go, że w łóżku jest jednak najwygodniej i pomimo że prawie spadł ze schodów, jakoś doczołgał się do swojego łóżka. Padł na nie na wznak, nawet się nie rozbierając.
– Jakiego mam dobrego narzeczonego – westchnął, patrząc na to, jak przykrywałem go kołdrą.
– Za dobrego dla ciebie.
– Nie złość się.
– Nie złoszczę się. Chcę tylko… uhm… Yuu, wszystko dobrze?
Mój przyszły mąż zerwał się nagle z miejsca, po czym pobiegł do łazienki. Wiadomo, trzeba było pozbyć się z siebie tego, czym się struło.
Po pozbyciu się tego, co leżało mu na żołądku, Yuu położył się, zwijając z powodu kaca, który zaczął go męczyć. Chcąc nie chcąc byłem dobrym człowiekiem, dlatego przyniosłem mu wodę z kuchni. Wypił trochę i położył się dalej. Musiał jakoś zapanować nad zawrotami głowy, które utrudniały mu sen. Cóż, jak widać nie tylko mi osłabła głowa do picia.
Rano Yuu nawet nie zszedł na śniadanie, chociaż już nie spał z powodu kaca, który bardzo mu to utrudniał. Przewalał się na łóżku, nie mogąc znaleźć wygodnej pozycji i burczał, że wszystko go bolało, pomimo leków przeciwbólowych i jakiegoś niezwykłego napoju na katzenjammer. Jego mama stwierdziła, że jeśli będzie chciał, to coś zje, ale i tak wziąłem dla niego trochę tamagoyaki i kiełbasek oraz ryż z warzywami.
– Więcej nie piję – jęknął, gdy postawiłem przy łóżku śniadanie dla niego.
– Jasne – zaśmiałem się, odgarniając mu włosy z czoła. Skrzywił się lekko. – Cholera jasna, no zaraz je obetnę.
– Chociaż dzisiaj zostawiłbyś moje włosy w spokoju.
– To kudły.
– Odczep się – przewrócił się na drugi bok.
– Mhm – ruszyłem do wyjścia z pokoju.
– Taka – rzucił szybko, gdy już miałem zamknąć za sobą drzwi.
– Tak? – odwróciłem się do niego.
– Dziękuję – naciągnął kołdrę po sam nos. – Jesteś najlepszy.
– I tak ci obetnę włosy.
– Cholera.

Co należało mieć na uwadze, z każdym dniem rosła we mnie swego rodzaju seksualna frustracja. Zauważyłem to dokładnie na drugi dzień spędzania czasu u mamy Yuu. Byłem dość nerwowy w stosunku do mojego partnera i mimowolnie robiłem jakieś gesty o seksualnym zabarwieniu. Chcieliśmy to już nawet zrobić, ale było nam dość nieswojo z tą myślą. Nigdy nie uprawialiśmy seksu u pani Shiroyamy, więc można było rzec, iż dom był dziewiczy w tej kwestii. Aż zaczynałem robić się zły, że remont w naszym mieszkaniu nie był jeszcze skończony.
Jednakże, w sobotnie popołudnie została nam przedstawiona oferta nie do odrzucenia. Tata Yuu zadzwonił do niego z pytaniem czy może nie przewiezie części materiałów do remontu do ich starego domu. Mój narzeczony przystał na tę propozycję, a mama Yuu po usłyszeniu tego spytała czy może przy okazji nie zaczęlibyśmy już odmalowywania salonu. Na to również się zgodziliśmy, bo czemu nie. I tak nie mieliśmy co robić, bo do remontu naszego własnego mieszkania nie byliśmy nawet dopuszczeni. Tym sposobem następnego dnia byliśmy już w Mie. Najpierw powyciągaliśmy wszystkie materiały z samochodu i zanieśliśmy je do domu, a później zrobiliśmy zakupy spożywcze. Stary dom państwa Shiroyama od kilku lat stał zupełnie nietknięty. Czasami ktoś tu przyjeżdżał na grób dziadków albo mama Yuu od czasu do czasu przyjeżdżała tu, gdy chciała odpocząć od wielkiego Tokio. Pomijając te kilka razy w roku, gdy ktoś tu wpadał, by na kilka dni włączyć ogrzewanie w czasie silniejszych mrozów, dom stał pusty.
Wczesnym wieczorem usiedliśmy z Yuu na schodach werandy wychodzącej na ogród i popijaliśmy lemoniadę. Mój partner zapalił papierosa i co jakiś czas strzepywał popiół do bardzo starej, metalowej popielniczki, na której miejscami osiadła rdza. Słońce jeszcze dość wysoko stało na horyzoncie. Jego promienie przebijały się przez korony drzew, które rzucały przyjemny cień na podwórze. Z jakiegoś powodu czułem się, jakbym dryfował na łódce.
– Ale dziwnie – powiedział nagle Yuu. Zgasił papierosa w popielniczce, po czym wziął głęboki wdech.
– Dlaczego?
– Siedzę z tobą w moim rodzinnym domu.
– To takie dziwne?
– Nie sądziłem, że kiedyś kogoś tu przywiozę. No wiesz, partnerkę, partnera – zaśmiał się, kręcąc głową. – Sam nie wiem, to chyba nostalgia. Dawno mnie tu nie było.
– A teraz twoi rodzice chcąc go sprzedać.
– Mama się uparła, bo dom niszczeje i nikt tu już w zasadzie nie mieszka. Ale w środku wciąż są nasze rzeczy, więc trzeba będzie najpierw to wszystko spakować, wynieść meble. Tata nie chciał go sprzedawać, bo uparł się, że któreś z mojego rodzeństwa albo ja, będzie tu mieszkać. Ale żadne z nas nie ma zamiaru się tu przeprowadzać. Dlatego go jednak sprzedadzą.
– Wiesz, twoi rodzice, nawet po rozwodzie, wydają się być całkiem zgodni.
– Czasami tak, a czasami jeszcze potrafią drzeć koty. Tak ogólnie, to ze sobą nie rozmawiają, tylko teraz mama to zaproponowała, bo w zasadzie nie zrobili podziału majątku i dom wciąż jest częścią wspólną, więc oboje są właścicielami i razem musieli podjąć decyzję o sprzedaży.
– To zabrzmiało prawniczo.
– Mama mi to tłumaczyła. Ekonomiczka-prawniczka.
– Wszystko jasne – zaśmiałem się.
To wszystko musiało przywoływać całą masę wspomnień. Yuu kiedyś wspominał mi, że jego mama zawsze robiła słodką lemoniadę i przesadnie ją słodziła, dlatego rozcieńczał ją wodą z kranu. A teraz pił ze mną lemoniadę, która nie była w ogóle słodka. Z jakiegoś powodu ścisnęło mnie w środku na myśl, że jego rodzice sprzedają ten dom. Miejsce, w którym oboje założyli rodzinę, gdzie wychowywały się ich dzieci. Yuu tutaj dorastał, biegał po tym podwórku, siedział na tej werandzie i pił lemoniadę ze swoim rodzeństwem i rodzicami. Te myśli tak bardzo mnie przytłoczyły, że aż oparłem się głową o jego ramię. Zerknął tylko na mnie z lekkim uśmiechem, ale wiedziałem, co teraz czuł.
– Przykro mi – powiedziałem, splatając swoją dłoń z jego.
– A nie powinno.
W tym samym momencie doszedł do nas dzwonek do drzwi. Wyprostowaliśmy się. Yuu poszedł zobaczyć, kto przyszedł, obchodząc dookoła dom. Po kilku chwilach wrócił z sąsiadką. Kobieta zobaczyła samochód przed domem i koniecznie musiała przyjść się przywitać. Wzięła ze sobą trochę warzyw z własnego podwórka, które nam wręczyła. Yuu zaproponował jej coś do picia i ciastka, na co chętnie przystała. Usiedliśmy we trójkę w pokoju dziennym.
– To rodzice jednak postanowili sprzedać dom? – powiedziała z przesadnym zaskoczeniem. Pokręciła głową, jakby ta myśl nie mieściła jej się w głowie. – A to ci nowina.
– To jednak obciążenie, a i tak nikt tu w sumie nie mieszka – odparł Yuu.
– No tak, tak – zaplotła dłonie wokół szklanki z lemoniadą. – To spory dom, a trzeba zapłacić podatek od nieruchomości, ogrzać zimą, żeby się nie rozpadł i nie rzuciła się pleśń. To zrozumiałe. Wcale się nie dziwę, że rodzice tak zdecydowali. Ale wciąż trudno mi w to uwierzyć.
– W co takiego? – mój partner zmarszczył lekko brwi.
– Jakoś… Pamiętam, jak byłeś mały i biegałeś z bratem i siostrą po podwórku. A jak wam piłka do mnie wpadła, to sam się zakradałeś, żeby ją wyciągnąć.
– Och, widziała pani!
– Pewnie, że widziałam! – roześmiała się. – Ile mogłeś mieć lat? Trzy, cztery? Wszędzie cię było pełno i twoja mama tyle razy mi mówiła, że nie wie, co z ciebie będzie. Ale wyrosłeś na przystojnego, porządnego mężczyznę.
– Ach, dziękuję, dziękuję.
– Nie masz za co mi dziękować, tylko swojej mamie, bo widać, że to w dużej mierze jej zasługa. I zgaduję, że pewnie jeszcze jakiejś dziewczyny. Ktoś chyba o ciebie dba, prawda?
– Aha – Yuu zmieszał się, zerkając lekko w moją stronę. Bardzo nie lubiliśmy tych momentów, gdy osoba, która z nami rozmawiała, nie miała pojęcia, że byliśmy parą. Często wychodziły z tego nieporozumienia, bo nie każdemu się to podobało. A teraz zrobiło się wyjątkowo niezręcznie, gdyż była sąsiadka Yuu nie wydawała się być osobą, która jakoś mocno popierała osoby, które nie były hetero. Ale co mogliśmy poradzić na kobietę około sześćdziesiątki, której codziennym zajęciem było robienie za osiedlowy monitoring. – To nie dziewczyna.
– Sam tak o siebie zadbałeś? No wiesz, dobrze wyglądasz, schludnie. Widać, że zdrowo się odżywiasz i ćwiczysz. Pewnie masz sporo adoratorek.
Yuu otworzył usta, żeby coś powiedzieć, jednak zaraz je zamknął, po czym uśmiechnął się naprawdę niezręcznie. Miałem wielką ochotę powiedzieć tej kobiecie, że to mi powinna dziękować, że tak pilnuję, by porządnie się ubierał i odżywiał, ale powstrzymałem się. Nie chciałem robić jakichś scen albo wywoływać dramatów i plotek, w których całe miasto huczałoby, że najmłodszy Shiroyama jest jakimś dewiantem i zadaje się z pedałami. Na szczęście, udało mi się być cicho.
– A wiesz, mam wnuczkę mniej więcej w twoim wieku. Skończyła właśnie szkołę średnią i wybiera się na studia do Tokio. Może chcielibyście się spotkać? Mogę dać ci jej numer, jeśli chcesz, na pewno się ucieszy. Ach, możliwe, że ją pamiętasz, taka mała, przyjeżdżała zawsze z rodzicami na święta. Kilka razy bawiliście się razem.
– Chyba pamiętam. Ale wie pani, w zasadzie, to z kimś się spotykam i… myślę, że zapowiada się naprawdę poważnie.
– Och, przepraszam, tak tylko pomyślałam, że może chciałbyś się spotkać ze starą koleżanką.
– Rozumiem.
Wcale tak nie pomyślałaś – fuknąłem w myślach, mało nie rzucając piorunami z oczu w jej stronę. Musiałem się uspokoić, ale nic nie mogłem poradzić na to, że tego typu sytuacje zawsze mnie wytrącały z równowagi.
– A jak cena na dom? Rodzice już określili coś konkretnego?
– Robimy jeszcze remont i mama chce wynająć biegłego, żeby zrobił dokładną wycenę. Ale sama też już myślała nad ceną. To jednak nic oficjalnego.
– Aha, aha.
Tym sposobem następnego dnia całe sąsiedztwo, jak nie miasto, huczało o tym, że Shiroyama sprzedają dom po jakiejś niebotycznej cenie, a najmłodszy z rodziny przyjechał w towarzystwie kumpla, który ma mu pomóc w remoncie. Kilka osób zatrzymało nas i zagadywało w sklepie, na parkingu, przed domem Yuu. Shiro powiedział, że to są właśnie uroki mieszkania w małych miastach, do czego ja nie byłem zupełnie przyzwyczajony. Ktoś, kto mieszkał milion ulic dalej wiedział, że Yuu przyjechał i towarzyszyłem mu ja. Byłem tym przerażony do tego stopnia, że obawiałem się chociażby nazwać Yuu jakoś pieszczotliwie w domu, by nikt przypadkiem tego nie usłyszał.
Jednak drugi dzień zleciał nam dość szybko. Wynieśliśmy sporo rzeczy z salonu, większe meble, podłogę, parapety i okna zabezpieczyliśmy, wyjęliśmy gniazdka i włączniki światła, no i w końcu mogliśmy pomalować sufit i ściany. Musiałem przyznać, że robiłem to pierwszy raz, dlatego Yuu instruował mnie we wszystkim, ale gdy skończyliśmy nakładać pierwszą warstwę farby, to poczułem satysfakcję.
I tak większość dnia spędziliśmy na pracy, w międzyczasie coś jedliśmy albo robiliśmy krótkie przerwy. Ostatecznie skończyliśmy około dziesiątej wieczorem. Oboje stwierdziliśmy zgodnie, że potrzebujemy kąpieli i tym sposobem wylądowaliśmy oboje w wannie pełnej piany. Leżeliśmy naprzeciw siebie, moje nogi przeplatały się z nogami Yuu. Byliśmy naprawdę zmęczeni i prawie w ogóle nie rozmawialiśmy ze sobą. Mój partner zapalił papierosa, opierając się tyłem głowy o brzeg wanny.
– Pamiętam, jak w gimnazjum kąpałem się i też paliłem. Otwierałem okno na oścież, żeby mama nie narzekała na dym.
– Wiedziała, że palisz?
– Chyba całe miasto wiedziało. Nie lubiła tego i denerwowała się na mnie, ale ostatecznie mi tego nigdy nie zabroniła. Szkoda, że tego nie zrobiła.
– To źle, że miała do tego luźne podejście? Pewnie stwierdziła, że skoro palisz, to twoja sprawa.
– Na pewno – westchnął. – Może, gdyby wtedy się na mnie o to wściekała i wariowałaby, jak każda matka powinna robić, to teraz nie leżałbym z tobą w wannie i nie paliłbym.
– Nie zrzucaj na nią winy.
– Nie robię tego – zaciągnął się porządnie, po czym z wielką przyjemnością wypuścił dym ustami. – Jest najlepszą mamą, jaką mógłbym sobie wymarzyć, naprawdę. Denerwowała się na mnie i wymyślała jakieś dziwne kary, których i tak nie przestrzegałem. Robiłem różne głupoty, sprawiałem jej zawód, ale ona zawsze była gotowa stanąć po mojej stronie. Nawet teraz, gdy się z nią kłócę o różne rzeczy, to wciąż wiem, że jest to ta sama kobieta, która mogłaby skopać dupę każdemu gangsterowi, gdyby chociaż spróbował skrzywdzić jej dzieci. Mówię między innymi o tobie.
– O rany. Ale przecież nie jestem jej dzieckiem.
– Jesteś – pokręcił głową. – Nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocha.
– Aż tak?
– Kotku – schylił się po popielniczkę stojącą na podłodze, zgasił w niej papierosa – Yuri była jej najlepszą przyjaciółką, siostrą. Nie mogłaby nie kochać jej syna.
– Który wygląda tak jak ona? – westchnąłem.
– Teraz dopowiadasz. Chodzi o to, że czuje się za ciebie po części odpowiedzialna. To, jak zawsze dba, żebyś coś zjadł, ciągle pyta, jak ci idą studia, czy wszystko w porządku. I to ona najbardziej panikuje, gdy czasami wspomnę jej, że nie najlepiej się czujesz. Pamięta cię, gdy byłeś małym chłopcem i nieraz opowiada, jaki byłeś wtedy słodki.
– Ojeju – westchnąłem – to takie miłe z jej strony.
– Prawda? – zaśmiał się. – Swoją drogą, co byś powiedział na to, żebyśmy poszli się już położyć? Jutro czeka nas ciężki dzień, musimy powynosić wszystkie rzeczy z kuchni i zdemontować szafki. W piątek przywożą nową meble.
– Jasne. Wiesz co, szkoda, że nie pozwolili nam dokończyć remontu w naszym domu. Zrobilibyśmy wszystko po swojemu, a tak, to nawet nie wiemy, czego oczekiwać.
– Chyba nic na to już nie poradzimy. Ale wiesz, będziemy mieć nowy prysznic z większą deszczownicą. Przynajmniej tyle się dowiedziałem.
– Zawsze coś!
Opłukaliśmy się z piany i poszliśmy do sypialni. Byłem więcej niż pewny, dokąd to zmierzało i nie miałem w ogóle nic przeciwko temu. W końcu po takim czasie mogliśmy się popieścić i poszliśmy na całość. Pół nocy spędziliśmy na porządnym, namiętnym seksie. Bo gdy już zaczęliśmy, to nie mogliśmy przestać, tym bardziej, że cały dom był dla nas i nikt nas nie słyszał. Zrobiliśmy to kilka raz, miałem parę cudownych orgazmów, tak samo mój partner, który tej nocy był niczym gorąca machina stworzona do sprawiania przyjemności.
Rano obudziłem się, gdy było już całkiem jasno. Chciałem wtulić się w Yuu, ale odkryłem, że leżałem do niego tyłem, dlatego odwróciłem się ku niemu, wyciągając nieco rękę, by go objąć. Jednak mojego partnera nie było obok. Przesunąłem ręką po prześcieradle, uchylając powieki. Pusto, nie było go na jego miejscu. Nieco niezadowolony z tego powodu załatwiłem potrzebę w łazience, po czym ubrałem się w koronkową bieliznę i koszulkę mojego partnera. Zszedłem na parter, szukając go w każdym możliwym pomieszczeniu, a ostatecznie znalazłem go na podwórku. Stanąłem w progu drzwi tarasowych, patrząc, jak mój narzeczony rozmawiał z kimś żywo, chodząc w kółko po podwórku skąpanym w intensywnym, porannym słońcu. Oparłem się lekko o framugę, czekając, aż skończy rozmawiać. Gdy to się stało, spojrzał na mnie, po czym szybko podszedł, biorąc mnie w ramiona.
– Och, dzień dobry, misiu.
– Dzień dobry kotku – westchnął, podnosząc mnie z miejsca. Zaśmiałem się, gdy zaczęliśmy się całować na przywitanie. Chyba właśnie tego potrzebowałem – by ktoś chwycił mnie w ramiona, wycałował, powiedział, że mnie kocha i porządnie zerżnął. Niekoniecznie w takiej kolejności. – Głodny?
– Jak wilk.
– Zrobiłem śniadanie.
Zaniósł mnie do kuchni, której mieliśmy się dzisiaj pozbyć i usadził na pustym stole. Całowaliśmy się jeszcze przez dłuższy czas i musiałem to przyznać, że nie mogliśmy przestać. Yuu w pewnym momencie zsunął się nieco w dół, całując moją już i tak naznaczoną malinkami szyję. Odchyliłem głowę, wzdychając, a on jeszcze bardziej zaczął mnie nakręcać, wsuwając rękę pod koszulkę, która przykrywała moje udo. Dotknął mojej bielizny, śmiejąc się przy tym gardłowo. Aż poczułem to na swojej skórze i przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
– Koronka? – podciągnął koszulkę, podziwiając moje bokserki.
– Nie podoba ci się? – oplotłem go nogami w pasie, przyciągając mocniej do siebie.
– Podoba – odparł. – Na tobie wygląda pięknie, ale jeszcze lepiej wyglądałyby na podłodze.
– Myślisz? Sprawdźmy czy tak na pewno będzie.
– Podoba mi się, dokąd to zmierza  znów się zaśmiał. Położył mi dłoń na policzku, po czym znów zaczęliśmy się całować. Objąłem go za szyję, ściągając nas oboje do pozycji półleżącej. Nie mogłem dłużej czekać i nic też nie mogło nas powstrzymać od zrobienia tego na stole w kuchni w starym domu rodziców mojego narzeczonego.
Po wszystkim myślałem, że chyba już nigdy więcej nie usiądę. Mój partner zaniósł mnie do łóżka, a następnie przyniósł mi śniadanie oraz kawę. To było przekochane z jego strony, że tak o mnie dbał. Zjedliśmy razem, półleżąc w łóżku i rozmawiając. Już dawno nie czułem się tak zrelaksowany i szczęśliwy, jak wtedy. Opierałem się lekko o tors swojego partnera, a on obejmował mnie w pasie, całując co jakiś czas we włosy. Mógłbym tak utonąć w jego ramionach.
– Misiu – zacząłem, odkładając kubek po kawie na tacę – a z kim wcześniej rozmawiałeś?
– Hm? Z mamą. Powiedziała, że jutro przyjeżdża. I jest coś, co może sprawić, że to nie będzie przyjemne.
– Co takiego? – odwróciłem głowę nieco ku niemu.
– Mój tata – westchnął. – Też chce jutro przyjechać. Poza tym, ma dowieźć kilka rzeczy. No i mają się też spotkać z prawnikiem i agentem nieruchomości.
– Same poważne sprawy.
– Dokładnie. Mam spore obawy co do tego, bo ostatni raz, gdy byli razem w jednym miejscu, to mało się nie pozabijali.
– No co ty?
– Nie mówiłem ci?
– Nie.
– To było na baby showerze Kin, gdy miała urodzić Kohaku.
– Nie wiedziałem, że Kin robiła baby shower – nie kryłem zaskoczenia.
– Bo nas nie zaprosiła – zaśmiał się. – A ja się tam znalazłem przypadkowo, bo miałem pewną sprawę do Mahiro. To był pierwszy i ostatni baby shower w tej rodzinie. Tata przyszedł z jakąś kobietą, mama z facetem, z którym się wtedy widywała. Zaczęli się kłócić, a ja wszedłem w niefortunnym momencie, w którym tata oblał mamę drinkiem, a ona próbowała dać mu w twarz. Wyszedłem szybciej niż wszedłem. Później Mahiro mi powiedział, że to był ten cały baby shower. Podobno ojciec skończył z rozerwaną koszulą.
– Sądzisz, że twoi rodzice pokłócą się i tym razem?
– Na pewno! Nie byliby sobą.
– No tak – zaśmiałem się.
Ale i mogło być gorzej. Następnego dnia rodzice Yuu, chociaż przyjechali osobno, to zjawili się niemalże jednocześnie. Mama Yuu, gdy tylko nas zobaczyła, to stwierdziła ze śmiechem, że musieliśmy dobrze wykorzystać w całości wolny dom. No cóż, tych malinek nijak nie dało się ukryć. Zwykle miałem kilka drobnych śladów na szyi, podobnie mój partner, jednak tym razem obaj wyglądaliśmy, jakbyśmy mieli spore siniaki. O ile ciocia Akiko podchodziła do tego z dystansem i zrozumieniem, tak wujek Ishida był w pewnym stopniu zniesmaczony publiczną manifestacją gejowskiego seksu. Najpierw, gdy zobaczył Yuu, to spytał, co mu się stało w szyję. Mój narzeczony tylko uśmiechnął się niezręcznie, mówiąc, że nic takiego. Mama Yuu zaraz wyśmiała swojego byłego męża, że zadaje takie głupie pytania. Chwilę później zobaczył mnie i o nic więcej nie pytał. Nic nie mogliśmy poradzić z Yuu, że spędziliśmy trochę czasu na pieszczotach, a nasze szyje wręcz krzyczały, że było przy tym cudownie.
Rodzice Yuu pozałatwiali co ważniejsze sprawy. Jeszcze tego samego dnia przyjechali Mahiro i Kage, by pomóc przy wynoszeniu rzeczy i mebli.
– O rany, mamo! – krzyknęła Kage. Siedziałem z Yuu w jego pokoju, pomagając mu pakować jego stare rzeczy. Wbrew pozorom było tego dość sporo, co nawet jego zdziwiło. – Znalazłam!
– Mama wyszła! – odkrzyknął jej Mahiro ze swojego pokoju. – A co znalazłaś?
– Właśnie?! – Yuu również się zainteresował.
– Znalazłam stary album!
Yuu poderwał się na nogi, zrobiłem to samo. Wraz ze swoim narzeczonym oraz Mahiro poszliśmy do pokoju Kage, u której znajdował się wspomniany album. Kobieta siedziała na podłodze niczym nastolatka i przeglądała stare zdjęcia.
– Dlaczego to jest akurat u ciebie?
– Musiałam go tu schować, gdy rodzice się rozchodzili, bo mama powiedziała, że spali wszystkie zdjęcia z tatą.
– Nie mów jej, że go znalazłaś, bo to zrobi – Yuu usiadł obok niej. Uczyniłem to samo, również chcąc pooglądać stare zdjęcia, chociaż nie byłem pewny czy powinienem. W końcu, jakby nie patrzeć, to było archiwum prywatne.
– Cud, że ona sama go tutaj nie znalazła. Mnie zawsze przeszukiwała rzeczy – prychnął Mahiro.
– Bo byłeś leserem w szkole i chowałeś pracę domową. Dlatego to robiła – Kage spojrzała z lekką nutą pogardy na swojego młodszego brata.
– Ale wyrosłem na ludzi!
– Dzięki niej. A ojciec gdzie jest?
– Też wyszedł. Nie poszli na spotkanie z prawnikiem? – Mahiro wcisnął się jakoś w nasz ciasny krąg na podłodze.
– Nie – Yuu pokręcił głową – kafelki wybierają do łazienki.
– Świetnie, matka ojcu poderżnie gardło tymi cholernymi kafelkami. Kto ich razem wypuścił?! – w głosie Mahiro dało wyczuć się czystą obawę.
– Nic im nie będzie, są dorośli. A, zobaczcie tutaj! Mahrio, to ty na kucyku! – Kage pokazała na zdjęcie małego chłopca w kowbojskim kapeluszu, który siedział na łaciatym kucyku. – Ale przystojniak!
– No co, laski wtedy leciały na kowbojskie kapelusze.
– Swoją żonę też na to wyrwałeś? – rzucił Yuu.
– Hej!
Roześmialiśmy się wszyscy. Kage przerzucała strony w albumie, a całe rodzeństwo żywo gestykulowało i rozprawiało nad każdym zdjęciem. Wspominali krewnych bliższych i dalszych, tych, którzy już nie żyli oraz tych, którzy wciąż gdzieś byli na tym świecie. Czasami zastanawiali się, kto był na zdjęciach, po czym zgodnie twierdzili, że będą musieli pokazać je rodzicom, żeby to oni zidentyfikowali daną osobę. W pewnym momencie, gdy tak siedziałem z nimi, przestałem czuć, że jestem w pokoju z trójką dorosłych, starszych od siebie osób. Przez moment wydawało mi się, że otacza mnie trójka dzieci z analogowych i polaroidowych zdjęć. Coś ścisnęło mnie za serce, gdy pomyślałem, że sporo wspomnień i historii, o których właśnie rozprawiali, miało związek z tym domem. Ale tknęło mnie coś jeszcze. Myśl, że ja z moim rodzeństwem nigdy nie byłem i nie będę tak zgrany. Dotarło to do mnie właśnie wtedy. Jiro był ode mnie osiem lat starszy, prawie w ogóle się mną nie interesował, rozmawialiśmy ze sobą raz na kilka miesięcy, a Sora… Cóż mogłem powiedzieć o Sorze. Była ode mnie osiemnaście lat młodsza, w dodatku była ze mną w zerowym stopniu spokrewniona.
Później Kage pomogła mi ostrzyc Yuu. Mahiro znalazł jakąś starą maszynkę, która jakimś cudem jeszcze działała. Wszyscy zgodnie – oprócz Yuu, rzecz jasna – stwierdzili, że potrzebne mu było obcięcie tych włosów. Choć z początku żarliwie protestował, używając argumentów głoszących, że nie będę miał za co go szarpać, na ucho dodając mi – podczas seksu. Oczywiście, że istniały inne członki, za które mogłem go szarpać, więc w niczym nie widziałem problemu.
– Nie zróbcie ze mnie Van Gogha – mówił zlęknionym głosem, gdy to siedział na przedpotopowym taboreciku z metalowymi nogami, a Kage z wielką pasją, jaką mogła mieć tylko starsza siostra z niespełnionymi marzeniami o karierze fryzjerki, przesuwała mu maszynką po włosach, co jakiś czas strzepując na podłogę kępki czarnych włosów. Stałem obok, kontrolując czy aby na pewno wszystko było równo.
– Jak nie zamkniesz jadaczki, to skończysz bez ani jednego ucha – odparła Kage zirytowana ciągłymi lamentami swojego brata.
– Błagam, to ja z nim będę później żyć – jęknąłem.
– Czyżby przeszkadzał ci aspekt wizualny? – prychnął Yuu.
– Nie tyle wizualny, co praktyczny, bo ciężko by się z tobą rozmawiało.
– Dostaniesz zasiłek i po problemie. Żartuję! Postaram się go jakoś ładne ostrzyc.
– No normalnie czuję się, jakby cofnął się w czasie o jakieś piętnaście lat – westchnął Shiro.
– Też cię strzygłam, no nie? I po co był komu fryzjer? To były czasy!
– Dlatego byłem singlem. Teraz rozumiem.
– Ach, cicho już siedź.
Kilka chwil później przyszedł do nas wujek Ishida. Mężczyzna stanął w progu łazienki, patrząc, jak dwójka jego dzieci robi użytek z prehistorycznej, elektrycznej maszynki do włosów. Pokiwał głową, widząc, jak jego najmłodszy syn z zarośniętego menela zmienia się w zwykłego człowieka.
– Jeszcze z tyłu trochę – oznajmił.
– No, zaraz poprawię.
– O rany, Yuu, jak ci dobrze w tej fryzurze – nagle ciocia Akiko wcisnęła się jakoś do łazienki. – Wyglądasz o pięć lat młodziej!
– Kage, możesz go już zawsze strzyc – powiedziałem do swojej przyszłej szwagierki.
Następnego dnia rano czekało na nas wspólne śniadanie przy stole ogrodowym. Zjedliśmy je wspólnie z Yuu, ciocią Akiko oraz Mahiro i Kage. Później dołączył do nas wujek Ishida, który noc spędził w hotelu. Musiałem przyznać, że już dawno się tak nie uśmiałem, jak z nimi. Nawet atmosfera nie była aż tak napięta, gdy Akiko i Ishida przebywali blisko siebie. Pomimo tak przyjemnego poranka, oznajmiłem Yuu, że wyjadę do Tokio. Mój partner spojrzał się na mnie nieco zdziwiony tak nagłą decyzją.
– Możemy wrócić jutro razem, jeśli chcesz – powiedział, podsuwając mi karton do zaklejenia. – Obiecałem, że jeszcze dzisiaj pomogę.
– Wiem – odgryzłem kawałek taśmy zębami, po czym przygładziłem go na kartonie. – Po prostu… Chciałbym zobaczyć się z Jiro. Nie rozmawiałem z nim od prawie dwóch miesięcy. Satoru mówił, że kupili z Yasumi nowe mieszkanie. Poza tym, jakim złym wujkiem jestem, że nie widuję się ze swoją bratanicą.
Shiroyama popatrzył na mnie nieco rozczulonym wzrokiem, po czym pogłaskał mnie po włosach. Uśmiechnąłem się do niego, wiedząc, że dokładnie rozumiał, dlaczego chciałem stąd wyjechać. Tym sposobem jeszcze tego samego dnia przyjechałem pociągiem do Tokio. Nim pojechałem, mama Yuu szepnęła mi na ucho, że mogę już zajrzeć do naszego mieszkania, dlatego ze stacji skierowałem się prosto do niego. Myślałem, że się rozpłaczę ze wzruszenia, gdy zobaczyłem, jak pięknie całe miejsce zostało odnowione. Przeszedłem po wszystkich pomieszczeniach – ściany odmalowane w jasnych kolorach, nowe meble i sprzęty. Sam bym chyba tego wszystkiego lepiej nie zaplanował. Poza tym, moją uwagę przykuła kolekcja zdjęć, która wisiała na korytarzu. Szczególnie ruszyła mnie jednak fotografia, która przedstawiała moją mamę, mnie i Jiro. Yuri siedziała na ławce w ogrodzie, a my z bratem przed nią na ziemi. Nie pamiętałem nawet, kiedy to zdjęcie zostało zrobione. Musiało ono pochodzić z kolekcji zdjęć cioci Aki. Były też zdjęcia Satoru i Yuri, Sory, Yuu z rodzeństwem, Jun, Noriko z Yuri oraz Chie. To było całe mnóstwo fotografii z najbliższymi osobami.
Gdy tylko udało mi się lekko otrząsnąć z szoku, jaki powstał przez tę miłą niespodziankę, zadzwoniłem do Akiko.
– Dziękuję – powiedziałem, nawet się z nią nie witając. – To naprawdę piękne. Wszystko… Aż brak mi słów.
Roześmiała się w słuchawkę.
– Nie ma za co! A widziałeś zdjęcia?
– Tak, właśnie na nie patrzę. To piękny gest.
– Zostawiłam jedno puste miejsce w środku, żebyście mogli z Yuu powiesić zdjęcie ze ślubu. Wybierzecie takie, jakie będzie wam się najbardziej podobać.
– W zasadzie… Chciałbym powiesić coś innego w to puste miejsce.
– Co takiego?
– Przeszkadzałoby ci, gdybyś to była ty i wujek?
Po drugiej stronie zapadła cisza. Nie trwała ona zbyt długo, jednak dała mi do zrozumienia, że ciocia w ogóle nie spodziewała się akurat takiego pytania.
– Skądże. To w zasadzie wasze mieszkanie, więc jeśli chcesz, możesz powiesić w tym miejscu cokolwiek.
– Myślę, że Yuu ucieszyłby się, gdyby to było wasze zdjęcie.
– Ach, myślę, że możesz mieć rację – odparła. W jej głosie rozbrzmiał uśmiech.
Porozmawialiśmy jeszcze kilka chwil, aż w końcu oświadczyła mi, że musi pomóc wynosić starą podłogę z salonu. Pożegnałem się z nią, a następnie zadzwoniłem do Jiro. Spytałem się czy ma czas dzisiaj i czy nie zechciałby może zjeść ze mną obiad. Odparł, że dla swojego małego braciszka zawsze ma czas.
Gdy się rozłączyłem, ponownie spojrzałem na zdjęcie z Yuri i Jiro, które zawisło na korytarzu. Uśmiechnąłem się do siebie mimowolnie, a w oczach stanęły mi łzy.


---

Mamy dziś wyjątkowy dzień pełen rocznic – siedemnaście lat the GazettE i sześć lat ybt. Zwykle robiłam pojedynczy post, by uczcić fakt istnienia bloga, jednak tym razem postanowiłam nie przychodzić do was z pustą notką.
Niezmiernie cieszę się, że wciąż są osoby, które czytają wpisy i od czasu do czasu coś skomentują. Od tych kilku lat staram się w miarę swoich możliwości dodawać rozdziały. Potrzebuję na to jednak sporej ilości czasu, którego mam coraz mniej ze względu na studia oraz inne aktywności, którymi się zajmuję poza blogiem. Dlatego chciałabym wszystkim zakomunikować, że ybt będzie powoli przechodziło na emeryturę, by w końcu spocząć gdzieś w cieniu na zasłużonym odpoczynku.
Miło jest mi również zakomunikować o tym, że poza pisaniem ybt zaczęłam sukcesywnie spełniać swoje małe cele i marzenia. Oto w ten sposób powstaje książka. Nie żartuję. Jeśli ktoś chciałby kiedyś przeczytać coś ode mnie na papierze, to będzie miał do tego okazję i to z pewnością niejednokrotnie.
I tak, wiem! Mówiłam, że nie będzie nic więcej z Yuu i Taką w roli głównej, jednak znalazłam to jakiś czas temu w jakimś zagubionym folderze z opowiadaniami. Nie mogłam się oprzeć, by nie dopisać kilku scen i nie podzielić się tym z wami. Mam nadzieję, że się podobało.
Gdziekolwiek jesteście, cokolwiek robicie, życzę wam miłego dnia lub nocy. Dziękuję za poświęcony czas oraz uwagę.

Do następnego~!

Komentarze

Popularne posty