Migdałowe serce: Afterglow
Afterglow
Zbliżał się
ostatni egzamin w tym semestrze. Sesja letnia, było gorąco, parno. Bolała mnie
głowa od ciągłej nauki i wysokiej temperatury. Siedziałem w moim pokoju,
nerwowo strzelając palcami, powtarzając materiał, jaki miał się pojawić na
egzaminie. Mało mi brakowało do tego, by wyrzucić wszystkie notatki wraz ze
sobą z okna, byle już nie musieć tego wszystkiego powtarzać.
− Okej, to
powiedz mi… hm… Jakie są sposoby leczenia wad rozszczepowych kręgosłupa –
powiedział Yuu, który leżał na futonie z moimi notatkami. Jednocześnie
wachlował się nimi i odpytywał mnie z materiału.
− No błagam cię
– jęknąłem zabierając mu notatki. Spojrzał na mnie niepocieszony, że zabrałem
mu jego wachlarz. Przekartkowałem skrypt, szukając czegoś innego. – Operacja,
rehabilitacja. Zależy też, którego odcinka kręgosłupa dotyczy rozszczepienie i
jak rozległe jest. Pytasz o same pierdoły, a omijasz te naprawdę ważne i trudne
rzeczy.
− Dla mnie to
trudne – odparł. – Bo co to w ogóle jest rozszczepowa wada kręgosłupa?
− Że masz
niedorozwinięte kręgi kręgosłupa.
− Ale mi
wytłumaczyłeś.
− No dobra, nie
marudź. To po prosu wada rozwojowa. Kręgosłup ci się rozszczepia, kiedy łuk i
trzon niektórych kręgów się nie łączą, więc zostaje wolna przestrzeń.
− Że co? –
zamrugał kilkakrotnie
− Popatrz –
odwróciłem skrypt na tylną, pustą stronę, wziąłem długopis, po czym zacząłem
rysować. – To jest prawidłowo rozwinięty kręgosłup – powiedziałem, na szybko
szkicując kręgi. Nie miałem jakiegoś wielkiego talentu artystycznego, ale
liczyła się obrazowość. Prawda? – A to jest kręgosłup, gdy dochodzi do
rozszczepienia – obok zacząłem rysować drugi kręgosłup, tym razem z wadą. – W
łukach kręgowych brakuje tylnej części, więc kręgi nie mogą się zamknąć. Im
większy rozszczep, tym gorzej. Można zapobiec temu poprzez badanie
ultrasonograficzne i operację na płodzie, chociaż nie zawsze da się zobaczyć
wadę, więc słabo. Ogólnie wynikiem tego wszystkiego może być wodogłowie lub
jakieś inne deformacje czaszki, przepuklina, bóle pleców i inne takie. Poza
tym, jest to najczęstszy powód śmierci małych dzieci. Ale to tak w skrócie.
− Masakra –
podsumował.
– Co nie?
– No. Nie
wiedziałem, że tak brzydko rysujesz.
− Mhm. Yuu,
wiesz co? Może pójdziesz na dół do cioci i pomożesz jej przy obiedzie? –
spytałem.
− To brzmiało
tak, jakbyś powiedział: zejdź na dół i zobacz czy cię tam nie ma. Ty wiesz co?
Siedzimy już nad tym od trzech godzin bez choćby małej przerwy. Może
rozprostujemy nogi albo ogólnie… oderwiemy się od tego?
− Nie mam czasu.
− Tylko na
chwilę – nalegał. Podniósł się z pozycji leżącej, po czym usiadł przede mną.
Włosy mu się delikatnie zmierzwiły od tego ciągłego leżenia.
Nim cokolwiek
powiedziałem, Shiro już mnie całował czule. Z początku nie miałem wcale ochoty
na pieszczotę, jednak po chwili zacząłem ją oddawać. Trochę gorzej było, gdy
uzmysłowiłem sobie, że Yuu wcale nie chce poprzestać wyłącznie na pocałunkach.
Napierał na moje ciało swoim, zsunął jedną rękę na moje biodro, a drugą wplątał
w moje włosy. Nim zdołałem zaprotestować, już pod nim leżałem, a on podwijał mi
koszulkę.
− Ciocia i Chie
są na dole… Przestań – nakazałem mu ostrym tonem, próbując go odepchnąć. To mi
nic nie dało, Yuu był zbyt silny. Sunął ciepłymi dłońmi po moim brzuchu torsie,
plecach. Całował mnie po szyi, mrucząc przy tym z zadowolenia niczym silnik
luksusowego samochodu. – Słyszysz? Prze… przestań!
Szarpnąłem się
mocno w momencie, gdy zaczął masować moje sutki. Jakimś sposobem udało mi się
spod niego wydostać i poprawić ubranie. I to było dosłownie na kilka sekund
przed tym, jak ciocia delikatnie zastukała w drewnianą ramę drzwi, po czym
przesunęła je, zaglądając do środka. Spojrzałem na nią szeroko otwartymi
oczyma. Miałem cichą nadzieję, że nie słyszała, jak się szarpaliśmy.
− I jak wam
idzie? Przyniosłam lemoniadę – powiedziała z uśmiechem, wchodząc do pokoju jak
gdyby nigdy nic. Postawiła drewnianą tacę z dzbankiem lemoniady oraz szklankami
obok nas.
− Dziękujemy. Całkiem
dobrze… Szło. Ehm… Ciociu, nie potrzebujesz może pomocy? Yuu się bardzo nudzi i
chętnie służy pomocną dłonią.
− Kto powiedział,
że się nudzę? – fuknął mój narzeczony.
Ciocia Noriko
roześmiała się, zakrywając usta delikatną dłonią. Pokręciła lekko głową, jakby
chciała powiedzieć, że co to jej dzieci znowu wymyślają.
− Nudzisz się? –
zwróciła się do Yuu.
− Wyjątkowo się
nudzi – odpowiedziałem za niego. Shiro spojrzał na mnie, jakby bardzo chciał mi
dać klapsa za karę.
− Zawsze możesz
pomóc mi przy obiedzie i w ogrodzie. Miałam właśnie podlewać kwiaty i brać się
za potrawkę.
− To świetny
pomysł – oznajmiłem.
− Jasne, mogę
pomóc – odparł Yuu, wiedząc, że i tak będzie musiał iść z ciocią, więc nie było
nawet co dyskutować. Wstał, poprawiając ubranie i włosy.
− Naprawdę?
Jesteś kochany, Yuu – zaszczebiotała. – Zdjąłbyś mi może garnek do potrawki z
górnej szafki w kuchni i przyniósł marchew oraz cebulę ze spiżarki?
− Pewnie.
− Dziękuję!
Zaraz do ciebie przyjdę. Muszę tylko o coś spytać Takę.
− Mhm.
Shiro wstał, po
czym wyszedł z pokoju, zasuwając za sobą drzwi. Trwaliśmy z ciocią przez kilka
sekund w ciszy, dopóki nie usłyszeliśmy, jak Shiroyama schodzi po schodach.
Ciocia zaraz usiadła obok mnie na tatami.
− Wszystko w
porządku? – spytała. – Wygoniłeś go stąd, jakby ci coś zrobił.
− Nie no, on się
naprawdę nudzi. Jego za bardzo nie obchodzą jakieś medyczne bzdury. I już mnie
zaczął denerwować.
− Nie cieszysz
się, że przyjechał?
− Cieszę się.
Jasne, że się cieszę. Po prostu nie ma tutaj nic za bardzo do roboty, więc
zaczął mi dokuczać z nudów.
− O, jakie
końskie zaloty – zaśmiała się.
− Dokładnie –
zawtórowałem jej.
Yuu zrobił mi
wielką niespodziankę przyjeżdżając do Matsue. Wiedział, że mam już ostatni
egzamin, więc ustawił sobie urlop i wziął jeszcze dodatkowe wolne w pracy, w
konsekwencji czego miał pełne trzy tygodnie wolnego. Trzy tygodnie! To było jak
sen, mogliśmy spędzić ze sobą tyle czasu. Nie powiedział mi, że przyjedzie, dał
jedynie znać Noriko, że wpadnie na dwa dni, po czym mnie porywa stąd na
wakacje. Przyjechał powszedniego dnia wieczorem i to, w jaką euforię wpadłem,
gdy tylko go zobaczyłem, przekraczało wszelkie granice zdrowego rozsądku. Nie
mogłem zasnąć z całego tego szczęścia. Mówiłem już na wpół śpiącemu Yuu, jaką
przyjemność mi sprawił, dotykałem jego twarzy, głaskałem go po policzkach,
jakby nie wierząc, że to był naprawdę on. A Shiro? On już jedną nogą był w krainie
snów. Wybudzał się jeszcze tylko na moment, by odpowiedzieć mi na pytanie,
chociaż nie byłem do końca pewny czy w ogóle mnie rozumiał. W końcu
postanowiłem dać mu spokój, gdyż miał za sobą prawie cały dzień jazdy i był
zmęczony. Głaskałem go delikatnie po włosach, za uchem. Yuu aż wyciągał się
przez sen niczym leniwy kocur i wtulał się we mnie. No co ja mogłem poradzić na
to, że Shiroyama był moim ukochanym milusińskim?
– Skoro
twierdzisz, że nic się nie stało – powiedziała, posyłając mi przy tym subtelny
uśmiech.
– Wszystko w
porządku – odparłem. – Nie musi się ciocia denerwować.
Noriko wyszła za
moment z pokoju, zostawiając mnie samego. Odetchnąłem. Nareszcie mogłem się
jeszcze pouczyć na jutrzejszy egzamin. A nauka szła mi dość opornie. Nie wiem,
może to dlatego, że myślałem już tylko o tym, że będę z Yuu przez tyle czasu
sam, że spędzimy we dwoje wakacje, że wyjedziemy gdzieś. Od środka rozrywała
mnie ogromna ekscytacja, bo ile można było żyć oddzielnie? Nie widzieliśmy się
z Yuu przez ostatnie dwa tygodnie, ja nie mogłem przyjechać do niego z powodu
sesji, on nie mógł przyjechać do mnie przez pracę i apodyktycznego szefa, który
nakładał na niego tyle obowiązków, że czasami, gdy rozmawialiśmy w weekendy na
skype, to było mi go szkoda, że w swoje dni wolne musiał i tak siedzieć nad
rzeczami do pracy. Musiałem też przyznać, że okropnie dłużył mi się czas bez
mojego chłopaka, w dodatku czułem się gorzej, gdy nie było go obok. Źle spałem,
nic mi się nie chciało, nie potrafiłem zmotywować się do zrobienia czegokolwiek.
Zdaje się, że z nim było podobnie, jednak nie mówił mi nigdy o tym. Brakowało
mi wszystkiego, gdy musieliśmy spędzać czas osobno – jego dotyku, zapachu,
uśmiechu, głosu. Po prostu wszystkiego! To było okropne.
Po następnych
dwóch godzinach w końcu postanowiłem zrobić przerwę. Głowa już zaczynała mnie
boleć, oczy mnie szczypały, jakbym przepłakał pół dnia. Wyciągnąłem się,
rozprostowując kości, coś strzeliło mi w karku i krzyżu. Jęknąłem. Bosko, już
miałem szkielet jak pięćdziesięciolatek. Zszedłem po cichu schodami w dół, a
następnie dyskretnie zajrzałem do kuchni. Yuu i Chie kłócili się o coś przy
stole, a ciocia Noriko jedynie podśmiechiwała się z nich pod nosem, stojąc przy
kuchence. Wszedłem do pomieszczenia, ciocia od razu na mnie spojrzała.
– Już myślałam,
że cię te książki wessały – zaśmiała się cioteczka na mój widok.
– Na szczęście
nie – roześmiałem się.
– Taka – Yuu
poderwał się z miejsca na mój widok, mało nie wywracając krzesła, które
nieprzyjemnie szurnęło o podłogę. Ciocia, kuzynka i ja spojrzeliśmy na mojego
chłopaka z zaskoczeniem.
– Słucham cię.
– Uhm… Nie…
nieważne – wymamrotał, po czym usiadł z powrotem.
Ciocia Noriko
posłała mi pytające spojrzenie, wzruszyłem jedynie ramionami. Kilka minut
później usiedliśmy do obiadu. Po posiłku udaliśmy się z Yuu na krótki spacer po
ogrodzie. Trzymaliśmy się za ręce i chodziliśmy między krzewami, niewielkimi
drzewkami oraz kwiatami, aż minęliśmy altanę, a następnie wyszliśmy na sporą
łąkę za posesją. Czułem, jak nasze dłonie pocą się w uścisku, jednak żaden z
nas nie miał ochoty puścić drugiego. Usiedliśmy w nieskoszonej trawie – Yuu po
turecku, a ja jemu na nogach, obejmując go za szyję. Słońce grzało jak szalone,
mrużyłem oczy, patrząc na swojego przyszłego męża, tak samo on robił. Dookoła
nie było jednak nikogo, widok z okien domu już nie obejmował tego miejsca, w
pobliżu też nie było żadnych zabudowań. Łąka rozciągała się przez kilkanaście
kilometrów i z dwóch stron kończyła się lasem. Wokół, oprócz nas, nie było
żadnej żywej duszy. Co najwyżej żaby w trawie i próbujące je złapać bociany,
które klekotały w oddali, chodząc na tych swoich długich niczym szczudła i
czerwonych nogach. Trwaliśmy tak z Yuu przez kilka minut, rozmawiając o pewnych
sprawach, mając na uwadze to, że nikt nas nie podsłuchiwał. To znaczy, nie to,
że ktoś celowo słuchał naszych rozmów, gdy byliśmy w domu, skądże. Po prostu
ściany były cienkie, w zasadzie prawie w ogóle ich nie było, więc z łatwością
dało się wyłapać każdy szczegół rozmowy. Poza tym, potrzebowaliśmy takiej intymnej
chwili dla siebie, a z Chie, mającą pokój naprzeciw mojego oraz troskliwą
cioteczką, było to niemal niemożliwe.
– Co takiego
chciałeś mi powiedzieć przed obiadem? – spytałem, wplątując palce w jego włosy
i całując go po głowie. Ostatnio zmienił szampon i teraz wąchałem go, próbując
się przyzwyczaić do nowego zapachu. A pachniało naprawdę ładnie. To był męski
szampon do włosów, ale nie był w ogóle ostry w zapachu, jak niektóre potrafiły
być.
– W zasadzie to
nic konkretnego – odparł. Trzymał rękę na moim pasie, obejmując mnie. Co jakiś
czas całował mnie w szyję. Jego wargi delikatnie łaskotały, na co chichotałem
za każdym razem, gdy muskał nimi moją skórę. Musiałem jednak przyznać, że nie
były w najlepszej kondycji, dlatego kazałem mu pić więcej wody i używać balsamu
do ust. Nie zmieniało to jednak faktu, że dotyk ukochanego wpędzał mnie w dziką
euforię, jakby te motylki w brzuchu unosiły mnie wprost do nieba. – Chciałem ci
powiedzieć, że dobrze, że przyszedłeś. Ale jakoś tak zatkało mnie, gdy cię
zobaczyłem.
– Zatkało cię?
– Nie sądziłem,
że to kiedykolwiek powiem, ale po prostu uderzyło mnie to, jak długo potrafisz
się uczyć i w dalszym ciągu wyglądać olśniewająco.
– Wcale nie –
szturchnąłem go w bok, chowając twarz w jego szyi. – Przecież powinienem się
przebrać, wziąć prysznic…
– I co? –
mruknął, przewracając mnie na plecy. Upadłem w trawę, śmiejąc się, a on usiadł
mi okrakiem na biodrach. – Ja też powinienem.
– Wykąpmy się
razem – powiedziałem, ujmując jego twarz w dłonie. Przesunąłem kciukiem po tych
szorstkich wargach, aż dotknąłem jego powiek, które przymknął na moment,
chowając przy tym te czarne i głębokie niczym zimowa noc oczy. Ktoś mógłby
powiedzieć, że to było zimne spojrzenie, ale ja, za każdym razem, gdy patrzyłem
w oczy mężczyzny, czułem się, jakby otulony miękkim kocykiem. Pocałowałem
ukochanego w czubek nosa, delikatnie się podnosząc.
– Cieszę się, że
jesteś – powiedziałem niemal szeptem. Otworzył wówczas oczy, patrząc prosto w
moje. Na jego usta wstąpił czuły uśmiech.
Po kilku
minutach wróciliśmy do domu. Usiadłem dalej do nauki, a Yuu, nie chcąc mi
przeszkadzać, poszedł do cioci Noriko oraz babci, by dotrzymać im towarzystwa.
Babcia prawie w ogóle nie pamiętała Yuu z młodości, gdy przyjeżdżał do Matsue z
moją mamą. Noriko wielokrotnie jej mówiła; Spójrz,
pamiętasz tego chłopca, który bywał tu z Yuri? To on, tak się zmienił, prawda,
że wyprzystojniał? Jednak babcia jakby kompletnie o nim zapomniała. Może to
i lepiej, że nie pamiętała o Yuu, że nie kojarzyła go z Yuri. Było mi lżej
dzięki temu. Nie chciałem, by ktoś kojarzył ich razem, by mówiono, że jest ze
mną, bo wyglądałem jak ona. Momentami jednak przerażało mnie to, że naprawdę
byłem jakby klonem swojej mamy. Raz powiesiłem jej zdjęcie na lustrze, po czym
stanąłem przed nim, przyglądając się jej i sobie. Przez moment nie byłem nawet
pewny czy aby na pewno wciąż jestem sobą. Czy to tak naprawdę ja byłem na
zdjęciu, a to ona przeglądała się w lustrze. Okropne było jeszcze to, że
niektórym zdarzało nazwać mnie Yuri. Raz ciocia Noriko nazwała mnie imieniem
swojej siostry, babci zdarzało się to naprawdę często. Była też sytuacja, kiedy
Jun wpadł do nas na obiad i powiedział coś w rodzaju, „Yuri, mogłabyś…” i
dopiero po chwili zorientował się, że wcale nie byłem nią. Spojrzałem na
swojego prawdziwego ojca z lekkim uśmiechem, po czym odpowiedziałem, że
mógłbym. Wielu osobom, które znały moją mamę, wyrywało się, że jestem taki jak
ona, że to niesamowite, bo czują się, jakby to z nią rozmawiali. W takim
momentach miałem ochotę przejechać sobie po twarzy jakimś ostrym narzędziem,
byle już nie musieć słyszeć, że ja i moja zmarła matka byliśmy niczym dwie
krople wody.
– I jak? –
spytał Yuu, zaglądając do mojego pokoju. Słyszałem, jak szedł po schodach.
– Jakoś –
westchnąłem, zamykając książkę, nad którą aktualnie siedziałem. Zasunął za sobą
drzwi, po czym usiadł obok mnie. Podał mi kubek herbaty. Podziękowałem mu za
napój, po czym wziąłem mały łyczek.
Był już wieczór,
mocno po dwudziestej trzeciej. Chie siedziała w swoim pokoju, rozmawiając przez
telefon z koleżanką, a ciocia oglądała w salonie telewizję, śmiejąc się przy
jakimś programie rozrywkowym. Wziąłem następny łyk herbaty, po czym odłożyłem
ją na bok.
– Głowa mnie
boli.
– Powinieneś już
dzisiaj odpuścić – oznajmił mój narzeczony, odsuwając ode mnie książki oraz
notatki. Objął mnie subtelnie w pasie, a ja oparłem się o jego pierś. – Jutro
dalej będziesz walczył.
– Pewnie.
Chwilę później
położyliśmy się na materacu. Wtulałem się w tors Yuu, a on głaskał mnie po
plecach. Dopiero wtedy, kiedy się położyliśmy, naprawdę poczułem, jak bardzo
zmęczony byłem i jak bardzo wszystko mnie bolało. Plecy, kark, głowa, nogi,
oczy, po prostu wszystko. Pomyślałby kto, że w tym wieku powinien był cieszyć
się dobrym zdrowiem, że nic nie powinno mnie boleć, a ja czułem się, jakby moje
ciało miało już przynajmniej pół wieku, a dusza drugie tyle. Poprosiłem w końcu
Yuu, czy mógłby mnie wymasować, gdyż naprawdę ból pleców był nieznośny.
Wymasował mnie dość mocno, za co byłem mu wdzięczny. Poza tym, nie wymasował mi
jedynie pleców, ale też i nogi, w tym stopy oraz ręce. Mruczałem z głową
przyciśniętą do poduszki, a on śmiał się, że zostanie chyba moim osobistym
masażystą. W zasadzie, to już nim był, bo gdy tylko była okazja, to prosiłem go
o masaż. Żeby nie było, że go wyzyskiwałem, też bardzo często masowałem Yuu, z
tym, że nie tak często jak on mnie.
– Wiesz co? –
westchnąłem, gdy skończył mnie masować. Odwróciłem się z powrotem na plecy, a
on tak mi siedział okrakiem na biodrach. – Chciałbym już być po tym gównie i
chciałbym, żebyśmy mogli być już tylko we dwoje. Sami.
– A wiesz, jak
ja bym tego chciał? – położył się na mnie, zaplatając ramiona wokół mojego
ciała. Musnął wargami moje ucho i zaczął szeptać tym swoim niskim, ponętnym
głosem. – Myślałem, że jak przyjadę wcześniej, to będzie mi lżej, ale czuję się
jeszcze gorzej. Im dłużej jestem bez ciebie, tym bardziej mam wrażenie, że
świat robi się skrzywiony i czuję się jak małe dziecko bez opieki, ale teraz,
gdy wszystko jest proste, wcale nie jest lepiej.
– Nie?
– Nie – westchnął.
Zadrżałem, całe moje ciało przebiegły dreszcze, co z pewnością mu nie umknęło.
– Bo chciałbym teraz robić z tobą bardzo dorosłe rzeczy.
– Co byś chciał
zrobić? – zacząłem lekko drapać go po karku, mając przy tym pełną świadomość,
że to miejsce go pobudzało.
– Poślubić cię.
Teraz, w tym momencie.
– O tak –
westchnąłem namiętnie. – Co jeszcze?
– Później wziąć
kredyt na wymarzony dom…
– Mów mi
jeszcze.
– Który
spłacalibyśmy przez resztę życia, ale mieszkalibyśmy w tym domu we dwoje.
– Och! Tak!
– Ale oprócz
tego, bardzo chciałbym usłyszeć, jak głośno jęczysz moje imię, kiedy
doprowadzam cię do orgazmu, poczuć, jak wbijasz się paznokciami w moje plecy,
drapiesz mnie do krwi. Chciałbym szamotać się z tobą w pościeli, szarpnąć cię
za włosy i poruszać się, i mieć w tobie wytrysk.
– Zdajesz sobie
sprawę z tego, że też bym tego chciał? – westchnąłem. Objąłem go nogami w
pasie.
– Jacy jesteśmy jednomyślni.
Dopasowani do siebie.
– Raczej stworzeni
dla siebie.
– Tylko dla siebie
– pocałował mnie w szyję. Mruknąłem z przyjemności.
– Mam nadzieję,
że zrobimy te wszystkie rzeczy. I to nieraz.
– Mówisz o
kredycie?
– Nie! –
zaśmiałem się. – Chodziło mi o drugą część.
– Oczywiście.
Poza tym, wiesz, jaki robię się drażliwy, gdy przez dłuższy czas ze sobą nie
śpimy. Musimy nadrobić cały ten okres. I z chęcią zacząłbym już teraz, gdyby
nie fakt, że chciałbym, żebyśmy mieli bardziej intymną atmosferę.
– Przeszkadzają
ci papierowe ściany?
– Może nie tyle,
co ściany, co obecność twojej cioci i kuzynki, które na pewno by nas usłyszały.
Spojrzałbyś im później w oczy?
– Musiałbym –
odparłem. – Poza tym, raczej by nas zrozumiały, a szczególnie ciebie.
– Mnie?
– Raczej widać,
jak bardzo napalony i sfrustrowany seksualnie jesteś.
– Ach… Bardzo
widać?
– Ja to widzę
dość mocno. Może dlatego, że przy tobie jestem?
– Masz więc
swoją odpowiedź – odparł, całując mnie głęboko. Westchnąłem w jego usta.
Czułem, że większość naszego wspólnego urlopu spędzimy w łóżku i nie miałem
wcale nic przeciwko temu.
Jednak do samego
egzaminu Yuu nawet nie próbował niczego w moim kierunku. Wiedział, że byłem
zestresowany studiami i bardzo wspierał mnie w tych ostatnich dniach przed
egzaminem. Robił mi posiłki, przynosił mi różne rzeczy, gdy go prosiłem i
ogólnie był naprawdę kochany i mało irytujący. W nocy spał po prostu grzecznie
przytulony, jakby był niewinnym dzieckiem, które potrzebuje tylko odrobiny
miłości od drugiej osoby. Z pewnością, gdybyśmy tylko byli sami i nie wisiałoby
nad nami widmo ważnego zaliczenia, to pieprzylibyśmy się od rana do nocy i na
odwrót. W zasadzie, to nawet się cieszyłem odrobinę, że nie uprawialiśmy seksu,
bo czułem, że zwyczajnie nie usiadłbym jak człowiek przez najbliższy miesiąc.
Cóż jednak
mogłem zrobić. W dniu egzaminu mało nie zwymiotowałem z nerwów. Yuu stał nade
mną, wachlując mnie wabi, podczas gdy ja ubierałem się w koszulę. Powtarzał mi
bez przerwy, że wszystko dobrze pójdzie, że muszę tylko uwierzyć w siebie, w
końcu tyle się uczyłem. Odwiózł mnie na egzamin, jednak poprosiłem, żeby po
mnie nie przyjeżdżał, bo byłem już umówiony z Miho.
– Dobrze pójdzie
– powiedział, patrząc na drogę. Zerknąłem na swojego narzeczonego bez
przekonania.
– Mam
przeczucie, że obleję.
– Na pewno nie.
A nawet jeśli, tfu, to co to za student bez dwói? Zawsze musi być ten pierwszy
raz.
– Jestem bardzo
na nie, jeśli chodzi o to. Ty też nie miałeś niedostatecznych na studiach.
– No co ty,
zdarzyło się kilka razy.
– No, kilka
razy. Ale to jest medycyna, a nie jakaś ekonomia.
– Auć – mruknął.
– Przepraszam.
Ale wiesz, o co mi chodzi. Nie?
– Wiem, kotku,
wiem. Szczerze, to ekonomia jest daleko za medycyną, chirurgią.
– Mogłem wybrać
specjalizację onkologiczną albo neurologiczną – mruknąłem. – A ty mogłeś iść na
prawo, w końcu lubisz historię. I to, i to jest nudne.
– Chyba coś ci
się w głowie poprzestawiało od tej nauki – zaśmiał się.
– No a nie? Ja
cię widzę w todze, na sali sądowej, jak zacięcie próbujesz wybronić swojego
klienta – seryjnego mordercę.
Shiroyama
zerknął na mnie na moment, po czym pokręcił głową. Zdaje się, że miał ochotę mi
powiedzieć, żebym wysiadał i szedł pieszo na ten głupi egzamin. Wiedział też
jednak, że po prostu żartowałem sobie z tego, bo chyba nikt tak jak Yuu nie
gardził wszelkimi jednostkami związanymi z prawem. Nie dziwiłem mu się wcale.
Mój przyszły mąż
podwiózł mnie pod wydział i życzył powodzenia, po czym odjechał. Nie minęło
pięć sekund, gdy zostałem sam z obszernym skryptem, kilkoma długopisami i
portfelem, jak dopadła do mnie Miho. Przyjaciółka chwyciła mnie dość mocno za
ramię, jakby miała mi je za chwilę wyrwać.
– Pół godziny,
do cholery – warknęła bez przywitania.
– Naprawdę
przyszłaś tak wcześnie na egzamin? – wyplątałem się z jej uścisku, po czym
poprawiłem garnitur. Miho, jak na nią przystało, łypnęła na mnie wściekle,
niczym pies, który ostrzega, że za chwilę się rzuci do gardła.
– Wiesz, że nie
potrafię powtarzać materiału w domu. Zaraz mam sraczkę ze stresu.
– Lepiej mieć
sraczkę na uczelni ze wszystkimi – poklepałem ją po ramieniu.
Weszliśmy do
wnętrza budynku wydziałowego, po czym zajęliśmy miejsce na jednej z niewielu
wolnych ławek. Do egzaminu pozostało pół godziny i sam już nie wiedziałem, co
czułem w związku z tym. Kilka dni przed chodziłem cały zestresowany i zesrany,
jak to Yuu zwykł mówić w takich chwilach. Rano było mi nijak, a teraz znów
odczuwałem stres głęboki i obrzydliwy jak wrzący olej, do którego właśnie
włożono frytki. Nasiąkałem całą tą tłustą mazią i coś mi się w żołądku
wywracało, jakby wewnątrz mnie odbywała się rewolucja bolszewicka. To również
było czymś, co Yuu powtarzał w chwilach stresu i musiałem w końcu przestać
słuchać tych jego historycznych bredni.
***
Do domku
holenderskiego dotarliśmy późnym wieczorem. Zdążyliśmy jeszcze po drodze zrobić
drobne zakupy w pobliskim markecie – wbiegliśmy do niego kilka minut przed
zamknięciem i na szybko zgarnęliśmy z półek rzeczy na kolację i śniadanie. Gdy
tylko wyszliśmy, zgaszono za nami światła i zamknęli sklep, więc mieliśmy
naprawdę sporo szczęścia. Do domku holenderskiego zajechaliśmy, gdy dochodziła
dwudziesta trzecia. Yuu otworzył drzwi, po czym puścił mnie przodem. Gdy tylko
zapaliłem światło w korytarzu, ogarnęła mnie miła nostalgia. Pamiętałem, jak
kiedyś Yuu mnie tutaj zabrał i jak mi się oświadczył w tym miejscu. To była
wyjątkowa chwila, pomijając fakt, że się zrzygałem, ale wspominałem to z miłym
uczuciem w sercu.
– Dawno mnie tu
nie było – oznajmiłem, odkładając lżejszą torbę z zakupami na szafkę w kuchni.
– Faktycznie –
oznajmił, stawiając drugą, ciężą torbę z zakupami, obok mojej. – To miejsce
przywołuje wspomnienia, no nie?
– Tak –
odparłem.
Spojrzeliśmy
tylko na siebie. Oparłem się o szafkę, a Yuu stanął przede mną, ujmując moją
twarz w dłonie. Pocałowaliśmy się lekko, niezbyt zaborczo, ale też bardzo
uczuciowo. Objąłem go jedną ręką w pasie, a drugą podparłem się na blacie wąskiej
szafki, siadając na niej. Yuu pomógł mi nieznacznie, podnosząc mnie za biodra.
Zaraz kontynuowaliśmy czułe pocałunki. Nareszcie byliśmy razem, sami. W końcu
tylko we dwoje, w miejscu, w którym czuło się, jakby było się na końcu świata.
W jednej chwili poczułem się, jakbym odpływał gdzieś daleko. Wargi Yuu
stykające się z moimi, jego ciepłe palce przesuwające się z pożądaniem po moich
plecach, moje dłonie wplątane w jego włosy. Gorąco wypełniło mnie od środka,
jednak wiedziałem, że by przejść do dalszej części wieczoru, musiałem się
przygotować. Odsunąłem się lekko od swojego partnera, a on, delikatnie
pocałował mnie ostatni raz w kącik ust. Spojrzeliśmy na siebie, wiedząc, że nie
mogliśmy się spieszyć, nie po takim czasie.
– Muszę się umyć
– powiedziałem.
– Ja również –
odparł.
Po całym dniu
jazdy obaj potrzebowaliśmy odświeżającego prysznica. Poszliśmy więc jeszcze po
nasze torby z samochodu. Wziąłem swoją kosmetyczkę, po czym zająłem łazienkę.
Pomieszczenie było dość małe, jednak bez problemu mogły się w nim zmieścić dwie
osoby jednocześnie. Chciałem się jednak umyć sam, bez Yuu, gdyż musiałem
wykonać kilka ważnych czynności.
Zacząłem od
umycia włosów i nałożenia na nie maski. Następnie zrobiłem peeling na całe
ciało, ogoliłem zaraz nogi, pachy oraz część ciała, która wymagała ode mnie
wielkiej precyzji.
– Nie zatnij
się, nie zatnij się… – mamrotałem do siebie, kucając pod prysznicem i mając
nogi jednocześnie w tak dużym rozkroku, w jakim tylko mogłem. Byle było
stabilnie i się nie poślizgnąć. Nie lubiłem tego robić, ale równie mocno, co
robić tego, nie lubiłem być owłosiony w tych miejscach, dlatego z precyzją
chirurga próbowałem pozbyć się włosów łonowych. Udało mi się, postarałem się to
zrobić naprawdę dokładnie i ostrożnie, by nie zrobić sobie krzywdy. Umyłem
jeszcze dokładnie całe ciało, spłukałem maskę z włosów, wysuszyłem się i
nakremowałem delikatnym balsamem, a następnie musiałem przystąpić do wybierania
stroju na wieczór. Przemknąłem w samym ręczniku do sypialni, w której były
nasze rzeczy, a następnie znalazłem odpowiednią bieliznę – koronkowe bokserki.
Założyłem jeszcze na siebie swoje spodenki do spania i koszulkę, aż usłyszałem,
jak Yuu mnie woła.
– Tak?
– Umyłeś się? –
usłyszałem jego kroki. Szybko wciągnąłem na siebie spodenki, żeby nie widział
bielizny, mało się przy tym nie przewracając.
– Tak, misiu –
odparłem, zamykając jeszcze stopą wieko swojej walizki, żeby nie widział
przypadkiem reszty rzeczy, które wziąłem na wyjazd. Zajrzał do sypialni.
– Okej –
powiedział, przyglądając mi się chwilę. Zdaje się, że myślał, że zastanie mnie
na łóżku wygiętego w jakiejś przedziwnej pozie. – W sumie chciałem się umyć w
międzyczasie w drugiej łazience, ale tam jest wanna. Swoją drogą, znalazłem
wino w szafce. Tylko, że jest słodkie – wskazał na podłogę. Dopiero wtedy
zauważyłem, że przy łóżku stała butelka wina, a na szafce nocnej dwa kieliszki.
Aż zrobiło mi się słabo na widok alkoholu. Poza tym, samo łóżko było pościelone
i zauważyłem, że Yuu przywiózł naszą pościel z Tokio, za co byłem mu wdzięczny.
Nienawidziłem spać w cudzej pościeli.
– Nie
przeszkadza mi słodkie – odparłem. – To może idź pod prysznic, a ja już zacznę
przygotowywać kolację.
– Dobrze.
Yuu poszedł pod
prysznic, a ja zabrałem się za przygotowywanie kolacji. Robiąc wcześniej nasze
szybkie zakupy postanowiliśmy, że zrobimy na kolację risotto z ryżem, dlatego
zacząłem od przygotowania warzyw. Umyłem je, pokroiłem i po kolei dodawałem na
skwierczącą patelnię. Yuu w tym czasie umył się i przebrał w czyste ubrania.
Jemu prysznic zajął znacznie krócej, no ale cóż, ja musiałem dokonać znaczących
przygotowań. Prawda?
– Jeszcze kilka
minut temu miałeś proste włosy – stwierdził, obejmując mnie od tyłu.
– No nie? –
zaśmiałem się, odgarniając wierzchem dłoni nie do końca suchego loka. –
Strasznie się kręcą.
– Wyglądasz jak
baranek – zaśmiał się, całując mnie w to moje afro.
– Tylko błagam,
nie dotykaj ich – jęknąłem. – Niech się ładnie skręcą same, jak je rozczeszesz,
to będę miał szopę.
– A kto cię
będzie niby oglądać, jak będziesz mieć tę swoją szopę?
– Ty?
– A ile razy już
cię takiego widziałem, hm? Setki, jak nie tysiące razy.
Mimo wszystko,
Yuu nie dotykał moich włosów, bo wiedział, że rozczesanie ich sprawi mi
przykrość. W duchu dziękowałem swojemu partnerowi, że był tak wyrozumiały, gdy
chodziło o tego typu rzeczy.
Dokończyliśmy
razem gotować. Zrobiliśmy risotto, które zjedliśmy w salonie przed telewizorem.
Oglądaliśmy jakieś nudne filmy i zdaje się, że były na tyle nudne, że aż
usnąłem. Pewnie zmęczenie i wyzwolenie od stresu dało o sobie znać w jednej
chwili, bo nawet za bardzo nie wiedziałem, kiedy odleciałem. Po prostu
półleżałem obok swojego narzeczonego, wtulając się w jego ramię, a obudziłem
się rano, w łóżku. Yuu obejmował mnie ciasno, a ja aż westchnąłem, czując, jak
jego silne ramiona niemal mnie dusiły z tego pragnienia. Cały dzień był taki
napalony, że w końcu się ze sobą prześpimy, a zasnąłem. Nie moja wina, że nie
dałem rady, ale z drugiej strony, on też by pewnie nie wytrzymał, gdyż przez
wiele godzin prowadził samochód. Cóż, w każdym razie, obudziłem się w gorącym,
wilgotnym uścisku, z którego ledwo udało mi się uwolnić. Załatwiłem swoją
potrzebę w łazience, umyłem zęby i zrobiłem sobie kawę. Wróciłem z kubkiem
napoju do sypialni, gdzie mój partner już nie spał, tylko półleżał, oczekując
na to, aż do niego wrócę.
– A z ciebie to
jak zwykle ranny ptaszek – westchnął ciężko.
– Dzień dobry? –
zaśmiałem się. – A z ciebie śpioch.
Shiro wyciągnął
rękę po mój kubek z kawą. Podałem mu go, wziął łyk, po czym odłożył go na
szafkę. Usiadłem swojemu partnerowi na biodrach, a następnie pocałowaliśmy się
na dzień dobry. Niespodziewanie mój partner zsunął się nieznacznie na moją
szyję, całując mnie w nią, jakby jutra miało nie być. Westchnąłem przeciągle,
przez całe moje ciało przeszły dreszcze podniecenia. Wplątałem jedną dłoń w
jego rozczochrane włosy, a drugą drapałem go po karku. Zdaje się, że wszystko
zmierzało do jednego i już nie mogłem się doczekać, aż w końcu to się stanie.
Yuu położył się na mnie. Objąłem go nogami w pasie i poruszałem znacząco
biodrami, pragnąc przy tym, by był już wewnątrz mnie. On również poruszał
biodrami, ocierając się o mnie zmysłowo, jakby już penetrował moje wnętrze.
– Misiu –
westchnąłem, gdy poczułem, jak Yuu robi mi soczystą malinkę na szyi.
– Nawet nie
wiesz, ile na to czekałem – zamruczał mi zmysłowo wprost do ucha. Znowu
przeszedł mnie cudowny dreszcz. – Byłeś grzecznym chłopcem?
Przesunął
językiem wzdłuż linii mojej szczęki, musnął wargami moją szyję. Wsunął dłoń pod
moją koszulkę, dotykając mój lewy sutek.
– Tak.
– Na pewno?
– Mhm… na pewno
– jęknąłem.
– Zatem…
W tym samym
momencie doszedł do nas odgłos z korytarza. Dźwięk otwieranych drzwi
wejściowych, następnie ktoś zapukał do sypialni. Zamarliśmy z Yuu w naszej
jakże erotycznej pozycji. Patrzyliśmy na drzwi, które zaraz się otworzyły, a w
progu stanął starszy brat mojego przyszłego męża.
– Cześć,
dzieciaki! – przywitał się z szerokim uśmiechem. Poczułem, jak moje policzki
oblewają się czerwienią. Zerknąłem na Yuu, który zszokowany patrzył na brata.
Również się zarumienił. – Yuu, wiem, że
to nagle, ale mógłbyś mi pomóc z ubraniem żaglówki? Podobno ryby nieźle biorą i
chciałbym jeszcze dzisiaj kilka złowić.
– Popierdoliło
cię? – wykrztusił z siebie Yuu.
– Hm? No jak
chcesz, to możesz płynąć ze mną.
– Nie o tym
mówię, debilu.
Na kilka
dłuższych sekund nastała cisza. Myślałem, że w tym momencie zapadnę się pod
ziemię ze wstydu. Specjalnie wyjechaliśmy z Yuu na kompletnie odludzie, żeby
mieć spokój od ludzi i móc nacieszyć się sobą. Cóż…
– Och! –
zakrzyknął Mahiro, jakby nagle właściwe trybiki w jego głowie naskoczyły na
swoje miejsca. – O to chodzi… Nie przeszkadza mi to, naprawdę. Ale robicie to
tak przed ślubem? Rodzice wiedzą?
Yuu zszedł ze
mnie, podniósł się z łóżka, po czym wyprowadził brata z sypialni. Leżałem tak
jeszcze kilka minut, patrząc z niedowierzaniem przed siebie. Pięknie. Po prostu
cudownie! Nie sądziłem, że nasze wolne zostanie tak podle zniszczone. Yuu po
dłuższej chwili wrócił do sypialni i mało nie trzasnął drzwiami. Spojrzałem na
niego i już wiedziałem, że był zwyczajnie wściekły.
– Nie wierzę w
to, co się właśnie stało – zaśmiałem się nerwowo, a on położył się obok mnie,
wzdychając głęboko.
– Zawsze robią
wejścia od nagłej i niespodziewanej.
– Wiesz co? Dobrze,
że nie przyszedł później. Moglibyśmy być wtedy w nieco mniej przyjemniej
sytuacji.
– No tak –
zaśmiał się. – I wielka szkoda, że nie jesteśmy właśnie podczaj niej.
– Możemy by…
– Yuu! To jak z
tą żaglówką?! – krzyknął Mahiro z podwórka.
No i tak się złożyło,
że byliśmy skazani na brata Yuu. Mój narzeczony mówił, żebyśmy wyjechali,
jednak zaprotestowałem, twierdząc, że przecież dopiero co przyjechaliśmy, więc
mogliśmy się chociaż trochę nacieszyć czystym powietrzem i ciszą. Za dwa dni i
tak mieliśmy jechać do Tokio, a to oznaczało duże miasto, hałas i
podsłuchujących sąsiadów. Jakby nie patrzeć, to nigdzie nie mogliśmy zapewnić
sobie chociaż odrobiny prywatności. Poza tym, dzień z Mahiro… On był naprawdę
uroczy, no ale nie chcieliśmy z nim spędzać naszych ostatnich tygodni jako
narzeczeństwo.
– No cholera,
bzykać mi się chce – powiedział w pewnym momencie Yuu, gdy przygotowywał ze mną
obiad. Ledwo powstrzymałem się przed tym, by się nie roześmiać w głos. On był
już naprawdę sfrustrowany, a teraz to już w ogóle nie mógł wytrzymać. Mnie po
tym poranku odrobinę przeszła ochota na cokolwiek, chociaż dało się między nami
wyczuć seksualne napięcie.
– Poetycko to
ująłeś.
– Zrozum, że nie
uprawialiśmy seksu kilka tygodni. Nie chce ci się? Nie masz ochoty po prostu
spędzić w łóżku parę godzin ze mną i po prostu się pieścić?
– Jasne, że
chcę. Ale Mahiro.
– Pieprzyć
Mahiro.
– Wolałbym,
żebyś to mnie pieprzył, a nie swojego brata.
– Wiesz, że nie
o to chodziło – westchnął, podchodząc do mnie. Objął mnie pasie, oparł policzek
na mojej głowie. Wsunąłem dłonie w tylne kieszenie jego spodni. – Nie pomagasz.
– Hm… Jak długo
nie robiłeś tego sam ze sobą? – spytałem.
– A co?
– Tak pytam.
Zastanawia mnie, jaka jest twoja siła woli.
– Ani razu,
odkąd się widzieliśmy po raz ostatni. Chociaż bardzo chciałem.
– Och, naprawdę?
– Nie wierzysz
mi?
– Sprawdzę to
przy najbliższej okazji.
– Mówisz?
– Mhm. Wiem
przecież, jakie są twoje wtryski, gdy robimy to często albo gdy robimy to po
dłuższym czasie. Ewentualnie, jak szybko dochodzisz.
– Zwracasz na to
uwagę? – nie ukrywał zdziwienia.
– Oczywiście.
Poza tym, wiesz, jak inaczej twoje ciało reaguje? Jest takie czułe i chyba
nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak sam z siebie potrafisz się wyginać w
łóżku, gdy cię dotykam.
– Coś takiego –
zaśmiał się. – Jestem ekspertem od twojego ciała, nie mojego.
– Od swojego też
powinieneś być ekspertem – odparłem, zarzucając mu ręce na ramiona. Delikatnie
oplotłem go za szyję, przyciągając go do siebie. Podrapałem go delikatnie w tył
głowy, na co zamruczał lekko.
W jednej chwili
zaczęliśmy się całować, zapominając, że brat Yuu był z nami. Shiro nie mógł już
wytrzymać i mało brakowało do tego, by za moment miał mnie wziąć na szafce w
kuchni. Zrobiło mi się cholernie gorąco w momencie, gdy usadzał mnie na
wcześniej wspomnianej szafce i podwijając mi przy okazji koszulkę. Szybko się
jednak opanowaliśmy. Przecież Mahiro mógł wejść do środka w każdej chwili! Yuu
popatrzył na mnie wyraźnie niepocieszony, że znowu nic nam z tego nie wyjdzie.
Ale, jakby tego było
mało, jeszcze tego samego dnia przyjechała do nas żona Mahiro wraz z dziećmi.
Może i nie byłoby to aż tak złe, jednak dzieci, myśląc, że w głównej sypialni
była pościel ich rodziców, zaczęły skakać po łóżku. Jakie były nasze miny, gdy
zaszliśmy po swój dobytek, wiedząc, że w sypialni już dłużej nie zagrzejemy
miejsca, a dzieci hasały po naszych rzeczach. Mało mi szczęka nie opadła, a
Yuu, wiedząc, że miałem prawdziwą obsesję na punkcie czystej pościeli i mało
tam nie zemdlałem ze złości, wyprowadził mnie do salonu, po czym dał mi
szklankę wody. To się nie mogło dziać naprawdę! Mahiro i Kin patrzyli na nas
zdziwieni, gdy siedziałem niemal sparaliżowany na kanapie ze szklanką wody, a Yuu klęczał przede mną,
wachlując mnie jakimś dawno przeterminowanym kolorowym czasopismem.
– Oddychaj,
oddychaj, słońce już nisko… – powtarzał łagodnym tonem.
– Moja pościel…
Brudna…
– To nic, to nic
takiego – zapewniał mnie. – Oddychaj. Pojedziemy kupić nową pościel, tak? A tę
wyrzucimy. Dobrze? Oddychaj, głęboko. Wdech i wydech. To nic takiego.
– Co wy
odpierdalacie? – spytał Mahiro.
– Idź lepiej po
swoje dzieciaki, bo OCD Taki chyba właśnie przekroczyło normę.
– Nie mam
pierdolonego OCD – rzuciłem zły, że Yuu zarzucał mi jakieś choroby psychiczne
(OCD – zaburzenia obsesyjno-kompulsywne, popularnie znane jako nerwica natręctw
dop.aut.).
– Niby co
takiego?
– Co się dzieje?
– żona Mahiro wkroczyła do sypialni. Po krótkiej chwili usłyszeliśmy, jak
uspokaja dzieci i każe im natychmiast wyjść z pomieszczenia. Cóż, było już za
późno. Moja pościel była brudna.
To był ciężki
dzień pełen krzyków małych dzieci. Brat Yuu z żoną jakoś niespecjalnie
interesowali się tym, by uspokoić dwójkę maluchów i dać im jakieś zajęcie.
Shiro powiedział nawet w złości, że nigdy nie chce mieć dzieci, że wolałby już
adoptować tysiąc małych, hałaśliwych szczeniaczków, ale i tak byłoby to lepsze
niż mieć chociaż jedno dziecko. W tamtym momencie nawet się z nim zgodziłem. By
dopełnić naszej wściekłości, Mahiro wysłał swoje dzieci z nami do lasu, gdy
oznajmiliśmy, że idziemy się przejść. Chcieliśmy w końcu zaznać odrobiny
spokoju. Yuu zacisnął dłonie w pięści i wściekle zrobił już krok w kierunku
swojego brata. Szybko skoczyłem przed niego, kładąc mu ręce na piersi i mówiąc,
że już w porządku, że będzie dobrze. Tak naprawdę, to dzieci nie były niczemu
winne, tylko rodzice. Kin nie do końca przejmowała się maluchami, Mahiro też
jako tako nie wprowadził jakiejkolwiek dyscypliny. Powiedziałbym, że byli
wyluzowanymi rodzicami, aż za bardzo wyluzowanymi.
– Wujek! – krzyknął
pięciolatek, Kohaku. Chłopczyk był bardzo podobny do Mahiro z wyglądu, jaki i z
charakteru. – A daleko jeszcze?
– Kawałek –
odparł Yuu.
– A bardzo
daleko? – spytała Rina. Dziewczynka była półtorej roku młodsza od brata i wcale
mocno nie przypominała Kin. Powiedziałbym raczej, że była podobna do mamy Yuu,
co w pewnym stopniu mnie rozczulało. Shiro niósł swoją bratanicę na barana, bo
bał się, że ją gdzieś zgubimy. Już wystarczyło, że jedno dziecko plątało się
pod nogami, jednak Kohaku był bardzo głośny, więc ciężko byłoby nie zauważyć,
że gdzieś zniknął. Rina była nieco spokojniejsza od swojego brata, no i lubiła,
kiedy wujek Yuu ją nosił.
– Niedaleko.
– A dokąd
idziemy? – dopytywał Kohaku.
– W pewne fajne
miejsce.
– A gdzie to?
– W okolicy.
– A daleko…
– Hej, Kohaku! –
przerwałem im, widząc, że Yuu już uchodziła para z uszu ze zdenerwowania. – A
znasz jakąś fajną piosenkę?
– Mhm! – odparł,
kiwając głową. Odwrócił się do nas, mało się nie przewracając o wystający
korzeń drzewa. – Znam!
– A zaśpiewałbyś
może?
– Błagam, nie –
wymamrotał Yuu.
– Okej! –
zakrzyknął uradowany chłopiec. Już po chwili śpiewał jakąś piosenkę dla
przedszkolaków, którą próbował uczyć i mnie, i Yuu. Rina też znała tekst,
dlatego niedługo później wszyscy śpiewaliśmy wesołą pioseneczkę o marszowym
rytmie.
Obeszliśmy tak
jezioro do połowy, aż postanowiliśmy, że zajdziemy na brzeg. Yuu chyba dziesięć
razy powtarzał, żeby żadne z dzieci przypadkiem nie wpadło na pomysł, żeby
wejść do wody, ale tyle razy, ile to powiedział, tyle razy Kohaku i Rina
postanowili zamoczyć nogawki spodenek. Kohaku zaczął skakać w wodzie, Rina
zaczęła robić to samo, co on. Jaką panikę mieliśmy, gdy nagle Rina dziwnym
sposobem straciła równowagę i upadła na pupę. Przemokła do suchej nitki.
Zdenerwowani próbowaliśmy jakoś ją wytrzeć moją bluzą. Zdjęliśmy małej spodenki
i stwierdziliśmy, że wracamy do domku. Yuu znów niósł małą w drodze powrotnej,
a ja miałem oko na Kohaku, który był bardzo niezadowolony, że już musieliśmy
wracać. Całkiem niespodziewanie, Yuu nagle stanął jak wryty. Zrobiłem może
jeszcze trzy kroki, gdy to odwróciłem się do swojego narzeczonego. Pierwszy raz
widziałem, żeby miał taką minę. Nie patrzył na mnie, tylko gdzieś w przestrzeń,
a oczy miał przy tym tak szeroko otwarte w szoku, jakby zobaczył ducha.
– Coś się stało?
–spytałem niepewnie.
– Rina – zaczął
Yuu drżącym głosem. – Czy ty właśnie zrobiłaś siku?
– Tak – odparła
trzylatka, kiwając głową.
Mało mi szczęka
nie opadła. Dziewczynka wydawała się w ogóle nieprzejęta tym, że właśnie
obsikała swojego wujka, za to on i ja byliśmy w niemałym szoku. Błyskawicznie
wróciliśmy do domku. Yuu od razu pobiegł pod prysznic, a ja odprowadziłem
dzieci do ich rodziców. Mahiro i Kin siedzieli zadowoleni na werandzie,
popijając nasze wino i jedząc to, co przygotowaliśmy z Yuu na obiad.
– A jemu co się
stało? – spytał Mahiro, gdy Yuu przebiegł obok nich i zamknął się w łazience. –
Brzuch go boli?
– Raczej nie.
Wiesz co, chyba trzeba Rina wykąpać, bo nam się zsiusiała po drodze.
– Rina! – żona
Mahiro poderwała się na nogi. Podałem jej spodenki małej. – Tyle razy było
mówione, że masz powiedzieć, gdy musisz siku!
Kin zaprowadziła
małą do drugiej łazienki z wanną, żeby ją wykąpać. Mała popłakała się, gdy
podniesiono na nią głos. Nic już o tym nie powiedziałem, tylko usiadłem obok
Mahiro, który akurat dopijał wino. Kohaku pobiegł do domku i kilka sekund
później usłyszałem, że w telewizji leciała jakaś kreskówka.
– Co ten Yuu –
zaśmiał się Mahiro.
– To chyba nie w
porządku, że tak nagle siusia. Nie ma problemów z pęcherzem? – spytałem,
ignorując jego wcześniejszą uwagę. Osobiście byłem dość mocno przejęty tą
sytuacją. No halo, w końcu dziecko mi naszczało na męża.
– Nie. Małe
dzieci tak mają, że zapominają o tym, żeby powiedzieć, że muszą siku. Musiała
się z wami dobrze bawić, więc to w pewnym sensie komplement.
Spojrzałem na
niego krzywo, a on roześmiał się. Jakoś nie byłem przekonany co do jego
stwierdzenia.
– Jasne.
– Tylko żartuję!
Gówniana sprawa, no nie? Z tymi dziećmi. Ale możesz się cieszyć, że was to nie
czeka. Chwalmy bogów, że geje nie muszą przejmować się potomstwem.
– Cieszę się jak
cholera – odparłem, zaciskając zęby ze złości. Nie powiem, ten komentarz tylko
dolał oliwy go ognia. Wstałem, po czym ruszyłem do salonu. Pomyślałem, że
dobrze by było, żebym przyniósł Yuu jakieś rzeczy na przebranie i ręcznik do
łazienki.
– Ale… O rany.
Przepraszam! Taka, hej! Takanori! Tak mi się powiedziało – ruszył za mną.
Uklęknąłem przed walizką Yuu. Wyciągnąłem z niej jego bieliznę i świeżą
koszulkę na przebranie. Kohaku siedział na kanapie, nawet nie zwracając na nas
uwagi. Gapił się w ekran telewizora jak w jakiegoś bożka. – To nie miało tak
zabrzmieć.
– A jak miało
zabrzmieć? – zapytałem, nawet na niego nie zerkając.
– No nie tak.
Nie chciałem cię urazić.
– Masz
szczęście, bo prawie się udało.
– Przecież
widać, że jesteś zły. No przepraszam.
– Rany, Mahiro –
westchnąłem, pocierając skronie. Brat Yuu potrafił być czasami naprawdę
hałaśliwy i denerwujący. W ciągu jednej sekundy zaczęła boleć mnie głowa. –
Przestań.
– Przestanę, jak
mi powiesz, że jest okej. Nie chcę, żeby mój… bratowy się na mnie boczył.
– Jest okej –
odparłem.
– No dobra. Bo
wiesz, mi tylko chodziło o to, że jednak biologicznie jest to niemożliwe. Ale i
tak to trochę przykro, że nie możecie mieć swojego potomstwa. Znaczy, pewnie
nawet nie chcecie, bo patrząc po was…
– Skąd możesz
wiedzieć, co chcemy, a co nie? – zdenerwowałem się nie na żarty. Podniosłem się
z rzeczami Yuu w rękach. Miałem wrażenie, że coś mnie kłuje w sercu. Długo
myślałem o tym, że z Yuu nie będziemy mogli mieć swoich dzieci i wiele razy
rozmawialiśmy o tym. Postanowiliśmy jednak, że nie będziemy wracać do tego
tematu, bo nie miało to sensu. Stwierdziliśmy też, że jeśli kiedyś będziemy
bardzo chcieli mieć dziecko, to przecież są na to inne sposoby, więc zwyczajnie
doszliśmy do łagodnego porozumienia. Teraz jednak Mahiro nieświadomie wywlekał
na wierzch wszystkie te rzeczy, o których bardzo próbowałem nie myśleć. A
słyszeliśmy to z Yuu już wielokrotnie, że dwóch facetów nie może mieć dzieci.
Cholera jasna! Świetnie! Nie urodziliśmy się wczoraj, doskonale wiedzieliśmy,
że z samych plemników nic się nie urodzi.
– Takie
sprawiacie wrażenie.
– Posłuchaj –
wziąłem głęboki wdech i wydech, zamykając przy tym na krótki moment oczy. –
Wiemy, że nie możemy mieć swoich dzieci. Zdajemy sobie sprawę z tego bardzo
dobrze. Naprawdę. Dziękuję, że musiałeś mi o tym teraz przypomnieć. Marzyłem,
by wybrać się na wspólny odpoczynek z narzeczonym i słuchać o tym, że żaden z
nas nie jest zdolny do zapłodnienia drugiego ani do urodzenia dziecka. Przez
chwilę o tym nie myślałem, ale dzięki, że mi przypomniałeś, że jesteśmy w
takiej, a nie innej sytuacji.
– Więc jednak
się gniewasz?
– Błagam, nie
mów mi więcej takich rzeczy – poczułem, jak łzy mi się zbierają w oczach i
ledwo udało mi się zapanować nad drżącym głosem. – Nie musisz.
Mahiro spojrzał
na mnie z pewnym dystansem. Nie wytrzymałem, samotna łza spłynęła mi po
policzku, jednak zaraz ją starłem, pociągając przy tym nosem. Wyminąłem go, po
czym poszedłem do Yuu, żeby zanieść mu rzeczy. Narzeczony akurat wychodził spod
prysznica. Popatrzył na mnie niepewnie, gdy podawałem mu ręcznik. Ubrania
położyłem na krawędzi zlewu.
– Coś się stało?
– spytał.
– Nie –
pokręciłem głową. Shiro wytarł ciało ręcznikiem, po czym zaczął wkładać na
siebie rzeczy, które mu przyniosłem. Postanowiłem dać mu spokój i poszedłem na
werandę. Wziąłem brudne talerze i kieliszki oraz butelkę. Zmyłem w kuchni
naczynia, butelkę po winie wyrzuciłem do kosza. Yuu przyszedł do mnie, siadając
przy stoliku. Patrzył, jak zmywam po jego bracie i bratowej, ale nic nie
powiedział. To dobrze, bo chyba bym nie zniósł tego, gdyby wciąż dopytywał czy
wszystko w porządku.
Siedzieliśmy
później z Shiro na pomoście. Wciąż nie mógł uwierzyć, że jego bratanica go
obsikała, do mnie również to nie docierało. Kto by pomyślał, że coś takiego nam
się kiedyś przytrafi! Yuu, na całe szczęście, nie był tym jakoś mocno
podłamany, chociaż bez wątpienia wolałby wymazać ten incydent z pamięci.
Postanowiliśmy też, że następnego dnia wyjedziemy do Tokio. To było przykre, że
przyjechaliśmy tu jako pierwsi, ale musieliśmy ustąpić bratu Yuu, który
praktycznie wypchnął nas z domku. Shiro twierdził, że wcześniej nie był aż
taki. To znaczy, potrafił dość mocno zaleźć za skórę, jednak po poznaniu Kin kompletnie
stracił głowę i zaczął robić wszystko pod jej dyktando. Dlatego nie bylibyśmy
zaskoczeni, gdyby okazało się, że to ona koniecznie chciała tu przyjechać,
chociaż Yuu powiedział wszystkim z rodziny, że będziemy zajmować domek
holenderski przez najbliższe kilka dni. Trochę zirytowała nas cała ta sytuacja,
jednak z drugiej strony i tak niewiele mogliśmy zrobić. Mnie i Shiro wciąż
traktowano jak dzieci i to tylko dlatego, że byliśmy najmłodsi z rodzeństwa. No
właśnie! Ja to już w ogóle byłem traktowany jak niemowlę czasami. Jiro, mój
brat, do mnie odnosił się jak do dziecka, jednak do Yuu był już nastawiony jak
na dorosłego człowieka. Chociaż dorosłego to może za dużo powiedziane.
Traktował Shiro, jakby nie był już nastolatkiem, ale nie był też jakiś super
dorosły. Co z tego, że było między nimi tylko pięć lat różnicy, że Yuu był po
studiach i pracował jak każdy normalny człowiek, żeby się utrzymać. W oczach
mojego brata i swojego rodzeństwa wciąż nie był w pełni samodzielny.
Noc spędziliśmy
w mniejszej sypialni. Łóżko, na którym musieliśmy spać, uchodziło za
dwuosobowe, jednak obok dwuosobowego chyba nawet nigdy nie stało. W
pomieszczeniu znajdowały się w zasadzie dwa takie łóżka. Yuu powiedział, że to
był pokój, w którym zazwyczaj spał kiedyś z Mahiro. Brat Shiro zajmował to
drugie łóżko.
– Jak byłem
mały, to jakoś mi to nie przeszkadzało – powiedział Yuu, komentując to, jak
wąskie było łóżko. Niby mogliśmy się położyć obok siebie, ale bardzo mocno
ściśnięci ze sobą jak sardynki w puszce.
– Bo byłeś mały
i spałeś sam – odparłem, próbując znaleźć wygodną pozycję.
– Też racja.
– Rany! Jaka
beznadziejna sytuacja – westchnąłem, układając się w końcu na boku. Uznałem, że
będzie to najlepsza pozycja, chociaż istniało prawdopodobieństwo, że rano
obudzę się bez czucia w prawej ręce. Yuu położył się za mną, obejmując mnie w
pasie. – Gdybyśmy my tak zrobili, to chyba by się ziemia zatrzęsła.
– Nie wywołuj
trzęsienia ziemi, błagam. Jeszcze tego nam brakuje.
– Wiesz, o co mi
chodzi.
– Wiem, kotku –
westchnął, odgarniając mi delikatnie włosy za uszy z policzka. Uważał, żeby
przypadkiem nie rozczesać mi loków palcami. – Ale dobrze, skończmy rozmawiać o
złych rzeczach. Czy są jakieś plusy tej sytuacji? Na pewno jakieś są.
– Wypili nam
wino, zjedli nasz obiad, zajęli nam sypialnię, małe dziecko na ciebie nasikało…
– zacząłem wyliczać.
– Czy to są
według ciebie plusy?
– A jakieś
widzisz?
– Plusem dla
mnie jest to, że mam świetny pretekst, żeby móc cię całą noc przytulać.
– Wiesz, że
mógłbyś to robić w znacznie wygodniejszym, szerszym łóżka, ale zaraz. Chyba
ktoś nas stamtąd wyrzucił.
– Próbuję
znaleźć jakieś romantyczne aspekty tej sytuacji.
– Romantyczne? –
odwróciłem się w jego stronę. Przyłożyłem mu dłoń do czoła, badając jego
temperaturę ciała. – Ty się dobrze czujesz? Pierwszy raz słyszę, żebyś w ogóle
użył tego słowa.
– Co w tym
złego?
– Zaskoczyłeś
mnie po prostu.
– O, no i to
jest plus. Wywołałem w tobie jakieś uczucia. Teraz, w tej sypialni, na tym
ciasnym łóżku.
– Szkoda, że
innych uczuć nie da radę tu wywołać – znów odwróciłem się do niego tyłem.
Shiroyama westchnął.
– Jutro wszystko
sobie odbijemy – obiecał.
Shiro wstał
jeszcze na chwilę, żeby zgasić światło, po czym wślizgnął się ponownie pod
kołdrę. No właśnie, moja pościel. Po prostu odwróciliśmy poszewkę na lewą
stronę i tak ją ponownie ubraliśmy na kołdrę. Powiedziałem, że jakoś dam radę
spać, skoro i tak na drugi dzień mieliśmy wracać do Tokio.
Gdy już tak
leżeliśmy kilka minut i zasypialiśmy, nagle doszedł do nas jakiś niepokojący
dźwięk. W jednej chwili otworzyłem oczy. Yuu westchnął tylko ciężko, klnąc coś
pod nosem. Przez moment nie byłem pewny czy to aby na pewno nie był wytwór
mojej wyobraźni napędzany brakiem seksu przez prawie trzy tygodnie.
– Oni wstydu nie
mają – wymamrotał Shiro.
– Myślałem, że
ty w tej rodzinie uchodzisz za bezwstydnika – odparłem, próbując nie wsłuchiwać
się w to, że żona brata Yuu miała właśnie całkiem niezły orgazm.
– Jakieś resztki
jeszcze mam – odparł, wtykając nos w moje włosy. – Chociaż może właśnie w tej
chwili zanikły.
– Nawet się nie
waż – warknąłem, czując, jak jego ręka zaczęła się nieco zsuwać. Nie miałem
pojęcia, co Yuu poczuł w całej tej sytuacji, ale mnie ogarnęło zażenowanie. Kin
i Mahiro właśnie dochodzili, z pokoju obok dochodziły ich delikatnie
przytłumione jęki i westchnięcia. Poza tym, było słychać, jak całe łóżko się
trzęsło.
– No dobra –
przycisnął mnie do siebie mocniej, przełożył lekko nogę przez moje biodro tak,
że prawie przykrywał mnie swoim ciałem. – Ale jutro wracamy do domu.
– Zdecydowanie.
Następnego dnia
obudził nas pisk i krzyk. Drzwi od pokoju, w którym spaliśmy, otworzyły się, a
Kohaku i Rina wskoczyli na nas. Może bardziej skoczyli na Yuu, który
praktycznie przykrywał mnie swoim ciałem, ale to lepiej dla mnie. Miałem swoją
żywą tarczę.
– Wujek, wujek!
– piszczało rodzeństwo.
Shiroyama jęknął
coś, ale nie miał wcale zamiaru wstać. Przekręcił się jeszcze bardziej na
brzuch, w konsekwencji czego położył się na mnie całkowicie. Myślałem, że mnie
zgniecie przez krótki moment. W dodatku dźgał mnie porannym wzwodem w nerki, co
w ogóle przyjemne nie było.
– Błagam, walnij
mnie, jeśli kiedyś sam z siebie powiem, że chcę mieć dziecko – mruknął Yuu z
policzkiem przyciśniętym do mojego.
– Mhm –
burknąłem.
Dzieci skakały
po nas i szarpały nami. Nie widząc jednak żadnej reakcji z naszej strony, dały
sobie spokój i wybiegły na zewnątrz, piszcząc przy tym, jakby ktoś je ze skóry
obrywał. Zepchnąłem z siebie Yuu, który ani myślał się ze mnie ruszać, po czym
wstałem. Miałem ochotę jak najszybciej się stamtąd wyrwać, ale Yuu, jak to Yuu,
nie miał wcale ochoty wstać z łóżka. Widząc, że rozłożył się wygodnie na łóżku
i jeszcze przykrył się kołdrą, wyszedłem z pomieszczenia i poszedłem do kuchni,
skąd dochodził do mnie odgłos rozmowy Mahiro i Kin. Para gotowała coś na śniadanie.
Stałem kilka sekund, patrząc na nich w milczeniu, aż mnie zauważyli.
– Och, Takanori!
– Kin pierwsza mnie dostrzegła. – Ubrałbyś się. Bycie gejem i czucie się dobrze
sam ze sobą nie zwalnia cię z obowiązku zakrywania ciała. Nie każdy chce na to
patrzeć.
– Dzień dobry –
odparłem. Świetnie, że miałem na sobie spodenki i koszulkę Shiro, która sięgała
mi prawie do kolan. Może pomyślała, że nie miałem nic pod spodem?
– O, cześć Taka.
Jak ci się spało?
– Bardzo dobrze
– odparłem, mało nie zgrzytając zębami.
– A Yuu jeszcze
śpi? Niedobrze, jedzenie wystygnie. Zrobiłam omlety. Obudź go.
– Nie –
odparłem.
Kin odwróciła
się do mnie, jakby nie była pewna czy właśnie jej odmówiłem. Mahiro jedynie
zerknął na swoją żonę, a następnie powędrował spojrzeniem na mnie. Minę miał
taką, jakby chciał mi powiedzieć, że nie wiem, w co się właśnie wpakowałem.
– Słucham?
– Nie –
powtórzyłem. – Nie będę go budzić.
– Dlaczego?
– Bo i tak by
nie chciał twoich omletów – odparłem, wzruszając ramionami. – Chciałem zrobić
kawę, mogę do szafki?
– Jasne – odparł
Mahiro, odsuwając się, by zrobić mi miejsce. Musiałem stanąć na palcach i
niemal wspiąć się na szafkę, żeby wyciągnąć z szafki kawę, bo ktoś mi zrobił na
złość, że włożył ją na ostatnią półkę. Prawdopodobnie Kin albo Mahiro to zrobili,
żeby żadne z ich dzieci do niej nie dosięgło.
Zagotowałem
wodę, a następnie zalałem nią sypaną kawę. Kin i Mahiro nic nie mówili. Żona
Mahiro po prostu stała z założonymi rękoma, patrząc na mnie obrażonym wzrokiem.
Brat mojego narzeczonego jeszcze coś tam robił – wyciągnął talerze i pałeczki,
które porozkładał przy stole. Nie mówiąc już do nich ani słowa, poszedłem do
pokoju z dwoma kubkami kawy. Yuu spał w najlepsze, dlatego odłożyłem kawę na
półkę, a następnie uchyliłem okno, mając nadzieję, że aromat kofeinowego napoju
i świeże powietrze jakoś go obudzą, jednak się przeliczyłem. Yuu miał coś
takiego, że mógł nie spać całą noc i zasnąć rano. I właśnie z rana też
najlepiej mu się spało. Sam nie wiedziałem, dlaczego tak akurat miał, no ale
taki już był. Stwierdziłem więc, że nie będę go budzić. Ubrałem się więc, a
następnie położyłem się na drugim, niepościelonym łóżku, po czym napisałem do
Miho o całej tej sytuacji. Przyjaciółka zadzwoniła do mnie kilka minut później.
– Naprawdę na
Yuu nasikał dzieciak?! – śmiała się w słuchawkę. – Jak żałuję, że mnie tam nie
było!
– Weź przestań,
to było obrzydliwe. Wypłukał te ubrania i powiesił, ale i tak zapakowałem je w
oddzielną reklamówkę, żeby przypadkiem się nie zmieszały z resztą rzeczy.
Przecież trzeba to wyprać.
– Ja bym to
wyrzuciła. Albo spaliła.
– Trochę szkoda
wyrzucić nową koszulkę. W zasadzie, to ja mu ją kupiłem.
– To już wiesz,
co dzieci sądzą o twoim guście.
– Oo! Ty
zakłamana żmijo!! Powiedziałaś, że ci się podoba, jak wysłałem zdjęcie!!!
– Tak powiedziałam?
Już nie pamiętam. Może byłam pijana.
– W każdym
razie, postaram się wyprać tak z pięć razy tę koszulkę, ale to już w Tokio.
Tutaj nie ma pralki.
– Dzisiaj
wyjeżdżacie?
– Tak, myślę, że
jak Yuu się obudzi, to w godzinkę się zbierzemy.
– To on jeszcze
śpi? – normalnie usłyszałem, jak kręci głową z dezaprobatą. – Dochodzi
dziesiąta. Kiedy on chce tam jechać? W nocy? Niepoważne.
– A ty jak
zwykle.
– No co?
– No nic. Nie
lubisz go.
– Bo pamiętasz,
jak się poznaliśmy, to…
– Tak, pamiętam.
Ale wiesz, jaka to była sytuacja.
– No dobra,
niech ci będzie.
Yuu obudził się
kilka minut po dziesiątej. Wyciągnął się wygodnie, zadowolony z siebie, że
udało mu się przespać jeszcze dwie godziny po tym, jak wpadła do nas dwójka
rozbestwionych dzieci. Mężczyzna oparł się na łokciach, podnosząc się do
pozycji półleżącej. Zlustrował mnie zaspanym wzrokiem.
– A ty już
ubrany? – ziewnął.
– Wiesz, że jest
po dziesiątej?
– Tak? –
wywindował się do siadu. – Ale się zdrzemnąłem.
– Tak, kochanie.
Dwie godziny drzemki. Zrobiłem ci kawę, ale już zdążyła pięć razy wystygnąć.
– Zimną też
wypiję.
– Podgrzeję ci
ją w mikrofali. Wyszykuj się lepiej, bo mieliśmy wyjeżdżać, pamiętasz?
– No jasne.
Zagrzałem
swojemu partnerowi kawę w kuchence mikrofalowej. W tym czasie, kiedy ja stałem
w kuchni i jednocześnie zastanawiałem się, co moglibyśmy jeszcze zjeść przed
wyjazdem, ubrał się i do mnie przyszedł. Shiro założył tank top, który
odsłaniał jego umięśnione ramiona i lekko podkreślał wyrzeźbioną sylwetkę. Aż
mi się gorąco zrobiło, gdy zobaczyłem go w takim ubiorze.
– Dlaczego
częściej tak się nie ubierasz? – westchnąłem, przyciągając go delikatnie do
siebie za top. Położył mi ręce na biodrach, pochylając się lekko ku mnie w
rozkroku. – Wiesz, jak seksownie wyglądasz?
– Tak sądzisz?
– Tak przecież
jest – zarzuciłem mu ręce na szyję. – Aż mam ochotę, żebyś mnie wziął w te
swoje silne ramiona, przerzucił przez kolano i dał mi klapsa.
– Z wielką
chęcią.
– Ale nie tutaj
– cmoknąłem go w czubek nosa. – U nas będzie najlepiej.
– Oczywiście –
odparł, pochylając się lekko, by mnie pocałować w czoło. Sama myśl o tym, że
moglibyśmy zacząć się całować w usta dawała mi poczucie, że zwyczajnie
przelecielibyśmy się na podłodze w kuchni. A tak bardzo chciałem zacząć się z
nim całować, cholera, aż wszystko we mnie krzyczało. Biorąc jeszcze pod uwagę
fakt, jak kusząco się ubrał, ciężko było mi się pohamować przed tym, by nie
zrobić czegoś więcej niż tylko przytulić się do niego.
– Darowalibyście
sobie – powiedziała Kin, wchodząc do kuchni. Spojrzałem na nią zza Yuu, ledwo
powstrzymując się przed tym, by nie wywrócić oczami. Ona jednak nie omieszkała
spojrzeć na nas, jakbyśmy byli najbardziej obrzydliwą rzeczą, jaką kiedykolwiek
widziała. Odsunęliśmy się od siebie mimowolnie. – Yuu, zrobiłam omlety, ale
chyba już wystygły – dodała po chwili.
– Dziękuję.
Odgrzejemy je i zjemy.
– To omlety dla
ciebie – odparła, płucząc kubek po kawie. Odłożyła go na suszarkę. Co mnie
obrzydziło – nawet go nie umyła.
Shiro przez
moment nie wiedział, co powiedzieć. Patrzył zaskoczony na swoją bratową, a ta
posyłała mu spojrzenie pełne wyższości. Zdaje się, że aż zaniemówił z wrażenia.
– Jasne.
Dziękuję – powtórzył. – Ale chyba nie jestem głodny. Zjemy później coś po
drodze.
– Po drodze? –
nie ukrywała zdziwienia. – Jedziecie dokądś?
– Do Tokio –
odparł jeszcze Shiro, ciągnąc mnie w stronę sypialni. Możliwe, że Kin chciała
coś jeszcze mu powiedzieć, ale Yuu nie dał jej nawet takiej możliwości. Niemal
wepchnął mnie do pomieszczenia, błyskawicznie zasuwając drzwi. – Ja pierdolę,
jaka ona jest okropna.
– Jest zła na
mnie – wyjaśniłem.
– Na mnie, na
ciebie. Nic nowego.
– Nie do końca.
Powiedziałem wcześniej, że cię nie obudzę na jej głupie omlety i mało mi oczu
nie wydrapała.
– Wydrapałaby ci
oczy nawet i bez tego – pokręcił głową. Uśmiechnął się mimowolnie na moje
słowa. – Kin jest chyba homofobem, ale nie przyznała się jeszcze przed nikim.
– Och, no kto by
się spodziewał.
– Co nie? –
roześmiał się.
Opuściliśmy
domek holenderski niedługo później. Swoim zwyczajem, kilka razy upewniałem się,
że na pewno wszystko mam i żadna moja rzecz przypadkiem nie wpadnie w
posiadanie Kin. Powrót do Tokio zajął nam kilka godzin ze względu na korki oraz
fakt, że po drodze zrobiliśmy się naprawdę głodni, więc nasz postój na stacji
benzynowej trwał dłużej niż planowaliśmy. W stolicy znaleźliśmy się kilka minut
po siedemnastej. Wstąpiliśmy jeszcze do sklepu na zakupy spożywcze, a następnie
pojechaliśmy prosto do domu.
– O rany –
jęknął Yuu, gdy już wjechał w naszą dzielnicę. – Trochę mi przykro, że tak
szybko tu wróciliśmy.
– To wszystko
przez twojego brata – wytknąłem mu.
– Wszystko zrzuć
na moją rodzinę – burknął pod nosem.
– A niby nie?
Musisz przyznać, że tym razem, to w stu procentach jego wina.
– No faktycznie,
tym razem masz rację.
– Zawsze mam
rację.
– Prawie zawsze,
a to wielka różnica.
– Teraz tak
będziesz mi wmawiał.
– Stwierdzam
fakt – westchnął. – A powiedziałem mamie, żeby doglądała nam roślin w domu.
Pewnie za wiele się nie nachodziła tutaj.
W tym samym
momencie rozległ się dzwonek telefonu Yuu. Wziąłem go z półki, sprawdzając, kto
dzwonił.
– O wilku mowa –
powiedziałem, pokazując mu, że dzwoniła jego mama.
– Odbierz.
Poszedłem za
jego poleceniem. Przeciągnąłem zieloną słuchawkę, a następnie przystawiłem
komórkę do ucha.
– Halo?
– Och… Takanori!
– niemalże krzyknęła w słuchawkę. – Dzień dobry, kwiatuszku, co u ciebie
słychać? Tak dawno cię nie widziałam!
– Cześć, ciociu
– roześmiałem się. – Wszystko w porządku.
– Tak? A jak
sesja? Yuu coś wspominał, że masz ostatni egzamin.
– Tak. Już
jestem po. Możliwe, że zdam.
– Możliwe – prychnął Yuu pod nosem. Posłałem
mu mordercze spojrzenie.
– Jak to
„możliwe”? Z pewnością zdasz! Nie znam mądrzejszej i inteligentniejszej osoby
od ciebie. Nawet nie dopuszczam do siebie myśli, że mógłbyś nie zaliczyć
czegoś.
– To był ciężki
egzamin, ale jestem dobrej myśli.
– Ważne, że już
się skończyło, nie?
– Tak,
zdecydowanie.
– A jak wasz
wyjazd nad jezioro? Dobrze się bawicie?
– Uhm… no wiesz…
Przyjechał Mahiro z Kin i dziećmi i nie chcieliśmy im przeszkadzać.
Shiro właśnie
zajechał na parking. Stanął, profilaktycznie zaciągnął ręczny. Wysiedliśmy. Yuu
wziął nasze rzeczy z bagażnika, po czym ruszyliśmy w stronę bloku.
– Mahiro?!
Przecież miał jechać do domu w Mie i zacząć przygotowania do remontu.
– Och? Nic o tym
nie wiem. W każdym razie, właśnie wracamy do nas. Jednak dawno nie było mnie w
domu.
Po drugiej
stronie zapadła cisza. Przez chwilę spanikowałem, że może niechcący się
rozłączyłem, co już kilka razy mi się zdarzyło, jednak ciocia zaraz się
odezwała. Ton miała dosłownie, jakby wstała z grobu.
– Do Tokio?
– Do Tokio. W zasadzie,
to już do nas wchodzimy – powiedziałem to, otwierając Yuu drzwi na klatkę, gdyż
miał zajęte obie ręce.
– Och…! Wiecie
co, może powinniście jednak gdzieś wyjechać. Na pewno jesteś zmęczony po sesji,
a poza tym, odpoczynek w Tokio to nie to samo, co na łonie natury.
– Faktycznie,
ale może za kilka dni – zaczęliśmy wspinać się po schodach.
– A czemu nie
teraz? Jak jesteście spakowani.
Zaśmiałem się,
próbując zapanować nad lekką zadyszką, którą dostałem, wchodząc po schodach.
Jednak mieszkanie na trzecim piętrze było bolesne i zdążyłem już o tym
zapomnieć.
– Nie wiemy w
sumie, gdzie moglibyśmy pojechać – wysapałem do telefonu. – Rany, przepraszam,
ale tu jest tyle schodów.
– Kondycji nie
masz – rzucił Shiroyama uszczypliwie. On trzymał się znacznie lepiej niż ja.
Stanęliśmy pod naszymi drzwiami. Yuu wyciągnął klucz z kieszeni, po czym włożył
go do zamka.
Drzwi, jak się
okazało, były otwarte. Weszliśmy więc do środka i stanęliśmy jak wryci, bo to,
co było naszym mieszkaniem, przestało je przypominać. Ciocia Akiko była w
środku. Wyjrzała z salonu, przystawiała telefon, podobnie jak ja, do ucha.
Uśmiechnęła się do nas niezręcznie.
– Cześć, chłopcy
– powiedziała, rozłączając się i chowając komórkę do tylnej kieszeni starych
ogrodniczek.
Zerwana podłoga
oraz zdrapana farba, brak jakichkolwiek mebli oraz łazienka w rozsypce. Nie
miałem pojęcia, co o tym wszystkim myśleć. W momencie, gdy zobaczyłem, że w
toalecie wystają tylko jakieś kraniki ze ścian, złapałem Yuu za ramię, jakbym
próbował utrzymać równowagę, chociaż wcale nie czułem się, jakbym miał upaść. W
życiu bym nie powiedział, że to kiedykolwiek było nasze mieszkanie.
– Poprosiłem cię
tylko, żebyś podlała nam kwiaty – jęknął Yuu do swojej mamy, która uśmiechała
się do nas niezręcznie – a nie, byś wywracała całą chatę do góry nogami.
– Nie jest
wywrócona do góry nogami – zauważyła.
– Ale niewiele
do tego brakuje – fuknął.
– Och, przestań!
To miał być prezent. Już od jakiegoś czasu to planowaliśmy, a nadarzyła się okazja.
Gdybyście byli teraz nad jeziorem, to nie widzielibyście tego wszystkiego, a
wrócilibyście do nowego, pięknego mieszkania.
– Trzeba było
upilnować Mahiro.
– A co ja
jestem? Jego ma… niańką? – szybko się poprawiła. – Za kilka dni wszystko wróci
do normy.
– Ale mogłaś się
chociaż zapytać o naszą zgodę na to.
– Wtedy to nie
byłaby niespodzianka.
– Nie no,
wszystko w porządku – wtrąciłem się – ale gdzie mamy spać? W ogóle, żyć?
– No cóż…
Tym sposobem
wylądowaliśmy na kilka dni u Tary i Satoru. Szału, jaki nastał, gdy Sora
zobaczyła Yuu, nie byłby w stanie opisać żaden wybitny pisarz. Zakochana
złośnica kleiła się do niego i ciągle próbowała zagadywać, a jak tylko mówił
coś do mnie, to niemal od razu się wtrącała. Musiałem przyznać, że ta miłość
Sory do Yuu z wiekiem robiła się coraz bardziej nie do zniesienia.
– Ja pierdolę,
już dawno nie byłem tak wściekły – mówił Shiro, pomagając mi nałożyć
prześcieradło na moje stare łóżko. – Nie można było uprzedzić? Kurwa mać, co
oni sobie myśleli. Już się kompletnie rządzą naszym życiem.
– Tam się źle naciągnęło.
– Hm?
– Prześcieradło,
zobacz – pokazałem mu palcem, na nierówności, jakie powstały z jego strony.
– Bez różnicy.
– Jest różnica,
bo w nocy się zwinie. Popraw to.
– A ty wcale nie
masz nerwicy natręctw – mruknął pod nosem, poprawiając mimowolnie
prześcieradło.
– Daj mi spokój.
– Mhm. Może być?
– Pięknie.
Ubraliśmy
jeszcze poszewki na kołdrę oraz na poduszki. Później poszedłem wstawić nasze
brudne rzeczy do prania, a później nastawiłem je w suszarce. Pod sam wieczór,
gdy dochodziła północ, a my dwoje leżeliśmy na łóżku, oglądając serial na
laptopie, ktoś zapukał do drzwi. Yuu nieco przysypiał, gdyż był bardzo
zmęczony, a niespodziewany odgłos stukania go rozbudził.
– Mogę wejść? –
doszedł nas głos Satoru po drugiej stronie.
– Jasne – odpowiedziałem,
zastopowując odcinek.
Satoru otworzył
ostrożnie drzwi, wetknął głowę do środka, jakby upewniając się, że na pewno nie
byliśmy w żadnej dwuznacznej sytuacji. Widząc, że po prostu leżeliśmy, nic nie
robiąc, wszedł już pewniej do pokoju. Zamknął za sobą cicho drzwi.
– Wszystko w
porządku? – spytał mój przybrany ojciec. – Podczas kolacji byliście jacyś nie w
sosie. Zwłaszcza ty, Yuu.
– Nie mamy gdzie
mieszkać – odparł mój partner.
– Po remoncie
będziecie mieć piękne mieszkanie.
– Tak?
– Oczywiście.
Innego byśmy wam nie oddali. To taki prezent przedślubny. Żeby wasze dzieci
mogły się wychowywać w odpowiednich warunkach.
Wziąłem kilka głębokich
wdechów i wydechów. Świetnie, jeszcze on musiał poruszać ten temat. Yuu
popatrzył na mnie niepewnie. Spojrzałem na sufit, czując, jak łzy mi się cisną
do oczu. To już było dla mnie za dużo.
– Taka już
ćwiczy poród – zaśmiał się Satoru, widząc moje zachowanie.
– Musisz jeszcze
ty?! – mało nie krzyknąłem, ale głos załamał mi się w brawurowy sposób. Satoru
zdębiał. Uśmiech zszedł z jego twarzy, otworzył szerzej oczy z szoku.
Ewidentnie nie oczekiwał akurat takiej reakcji.
– Ale o co ci
chodzi? – spytał zaskoczony.
– Nie chcę
słyszeć słowa o dzieciach. Nigdy więcej! – wstałem z łóżka, ruszając do
łazienki. Nie udało mi się zapanować nad sobą, łzy już ciekły mi ciurkiem po
policzkach.
– Myślałem, że
lubisz dzieci.
– I w tym
problem – odpowiedział mu Yuu.
– Sam jesteś
problemem! – krzyknąłem jeszcze na swojego narzeczonego, nim trzasnąłem drzwiami.
Usiadłem na podłodze, opierając się o nie plecami. Rozkleiłem się już
kompletnie. Dlaczego na każdym kroku musiano mi przypominać, że nie będziemy
mieć z Yuu swoich dzieci. Nie, żebym o tym nie wiedział.
– Taka –
usłyszałem lekko przytłumiony głos Yuu. Zapukał do drzwi. – Kotku, otwórz.
– Nie –
burknąłem, obejmując ramionami nogi. Oparłem policzek na kolanach.
– Kotku –
westchnął – Satoru już wyszedł.
– No i?
– No i to. Liczę
do dziesięciu. Jak nie otworzysz, to wyważę drzwi.
– Jasne –
prychnąłem.
– Jeden – zaczął
odliczanie – dwa…
Szczerze, to nic
sobie z tego nie zrobiłem. Yuu powoli odliczał, a ja wciąż trwałem w swojej
pozycji. W końcu Shiroyama policzył do dziesięciu. Zamek w drzwiach lekko
zazgrzytał, po czym kliknął. Otworzył drzwi, a ja mało się nie przewróciłem.
– To tak się
teraz wyważa drzwi? Wytrychem? – powiedziałem, odchylając głowę, by na niego
spojrzeć. Stał nade mną, z tej perspektywy wydawał się pięć razy większy niż w
rzeczywistości.
– Wsuwką –
wszedł do łazienki, po czym usiadł przede mną na podłodze. – Co ci jest?
– Nic –
odparłem, nawet na niego nie patrząc.
– Mhm. Okej –
westchnął. – Rozumiem, że kwestia dzieci jest dla ciebie drażliwa. Dla mnie
też, ale…
– Dla ciebie? W
jakim sensie?
Znów westchnął.
– Też mnie boli
to, że nie możemy mieć swoich dzieci. I tak, wiem, że powiedziałem, że nie chcę
ich mieć, ale to dlatego, że Kohaku i Rina mnie zdenerwowali.
– Przepraszam.
– Za co?
– Za to, jak się
zachowuję. I za to, że nie możemy mieć dzieci.
– Kotku – objął
mnie – nie przepraszaj za to. Chodź, położymy się spać i jutro wszystko będzie
lepiej. Zobaczysz.
Ale następny
dzień wcale nie był lepszy. Tara i Satoru przyszli do nas około dziewiątej.
Zapukali najpierw do pokoju, jednak żaden z nas nic nie odpowiedział, dlatego
postanowili zajrzeć do środka. Oczywiście, że jeszcze spaliśmy. Leżeliśmy na
łyżeczkę, Yuu swoim zwyczajem obejmował mnie w pasie i miał przerzuconą nogę
przez mój bok. Wtulał twarz w moje włosy, a ja trzymałem go za rękę tak, jakbym
pilnował, by się nie oddalił ode mnie ani o centymetr. Z początku byli
zmieszani, widząc nas w takiej pozie, którą mogli podziwiać w całej okazałości,
gdyż odrzuciliśmy kołdrę z tej racji, iż było nam za gorąco. Poza tym, ich
pukanie wcale nas nie obudziło – spaliśmy jak zabici.
Satoru w końcu obudził
nas, odsłaniając okna i trącą nas w ramiona. Nie powiem, zdenerwowałem się.
Najpierw
poprosili nas, byśmy pomogli z kilkoma rzeczami. Yuu pomógł Satoru poskręcać
szafki do garażu, a ja z Tarą pomalowaliśmy płot oraz pergolę. Później, jak się
niefortunnie złożyło, musieli gdzieś pilnie wyjechać, dlatego zostawili nas
samych z Sorą. Satoru i Tara wrócili do domu dopiero około siedemnastej, więc w
tak piękny sposób przeleciał nam cały dzień.
Nazajutrz, około
godziny siódmej, zadzwonił tata Yuu z pytaniem czy ten może mu pomóc z kilkoma
rzeczami. Chodziło głównie o zakup materiałów do remontu starego domu. Mój
partner zgodził się dość niechętnie, ale jednak.
– Tak w
zasadzie, to dawno nie spędzałem czasu z tatą – oznajmił, naciągając na siebie
koszulkę. Siedziałem jeszcze zaspany w skotłowanej pierzynie. Yuu natomiast już
zdążył wziąć prysznic i ogolić się. Sam nawet nie wiedziałem, kiedy to zrobił,
musiałem zasnąć po telefonie od jego ojca, który obudził nas obu.
– To dzisiaj
będziesz mieć okazję – odparłem, opierając się policzkiem o dłoń. Byłem
naprawdę zaspany.
– Racja –
uśmiechnął się, przysiadając obok mnie. – A ty baw się dobrze dzisiaj z
rodzinką – poczochrał mnie lekko po włosach. I tak miałem je dzisiaj myć, więc
nawet nie protestowałem, że to zrobił.
– A ty z tatą
też. Rozważnie dobierajcie rury i inne takie.
– Nie będziemy
rur kupować – roześmiał się.
– No trudno.
Szkoda.
– Wracaj jeszcze
spać – pocałował mnie delikatnie. Oddałem pieszczotę, obejmując go za szyję.
– Taki mam plan
– powiedziałem w jego usta, teraz samemu wychodząc z inicjatywą czułego
pocałunku. – A może zjesz coś jeszcze przed wyjściem?
– Nie, zjem już
na mieście – cmoknął mnie w sam środek czoła, po czym podniósł się, wyplątując
z mojego uścisku.
– Okej – padłem
plecami na łóżko, po czym mu pomachałem. – Pa.
– Pa – odmachał
mi, wychodząc z pokoju. Po chwili wrócił z powrotem, wtykając głowę do pokoju.
– Alarm jest włączony?
– Dwa, osiem,
trzy, trzy, pięć, trzy – podałem mu kod, wtulając się w poduszkę.
– Dwa, osiem,
trzy, trzy, pięć, trzy – powtórzył po mnie dla pewności. – Dzięki. Do później!
– Mhm –
zamknąłem oczy, bez trudu zatapiając się na nowo w swój senny światek.
Obudziłem się z
godzinę później. Pierwsze, co zrobiłem, to wziąłem prysznic i umyłem włosy.
Później ubrałem się w bluzę Yuu wkładaną przez głowę i luźne spodenki. Na całe
moje szczęście, nikogo nie było w domu. Satoru musiał wyjść wcześniej do pracy,
a Tara pewnie gdzieś była z Sorą na dworze. Zjadłem śniadanie, wypiłem kawę i
resztę czasu spędziłem w pokoju. Uporządkowałem nieco nasze rzeczy. Chciałem
wyciągnąć ubrania z torby Yuu, bo miał ten okropny nawyk, by podczas wyjazdów
ich nie poprawiać i nie składać od nowa. Wyciągnąłem więc kilka koszulek, gdy
coś znalazłem. Aksamitny woreczek, a w środku nic innego, jak wibrator.
Absolutnie nowiutki, nieruszany, różowy, przystosowany do stymulacji prostaty.
Mało nie krzyknąłem, widząc, ile miał trybów.
Niespodziewanie
rozległo się pukanie do drzwi.
– Takanori?
Jesteś?
Wrzuciłem szybko
całą zawartość walizki Yuu z powrotem do środka, w tym wibrator. Tara zajrzała
do środka.
– Jestem –
powiedziałem.
– Nie jest ci
gorąco w tej bluzie? Cały czerwony jesteś na twarzy.
– Mhm, chyba
odrobinę.
– A Yuu nie ma?
– rozejrzała się lekko po pokoju.
– Wyszedł rano.
Jest z tatą – podniosłem się z podłogi, poprawiając nieco spodenki. – Coś się
stało?
– Chciałam się
spytać czy nie chcesz może lemoniady. Właśnie zrobiłam.
– Jasne.
– No to chodź –
uśmiechnęła się do mnie.
Spędziłem z Tarą
i Sorą następne trzy godziny. Siostra zaciągnęła mnie do zabawy w dom, a w tym
czasie Tara uzgadniała z kucharzem jadłospis na obiad. Cudowna sprawa, że nie
musiała prawie nic robić w domu, tylko zarządzać poszczególnymi podmiotami
pracującymi na terenie posesji. Trzy gosposie, kucharz, który zajmował się przygotowaniem
obiadu i kolacji oraz ogrodnik, który pracował trzy razy w tygodniu. Tym
sposobem mogła skupić się na sobie oraz wychowywaniu córki, która niewątpliwie
była jednym z najbardziej rozpieszczonych dzieci na świecie.
Około godziny
pierwszej Yuu wrócił do domu. Siedziałem wówczas z Sorą w salonie, pijąc
herbatkę u hrabiny. Narzeczony wszedł do pokoju dziennego, rozciągając się
nieco.
– Rany, jaki
ukrop – powiedział. – Mamy coś zimnego do picia?
– Herbatkę u
hrabiny – odparła Sora. Mała zerwała się z miejsca i pobiegła do Yuu z
zabawkową filiżanką, w której była prawdziwa zimna herbata.
– Och, dziękuję
panienko – roześmiał się, głaszcząc moją siostrę po głowie.
– Hrabino –
poprawiłem swojego mężczyznę.
– Właśnie –
poparła mnie Sora.
– Och, wybacz
mi, hrabino. Cóż to za niedopatrzenie z mej strony!
– Hańba –
wstałem. – Hrabino, na twoim miejscu wysłałbym go na wieczną banicję. Nie
zasługuje na to, by pić z nami herbatę.
Sora spojrzała
na mnie, kiwając głową. Zdaje się, że nie do końca rozumiała słowo banicja, ale
to nic.
– Cóż, sam się
na nią wyślę – Shiroyama ukłonił nam się lekko, odkładając plastikową
filiżankę. – Planujemy ciąg dalszy zakupów z mym ojcem, ale koniecznie muszę
wziąć prysznic.
– Teraz? –
podniosłem się z miejsca. Yuu ruszył już na górę. Gdy tylko wszedł na schody,
przypomniało mi się o jego walizce. – Sora, skarbie, idź na razie do mamy,
dobrze? Niedługo wrócę.
– Tak, teraz!
Dziewczynka
pokiwała głową, po czym pobiegła do Tary, a ja pobiegłem za Yuu. Dopadłem do
niego na piętrze, wskakując mu na plecy. Przecież nie mogłem pozwolić na to, by
zobaczył, że znalazłem ten wibrator. Zepsułbym mu całą niespodziankę! Nie to,
że już jej w pewnym sensie nie zepsułem, no ale nie chciałem mu odebrać tej
przyjemności, jaką było wręczenie mi prezentu.
– Koniecznie
teraz musisz się myć?
– Tak, muszę.
Jestem spocony jak świnia. Mógłbyś ze mnie zejść?
Wpadliśmy do
pokoju. Zszedłem Yuu, po czym zaszedłem mu drogę, uwieszając mu się na szyi.
Było mi gorąco na samą myśl, że może odkryć moją małą tajemnicę.
– Zszedłem –
pocałowałem go lekko w usta. – To może ty pójdziesz pod prysznic, a ja
przyniosę ci rzeczy?
– Nie trzeba,
sam mogę je sobie…
Pchnąłem go na
łóżko. Shiroyama był zaskoczony, ale zbyt mocno nie protestował, gdy usiadłem
na nim okrakiem. Spojrzał na mnie, jakbym był niespełna rozumu. Przyszpiliłem
go za nadgarstki do łóżka, pochyliłem się nad nim, całując go. Oczywiście, że
oddał pieszczotę. Może nie był w to aż tak bardzo zaangażowany, jak bym chciał,
by był, ale to nic.
– Wow, ale tu
gorąco – westchnąłem, poruszając zalotnie biodrami. – I ty jesteś taki gorący.
Twój… pot. Uhm, zapach. Wiesz co? Zignoruj swojego ojca i pieprz się ze mną.
Czy nie tego obaj chcemy od kilku dni?
– Brzmi
przekonywująco, ale czeka na mnie na dole na podjeździe…
– Kocha, to
poczeka.
– Widzę, że ty
już dłużej nie możesz czekać – roześmiał się.
– Mam swoje
limity, misiu. To już trwa zbyt długo.
Ściągnąłem z
niego koszulkę, a następnie zacząłem rozpinać pasek i rozporek jego spodni. Czy
miałem ochotę na seks? W tamtym momencie w ogóle. Ale musiałem coś wymyślić,
żeby odciągnąć go od tej durnej walizki z wibratorem na wierzchu.
– Wiem,
kochanie, ale…
– Mam ochotę cię
ujeżdżać jak dzikiego wierzchowca – westchnąłem mu zmysłowo do ucha. Ściągnąłem
jego spodnie do kolan, kiedy to podniósł się.
– Kotku,
naprawdę muszę…
Wstał, ale ja z
niego nie zszedłem. Uwiesiłem się na nim, oplatając go nogami i rękoma jak
jakiś pasożyt. Próbował zrobić kilka kroków, próbując jednocześnie mnie z
siebie zrzucić, ale skończyło się tak, że potknął się o swoją walizkę i wpadł
wraz ze mną na drzwi od łazienki.
– Cholera, nic
ci nie jest? – złapał mnie jedną ręką za pośladki, a drugą oparł się o drzwi,
do których przylegałem plecami.
– Wszystko w
porządku. Ale już dawno nie robiliśmy tego na stojąco, wiesz…
– Zrobimy
wszystko, jak tylko wrócę, a teraz…
Nagle ktoś
zapukał do pokoju. Drzwi od sypialni otworzyły się, a w ich progu stanął ojciec
Yuu.
– Wiesz co, w
zasadzie…
Urwał. Patrzył
na nas w milczeniu, a my na niego. Yuu bez koszulki i ze spuszczonymi w dół
spodniami, z ręką na moich pośladkach, ja oplatający go zmysłowo. Ojciec Yuu,
tak szybko, jak wszedł do pokoju, tak szybko z niego wyszedł, już nic nie
mówiąc.
***
Zszedłem po
cichu po schodach do salonu. Ishida siedział na kanapie wraz z Tarą i Sorą,
która teraz jego próbowała wciągnąć w herbatkę u hrabiny. Musiałem przyznać, że
ojciec Yuu miał przy tym trochę zabawy, bo ochoczo odpowiadał jej udawanym,
dostojnym tonem. Tara zdążyła mnie już zauważyć, jednak nic nie powiedziała,
dając Ishidzie dokończyć jakże udany podwieczorek z hrabiną.
– Jaki świetny
dzieciak – podsumował, gdy Sorze znudziło się już bawienie w hrabinę.
Dziewczynka zaczęła sprzątać zabawkową zastawę stołową. – Moja córka nie lubiła
się bawić w takie rzeczy. Wielka szkoda.
– Kage, tak? –
upewniła się Tara. Zacząłem powoli iść w stronę kanapy, na której ostrożnie
usiadłem, by przypadkiem nie spłoszyć swojego teścia.
– Tak, tak.
– Ale jest
wspaniałą kobietą. Miałam okazję ją poznać.
– Och, naprawdę?
– Tak, podczas
zakupów. Wpadłam na nią i na Yuu w centrum handlowym. Jest przemiła.
– To jak miód na
serce dla starego ojca – roześmiał się Ishida, zerkając na mnie. Szybko
powrócił spojrzeniem na Tarę.
– Tak. Uhm,
Taka? Wszystko w porządku? – spytała Tara.
– Tak. Nie.
Znaczy tak. Ehm… Chodzi o to... Co zaszło w pokoju.
– Powinnam się
interesować, co zaszło w pokoju? – zapytała podejrzliwie moja macocha.
– Nie –
odpowiedzieliśmy z Ishidą jednocześnie.
– To wcale nie
było to, na co wyglądało – kontynuowałem. – Zwyczajnie… Odkryłem małą tajemnicę
Yuu i chciałem to koniecznie ukryć przed nim.
– Tę tajemnicę?
– Tara wzięła Sorę na kolana.
– Nie. Chciałem
ukryć przed nim to, że ja wiem.
– Aha… – Ishida
nie wydawał się być przekonany. – W porządku. W każdym razie, nie interesuje
mnie to aż tak. Obaj jesteście dorośli, a ja wszedłem do pokoju nie czekając,
aż któryś z was mi odpowie, że mogę. Mogłem sobie uniknąć pewnych widoków.
– Chwila moment.
Czy wy robiliście to?!
– Nie robiliśmy tego!! I to od dawna. Ale nie w tym rzecz!
Yuu się potknął i próbował ratować nas oboje i wylądowaliśmy tak dziwacznie.
Dwuznacznie.
– Bardzo
dwuznacznie – przyznał mój niedoszły teść. – Wiesz co, wolałbym jednak o tym
zapomnieć.
– Tak, ja
również. Ale Yuu o tym nie zapomni.
– Jesteście
dorośli – powtórzył.
– O rany – ledwo
powstrzymałem się przed tym, żeby nie wywrócić oczami. Tara aż zgromiła mnie
wzrokiem, gdy zauważyła, że już miałem to zrobić. – Przepraszam.
– W porządku.
Wiesz co, może powiesz Yuu, że jednak sam dokończę te zakupy? I tak zostało nam
niewiele rzeczy – poderwał się z miejsca.
– Co? Nie, nie!
– Tak chyba
będzie lepiej. To do później.
Szybko wyszedł,
nim zdążyłem cokolwiek zrobić. Drzwi trzasnęły, Ishida odjechał niemalże z
piskiem opon. Opadłem zrezygnowany na kanapę, wypuszczając głośno powietrze
ustami. Świetnie, Yuu miał okazję, żeby zbliżyć się ze swoim ojcem, a ja mu to
zepsułem.
– Ale jestem
osłem.
– Możesz mi
wyjaśnić, co się wydarzyło? – Tara założyła ręce na piersi.
– Stwierdzisz,
że masz pasierba debila, ale jasne.
– W zasadzie, to
nie jesteś moim pasierbem.
– Pocieszające –
wywróciłem oczami.
– No dobra, mów.
– Chciałem
zrobić porządek w walizce Yuu – zacząłem. – Bo jest dość niechlujny, gdy chodzi
o utrzymanie tego typu rzeczy w ładzie. Więc wyjąłem te pomięte koszulki, a w
środku był…
– Hm?
– Sora –
pokazałem siostrzyczce, że ma zakryć uszy. Dziewczynka uczyniła to bez
protestów. – Wibrator.
– Och! – Tara
mało nie podskoczyła. – Jego?
– Nie, on nie
używa takich rzeczy. Był nowy, to raczej
prezent dla mnie. I gdy go znalazłem, to ty zaraz przyszłaś, więc szybko
wrzuciłem wszystko z powrotem do środka, zostawiając na wierzchu to moje
znalezisko. Więc zorientowałby się, że zaglądałem mu do rzeczy. Chciałem
później iść i to jakoś poukładać, żeby nie wyglądało tak, że zaglądałem do jego
torby, ale bawiłem się z Sorą i przypomniało mi się o tym dopiero, gdy już
szedł na górę. Chciałem jakoś odciągnąć jego uwagę, próbowałem go nakłonić,
żeby wziął prysznic, a ja mu przyniosę jego rzeczy. Trochę nie wyszło. Później
próbowałem… no. Ale też nie wyszło. Mało się nie pozabijaliśmy, ale kiedy już
myślałem, że jest po wtokach, to nagle wszedł tata Yuu i zobaczył, jak jego
prawie kompletnie nagi syn trzyma mnie za dupę, przyciskając do drzwi.
Tara pokręciła
głową.
– Czasami nie
wierzę w to, jak dziwne problemy potrafisz robić.
Yuu było bardzo
przykro po tym, jak dowiedział się, że jego ojciec postanowił dokończyć zakupy
bez niego. Może nie dawał tego po sobie poznać, ale przecież to było oczywiste.
Poza tym, wszystkie jego entuzjastyczne reakcje były dość mocno wymuszone.
Przepraszałem go przez resztę dnia, chociaż twierdził, że w porządku, to nie
była moja wina. Ale to wszystko było przeze mnie! Tylko on nie wiedział. Gdy
poszedł wziąć prysznic, po tym, jak jego ojciec zastał nas w wymownej pozie,
poukładałem jego rzeczy w torbie mniej więcej tak, jak były wcześniej, chowając
przy okazji wibrator. Coś czułem, że go jednak nie dostanę.
Następnego dnia
rano zrobiłem i przyniosłem Yuu śniadanie do łóżka. Był na wpół przytomny, gdy
wszedłem do pokoju, a on podniósł się, patrząc na mnie nieco jeszcze
pozbawionym świadomości wzrokiem. Uśmiechnął się do mnie lekko.
– Dzień dobry,
przystojniaku – powiedziałem, kładąc mu tacę ze śniadaniem na kolanach.
Cmoknąłem go w czoło, odgarniając mu przy okazji przydługie włosy z twarzy.
Musiałem w końcu postawić mu ultimatum, że albo pójdzie ściąć te kłaki, albo
sam to zrobię.
– Dzień dobry –
odparł.
Auć, zabolało.
Jego ton głosu był ciepły, ale nie dodał żadnego uroczego przydomka, co
uzmysłowiło mi, że jednak miał mi trochę za złe to, jak potoczył się wczorajszy
dzień. Wow, a podobno to kobiety się boczyły i były trudne w obsłudze.
– Chciałem cię
jakoś przeprosić za wczoraj. Głupio wyszło i to przy twoim tacie.
– To był pewnie
dla niego szok. W zasadzie, to nigdy nawet nie widział nas tak blisko siebie.
– Nie? – nie
kryłem zdziwienia.
– Nie.
– Jak to
możliwe? – zaśmiałem się. – Przecież potrafimy być naprawdę nieznośni.
– Tak wyszło.
Poza tym, z reguły widuję się z nim bez ciebie.
– Myślisz, że
powinienem spędzać więcej czasu z twoim tatą? – wyprostowałem się. – Aha, no
jedz, bo wystygnie. I dolałem ci śmietanki do kawy.
– Dziękuję.
Zaraz ocenię, na ile gwiazdek zasługuje ten omlet.
– Na pięć!
– Mhm. Wiesz co,
wydaje mi się, że powinieneś więcej czasu spędzać ze swoim ojcem.
– Z Satoru?
Przecież ciągle pracuje.
– Mówię o Junie
– Shiro wziął łyk kawy. Wyraził dla niej aprobatę swoistym pomrukiem,
świadczącym, że mu smakowała. – Nie sądzisz, że spędzasz z nim za mało czasu?
– On też ciągle
pracuje – wywróciłem oczami.
– Ty się nigdy
tego nie oduczysz – rzucił, mając na myśli moje wywracanie oczami na prawo i
lewo.
– Zejdź ze mnie.
Wiesz przecież, że to nie takie proste. Praktycznie go nie znam, nie wiem, co
lubi, jaki jest. I po dwudziestu latach dowiedziałem się, że jest moim ojcem.
Czy to już brazylijska telenowela?
– Nie, ale
możemy się o to postarać. Spróbujcie. Chociaż trochę. Nikt nie mówi zaraz, że
macie być jak perfekcyjny syn i ojciec.
Westchnąłem,
kładąc się plecami na łóżku. Yuu pokiwał głową, biorąc pierwszy kęs omleta.
Powiedział, że dobry, ale on by go jeszcze nieco dłużej trzepał i bardziej
doprawił. Dał mi cztery gwiazdki.
– Chciałbym mieć
perfekcyjnego ojca i być dla niego perfekcyjnym synem. A mam dwóch ojców,
zmarłą matkę, macochę, sam jestem beznadziejnym dzieckiem i jeszcze niszczę
twoje relacje z tatą. Przykro mi.
– Tego już się
chyba nie da bardziej zepsuć – zaśmiał się.
– Nie mów tak! –
podniosłem się. – Przecież zadzwonił do ciebie wczoraj i poprosił, żebyś zrobił
z nim zakupy. Zależy mu również.
– Chciałbym w to
wierzyć.
– Yuu – jęknąłem
– to twój tata. Wiem, że to ciężki temat dla nas obu, ale gdyby mu nie zależało
i nie chciał robić tych zakupów akurat z tobą, to by nie budził cię rano.
Westchnął
głęboko, odchylając głowę. Tak, relacja Yuu z jego ojcem była chyba bardziej
skomplikowana niż enigma. Ishida był ciężki w obyciu, szczególnie, gdy chodziło
o Yuu. Szorstki, dosadny, brak w nim było jakiejkolwiek subtelności, a o
empatii, to już nie wspomnę. Mój partner twierdził, że zawsze było z nim
ciężko, ale z czasem, to wszystko jeszcze się pogorszyło i już w ogóle nie
umiał dotrzeć do swojego ojca. Widziałem, jak Shiro było przykro, że
praktycznie nie spędzali czasu, gdy był dzieckiem i miał do niego o to żal.
– Chyba masz
rację.
– Zawsze mam.
– Prawie zawsze
– zaśmiał się, pochylając się lekko, by pocałować mnie w czoło – kochanie.
I wszystko
wróciło na swoje miejsce.
Tego samego dnia
mama Yuu zaproponowała nam, że możemy pomieszkać trochę u niej z racji, że to w
głównej mierze przez nią nie mieliśmy gdzie się podziać. Przystaliśmy na to, bo
nie mieliśmy dłużej ochoty, by siedzieć Satoru i Tarze na głowie. Zajęliśmy
więc pokój Yuu. Musiałem przyznać, że z Akiko było naprawdę miło. Yuu wyszedł
na zakupy, ja zrobiłem z nią obiad. Ciocia bardzo cieszyła się, że spędzałem z
nią czas, że mogła pobyć trochę z Yuu.
– Ale to
nieprawdopodobne – westchnęła w pewnym momencie. Wyciągnąłem ciastka z
piekarnika, a ona oparła się łokciami o blat szafki.
– Co takiego? –
postawiłem blachę na kuchence. Zdjąłem rękawice i podparłem się lekko pod
bokami.
– Że bierzecie
ślub – westchnęła. – Najciężej mi uwierzyć w to, że Yuu zakłada swoją rodzinę.
– Naprawdę? –
zaśmiałem się.
– Wiesz, Taka,
zawsze myślałam, że zostanie wolnym strzelcem. Nigdy nie zapowiadało się, że
będzie z kimś dłużej. Na zawsze. Zwykle był w jakichś krótkich i mało poważnych
związkach, nie starał się, a jak już choć trochę się angażował, ale pojawił się
jakiś problem, to się wycofywał. Ma to zdecydowanie po swoim ojcu. Ale przy
tobie jest zupełnie inaczej. Stara się, jak tylko może.
– Ojej. W sumie,
to nie wiedziałem, że aż tak było kiedyś.
– Zdecydowanie
na ciebie nie zasługuje. Przysięgam, że go uduszę, jeśli coś spartoli.
– Ciociu! –
parsknąłem.
– Kogo chcesz
dusić? – Yuu wszedł do kuchni wraz z zakupami. Postawił torbę na stole.
– Ciebie –
odparła Akiko.
– Świetnie,
własna matka chce mnie zabić.
– Nie, jeśli
będziesz grzeczny – odparłem.
– Przecież
jestem! Widzę, że zrobiliście tu jakąś zmowę, gdy mnie nie było.
– Żebyś wiedział.
Pamiętaj, że takie szczęście nie trafia się dwa razy – Akiko pogroziła mu
puszką ciecierzycy w zalewie, którą wyjęła z torby z zakupami.
– Przecież wiem
– Yuu objął mnie w pasie. – Oo! Ciastka!!
– Zostaw, gorące
– zaśmiałem się, chcąc go powstrzymać, gdy już sięgał po jedno ciastko z
blachy.
Shiroyama jakiś
czas później spytał się czy nie mam może ochoty wyjść na imprezę, bo dostał
zaproszenie od znajomych. Piątek wieczór, lato, wiadomo, że chciało się
imprezować. Ale nie mnie. Choć nie było to nic nowego. Yuu narzekał, że jako
student powinienem być imprezową duszą, biorąc jeszcze pod uwagę fakt, że
byliśmy w związku na odległość, więc praktycznie mogłem robić co chciałem. A w
ciągu całych moich studiów byłem może na trzech imprezach. Nie powiem, miło być
poznać studentów z innych kierunków i zbliżyć się nieco do tych, z którymi
studiowałem, ale jakoś zawsze miałem poczucie, że w tym samym czasie powinienem
się uczyć. Teraz niby nie musiałem, bo skończyłem sesję, ale z jakiegoś powodu
pozostawała we mnie niechęć do zabaw w dużym tłumie. Shiro raz nawet
stwierdził, że zdziadziałem, gdy rozmawialiśmy ze sobą w pewien piątek i na
pytanie, jakie mam plany na wieczór, odparłem, że idę spać. Czy się
zdenerwowałem? Jasna sprawa. Ale później nad tym myślałem i może trochę miał
rację. Co jednak mogłem poradzić na to, że takie rzeczy wcale mnie nie
interesowały? A poza tym, była jeszcze jedna kwestia z tym związana.
– Na pewno nie
chcesz iść ze mną? – spytał Yuu, naciągając na siebie koszulkę. – Później
będziesz żałować.
– Skąd ta
pewność, że będę żałować? – prychnąłem. – Spędzę trochę czasu z moją teściową,
poczytam, obejrzę coś.
– Byle nie nasz
serial.
– No nie bez
ciebie. Co ty.
– To dobrze. Ale
chodzi mi o to, że jednak ucieka ci młodość. Bo jak często wychodzisz w ogóle
ze znajomymi?
– Wiesz, że na
medycynie…
– Tu nie chodzi
o studia – usiadł przede mną na łóżku. – Nawet, gdy masz wolne i czas dla
siebie, to i tak wolisz zostać w domu.
– Introwertycy
tak mają.
– Błagam cię –
prychnął. – Po pierwsze, nie jesteś introwertykiem. Po drugie, nawet introwertycy
wychodzą w piątkowe wieczory częściej niż ty.
– Czy w tym
momencie próbujesz mnie obrazić?
– N-nie…? –
powiedział niepewnie, jakbym zadał mu podchwytliwe pytanie. – To by oznaczało,
że bycie introwertykiem jest czymś złym.
– Naprawdę
próbujesz mnie obrazić.
– Kotku – jęknął
– chodzi mi o to, że później, gdy będziesz starszy i siedząc w piątkowy wieczór
z książką, zastanawiać cię będzie, co takiego robiłeś dziesięć lat wcześniej.
Wiesz, co wtedy pomyślisz? Że robiłeś dokładnie to samo.
– Kto
powiedział, że za dziesięć lat będę robić to samo?
– Ja – poklepał
mnie po kolanie. – Znam cię. I za dziesięć lat, gdy ja już będę wybawiony za
wszystkie czasy i idealnie przygotowany na to, by być twoim mężem, to ty
będziesz żałować, że zmarnowałeś młodość na dokładnie te same nudne rzeczy.
– Ty się od
gimnazjum nie możesz wybawić. I pewnie, gdybyś mógł, to imprezowałbyś co
weekend.
– Jestem już na
półmetku – odchrząknął, przykładając pięść do ust. Wolną rękę splótł z moją.
Zaśmiałem się w duchu.
– Tak? To
faktycznie, za dziesięć lat będziesz gotowy, by zostać moim mężem.
– Jestem gotowy
już teraz – pochylił się, całując mnie w dłoń.
– A to są
ostatnie podrygi twojej wolności, zanim na resztę życia zwiążesz się z tym
okropnym nudziarzem od rozszczepowych wad kręgosłupa.
– Kotku, to będą
najlepsze lata mojego życia.
– Wiem –
uśmiechnąłem się do niego ciepło. – I spędzisz je ze mną, dlatego nie musimy
teraz razem chodzić na wszystkie imprezy. To twoi znajomi i chcą się widzieć z
tobą, nie ze mną. Moją gębę będziesz jeszcze miał okazję oglądać przez resztę
życia, a ich niekoniecznie.
– To wcale nie
złościsz się o to, że chcę wyjść? – nie krył zdziwienia.
– Złościć się?
Powiedz mi szczerze, kiedy ostatni raz wychodziłeś ze znajomymi?
Yuu zastygł na
kilka chwil w bezruchu, chyba próbując sobie przypomnieć, kiedy był ten ostatni
raz, gdy mówił mi, że z kimś wychodzi. Nie to, że podejrzewałem go, że mógłby
mi nie mówić o pewnych sprawach, a nawet jeśli, to chyba wolałem jednak o nich
nie wiedzieć.
– Kilka miesięcy
temu. Nie wiem w sumie – odparł w końcu.
– A ile razy od
tamtego czasu gdzieś cię zapraszali?
– Wiele razy –
przyznał.
– Właśnie. Ale
miałeś pracę, przyjeżdżałeś do Matsue albo ja do Tokio i nie było sposobności,
by gdzieś się z nimi wybrać. Dlatego dzisiaj wyjdziesz i będziesz się dobrze
bawić.
– Brzmi jak
rozkaz – zaśmiał się.
– To jest
rozkaz! Do ślubu masz być wybawiony.
Tym sposobem
zostałem sam z mamą Yuu. Wieczorem usiadłem wraz z nią przed telewizorem i
oglądaliśmy jakieś komedie romantyczne. Musiałem przyznać, że czas spędzony z
przyszłą teściową był bardzo udany. Rozmawialiśmy, plotkowaliśmy i jedliśmy
dobre rzeczy. W pewnym momencie zapytała się mnie jednak, dlaczego nie chciałem
wyjść z Yuu.
– Mam pewien
problem – zacząłem.
– Słucham cię,
kochanie. Na pewno coś doradzę.
– Z alkoholem.
– Na bogów,
dziecko! – aż podniosła się z miejsca.
– Nie! Nie taki
problem! Inny problem.
– Ach, już mnie
przeraziłeś – westchnęła, siadając z powrotem na miejsce. – Co to za problem?
– Chodzi o to,
że kiepsko znoszę napoje wyskokowe. W przeciwieństwie do Yuu. Szybko się
upijam, a jak jestem pod wpływem to robię się dziwny.
– Och. Ale chyba
nie musisz pić na imprezach?
– Niby nie, no
ale czasami trzeba wypić to jedno piwo. Chociaż tak dla towarzystwa, no wiesz.
– Wiem, skarbie.
– I moja głowa
jest za słaba nawet na to jedno piwo. A raz, jak wziąłem bezalkoholowe, to
każdy po kolei stwierdził, że wyłazi ze mnie gej.
– Och, chamsko.
– Co nie?
Dlatego nie chcę robić Yuu wstydu. Raz, że raczej nie do końca pasuję do jego
towarzystwa, a dwa, to nie potrafię znieść alkoholu. Kiedyś aż tak nie było,
ale to chyba z wiekiem mam coraz słabszą głowę.
– Ach, twój
narzeczony na to nie narzeka.
– To
niesprawiedliwe!
Roześmialiśmy
się oboje. To był dość błahy problem, ale poczułem się o niebo lepiej po
zwierzeniu się z tego cioci.
– Ale wiesz, na
pewno nie robisz Yuu wstydu. I jestem pewna, że gdybyś powiedział, że nie
chcesz pić, to zwyczajnie przyjąłby to do wiadomości. Może by cię podpuszczał
na drineczka, bo znam go i wiem, jak złośliwy potrafi być, ale nie zmuszałby
cię do niczego.
– Tak sądzisz?
– Och, kochanie,
jestem tego pewna. Następnym razem po prostu mu powiedz.
Postanowiłem
więc, że porozmawiam z Yuu o tym następnego dnia. Około godziny pierwszej w
nocy napisałem do niego sms, w którym obwieściłem, że idę spać i mam nadzieję,
że się dobrze bawi. Położyłem się do łóżka. Odpowiedź zwrotna od mojego
narzeczonego nadeszła dość szybko; życzył mi słodkich snów i obiecał późno nie
wracać. Uśmiechnąłem się mimowolnie na tę wiadomość.
Około czwartej rano
zadzwonił telefon. Podniosłem się zdezorientowany, biorąc komórkę, na oślep
odbierając połączenie.
– Halo? –
rzuciłem tak zaspanym głosem, że pewnie brzmiałem, jakbym wstał ze snu
zimowego.
– Kotku –
usłyszałem po drugiej stronie. Zdaje się, że ktoś tu był zupełnie zalany. –
Otworzysz mi… drzwi? Nie wiem… gdzie mam… yy… klucz.
– Jasne, już
idę. Stoisz pod drzwiami?
– Ta.
– Minutka –
podniosłem się z łóżka, zapalając lampkę przy łóżku. Zacząłem szukać kapci, ale
nigdzie nie mogłem ich znaleźć.
– Dzięki, kocie.
Jaki… uhm… jesteś dobry.
– Już idę –
rozłączyłem się, po czym zbiegłem boso na parter. Nie chciałem nawet pytać Yuu,
ile wypił, bo jak tylko otworzyłem drzwi, to padł na mnie i prawie obaj się
przewróciliśmy.
Zaprowadziłem go
na górę, pomimo jego usilnych protestów, że będzie spać na dole na podłodze.
Podpowiedziałem mu kanapę i odparł, że to świetny pomysł. Przekonałem go, że w
łóżku jest jednak najwygodniej i pomimo że prawie spadł ze schodów, jakoś
doczołgał się do swojego łóżka. Padł na nie na wznak, nawet się nie rozbierając.
– Jakiego mam
dobrego narzeczonego – westchnął, patrząc na to, jak przykrywałem go kołdrą.
– Za dobrego dla
ciebie.
– Nie złość się.
– Nie złoszczę
się. Chcę tylko… uhm… Yuu, wszystko dobrze?
Mój przyszły mąż
zerwał się nagle z miejsca, po czym pobiegł do łazienki. Wiadomo, trzeba było
pozbyć się z siebie tego, czym się struło.
Po pozbyciu się
tego, co leżało mu na żołądku, Yuu położył się, zwijając z powodu kaca, który
zaczął go męczyć. Chcąc nie chcąc byłem dobrym człowiekiem, dlatego przyniosłem
mu wodę z kuchni. Wypił trochę i położył się dalej. Musiał jakoś zapanować nad
zawrotami głowy, które utrudniały mu sen. Cóż, jak widać nie tylko mi osłabła
głowa do picia.
Rano Yuu nawet
nie zszedł na śniadanie, chociaż już nie spał z powodu kaca, który bardzo mu to
utrudniał. Przewalał się na łóżku, nie mogąc znaleźć wygodnej pozycji i
burczał, że wszystko go bolało, pomimo leków przeciwbólowych i jakiegoś
niezwykłego napoju na katzenjammer. Jego mama stwierdziła, że jeśli będzie chciał,
to coś zje, ale i tak wziąłem dla niego trochę tamagoyaki i kiełbasek oraz ryż
z warzywami.
– Więcej nie
piję – jęknął, gdy postawiłem przy łóżku śniadanie dla niego.
– Jasne –
zaśmiałem się, odgarniając mu włosy z czoła. Skrzywił się lekko. – Cholera
jasna, no zaraz je obetnę.
– Chociaż
dzisiaj zostawiłbyś moje włosy w spokoju.
– To kudły.
– Odczep się –
przewrócił się na drugi bok.
– Mhm – ruszyłem
do wyjścia z pokoju.
– Taka – rzucił
szybko, gdy już miałem zamknąć za sobą drzwi.
– Tak? –
odwróciłem się do niego.
– Dziękuję –
naciągnął kołdrę po sam nos. – Jesteś najlepszy.
– I tak ci
obetnę włosy.
– Cholera.
Co należało mieć
na uwadze, z każdym dniem rosła we mnie swego rodzaju seksualna frustracja.
Zauważyłem to dokładnie na drugi dzień spędzania czasu u mamy Yuu. Byłem dość
nerwowy w stosunku do mojego partnera i mimowolnie robiłem jakieś gesty o
seksualnym zabarwieniu. Chcieliśmy to już nawet zrobić, ale było nam dość
nieswojo z tą myślą. Nigdy nie uprawialiśmy seksu u pani Shiroyamy, więc można
było rzec, iż dom był dziewiczy w tej kwestii. Aż zaczynałem robić się zły, że
remont w naszym mieszkaniu nie był jeszcze skończony.
Jednakże, w
sobotnie popołudnie została nam przedstawiona oferta nie do odrzucenia. Tata
Yuu zadzwonił do niego z pytaniem czy może nie przewiezie części materiałów do
remontu do ich starego domu. Mój narzeczony przystał na tę propozycję, a mama
Yuu po usłyszeniu tego spytała czy może przy okazji nie zaczęlibyśmy już
odmalowywania salonu. Na to również się zgodziliśmy, bo czemu nie. I tak nie
mieliśmy co robić, bo do remontu naszego własnego mieszkania nie byliśmy nawet
dopuszczeni. Tym sposobem następnego dnia byliśmy już w Mie. Najpierw
powyciągaliśmy wszystkie materiały z samochodu i zanieśliśmy je do domu, a
później zrobiliśmy zakupy spożywcze. Stary dom państwa Shiroyama od kilku lat
stał zupełnie nietknięty. Czasami ktoś tu przyjeżdżał na grób dziadków albo
mama Yuu od czasu do czasu przyjeżdżała tu, gdy chciała odpocząć od wielkiego
Tokio. Pomijając te kilka razy w roku, gdy ktoś tu wpadał, by na kilka dni
włączyć ogrzewanie w czasie silniejszych mrozów, dom stał pusty.
Wczesnym
wieczorem usiedliśmy z Yuu na schodach werandy wychodzącej na ogród i
popijaliśmy lemoniadę. Mój partner zapalił papierosa i co jakiś czas strzepywał
popiół do bardzo starej, metalowej popielniczki, na której miejscami osiadła
rdza. Słońce jeszcze dość wysoko stało na horyzoncie. Jego promienie przebijały
się przez korony drzew, które rzucały przyjemny cień na podwórze. Z jakiegoś
powodu czułem się, jakbym dryfował na łódce.
– Ale dziwnie –
powiedział nagle Yuu. Zgasił papierosa w popielniczce, po czym wziął głęboki
wdech.
– Dlaczego?
– Siedzę z tobą
w moim rodzinnym domu.
– To takie
dziwne?
– Nie sądziłem,
że kiedyś kogoś tu przywiozę. No wiesz, partnerkę, partnera – zaśmiał się,
kręcąc głową. – Sam nie wiem, to chyba nostalgia. Dawno mnie tu nie było.
– A teraz twoi
rodzice chcąc go sprzedać.
– Mama się
uparła, bo dom niszczeje i nikt tu już w zasadzie nie mieszka. Ale w środku
wciąż są nasze rzeczy, więc trzeba będzie najpierw to wszystko spakować,
wynieść meble. Tata nie chciał go sprzedawać, bo uparł się, że któreś z mojego
rodzeństwa albo ja, będzie tu mieszkać. Ale żadne z nas nie ma zamiaru się tu
przeprowadzać. Dlatego go jednak sprzedadzą.
– Wiesz, twoi
rodzice, nawet po rozwodzie, wydają się być całkiem zgodni.
– Czasami tak, a
czasami jeszcze potrafią drzeć koty. Tak ogólnie, to ze sobą nie rozmawiają,
tylko teraz mama to zaproponowała, bo w zasadzie nie zrobili podziału majątku i
dom wciąż jest częścią wspólną, więc oboje są właścicielami i razem musieli
podjąć decyzję o sprzedaży.
– To zabrzmiało
prawniczo.
– Mama mi to
tłumaczyła. Ekonomiczka-prawniczka.
– Wszystko jasne
– zaśmiałem się.
To wszystko
musiało przywoływać całą masę wspomnień. Yuu kiedyś wspominał mi, że jego mama
zawsze robiła słodką lemoniadę i przesadnie ją słodziła, dlatego rozcieńczał ją
wodą z kranu. A teraz pił ze mną lemoniadę, która nie była w ogóle słodka. Z
jakiegoś powodu ścisnęło mnie w środku na myśl, że jego rodzice sprzedają ten
dom. Miejsce, w którym oboje założyli rodzinę, gdzie wychowywały się ich
dzieci. Yuu tutaj dorastał, biegał po tym podwórku, siedział na tej werandzie i
pił lemoniadę ze swoim rodzeństwem i rodzicami. Te myśli tak bardzo mnie
przytłoczyły, że aż oparłem się głową o jego ramię. Zerknął tylko na mnie z
lekkim uśmiechem, ale wiedziałem, co teraz czuł.
– Przykro mi –
powiedziałem, splatając swoją dłoń z jego.
– A nie powinno.
W tym samym
momencie doszedł do nas dzwonek do drzwi. Wyprostowaliśmy się. Yuu poszedł
zobaczyć, kto przyszedł, obchodząc dookoła dom. Po kilku chwilach wrócił z
sąsiadką. Kobieta zobaczyła samochód przed domem i koniecznie musiała przyjść
się przywitać. Wzięła ze sobą trochę warzyw z własnego podwórka, które nam
wręczyła. Yuu zaproponował jej coś do picia i ciastka, na co chętnie przystała.
Usiedliśmy we trójkę w pokoju dziennym.
– To rodzice
jednak postanowili sprzedać dom? – powiedziała z przesadnym zaskoczeniem.
Pokręciła głową, jakby ta myśl nie mieściła jej się w głowie. – A to ci nowina.
– To jednak
obciążenie, a i tak nikt tu w sumie nie mieszka – odparł Yuu.
– No tak, tak –
zaplotła dłonie wokół szklanki z lemoniadą. – To spory dom, a trzeba zapłacić
podatek od nieruchomości, ogrzać zimą, żeby się nie rozpadł i nie rzuciła się
pleśń. To zrozumiałe. Wcale się nie dziwę, że rodzice tak zdecydowali. Ale
wciąż trudno mi w to uwierzyć.
– W co takiego?
– mój partner zmarszczył lekko brwi.
– Jakoś…
Pamiętam, jak byłeś mały i biegałeś z bratem i siostrą po podwórku. A jak wam
piłka do mnie wpadła, to sam się zakradałeś, żeby ją wyciągnąć.
– Och, widziała
pani!
– Pewnie, że
widziałam! – roześmiała się. – Ile mogłeś mieć lat? Trzy, cztery? Wszędzie cię
było pełno i twoja mama tyle razy mi mówiła, że nie wie, co z ciebie będzie.
Ale wyrosłeś na przystojnego, porządnego mężczyznę.
– Ach, dziękuję,
dziękuję.
– Nie masz za co
mi dziękować, tylko swojej mamie, bo widać, że to w dużej mierze jej zasługa. I
zgaduję, że pewnie jeszcze jakiejś dziewczyny. Ktoś chyba o ciebie dba, prawda?
– Aha – Yuu
zmieszał się, zerkając lekko w moją stronę. Bardzo nie lubiliśmy tych momentów,
gdy osoba, która z nami rozmawiała, nie miała pojęcia, że byliśmy parą. Często
wychodziły z tego nieporozumienia, bo nie każdemu się to podobało. A teraz
zrobiło się wyjątkowo niezręcznie, gdyż była sąsiadka Yuu nie wydawała się być
osobą, która jakoś mocno popierała osoby, które nie były hetero. Ale co
mogliśmy poradzić na kobietę około sześćdziesiątki, której codziennym zajęciem
było robienie za osiedlowy monitoring. – To nie dziewczyna.
– Sam tak o
siebie zadbałeś? No wiesz, dobrze wyglądasz, schludnie. Widać, że zdrowo się
odżywiasz i ćwiczysz. Pewnie masz sporo adoratorek.
Yuu otworzył
usta, żeby coś powiedzieć, jednak zaraz je zamknął, po czym uśmiechnął się naprawdę
niezręcznie. Miałem wielką ochotę powiedzieć tej kobiecie, że to mi powinna
dziękować, że tak pilnuję, by porządnie się ubierał i odżywiał, ale
powstrzymałem się. Nie chciałem robić jakichś scen albo wywoływać dramatów i
plotek, w których całe miasto huczałoby, że najmłodszy Shiroyama jest jakimś
dewiantem i zadaje się z pedałami. Na szczęście, udało mi się być cicho.
– A wiesz, mam
wnuczkę mniej więcej w twoim wieku. Skończyła właśnie szkołę średnią i wybiera
się na studia do Tokio. Może chcielibyście się spotkać? Mogę dać ci jej numer,
jeśli chcesz, na pewno się ucieszy. Ach, możliwe, że ją pamiętasz, taka mała,
przyjeżdżała zawsze z rodzicami na święta. Kilka razy bawiliście się razem.
– Chyba
pamiętam. Ale wie pani, w zasadzie, to z kimś się spotykam i… myślę, że
zapowiada się naprawdę poważnie.
– Och,
przepraszam, tak tylko pomyślałam, że może chciałbyś się spotkać ze starą
koleżanką.
– Rozumiem.
Wcale tak nie
pomyślałaś – fuknąłem w myślach, mało nie rzucając piorunami z oczu w jej
stronę. Musiałem się uspokoić, ale nic nie mogłem poradzić na to, że tego typu
sytuacje zawsze mnie wytrącały z równowagi.
– A jak cena na
dom? Rodzice już określili coś konkretnego?
– Robimy jeszcze
remont i mama chce wynająć biegłego, żeby zrobił dokładną wycenę. Ale sama też
już myślała nad ceną. To jednak nic oficjalnego.
– Aha, aha.
Tym sposobem
następnego dnia całe sąsiedztwo, jak nie miasto, huczało o tym, że Shiroyama
sprzedają dom po jakiejś niebotycznej cenie, a najmłodszy z rodziny przyjechał
w towarzystwie kumpla, który ma mu pomóc w remoncie. Kilka osób zatrzymało nas
i zagadywało w sklepie, na parkingu, przed domem Yuu. Shiro powiedział, że to
są właśnie uroki mieszkania w małych miastach, do czego ja nie byłem zupełnie
przyzwyczajony. Ktoś, kto mieszkał milion ulic dalej wiedział, że Yuu
przyjechał i towarzyszyłem mu ja. Byłem tym przerażony do tego stopnia, że
obawiałem się chociażby nazwać Yuu jakoś pieszczotliwie w domu, by nikt
przypadkiem tego nie usłyszał.
Jednak drugi
dzień zleciał nam dość szybko. Wynieśliśmy sporo rzeczy z salonu, większe
meble, podłogę, parapety i okna zabezpieczyliśmy, wyjęliśmy gniazdka i włączniki
światła, no i w końcu mogliśmy pomalować sufit i ściany. Musiałem przyznać, że
robiłem to pierwszy raz, dlatego Yuu instruował mnie we wszystkim, ale gdy
skończyliśmy nakładać pierwszą warstwę farby, to poczułem satysfakcję.
I tak większość
dnia spędziliśmy na pracy, w międzyczasie coś jedliśmy albo robiliśmy krótkie
przerwy. Ostatecznie skończyliśmy około dziesiątej wieczorem. Oboje stwierdziliśmy
zgodnie, że potrzebujemy kąpieli i tym sposobem wylądowaliśmy oboje w wannie
pełnej piany. Leżeliśmy naprzeciw siebie, moje nogi przeplatały się z nogami
Yuu. Byliśmy naprawdę zmęczeni i prawie w ogóle nie rozmawialiśmy ze sobą. Mój
partner zapalił papierosa, opierając się tyłem głowy o brzeg wanny.
– Pamiętam, jak
w gimnazjum kąpałem się i też paliłem. Otwierałem okno na oścież, żeby mama nie
narzekała na dym.
– Wiedziała, że
palisz?
– Chyba całe
miasto wiedziało. Nie lubiła tego i denerwowała się na mnie, ale ostatecznie mi
tego nigdy nie zabroniła. Szkoda, że tego nie zrobiła.
– To źle, że
miała do tego luźne podejście? Pewnie stwierdziła, że skoro palisz, to twoja
sprawa.
– Na pewno –
westchnął. – Może, gdyby wtedy się na mnie o to wściekała i wariowałaby, jak
każda matka powinna robić, to teraz nie leżałbym z tobą w wannie i nie
paliłbym.
– Nie zrzucaj na
nią winy.
– Nie robię tego
– zaciągnął się porządnie, po czym z wielką przyjemnością wypuścił dym ustami.
– Jest najlepszą mamą, jaką mógłbym sobie wymarzyć, naprawdę. Denerwowała się
na mnie i wymyślała jakieś dziwne kary, których i tak nie przestrzegałem.
Robiłem różne głupoty, sprawiałem jej zawód, ale ona zawsze była gotowa stanąć
po mojej stronie. Nawet teraz, gdy się z nią kłócę o różne rzeczy, to wciąż
wiem, że jest to ta sama kobieta, która mogłaby skopać dupę każdemu
gangsterowi, gdyby chociaż spróbował skrzywdzić jej dzieci. Mówię między innymi
o tobie.
– O rany. Ale
przecież nie jestem jej dzieckiem.
– Jesteś –
pokręcił głową. – Nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocha.
– Aż tak?
– Kotku –
schylił się po popielniczkę stojącą na podłodze, zgasił w niej papierosa – Yuri
była jej najlepszą przyjaciółką, siostrą. Nie mogłaby nie kochać jej syna.
– Który wygląda
tak jak ona? – westchnąłem.
– Teraz
dopowiadasz. Chodzi o to, że czuje się za ciebie po części odpowiedzialna. To,
jak zawsze dba, żebyś coś zjadł, ciągle pyta, jak ci idą studia, czy wszystko w
porządku. I to ona najbardziej panikuje, gdy czasami wspomnę jej, że nie
najlepiej się czujesz. Pamięta cię, gdy byłeś małym chłopcem i nieraz opowiada,
jaki byłeś wtedy słodki.
– Ojeju –
westchnąłem – to takie miłe z jej strony.
– Prawda? –
zaśmiał się. – Swoją drogą, co byś powiedział na to, żebyśmy poszli się już
położyć? Jutro czeka nas ciężki dzień, musimy powynosić wszystkie rzeczy z
kuchni i zdemontować szafki. W piątek przywożą nową meble.
– Jasne. Wiesz
co, szkoda, że nie pozwolili nam dokończyć remontu w naszym domu. Zrobilibyśmy
wszystko po swojemu, a tak, to nawet nie wiemy, czego oczekiwać.
– Chyba nic na
to już nie poradzimy. Ale wiesz, będziemy mieć nowy prysznic z większą
deszczownicą. Przynajmniej tyle się dowiedziałem.
– Zawsze coś!
Opłukaliśmy się
z piany i poszliśmy do sypialni. Byłem więcej niż pewny, dokąd to zmierzało i nie
miałem w ogóle nic przeciwko temu. W końcu po takim czasie mogliśmy się popieścić
i poszliśmy na całość. Pół nocy spędziliśmy na porządnym, namiętnym seksie. Bo
gdy już zaczęliśmy, to nie mogliśmy przestać, tym bardziej, że cały dom był dla
nas i nikt nas nie słyszał. Zrobiliśmy to kilka raz, miałem parę cudownych
orgazmów, tak samo mój partner, który tej nocy był niczym gorąca machina
stworzona do sprawiania przyjemności.
Rano obudziłem
się, gdy było już całkiem jasno. Chciałem wtulić się w Yuu, ale odkryłem, że
leżałem do niego tyłem, dlatego odwróciłem się ku niemu, wyciągając nieco rękę,
by go objąć. Jednak mojego partnera nie było obok. Przesunąłem ręką po
prześcieradle, uchylając powieki. Pusto, nie było go na jego miejscu. Nieco
niezadowolony z tego powodu załatwiłem potrzebę w łazience, po czym ubrałem się
w koronkową bieliznę i koszulkę mojego partnera. Zszedłem na parter, szukając
go w każdym możliwym pomieszczeniu, a ostatecznie znalazłem go na podwórku.
Stanąłem w progu drzwi tarasowych, patrząc, jak mój narzeczony rozmawiał z kimś
żywo, chodząc w kółko po podwórku skąpanym w intensywnym, porannym słońcu.
Oparłem się lekko o framugę, czekając, aż skończy rozmawiać. Gdy to się stało,
spojrzał na mnie, po czym szybko podszedł, biorąc mnie w ramiona.
– Och, dzień
dobry, misiu.
– Dzień dobry
kotku – westchnął, podnosząc mnie z miejsca. Zaśmiałem się, gdy zaczęliśmy się
całować na przywitanie. Chyba właśnie tego potrzebowałem – by ktoś chwycił mnie
w ramiona, wycałował, powiedział, że mnie kocha i porządnie zerżnął. Niekoniecznie
w takiej kolejności. – Głodny?
– Jak wilk.
– Zrobiłem
śniadanie.
Zaniósł mnie do
kuchni, której mieliśmy się dzisiaj pozbyć i usadził na pustym stole.
Całowaliśmy się jeszcze przez dłuższy czas i musiałem to przyznać, że nie mogliśmy
przestać. Yuu w pewnym momencie zsunął się nieco w dół, całując moją już i tak
naznaczoną malinkami szyję. Odchyliłem głowę, wzdychając, a on jeszcze bardziej
zaczął mnie nakręcać, wsuwając rękę pod koszulkę, która przykrywała moje udo.
Dotknął mojej bielizny, śmiejąc się przy tym gardłowo. Aż poczułem to na swojej
skórze i przeszedł mnie przyjemny dreszcz.
– Koronka? –
podciągnął koszulkę, podziwiając moje bokserki.
– Nie podoba ci
się? – oplotłem go nogami w pasie, przyciągając mocniej do siebie.
– Podoba –
odparł. – Na tobie wygląda pięknie, ale jeszcze lepiej wyglądałyby na podłodze.
– Myślisz?
Sprawdźmy czy tak na pewno będzie.
– Podoba mi się,
dokąd to zmierza – znów się zaśmiał. Położył mi dłoń na policzku, po czym znów
zaczęliśmy się całować. Objąłem go za szyję, ściągając nas oboje do pozycji
półleżącej. Nie mogłem dłużej czekać i nic też nie mogło nas powstrzymać od
zrobienia tego na stole w kuchni w starym domu rodziców mojego narzeczonego.
Po wszystkim
myślałem, że chyba już nigdy więcej nie usiądę. Mój partner zaniósł mnie do
łóżka, a następnie przyniósł mi śniadanie oraz kawę. To było przekochane z jego
strony, że tak o mnie dbał. Zjedliśmy razem, półleżąc w łóżku i rozmawiając.
Już dawno nie czułem się tak zrelaksowany i szczęśliwy, jak wtedy. Opierałem
się lekko o tors swojego partnera, a on obejmował mnie w pasie, całując co
jakiś czas we włosy. Mógłbym tak utonąć w jego ramionach.
– Misiu –
zacząłem, odkładając kubek po kawie na tacę – a z kim wcześniej rozmawiałeś?
– Hm? Z mamą.
Powiedziała, że jutro przyjeżdża. I jest coś, co może sprawić, że to nie będzie
przyjemne.
– Co takiego? –
odwróciłem głowę nieco ku niemu.
– Mój tata –
westchnął. – Też chce jutro przyjechać. Poza tym, ma dowieźć kilka rzeczy. No i
mają się też spotkać z prawnikiem i agentem nieruchomości.
– Same poważne
sprawy.
– Dokładnie. Mam
spore obawy co do tego, bo ostatni raz, gdy byli razem w jednym miejscu, to
mało się nie pozabijali.
– No co ty?
– Nie mówiłem
ci?
– Nie.
– To było na
baby showerze Kin, gdy miała urodzić Kohaku.
– Nie
wiedziałem, że Kin robiła baby shower – nie kryłem zaskoczenia.
– Bo nas nie
zaprosiła – zaśmiał się. – A ja się tam znalazłem przypadkowo, bo miałem pewną
sprawę do Mahiro. To był pierwszy i ostatni baby shower w tej rodzinie. Tata
przyszedł z jakąś kobietą, mama z facetem, z którym się wtedy widywała. Zaczęli
się kłócić, a ja wszedłem w niefortunnym momencie, w którym tata oblał mamę
drinkiem, a ona próbowała dać mu w twarz. Wyszedłem szybciej niż wszedłem.
Później Mahiro mi powiedział, że to był ten cały baby shower. Podobno ojciec
skończył z rozerwaną koszulą.
– Sądzisz, że
twoi rodzice pokłócą się i tym razem?
– Na pewno! Nie
byliby sobą.
– No tak –
zaśmiałem się.
Ale i mogło być
gorzej. Następnego dnia rodzice Yuu, chociaż przyjechali osobno, to zjawili się
niemalże jednocześnie. Mama Yuu, gdy tylko nas zobaczyła, to stwierdziła ze
śmiechem, że musieliśmy dobrze wykorzystać w całości wolny dom. No cóż, tych
malinek nijak nie dało się ukryć. Zwykle miałem kilka drobnych śladów na szyi, podobnie
mój partner, jednak tym razem obaj wyglądaliśmy, jakbyśmy mieli spore siniaki.
O ile ciocia Akiko podchodziła do tego z dystansem i zrozumieniem, tak wujek
Ishida był w pewnym stopniu zniesmaczony publiczną manifestacją gejowskiego
seksu. Najpierw, gdy zobaczył Yuu, to spytał, co mu się stało w szyję. Mój
narzeczony tylko uśmiechnął się niezręcznie, mówiąc, że nic takiego. Mama Yuu
zaraz wyśmiała swojego byłego męża, że zadaje takie głupie pytania. Chwilę
później zobaczył mnie i o nic więcej nie pytał. Nic nie mogliśmy poradzić z
Yuu, że spędziliśmy trochę czasu na pieszczotach, a nasze szyje wręcz
krzyczały, że było przy tym cudownie.
Rodzice Yuu pozałatwiali
co ważniejsze sprawy. Jeszcze tego samego dnia przyjechali Mahiro i Kage, by
pomóc przy wynoszeniu rzeczy i mebli.
– O rany, mamo!
– krzyknęła Kage. Siedziałem z Yuu w jego pokoju, pomagając mu pakować jego
stare rzeczy. Wbrew pozorom było tego dość sporo, co nawet jego zdziwiło. –
Znalazłam!
– Mama wyszła! –
odkrzyknął jej Mahiro ze swojego pokoju. – A co znalazłaś?
– Właśnie?! –
Yuu również się zainteresował.
– Znalazłam
stary album!
Yuu poderwał się
na nogi, zrobiłem to samo. Wraz ze swoim narzeczonym oraz Mahiro poszliśmy do
pokoju Kage, u której znajdował się wspomniany album. Kobieta siedziała na
podłodze niczym nastolatka i przeglądała stare zdjęcia.
– Dlaczego to
jest akurat u ciebie?
– Musiałam go tu
schować, gdy rodzice się rozchodzili, bo mama powiedziała, że spali wszystkie
zdjęcia z tatą.
– Nie mów jej,
że go znalazłaś, bo to zrobi – Yuu usiadł obok niej. Uczyniłem to samo, również
chcąc pooglądać stare zdjęcia, chociaż nie byłem pewny czy powinienem. W końcu,
jakby nie patrzeć, to było archiwum prywatne.
– Cud, że ona
sama go tutaj nie znalazła. Mnie zawsze przeszukiwała rzeczy – prychnął Mahiro.
– Bo byłeś
leserem w szkole i chowałeś pracę domową. Dlatego to robiła – Kage spojrzała z
lekką nutą pogardy na swojego młodszego brata.
– Ale wyrosłem
na ludzi!
– Dzięki niej. A
ojciec gdzie jest?
– Też wyszedł.
Nie poszli na spotkanie z prawnikiem? – Mahiro wcisnął się jakoś w nasz ciasny
krąg na podłodze.
– Nie – Yuu
pokręcił głową – kafelki wybierają do łazienki.
– Świetnie,
matka ojcu poderżnie gardło tymi cholernymi kafelkami. Kto ich razem wypuścił?!
– w głosie Mahiro dało wyczuć się czystą obawę.
– Nic im nie
będzie, są dorośli. A, zobaczcie tutaj! Mahrio, to ty na kucyku! – Kage
pokazała na zdjęcie małego chłopca w kowbojskim kapeluszu, który siedział na
łaciatym kucyku. – Ale przystojniak!
– No co, laski
wtedy leciały na kowbojskie kapelusze.
– Swoją żonę też
na to wyrwałeś? – rzucił Yuu.
– Hej!
Roześmialiśmy
się wszyscy. Kage przerzucała strony w albumie, a całe rodzeństwo żywo
gestykulowało i rozprawiało nad każdym zdjęciem. Wspominali krewnych bliższych
i dalszych, tych, którzy już nie żyli oraz tych, którzy wciąż gdzieś byli na
tym świecie. Czasami zastanawiali się, kto był na zdjęciach, po czym zgodnie
twierdzili, że będą musieli pokazać je rodzicom, żeby to oni zidentyfikowali
daną osobę. W pewnym momencie, gdy tak siedziałem z nimi, przestałem czuć, że
jestem w pokoju z trójką dorosłych, starszych od siebie osób. Przez moment
wydawało mi się, że otacza mnie trójka dzieci z analogowych i polaroidowych
zdjęć. Coś ścisnęło mnie za serce, gdy pomyślałem, że sporo wspomnień i
historii, o których właśnie rozprawiali, miało związek z tym domem. Ale tknęło
mnie coś jeszcze. Myśl, że ja z moim rodzeństwem nigdy nie byłem i nie będę tak
zgrany. Dotarło to do mnie właśnie wtedy. Jiro był ode mnie osiem lat starszy,
prawie w ogóle się mną nie interesował, rozmawialiśmy ze sobą raz na kilka
miesięcy, a Sora… Cóż mogłem powiedzieć o Sorze. Była ode mnie osiemnaście lat
młodsza, w dodatku była ze mną w zerowym stopniu spokrewniona.
Później Kage
pomogła mi ostrzyc Yuu. Mahiro znalazł jakąś starą maszynkę, która jakimś cudem
jeszcze działała. Wszyscy zgodnie – oprócz Yuu, rzecz jasna – stwierdzili, że
potrzebne mu było obcięcie tych włosów. Choć z początku żarliwie protestował,
używając argumentów głoszących, że nie będę miał za co go szarpać, na ucho dodając
mi – podczas seksu. Oczywiście, że istniały inne członki, za które mogłem go
szarpać, więc w niczym nie widziałem problemu.
– Nie zróbcie ze
mnie Van Gogha – mówił zlęknionym głosem, gdy to siedział na przedpotopowym
taboreciku z metalowymi nogami, a Kage z wielką pasją, jaką mogła mieć tylko
starsza siostra z niespełnionymi marzeniami o karierze fryzjerki, przesuwała mu
maszynką po włosach, co jakiś czas strzepując na podłogę kępki czarnych włosów.
Stałem obok, kontrolując czy aby na pewno wszystko było równo.
– Jak nie
zamkniesz jadaczki, to skończysz bez ani jednego ucha – odparła Kage zirytowana
ciągłymi lamentami swojego brata.
– Błagam, to ja
z nim będę później żyć – jęknąłem.
– Czyżby
przeszkadzał ci aspekt wizualny? – prychnął Yuu.
– Nie tyle
wizualny, co praktyczny, bo ciężko by się z tobą rozmawiało.
– Dostaniesz
zasiłek i po problemie. Żartuję! Postaram się go jakoś ładne ostrzyc.
– No normalnie
czuję się, jakby cofnął się w czasie o jakieś piętnaście lat – westchnął Shiro.
– Też cię strzygłam,
no nie? I po co był komu fryzjer? To były czasy!
– Dlatego byłem
singlem. Teraz rozumiem.
– Ach, cicho już
siedź.
Kilka chwil
później przyszedł do nas wujek Ishida. Mężczyzna stanął w progu łazienki,
patrząc, jak dwójka jego dzieci robi użytek z prehistorycznej, elektrycznej
maszynki do włosów. Pokiwał głową, widząc, jak jego najmłodszy syn z
zarośniętego menela zmienia się w zwykłego człowieka.
– Jeszcze z tyłu
trochę – oznajmił.
– No, zaraz
poprawię.
– O rany, Yuu,
jak ci dobrze w tej fryzurze – nagle ciocia Akiko wcisnęła się jakoś do
łazienki. – Wyglądasz o pięć lat młodziej!
– Kage, możesz
go już zawsze strzyc – powiedziałem do swojej przyszłej szwagierki.
Następnego dnia
rano czekało na nas wspólne śniadanie przy stole ogrodowym. Zjedliśmy je
wspólnie z Yuu, ciocią Akiko oraz Mahiro i Kage. Później dołączył do nas wujek
Ishida, który noc spędził w hotelu. Musiałem przyznać, że już dawno się tak nie
uśmiałem, jak z nimi. Nawet atmosfera nie była aż tak napięta, gdy Akiko i
Ishida przebywali blisko siebie. Pomimo tak przyjemnego poranka, oznajmiłem
Yuu, że wyjadę do Tokio. Mój partner spojrzał się na mnie nieco zdziwiony tak
nagłą decyzją.
– Możemy wrócić
jutro razem, jeśli chcesz – powiedział, podsuwając mi karton do zaklejenia. –
Obiecałem, że jeszcze dzisiaj pomogę.
– Wiem –
odgryzłem kawałek taśmy zębami, po czym przygładziłem go na kartonie. – Po
prostu… Chciałbym zobaczyć się z Jiro. Nie rozmawiałem z nim od prawie dwóch
miesięcy. Satoru mówił, że kupili z Yasumi nowe mieszkanie. Poza tym, jakim
złym wujkiem jestem, że nie widuję się ze swoją bratanicą.
Shiroyama
popatrzył na mnie nieco rozczulonym wzrokiem, po czym pogłaskał mnie po
włosach. Uśmiechnąłem się do niego, wiedząc, że dokładnie rozumiał, dlaczego
chciałem stąd wyjechać. Tym sposobem jeszcze tego samego dnia przyjechałem
pociągiem do Tokio. Nim pojechałem, mama Yuu szepnęła mi na ucho, że mogę już
zajrzeć do naszego mieszkania, dlatego ze stacji skierowałem się prosto do
niego. Myślałem, że się rozpłaczę ze wzruszenia, gdy zobaczyłem, jak pięknie
całe miejsce zostało odnowione. Przeszedłem po wszystkich pomieszczeniach –
ściany odmalowane w jasnych kolorach, nowe meble i sprzęty. Sam bym chyba tego
wszystkiego lepiej nie zaplanował. Poza tym, moją uwagę przykuła kolekcja
zdjęć, która wisiała na korytarzu. Szczególnie ruszyła mnie jednak fotografia,
która przedstawiała moją mamę, mnie i Jiro. Yuri siedziała na ławce w ogrodzie,
a my z bratem przed nią na ziemi. Nie pamiętałem nawet, kiedy to zdjęcie zostało
zrobione. Musiało ono pochodzić z kolekcji zdjęć cioci Aki. Były też zdjęcia Satoru
i Yuri, Sory, Yuu z rodzeństwem, Jun, Noriko z Yuri oraz Chie. To było całe mnóstwo
fotografii z najbliższymi osobami.
Gdy tylko udało
mi się lekko otrząsnąć z szoku, jaki powstał przez tę miłą niespodziankę,
zadzwoniłem do Akiko.
– Dziękuję –
powiedziałem, nawet się z nią nie witając. – To naprawdę piękne. Wszystko… Aż
brak mi słów.
Roześmiała się w
słuchawkę.
– Nie ma za co!
A widziałeś zdjęcia?
– Tak, właśnie
na nie patrzę. To piękny gest.
– Zostawiłam
jedno puste miejsce w środku, żebyście mogli z Yuu powiesić zdjęcie ze ślubu.
Wybierzecie takie, jakie będzie wam się najbardziej podobać.
– W zasadzie… Chciałbym
powiesić coś innego w to puste miejsce.
– Co takiego?
–
Przeszkadzałoby ci, gdybyś to była ty i wujek?
Po drugiej
stronie zapadła cisza. Nie trwała ona zbyt długo, jednak dała mi do
zrozumienia, że ciocia w ogóle nie spodziewała się akurat takiego pytania.
– Skądże. To w
zasadzie wasze mieszkanie, więc jeśli chcesz, możesz powiesić w tym miejscu
cokolwiek.
– Myślę, że Yuu
ucieszyłby się, gdyby to było wasze zdjęcie.
– Ach, myślę, że
możesz mieć rację – odparła. W jej głosie rozbrzmiał uśmiech.
Porozmawialiśmy
jeszcze kilka chwil, aż w końcu oświadczyła mi, że musi pomóc wynosić starą
podłogę z salonu. Pożegnałem się z nią, a następnie zadzwoniłem do Jiro.
Spytałem się czy ma czas dzisiaj i czy nie zechciałby może zjeść ze mną obiad.
Odparł, że dla swojego małego braciszka zawsze ma czas.
Gdy się
rozłączyłem, ponownie spojrzałem na zdjęcie z Yuri i Jiro, które zawisło na
korytarzu. Uśmiechnąłem się do siebie mimowolnie, a w oczach stanęły mi łzy.
---
Mamy dziś wyjątkowy
dzień pełen rocznic – siedemnaście lat the GazettE i sześć lat ybt. Zwykle
robiłam pojedynczy post, by uczcić fakt istnienia bloga, jednak tym razem
postanowiłam nie przychodzić do was z pustą notką.
Niezmiernie
cieszę się, że wciąż są osoby, które czytają wpisy i od czasu do czasu coś
skomentują. Od tych kilku lat staram się w miarę swoich możliwości dodawać
rozdziały. Potrzebuję na to jednak sporej ilości czasu, którego mam coraz mniej
ze względu na studia oraz inne aktywności, którymi się zajmuję poza blogiem.
Dlatego chciałabym wszystkim zakomunikować, że ybt będzie powoli przechodziło
na emeryturę, by w końcu spocząć gdzieś w cieniu na zasłużonym odpoczynku.
Miło jest mi
również zakomunikować o tym, że poza pisaniem ybt zaczęłam sukcesywnie spełniać
swoje małe cele i marzenia. Oto w ten sposób powstaje książka. Nie żartuję.
Jeśli ktoś chciałby kiedyś przeczytać coś ode mnie na papierze, to będzie miał
do tego okazję i to z pewnością niejednokrotnie.
I tak, wiem!
Mówiłam, że nie będzie nic więcej z Yuu i Taką w roli głównej, jednak znalazłam
to jakiś czas temu w jakimś zagubionym folderze z opowiadaniami. Nie mogłam się
oprzeć, by nie dopisać kilku scen i nie podzielić się tym z wami. Mam nadzieję,
że się podobało.
Gdziekolwiek
jesteście, cokolwiek robicie, życzę wam miłego dnia lub nocy. Dziękuję za
poświęcony czas oraz uwagę.
Do następnego~!
Komentarze
Prześlij komentarz
DZIĘKUJĘ